- Opowiadanie: Joker246 - Za zasłoną z deszczu

Za zasłoną z deszczu

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Za zasłoną z deszczu

Jeszcze jedno zaciągnięcie.

Dym powoli wypełnił mu płuca. Łowca wstrzymał na chwilę oddech, po czym ze świstem wypuścił powietrze. Choć została jeszcze połowa papierosa, mężczyzna odrzucił go w krzaki. Zza szerokiego płaszcza wyciągnął niewielką flaszkę i pociągnął z niej solidny łyk.

Płyn palił gardło.

Gdy pierwsze krople cicho opadły na chodnik, Łowca spojrzał w górę. Nie zobaczył gwiazd na granatowym niebie. Gęste chmury musiały całkowicie je przysłonić. Za najwyżej trzy minuty zacznie delikatnie siąpić. Nie minie wiele czasu, nim cały horyzont skryje się za zasłoną deszczu.

Trzeba działać.

Łowca postąpił krok do przodu i ponownie się zatrzymał. Naprzeciw niego wznosiła się wysoka, połyskująca brama z trzema figurkami aniołów na szczycie. Za nią rozciągał się gęsto usiany nagrobkami cmentarz.

Ale Łowca nie stanął bez powodu. Poczuł obecność kogoś… czegoś, co czaiło się w mroku chmurnej nocy. Delikatnie odwrócił głowę w prawo, kątem oka wychwycił znajomy kształt. Westchnął z irytacją. Z ciemności dobiegł go chrapliwy śmiech.

– Jak zwykle niezadowolony z mojej obecności – rzekł cień, powoli przybliżając się do Łowcy.

– Jak zwykle prosisz się o kłopoty – odparł mężczyzna.

Istota wyszła z mroku. Choć z wyglądu przypominała wyrośniętego psa, każdy człowiek zobaczyłby, że coś z tym zwierzęciem jest nie tak. Jego sierść była szara i brudna, oczy zdawały się puste, a przy każdym wydechu z jego nozdrzy wydobywał się świszczący pomruk.

– Rada jest niezadowolona – powiedział pies i przysiadł na zadzie. – Minęły trzy miesiące, odkąd dostałeś instrukcje. Jak dotąd jednak nie wykazałeś się zbytnim profesjonalizmem.

– Nie musicie mi patrzeć na ręce – warknął Łowca. – Kazaliście powstrzymać morderstwa, zrobię to. Prędzej czy później morderca…

– Właśnie, prędzej czy później! Tymczasem liczba ofiar rośnie. Która to już będzie? Piąta?

– Czwarta.

– Właśnie! Rada ci zaufała i dała ci wolną rękę. Okaż trochę wdzięczności!

Łowca zdusił w sobie ochotę, by kopnąć psa. Wszedł na teren cmentarza. Deszcz właśnie zaczął mocniej padać, zamieniając cmentarną ziemię w gęste błoto. Mężczyzna musiał robić duże kroki, by uniknąć upadku. Po chwili dotarł w okolicę niewielkiej kaplicy. Obok drzwi leżała martwa kobieta. Jej ręce były rozrzucone, a nogi wykręcone pod dziwnymi kątami. Wystraszonym wzrokiem patrzyła prosto w niebo, usta miała otwarte, jakby chwilę przed śmiercią chciała wrzasnąć. Z bólu? Ze strachu? By zawołać pomoc?

Łowca klęknął w błocie i zdjął brudną płachtę, którą kobieta była przykryta. Na jej nagim ciele pełno było mniejszych, lub większych zadrapań i siniaków. Największa rana ciągnęła się spomiędzy piersi i kończyła dopiero w okolicach podbrzusza. Bez wątpienia była to rana szarpana.

– Czym mógł ją tak urządzić? – spytał pies, obwąchując głowę kobiety.

– To są ślady pazurów. Zanim ją jednak wypatroszył, musiał nią porządnie rzucać po okolicy. – Łowca rozejrzał się po cmentarzu. – Spójrz tylko. Niektóre nagrobki są pęknięte. Bawił się nią, zanim zadał ostatni cios.

– Czy to był… Blady Demon?

Łowca zerknął na swojego towarzysza. Choć w oczach psa nie było żadnych emocji, mężczyzna mógł niemal wyczuć niepokój, jaki go ogarnął. Czyżby istota bała się Bladego Demona?

– Raczej tak – mruknął Łowca. – Pozostałe ofiary wyglądały mniej więcej podobnie. Ale tym razem… coś mi się nie podoba.

– Niby co?

