- Opowiadanie: ninedin - Gwiazda-powierniczka, duszy mej siostrzyczka

Gwiazda-powierniczka, duszy mej siostrzyczka

Zajrzałam głęboko w swą duszę i odnalazłam esencję nastoletniej siebie.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Gwiazda-powierniczka, duszy mej siostrzyczka

MOTTO

 

Królowa piękności, nie potrzebująca ozdób, bo okryta szatą swej nieziemskiej urody i czaru

Z książki Mark Twain, Przygody Tomka Sawyera

 

MOTTO II

 

Oto zmyślony świat, który się zrodził, by w ciszy trwać Jeśli go zeżre fałsz, unicestwi się sam.

Z piosenki zespołu Coma pt. „Chaos kontrolowany”

 

MOTTO III

 

Zawsze na świecie ktoś na kogoś czeka

Paolo Coelho <3 <3 <3

 

MOTTO IV

 

Zaopiekuj się moim sercem – Zostawiłem je przy Tobie.

Saga Zmierzch

 

MOTTO V

 

Najbardziej odczujesz brak jakiejś osoby, kiedy będziesz siedział obok niej i będziesz wiedział, że ona nigdy nie będzie Twoja.

Albert Einstein (znalezione w internetach)

 

 

 

Zachodzi słońce nad Vend’Zar i Nyą krwawo. Rozwiewa swe długie, proste, złociste loki na wietrze północnym i zaczyna zdejmować swoje ubranie, żeby przywitać nadchodzącą Noc Wiosenną. Zdejmuje swoją suknię ze srebrnego jedwabiu, z wyhaftowanymi różami i krynoliną i trenem naszytym z koralików, potem też zdjęła swoje kryształowe pantofelki i zzuła swój gorset też w róże haftowany, i też z koralikami. Zdejmuje swoje rajstopy z pajęczej nici tęczowo połyskującej i na koniec też batystowe majtki ozdobione koronką. Naga, doskonała, okryta tylko szatą swej nieziemskiej urody i tiarą z brylantami, ozdobioną szafirami, wyciąga ramiona i młodzieńcze piersi ku nachodzącej Nocy.

To Aktalot-San’Anlae’Di, bogini z moich snów. A jam jest jej. Poczułem wielką namiętność.

– Hejka, Akta! – wołam i rzucam się do pościgu ku jej. A ona wyciąga ku mnie idealną swą dłoń, pachnącą perfumem z róży i bzu i agrestu i konwalii i kwiatu musztardowego i cykorii i cyrkonii i z nutami zimowego lasu z jeleniami na rykowisku.

Nagle drogę zastępuje mi istota w czarnych lokach. Szaty też ma czarne. To Marlena.

– No hejka – mówię do Marleny. Marlena zaczyna do mnie rozmawiać.

– No cześć – mówię, jak już porozmawiała. Patrzy się na mnie, jak idę w kierunku Aktalot-San’Anlae’Di.

Aktalot-San’Anlae’Di patrzy się na mnie swoimi brylantami oczów we łzach. Płacze tak, że z tych łez mógłby normalnie powstać wartki górski strumyk.

– Dlaczego mnie zdradziłeś, Edwaerdzie Jeong-Guku – się mnie pyta.

– Ale Akteczko, o co tobie chodzi? – się jej pytam.

Ale ona nie mówi, tylko płacze. Łzy jak brylanty toczą się po jej długich lokach i piersiach.

– No weź, złotko – powiedziałem – Nie denerwuj się, na pewno zostaniesz boginią Nocy Wiosennej i wogóle.

– A ty miałeś zostać bogiem u mego boku, Edwaerdzie Jeong-Guku, ale mnie zdradziłeś z tą ździ*ą Marleną! – płacze ona.

– Wcale że nie – mówię ja.

– No ale tak – mówi ona. – Widziałam, jak tu przyszła do ciebie. Czyż jej nie pocałowałeś? Bynajmniej byś mnie nie kłamał. Twe uczucie zeżarł fałsz!

– Nie no, tak tylko pocałowałem, wiesz, to nic nie znaczy – odrzekłem.

