- Opowiadanie: GregMaj - Beniu i ogrodowy skrzat

Beniu i ogrodowy skrzat

Na pa­miąt­kę dla mojej có­recz­ki, która do­ra­sta w to­wa­rzy­stwie wspa­nia­łej czar­nej ku­lecz­ki.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Beniu i ogrodowy skrzat

Była koń­ców­ka maja. Zło­ci­ste sło­necz­ko, tań­cząc ra­do­śnie na błę­kit­nym nie­bie, słało świa­tu cie­płe pro­mie­nie. Beniu, nasz mały, czar­ny pie­sio (z białą plam­ką na szyi), uwiel­biał taką po­go­dę. Naj­bar­dziej lubił za­ba­wy w ogro­dzie ze swoją Pań­cią lub Pan­ciem, któ­rzy rzu­ca­li mu te­ni­so­wą pi­łecz­kę, a Beniu żwawo gnał za nią i przy­no­sił z po­wro­tem. Wie­dział, że w na­gro­dę za wy­ko­na­nie za­da­nia czeka na niego sma­ko­łyk. Choć sama pogoń za pi­łecz­ką i ra­do­sne ha­sa­nie po so­czy­stej, pach­ną­cej, wio­sen­nej tra­wie było wy­star­cza­ją­cą na­gro­dą, to taki sma­ko­łyk był jak wi­sien­ka na tor­cie. „Lub kilka wi­sie­nek”, jak sobie my­ślał wów­czas Beniu.

Do­cho­dzi­ło po­łu­dnie. Pie­sek wy­le­gi­wał się w na­sło­necz­nio­nym, cie­płym miej­scu na pod­ło­dze w sa­lo­nie, (to rów­nież była jedna z jego ulu­bio­nych czyn­no­ści). Pan­cio, który aku­rat był w domu (parę razy w ty­go­dniu zni­kał na kilka go­dzin. Beniu nigdy nie wie­dział, po co w ogóle wy­cho­dził, ale za­pa­mię­tał, że wiąże się to ze sło­wa­mi wy­po­wia­da­ny­mi przez Pan­cia do Pańci „do pracy”) za­wo­łał:

– Beniu! Idzie­my na dwo­rek?

Pie­sek, gdy tylko sły­szał słowo koń­czą­ce się na „-rek”, takie jak „spa­ce­rek” czy „dwo­rek”, pod­ry­wał głów­kę i prze­krę­cał ją na bok, jakby po­ka­zu­jąc, że do­sko­na­le wie o czym mowa. Chęć i go­to­wość do za­ba­wy oznaj­miał we­so­łym mer­da­niem pu­szy­ste­go ogon­ka.

Pan­cio za­brał ze sobą kilka sma­ko­ły­ków i wy­szedł z Be­niem do ogro­du. Ostat­nie kro­pel­ki po­ran­nej rosy po­ły­ski­wa­ły pro­mie­nia­mi słoń­ca na świe­żo sko­szo­nym traw­ni­ku. Beniu ro­zej­rzał się do­oko­ła, czy przy­pad­kiem jakiś kotek nie gra­su­je po jego ogro­dzie. Wziął głęb­szy od­dech i po­biegł do wo­ła­ją­ce­go go Pan­cia.

Ależ było pięk­nie w ogro­dzie tego dnia. Z jed­nej stro­ny kwit­ną­ce na biało, czer­wo­no i fio­le­to­wo roz­ło­ży­ste krze­wy ro­do­den­dro­nów. Z dru­giej pach­ną­cy nie­ziem­ską sło­dy­czą bez. Kar­ma­zy­no­we i śnież­no­bia­łe aza­lie w na­roż­ni­ku. Trzmie­le i psz­czół­ki krzą­ta­ły się we­so­ło, w pocie czoła zbie­ra­jąc pyłek kwia­to­wy. Na ga­łę­ziach ra­do­śnie ćwier­ka­ły wró­ble. Tak, to była ulu­bio­na pora roku Benia.

– Przy­nieś pi­łecz­kę, przy­nieś! – Roz­le­ga­ło się wo­ła­nie Pan­cia po każ­dym rzu­cie.

Beniu gnał co sił w no­gach, ła­piąc wiatr w czar­ne włosy (nie­któ­re pie­ski mają włosy za­miast sier­ści i cza­sa­mi muszą iść do fry­zje­ra, ale o tym opo­wiem wam innym razem), chwy­tał w pysz­czek pi­łecz­kę i wra­cał przy­no­sząc ją swo­je­mu Pan­cio­wi. Tam cze­ka­ła już na niego „wi­sien­ka na tor­cie” i Pan­cio mówił:

– Grzecz­ny pie­sio!

Gła­skał go kilka razy, pro­sił o po­da­nie łapki i po­now­nie rzu­cał pi­łecz­kę.

Po jed­nym z ta­kich rzu­tów od­bi­ła się od kępki trawy i wpa­dła głę­bo­ko pod krzew bia­łe­go ro­do­den­dro­nu. Beniu za­trzy­mał się na końcu traw­ni­ka, po­pa­trzył do tyłu w stro­nę Pan­cia, który krzyk­nął we­so­ło:

– No Beniu, przy­nieś pi­łecz­kę!

Pie­sek za­wa­hał się, nigdy dotąd nie wcho­dził pod krze­wy i trosz­kę się wy­stra­szył ta­kiej atrak­cji. Wi­dział swój cel pod jedną z ga­łę­zi i nagle usły­szał:

– Chodź tutaj pie­sku, podam ci pi­łecz­kę.

Słów tych nie wy­po­wie­dział Pan­cio i, co cie­kaw­sze, Beniu zro­zu­miał je wszyst­kie, jakby były mó­wio­ne w jego psim ję­zy­ku.

– Śmia­ło, za­pra­szam, je­stem tutaj – kon­ty­nu­ował ta­jem­ni­czy głos do­bie­ga­ją­cy spod zie­lo­nych liści.

Za­cie­ka­wio­ny pie­sek po­stą­pił kilka kro­ków na­przód, po­mię­dzy ga­łę­zie pięk­ne­go krze­wu. Za jedną z grub­szych z nich jego oczom uka­za­ła się pi­łecz­ka le­żą­ca obok… ma­lut­kie­go sto­li­ka, przy któ­rym stało jedno mi­nia­tu­ro­we krze­seł­ko. Sto­li­czek na­kry­ty był, ha­fto­wa­nym ob­ru­si­kiem, na któ­rym cze­ka­ła na kogoś fi­li­żan­ka, z któ­rej uno­si­ła się przy­jem­na woń świe­żo za­pa­rzo­nej her­ba­ty.

Beniu usiadł obok sto­licz­ka na­chy­la­jąc się aby po­wą­chać napar, gdy w tej samej w chwi­li zza jed­ne­go z liści wy­szła dziw­na po­stać. Z wy­glą­du po­dob­na do czło­wie­ka, ale bar­dzo ma­lut­ka (tylko trosz­kę więk­sza od pi­łecz­ki te­ni­so­wej), z długą siwą brodą, ubra­na w czer­wo­ną ko­szul­kę za­pi­na­ną na gu­zi­ki, zie­lo­ne spodnie, brą­zo­we, spi­cza­ste buty i nie­bie­ską czap­kę, po­dob­ną do ta­kiej jaką nosi świę­ty mi­ko­łaj, tyle tylko, że bez bia­łe­go pom­po­ni­ka na końcu.

– Witaj pie­sku, miło cię wi­dzieć, przy­sze­dłeś po pi­łecz­kę praw­da? – za­py­ta­ła po­stać.

– Tak, po pi­łecz­kę, którą rzu­cił mi Pan­cio – od­parł Beniu w swoim psim ję­zy­ku, po­now­nie zdzi­wio­ny, że spo­tkał kogoś, kto nie jest pie­skiem, a kto po­tra­fi mówić tak jak on.

– Wy­bacz, nie przed­sta­wi­łem się, na­zy­wam się Kwiat­ko i je­stem Ogro­do­wym Skrza­tem – to mó­wiąc zdjął cza­pecz­kę i ukło­nił się nisko.

– Je­stem Beniu i miesz­kam w domu obok ogro­du – od­parł pie­sek uno­sząc jedną łapkę w taki sam spo­sób jak wów­czas, gdy Pan­cio mówił „daj łapkę”.

– Miło mi cię po­znać Beniu – od­po­wie­dział skrzat. – Po­zwo­lisz, że usią­dę i wy­pi­ję pierw­szą po­po­łu­dnio­wą her­bat­kę? To taki mój mały ry­tu­ał i nie chciał­bym, aby wy­sty­gła.

– Tak, oczy­wi­ście – od­po­wie­dział pie­sek. – Czy mogę o coś za­py­tać? – za­py­tał nie­pew­nie.

– Śmia­ło i pro­szę wy­bacz, że nie mam dru­giej fi­li­żan­ki z her­bat­ką, ale nie spo­dzie­wa­łem się dziś go­ścia, wpa­dłeś tak nagle…

– Nic się nie stało, prze­pra­szam za nie­za­po­wie­dzia­ną wi­zy­tę. Zaraz ucie­kam do Pan­cia. Po­wiedz mi pro­szę, skąd się tutaj wzią­łeś? Nigdy wcze­śniej cię nie wi­dzia­łem, Pan­cio też nic nie wspo­mi­nał o tym, że w krze­wach ktoś miesz­ka.

– Oj Beniu, Beniu. To miło, że py­tasz. Bar­dzo cie­kaw­ski z cie­bie pie­sek. Jak już mó­wi­łem wcze­śniej, je­stem Skrza­tem Ogro­do­wym. Tacy jak ja wy­bie­ra­ją pięk­ne, za­dba­ne ogro­dy i za­miesz­ku­ją je, by po­ma­gać w nie­wi­dzial­ny spo­sób, do­brym, pie­lę­gnu­ją­cym je lu­dziom. Ze szcze­gól­nym na­ci­skiem na „do­brym lu­dziom”. Wi­dzisz pie­sku, jeśli czło­wiek część życia po­świę­ca­ ro­śli­nom, po to, aby je pie­lę­gno­wać, two­rzy się mię­dzy nimi nie­wi­dzial­na więź. Praw­da, że ten ogród jest bar­dzo pięk­ny? – za­py­tał Kwiat­ko.

– Bar­dzo, bar­dzo pięk­ny – od­po­wie­dział Beniu mer­da­jąc ogon­kiem i ro­biąc kółko. – Uwiel­biam spę­dzać w nim czas, bawić się i bie­gać za pi­łecz­ką.

– No wi­dzisz, to bar­dzo faj­nie. Ogród sam z sie­bie taki nie jest – kon­ty­nu­ował Skrzat. – Ro­śli­ny swoim pięk­nem i cu­dow­nym za­pa­chem od­da­ją lu­dziom mi­łość, którą ci oka­za­li im pod­czas pod­le­wa­nia, pie­lę­gna­cji i do­glą­da­nia. Jeśli czło­wiek prze­sta­nie się nimi in­te­re­so­wać to za­czy­na­ją cier­pieć.

Kwiat­ko po­cią­gnął łyk her­bat­ki.

– Za­miesz­ka­łem tutaj – pod­jął – po­nie­waż ta ma­gicz­na więź, która wy­two­rzy­ła się mię­dzy ludź­mi, któ­rzy tutaj miesz­ka­ją i ro­śli­na­mi z ich ogro­du przy­cią­ga takie isto­ty jak ja. Je­stem takim do­brym dusz­kiem ogro­du. Do­po­ma­gam lu­dziom i ro­śli­nom pie­lę­gnu­jąc po­wsta­łą mię­dzy nimi magię, ale tak żeby mnie nie za­uwa­ży­li. Stąd nie mają po­ję­cia o moim ist­nie­niu.

– To nie­sły­cha­ne, my­śla­łem, że czary i magia ist­nie­ją tylko w baj­kach, które Pan­cio czyta wie­czo­ra­mi swo­jej có­recz­ce – za­chwy­cił się Beniu i zro­bił kółko go­niąc za wła­snym ogo­nem.

– Oj Beniu, Beniu. Mu­sisz wie­dzieć, że takie bajki nie biorą się zni­kąd. W każ­dej z nich jest ziarn­ko praw­dy – po­wie­dział Skrzat Ogro­do­wy.

– Ziarn­ko czego? – za­py­tał pie­sek prze­krę­ca­jąc na bok głowę.

– Praw­dy. Oj nie­waż­ne. Tak się mówi, a przy­naj­mniej lu­dzie tak mówią – od­po­wie­dział skrzat i po­cią­gnął ko­lej­ny ły­czek her­bat­ki.

– Chyba ro­zu­miem – po­wie­dział Beniu dra­piąc się za uchem.

– Mądry z cie­bie pie­sek. Widać, że bar­dzo ko­chasz ludzi, z któ­ry­mi miesz­kasz. – Kwiat­ko po­pa­trzył na pie­ska z uśmie­chem. – W tym także jest sporo magii – dodał po chwi­li.

– Tak, to praw­da, bar­dzo ich ko­cham – od­po­wie­dział Beniu. – Nigdy jed­nak nie my­śla­łem o tym, że jest to ma­gicz­ne, choć gdyby się tak głę­biej za­sta­no­wić…

– Jest, jest – rzekł skrzat. – Po­wiedz mi co czu­jesz, gdy ba­wisz się z Pańcią lub Pan­ciem? O, na przy­kład pod­czas ta­kiej za­ba­wy z pi­łecz­ką w ogro­dzie?

– Hmmm… – za­sta­no­wił się Beniu. – Gdy bie­gnę po pi­łecz­kę, to wy­da­je mi się, jak­bym fru­nął ni­czym ptak, a gdy je­stem gła­ska­ny lub tu­lo­ny, to już zu­peł­nie fan­ta­stycz­ne uczu­cie.

– No wi­dzisz, to jest wła­śnie praw­dzi­wa magia – po­wie­dział Kwiat­ko wy­chy­la­jąc ostat­ni ły­czek her­bat­ki.

Beniu, pod­czas roz­mo­wy ze skrza­tem, zu­peł­nie za­po­mniał o tym, po co wszedł pod ro­do­den­dron.

– Pi­łecz­ka! – wy­krzyk­nął nagle. – Pan­cio bę­dzie się mar­twił, że długo mnie nie ma!

– Spo­koj­nie pie­sku – od­rzekł Kwiat­ko. – Tra­fi­łeś w ma­gicz­ne miej­sce, roz­ma­wiasz z cza­ro­dziej­skim skrza­tem, który po­pi­ja sobie her­bat­kę w cie­niu ro­do­den­dro­nu, czas tutaj pły­nie zu­peł­nie ina­czej, rów­nież w spo­sób ma­gicz­ny. Wy­bie­gniesz spod krzacz­ka do­kład­nie w mo­men­cie, kiedy twój Pan­cio za­wo­ła cię drugi raz.

– Uf, to dobre wie­ści. – Uspo­ko­ił się pie­sek. – Bar­dzo miło było cię po­znać Panie Skrza­cie.

– Mów mi Kwiat­ko. Cie­bie rów­nież hul­ta­ju było bar­dzo miło po­znać i jesz­cze raz prze­pra­szam, za brak her­bat­ki.

– Nic się nie stało. – Beniu pod­szedł do pi­łecz­ki. – Czy spo­tka­my się jesz­cze Kwiat­ko?

– Myślę, że tak – od­parł skrzat. – Za każ­dym razem, gdy wpad­nie ci tutaj pi­łecz­ka albo bę­dziesz hasał sobie po ogro­dzie, to ser­decz­nie za­pra­szam. Nie za­wsze jed­nak je­stem pod ro­do­den­dro­nem. Tutaj lubię pić her­bat­kę w po­łu­dnie. Cza­sa­mi mo­żesz mnie spo­tkać za tu­ja­mi przy ogro­dze­niu, cza­sem leżę sobie w cie­niu bzu za­chwy­ca­jąc się jego cu­dow­nym, słod­kim za­pa­chem. Bywam też mię­dzy tymi wy­so­kim tra­wa­mi pod tam­tym pło­tem.

Wska­zał pal­cem kie­ru­nek.

– Lubię też do­glą­dać krze­wów róż za domem, ale tam mu­sisz uwa­żać, bo róże, choć pięk­ne i pach­ną­ce, to mają ostre kolce.

– Będę pa­mię­tał – od­parł Beniu chwy­ta­jąc pi­łecz­kę w pysz­czek. – Do zo­ba­cze­nia, mój nowy przy­ja­cie­lu.

– Do zo­ba­cze­nia Beniu – po­wie­dział Kwiat­ko i po­ma­chał ser­decz­nie od­cho­dzą­ce­mu pie­sko­wi.

Beniu wy­biegł spod krze­wu do­kład­nie w mo­men­cie, kiedy Pan­cio drugi raz wołał „przy­nieś pi­łecz­kę pie­sku!”. Po­gnał co sił w no­gach po „wi­sien­kę na tor­cie”. Podał łapę, za­mer­dał ogo­nem. Nic nie wspo­mi­nał Pan­cio­wi o przy­go­dzie ze skrza­tem, zresz­tą i tak nie umiał mówić w ludz­kim ję­zy­ku, a Pan­cio nie ro­zu­miał tego psie­go.

Od tej pory, gdy Pań­cia lub Pan­cio wy­pro­wa­dza­li Benia do ogro­du, za każ­dym razem zda­rza­ło się, że pie­sek zni­kał na chwil­kę. Raz za tu­ja­mi, innym razem wśród wy­so­kich traw ro­sną­cych pod pło­tem, jesz­cze innym razem pod roz­ło­ży­stym krze­wem bzu. By­wa­ło też, że za­glą­dał w ma­li­ny bądź hor­ten­sje. Lu­dzie na­zy­wa­li to „ob­cho­dze­niem swo­je­go te­ry­to­rium”, ale jak było na­praw­dę wie­dzą tylko Beniu, Kwiat­ko, ja i teraz także Ty.

Koniec

Komentarze

Przyjemna bajeczka. Raczej dla młodszych czytelników, ale czyta się fajnie.

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush – dziękuję za opinię. Bardzo mnie cieszy, że się podoba. W tym rzecz, że chciałem użyć języka w miarę delikatnego, aby młodszy czytelnik mógł bez problemu odnaleźć coś dla siebie w tym opowiadaniu. 

 

Pozdrawiam

Rzeczywiście bajeczka dla dziecka, milusia i tyle.

Technicznie nie najgorzej, stylistycznie bez fajerwerków. Rzuciło mi się w oczy do poprawki trochę interpunkcji i literówka:

 

Z jednej strony kwitnące na biało, czerwono i fioletowo[-,] rozłożyste krzewy rododendronów.

W tym kawałku skądinąd lekko zgrzyta przemieszanie równoważników zdań i zdań z orzeczeniem.

 

Do zobaczeniua[+,] mój nowy przyjacielu.

tam musisz uważać, bo róże[+,] choć piękne i pachnące[+,] to mają ostre kolce.

To “to trochę niezgrabne”.

 

Oraz: o ile “pancio” chyba może być przez “n”, o tyle “pańcia” na pewno przez “ń”.

 

Aha, mimo że to przekracza o kilka znaków 10k, dałabym jednak oznaczenie “szort”, bo krucha fabułka jest szortowa, nie opoiwadaniowa.

http://altronapoleone.home.blog

Miła bajeczka. Rzeczywiście trochę chochlik pohasał po tekście, ale to jest do poprawienia.

Sympatyczny początek przyjaźni pieska i skrzata.

Jak na mój gust strasznie dużo tu zdrobnień, ale też rozumiem, że to jest opowiastka  przeznaczona dla dzieci.

Wykonanie pozostawia trochę do życzenia.

 

Beniu, nasz mały, czar­ny pie­sio… → Dlaczego wołacz, a nie mianownik? Dlaczego Beniu, a nie Benio? Ten błąd pojawia się wielokrotnie.

 

za­ba­wy w ogro­dzie ze swoją Pan­cią lub Pan­ciem… → …za­ba­wy w ogro­dzie ze swoją Pań­cią lub Pan­ciem

Ten błąd pojawia się wielokrotnie.

 

pod­ry­wał swoją głów­kę i prze­krę­cał ją na bok… → Zbędny zaimek – czy podrywałby cudzą główkę?

 

Swoją chęć i go­to­wość do za­ba­wy… → Zbędny zaimek.

 

– Przy­nieś pi­łecz­kę, przy­nieś! – roz­le­ga­ło się wo­ła­nie Pan­cia po każ­dym rzu­cie. → – Przy­nieś pi­łecz­kę, przy­nieś! – Roz­le­ga­ło się wo­ła­nie Pan­cia po każ­dym rzu­cie.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

ła­piąc wiatr w swoje czar­ne włosy… → Zbędny zaimek.

 

jeśli czło­wiek od­da­je część swo­je­go życia po­świę­ca­jąc swój ro­śli­nom… → Zbędne zaimki.

Proponuję: …jeśli czło­wiek część życia po­świę­ca­ ro­śli­nom

 

– Za­miesz­ka­łem tutaj, – pod­jął dalej→ – Za­miesz­ka­łem tutaj – pod­jął

Przed półpauzą nie stawiamy przecinka. Zbędne dopowiedzenie – skoro podjął to wiadomo, że mówił dalej.

 

– Mądry z cie­bie pie­sek. Widać, że bar­dzo ko­chasz ludzi, z któ­ry­mi miesz­kasz.

– Kwiat­ko po­pa­trzył na pie­ska z uśmie­chem.

– W tym także jest sporo magii – dodał po chwi­li. → Tu chyba miało być:

– Mądry z cie­bie pie­sek. Widać, że bar­dzo ko­chasz ludzi, z któ­ry­mi miesz­kasz. – Kwiat­ko po­pa­trzył na pie­ska z uśmie­chem. – W tym także jest sporo magii – dodał po chwi­li.

 

 – Uf, to dobre wie­ści – uspo­ko­ił się pie­sek. → – Uf, to dobre wie­ści.Uspo­ko­ił się pie­sek.

 

– Nic się nie stało – Beniu pod­szedł do pi­łecz­ki. → Brak kropki po wypowiedzi.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

drakaina – dziękuje za uwagi, poprawki wprowadzone. Oczywiście przeniosę do “szortów”.

Rzeczywiście bajeczka dla dziecka, milusia i tyle. – cieszę się, że udało mi się uzyskać taki efekt. Córka będzie zadowolona, jak podrośnie. 

 

regulatorzy – dziękuję za poświęcony czas i wykonaną pracę. Mój podziw rośnie z każdym kolejnym razem. 

Wykonanie pozostawia trochę do życzenia.

To już spory progres względem: 

Wykonanie, co stwierdzam z ogromną przykrością, pozostawia bardzo wiele do życzenia.

 

DZIĘKUJĘ smiley

Dlaczego wołacz, a nie mianownik? Dlaczego Beniu, a nie Benio? Ten błąd pojawia się wielokrotnie. → Ów piesio tak się właśnie wabi. Nie Benio tylko Beniu. Oczywiście na potrzeby tego szorta mogę to zmienić, jednak w oryginale zostawię Beniu, aby w przyszłości uniknąć pytań córki o to, dlaczego jest inaczej niż naprawdę. 

 

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi. → 

Zaglądałem, czytałem. Czynność muszę powtórzyć jeszcze z dziesięć razy, aby uzupełnić braki w edukacji. 

 

Poprawki naniesione. 

 

Kolejne moje opowiadania będą na pewno trafiać na Betalistę. Być może znajdzie się ktoś chętny, aby pomóc w pracy nad nimi. Będzie mi bardzo miło. 

Hej, Greg, jak to dla małej córki, to w sam raz ;) Uwielbiałam opowieści wymyślane przez Tatę, po części dlatego pewnie piszę, więc to skarb.

 

 

http://altronapoleone.home.blog

Bardzo proszę, Gregu. Dziękuję za uznanie i za wyjaśnienia, i jakkolwiek przyjmuję do wiadomości, że imię pieska brzmi Beniu, to nie ukrywam, że podczas lektury ta forma mocno mnie irytowała. Ale cóż, chyba już tak zostanie, skoro chcesz uniknąć kłopotliwych pytań córki.

Cieszę się, że uznałeś uwagi za przydatne i pozostaję z nadzieją, że Twoje dalsze postępy będą przebiegać w zawrotnym tempie. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej GregMaj

Spodziewałem się tam jakiejś krwiożerczej bestii. Tekst jak do horroru:

Widział swój cel pod jedną z gałęzi i nagle usłyszał:

– Chodź tutaj piesku, podam ci piłeczkę.

A tu proszę :) Fajna bajeczka. Szybko i przyjemnie się czytało.

Pozdrawiam

Sympatyczna bajka, o dobrym tempie i w miarę sprawnym wykonaniu. Przyjemna w odbiorze, nawet jeśli nie jestem już dzieckiem ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

NoWhereMan –  dziękuję za pozytywną opinię :)

 

Ramshiri –  to by było ciekawe, Beniu bohaterem horroru. Przekażę mu jutro na spacerze tę informację. Ciekawe jak zareaguje :) Dziękuję :)

Piesek, gdy tylko słyszał słowo kończące się na „-rek”, takie jak „spacerek” czy „dworek”, podrywał główkę i przekręcał ją na bok

Moje dwa już na sam dźwięk “spacerek” albo “dworek” dostają szału :)

Nowa Fantastyka