- Opowiadanie: Gekikara - Pani Metamorfoz

Pani Metamorfoz

To opo­wia­da­nie po­wsta­ło pra­wie rok temu, a w końcu krętą drogą tra­fia tutaj. :)

 

Ser­decz­nie dzię­ku­ję za betę Dra­ka­inie, Ma­ra­so­wi, Ni­ne­din, Si­lvie i Za­na­iso­wi (ko­lej­ność al­fa­be­tycz­na).

Pier­wot­nej wer­sji tek­stu już nie ma, więc tylko w ten spo­sób mogę ich wy­mie­nić.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Pani Metamorfoz

„O nic nie bła­gaj, bo próż­ne ma­rze­nia,

by czło­wiek uszedł swego prze­zna­cze­nia”

– So­fo­kles

 

Ży­wio­ły były nie­spo­koj­ne. Pompy hy­do­ru pra­co­wa­ły pełną mocą, pyr roz­grze­wał tłoki do czer­wo­no­ści, ge za­py­cha­ła sprę­żar­ki, aer na­pę­dzał tur­bi­ny ledwo wy­trzy­mu­ją­ce tempo ob­ro­tów, a arche – pod­sta­wo­wy bu­du­lec wszech­rze­czy – trzesz­cza­ła w ru­rach. Ko­bie­ta przy apa­ra­tu­rze wal­czy­ła z za­wo­ra­mi i dźwi­gnia­mi, mio­ta­jąc gniew­nie za­klę­cia, by wy­rów­nać po­zio­my pię­ciu ele­men­tów.

Gdy już uchroniła świat od ka­ta­stro­fy, chcia­ła jesz­cze upew­nić się, że praca sfer prze­bie­ga zgod­nie z ocze­ki­wa­nia­mi – wszak mi­nę­ło wiele czasu, odkąd po raz ostat­ni spraw­dza­ła, jak wyglądają spra­wy za mu­ra­mi Pa­ła­cu Form.

Po­le­ciw­szy au­to­ma­to­nom in­for­mo­wać o naj­mniej­szych od­chy­le­niach w pracy me­cha­ni­zmu, za­mknę­ła za sobą drzwi ma­szy­now­ni i we­szła do windy. Mogła, co praw­da, użyć magii, by prze­nieść się w prze­strze­ni aż na sam szczyt wieży, jed­nak zła­ma­ła­by tym jedną ze świę­tych zasad fi­zy­ki, a to gro­zi­ło ko­lej­nym wy­pa­cze­niem. W miej­scu tak waż­nym, jak Pałac Form, nie mogła sobie na to po­zwo­lić.

– Na szczyt – rzu­ci­ła do ma­chi­no­sa ob­słu­gu­ją­ce­go windę, a ten ski­nął bla­sza­ną głową, prze­sta­wił waj­chę i za­czę­li się wzno­sić ku szczy­to­wi wieży Pa­ła­cu Form, która po praw­dzie wcale nie była wieżą, a osią świa­ta, sa­mot­nym fi­la­rem pod­trzy­mu­ją­cym fir­ma­ment. Nie miała więc wierz­choł­ka – jej naj­wyż­sze pię­tra nik­nę­ły w nie­biań­skim oce­anie.

Pani Me­ta­mor­foz wy­szła na bal­kon ostat­niej z kom­nat, która nie była za­la­na przez zimne wody noc­ne­go nieba. Wy­su­nę­ła rękę, by za­nu­rzyć w nich palce, i za­to­czy­ła trzy kręgi. Wzbu­rzo­ne fale ro­ze­szły się po nie­bo­skło­nie. Kilka po­bli­skich gwiazd roz­bły­sło.

– Wy, które ob­ser­wu­je­cie świat na pół­no­cy, po­łu­dniu, wscho­dzie i za­cho­dzie, przyjdź­cie na me we­zwa­nie – wy­po­wie­dzia­ła in­kan­ta­cję, a czte­ry gwiaz­dy zmie­ni­ły się w złote ryby i po­pły­nę­ły ku wieży, wpra­wia­jąc tym w zdu­mie­nie wszyst­kich astro­lo­gów, pró­bu­ją­cych z ruchu ciał nie­bie­skich wy­czy­tać przy­szłość.

– Opo­wiedz­cie, co wy­da­rzy­ło się pod­czas mojej nie­obec­no­ści? – za­py­ta­ła Pani Me­ta­mor­foz.

Gwiaz­dy mó­wi­ły o krwa­wych woj­nach i kru­chych ro­zej­mach, o su­szach i po­wo­dziach, o gło­dzie i la­tach do­stat­ku, o trzę­sie­niach ziemi i cza­sach po­ko­ju. Tylko jedna mil­cza­ła. Gdy po­zo­sta­łe skoń­czy­ły, przy­szła kolej i na nią.

– Na za­cho­dzie lu­dzie żyją w spo­ko­ju i do­stat­ku, a wy­pa­cze­nie nie po­ja­wia­ło się tam od po­ko­leń. Pola pełne są plo­nów, a lu­dzie zdro­wi i szczę­śli­wi. Jedno tylko zmar­twić cię może…

– Mówże! – po­na­gli­ła ją Pani Me­ta­mor­foz, a gwiaz­da, ob­ra­żo­na jej tonem, po­czer­wie­nia­ła i nie­mal wy­nu­rzy­ła się z nie­biań­skiej toni, po­wstrzy­maw­szy się w ostat­nim mo­men­cie. Wi­dzia­ła wszak, że pierw­szy, kto ujrzy ją spa­da­ją­cą, bę­dzie miał prawo do ży­cze­nia.

– Spo­tka­li się. I to już dawno wedle ludz­kiej miary – od­po­wie­dzia­ła i po­mknę­ła przez niebo ni­czym ogni­sta strza­ła, by zająć swoje miej­sce.

 

*

 

Ciem­ność. Ciem­ność i wil­goć. I twar­da skała. Ostre kra­wę­dzie ra­nią­ce ciało, gdy tra­fiał na nie, idąc po omac­ku. I cisza. Ciem­ność, wil­goć, skała i cisza.

Wę­drów­ka trwa­ła długo. Go­dzi­ny? Dni? Ty­go­dnie? Nie spo­sób było to okre­ślić, bo nie spo­sób było od­mie­rzyć czas. Sam kon­cept czasu wy­da­wał się czymś obcym i tylko mgli­ście poj­mo­wal­nym, re­lik­tem z in­ne­go, za­po­mnia­ne­go życia.

Męż­czy­zna szedł. Nie­stru­dze­nie parł na­przód, co i raz po­ty­ka­jąc się, upa­da­jąc, ka­le­cząc się o ostre kra­wę­dzie skał. Ból był dobry. Dzię­ki niemu czuł swoje ciało, miał pew­ność, że ist­nie­je w for­mie czło­wie­ka. Cho­ciaż tyle.

Wsta­wał i bez wa­ha­nia szedł dalej, choć nie pa­mię­tał celu wę­drów­ki.

Coś jed­nak sobie przy­po­mi­nał.

Wspo­mnie­nie ma­ja­czy­ło na kra­wę­dzi świa­do­mo­ści, ulot­ne, kru­che, umy­ka­ją­ce, gdy się na nim sku­piał. Za to przy­bie­ra­ło na sile, kiedy o nim nie my­ślał, skon­cen­tro­wa­ny na kro­kach obo­la­łych stóp.

Wi­dział w nim twarz. De­li­kat­ną, o kla­sycz­nych ry­sach i pięk­ną tak, jakby ju­trzen­ka od­bi­ła w niej swoją formę. Bu­dzi­ła w nim uczu­cia…

Po raz pierw­szy uj­rzał ją na dwo­rze króla Anak­syn­ran­dek­sa­sa. Tań­czy­ła wśród ma­chi­no­sów, prze­my­ka­ła mię­dzy ob­ra­ca­ją­cy­mi się tar­cza­mi ze­ga­rów, wsłu­chi­wa­ła się w szum pomp hy­do­ru i plą­sa­ła w rytm wi­bra­cji arche wtła­cza­nej w me­cha­ni­zmy polis. Ona. Tech­no­dria­da. Nimfa ze­ga­ro­wa.

– Dikke – wy­szep­tał jej imię, które uto­nę­ło w bez­mia­rze ciem­no­ści, nie po­zo­sta­wia­jąc po sobie nawet echa.

Dikke tań­czy­ła, a on, przy­siadł­szy w pa­ła­co­wym oknie, wy­gry­wał me­lo­dię na kla­wi­szach pięk­nie rzeź­bio­nej liry kor­bo­wej, którą otrzy­mał z rąk sa­me­go Kar­ci­cie­la za trzy cykle wier­nej służ­by w walce z Wy­pa­czeń­ca­mi, a dźwięk jego gry wpro­wa­dzał w bło­go­stan każ­de­go, kto go usły­szał.

 

*

 

Ta, którą zwali Wiedź­mą, nie mogła ot tak opu­ścić pa­ła­cu.

Do­glą­da­nie me­cha­ni­zmu świa­ta nie było jej je­dy­nym obo­wiąz­kiem. Nie było nawet głów­nym za­da­niem, prze­cież ro­bi­ła to tylko pod nie­obec­ność De­miur­ga.

Pani Me­ta­mor­foz strze­gła form. Ide­ałów wszel­kich przed­mio­tów, zwie­rząt, ludzi i abs­trak­tów, któ­ry­mi De­miurg po­słu­żył się, by nadać prawa i po­rzą­dek wszech­rze­czy. Były wzor­cem, który od­bi­jał się w każ­dej ze swo­ich kopii wy­kro­jo­nych z cha­osu. W pa­ła­cu znaj­do­wa­ły się one wszyst­kie – to zna­czy wszyst­kie poza tymi, które zbie­gły, dając tym samym po­czą­tek Pierw­sze­mu Wy­pa­cze­niu.

Jej szla­chet­ny mał­żo­nek pod­jął się próby schwy­ta­nia ucie­ki­nie­rów, jed­nak, raz wy­rwa­ne spod jarz­ma woli, formy były silne i wojna z Wy­pa­cze­nia­mi trwa­ła już dzie­sięć cy­klów me­temp­sy­cho­zy. Lu­dzie przy­cho­dzi­li na świat, umie­ra­li i ro­dzi­li się na nowo, De­miurg nie wra­cał, ży­wio­ły były nie­spo­koj­ne, a Pani Me­ta­mor­foz czuła się więź­niem wła­snej formy.

Dla­te­go tym razem mu­sia­ła wy­grać.

Ta, którą zwali Wiedź­mą, nie mogła ot tak opu­ścić pa­ła­cu… Jed­nak, z dru­giej stro­ny, któż miał­by ją po­wstrzy­mać?

Gdy otwo­rzy­ła drzwi staj­ni, Hip­pos już na nią cze­kał. Za­wsze w pełni sił, za­wsze go­to­wy do drogi, sta­no­wił wiecz­ny ideał konia, który od­bi­jał się we wszyst­kich ko­piach, po­wsta­ją­cych i od­cho­dzą­cych w nie­pa­mięć w miarę upły­wu czasu. Na­ro­wi­sty, nie do końca ujarz­mio­ny, stał w błę­kit­no­bia­łej po­świe­cie, gotów pę­dzić w dal ni­czym wi­cher, który za­wsze roz­wie­wał jego grzy­wę; gotów cwa­ło­wać poza gra­ni­ce świa­ta, jeśli Wiedź­ma nie na­rzu­ci­ła­by mu swej woli. Ich umy­sły star­ły się, ale krót­ka była to walka.

Kiedy opusz­cza­ła pałac na grzbie­cie wierz­chow­ca ­– na poły dla ostroż­no­ści, a na poły dla re­ali­za­cji swego planu – nada­ła im kształt, który nie rzu­cał się w oczy. Wszak nie na darmo była Panią Me­ta­mor­foz.

 

*

 

Tunel zda­wał się nie mieć końca. Próż­no było szu­kać szcze­lin, przez które mógł­by wpaść choć­by po­je­dyn­czy pro­mień świa­tła. Nie do­cie­ra­ły tu żadne dźwię­ki, nie czuć było po­wie­wu wia­tru.

Po go­dzi­nach, ty­go­dniach czy może mie­sią­cach wę­drów­ki męż­czy­zna zdał sobie spra­wę, że po­wo­li, lecz stale, zmie­rza w górę, oraz że po­wo­li, lecz stale, tunel staje się szer­szy, a zdra­dli­we skały trud­niej­sze do po­ko­na­nia. Gdyby mógł spoj­rzeć na swoje stopy i dło­nie, naj­pew­niej zo­ba­czył­by krwi­ste stru­py, sińce i wy­bro­czy­ny.

Ale z cier­pie­niem wią­za­ła się na­gro­da.

Choć nie­pa­mięć za­zdro­śnie strze­gła swo­ich se­kre­tów, sta­ra­jąc się utrzy­mać wła­dzę nad formą męż­czy­zny, ko­lej­ne ob­ra­zy wy­nu­rza­ły się z od­mę­tów jego umy­słu. Zdar­te pięty i po­kłu­te ręce pro­mie­nio­wa­ły bólem, ale droga da­wa­ła na­dzie­ję i przy­wra­ca­ła wspo­mnie­nia.

Pa­mię­tał już lata służ­by u Kar­ci­cie­la. Dzie­siąt­ki sto­czo­nych bitew z cen­tau­ra­mi, sa­ty­ra­mi, chi­me­ra­mi. Setki po­nie­sio­nych ran. Ty­sią­ce uśmier­co­nych Wy­pa­czeń­ców, któ­rzy wal­czy­li w imię nie­ujarz­mio­nych form. Pa­mię­tał bez­miar go­dzin spę­dzo­nych z lirą na ko­la­nach, me­lo­die wy­gry­wa­ne przy obo­zo­wych ogni­skach i w kró­lew­skich pa­ła­cach, kiedy armia go­ści­ła w polis.

Jed­nak naj­le­piej pa­mię­tał ją. Dikke. Pia­stun­kę ze­ga­rów. Mi­łość, z którą złą­czy­ły go nie­zba­da­ne ścież­ki me­cha­ni­zmu świa­ta. Lata razem spę­dzo­ne w kró­le­stwie Anak­syn­ran­dek­sa­sa, wszyst­kie szczę­śli­we i do sie­bie po­dob­ne, ja­wi­ły mu się ni­czym błogi sen. Ona strze­gła me­cha­nicz­nych gajów i przy­no­si­ła po­myśl­ność tech­no­lo­gom. On grał na lirze kor­bo­wej, któ­rej ma­gicz­na moc przy­no­si­ła lu­dziom szczę­ście.

Wszyst­ko się zmie­ni­ło, gdy spo­tka­li sta­rusz­kę pro­wa­dzą­cą rów­nie le­ci­we­go osła.

Wy­bra­li się wów­czas da­le­ko za mia­sto, w miej­sce wo­do­spa­dów pyru, któ­re­mu ponoć sama Pani Me­ta­mor­foz nada­ła kształt po­dob­ny wo­dzie. Płyn­ny ogień roz­le­wał się w ogrom­ne je­zio­ro. Fe­nik­sy wi­ją­ce gniaz­da w ko­ro­nach oko­licz­nych drzew krą­ży­ły tuż ponad taflą pło­mien­nej cie­czy, wy­pa­tru­jąc ryb dy­mo­wych. Co i raz któ­ryś z nich ob­ni­żał lot, a potem znów wbi­jał się w po­wie­trze bez zdo­by­czy.

On i Dikke lu­bi­li tam cha­dzać. Wy­jąt­ko­wość tego miej­sca po­zwa­la­ła im czuć się zwy­klej­szy­mi i bar­dziej po­dob­ny­mi sobie, niż byli w isto­cie.

Sta­rusz­ka zna­la­zła ich sie­dzą­cych na kli­fie, za­pa­trzo­nych na po­lu­ją­ce ptaki.

– Nie chce­cie może wróż­by? – wy­chry­pia­ła. – Każda para za­ko­cha­nych cie­ka­wa, czy im życie w szczę­ściu pi­sa­ne.

– Nie trze­ba nam znać przy­szło­ści. Jaka by nie była, razem damy sobie z nią radę – od­parł, chcąc od­pra­wić ko­bie­tę tam, skąd­kol­wiek przy­szła.

Ta jed­nak nie ustę­po­wa­ła.

– Miej­cie serce. Nie od­mó­wi­cie chyba nędz­nej sta­ro­wi­nie może ostat­niej oka­zji, by się do cze­goś zdać na tym świe­cie?

– O co pro­sisz w za­mian? – za­py­ta­ła nimfa, ule­gł­szy na­mo­wom ko­bie­ty, bo wie­dzia­ła, że każdy ro­dzaj magii wy­ma­gał opła­ty. Tym więk­szej, im bar­dziej na­gi­nał świę­te prawa.

– Nie­wie­le, wy­star­czy mi me­lo­dia we­so­ła. Obola też nie od­mó­wię.

Dikke się­gnę­ła po mie­szek, a on za­czął krę­cić korbą liry i wy­braw­szy od­po­wied­ni ton, wy­gry­wał na kla­wi­szach spo­koj­ną me­lo­dię. Sta­rusz­ka tym­cza­sem wy­cią­gnę­ła z juków nie­wiel­ki ze­ga­rek i roz­bi­ła go o skały. Tech­no­dria­da skrzy­wi­ła się na sam widok, ale była to ko­niecz­na ofia­ra, by po­znać ko­le­je losu.

Sta­rusz­ka po­chy­li­ła się nad reszt­ka­mi ze­gar­ka, chwy­ci­ła po­zo­sta­ło­ści jesz­cze ty­ka­ją­ce­go me­cha­ni­zmu i ob­ró­ci­ła je w dło­niach. Jej twarz spo­chmur­nia­ła.

– Nie jest pi­sa­ny wam szczę­śli­wy żywot – za­czę­ła, a mu­zy­ka uci­chła. – Do dwóch świa­tów na­le­ży­cie i po­dług dwóch miar wasz czas pły­nie. Jeśli razem osta­nie­cie, zły los i śmierć was nie omi­nie.

– To fał­szy­wa wróż­ba – wtrą­ci­ła Dikke, marsz­cząc część czoła. Druga, me­cha­nicz­na, jak za­wsze wy­ra­ża­ła spo­kój. – Rzut oka wy­star­czy, by po­znać, że je­stem tech­no­dria­dą, a więc nie sta­rze­ję się i nie umie­ram – mó­wiąc to, skrzy­żo­wa­ła ra­mio­na: jedno ufor­mo­wa­ne z ciała, dru­gie z że­la­za i brązu. Wy­su­nę­ła też do przo­du me­ta­lo­wą nogę, do­sko­na­le teraz wi­docz­ną w się­ga­ją­cym bio­der roz­cię­ciu tu­ni­ki. – Je­śli­by nawet czas nas roz­dzie­lił, to od­naj­dę cię w ko­lej­nym cyklu me­temp­sy­cho­zy – czule zwró­ci­ła się do uko­cha­ne­go. Od­po­wie­dział peł­nym mi­ło­ści uśmie­chem.

Sta­rusz­ka ze­bra­ła roz­rzu­co­ne czę­ści i ci­snę­ła je w ogni­stą ciecz. Dy­mo­we ryby wy­pły­nę­ły, by się po­ży­wić i spa­dła na nie para po­lu­ją­cych fe­nik­sów.

– To nie twego wy­bran­ka, ale cie­bie wróż­ba się tyczy – od­par­ła ko­bie­ta, z za­ska­ku­ją­cą jak na jej wiek lek­ko­ścią wska­ku­jąc na osła. – Je­śli­ście mą­drzy, in­ne­go szu­kać bę­dzie­cie szczę­ścia, niż to ze sobą.

To rze­kł­szy, od­je­cha­ła i zaraz okrył ją czar­ny, smo­li­sty dym, który roz­szedł się po oko­li­cy jako znak uda­ne­go po­lo­wa­nia fe­nik­sów.

Za­ko­cha­ni nie da­wa­li wiary wróż­bie tu­łacz­ki, jed­nak forma przy­jem­nej bez­tro­ski zła­ma­ła się pod na­po­rem jej słów, które przy­po­mnia­ły od­rzu­ca­ną praw­dę o tym, co ich róż­ni­ło. Po­sta­no­wi­li więc wró­cić już do polis.

Nim do­tar­li do murów, wier­ny ma­chi­nos słu­żą­cy w kró­lew­skim pa­ła­cu wy­je­chał im na­prze­ciw. Twarz skry­wał za kap­tu­rem, bo takim jego rodzajowi nie wolno było jeź­dzić wierz­chem. Szka­pa pod nim, zmu­szo­na do ga­lo­pu z takim cię­ża­rem na grzbie­cie, była biała od piany.

– Ucie­kaj­cie! – krzyk­nął. – Ajxio­lo­ajos za­ata­ko­wał znie­nac­ka, za omen wo­jen­ne­go zwy­cię­stwa bio­rąc czer­wo­ną gwiaz­dę. Szu­ka­li cię wszę­dzie, szla­chet­na Dikke, boś kró­lo­wi lata spo­ko­ju i do­bro­by­tu prze­wi­dzia­ła, a jak cię nie zna­leź­li, uzna­li, żeś w spi­sku brała udział. Na wschód za wami ru­szy­li, bo wielu przy­ja­ciół macie, któ­rzy po­ścig go­to­wi zmy­lić, ale kryć się mu­si­cie, bo was do­pad­ną. – Ze­sko­czył z konia i podał im lejce. – Jedź­cie, czasu mało!

 

*

 

Szyb­szy niż wi­cher Hip­pos mknął z po­wro­tem ku Pa­ła­co­wi Form, a z każ­dym ude­rze­niem kopyt na­bie­rał pręd­ko­ści. W po­ło­wie drogi grzmot roz­legł się po oko­li­cy – to koń naj­do­sko­nal­szy, rumak skoń­czo­ny, wy­prze­dził dźwięk. Gdyby biegł tak od­po­wied­nio długo, wy­prze­dził­by w końcu i świa­tło, tylko świat był zbyt mały, by mógł się tak roz­pę­dzić, więc tę­sk­no­ta do nie­skoń­czo­nych prze­strze­ni wy­peł­nia­ła stale jego serce.

Zaś serce Wiedź­my biło jak sza­lo­ne i to wcale nie z po­wo­du pręd­ko­ści, z jaką gnał wierz­cho­wiec. Tym razem pewna była zwy­cię­stwa.

Nie­mal zła­ma­ła za­sa­dy, jed­nak nie po­wie­dzia­ła im nic, co nie by­ło­by praw­dą i czego z roz­trza­ska­ne­go ze­gar­ka nie wy­czy­ta­ła­by każda wieszcz­ka. Rów­nie do­brze kto­kol­wiek inny mógł im wy­wró­żyć przy­szłość.

 A że Pani Me­ta­mor­foz taką formę nada­ła swoim sło­wom, by za­pa­dły głę­bo­ko w ich serca i dusze… Któż o tym bę­dzie wie­dzieć?

Uspo­ko­iw­szy się, zdo­ła­ła wpro­wa­dzić Hip­po­sa do staj­ni, choć ten pró­bo­wał na­rzu­cić jej swoją formę, pod­su­wa­jąc pra­gnie­nia nie­skrę­po­wa­ne­go pędu, go­ni­twy i wol­no­ści za­klę­tej w biegu przez bez­kre­sne zie­lo­ne rów­ni­ny. Walka z nimi nawet dla Pani Me­ta­mor­foz nie była rze­czą łatwą, wszak wol­ność była tym, czego po­żą­da­ła naj­moc­niej. Ale nie ta­kie­go ro­dza­ju wol­ność sta­no­wi­ła jej ma­rze­nie, nie bez­tro­ska, nie wiecz­na tu­łacz­ka i bez­u­stan­ny ruch, a wol­ność od formy, w którą za­pa­dła.

Gdy tylko Wiedź­ma otwo­rzy­ła wrota, tłum ma­chi­no­sów wy­biegł jej na po­wi­ta­nie, a każdy miał wia­do­mość nie­cier­pią­cą zwło­ki.

– Moja pani, ci­śnie­nie hy­do­ru wzro­sło po­wy­żej normy.

– Moja pani, sztorm wy­buchł w szes­na­stym kwa­dra­cie fir­ma­men­tu.

– Moja pani, formy bliź­niąt znów po­kłó­ci­ły się o to, które było pierw­sze. Dzie­ci mogą po­du­sić się w brzu­chach cię­żar­nych, jeśli szyb­ko nie…

– Moja pani, osiem au­to­ma­to­nów zde­for­mo­wa­ło się przy pracy w kom­na­tach. Dwóm wy­ro­sły żmi­jo­we głowy, jeden przy­brał kształt sze­ścia­nu, trzy zro­sły się od­nó­ża­mi i…

– Moja pani…

– Moja pani…

Już go­to­wa była za­mie­nić ich wszyst­kich w ka­mie­nie, kiedy roz­legł się krzyk me­cha­nicz­ne­go so­ko­ła i słu­dzy za­mil­kli, pa­trząc, jak ko­łu­je tuż pod skle­pie­niem prze­past­nej sali – tak wy­so­kiej, że miała nawet wła­sne chmu­ry – a potem opada ku tłu­mo­wi ma­chi­no­sów, by przy­siąść na gło­wie jed­ne­go z nich, sto­ją­ce­go naj­bli­żej Wiedź­my. Wszy­scy wie­dzie­li, co to ozna­cza.

Szla­chet­ne­mu Panu udało się po­chwy­cić ko­lej­ną zbun­to­wa­ną formę i trans­port był już w dro­dze.

 

*

 

Męż­czy­zna szedł dalej, nie­stru­dze­nie brnąc z ciem­no­ści w ciem­ność, wsłu­cha­ny w echa dawno usły­sza­nych słów, które od­bi­ja­ły się w jego gło­wie, a tunel prze­szedł w grotę – przy­naj­mniej takie można było od­nieść wra­że­nie, bo ścia­ny i sufit ucie­kły poza za­sięg ra­mion, po­zo­sta­wia­jąc je­dy­nie czerń i pust­kę. Rzecz jasna, pust­kę tylko po­zor­ną – świę­te za­sa­dy jasno wska­zy­wa­ły, że nie­byt jako taki ist­nieć nie może, a gdy jedno ciało zmie­nia po­ło­że­nie, inne, wy­par­te przez ruch ele­men­tów, zaj­mu­je jego miej­sce. To była pod­sta­wa pracy me­cha­ni­zmu świa­ta, który ob­ra­cał się wokół Pa­ła­cu Form, sta­no­wią­ce­go jego cen­trum, oś łą­czą­cą niebo i zie­mię.

Tam wła­śnie Dikke po­sta­no­wi­ła się udać.

– Tylko jedna isto­ta zła­mać może naszą klą­twę – mó­wi­ła nimfa, gdy ogar­nia­ły go wąt­pli­wo­ści. – Los nam nie sprzy­ja, bo je­ste­śmy z in­nych form od­bi­ci, ale Pani Me­ta­mor­foz bę­dzie mogła dać ci ciało, które nie umie­ra, ani się nie sta­rze­je.

Jed­nak każdy, kogo spo­tka­li na swo­jej dro­dze, ra­dził im za­wró­cić.

– Po­wia­da­ją, że kto do Wiedź­my idzie, już sobą nie wraca – prze­strze­ga­li ich wie­śnia­cy, czy­niąc przy tym znaki od­pę­dza­ją­ce zły urok.

– Strzeż­cie się nawet sa­me­go pa­ła­cu. Ponoć formy czy­ste tam spa­ce­ru­ją, a spoj­rzeć czło­wie­ko­wi na taką, to śle­po­ta, śmierć albo jesz­cze co gor­sze, kiedy forma od­bi­je się w nim i prze­kształ­ci na wła­sne po­do­bień­stwo – ra­dzi­li im wę­drow­cy spo­ty­ka­ni na szla­ku, splu­wa­jąc przez lewe ramię.

– Naj­lep­sze życie dla ta­kich jak my, to życie z dala od spoj­rze­nia wiel­mo­żów. Z ich uwagi nic do­bre­go wy­nik­nąć nie może. Ani się czło­wiek obej­rzy, już jest jeno kukłą w ich rę­kach – prze­ko­ny­wa­li, przyj­mu­jąc ich w go­ści­nę.

Nie­któ­rzy, za­uro­cze­ni grą na lutni oraz tań­cem nimfy, pro­si­li nawet, by zo­sta­li z nimi na stałe.

I były takie chwi­le, gdy sta­wa­li z Dikke na popas, a on obej­mo­wał uko­cha­ną i szep­tał jej do ucha obiet­ni­ce szczę­śli­we­go życia do końca ich wspól­nych dni, gdzieś po­śród zie­lo­nych łąk, wśród pa­ste­rzy i ludzi pro­stych, pod któ­rych formą nie ukry­wa się chci­wość i zdra­da. Wtedy za­my­ka­ła mu usta po­ca­łun­kiem.

– Tech­no­dria­dy też mają swoje opo­wie­ści i w nich Pani za­wsze daje lu­dziom to, na co za­słu­gu­ją, choć nie za­wsze to, czego pra­gną – za­pew­nia­ła. – Ko­cha­my się praw­dzi­wie i mamy czy­ste serca, nie po­trze­ba nam nic prócz sie­bie, więc na pewno wy­słu­cha na­szych bła­gań.

Nawet je­że­li te słowa nie wy­star­cza­ły, by go prze­ko­nać, chciał wie­rzyć w to, w co wie­rzy­ła Dikke. Chciał dzie­lić z nią na­dzie­ję. Tak do­tar­li do miej­sca, w któ­rym koń­czy­ła się Do­me­na Czło­wie­ka, a za­czy­na­ła Kra­ina Wiedź­my.

– Zwy­kły człek nie po­do­ła stro­mym szczy­tom, śnie­ży­com po­tęż­nym i wi­chrom zdra­dli­wym, a w roz­pa­dli­nach i tu­ne­lach pod gó­ra­mi za­gu­bić się można tak, że i życia nie wy­star­czy, żeby wyj­ście od­na­leźć. Za­wróć­cie le­piej, bo na śmierć tam idzie­cie – ostrze­gał ich sta­rzec, któ­re­mu w go­spo­dzie, tuż na gra­ni­cy gór, ofia­ro­wa­li konia w za­mian za cie­pły po­si­łek i noc w wy­god­nym łóżku.

Ale Dikke nie była strasz­na wę­drów­ka przez góry.

Tech­no­dria­dy nie­śmier­tel­ność za­wdzię­cza­ły swo­jej pół­me­cha­nicz­nej na­tu­rze. Dzię­ki niej ro­zu­mia­ły dzia­ła­nie wszel­kich urzą­dzeń, za­pew­nia­ły po­myśl­ność i bez­u­ster­ko­wość każ­dej ma­chi­nie, którą po­bło­go­sła­wi­ły, ale to nie był ko­niec listy ich nad­ludz­kich przy­mio­tów. Każda z nich była zwią­za­na z dzia­ła­niem wszech­me­cha­ni­zmu, czuła rytm jego pracy jak bicie jed­ne­go, wspól­ne­go serca, oraz po­tra­fi­ła zna­leźć skró­ty i przej­ścia ta­jem­ne, które pro­wa­dzi­ły do niego ni­czym żyły i tęt­ni­ce.

Nie­dłu­go wę­dro­wa­li na po­wierzch­ni, nim wy­bra­ła jedną z ja­skiń. Mając py­ro­wą lampę za źró­dło świa­tła, pro­wa­dzi­ła ich w głąb ziemi, aż za­czął się nie­po­ko­ić, czy uda im się wró­cić na górę, jed­nak zaraz od­na­leź­li ukry­ty po­śród skał ru­ro­ciąg, krwio­obieg świa­ta.

– Nie bez po­wo­du kra­ina wokół Pa­ła­cu Form to la­bi­rynt dolin i gór – wy­ja­śnia­ła nimfa pod­czas wspi­nacz­ki na ko­lej­ne zbo­cze. – Pani Me­ta­mor­foz taki kształt dla niej wy­bra­ła, by utrud­nić prze­do­sta­nie się do ludz­kich kró­lestw zbun­to­wa­nym for­mom, gdyby ja­kieś ucie­kły z pa­ła­cu, jak się stało u po­cząt­ków Wy­pa­cze­nia.

Męż­czy­zna o Wy­pa­cze­niu wie­dział aż na­zbyt wiele. Trzy wcie­le­nia spę­dził na woj­nie z mon­stra­mi, jakie zro­dzi­ło, i pró­bo­wał schwy­tać formy, które zbie­gły na ru­bie­że świa­ta. Nigdy jed­nak nie eskor­to­wał ich do pa­ła­cu.

Pew­nej nocy, którą spę­dza­li w płyt­kiej ja­ski­ni da­ją­cej im schro­nie­nie przed desz­czem, udało mu się za­uwa­żyć ziem­ną sówkę, któ­rej forma po­zwa­la latać w ge tak, jak jej ku­zyn­ki prze­mie­rza­ją prze­stwo­rza. Zwie­rzę wy­nu­rzy­ło łepek z su­fi­tu ja­ski­ni, przy­pa­try­wa­ło się parze wę­drow­ców przez kilka chwil, a potem znik­nę­ło rów­nie nie­spo­dzie­wa­nie, co się po­ja­wi­ło.

Póź­niej ko­cha­li się tak, jakby miał być to ich ostat­ni raz.

Na­stęp­ne­go dnia znów ze­szli pod zie­mię.

Prze­mie­rza­li wnę­trze ko­lej­nej góry, kie­ru­jąc się w stro­nę źró­dła arche. Rura, którą pły­nął piąty ele­ment, sta­wa­ła się coraz grub­sza, ni­czym gałąź prze­cho­dzą­ca w pień, co sta­no­wi­ło znak, że są już bli­sko. W pew­nym mo­men­cie znów znik­nę­ła w skale na roz­wi­dle­niu pod­ziem­nych tu­ne­li.

Mu­sie­li wy­brać jeden z nich.

Wy­bra­li źle.

Tra­fi­li na rzekę ge, któ­rej nada­no formę hy­do­ru. Piasz­czy­ste, suche wody po­rwa­ły ich da­le­ko w dół. Ostat­kiem sił trzy­ma­li się za ręce, ale wart­ki nurt roz­dzie­lił ich, a brą­zo­wa, gry­zą­ca w oczy i chrzęsz­czą­ca w zę­bach toń za­nio­sła ku mrocz­nej, pod­ziem­nej głębi.

On, sta­ra­jąc się, by cenna lira nie ule­gła znisz­cze­niu, zdo­łał prze­krę­cić prze­wie­szo­ny na ukos przez tułów pas i za­mknąć in­stru­ment w ob­ję­ciach. Ude­rze­nie o twar­dą po­wierzch­nię litej skały oznaj­mi­ło, że wy­pły­nął na brzeg.

Wstał, plu­jąc zie­mią i trąc za­piasz­czo­ne oczy, ro­zej­rzał się wkoło, szu­ka­jąc uko­cha­nej, jed­nak po jed­nej stro­nie wi­dział tylko ciem­ność a po dru­giej, w od­da­li, jasny pro­sto­kąt bieli.

– Dikke! – za­wo­łał. – Dikke! – krzy­czał, po­pa­da­jąc w roz­pacz. Czar­na, zimna i lepka, przej­mo­wa­ła jego myśli, od­ci­ska­jąc swoją formę.

Szedł ku świa­tłu, bo mu­siał prze­cież wy­brać kie­ru­nek, wy­pa­try­wał tech­no­dria­dy, po jed­nej stro­nie mając rzekę ge, po dru­giej me­ta­lo­wą, po­je­dyn­czą szynę, pro­wa­dzą­cą do wy­lo­tu groty.

Był już bli­sko wyj­ścia, kiedy usły­szał szum prze­sy­pu­ją­ce­go się pia­sku. Od­wró­cił się i za­uwa­żył frag­ment po­ły­sku­ją­ce­go brązu, póź­niej coś jakby blask lampy prze­bi­ja­ją­cy przez cien­ką war­stwę hy­do­ro­wej ziemi.

Rzu­cił się w tym kie­run­ku, od­gar­nął na­pły­wa­ją­cy pia­sek, a potem chwy­cił tech­no­dria­dę za wy­nu­rza­ją­ce się ramię i wy­cią­gnął ją na bez­piecz­ną po­wierzch­nię nie­zde­for­mo­wa­nej skały. Dikke od­kaszl­nę­ła zie­mią, z tru­dem usia­dła, wy­sy­pa­ła dro­bi­ny pia­sku z me­cha­nicz­nych czę­ści ciała, jed­nak gdy ru­szy­li w kie­run­ku wyj­ścia, zia­ren­ka kwar­cu chrzę­ści­ły w jej nodze.

Pod­trzy­my­wał uko­cha­ną bar­dziej z czu­ło­ści niż rze­czy­wi­stej po­trze­by i tak, obej­mu­jąc się, szli przez jedną z wielu nie­za­miesz­ka­nych dolin kra­iny Wiedź­my, po­dą­ża­jąc rów­no­le­gle do sa­mot­nej szyny, która bie­gła pro­sto przez łąki, lasy i stru­mie­nie, nik­nąc do­pie­ro w ka­mien­nym ciele na­stęp­ne­go szczy­tu.

Po­ko­na­li po­ło­wę sze­ro­ko­ści do­li­ny, gdy usły­sze­li ło­skot do­cie­ra­ją­cy z wnę­trza góry, którą po­zo­sta­wi­li za sobą. Dźwięk na­bie­rał na sile aż do in­ten­syw­no­ści grzmo­tu i nim zdą­ży­li po­my­śleć, by uciec da­le­ko od szyny, do­strze­gli coś zbli­ża­ją­ce­go się do nich z wiel­ką pręd­ko­ścią. Już mieli rzu­cić się w bok, gdy metal za­wi­bro­wał i przy­cią­gnął me­cha­nicz­ną nogę Dikke.

Tech­no­dria­da nie mogła jej wy­swo­bo­dzić. Próby po­mo­cy zda­wa­ły się na nic. Nad­cią­ga­ją­cy obiekt był już na tyle bli­sko, by roz­po­zna­li w jego kształ­cie rząd bez­kon­nych, po­zba­wio­nych kół ry­dwa­nów, które uno­si­ły się nad szyną i cią­gnę­ły za sobą ogrom­ną, sta­lo­wą klat­kę za­sło­nię­tą ko­ta­ra­mi ze wszyst­kich stron. Pierw­szy ry­dwan wy­ha­mo­wał tuż przed nimi. Ko­lej­ny ude­rzył w jego tył, a w niego na­stęp­ny i tak dalej – na ostat­ni wpa­dła klat­ka.

Mię­dzy szyną a spodem ry­dwa­nów za­iskrzy­ło i utrzy­mu­ją­ca je w po­wie­trzu siła gdzieś zni­kła, a ma­chi­ny opa­dły na zie­mię. Tyle do­bre­go, że Dikke mogła już ode­rwać nogę od me­ta­lu.

– Na Wy­pa­cze­nie, co tutaj ro­bi­cie?! – wrza­snął woź­ni­ca i ze­sko­czył z ry­dwa­nu, a za nim tak po­stą­pił cały od­dział. Dło­nie żoł­nie­rzy za­sty­gły tuż przy rę­ko­je­ściach py­ro­wych strzelb. Zaraz po­ja­wi­li się też jeźdź­cy, pę­dzą­cy tuż za sznu­rem ry­dwa­nów.

– Po­win­ni­śmy was ze­trzeć na mia­zgę! Świa­do­mi je­ste­ście, jak ważną misję… – krzy­czał ten, który mu­siał być do­wód­cą.

Prze­rwał mu ło­skot i szczęk me­ta­lu. To uszko­dzo­ny pod­czas zde­rze­nia zamek klat­ki ustą­pił i z wnę­trza wy­biegł lam­part, bę­dą­cy ide­ałem wszyst­kich dzi­kich dra­pież­ców. Wy­so­ki w kłę­bie na sie­dem łokci, skóra po­ły­sku­ją­ca ni­czym złoto, cętki wy­glą­da­ją­ce jak lśnią­cy onyks, śle­pia pło­ną­ce czy­stym pyrem. Be­stia roz­dzia­wi­ła pasz­czę, uka­zu­jąc dia­men­to­we kły, a po­tęż­ny ryk, jako wy­do­był się z jej gar­dzie­li, ścią­gnął la­wi­ny ze wszyst­kich gór w pro­mie­niu kilku sta­dio­nów.

Lam­part wsko­czył na dach klat­ki, prze­cią­gnął pa­zu­ra­mi po gru­bym me­ta­lu, sy­piąc na wo­jow­ni­ków snopy iskier, ro­zej­rzał się wkoło, po­słał nie­na­wist­ne spoj­rze­nie pa­ła­co­wej wieży gó­ru­ją­cej nad kra­iną – a potem ru­szył do ataku.

 

*

 

Przez ostat­nie ty­go­dnie Pani Me­ta­mor­foz nie za­zna­ła wy­tchnie­nia. Wszech­me­cha­nizm znów się roz­re­gu­lo­wał i po­zio­my pię­ciu ele­men­tów wy­ma­ga­ły zrów­na­nia, jeśli świat miał nie uto­nąć pod wyż­szy­mi od gór fa­la­mi hy­do­ru, nie spło­nąć w py­ro­wym desz­czu, nie zo­stać spu­sto­szo­ny przez gi­gan­tycz­ny, nie­koń­czą­cy się hu­ra­gan, albo nie być po­chło­nię­ty przez roz­stę­pu­ją­cą się zie­mię. Apa­ra­tu­ra szwan­ko­wa­ła coraz czę­ściej, więc jeśli De­miurg wkrót­ce nie wróci, nie­dłu­go nie bę­dzie miał do czego.

W do­dat­ku za­mknię­te formy, jakby prze­czu­wa­jąc, kto zo­stał po­chwy­co­ny i wraca do pa­ła­cu, bu­dzi­ły się coraz czę­ściej wście­kłe, zdzi­cza­łe i zde­cy­do­wa­ne, by wal­czyć o do­mi­na­cję, co w naj­lep­szym wy­pad­ku skut­ko­wać mogło po­ja­wia­niem się i zni­ka­niem ab­sur­dal­nych mód, jak ta na stoły z trze­ma no­ga­mi albo na de­mo­kra­tycz­ne rządy, a w naj­gor­szym po­mo­rem no­wo­rod­ków, klę­ska­mi głodu, za­gła­dą ludz­ko­ści, lub nawet ko­lej­nym Wy­pa­cze­niem.

Pani Me­ta­mor­foz udało się jed­nak nad tym za­pa­no­wać, wszak była do tego po­wo­ła­na.

Kiedy już miała wsia­dać do windy, by spraw­dzić czy po­wiódł się jej plan wobec nie­szczę­snej pary ko­chan­ków – któ­rym jakąś czę­ścią sie­bie współ­czu­ła, wszak po­dob­nie jak ona sama byli przed­mio­tem bo­skie­go targu – me­cha­nicz­ny ptak usiadł jej na ra­mie­niu. Nie był to jed­nak sokół męża, a zwy­kły na­krę­ca­ny gołąb ja­kie­go uży­wa­li po­słań­cy.

Ten niósł bła­ga­nie o pomoc.

Trans­port z formą dzi­kiej furii roz­bił się le­d­wie dwa­na­ście sta­dio­nów od Pa­ła­cu Form. Złoty lam­part Agrios zbiegł z klat­ki, prze­zwy­cię­żyw­szy za­bez­pie­cza­ją­ce za­klę­cia.

Wiedź­ma po­bla­dła, gdy od­czy­ta­ła wia­do­mość, po­nie­waż ozna­cza­ło to naj­pew­niej, że prze­woź­ni­cy już nie żyją – za­bi­ci przez lam­par­ta, lub przez sie­bie na­wza­jem, kiedy forma prze­ję­ła nad nimi wła­dzę i pod­su­nę­ła pra­gnie­nia krwa­wej rzezi – a Agrios już jest w dro­dze do naj­bliż­szych ludz­kich osie­dli, by wsz­cząć praw­dzi­wy ka­ta­klizm.

Nie mogła stra­cić ni chwi­li, więc pomna ry­zy­ka, jakie nio­sła ze sobą te­le­por­ta­cja z pa­ła­cu, sku­pi­ła arche i wy­po­wie­dzia­ła za­klę­cie, by w jed­nej se­kun­dzie znik­nąć z ko­ry­ta­rza i po­ja­wić się tuż nad miej­scem wy­pad­ku, gdzie, ku jej ucie­sze, od­dział żoł­nie­rzy nadal dawał odpór be­stii.

Wokół roz­brzmie­wa­ła pro­sta, żoł­nier­ska me­lo­dia.

Wiedź­ma prze­śli­znę­ła się spoj­rze­niem po polu bitwy. Do­strze­gła lam­par­ta, ostrze­li­wa­ne­go z py­ro­wych strzelb, a każda kula tra­fia­ła do­kład­nie w czuły punkt mię­dzy spo­ina­mi jego zbroi, co wzma­ga­ło wście­kłość be­stii, ale nie po­zwa­la­ło jej zbli­żyć się do żoł­nie­rzy.

Za­uwa­ży­ła od­dział pie­chu­rów uło­żo­ny w dwa pier­ście­nie – we­wnętrz­ny, strze­la­ją­cy w lam­par­ta, i ze­wnętrz­ny, zma­ga­ją­cy się z dzi­ki­mi zwie­rzę­ta­mi wszel­kiej maści, które przy­by­ły na jego we­zwa­nie. Jeźdź­cy krą­ży­li wokół po­two­ra, pró­bu­jąc go roz­pro­szyć, by nie wie­dział, kogo ata­ko­wać, ale jego sługi ata­ko­wa­ły coraz wście­klej. Wilki ude­rza­ły o tar­cze, szczu­ry i węże pró­bo­wa­ły za­kraść się do stóp wo­jow­ni­ków, nawet trawa stro­szy­ła swoje li­ście, by ciąć żoł­nie­rzy po kost­kach i spi­jać krew ni­czym słod­ką rosę.

Tak wy­glą­da­ła walka pod wpły­wem formy Agrio­sa.

Lu­dzie, choć pod­no­si­li gniew­ne okrzy­ki, byli jed­nak zbyt zdy­scy­pli­no­wa­ni i strze­la­li zbyt cel­nie, jakby forma lam­par­ta nie mogła zdo­być nad nimi pełni wła­dzy. Po­win­ni już dawno rzu­cić się sobie do gar­deł.

Wiedź­ma ob­ni­ży­ła lot i wtedy uj­rza­ła dwój­kę ludzi w środ­ku kręgu. Or gra­ją­cy na lirze kor­bo­wej za­klę­tej przez sa­me­go Kar­ci­cie­la. Dikke, tech­no­dria­da, bło­go­sła­wią­ca każ­dej py­ro­wej strzel­bie. To dzię­ki tej dwój­ce bitwa nie za­koń­czy­ła się ma­sa­krą – ale ich sta­ra­nia nie zda­dzą się na zbyt długo. Jeźdź­ców było coraz mniej, spa­da­li z osza­la­łych koni, lub gi­nę­li pod szpo­na­mi i dzio­ba­mi pta­ków. Ze­wnętrz­ny pier­ścień strzel­ców kur­czył się w oczach, a Agrios roz­szar­py­wał gar­dło za gar­dłem, za­bi­ja­jąc tych, któ­rzy pod wpły­wem jego formy, zła­maw­szy roz­ka­zy do­wód­cy, rzu­ca­li się na wroga w opę­tań­czym szale. Wkrót­ce za­brak­nie żoł­nie­rzy, by chro­nić lek­ko­myśl­ną parę przed ich prze­zna­cze­niem.

A prze­cież je­że­li oni zginą, Wiedź­ma rów­nież prze­gra i bę­dzie mu­sia­ła cze­kać, aż koło me­temp­sy­cho­zy za­to­czy pełen obrót, by znów mieć szan­sę – na to nie mogła po­zwo­lić!

Spa­dła ni­czym me­te­or w śro­dek wal­czą­cych, siłą ude­rze­nia od­rzu­ca­jąc na boki ludzi i zwie­rzę­ta. Ge pod jej sto­pa­mi prze­szła w formę szkła, a aer roz­grzał się tak mocno, jakby tam, gdzie stała Wiedź­ma, za­pło­nął żar stu ognisk. Jed­nym ru­chem roz­pę­dzi­ła chmu­rę pyłu, by nie za­sła­nia­ła wi­do­ku. Wy­pro­sto­wa­na, dumna, w zło­tej ko­ro­nie o szpi­cza­stych, dłu­gich na stopę zę­bach prze­ple­cio­nych przez włosy, uka­za­ła się żoł­nie­rzom w peł­nej kra­sie.

Pani Me­ta­mor­foz. Kró­lo­wa tego, co ufor­mo­wa­ne z ma­te­rii. Czci­god­na mał­żon­ka wład­cy wszyst­kie­go, co nie­ma­te­rial­ne.

Tak o niej my­śle­li.

Ostat­nie okre­śle­nie mogli sobie da­ro­wać.