A ona na to:

– Teraz mój ojciec, Cesarz Pradawnych Szarych Gór Smoczych, mnie zabije. Za to, że mnie zdradziłeś z tą zdzi*ą.

– Ale Akteczko – zacząłem mówić ja, ale ona zaczęła płakać znowu. I nagle jej oczy się wypłakały całkiem i pociekły na ziemię. I reszta też. Została tylko mokra kałuża.

– Umieram, za tą miłość zdradzoną z tą ździ*ą! – zawołała jeszcze.

Poszłem szukać Marleny. Wziąłem ze sobą swój wierny urynał o nazwie Urządlenie i swojego wiernego rumaka o nazwie Ogier Stalion.

Kiedy dotarłem do jej willi na skraju Puszczy Otchłani Odmętu, Marlena już tam była. Tak konkretnie to piła drinka na tarasie z czaszki wroga wysadzanej rubinami.

– Przez ciebie zginęła Aktalot-San’Anlae’Di! – zawołałem. Dźgając urynałem mocno, ona uskoczyła w lewo.

– Broń się, ty ździ*o! – zawołałem i dodałem:

– Nadeszła twa ostatnia chwila za miłość!

– Stój! – krzyknęła Marlena.– Jeśli mnie zabijesz, nigdy się nie dowiesz, co się stało z Aktalot-San’Anlae’Di!

– Nie wymawiaj jej imienia w swojej plugawej mordzie! – zarządałem.

– Ona była konwalią mego życia i rajskim ptakiem na niebie moich fantazji, co opiekował się mym sercem płonącym dla niej jak gwiazda w zimnym kosmosie samotności i fałszu. Tańczyła dla mnie naga w noce radości, a ja jej śpiewałem kantyleny i kantaty.

Serce które czeka

Na miłość człowieka

‘jak kwiat się otwiera

I na świat zabiera

Miłosne uczucia

Namiętne doznania

I miłowania.

A jak się straci

To nic nie zostanie

Tylko samotności

Gorycz i doznanie.

Kto się mną zaopiekuje

Kiedy ciebie mnie brakuje?

– Łał, ty ją naprawdę kochałeś – powiedziała Marlena. – Ach, gdyby mnie ktoś tak pokochał, ale Stefan mnie rzucił, wiesz?

– Przez ciebie ona odeszła bosymi stopami między gwiazdy jak feniks z popiołów! – oskarżyłem ją.

Nagle zobaczyłem, że Marlena ma na głowie wianek. A w nim ma kwiat, który urósł na miejscu, gdzie się rozpłynęła moja Akteczka. Złapałem za ten wianek i wyrwałem kwiat z włosów Marleny, a ona upadła na ziemię i zaraz skonała w męczarniach.

Wziołem kwiat, wsiadłem na Ogiera Staliona i wróciłem do domu. Tam zasadziłem kwiat. W pewną burzliwą noc z niego z powrotem wyrosła Aktalot-San’Anlae’Di.

– Czekałeś na mnie? – zapytała.

– Zawsze na świecie ktoś na kogoś czeka – odpowiedziałem i nasze usta skleiły się w namiętnym pocałunku.

 

 

 

 

MOTTO NA KONIEC

Jeśli trzymasz miłość zbyt słabo, odleci; jeśli ją ściśniesz za mocno, umrze. Oto jedna z zagadek.

(Mozart, znalezione w internetach)

 

-

 

 

 

Koniec

Komentarze

Rozweseliłaś mnie na koniec dnia. Piękne zestawienie młodzieżowego języka z poetyckimi fragmentami, obfitującymi w niespodziewane metafory i porównania. Rozwiązania fabularne też interesujące, imiona oryginalne. Jednak najlepsze były motta. Współczułam bohaterowi, dlatego cieszy mnie zakończenie.

Piękny i jakże poetycki, metaforyczny obraz typowego poniedziałku w gimnazjum: on kocha ją, ona kocha jego, ale jego ktoś widział w weekend w centrum handlowym z inną, co prawda to była jego babcia inwalidka, ale weryfikacja informacji to strata czasu. Więc ona już tnie sobie żyły lub zamienia się w kałużę, a mściwy chłopak goni plotkarę z urynalem… Gimnazjalny business as usual. Tak przynajmniej ja to odczytałem, nie wiem jak inni…

Szalone. :) Podobało mi się. Pierwszy akapit opływa liryką i jest genialny. “Tęczowo połyskujące rajstopy z pajęczej sieci”… Nawet ”proste loki” pasują.

 

Ona była konwalią mego życia i rajskim ptakiem na niebie moich fantazji, co opiekował się mym sercem płonącym dla niej jak gwiazda w zimnym kosmosie samotności i fałszu. Tańczyła dla mnie naga w noce radości, a ja jej śpiewałem kantyleny i kantaty.

Ładny fragment.

 

ale ona zaczęła płakać znowu. I nagle jej oczy się wypłakały całkiem i pociekły na ziemię. I reszta też. Została tylko mokra kałuża.

Przekonująco skonstruowana postać Aktalot-San’Anlae’D. Istotnie, zwiewna istota. I aż tak wrażliwa, że wmówiła sobie zdradę. Szkoda jej. :/ Na szczęście odradza się i prawdziwa miłość zwycięża. :)

Wow, Nonedin!

Wybrałem sobie motto nr 3 i się okazało, że dobrze wybrałem, bo na końcu je nawet napisałaś hihihi…………. Paulo Colelho jest supcio!…………….. hehehehe……………. w TWoim opowiadaniu jest dużo zmysłów…………………… na początku były zapachy i ja je poczułem wiesz?!?!?!?!?!?!………………….. świetne to było………………. hehehehe…………………. nie umiałbym tak pisać o zapachu………….. ale najwięcej jest u CIEbie miłości a to przecież najmocniejsze uczucie…………………… hehehe…………… piękne imię wybrałaś: Aktallle…. cośtamcośtam – bardzo poetyckie…………. hehehehe………………….. też jestem pisażem…………….. jak coś napiszę to wpadnij do mnie……………………… heheheheh……………… pozdro600

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cudownie płytko pod przykrywką głębi. Bardzo mnie się to podobało, a najbardziej to:

 

Tak konkretnie to piła drinka na tarasie z czaszki wroga wysadzanej rubinami.

 

Jak humor z zeszytów szkolnych :)

O, wow, dzięks, buzi buzi <3 <3 <3 No tak chciałam żeby było o MIŁOŚCI i PRAWDZIWIE.

Ale jak mnie nie pochwalicie wiersza, TO PRZESTAJĘ PISAĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1!!!!!1111

ninedin.home.blog

Łał. Znak-o-mit-e. Piękna chist9ria z moralnośicią i przesłaniem. Bardzo mi się podobało, tam miłość była piękn a i cudowna. Też mnie kiedyś jednas MAerlena bardzo wkurzyała, więc dobrze jej tak. POZDRAIMW

ninedin piękne, cudowne opko, no ale ten wiersz! <3 <3 <3 Zachwycił mie klimat twojej historii o miłości i muszę przyznać, że bardzo umiejętnie wiedziesz narrację, bo kiedy już nie ograniałam, bo tak mądrze było, to znowu już wiedziałam a potem był wiersz! <3 <3 <3 i zakończenie, dobrze, że ta zdzira Marlena dostała za swoje, a on odebrał jej kwiatek, bo już się bałam, że on to taki szatan, co to z kwiatka na kwiatek, ale nie. Zaczekał, aż urośnie jego kwiatek, no i ten wiersz! <3 <3 <3

Cóś pięknego wyszło z duszy Twojej i zapleniło się flancami uczuć rozmaitych, takich jak miłość, zazdrość, żal i mściwość. A wszystko to na tle przyrody zachodzącego krwawo słońca. A do tego jeszcze dodałaś poetyckie strofy upiękniające odbiór i przesłanie utworu. No, doprawdy, nie spodziewałam się, że tak go nabuzujesz uczuciami i miłością.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jejciu, ależ to było wzruszające. No, po prostu opis tego, jak ona się rozbiera, a on potem woła hejka i się migdali z Marleną był cudny. I ten urynał, co go wyjął i chciał zabić niegodziwą, co mu umknęła w lewo. I wcale mnie nie obchodzi, że facet ją rzucił.