Łowca nie odpowiedział. Postąpił kilka kroków do tyłu i zmrużył oczy, próbując przebić wzrokiem ulewę.

– Łowco, odpowiedz mi!

– Nigdy, przy żadnej z ofiar nie widziałem śladów Bladego Demona. Niemożliwe, żeby tak się maskował. Gdzie jego odciski, gdzie jego odór? Poza tym… po co miałby rozbierać te kobiety?

– Może tak po prostu działa!

– Może, ale…

Zamilkł tak nagle, że jego psi towarzysz szybko odskoczył od zwłok.

– Co jest? – spytała istota.

Łowca wytężył słuch. Jednostajny szum deszczu… nerwowy oddech psa… ale było coś jeszcze. Coś…

– Uwaga! – ryknął Łowca.

Ledwo zdołał odskoczyć przed nadlatującym głazem. Przeturlał się na bok i przysiadł na piętach. Spojrzał, czy jego towarzyszowi nic się nie stało, ale pies już rozpłynął się w powietrzu.

– Mam dość uciekania i chowania się! – warknął Blady Demon, wyłaniając się zza grubych kropel.

Był to koślawy i przerażający potwór. Miał ponad dwa metry wzrostu, poruszał się na czterech kościstych rękach, jego kręgosłup zwieńczony był ostrymi kolcami. Zamiast twarzy miała podłużną, gładką powierzchnię bez oczu i nosa. Posiadał jedynie szerokie usta, za którymi ukrywał się rząd krótkich, ale ostrych jak brzytwa kłów. Jego całe ciało było śmiertelnie blade, niemal białe.

– Niepotrzebnie się tu fatygowałeś – powiedział spokojnie Łowca. – I tak w końcu bym cię wytropił.

– Nie będę uciekał przed kimś takim jak ty! Wysłali cię, żebyś mnie zabił, prawda? Nigdy się nie zmienicie. Zawsze będziecie…

Łowca szybkim ruchem wyciągnął dwa pistolety załadowane srebrnymi kulami. Strzelał raz za razem, ani na chwilę nie przestając. Blady Demon nie dał się zaskoczyć. Ogromnymi susami zaczął zbliżać się do przeciwnika, zręcznie omijając przelatujące kule. Gdy bestia była wystarczająco blisko, Łowca odrzucił pistolety i wyciągnął niewielką fiolkę. Zgniótł ją w dłoni, a zielonkawy płyn natychmiast wsiąkł w jego rękawicę.

Blady Demon rzucił się na Łowcę, wielkim pazurem próbował rozorać jego brzuch. Mężczyzna odskoczył i uderzył potwora prosto w szczękę. Rękawica zalśniła, a Blady Demon ryknął jak zarzynane zwierzę i odtoczył się. Z przestrachem popatrzył na Łowcę, tym razem nie był już taki chętny do ataku.

Łowca lekko zgiął nogi, by przygotować się na odparcie ofensywy. Wyciągnął spod płaszcza długi łańcuch zwieńczony srebrnym kolcem. Blady Demon na widok nowej broni rzucił się do ataku. Jego długie ręce wirowały szybko, zbyt szybko, by jakikolwiek człowiek mógł ich unikać. Ale Łowca był do tego szkolony przez całe życie. Mimo grząskiego gruntu i uciążliwego deszczu, mężczyzna odskakiwał do tyłu, umykając przed zakrzywionymi pazurami bestii. Blady Demon skoczył odrobinę zbyt do przodu i poślizgnął się na błocie. W ułamku sekundy Łowca zakręcił łańcuchem i przeorał srebrnym kolcem pierś potwora.

Stwór ponownie wrzasnął i padł na plecy, wijąc się z bólu. Jego pierś od razu poczerniała i zaczęła dymić. Łowca doskoczył do niego, by go dobić. Zbyt lekkomyślnie. Blady Demon tylko czekał na ten błąd. Kłapnął szczęką, zaciskając zębiska na dłoni przeciwnika. Łowca stęknął i skoczył do tyłu, trafiając plecami na twardy mur kaplicy. Blady Demon zerwał się na równe nogi i wyszczerzył się w krwawym uśmiechu.

– I jak ci się podoba? – zasyczał, oblizując wargi. – Dawno nie smakowałem tak słodkiej krwi. Czuję, że dzisiaj czeka mnie świetna wyżerka!

Łowca splunął i wyciągnął spod płaszcza kolejną fiolkę. Zgniótł ją, po czym pokropił oleistą substancją na krwawiącą dłoń. Rany natychmiast się zasklepiły, choć ból pozostał.