Agrios za­ry­czał, ale nie ru­szył z miej­sca. Miast tego skrzy­żo­wał spoj­rze­nie swo­ich pło­ną­cych ślepi z chłod­nym ni­czym dwie błę­kit­ne gwiaz­dy wzro­kiem Wiedź­my. Arche, sta­no­wią­ce pra­ma­te­riał i bu­du­lec wszech­rze­czy, skłę­bi­ła się i za­fa­lo­wa­ła, ukła­da­jąc się w kręgi mię­dzy dwój­ką nad­na­tu­ral­nych istot, ni­czym że­la­zne opił­ki pod­da­ne dzia­ła­niu dwóch ma­gne­sów.

 

*

 

Tunel znów się zwę­żał, co ozna­cza­ło, że męż­czy­zna do­tarł do końca groty. Teraz le­d­wie mie­ści się w przej­ściu, nie było mowy o roz­po­star­ciu ra­mion.

Coraz wię­cej chwil krót­kich jak oka­mgnie­nie wy­ła­nia­ło się z po­mro­ków nie­pa­mię­ci i wska­ki­wa­ło na miej­sca, two­rząc mo­zai­kę prze­szło­ści – choć naj­waż­niej­szych ka­wał­ków, tych, które przy­nio­sły­by mu od­po­wie­dzi, wciąż bra­ko­wa­ło.

Z wy­sił­kiem się­gał do twa­rzy, by otrzeć pot spły­wa­ją­cy z czoła, gdy wszedł w stre­fę skał py­ro­wych. Ogień palił w stopy, stare rany ode­zwa­ły się nowym ro­dza­jem bólu, w noz­drza ude­rzył go za­pach przy­pa­la­nej skóry.

Uj­rzał w pa­mię­ci bitwę, którą mu­siał nie­daw­no sto­czyć…

Wpływ wal­czą­cych form naj­pierw dało się od­czuć jako roz­cho­dzą­ce się fale żaru, który piekł w skórę i topił włosy. Żoł­nie­rze zła­ma­li szyk, by­le­by uciec przed mor­der­czym skwa­rem. Roz­pierz­chły się rów­nież zwie­rzę­ta, pę­dząc poza za­sięg aeru, który de­for­mo­wał się w pyr.

Biegł też on i Dikke. Nimfa wciąż nie była w pełni sił, nadal od­ka­sły­wa­ła pia­chem i skrzy­pia­ła me­cha­nicz­ny­mi koń­czy­na­mi, stra­ci­ła zwin­ność i lek­kość ru­chów. On, dzier­żąc w dłoni miecz otrzy­ma­ny od jed­ne­go z żoł­nie­rzy, raz po raz ciął kłę­bią­ce się w usy­cha­ją­cej tra­wie szczu­ry, węże i jasz­czur­ki, które po­na­wia­ły próby ataku.

Bu­rzo­we chmu­ry ze­bra­ły się nad wal­czą­cy­mi. Pio­ru­ny biły w zie­mię opo­dal zma­ga­ją­cych się form, przy­cią­ga­ne przez me­ta­lo­wą szynę i zbite w jeden sznur bez­kon­ne ry­dwa­ny. Ulewa za­la­ła do­li­nę wo­do­spa­da­mi zim­ne­go jak lód hy­do­ru. Zie­mia za­czę­ła się trząść w rytm grzmo­tów.

Pod­czas służ­by w armii Kar­ci­cie­la wi­dział już po­dob­ne star­cia i wie­dział, że naj­gor­sze jed­nak miało do­pie­ro na­dejść.

Arche wi­bro­wa­ła pod na­po­rem mocy Wiedź­my i lam­par­ta wal­czą­cych o do­mi­na­cję – co­kol­wiek do­sta­wa­ło się w ich klesz­cze, ule­ga­ło wy­pa­cze­niu. Jeźdź­cy na spło­szo­nych ko­niach zde­for­mo­wa­li w cen­tau­ry, garst­ka wal­czą­cych z naj­dzik­szy­mi wil­ka­mi prze­obra­zi­ła się w sa­ty­rów, uja­da­ją­cym dzi­kim psom wy­ra­sta­ły do­dat­ko­we głowy, wrony i ja­strzę­bie trans­for­mo­wa­ły w har­pie, które spa­da­ły z nieba, nie mogąc udźwi­gnąć cię­ża­ru ciała.

Na próż­no sta­rał się zna­leźć drogę uciecz­ki, by ochro­nić Dikke – chaos ży­wio­łów objął cała do­li­nę i roz­le­wał się po gó­rach, a oni, sma­ga­ni po­dmu­cha­mi go­rą­ce­go aeru i bi­cza­mi lo­do­wa­te­go hy­do­ru to mar­z­li, to cier­pie­li z go­rą­ca. Wokół uno­si­ły się nie­prze­rwa­nie kłęby pary.

Be­stia wy­da­wa­ła się mniej­sza o kilka stóp, jed­nak Wiedź­ma też stra­ci­ła część swo­je­go do­sto­jeń­stwa. Go­dzi­ny, a nawet dni mogły minąć, nim za­koń­czy się ta walka na wy­czer­pa­nie – w tym cza­sie wszy­scy w do­li­nie zginą, a my­śląc wszy­scy, miał przed ocza­mi jedną twarz i sły­szał w gło­wie jedno imię. Nie­wie­le jed­nak mógł zro­bić.

Ale nie­wie­le nie zna­czy nic.

Zdjął z ple­ców lirę, uspo­ko­ił od­dech oraz bicie serca tak, jak to robił wiele razy w cza­sie służ­by u Kar­ci­cie­la, za­krę­cił z wolna korbą, wy­da­jąc z in­stru­men­tu jeden, cią­gną­cy się le­ni­wie ton – a potem za­czął grać na kla­wi­szach. Snuł me­lo­dię ko­ją­cą i senną, ko­ły­san­kę dla nie­spo­koj­nych dusz, pły­ną­cą po­śród traw, gwiż­dżą­cą na wie­trze, da­ją­cą wy­tchnie­nie roz­wście­czo­nym lu­dziom, zwie­rzę­tom, a także tym, któ­rzy byli czymś mię­dzy jed­nym a dru­gim.

Grał i pa­trzył na be­stię, i wy­da­wa­ło się, że jego wy­sił­ki nie przy­no­szą żad­ne­go efek­tu, ale po­wo­li chaos pię­ciu ele­men­tów tra­cił na sile, a ogień w śle­piach lam­par­ta przy­ga­sał.

– Graj! Graj dalej! – prze­mó­wił wład­czy, ko­bie­cy głos we wnę­trzu jego głowy i do­my­ślił się, że to wo­ła­ła Wiedź­ma, więc po­dwo­ił sta­ra­nia i grał, grał, grał, po­grą­żył się w dźwię­kach.

Nie za­uwa­żył, jak do stóp Dikke pod­kra­dła się od­cię­ta głowa żmii, któ­rej pod wpły­wem wy­pa­cze­nia wy­ro­sły pa­ję­cze od­nó­ża.

 

*

 

Po­ja­wi­li się opo­dal Pa­ła­cu Form.

Pani Me­ta­mor­foz nie ry­zy­ko­wa­ła trans­fe­ru do kom­nat, wy­bra­ła miej­sce od­da­lo­ne o pół sta­dio­nu, tuż za mo­stem prze­wie­szo­nym nad prze­pa­ścią, któ­rej dno ob­my­wa­ły ciem­ne wody Lete.

Wiedź­ma szła pierw­sza, cią­gnąc na smy­czy ma­łe­go lam­par­ta. Or po­dą­żał za nią z po­sęp­ną twa­rzą, na rę­kach niósł Dikke, która pod wpły­wem wy­pa­czo­ne­go jadu za­pa­dła w sen po­dob­ny do śmier­ci. Me­cha­nicz­na część jej ciała była znisz­czo­na przez roz­sza­la­łe ele­men­ty.

– Uzdrów ją, pani – bła­gał Or, gdy Wiedź­ma zwy­cię­ży­ła nad Agrio­sem. – Uzdrów przez wzgląd na mą pomoc.

I Wiedź­ma za­mie­rza­ła speł­nić tę proś­bę, choć tak wiel­ki dar wy­ma­gał znacz­nie więk­szej opła­ty. Ale miała już po­mysł, czego za­żą­dać, by samej też od­nieść ko­rzyść. Wszak gdy jeden obrót me­cha­ni­zmu za­my­ka drzwi, drugi może otwo­rzyć okno.

Za­trzy­ma­ła się u wrót i spoj­rza­ła na śmier­tel­ne­go idą­ce­go krok za nią.

– Gdy prze­kro­czy­my próg pa­ła­cu, twoje ży­cze­nie zo­sta­nie speł­nio­ne – oznaj­mi­ła, chwy­ciw­szy za ko­łat­kę. – Moc tego miej­sca przy­wró­ci pier­wot­ną formę two­jej uko­cha­nej. To za­szczyt sta­nąć w tym miej­scu i nie­wie­lu śmier­tel­nych go do­stą­pi­ło, a jesz­cze mniej mogło potem wró­cić.

– Ro­zu­miem, pani – od­parł, skło­niw­szy się.

– Nie mówię tego dla two­jej wdzięcz­no­ści – rzu­ci­ła chłod­no. – Zda­jesz sobie za­pew­ne spra­wę, że za wszyst­ko, co cenne, trze­ba za­pła­cić. – Or nie od­po­wie­dział, ale skło­nił się jesz­cze niżej, więc kon­ty­nu­owa­ła, bio­rąc to za znak zro­zu­mie­nia. – Twoja uko­cha­na bę­dzie mu­sia­ła zo­stać w pa­ła­cu, tobie jed­nak każę odejść.

Męż­czy­zna wy­po­wie­dział tylko dwa słowa:

– Jak długo?

– Trzy cykle koła me­temp­sy­cho­zy. Wy­ko­rzy­staj swoją szan­sę i znajdź wła­sne szczę­ście. Nie jest wam pi­sa­ne wspól­ne życie.

– Już to sły­sza­łem – od­parł Or i za­pa­trzył się na po­grą­żo­ną w le­tar­gu Dikke, bo mógł być to ostat­ni raz, kiedy ją widzi. – Do­brze – ode­zwał się w końcu. – Je­stem gotów.

Wiedź­ma za­ko­ła­ta­ła do wrót, a te otwar­ły się i wpu­ści­ły ich do środ­ka.

We­szli do prze­past­nej sali, która cią­gnę­ła się w nie­skoń­czo­ność, zdol­na po­mie­ścić w swoim wnę­trzu chyba cały świat. Nie­zli­czo­ne ko­ry­ta­rze roz­cho­dzi­ły się od niej w oby­dwu kie­run­kach.

Zna­la­zł­szy się w środ­ku Pa­ła­cu Form, tech­no­dria­da otwo­rzy­ła oczy. Naraz znik­nę­ły wszel­kie rany i uszko­dze­nia, któ­rych do­zna­ła.

– Or? – wy­szep­ta­ła gło­sem wy­bu­dzo­nej z głę­bo­kie­go snu. Męż­czy­zna po­ca­ło­wał ją w czoło, tam, gdzie spo­ty­kał się metal i ludz­kie ciało. Nimfa sta­nę­ła na nogi, ale uprzy­tom­niw­szy sobie zaraz, że znaj­du­je się w obec­no­ści Pani Me­ta­mor­foz, padła na ko­la­na.

– O szla­chet­na… – roz­po­czę­ła, chcąc pro­sić o po­słu­cha­nie, ale Or prze­rwał jej, po­ło­żył rękę na ra­mie­niu i wy­ja­śnił, jaką umowę za­warł z Panią Me­ta­mor­foz. Kiedy nimfa padła mu w ra­mio­na, łzy pły­nę­ły z oby­dwu jej oczu, cie­le­sne­go i me­cha­nicz­ne­go, które jak dotąd za­wsze po­zo­sta­wa­ło nie­wzru­szo­ne.

– Znaj­dę cię – po­wie­dzia­ła, gdy minął czas po­że­gna­nia. – Kim­kol­wiek bę­dziesz, roz­po­znam cię – obie­cy­wa­ła i oby­dwo­je chcie­li wie­rzyć tym za­pew­nie­niom, choć dłu­gość trzech żyć po­tra­fi­ła zmie­nić wiele za­rów­no w duszy śmier­tel­ni­ka, jak i nie­śmier­tel­nej.

Pani Me­ta­mor­foz dała znak, wrota po­now­nie roz­war­ły się wpusz­cza­jąc do środ­ka chłód gór­skich szczy­tów, ale dło­nie ko­chan­ków przy­war­ły na­wza­jem do ich ciał, a sple­cio­ne spoj­rze­nia nie chcia­ły się roz­dzie­lić.

– Już czas – po­na­gli­ła ich Wiedź­ma.

Wtem prze­strzeń zwi­nę­ła się ni­czym ro­pu­szy język, za­fa­lo­wa­ła, a potem nagle roz­prę­ży­ła i już nie stali u wej­ścia do pa­ła­cu, tylko w samym środ­ku sali tro­no­wej. Or i Dikke spoj­rze­li z prze­stra­chem zmie­sza­nym z na­dzie­ją na Panią Me­ta­mor­foz, ale jej twarz zdra­dza­ła za­sko­cze­nie.

– To nie bę­dzie ko­niecz­ne – roz­brzmiał głos z pie­de­sta­łu. Tam, gdzie przed se­kun­dą był pusty tron, po­ja­wił się rosły męż­czy­zna trzy­ma­ją­cy w rę­kach hełm w kształ­cie psiej głowy.

– Panie ge­ne­ra­le! – wy­krzyk­nął Or, wy­ko­nu­jąc salut i sta­jąc na bacz­ność.

– Nie spo­dzie­wa­łam się cie­bie – po­wie­dzia­ła Wiedź­ma z kiep­sko skry­wa­ną nie­chę­cią. – Trans­fer ma­te­rii. Do pa­ła­cu? Takie po­gwał­ce­nie zasad…

– Ogrom­ne wzbu­rze­nie arche na­peł­ni­ło mnie nie­po­ko­jem, wszak wy­sła­łem do cie­bie nie­bez­piecz­ną formę – od­parł Pan Wcie­leń, zszedł­szy z tronu. – Widać nie­po­trzeb­nie się oba­wia­łem, to­wa­rzy­szył ci mój naj­wpraw­niej­szy pie­śniarz.

Wiedź­ma do­brze wie­dzia­ła, że to, co chciał jej po­wie­dzieć, ukrył mię­dzy sło­wa­mi. Ich wspól­na forma znaj­do­wa­ła się da­le­ko od zgod­ne­go mał­żeń­stwa, bliż­sza im była za­ży­łość od­wiecz­nych ry­wa­li.

– Tych dwoje nie musi się roz­sta­wać – kon­ty­nu­ował Kar­ci­ciel – jeśli po­do­ła­ją pró­bie wy­trwa­ło­ści, wier­no­ści i za­ufa­nia. I jeśli nimfa po­rzu­ci nie­śmier­tel­ność, by ich formy były toż­sa­me.

Chłód spoj­rze­nia, jakie po­sła­ła mu Wiedź­ma, roz­szedł się po sali tro­no­wej, szro­nem zdo­biąc okna.

– Co­kol­wiek roz­ka­żesz – za­de­kla­ro­wał Or, dłoń w pięść ści­śnię­tą skła­da­jąc na pier­si.

Dikke nie wy­po­wie­dzia­ła ni słowa.

– Do­brze – Pani Me­ta­mor­foz wy­ce­dzi­ła przez zęby i prze­strzeń od­kształ­ci­ła się po­now­nie, roz­plo­tła nici trzech wy­mia­rów, a gdy na po­wrót ze­szły się tam, gdzie wcze­śniej był tron, jego miej­sce za­ję­ła pust­ka i ciem­ność tu­ne­lu.

Mru­żąc oczy i za­ci­ska­jąc szczę­ki, gdy tylko jej spoj­rze­nie padło na szla­chet­ne­go mał­żon­ka, wład­czy­ni ma­te­rii ob­ja­śni­ła sens cze­ka­ją­ce­go ko­chan­ków za­da­nia:

– Osob­no wej­dzie­cie, osob­no wyjść mu­si­cie. Do­trze­cie do końca, a już razem po­zo­sta­nie­cie. Wa­ru­nek jest jeden: co­kol­wiek usły­szy­cie, nie mo­że­cie spoj­rzeć wstecz, za­wró­cić, ani się za­trzy­mać. Ina­czej stra­ci­cie wszyst­ko, o co warto wal­czyć.

Jesz­cze nim skoń­czy­ła mówić, Or bez wa­ha­nia wkro­czył w mrok ja­ski­ni, całym ser­cem wie­rząc w to, że Dikke pój­dzie za nim.

 

*

 

Ciem­ność. Ciem­ność i wil­goć, cza­sem ciem­ność i żar. I twar­da skała. Ostre kra­wę­dzie ka­le­czy­ły go, gdy na­tra­fiał na nie, idąc po omac­ku.

A gdy szedł już na tyle długo, by ciało zmie­ni­ło formę w jeden, wszech­ogar­nia­ją­cy, wiecz­ny ból, gdy prze­pra­wa była coraz trud­niej­sza i miast iść pra­wie wspi­nał się po stro­miź­nie, gdy my­ślał, że przy­po­mniał sobie już wszyst­ko, za­uwa­żył świa­tło.

Drob­ny, biały punkt wiel­ko­ści zia­ren­ka pia­sku, ma­ja­czą­cy w od­da­li. Naj­pierw świa­tło ośle­pi­ło go, po­nie­waż oczy przy­wy­kły do nie­koń­czą­cej się ciem­no­ści. Póź­niej zro­zu­miał, co ono ozna­cza.

– Or… – po­chwy­cił szept do­bie­ga­ją­cy zza ple­ców. – Sły­szysz mnie? Or…

– Dikke – wy­po­wie­dział imię uko­cha­nej. Jak dawno nie sły­szał słod­kiej me­lo­dii jej głosu. Wez­bra­ło w nim pra­gnie­nie, by od­wró­cić się i objąć tech­no­dria­dę, ale pa­mię­tał słowa Wiedź­my.

– Już nie­da­le­ko – po­wie­dział, przy­spie­sza­jąc, by oprzeć się po­ku­sie.

Świa­tło było coraz bli­żej, biały okrąg dawał na­dzie­ję na bli­ski ko­niec próby.

– Or… – po­wta­rza­ła ko­bie­ta. – Or… Nie dam rady, nie pójdę za tobą dalej… Or­fe­uszu!

„Co­kol­wiek usły­szy­cie, nie mo­że­cie spoj­rzeć wstecz, za­wró­cić, ani się za­trzy­mać” prze­strze­gła go Pani Me­ta­mor­foz.

„Jeśli nie spro­stasz pró­bie, Eu­ry­dy­ka na za­wsze zo­sta­nie w Kra­inie Umar­łych” za­wy­ro­ko­wał wład­ca Ha­de­su.

– Eu­ry­dy­ka? – po­wtó­rzył imię. Obce, a jed­no­cze­śnie zna­jo­me, jakby, jakby…

Są­dził, że pa­mię­ta już wszyst­ko. Mylił się.

Wspo­mnie­nia z życia, które kie­dyś prze­żył, w innym cza­sie i innym świe­cie, wra­ca­ły jedno po dru­gim, wy­peł­nia­ły jego głowę, która nie była w sta­nie ich po­mie­ścić, mie­sza­ły się i łą­czy­ły w cha­otycz­nej anam­ne­zie. Przy­po­mniał sobie wię­cej, niż po­wi­nien i nie wie­dział już, czy prze­mie­rza tu­ne­le wy­bie­ga­ją­ce z Pa­ła­cu Form, czy pró­bu­je opu­ścić Hades i wró­cić z uko­cha­ną do Tra­cji, czy może jest jesz­cze gdzie in­dziej, w jed­nej z bez­li­ku wer­sji swo­je­go ży­wo­ta.

Dikke/Eu­ry­dy­ka wo­ła­ła. Ciało pie­kło i krwa­wi­ło. Za­sło­nił uszy rę­ko­ma i rzu­cił się bie­giem, po­ty­ka­jąc się i ra­niąc o skały, by czym prę­dzej do­trzeć do końca tu­ne­lu.

– Or!

– Or­fe­uszu!

Świa­tła było coraz wię­cej i gdyby teraz się od­wró­cił… Za­mknął oczy, by nie ulec pra­gnie­niom.

Prze­wró­cił się i roz­bił głowę, krew spły­wa­ją­ca po czole za­la­ła mu twarz, ale biegł dalej. Biegł, aż po­czuł cie­płe pro­mie­nie słoń­ca na skó­rze. Padł wtedy na zie­mię i spoj­rzał w głąb ja­ski­ni.

– Eu­ry­dy­ka! – wy­krzyk­nął.

Był jed­nak sam.

 

*

 

Pałac skła­dał się z nie­skoń­czo­nej licz­by kom­nat, a każda z nich prze­zna­czo­na była dla form – jed­nej lub wielu, za­leż­nie od ich ro­dza­ju. W jed­nym z ta­kich po­miesz­czeń trwa­ły w uśpie­niu formy wszyst­kich ludzi, któ­rzy ist­nie­li, ist­nie­ją albo będą ist­nieć.

– Mo­żesz już się po­ka­zać, Ha­de­sie – wy­po­wie­dzia­ła Pani Me­ta­mor­foz, sto­ją­ca nad kap­su­ła­mi, w któ­rych le­że­li po­grą­że­ni w le­tar­gu męż­czy­zna i ko­bie­ta, pa­mię­ta­ni w bez­mia­rze hi­sto­rii pod wie­lo­ma imio­na­mi.

W jed­nej chwi­li obok Wiedź­my po­ja­wił się męż­czy­zna trzy­ma­ją­cy w dło­niach hełm z psiej skóry.

– Prze­gra­łaś nasz za­kład, uko­cha­na Per­se­fo­no – ogło­sił trium­fal­nie. – Znowu… Który to już raz? Forma śmier­ci i cier­pie­nia za­wi­sła nad tą dwój­ką. Nie zmie­nisz tego, co już się do­ko­na­ło. Po­prze­stań i żyjmy jak daw­niej.

– Czy nie wi­dzisz, Ha­de­sie, kim je­ste­śmy? Nie wi­dzisz czemu nas wy­brał? To nie arka, a trum­na! Gdzie są inni spo­śród nas? Co robią? Czemu nie mo­że­my stąd odejść?! Me­cha­nizm roz­pad­nie się, nim De­miurg wy­bie­rze nową pla­ne­tę, by ją prze­for­mo­wać!

Hades pod­szedł do kap­suł, oparł się o jedną z nich i rzu­cił okiem na śpią­ce­go męż­czy­znę.

– Czy nie taki był po­czą­tek na­szej umowy? Do­wiedź, że forma tych dwoj­ga może ulec zmia­nie, a przy­znam ci rację.

– Ob­ser­wo­wa­łeś go. –  Słowa w ustach bo­gi­ni brzmia­ły jak oskar­że­nie. – Za­pla­no­wa­łeś to wszyst­ko, mam rację? Co po­ka­za­łeś jej w tu­ne­lu, że zde­cy­do­wa­ła się za­wró­cić?

Hades ro­ze­śmiał się w głos.

– Czy to nie iro­nia losu, że aku­rat cie­bie na­zy­wa­ją Panią Me­ta­mor­foz? Wierz lub nie, ale nic nie mu­sia­łem robić, wszyst­kie­go do­ko­na­łaś sama. Im bar­dziej pró­bu­jesz się uwol­nić, tym moc­niej za­pa­dasz w swoją formę. To twoje dzia­ła­nia ścią­gnę­ły na nich gniew Anak­syn­ran­dek­sa­sa, twoja prze­po­wied­nia spro­wa­dzi­ła ich tutaj i twoje słowa za­pa­dły nim­fie w pa­mięć. Widać nie­skoń­czo­na mi­łość nie była jej bliż­sza od nie­skoń­czo­ne­go życia.

– Prze­szedł przez tunel. Nie od­wró­cił się i nie za­trzy­mał. Tym razem mu się udało – za­uwa­ży­ła Per­se­fo­na, nie­sko­ra by uznać swoją po­raż­kę, lecz Hades tylko wzru­szył ra­mio­na­mi.

– To nigdy nie był wła­ści­wy wybór. Na­zbyt ufasz mitom – od­parł, po czym na­ło­żył swój ma­gicz­ny hełm i znik­nął.

Koniec

Komentarze

Hej, hej

Ach, pamiętam to opowiadanie! Pięknie napisana opowieść o miłości w osobliwym czasie i miejscu. Tak mi to opowiadanie wtedy zaimponowało, że Technodriada stała się jedną z inspiracji do postaci księżniczki w moim “Spleć z głosów…”.

Jest tu wszystko, co trzeba: garść patosu, trochę słowotwórstwa, bogaty świat i niespodziewany twist na koniec. Postacie budzą sympatię, szczególnie Dikke, którą przedstawiłeś z jednej strony jako ludzką i pragnącą miłości, z drugiej widać jej “inność”, jako dziwnego połączenia mechaniki oraz ciała. Takie poplątanie steampunka z mitami nie mogło mi się nie podobać.

To opowiadanie, wraz “Księżycowym księciem”, na którego głosowałem w plebiscycie, to moje ulubione teksty spod Twojego pióra.

Oczywiście, klikam.

Oczywiście, nominuję.

Hej, Zanais

Ach, pamiętam to opowiadanie! Pięknie napisana opowieść o miłości w osobliwym czasie i miejscu. Tak mi to opowiadanie wtedy zaimponowało, że Technodriada stała się jedną z inspiracji do postaci księżniczki w moim “Spleć z głosów…”.

To zaszczyt, że mogłem dołożyć cegiełkę inspiracji do tak dobrego opowiadania. :) 

 

Takie poplątanie steampunka z mitami nie mogło mi się nie podobać.

Wiesz, nawet mi się to ze steampunkiem nie skojarzyło (brak tu pary a przynajmniej takiej jak w steampunku :P). Bardziej celowałem we wszelką greckosc, od mitologii, przez postrzeganie świata i platonizm, po spotęgowanie takich zdobyczy techniki, jak mechanizm z Antykithiry. 

 

To opowiadanie, wraz “Księżycowym księciem”, na którego głosowałem w plebiscycie, to moje ulubione teksty spod Twojego pióra.

A to nie wiedziałem, że ci się aż tak podobało! 

Ale wiesz, ja też jestem z tego tekstu bardzo zadowolony. Dlatego nim umieściłem go tutaj, wysłałem go w parę miejsc – bez odzewu, a nie należę do najcierpliwszych pod tym względem. W końcu piszemy po to, żeby nas czytali. :P

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Pieknieś tego Orfeusza i Eurydykę Dukajem przerobił.

Bardzo pomysłowy tekst. Inteligentnie pogrywa mitami, umieszczając je w innych realiach, niejako maskując mityczną fabułę realiami z fantasy, które są tu więcej niż dekoracją (piękna ta scena ze złożeniem zegarka w ofierze!). Zachowuje swój mityczny nastrój, a jednocześnie pisze mit na nowo (ha, ledwie co miałam prelkę o nowych wersjach mitu Hadesa i Orfeusza!). Językowo ładnie pogrywający koncepcjami podobnymi do tych z “Innych pieśni” Dukaja, fabularnie spójny, zwarty, dobrze skonstruowany. No brawo, wow.

ninedin.home.blog

Pieknieś tego Orfeusza i Eurydykę Dukajem przerobił.

Miło słyszeć od kogoś, kto zjadł zęby na greckiej mitologii. :)

 

 fantasy, które są tu więcej niż dekoracją (piękna ta scena ze złożeniem zegarka w ofierze!

Sam się dziwię, że mi taka scena do głowy przyszła. Czasem utwór jest lepszy od autora. :P

 

Językowo ładnie pogrywający koncepcjami podobnymi do tych z “Innych pieśni” Dukaja

Za pomoc językowa ślicznie dziękuję, a co do Dukaja, to nasze źródło inspiracji było takie samo – platońskie formy, arystotelesowska arche itp. – więc siła rzeczy użyte zwroty są te same. :)

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Bardzo dobrze napisana baśń. Bo właśnie klasyczną baśń mi twój tekst przypominał bardziej niż opowiadanie science-fantasy czy swój mitologiczny pierwowzór. Do końca nie wiem czemu, ale od razu historia skojarzyła mi się z “Królową Śniegu” Andersena.

Ciekawa konstrukcja świata. Poruszasz interesujące motywy, takie jak determinizm, wolna wola czy konformizm społeczny (a przynajmniej ja jako czytelnik takie dostrzegłem :-P). Wydaje mi się, że nieco więcej czasu mogłeś poświęcić postaci Ora. W sumie poza tym że gra na lirze i kocha Dikke nie dowiadujemy się o nim niczego. W ekspozycji postaci mogło się znaleźć coś więcej o jego motywacjach, historii itd. Najmniej podobał mi się fragment opowiadający o podróży kochanków z ważnego dla wydarzeń miejsca A do B. W porównaniu z początkiem i kulminacją wydał mi się mniej udanym wypełniaczem.

Przyjemnie się to czytało Gekikara. Choć zrobiłeś z tego adaptację konkretnego mitu, to mam nadzieję, że jeszcze wrócisz do tego świata, gdyż szkoda by się zmarnował :-)

Naprawdę nie sądziłem, że mitologia potrafi mnie jeszcze urzec, a jednak siedzę tu i powstrzymuję się przed przeczytaniem wszystkiego jeszcze raz, żeby posiedzieć tu jeszcze dłużej. 

Więc posiedziałem sobie trzy minuty, myśląc, jak tu się najzgrabniej porozpływać nad tym tekstem i nadal jestem w tym samym miejscu. Więc będzie niezgrabnie. Polubiłem postaci na tyle, żeby szczerze im kibicować. Polubiłem wszystkie miejsca, dzięki ich opisom. Na dobrą chwilę zatrzymałem się na walce z lampartem, żeby wyobrazić sobie wszystko słowo po słowie i sam się zdziwiłem, jak łatwo mi to przyszło, jakby to była bardziej pieśń niż opowiadanie. Polubiłem trik z imionami za to, że mnie złapał.

 

Jedna z przyjemniejszych lektur, jakie było mi dane ostatnio przeczytać. Któregoś dnia na pewno przeczytam jeszcze raz, żeby wychwycić te drobne smaczki, które teraz mi umknęły.

Bardzo dobrze napisana baśń. Bo właśnie klasyczną baśń mi twój tekst przypominał bardziej niż opowiadanie science-fantasy czy swój mitologiczny pierwowzór. Do końca nie wiem czemu, ale od razu historia skojarzyła mi się z “Królową Śniegu” Andersena.

krzkocie, nie powiem, ciekawe skojarzenie. :)

 

Wydaje mi się, że nieco więcej czasu mogłeś poświęcić postaci Ora. W sumie poza tym że gra na lirze i kocha Dikke nie dowiadujemy się o nim niczego. W ekspozycji postaci mogło się znaleźć coś więcej o jego motywacjach, historii itd.

Historia Ora kręci się wokół Dikke – jak pierwowzór, jest poświęcony miłości bez reszty. I to też główna siła napędzająca go do działania, więc nie odszedł daleko od pierwowzoru. :)

Fakt, że o jego przeszłości trochę się dowiadujemy, ale to, co wspomina w tunelu – czy przypomina sobie na zasadzie anamnezy – dotyczy spraw dla niego najistotniejszych, a więc patrz wyżej.

 

Najmniej podobał mi się fragment opowiadający o podróży kochanków z ważnego dla wydarzeń miejsca A do B. W porównaniu z początkiem i kulminacją wydał mi się mniej udanym wypełniaczem.

A widzisz, a mnie się wydawało, że fragment podróży dużo mówi o relacji Or-Dikke, trochę o samym Orze, a przede wszystkim przedstawia nam świat. Trochę tego świata warto zobaczyć. :)

 

Przyjemnie się to czytało Gekikara. Choć zrobiłeś z tego adaptację konkretnego mitu, to mam nadzieję, że jeszcze wrócisz do tego świata, gdyż szkoda by się zmarnował :-)

Dzięki za wizytę. :) Czy do tego świata wrócę? Nie wiem. Aczkolwiek mitologia grecka jest bogata i niejeden heros Hades odwiedzał :)

 

Naprawdę nie sądziłem, że mitologia potrafi mnie jeszcze urzec, a jednak siedzę tu i powstrzymuję się przed przeczytaniem wszystkiego jeszcze raz, żeby posiedzieć tu jeszcze dłużej.

Witaj, Kordylianie – cieszę się, że wpadłeś na dłużej.

 

Polubiłem postaci na tyle, żeby szczerze im kibicować. Polubiłem wszystkie miejsca, dzięki ich opisom. Na dobrą chwilę zatrzymałem się na walce z lampartem, żeby wyobrazić sobie wszystko słowo po słowie i sam się zdziwiłem, jak łatwo mi to przyszło, jakby to była bardziej pieśń niż opowiadanie.

To świetnie! Zwykle moje pisanie jest oszczędne w opisy, ale tu – tu musiało być inaczej, właśnie po to, by należycie pokazać ten świat.

 

Jedna z przyjemniejszych lektur, jakie było mi dane ostatnio przeczytać. Któregoś dnia na pewno przeczytam jeszcze raz, żeby wychwycić te drobne smaczki, które teraz mi umknęły.

Serdecznie zapraszam. :)

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Świetnie napisane! Czytałem jeszcze Twoje “Czas wyczekiwania” i zaskoczyło mnie jak bardzo te dwa opowiadania są różne. Na wszelki wypadek sprawdziłem, czy napisała je ta sama osoba. ;) “Pani metamorfoz” bardziej mi przypadła do gustu, więcej tu natchnienia i klimatu. Jestem pod wrażeniem stworzonego świata. Postać Technodriady Dikke ładnie narysowana.

 

Jeżeli coś mi nie do końca pasowało, to niektóre elementy fabuły. Np. nie jestem pewien czy zrozumiałem końcówkę. Wydawało mi się początkowo, że Pani Metamorfoz nie chce, żeby Ci dwoje byli szczęśliwi i działa na ich niekorzyść.

– Na zachodzie ludzie żyją w spokoju i dostatku, a wypaczenie nie pojawiało się tam od pokoleń. Pola pełne są plonów, a ludzie zdrowi i szczęśliwi. Jedno tylko zmartwić cię może…

(…)

– Spotkali się.

 Zrozumiałem to tak, że spotkanie tych dwojga oznacza dla Pani Metamorfoz jakieś nieszczęście, i przez większą część tekstu sądziłem, że ona jest przeciwna ich miłości.

– To nie twego wybranka, ale ciebie wróżba się tyczy – odparła kobieta, z zaskakującą jak na jej wiek lekkością wskakując na osła. – Jeśliście mądrzy, innego szukać będziecie szczęścia, niż to ze sobą.

Dlaczego staruszka (Persefona) chciała ich rozdzielić, jak to rozumieć w kontekście jej późniejszego zakładu z Hadesem?

 

Kiedy już miała wsiadać do windy, by sprawdzić czy powiódł się jej plan wobec nieszczęsnej pary kochanków – którym jakąś częścią siebie współczuła, wszak podobnie jak ona sama byli przedmiotem boskiego targu – mechaniczny ptak usiadł jej na ramieniu.

A może ona zmieniła swoje nastawienie do nich? Może po tej walce z Furią?

 

– Nie mówię tego dla twojej wdzięczności – rzuciła chłodno. – Zdajesz sobie zapewne sprawę, że za wszystko, co cenne, trzeba zapłacić. – Or nie odpowiedział, ale skłonił się jeszcze niżej, więc kontynuowała, biorąc to za znak zrozumienia. – Twoja ukochana będzie musiała zostać w pałacu, tobie jednak każę odejść.

Znowu Wiedźma chce ich rozdzielić. Wygląda na to, że Hades daje im szansę na bycie razem, czego Persefona nie chce. A na końcu Hades jest zadowolony, że im się nie udało, twierdząc, że Persefona przegrała zakład…

Staruszka zebrała rozrzucone części i cisnęła je w ognistą ciecz. Dymowe ryby wypłynęły, by się pożywić i spadła na nie para polujących feniksów.

Scena przy wodospadzie z feniksami i dymowymi rybami jest genialna.

 

Świetnie napisane! Czytałem jeszcze Twoje “Czas wyczekiwania” i zaskoczyło mnie jak bardzo te dwa opowiadania są różne. Na wszelki wypadek sprawdziłem, czy napisała je ta sama osoba. ;)

Poprzednie opowiadanie to trochę niereprezentatywny fragment twórczości, poza tym mam różne opowiadania, nie zawężam się do danego gatunku czy stylu. :)

 

Jeżeli coś mi nie do końca pasowało, to niektóre elementy fabuły. Np. nie jestem pewien czy zrozumiałem końcówkę. Wydawało mi się początkowo, że Pani Metamorfoz nie chce, żeby Ci dwoje byli szczęśliwi i działa na ich niekorzyść.

Chyba przyjąłes błędne założenie, że szczęście = życie dwójki bohaterów razem. ;)

Pani Metamorfoz chce wygrać zakład – nic więcej. By to zrobić, musi zmienić przeznaczenie Ora i Dikke. Może im współczuć, bo w sumie znajdują się w podobnej sytuacji co ona, co właśnie Pani Metamorfoz stwierdza. Pośrednio wiąże się z tym, by byli szczęśliwi, ale, jak wiadomo, razem szczęścia nie zaznają i to też jest po wielokroć powiedziane. Najłatwiej doprowadzić do ich rozdzielenia, o czym mówi chociażby tu:

– Trzy cykle koła metempsychozy. Wykorzystaj swoją szansę i znajdź własne szczęście. Nie jest wam pisane wspólne życie.

Takich momentów tekście, które ukazują jej motywacje, jest całkiem sporo, tak mi się wydaje. :P

Za to Hades proponuje im test, który dopełni ich przeznaczenie.

Kiedy jest po wszystkim, Pani Metamorfoz chwyta się ostatniego argumentu w sporze z Hadesem, czyli tego, że tym razem Or(feusz) przeszedł całą drogę nie odwracając się, czyli coś jednak uległo zmianie.

Co jej na to Hades odpowiada, to już zakończenie. ;)

 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Hej, Geki!

 

a arche – podstawy budulec wszechrzeczy – trzeszczała w rurach.

Tutaj nie powinno być podstawowy?

 

 

Ostre kra­wę­dzie ra­nią­ce ciało, gdy tra­fiał na nie, idąc po omac­ku.

 

Nie­stru­dze­nie parł na­przód, co i raz po­ty­ka­jąc się, upa­da­jąc, ka­le­cząc się o ostre kra­wę­dzie skał.

Wiemy już to, więc imo lepiej by było skupić się na tym drugim zdaniu, bo mamy odniesienie do tego, jak to wpływa na jego emocje.

No chyba, że tak ma po prostu być, żeby jakoś zwrócić uwagę na ten fakt.

 

więc tę­sk­no­ta to do nie­skoń­czo­nych prze­strze­ni wy­peł­nia­ła stałe jego serce.

 

po­dą­ża­jąc rów­no­le­gle do sa­mot­nej szyny, która bie­gła pro­sto przez łąki, lasy i stru­mie­nie, aż do na­stęp­nej góry. Po­ko­na­li po­ło­wę sze­ro­ko­ści do­li­ny, gdy usły­sze­li ło­skot do­cie­ra­ją­cy z wnę­trza góry, którą po­zo­sta­wi­li za sobą.

 

 

Ciekawa lektura. Wykorzystujesz znany mit, traktujący o wytrwałości i miłości.

Fajnie przedstawione zostało przeniesienie tegoż właśnie mitu do innego świata, pozornie podobnego, gdzie główne motywy zostały zachowane, lecz także na swój sposób drastycznie innego. W końcu mamy do czynienia z czymś w rodzaju mitologicznego steampunku.

Bogowie, bawiący się losem ludzi i innych istot, by coś sobie udowodnić. Brutalne, lecz na swój sposób trafne, patrząc na treść wielu legend i historii o panteonach bóstw starożytnych kultur.

Czuć też platońską jaskinię i to bardzo mocno, a to na plus, bo uwielbiam tę część filozofii naszego pulchnego Greka. Formy, jako idee, Demiurg, stwórca świata, jaskinia też na swój sposób może zostać odebrana jako podróż ze świata kłamstw do prawdy (jednak ta podróż dla zwykłego śmiertelnika jest niemożliwa do ukończenia).

 

Dzięki!

 

Pozdrawiam :3

 

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Cześć, BC, dzięki za uwagi. :)

 

 W końcu mamy do czynienia z czymś w rodzaju mitologicznego steampunku.

Bardziej jakiś zegarpunk. :P

 

Bogowie, bawiący się losem ludzi i innych istot, by coś sobie udowodnić. Brutalne, lecz na swój sposób trafne, patrząc na treść wielu legend i historii o panteonach bóstw starożytnych kultur.

To jest motyw, który odbija się we większości greckich mitów. Przecież sama wojna trojańska wybuchła w gruncie rzeczy z kaprysu bogów.

 

Czuć też platońską jaskinię i to bardzo mocno, a to na plus, bo uwielbiam tę część filozofii naszego pulchnego Greka. Formy, jako idee, Demiurg, stwórca świata, jaskinia też na swój sposób może zostać odebrana jako podróż ze świata kłamstw do prawdy (jednak ta podróż dla zwykłego śmiertelnika jest niemożliwa do ukończenia).

Ciesze się, że to czuć. :)

 

Fajnie przedstawione zostało przeniesienie tegoż właśnie mitu do innego świata, pozornie podobnego, gdzie główne motywy zostały zachowane, lecz także na swój sposób drastycznie innego.

Właśnie o to chodziło, by to było takie same – a inne. I to nawet nie tyle przeróbka, co sequel.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

To jest motyw, który odbija się we większości greckich mitów. Przecież sama wojna trojańska wybuchła w gruncie rzeczy z kaprysu bogów.

Dokładnie tak. Bogowie mają swoje sprzeczki i humorki, więc rozstrzygają te spory przy pomocy „ludzkiego robactwa”. :P

 

Ciesze się, że to czuć. :)

Ja się cieszę, że to w ten sposób przedstawiłeś. :3

 

Właśnie o to chodziło, by to było takie same – a inne. I to nawet nie tyle przeróbka, co sequel.

W sumie racja – bo to, co znamy z greckich mitów już się stało na osi czasu Twojego świata, a tutaj Persefona i Hades dalej próbowali coś sobie udowodnić.

 

 

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Już Ci kiedyś pisałem, Geki, że ta wersja jest lepsza, tylko tego mechanicznego przydupasa bohatera mi teraz brakuje, bo fajny był ;)

Opowiadanie oczywiście kreacją świata stoi, bo pokusiłeś się o twórcze rozwinięcie pewnych starożytnych idei. Przytoczę może swoje pierwsze wrażenie z bety: „Pierwsza myśl? Fantasy (science fantasy?) w całkowicie autorskim i oryginalnym uniwersum/anturażu (chociaż zaświtało mi już na wstępie motto z Sofoklesa i ta pieczona chimera i zaczynałem jarzyć, że Or to od Orfeusza) – chciałem napisać po pierwszych akapitach, ale potem pojawiły się tłumnie postacie z mitów greckich (a w drugiej części tekstu istny wysyp terminów z greckiej starożytności). Co myślałem potem? Orfeusz, Eurydyka, ale i chyba metamorfozy kojarzące się z Owidiuszem (błędnie), formy kojarzące się z platonizmem (chyba), bo ta podróż Ora to jakby ucieleśniona platońska amneza bohatera, a jeszcze ten anty czy nie anty mechanizcyzm jakby z Platona”.

Jak pisałem wówczas, za cienki jestem z greckiej kultury, żeby wszystko to ogarniać i w pełni docenić, ale i pomysł na historię lepiej pojąłem z czasem. Bo w tej drugiej wersji jakby się to wszystko wyklarowało, a wędrówka, starania bohaterów/pionków w grze bóstw, nabrały sensu i się uwypukliły.

I żadne to science fantasy ostatecznie z tego nie wyszło, tylko zabawa mitem w świecie platońskich idei potraktowanych dosłownie (i żaden to steampunk tylko raczej jakiś ejdospunk czy może eterpunk). I Tak jak dosłownie Dukaj traktował koncepcje Materii i Formy z teorii Arystotelesa i Empedoklesa we wspomnianych przez Ninedin „Innych Pieśniach” czy Chiang prawa entropii i termodynamiki w opowiadaniu „Wydech”, gdzie mamy również bohaterów zmechanizowanych i do tego jeszcze wszechświat będący dosłownie zbiornikiem.

Pytałem podczas bety o ten Twój świat, bo wydawał się w pierwszej wersji i pierwszej chwili jakby nieskładny, ale „potem okazało się, że to wszystko to jednak jest specyficzny Hades/Tartar jakoś tam utkany z mitów i myśli filozofów greckich. Że to rzeczywiście Orfeusz po drugiej stronie i przed wyjściem z podziemi, że amnezja, że to wszystko tak naprawdę gra Persefony i Hadesa”.

Zatem tak jak wspomniałem przy pierwszej wersji tego opowiadania: „ciekawa wizja, intrygujące połączenie mechanicznych akcentów, szczypty luźnych (nie takiej szczypty i nie tak znów luźnych jak się wydawało) nawiązań do filozofii, zabawa bogów, cykle itd.”, tyle że teraz wszystko lepiej się zazębia. 

No i już nie tylko samo światotwórstwo i konsekwencja w dosłownym realizowaniu platonicznych wizji rzeczywistości zwracają uwagę, ale również ciekawa, melancholijna nieco opowieść o tęsknocie pary bohaterów, przenikająca z mitu w tę historię, zwraca uwagę czytelnika. A także dobry warsztat, detale świata i językowa kreatywność.

I może nie widzę tutaj (jak widzi Ninedin) aż tak czystego literackiego powinowactwa z „Innymi Pieśniami”, bo skala przedsięwzięcia jednak znacznie mniejsza, a i Ty jesteś zdecydowanie bardziej ostrożny i nieśmiały na wielu płaszczyznach od Dukaja, ale to przecież nie umniejsza tekstowi.

Klika daję i zaskoczony jestem, że to opowiadanie jeszcze wymaga jakichś klików. I jednocześnie uważam, że dobrze się stało, że Twoja opowieść zostanie poddana ocenie Loży.

 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Już Ci kiedyś pisałem, Geki, że ta wersja jest lepsza, tylko tego mechanicznego przydupasa bohatera mi teraz brakuje, bo fajny był ;)

Poprzednia spłonęła w ogniu Twojej krytyki, ale tym lepiej, bo ta jest o wiele lepsza. :) 

A teraz bym mechanicznego przydupasa może użył zamiast zegarka. 

 

I żadne to science fantasy ostatecznie z tego nie wyszło, tylko zabawa mitem w świecie platońskich idei potraktowanych dosłownie (i żaden to steampunk tylko raczej jakiś ejdospunk czy może eterpunk).

Tak, dokładnie. To świat przyszłości mitów greckich, w którym dosłownie funkcjonują założenia Platona. 

 

No i już nie tylko samo światotwórstwo i konsekwencja w dosłownym realizowaniu platonicznych wizji rzeczywistości zwracają uwagę, ale również ciekawa, melancholijna nieco opowieść o tęsknocie pary bohaterów, przenikająca z mitu w tę historię, zwraca uwagę czytelnika. A także dobry warsztat, detale świata i językowa kreatywność.

Cieszę się, że doceniłeś też element fabularny. 

 

I może nie widzę tutaj (jak widzi Ninedin) aż tak czystego literackiego powinowactwa z „Innymi Pieśniami”, bo skala przedsięwzięcia jednak znacznie mniejsza, a i Ty jesteś zdecydowanie bardziej ostrożny i nieśmiały na wielu płaszczyznach od Dukaja, ale to przecież nie umniejsza tekstowi.

Z Dukajem czerpaliśmy z tego samego źródła. Jednak ja zaczerpnąłem greckich mitów, podział na żywioły (bardziej z anaksymandrowym arche niż – jak u Dukaja – z Arystotelesowskim porządkiem żywiołów i eterem wypełniającym kosmos oraz pitagorejskim kultem liczby), ciutke (anty) mechanicyzmu, a przede wszystkim dramatyczne fatum. Najmocniej (poza tymi żywiołami) łączy nas nacisk na formy, jednak i te są u nas różne – i tu mi się wydaje, że potraktowałem je bardziej dosłownie niż Dukaj, bo w Pałacu Form mieści się platoński świat idei, nawet pojawia się przytaczany przez Platona koń, którego odbiciem są wszystkie inne konie.

Skala to nawet nie rząd ale z dwa rzędy wielkości mniejsza, wszak Inne Pieśni to powieść i to nie najkrótsza, a co do nieśmiałości… hmm… Dukaj miał więcej znaków, by swój świat opisać. ;) 

 

Klika daję i zaskoczony jestem, że to opowiadanie jeszcze wymaga jakichś klików. I jednocześnie uważam, że dobrze się stało, że Twoja opowieść zostanie poddana ocenie Loży.