Wiersz też cudny był.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Heja!

Bardo głąb oki test. Moszna to poznać już po ilości mottów. Jestem nad wrażeniem.

Skoda ze bohaterka zgniła śmierciom nienaturalną, taka była idealna.

A właśnie, fajoskie imię.

Napisała bym że wiersz tez fajny ale sie nie znam na poezji.

Babska logika rządzi!

No wow, dzięks, no!!!!

Bardzo mi się podoba, jak wyłapujecie normalnie to, co jest NAJLEPSZE

ninedin.home.blog

Ogier Stalion jest boski. Śliczna grafomania, gładko wchodzi. Aż niepokojąco trochę gładko;P

Zapomniałam o tytule. Jest mega grafomański i rymuje się częstochowsko;)

Lożanka bezprenumeratowa

Motto ode mnie:

Żyjemy w społeczeństwie – Joker

 

Piękny utwór o pięknej miłości w pięknym świecie pięknie opisanym.

Piękne opisy pięknych otoczeń i pięknych kobiet.

 

A facet to świnia.

 

pozderki

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Wzruchające. Ładne, wręcz paradne. Motta tyż, smaczne jak ryż.

Przyznam, że to jest dla mnie kwintesencja grafomanii: historia, która mogłaby być bardzo fajna, gdyby ją dobrze napisać, tylko autor ze wszystkim przesadza, bo nie wierzy w samą historię. Tu oczywiście to jest na dodatek podniesione do potęgi przez stylizację na grafomanię, momentami tak monstrualnie przesadzoną, że aż przestaje być grafomanią, a staje się sztuką.

Motta też nieźle i odpowiednio grafomańskie, choć uderzające w czułe nuty.

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino, dziękuję ci, to jest analiza, na którą nie zasługujemy (opko i ja). A ,mówiąc serio, no, trafiłaś :)

ninedin.home.blog

Twe uczucie zeżarł fałsz!

I luv u.

Ona była konwalią mego życia

Ach, żeby tak być konwalią czyjegoś życia…

 A facet to świnia.

Jak każdy facet! Oprócz Keanu Reevesa, bo jest booski heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dziękuję Tobie za Twoją ocenę i Twój poświęcony czas.

ninedin.home.blog

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hejka!

 

Ile tu mott, no cudownie, po takich mottach to można czytać nastrojonym jak gitara!

 

Mhm, przecież to jest pięknie napisane, za pięknie jak na grafomana, nie dam się oszukać!

 

– No hejka – mówię do Marleny.

Jezu, no bohater wita się jak ja, niesamowite.

 

patrzy się na mnie swoimi brylantami oczów we łzach. Płacze tak, że z tych łez mógłby normalnie powstać wartki górski strumyk.

A tu już się wczuwasz, no pięknie, pięknie, oby tak dalej. :D

 

I nagle jej oczy się wypłakały całkiem i pociekły na ziemię. I reszta też. Została tylko mokra kałuża.

– Umieram, za tą miłość zdradzoną z tą ździ*ą! – zawołała jeszcze.

Co tu się wydarzyło? XD

 

Dobre, ale znowu: jak parodia, więc grafomaństwa jak na lekarstwo, ale jako parodia naprawdę dobre. :)

 

Poszłem szukać Marleny.

Brakowało mi poszłem we wceśniejszych teksatch!

 

Och, bohater chce się zemścić na Marlenie, cóż za pomysłowość, a jeszcze ta piosenka, no miód dla oczu, uszu i ciała. Ach, na koniec jednak mamy happy end, bo kwiat zasadzony sprawił, że wyrosła Aktalotka, cudownie, no grafomaństwo to nie jest, ale parodia piękna i czytało się wybornie.

 

Pozdrowionka,

Bananke

Nowa Fantastyka