Blady Demon zgiął nogi, po czym rozprężył je, wzlatując do góry. Wyciągnął ręce, chcąc chwycić Łowcę. Mężczyzna przeturlał się, po czym odbezpieczył jeden z granatów, który nosił przy pasie i rzucił go na ziemię. Gęsta chmura dymu wzniosła się w powietrze, odgradzając od siebie walczących.

– Mgła mnie nie zmyli – warknął Blady Demon. – Zauważyłeś, żebym miał oczy? Ja cię nie muszę widzieć… ja cię czuję!

Potwór wyłonił się z mgły, jego zębiska od razu były przy twarzy Łowcy. Mężczyzna złapał Bladego Demona za gardło i ścisnął. Jego rękawica momentalnie rozbłysła, a bestia zasyczała z bólu, gdy jej gardło zaskwierczało, jakby ktoś je przysmażał. Gruby pazur przeleciał centymetr obok twarzy Łowcy. Mężczyzna odrzucił przeciwnika i przydeptał go do ziemi.

– Nędzny robaku! – ryknął potwór. – Twoje sztuczki nie robią na mnie…

Łowca złapał za kolec na końcu swojego łańcucha i wbił go w pierś potwora. Blady Demon stęknął i drgnął z bólu. Skóra wokół jego rany od razu poczerniała i zaczęła dymić. Łowca odsunął się, Blady Demon z trudem odczołgał się pod ścianę kaplicy.

– Jesteś z siebie dumny… żałosna marionetko?!

– Polowałem na ciebie zdecydowanie zbyt długo. Widzieć cię na skraju śmierci… nawet nie wiesz, jaka to ulga, jaka satysfakcja!

– Wszyscy jesteście tacy sami. Gdy zniszczyliście mój świat, gdzie miałem pójść? Chciałem tylko otrzymać azyl i schronienie. Ale oczywiście nawet na tę odrobinę empatii nie było was stać!

– Nigdy nie postawiliśmy nogi w twoim świecie. Mogłeś żyć ze swoimi pobratymcami, nie powinieneś do nas przychodzić.

Blady Demon, choć był prawie martwy, zaśmiał się wniebogłosy.

– Jesteś więc głupszy, niż myślałem! Ty nawet nie wiesz, dla kogo walczysz… kiedy twoja Rada odkryła złoża rzadkich minerałów w moim świecie, od razu zapragnęła je zdobyć. Oczywiście mój lud nie mógł zgodzić się na waszą eksploatację, więc został wytępiony. Jestem jednym z ostatnich przedstawicieli mojego świata. Przybyłem tu tylko po to, by dożyć moich dni w spokoju i bezpieczeństwie.

– Więc po co mordowałeś ludzi?

– Nigdy nie tknąłem żadnego człowieka. Twoja Rada nie chciała, by ktokolwiek się dowiedział o ich działaniach w moim świecie, a ja stanowiłem potencjalne niebezpieczeństwo. Zapragnęli mnie zabić, ale potrzebowali kogoś z twoimi umiejętnościami… więc ukartowali całą tę szopkę z przebiegłym mordercą, by zmusić cię do działania. Biedna marionetko… tak bardzo mi cię żal.

Łowca otworzył usta, by coś powiedzieć, ale Blady Demon drgnął konwulsyjnie i znieruchomiał. Powoli jego blade ciało zaczęło gnić, aż zamieniło się w kompletną papkę.

Mężczyzna zwinął łańcuch i schował go pod płaszcz. Czy Blady Demon mówił prawdę? Czy kłamał? Ale po co miałby kłamać, skoro jego śmierć była już przesądzona?

Deszcz przestał padać i Łowca ich zobaczył. Postaci wychodzące z cienia. Rada. Każdy z nich klaskał raz za razem, gratulując Łowcy wykonania zadania.

Może nie powinien jeszcze chować łańcucha?

Łowca zacisnął dłoń na gładkim kolcu.

 

 

Koniec

Komentarze

Sprawne. Czytało się bez bólu, choć pomysły raczej z tych w fantastyce już znanych. Umiejętnie jednak tworzysz klimat, co rekompensuje pewną przewidywalność pomysłów. W sumie niezły tekst.

ninedin.home.blog

Hejka :)

 

Przyjemnie się czytało, fajny pomysł na szorta. Podobało mi się też przewrotne zakończenie i zamiana ról postaci ze złych na dobrych i na odwrót.

A teraz pozwól, że wytknę Ci błędy, które rzuciły mi się w oczy: 

 

Gdy pierwsze krople cicho stuknęły w chodnik

Krople chyba nie są aż tak ciężkie, by stukać? Sugerowałabym: Gdy pierwsze krople opadły na chodnik.