Mogę pomarudzic, jak pod pewnym opowiadaniem z tamtego roku, że portal już chyba się mną zmęczył. I nic w tym dziwnego. Zdążyłem już pokazać jak wygląda moje pisanie i teraz czas znaleźć bardziej interesujących autorów. 

A co do twojej opinii o nominacji, traktuję ją za dobrą monetę. :) 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Imponujące światotwórstwo. Mnie też kojarzyło się z “Innymi pieśniami”, ale koniec końców poszedłeś we własną stronę.

Fajne, że połączyłeś nietypowe elementy: grecką filozofię, mity, mechanicyzm… Wyszło ciekawie.

Wielka, przezwyciężająca wszystko miłość… No cóż, ten kawałek mnie nie uwiódł. Wolałam pierwszą część, gdzie jeszcze nie było tak strasznie słodko (tę do otrzymania zadania).

Ci bogowie to jednak podli są. Hmmm, władza korumpuje.

Opisy dobre, zwłaszcza lampart nieźle wypadł. Feniksy polujące na już uwędzone rybki też. ;-)

Arche. Nie wiedziałam, że ona była traktowana jako piąty żywioł. Raczej kojarzyła mi się z czymś ponad żywiołami.

Mam słabość do starożytnej Grecji, więc zyskałeś dodatkowego plusa.

Jestem na TAK, czyli.

Babska logika rządzi!

Imponujące światotwórstwo

Podziękował. :) 

 

Wielka, przezwyciężająca wszystko miłość… No cóż, ten kawałek mnie nie uwiódł. Wolałam pierwszą część, gdzie jeszcze nie było tak strasznie słodko (tę do otrzymania zadania).

Ej, ale zauważyłaś na końcu, że jednak ta miłość nie była ani taka wielka, ani przezwyciężająca, bo Dikke wybrała jednak nieśmiertelność? ;) 

 

Ci bogowie to jednak podli są. Hmmm, władza korumpuje

Ok tak. To jest chyba największy element realizmu w mitach greckich. 

 

Arche. Nie wiedziałam,  że ona była traktowana jako piąty żywioł. Raczej kojarzyła mi się z czymś ponad żywiołami

 

A, to szczerze mówiąc, różnie bywało. Fakt, że raczej piątym elementem był ten arystotelesowski eter.

Arche to taki pierwotny budulec wszystkiego.

 

Mam słabość do starożytnej Grecji, więc zyskałeś dodatkowego plusa

Oglądało się Herkulesa i Xene. ;D

 

Jestem na TAK, czyli.

Podziękował raz jeszcze. :) 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Ej, ale zauważyłaś na końcu, że jednak ta miłość nie była ani taka wielka, ani przezwyciężająca, bo Dikke wybrała jednak nieśmiertelność? ;) 

Co potwierdza moją opinię, że zakochany facet to straszliwy idiota. Dikke zachowała odrobinę rozsądku.

Oglądało się Herkulesa i Xene. ;D

Znaczy, że Ty oglądałeś czy ja?

Babska logika rządzi!

Co potwierdza moją opinię, że zakochany facet to straszliwy idiota

Sama prawda. 

 

Znaczy, że Ty oglądałeś czy ja?

Wszyscy oglądali (choć nie każdy się przyznaje).

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Tylko, wiesz, ja nie znoszę głupich bohaterów.

Herkules. Hmm. Byłam kiedyś z dzieciakami z rodziny w kinie na animowanym Herkulesie, ale Xeny sobie nie przypominam. Nie przyznaję się, czyli.

Babska logika rządzi!

No, światotwórstwo faktycznie przednie. Nie kojarzyło mi się z Innymi pieśniami, bo nie czytałam, ale zrobiło wrażenie. I też mi się podoba połączenie różnych elementów, które na pierwszy rzut oka posują do siebie, jak pięść do nosa, a Tobie się, kurczę, udało zrobić z nich przekonujący świat.

Plusa jak stąd na Krym masz za pomysł, aby do ukąszenia Dikke doszło nie przez działania kogoś konkretnego, ale samą ideę przemocy. To robi wrażenie. Chapeau bas.

Zabieg z wprowadzeniem oryginalnych postaci z mitu z jednej strony ciekawy, ale chyba wprowadza trochę chaosu. Historia Orfeusza i Eurydyki jest archetypem, IMO opowiada o tym, że miłość nie zwycięży śmierci. I nawet tutaj, choć Dekki jest teoretycznie nieśmiertelna, na swój pokrętny sposób miłość przegrywa ze śmiercią. Im się po prostu nie mogło udać i dziwne, że pani Metamorfoz tego nie rozumie. I IMO to nie ma nic wspólnego z determinizmem.

Na razie daję ostatniego kopa, a nad resztą pomyślę.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

I też mi się podoba połączenie różnych elementów, które na pierwszy rzut oka posują do siebie, jak pięść do nosa, a Tobie się, kurczę, udało zrobić z nich przekonujący świat.

Kłaniam się w pas. :) 

 

Zabieg z wprowadzeniem oryginalnych postaci z mitu z jednej strony ciekawy, ale chyba wprowadza trochę chaosu

Mnie się wydaje, że ich wprowadzenie jest mocno ugruntowane. To w sumie kolejna z greckich idei, mocno zresztą związana z orfizmem (od Orfeusza), który postulował wędrówkę dusz (metempsychozę). 

 

Historia Orfeusza i Eurydyki jest archetypem, IMO opowiada o tym, że miłość nie zwycięży śmierci. I nawet tutaj, choć Dekki jest teoretycznie nieśmiertelna, na swój pokrętny sposób miłość przegrywa ze śmiercią. Im się po prostu nie mogło udać i dziwne, że pani Metamorfoz tego nie rozumie

Skoro im się nie mogło udać, to jest w tym pewien determinizm. 

Zresztą wiara w fatum jest grekom nieodłączna (czy to Mojry, czy antyczny dramat), jam ją tylko z formami powiązał. A Pani Metamorfoz zresztą nie chce ich w żaden sposób zeswatać, ona chce ich rozdzielić, by spowodować, że wzajemnie nie sprowadzą na siebie cierpienia. Wszak umrze każdy, ale życie można przeżyć szczęśliwie i nie zwinąć się z tego świata przedwcześnie. ;) 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Tu się nakładają dwie różne interpretacje. Ty idziesz w orfizm i wędrówkę dusz, ja patrzę na mit jako archetyp. Dwie różne rzeczy. A to nie jest starożytna Grecja, więc takie spojrzenie jest jak najbardziej na miejscu. Choć może jak tu wpadnie Tarnina, to zrobi mi z komentarza jesień średniowiecza ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć, Geki! Krążyłam wokół tego opowiadania i krążyłam, bo ciężko mi znaleźć czas, żeby coś na portalu poczytać, a jednak coś mnie tu do Ciebie ciągnęło. I w końcu trafiły się idealne warunki – miałam pracować, no to usiadłam do lektury :D

Na początek powiem, że miewałam problem z językową stroną tekstu. Czasem niektóre zdania zdawały się mieć jakby ziarenko piasku w łożysku, nie był to zgrzyt (bo to już nie Twój poziom, myślę, by słowem niecelowo zgrzytać), ale pewien dyskomfort… a czasem stylizacja bardzo do mnie trafiała. Ponieważ poczucie towarzyszyło mi przez cały tekst, uznaję, że taki po prostu styl przyjąłeś, a więc i ja takim, jaki jest, go przyjmuję.

Sama istotą istotę opowiadania stanowią dla mnie dwa elementy – reinterpretacja mitu, czy też wyniesienie go na jakiś metapoziom, wydestylowanie samej idei czy archetypu oraz osadzenie go w wykreowanym przez Ciebie świecie. Oczywiście nie mogą one istnieć bez siebie nawzajem, więc o samym wyłuskaniu mitu krótko – troszkę szkoda mi było, że na koniec tak dosłownie wróciłeś do greckich podstaw, jakby to one stanowiły jednak ten metapoziom, a nie były tylko jedną z iteracji. Ale ja lubię niedopowiedzenia, może to dlatego.

Dość narzekań jednak, czas na perełki, czyli stworzony przez Ciebie świat, w którym pożeniłeś technologię (nasuwają mi się skojarzenia z “Wydechem” Chianga czy Cyberiadą) z uniwersum greckich mitów i nutką filozofii. Cudowny to mariaż, pięknie odmalowany szczegółami, takimi jak wróżenie z zegarka czy postać technodriady – absolutnie cudowne słowo. Wrażenie zrobiło na mnie wykorzystanie ucieleśnień platońskich idei, próbujących odciskać swoje piętna na otoczeniu – ale nie formą, a ideą właśnie: dzikością lamparta, tęsknotą za wolnością rumaka itd. Chyba po prostu spodobało mi się zobaczenie ich “w akcji”, a nie tylko jako filozoficzne, nomen omen abstrakcyjne, rozważanie. 

Podsumowując – podobało się bardzo. I, co najważniejsze, dzięki kreacji świata chyba mi ten tekst zapadnie w pamięć.

 

Hej Geki!

Początkowo napiszę to, co reszta. Dobra kreacja świata, nawet bardzo dobra, bo i jest tu moje ulubione słowotwórstwo, i steampunk ;) Ale i tak się przyczepię ;D Dla mnie nie wszystko było idealnie jasne. Chodzi głównie o miejsca w których znajdowali się bohaterowie, myślałam, że Dikke od początku mieszkała w Pałacu Form, potem jednak do niego szła. Możliwe, że po prostu coś przegapiłam, bo czytałam na raty. Może zabrało nieco opisów?

Kolejny zarzut, to wątek form. I jak bardzo mi się podobał, był ciekawy i oryginalny, tak dla mnie nieco nierozstrzygnięty. Rozumiem, nie to jest główną treścią tekstu, ale wydawało mi się, że ten wątek jest na tyle istotny, by jakoś go rozwiązać. Może czegoś nie załapałam, ale wydawało mi się, że dzikie formy są tylko dla sceny z lampartem. 

I ostatni z zarzutów. Całość początkowo wydała mi się nieco chaotyczna. Tzn. najpierw mamy Panię form, potem nieznajomego mężczyznę a potem drugiego, prawdopodobnie tego samego, ale jeszcze nie wiadomo (to przeszłość, przyszłość, w ogóle ktoś inny?). I każdy wątek rozgrywa się jakby rozłącznie, przez co powstaje nieco chaosu. Potem, gdy można się domyślić że mężczyzna to ta sama osoba, powstaje wrażenie dygresji, ale nie wiadomo które z wydarzeń jest wcześniejsze, przez co opowieść nieco traci na mocy.

I trochę małych błędów (przy tak długim opowiadaniu, to i tak imponująco mało). Przykład:

pływ walczących form najpierw dało się odczuć jako rozchodzące się fale żaru, który piekł w skórę i topił włosy

Nie jestem pewna, ale nie powinno być skórę?

 

I zalety ;) Poza światotwórstwem oczywiście, świetny styl który aż miło czytać. Pani Metamorfoz wyszła Ci bardzo zgrabnie, tak samo Dikke ;D Fajnie przedstawiony mit, podoba mi się jego interpretacja. Dużo dodałeś od siebie, dzięki czemu wybrzmiewa inaczej. Co tu się dużo rozpisywać, podobało mi się ;) 

Dziękuję za lekturę!

Hej, to mój piewrszy komentarz, jeszcze nie mam wprawy. Może być krotko? Fajne, samo sie czyta. Jedyne co pozostawia niedosyt to wprowadzenie mnóstwa nowych słów z których tylko część udało mi się przyporządkować do czegoś. Pewnie starzy wyjadacze się ze mną nie zgodzą. Podsumowując podobało mi się. Pozdrawiam.

Tu się nakładają dwie różne interpretacje. Ty idziesz w orfizm i wędrówkę dusz, ja patrzę na mit jako archetyp. Dwie różne rzeczy.

Mieliśmy swego czasu taki konkurs – nawet dwie edycje – gdzie przerabialiśmy mity lub używaliśmy postaci z mitów. Nie sądzę, by archetypy były przez to poszkodowane. :P

 

Cześć, Geki! Krążyłam wokół tego opowiadania i krążyłam, bo ciężko mi znaleźć czas, żeby coś na portalu poczytać, a jednak coś mnie tu do Ciebie ciągnęło. I w końcu trafiły się idealne warunki – miałam pracować, no to usiadłam do lektury

Najlepiej się czyta w czasie pracy! 

 

Ponieważ poczucie towarzyszyło mi przez cały tekst, uznaję, że taki po prostu styl przyjąłeś, a więc i ja takim, jaki jest, go przyjmuję.

Tekst na pewno jest napisany z jakąś manierą, bo może styl to za duże słowo, która – przynajmniej mi – pomagała wczuć się w to, o czym traktuje opowiadanie i w jego świat. Aczkolwiek odbiór może być tu różny, więc rozumiem. 

 

troszkę szkoda mi było, że na koniec tak dosłownie wróciłeś do greckich podstaw, jakby to one stanowiły jednak ten metapoziom, a nie były tylko jedną z iteracji

Ja do nich nie wróciłem, całe opowiadanie zbudowane jest na greckich podstawach. 

Ba! Nawet od nich trochę odszedłem, bo przeniosłem postaci bogów w realia kosmiczne. :P

 

Ale ja lubię niedopowiedzenia, może to dlatego.

Uwielbiam niedopowiedzenia, ale wydaje mi się, że bez ostatniego fragmentu, czy ogólnie bez powiązania Ora z Orfeuszem historia straciłaby to, o czym traktuje, czyli tę niemożność przełamania formy. To by była opowieść o jednym Orze i tym, co go spotkało, a nie o bezliku wersji jego żywota, w których powtarza się jego (archetypowy ;)) 

 

Podsumowując – podobało się bardzo. I, co najważniejsze, dzięki kreacji świata chyba mi ten tekst zapadnie w pamięć

Taki też był mój zamiar. :) 

Dzięki za komentarz! 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Dla mnie nie wszystko było idealnie jasne.

No widzisz, a na Nir za jasne, Nie dogodzisz. :P

 

Chodzi głównie o miejsca w których znajdowali się bohaterowie, myślałam, że Dikke od początku mieszkała w Pałacu Form, potem jednak do niego szła. Możliwe, że po prostu coś przegapiłam, bo czytałam na raty. Może zabrało nieco opisów?

Hmmm… Dikke pojawia się pierwszy raz we wspomnieniach Ora związanych z dworem króla Anaksynrandeksasa. Dwa razy podane jest wprost to miejsce, nie ma wzmianki o tym, jakoby Dikke miała mieszkać gdzie indziej. I opisane obydwie lokacje też są. ;)

 

Kolejny zarzut, to wątek form. I jak bardzo mi się podobał, był ciekawy i oryginalny, tak dla mnie nieco nierozstrzygnięty. Rozumiem, nie to jest główną treścią tekstu, ale wydawało mi się, że ten wątek jest na tyle istotny, by jakoś go rozwiązać. Może czegoś nie załapałam, ale wydawało mi się, że dzikie formy są tylko dla sceny z lampartem. 

Formy – dzikie i niedzikie – mają zasadnicze znaczenie, aczkolwiek same łowy Hadesa na zbiegłe z Pałacu formy już tego zasadniczego znaczenia nie mają, to raczej żmudna codzienność Hadesa w pracy na Arce niż Oś fabuły. Nie tylko scena z Lampartem się tu przewija, bo też poznajemy przeszłość Ora; wiemy, dlaczego Hadesa nie ma w Pałacu; możemy poznać formy i ich wpływ na otoczenie, co też potrzebne by w ostatnim fragmencie zrozumieć rolę jaką mają Hades i Persefona.

 

I ostatni z zarzutów. Całość początkowo wydała mi się nieco chaotyczna. Tzn. najpierw mamy Panię form, potem nieznajomego mężczyznę a potem drugiego, prawdopodobnie tego samego, ale jeszcze nie wiadomo (to przeszłość, przyszłość, w ogóle ktoś inny?). I każdy wątek rozgrywa się jakby rozłącznie, przez co powstaje nieco chaosu.

Chaos jest tu zamierzony. Mnie osobiście opowieści prowadzone jak po sznurku niepomiernie nudzą i zdaje mi się, że trochę domysłów, przynajmniej na początek, czytelnikowi nie zaszkodzi. :) Podobnie lubię jak na pozór niepowiązane se sobą sceny zaczynają się ze sobą splatać, więc musisz to zrzucić na karby preferencji autora.

 

Nie jestem pewna, ale nie powinno być skórę?

W sumie też nie jestem pewien. Może obydwie formy są poprawne?

 

Jedyne co pozostawia niedosyt to wprowadzenie mnóstwa nowych słów z których tylko część udało mi się przyporządkować do czegoś.

Cześć, Nova! Dzięki za lekturę! Co do mnóstwa nowych słów, to wydaje mi się, że aż tak wiele ich nie ma i zdecydowanie każde do czegoś można przypisać. Moge być w błędzie. :)

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Hej,

 

Ale to jest super! Nic dziwnego, że trafiło do biblioteki. Wszystkie elementy, które mnie interesują, są chyba zawarte: steampunk, mitologia grecka, platońskie nawiązania.

Mam nadzieję, że też tak kiedyś będę pisać :)

Nie jestem jeszcze super doświadczona w pisaniu, więc mi tutaj nic nie zgrzytało, a i tekst czytało się płynnie.

 

Tylko jedno pytanie:

 

więc tęsknota do nieskończonych przestrzeni wypełniała stałe jego serce

tak miało być czy chodziło o “stale”?

 

Pozdrawiam!

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

No widzisz, a na Nir za jasne, Nie dogodzisz. :P

Nie ma tak łatwo. Jak po lekturze nie mam mentalnej zadyszki, to żadne tam czytanie!

 

Ja do nich nie wróciłem, całe opowiadanie zbudowane jest na greckich podstawach. 

Ba! Nawet od nich trochę odszedłem, bo przeniosłem postaci bogów w realia kosmiczne. :P

Uwielbiam niedopowiedzenia, ale wydaje mi się, że bez ostatniego fragmentu, czy ogólnie bez powiązania Ora z Orfeuszem historia straciłaby to, o czym traktuje, czyli tę niemożność przełamania formy. To by była opowieść o jednym Orze i tym, co go spotkało, a nie o bezliku wersji jego żywota, w których powtarza się jego (archetypowy ;)) 

Oczywiście, że jest zbudowane na greckich podstawach i takie być musi, bo z tych wystrzelonych w kosmos podstaw musiało oczywiście wrócić na grecką ziemię. W moim idealnym świecie byłby to jednak powrót ot, zasugerowany – że w milionach innych żyć i cykli byli Orfeuszem i Eurydyką. Taka krótka, niby to mimochodem wrzucona wstawka zawierałaby dla mnie cały impet odkrycia, że oto mamy do czynienia z mitem opowiedzianym na nowo. Ale naturalnie nie od tego jest Twoja twórczość, by spełniać moje marzenia – bo jak widać, co czytelnik, to i marzenia inne. A większość moich czytelniczych marzeń i tak przecież spełniłeś!

 

No widzisz, a na Nir za jasne, Nie dogodzisz. :P

To chyba jedna z zasad pisarstwa ;P

 

Hmmm… Dikke pojawia się pierwszy raz we wspomnieniach Ora związanych z dworem króla Anaksynrandeksasa. Dwa razy podane jest wprost to miejsce, nie ma wzmianki o tym, jakoby Dikke miała mieszkać gdzie indziej. I opisane obydwie lokacje też są. ;)

Możliwe, że źle się wczytałam.

 

Formy – dzikie i niedzikie – mają zasadnicze znaczenie, aczkolwiek same łowy Hadesa na zbiegłe z Pałacu formy już tego zasadniczego znaczenia nie mają, to raczej żmudna codzienność Hadesa w pracy na Arce niż Oś fabuły. Nie tylko scena z Lampartem się tu przewija, bo też poznajemy przeszłość Ora; wiemy, dlaczego Hadesa nie ma w Pałacu; możemy poznać formy i ich wpływ na otoczenie, co też potrzebne by w ostatnim fragmencie zrozumieć rolę jaką mają Hades i Persefona.

Tak, mają duże znaczenie, ale po prostu myślałam, że to do czegoś zmierza, bo jakby stworzyły napięcie, ale go nie rozwiązały.

 

Chaos jest tu zamierzony. Mnie osobiście opowieści prowadzone jak po sznurku niepomiernie nudzą i zdaje mi się, że trochę domysłów, przynajmniej na początek, czytelnikowi nie zaszkodzi. :) Podobnie lubię jak na pozór niepowiązane se sobą sceny zaczynają się ze sobą splatać, więc musisz to zrzucić na karby preferencji autora.

Mnie też. Tylko że, nie wiem dlaczego, tutaj akurat wydawało mi się, że wkradł się chaos i trochę się gubiłam. Niestety, brak mi sprytu, żeby wskazać dlaczego. Ale to nie tak, że tekst mi się nie podobał. Wręcz odwrotnie był bardzo dobry, może nawet piórkowy.

W dodatku zamknięte formy, jakby przeczuwając, kto został pochwycony i wraca do pałacu, budziły się coraz częściej wściekłe, zdziczałe i zdecydowane, by walczyć o dominację, co w najlepszym wypadku skutkować mogło pojawianiem się i znikaniem absurdalnych mód, jak ta na stoły z trzema nogami albo na demokratyczne rządy, a w najgorszym pomorem noworodków, klęskami głodu, zagładą ludzkości, lub nawet kolejnym Wypaczeniem.

Przeczytałem, ale opinię dostaniesz jutro (może) :P Marudzenia nie będzie wiele, bo nie ma za bardzo nad czym marudzić, nominacja do piórka na pewno się należy (tak zaznaczam, żebyś wiedział, że to je dobre), a najpoważniejsza uwaga to ta, dotycząca powyższego fragmentu i zaznaczonego kawałka. No to co jest z tym nie tak? Paaaanie, wylazłeś z onirycznej konwencji mitów greckich splątanych z clockpunkiem (tak, jest taki podgatunek steampunku, w którym mechanizmy działają głównie na sprężynę, są nakręcane), i wdepnąłeś w konwencję zupełnie inną. Całość przypomina “Inne pieśni”, ale pisane na modłę “Póki mamy twarze” Lewisa, a w tym miejscu to wygląda, jakby ktoś wkleił fragment wycięty z Pratcheta. Nie podoba mi się to, zepsuło mi ten melancholijny nastrój, w który wprowadzasz przez całą resztę opowiadania. Dobra, miałem tylko uwagę na pisać jedną, a klepię kolejne znaki, kończę więc, reszta jutro, albo nawet dziś, tym bardziej, że o tej godzinie moje jutro to Twoje dziś będzie – tak działają nocne zmiany :P

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Outta, co tu dużo mówić, masz rację z tą łyżką Pratchetta w beczce miodu, ale, ale… no po prostu nie mogłem się powstrzymać. 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Miś przeczytał z zaciekawieniem i przyjemnością. Nie będzie się ‘wymądrzał’. Mądrzejsi od niego zabrali głos. Daje gwiazdki.

Yo!

 

Są tacy ludzie, którzy potrafią napisać nawet instrukcję obsługi bulbulgatora (albo nawet mniej ambitnych rzeczy, jak “365 dni”) w taki sposób, że słowa potrafią wessać, choćby nawet fabuła była do kitu. A jesli do tego pisania jest jeszcze dobra fabuła, ciekawy klimat i jakaś pożywka dla wyobraźni, wówczas wychodzi bardzo dobry tekst. I taki właśnie wczoraj przeczytałem. A potem przeczytałem Twoje opowiadanie. Dobra, głupi żart ;) No punisher intendent, czy jakoś tak.

Nie dziwię się, że padło tu już niejednokrotnie nawiązanie do “Innych pieśni” Dukaja, bo pomysł wyjściowy masz podobny, ale ugryzłeś temat od innej strony, nie zrobiłeś tylu fikołków co pan Dukaj, jednak to nie zmienia faktu, że podobieństwo jest bardzo wyraźne. Tylko klimat inny. A ten z kolei kojarzył mi się co i rusz z “Póki mamy twarze” C.S. Lewisa, bo bawisz się w retelling mitu.

Naprawdę świetnym pomysłem było wszczepienie w przedstawiany świat elementów kojarzących się ze steampunkiem. Technodriada naprawdę mocno działa na wyobraźnię, na niej opierasz część fabuły, więc ten steampunkowy element kładzie się na odbiorze mocnym akcentem. Baśniowość opowieści zyskuje dzięki temu jeszcze głębszy wymiar fantazji, dziwności i cudowności. Udany pomysł, zdecydowanie.

Najsłabiej w moim odczuciu wypada końcówka, gdy odkrywasz karty. Trochę mi się pomieszały na moment motywy, kierujące Panią Metamorfoz i jej małżonkiem, ale dałem radę to sobie poukładać. Co mi się jednak w niej najmniej podoba, to przeniesienie środka ciężkości, z Ora i Dikke, na Panią Metamorfoz i jej męża. Chodzi mi o to, że porzucasz te dwie postacie – których losy na przestrzeni tych czterdziestukilku tysięcy znaków nie pozostawiają czytelnika obojętnym, bo można je polubić i zacząć im kibicować – i pozwalasz ostatnie słowo mieć bogom. Jasne, rozumiem, że taki był zamiar, bo to w końcu tekst o Pani Metamorfoz, a poza tym po rozgrywce uprzejmości wymienić mogą szachiści a nie bierki, jednak jakoś mnie to nieco rozczarowało. To nie jest żaden zarzut pod kątem opowiadania, tylko informacja na temat moich osobistych preferencji :)

No i nie lubię detrminizmu. Eleos świadkiem ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

 

PS. Obstawiam piórko :)

Known some call is air am

Yo!

 

Są tacy ludzie, którzy potrafią napisać nawet instrukcję obsługi bulbulgatora (albo nawet mniej ambitnych rzeczy, jak “365 dni”) w taki sposób, że słowa potrafią wessać, choćby nawet fabuła była do kitu. A jesli do tego pisania jest jeszcze dobra fabuła, ciekawy klimat i jakaś pożywka dla wyobraźni, wówczas wychodzi bardzo dobry tekst. I taki właśnie wczoraj przeczytałem. A potem przeczytałem Twoje opowiadanie.

 

Naprawdę świetnym pomysłem było wszczepienie w przedstawiany świat elementów kojarzących się ze steampunkiem. Technodriada naprawdę mocno działa na wyobraźnię, na niej opierasz część fabuły, więc ten steampunkowy element kładzie się na odbiorze mocnym akcentem. Baśniowość opowieści zyskuje dzięki temu jeszcze głębszy wymiar fantazji, dziwności i cudowności. Udany pomysł, zdecydowanie.

Ktoś użył terminu clockpunk i ten w sumie bardziej mi pasuje. :)

 

Trochę mi się pomieszały na moment motywy, kierujące Panią Metamorfoz i jej małżonkiem, ale dałem radę to sobie poukładać.

To jak dałeś rade, to chyba zrozumiałe, nie? :P

Zresztą wydaje mi się, że motywy są wyłożone bardzo jasno:

– Trzy cykle koła metempsychozy. Wykorzystaj swoją szansę i znajdź własne szczęście. Nie jest wam pisane wspólne życie.

[…]

– Przegrałaś nasz zakład, ukochana Persefono – ogłosił triumfalnie. – Znowu… Który to już raz? Forma śmierci i cierpienia zawisła nad tą dwójką. Nie zmienisz tego, co już się dokonało. Poprzestań i żyjmy jak dawniej.

 

Chodzi mi o to, że porzucasz te dwie postacie

A gdzieżby!

Or i Dikke dokonali wyboru, towarzyszymy im do końca ich wspólnej drogi. Ostatni fragment, gdzie zmiana bohaterów (też nie do końca, bo połowa tekstu jest napisana z perspektywy Pani Metamorfoz – więc i ona powinna doczekać się zakończenia), to ledwie 2tys. znaków, które domykają wątek Pani Metamorfoz. A od niej też się tekst zaczyna. ;)

Jakbym policzył znaki, to nawet zdaje mi się, że więcej miejsca jest jej poświęcone.

 

Zresztą co tu gadać, sam napisałeś: po rozgrywce uprzejmości wymienić mogą szachiści a nie bierki ;)

 

No i nie lubię detrminizmu.

No to źle trafiłeś. xD

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

długość trzech żyć potrafiła zmienić wiele za równo w duszy śmiertelnika, jak i nieśmiertelnej.

 

Witaj, Gekikaro!

Zacznę od technikalium – pierwszy akapit imo bardzo nieciekawy. Zaczynasz od wyliczenia, że coś robi coś, a każda składowa zdania zbudowana jest w ten sam sposób. Wpada tu sporo nazw własnych, wszystkie te aery szmery bajery sugerują, że dalej może być ciężko i w sumie zapowiedzią są słowną.

Bogactwo słowotwórstwa i świata przedstawionego, cały ten steampunk, przyjąłem raczej chłodno. To po prostu totalnie nie moje klimaty. Jakiś czas temu z ciekawości puściłem sobie audiobook “Neuromancera”, gdzie dużo bardziej roiło się od nazw i wynalazków, tyle że cyberpunkowych, a ja wszystko wpuszczałem jednym uchem i wypuszczałem drugim. Zwyczajnie żaden ze mnie punk, a od scenografii wolę historię. :x

Tutaj historia długo jest niewdzięczna, niejasna – ale może to wynikać z przyjętej konwencji. W końcu na scenie bez żenady pojawiają się Orfeusz i Eurydyka, co w kontraście do poprzednich fragmentów nie pasowało mi do tej jednej wielkiej metafory, jaka tu ma miejsce. W tym momencie niby już było wiadomo, co czeka postaci, jednak sprawdziło się to i nie sprawdziło jednocześnie. Bardzo ciekawe rozwiązanie.

Uważam, że opowiadanie jest dość hermetyczne. Żeby nie użyć słowa: wytrawne. Nie ma tutaj wiele rozrywki, zwłaszcza w takim mainstreamowym wydaniu, jest natomiast sporo jakości. Wnoszę to m.in. po komentarzu Ninedin, która zajmuje się od lat zawodowo starożytną Grecją. Mój prosty rozumek, pamiętający tylko, że Orfeusz stracił Eurydykę, bo się spojrzał za siebie, nie wyłapał z pewnością znacznej liczby nawiązań.

Zatem podsumowując: czy czytało mi się przyjemnie? Niezbyt. :p Uważam przy tym jednak, że takie opowiadanie z powodzeniem mogłoby się pojawić na łamach NF (z wszelkimi zaletami i wadami tego stwierdzenia). Jest to także jakość, która z powodzeniem mogłaby reprezentować forum w wielkim świecie, co mam nadzieję, że nastąpi. :>

Witaj, MrB, jakże to nieoczekiwane spotkanie. :P

Zacznę od technikalium – pierwszy akapit imo bardzo nieciekawy. Zaczynasz od wyliczenia, że coś robi coś, a każda składowa zdania zbudowana jest w ten sam sposób. Wpada tu sporo nazw własnych, wszystkie te aery szmery bajery

W sumie to żadne nazwy własne, tylko greckie określenia żywiołów/elementów. :)

Przy okazji od razu startujemy z pozycji mechanizmu świata, bo mamy rurki inne kurki (nie mylić z kurkami ani z kurkami).

że dalej może być ciężko i w sumie zapowiedzią są słowną.

Aż tak ciężko to chyba nie było…

To po prostu totalnie nie moje klimaty. Jakiś czas temu z ciekawości puściłem sobie audiobook “Neuromancera”, gdzie dużo bardziej roiło się od nazw i wynalazków, tyle że cyberpunkowych, a ja wszystko wpuszczałem jednym uchem i wypuszczałem drugim. Zwyczajnie żaden ze mnie punk

…no chyba że.

Ale ten “punk” tutaj, to ani steampunk, ani otoczka/scenografia, bo on ściśle wynika z wykorzystania materiału grecko-antycznego i jest jego rozwinięciem, wprowadzeniem w życie.

Tutaj historia długo jest niewdzięczna

No ale żeby tak?

Nie ma tutaj wiele rozrywki, zwłaszcza w takim mainstreamowym wydaniu

Wróżenie z zegarków, feniksy i dymowe ryby, konie pędzące niemal jak światło, mechaniczne jastrzębie, bitwy z bestiami – nie? :(

 

Zatem podsumowując: czy czytało mi się przyjemnie? Niezbyt. :p Uważam przy tym jednak, że takie opowiadanie z powodzeniem mogłoby się pojawić na łamach NF (z wszelkimi zaletami i wadami tego stwierdzenia).

Podsumowując: dobre – nie podobało mi się! xD

 

No to żeś mnie zostawił w punkcie z niemiecka zwanym “jein”.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Steampunk, Cyberpunk, Solarpunk, Clockpunk, Dieselpunk… Pamiętam jedną rozmowę, na którymś z forów o erpegach, dotyczącą systemu Hellas. Próbowano go jakoś zaklasyfikować, jednak po burzliwej dyskusji niewiele z tego wyszło, a potem jeden forumowicz zaproponował określenie Sandalpunk XD Przyjęło się wtedy.

Known some call is air am

Steampunk, Cyberpunk, Solarpunk, Clockpunk, Dieselpunk… Pamiętam jedną rozmowę, na którymś z forów o erpegach, dotyczącą systemu Hellas. Próbowano go jakoś zaklasyfikować, jednak po burzliwej dyskusji niewiele z tego wyszło, a potem jeden forumowicz zaproponował określenie Sandalpunk XD Przyjęło się wtedy.

Hellas to chyba też coś w stylu antycznej Grecji? W każdym razie wole ejdospunk, które się pojawiło w komentarzu marasa, chociaż brzmi po innopieśniowemu. :P

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Ejdospunk też ładnie :)

Known some call is air am

Cześć!

 

Mniemam, iż był to tekst na wiedźmy. Pomysłowy. Czytając, patrzyłem na całość z perspektywy “Spleć z głosów…”, bo pewne elementy wydały mi się nadzwyczaj podobne. Z kolei dziki kot mocno przypominał mi gonitwę bogów z tekstu Finkli. Ale jak przeczytałem całość, to rzuciłem jeszcze raz okiem na przedmowę i na komentarz Zanaisa i odkryłem co nieco (między innymi to, że coraz mniej czytam ostatnio poza NF i coraz częściej jakieś motywy przypominają mi jakiś tekst z forum, a nie ze świata z poza. Niedobrze, trzeba czasem bardziej się rozejrzeć, muszę wrócić do audiobooków)

Kawał szalonego, pięknie napisanego światotwórstwa pachnącego mitologią. Elementy, feniksy, przepiękny opis walki, kiedy to powstawały ograniczone jedynie wyobraźnią stwory, wirujące w śmiertelnym tańcu. Za takie motywy lubię Twoje teksty.

Zastanawiałem się też, czy w końcówce wyłożysz kawę na ławę czy jedynie zachęcisz czytelnika dla którego mitologia nie jest akurat dobrze rozpoznanym obszarem do poszukiwań. Jednak odkryłeś karty, ukazując przy okazji małżeńskie gierki Hadesa i Persefony. Wyszło ciekawie, spójnie i nieco okrutnie, ale przesłanie bardzo dobrze wpisuje się w obraz bogów olimpijskich.

Bardzo udany tekst, sporo radości z czytania i natchnienia do wykorzystania (tylko kiedy, czerwcu – przybywaj). Odezwę się jeszcze – pewnie jutro i pomyślę nad nominacją.

 

Pozdrawiam!

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Mniemam, iż był to tekst na wiedźmy

Nie pomyliłeś się. :) 

 

“Spleć z głosów…”, bo pewne elementy wydały mi się nadzwyczaj podobne […] to rzuciłem jeszcze raz okiem na przedmowę i na komentarz Zanaisa 

Nie widzę zbyt wielu tych wspólnych elementów, poza postacią zanaisowej księżniczki, co jest maszyną, ale tak, udało mi się Zanaisa trochę zainspirować z czego jestem dumny. :) 

 

 kolei dziki kot mocno przypominał mi gonitwę bogów z tekstu Finkli

Coś dzwoni, ale trudno mi sobie przypomnieć tem tekst. Oni tam nie zmieniali postaci w trakcie wyścigu? Bo nie kojarzę, żeby literalnie tam się lampart ścigał… No i w sumie u mnie wyścigu nie ma. :P

 

między innymi to, że coraz mniej czytam ostatnio poza NF i coraz częściej jakieś motywy przypominają mi jakiś tekst z forum, a nie ze świata z poza

Też się na tym łapię. 

 

Kawał szalonego, pięknie napisanego światotwórstwa pachnącego mitologią. Elementy, feniksy, przepiękny opis walki, kiedy to powstawały ograniczone jedynie wyobraźnią stwory, wirujące w śmiertelnym tańcu. Za takie motywy lubię Twoje teksty.

:)) 

 

Zastanawiałem się też, czy w końcówce wyłożysz kawę na ławę czy jedynie zachęcisz czytelnika dla którego mitologia nie jest akurat dobrze rozpoznanym obszarem do poszukiwań.

Trochę mnie kusiło, by mie wykładać kawy na ławę, ale wątek Pani Metamorfoz wymagał domknięcia. Bez tego jek motywacje i działania pozostałyby niewiadome. 

 

Bardzo udany tekst, sporo radości z czytania i natchnienia do wykorzystania (tylko kiedy, czerwcu – przybywaj).

Mam nadzieję, że znów przyniesie to świetny tekst. :) 

 

Odezwę się jeszcze – pewnie jutro i pomyślę nad nominacją

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Sama dobrze nie pamiętam, ale chyba zmieniali formy. I materiał, z którego były ulepione.

Babska logika rządzi!

Chodzi o tego piwnego skarabeusza? Tak, zmieniali formy :)

Known some call is air am

Sama dobrze nie pamiętam, ale chyba zmieniali formy.

Finkla, weź nie udawaj, że nie pamiętasz zacnego motywu z własnego tekstu. Trzeba chwalić się swoimi doskonałymi pomysłami. Zmieniali formy i materiał i wypadło to naprawdę dobrze (mi przynajmniej zostało w pamięci). Scena i sytuacja jest tu inna, ale zwyczajnie jedno z drugim mi się skojarzyło. Chyba przesiąkam tą fantastyką (i jakoś mi z tym dobrze).

 

Nie widzę zbyt wielu tych wspólnych elementów

Ale klimat podobny i mechanizmy też. Tu jest Or, tam był Ur. Widmo katastrofy wiszące nad bohaterami z różnych światów, których połączyła miłość, ale jednak nie do końca.

 

Trochę mnie kusiło, by mie wykładać kawy na ławę, ale wątek Pani Metamorfoz wymagał domknięcia. Bez tego jek motywacje i działania pozostałyby niewiadome. 

Nawet zastanawiam się, czy pod kątem konkursu nie pokazałeś tego zbyt skrótowo. Bo tekst – jak każdy Twój w zasadzie – wymaga uwagi i zbierania rozrzuconych tropów, by w pełni się weń zanurzyć. To procentuje, o ile czytelnik ma na to ochotę, bo jak akurat szuka klasycznego spiskuj, czaruj, ratuj księżniczkę & ubij smoka to historia może mu się wydać nieprzystępna i zbyt zagmatwana.

 

Końcowy etap wędrówki ładnie pokazuje stan, do którego bogowie doprowadzili bohatera. Droga sprawiła, że zapomniał, kim jest… Ten moment, kiedy coraz bardziej ewidentnie pokazujesz, kim on jest, przypominanie sobie imienia, zlewanie się rzeczywistości. Wplotłeś tu tego swojego konika i wyszło to sugestywnie. Czuć zmęczenie.

Kawał dobrej roboty, nominuję więc do piórka bo zdecydowanie warto.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Finkla, weź nie udawaj, że nie pamiętasz zacnego motywu z własnego tekstu. Trzeba chwalić się swoimi doskonałymi pomysłami. Zmieniali formy i materiał i wypadło to naprawdę dobrze (mi przynajmniej zostało w pamięci). Scena i sytuacja jest tu inna, ale zwyczajnie jedno z drugim mi się skojarzyło. Chyba przesiąkam tą fantastyką (i jakoś mi z tym dobrze).

No teraz sobie przypominam!

Pamiętam, że nawet to opowiadanie zgłosiłem do Piórka.

 

Tu jest Or, tam był Ur

Tego nie powiązałem.

 

Widmo katastrofy wiszące nad bohaterami z różnych światów, których połączyła miłość

W życiu bym tego tak nie porównał. Wydawało mi się, że jednak clou historii Zanaisa jest zupełnie inne i w ogóle od tej strony nie interpretowałem jego historii. :O

 

Nawet zastanawiam się, czy pod kątem konkursu nie pokazałeś tego zbyt skrótowo. Bo tekst – jak każdy Twój w zasadzie – wymaga uwagi i zbierania rozrzuconych tropów, by w pełni się weń zanurzyć. To procentuje, o ile czytelnik ma na to ochotę, bo jak akurat szuka klasycznego spiskuj, czaruj, ratuj księżniczkę & ubij smoka to historia może mu się wydać nieprzystępna i zbyt zagmatwana.

E tam, po prostu inne teksty się bardziej spodobały. U mnie proporcje “dziania się” względem innych elementów są zwykle zaniżone, nie każdy to lubi… chociaż w sumie mam masę tekstów prostych, pisanych dla rozrywki. :P

 

Wplotłeś tu tego swojego konika

Czasami człowiek musi, inaczej się udusi. :)

 

Kawał dobrej roboty, nominuję więc do piórka bo zdecydowanie warto.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Finkla, weź nie udawaj, że nie pamiętasz zacnego motywu z własnego tekstu.

Krarze złoty, ja tu mam coś koło półtorej setki tekstów. Z ręką na sercu – nie pamiętam wszystkich. Tym bardziej, że przeczytanych mam od cholery.

Babska logika rządzi!

Nie widzę zbyt wielu tych wspólnych elementów

Ale klimat podobny i mechanizmy też. Tu jest Or, tam był Ur. Widmo katastrofy wiszące nad bohaterami z różnych światów, których połączyła miłość, ale jednak nie do końca.

Gwarantuję, że jedynym natchnieniem z tego opowiadania była postać księżniczki. Ur zawdzięcza swoje imię głównie małej ilość znaków, co pozwoliło nawiązać walkę z limitem :P Poza tym, zawsze staram się unikać podobieństw imion.

No i Spleć miał jednak inny klimat.

Też uważam, że twój tekst, Zan, jest całkiem inny. A to z wyborem imienia dobre. :P

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Gwarantuję, że jedynym natchnieniem z tego opowiadania była postać księżniczki.

Zanais, ja nie sugeruję, że któreś opko jest w jakimś sensie kalką któregoś, a jedynie dzielę się swoimi spostrzeżeniami. Tekst różnią się wieloma aspektami, intryga jest nieco inna, o przesłaniu nie mówiąc, ale zwyczajnie podczas czytania opka Gekikary kilkukrotnie przypominał mi się Twój tekst.

Czy spleć miało inny klimat – pewnie i tak i nie. Dla mnie klimat jest podobny, ale to raczej kwestia gustu i na pewno można wskazać kilka istotnych różnic.

A to z wyborem imienia dobre. :P

Tak… i aż korci, by w kolejnym tekście jeden z istotnych bohaterów miał dwuliterowe imię ;-)

 

Pozdrawiam!

 

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć, Geki!

 

Wiem, że przybywam z opóźnieniem, ale przecież fakt się liczy, a nie data!

 

Gdy udało się jej uchronić świat od katastrofy, chciała jeszcze upewnić się, że praca sfer przebiega zgodnie z oczekiwaniami – wszak minęło wiele czasu, odkąd po raz ostatni sprawdzała, jak się mają sprawy za murami Pałacu Form.

Siękoza

 

Pani Metamorfoz wyszła na balkon ostatniej z komnat, która nie była zalana przez zimne wody nocnego nieba.

Bardzo ładne określenie.

 

Setki poniesionych ran

Wydaje mi się, że właściwsze byłoby “odniesionych”. Poniesienie kojarzy mi się raczej z konsekwencją ran, tzn. ze śmiercią. Poniósł śmierć w wyniku odniesionych ran.

 

Twarz skrywał za kapturem, bo takim jak on nie wolno było jeździć wierzchem. Szkapa pod nim, zmuszona do galopu z takim ciężarem na grzbiecie, była biała od piany.

Pewnej nocy, którą spędzali w płytkiej jaskini dającej im schronienie przed deszczem, udało mu się zauważyć ziemną sówkę, której forma pozwala latać w ge tak, jak jej kuzynki przemierzają przestworza. Zwierzę wynurzyło łepek z sufitu jaskini, przypatrywało się parze wędrowców przez kilka chwil, a potem zniknęło równie niespodziewanie, co się pojawiło.

Później kochali się tak, jakby miał być to ich ostatni raz.

Nie wiem, czy to tylko ja mam coś nie tak z głową, ale w pierwszej chwili zrozumiałem, że kochali się z sówką :D

 

skutkować mogło pojawianiem się i znikaniem absurdalnych mód, jak ta na stoły z trzema nogami albo na demokratyczne rządy

Uśmiechnąłem się :)

 

Nie zauważył, jak do stóp Dikke podkradła się odcięta głowa żmii, której pod wpływem wypaczenia wyrosły pajęcze odnóża.

Tak czułem, że to jakaś reinterpretacja mitu Orfeusza i Eurydyki. Bardzo się cieszę, bo mit ten szalenie lubię.

 

Trzy cykle koła metempsychozy. Wykorzystaj swoją szansę i znajdź własne szczęście. Nie jest wam pisane wspólne życie.

Cholera, wydało mi się to bardziej bolesne, niż gdyby odpowiedź brzmiała “na zawsze”. Mocne zdanie, panie Geki.

 

Mężczyzna pocałował ją w czoło, tam, gdzie spotykał się metal i ludzkie ciało.

Bardzo ładne.

 

łzy płynęły z obydwu jej oczu

“obu” podobałoby mi się bardziej.

 

Dikke/Eurydyka wołała. Ciało piekło i krwawiło. Zasłonił uszy rękoma i rzucił się biegiem, potykając się i raniąc o skały, by czym prędzej dotrzeć do końca tunelu.

– Or!

– Orfeuszu!

Światła było coraz więcej i gdyby teraz się odwrócił… Zamknął oczy, by nie ulec pragnieniom.

Przewrócił się i rozbił głowę, krew spływająca po czole zalała mu twarz, ale biegł dalej. Biegł, aż poczuł ciepłe promienie słońca na skórze. Padł wtedy na ziemię i spojrzał w głąb jaskini.

– Eurydyka! – wykrzyknął.

Był jednak sam.

Bardzo emocjonujące, brawo!

 

– To nigdy nie był właściwy wybór. Nazbyt ufasz mitom – odparł, po czym nałożył swój magiczny hełm i zniknął.

Piękny finał!

 

No, Geki, Planeta Woda zdetronizowana w moim osobistym rankingu :) Raz, że mitologia – jak może wiesz, jestem jej miłośnikiem. A tutaj nie dość, że jest jej pełno, to wykorzystujesz ją w bardzo nowatorski, całkowicie autorski sposób. Nie jest to mit o Orfeuszu i Eurydyce w nowym opakowaniu, a udany retelling z masą własnego światotwórstwa (cenię zwłaszcza cały wątek form). Nawet nie wiem, jak do końca określić, cóżeś Ty tu popełnił. Jakiś ancientpunk chyba.

Dwa, opko jest napisane bardzo sprawnie, z nienachalną acz wyraźną stylizacją, która jest płynna i wypada naturalnie, co jest zadaniem trudnym. Są też zdania czy sformułowania, które aż się proszą, by je zapamiętać.

Fabuła kroczy niespiesznie, rzucasz dużo informacji i terminologię, z którą szary czytacz niekoniecznie jest zaznajomiony, ale to żaden minus. Na mnie zrobiło to bardzo duże wrażenie, bo świat i rozgrywające się w nim wydarzenia oparte są na solidnych fundamentach, a nie na umowności.

Najjaśniej świeci jednak mimo wszystko końcówka, kiedy pięknie schodzą się nam wszystkie wątki. Bardzo bałem się, żebyś jej nie zmarnował, ale wybrnąłeś po mistrzowsku. Orfeusz, któremu w końcu udaje się nie obrócić i fakt, że nie ma za to żadnej nagrody – przykre, ale życiowe. Eurydyka, która wybiera siebie zamiast ukochanego to także doskonałe rozwiązanie. W ogóle fantastycznie, że zdecydowałeś się wyjść nieco za mit i przedstawić alt-ścieżkę, a nie to, co już znamy, tyle że w nieco zmienionej formie. Takie decyzje wymagają odwagi, bo łatwo się ośmieszyć. Fajnie też, że zawiesiłeś losy Ora w próżni, mimo że oryginalny mit ukazuje jego smutny koniec. Dzięki temu pozostawiasz lekki niedosyt, a że mitu się nie trzymałeś w sposób ścisły, to nie można wyrokować, co się z Orem finalnie stało.

