- Opowiadanie: Adora - Cierpienie (nie)uszlachetnia

Cierpienie (nie)uszlachetnia

To mój (aż) drugi szort tutaj, ale nie za wiele się zmieniło i wciąż jestem zielona (no może trochę mniej), jeśli chodzi o tagi itd.

Tak po prawdzie, to nie jestem pewna, czy to fantastyka, czy jednak powinnam ten tekst oznaczyć jako „inne”.

Z tytułem, rzecz jasna, też nie było lekko. Nie wiem, czy ten jest adekwatny, ale na „w razie co” mam drugi, a brzmi on: „Kapłanka Śmierci”. Ale z nim mam znowu problem taki, że wydaję mi się, że jest „zbyt wiele mówiący”. Jak myślicie, przesadzam? Nie przesadzam? Powinnam go zmienić? Nie zmieniać?

Jeśli chodzi o sam tekst, to pisałam go w stu procentach samodzielne, więc na dwieście procent: coś, gdzieś zjadłam, albo wyplułam, nie w tym miejscu, co trzeba :), ale bardzo się starałam. :) I na bank coś pokiełbasiłam z przecinkami (instynkt kazał mi w pewnym miejscu zaszaleć, ale pewnie zaraz mi ktoś zwróci uwagę, a ja, z czystym sumieniem, będę mogła instynktowi nakopać)

I jeszcze ten Przemieniec, niby nie jestem pierwszą osobą, która takiej nazwy użyła, ale nadal nie jestem jej  pewna.

Oceny

Cierpienie (nie)uszlachetnia

– Proszę…

W wypełnionym ludźmi pokoju panował półmrok i nabożna cisza, przerywana jedynie przez jęki i zawodzenia leżącej na łożu śmierci staruszki. Mdlący smród, gnijącego ciała, unosił się w powietrzu, utrudniając oddychanie i powodując mdłości. Nawet morza egzotycznych kwiatów, które otulały kobietę, nie były w stanie stłumić odoru.

Siedząca w kącie kapłanka Śmierci, z wyuczoną przez lata obojętnością, oglądała rozgrywające się przed nią przedstawienie. Korowód, dalszych i bliższych krewnych, ciągnął się od posłania umierającej do drzwi i dalej, aż na niknący w mroku koniec korytarza. Twarze, wykrzywione imitacją bólu; dłonie, przekazujące z rąk do rąk fiolkę z eliksirem mentolowym; i oczy, na siłę roniące łzy.

Otulona czernią sukni i odgrodzona od realnego świata ciężką tarczą woalki, czuła się bezpieczna i zmęczona. Zaciśnięta na rękojeści sztyletu dłoń, uniosła się lekko, by zaraz opaść na kolana. Bez zgody rodziny, nie mogła skrócić mąk, rozkładającej się żywcem staruszki.

– Nie babciu! – zakrzyknął odziany odświętnie młodzieniec. – Pamiętaj! Cierpienie uszlachetnia.

Wargi kapłanki, skryte przed wzrokiem postronnych, wygięły się w krzywym uśmiechu. Chłopak zapomniał wspomnieć, że wyłącznie czyjeś.

– Proszę…

Palce znów zadrżały, obcasy butów zgrzytnęły o drewnianą podłogę i już miała wstać.

– Nie!

Odetchnęła i na powrót znieruchomiała.

Przymknęła oczy i wróciła do swojego ciała, nie łudząc się już, że będzie potrzebna wcześniej niż za kilka dni.

– Mira, jak poszło?

Kapłanka Śmierci drgnęła, słysząc głos przeoryszy, i usiadła gwałtownie, uwalniając dłoń z uścisku klęczącej przy posłaniu dziewczyny.

– Będę potrzebna, dopiero gdy umrze naturalnie i się przeobrazi – powiedziała, padając na kolana obok pomocnicy.

– Jesteś pewna? – spytała przełożona, wysuwając, spomiędzy fałd obszernego habitu, upierścienioną dłoń do pocałunku.

– Śmierć wciąż milczy, więc nie mogę być pewna – odpowiedziała Mira, po czym dodała. – Myślę jednak, że będzie szukała zemsty.

– W takim razie masz dość czasu, by zająć się nowym strażnikiem.

Mira jedynie skinęła głową, dla siebie zostawiając pełną irytacji wiązankę. Stłumiła chęć protestu, niegodną statusu wyższej kapłanki, i ruszyła za starszą kobietą, pozwalając się prowadzić, jak ciele na postronku.

– Mira cię wprowadzi. – Głos przeoryszy zaskrzypiał tak samo, jak zardzewiałe zawiasy zamykających się za nią drzwi.

Dopiero znalazłszy się sam na samym z mężczyzną, zdecydowanie zbyt młodym, żeby być martwym, Mira pozwoliła sobie na odrobinę rozluźnienia. Przywołała na blade usta cień uśmiechu i ruszyła przez pokój w stronę krzesła, skrytego za ciężkim biurkiem.

– Jak masz na imię? – spytała, opadając na siedzisko.

– Assim.

– Wiesz, co będziesz robił?

– Chronił kapłanki?

– Nie. – Mira westchnęła. – Zwykłych strażników mamy wystarczającą ilość. Zajmiesz się poszukiwaniem nowych adeptek.

Assim nie wyglądał na zachwyconego i Mira mu się nie dziwiła.

– Czyli wrócę? – spytał, drżącym głosem.

– Tak i nie, dostaniesz nowe ciało – wyjaśniła, dla siebie zostawiając informację, skąd to ciało będzie pochodziło. – Teraz podam ci cechy, za którymi masz się rozglądać.

Mira przymknęła oczy i zmarszczyła czoło, próbując odnaleźć wyuczoną na pamięć formułkę, która jak na złość zniknęła pośród niespokojnych myśli. Świdrujące spojrzenie brązowych oczu ani trochę jej w tym nie pomagało.

– Zapytaj mnie – poprosiła. – Tak będzie szybciej.

– Czego mam szukać?

– Nie, nie – odpowiedziała, kręcąc głową i z trudem tłumiąc śmiech. – Jaka powinna być kapłanka.

– Jaka powinna być kapłanka? – Assim posłusznie powtórzył.

Mira rozparła się na krześle, uniosła zwiniętą w pięść dłoń i wyprostowała pierwszy palec.

– Obojętna – zaczęła wyliczankę. – I pozbawiona empatii. Ludzie boją się śmierci. Wiesz? A my kapłanki musimy, ten strach, ignorować.

Przez chwilę w pokoju słychać było jedynie skrobanie pióra i oddech, od który Assim nie zdążył się jeszcze odzwyczaić.

– A co jeśli nie będziecie? – Spytał, unosząc głowę znad pergaminu.

– Mogłoby dojść do łamania zasad, a Śmierć nie lubi, jak się łamie zasady.

Mira przewróciła oczami, widząc, że Assim wyczekuje rozwinięcia odpowiedzi.

– Dobrze, jakiś przykład. – Umilkła na chwilę, a po krótkim zastanowieniu, uśmiechnęła się szeroko i kontynuowała. – Zanim do ciebie przyszłam, spędziłam kilka godzin, na czekaniu, aż ktoś pozwoli mi dobić umierającą. Gdybym była empatyczna… Zabiłabym ją i każdego, kto spróbowałby mi w tym przeszkodzić.

– Co by się wtedy stało?

– Jak to co? Śmierć dobrałaby się do moich kapłańskich czterech liter i spoczęłabym w zbiorowej mogile za klasztorem. Na wieczność.

– Jaka jeszcze powinna być kapłanka?

– Nie może bać się śmierci. Ba, wręcz powinna jej wyczekiwać, jak zbawienia.

– Chciałaś umrzeć?

Mira uniosła brew, zastanawiając się, czy chłopak, wraz z życiem, stracił instynkt samozachowawczy.

– Nie rozmawiamy o mnie – syknęła przez zaciśnięte zęby. – Ale tak. Szukasz desperatek, którym życie się nie powiodło. Burdele, rynsztoki, splądrowane przez wojska wsie…

Mira zamierzała wymieniać dalej, ale przerwał jej chrobot klamki i huk drzwi uderzających o ścianę. W otworze stanęła zdyszana i chaotycznie gestykulująca dziewczyna. Jej dłonie, z sobie tylko znanych powodów, pędziły w różnych kierunkach i rysowały dziwne obrazy. Zrozumienie, że nowicjuszka chce, by poszła za nią, zajęło Mirze długą chwilę.

– Mira jesteś potrzebna, zaraz przyprowadzą kolejnego Przemieńca – wysapała, gdy udało jej się odzyskać głos.

Wyższa kapłanka wstała gwałtownie i prawie biegiem wypadła na korytarz.

– Nie mieliśmy żadnego zgłoszenia, poza moją staruszką! – Mira zerknęła przez ramię, by sprawdzić, czy młodsza koleżanka idzie za nią. – Skąd ten się wziął?

– To dzieciak, podobno wypadek, atak potwora, czy coś, nikt się nie spodziewał.

– Dlaczego oni nigdy ich nie dobijają?

– Taka tradycja.

Mira prawie się udusiła, próbując przełknąć przekleństwo.

Zanim dotarły do kaplicy, która znajdowała się po przeciwnej stronie kompleksu, pozostałe kapłanki zdążyły się w niej zebrać i wszystko przygotować. Na kamiennym ołtarzu spoczywały skórzane, nabijane srebrem pasy i sztylet ofiarny z czarnym ostrzem.

Terkot kół na kamiennym dziedzińcu, zwierzęcy skowyt, stłumione przekleństwa i jęki bólu, zwiastowały przybycie Przemieńca. Kapłanki zerkały po sobie nerwowo, bezskutecznie próbując udawać obojętność. To, co chwilę później pojawiło się w drzwiach, zaskoczyło nawet te, które były pewne, że już wszystko widziały.

Przemieniec za życia był dziewczynką, wskazywały na to długie, pozlepiane zakrzepłą krwią włosy i wątła budowa ciała. Teraz, wzmocniona piekielnymi siłami, stawiała opór czwórce rosłych strażników, którzy próbowali dowlec ją do ołtarza. Wyginała się i wiła, próbując odzyskać wolność lub chociaż trafić, któregoś z nich, zakrzywionymi pazurami. Z tego, co kiedyś było twarzą, wydostawało się nieprzerwane zawodzenia, sprawiające fizyczny ból wszystkim znajdującym się w pobliżu.

Mira szybko przestała się dziwić temu, że dziewczynka nie została zakneblowana. Najzwyczajniej nie było w co wcisnąć zwitka szmat. Twarz Przemieńca była jedną wielką raną, jakby szpon bestii trafił dokładnie w ciemię i odciął wszystko, co znajdowało się poniżej. Wyższa kapłanka wolała nie wiedzieć, jak długo dziecko musiało cierpieć, zanim się przeobraziło.

Chwyciła rękojeść sztyletu i czekała, przyglądając się ludziom, próbującym ułożyć potwora na kamiennym stole. W końcu, gdy pasy spętały wierzgające kończyny, a swąd spalenizny uleciał ku sklepieniu świątyni, stanęła nad dygoczącą ze strachu istotą. Uniosła dłonie, czubkiem ostrza celując w serce, i znieruchomiała na chwilę.

Zawsze spoglądała im w oczy, próbując odnaleźć resztkę człowieczeństwa. Teraz błądziła wzrokiem, szukając miejsca, na którym mogłaby się zatrzymać. Odsuwała w czasie to, co było nieuchronne, modląc się w duchu o łaskę uzdrowienia, która nie nadchodziła.

Prawie wszystko, co powiedziała Assimowi, było kłamstwem. Jedynie to, że była zdesperowana i pragnęła śmierci, się zgadzało. Nie była obojętna ani pozbawiona empatii, a jedynie dobrze to ukrywała. Do zweryfikowania pozostawało tylko, czy za złamanie zasad naprawdę jest przewidziana kara.

– Raz, dwa, trzy – szepnęła, nie próbując kryć, spływających po twarzy łez. – Sprawdźmy, czy Śmierć patrzy.

Koniec

Komentarze

Witaj Adoro

 

To ja Twoja poniedziałkowa dyżurna;)

 

Na początek czepianie:

Mdlący smród, gnijącego ciała, unosił się w powietrzu, utrudniając oddychanie i powodując mdłości.

 

Zmieniłabym na jedno morze otulające kobietę.

 

Woalka z tarczą mi się nie komponuje????

rozkładającej się żywcem staruszki.

Zmieniłabym żywcem, na za życia.

 

Brak wyjaśnienia emocji targających kapłanką. To znaczy na końcu coś jest ale dla mnie za mało.

Nie wiem, czy przemienieńce jedynie szukają kolejnych kapłanek? Jeśli nie, to należałoby napisać.

 

Wprowadzasz trzy kapłanki i trudno zorientować się kto jest kim, co kto robi, czuje i mówi.

 

 

Natomiast jest pomysł, są opisy które budują nastrój (wciąż mnie mdli;) i bohaterzy, o których chętnie poczytałabym jeszcze. 

 

Polecam Ci betowanie. Dobrze ludzie wyłapią przecinki, wskażą nieścisłości, poczepiają się w kameralnej atmosferze;)

Lożanka bezprenumeratowa

Tak po prawdzie, to nie jestem pewna, czy to fantastyka, czy jednak powinnam ten tekst oznaczyć jako „inne”.

“Inne” to też oznaczenie dla fantastyki, tylko niepodpadającej pod klasyczne konwencje: fantasy, s-f, horror, bo tyle jest konkretnych możliwości. Czyli np. urban czy rural fantasy, space opera, cyberpunk, steampunk, weird, bizarro – to wszystko “inne” (na większość tych konwencji są tagi), choć oczywiście część np. cyberpunka można podciągnąć pod s-f. Zasadniczo jest to portal dla tekstów fantastycznych, a nie niefantastycznych ;)

 

 

http://altronapoleone.home.blog

Jeżeli dobrze zrozumiałem: w opisywanym świecie potwory atakują ludzi, ranią, ale nie zabijają. Ci ludzie cierpią, i po kilku dniach przemieniają się w inne istoty (również potwory?). Tradycja nie pozwala ich zabić zanim dokona się przemiana, ponieważ “cierpienie uszlachetnia”. Zadaniem kapłanek jest zabicie tych ludzi, po tym jak nastąpi przemiana. Głowna bohaterka jest empatyczna, nie potrafi patrzeć na cierpienie ludzi, którzy znajdują się w stanie przed przemianą i ostatecznie popełnia samobójstwo. Końcówki nie jestem pewien.

 

 

Podobało mi się jak przedstawiłaś postać przeoryszy. Rzucasz sugestywne migawki, które zostawiają margines, żeby resztę postaci sobie “doobrazić” samemu:

Głos przeoryszy zaskrzypiał tak samo, jak zardzewiałe zawiasy zamykających się za nią drzwi.

wysuwając, spomiędzy fałd obszernego habitu, upierścienioną dłoń do pocałunku.

 

 

Podobał mi się rytm zdań i plastyczny opis sytuacji, szczególnie w pierwszych trzech akapitach:

W wypełnionym ludźmi pokoju panował półmrok i nabożna cisza, przerywana jedynie przez jęki i zawodzenia leżącej na łożu śmierci staruszki. (…) Zaciśnięta na rękojeści sztyletu dłoń, uniosła się lekko, by zaraz opaść na kolana. Bez zgody rodziny, nie mogła skrócić mąk, rozkładającej się żywcem staruszki.

Dobry jest też opis sceny wprowadzania przemienionej dziewczynki (przy okazji – literówka):

Przemieniec za życia był dziewczynką, wskazywały na to długie, pozlepiane zakrzepłą krwią włosy i wątła budowa ciała. Teraz, wzmocniona piekielnymi siłami, stawiała opór czwórce rosłych strażników, którzy próbowali dowlec ją do ołtarza. Wyginała się i wiła, próbując odzyskać wolność lub chociaż trafić, któregoś z nich, zakrzywionymi pazurami. Z tego, co kiedyś było twarzą, wydostawałoy się nieprzerwane zawodzenia, sprawiające fizyczny ból wszystkim znajdującym się w pobliżu.

 

Jeszcze jedna literówka:

Przez chwilę w pokoju słychać było jedynie skrobanie pióra i oddech, od których Assim nie zdążył się jeszcze odzwyczaić.

 

 

Odwoływanie się do określeń dźwięków dopełniało plastyczne opisy:

Głos przeoryszy zaskrzypiał tak samo, jak zardzewiałe zawiasy zamykających się za nią drzwi.

chrobot klamki

Terkot kół na kamiennym dziedzińcu

 

Z minusów: być może zbyt wiele postaci jak na szort (dialog z Assimem jest pretekstem, żeby pokazać dylemat kapłanki i jego postać nie odgrywa innej roli). Miałem nadzieję na nieco głębsze potraktowanie maksymy “cierpienie uszlachetnia” (tzn. mniej jednoznaczne, albo wyjaśnienie, czemu to cierpienie było tak ważne dla ludzi). Zabrakło mi też opisu wyglądu głównej bohaterki (bo jej przeżycia wewnętrzne i rozterkę pokazałaś przekonująco).

 

Ogólnie opowiadanie na plus i chętnie przeczytałbym dłuższą fabułę osadzoną w tym świecie.

 

 

 

 

Ciekawe opowiadanie, choć tak jak poprzednicy czuję pewien niedosyt. Najważniejsze punkty historii wydają się zakopane w opowieści. Za to kreacja świata i bohaterów bardzo dobra: czuć klimat. ;)

Co do tytułu, to uważam, że ten, który ostatecznie wybrałaś jest lepszy, ale brakuje mi spacji po nawiasie. Raczej powinno być: Cierpienie (nie) uszlachetnia.

 

Kilka uwag:

Dopiero znalazłszy się sam na samym z mężczyzną 

a nie sam na sam…?

Zwykłych strażników mamy wystarczającą ilość

strażnicy są policzalni, więc nie ilość, a liczbę. Ewentualnie: wystarczające ilości.

a swąd spalenizny uleciał ku sklepieniu świątyni

swąd to smród spalenizny, więc to słowo spalenizny jest zbędne.

 

Ogólnie czekam na kolejne Twoje teksty – dobrze się je czyta. :)

b.

Ambushdrakainakronos.maximusbenin Dziękuję za komentarze, muszę się zastanowić, czy nie zrobić z tego pełnego opowiadania, wtedy będę miała miejsce na więcej wyjaśnień, opisów i rozwinięcie zakończenia, no i kontynuowanie tej historii :)

No i wtedy zapewne potrzebowałabym, skorzystać z pomocy bet :)

 

Wróciłam po dość pospiesznej lekturze i oto bardziej merytoryczny komentarz:

 

Po pierwsze jest to zdecydowanie fragment, więc tak właśnie powinien być oznaczony. Jest tu prezentacja postaci i całkiem sprawna prezentacja pewnych elementów świata, ale to nie jest fabuła, nawet szorta. Scenka wyrwana z jakiejś większej całości – tak, ale nie pełnoprawny szort.

 

Po drugie ten kawałek świata wygląda intrygująco, pytanie tylko, czy masz pomysł na coś więcej. Mam nadzieję, że tak, bo tu jest potencjał na coś oryginalnego, tylko musisz w tym osadzić jakąś fabułę i bohaterów. Mira też ma potencjał jako bohaterka, więc zdecydowanie oznacz to, co jest, jako fragment, i napisz w tym świecie coś dłuższego z fabułą.

 

Po trzecie już wiem, co się stało w przedmowie. Mylisz pojęcia, co niestety jest w tej chwili dość powszechne, więc spieszę wyjaśnić. “Fantastyka” obejmuje wszystko, co ma w sobie element fantastyczny, niezależnie od konwencji i sztafażu. Ergo Twój tekst jak najbardziej jest fantastyką. Natomiast zastanawiałaś się zapewne, czy to jest “fantasy”, skoro dałaś takie oznaczenie. Otóż fantasy nawet po angielsku nie oznacza wszelkiej fantastyki, ergo “fantastyka” nie jest tłumaczeniem “fantasy”. Fantasy to w przybliżeniu konwencja w obrębie fantastyki mająca korzenie w twórczości Howarda i Tolkiena, i to, co tu pokazałaś, wskazuje raczej właśnie na świat fantasy niż jakiejkolwiek innej fantastyki. Niemniej może się okazać, że to wszystko dzieje się w wirtualnej rzeczywistości i będziemy mieli cyberpunk, choć nie podejrzewam ;)

 

Po czwarte technicznie trochę kuleje, momentami styl jest koślawy, z interpunkcją też nie najlepiej. Rozmowa jest też lekko infodumpowa, ale tylko lekko, w większym tekście dasz radę przekazać informacje lżej.

Np. na początku “Nie babciu!” sugeruje, że umierająca jest “nie-babcią”, bo wołacz oddzielamy przecinkiem. Młodzieniec też raczej nie “zakrzyknął”, tylko po prostu krzyknął albo zawołał. Z kolei tu “spędziłam kilka godzin, na czekaniu” przecinek jest niepotrzebny. Takich błędów jest więcej, ale nie robiłam pełnej łapanki.

http://altronapoleone.home.blog

Hej Adora. Jak w poprzednich twoich tekstach, tak i tu mamy ciekawą historię i bardzo klimatyczne opisy. Masz świetną wyobraźnię, więc naprawdę warto z niej korzystać :-) Aczkolwiek tym razem wkradło się tu nieco chaosu, prawdopodobnie wynikającego ze zderzenia rozmiaru tekstu z mnogością pomysłów. Niejednoznaczność interpretacji jest zawsze w cenie, ale czasem dobrze mieć jakie takie mniemanie, o czym się właśnie czytało. Osobiście odebrałem tekst podobnie jak kronos.dużyprzecierowocowy, ale jeśli zamysł był inny, to wyprowadź nas z błędu.

Zgadzam się więc, że koncepcja sprawdziłaby się dużo lepiej w dłuższej formie :-)

 

O czysto technicznej stronie tekstu nie będę się wypowiadał, bo sama wiesz jak jest :-P

drakaina mogę ten tekst zmienić na fragment i przenieść do kopi roboczej i przyszykować go do betowania? Czy raczej powinnam go usunąć i zacząć na nowo?

Krzkot1988, ja myślałam, że jest dobrze, serio… Ile ja się na siedziałam nad tymi przecinkami… I dalej jest to samo.

Adora – możesz zmienić opis na “fragment”, wszystko da się zmienić w edycji. Możesz też przenieść do kopii roboczych, choć osobiście raczej postawiłabym na pisanie tekstu na betę osobno, możesz w nim wykorzystać tę scenkę i zaznaczyć to potem w przedmowie. Tu już ludzie się wypowiedzieli, więc zniknięcie tekstu nie zostanie dobrze odebrane, a tu nie chodzi o kosmetykę w becie, ale o napisanie na motywach tej scenki pełnoprawnego opowiadania, w którym postacie będą coś robić, o coś będzie chodzić itd.

 

I jeszcze jedna uwaga techniczna: połącz dwa ostatnie komentarze :) Przyjęte jest jako “dobry zwyczaj” nie mnożyć komentarzy jednej osoby jeden pod drugim, ale umieszczać wszystkie odpowiedzi w jednym – dopisać możesz przez edycję komentarza. (Najedź kursorem na miejsce obok daty i godziny i pojawią się przyciski “zgłoś – edytuj – usuń”).

http://altronapoleone.home.blog

Drakaina dzięki :)

Spoko :) Z komórki jest z kolei kłopot, bo nie da sie formatować, więc wszystko wpada w jeden akapit, więc spokojnie na przyszły raz zaczekaj z edycją, aż dotrzesz do komputera. Jest o tym w moim wiekopomnym poradniku.

http://altronapoleone.home.blog

Nowa Fantastyka