 

Jego sierść była pozbawiona jakiegokolwiek koloru

Czyli co, był przezroczysty? Wszystko ma przecież jakiś kolor. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, że postać nie ma żadnego koloru i mi to zgrzyta.

 

Na jej nagim ciele pełno było mniejszych, lub większych nacięć i siniaków. Największa rana ciągnęła się spomiędzy piersi i kończyła dopiero w okolicach podbrzusza. Bez wątpienia była to rana szarpana.

W jednym zdaniu piszesz, że to były nacięcia, a w następnym, że największa rana była szarpana. To w końcu jak?

Jeśli miałeś na myśli to, że jakieś zwierzę zadało tę ranę pazurami, to w poprzednim zdaniu trafniejsze byłoby określenie zadrapań zamiast nacięć, bo nacięcia to można zrobić tylko precyzyjnym narzędziem, jak nóż na przykład.

 

Odturlał się na bok i przysiadł na piętach

Nie ma czegoś takiego w języku polskim jak odturlać się. Sprawdzałam dla pewności w słowniku i w wyszukiwarce: nic mi nie znalazło. Proponuję zamienić na: przeturlał się.

 

 

Była to koślawa i przerażająca istota. Miał ponad dwa metry wzrostu, poruszał się na czterech kościstych rękach, jego kręgosłup zwieńczony był ostrymi kolcami.

Zamieniasz nagle rodzaj podmiotu z żeńskiego na męski.

 

 

Rękawica zalśniła, a Blady Demon ryknął, jak zarzynane zwierzę i odtoczył się.

Zbędny przecinek.

 

 

Z nieufnością popatrzył na Łowcę, tym razem nie był już taki chętny do ataku.

Hm, hm. Demon, dopiero jak zaczął walczyć z Łowcą, to poczuł nieufność, a wcześniej to jej nie czuł?

Proponuję: Z przestrachem popatrzył na Łowcę – tym razem nie był już taki chętny do ataku.

 

 

Z nieufnością popatrzył na Łowcę, tym razem nie był już taki chętny do ataku.

Łowca lekko zgiął nogi, by przygotować się na odparcie ataku.

Powtórzenia. Zamiast drugiego ataku można użyć ofensywy.

 

 

Wyciągnął spod płaszcza długi łańcuch, zwieńczony srebrnym kolcem

Zbędny przecinek.

 

 

Ale Łowca był do tego szkolony przez całe życie. Mimo grząskiego gruntu i ciężkiego deszczu

Deszcz może być ciężki? Wydaje mi się, że nie. Może lepiej użyć przymiotnika uciążliwy?

 

 

Bestia ponownie wrzasnęła i padła na plecy, wijąc się z bólu. Jego pierś od razu poczerniała i zaczęła dymić.

Znów nagła zmiana rodzaju podmiotu.

 

Wyciągnął do przodu ręce, chcąc chwycić Łowcę.

Według słownika PWN wyciągnąć ma m.in. znaczenie:

“wyprostować, wysunąć przed siebie”

więc do przodu jest zbędne.

 

odturlał się

Jak wyżej.

 

Gruby pazur przeleciał ułamek obok twarzy Łowcy.

Ułamek czego?

 

– Nędzny robaku! – ryknął potwor.

Literówka.

 

Ale oczywiście nawet na odrobinę empatii nie było was stać!

 

Oczywiście mój lud nie zgodzić się na waszą eksploatację

Zjadłeś mógł.

 

szopkę

I znowu: szopkę

 

schował go po płaszcz

pod

 

 

Tak czy siak, widać od razu, że od jakiegoś czasu parasz się pisaniem i że starałeś się o to, by tekst był schludny. Ten fakt oraz niepokojący klimat opowiadania sprawia, że chce się przeczytać tekst do końca: a to jest przecież w pisaniu (i czytaniu) najważniejsze.

Pozdrawiam serdecznie i wszystkiego dobrego!

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Hej, całkiem przyjemny tekst. Szczególnie podobała mi się sama walka, no i zakończenie jest mocne. Brawo. :)

 

Oprócz tego, co wyłapała HollyHell91, jeszcze dwie rzeczy:

 

Postąpił kilka kroków do tyłu i zmrużył oczy, próbując przebić wzrok przez ulewę.

Jeśli postąpił, to do przodu. Jeśli do tyłu, to nie postąpił. https://wsjp.pl/haslo/podglad/34951/postapic/5050642/pojsc-naprzod 

 

Blady Demon zgiął nogi, po czy rozprężył je, wzlatując do góry.

po czym – literówka.