 

Jednym słowem – gratulacje. Zazdroszczę Ci tego opowiadania, bo jest naprawdę bardzo dobre. Żaden Twój tekst nie podobał mi się tak bardzo jak ten.

Mam nadzieję, że dostaniesz piórko i żałuję, że nie przyczyniłem się do tego nominacją. Liczę, że mi jednak wybaczysz :)

 

Z pozdrowieniami,

 

fmsduval

 

 

 

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Wiem, że przybywam z opóźnieniem, ale przecież fakt się liczy, a nie data!

Matury z historii to byś nie zdał. :P

 

Nie wiem, czy to tylko ja mam coś nie tak z głową, ale w pierwszej chwili zrozumiałem, że kochali się z sówką

Myślałem, że wrzucenie zdania w oddzielny akapit rozwieje wątpliwości, poza tym podmiot w liczbie mnogiej miał sugerować wykonawcę czynności… ale jak widać, pomyliłem się. :P

 

No, Geki, Planeta Woda zdetronizowana w moim osobistym rankingu :)

Ale że aż tak? Planetę Wodę i jej kontynuację (bo traktuje te dwa opowiadania jako całość w głowie) trudno mi sklasyfikować razem z resztą mojej pisaniny. To całkiem inne opowiadania, zarówno jeśli chodzi o objętość, jak i research, motywy, ja które położyłem nacisk itp.

 

Nawet nie wiem, jak do końca określić, cóżeś Ty tu popełnił.

;D

 

Na mnie zrobiło to bardzo duże wrażenie, bo świat i rozgrywające się w nim wydarzenia oparte są na solidnych fundamentach, a nie na umowności.

Ogólnie jestem zwolennikiem podejścia, by świat opowiadał bohatera, to jest było go tyle, ile potrzeba dla historii (tak, nie jestem fanem Tolkienowskich dłużyzn xD). Ale czasem lubię postąpić nieco inaczej i wyjść od budowy świata. Tu właśnie tak zrobiłem. 

 

Najjaśniej świeci jednak mimo wszystko końcówka, kiedy pięknie schodzą się nam wszystkie wątki. Bardzo bałem się, żebyś jej nie zmarnował, ale wybrnąłeś po mistrzowsku.

Kłaniam się w pas. 

 

Orfeusz, któremu w końcu udaje się nie obrócić i fakt, że nie ma za to żadnej nagrody – przykre, ale życiowe. Eurydyka, która wybiera siebie zamiast ukochanego to także doskonałe rozwiązanie

Obie te rzeczy są boleśnie realne. 

 

Dzięki temu pozostawiasz lekki niedosyt, a że mitu się nie trzymałeś w sposób ścisły, to nie można wyrokować, co się z Orem finalnie stało.

Szkoda chłopa. Mam nadzieję, że jeszcze coś go dobrego spotka. :P

 

Jednym słowem – gratulacje. Zazdroszczę Ci tego opowiadania, bo jest naprawdę bardzo dobre. Żaden Twój tekst nie podobał mi się tak bardzo jak ten

Bardzo mi to schlebia i dzięki jeszcze raz! 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Widzę tu dużo świetnych pomysłów – postać technodriady, zegarkowe wróżby, wypaczenia, Pani Metamorfoz od materii i jej niematerialny partner, wszystko podlane steampunkowym klimatem. Czytałam z zaciekawieniem (choć czasem czułam się nieco przytłoczona rozmachem i bogactwem świata – ale nie poczytuję tego za wadę), natomiast, gdy doczytałam do końca i zobaczyłam, że to wszystko wykorzystałeś do opowiedzenia historii, sprowadzającej się do retellingu mitu, poczułam się rozczarowana (tym, że Pani Metamorfoz to Persefona – to wręcz oszukana;)). Przeczytałam za jakiś czas ponownie, już ze świadomością, o czym jest fabuła i wciąż mam wrażenie, że miałeś znakomity pomysł na świat i postaci kobiece, ale już nie na pełnokrwistą historię, więc wykorzystałeś ‘gotowca’ w postaci zabawy mitem. Imo, szkoda, z co najmniej dwóch powodów. 1 – dla osób nie znających/nie pamiętających Orfeusza i Eurydyki, końcówka jest niejasna, wręcz niezrozumiała, a tekst powinien się bronić jako byt samodzielny. 2 – fabuła nie dorasta do rozmachu świata, to trochę, jakbyś stworzył przepiękną i dopracowaną w najdrobniejszym szczególe scenografię pałacu z setką komnat, tylko po to, żeby pokazać jak w jednej z nich księżniczka odrzuca adoratora.

Trochę też miałam wrażenie nie do końca trafionej konstrukcji. Na początku skupiłeś się na ekspozycji tytułowej Pani Metamorfoz, poświęcając dwie obszerne sceny na wprowadzenie jej postaci (i nakreślenie świata) oraz pokazanie, jak “przebiera się” za wróżbitkę, natomiast relacji Ora i Dikke w zasadzie nie pokazałeś wcale (założyłeś, że czytelnik dopowie sobie sam na podstawie mitologii?), w związku z tym nie uwierzyłam Ci, że to głęboka, trwająca pokolenia miłość (choć może w świetle zakończenia i słusznie, bo wcale taka nie była ;), napędzająca bohaterów. Również ten przeskok w zakończeniu, gdzie Or i Dikke się żegnają na te trzy pokolenia – a tu nagle dostają szansę (którą Dikke zaprzepaszcza – właściwie dlaczego? Jeszcze chwilę temu była pewna, że chce czekać na Ora przez długość trzech żyć, a rozmyśliła się w przeciągu paru chwil) trochę mi zaburzył rytm opowieści.

Najbardziej podobała mi się postać Dikke – z całą tą jej ‘półmaszynowością’. Bardzo plastycznie opisana i konsekwentnie pokazywałeś jej ludzką i mechaniczną stronę. Bardzo fajny też pomysł z wróżbami z zegarków. Niestety, do mnie nie trafiło wykorzystanie oryginalnego i ciekawego świata do odgrzewania mitologicznej opowieści i nie mogę z czystym sumieniem głosować za piórkiem. Za to chętnie bym przeczytała w pełni autorskie opowiadanie z tego świata.

 

Cześć, Bella!

Dzięki za komentarz, bo to jest moim zdaniem ważne, żeby jednak te komentarze lożowskie pozostawiać. :)

 

natomiast, gdy doczytałam do końca i zobaczyłam, że to wszystko wykorzystałeś do opowiedzenia historii, sprowadzającej się do retellingu mitu, poczułam się rozczarowana

Sprowadzenie tej historii do retellingu to zbyt daleko idące uproszczenie, bo – przynajmniej w moim odczuciu, a kilka osób wcześniej to potwierdziło :) – to nie jest na nowo opowiedziana historia Orfeusza i Eurydyki, tylko przeniesienie tej opowieści na jakiś meta-poziom, który obrazuje niezmienność fatum, które ciąży nad bohaterami.

Nie wyobrażam sobie zresztą innych bohaterów. Więcej sądzę, że umieszczenie w tych rolach postaci wymyślonych na potrzeby tej historii, odarłoby opowiadanie z całego elementu, który z mitem koresponduje. No kto inny miałby doświadczać metempsychozy, elementu ofrizmu, jak nie sam Orfeusz? ;)

To samo zmaganie przeżywa Persefona/Pani Metamorfoz (i swoją drogą nie wiem, czemu czujesz się tu oszukana :P), co pokazuje, że mimo boskiej natury nie jest w stanie uciec od formy.

 

ale już nie na pełnokrwistą historię, więc wykorzystałeś ‘gotowca’ w postaci zabawy mitem

A to mnie trochę ubodło, bo jestem zdania, że jednak wyszedłem tu daleko poza mit, a nie tylko ubrałem gotowca w dekoracje. W ogóle wykorzystanie materiału źródłowego nie umniejsza w mojej ocenie żadnej twórczości, mieliśmy zresztą kilka konkursów opierających się na tym zabiegu (i w sumie bardzo mi się to spodobało). :)

Ale rozumiem, tak to odbierasz, ok.

 

2 – fabuła nie dorasta do rozmachu świata, to trochę, jakbyś stworzył przepiękną i dopracowaną w najdrobniejszym szczególe scenografię pałacu z setką komnat, tylko po to, żeby pokazać jak w jednej z nich księżniczka odrzuca adoratora.

No, to trochę (nawet bardzo) o czym innym historia, także ten…

Cały świat jest skonstruowany na elementach czysto greckich, więc tak samo jest też skonstruowana fabuła, dla mnie to była jakby naturalna konsekwencja tego stanu rzeczy.

 

1 – dla osób nie znających/nie pamiętających Orfeusza i Eurydyki, końcówka jest niejasna, wręcz niezrozumiała, a tekst powinien się bronić jako byt samodzielny

Czy są w naszym kręgu kulturowym osoby nie znające jednego z najpopularniejszych mitów, najlepiej znanej i najczęściej wałkowanej mitologii?

Wybacz, ale dla mnie taka argumentacja jest dalece niezrozumiała. Ileż to dzieł kultury sięga po powszechnie znane postaci – nawet nie archetypy, tylko same postaci – czy to po anioły/diabły, czy to po bogów/herosów, czy to po postacie magiczne Merlin/Morgana.

Owszem, teksty takie zawsze mają pewien próg wejścia, ale to nie oznacza ich niesamodzielności, tylko bazuje na wiedzy czytelnika i zaufaniu, że on ją posiada.

 

Zaś co do zakończenia, to rozmowa Hadesa i Persefony w sposób dość bezpośredni opisuje warunki ich zakładu – gdybym opisał to bardziej szczegółowo, to bym już poszedł z łopatologię. :P

 

Również ten przeskok w zakończeniu, gdzie Or i Dikke się żegnają na te trzy pokolenia – a tu nagle dostają szansę (którą Dikke zaprzepaszcza – właściwie dlaczego? Jeszcze chwilę temu była pewna, że chce czekać na Ora przez długość trzech żyć, a rozmyśliła się w przeciągu paru chwil) trochę mi zaburzył rytm opowieści.

Sęk w tym, że wcale się nie pożegnali – tylko zostali poddani testowi Hadesa.

A dlaczego Dikke się rozmyśliła? W sumie odpowiem cytatem z tekstu, bo na to pytanie odpowiedziałem wprost, tak wprost, że bardziej się na da:

– Tych dwoje nie musi się rozstawać – kontynuował Karciciel – jeśli podołają próbie wytrwałości, wierności i zaufania. I jeśli nimfa porzuci nieśmiertelność, by ich formy były tożsame.

[…]

twoje słowa zapadły nimfie w pamięć. Widać nieskończona miłość nie była jej bliższa od nieskończonego życia.

Dikke wybrała nieśmiertelność. Była w stanie poczekać na Ora, aż się trzy razy odrodzi, ale sama już umierać nie miała w zamiarze. ;)

 

Niestety, do mnie nie trafiło wykorzystanie oryginalnego i ciekawego świata do odgrzewania mitologicznej opowieści i nie mogę z czystym sumieniem głosować za piórkiem. Za to chętnie bym przeczytała w pełni autorskie opowiadanie z tego świata.

Nie mam na celu Cię przekonywać, ale może dzięki moim odpowiedziom spojrzysz na historię nieco inaczej. Jeśli nie – też dobrze, wszak nie wszystko musi podobać się wszystkim, a wręcz nie powinno. :)

Za to będę się upierać przy tym, że to nie jest odgrzewanie mitologicznej opowieści – to jest napisana opowieść urzeczywistniająca greckie spojrzenie na świat, mity, koncepcje. I to nawet nie jest historia miłosna, tylko z góry skazana na niepowodzenie walka z formą, która dotyczy i pary kochanków, i bogów.

Osobiście tez uważam się w pełni za autora tego tekstu (:P), a inne opowiadanie – z wymyślonymi bohaterami – w tym świecie uważałbym za pozbawione sensu. Jeśli już, to z bohaterami nawiązującymi do innego mitu i rozbudowującymi to uniwersum korespondujące z mitami. Ale widać tu mamy całkiem inne spojrzenia. ;)

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Dzięki za szczegółowe wyjaśnienia :)

 

Czy są w naszym kręgu kulturowym osoby nie znające jednego z najpopularniejszych mitów, najlepiej znanej i najczęściej wałkowanej mitologii?\

Tu byś się zdziwił. Ja sama nie pamiętałam, o co chodziło (jedynie imiona Orfeusz i Eurydyka kojarzyłam, że to z mitologii greckiej), zapytałam kilka osób (wszyscy z wyższym wykształceniem, niekoniecznie humanistycznym) i żadna z pytanych nie potrafiła powiedzieć, o czym był ten mit. Imo, pasjonaci literatury klasycznej rozpoznają nawiązania, ale “przeciętny zjadacz fantastyki” już niekoniecznie. Ja się o ten próg wejścia potknęłam, ale żeby sprawiedliwie ocenić, przeczytałam i przypomniałam sobie ten mit.

M.in. dlatego Twoje opowiadanie odebrałam jako retelling, główne elementy fabuły są te same – oryginalny Orfeusz jest tak samo zakochany w Eurydyce, Eurydyka zostaje ukąszona przez żmiję i umiera, Orfeusz chce ją odzyskać i zostaje poddany próbie. W Twojej wersji (inaczej niż w oryginale) Orfeusz przechodzi próbę, ale efekt jest ten sam – Eurydyki nie ma (i tak, to, że wybrała nieśmiertelność to zrozumiałam, nie zrozumiałam, po co w ogóle była ta próba, skoro ona i tak się nie chciała tej nieśmiertelności zrzec, czemu nie była szczera z – podobno – ukochanym). W kwestii fabularnej nie otrzymałam nic poza odwróceniem zakończenia (że to Eurydyka rezygnuje, a nie Orfeusz ulega pokusie), stąd moje wrażenie retellingu.

Po Twoich wyjaśnieniach, że świat przedstawiony czerpie z nawiązań do kultury greckiej poguglałam – i przyznaję Ci tu rację, faktycznie zaczerpnąłeś sporo pojęć z greki, (choć chyba bardziej mi się podobało, gdy myślałam, że to Twoje oryginalne pojęcia, stworzone na potrzeby opowiadania). To z jednej strony uzasadnia wybór mitycznych postaci jako bohaterów (a na łatwiznę, to poszedłeś – skoro to od Orfeusza się wzięło pojęcie orfinizm a z niego metempsychoza :P), ale z drugiej jeszcze bardziej utrudnia odbiór czytelnikom ‘nie siedzącym w temacie’. Bez dyskusji z Tobą i bez guglania, zbyt wiele elementów było dla mnie czymś innym a wyjaśnienia ani choćby wskazówek w samej treści opowiadania nie da się znaleźć.

 

PS. Nie doszperałam się tego, więc spytam, czy elementy, które najbardziej mi zapadły w pamięć (driada pół-człowiek, pół-mechanizm, wróżby z zegarków) są też zaczerpnięte z mitologii?

 

Nie, to. Ie jest zaczerpnięte z mitologii, aczkolwiek wiedza i myśl grecka były tu inspiracją. Szczególnie mechanizm z Antykithiry. :) 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Determinizm, nie ujdziemy przeznaczenia, fatalistyczne myślenie. Tak, wyżej pępka nie podskoczysz, plus platonizm, double plus – miłość niespełniona.

Opowiadanie jest formalne dobre, lecz mam z nim duży kłopot, ponieważ mnie nie porusza, nie zachęca do zatopienia się w nim i w opowieści. Mieszasz czasy, postaci, nie budujesz napięcia i zwyczajnie nie rozumiem, o co chodzi. Wracam do wcześniejszych podrozdziałów i dalej nie wiem, tzn. mam jakieś hipotezy, lecz nie znajduję kontynuacji opowieści, bo pojawia się "deus ex machina". Mamy niby bohaterkę, bohatera i przeciwności, widzę miłość i trudno mi w nią uwierzyć, tak na słowo Autora. Ze strony antagonisty – nic nie widzę, prócz woli utrzymania form, chyba w niezmiennej formie, ale tego nie jestem pewna, ponieważ niewiele się o tym dowiadujemy, niestety. ;-)

 

Widzisz, nie przekonują mnie używane przez Ciebie słowa światotworzące. Nie wyjaśniasz używanych pojęć, działania, tego, co masz na myśli. Tłumaczę sobie że aer to powietrze, pyr – ogień, ge – pewnie ziemia, hydor – woda i tajemnicza nić – arche los/przeszłość. Mam również uwierzyć na słowo, że automatony będą meldowały? Takie automatony jak np.

*Mechniczny Turek

*Piękna cymbalistka – Maria Antonina.

 

Słowa w tekście mają niewielkie znaczenie dla bohaterów, a tym samym mogą go nie mieć potencjalnie dla czytelnika. Pani Metamorfoz wspomina beznamiętnie zapobieżenie katastrofie świata, mężczyzna jako ten Syzyf pnie się w górę w mroku, kalecząc i raniąc, wciąż i wciąż. Chodzi mi o to, że opisujesz rzeczy dziwne, tajemnicze, ciekawe, jakby ich nie dotykając. Na przykład – pierwsza część, wygląda na to, że celem było dojście do ostatniego zdania/wypowiedzi gwiazdy o powtarzalności, że wszystko już było. Po co więc ta cała pierwsza część – nie wiem? Jakaś czarodziejka kontroluje żywioły, rozkazuje gwiazdom, aby dowiedzieć się, że od wieków wszystko kręci się tak samo. W zasadzie opowieść mogłaby zaczynać się od ostatniego zdania, a cała reszta niepotrzebna. 

 

Dla mnie najsilniejsze napięcie nie łączy się w tym tekście z wieczną miłością pary, lecz wypaczeniami form, który to aspekt konsekwentnie pomijasz, choć akurat on wydaje mi się nowatorski i mógłby stanowić realną przeszkodę/ograniczenie, której przezwyciężanie przydałoby się, ale to mi, więc pojedyncze i bez znaczenia.

Podrzuciłeś interesującą platońską wizję, w tym kobietę i mężczyznę, rozpuszczając ich przygody/doświadczenia, właściwie nie wiem, w czym.  Słowach, niosących treść, która dla mnie pozostaje zbiorem pustym?

Nie budujesz dylematów. Przechodzisz nad nimi obojętnie. Deus ex machina i potem buch, nadajesz ex cathedra.

 

Drobiazgi:

Pompy hydoru pracowały pełną mocą, pyr rozgrzewał tłoki do czerwoności, ge zapychała sprężarki, aer napędzał turbiny ledwo wytrzymujące tempo obrotów, a arche – podstawowy budulec wszechrzeczy – trzeszczała w rurach.

Jakby “ge” zapychała, to by zapchała. :-) Żywioły identyfikuję jako: wodę, ogień, ziemię, powietrze i los/przyszłość-przeszłość.

Pytania przy pierwszym czytaniu:

*Czy mężczyzna to szlachetny pan, Or? Kim jest Ajxioloajos? – głównym machinosem?

*Pan Wcieleń, Karciciel, małżonek pani Metamorfoz?

*Czy Persefona/wiedźma i Hades są wcieleniami Orfeusza i Eurydyki?

Wiem, wszystko pomyliłam, ale nie jestem biegła w mitologii, a Ty sprawy zdecydowanie nie ułatwiasz. 

Koniec koniec końców coś tam rozgryzłam. Cała sprawa – zakład bogów, tropów wcześniej brak, a w dodatkuodwołanie do kolejnej, podobnej zagadki: nad nimi jest Demiurg równający się bądź nie Anaksynrandeksowi. Pewnie nie. Niejasne.

 

Podsumowując: słów za dużo, jasnej myśli za mało; fajne prowadzenie na płaszczyznach; zamienniki są be; postaci za dużo i mało charakterystyczne przez same siebie, tj. co nimi powoduje i kim są.

 

Będę na "nie". Twoją mocna stroną jest wiedza, słowa, warsztat, ale daj nam opowieść, a nie tekst, który pretenduje do tego, aby być ciekawym, a sprawia że głupieję i nic nie rozumiem. Sprawdzam poszczególne słowa, wracam do podrozdziałów i naprawdę nie wiem, o co chodziło bohaterom: tej Pani Metamorfoz, Wiedźmie, Hadesowi, mężczyźnie. Po co wmieszałeś w żywioły? Może jestem za głupia na to, po prostu. ;-)

 

pzd srd

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Wracam z komentarzem piórkowym. Miałam, przyznaję, cholerne myślenice z tym tekstem. Bo to jest dobry tekst, bardzo ciekawy pomysł i oczywiście porządna realizacja, ale przy powtórnej lekturze (po becie) dostrzegam w nim pewien chaos czy może raczej nadmiar.

Z jednej strony kapelusze z głów za pomysłowość ogrania mitu, a z drugiej – miałam przy tej nowej lekturze wrażenie, że trochę mnie ta pomysłowość przytłacza, gubię się w szczegółach kreacji i nawet nie jestem w stanie ocenić jej spójności ;) Oczywiście można to uznać za plus: tekst na tyle wciąga, że się o tej spójności zapomina. Niemniej w ocenie nie-betowej, nie po prostu czytelniczej, ale w kontekście piórka, wyszło mi to jednak trochę na minus. Że jest feeria fajerwerków, a ja z tego pokazu wychodzę z jednej strony zachwycona, ale z drugiej – trochę niepewna i podejrzliwa, czy to się kupy trzymało.

Zasadniczo uważam, że to jest pomysł na świat i przeróbkę mitu bardzo dobry. Myślę, że kiedyś powinieneś postarać się wydać zbiór swoich opowiadań, tych z co bardziej odjechanymi pomysłami światotwórczymi, choćby i w takim czymś jak Fantazmaty, za damo, żeby się pokazać z tą szaloną wyobraźnią. I w takim zbiorze widziałabym “Panią Metamorfoz”, po jeszcze pewnej pracy nad pokazaniem, jak działa ten świat, bardziej niż – na jej obecnym etapie – antologii piórkowej. A już w ogóle to bym jeszcze chętniej widziała cykl, bo jednym z moich problemów z Twoją skądinąd bardzo dobrą twórczością jest jednorazowość pomysłów, z których sporo zasługuje na coś więcej niż wymyślenie dla nich lepszej lub słabszej fabułki i sprzedanie jako opowiadania. No i to poczucie swoistego niedosytu ostatecznie przeważyło na rzecz NIE, choć naprawdę wahałam się bardzo długo. Po prostu chciałabym, żeby to opowiadanie, ten świat, dostały jeszcze lepszą oprawę.

(Tak, wiem, jest świat Planety Wody i bardzo dobrze, pisz w nim dalej. Niemniej jak dla mnie świat PM jest jeszcze ciekawszy, choć niewątpliwie przywodzi na myśl Dukaja i moje ukochane “Inne pieśni”, i jeszcze bardziej zasługuje na rozwój, bo sugerujesz tu bardzo rozwinięte światotwórstwo, z którego dostajemy tylko okruch).

(Zaznaczę jeszcze, że pamięć do tekstów mam jak rozwielitka, więc nie było tak, że świetnie pamiętałam, po takim czasie była to zupełnie nowa lektura, choć oczywiście przypominało się to i owo, ale np. własnych uwag w becie za bardzo nie pamiętam, poza tym, że coś tam w kwesti Dikke przez dwa k było, co jest totalnie nieistotnym szczegółem tak naprawdę).

http://altronapoleone.home.blog

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

A więc mit został wrzucony w światotwórczy śmietnik? To opowiadanie jest zbrodnią na fantastyce. Wepchnięcie do tekstu każdej bzdury, jaką podsunie autorowi wyobraźnia, to nie jest światotwórstwo. Ten świat odpycha czytelnika zamiast wciągać. Nic nie ciekawi, nic nie sprawia, że chce się tę kreację poznać i zrozumieć.

Styl to czysta grafomania. Zaczynając od bzdurnego słowotwórstwa, które jest tutaj w zatrważających ilościach, a na koślawych metaforach kończące. I jeszcze cytat na początku, którego, jak mniemam, jedynym celem jest oszukanie czytelnika, że tekst przedstawia sobą jakąkolwiek wartość. Tandetny chwyt charakterystyczny dla autorów pozbawionych talentu, ale za to z wysokim mniemaniem o sobie.

Dikke tańczyła, a on, przysiadłszy w pałacowym oknie, wygrywał melodię na klawiszach pięknie rzeźbionej liry korbowej, którą otrzymał z rąk samego Karciciela za trzy cykle wiernej służby w walce z Wypaczeńcami, a dźwięk jego gry wprowadzał w błogostan każdego, kto go usłyszał.

Umarłem wewnętrznie, zanim to zdanie się skończyło. Jedno wyjaśnienie pogania drugie. Jakby dźwięk wprawiał w błogostan każdego, kto go nie słyszy, to dopiero byłoby warte opisania.

Po godzinach, tygodniach czy może miesiącach wędrówki mężczyzna zdał sobie sprawę, że powoli, lecz stale, zmierza w górę, oraz że powoli, lecz stale, tunel staje się szerszy, a zdradliwe skały trudniejsze do pokonania.

Nieumiejętna gra powtórzeniem.

W połowie drogi grzmot rozległ się po okolicy – to koń najdoskonalszy, rumak skończony, wyprzedził dźwięk. Gdyby biegł tak odpowiednio długo, wyprzedziłby w końcu i światło, tylko świat był zbyt mały, by mógł się tak rozpędzić, więc tęsknota do nieskończonych przestrzeni wypełniała stale jego serce.

Ten opis jest pozbawiony sensu. Wystarczy się przez sekundę zastanowić, aby doznać natychmiastowego wyrwania z imersji i dostrzec, że cały tekst został zbudowany na iluzji i pozerstwie.

I tak przez całe opowiadanie. Jedna bzdura goni drugą, byle było więcej pompatyczności i nadęcia, byle więcej wzniosłych opisów, które duszą zarówno fabułę (i tak już lichą i ściągniętą z mitu), jak i bohaterów.

Doczytałem tylko z powodu zawodowej ciekawości, bo jeszcze nigdy nie widziałem takiego literackiego gniota. Był dla mnie jak egzotyczne zwierzę, na które patrząc, można się zastanowić, jak coś takiego mogło zaistnieć. 

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Do tej pory jakoś nie miałem motywacji, aby zebrać się za odpowiedź na pierwszy twój komentarz napisany na portalu, jednak w świetle takich twoich wypowiedzi, w których żalisz się, że mało kto z tobą chce dyskutować:

Za krytykę opowiadania zostałem tu już nazwany trollem […] Natomiast ze świecą szukać osób, które zechciałby tekst obronić merytorycznie, bo właściwie każdy z moich zarzutów można odeprzeć.

chyba warto ów komentarz znów wygrzebać, aby pokazał się w liście ostatnio komentowanych.

To jedyny twój komentarz dotyczący opowiadania, który przeczytałem do końca. Przytoczę go w całości (nie jest długi) z wytłuszczeniem tego i owego:

A więc mit został wrzucony w światotwórczy śmietnik? To opowiadanie jest zbrodnią na fantastyce. Wepchnięcie do tekstu każdej bzdury, jaką podsunie autorowi wyobraźnia, to nie jest światotwórstwo. Ten świat odpycha czytelnika zamiast wciągać. Nic nie ciekawi, nic nie sprawia, że chce się tę kreację poznać i zrozumieć.

Styl to czysta grafomania. Zaczynając od bzdurnego słowotwórstwa [dopisek Gekiego: ktoś ma braki w wykształceniu, że greki nie rozpoznaje; słowa wymyślone przez autora w całym opowiadaniu są bodajże tylko dwa – a i to greką inspirowane], które jest tutaj w zatrważających ilościach, a na koślawych metaforach kończące. I jeszcze cytat na początku, którego, jak mniemam, jedynym celem jest oszukanie czytelnika, że tekst przedstawia sobą jakąkolwiek wartość. Tandetny chwyt charakterystyczny dla autorów pozbawionych talentu, ale za to z wysokim mniemaniem o sobie.

 

“Dikke tańczyła, a on, przysiadłszy w pałacowym oknie, wygrywał melodię na klawiszach pięknie rzeźbionej liry korbowej, którą otrzymał z rąk samego Karciciela za trzy cykle wiernej służby w walce z Wypaczeńcami, a dźwięk jego gry wprowadzał w błogostan każdego, kto go usłyszał.”

 

Umarłem wewnętrznie, zanim to zdanie się skończyło. Jedno wyjaśnienie pogania drugie. Jakby dźwięk wprawiał w błogostan każdego, kto go nie słyszy, to dopiero byłoby warte opisania. [dopisek Gekiego: ok, to jest sensowna uwaga co do jednego detalu w tekście]

 

“Po godzinach, tygodniach czy może miesiącach wędrówki mężczyzna zdał sobie sprawę, że powoli, lecz stale, zmierza w górę, oraz że powoli, lecz stale, tunel staje się szerszy, a zdradliwe skały trudniejsze do pokonania.”

 

Nieumiejętna gra powtórzeniem.[dopisek Gekiego: ok, masz prawo do takiej opinii]

 

“W połowie drogi grzmot rozległ się po okolicy – to koń najdoskonalszy, rumak skończony, wyprzedził dźwięk. Gdyby biegł tak odpowiednio długo, wyprzedziłby w końcu i światło, tylko świat był zbyt mały, by mógł się tak rozpędzić, więc tęsknota do nieskończonych przestrzeni wypełniała stale jego serce.”

 

Ten opis jest pozbawiony sensu. Wystarczy się przez sekundę zastanowić, aby doznać natychmiastowego wyrwania z imersji i dostrzec, że cały tekst został zbudowany na iluzji i pozerstwie. [dopisek Gekiego: polecam zapoznać się z opisami Rogera Żelaznego w “Stworach Światła i Ciemności” – rumak jest wzorowany na koniu Stalowego Generała, opisany tam zresztą nieco podobnie]

I tak przez całe opowiadanie. Jedna bzdura goni drugą, byle było więcej pompatyczności i nadęcia, byle więcej wzniosłych opisów, które duszą zarówno fabułę (i tak już lichą i ściągniętą z mitu)[dopisek Gekiego: jeśli ktoś uważa, ze fabuła jst ściągnięta z mitu, to widać nie zna tego mitu], jak i bohaterów.

Doczytałem tylko z powodu zawodowej ciekawości, bo jeszcze nigdy nie widziałem takiego literackiego gniota. Był dla mnie jak egzotyczne zwierzę, na które patrząc, można się zastanowić, jak coś takiego mogło zaistnieć. 

Skoro ty pozwoliłeś sobie opisać mnie w swoim komentarzu (fragment jednocześnie wytłuszczony i podkreślony), więc i ja sobie na to pozwolę. Tak, uważam cię za trolla i hejtera. Wszystkie wytłuszczone fragmenty to potwierdzają, a najbardziej fragment w którym zdecydowałeś się bezpośrednio “opisać” mnie (a był to twój pierwszy komentarz na forum, więc nawet nie mieliśmy okazji na interakcje).

Gdy ktoś pisze w taki sposób, to ani nie zachęca do tego, aby czytać jego opinie – dlatego to jest jedyny twój komentarz dotyczący opowiadania, który przeczytałem w całości – ani tym bardziej nie zachęca do merytorycznej dyskusji, bo merytorycznej wartości (poza trzema uwagami dotyczącymi pewnych szczegółów) jest tu tyle, co kot napłakał. Za to w nadmiarze jest tego, co ja określam jako hejt czy trollowanie, a Greasy Smooth – pod opowiadaniem bruce – opisał bardziej literacko jako melodramatyczne pustosłowie, pastwienie się i udramatyzowane, pozbawione treści wypowiedzi.

Dlatego też w pełni mogę się podpisać pod słowami JeRzego również pod opowiadaniem bruce, który doskonale wyraził to, dlaczego wszelkie dyskusje z tobą (nawet jeśli wylewasz żale, że nikt nie chce się ich podjąć) uważam za bezwartościowe. Mianowicie:

przekazujesz swoją krytykę w wyjątkowo opryskliwy, arogancki i nieuprzejmy sposób. Sprawia to wrażenie, jakbyś nie tyle chciał faktycznie pomagać ludziom szlifować warsztat, co próbował wywyższyć się i dowartościować ich kosztem

Tak jak tobie wystarczyło jedno opowiadanie, aby mnie opisać, tak mi wystarczył jeden komentarz, by się na tobie poznać i wyrobić sobie opinię, że nie ma co czytać twoich wpisów, bo są nic nie warte.

Nie pozdrawiam i bez odbioru!

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Racja, Gekikaro, “bez odbioru” to jedyne i najlepsze rozwiązanie.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Gekikaro, bardzo ładnie pozaznaczałeś pograbieniem fragmenty komentarza, ale żaden z nich nie opisuje Ciebie. Masz tu opinię o tym, jak czytelnik odebrał Twoje opowiadanie i jakie wrażenie wywołało. Możesz się nad tym zastanowić albo zignorować.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Dobrze, więc ujmę to inaczej:

Sposób w jaki sformułowałeś swój komentarz pod opowiadaniem oraz powyższa odpowiedź na zarzuty to tandetne chwyty charakterystyczne dla internetowych trolli i hejterów, wypisujących bezwartościowe bzdury, melodramatyczne pustosłowia i udramatyzowane, pozbawione treści wypowiedzi.

Ten komentarz nie opisuje ciebie. Masz tu opinię o tym, jak odebrałem twoje komentarze i jakie wrażenie wywołały.

Możesz się nad tym zastanowić albo zignorować.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

O, widzisz, Gekikaro, w końcu zrozumiałeś, brawo. Jestem z Ciebie dumny.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Skoro tu się częściowo przeniosła dyskusja spod Cylindrolandii, gdzie nie chciałbym już dokładać Bruce niezwiązanych z jej opowiadaniem wpisów, przypomnę może treść tamtego komentarza:

Niesamowicie toporne (…) literacki koszmar (…) napisane po łebkach (…) podrzędnego szmatławca (…) wywnętrzają publicznie (…) wpakowane bezmyślnie (…) nie wysiliłaś się nawet odrobiny (…) bezsensowna wstawka (…) po prostu śmieszyć (…) po prostu śmietnik (…) bezmyślnie (…) śmieszne, kompletny brak umiejętności (…) litości (…) parodia horroru (…) zupełnie nie potrafisz (…) drewniany aż do bólu (…) tak fatalny, że wyciska łzy (…) wyżyny grafomani (sic!) (…) walnąć takie stwierdzenie (…) bzdury (…) bezsensu (sic!) napisana (…) bezmyślnie (…) nie udźwignęłaś (…) nijakie streszczenie (…) bzdurny (…) bzdurna (…) skopany (…) z tektury (…) drętwe (…) literackie przedszkole.

Tak, to wszystko w jednym komentarzu. Tak, do autorki, która prawie w każdym wpisie podkreśla, że zdaje sobie sprawę ze swoich niedostatków i pragnie się rozwijać. Przynajmniej trzy bezpośrednie ataki osobiste oraz kilkadziesiąt ataków pośrednich poprzez wzgardliwe odnoszenie się do tekstu. To jest jawne działanie na szkodę Społeczności, a formalnie – łamanie paragrafu czwartego, punktu ósmego regulaminu Portalu:

Użytkownik zarejestrowany oświadcza, że będzie korzystał z Serwisu, zarówno w zakresie odbioru jak i przesyłania informacji, wyłącznie w sposób zgodny z obowiązującym prawem, zasadami współżycia społecznego i dobrymi obyczajami.

(Wytłuszczenie moje).

 

Kiedy skrytykowałem omawiany komentarz merytorycznie, oczekiwałem ewentualnie jakiejś formy polemiki. Co otrzymałem zamiast tego? Bezwstydne oszczerstwo, jakobym “robił krzywdę Bruce”, niepoparte oczywiście żadnymi dowodami. Wskazuję, że łamie to również punkt piąty tegoż paragrafu regulaminu:

Zabronione jest zamieszczanie w Serwisie przez Użytkowników zarejestrowanych Materiałów (…) zawierających określenia godzące w dobra osobiste innych podmiotów.

Informacyjnie: komentarze te zgłosiłem do moderacji w sobotę. Teraz jest wtorkowy wieczór. Nawiasem mówiąc, jak wskazał przed chwilą w komentarzu pod Cylindrolandią mr.maras, ze strony tego samego użytkownika pojawiały się już nawet dużo poważniejsze nieuzasadnione zarzuty i kalumnie. Twierdzę, że możemy i powinniśmy oczekiwać i żądać najsurowszej możliwej reakcji moderatorów.

 

Dopisek: w czasie redagowania niniejszego pojawił się pod Cylindrolandią komentarz moderatorski PsychoFisha, jednak bez wyraźnego odniesienia się do mojego zgłoszenia tamtych wpisów. Wierzę też, że nie dałem nigdy powodu, aby zaliczać moje polemiki do wspomnianych przezeń “agresywnych odpowiedzi i reakcji”. Utrzymuję, iż obowiązkiem moderacji jest zapewnienie zdrowej atmosfery rozwoju literackiego, w której nikt nie może nas bezkarnie pomawiać, jakobyśmy czynili komuś krzywdę czy też żerowali na czyjejś krzywdzie.

 

 

Jeżeli chodzi o samą Panią Metamorfoz, tak się kiedyś wahałem co do komentarza, że wreszcie nie skomentowałem. Chodzi o to, że z jednej strony opowiadanie naprawdę mnie ujęło: kreacją świata, stylem narracji. Z drugiej strony – mam bardzo mieszane uczucia co do fabuł opartych na koncepcji predestynacji bądź też niezdolności do uczynienia istotnych zmian. Wydaje mi się, że dopóki nie są zrealizowane naprawdę mistrzowsko (a i to nie zawsze), nie prowadzą do katharsis, lecz tylko marazmu i wyuczonej bezradności.

Ciekawe zresztą (obserwacja bez związku, absolutnie proszę tego nie odczytywać jako ataku na Panią Metamorfoz), jak dobrze pasuje ta uwaga do znacznej części rosyjskiej literatury pięknej (wyjąwszy oczywiście Mistrza i Małgorzatę).

Użytkownik zarejestrowany oświadcza, że będzie korzystał z Serwisu, zarówno w zakresie odbioru jak i przesyłania informacji, wyłącznie w sposób zgodny z obowiązującym prawem, zasadami współżycia społecznego i dobrymi obyczajami.

Zacytowałam ten punkt w wiadomości do beryla, w której napisałam (w październiku), że uważam, że Osvald go łamie – beryl podziękował za podzielenie się opinią.

Od pewnego czasu regularnie zgłaszam agresywne, atakujące komentarze, nie mam pojęcia, co się z nimi (zgłoszeniami) dzieje, efektów nie widzę.

Przynoszę radość :)

Niesamowicie toporne (…) literacki koszmar (…) napisane po łebkach (…) podrzędnego szmatławca (…) wywnętrzają publicznie (…) wpakowane bezmyślnie (…) nie wysiliłaś się nawet odrobiny (…) bezsensowna wstawka (…) po prostu śmieszyć (…) po prostu śmietnik (…) bezmyślnie (…) śmieszne, kompletny brak umiejętności (…) litości (…) parodia horroru (…) zupełnie nie potrafisz (…) drewniany aż do bólu (…) tak fatalny, że wyciska łzy (…) wyżyny grafomani (sic!) (…) walnąć takie stwierdzenie (…) bzdury (…) bezsensu (sic!) napisana (…) bezmyślnie (…) nie udźwignęłaś (…) nijakie streszczenie (…) bzdurny (…) bzdurna (…) skopany (…) z tektury (…) drętwe (…) literackie przedszkole.

Tak, to wszystko w jednym komentarzu.

Jak pisałem, nie czytam Osvalda komentarzy, raczej jeśli już, to pobieżnie się z nimi zapoznaję, więc dopiero to widzę. I jestem w szoku.

Kiedy skrytykowałem omawiany komentarz merytorycznie, oczekiwałem ewentualnie jakiejś formy polemiki. Co otrzymałem zamiast tego? Bezwstydne oszczerstwo, jakobym “robił krzywdę Bruce”, niepoparte oczywiście żadnymi dowodami

To już jest przegięcie…

Od pewnego czasu regularnie zgłaszam agresywne, atakujące komentarze, nie mam pojęcia, co się z nimi (zgłoszeniami) dzieje, efektów nie widzę.

Moderacja nie widzi łamania regulaminu w postach Osvalda, co przyznała wprost w pewnym wątku.

Tym samym, na który powoływał się PsychoFish, błędnie przypisując mi brak odpowiedzi na jego pytanie (skoro on może powoływać się na treści tam zawarte, uważam, że też jestem do tego uprawniony).

 

Jeżeli chodzi o samą Panią Metamorfoz, tak się kiedyś wahałem co do komentarza, że wreszcie nie skomentowałem. Chodzi o to, że z jednej strony opowiadanie naprawdę mnie ujęło: kreacją świata, stylem narracji. Z drugiej strony – mam bardzo mieszane uczucia co do fabuł opartych na koncepcji predestynacji bądź też niezdolności do uczynienia istotnych zmian. Wydaje mi się, że dopóki nie są zrealizowane naprawdę mistrzowsko (a i to nie zawsze), nie prowadzą do katharsis, lecz tylko marazmu i wyuczonej bezradności.

Ciekawe zresztą (obserwacja bez związku, absolutnie proszę tego nie odczytywać jako ataku na Panią Metamorfoz), jak dobrze pasuje ta uwaga do znacznej części rosyjskiej literatury pięknej (wyjąwszy oczywiście Mistrza i Małgorzatę).

Ślimaku, szkoda, że nie napisałeś komentarza. :P

Opinia niejednoznaczna też jest wartościowa. Zwłaszcza taka, jak ta powyżej. Szczerze mówiąc, nie patrzyłem wcześniej na fabuły oparte na predestynacji w podobny sposób, a motywy marazmu i bezradności są mi bliższe niż katharsis – rozumiem, co masz na myśli, na pewno kolejny raz przy pracy nad jakimś pomysłem dwa razy przemyślę zastosowanie takich rozwiązań. Do mistrzostwa mi daleko. :)

Co do literatury rosyjskiej ciekawa uwaga, ale tam może się ten marazm i bezradność odbijać z wielu względów.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Ślimaku

Wiedziony Twoim przykładem postanowiłem zrobić podobny wypis z mojego opowiadania. Miałem wiele do wyboru, bo Osvald często mnie nęka odwiedza.

tragicznie źle napisany (…) nic z tego nie jest interesujące (…) tandetne, oparte o niskie sztuczki literackie (…) Każdy kolejny akapit jest zlepkiem bzdur (…) Tego się po prostu nie da czytać (…) wierutna bzdura (…) koszmarnie złe (…) wierutna bzdura (…) Nuda, bzdura i tandeta (…) Okropne (…) napisane tak źle, że brak mi słów (…) sztampa, stereotypy i kompletny brak sensu (…) Kompletna niekonsekwencja (…) bzdurne wątki niemające sensu (…) Opowiadanie jest przeciwieństwem wszystkiego, co dobre w fantastyce (…) Nie wolno tak kalać fantastyki, po prostu nie wolno

Poziom epitetów podobny do tych u Bruce. Może więc niech się Bruce nie przejmuje? Jej Cylindrolandia według Osvalda jest na poziomie piórkowego opowiadania ;)

Taka jest definicja konstruktywnej, uprzejmej krytyki i taką popiera jakaś część osób na portalu. Oczywiście, gdyby taką samą zastosować pod ich opowiadaniami, byłby płacz i zgrzytanie zębów. Może kiedyś to zrozumieją.

Macie moją cegiełkę, pod piórkowym Marsem, zgłoszonym przez dyżurnych, kolejne piórkowe opowiadanie ocenione podobnie jak opowiadanie Bruce.

Pisownia i interpunkcja oryginału.

 

jest to do obrzydliwości nudne, nadęte i rozwleczone opowiadanie o niczym (…) jest to chwyt tak podręcznikowy i oklepany, że już mnie to nie rusza. Żadnej nie ma w tym pomysłowości, żadnej oryginalności. Można odhaczać koleje punkty sztampowego rozpoczęcie (…) Kolejna szkolna zagrywki, wszystko w tym tekście jest takie pozbawione swobody literackiej, sztuczne, zmanierowane i purpurowe (…) Te dwa zdania są tragicznie napisane. (…) No ale cóż, jak się nie potrafi bohatera opisać porządnie, to trzeba wciskać takie nieudolne opisy, bo inaczej czytelnik w ogóle się o postaci nic nie dowie. (…) ilość efekciarskich sztuczek w tym tekście zaczyna być męcząca. Jak można kleić takie badziewia? (…) To już jest obraza dla inteligentnego czytelnika. (…) To niestety kolejna efekciarska zagrywka, mająca wzbudzić zainteresowanie, ale ja tylko przewracam oczami i wzdycham z rozczarowaniem, widząc coś takiego. (…) zaczęłam przewijać tekst, żeby sprawdzić, czy jeszcze daleko do końca tej mamałygi. (…) Litości! Co za nuda i sztampa. Zakończenie przywitałem z ulga, że to już koniec tego "dzieła". W pewien sposób jest to nawet ciekawe, że można tak bardzo nie potrafić stworzyć fabuły, że można rozwlec tak nijaki pomysł na 50 tys. znaków, że można tak bardzo lać wodę i tworzyć kolejne akapity rozlazłych opisów. Nigdy nie zrozumiem dlaczego ludzie bez wyobraźni pchają się do pisania fantastyki, przecież jest tyle innych gatunków, które nie wymagają kreowania światów i w których wcale nie trzeba mieć ciekawego pomysłu.

http://altronapoleone.home.blog

Dziękuję za komentarze. Potwierdzają, jak mniemam, że analizowany przeze mnie wpis nie był pojedynczym przypadkiem, lecz przejawem stałego wzorca, co wspomaga przedstawione wnioski.

Tak skądinąd, ciekawe, że w zacytowanym przeze mnie komentarzu pojawia się forma “zaczęłam”. To nie jest proste, łatwe do pomylenia “zrobiłem/zrobiłam”, różniące się zaledwie jedną literą. To dwie bardziej różniące się formy: “zacząłem/zaczęłam”, tu trudno zrobić po prostu literówkę, takich form używa się raczej z przyzwyczajenia. Przyznam, że wcześniej nie zauważyłam, a teraz mnie to zaintrygowało.

I dodam, że komentarz nie był pisany z komórki, gdzie można by winić autokorektę (choć ona nader rzadko preferuje formy żeńskie), bo z komórki nie da się sformatować komentarza, a nawet podzielić go na akapity.

http://altronapoleone.home.blog

Witam serdecznie.

Skoro, Gekikaro, zdecydowałeś się tutaj przenieść komentarze, dotyczące wskazanego problemu, aby nie wprowadzały dalszego chaosu wśród wpisów pod moim opowiadaniem (za co bardzo dziękuję), wpiszę tutaj dość istotną rzecz, dotyczącą pośrednio specyficznych komentarzy Osvalda. Poznałam je niedawno, pojęcia nie mając, jaka tu na Portalu toczy się od jakiegoś czasu debata i ile już się takich komentarzy pojawiło. Wczorajszy wpis Mr. Marasa pod moim opkiem był dla mnie kolejnym szokiem. Może i dlatego, że niejako mnie dotyczył/mógłby mnie dotyczyć. A, że pod „Cylindrolandią” zostałam objechana równo, to też niezaprzeczalny fakt. No, tak było.

Jakkolwiek dana osoba jest inteligentną oraz kompetentną w konkretnej dziedzinie, uważa się za znawcę, pewnie nawet może tak być, lubi pisać ostre komentarze, obluzgujące innych, uważam, że powinna starać się tego przynajmniej w konkretnych miejscach (jak np. ten Portal) nie robić. Że powinna się tego po prostu bać.

Głupio i śmiesznie to zabrzmiało, wiem, dziecinada, jak zawsze u mnie. blush Ja jednak doprecyzuję – taka osoba nie powinna bać się kogoś, ale O KOGOŚ. Przynajmniej ja tak mam. I to jest po prostu moja rada, płynąca z serca, jak zawsze.heart

Pozwolę sobie, dla uzasadnienia, o osobistą dygresję. Przed laty, jako dwudziestoparolatka, tuż po studiach, pełna wiary w ludzi, optymizmu, werwy oraz marzeń, zaczęłam pracę. Na dzień dobry tysiące nowych osób, tysiące nazwisk do zapamiętania, ale przecież trzeba, by nikogo nie obrazić. :) Ambicja, ale i cel, aby „wredną i nudną, tylko dla kujonów historię” polubili, a nie nienawidzili, aby się nią zaciekawili. I tak było.

A potem nagle stała się tragedia. Nie dotyczyła mnie konkretnie, jakieś tam sprawy rodzinne, spory, wygórowane ambicje rodziców czy coś podobnego, nie wiem, nie znałam szczegółów.

Mimo tego do dziś (a minęło ponad 25 lat) nadal myślę, czy nie powinnam była zauważyć jakichś oznak, zachowania, problemów… Na dodatek to był Dzień Matki. Po powrocie z kilkudniowej wycieczki szkolnej z moją klasą, dowiedziałam się o wszystkim… I poryczałam się wtedy oraz przez kilka najbliższych tygodni. Podobno każdy nauczyciel raz na jakiś czas przeżywa coś takiego, jak samobójstwo ucznia. Ja o tym nie wiedziałam. Ale od tamtej pory całkiem inaczej patrzę na innych. Będąc i tak łagodną, złagodniałam wręcz przesadnie. Psychika innych, szczególnie młodych ludzi, jest nieprzewidywalna. Nie wiadomo, który atak, ocena czy złe słowo może być owym przysłowiowym gwoździem do… Wiem, że pewnie nieco przesadzam, nie każdy jest potencjalnym samobójcą, nie każdy jest chory/słaby emocjonalnie czy psychicznie. Problem w tym, że my nie wiemy, kto jest kim.

Wiem, wiem, ktoś powie: „to nie moja wina, że ona czy on był szajbnięty”. Ok, ale twoja wina, że dołożyłeś się do tragedii. „Nie można z góry przewidywać, że każdemu odbija”? Ok, zgoda, ale czy nie lepiej stonować, tak na wszelki wypadek, nieco swe wypowiedzi? Podałam skrajny przypadek, ale znowu celowo przejaskrawiam. Jedni po prostu się wściekną, inni – popłaczą, inni będą walczyć zażarcie z obluzgującym. Po co? Czemu to ma służyć?

Wchodząc do klasy w szkole, widzę z początku tylko twarze. „Nastolatki, bawią się i cieszą życiem, jakie oni mogą mieć problemy?”. Ty tylko mrzonka. Nie mam pojęcia, że ta dziewczyna z ostatniej ławki właśnie zamierza usunąć ciążę, siedząca obok niej z kolei za miesiąc rodzi, tamtej w wypadku samochodowym zginęli przed tygodniem rodzice, chłopak w drugim rzędzie jest katowany przez ojca, a jego kolega ma poprawkę z czterech przedmiotów, czego matka mu na pewno nie daruje. Na prymusa z pierwszej ławki uwzięła się matematyczka, a na innego – polonistka, wstawiająca mu co lekcję jedynkę za jakiś wiersz, bo nosi obluzowane spodnie, czego ona nie cierpi… – przykłady z mojej pracy, z życia. Co mi da niezapowiedziana kartkówka z historii i kilkanaście jedynek? Satysfakcję, że się mnie boją? Poprawę mojego humoru? Wątpię. Im więcej kopniaków od innych, tym łatwiej o tragedię. Nie znamy życia innych, nie wiemy, ile mają problemów, z czym się borykają, nie zdajemy sobie sprawy, ile zła możemy wyrządzić niepotrzebnym bluzgiem i wyzwiskami. Przecież każdy komentarz można stonować, nawet pisząc o czymś (np. o tekście) źle. Inteligentna osoba jest także kulturalna, przynajmniej potrafi taka być, zapewniam. :)

 

Pozdrawiam Wszystkich Was. Szanujmy siebie nawzajem! heart

 

Pecunia non olet

Śmiem twierdzić, że JeRzy nawet nie przypuszczał, że Jego wpis zostanie potraktowany jako przyzwolenie na kolejną zbiorową nagonkę na mnie. Oczywiście w akcji uczestniczą te same osoby co zawsze. Ciekawe od czego to zależy, że np. Bellatrix, Emlisien, Corrinn czy Chrościsko, autorzy, którym również ostro skomentowałem opowiadania, nie wyzywają mnie, nie oskarżają o nękanie i nie usiłują przepędzić z portalu. Bardzo to interesujące.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Osvaldzie, w żadnym wypadku nie chcę, abyś odczuwał, że moje wpisy są częścią nagonki na Ciebie. Pomagasz mi, sam zaproponowałeś betę, jestem Ci bardzo wdzięczna, jak zawsze każdemu. Jednakże przecież ton wypowiedzi mógłbyś złagodzić. i zrozumieć. No, przecież, gdybyś mi to samo, co chciałeś przekazać o moim opowiadaniu, napisał bez dodatkowych, niepotrzebnych fragmentów, też bym zrozumiała. :) Ja wiem, każdy pisze, jak chce i ma takie prawo, ale czy naprawdę nie lepiej złagodzić ton, skoro tyle osób czuje się urażonych? 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Tak, rzeczywiście interesujące jest, że wypowiadają się osoby potraktowane przez ciebie w opryskliwy i arogancki sposób, typowy dla internetowych prowokacji. Osoby wyżej cytują twoje słowa i dzielą się wrażeniami – jak wynikało z wypowiedzi JeRzego, znane są mu zarówno te komentarze, jak i reakcje na nie, przecież nie nowe.

Osobliwie przy tych wszystkich cytatach wyglądają twoje płacze, że jesteś ofiarą jakiejś nagonki.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Gekikaro, zgodnie z definicją PWN:

nagonka – pot. «zorganizowana kampania przeciwko komuś»

Mój wpis to nie żadne płacze tylko stwierdzenie faktu.

Komentuję ostro opowiadania różnych osób, ale tylko niektóre reagują w przesadny sposób i dorabiają sobie jakieś dziwaczne teorie do moich wypowiedzi.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

To bezpodstawne rzucanie oskarżeń. Nikt się z nikim nie zorganizował. Nic dziwnego w tym, że ludzie reagują na twoje hejterskie komentarze. A że nie wszyscy, to wiele nie zmienia, bo treść twoich wypowiedzi można zobaczyć powyżej w cytatach.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Celne znalezisko, Drakaino. Cóż, dowodzi jedynie tego, że nasze najprostsze przypuszczenia były od początku trafne.

Celne znalezisko, Drakaino. Cóż, dowodzi jedynie tego, że nasze najprostsze przypuszczenia były od początku trafne.

Silver_advent, wielce interesujące, a jakież to przypuszczenia, bo było ich tyle, że już się pogubiłem. Pięknie też zaprzeczyłeś tym wpisem temu, co napisał Gekikara.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Osvaldzie

A więc jesteś nękany?

 

Cess i szkatułka szczęścia w NF – krytyka całości tekstu, zarzuty o staczanie się NF, skoro przyjmuje takie opowiadania.

Detektyw Lowin kontra Front Wyzwolenia Bobra – ocena 1, krytyka całości

Miłości nie zapijesz całkami – ocena 1

Spleć z głosów kwiat piekielny – ocena 1

Konie na dalekim brzegu – ocena 1, krytyka całości, zarzuty o wykorzystywanie sprawy niepełnosprawnych do lansowania siebie

Smak młodości – ocena 2

Ich zabawy – ocena 1, krytyka całości

Obok wieczności – ocena 1, krytyka całości

Cztery dni z Bidia – krytyka całości

Tysiąc mil do domu – ocena 1, krytyka całości

 

Jeszcze masz jakieś cenne uwagi?

Silver_advent, wielce interesujące, a jakież to przypuszczenia, bo było ich tyle, że już się pogubiłem. Pięknie też zaprzeczyłeś tym wpisem temu, co napisał Gekikara.

Nadinterpretacja.

To, że gdzieś w jakimś temacie kilka osób wyraziło podobne przypuszczenie nie oznacza, że się przeciwko komuś organizują. To wydumana teoria, która pomija najprostsze wyjaśnienie: ludzie reagują na hejt wylewający się z komentarzy zacytowanych powyżej.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Zanaisie, “krytyka całości” to delikatne określenie. Może ja przypomnę jeszcze, jak wyglądał ten komentarz Osvalda na przykład pod pierwszym “Lowinem”:

A więc historyjka (…) prostackie (…) okropność (…) nie znalazłem fabuły (…) niskimi żartami (…) atakują czytelnika (…) absolutnie sztampowy (…) narzędzie tortur (…) zupełną monotonię (…) idiotycznych porównań (…) do bólu oklepany.

Wszystkie te popisy retoryczne wtłoczone w dwa krótkie akapity. To nie jest krytyka, to stoi poniżej wszelkiej krytyki. Oraz, jak już omówiłem poprzednio, łamie regulamin Portalu.

Ślimaku, dzięki, już nie chciałem wypisywać każdej inwektywy, bo musiałbym siedzieć i siedzieć. Krytyka całości za każdym razem wyglądała tak, jak napisałeś. Nigdy nie znalazł u mnie w tekstach niczego pozytywnego. Tak się ludzi zniechęca do pisania, tak się wmawia, że ktoś się zupełnie nie nadaje.

Ja także potwierdzam, że nie zorganizowałam się tutaj z nikim, a także nie jestem klonem kogokolwiek, bo nie mam głowy ani nerwów na takie głupoty. 

Natomiast jestem ogólnie wrogo nastawiona (cokolwiek to znaczy w moim, beznadziejnym już przypadku…) do jakiegokolwiek rozwalania dobrego Forum. A już ataki, dotyczące niepełnosprawności Dzieci, zawsze działają na mnie jednoznacznie. 

Raz jeszcze proszę, aby zrozumieć – tu jest super Portal. super Społeczność, tutaj każdy inteligentny i znający się na literaturze Profesjonalista jest witany z entuzjazmem, zyskując szybko sympatię i podziw, a dzięki publikacjom – pewnie również – grono znajomych i fanów; czemu psuć to ostrymi docinkami? Po co wszczynać pyskówki, prowokować? Ja tego pojąć nie umiem… sad

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

Nadinterpretacja.

To, że gdzieś w jakimś temacie kilka osób wyraziło podobne przypuszczenie nie oznacza, że się przeciwko komuś organizują. To wydumana teoria, która pomija najprostsze wyjaśnienie: ludzie reagują na hejt wylewający się z komentarzy zacytowanych powyżej.

Silver_adwent wyraził się w liczbie mnogiej. Napisał “nasze najprostsze przypuszczenia”. To samo grono osób uaktywnia się też, gdy tylko ktoś ma inne zdanie albo śmie skrytykować opowiadanie pewnych autorów.

Jeszcze masz jakieś cenne uwagi?

I czego to dowodzi? Skomentowałem 32 opowiadania, myślę że dwa razy tyle oceniłem za pomocą gwiazdek. A kolejność mojego czytania już wyjaśniłem i tłumaczyłem Ci, że Twoja teoria jest błędna.

 

A teraz bawcie się dalej sami .

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Silver_adwent wyraził się w liczbie mnogiej. Napisał “nasze najprostsze przypuszczenia”.

Zawsze zwracamy się do siebie w liczbie mnogiej, gdy jesteśmy w monarszym nastroju. My, król Srebrny Adwent Pierwszy, przez nieposkromiony apetyt zwany również Wielkim, nie damy się zwieść i wyprowadzić w pole. Węszymy wszędy spiski, bo na naszą monarszą głowę czyha od zawsze grono skrytobójców. Mogą ukrywać się za kijem od miotły, wewnątrz szyby albo pod lewym bamboszem z emblematem łosia. Dlatego zmysły mamy wyostrzone i czujniśmy niczym ranna zwierzyna łowna. 

 

A teraz bawcie się dalej sami

Nie opuszczaj nas, “Osvaldzie”! Mam rozdzierać szaty, niczym Rejtan? Twoje bety zawsze ceniłem wysoko… ;)

@Zan – hehe, nagonka na Osvalda, bo Osvald tę nagonkę dostrzega, na Ciebie nagonki Osvald nie robi, bo tego akurat nie dostrzega. Jak to było, Osvaldzie, z tymi drzazgami, które tak dobrze zapamiętałeś? I to też nie był atak, to była informacja dla Ciebie, jak postrzegam Twoją osobę przez pryzmat Twoich radosnych komentarzy, więc nie możesz mieć o to pretensji. Może ukulamy w końcu ten termin, oznaczający wlepianie jedynek? Od katii mamy katiowanie, od Osvalda proponuję "osvalenie". Na przykład, odnosząc się do komentarzy i oceny Osvalda pod opowiadaniem Zanais, moglibyśmy powiedzieć: spójrzcie, nasz ulubiony samozwańczy krytyk osvali Konie na dalekim brzegu.

Known some call is air am

Outta

Czytam autora. Nie podoba mi się. Załóżmy, że daję mu drugą i trzecią szansę, choć obok są setki innych opowiadań i dziesiątki autorów. Nie podoba mi się dalej. A ja czytam go i czytam, i czytam. Nawet kupuję czasopismo, aby poczytać jego opowiadanie.

To bardzo ciekawe zachowanie, prawda?

Przypominam, że słów używamy nie tylko dosłownie, ale również metaforycznie, w tym np. hiperbolicznie. Emocje zaś sprzyjają hiperbolom.

http://altronapoleone.home.blog

Chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz, którą wszyscy zdają się przeoczać. Z tego, co zauważyłem, to Osvald komentuje tak ostro przede wszystkim opowiadania jakoś tam wyróżnione i chwalone, nie można więc powiedzieć, żeby się znęcał nad jakimiś świeżynkami. Jeżeli w miarę uznany autor pod wyróżnionym tekstem nie jest w stanie znieść jednego ekstremalnie ostrego komentarza, to jest to znak, że powinien wyhodować grubszą skórę. Natomiast kiedy Osvald schodzi do poczekalni, to stosuje mniej ozdobników. Jako przykład niech posłuży opowiadanie Młodego Pisarza Przyjaciel na zimne noce, w którym Osvald swoim komentarzem nie wyróżnił się specjalnie w stosunku do wielu innych komentarzy, jakie miałem okazję tu przeczytać. Jego ostrze jest więc przede wszystkim wymierzone w “establishment” i bardzo dobrze, ponieważ establishment musi być cały czas testowany, żeby twórczość mogła się rozwijać.

Trzeba też zauważyć, że choć dyskusja nad Osvaldem jest tu bardzo jednostronna, to ma on wcale niemałe zaplecze cichych zwolenników (zapewne nie bezkrytyczne, ale jednak), co można wywnioskować po głosach do Loży. Wydaje się to podważać oskarżenie o łamaniu zasad współżycia społecznego, a przynajmniej świadczy o tym, że jest ono kontrowersyjne.

Podsumowując: choć może na to nie wyglądać, czytając tę dyskusję, to Osvald zapuścił tu już korzenie i wprowadził sporo wartości, która jest doceniana, więc musicie w końcu nauczyć się z nim żyć drodzy koledzy :P . Naprawdę nie ma powodu do ciągnięcia całego wątku o jednej osobie, bo ostro komentuje nasze opowiadania, kiedy stanowi to 1% wszystkich opinii.

 

Jakby co to moje ewentualne zbrodnie na fantastyce można dokumentować do woli ;) .

Łukasz

Lukenie, ale jakby co, to przyzwolenie nie dotyczy tylko Osvalda? Czy miałbyś coś przeciwko temu, bym jako komentujący Twoje teksty używał podobnej narracji?

Podsumowując: choć może na to nie wyglądać, czytając tę dyskusję, to Osvald zapuścił tu już korzenie i wprowadził sporo wartości, która jest doceniana, więc musicie w końcu nauczyć się z nim żyć drodzy koledzy :P .

Wiesz, Lukenie, jednak większym autorytetem jest tu dla mnie JeRzy, który zalecił osvaldowi zmianę sposobu formułowania komentarzy, a nie wszystkim niezgadzającym się z hejterskim sposobem formułowania opinii przywyknąć do takiego sposobu komunikacji. ;)

Oczywiście, rozumiem, że części użytkowników może to odpowiadać, niektórym może nawet się podobać tak jak memy na wykopie, ale warto odpowiedzieć sobie na pytanie: czy chcemy, aby tak formułowane opinie były standardem? Jeśli tak, to oczywiście dostosuję się, ale coś mi się wydaje, że nie tak ma wyglądać ten nowy portal przyciągający użytkowników.

 

P.S.:

Jego ostrze jest więc przede wszystkim wymierzone w “establishment” i bardzo dobrze, ponieważ establishment musi być cały czas testowany, żeby twórczość mogła się rozwijać.

Konstruktywna krytyka jest potrzebna, aby się rozwijać. Taką konstruktywną krytykę nawet pod wym opowiadaniem, zamieściła na przykład Bellatrix, Asylum, czy niedawno Ślimak. Krytykę wyrażoną w sposób kulturalny, merytoryczny, wyważony, zachęcający do dyskusji.

A nie “w wyjątkowo opryskliwy, arogancki i nieuprzejmy sposób”. Takie komentarze nie przysłużą się niczyjemu rozwojowi, nie spełniają definicji konstruktywnej krytyki, nie wyglądają jak próba dialogu z autorami opowiadań, za to sprawiają wrażenie, że zamieszczający opinię “próbował wywyższyć się i dowartościować ich kosztem”.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Lukenie, naprawdę uważasz, że wszystkie wypisane tu histerycznie egzaltowane negatywne epitety, na dodatek rzucane przed siebie, byle dowalić, są uzasadnione? Bo przecież nie chodzi o krytykę, ale jej formę.

“Establishmentowi” (witamy kolejną etykietkę) można również po prostu napisać, że coś nie trafia, że nie podoba się styl, że fabuła znudziła. “Establishment” jest do tego przyzwyczajony, ponieważ ma świadomość (której często brakuje świeżynkom i to nie zarzut czy deprecjonowanie, ale po prostu stwierdzenie braku doświadczenia; “establishment” zresztą też kiedyś był świeżynką i doświadczenia, także doświadczenia mierzenia się z krytyką, nabierał powoli), że nie pisze dla każdego, nie każdemu się spodoba; nierzadko wręcz świadomie wybrał drogę, na której ma się nieduże grono oddanych fanów, a nie milionowe nakłady.

Uwagi o tym, co się nie podoba, są zawsze cenne, niemniej próby “nawracania” na inne pisanie często spotykają się z oporem, ale nie dlatego, że to krytyka, tylko dlatego, że człowiek coś świadomie wybrał i nie chce ulegać presji kogoś, kto po prostu ma inne poglądy czytelnicze.

Podobnie krytyka wymierzona tak naprawdę nie w teksty, ale w fakt bycia “Establishmentem”, poprzez wypełnianie komentarzy pustymi epitetami na najwyższym emocjonalnym tonie, raczej nie będzie przyjmowana pozytywnie. Ona nic nie wnosi, czemu winna jest niepotrzebna egzaltacja, a skoro komentator potrafi inaczej, to znaczy, że targetem tych histerycznych komentarzy nie są teksty, ale ludzie.

http://altronapoleone.home.blog

Lukenie

Z tego, co zauważyłem, to Osvald komentuje tak ostro przede wszystkim opowiadania jakoś tam wyróżnione i chwalone, nie można więc powiedzieć, żeby się znęcał nad jakimiś świeżynkami.

To opowiadania wyróżnione, czy świeżynki autorzy? Bo mieszasz klasyfikację. Albo mówimy o autorach, albo o opkach.

Jeżeli w miarę uznany autor pod wyróżnionym tekstem nie jest w stanie znieść jednego ekstremalnie ostrego komentarza, to jest to znak, że powinien wyhodować grubszą skórę.

Aha, czyli mówisz, że Jerzy się myli.

Jego ostrze jest więc przede wszystkim wymierzone w “establishment” i bardzo dobrze, ponieważ establishment musi być cały czas testowany, żeby twórczość mogła się rozwijać.

O jakim establishmencie mówisz? Możesz mi również wyjaśnić, jak oskarżenie o wykorzystywanie niepełnosprawnych dzieci dla zdobycia poklasku wpływa na rozwój? Bardzo jestem ciekaw.

niemałe zaplecze cichych zwolenników (zapewne nie bezkrytyczne, ale jednak), co można wywnioskować po głosach do Loży.

To chyba to osławione TWA, prawda?

Wydaje się to podważać oskarżenie o łamaniu zasad współżycia społecznego, a przynajmniej świadczy o tym, że jest ono kontrowersyjne.

Czyli mówisz, że Jerzy się myli.

Lukenie:

Jeżeli w miarę uznany autor pod wyróżnionym tekstem nie jest w stanie znieść jednego ekstremalnie ostrego komentarza, to jest to znak, że powinien wyhodować grubszą skórę.

Nie ma tutaj miejsca i nigdy dotąd nie było przyzwolenia na “ekstremalnie ostre” komentarze, w których z akapitu tekstu wyjmuje się pół akapitu obraźliwych popisów erystycznych i zero (a najwyżej epsilon) wartości merytorycznej.

Jego ostrze jest więc przede wszystkim wymierzone w “establishment” i bardzo dobrze, ponieważ establishment musi być cały czas testowany, żeby twórczość mogła się rozwijać.

W jaki sposób “testowany”? Przyjmowanie na siebie całego szamba uwag w rodzaju

Niesamowicie toporne (…) literacki koszmar (…) napisane po łebkach (…) podrzędnego szmatławca (…) wywnętrzają publicznie (…) wpakowane bezmyślnie (…) nie wysiliłaś się nawet odrobiny (…) bezsensowna wstawka (…) po prostu śmieszyć (…) po prostu śmietnik (…) bezmyślnie (…) śmieszne, kompletny brak umiejętności (…) litości (…) parodia horroru (…) zupełnie nie potrafisz (…) drewniany aż do bólu (…) tak fatalny, że wyciska łzy (…) wyżyny grafomani (sic!) (…) walnąć takie stwierdzenie (…) bzdury (…) bezsensu (sic!) napisana (…) bezmyślnie (…) nie udźwignęłaś (…) nijakie streszczenie (…) bzdurny (…) bzdurna (…) skopany (…) z tektury (…) drętwe (…) literackie przedszkole

to Twoim zdaniem jakiś wartościowy test i “bardzo dobrze”?! I jaki “establishment”? Bruce, która bez przerwy podkreśla, że uważa się za bardzo niedoświadczoną i pragnie się rozwijać, a omawiane opowiadanie było jej pierwszą nominacją do piórka? Czyżby, Twoim zdaniem, ta nominacja była czymś, za co należy użytkowniczkę ukarać, dając przyzwolenie na dowolnie niewybredne ataki na nią? Czy w pełni rozumiesz implikacje takiej sugestii?

co można wywnioskować po głosach do Loży. Wydaje się to podważać oskarżenie o łamaniu zasad współżycia społecznego

Głosy do Loży w żaden sposób nie zmieniają drastycznej szkodliwości opisanego postępowania dla atmosfery współpracy i rozwoju literackiego na Portalu. Jeżeli chcesz, wywiodę Ci słownikowo-encyklopedycznie na podstawie definicji “współżycia społecznego” i “dobrych obyczajów”, ale to puste ćwiczenie.

Osvald zapuścił tu już korzenie i wprowadził sporo wartości, która jest doceniana, więc musicie w końcu nauczyć się z nim żyć drodzy koledzy

Nie, nikt nie musi uczyć się żyć ze skłócaniem Społeczności i łamaniem regulaminu. Powtórzę, iż rolą i obowiązkiem moderacji jest zapewnienie zdrowej atmosfery rozwoju literackiego, w której nikt nie może nas bezkarnie pomawiać, jakobyśmy czynili komuś krzywdę czy też żerowali na czyjejś krzywdzie.

Ah! ça ira, ça ira, ça ira

les aristocrates à la lanterne!

Ah! ça ira, ça ira, ça ira

les aristocrates on les pendra!

 

 

http://altronapoleone.home.blog

@sliver_advent

Jeżeli masz udawać kogoś, kim nie jesteś, tylko żeby spróbować wywrzeć na mnie jakiś wpływ, to wolałbym nie, bo wolę szczerość w relacjach międzyludzkich. Ale jeżeli stosujesz jakiś filtr, który ukrywa niektóre Twoje wrażenia, to nawet zachęcam Cię, żebyś go wyłączył, komentując moje teksty.

 

@Gekikara

A dlaczego takie komentarze miałyby stać się standardem? Przeceniasz potęgę Osvalda.

 

@drakaina

Lukenie, naprawdę uważasz, że wszystkie wypisane tu histerycznie egzaltowane negatywne epitety, na dodatek rzucane przed siebie, byle dowalić, są uzasadnione?

Nie wiem, skąd wyciągnęłaś taki wniosek. Wielu osobom zdarza się napisać coś nieuzasadnionego, w tym mi. Myślę, że i Osvald często przesadza, ale miałem taką samą opinię względem wielu komentarzy pod moimi opkami i nigdy nie robiłem z tego żadnych awantur.

No napisał, co napisał, no wyraziliście niezadowolenie. Jesteście dorosłymi ludźmi, nie ma po co wzywać policji czy ciągnąć te tasiemcowe wątki. Wystarczyłoby raz napisać, że macie wrażenie, że histeryzuje, bezpośrednio po jego komentarzem, i zapomnieć.

Podobnie krytyka wymierzona tak naprawdę nie w teksty, ale w fakt bycia “Establishmentem”, poprzez wypełnianie komentarzy pustymi epitetami na najwyższym emocjonalnym tonie, raczej nie będzie przyjmowana pozytywnie. Ona nic nie wnosi, czemu winna jest niepotrzebna egzaltacja, a skoro komentator potrafi inaczej, to znaczy, że targetem tych histerycznych komentarzy nie są teksty, ale ludzie.

Po prostu, jako że nie jesteście osobami, które wczoraj zaczęły pisać, to taki emocjonalny stosunek do tego, jak wam skomentował tekst jakiś anon z netu, jest co najmniej dziwny. Z tego, co widziałem, to krytyka była skierowana zawsze w teksty. Jeżeli byłoby inaczej, to byłoby bardzo łatwo wskazać złamanie regulaminu już dawno temu. Po prostu niektórzy mają określony styl, z którym Osvald postanowił walczyć i tyle, ale ja tam widzę walkę ze stylem, a nie z osobą.

 

@Zanais

Czasami stosuję skróty myślowe, ale chyba jasne jest, o co mi chodzi. Ostra ocena tekstów świeżynek czy początkujących autorów jest zła, ale ostra ocena autorów jakoś tam wyróżnionych, powinna spłynąć po nich jak po kaczce i jej stylistyka powinna mało kogo obchodzić.

O jakim establishmencie mówisz? Możesz mi również wyjaśnić, jak oskarżenie o wykorzystywanie niepełnosprawnych dzieci dla zdobycia poklasku wpływa na rozwój? Bardzo jestem ciekaw.

Nie znam tej sytuacji. Pytanie, czy piszesz o takim oskarżeniu, czy o takim wrażeniu? Jeżeli o wrażeniu, to jest w ramach dopuszczalnej krytyki. Jeżeli takie było oskarżenie, to materiał do zgłoszenia adminom.

To chyba to osławione TWA, prawda?

Nie zrozumiałem :) .

Czyli mówisz, że Jerzy się myli.

Jerzy widzi problem i stara się go rozwiązać, przekonując jedną osobę, a nie kilka, bo tak jest łatwiej, ale gdybyście aż tak do siebie nie brali tych komentarzy, to problemu też by nie było.

 

@Ślimak Zagłady

Ja tam widzę wartości merytoryczne. Dlaczego parę osób poprosiło Osvalda o komentarze? Myślisz, że są po prostu masochistami?

to Twoim zdaniem jakiś wartościowy test i “bardzo dobrze”?! I jaki “establishment”? Bruce, która bez przerwy podkreśla, że uważa się za bardzo niedoświadczoną i pragnie się rozwijać, a omawiane opowiadanie było jej pierwszą nominacją do piórka? Czyżby, Twoim zdaniem, ta nominacja była czymś, za co należy użytkowniczkę ukarać, dając przyzwolenie na dowolnie niewybredne ataki na nią? Czy w pełni rozumiesz implikacje takiej sugestii?

I, o ile pamiętam, podziękowała mu za komentarz i ucieszyła się z propozycji betowania jej tekstu. Poza tym, czemu wybrałeś tylko same epitety? Bez kontekstu są one oczywiście nic nie warte, ale tam był kontekst, schowany w tych trzykropkach. Jak coś jest określone jako “strasznie nadęte”, to dotyczy to czegoś i skłonienie do spojrzenia na to coś pod kątem nadętości, może być wartościowe. Przynajmniej mi często dawało do myślenia. Nominacja do piórka jest oczywiście jakimś wyróżnieniem. Może iednym wyróżnieniem, ale jednak.

 

@fmsduval1

Jazda z establishmentem! Rewolucja! Na pohybel piórkom i lożanom!

Jakiej rewolucji? Pisałem o testowaniu, a nie o zgilotynowaniu :) .

Łukasz

Ależ naturalnie, Lukenie, że pisałeś o testowaniu :) Użyte słownictwo przecież całkowicie zmienia wydźwięk wypowiedzi i skojarzenia, które ona budzi :)

A dlaczego takie komentarze miałyby stać się standardem? Przeceniasz potęgę Osvalda.

Nie wypowiadałem się co do prawdopodobieństwa tego, że taki standard wypowiedzi zapanuje na portalu, tylko zapytałem, czy tego chcemy. To chcemy, czy nie chcemy? ;)

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

@Gekikara

Żeby wszyscy byli Osvaldem? Zdecydowanie nie chcemy :) . Tak samo jak nie chemy, żeby wszyscy byli Gekikarą czy Lukenem.

Łukasz

Lukenie

Czasami stosuję skróty myślowe, ale chyba jasne jest, o co mi chodzi. Ostra ocena tekstów świeżynek czy początkujących autorów jest zła, ale ostra ocena autorów jakoś tam wyróżnionych, powinna spłynąć po nich jak po kaczce i jej stylistyka powinna mało kogo obchodzić.

Nie, nie jest jasne. Jest różnica. Jakoś tam wyróżnieni autorzy to którzy? Trzecie miejsce w konkursie wystarczy, aby już dowalać w komentarzach? Może dopiero od piórka? Albo nominacji? Gdzie leży ta magiczna granica? A jeśli autor ma pięćdziesiąt tekstów, ale nie zdobył żadnego wyróżnienia, jest świeżynką, czy już nie? Kto ustali te zasady?

Spływanie po kaczce, powiadasz? Czyli autor ma być jak gąbka i wchłonąć każdą inwektywę, tak? To po co jest ten portal? Żeby się nawzajem obrażać? Ja również mogę latać po opkach i pisać komentarze w stylu Osvalda. Może wszyscy tak zóbmy. Z pewnością atmosfera przyciągnie wtedy wiele nowych twarzy.

Nie znam tej sytuacji. Pytanie, czy piszesz o takim oskarżeniu, czy o takim wrażeniu? Jeżeli o wrażeniu, to jest w ramach dopuszczalnej krytyki. Jeżeli takie było oskarżenie, to materiał do zgłoszenia adminom.

Właśnie, nie znasz sytuacji.

Czyli mówisz, że Jerzy się myli.

Jerzy widzi problem i stara się go rozwiązać, przekonując jedną osobę, a nie kilka, bo tak jest łatwiej, ale gdybyście aż tak do siebie nie brali tych komentarzy, to problemu też by nie było.

A gdyby Osvald tak nie komentował, problemu też by nie było, prawda?

 

Czyli, czytając wypowiedzi Lukena, Osvald wypowiada się w sposób akceptowalny, tak? Jego komentarze są merytoryczne i nikogo nie ciśnie personalnie, tak? Pozwól, Lukenie, że na przykładzie pokażę Ci czym jest pomoc i w jaki sposób można ją nieść.

 

Przykład 1 – standardowy, stonowany i w miarę możliwości uprzejmy komentarz, czyli taki, jakich tutaj jest większość

 

Widzisz tonąca osobę, samemu stojąc na brzegu. Podnosisz leżący nieopodal patyk, wyciagasz w stronę tonącego i krzyczysz żeby się złapał, dopingujesz, mówisz, żeby postarał się mocniej, bo ty za niego wszystkiego nie zrobisz, on sam musi się podciągać.

 

Przykład 2 – ostrzejszy i nie tak uprzejmy komentarz, ale nadal mający pomóc (mr. maras na przykład)

 

Ta sama sytuacja, tyle, że wyciągający dopinguje mniej kulturalnie, bardziej ostro, nie przejmuje się tym, czy ratowany go polubi, bo tak naprawdę ważne jest, żeby się ten tonący uratował. Dopingowanie bardziej w stylu “Co to ma być? Weź, inaczej się złap tego patyka, dwiema rękami, japierdziu! Słyszysz co do ciebie mówię?”.

 

Przykład 3 – komentarz Osvalda

 

Ta sama sytuacja co w przykładzie numer dwa, tyle, że wyciągający, przed podaniem tonącemu patyka, tytła jego koniec w leżącym nieopodal krowim placku, potem jeszcze obszczywa i dopiero wtedy podaje. Podał ten patyk, nie? Więc o co ta drama? Przecież chce pomóc i w ostatecznym rozrachunku jakoś tam pomaga, nie wolno się czepiać formy tej pomocy, c’nie?

Known some call is air am

Żeby wszyscy byli Osvaldem? Zdecydowanie nie chcemy :) . Tak samo jak nie chemy, żeby wszyscy byli Gekikarą czy Lukenem.

Wiem, że pytanie jest niekomfortowe, ale nie spodziewałem się podobnych uników i przeinaczania… chociaż w sumie są dla mnie mnie najlepszą odpowiedzią.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Lukenie,

Po prostu, jako że nie jesteście osobami, które wczoraj zaczęły pisać, to taki emocjonalny stosunek do tego, jak wam skomentował tekst jakiś anon z netu, jest co najmniej dziwny.

Może właśnie dlatego, że to anon, który kreował się na znanego nam, choć niechcącego się ujawniać recenzenta? Anon, który lurkował przez kilka miesięcy po to, żeby następnie zaatakować konkretne osoby, bo przecież nie wszystkich piórkowiczów? Akurat tych użytkowników, którzy niewiele wcześniej byli na celowniku portalowej dramy na dodatek?

Otóż miałam na tym portalu ostrzejsze niż z Alicellą i ostrzejsze niż z Osvaldem spięcie z użytkownikiem, którego działalność z tamtego okresu w końcu kosztowała drugiego bana. Z rrybakiem. Nie przeszkodziło nam to podać sobie ręce w realu, nie przeszkadza nam to korespondować mailowo. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby r(r)ybak wrócił na portal, choć niewykluczone, że znów z kimś spiąłby się tak, że by mu nerwy puściły i wyleciałby po raz trzeci. Taki temperament, ale przy tym sympatyczny człowiek, nawet jeśli w wielu poglądach się różnimy i naprawdę skakaliśmy sobie tu pod jednym z tekstów do gardeł, a i poza portalem spieraliśmy się o różne rzeczy.

Sytuacja, w której ktoś przychodzi dokładnie jako anon, który bardzo strzeże swojej anonimowości, a następnie tworzy wokół siebie legendę niezłomnego i wyklętego antyestablishmentowego rycerza, to zupełnie inna sprawa, bo on wciąż pozostaje anonimowy, a my nie. To jest single blind, czyli najgorsza możliwa sytuacja, bo jednej stronie umożliwia całkowicie bezkarne walenie w drugą, a drugiej nie daje narzędzi do równoważnej odpowiedzi.

http://altronapoleone.home.blog

@Geki

Czego nie zrozumiałeś? Nie chciałbym, żeby każdy wyrażał się jak Osvald, nawet chciałbym, żeby czasami spuścił z tonu, ale bez względu na to, jego wkład w Portal uważam za pozytywny. Jedno drugiego nie wyklucza.

 

Nie podkreślałem tego, bo jest to już wystarczająco przegadane w tym wątku, ale jeżeli chcecie po prostu, żebym napisał, że Osvald mógłby coś w swoim zachowaniu poprawić, to się zgadzam. Czy bym go za dotychczasowe zachowanie banował? Zdecydowanie nie. Czy jesteście przewrażliwieni na punkcie niektórych sformułowań pod własnymi tekstami? Zdecydowanie tak. O Osvaldzie pisaliście już dużo i wiem, że wolelibyście się na tym skupiać, ale przyszedłem tu wnieść coś nowego.

Łukasz

 @drakaina

Sytuacja, w której ktoś przychodzi dokładnie jako anon, który bardzo strzeże swojej anonimowości, a następnie tworzy wokół siebie legendę niezłomnego i wyklętego antyestablishmentowego rycerza, to zupełnie inna sprawa, bo on wciąż pozostaje anonimowy, a my nie. To jest single blind, czyli najgorsza możliwa sytuacja, bo jednej stronie umożliwia całkowicie bezkarne walenie w drugą, a drugiej nie daje narzędzi do równoważnej odpowiedzi.

A co by Ci dała informacja o tym, kim on jest, poza możliwością znalezienia jakichś ad personam? Po co w ogóle analizować to w optyce jakiegoś pojedynku?

Łukasz

Czego nie zrozumiałeś? Nie chciałbym, żeby każdy wyrażał się jak Osvald, nawet chciałbym, żeby czasami spuścił z tonu, ale bez względu na to, jego wkład w Portal uważam za pozytywny. Jedno drugiego nie wyklucza.

O widzisz, i na tym polega mała różnica miedzy nami, że ja nie chcę, aby ktokolwiek się tak wyrażał i nie uważam, że z jakiś mglistych względów typu “testowanie establishmentu” komukolwiek powinno się na to pozwalać.

Czy jesteście przewrażliwieni na punkcie niektórych sformułowań pod własnymi tekstami? Zdecydowanie tak.

Oczywiście, że jestem przewrażliwiony na takie sformułowania. Pod wszystkimi tekstami. Zauważ, że na komentarz osvalda pod tym tekstem odpowiedziałem po kilku miesiącach. Jestem przewrażliwiony, bo uważam, że nikomu nie powinno się pozwalać na takie formułowanie wypowiedzi i jeśli po kilku miesiącach nic w jego komunikacji się nie zmienia, to powinno się przedsięwziąć jakieś kroki, a nie powstrzymywać się od reakcji w nadziei, że może ktoś zechce coś w swoim zachowaniu poprawić.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Czy jesteście przewrażliwieni na punkcie niektórych sformułowań pod własnymi tekstami? Zdecydowanie tak.

Ja jestem przewrażliwiony na punkcie chamstwa, nie tylko skierowanego we mnie, ale ogólnie chamstwa. To, co próbujesz teraz zrobić, Lukenie, to dalsza część niepoważnej obrony pana Osvalda, do której dokładasz kolejne insynuacje na temat bliżej nieokreślonych “was”, dokładnie tak, jak to broniony przez Ciebie użytkownik ma w swoim zwyczaju. Z mojej strony EOT, a kiedy dojdziecie do wniosku, że nie ma się co hamować w wyrażaniu opinii, to dajcie mi znać, spiszę sobie z komci Osvalda te wszystkie zwroty w stylu “zbrodnia na fantastyce”, “ten zabieg cechuje autorów bez talentu” i będę stosował – nikt się chyba nie obrazi, skoro aż tylu użytkowników akceptuje taką formę “merytorycznej pomocy”?

Known some call is air am

Lukenie, nie chodzi o argumenty, ale o bezkarność. Kiedy ktoś z nas pisze swoją opinię, odpowiadamy za to swoim nazwiskiem, które łatwo znaleźć dzięki wizytówce. Oczywiście, że każdego mogą ponieść nerwy i może zarobić bana za jedną wypowiedź ze słowem niecenzuralnym, choćby poza tym był człowiekiem kulturalnym. Niemniej ryzykujemy opinią, że Iksiński czy Ygrekowska jest chamem, jeśli napiszemy coś, co nie spełnia warunków kulturalnej rozmowy. Całkowita anonimowość zwalnia z takiej odpowiedzialności. I dopóki anon trzyma się w ryzach kulturalnej wymiany zdań, wszystko jest okej, mamy prawo do anonimowości w sieci. Niemniej kiedy ktoś nagminnie łamie te zasady, ale nie na tyle, żeby użyć wulgaryzmu albo obrazić osobiście administrację, to anonimowość zapewnia mu/jej bezkarność jako konkretnej osobie. Dlatego kiedyś wezwałam Osvalda do wykazania się odwagą cywilną i zaprzestania robienia aluzji do tego, że jest kimś, ale ujawnienia się.

http://altronapoleone.home.blog

Jeżeli w miarę uznany autor pod wyróżnionym tekstem nie jest w stanie znieść jednego ekstremalnie ostrego komentarza, to jest to znak, że powinien wyhodować grubszą skórę.(…) Jego ostrze jest więc przede wszystkim wymierzone w “establishment” i bardzo dobrze, ponieważ establishment musi być cały czas testowany, żeby twórczość mogła się rozwijać.

 

Niestety, także nie mogę się z tym zgodzić. Po pierwsze ja do “establishmentu” nie należę, a po drugie – nie mam grubej skóry, przemilczałam (w sensie – nie odpisałam w podobnym tonie) bardzo ostry komentarz pod moim adresem, aby nie wszczynać kłótni, ale wówczas zaczęli obrywać Komentujący – przecież nie można pozwolić na to, aby obrywali ci, którym opowiadanie się podoba i, wchodząc w dyskusję nad podanymi jego wadami, otrzymywali niezasłużone baty. 

“Nie zgadzam się”, a “rozsmaruję cię” brzmi jednak różnie. Jak w ogóle można tak do kogoś napisać? (???) Po co? W jakim celu? Przecież wiadomo, że rozpęta się burza. surprise

Popieram wpis Zanaisa:

Spływanie po kaczce, powiadasz? Czyli autor ma być jak gąbka i wchłonąć każdą inwektywę, tak? To po co jest ten portal? Żeby się nawzajem obrażać? Ja również mogę latać po opkach i pisać komentarze w stylu Osvalda. Może wszyscy tak zóbmy. Z pewnością atmosfera przyciągnie wtedy wiele nowych twarzy.

Każdy z nas może wejść w ten ton i ten rodzaj polemiki. I co to da? Zwyzywamy się wzajemnie? surprise

Pecunia non olet

Lukenie, podzielę się jeszcze swoim zdaniem. Gdybym wiedziała, że Osvald zaszczyci nominowane przeze mnie opowiadanie, nie zrobiłabym tego, nie chcąc narażać bruce na komentarz w podobnej formie, zresztą nikogo, nie tylko jej.

Odnośnie wspomnianego przez Ciebie "establishmentu" i jego "testowania" nie sądzę, abym była jego częścią, poza tym nigdy nie pretendowałabym do takiej roli. 

Może będziesz miał okazję przekonać się o wartości komentarzy Osvalda, jeśli zyska wystarczające poparcie użyszkodników, którzy mu zaufają.

Aha, to będzie moja jedyna wypowiedź w tym wątku, tzn z góry przepraszam Ciebie za brak odpowiedzi. Nie chcę już tej sprawy roztrząsać, gdyż po 3/4 roku opinię na ten temat mam wyrobioną.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Przez establishment miałem na myśli po prostu jakiś panujący konsensus, a nie spisek, w którym się bierze świadomie udział. Nominacje są owocem jakiegoś konsensusu. Wyróżnieni również. Ogólnie to nie wiem, czy zwróciliście na to uwagę, ale komentarze Osvalda byłyby o wiele bardziej jadowite, gdyby nie krytykował każdego tekstu z podobną ostrością. Gdyby chwalił większość tekstów, a raz na jakiś czas pisał tak jak obecnie, to kontekst takiego komentarza byłby znacznie gorszy. Byłoby się bardziej wyróżnionym, że nasz tekst został obsmarowany. A takie właśnie jadowite komentarze już zdarzało mi się tu czytać. Jednak, jako że jego komentarze już od przynajmniej paru miesięcy są memem, a on sam pisze na początku, że jest wylewającym szlam trollem i komentuje tych, którzy wiedzą, czego się spodziewać, to nie rozumiem, jak wciąż można je brać tak bardzo do siebie.

Łukasz

Mojego piórkowego opka Osvald nie zjechał, a nawet ocenił na 4, więc są jakieś wyjątki.

Inna sprawa, że ja się chyba zbytnio nie pcham w shitstormy, może nikomu nie podpadłam.

Babska logika rządzi!

Finklo

Inna sprawa, że ja się chyba zbytnio nie pcham w shitstormy, może nikomu nie podpadłam.

Racja.

A druga sprawa, gdyby obsmarowywał każdego, byłoby łatwo stwierdzić, że to trollowanie. Pochwała w jednych miejscach, a narzekania w drugich są bardziej właściwą opcję, aby dać wrażenie autentyczności.

I nie, żebym odbierał coś Twojemu tekstowi (przecież wygrał w moim i Irki konkursie), ale skoro tak się spodobałaś, gdzie jego lektury Twoich kolejnych tekstów piórkowych? Masz nawet srebrne, a jednak do nich nie zajrzał. Może ja jestem jakiś dziwny (a ze mną miliony czytelników), lecz gdy znajdują autora, którego teksty mi się podobają, czytam jego/jej kolejne dzieła.

Tymczasem Osvald czyta mnie, który mu się ewidentnie nie podoba. I nawet nie tylko piórkowe teksty! Twoje piórkowe nawet nie mają od niego oceny w postaci gwiazdek, a moje owszem. Gdzie tu sens?

Przez establishment miałem na myśli po prostu jakiś panujący konsensus, a nie spisek, w którym się bierze świadomie udział.

Establishment zasadniczo oznacza grupę ludzi, Lukenie, aczkolwiek zdecydowanie nie spiskowców ;)

SJP PWN:

establishment [wym. istabliszment, establiszment] «osoby, instytucje lub grupy społeczne mające władzę i autorytet»

 

(Po angielsku od biedy można by uznać “established order” za synonim konsensusu, ale od biedy, a po polsku establishment to to, co powyżej).

 

Mojego piórkowego opka Osvald nie zjechał, a nawet ocenił na 4, więc są jakieś wyjątki

Wiesz, ja nie wykluczam, że jakiś realny człowiek stojący za ksywką Osvald ma swój gust i coś mu się podoba bardziej, a coś mniej. To byłoby w sumie naturalne. Ale jeśli się czegoś nie lubi, to jeszcze nie powód, żeby to rozwalcowywać udając, że stosuje się obiektywne kryteria, zwłaszcza zbrodni na fantastyce. Fantastyka obecnie to tak szeroka kategoria, że można kochać wyłącznie złotą jej erę, ale trzeba też z młodymi naprzód iść, choćby niechętnie, a nie zawracać Wisły kijem.

http://altronapoleone.home.blog

Dzięki drakaino. Jakoś nie mogłem w tamtej chwili znaleźć lepszego określenia, a angielski jest prawie moim pierwszym językiem, więc mogło mieć to coś wspólnego ;) .

Łukasz

Dobry wieczór

 

Dużo zgłoszeń.

 

Ja to widzę tak:

 

Komentarze Osvalda nie podobają mi się i zgadzam się w dużej części ze stanowiskiem Jerzego – krytyka tak, ale nie w takiej formie, czasem na granicy deprecjonowania. Tym niemniej, nieuprzejmość nie jest karalna, a Osvald na dziś uniknął złamania regulaminu (Ślimaku – dobry obyczaj i zasady współżycia społecznego mają węższe znaczenie w polskim prawie, i tak, często zerkamy na ten paragraf regulaminu). Z drugiej strony, stop: kto nigdy nie wsadził nieuprzejmego/deprecjonującego komentarza pod cudzym opowiadaniem, niechaj pierwszy rzuci…. (są takie osoby, wiem, one mogą mnie lać i patrzeć, czy równo puchnie). Jestem pewien, że w historii moich własnych portalowych komentarzy znajdę takie, których dziś bym nie napisał. Pod rozwagę polecam.

 

Osvald za część swoich komentarzy otrzymał stosowne ostrzeżenia, dostawał też na bieżąco sugestie dotyczące granic tolerancji moderacji. Reaguje, wbrew temu co niektórzy z was mogą uważać, jego obecne komentarze są w większości bardziej stonowane. Wy też reagujecie na nasze uwagi, za co bardzo dziękuję. 

 

Jednocześnie zastanawiające jest, że w krytyce tekstu prowadzonej przez Osvalda dopatrujecie się cały czas ataków osobistych, a w tym, że niektórzy (zresztą tutaj zebrani użytkownicy) na jego krytykę notorycznie odpowiadają bezpośrednio atakiem na jego osobę, irracjonalnymi nieraz zarzutami, publicznymi śledztwami mającymi ustalić jego tożsamość i tak dalej – to już jakoś jest w porządku.

 

Uważam, że za popularność Osvalda są odpowiedzialni użytkownicy (i tu akurat mamy pełną zgodę w moderacji). Od razu po wystawieniu przez niego pierwszych ocen było dla mnie jasne, że to jest pewna przesada, niewykluczone, że obliczona na prowokację. Użytkownicy błyskawicznie podjęli temat, najpierw roztrząsając te oceny na SB, potem już gremialnie reagując na jego komentarze i momentami także nieuprzejmie. Wiadomo, mechanizm działa tak samo: wszedł, zraził do siebie jakąś grupę, ta grupa uważa, że zrobił to celowo i zaczyna odpowiadać przy każdej okazji (reakcja samoobrony jest zrozumiała, ale patrz dalej). Osvald co jakiś czas, w mojej ocenie, wsadza komuś z tej grupy szpilkę poprzez komentarz do tekstu. Ze strony oburzonych użytkowników doszło do ripost, a nawet wyzwisk i jeden raz słabo zakamuflowanej sugestii dot. hipotetycznej przemocy fizycznej. Z początku w miarę czytelna sytuacja bardzo szybko przestała być czysta – zakładając, że Osvald prowokuje celowo, prowokator zyskuje jasny dowód na to, że prowokowani są na tym samym poziomie co on. Tak, Anet, powoli dochodzimy do kwestii różnicy, zostań ze mną.

Osvald wsadził kolejne nieuprzejme komentarze w końcu listopada pod opka Zanaisa (bo właśnie wtedy Zanaisowy tekst ukazał się drukiem w NF). Mamy co do tej sytuacji rozbieżne oceny wśród moderatorów, więc w tej kwestii postępujemy zgodnie z ustalonym konsensusem całej trójki, właśnie po to, by redukować indywidualne preferencje.

 

Zanaisprzy okazji gratuluję szczerze, to, niezależnie od szerszego odbioru opowiadania, zawsze jest sukces! 

 

Jednakże zarzuty o prześladowanie, biorąc pod uwagę całokształt reakcji użytkowników, uważam za nie fair, bo nie była to jedyna aktywność ani Osvalda, ani osób które tak to skomentowały w danym okresie. Wzór widzę taki: Osvald komentuje na granicy obelżywości, ale jednak tekst, nie człowieka, zawsze mu ktoś odpowie, zamiast zignorować – i tak to się kręci. Cieszę się, że Maras i Geki doszli do tego wniosku. Cieszę się, że wszyscy zaangażowani w spór zaczęli korzystać intensywniej ze zgłoszeń, co daje całej moderacji lepszy przegląd sytuacji. Rozumiem i słyszę głosy, że robi to za każdym celowo, a reszta jego komentarzy to tylko “przykrywka”, ale pragnę zwrócić uwagę na to, jak dużo tutaj zależy od indywidualnego odbioru i własnej interpretacji każdego z użytkowników, nie wyłączając moderatorów.

 

Ale to Osvald zaczął!

W mojej opinii: Tak. Daliśmy temu wyraz po pewnym czasie, rewidując naszą bardzo wstrzemięźliwą, obliczoną na nie nagradzanie atencją, reakcję na początkowe zgłoszenia z sierpnia. Niestety, część użytkowników podjęła wyzwanie praktycznie natychmiast po pierwszych wypowiedziach i ocenach Osvalda. 

 

Ale my się bronimy i to jest pewna różnica!

Jak wspomniałem, w moderacyjnej ocenie sytuacja bardzo szybko przestała być jednoznaczna.

Biorąc pod uwagę całość aktywności stron sporu, nie wyciągamy żadnych innych konsekwencji niż co najwyżej napomnienie wobec osób odpowiadających na komentarze, które można uznać za prowokacyjne. Anet, problem tkwi w tym, że ta różnica między agresją a obroną bardzo szybko się zatarła (w naszej, moderacyjnej opinii) – zgadzam się, że nie jest w porządku tolerować napaści czy powtarzające się prowokowanie, ale także uważam (i nie tylko ja) za bardzo nie w porządku grupowe sekowanie, czy to w formie obmowy na SB czy też ciągłego odnoszenia się do jednej osoby w inny sposób niż do pozostałych użytkowników. Wątek z kompilacją niegrzecznych odzywek Osvalda zaczyna brzydko przypominać publiczny lincz. Nie podoba mi się to równie mocno, jak Osvaldowe komentarze. Nie lepiej ten czas oferować Bruce i innym autorom?

 

Bardzo nie chcemy ingerować w prawo do krytyki. Odwołujemy się także do podobnych przypadków z przeszłości, analizując możliwość deeskalacji i patrząc, jak ocena była prowadzona wcześniej oraz dlaczego. Na razie zdecydowaliśmy się utrzymać spójność reakcji z poprzednimi sytuacjami – może to jest błąd, może nie, jeszcze nie wiem. Zwróćcie jednak uwagę, że Osvald zawsze komentuje tekst, nawet, jeśli zaszywa w komentarzu opryskliwe i niegrzeczne opinie. Trudno to zakwalifikować jako atak personalny, choć jest często prawdą, że jest to forma obliczona na wywołanie reakcji czy nawet sprowokowanie odbiorcy do interpretacji. Stąd już krótka droga do oburzenia, a nawet wybuchu. Natomiast podążanie za komentarzami Osvalda i – czasami – tylko pretekstowe odniesienie się do tekstu autora wyłącznie po to, by tak naprawdę wejść z nim w polemikę to już jest, akhem, agresywna obrona granic ;-) Znaczy, dla jasności: kontratak. W dodatku uważam, że reagując w ten sposób, tylko dostarcza się materiału do kolejnego wpisu w odpowiedzi. I tak w kółko Macieju. Sami zobaczcie, co się stało pod opkiem Bruce.

 

Moderacja stara się, w miarę swoich możliwości, obiektywnie, nie angażując się emocjonalnie, oceniać oraz reagować. Zakres narzędzi dyscyplinarnych na forum jest technicznie ograniczony, więc walenie banem nie jest używane ani chętnie, ani często. Za każdym razem musimy analizować kontekst i komentarz, czy odniesienie jest do tekstu, czy jednak bezpośrednio do konkretnej osoby, staramy się nie eskalować i mieć materiał do podjęcia decyzji – to zajmuje czas i skutkuje tym, co ktoś nazwał opieszałością. Nie zgadzam się, że to zaniechanie, teraz czy w przeszłości, ale errare ichtium est, więc to niewykluczone i biorę taką możliwość na klatę.

 

Nie, nie bronimy agresora. Staramy się w miarę bezstronnie ocenić poziom obustronnej interakcji i to, szczerze przyznam, nie wygląda za dobrze. Niestety.

 

Osvald – proszę o zachowanie uprzejmiejszej formy krytyki.

 

Reszta – proponuję spojrzeć we własne komentarze i sprawdzić, czy i Wy kiedyś nie osvaldowaliście, może nieco grzeczniej, ale równie nieprzyjemnie dla autorów. Zwłaszcza, jeżeli uważacie publiczne grillowanie przez dłuższy czas za właściwą odpowiedź na coś, co Was irytuje.

 

P.S.

 

Ślimaku – w żadnym momencie nie odnosiłem się do Twoich komentarzy i zgłoszeń mówiąc o agresywnej odpowiedzi, nie mam do nich żadnych zastrzeżeń. Chodzi mi o konkretne, inne przypadki, które już wcześniej z adresatami wyjaśniałem.

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Psychofishu

Dziękuję za gratulacje.

Nie reagowałem na początki na komentarze Osvalda. I miło mi słyszeć, że chociaż część moderacji uważa jego wpis pod Cess w NF jako niewłaściwy. Obwinianie mnie o niski poziom pisma i robienie ze mnie powodu do rezygnacji z prenumeraty wychodzą poza ocenę tekstu. To już można oceniać pod kątem wpływania na Redakcję. Tam również nie odpowiedziałem Osvaldowi na jego zaczepkę.

Jeśli uważasz, że Osvald jest długotrwale grillowany, to chciałbym podkreślić, że równie długo jestem grillowany przez niego.

Może nie widziałeś:

Cess i szkatułka szczęścia w NF – krytyka całości tekstu, zarzuty o staczanie się NF, skoro przyjmuje takie opowiadania.

Detektyw Lowin kontra Front Wyzwolenia Bobra – ocena 1, krytyka całości

Miłości nie zapijesz całkami – ocena 1

Spleć z głosów kwiat piekielny – ocena 1

Konie na dalekim brzegu – ocena 1, krytyka całości, zarzuty o wykorzystywanie sprawy niepełnosprawnych do lansowania siebie

Smak młodości – ocena 2

Ich zabawy – ocena 1, krytyka całości

Obok wieczności – ocena 1, krytyka całości

Cztery dni z Bidia – krytyka całości

Tysiąc mil do domu – ocena 1, krytyka całości

 

I nie, nigdy nie atakowałem w taki sposób jak Osvald, tym bardziej tak długo jednego autora. Trochę mnie boli taki zarzut.

Pozdrawiam serdecznie

 

Ja to widzę inaczej.

Sajko, nie chodzi o to, że nikt nigdy nikomu nie napisał przykrego, ostrego komentarza.

Po prostu do tej pory nikt nie pisał nikomu komentarzy tak chamskich, aroganckich, agresywnych i atakujących (bo one nie są “ostre” tylko właśnie chamskie) i to hurtowo. Zanais ma prawo czuć się nękany.

Nie chcemy tu takiego chamstwa. Chcemy utrzymać dotychczasowy poziom, bo jest tu naprawdę wielu kulturalnych ludzi i im to przeszkadza.

To nie są wartościowe komentarze.

Owszem, prowokator potrafi nie napisać “ty jesteś głupi” tylko zastąpić to obraźliwą insynuacją, ale co to zmienia? Zawsze będą osoby, które to zignorują, i takie, które odpowiedzą. I ktoś w końcu napisze “ty jesteś jakiśtam” i za to oberwie.

 

Ten portal staje się nieprzyjazny dla mnie jako wieloletniego użytkownika. Jest mi przykro.

Przynoszę radość :)

Zanais

Ależ ja rozumiem, w 2015, jak już się ucieszyłem na własny debiut w NF, tez pojawiła się osoba krytykująca mocno. Po analizie uznałem, że tak naprawdę nie krytykuje, by mi pomóc, ale przywalić redakcji NF, powiedziałem to głośno i na tym skończyłem rozmowę. I to mimo, że po czasie część tych uwag nadal ma sens. Po prostu nie chciałem być wykorzystany w czyjejś rozgrywce, a tak wtedy to odczułem.

 

Tak, dobrze znam komentarze pod Twoimi opowiadaniami, lepiej, niż bym sobie życzył. Moja opinia o komentarzach Osvalda nie wzięła się znikąd.

 

Nie, nie atakowałeś w takiej formie jak Osvald, to prawda, ale sam wiesz, że miałeś wcześniej swoje spory. Zakończone zresztą oskarżeniami rzucanymi m. in. na Ciebie i Gekikarę, z rodzaju tych, które musiały być przecięte interwencją moderacyjną (bo były, krótko mówiąc, niedopuszczalne). To tylko świeży przykład, jak się spojrzy wstecz, znajdzie się kilka innych: ta granica między krytyką, nawet uporczywą, a prześladowaniem/grillowaniem wydaje się w tej perspektywie nie być taka oczywista. 

 

Powtarzam – jestem pewien, że sam mam za pasem komentarze, których dziś bym tam nie chciał mieć. Wsadzane w pewnym okresie czasu. Warto tak spojrzeć na się sprzed lat.

 

Anet

Nie zgodzę się z częścią ‘nikt nie pisał nikomu’ – służę w razie czego przykładami. Obraźliwie insynuacje to, niestety, nie pierwszy raz na tym portalu, konflikty ewidentnie personalne też. Zawsze jednak uważałem, że jest to cecha większych grup, nieuniknione antypatie i sympatie oraz idące za nimi sytuacje i cóż, ludzie są po prostu ludźmi.

Zgadzam się ze stwierdzeniem, że nie chcemy tutaj chamstwa. Tak.

 

Przedstawiam, jak to wygląda z mojej strony, nie musicie się zgadzać i rozumiem Wasze odczucia, proszę, żeby jednak spojrzeć przez chwilę z tego punktu widzenia. Chciałem odpowiedzieć na Twoje wczorajsze pytanie, mam nadzieję, że zrobiłem to klarownie.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Z drugiej strony, stop: kto nigdy nie wsadził nieuprzejmego/deprecjonującego komentarza pod cudzym opowiadaniem, niechaj pierwszy rzuci…. (są takie osoby, wiem, one mogą mnie lać i patrzeć, czy równo puchnie)

Rybo, mam nadzieję, że tylko niezamierzenie umniejszasz skali zjawiska, o którym dyskutujemy – bo tu nie mowa o tym, że ktoś czegoś nigdy nie zrobił (osobiście mam jeden taki komentarz, którego po czasie bym nie napisał – jeden). Tu mowa o systematycznym, trwającym miesiące, pisaniu takich komentarzy.

Reszta – proponuję spojrzeć we własne komentarze i sprawdzić, czy i Wy kiedyś nie osvaldowaliście, może nieco grzeczniej, ale równie nieprzyjemnie dla autorów.

To jednak grzeczniej, czy równie nieprzyjemnie? Tak obwarowałeś się w tej wypowiedzi, że bardzo wiele komentarzy można by podciągnąć pod “grzeczniejsze ale i tak nieprzyjemne”.

Pod rozwagę polecam.

A ja ponownie proponuję przeanalizować ile takich nieuprzejmych/deprecjonujących komentarzy pojawia się ze strony innych użytkowników skali ich całej aktywności portalowej, ponieważ konsekwentnie pomijasz kryteria takie jak proporcje jednych zachowań do drugich, częstotliwość i systematyczność występowania.

Osvald za część swoich komentarzy otrzymał stosowne ostrzeżenia, dostawał też na bieżąco sugestie dotyczące granic tolerancji moderacji. Reaguje, wbrew temu co niektórzy z was mogą uważać, jego obecne komentarze są w większości bardziej stonowane.

Pierwszy komentarz Osvalda:

“światotwórczy śmietnik (…) zbrodnią na fantastyce (…) grafomania (…) I jeszcze cytat na początku, którego, jak mniemam, jedynym celem jest oszukanie czytelnika, że tekst przedstawia sobą jakąkolwiek wartość. Tandetny chwyt charakterystyczny dla autorów pozbawionych talentu, ale za to z wysokim mniemaniem o sobie (…) cały tekst został zbudowany na iluzji i pozerstwie (…) Jedna bzdura goni drugą, byle było więcej pompatyczności i nadęcia (…) jeszcze nigdy nie widziałem takiego literackiego gniota. Był dla mnie jak egzotyczne zwierzę, na które patrząc, można się zastanowić, jak coś takiego mogło zaistnieć”

 

Jeden z ostatnich komentarzy Osvalda:

“literacki koszmar (…) podrzędnego szmatławca (…) po prostu śmieszyć (…) po prostu śmietnik (…) bezmyślnie (…) śmieszne, kompletny brak umiejętności (…) litości (…) parodia horroru (…) zupełnie nie potrafisz (…) tak fatalny, że wyciska łzy (…) wyżyny grafomani (sic!) (…) literackie przedszkole”

 

Cieszy mnie, że jesteście zadowoleni jako moderacja z efektów swoich interwencji, jednak ja ich nie dostrzegam.

Nadmienię, że ów komentarz Osvalda pojawił się pod opowiadaniem dość nowej użytkowniczki, która nigdy nie wyraziła się o nikim w sposób podobny do tego, ani też nie przekroczyła granic kultury poddana prowokacjom, co po wielokroć wytykasz w swoim komentarzu w kierunku do osób polemizujących z Osvaldem.

Z początku w miarę czytelna sytuacja bardzo szybko przestała być czysta – zakładając, że Osvald prowokuje celowo, prowokator zyskuje jasny dowód na to, że prowokowani są na tym samym poziomie co on.

Zauważ, że pod tym opowiadaniem, jako pierwszym skomentowanym w taki sposób, wcześniej nie rozgorzała dyskusja. Komentarz – nie tylko ten – był zgłoszony. Czy moderacja wzięła pod uwagę możliwość, że użytkownicy zaczęli reagować (jasne, często w sposób podyktowany emocjami i pod wpływem wzburzenia) ponieważ mieli poczucie, że moderacja nie spełnia swojego obowiązku?

I nie twierdzę, że go nie spełnia, twierdzę, że mieli takie poczucie.

Jednakże zarzuty o prześladowanie, biorąc pod uwagę całokształt reakcji użytkowników, uważam za nie fair […] Wątek z kompilacją niegrzecznych odzywek Osvalda zaczyna brzydko przypominać publiczny lincz

Skoro w jednej kwestii bardzo ostrożnie podchodzisz do nazwania pewnych zachowań prześladowaniem, chciałbym zaapelować, abyś z równym wyczuciem traktował reakcje użytkowników. Jeżeli zachowanie Osvalda względem Zanaisa nie spełnia kryteriów prześladowania, tym bardziej cytowanie jego wypowiedzi nie spełnia kryterium linczu.

Przez takie dysproporcje w twojej wypowiedzi mam wrażenie, że większym problemem dla moderacji jest to, że ktoś na komentarze osvalda reaguje, niż to, że one w takiej formie się pojawiają.

zgadzam się, że nie jest w porządku tolerować napaści czy powtarzające się prowokowanie

A jednak tolerujecie te powtarzające się prowokowanie.

proszę o zachowanie uprzejmiejszej formy krytyki

Ile już takich próśb padło? W publicznie dostępnych wątkach widziałem co najmniej kilka.

Nie, nie bronimy agresora. Staramy się w miarę bezstronnie ocenić poziom obustronnej interakcji i to, szczerze przyznam, nie wygląda za dobrze. Niestety.

To może w końcu zaczną być wyciągane konsekwencje? Dla obu stron.

Ja nie mam nic przeciwko temu, by zakazać nam wzajemnie napastliwych, chamskich komentarzy pod groźbą bana. I mogę postawić niemałe pieniądze na to, że kiedy nie będą pojawiały się prowokacje, nie będą pojawiały się też odpowiedzi na prowokacje.

Nie zgadzam się, że to zaniechanie, teraz czy w przeszłości, ale errare ichtium est, więc to niewykluczone i biorę taką możliwość na klatę.

Jakkolwiek tego nie nazwać, cała sytuacja stwarza niebezpieczny precedens i nie jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Bo jak na ten przykład, kiedy pojawi się już mityczna nowa wersja portalu mająca przyciągnąć nowych użytkowników, moderacja miałaby wyciągać konsekwencje wobec pojedynczych, czy nawet kilkukrotnie powtórzonych, komentarzy w których pojawiają się takie epitety, jak te cytowane w tym wątku, kiedy obecnie praktyka wskazuje, że można w ciągu pół roku napisać takich komentarzy kilkadziesiąt?

Oczywiście, to moderacja rozważa te ryzyko i ona będzie mierzyć się z tym problemem, na pewno wiecie co robicie.

Ten portal staje się nieprzyjazny dla mnie jako wieloletniego użytkownika. Jest mi przykro.

Tak.

I w zasadzie na tym mogę zakończyć.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Rybo, w wypowiedzi Anet kluczowe jest “i to hurtowo”.

 

Każdemu może się zdarzyć niefajny komentarz, bo akurat miał zły dzień, bo go tekst wyjątkowo wkurzył, a czasem nawet dlatego, że go autor wkurzył. Mogę mówić wyłącznie za siebie, więc powiem, że mnie wkurzają osoby, zwłaszcza nowe, które na najmniejszy cień krytyki odpowiadają fochem pt. “nie znasz się, tak miało być”, mimo że mowa o ewidentnych błędach, albo “jak nie rozumiesz opowiadania, to twój problem”. I raz czy drugi komuś takiemu napisałam, że tego rodzaju podejście jest imho nie do przyjęcia, więc bez odbioru. Wkurza mnie, jeśli ktoś uparcie i ze złą wolą podważa mój autorytet w dziedzinach, w których jestem specjalistką i wiem, co mówię. Bywam wtedy opryskliwa albo sarkastyczna. I, owszem, każdy z nas ma jakieś takie sprawy w swojej portalowej historii, bo jesteśmy tylko ludźmi. Niemniej nie idę pod opowiadania osób, z którym się gdzieś ścięłam z zamiarem zgnojenia tekstu dla jego zgnojenia, niezależnie od wartości literackiej. Osobom, które w niedawnym czasie uznały mnie za wroga nr 1, pisałam komentarze, w których chwaliłam to, co uważałam za dobre, ciekawe itd., niemniej wskazywałam też miejsca czy elementy, które moim zdaniem były niedopracowane, literacko niedobre, stanowiły dziury logiczne i tak dalej. Nawet w 99% przypadków, kiedy nie jestem w stanie w tekście znaleźć niczego naprawdę uczciwie godnego pochwały, staram się przynajmniej autorowi napisać, żeby nie desperował, nie poddawał się, ale pracował nad warsztatem i pomysłami, jeśli pisanie sprawia mu przyjemność.

 

Natomiast Osvald w tekstach osób, którym postanowił z niewiadomych powodów przywalić, nie dopatrzył się nigdy niczego pozytywnego. To jest krytyka totalna, niedopuszczająca jednego pozytywu w ocenie, a przy tym na poziomie ogólnym powierzchowna i płytka, mimo czasem słusznych wskazań czysto redakcyjnych.

 

I jeszcze jedno. Napisałeś, że “Reszta – proponuję spojrzeć we własne komentarze i sprawdzić, czy i Wy kiedyś nie osvaldowaliście, może nieco grzeczniej, ale równie nieprzyjemnie dla autorów”. Po pierwsze “nieco grzeczniej” robi kolosalną różnicę, a poza tym pojawia się problem, bo są na tym portalu autorzy, którzy brak zachwytu odbierają jako nieprzyjemny, a nawet obraźliwy…

 

Oraz zadam jednak to pytanie tutaj. Czy wypowiedź w rodzaju “jakim trzeba być idiotą, żeby coś takiego zrobić!”, skierowana do konkretnej osoby, to krytyka czynu, czy jednak osoby, która ten czyn popełniła? 

http://altronapoleone.home.blog

Psychofish

Ależ ja rozumiem, w 2015, jak już się ucieszyłem na własny debiut w NF, tez pojawiła się osoba krytykująca mocno. Po analizie uznałem, że tak naprawdę nie krytykuje, by mi pomóc, ale przywalić redakcji NF, powiedziałem to głośno i na tym skończyłem rozmowę. I to mimo, że po czasie część tych uwag nadal ma sens. Po prostu nie chciałem być wykorzystany w czyjejś rozgrywce, a tak wtedy to odczułem.

Również spóźnione gratulacje. I zauważ, że ja również nie odpowiedziałem na komentarz Osvalda, choć naprawdę bardzo mnie kusiło. Czy to coś dało? Nie.

Nie, nie atakowałeś w takiej formie jak Osvald, to prawda, ale sam wiesz, że miałeś wcześniej swoje spory. Zakończone zresztą oskarżeniami rzucanymi m. in. na Ciebie i Gekikarę, z rodzaju tych, które musiały być przecięte interwencją moderacyjną (bo były, krótko mówiąc, niedopuszczalne). To tylko świeży przykład, jak się spojrzy wstecz, znajdzie się kilka innych: ta granica między krytyką, nawet uporczywą, a prześladowaniem/grillowaniem wydaje się w tej perspektywie nie być taka oczywista. 

Przepraszam, ale to już nie można mieć sporów? Czy kiedykolwiek napisałem komentarz pod czyimś opowiadaniem, używając epitetów używanych przez Osvalda? Nie. Czy chodziłem za kimś wstawiać jedynki i atakować każdy jego nowy tekst? Nie. Czy mówiłem komuś, że jego debiut w NFie to porażka redakcji i obniżanie poziomu pisma? Nie.

Raz dostałem ostrzeżenie jako świezynka, gdy nazwałem kogoś głupim, gdy niekulturalnie atakował Drakainę. Drugi raz dostałem upomnienie, gdy pokłóciłem się z pewnym użytkownikiem, choć dotyczyło innego portalu. I tyle. Proszę mnie nawet nie porównywać do poziomu Osvalda, bo mimo że są osoby, za którymi nie przepadam, nie biegam za nimi i nie atakuję ich tekstów lub ich dokonań pozaportalowych.

 

Powtarzam – jestem pewien, że sam mam za pasem komentarze, których dziś bym tam nie chciał mieć. Wsadzane w pewnym okresie czasu. Warto tak spojrzeć na się sprzed lat.

Ja też.

Czyli podsumowując, ponieważ kiedyś miałem spory, teraz można mnie obsmarowywać. Rozumiem, sprawa wyjaśniona. Dobranoc.

PsychoFishu, bardzo dziękuję za obszerny komentarz świadczący o zaangażowaniu! W sensie ogólnym: doskonale rozumiem, że rola moderacji jest często niewdzięczna – ani nie twierdzę, że poradziłbym sobie na Waszym miejscu lepiej, ani nie chciałbym tam być. Pisałem to już kiedyś na Shoutboksie. Co do uwag szczegółowych natomiast…

(Ślimaku – dobry obyczaj i zasady współżycia społecznego mają węższe znaczenie w polskim prawie, i tak, często zerkamy na ten paragraf regulaminu).

Po pierwsze, odnośny punkt regulaminu wymienia “zasady współżycia społecznego i dobre obyczaje” obok “obowiązującego prawa”, a zatem rozumiem, że należy je tutaj traktować jako pojęcie o pochodzeniu raczej humanistycznym niż prawniczym.

Po drugie, chciałbym też wiedzieć (bo do tego, o ile się nie mylę, chyba się nie odniosłeś), jak ma się wysłuchiwanie kalumnii o “robieniu komuś krzywdy” czy, co gorsza, “lansowaniu się na tragedii narodu ukraińskiego” do punktu regulaminu “Zabronione jest zamieszczanie w Serwisie przez Użytkowników zarejestrowanych Materiałów: zawierających określenia godzące w dobra osobiste innych podmiotów” (w szczególności piszę tutaj o dobrach osobistych, jakimi są godność i dobre imię).

Zaznaczę jednak, że absolutnie nie czuję się wykwalifikowany, aby toczyć z Wami dyskusję na gruncie prawniczym.

Wzór widzę taki: Osvald komentuje na granicy obelżywości, ale jednak tekst, nie człowieka

To bardzo ciekawe, bo tylko w pojedynczym przytoczonym przeze mnie komentarzu widnieją frazy: nie wysiliłaś się nawet odrobiny, kompletny brak umiejętności, zupełnie nie potrafisz, nie udźwignęłaś. Gdyby mnie kto pytał, to jest komentowanie człowieka, nie tekstu. Poza tym pozorne komentowanie tekstu też może być w swym sensie istotnym komentowaniem człowieka, jeżeli bowiem nazywam czyjś tekst wyżynami grafomanii, to tym samym nazywam go – grafomanem wyżynnym.

Wątek z kompilacją niegrzecznych odzywek Osvalda zaczyna brzydko przypominać publiczny lincz.

To chyba jest uwaga przede wszystkim do mnie, gdyż najwięcej tutaj cytowałem. Otóż stwierdzam stanowczo, że intencją moją było i jest zwrócenie uwagi moderacji na istniejący problem. Uważam za uczciwe przedstawienie zastrzeżeń publicznie raczej niż w prywatnej korespondencji. Nie czuję się władny prosić, abyś ważył słowa, niemniej określenie publiczny lincz przyjmuję jako stosunkowo dotkliwe.

Ale my się bronimy i to jest pewna różnica!

Jak wspomniałem, w moderacyjnej ocenie sytuacja bardzo szybko przestała być jednoznaczna.

Proszę pani, proszę pani, Konrad się ze mnie naśmiewa!

Nie zwracaj na niego uwagi, Marlenko, przecież jesteś mądrzejsza od niego.

Owszem, sytuacja prawie nigdy nie bywa jednoznaczna. Zawsze mnie zdumiewa, jak rozmyta jest granica pomiędzy sprawiedliwym, wyważonym podejściem a szkodliwym symetryzmem i obwinianiem ofiar. I chociaż mam określone zdanie, po której stronie granicy jesteśmy, nie ważyłbym się wypowiedzieć go autorytatywnie. Jak już wspominałem, nie zazdroszczę roli moderatorom.

Natomiast podążanie za komentarzami Osvalda i – czasami – tylko pretekstowe odniesienie się do tekstu autora wyłącznie po to, by tak naprawdę wejść z nim w polemikę to już jest, akhem, agresywna obrona granic ;-) Znaczy, dla jasności: kontratak. W dodatku uważam, że reagując w ten sposób, tylko dostarcza się materiału do kolejnego wpisu w odpowiedzi. I tak w kółko Macieju. Sami zobaczcie, co się stało pod opkiem Bruce.

I to znów w najszerszym zakresie do mnie, bo “kontratakowałem” tam na większą skalę jako pierwszy. Czy uważasz, że po poświęceniu opowiadaniu dobrych kilku godzin powinienem bezczynnie patrzeć, jak ktoś je niemerytorycznie szkaluje? W dodatku gdy autorka tekstu zareagowała wcześniej dosyć niepewnie już na bardzo merytoryczną i wyważoną krytykę Gravel? Dziwi mnie to pytanie, brzmi niemal tak, jak gdybyśmy wywodzili się z rozbieżnych paradygmatów kulturowych. Jeżeli oczekujesz, abym w podobnych przypadkach nie reagował jako użytkownik, musiałbym prosić, abyś reagował wpierw jako moderator.

Jestem pewien, że w historii moich własnych portalowych komentarzy znajdę takie, których dziś bym nie napisał. Pod rozwagę polecam.

Znalazłem. Rozważyłem. Dziś bym nie napisał, ale były przyzwoitsze o rzędy wielkości. Przypomnę też, iż kiedy po moim komentarzu początkujący autor usunął tekst lub zgoła zamknął konto (było kilka takich przypadków), zawsze konsultowałem jego adekwatność z osobami postronnymi.

Ślimaku – w żadnym momencie nie odnosiłem się do Twoich komentarzy i zgłoszeń mówiąc o agresywnej odpowiedzi, nie mam do nich żadnych zastrzeżeń. Chodzi mi o konkretne, inne przypadki, które już wcześniej z adresatami wyjaśniałem.

Dziękuję.

W kwestii regulaminu (dobry obyczaj, zasady współżycia społecznego, dbanie o dobro portalu) – nie jesteśmy w sądzie i nie musimy się bić na paragrafy. Tutaj naprawdę wystarczy iść z duchem prawa, a nie trzymać się kurczowo jego litery.

Naprawdę dostrzegam różnice pomiędzy atakiem a obroną (również w formie kontrataku). To nie jest tak, że atakowany ma nie reagować, to może atakujący się znudzi. To absurdalne.

Widać, że atakowane są konkretne osoby, ataki są celowe, nastawione na czynienie szkód i te szkody przynoszą, czyli mają charakter przemocowy. Brak reakcji lub reakcja zbyt mało stanowcza tego nie zatrzyma.

 

Sajko, naprawdę doceniam Twoje zaangażowanie w to, żeby nam wytłumaczyć podejście moderacji i administracji, z naszej strony to wygląda jak wygląda. 

Efekt jest taki, że nic się nie zmienia.

Przynoszę radość :)

Geki, nie zgadzam się z Tobą w wielu punktach, ale o to właśnie chodzi w prawie do krytyki. Nie roszczę sobie nieomylności, nie gniewam się na uszczypliwości, których nie szczędzisz czy też – wcześniej, w innych, niekoniecznie Twoich wypowiedziach – insynuacje lub wręcz jawne oskarżenia moderacji o odpowiedzialność za bieżącą sytuację. Rozumiem, że wypływają z irytacji i innego punktu widzenia. Sami nie jesteśmy zadowoleni z czasowej efektywności bieżącego procesu moderacyjnego, więc chcemy popracować nad jego usprawnieniem. Tym niemniej, zaznaczam – uważam, że interpretacja przedstawiana przez każdego z uczestników sporu, siłą rzeczy, jest stronnicza i tak, słuchamy i rozważamy różne przyczyny postępowania użytkowników. M. in. z tego powodu na razie nie wydarzyło się nic poważniejszego niż napomnienie. Tak, w sporze obrywają zupełnie postronne osoby, tak, jest on męczący dla wielu użytkowników, nie, nie uznajemy ''banów w promocji" za stosowną odpowiedź, a przynajmniej jeszcze nie, a technicznie metod na miękki czy czasowy 'cooldown' prawie nie mamy.

 

Geki, Ślimak – "zaczyna przypominać publiczny lincz" – proszę wybaczyć, nie było moim zamiarem urażenie Was, wyraziłem wyłącznie punkt widzenia, mając na celu zwrócenie uwagi, że być może taki sposób odpowiedzi na zachowanie Osvalda może uruchomić lub wzmocnić mechanizm grupowego ataku.

 

Drakaino – nie odpowiedziałem na pw, bo było po prostu już późno. Nie chcąc wchodzić w akademicką dyskusję powiem krótko: podany przez ciebie w ostatnim pytaniu przykład uznaję za krytykę zarówno czynu jak i osoby, ze względu na popełniony czyn i w tego czynu kontekście. Nieuprzejma, nacechowana pejoratywnie, niezakamuflowana. Stąd konieczność ważenia reakcji moderacyjnej przy uznaniu możliwości, że krytykujący może wykorzystywać tę formę złośliwie, nie tylko w celu wyrażenia dezaprobaty w kontekście czynu. Zgadzam się, że najlepiej takiej formy unikać. Cieszę się, że szukasz pozytywów i życzyłbym nam jak najwięcej takiego podejścia w portalowych komentarzach. Zwracam też Twoją uwagę, że reakcja użytkowników na SB nastąpiła zanim doszliśmy do etapu "i to hurtowo" (z hurtowością również się nie zgadzam, ale to znów kwestia punktów widzenia, a istota sporu nie dotyczy szczegółowych kryteriów hurtowości ). 

 

Zanais – przykro mi, że tak to odbierasz ("ponieważ kiedyś miałem spory, teraz można mnie obsmarowywać."), zwracam jednak uwagę, że nie to powiedziałem. To tylko pokazuje, jak istotna jest interpretacja, odbiór. Rozumiem irytację i zniecierpliwienie. Oczywiście, że dostrzegam różnicę w formie i kulturze wypowiedzi, a w kwestii atakowania każdego nowego tekstu konkretnego użytkownika – przypomnę, że tego dotyczył jeden z zarzutów Alicelli, sprawa została końcowo rozstrzygnięta na Twoją korzyść m.in. dlatego, że prawo do krytyki i debaty o opowiadaniach jest wpisane w fundamenty działalności tutejszej społeczności. Nie było moim zamiarem porównywanie Cię do Osvalda, a raczej zwrócenie uwagi, dlaczego oceniamy pozornie podobne sytuacje indywidualnie, starając się jednak zachować spójność postępowania oraz jak bardzo punkt widzenia może się różnić w zależności od stanowiska w sporze.

 

Ślimaku – w kwestii komentowania człowieka za pomocą komentarza do tekstu – patrz odpowiedź do Drakainy.

 

Nie, nie obwiniam ofiar. Tu przykład, ilustracyjny: czy Ty właśnie zaatakowałeś mnie personalnie, insynuując, ba, wręcz oskarżając, że odstawiam victimshaming, czy tylko wyraziłeś krytyczną opinię co do przedstawionego punktu widzenia? Zgłaszam ten komentarz do moderacji! ;-) To oczywiście żart, mający na celu podkreślenie rolę interpretacji cudzej wypowiedzi w ocenie sytuacji.

 

Dziękuję za zrozumienie problemu wyważenia reakcji, nawet, jeśli nie zgadzasz się z wynikiem.

 

Podążanie za komentarzami – Nie miałem na myśli Ciebie. Pod opowiadaniem Bruce komentowałeś tekst i po prostu wszedłeś w dyskusję z komentarzem, z którym się nie zgadzasz bardzo (a dyskutowałeś normalnie z wieloma komentującymi). 'Śledzenie' aktywności Osvalda tylko w celu jej kontrowania odbyło się wcześniej pod co najmniej kilkoma opowiadaniami. IMO wynika z irytacji użytkowników i cóż – tak jak rozumiem przyczyny, tak nie rozumiem sposobu reakcji, choć przypuszczam że działa tu zasada "a to jemu tak wolno, to my też tak zrobimy", być może bez gruntownego przemyślenia, czemu to miałoby służyć i jakie wywołuje konsekwencje.

 

W kwestii ewentualnych wyjaśnień odnośnie zapisów regulaminu wolałbym się zdać na Beryla. 

 

 

EDIT:

 

@Anet

 

Widać, że atakowane są konkretne osoby, ataki są celowe, nastawione na czynienie szkód i te szkody przynoszą, czyli mają charakter przemocowy. Brak reakcji lub reakcja zbyt mało stanowcza tego nie zatrzyma.

 

SB, od 11.07.2022, na tym etapie w sumie sześć ocen Osvalda, tylko dwie jedynki, gotuje się od razu, przez następne kilka dni, podsycane oczywiście w międzyczasie komentarzami dorzuconymi przez Osvalda do ocenionych wcześniej opowiadań. Świeżo w trakcie sytuacji z Alicellą. Absolutnie wypełnia cechy wymienione przez Ciebie, przy czym celem jest tym razem Osvald. Nie mamy technicznej możliwości wyłączenia SB czasowo, należałoby je wyłączyć permanentnie, co też rozważalismy w pewnym momencie.

Niecałe 4 tygodnie później, po brzydkim komentarzu Osvalda i dyskusji pod opkiem Drakainy, zaczyna się tropienie tożsamości Osvalda.

Dlatego podtrzymuję, że tu nie tylko o reakcję moderacji chodzi, a sprawa szybciutko przestała być czytelna. Biorąc pod uwagę kontekst i okoliczności dookoła, trudno się dziwić emocjom, a przerwać tę karuzelę śmiechu można tylko bardzo drastycznie ze względu na brak dostępnych innych środków technicznych. Jak się okazuje, obie strony sporu postanowiły go kontynuować dłużej.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nie chcąc wchodzić w akademicką dyskusję powiem krótko: podany przez ciebie w ostatnim pytaniu przykład uznaję za krytykę zarówno czynu jak i osoby, ze względu na popełniony czyn i w tego czynu kontekście. Nieuprzejma, nacechowana pejoratywnie, niezakamuflowana. Stąd konieczność ważenia reakcji moderacyjnej przy uznaniu możliwości, że krytykujący może wykorzystywać tę formę złośliwie, nie tylko w celu wyrażenia dezaprobaty w kontekście czynu.

Doskonale wiesz, że nie chodzi w konkretnym przypadku o “czyny”, ale o pisanie. I o to, że wykorzystanie formy mowy pozornie zależnej jest tu po prostu waleniem w osobę, a nie w tekst*. I to nie jest akademicka dyskusja ani kwestia ważenia reakcji moderacji. To jest po prostu niewyjaśniony niczym symetryzm w traktowaniu zaistniałej sytuacji.

 

* Różnicę czyniłoby co najwyżej miejsce zamieszczenia wypowiedzi, ale i to niekoniecznie. Na LC wypowiedź:

 

Ten tekst to gniot. Jakim trzeba być grafomanem, żeby coś takiego spłodzić!

 

mogłaby od biedy (!!!) zostać odebrana jako ocena tekstu, choć jednak jest to nazwanie autora grafomanem. Ta sama wypowiedź skierowana wprost do autora w komentarzu, który jest rozmową, jest wyłącznie oceną autora.

 

(Skądinąd do czynów to się też odnosi. Jeśli powiesz komuś, kto właśnie władował się na oblodzonej jezdni samochodem w latarnię, bo za szybko jechał: “Jakim trzeba być idiotą, żeby się ścigać na lodzie!”, to oceniasz tę osobę przez pryzmat zachowania, a nie po prostu szybką jazdę na lodzie. Przekaz tej wypowiedzi = “jesteś idiotą”, tu wchodzi pragmalingwistyka).

 

PS. Ciągnąc temat różnic. Jest też różnica między nazwaniem grafomanem osoby występującej pod własnym nazwiskiem, ponieważ np. ta opinia godzi w dobre imię tej osoby, a nazwaniem “anonimowym hejterem” kogoś, kto publikuje anonimowo treści zahaczające o hejt i pomówienia wobec innych osób. To drugie trudno nazwać “godzeniem w czyjeś dobre imię”, bo uderza w anonima.

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino, czy to była niezakamuflowana insynuacja i w odpowiedzi powinienem Ci zarzucić niczym niewyjaśnioną, absolutną stronniczość i niezdolność do wieloaspektowej oceny zaistniałej sytuacji? ;-) 

 

 Spojrzyj proszę na edit poprzedniego komentarza, skierowany do Anet. 

 

 Oczywiście zgadzam się, że taka forma wypowiedzi jest nieuprzejma, wręcz może być agresywna, ale uważam, że nie masz racji przypisując jej wyłącznie jedną interpretację. W tym oczywiście jest problem, więc ze strony moderacji musimy ulepszyć proces oceny i reakcji. Do tego dochodzi kontekst całości sytuacji i robi się jeszcze gorzej.

 

Myślę, że wyczerpałem ten temat ze swojej strony.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nie zgadzam się, Rybko. Pragmalingwistyka opisuje m.in. takie zjawiska:

 

Mamy wypowiedź w rodzaju:

– Możesz mi podać sól?

Która nie jest pytaniem o to, czy osoba, do której się zwracamy, jest w stanie podać pytającemu sól. Odpowiedzią na tę wypowiedź (która nie jest nawet pytaniem, ale = “podaj mi sól”), nie jest “Mogę”, ale podanie soli.

Podobnie już nieco przestarzałe:

– Masz zegarek?

nie jest zazwyczaj pytaniem o stan posiadania, ale o godzinę.

 

I tak dalej.

 

Oraz, co może jeszcze ważniejsze. W propagandzie i sztukach jej pokrewnych insynuacja jest bronią znacznie bardziej skuteczną oraz zabójczą niż mówienie wprost.

A o “stronniczości” powiedziałeś sam, ja mówiłam o symetryzmie. Że niczym nieuzasadnionym, to, jak widzisz dobrze, nie tylko moje zdanie. Anet jest w tej sytuacji osobą całkowicie z boku i bezstronną, a zapewniam Cię, że nawet o tym nie rozmawiałyśmy.

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino, nie mówimy o ocenie lingwistycznej, a o ocenie zachowań, formy wypowiedzi, przebiegu zdarzeń i być może ich przyczyn oraz o kontekście sytuacji. W kwestii symetryzmu i stronniczości ponownie odeślę Cię do edycji dwa komentarze wcześniej, gdzie odpowiadam Anet. I zapewniam Cię, że otrzymuję głosy krytyczne na temat tego sporu, i to nie tylko wobec Osvalda, od osób, z którymi wcześniej na ten temat nie rozmawiałem. Wymieniliśmy się punktami widzenia. Wyjaśniłem proces i tło i wnioski dla moderacji, działania, które trzeba podjąć. Zmieni to cokolwiek w kwestii przyszłych zachowań stron sporu czy nie zmieni?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Zmieni to cokolwiek w kwestii przyszłych zachowań stron sporu czy nie zmieni?

Mogę zagwarantować, że jeśli nie pojawi się na portalu kolejny komentarz osvalda zawierający takie zwroty jak:

“światotwórczy śmietnik (…) zbrodnią na fantastyce (…) grafomania (…) oszukanie czytelnika, że tekst przedstawia sobą jakąkolwiek wartość. Tandetny chwyt charakterystyczny dla autorów pozbawionych talentu, ale za to z wysokim mniemaniem o sobie (…) cały tekst został zbudowany na iluzji i pozerstwie (…) Jedna bzdura goni drugą, byle było więcej pompatyczności i nadęcia (…) jeszcze nigdy nie widziałem takiego literackiego gniota. Był dla mnie jak egzotyczne zwierzę, na które patrząc, można się zastanowić, jak coś takiego mogło zaistnieć (…) literacki koszmar (…) podrzędnego szmatławca (…) po prostu śmieszyć (…) po prostu śmietnik (…) śmieszne, kompletny brak umiejętności (…) tak fatalny, że wyciska łzy (…) wyżyny grafomani (sic!) (…) literackie przedszkole (…) koszmarnie złe (…) Nie wolno tak kalać fantastyki, po prostu nie wolno (…) jest to do obrzydliwości nudne, nadęte i rozwleczone opowiadanie o niczym (…) No ale cóż, jak się nie potrafi bohatera opisać porządnie, to trzeba wciskać takie nieudolne opisy (…) Jak można kleić takie badziewia? (…) W pewien sposób jest to nawet ciekawe, że można tak bardzo nie potrafić stworzyć fabuły (…) Nigdy nie zrozumiem dlaczego ludzie bez wyobraźni pchają się do pisania fantastyki”

ja również nie będę kontynuował tego tematu.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Ach te wiszące w powietrzu aluzje i niedopowiedzenia odnośnie moich komentarzy… Przecież to porównywanie przez modów wypowiedzi moich i Osvalda w lożowskim wątku, te ostatnie sugestie, żeby poszukać wśród swoich komentarzy podobnego chamstwa i cała reszta, kręci się wokół tego, co już Beryl powiedział na głos: czepiacie się Osvalda, a gdy maras pisał nosorożcowe komentarze, to było ok, bo to znajomy, i jego nie wyrzuciliśmy, mimo że dzierży rekord zgłoszonych komentarzy. 

Żeby było jasne, ja nie popieram bana dla Osvalda. Ale kiedy widzę, co on wyprawia i jak się czuje przez niego część portalu, to mam ochotę poprosić o bana dla nas obu. Bo słyszałem zarzuty, że to ja czasami gnoje teksty, a skomentowałem ich przeszło 900, ale możecie sobie w tej administracji wyszukiwać moje najostrzejsze kwiatki, a i tak nie znajdziecie tam takiego ciągu/pasma chamskich, jednostronnych, nasyconych wyjątkową pogardą dla tekstu i nakierowanych na deprecjonowanie twórczości oraz "autorytetu pisarskiego", wyrobionego na portalu, wybranej grupy autorów oraz tych kilku ofiar Osvalda spoza listy, które mu napisały coś w kontrze jak Bruce czy Młody Pisarz.

Znamy się od dawna, jestem tutaj od kilku lat, byłem dyżurnym, lożaninem, pracowałem przy konkursach, betach, antologiach itd. pozwalałem sobie z czasem i czasem na ostre, ironiczne komentarze, ale powtórzę raz jeszcze – takich skondensowanych i seryjnych a przy tym pustych merytorycznie zestawów obelg wobec tekstu czy nawet autora (bo określenia idiotyczne, głupie, denne, grafomańskie, durne itd., tak często stosowane przez Osvalda, trafiają właśnie w autora), jak te cytowane powyżej liczne przykłady, u mnie nie znajdziecie. A on korzysta z nich od pierwszego swojego komentarza na portalu do dziś. Raz za razem. I jeśli moderacja widzi jakąś poprawę czytając ostatnie jego opinie pod Zanaisem lub Bruce, to gratuluję dobrego samopoczucia i jednocześnie doradzam wizytę u okulisty. 

Gdzie leży granica krytyki? Jestem za mocną i szczerą krytyką, uważam, że autor musi mieć twardą dupę i grubą skórę, ale stojąc na granicy tego, co dopuszczalne, a zdaniem niektórych stojąc już po jej drugiej stronie, widzę Osvalda ledwo ledwo przez lornetkę, daleko i głęboko na terytorium zwykłej chamówy (pewnie sobie zaraz to do profilu wklei. Mam nadzieję, że obok tego, co mu o jego arogancji napisał JeRzy). I w sumie bawi mnie, że osoby, które narzekały na ostrość moich komentarzy, teraz głosują na Osvalda w wyborach do loży, po tym, jak je poklepał łaskawie po łysince. I w sumie domyślam się, z czego to wynika: maras to okolice (mitycznego wyimaginowanego) TWA i dowala wszystkim w komentarzach, więc Osvald, który dowala piórkowiczom i części loży aż lecą pióra, jest naszym trybunem i sojusznikiem. 

Ps. Myślę, że cisza w tej sprawie większości portalowiczów, jasno dowodzi, że ten konflikt ma kilkunastu aktywnych uczestników. Reszta jest zmęczona dramami, ma to gdzieś albo wsuwa popcorn. Na dziś to gównoburza kilku urażonych piórkowiczów i lożan oraz paru zwolenników Osvalda, czyli dowalania tym zarozumialcom, którzy tylko sobie dają piórka, dodam, że zwolenników wywodzących się głównie z okolic discorda. Tyle że śmierdzi na całym fantastyka.pl. I jak to gdzieś pisałem, jeśli te kilka osób, które mają dość pomówień, aluzji, czy niechęci za to, że ktoś im nominował tekst, dał piórko albo wybrał do loży, zachce się stąd rzeczywiście ostentacyjnie zwinąć, to ja do nich dołączę. Bo pęknięcie, które powstało, zdaje się, jeszcze przy fochu i nienominowaniu w odpowiedzi na brak piórek od loży, a niedawno pogłębione przez insynuacje Ando i Alicelli, teraz jest już jak rozpadlina. I na przykład ja nie chcę mieć od tej pory żadnych interakcji z osobami głosującymi na Osvalda (a co, mam prawo) po tym, co on wypisywał m.in. u Zanaisa czy Drakainy i za co dostaje teraz głosy poparcia (najwidoczniej). 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Świrybie, ja nie mówię o ocenie lingwistycznej, ja jedynie wskazuję, że lingwistyka może nam dać narzędzie do oceny zachowań i intencji piszącego. Jeśli nikt w admistracji/moderacji nie chce tego zauważyć, mimo że sygnały na ten temat płyną od całkowicie niezaangażowanych w sytuację użytkowników oraz od redakcji NF, to jest to po prostu cholernie przykre.

Kontekst sytuacji jest zaś taki, że nie ma mowy o symetryzmie.

Dixi.

http://altronapoleone.home.blog

Szanowni!

Zbliżają się święta, myślę, że każdy z nas chciałby spędzić ten czas w miłej atmosferze. Również na portalu. Z tego względu, z uwagi na dotychczasową atmosferę, apeluję o to, by obie strony na czas bożego narodzenia powstrzymały się od wzajemnych interakcji. Będzie nam wszystkim niezmiernie miło zobaczyć Osvalda, który w swojej krytyce powstrzymuje się od używania słów i zwrotów m.in. w tym wątku krytykowanych przez innych użytkowników. Będzie nam równie miło jeśli użytkownicy Osvaldowi nieprzychylni na ten czas powstrzymają się przed oceną jego osoby. Liczę, że wszystkim nam ta sztuka się uda.

Jako moderacja dostrzegamy narastający z każdym tygodniem problem i mając na względzie ten oraz poprzednie, podobne przypadki, chcielibyśmy zaproponować wam pewne regulaminowe zmiany, które jednak ogłosimy po zakończeniu wyborów do Loży. Liczę, że większość użytkowników, niezależnie od swojego punktu widzenia na omawiamy w tym wątku problem, przyjmie je z radością.

Ja zaś wrócę jeszcze po świętach do tego wątku, starając się doprecyzować wam motywy stojące za takim a nie innym podejściem moderacji, chociaż PsychoFish bardzo ładnie reprezentował tutaj nasze stanowisko.

 

Będziemy wdzięczni za to, jeśli wam wszystkim udzieli się świąteczny nastrój.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Żeby była jasność mr.marasie to mój głos poparcia dostał właśnie za wartość merytoryczną swoich komentarzy, a nie za ozdobniki, których mogłoby być mniej, ale nie odejmują mi one znacznie wartości całości. Szkoda, że niektórzy z was dostrzegają tylko ozdobniki. Gdyby faktycznie nic za nimi nie stało, to też bym go skreślił, ale, jako osoba z boku, widzę, że mają ścisły związek ze wskazanymi fragmentami i dają mi do myślenia. Często pozwalają mi zrozumieć moje własne intuicje. Bez obawy: Nie wyciągam z nich wniosków na temat autorów. To są rzeczy, które łatwo mi odfiltrować.

Jeżeli ktoś daje mi przydatny prezent opakowany w gówno, to go umyję i użyję. Oczywiście pewnie łatwiej jest mi tak zrobić, jeżeli nie jestem bezpośrednim adresatem tego prezentu, tylko po kryjomu wyciągam go z kosza na śmieci wściekłego sąsiada, który nie może przeżyć, że ktoś śmiał mu go publicznie dać. Czas również zrobił swoje, pozwalając mi przyzwyczaić się do Osvalda – komfort, którego nie mieliście. Ale właśnie z perspektywy czasu i czytania tego wszystkiego z boku: moim zdaniem, ze względu na to, że widać w komentarzach Osvalda włożoną pracę intelektualną, z której można skorzystać, to z samego tego tytułu należy mu się większa tolerancja niż komuś, kto by rzucał gównem dla rzucania gównem. Znałem przynajmniej parę osób, które były znienawidzone za to, że były opryskliwe, aroganckie, niekomfortowo bezpośrednie i oskarżające, a jednocześnie diabelsko inteligentne. Nie zawsze miałem ochotę się z nimi bezpośrednio zadawać, ale zawsze lubiłem ich czytać i słuchać. Z tej perspektywy cieszę się, że Osvald tu jest i że mogę go czytać. Nie dlatego, że kogoś denerwuje, bo to jest niefortunny skutek uboczny, ale dlatego, że często wprowadza świeżą perspektywę. Oczywiście forma krytyki często przesłania treść, jego potencjał jest więc ograniczony przez niego samego. Przypuszczam, że jest sporo osób, które są w stanie z jego komentarzy wyciągnąć coś dla siebie, ale nie mam wątpliwości, że jest nawet więcej osób, które nie biorą Osvalda na poważnie, ze względu na formę jego krytyki. Gdyby jego styl pojawienia się na portalu był inny, to do tej pory Osvald mógłby stać się nawet autorytetem, a tak przypuszczam, że wciąż jest tylko kontrowersyjną ciekawostką, żeby nie powiedzieć dziwadłem, dla wielu użytkowników. Zgadzam się z PsychoFishem, że krytyka Osvalda powoli się zmienia na mniej odpychającą, nie ma więc sensu bez końca wypominać tego, co pisał na początku.

Wyjaśniam mój punkt widzenia, żeby uciąć tę dziwną spekulację na temat tego, że poparcie dla Osvalda musi wynikać z tego, że ktoś chce zrobić komuś na złość. Głos na Osvalda nie jest głosem za jego kanonizacją i głosem na złość komuś. Jego “antysystemowość” będzie w Loży tak samo przydatna, jak istnienie opozycji w parlamencie. Nie wnikam w motywy głosowania innych, ale nie widzę powodu, żeby zakładać, że są jakieś niegodziwe.

Poza tym Wesołych Świąt wszystkim i jak najmniejszej ilości nerwów :) .

Łukasz

Mr. Maras:

Gdzie leży granica krytyki? Jestem za mocną i szczerą krytyką, uważam, że autor musi mieć twardą dupę i grubą skórę, ale stojąc na granicy tego, co dopuszczalne.

(..) takich skondensowanych i seryjnych a przy tym pustych merytorycznie zestawów obelg wobec tekstu czy nawet autora (…) u mnie nie znajdziecie.

 

Zgadzam się. I potwierdzam, choćby na moim przykładzie. Krytyka konstruktywna powinna pomagać. W moim wypadku tak jest na pewno. I tak zawsze odbierałam każdy Twój komentarz przy moich tekstach. 

 

Beryl:

Będzie nam wszystkim niezmiernie miło zobaczyć Osvalda, który w swojej krytyce powstrzymuje się od używania słów i zwrotów m.in. w tym wątku krytykowanych przez innych użytkowników.

 

Zdecydowanie popieram. Merytoryczne komentarze są tu zawsze mile widziane. Obelgi czy prowokacje – nigdy, bo one niczemu nie służą.

 

Pozdrawiam. :)

Wesołych Świąt Wszystkim! heart

Pecunia non olet

PsychoFishu, dziękuję za kolejną wartościową wypowiedź! Chciałbym jeszcze się dla porządku odnieść do niektórych punktów, rozumiem natomiast, że uważasz temat za wyczerpany ze swojej strony, i nie poczytam Ci za złe, jeżeli nie zechcesz kontynuować rozmowy.

"zaczyna przypominać publiczny lincz" – proszę wybaczyć, nie było moim zamiarem urażenie Was

Nie ma czego wybaczać, w dłuższej dyskusji zawsze może się przydarzyć jedno czy dwa mniej trafne słowa, też już dziś pewnie nie wszystkie wyrazy dobrałbym dokładnie tak samo jak wczoraj.

w kwestii komentowania człowieka za pomocą komentarza do tekstu – patrz odpowiedź do Drakainy.

W przebiegu Waszej dyskusji zgadzam się całkowicie z Drakainą, a że jest dużo sprawniejsza ode mnie w formalnej interpretacji tekstu, nie mam też właściwie nic istotnego do dodania.

Tu przykład, ilustracyjny: czy Ty właśnie zaatakowałeś mnie personalnie, insynuując, ba, wręcz oskarżając, że odstawiam victimshaming, czy tylko wyraziłeś krytyczną opinię co do przedstawionego punktu widzenia? (…) To oczywiście żart, mający na celu podkreślenie roli interpretacji cudzej wypowiedzi w ocenie sytuacji.

Żart doceniam. Zgadza się, że interpretacja jest istotna, na przykład – Finkla właśnie dosłownie skomentowała, że moje opowiadanie to “parodia horroru”, a jednak w danym kontekście zabrzmiało to całkiem przyjemnie, uroczo nawet. Niemniej jesteśmy w tej nierównej sytuacji, że to Was, nie mnie, rola społeczna zmusza do ważenia między równym traktowaniem a symetryzmem. Czego, jako się rzekło, wcale Wam nie zazdroszczę.

W kwestii ewentualnych wyjaśnień odnośnie zapisów regulaminu wolałbym się zdać na Beryla.

I co, zdałeś się?

Zresztą sam możesz napisać, nawet bez odnoszenia się do litery regulaminu, czy życzysz sobie otrzymywania nieuzasadnionych pomówień o czynienie komuś krzywdy lub też lansowanie się na tragediach.

Raz jeszcze dziękuję (zupełnie bez ironii!) za miłą przecież i ciekawą rozmowę.

 

Berylu, Tobie również dziękuję jak najserdeczniej za życzenia świątecznego nastroju. Nie mam pewności, w jakim zakresie odnosisz się do mnie w swoim wpisie, jestem jednak przekonany, że oceniałem wkład Osvalda w portal, a nie jego osobę. Chciałbym ponadto wspomnieć, że ubiegłego roku w Wigilię napisałem spontanicznie na Shoutboksie słaby zresztą wierszyk, w którym wzmiankowałem dość bolesne kwestie osobiste. Na tyle komfortowo czułem się na Portalu. W tym roku podobna myśl nie postałaby mi w głowie i jest mi z tego powodu bardzo, bardzo przykro. Czyli można by popracować nad tą świąteczną atmosferą. Materiał do przemyśleń.

PS Skoro już rozmawiamy, miesiąc temu – przy otrzymaniu piórka – dostałem zalecenie, aby wysłać do Ciebie wiadomość prywatną. Wciąż świeci się przy niej złota gwiazdka. Czyżby ten zapis był już nieaktualny?

 

Lukenie, ze względu na obszernie już opisaną najnowszą sytuację pod Cylindrolandią nie zgadzam się z Twoją oceną stanu rzeczy w najdalej posuniętym stopniu. Ani krytyka nie jest mniej odpychająca, ani (przynajmniej w niektórych przypadkach) nie ma dającej się obronić wartości merytorycznej. I Tobie również życzę nawzajem wesołych Świąt!

Ja też jestem zaskoczona nominacjami dla osvalda w wątku lożowskim. Przyznaję, że jestem nieco zaniepokojona poziomem kolejnej antologii w związku z tym, jak odnosi się do naszych najlepszych opowiadań. Wiadomo, że chodzi o autorów, ale poprzez “ocenę” tekstów.

Lukenie – tam, gdzie Ty dostrzegasz wartościowe komentarze ja widzę brak wartości przykryty dla niepoznaki chamstwem.

Mr.marasie – jeśli będziecie dokądś szli, weźcie mnie ze sobą.

Nastroju przedświątecznego nie czuję, jest niemiło i nieprzyjemnie.

Przynoszę radość :)

:)

Przynoszę radość :)

Bo pęknięcie, które powstało, zdaje się, jeszcze przy fochu i nienominowaniu w odpowiedzi na brak piórek od loży, a niedawno pogłębione przez insynuacje Ando i Alicelli, teraz jest już jak rozpadlina. I na przykład ja nie chcę mieć od tej pory żadnych interakcji z osobami głosującymi na Osvalda (a co, mam prawo) po tym, co on wypisywał m.in. u Zanaisa czy Drakainy i za co dostaje teraz głosy poparcia (najwidoczniej). 

 

Marasie, muszę Ci się przyznać, że jeszcze bardzo niedawno miałem podobne podejście. Może nawet ostrzejsze. Niemniej – ostatecznie olśniło mnie i zrozumiałem to, co wydaje się oczywiste. Ten podział, o którym tu piszesz, jest eksploatowany i wykorzystywany narzędziowo. O to właśnie chodzi, żebyśmy się kłócili. O to chodzi, żeby wzięli za przysłowiowe łby.

Jeśli przestaniemy się nawzajem słuchać, odwrócimy od siebie – to złe intencje, które się na tym forum pojawiły, wygrają. 

Na forum faktycznie jest kilka wizji fantastyki. I te wizje nie muszą się spierać o władzę i nawzajem zwalczać. Możemy pójść w kierunku większego zrozumienia, a nie wzajemnej deprecjacji.

W fantastyce znajdziemy miejsce dla opowiadań wesołych, szalonych, ale i tych smutniejszych, zadumanych. Zmieścimy na forum zarówno bizarro, niewyszukany humor, jak i “szezlong” i “świątynię dumania”. Znajdziemy miejsce dla rzeczy komercyjnych, główny nurt, ale i rozmaite nisze. Fantastyka jest pojemna, a może właśnie przyszedł czas, żeby załatać różnice, które się między nami pojawiły i wszystkie strony spróbują zrozumieć rację innych.

Nie pozwólmy się podzielić do końca. Czasem wystarczy podać rękę i wysłuchać, co ma do powiedzenia drugi człowiek. Mimo, że będzie to wymagało wzniesienia się ponad bardzo złe emocje, które między nami się pojawiły. 

Trzeba się zastanowić, co należy naprawić, skupić na tym że łączy nas wszystkich fantastyka, chociaż różni nas jej wizja. 

Drogi Silverze. Piszesz jakby nie na temat. Na tym portalu zawsze było miejsce na każdy rodzaj fantastyki, sam, jak większość autorów, nie ograniczałem się w żaden sposób i wrzuciłem tutaj fantasy, s-f, space operę, humoreskę, weird, horror czy bajkę postapo itd. O jakichś szezlongach w literaturze nie słyszałem nigdy, ale moim zdaniem to wyjątkowo idiotyczne, fatalne, bezmyślne, grafomańskie, głupie i denne określenie pozbawione większego sensu i wartości. Szezlongowa literatura? Nie wiem nawet, skąd wziąłeś ten koszmar słowny. Ze słowotwórczego śmietnika? 

Wracając do tematu, nie rozmawiamy więc o tym, czy jest tutaj miejsce dla opowiadań wesołych i poważnych, bo zawsze było, a jeśli ktokolwiek twierdzi, że na jakieś typy literatury fantastycznej nie ma tutaj miejsca, to zapewne nie grzeszy inteligencją. Osobiście nie przepadam za wesołymi opowiastkami, nie nominuje ich, nie czytam, ale to, co robią i lubią inni to ich sprawa, ja mogę najwyżej pomarudzić np. na to, że klasycznej sf jest mało i popsioczyć na kolejne opowiastki o biurokracji w piekle. To nie w tym miejscu powstała wspomniana portalowa rozpadlina i nie tego dotyczy. Dotyczy tego, że część osób najwidoczniej uważa, że działają tutaj jakieś kliki, TWA, że tzw. autorytety gnoją innych, nie dając im piórek czy nominacji, że loża (przez tych ludzi wybrana) jest nieuczciwa i tylko sobie przyznaje piórka, a innych nie dopuszcza do koryta, że ten czy tamta daje temu, czy tamtej klika i TAKA z wzajemnością, a tamtemu nigdy nie da, że ktoś kogoś nie czyta (jakby to było odgórnie ustalane i nakazywane co mamy czytać i kogo), że ktoś powołuje się w dyskusji na swoje wykształcenie i gdy to dotyczy np. geologii, to jest akceptowalne, a gdy literaturoznawstwa to jest to wywyższanie się i narzucanie zdania, że ludzie klikają i nominują tych znanych, a tych mnie znanych pomijają, że ci są z discorda, a tamtych tam nie ma itd. itp. 

Rozmawiamy również o tym, że przyzwolenie na to, żeby jakieś niepiszące anonimy wyśmiewały dorobek tego portalu i ustawiały po kątach społeczność, która mimo wielu zawirowań i różnic zdań potrafiła współżyć, wybrać sensownych reprezentantów w postaci loży, a także wyłuskać ciekawe i wartościowe opowiadania i wydać własną i wspólną pracą antologię itd. to słabość i brak szacunku dla samego siebie i tej społeczności, ale otwarte popieranie takich działań przez członków owej społeczności, którzy tłumaczą sobie, że obrzucanie ich kolegów po piórze gównem może być korzystne dla cery twarzy, to już wyższy stopień samościemniania.

Ps. Podobnie jak Anet, nie czuję tutaj żadnego ducha świąt, więc będę pisał to, co chcę napisać, bez oglądania się na renifery i pierwsze gwiazdki. 

Ps.2. Jak się będziemy zwijać, to damy znać, Anet!

 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Zostałam wywołana personalnie w tym wątku, więc odpowiem.

Bo pęknięcie, które powstało, zdaje się, jeszcze przy fochu i nienominowaniu w odpowiedzi na brak piórek od loży, a niedawno pogłębione przez insynuacje Ando i Alicelli, teraz jest już jak rozpadlina.

Co dokładnie masz na myśli, Marasie? Co nazywasz insynuacjami?

Czy uważasz, że wyrażenie własnego zdania jest czymś złym? 

 

Aluzje do “zwinięcia się” z portalu raczej nie zadziałają, skoro większość składu kandyduje do loży. ;)

 

Zgadzam się z Silverem, elastyczność i poszanowanie dla odmienności stanowisk mogłyby uratować atmosferę portalu. 

Odnośnie Osvalda, zgadzam się z Lukenem.

Pod różnymi opowiadaniami widziałam komentarze znacznie ostrzejsze niż te Osvalda, o bardziej personalnych odniesieniach. Nie zawsze były to pojedyncze przypadki. Problem nie jest nowy, dlatego zamiast na siłę szukać kozła ofiarnego warto zastanowić się, dlaczego danemu autorowi tak trudno przyjąć krytykę. Czy ten problem dotyczy tylko opowiadań, czy każdej dziedziny życia?

Kiedyś ktoś napisał w wątku o komentowaniu, że my tu nikogo nie ratujemy i nie walczymy o życie (czy to nie ty, Marasie?). Dlatego przydałoby się więcej dystansu, również do swoich wiekopomnych dzieł. Jeśli nie zachwycają, nic na to nie poradzicie i nie sądzę, żeby to była forma nękania autora.

Cieszę się, że administracja zamierza wprowadzić zmiany. Mam nadzieję, że będą one dotyczyć wszystkich użytkowników bez wyjątku. 

Pod różnymi opowiadaniami widziałam komentarze znacznie ostrzejsze niż te Osvalda, o bardziej personalnych odniesieniach. Nie zawsze były to pojedyncze przypadki.

Poproszę przykłady.

Ja też.

Przynoszę radość :)

A ja, ANDO, zapytam Cię, skoro tak bronisz tutaj komentujących, jednocześnie zżymając się na niesłusznie urażonych twórców, co Cię tak niegdyś ubodło w moim komentarzu do Twojego tekstu na “Planety”? Napisałem dość ostry, szczery komentarz, dotyczący tekstu, a Ty przyjęłaś go źle – rzekłbym nawet, że wzięłaś go bardzo do siebie, bo w kontrze pobawiłaś się w insynuacje na temat mnie oraz mojej opinii, że niby sugerowałem się zdaniem innych i tak dalej. Nie odpowiedziałem Ci, bo uznałem, że w tej sytuacji to nie ma sensu. Dla Twojej informacji – ten komentarz był pisany w osobnym wątku, do którego dostęp mieli Bella i Golodh i nawet ich pytałem, czy nie za ostro potraktowałem Twój tekst i czy komentarz też nie jest zbyt obcesowy. I wiesz co? Napisali mi wtedy, że spoko, nie jest źle, jest krytyka, ale dopuszczalna. Tamten komentarz, co może sobie każdy sprawdzić, był o wiele łagodniejszy niż te, które pisze Osvald. Jak to więc jest z Tobą, ANDO, że bronisz komentarzy Osvalda, twierdząc że zjechani przez niego autorzy zbyt osobiście i emocjonalnie podchodzą do jego ocen ich tekstów, a mój nienajmliszy lecz stonowany komentarz wzięłaś tak bardzo do siebie i skontrowałaś go w osobisty i momentami emocjonalny sposób? Ja tu mam dysonans poznawczy, a wszystkich zainteresowanych odsyłam do Twojego opowiadania i komentarzy, można sobie sprawdzić jak to wyglądało, czarno na białym, bez ogólników typu “pod różnymi opowiadaniami, ale nie napiszę pod jakimi, widziałam komentarze znacznie ostrzejsze niż te Osvalda, ale nie powiem czyje i w jaki sposób były one ostre, nie powiem też co znaczy bardziej personalne niż te Osvalda i to nie były pojedyncze przypadki, ale tego też nie poprę żadnymi danymi, musicie mi uwierzyć”.

Known some call is air am

@Zanais&Anet:

Poproszę przykłady.

Jesteście pewni, że tu, a nie na przykład tu albo tu?

Pytam z ostrożności, na wypadek konieczności tłumaczenia się przed moderacją.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Gekikarze to nie przeszkadza, Radku, więc nie sądzę, by przeszkadzało moderacji.

Gekikarze to nie przeszkadza, Radku, więc nie sądzę, by przeszkadzało moderacji.

Sam odkopałem ten temat, więc trudno, aby mi przeszkadzało. Do tego moderacja też się tu wypowiedziała niejednokrotnie, więc niejako dała przyzwolenie na tę dyskusję. :)

Dyskusji ze swojej strony nie kontynuuję, zgodnie z tym, co napisałem PsychoFishowi, ale nikogo nie mam zamiaru od niej odwodzić.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Rozczaruję osoby oczekujące kolejnej płomiennej dyskusji i rozdzierania szat. Nie tym razem. Jeśli komentowanie nadal wzbudza tak wiele emocji, proponuję założenie oddzielnego wątku. W tym miejscu powinniśmy dyskutować nad opowiadaniem Gekikary. Ja, niestety, zdecydowanie nie jestem targetem tej opowieści, więc powstrzymam się od komentarza na temat tekstu.

Krótko odniosę się do dyskusji, będzie to mój ostatni komentarz w tym wątku.

Rozmawiamy na temat zjawisk, a wy koniecznie chcecie piętnować jednostki. Mogę przesłać listę takich komentarzy do Beryla lub Psychofisha, ale wskazywanie palcem konkretnych osób na forum rozpęta tylko niepotrzebną burzę. Proponuję przeznaczyć ten czas na pisanie kolejnego tekstu.

Nie doczekałam się odpowiedzi Marasa, trudno.

Outta, piszesz o przeszłości. Ja też przechodziłam różne etapy związane z komentowaniem moich tekstów i wyciągnęłam wnioski. Może ktoś skorzysta z moich doświadczeń.

Najtrudniejsza sytuacja występuje, kiedy autorowi wydaje się, że jego nie wolno krytykować z powodu dorobku pisarskiego/ studiów / znajomości astrologii / ciotki redaktorki itp. Wtedy każda negatywna opinia powoduje niesamowitą frustrację. I trudno zrozumieć, że ta krytyka odnosi się do tekstu, a nie do osoby autora. Poza tym dostajemy subiektywną opinię czytelnika, zależną od wielu czynników, również typowo ludzkich. Opinie nie są faktami, od autora zależy, jak je przyjmie i co z nimi zrobi. 

Sądzę, że największą zaletą tego forum jest równość. Każdy może krytykować i być krytykowany, wypowiedzieć własne zdanie i przeczytać opinie innych osób. Nie ma lepszych ani gorszych opinii, tak jak nie ma lepszych i gorszych czytelników. 

ANDO, skoro uznałaś za stosowne napisać: „Pod różnymi opowiadaniami widziałam komentarze znacznie ostrzejsze niż te Osvalda, o bardziej personalnych odniesieniach. Nie zawsze były to pojedyncze przypadki”. – to nie bądź gołosłowna, nie twierdź teraz, ze ktoś tu rozdziera szaty, tylko uczciwie podaj przykłady wspomnianych komentarzy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jeśli komentowanie nadal wzbudza tak wiele emocji, proponuję założenie oddzielnego wątku.

Wątków już wystarczy. Jakby co, są takie wskazane przez Radka.

Ja, niestety, zdecydowanie nie jestem targetem tej opowieści, więc powstrzymam się od komentarza na temat tekstu.

Warto spróbować wyjść poza swoją strefę komfortu. (coach mode off)

Mogę przesłać listę takich komentarzy do Beryla lub Psychofisha, ale wskazywanie palcem konkretnych osób na forum rozpęta tylko niepotrzebną burzę.

Komentarz możesz przesłać lub zgłosić. Jest to anonimowe (tylko moderacja zna zgłaszającego), więc gdzie widzisz powód do burzy?

Najtrudniejsza sytuacja występuje, kiedy autorowi wydaje się, że jego nie wolno krytykować z powodu dorobku pisarskiego/ studiów / znajomości astrologii / ciotki redaktorki itp. Wtedy każda negatywna opinia powoduje niesamowitą frustrację.

Wskaż, proszę, osoby, które tutaj nie dostały negatywnej opinii. Oczywiście nie wskażesz, bo takich nie ma. Wskaż osoby, u których widać niesamowitą frustrację po każdej krytyce. Oczywiście nie wskażesz, bo takich nie ma.

Sądzę, że największą zaletą tego forum jest równość. Każdy może krytykować i być krytykowany, wypowiedzieć własne zdanie i przeczytać opinie innych osób.

Ale wiesz, że mówisz coś, o czym każdy wie?

Nie ma lepszych ani gorszych opinii, tak jak nie ma lepszych i gorszych czytelników. 

Z drugim się zgadzam (bo trudno z tym się nie zgodzić), z pierwszym wręcz przeciwnie.

 

Przykładów komentarzy ostrzejszych niż u Osvalda oczywiście się nie doczekałem. Nie jestem zdziwiony.

ANDO, jeżeli najpierw piszesz, że są tu osoby, które stosują “nie zawsze w pojedynczych przypadkach” komentarze “znacznie ostrzejsze, o bardziej personalnych odniesieniach”, a prośby o podanie przykładów kwitujesz stwierdzeniem “Rozczaruję osoby oczekujące kolejnej płomiennej dyskusji i rozdzierania szat”, ton którego sprawia przynajmniej na mnie wrażenie przepełnionego wyższością, to bardzo trudno będzie z Tobą podjąć poważną rozmowę. Pozwolę sobie wyrazić oczekiwanie poparcia Twoich uwag przykładami lub wycofania się z nich, ponieważ wysuwanie zarzutów bez pokrycia w mojej opinii może służyć jedynie skłócaniu użytkowników.

Wydaje mi się ponadto, że zupełnie nie zapoznałaś się z wcześniejszym przebiegiem rozmowy, ponieważ nie mówimy o autorach, którym “wydaje się, że ich nie wolno krytykować z powodu (…) ciotki redaktorki”. Mówimy na przykład o Bruce, która wręcz zachęca do wszelkiej krytyki, a w nagrodę dostaje stek napastliwych, bydlęcych wręcz, popisów erystycznych, jak to już uprzednio obszernie omówiłem.

 

ANDO:

 

Outta, piszesz o przeszłości. Ja też przechodziłam różne etapy związane z komentowaniem moich tekstów i wyciągnęłam wnioski. Może ktoś skorzysta z moich doświadczeń.

Dobrze, niech Ci będzie, a jeśli rzeczywiście tak jest, to bardzo się cieszę, że nie chowasz urazy za tamten komentarz.

 

Najtrudniejsza sytuacja występuje, kiedy autorowi wydaje się, że jego nie wolno krytykować z powodu dorobku pisarskiego/ studiów / znajomości astrologii / ciotki redaktorki itp. Wtedy każda negatywna opinia powoduje niesamowitą frustrację.

Racja, ale ja tutaj takich osób nie zauważyłem. To znaczy, zauważyłem, ale one tutaj długo miejsca nie zagrzały. Tutaj zostają ci, którzy są gotowi i otwarci na krytykę, reszta odpada, zmierzając w swojej internetowej wędrówce ku akceptacji tam, gdzie będą chwalić w nadziei na wzajemność. Tu nie o to chodzi, ANDO. A o co?

 

I trudno zrozumieć, że ta krytyka odnosi się do tekstu, a nie do osoby autora.

A jeśli krytyka odnosi się do osoby autora? Czy zdanie:

“Żeby napisać coś tak nudnego i przewidywalnego trzeba wznieść się na wyżyny grafomanii ”

odnosi się do tekstu, czy do autora?

Widzisz ANDO, dyskusja nie toczy się o krytykę, a o sposób w jaki się tę krytykę wyraża. Nawet najbardziej merytoryczna krytyka traci na wartości, kiedy jest podana w taki sposób, by zniechęcić autora, by go zdeptać i polecieć mu personalnie ze dwa razy gdzieś po drodze. I tak podana krytyka, choć merytorycznie może i słuszna, budzi sprzeciw. Dlaczego? Bo kiedy ktoś pluje ci w twarz nie powinieneś udawać że leje deszcz.

Od kiedy tutaj przyszedłem nie zauważyłem też, żeby ktoś wyzłośliwiał się dla samej radości tegoż. Zdarzały się pojedyncze przypadki, ale i one szybko znikały. Ale to się zmieniło, i zdaje się, że są osoby, które w jakimś stopniu akceptują takie, niedopuszczalne moim skromnym zdaniem, sposoby wypowiedzi, a to psuje to miejsce. Na razie jest jeszcze spoko, ale jeśli to będzie nadal eskalować, to zamienimy forum w kolejne internetowe bagno, a wtedy… Pozwolę sobie zacytować klasyka: Szłem łąką, kwiaty pachły, wiater wiał, ona mnie odepchła. Więc weszłem do domu, czasłem drzwiami, pierdłem, rzygłem i wyszłem, bo chamstwa nie zniese

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Geki, jeśli w którymś momencie uznasz, że komentarze pod opowiadaniem powinny zostać ograniczone do tych związanych z opowiadaniem – mów głośno. Poza tym decydujesz jako gospodarz wątku pod swoim opowiadaniem, oczywiście dopóki interwencja moderacji nie jest wymagana ze względu na naruszenie regulaminu.

 

Czekamy na zakończenie wyborów do Loży i propozycje Beryla.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Widzę, że strwożone “jagniątka” już chyba wylały wszystkie żale, to teraz czas na wpis “złego wilka”. A skoro moderacja daje przyzwolenie na ten lincz tę dyskusję i autor opowiadania sam ją zainicjował, to czas pochuchać i podmuchać na te chatki, w których się kryjecie.

Od czego by tu zacząć?

 

Pierwszy zarzut – Osvald pisze komentarze obrażające autorów.

 

Otóż nie. Jest to wymysł urażonych autorów, którzy bardzo dużo sobie do moich wypowiedzi dorabiają. Nigdy nie użyłem wobec nikogo obelgi ani wulgaryzmu. Moje komentarze odnoszą się do tekstów i ich odbioru. Przyznam, że rozbawiła mnie wizja jak siedzicie i wycinacie z moich komentarzy te zwroty, które rzekomo potwierdzają Waszą teorię. Popatrzmy więc na najnowszy przykład.

Jeden z ostatnich komentarzy Osvalda:

“literacki koszmar (…) podrzędnego szmatławca (…) po prostu śmieszyć (…) po prostu śmietnik (…) bezmyślnie (…) śmieszne, kompletny brak umiejętności (…) litości (…) parodia horroru (…) zupełnie nie potrafisz (…) tak fatalny, że wyciska łzy (…) wyżyny grafomani (sic!) (…) literackie przedszkole”

 

Przyznam, że bardzo nie lubię manipulowania informacjami poprzez wyrywanie z kontekstu. Jest to niestety plaga dzisiejszego świata i element charakterystyczny pseudodziennikarstwa. Oczywiście osoby zamieszczające te fragmenty moich komentarzy nie podały linków do opowiadań, spod których je zaczerpnęli, bo mogłoby to ułatwić weryfikację. Ja podam (https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/29435)

Odniosę to więc do całych fragmentów, a nie pojedynczych słów.

 

“Druga scena to w całości literacki koszmar. Napisane po łebkach streszczenie pokazujące straszliwego Ulryka. Wygląda jak zaczerpnięte z jakiegoś podrzędnego szmatławca, w którym ludzie się wywnętrzają publicznie. Można odhaczać kolejne elementy suchej i encyklopedycznej kreacji psychopaty. Jest tu wpakowane bezmyślnie absolutnie wszystko. Uwiódł bohaterkę i zaczął się znęcać, odciął ją od znajomych, tworzy pozory kogoś innego, łatwo zdobywa uznanie otoczenia itd. Nie wysiliłaś się nawet odrobiny, aby czarnemu charakterowi nadać jakiś charakterystyczny rys. Nie pokazałaś tej relacji”.

 

Tam z kanałów wypełzały dziesiątki wygłodniałych bestii i atakowały. 

Dziesiątki wygłodniałych bestii, a czemu nie setki? Można jeszcze bezmyślnie zwiększyć. Po prostu śmieszne, kompletny brak umiejętności napisania horroru.

Pokrwawiona i posiniaczona sunęłam wolno chodnikiem, a potem – zepchnięta przez ogromnego szczura – cuchnącym kanałem w kierunku nikłej poświaty, widocznej na samym końcu.

Litości! To jest parodia horroru”.

 

“Opis wnętrza kapelusza to po prostu śmietnik”.

 

“Pokrwawiona i posiniaczona sunęłam wolno chodnikiem, a potem – zepchnięta przez ogromnego szczura – cuchnącym kanałem w kierunku nikłej poświaty, widocznej na samym końcu”.

Litości! To jest parodia horroru.

 

“Nagle na drodze stanęła kilkunastoletnia dziewczynka z błękitnymi oczami i jasnymi warkoczami. Ubrana w kolorową sukienkę, stanowiła całkowite przeciwieństwo otaczającego nas, ponurego i złego świata.

A świat był ponury i zły, bo był ponury i zły. Zupełnie nie potrafisz opisywać otoczenia”.

 

Wyglądał inaczej niż dotąd mi znane w świecie kapelusza, był kolorowy i pełen zabawek oraz książek.

Znane co? Styl jest tak fatalny, że wyciska łzy z oczu”.

 

Zatoczyła ręką krąg za sobą, odwracając się nieco.

Wspaniałe, wyżyny grafomanii”.

 

“Takie pisanie to dopiero literackie przedszkole”.

 

I teraz wniosek numer jeden. Mój komentarz do opowiadania Bruce miał 7651 znaków ze spacjami, a przytoczony przez Gekikarę fragment ma 293 ze spacjami i nawet z wielokropkami i nawiasami, co daje 3,8%. Drugi wniosek, w przeważającej części rzekome inwektywy odnoszą się do konkretnych zdań. Czyli zacytowane zdanie jest parodią horroru, zacytowane zdanie to wyżyny grafomanii itd. Czy taki komentarz jest obrażaniem autora? Absolutnie nie.

 

Przyjrzyjmy się teraz sztandarowym zarzutom i zdaniom, do których dorobiono wręcz legendę o krwiożerczym Osvaldzie.

Opowiadanie Zanaisa: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/27498

Cóż ja tam straszliwego napisałem.

[…] Uważam to opowiadanie za wyjątkowo krzywdzące i za chwyt pod publiczkę, bo przecież każdy od razu się wzruszy i przejmie, czytając o opiece nad niepełnosprawnym dzieckiem. Uważam, że są granice przyzwoitości, których nawet w fikcji literackiej nie powinno się przekraczać, niezależne od tego jak bardzo autor jest żądny poklasku. To opowiadania przede wszystkim odziera z godności dzieci niepełnosprawne, po drugie bazuje na stereotypie, ukazując ojców jako rodziców drugiej kategorii. Po trzecie w sposób niezwykle krzywdzący odnosi się do terapii i bazuje na stwierdzeniu o nieudolności osób zajmujących się leczeniem. Czysty przepis na sukces – wziąć emocjonalny temat, dorzucić stereotypy, stworzyć serię abstrakcyjnych scenek i można zachwycać czytelników. 

Pokazuje niepełnosprawne dzieci tylko ze złej strony. Kładzie nacisk na niezamierzoną agresję, na problemy z komunikacją, na ułomność ciała i jest napisane w nastroju beznadziei. Pokazuje je jako udrękę dla rodziców, których miłość gaśnie z czasem.

Opisujesz jedną stronę medalu. Kładziesz nacisk na scenę, w której ojciec uderza syna. I to jest mój główny zarzut do całości, pod każdym względem opowiadanie jest jednostronne.

Nie pomyliłem, tekst nie odnosi się do historycznych metod, a jasno deklaruje przeprosiny za leki. Tego nigdy nie zaakceptuję, bo najgorzej jak nie ma leku ani terapii, która może uratować życie dziecka, a rodzice zostają z bezsilnością, bez nadziei na ratunek i mogą tylko czekać.

Napiszę więc krótko, opowiadanie mi się nie podoba i nie przekonuje. Mam inne doświadczenia i inne podejście do życia. Wypowiadając się o opowiadaniu negatywnie, nawet ostro, Zanaisie, wypowiadam się o opowiadaniu, nie o Tobie jako ojcu. I Ty dla mnie również jesteś jakimś anonimem, inaczej być może zareagują na opowiadanie osoby, które Cię znają, i dostrzegą w tym tekście, coś więcej niż ja. Nie możesz jednak oczekiwać, że każdy czytelnik będzie chwalił tekst tylko dlatego, że napiszesz, że masz niepełnosprawne dziecko i wiesz, o czym mówisz.

Tymczasem jestem od kilku miesięcy oskarżany o straszliwe obrażenie Zanaisa, nawet w tym wątku. Postawiłem niebezpośrednio pewną tezę, a mianowicie, że opowiadanie o niepełnosprawnym dziecku ze względu na temat może powstrzymywać czytelników przed krytyką. Jestem przeciwny traktowaniu trudnych tematów jednostronnie. Tekst mnie wkurzył, bo nie lubię bazowania na stereotypach i mam zupełnie inne doświadczenia życiowe jeśli chodzi o terapeutów i leczenie, co w moich wypowiedziach pod tekstem wielokrotnie powtarzałem. Od tamtej pory jestem przedstawiany jako ktoś, kto kpi z niepełnosprawnych dzieci, a to nieprawda. Taka plotka jest jednak rozsiewana i potem ktoś przeczyta tylko tę dyskusje i wyrobi sobie na jej podstawie opinię.

Zaznaczę, że za komentarz pod opowiadaniem Zanaisa nie zostałem upomniany przez administratora.

 

Opowiadanie Drakainy:

Cóż ja tam straszliwego napisałem.

Jakieś licho podkusiło mnie, żeby tu zajrzeć i nie potrafię uwierzyć, jak bardzo chęć wypromowania się może stępić ludzkie odruchy. Wojna to nie bajka, ale najwyraźniej siedzenie w ciepłym i wygodnym fotelu sprzyja tworzeniu takich bredni, które pozwolą się łatwo wypromować. W końcu każdy chce choć kawałeczek obrzydliwego “wojennego tortu”. Taka miałka opowiastka, w kontekście wojny na Ukrainie, to policzek dla ludzi walczących o życie, patrzących na śmierć bliskich. Ludzi budzonych przez eksplozje, chwytających dzieci i uciekających do obcego kraju. Nie jestem wstanie znaleźć nawet odpowiedniego słowa, które oddałoby moje oburzenie. Wstyd, po prostu wstyd.

wilk-zimowy, oczywiście, że spojrzałem na przedmowę. Nie wiem, czy znasz na tyle dobrze rynek wydawniczy, żeby wiedzieć jak takie akcje są wymyślane i przeprowadzane. Widzę też w przedmowie zachwyty nad tym jakie opowiadanie jest genialne, bo otwiera antologię i było przedmiotem warsztatów, a nie widzę ani słowa o ofiarach wojny. To dodatkowo daje do myślenia.

Nie, oburza mnie głównie tekst i jego płycizna.

Czy tekst drakainy wywoła we mnie niesmak i wewnętrzny sprzeciw? Tak. Czy mam prawo być zbulwersowany lekkim i beztroskim ujęciem tematu? Tak. Czy ma prawo nastawić mnie negatywnie do teksty radosna przedmowa pełna samozachwytu, nieoddająca w mojej ocenie powagi sytuacji, jakiej tekst dotyczy? Tak.

Skoro tyle osób już wrzuciło rzeczy z antologii ukraińskiej (”20.04.2022”), to ja też. “Bajka” otwiera tę antologię (po wstępie Wojtka Guni, oczywiście) i była na Pyrkonie podstawą mitotwórczych warsztatów literackich (nie przeze mnie prowadzonych), co uważam za wyróżnienie specjalne :) Za inspirację dziękuję ludowym bajkom oraz Mikołajowi Gogolowi, a także, oczywiście, Władimirowi Proppowi jako autorowi “Morfologii bajki”.

PS. Wiem, że 11k to portalowo nie szort, ale charakter tekstu jest zdecydowanie szortowy, nie opowiadaniowy. Pierwsze opowiadanie pisane na ten nabór tak się rozrosło, że ostatecznie wylądowało w NF 5/2022.

To mnie zbulwersowało, dlatego całe opowiadanie odebrałem być może bardziej negatywnie, niż gdyby tej przedmowy nie było.

W kolejnych komentarzach wyjaśniłem swoje stanowisko. Informuję także, że za ten komentarz zostałem przez administratora upomniany w dniu 17.10.22 i upomnienie przyjąłem, od tego momentu staram się unikać tak kategorycznych wypowiedzi.

Obydwa powyższe przykłady sprowadzają się do nieumiejętności oddzielenia krytyki autor od krytyki tekstu i oburzania się na mnie za to, że piszę komentarze tak a nie inaczej. Przeanalizujmy więc inny przykład: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/27212

Komentarz drakainy, która jest pierwsza do obrażania się pod pretekstem rzekomych złych intencji i urojonych insynuacji.

Ale ponieważ to jest fantasyland nieograniczany realiami historycznymi, to tym bardziej mogę nie akceptować Twojej konstrukcji bohaterki. Wymyślasz sobie dla tego fantasylandu klasę istot, których jedynym celem w życiu jest dawanie seksualnego zaspokojenia. Wet dream facetów, powtarzam. Dodajesz tej istocie czerpanie przyjemności z tego, co robi – ale po prawdzie to jest podejście współczesne, które ma usprawiedliwić tę kreację.

Ale na moją – kobiecą, mimo wszystko – wrażliwość nie usprawiedliwia. To jest listek figowy, za którym kryje się wspomniany wet dream o kobiecie, która spełni z uśmiechem wszystkie pragnienia mężczyzny. Jak jej przy tym będzie dobrze – co najwyżej wartość dodana.

[…]

No więc czytelnika o podobnym do mojego stosunku do takich spraw tym wszystkim nie kupisz, jakichkolwiek byś nie dopisał kolejnych warstw do tego, co jest. Bo dla mnie to nadal jest męski wet dream, a nie coś, co by mnie jako kobietę ujmowało. Nie widzę tu apologii kobiety czerpiącej przyjemność, mimo że deklaratywnie bohaterka taka jest. No, nie widzę, nie czuję, nie utożsamiam się.

Czy ten wpis sugeruje, że autor jest jakimś erotomanem? Czy ten komentarz sugeruje, że każdy mężczyzna marzy o kobiecie, która spełnia wszystkie jego seksualne pragnienia? Czy z komentarza wynikają paskudne sugestie dotyczące sposobu w jaki autor postrzega kobiety? Itd. Niech każdy odpowie sobie sam, czy drakaina przekroczyła granice czy nie. Czy jej komentarz wynika ze złych intencji?

A teraz najlepsze.

Możliwe, że dodatkowo mnie to w tej chwili wkurza, ponieważ dwa i pół tygodnia temu na parkingu na autostradzie turecki tirowiec zaproponował mi seks w kabinie swojej ciężarówki i był bardzo zdziwiony, że nie jestem zainteresowana, co więcej – nie byłabym zainteresowana w żadnych okolicznościach. Dla mnie w opowiedzianej przez Ciebie historii jest coś z tego doświadczenia: facet, który uważa, że jego seksualne zainteresowanie powinno kobietę zachwycać i uszczęśliwiać. I nie, to nie jest tak explicite w Twoim opowiadaniu, ale podskórnie wyczuwam w nim takie podejście.

A więc drakaina ma prawo odebrać tekst przez pryzmat swoich doświadczeń, ma prawo się zbulwersować i napisać taki komentarz jak powyżej. Drakaina ma do tego prawo, ale ja już nie.

 

Drugi zarzut – komentarze Osvalda są niemerytoryczne.

 

To akurat bardzo łatwo zweryfikować, wchodząc na mój profil. Ale to co mnie tu intryguje to pytanie, jakie komentarze są tu wyznacznikiem merytoryczności. Czy na przykład poniższy komentarz jest merytoryczny?

Hej

Tekst kupił mnie klimatem. To horror s-f w stylu „Pandorum”, lecz zamiast fizycznego zagrożenia ze strony kanibali czy obcych, stawiasz tutaj bardziej na poczucie nieokreślonego zagrożenia i narastającą paranoję. Przede wszystkim uniknąłeś trywialnego rozwiązania zagadki, bo choć w tekście są umieszczone okruszki wskazujące na cienie, napięcie jest widoczne przez cały tekst, a zakończenie wybrzmiewa z fabuły.

Bardzo dobry pomysł wyjściowy z drukowaniem ludzi i możliwością popełnienia błędu. Samą scenę drukowania oraz problemy z dojściem do siebie „przesłanych” w ten sposób ludzi, uznaję za najlepszą w tekście.

Nie jest na pewno to opowiadanie, które czyta się szybko. Piszesz niekiedy skomplikowanym językiem, ciężkim stylem, może nawet chropowatym, ale jednocześnie pasuje to do tematyki oraz wzmacnia poczucie zamknięcia z nieznanym wrogiem gdzieś w kosmosie.

Tekst ma problemy (bardziej problemiki) techniczne, które jakoś przegapiono na becie ( ;p ), ale nic czego nie można by poprawić. Natomiast wiele zarzucanych mu rzeczy jest kwestią stylu.

Jestem na TAK”.

 A może ten komentarz jest merytoryczny?

No, bardzo mi się.

Geki, Ty czytałeś Lukiana z Samosaty “Historię prawdziwą”? Podejrzewam, że pewnie niekoniecznie, bo SF z II w. n.e. mało kto czyta XD, ale miałam czasami skojarzenia właśnie z tamtym klimatem, choć tam jest bardziej humorystycznie. Moje drugie skojarzenie jest muzyczno-teledyskowe, choć nie z muzyką, a z wziętym z Meliesa klimatem wizualnym.

A samo opowiadanie? Nie będę obiektywna, bo za taką mieszanką staroświeckiej space opery z science fantasy przepadam, więc mnie kupiłeś na wejściu. Bardzo mi się przyjemnie czytało, pomysły masz fajne, nastój kreujesz bezbłędnie, więc siedziałam ze szklanką toniku espresso, czytałam i nawet mi się nie chciało myśleć, bo by tu ewentualnie poprawić.

Nic z powyższych komentarzy nie wynika, poza opisem odczuć. Tego typu przykładów jest mnóstwo, te zaczerpnąłem spod tego opowiadania: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/28503, a przecież to komentarze lożan, komentarze uzasadniające dlaczego tekst jest najlepszy na portalu. Do tego mamy mnóstwo komentarzy o treści: fajnie, podobało mi się itp. I jakoś nikt się nie czepia. Różnie piszę komentarze, ale zarzut, że nie ma w nich merytoryki jest wyssany z palca. 

 

Trzeci zarzut – przez Osvalda zepsuła się atmosfera na portalu i niektórzy źle się teraz czują.

 

A więc gość, który do przedwczoraj skomentował trzydzieści kilka tekstów spośród 10358 dostępnych obecnie na portalu zepsuł atmosferę? Szczerze wątpię. Sami ją sobie zepsuliście, bo nie macie dystansu do siebie i swoich tekstów. Naprawdę nic Wam nie świta, jak czytacie komentarz zaczynający się od wzmianki o taczce z bagiennym szlamem miałkich przemyśleń? Tylko Luken to zauważył? Sami sobie stworzyliście krwiożerczego Osvalda.

Jestem tu dość krótko, ale od razu mogę podać przykłady “psucia atmosfery” w obydwu przypadkach rozpoczął to mr.maras.

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/28943

W kierunku komentujących padły jasne aluzje, że się nie znają: Więc gdzie te sześć gwiazdek i za co piórko? Czytaliście "Życie Lothara" albo "Szept pielgrzymów"? "Siedem wrót" lub "Długo i szczęśliwie"? A może "Śnieżkę" lub "Leopardy i czaple”? Pewnie guzik czytaliście.

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/28511

A to jest sztandarowy przykład psucia atmosfery i również rozpoczyna akcję mr.maras, a potem przyłącza się drakaina. Nie ma ta przepychanka nic wspólnego z tekstem. Właściwie trudno powiedzieć, co miała na celu, poza sprawieniem, żeby autor i jurorka poczuli się po prostu źle.

 

Czwarty zarzut – Osvald nęka Zanaisa

 

Nieprawda. Komentowanie opowiadań to żadne nękanie. A to Zanais “chodzi” za mną po całym portalu i szuka zaczepki. I oczywiście podeprę to przykładami.

W tym wątku: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/29557 wyjaśniłem jaka jest moja metodologia czytania tekstów, nie ma żadnej mowy o jakimkolwiek nękaniu, mam jasne kryteria.

“W czte­ry mie­sią­ce sko­men­to­wa­łeś 29 opo­wia­dań. Nie wspo­mnę, że 6 moich. Może 50 opek już dawno byś miał, gdy­byś nie ko­men­to­wał wciąż mnie :D ?”, Za­na­is

“I co w związ­ku z tym? Taką mam stra­te­gię czy­ta­nia, za­czą­łem od naj­now­szych pió­rek, potem tro­chę star­szych, na­stęp­nie tek­sty no­mi­no­wa­ne, potem mam w pla­nach lo­so­we tek­sty z bi­blio­te­ki i do­pie­ro potem zejdę do po­cze­kal­ni. Je­stem czło­wie­kiem me­to­dycz­nym”, Osvald

Warto też zwró­cić uwagę, iż ode­zwa­łem się w tym wątku zu­peł­nie neu­tral­nie i od­nio­słem do ana­lo­gii, jaką przed­sta­wił mr.maras. Za­na­is po­ja­wił się bły­ska­wicz­nie i usi­ło­wał wy­ko­rzy­stać mój wpis do roz­po­czę­cia kłót­ni. Nie od­niósł się do me­ri­tum mojej wy­po­wie­dzi, ale za­czął rzu­cać ja­kieś dziw­ne py­ta­nia wła­ści­wie nie­zwią­za­ne z moim wpi­sem i dla mnie nie­zbyt zro­zu­mia­łe, sta­ra­łem się jed­nak od­po­wie­dzieć. Za­na­is nie od­pusz­czał i w końcu dys­ku­sję za­koń­czył ad­mi­ni­stra­tor.

 

Pod tym opowiadaniem: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/28511 wtrąciłem się do dyskusji, bo bardzo nie lubię podwójnych standardów i robienia afery z niczego. W mojej ocenie zarówno mr.maras jak i drakaina zachowali się bezsensownie. W wyniku tej dyskusji postanowiłem założyć ten wątek: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/29526, który w przyszłości może się stać podstawą do zatrzymania polowania na czarownice, zanim się rozkręci. Zarówno pod opowiadaniem, jak i w wątku Zanais rozpoczął interakcję, najpierw wyśmiewając fakt, że w ogóle wątek założyłem, a potem oskarżając mnie o cenzurę, gdy zwróciłem uwagę jednemu z użytkowników, że jego wypowiedź jest nie na temat wątku.

 

W tym wątku https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/23635 również Zanais spokojnie toczącą się dyskusję przerwał i nazwał fragment mojej wypowiedzi frazesem, co zakończył żądaniem konkretów. Dyskusja się oczywiście rozkręciła w przepychankę i tutaj uznaję swoją winę, bo faktycznie dałem się w nią wciągnąć. Notorycznie zarzuca mi się też, że skoro nie publikuję opowiadań, to nie mam prawa ich oceniać. Chciałbym też zwrócić uwagę na ulubione zwroty jakie stosuje w moim kierunku Zanais: czyli nie kłam i nie przekręcaj. Ucieka się do takich zabiegów, gdy nie ma żadnych argumentów.

 

Mechanizm tego rzekomego nękania jest więc następujący: Za­na­is za krytykę opowiadania jest gotów utopić komentującego w przysłowiowej łyżce wody, więc ata­ku­je pierw­szy (mam na myśli moje wpisy w wąt­kach lub ko­men­ta­rze do opo­wia­dań nie­bę­dą­cych jego au­tor­stwa), roz­krę­ca prze­py­chan­kę, jego wpisy są pełne bier­nej agre­sji, a gdy nie chcę się poddać, Za­na­is usi­łu­je uda­wać po­krzyw­dzo­ne­go.

Bar­dzo, ale to bar­dzo nie po­chwa­lam ta­kie­go za­cho­wa­nia.

 

Piąty zarzut – Osvald nie chce podać nazwiska, podczas gdy inni to robią

 

Ano nie chcę. Większość osób na tym portalu nie podaje nazwiska. Nie mam pojęcia jak nazywa się Bruce ani Luken, ani Outta Sewer, ani Gekikara, ani regulatorzy, właściwie znam tylko nazwisko (albo pseudonimy) trojga użytkowników: Zanaisa, kam_mod (dzięki lekturze ich opowiadań w NF) i drakainy, bo ma na profilu odnośniki. Wcale też mi nie zależy na poznaniu nazwisk reszty, nie jest mi to do niczego potrzebne.

 

Zarzut szósty – Osvald się kreuje na słynnego krytyka

 

Nieprawda, napisałem jedno zdanie: “Ślimaku Zagłady, tak się składa, że za krytykę i recenzje to mi od lat nawet przyzwoicie płacą, więc śmiem twierdzić, że niezbędną wiedzę posiadam”. (https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/28984) i było ono odpowiedzą na zarzucanie mi, że nie mam o niczym pojęcia. Nie kreuję się, to Wy mnie kreujecie, przekręcając zacytowany wpis i powielając w różnych wątkach.

 

To chyba wszystkie straszliwe zarzuty. Jeśli coś przeoczyłem w tym morzu frustracji i obelg, to proszę o informację, a wtedy się odniosę. Podsumowując, moje komentarze są przerysowane i ostre, ale na tym koniec, reszta to Wasze interpretacje.

 

Odniosę się jeszcze do kilku wpisów bezpośrednio.

 

drakaino

Mogę mówić wyłącznie za siebie, więc powiem, że mnie wkurzają osoby, zwłaszcza nowe, które na najmniejszy cień krytyki odpowiadają fochem pt. “nie znasz się, tak miało być”, mimo że mowa o ewidentnych błędach, albo “jak nie rozumiesz opowiadania, to twój problem”. I raz czy drugi komuś takiemu napisałam, że tego rodzaju podejście jest imho nie do przyjęcia, więc bez odbioru. Wkurza mnie, jeśli ktoś uparcie i ze złą wolą podważa mój autorytet w dziedzinach, w których jestem specjalistką i wiem, co mówię. Bywam wtedy opryskliwa albo sarkastyczna. I, owszem, każdy z nas ma jakieś takie sprawy w swojej portalowej historii, bo jesteśmy tylko ludźmi.

A to dlaczego Cię takie osoby wkurzają? Każdy, kto pisze komentarz uważa, że to, co wskazuje jako błąd jest błędem, a każdy, kto pisze opowiadanie robi to w sposób jego zdaniem poprawny. Spójrzmy na to z drugiej strony. Nowa osoba wrzuca opowiadanie, a tu przychodzi jakaś drakaina, która dla nowego użytkownika jest jakimś nołnejmem, i żąda, żeby jej uwagi uwzględnić . Nowy użytkownik się nie zgadza, więc dostaje fochem od drakainy i “bezodbiorem”. Napisałaś uwagi, dobrze, ale to, co zrobi z nimi autor to już jego sprawa. Ty nie musisz tu nikogo na siłę uczyć pisania, ba, nawet nie masz do tego prawa.

A skąd Ty wiesz, że ktoś ze złą wolą podważa Twój autorytet? Nie masz pojęcia, co ktoś inny sobie myśli. Może nie ma żadnej złej woli, tylko najnormalniej w świecie się nie zgadza. A do tematu autorytetu jeszcze zaraz nawiążę.

 

mr.maras

 Żeby było jasne, ja nie popieram bana dla Osvalda. Ale kiedy widzę, co on wyprawia i jak się czuje przez niego część portalu, to mam ochotę poprosić o bana dla nas obu. Bo słyszałem zarzuty, że to ja czasami gnoje teksty, a skomentowałem ich przeszło 900, ale możecie sobie w tej administracji wyszukiwać moje najostrzejsze kwiatki, a i tak nie znajdziecie tam takiego ciągu/pasma chamskich, jednostronnych, nasyconych wyjątkową pogardą dla tekstu i nakierowanych na deprecjonowanie twórczości oraz "autorytetu pisarskiego", wyrobionego na portalu, wybranej grupy autorów oraz tych kilku ofiar Osvalda spoza listy, które mu napisały coś w kontrze jak Bruce czy Młody Pisarz.

Autorytet pisarski wyrobiony na portalu? O, i to jest sedno sprawy i powód tego świętego oburzenia. Śmiem twierdzić, że jakbym zaczął od komentowania tekstów z poczekalni to nikt by się nie przejął do tej pory. To jest problem tego portalu, rzekome autorytety pisarskie, które się usiłuje narzucić. Wiadomość dnia, Drogie Dzieci (bo jak dzieci się zachowujecie, a może nawet gorzej), jak ktoś sam o sobie pisze, że jest autorytetem, to żadnym autorytetem nie jest, nie był i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Nic tak ludzie nie pozbawia autorytetu jak jego żądanie.

A jak jeszcze do tego wywodu mr.marasa doda się tę wypowiedź Zanaisa: “Podobało się osobom, których opinie cenię – tyle mi wystarczy” (https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/28939) to mamy diagnozę portalowych tarć i kłótni. Jedna grupa osób uważa się za autorytety i nie potrafi znieść, że ktoś się z nimi nie zgadza, a druga grupa osób jako autorytety ich nie postrzega i nie chce się podporządkować.

Portal jest skostniały, przestarzały i panuje tu okropna hierarchiczność. Duża część tej społeczności panicznie boi się zmian, widać to chociażby w wątku dotyczącym nowej wersji portalu. Jak komuś zależy na poprawie atmosfery, to powinien zacząć traktować innych równo i pozwolić na posiadanie odmiennych opinii, choćby uważał je za błędne.

I na przykład ja nie chcę mieć od tej pory żadnych interakcji z osobami głosującymi na Osvalda (a co, mam prawo) po tym, co on wypisywał m.in. u Zanaisa czy Drakainy i za co dostaje teraz głosy poparcia (najwidoczniej). 

Ja nigdy bym nie napisał, że nie chcę mieć żadnych interakcji z kimś tylko dlatego, że w wyborach do loży na amatorskim portalu literackim zagłosował na kogoś kogo nie popieram. Uprzejmie proszę, abyś się, mr.marasie, odczepił od użytkowników postronnych oraz ich decyzji. Te wszystkie sugestie, które zamieściłeś w tym jednym swoim wpisie są gorsze niż moje komentarze razem wzięte.

 

Ślimaku Zagłady

Kiedy skrytykowałem omawiany komentarz merytorycznie, oczekiwałem ewentualnie jakiejś formy polemiki. Co otrzymałem zamiast tego? Bezwstydne oszczerstwo, jakobym “robił krzywdę Bruce”, niepoparte oczywiście żadnymi dowodami. Wskazuję, że łamie to również punkt piąty tegoż paragrafu regulaminu:

A jakich dowodów byś oczekiwał? Chwalenie kiepskich elementów tekstu jest w pewnym sensie robieniem krzywdy autorowi. Nie było to więc żadne bezwstydne oszczerstwo.

Jeśli tak bardzo tego chcesz, to odpowiem Ci pod opowiadaniem Bruce na Twój komentarz. Chciałem Ci tego oszczędzić, ale widzę, że się nie da.

 

Outta Sewer

Na przykład, odnosząc się do komentarzy i oceny Osvalda pod opowiadaniem Zanais, moglibyśmy powiedzieć: spójrzcie, nasz ulubiony samozwańczy krytyk osvali Konie na dalekim brzegu.

I to jest doskonały przykład typowego dla Ciebie sposobu wypowiedzi. Cóż za niesamowita gra słów, co za humor, a jaka elokwencja i prawdziwy pokaz kultury.

Pozwolę sobie zacytować klasyka: Szłem łąką, kwiaty pachły, wiater wiał, ona mnie odepchła. Więc weszłem do domu, czasłem drzwiami, pierdłem, rzygłem i wyszłem, bo chamstwa nie zniese

A tutaj kolejny przykład wysokiej kultury osobistej, jaką prezentujesz.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Beryl

 

Będzie nam wszystkim niezmiernie miło zobaczyć Osvalda, który w swojej krytyce powstrzymuje się od używania słów i zwrotów m.in. w tym wątku krytykowanych przez innych użytkowników.

Jeśli mam się powstrzymać od stosowania zwrotów krytykowanych, to poproszę na pocztę konkretną listę, wkleję ją sobie na profilu i się dostosuję. Bo teraz to wychodziłoby, że nie wolno mi używać słowa “parodia”.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

I to jest doskonały przykład typowego dla Ciebie sposobu wypowiedzi. Cóż za niesamowita gra słów, co za humor, a jaka elokwencja i prawdziwy pokaz kultury.

Ja się po prostu dostosowuję do poziomu chamstwa osoby, z którą dyskutuję. I jesteś ostatnia osobą na tym portalu, misu pysiu, która może mi prawić o kulturze. Reszta Twojej zaczepki jest żenadą.

 

A tutaj kolejny przykład wysokiej kultury osobistej, jaką prezentujesz.

I czego ode mnie oczekujesz? Sam się bronisz kopytkami i porożem jak możesz, kiedy podrzucamy ci przykłady twojego chamstwa, nie uznając naszych racji. Myślisz, że ja uznam twoje? Czekaj, jak to było, to co tak ładnie zapamiętałeś, a co dotyczyło ciebie? Pewnie wiesz, możesz się wykazać i poskarżyć. Ah, no i jeszcze przypomnę ci to co napisałem kilka zdań wyżej: ja się po prostu dostosowuję do poziomu chamstwa osoby, z którą dyskutuję.

 

Pod opowiadaniem adama_c4 odpowiedziałem ci grzecznie, ale nie raczyłeś sie odnieść, bo nie było zaczepki. Tutaj zaczepka była, więc Osvaldinho dawaj!, będzie się odgryzać i szarżować. Chcesz coś z Avonu?

Known some call is air am

Ja się po prostu dostosowuję do poziomu chamstwa osoby, z którą dyskutuję.

No widzisz i tu się różnimy. Ja tak robić nie zamierzam. Jeśli liczysz, że zacznę Cię wyzywać, to się rozczarujesz.

 

Pod opowiadaniem adama_c4 odpowiedziałem ci grzecznie, ale nie raczyłeś sie odnieść, bo nie było zaczepki.

Błędny wniosek. Przecież rozmawiałem tam z trzema osobami. W żadnym komentarzu nie było zaczepki, a mimo to odpowiadałem.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Outta, być może dobrym pomysłem byłoby przemyślenie swojego komentarza przed jego dodaniem. Panuj nad sobą.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ależ ja nad sobą panuję, Berylu. Ja odpowiadam Osvaldowi na zaczepki tak, jak on odpowiada nam, tyle, że nie mam czarnego pasa w robieniu z siebie ofiary i zaczepianiu innych w taki sposób, żeby moderacja mogła robić uniki, kiedy komentarz jest zgłaszany.

 

Osvaldzie, ja nie liczę, że mnie zaczniesz obrażać, bo na to jesteś zbyt cwany. Ale pozaczepiaj mnie jeszcze, bo to bardzo lubisz.

Known some call is air am

Osvaldzie, ja nie liczę, że mnie zaczniesz obrażać, bo na to jesteś zbyt cwany. Ale pozaczepiaj mnie jeszcze, bo to bardzo lubisz.

Wskaż proszę przykłady (z linkami), gdzie to ja zaczepiłem Cię pierwszy.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Outta, daj spokój, szkoda zdrowia i czasu :)

Ciebie, Zanaisie, również zachęcam do wskazania przykładów (z linkami), gdzie to ja zaczepiłem Cię pierwszy (tylko pamiętaj, że krytyka tekstu to nie jest nękanie ani zaczepka).

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Tak sobie pobieżnie przeleciałem przez ten elaborat i przyznaję, że napracowałeś się niemiłosiernie, Osvladzie, żeby przedstawić swoją wersję rzeczywistości i wybielić swoją osobę. Po tej ciężkiej pracy powinieneś zjeść snickersa, bo zauważyłem, że strasznie gwiazdorzysz (zwłaszcza w opisie na swoim profilu). Dlatego ignorowanie Ciebie oraz trzynastki głosujących na Ciebie portalowiczów, będzie dla mnie miłą odmianą po tej gównoburzy przetaczającej się przez portal, odkąd odezwałeś się po raz pierwszy, akurat pod tym opowiadaniem (Twój pierwszy komentarz na portalu można sobie przeczytać powyżej). Jakichkolwiek dyskusji z Tobą nie mam zamiaru już więcej prowadzić, ponieważ to zbyt nudne i męczące – po eonach lat sporów i tak pozostalibyśmy przy swoich zdaniach. Od początku uważam zresztą, że nie jesteś osobą, za którą się podajesz i zwyczajnie udajesz, że nie jesteś tym, kim wiele osób uważa, że jesteś ;). Kiepskie i uciążliwe musi być na co dzień takie udawanie> Poza tym wielokrotnie już powtarzałem, że nie lubię rozmawiać z hejterami ukrywającymi się wstydliwie za anonimowością.

Z całą resztą "teamosvlad" również nie mam ochoty dyskutować i wchodzić w żadne interakcje (z niektórymi z pewnym żalem, ale niewielka to dla nich strata). Ktoś mi kiedyś tutaj napisał, że nie będzie ze mną dyskutował i nie życzy sobie więcej moich komentarzy i ja to uszanowałem. Teraz ja nie życzę sobie pewnych interakcji. Oczywiście, jeśli masz taką potrzebę wewnętrzną, komentuj sobie do woli moje teksty, ale nie licz na to, że będę czytał te komentarze i na nie odpowiadał. Wspominałem już chyba, gdzie one trafiają w skali kosmicznej.

Bez odbioru.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Tak sobie pobieżnie przeleciałem przez ten elaborat i przyznaję, że napracowałeś się niemiłosiernie, Osvladzie, żeby przedstawić swoją wersję rzeczywistości i wybielić swoją osobę.

Mr.maras, tak napracowałem się, moja praca była proporcjonalna do bezzasadności Waszych zarzutów. Jestem zwolennikiem opierania się na faktach, a nie insynuacjach.

Od początku uważam zresztą, że nie jesteś osobą, za którą się podajesz i zwyczajnie udajesz, że nie jesteś tym, kim wiele osób uważa, że jesteś ;). Kiepskie i uciążliwe musi być na co dzień takie udawanie>

Podejrzewasz mnie o to, że jestem tą dziewczyną, która odeszła z portalu po zamieszczeniu w HydeParku pożegnalnego wpisu? To tak się przez chwilę zastanów, jakby to o Was świadczyło. Gdyby faktycznie użytkowniczka portalu skasowała konto i założyła drugie tylko po to, żeby Wam krytykować wrednie teksty, to jak bardzo musiałaby Was nienawidzić. Co musielibyście zrobić, żeby ktoś miał do Was aż taki uraz? Przemyślcie to sobie i zastanówcie się, czy na pewno chcecie tę bzdurną plotkę dalej rozsiewać.

Dlatego ignorowanie Ciebie oraz trzynastki głosujących na Ciebie portalowiczów, będzie dla mnie miłą odmianą po tej gównoburzy przetaczającej się przez portal, odkąd odezwałeś się po raz pierwszy, akurat pod tym opowiadaniem (Twój pierwszy komentarz na portalu można sobie przeczytać powyżej).

Dziwne, a w tym wątku: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/29530 napisałeś: Opcja ignorowania użytkowników/czytelników na portalu krytyczno-literackim, to najgłupsza rzecz, jaką można sobie wyobrazić, nawet biorąc pod uwagę, że pewnie każdy z nas miałby ochotę kogoś "wyłączyć".

To może jednak taka funkcja to dobry pomysł.

A do “gównoburzy” trzeba dużo więcej niż jednej osoby.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Nowy rok przed nami – trochę inny, a trochę podobny do obecnego – i absolutnie nie chcę ucinać tej dyskusji, choć wydaje się, że zatoczyła już niejedno koło, ale… ja tam skupiam się na pozytywach.

Ogół użytkowników wyraził swoje zdanie, jeśli nie przez komentarz, to przez głos, a i interwencja Jerzego najwidoczniej okazała się skuteczną, bo jeśli przejrzeć te kilkadziesiąt krótkich komentarzy napisanych wczoraj przez Osvalda w pogoni przed godziną dwudziestą, to ich ton a przede wszystkim dobrane środki wyrazu są całkiem inne niż w opinii pod opowiadaniem Bruce, bardziej przystające do portalowej normy. Ja to biorę za dobry znak i każdemu polecam to samo: spojrzeć w przyszłość, poczekać co przyniesie i najwyżej reagować wtedy, gdy ta nas rozczaruje. A może jednak okaże się, że burza już minęła, a teraz już tylko jej echo pobrzmiewa z daleka? :)

 

Świrybie, nie jest to wniosek o zamknięcie tematu, nie cofam żadnej deklaracji co do przyzwolenia na kontynuowanie tu dyskusji postronnych osób i mojego niezaangażowania w nią.

Pozdrawiam serdecznie!

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Ogół użytkowników wyraził swoje zdanie, jeśli nie przez komentarz, to przez głos, a i interwencja Jerzego najwidoczniej okazała się skuteczną, bo jeśli przejrzeć te kilkadziesiąt krótkich komentarzy napisanych wczoraj przez Osvalda w pogoni przed godziną dwudziestą, to ich ton a przede wszystkim dobrane środki wyrazu są całkiem inne niż w opinii pod opowiadaniem Bruce, bardziej przystające do portalowej normy.

Mylisz się, Gekikaro, interwencja JeRzego nie ma nic wspólnego z moimi wczorajszymi komentarzami. Interwencja JeRzego jedynie doprowadziła do tej paskudnej “dyskusji”, w której pokazaliście, co zrobicie, jak ktoś Wam nie będzie pasował. Podkreślmy też fakt, że nie kto inny, jak Ty rozpoczął tutaj tę nagonkę. A teraz wrzucasz przemowę o dobrych znakach i patrzeniu w przyszłość? Czyżby ten cały ambaras był jakiegoś rodzaju kampanią przedwyborczą z Twojej strony?

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Mylisz się, Gekikaro, interwencja JeRzego nie ma nic wspólnego z moimi wczorajszymi komentarzami.

Cóż, szkoda że wypowiedź większego autorytetu niż ny wszyscy tu zebrani nie była okazją dla zmiany twojego postępowania. Jednak z jakichkolwiek pobudek ona wynikła – może nawet z czystego przypadku – mam nadzieję, że ten stan już się utrzyma. :)

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Przyznam, że bardzo nie lubię manipulowania informacjami poprzez wyrywanie z kontekstu. (…) a przytoczony przez Gekikarę fragment ma 293 ze spacjami i nawet z wielokropkami i nawiasami, co daje 3,8%. Drugi wniosek, w przeważającej części rzekome inwektywy odnoszą się do konkretnych zdań. Czyli zacytowane zdanie jest parodią horroru, zacytowane zdanie to wyżyny grafomanii itd. Czy taki komentarz jest obrażaniem autora? Absolutnie nie.

Po pierwsze, Gekikara przytoczył tylko fragment z wypisanej wcześniej przeze mnie dłuższej listy nieakceptowalnych zwrotów, które znalazły się w tym komentarzu. Po drugie, być może pojedyncze z nich (na przykład “parodia horroru”, o czym już wspominałem) nadawałyby się do obrony w zależności od kontekstu, natomiast ukazany całokształt – jak twierdzę i jak to już obszernie omówiłem – świadczy dobitnie o próbie sprawienia przykrości autorowi tekstu i pogorszenia atmosfery, nie zaś napisania wartościowego, pomocnego komentarza. Po trzecie, nie widzę w ogóle żadnego usprawiedliwienia dla sformułowań w rodzaju “nie wysiliłaś się nawet odrobiny”.

Oczywiście osoby zamieszczające te fragmenty moich komentarzy nie podały linków do opowiadań, spod których je zaczerpnęli, bo mogłoby to ułatwić weryfikację.

W zgodzie ze standardami cytowania podawałem tytuły tekstów, spod których czerpię komentarze; ich wyszukanie jest łatwe. Przemycany przez Ciebie zarzut, jakobym próbował utrudnić weryfikację czegokolwiek, jest zwyczajnie niepoważny. Pewnie nie warto oczekiwać przeprosin?

Cóż ja tam straszliwego napisałem.

Uważam, że są granice przyzwoitości, których nawet w fikcji literackiej nie powinno się przekraczać, niezależne od tego jak bardzo autor jest żądny poklasku.

Napisałeś, że autor przekracza granice przyzwoitości, motywowany żądzą poklasku. Nie tylko moim zdaniem stanowi to ciężką obrazę osobistą. Nie miałeś i nie masz żadnego prawa – ani moralnego, ani w świetle regulaminu Portalu – do formułowania podobnych ocen. Gdyby wciąż obowiązywały standardy dialogu, jakie przypominam sobie z początków bytności tutaj, za to jedno zdanie zapewne wyleciałbyś bezpowrotnie z Portalu.

Opowiadanie Drakainy: Cóż ja tam straszliwego napisałem. (…) jedno zdanie: “Ślimaku Zagłady, tak się składa, że za krytykę i recenzje to mi od lat nawet przyzwoicie płacą, więc śmiem twierdzić, że niezbędną wiedzę posiadam”.

Z miłą chęcią podpiszę się pod swoim ówczesnym komentarzem:

“Osvaldzie, piszesz jak człowiek, któremu zrobiono krzywdę, wpajając nieprawidłowe wzorce krytyki literackiej. Analiza tekstu nie polega na rzucaniu miałkimi frazesami tworzeniu takich bredni, miałka opowiastka, tekst i jego płycizna, niezbyt rozgarnięty ośmiolatek, pozbawione jakiejkolwiek wartości literackiej, karykatura opowiadania etc. etc. Jeżeli rzeczywiście chcesz krytykować, okaż chęć nauki w tym zakresie, każdy Ci chętnie pomoże (…) Czuj się jednak ostrzeżony, że insynuowanie autorce chęci wypromowania się jako przyczyny napisania tekstu do charytatywnej antologii nie realizuje obowiązujących w naszej społeczności standardów dialogu”.

A jakich dowodów byś oczekiwał? Chwalenie kiepskich elementów tekstu jest w pewnym sensie robieniem krzywdy autorowi. Nie było to więc żadne bezwstydne oszczerstwo.

Jedna osoba uznaje dany element za godny pochwały, druga za kiepski – jest to zwyczajne pole dyskusji merytorycznej. Ty jednak uważasz się, nie wiedzieć na jakiej podstawie, za upoważnionego do arbitralnych ocen. Jak już kiedyś zwracałem Ci uwagę, traktujesz swoje opinie jako fakty. W rezultacie, zamiast podjąć uczciwą dyskusję, posuwasz się do pomówień, jakobym robił komuś krzywdę, przekreślając w swojej tandetnej erystyce cały ogrom wysiłku, który włożyłem w pomoc przy tekstach tej osoby. Na tej między innymi podstawie twierdzę i będę twierdził, że nie ma dla Ciebie miejsca na Portalu, jeżeli nie zmienisz radykalnie wzorca zachowań.

Jeśli tak bardzo tego chcesz, to odpowiem Ci pod opowiadaniem Bruce na Twój komentarz. Chciałem Ci tego oszczędzić, ale widzę, że się nie da.

Napisałem w czasie przeszłym “oczekiwałem ewentualnie jakiejś formy polemiki”, więc “jeśli tak bardzo tego chcesz” jest zwyczajnym z Twojej strony (na to także musiałem już zwracać uwagę) objawem błędnej, kłamliwej interpretacji słów rozmówców. Teraz już nie oczekuję “jakiejś formy polemiki”. Teraz od Ciebie mógłbym oczekiwać co najwyżej przeprosin, jak zresztą wspomniałem – liczę się z tym, że na próżno.

Naturalnie jednak nie mogę (ani nie chciałbym) zabraniać odpowiadania na komentarze.

Cóż, szkoda że wypowiedź większego autorytetu niż ny wszyscy tu zebrani nie była okazją dla zmiany twojego postępowania.

A więc JeRzy jest dla Ciebie autorytetem. A jak autorytet o coś prosi, to wypadałoby posłuchać, prawda? To wyjaśnij mi dlaczego zupełnie zignorowałeś ten wpis JeRzego:

Co prawda moje poprzednie wpisy były adresowane w pierwszej kolejności do Osvalda, jednak chciałbym Wam przypomnieć i stanowczo podkreślić, że uwagi w nich zawarte są uniwersalne. Kultura obowiązuje wszystkich. Chcemy tu przyjaznej atmosfery, wzajemnej życzliwości i owocnej współpracy. To miejsca ma Wam pomagać być lepszymi twórcami, ale nie zaszkodzi jeśli przy okazji pomoże Wam też być trochę lepszymi ludźmi dla siebie nawzajem. Nie traktujcie regulaminu serwisu jako instrukcji, w jakich granicach możecie się nawzajem obrażać i uprawiać werbalne przepychanki – nie tędy droga.

Niech Wam się udzieli świąteczny nastrój – pokój ludziom dobrej woli.

zamieszczony przecież pod tym samym opowiadaniem. Dlaczego uznałeś za stosowne rozkręcenie tej nagonki, a raczej linczu? To miało służyć owocnej współpracy, a może życzliwości? To Ty byłeś pomysłodawcą tej niezwykle twórczej wykreślanki z moich komentarzy.

Tak że Twoją powyższą przemowę uważam za absolutnie nieszczerą. Nie wiem, co masz na celu, może usiłujesz się komuś podlizać, jakby nie było to i tak mało mnie to obchodzi.

 

PS. A jak już chcesz cytować moją wypowiedź w stopce, to chociaż zrób to poprawnie.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Ślimak Zagłady

Po pierwsze, Gekikara przytoczył tylko fragment z wypisanej wcześniej przeze mnie dłuższej listy nieakceptowalnych zwrotów, które znalazły się w tym komentarzu. Po drugie, być może pojedyncze z nich (na przykład “parodia horroru”, o czym już wspominałem) nadawałyby się do obrony w zależności od kontekstu, natomiast ukazany całokształt – jak twierdzę i jak to już obszernie omówiłem – świadczy dobitnie o próbie sprawienia przykrości autorowi tekstu i pogorszenia atmosfery, nie zaś napisania wartościowego, pomocnego komentarza. Po trzecie, nie widzę w ogóle żadnego usprawiedliwienia dla sformułowań w rodzaju “nie wysiliłaś się nawet odrobiny”.

W takim razie masz moją zgodę, żeby przeliczyć ponownie procenty w komentarzu pod opowiadaniem Bruce. Ja natomiast twierdzę, że doszło do wyrywania z kontekstu, a kluczowa jest informacja, czy uwaga odnosi się do całości czy do konkretnego zdania. Całokształt komentarza oddaje jedynie moje niezadowolenie z tekstu i nie kryje się za tym żadna inna chęć.

W zgodzie ze standardami cytowania podawałem tytuły tekstów, spod których czerpię komentarze; ich wyszukanie jest łatwe. Przemycany przez Ciebie zarzut, jakobym próbował utrudnić weryfikację czegokolwiek, jest zwyczajnie niepoważny. Pewnie nie warto oczekiwać przeprosin?

Oczywiście, że nie zamierzam przepraszać, bo niezamieszczenie linku jest utrudnianiem, bo ludzie z natury są leniwi. Jak będzie link to może komuś się zechce wejść i sprawdzić, a jak go nie będzie, to szanse na to maleją prawie do zera.

Napisałeś, że autor przekracza granice przyzwoitości, motywowany żądzą poklasku. Nie tylko moim zdaniem stanowi to ciężką obrazę osobistą.

A no właśnie nie napisałem tego. Ty to tak interpretujesz.

Nie miałeś i nie masz żadnego prawa – ani moralnego, ani w świetle regulaminu Portalu – do formułowania podobnych ocen. Gdyby wciąż obowiązywały standardy dialogu, jakie przypominam sobie z początków bytności tutaj, za to jedno zdanie zapewne wyleciałbyś bezpowrotnie z Portalu.

Doprawdy? To śmiem twierdzić, że nie byłbym sam.

Z miłą chęcią podpiszę się pod swoim ówczesnym komentarzem:

“Osvaldzie, piszesz jak człowiek, któremu zrobiono krzywdę, wpajając nieprawidłowe wzorce krytyki literackiej. Analiza tekstu nie polega na rzucaniu miałkimi frazesami tworzeniu takich bredni, miałka opowiastka, tekst i jego płycizna, niezbyt rozgarnięty ośmiolatek, pozbawione jakiejkolwiek wartości literackiej, karykatura opowiadania etc. etc. Jeżeli rzeczywiście chcesz krytykować, okaż chęć nauki w tym zakresie, każdy Ci chętnie pomoże (…) Czuj się jednak ostrzeżony, że insynuowanie autorce chęci wypromowania się jako przyczyny napisania tekstu do charytatywnej antologii nie realizuje obowiązujących w naszej społeczności standardów dialogu”.

Ten wpis potwierdza tylko, że Twoje wycieczki pod moim adresem trwają od dawna i są bezkarne. Swojej odpowiedzi nie będę tu cytował, jest pod tekstem.

Jedna osoba uznaje dany element za godny pochwały, druga za kiepski – jest to zwyczajne pole dyskusji merytorycznej. Ty jednak uważasz się, nie wiedzieć na jakiej podstawie, za upoważnionego do arbitralnych ocen. Jak już kiedyś zwracałem Ci uwagę, traktujesz swoje opinie jako fakty. 

A ja już nie raz powtarzałem, że nie traktuje swoich opinii ani jako faktów, ani jako arbitralnych. To Wy je tak traktujecie. 

W rezultacie, zamiast podjąć uczciwą dyskusję, posuwasz się do pomówień, jakobym robił komuś krzywdę, przekreślając w swojej tandetnej erystyce cały ogrom wysiłku, który włożyłem w pomoc przy tekstach tej osoby. 

Chwila, to chodzi o Bruce, czy o Twój wysiłek włożony w teksty? Coś mi tu nie gra w tych Twoich wywodach.

Na tej między innymi podstawie twierdzę i będę twierdził, że nie ma dla Ciebie miejsca na Portalu, jeżeli nie zmienisz radykalnie wzorca zachowań.

Nie ma dla mnie miejsca na portalu, powiadasz? No cóż, jest sporo osób, które się z Tobą nie zgadzają.

Napisałem w czasie przeszłym “oczekiwałem ewentualnie jakiejś formy polemiki”, więc “jeśli tak bardzo tego chcesz” jest zwyczajnym z Twojej strony (na to także musiałem już zwracać uwagę) objawem błędnej, kłamliwej interpretacji słów rozmówców. Teraz od Ciebie mógłbym oczekiwać co najwyżej przeprosin, jak zresztą wspomniałem – liczę się z tym, że na próżno.

Błędna i kłamliwa interpretacja? Ciekawe czy “kłamliwa” znajdzie się na mojej liście słów zakazanych? Napisałem: “Jeśli tak bardzo tego chcesz”, bo wyciągnąłeś ten temat tutaj, co jak dla mnie z tym czasem przeszłym się kłóci. Odpowiem Ci na komentarz pod opowiadaniem Bruce.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

A więc JeRzy jest dla Ciebie autorytetem.

Oczywiście. Wieloletni redaktor naczelny najpopularniejszego w Polsce czasopisma dotyczącego fantastyki jest dla mnie autorytetem.

To wyjaśnij mi dlaczego zupełnie zignorowałeś ten wpis JeRzego:

Nie zignorowałem.

Po kilku godzinach od przeczytania tego komentarza zastosowałem się do zaleceń tj. przestałem angażować się w tę dyskusję. Rozmowa z PsychoFishem trochę odwlekła ten moment w czasie, kiedy rozmowa jest w toku trudno ją skończyć nie powiedziawszy tego, co ciśnie się na usta, ale koniec końców udało mi się zastosować do zalecenia.

To Ty byłeś pomysłodawcą tej niezwykle twórczej wykreślanki z moich komentarzy.

Osvaldzie, jeśli wstydzisz się swoich słów, jeśli uważasz, że ich cytowanie może ci w jakikolwiek sposób zaszkodzić, po prostu za nie przeproś. Jak zauważyła ANDO, wypowiadanie się na portalu to proces w którym ciągle się uczymy.

Tak że Twoją powyższą przemowę uważam za absolutnie nieszczerą.

Możesz sobie uważać, nie mam zamiaru przekonywać cię do szczerości moich intencji, tak samo jak żadne twoje słowa nie zmienią mojego zdania o motywach twojego postępowania. Nie musimy się lubić, nie musimy się nawet szanować, byleby sposób wyrażanych przez ciebie opinii pod opowiadaniami pomagał w budowaniu, jak ładnie zacytowałeś, “przyjaznej atmosfery, wzajemnej życzliwości i owocnej współpracy”.

Dla mnie będzie wystarczające to, że komentarze nacechowane zwrotami typu tych przeze mnie cytowanych nie będą się już pojawiały – na porozumienie między nami nie liczę, nie chcę go i nawet nie będę do niego dążyć z uwagi na zerowe zaufanie z obu stron.

Tak więc, żeby uszanować te przypomniane przez ciebie słowa JeRzego, póki znów hejterski komentarz nie wyjdzie spod twoich palców pod jakimś opowiadaniem, nie będę kontynuować tematu, co wszystkim proponuję.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Po kilku godzinach od przeczytania tego komentarza zastosowałem się do zaleceń tj. przestałem angażować się w tę dyskusję.

Po kilku godzinach od przeczytania, po prostu zamilkłeś, ale jak PsychoFish Cię zapytał, czy ma zakończyć tutaj już tę dyskusję, to gorliwie zaprzeczyłeś. Umyłeś więc ręce i pozwoliłeś toczyć się tej machinie przez Ciebie rozpędzonej.

Osvaldzie, jeśli wstydzisz się swoich słów, jeśli uważasz, że ich cytowanie może ci w jakikolwiek sposób zaszkodzić, po prostu za nie przeproś. Jak zauważyła ANDO, wypowiadanie się na portalu to proces w którym ciągle się uczymy.

Wielce interesujące. Ja Ci piszę, że byłeś pomysłodawcą wykreślanki, a Ty odpowiadasz, że jeśli wstydzę się swoich słów, to mam przeprosić. No, muszę przyznać, że potrafisz obracać kota ogonem. Nie, nie wstydzę się swoich słów, dlatego na przyszłość nie rób wykreślanek, cytuj w całości, bez manipulowania informacjami.

Możesz sobie uważać, nie mam zamiaru przekonywać cię do szczerości moich intencji, tak samo jak żadne twoje słowa nie zmienią mojego zdania o motywach twojego postępowania. 

O, jak pięknie maska skupiania się na pozytywach opadła. 

Nie musimy się lubić, nie musimy się nawet szanować, byleby sposób wyrażanych przez ciebie opinii pod opowiadaniami pomagał w budowaniu, jak ładnie zacytowałeś, “przyjaznej atmosfery, wzajemnej życzliwości i owocnej współpracy”.

Szacunek to podstawa. Jak się skończy wyzywanie mnie, obmawianie na Shoutboxie, złośliwe aluzje (w których przodujesz), to może i moje komentarze zrobią się łagodniejsze.

Dla mnie będzie wystarczające to, że komentarze nacechowane zwrotami typu tych przeze mnie cytowanych nie będą się już pojawiały – na porozumienie między nami nie liczę, nie chcę go i nawet nie będę do niego dążyć z uwagi na zerowe zaufanie z obu stron.

Czekam na oficjalną listę zwrotów zakazanych od beryla.

Tak więc, żeby uszanować te przypomniane przez ciebie słowa JeRzego, póki znów hejterski komentarz nie wyjdzie spod twoich palców pod jakimś opowiadaniem, nie będę kontynuować tematu, co wszystkim proponuję.

To zacznij się może dostosowywać od nienazywania moich komentarzy hejterskimi.

 

Tak się domagacie ode mnie przeprosin? To najpierw sami przeproście, za tę nagonkę, za wypowiedzi, które zacytowałem na swoim profilu. Czekam, trochę Was tam jest w tej kolejce do przeprosin. Zdajecie się nic nie wiedzieć o ludzkiej naturze. Myślicie, że jak całą watahą zaatakujecie kogoś i obśmiejecie, to od razu się ktoś podporządkuje i zacznie przepraszać? Bardzo się mylicie.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Tak więc, żeby uszanować te przypomniane przez ciebie słowa JeRzego, póki znów hejterski komentarz nie wyjdzie spod twoich palców pod jakimś opowiadaniem, nie będę kontynuować tematu, co wszystkim proponuję.

Dlatego ja powyższych komentarzy nawet nie czytałem i nie zamierzam :)

Wybory utwierdziły mnie w przekonaniu, że ludzie oczekują pewnej wersji Loży i żadne dramy tego nie zmienią. I choć czasem kusi coś napisać, lepiej dać sobie spokój :)

Wyraziłem się w jednym miejscu nieprecyzyjnie. Należało mianowicie napisać mniej więcej tak: pozwoliłeś sobie pod opowiadaniem na ogólną uwagę o autorach, którzy przekraczają granice przyzwoitości, motywowani żądzą poklasku, co po narzucającym się interpretacyjnie zastosowaniu do konkretnego tekstu i autora mogłoby stanowić ciężką obrazę osobistą (…). (Wiem z doświadczenia, że osoby biorące odpowiedzialność za swoje słowa cieszą się zwykle większym szacunkiem).

Oprócz tego nie mam nic do dodania ani uzupełnienia, poprzedni wpis uważam za wyczerpujący, wywód za aż nazbyt jasny, użyte określenia za uprawnione.

Zanais

Dlatego ja powyższych komentarzy nawet nie czytałem i nie zamierzam :)

Zabawne, jak kolejne osoby, wypowiadając się, podkreślają, że nie czytały komentarzy. Jak się zabiera głos w jakiejś sprawie, to wypadałoby przeczytać, co pisali inni. Ale to już tak jest w dzisiejszym świecie, że ludzi przede wszystkim obchodzi to, co sami mają do powiedzenia.

Wybory utwierdziły mnie w przekonaniu, że ludzie oczekują pewnej wersji Loży i żadne dramy tego nie zmienią. I choć czasem kusi coś napisać, lepiej dać sobie spokój :)

A co ma do tej dyskusji głosowanie do loży? Czyżby ta nagonka miała faktycznie na celu jakąś kampanię wyborczą? Miało to wzbudzić litość w niezdecydowanych, żeby zagłosowali na Ciebie, bo Cię krwiożerczy Osvald nęka? Jeśli tak, to szkoda, że nie odpisałem wcześniej na te wszystkie zarzuty.

 

Ślimak Zagłady

Należało mianowicie napisać mniej więcej tak: pozwoliłeś sobie pod opowiadaniem na ogólną uwagę o autorach, którzy przekraczają granice przyzwoitości, motywowani żądzą poklasku, co po narzucającym się interpretacyjnie zastosowaniu do konkretnego tekstu i autora mogłoby stanowić ciężką obrazę osobistą (…).

No nareszcie. Zaczynasz rozumieć różnicę. Obwiniasz mnie o własną interpretację, która w Twoim mniemaniu mogłaby być obraźliwa.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Osvald

Zabawne, jak kolejne osoby, wypowiadając się, podkreślają, że nie czytały komentarzy. Jak się zabiera głos w jakiejś sprawie, to wypadałoby przeczytać, co pisali inni. Ale to już tak jest w dzisiejszym świecie, że ludzi przede wszystkim obchodzi to, co sami mają do powiedzenia.

Twojego ogromnego komentarza z 28.12.22, g. 12:23 nie czytałem (ani tych niżej od niego). Zrobiłem wyjątek dla Outty, bo wiem, że go czasem ponosi, a byłoby przykro, gdyby dostał ostrzeżenie lub bana, i później dla Gekikary, bo zgadzam się, że nie ma sensu ciągnąć tej dyskusji.

Która z tych moich wypowiedzi jest zależna od przeczytania Twojego komentarza? Żadna, więc swoje narzekania na świat kieruj w inną stroną.

A co ma do tej dyskusji głosowanie do loży? Czyżby ta nagonka miała faktycznie na celu jakąś kampanię wyborczą? Miało to wzbudzić litość w niezdecydowanych, żeby zagłosowali na Ciebie, bo Cię krwiożerczy Osvald nęka? Jeśli tak, to szkoda, że nie odpisałem wcześniej na te wszystkie zarzuty.

Ma bardzo wiele, bo pokazuje, że zdecydowana większość woli inny od Twojego sposób komentowania. Okazało się, że Gekikara, Drakaina i ja, twórcy “szezlongowych” opowiadań jednak weszli do Loży. O czym to świadczy? Pomyślmy…

Natomiast kampania wyborcza istnieje najwyżej w Twojej głowie. Ani słowa nie pisałem tutaj z myślą o wyborach, bo nie uważam, aby stanowisko w kłótni decydowało o czyimś głosie. Oczywiście, możesz sobie wierzyć, w co chcesz. Mogę tylko wzruszyć ramionami.

Wzbudzanie litości brzmi ciekawie, ale mylisz adresatów. Z Loży mogę zrezygnować w dowolnym momencie i nie zabiegałem nawet o jeden głos. Jeśli uważasz inaczej, przedstaw mi moją kampanię wyborczą :)

Ma bardzo wiele, bo pokazuje, że zdecydowana większość woli inny od Twojego sposób komentowania. Okazało się, że Gekikara, Drakaina i ja, twórcy “szezlongowych” opowiadań jednak weszli do Loży. O czym to świadczy? Pomyślmy…

Nie wiem, jakimi się ludzie kryteriami kierowali, mogę opierać się tylko na obserwacjach. Mnie tylko dziwi, że ledwie weszliście. Z takim stażem na portalu i piórkami, powinniście prowadzić, a tymczasem trzy głosy inaczej i skład loży byłby zupełnie inny. O czym to świadczy? Pomyślmy…

Ani słowa nie pisałem tutaj z myślą o wyborach, bo nie uważam, aby stanowisko w kłótni decydowało o czyimś głosie.

Skoro stanowisko w kłótni nie decyduje o czyimś głosie, to czemu po wyborach i Ty i Gekikara zaczęliście o tym wspominać tutaj?

Wzbudzanie litości brzmi ciekawie, ale mylisz adresatów. Z Loży mogę zrezygnować w dowolnym momencie i nie zabiegałem nawet o jeden głos. Jeśli uważasz inaczej, przedstaw mi moją kampanię wyborczą :)

Przedstawiłem już w poprzednim komentarzu.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Nie wiem, jakimi się ludzie kryteriami kierowali, mogę opierać się tylko na obserwacjach. Mnie tylko dziwi, że ledwie weszliście. Z takim stażem na portalu i piórkami, powinniście prowadzić, a tymczasem trzy głosy inaczej i skład loży byłby zupełnie inny. O czym to świadczy? Pomyślmy…

Widzę, zabolało. Z jakim stażem na portalu? Datę mojej rejestracji łatwo sprawdzić. To długi staż? Nie sądzę. Piórka wpływają na wybory do Loży? Kurczę, ja patrzę na inne rzeczy niż liczba piórek, kiedy wybieram Lożan.

Powinniśmy prowadzić? A dlaczego? Bo bardzo szukasz argumentu? Więcej czy mniej, weszliśmy. Deal with it.

Skoro stanowisko w kłótni nie decyduje o czyimś głosie, to czemu po wyborach i Ty i Gekikara zaczęliście o tym wspominać tutaj?

Z teoriami spiskowymi to nie do mnie.

Przedstawiłem już w poprzednim komentarzu.

A, to nie czytałem i nie zamierzam :)

W każdym razie myśl sobie, co chcesz, ja już kończę tutaj dyskusję.

@Radek

 

@Zanais&Anet:

Poproszę przykłady.

Jesteście pewni, że tu, a nie na przykład tu albo tu?

 

Dołączam do prośby o przykłady. Pod opowiadaniami, nie w wątkach hydeparkowych, które są jednak troszkę czymś innym – dyskusją, gdzie ostre wypowiedzi mają inny charakter niż totalna krytyka, bez uznania choćby jednego plusa, pod opowiadaniem. 

Poza tym nie fair podawać te linki, skoro Zanais poprosił o przykłady po takiej wypowiedzi:

Pod różnymi opowiadaniami widziałam komentarze znacznie ostrzejsze niż te Osvalda, o bardziej personalnych odniesieniach. Nie zawsze były to pojedyncze przypadki.

No więc ja dołączam do prośby o przykłady spod opowiadań.

 

Edyta PS. Znalazłam, że umieściłeś je w wątku okołokomentarzowym, więc dalej odpowiadam tam, bo nadal uważam, że to nie to, o co prosimy.

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino, Twoje uwagi o różnicy w charakterze dialogu pod opowiadaniami i w HP zdają mi się dosyć trafne (choć wiele form wypowiedzi jest niedopuszczalnych w obu przypadkach), natomiast pytanie Radka dotyczyło chyba przede wszystkim miejsca, w którym należy zamieścić przykłady, a nie miejsca, z którego należy je zaczerpnąć.

Racja, a ja się tam i tak przeniosłam. Za dużo “tu” w jednym zdaniu ;)

http://altronapoleone.home.blog

Za dużo “tu” w jednym zdaniu ;)

Słuszna uwaga, jedno tu, powinienem zastąpić przez tam.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Nowa Fantastyka