- Opowiadanie: ANDO - Mega nad-komisarz Arnold Kapustka na śladzie zbrodni i oczy słodsze niż marmełada.

Mega nad-komisarz Arnold Kapustka na śladzie zbrodni i oczy słodsze niż marmełada.

Napisałam to opowiadanie gdyż przyda się świeże oraz orginalne zerknięcie na kryminał i romans.

Recenzenci przesadzają z domykaniem wątków i imfodampami. Liczy się swoboda, w końcu każdy autor pisząc opowiadanie cierpi za milijony........

Nie dajmy się zwariować gramatyce i przecinkom gdyż najważniejsza jest treść.

 

P.S.1 Wena wybaczy.

P.S.2. Podczas pisania tego tekstu nie były spożywane napoje wyskokowe.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Mega nad-komisarz Arnold Kapustka na śladzie zbrodni i oczy słodsze niż marmełada.

 

Słońce grzało jak oszalałe – wszak była połowa listopada. Mężczyzna w czerni przyniósł Domicelli świeżo zerwane bezy w bukiecie, wciągnęła nosem woń z kwiatów. Zaprosiła go do salonu na strychu i była okropnie ucieszona, bo byli sami gdyż siostra jej wyprawiła się na szoping.

– Wiesz że cię kocham moja kochana – rzekł on męskim głosem dla niej, ukazując kły wystające z warg.

Nosił smolistą pelerynę, włosy czarne jak skrzydło wrony i metr osiemdziesiąt pięć wzrostu i oczy w kolorze nieba. I był słodki.

– Bynajmniej wiem, mój ukochany, Zenonie – ona szeptem wyrzekła do niego. – Będziemy razem na zawsze, bo jesteśmy jak dwie połówki ananasa.

– O tak!! – wyartykułował, podszedł bliżej. Błysnęły lazurowe oczy jego.

Domicella poprawiła burzę jasnych loków na czaszce. Nie bała się ani ciut że on ją ugryzie, bo to był taki specjalny wampir, który przeszedł na wegetarianizm i pił tylko soki owocowe i zieloną herbatę z imbirem i był słodki, kiedy na niego zerknęła.

A poznali się dwadzieścia osiem dni temu na przyjęciu urodzinowym u koleżanki, która lubiła wykopaliska i szydełkowanie.

Jego wargi dotknęły jej ust, jego ramiona ją otoczyły, jej myśli skupiły się na nim. Serce Domicelli biło jak dzwon do niego. Jak dzwon wywrócony na drugą stronę z miłości niespodziewanej.

– Jak słodko! – zawołała Julya siedząc przy stole w salonie i jedząc chrupki z kukurydzianej masy o smaku toffi. A była piękna jak dereń kwiecisty. – Zbierajmy się już, bo nie zdążę stanąć nos w nos z przeznaczeniem. Zostało mi 58 minut.

Juliya tak rzekła, bo wczoraj była u wróżki na wróżeniu i ona wyjawiła jej z kart, żeby poszła do tawerny pod krowim plackiem dzisiaj przed osiemnastą. Wtenczas pozna mężczyznę, którego przepisały jej gwiazdy.

– Wyruszamy niechybnie. Komu w drogę temu klapki – powiedziała Domicella, gdyż nie chciała zostawiać kumpelki na pastwę przeznaczenia. A wampir nie powiedział nic, bo był słodki i rozumiał dyletant egzystencjalny Julyii.

Więc poszli. Wcześniej sprawdzili czy słońce już zaszło. Ale nie zaszło. Jednak wampir, Zenon, mógł iść z nimi, bo to był taki specjalny wampir, który mógł chodzić w dzień, tylko świecił. Więc założył okulary i rękawiczki z jeleniej skórki oraz kapelusz z rondem także. Wyglądał słodko.

Szusowali przez kałuże. Potem wysiedli z autobusu. Zenek z peleryną i z Domicellą pod pachą maszerowali przodem. Julya zatrzymała się przed kałużą, wielką jak Morze Wśródziemne i śmierdzącą jak zapchany kibelek. Wtenczas to uchwyciła oczami.

 

*****************

Nad-komisarz Arnold Kapustka był wyjątkowy niczym kąpiel w przeręblu zimą. Miał włosy koloru masła i oczy koloru piwa i także szeroką szczękę jak model. Oraz był przede wszystkimi super gliną.

Dlatego zapukał do domu ofiary we trzy sekundy po zgłoszeniu. Gospodyni z okrągłymi ze zdziwienia ustami, wpuściła go do wewnętrza razem z watahą techniczną.

– Mój mąż….. – wyartykułowała, ale uciszył ją gestem koniczyny.

Wystarczył mu rzut spojrzenia na pokój i już wiedział precyzyjnie, co się tu zadziało, łącznie z numerem buta sprawcy.

– To była pierwsza ofiara seryjnego zabójcy. Nie zostawił ciała, bo zarolował je w dywan i zabrał.

– Misio waży koło 150 kilo…… – wyjawiła kobieta.

– Znaczy się, morderca był silny – migiem rozwikłał zagadkę nad-komisarz. – Widziałem już nie takie wałki…….

Schylił się, dotknąwszy czerwonej plamy jak krew na podłodze. Powąchał. Sprawdził organooptycznie.

– Czerwone wino wytrawne. Zostawił dla zmyłki, kombitonator jeden! Już ja go dorwę!! Złowiłem wzrokiem peta w popielniczce, zabezpieczycie.

Nad-komisarz powędrował do okna. Dostrzegł na szkle niewidoczne ślady linii palpitacyjnych dłoni mordercy.

– Zabezpieczyć także!

Czuł że musi opuścić lokal. Połamać sobie głowę. Ułożyć w zwojach mózgowych plan działania. Puścić dymka, jak każdy wyjątkowy bohater kryminału.

 

***

Julyja bieżyła do tawerny pod krowim plackiem. Przystanęła, gdyż dopadł ją mega okrutny ból nogi od obcasów. Zaczynając się lato, panował upał jak na Hajawach.

Nad-komisarz Arnold Kapustka wirował w przestrzeni swojego śledztwa nowego, w związku do powyższego szedł ślepy jak gawron. Zderzywszy się z Julyią, zbudziła go z przemyślenia, pacając go torebką w okolice prawego obojczyka.

– Stop! – wyartykułował, a ona się zastopowała i już go nie pacała, tylko oniemiała i spoglądała jak sroka w kalendarz.

Nad-komisarz złowił wzrokiem Juliyie i już wiedział precyzyjnie, co się tu będzie zadziewało, łącznie z adresem przedszkola do którego powędruje ich przyszłościowy syn. Bo to był super glina, chociaż samotnik, ale taki specjalny samotnik, który nie lubił zwłaszcza być sam.

– Jestem Arnold – rzekł do niej wślepiając się prosto w jej oczy. – Powiedz, czy bardzo się potłukłaś, spadając z nieba na glebę?

Juliya patrzyła na niego skołowiała, bo wróżka mówiła o przeznaczeniu w knajpie. Więc odrzekła "momencik jeden panie wpadacz" i zamesengerowała do wróżki na szybki helpdesk. A wróżka na to, że nawet mapy w GPS się mylą, także ona też ma margines błędu.

To też Julya uwierzyła i popatrzyła w oczy jego i dopiero teraz się zorientowała że był słodki.

– Jestem Julyia – stwierdziła. – A ty jesteś moim przeznaczeniem nawet bez krowiego placka.

– Wiesz że cię kocham moja kochana – wyjawił on męskim głosem dla niej.

– Wiem mój ukochany Arnoldzie – ona szeptem odrzekła do niego.

Zaczął padać wiosenny deszcz, wyglądali jak zmokłe pawiany co było mega romantyczne, ale nie specjalnie konfortowe. Więc on ją odprowadził do domu, a przed tym jeszcze zadzwonił do watahy technicznej, żeby skończyli zbierać tropy.

W domu Juliyjii weszli do przedpokoju całą dwójką.

– Muszę pędzić i złapać mordercę, bo to gliniana misja moja – rzekł Arnold.

– Więc będę czekała na ciebie – odrzekła Julyja szeptem i już tęskniła zanim, za nim jeszcze wyszedł z domu. A potem oglądnęła serial.

*

Nad-komisarz bez trudu znalazł dom mordercy. Zeskoczył przez ogrodzenie, wyciągając broń. Otoczył budynek i czekał. Wiedział że tamten koczuje we wnętrzu. Czuł woń czynu zabronionego a miał nozdrza do takich spraw.

Zajrzał przez otwarte okno na piętrze. Zobaczył człowieka, który wcinał hamburgery aż mu się nogi trzęsły.

Wystarczył Arnoldowi rzut spojrzenia i już wiedział precyzyjnie, kim jest ten mężczyzna. A był on mężem kobiety, która nazywała go misiem.

– Żyjesz człowieku czy jesteś zombisem? – zapytał Arnold nie spuszczając broni.

– Już niedługo żył będę – odrzekł tamten ze smętem – bo sprawca mnie tu więzi i każe spożywać hamburgery na okrągło i pod musem. Jestem jego eksperymentem spożywczym, gdyż on chce zdobyć władzę nad światem i galaktyką z pomocą sabotażu żołądkowego.

– Nie bój niczego! Super-gliną jestem i przyleciałem cię uratować – wyjawił nad-komisarz.

Poszedł do mordercy, który nikogo nie zabił, ale to był taki specjalny morderca, który dopiero miał mordercze plany i chciał być seryjny. Miał twarz mordercy ale wyglądał całkiem normalnie.

Arnold namierzył go w kuchni, która była zlokalizowana w salonie i miała dębowe meble i telewizor z płaskim ekranem 32 cale. Oraz kominek.

– Mam cię! – zawołał nad-komisarz i wyciągnął strzelbę.

Złol zaatakował poteflonowaną patelnią. Arnold zrobił wynik. Patelnia śmignęła tuż vis a vis niego i trafiła w miskę z hamburgerami.

Rozpaciały się jak deszcz po pokoju. Osiem hamburgerów wypadło za okno na śnieg mimo zamkniętego okna.

Arnold we dwie sekundy związał kajdankami mordercę. Zadzwonił po radiowóz na przejazd dla złola i także taksówkę dla pana misia i po proszki na niestrawność dla niego.

– Kolejna sprawa dokonana – powiedział zadowolony rozmawiając ze sobą.

Odwiązał zaparkowanego przed posesją konia. Wiedział że szybciej będzie metrem, ale musiał dbać o wizaż. Pojechał do Julijjiy, która była jego przeznaczeniem i miała oczy słodsze niż marmelada.

 

 

 

Koniec

Komentarze

Hej ANDO

Słodki ten kryminał co jest romansem.

Chciałbym wskazać coś co mi się podobało najbardziej, ale… tyle tego było.

 

namierzył go w kuchni, która była zlokalizowana w salonie

weszli do przedpokoju całą dwójką.

Arnold we dwie sekundy związał kajdankami mordercę

 

oraz wiele wiele innych. Lista byłaby tak opasła jak śmiertelna ofiara niedoszłego morderstwa.

Dziękuję za lekturę. Pozdrawiam :)

Świetny kryminał i świetny romans, akcja wciąga od pierwszych zdań. Bardzo widoczna jest specjalność detektywa i mordercy, który chciał być seryjny. Do tego świetna zabawa słowem i rzucanie wyzwania zasadom językowym, które bardzo dobrze wyszło i nawet poszło.

Ramshiri

Ale wiesz, że to był prawdziwy morderca, tylko taki specjalny? Dzięki za odwiedziny i komentarz. 

 

Alicello

To dobrze że wyszło i poszło, a nawet pobieżyło. Morderca był specjalny, a detektyw także.

Kurdebele ja peirdziele ale dobre. Kryminał z wątkiem romansu i wampirów, no wyborne!

Z opisu wynikało że faktycznie Zenon był mega romantyczny i w ogóle fajny słodki, a Arnold tez. Duzo seksownosci

 

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Ło, matko! A to się ucieszyłam. 

Zgadza się, Zenon był mega romantyczny i Arnold także. Sexu będzie więcej jak komisarz dotrze do Julyi.

Mocne. Coś jak miks Kojaka i słuchowiska radiowego "Z pamiętnika młodej lekarki" (większość ludzi, która to zna, zapewne już nie żyje, tak samo jak stacja, na której to lecialo).

Coś jak miks Kojaka i słuchowiska radiowego "Z pamiętnika młodej lekarki"

Padłam. Jak wstanę to napiszę dalsze komentarze.

Cześć, DANio, wpadnołem i tutaj, bo wpadam na rożne rzeczy odkond oślepnołem od świateł, ale umie czytać brajlem monitor i dlatego wpadnołem. To jest ciekawski romans, nawet pomimo braku Romana, którego nie lubie bo mi w przeczkolu zakradał kredki i kluski naparze, hehe. Fajnie że som wampiry i super glina, i misek jest i nawet harbungery i całe mnustwo różnych różności, które som fajne i sprawiajom że czytało sie super Twoje okop. Troche mie tylko koniec tekstu odczarował, bo temu detektywu za łatwo poszło wszystko, jak temu Romanowi z przeczkola, bo on w przeczkolu poderwał takom jednom Julke i mi sie przypomniało w luminescencji, albo jak to mówiom amerykanie we fleszbangu, ale nic to, dałbym klika, ale trace uczucie w palcach i klokan na oćkep jysz przex co nue mige, Poxdrawuan derseczmir = Q

Known some call is air am

Hej, Seweryn. Ogromnie mię raduje że wpadnąłeś. Romana już nie lubie za te kredki. 

Troche mie tylko koniec tekstu odczarował, bo temu detektywu za łatwo poszło wszystko

No bo to był super glina. Musiał wszystko robić szybko i sie spieszył do Julyji. Jej już serial się skończył a koniem wolno sie jedzie. A w ogóle to nie lubie takich opków coto bohater musi sie namęczyć i nabiegać bo bohater musi być super. Wpadne do Ciebie jak napiszesz coś.

Cześć, DONA!

hehehe………. pojechał do niej i uprawiali sex? hihihi!………… pamiętaj wpaść do mnie jak coś napisze………….. super opowiadanie ale na początku się gubiłem bo były dwa miejsca gdzie była akcja ale jak już nad-kominiarz wpadł na julke to wszystko zrozumiałem…………….. było śmiesznie hehehhe………… przy drugim fragmencie najlepiej się bawiłem……. hehehehe….. też jestem pisażem…………. wpadnij kiedys do mnie…………….

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

tęskniła zanim, za nim jeszcze wyszedł z domu. A potem oglądnęła serial.

:D

Hejka, Krokusie! Tak, pojechał do niej i uprawiali sex, ale dopiero jak sie serial skończył. No są dwie lokalizacje bo dużo bohaterów i dwie sztuki mi gdzieś umkły przy pisaniu. Pisz, swoje opko przeczytam na stówe.

Kronosie, bo serial to mega ważna rzecz. Można stracić wątka jak się nie obejrzy. Ja to mam taki specjalny zeszycik, notuje sobie złote myśli z każdego odcinka.

Cześć, to ja, Michau. Przybyłem tu dla Ciebie i postaram się pozostawić merytoryczny komentarz. 

Pierwsza sprawka: 

Nosił smolistą pelerynę, włosy czarne jak skrzydło wrony i metr osiemdziesiąt pięć wzrostu i oczy w kolorze nieba.

Ja mam sto osiemdziesiąt, to co źle? 5 cm to nie duża różnica. 

 

Dlatego zapukał do domu ofiary we trzy sekundy po zgłoszeniu.

→ Zapukał w trzy sekundy, he, he. 

 

Powiem, tak: 

Kryminalik niczego sobie, ale skupiłem się też na kwestii technicznej i Ci powiem, że nic nie znalazłem. Ktoś mi mówił, że jest tu coś takiego jak beta, ale Ty tego nie potrzebujesz, kurde belek. 

I ta końcówka nawiązująca do tytułu, albo na odwrót – kapitalne, bardzo słodki tekst. 

Po tekście też widzę, że lubisz romanse. No i dobrze. 

Mogę Ci coś zaśpiewać? Tak dla zasięgów?

Michau. 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Miś lubi romansowe kryminały i kryminalne romanse. Twój szort jest dwa w jednym i nie jest powtórzeniem tego Homosa Szarlotkowego. Mniam, mniam, kryminalna słodkość.

nje lubię kryminału chociaż nigdy nie siedziałam ale ten mi się akurad spodobał 

część romanzowa też mnie sie podobaua

– Jestem Julyia – stwierdziła. – A ty jesteś moim przeznaczeniem nawet bez krowiego placka.

iks de

pozdrawiam

 

Czuł woń czynu zabronionego a miał nozdrza do takich spraw.

Hehe

Miał twarz mordercy ale wyglądał całkiem normalnie.

“Myślałem że jesteś tylko legendą a widzę że istniejesz naprawdę”

Arnold namierzył go w kuchni, która była zlokalizowana w salonie

Życie ;)

Michau, extra że wpadłeś. 

Ja mam sto osiemdziesiąt, to co źle? 5 cm to nie duża różnica. 

Michau, to nie jest duża różnica. Jest OK, dopóki wybranka ma mniej niż 190 cm.

Po tekście też widzę, że lubisz romanse. No i dobrze. 

Bo ja chce być taką pisarczynią jak ta od “Zmierzchu”, ale zapomniałam nazwiska. Też chciałam być jak Agata Christie, ale to wcześniej. 

 

Mogę Ci coś zaśpiewać? Tak dla zasięgów?

Śpiewaj xD

 

Misiu, cieszę się, że danie smakowało. Jak też czytam Homosa Szarlotkowego.

 

Sonato, ja też nie siedziałam. Super że Ci się podobało.

 

Torfeuszu, życie pisze najlepsze kryminały. ;) (Złota myśl z mojego zeszytu z serialowymi cytatami).

Hej pANDO!

 

Ale super szybki i mondry ten komisarz i tem wąpier taki słodki był <3

Moja lista cytatów:

 

Zenek z peleryną i z Domicellą pod pachą maszerowali przodem.

Oraz był przede wszystkimi super gliną.

Dlatego zapukał do domu ofiary we trzy sekundy po zgłoszeniu.

Wystarczył mu rzut spojrzenia na pokój i już wiedział precyzyjnie, co się tu zadziało, łącznie z numerem buta sprawcy.

Nad-komisarz złowił wzrokiem Juliyie i już wiedział precyzyjnie, co się tu będzie zadziewało, łącznie z adresem przedszkola do którego powędruje ich przyszłościowy syn.

Czuł woń czynu zabronionego a miał nozdrza do takich spraw.

 

I wiele innych!

 

Oja!!! Ale słodziakowe oko! I dużo bohaterów takich do zakochania sie. Od A do z. Czy li od Arnolda do Zenona (taka sra główek, jak się kot nie zorientował). A jeden bardziej fajowy od drugiego.

No i śledzenie było fajnie. Aż skoda, że tak szybo poszło i ten trup był trochę żywy. Ale toteż nie jest źle, bo mu glina uratowała rzycie.

Babska logika rządzi!

Michau obiecau zaśpiewać, a Michau słów swych dotrzymuje. 

Więc, że jestem personą romantyczną, zalecę klaskiem w pełni jego poszanowania. 

<Wyciągam gitarkę, pod oknem Andzi i śpiewam> 

 

Luuuuubię wracać tam, gdzie byłem już,

Pod ten balkon pełen pnących różżżżżż,

Na uliczki te znajome taaaaaaaaaaaaaaaak!

Do znajomych drzwiiiiiiii

Pukać myśląc, czyyyyyyyyyy

Czy nie stanie w nich czasami tamta ANDZIA z warkoczamiiiiiii

 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Jejciu, ale to słodkie. I tyle słodkich facetów, i każdy wyjątkowy. Gliniarz podobał mi się bardziej niż wampir, ale wampir też był fajny, żeby nie było. Podobało mi się, szczególnie faceci.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Gruszko, od dzisiaj jestem pando, heh. Też sie nie moge zdecydować, który słodszy.

 

Finklo, wreszcie mogłam napisać wszystko, co normalnie zdycha w łapance. Niesamowita radość grafomana we mnie. ;) Faktycznie, trochę taki żywy trup, bo to był specjalny trup. Może napiszę drugą część.

 

Michau, piękne! Andzia nie ma warkoczy, niestety :( Ale i tak słodko. 

 

Irko, zaczęłam kampanię zwiększania liczby słodkich facetów w opkach na portalu. Też się nam, kobietom, coś należy od życia. ;)

Ale Michau brak warkoczyków nie przeszkadza. Je zawsze możemy zrobić, a jak nie to bez warkoczyków, Bardzo mi się ten Twój romans podobał, więc czas też żyć, a nie tylko pisać. 

<3 

Jak zawsze – dla zasięgu i miłości. 

Andzia <3 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Moje koty twierdzą że na romanse Andzia miała czas wcześniej, teraz to już zostaje tylko pisanie i polowanie na karmę w promocji. ;)

Niezwykle podobała mnie się kwiecistość języka, którą obrazuje chociażby takie zdanie: “Nad-komisarz Arnold Kapustka wirował w przestrzeni swojego śledztwa nowego, w związku do powyższego szedł ślepy jak gawron.” Doskonałe posługiwanie się wszelakimi środkami stylowymi też zasługuje na uwagę. Widać, że masz wyszlifowany warsztat. Na uwagę zasługuje też doskonały rys psychologiczny postaci co też podeprę cytatem: “– Więc będę czekała na ciebie – odrzekła Julyja szeptem i już tęskniła zanim, za nim jeszcze wyszedł z domu. A potem oglądnęła serial.” Też wyłapałem liczne nawiązania do znanych produktów kultury. Gratulację!

Palaio, podzielam zachwyt nad głębią psychologiczną postaci Julyi. Miło, że podobał Ci się język opowiadania.

Wątki romantyczne napisałaś z takim zapałem , że Blanka L. się chowa. Jeśli chodzi o potknięcia językowe, to porównując opowiadanie do ciasta, przyrządziłaś keks;)

Lożanka bezprenumeratowa

Wątki romantyczne napisałaś z takim zapałem , że Blanka L. się chowa.

Misie Twój komentarz. Odgadłaś jedną z moich inspiracji.

 

Jeśli chodzi o potknięcia językowe, to porównując opowiadanie do ciasta, przyrządziłaś keks;)

Zawsze chciałam postawić kropkę po tytule opka i przemycić w tekście perełki, które odpadały po łapankach. 

Powiedz, czy bardzo się potłukłaś, spadając z nieba na glebę?

Ten tekst rzucił mnie na kolana. A kiedy wstałem, przeczytałem:

zamesengerowała do wróżki na szybki helpdesk

i znowu zostałem rzucony. Nie wiem, czemu, ale strasznie mnie to rozbawiło.

A jeśli chodzi o konkrety:

Opowiadanie fajne bardzo jak ja lubiem takie criminały.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

zamesengerowała do wróżki na szybki helpdesk

i znowu zostałem rzucony.

Mam nadzieję, że nie potłukłeś się za bardzo. Wróżki teraz nowoczesne som.

Taki był słodki ten komisarz i mądry, że aż miserce w szyi stanęło, jak byłby prawie tą patelnią oberwał. Idealne połączenie kryminału z romasem, przewrotne zwroty akcji, zaskakujace zakończenie. Jestem na tak.

ADNA, mnóstwo treści zmieściłaś w swoim opowiadaniu, które choć niezbyt długie okazało się miejscem dziania się różnych przypadków, już to wampirskich, już romansowych, już kryminalnych, że o wywróżbionych nie wspomnę. A wszystko to zapakowane we właściwe słodkie pojemniczki, więc nic się z niczym nie mieszało, każdy wątek ciągnął się samodzielnie i nie wchodził w drogę drugiemu i tylko na koniec wszystko podwiązało się w jedną i spójną logiczną całość, karząc mi żałosną być, że to już koniec.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ośmiornico, dzięki za odwiedziny i głos na tak.

 

Regulatorzy, starałam się, żeby wątki nie wchodziły na siebie (bydlęta, tłoczyły się jak dzikie). Myślę nad drugą częścią opowiadania z nowymi, słodkimi pojemniczkami.

 

 

No to po takiej zapowiedzi jestem spokojna o dalsze losy bohaterów Twojego opowiadania, bo chyba dobrze zrozumiałam, że nosisz się z zamiarem kolejnego wypisania się w dalszym ciągu. Owocnej życzę twórczości!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tak, zanoszę się z napisaniem dalszego ciągu. 

Wow. Kryminał, i o miłości, i taki fjuczer seryjny. Wincyj!

 

[a serio: to, jak wprowadzasz postacie na początku, a potem je olewasz i całość jest o innych – trafione w dziesiątkę, bardzo celnie zaobserwowane :D ]

ninedin.home.blog

[a serio: to, jak wprowadzasz postacie na początku, a potem je olewasz i całość jest o innych – trafione w dziesiątkę, bardzo celnie zaobserwowane :D ]

Ninedin, niestety, zaobserwowane. 

Pod humorystyczną przykrywką, dostrzegam nawiązania do Siedem z Bratem Pitem oraz do filozoficznych filmów o przeznaczeniu i daremnych próbach ucieczki przed tym, co nieuniknione. Kapustkę kreujesz na outsidera, skupionego na pracy, który jednak spotyka swoją marmoladę i to jest dobre, bo nadaje rys uczuciowy temu bezuczuciowemu superglinie.

Rola wampira, krótka, lecz jakże znacząca, zostanie w mej pamięci jako świetny przykład personifikacji fatum, ubranej w rękawiczki z jeleniej skóry.

Aż mnie naszła ochota na hamburgera…

Łał! Wampiry – mój ulubiony wątek! Tak dawno nic o nich nie czytałem, a tu nagle się coś poajwia i od razu doskonałe! Piękne sceny romanstycnie, a główny bichate rbardzo mądry i szybko zawiązał sporawę! Gratuluję świetnego opka

Zanais, mistrzostwo komentowania. Lepiej bym nie napisała recenzji tego opka. Nie wiedziałam, że nawiązałam do “Siedem”, dzięki Tobie już wiem i tak, nawiązałam.

 

Bjkpsrz, dziękuję. 

Prawdziwie porywający romans i kryminał jednocześnie. Zaimponował mi ten detektyw, co tak wszystko wie, pewnie nawet byłby w stanie zgadnąć, kiedy beryl wyniki grafomanii ogłosi :)

Zygfrydzie, jestem pewna, że nad-komisarz już wie o wynikach, ale jako super glina nie ujawnia tajnych informacji. 

Hej, ho, wpadłam zachęcona doskonałym opkiem o Hogłarcie. To podobało mi się mniej, ale miało swoje momenty. Fajnie, że wątek Domicelli i wampira pozostawiłaś otwarty – dzięki temu czytelnik musi się wysilić i wszystko sobie dopowiedzieć. Supcio pomysł. :D

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

DHBW, miło Cię widzieć. Wiadomo, Hogłard to moc. ;)

Hejka!

 

rzekł on męskim głosem dla niej, ukazując kły wystające z warg.

No tak, są kły, męski głos, scena miłosna – czego chcieć więcej? :)

 

Jego wargi dotknęły jej ust, jego ramiona ją otoczyły, jej myśli skupiły się na nim.

No wznosisz się na wyżyny w tym opisywaniu miłosnych igraszek. XD

 

Wystarczył mu rzut spojrzenia na pokój i już wiedział precyzyjnie, co się tu zadziało, łącznie z numerem buta sprawcy.

Sherlock XD

 

– Czerwone wino wytrawne. Zostawił dla zmyłki, kombitonator jeden! Już ja go dorwę!! Złowiłem wzrokiem peta w popielniczce, zabezpieczycie.

A to już jak parodia, ale mnie to ubawiło. XD

 

Samotnik, który nie lubił zwłaszcza być sam, dobre :D Ach, jak to często się dzieje, że zatwardziali samotnicy dziwnym trafem spotykają bohaterów, przez których stają się normalni, świetnie uchwycone. :)

 

Najbardziej podoba mi się wątek kryminalny i nad-komisarz xd.

 

Miał twarz mordercy ale wyglądał całkiem normalnie.

XD

 

No te dwie sekundy, dobry ten Arnold. :D No ale przeznaczenie czeka, jakże by inaczej, musiał złapać sprawcę i jechać do ukocjanej. :D

 

Pozdrowionka,

Bananke

Nowa Fantastyka