 

Ogólnie jest dobrze. :)

b.

Cześć,

 

najpierw łapanka (niektóre elementy mogły się powtórzyć z tym, co napisano już wyżej)

 

Mężczyzna, by uniknąć przewrócenia się, musiał robić dłuższe kroki.

Zmieniłabym szyk, aby czytało się płynniej: mężczyzna musiał robić dłuższe kroki, aby uniknąć przewrócenia się. (chociaż może upadku zamiast przewrócenia się?)

 

Łowca nie odpowiedział. Postąpił kilka kroków do tyłu i zmrużył oczy, próbując przebić wzrok przez ulewę.

przebić wzrokiem ulewę

 

Wymyśliłabym jakiś synonim dla Bladego Demona, bo za dużo tego określenia w tekście, zwłaszcza w scenie walki

 

Blady Demon zgiął nogi, po czy rozprężył je, wzlatując do góry. Wyciągnął do przodu ręce, chcąc chwycić Łowcę. Mężczyzna odturlał się, po czym odbezpieczył jeden z granatów, który nosił przy pasie i rzucił go na ziemię. Gęsta chmura dymu wzniosła się w powietrze, odgradzając od siebie walczących.

literówka + powtórzenie

 

Gruby pazur przeleciał ułamek obok twarzy Łowcy.

Dokąd leciał?

 

– Nędzny robaku! – ryknął potwor.

Literówka

 

Ale oczywiście nawet naodrobinę empatii nie było was stać!

 

Oczywiście mój lud nie zgodzić się na waszą eksploatację, więc został wytępiony.

Literówka

 

więc ukartowali całą szopkę z przebiegłym mordercą

literówka

 

Powoli jego blade ciało zaczęło gnić, aż zamieniło się w kompletną papkę.

Mężczyzna powoli zwinął łańcuch i schował go po płaszcz

powtórzenie

 

 

Tekst czytało się sprawnie pomimo tych potknięć, całkiem przyjemna scenka w klimatach Wiedźmina :)

 

Pozdrawiam

OG

 

Hej, bardzo przyjemny szort, lubię takie klimaty. Czytało się dobrze. Może ciut za mało opisów i ciut przy długa walka, ale to czysto subiektywny odbiór, więc się nie przejmuj. Pozdrawiam :)

Cześć,

 

szort niestety bardzo sztampowy, skonstruowany z ogranych schematów i pozbawiony głębi. 

Na pochwałę za to zdecydowanie zasługuje klimat – oddałeś go bardzo umiejętnie, jest spójny i wiarygodny.

Techniczne uchybienia wykazali Ci już moi przedmówcy, natomiast – zwłaszcza po poprawkach – będzie to przyzwoicie napisany tekst.

Gdybym miał coś zasugerować, to na pewno pracę nad oryginalnością fabuły. Van Helsingów i Geraltów mamy już w fantastyce bez liku. Warto szukać nowatorskich rozwiązań, kreować unikatowe postacie i niepowtarzalne światy. Szkoda powielać to, co już wszyscy doskonale znają.

 

Pozdrawiam,

fmsduval

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Misiowi się podobało. W zakończeniu twist i możliwość kontynuacji. Dobre.

Dziękuję serdecznie za Wasze komentarze. Zdaję sobie sprawę, że jest wiele rzeczy, których muszę się jeszcze nauczyć, ale cieszę się, że mogę to robić z Waszą pomocą. Poprawiłem wszystkie wytknięte przez Was błędy i techniczne uchybienia, więc mam nadzieję, że tekst będzie się teraz czytało płynniej i lepiej. Zauważyłem też, że głównie chwalicie umiejętne budowanie klimatu, co bardzo mnie cieszy. Popracuję jeszcze nad tym, żeby moje teksty były bardziej oryginalne.

Pozdrawiam wszystkich!

Zgadzam się z przedmówcami, że masz wiele już ogranych elementów. Końcówka z eksploatacją świata nieco przełamuje sztampę i za to plus.

Nie przepadam za walkami, więc tekst zdominowany przez opis starcia ma u mnie pod górkę.

Technicznie całkiem nieźle.

Kłapnął szczęką, zaciskając zębiska na dłoni przeciwnika. Łowca stęknął i skoczył do tyłu, trafiając plecami na twardy mur kaplicy.

Łowca odskoczył, nie przejmując się, że jego dłoń została w zębach demona? Takie odniosłam wrażenie.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka