Gdy jako dziecko Jacek nie mógł zasnąć, wstawał z łóżka i wychodził z ciemnego pokoju poszukać mamy. Rodzice zazwyczaj siedzieli w salonie i oglądali telewizję, a on drepcząc przez korytarz, mrużył oślepione migotaniem ekranu oczy i wynurzał się z ciemności w jasność, z czarnej głębi ku światłu.
Teraz znów tak jest. Jacek chce do światła. Nad sobą, na powierzchni, widzi przelewające się plamy przytłumionych kolorów, wśród nich kształty, mętne zarysy czegoś coraz bliższego i coraz bardziej zrozumiałego. W końcu wszystko się wyostrza. Ekran laptopa zalany jest ciemną zielenią, a w niej unoszą się pokryte pąklami cielska z płetwami jak długie, grube skrzydła.
Obejrzyj teraz następny film. Zobacz jak gigantyczny płetwal wyskakuje nad taflę oceanu; zobacz jak wysadzono w powietrze zwłoki wieloryba na plaży w Oregonie; zobacz jak samica wieloryba broni cielę przed głodnymi orkami. Zobacz to. Polub.
Jest noc, a jedynym źródłem światła jest tu laptop. Jacek rozgląda się po pokoju. Chce mu się siku. Chce mu się jeść, pić, ruszyć się, chce wszystkiego naraz. Ciało jest zesztywniałe, aż boli, i ciężkie. Krzywiąc się, Jacek powoli wstaje i zaczyna człapać w kierunku łazienki, ale gdy krew wpływa wartkim strumieniem do nóg, pojawia się wibrujący ból. Jacek zastyga na środku pokoju jak pozostawiony tam przypadkiem manekin i czeka, aż nieznośne mrowienie minie. Po ścianie wędruje jasna plama – pod blokiem przejeżdża auto i zagląda światłami przez okno.
Obmywając twarz nad umywalką, Jacek zerka w lustro. Nieogolona, lśniąca tłusto twarz i sine plamy pod oczami są mu zupełnie obojętne. Równie dobrze mogłaby to być twarz kogoś innego.
Czasem, po wybudzeniu z bardzo głębokiego snu w głowie panuje pustka – nie wie się gdzie, ani kiedy się jest. Ludzki mózg tej pustki nie znosi – natychmiast zaczyna zadawać pytania kontrolne i trzeba mu przyznać, że jest w tym niezły, bo potrafi zadać ich bardzo wiele i będzie to robił tak długo, aż w końcu trafi i odnajdzie się w czasie i przestrzeni.
Jeśli szukanie odpowiedzi trwa zbyt długo, pojawia się strach.
Mózg Jacka zadaje właśnie coraz więcej pytań. Bo choć Jacek wie, że jest we własnym mieszkaniu i właśnie sprawdził w telefonie, że jest wtorek, kilkanaście minut po trzeciej w nocy, na jego twarzy wciąż rysuje się niepokój.
Jacek wie, gdzie jest. Jacek wie kiedy jest. Ale nie wie, skąd się tu wziął, ani jak się tu znalazł.
W bezwietrznej nocy dym papierosa unosi się w powietrzu jak błękitny krzew. Stojąc na balkonie i trzęsąc się z zimna, Jacek próbuje przypomnieć sobie, co robił dzień wcześniej. Gdzie był? Z kim się spotkał? Z kim i o czym rozmawiał? W rejestrze rozmów w telefonie widzi, że z Martą i tatą, ale nie jest w stanie sobie tego przypomnieć. Z chatów w komunikatorach trudno wywnioskować cokolwiek, bo to ciąg z grubsza pozlepianych ze sobą w jeden strumień memów, linków i złośliwych komentarzy krążących wokół wciąż tego samego tematu. Zgasiwszy dopalonego do połowy papierosa w pełnym truposzy petów słoiku, wchodzi do domu i siada przy komputerze.
Jacek muska kursorem małe obrazki na liście tytułów filmów w historii przeglądania. Za dotknięciem wskaźnika myszki kadry na miniaturkach ożywają na moment i kuszą skrywaną w środku tajemnicą. Na jednej z nich widać te kształty, są jak zawieszone w zielonej pustce monolity z pokrytego naroślami kamienia.
Stado śpiących kaszalotów – zobacz jedyny taki film. Zobacz i polub.
Z wyglądu przypominają Jackowi skałę-intruza, tę, która kilka lat temu przemknęła przez Układ Słoneczny. Wydłużony jak cygaro obiekt podejrzewano o to, że jest statkiem wysłanym tu przez inną cywilizację. Kosmiczny posłaniec wzbudził duże zainteresowanie i otrzymał nawet własne, dziwacznie brzmiące imię, ale mimo to, nie poświęcił Układowi Słonecznemu zbyt wiele uwagi i pognał w kierunku gwiazdozbioru Pegaza.
Jacek nie pamięta dziwacznej nazwy, jaką nadali planetoidzie jej odkrywcy. Nie pamięta też filmu o śpiących wielorybach mimo, że według historii przeglądania obejrzał go przecież w całości jeszcze tej nocy.
Na innych klipach cielska płetwali wynurzają się gwałtownie spod powierzchni oceanu jak strzeliste kadłuby. Nie przypominają zwierząt, które chcą tylko nabrać powietrza, a raczej wycelowane w niebo, próbujące poderwać się do lotu maszyny. Dalej są przypadkowe spotkania z wielorybami gdzieś na oceanie, sfilmowane telefonami i amatorskimi kamerami pamiątki z wycieczek, filmy z nurkowań, piękne filmy przyrodnicze.
Historia przeglądania to tak naprawdę wytyczona przez algorytm ścieżka, którą się już przeszło. Pod każdym z obejrzanych tej nocy filmów Jacek zostawił ślad wyciągniętego w górę kciuka. Tej nocy Jacek polubił wszystko, co miał okazję obejrzeć. Teraz jednak, idąc ścieżką, którą już przeszedł, nie był w stanie przypomnieć sobie niczego, co na niej zobaczył.
Jacek kładzie się do łóżka i próbuje choć trochę przespać. Leżąc z zamkniętymi oczami, wciąż zadaje sobie pytania, ale na niektóre z nich nie znajduje odpowiedzi.
*
– Dzień dobry. Zdejmujemy maseczkę, karta w czytnik i patrzymy w kamerę – mówi ochroniarz zerkając na ekran monitora. – Wchodzimy.
W biurze jest pustawo. Po krótkiej odprawie z zespołem programistów, Jacek siada przed komputerem. Dłonie zajmują pozycję przy klawiaturze, oczy wpatrują się w ekran; palce zaczynają skakać po klawiszach, czerń poruszających się skokowo źrenic chłonie światło pikseli.
Z kubkiem pełnym kawy w jednej ręce i kupioną w automacie trójkątną kanapką w drugiej, Jacek stoi i rozgląda się po ogromnej, niezbyt mimo pory lunchu zatłoczonej, jadalni. Bez trudu znajduje sobie pusty stolik, ale kiedy ktoś się dosiada, zaskoczony podnosi wzrok i szybko przeciera okolice ust papierową serwetką.
– Cześć, Jacek – rzuca kobieta, odsuwając krzesło. Jacek nie jest pewien, czy ją zna. Jest mniej więcej w jego wieku, ale ubiera się jakby była sporo młodsza; zdradzają ją zmarszczki wokół oczu. – Co tam?
– Cześć – odpowiada Jacek.
Niezręcznie mu jeść przy obcych, z żalem odkłada więc kanapkę i patrzy pytająco na przybyszy.
– Znowu nie chciało się robić jedzenia w domu, co? – Dziewczyna uśmiecha się, pokazując duże, białe zęby. – Ja bym tego szajsu z automatu nie przełknęła, chleb z waty i sam majonez.
– Aga, jak jesteś taka cwana, co się podziel swoim, co? – wtrąca, dosiadając się, szczupły trzydziestolatek w za dużej koszuli. – Co tam masz, pewnie znowu jakieś tofu? Nie, ja od razu mówię, że dziękuję – dodaje i zabiera się do rozpakowywania własnego trójkąta z białego chleba. – Zawijają to w metr folii, jakby nie chcieli, żebyśmy to jedli, przysięgam, że zaraz stracę cierpliwość.
– Tomek, jaki dramat, jaka scena, szkoda, że publiczność tak nieliczna – komentuje Aga.
– Fakt, dziwnie dziś pusto – potwierdza Jacek, rozglądając się wokoło.
Bezceremonialne wtargnięcie obcych w jego przestrzeń zbiło go z tropu. Ale jeszcze gorsze są uśmiechy, patrzenie mu z zaciekawieniem w oczy – świadectwa życzliwego zainteresowania jego osobą. Obcy zachowują się, jakby Jacka znali.
– Dziś? – pyta Agnieszka, unosząc precyzyjnie narysowane linie brwi. – Przecież tu codziennie świeci pustkami. No, ale ty zacząłeś przychodzić, to może inni też w końcu się przekonają, że nie taki diabeł straszny, co? Ile można klepać w kompa z domu, co?
Pustka w pamięci przypomina o sobie. Jacek sztywnieje i zalewa go fala gorąca.
– Tak, no, jasne, ile można – odpowiada szybko, sięgając po kubek z kawą i zatapiając wzrok w jego wnętrzu.
– Z tobą, Jaca, wszystko okej? – wtrąca Tomek. – Sorry, ale nie wyglądasz zbyt zdrowo, źle się czujesz?
– Nie, co ty, wszystko okej, nie wyspałem się – tłumaczy się Jacek, trochę zły na siebie, że nie potrafi przejąć inicjatywy w tej rozmowie. – Miałem koszmary – dodaje, karcąc się od razu w duchu. Od kiedy to nieznajomym opowiada o snach?
– Złe sny, co? To pewnie ten chip, Gates nadaje, no nie? – Tomek śmieje się głośno i uderza dłonią w stolik.
Agi żart najwyraźniej nie rozbawił, bo teraz kreski jej brwi skróciły się i ułożyły ukośnie nad oczami.
– Tomek, to nie jest śmieszne, sny potrafią dokopać, wiem coś o tym – kobieta kieruje na Jacka pełne zrozumienia i współczucia spojrzenie.
– Miło było, ale muszę wracać, kod się sam nie napisze, no nie? – Jacek wstaje i odchodzi od stolika, nie oglądając się za siebie. Niedojedzoną kanapkę wrzuca do kosza na śmieci z napisem “PLASTIK”.
*
Przez szybę autobusu niewiele widać, bo z zewnątrz oblepia ją kożuch zaschniętej soli i zmarznięte grudy brudnego śniegu, a od wewnątrz jest zaparowana. Jacek trzyma w dłoni telefon, ale wzrok kieruje właśnie w stronę szyby, we fragment, który przetarł wcześniej dłonią. Jego oczy są w ciągłym ruchu, wzrok wędruje przepastnymi wąwozami wyrytymi w skorupie z soli i lodu, między przyklejonymi do szkła kroplami wody wielkimi jak planety.
Drzwi autobusu otwierają się z łoskotem, wpuszczając do środka lodowaty wiatr. Część pasażerów wysiada, a ci, którzy się dosiadają, tupią strzepując z butów breję, a z ubrań śnieżny puch, poprawiają maseczki i przecierają zaparowane okulary, kasują bilety, szukają miejsc do siedzenia wśród tych, na których nie ma tabliczki z zakazem. Telefon Jacka domaga się uwagi: wibruje i próbuje ściągnąć wzrok błyskami kolorowej diody i wyświetlacza. Ale oczy Jacka wciąż tylko wpatrują się w maleńki krajobraz na szybie, w jego solne doliny i wzgórza.
*
Telefon rzyga falą notyfikacji. Kciuk Jacka wykonuje precyzyjne, powtarzalne jak u maszyny ruchy. Spycha poza krawędź ekranu słowa i zdania, tytuły maili, linki, SMS-y, tweety, tiktoki, zapowiedzi ciężkich mrozów, aktualizacje systemowe, powiadomienia o nieodebranych połączeniach.
– Siema co robisz?
– http://youtu…
– Co tam?
– Nowy szczep z Finlandii gorszy od mutacji z…
– http://gaze…
– Nieodebrane połączenie: ICE Marta
– http://…
– http://
– Więzienie za brak maseczki?
– Ej, kurwa, widziałeś to?
– Pokazała się prawie nago, fani oburzeni!
– http://inter…
– Czwarta fala w natarciu, minister: Nie możemy wykluczyć, że czeka nas powtórka z…
– Nieodebrane połączenie: ICE Marta
– Jacek, zadzwon, to wazne
– http://nieza…
– http://o2…
– http://…
– JAcek, proszę, zdzwonmy sie
– Szczepionka powoduje…
– jAca zyjesz?
– Oczyszczamy magazyny tylko dzis kupuj taniej nawet o…
– http://youtu…
– Nieodebrane połączenie: ICE Marta
– Szczepionka bezpieczna dla każdego, ale…
– Jacek, oddzwoń prosze mały ma goraczke
– Zobacz jak poseł opozycji zaorał…
– Wariant Tau: potencjalnie ogromne ryzyko…
– http://youtube…
W zalanej zimnym światłem windzie Jacek oddzwania do Marty. Ich trzylatek znów złapał coś w przedszkolu, a ona ma jutro po południu ważnego calla ze Stanami. Trzeba przy nim posiedzieć godzinę-półtorej.
– Nie ma sprawy ko… – Jacek gryzie się w język. – Nie ma sprawy, Marta – kończy rozmowę.
*
Robiąc kolację, Jacek nastawia budzik w telefonie na wcześniejszą godzinę. Żeby dojechać do Marty pomóc jej przy Matim, jutro musi zacząć wcześniej pracę i wcześniej z niej wyjść.
Drażniąca i nieustępliwa przez większość dnia niepewność powoli mija. Jacek przypomina sobie każdy szczegół; pamięta co jadł, z kim i o czym rozmawiał. Pamięta trójkątną kanapkę, pamięta Agę i Tomka, śnieg i lód, ludzi w maseczkach. Pamięta wszystko i podnosi go to na duchu. Po prostu wychodzi zmęczenie, stres związany z nową pracą, daje się we znaki ta monotonia pandemicznego praca-dom. Był taki artykuł, Jacek pamięta tytuł: Szpitale pełne chorych, ale prawdziwe oblężenie przeżywają gabinety psychologów.
Kręcąc z politowaniem głową, Jacek uśmiecha się do siebie i siada przed komputerem, stawiając na biurku talerz ze stertą kanapek i kubek czarnej herbaty. Jak mógł się sam tak wkręcić?
Wiesz, co oglądają inni? Zobacz to teraz, spodoba ci się. A potem, jeśli będziesz zadowolony, zobaczysz coś jeszcze lepszego. Każda kolejna rzecz, którą zobaczysz, będzie jeszcze lepsza od poprzedniej. Zobacz.
Dawno temu, jako mały chłopiec, Jacek miewał trudności z zaśnięciem. Szedł ciemnym korytarzem do rodziców powiedzieć im, że nie może zasnąć. Rodzicie siedzieli na kanapie zalani światłem telewizora, jakby spadła na nich cienka warstwa kolorowego śniegu. Ich twarze były blade i płaskie, a oczy niechętnie odrywały się od ekranu. Tata wzdychał, nie kryjąc irytacji, ale mama wstawała z kanapy i odprowadzała Jacka do pokoju.
– Jacuś, śpij już, oglądamy jeszcze z tatusiem telewizję i też idziemy zaraz spać. Jest za głośno? Powiem tacie, zaraz ściszy – mówiła do chłopca, przykrywając go kołdrą i głaszcząc po głowie.
– Mamo, nie mogę zasnąć.
– Możesz, przecież spanie jest miłe, lubimy spać, bo jak się wyśpimy, to potem jest udany następny dzień, prawda?
– Tak mamo, ale ja mam po prostu tyle myśli w głowie, przychodzą do mnie jedna po drugiej i nie umiem ich zatrzymać.
– Jacuś, przecież to dobrze, myślisz, bo jesteś mądry.
– Opowiedz mi o nich, mamo.
W takich chwilach mama wzdychała z rezygnacją i układała się nieco wygodniej na krawędzi łóżka małego tak, żeby go później nie obudzić, wstając.
– Wiesz, kochanie, kto umie przestać myśleć?
– Wiem. Opowiesz? – mówił chłopiec, układając głowę na poduszce.
– Wieloryby są największe ze wszystkich stworzeń na świecie. Są tak wielkie, że nie mają w ogóle wrogów, bo nikt nie byłby na tyle głupi, żeby je zaatakować. Są tak ogromne, że zawsze czują się bezpiecznie, nawet gdy śpią. A wiesz jak śpią? Po prostu wiszą w wodzie, jakby unosiły się w powietrzu. W wodzie są leciutkie, nie czują w ogóle swojego ciężaru. Nie czują nic. Nic nie czują i nie muszą o niczym myśleć, bo są zupełnie bezpieczne. Niczym się nie martwią. Niczym się nie przejmują. Zaczynają śpiewać, a ich śpiew słychać w całym oceanie, który zasypia razem z nimi.
Zielona ciemność wypełnia się niezrozumiałymi z początku plamami i kształtami. Jacek wynurza się z głębin i widzi stojącą przed sobą postać. Mężczyzna mierzy Jacka nieprzytomnym wzrokiem i sięga ręką do kieszeni dżinsów. Jacek odwraca wzrok od tafli wiszącego na ścianie lustra. Wyjąwszy telefon, sprawdza godzinę: jest dobrze po trzeciej w nocy. Z głośników włączonego laptopa słychać pieśń wieloryba.
*
Budzik zadzwonił o barbarzyńskiej porze. Jacek pojechał do pracy wcześniejszym autobusem i jadąc estakadą, patrzy jak nad zębatym horyzontem miasta rozlewa się łuna wschodu słońca.
Jest wcześnie, więc w autobusie jest mało ludzi. Obok rozmawia dwóch mężczyzn, ich ściągnięte na brody maseczki ledwo zasłaniają im usta.
– I co, byłeś?
– Dzisiaj mam być, ale nie, sorry, nie skorzystam.
– Spękałeś? Wiedziałem!
– Spękałeś, spękałeś. Bez przesady. Usiadłem, zrobiłem listę za i przeciw, wyszło co wyszło. Nie idę.
– No i dobrze.
– No sam nie wiem, czy tak dobrze.
– Bardzo dobrze, stary, daj spokój, ciągle wychodzą nowe rzeczy, widziałeś, podesłałem ci, co się stało tej kobiecie w Stanach?
– Widziałem, masakra.
– No, ale dobra decyzja. Jak u mnie w robocie zrobią akcję, dla mnie nie ma tematu. I nie tylko dla mnie, większość ludzi się nie zaszczepi, moja w tym zasługa w dużej mierze.
– Co, agitujesz? – Spod brzegu maseczki rozlega się śmiech.
– Nie agituję, tylko uświadamiam, mówię o ryzykach. Stary, ludzie naprawdę nie zdają sobie z tego sprawy. Komuś bardzo, ale to bardzo zależy, żeby ludzie dali se to wstrzyknąć, bo wszyscy są święcie przekonani, że ryzyk nie ma, myślą, że najwyżej gorączka. Ale jak im mówię o, wiesz, tych przypadkach zamiatanych pod dywan, o zgonach, wstrząsach, szokach całego organizmu, amnezjach, to oczy szeroko otwierają. Nie, od nas to mało kto się da ukłuć. Ja mogę wrócić pracować z domu, wyjebane, nie zmuszą mnie.
Jacek wpatruje się w pokrytą warstwą lepkiego kurzu szybę autobusu. Gdy sięgają jej pierwsze promienie słońca, brudna powierzchnia zaczyna się iskrzyć mrowiem maleńkich klejnocików. Światło zaczyna razić, Jacek mruży więc oczy, a czasem nawet na moment je zamyka, jakby spał. Kierowca puszcza w ruch wycieraczki, które zamieniają świetlisty pył w mętne smugi.
*
Duże pomieszczenie socjalne jest prawie puste, nie licząc garstki programistów, okupujących ekspres do kawy. Siedząc przy jednym ze stolików Jacek wpatruje się w leżącą na talerzu trójkątną kanapkę z tuńczykiem i sosem majonezowym. Nawet cola nie jest w stanie spłukać warstewki tłuszczu, którą każdy kęs kanapki zostawia w ustach. Jacek obiecuje sobie, że nigdy więcej nie kupi tego świństwa.
– O, jesteś! Możemy? – Kobieta nie czeka na odpowiedź i siada naprzeciwko Jacka. W ślad za nią tuż obok dosiada się chudzielec w powyciąganej koszulce.
– Siemanko, chyba znowu nie pospałeś, co? – zagaduje dziewczyna. – Znowu te koszmary? Mnie też męczą od paru dni.
Jacek wbija wzrok w intruzów. Przeskakuje spojrzeniem z pokrytej rzadką brodą twarzy mężczyzny na wpatrzoną w niego kobietę, której oczy otaczają rozchodzące się promieniście delikatne zmarszczki.
– Jacek? Co jest?
– Potrzebujesz czegoś? – mówią oboje w tym samym czasie.
– Nie, nie, spoko – odpiera Jacek. – Czy my… się znamy?
Chudzielec parska śmiechem, ale kobieta jest wyraźnie zaniepokojona.
– Dziś jeszcze z tobą gorzej. Naprawdę źle wyglądasz. Może warto do lekarza, co? Mamy w pakiecie, pewnie ci jeszcze nie dali informacji z haerów, podam ci numer, zadzwoń, umów się. – W jej głosie słychać troskę. – To pewnie nic takiego, ale czasy takie, że trzeba uważać. Szczepionka dopiero zaczyna działać, może akurat podłapałeś…
– Albo to właśnie od szczepionki, zdarzają się czasem różne reakcje organizmu – dodaje chłopak w powagą.
– Tomek, pieprzysz! – kobieta podnosi głos, aż oglądają się zgromadzeni przy ekspresie programiści.
– Ej, zaszczepili nas parę dni temu, nie wiesz, czy pieprzę, Aga.
– Zaszczepili? – Głos Jacka jest zachrypnięty i cichy. Zaschło mu w ustach, więc wypija łyk coli z plastikowej butelki.
– Stary, przerażasz mnie, serio. Wyglądasz, jakbyś nie spał od miesiąca, żywisz się kanapkami ze styropianu i zaczynasz bredzić, sorry, ale tak jest.
Jacek prostuje się, odstawia butelkę z napojem i odchrząka.
– Kogo zaszczepili?
– Jak, kogo? Wszystkich. Wszystkich tutaj, inaczej byśmy nie weszli. Co z tobą?
– Muszę iść. Kod się sam nie napisze. Do widzenia.
Zdumieni, Aga i Tomek patrzą to na siebie, to na oddalającego się Jacka.
– Do widzenia. – Tomek powtarza prawie bezgłośnie.
*
Telefon wibruje i błyska, jakby coś siedziało w środku i chciało się wyrwać na zewnątrz. Urządzenie przesuwa się powoli po kuchennym blacie, obudowa drży i pcha przed sobą okruchy starego pieczywa niczym lemiesz ogromnego, czarnego pługa.
– Połączenie: ICE Marta
Trwa to w nieskończoność, w końcu, gdy telefon milknie, Jacek bierze głęboki wdech. Ale Marta dzwoni ponownie, a potem znowu, i znowu. Czarna obudowa zbliża się do krawędzi blatu, kilka okruchów spada w przepaść.
Talerz kanapek z serem i kubek herbaty lądują na biurku obok laptopa. Jacek wpisuje hasło. Jeszcze chwila, jeszcze parę kliknięć. Jego oczy omiatają chciwie ekran szukając czerwonych ikonek powiadomień o otrzymanych wiadomościach.
– Siema Jaca jak sie czujesz? Sorry ale zobac szczepionka jednak zmienia DNA http://…
Oczy Jacka skaczą coraz szybciej, jakby się rozgrzewały, jakby każdy nowy obraz, każde słowo, każda klatka obejrzanego filmu dawały im dodatkową energię do szalonego sakadycznego tańca.
Nagle z kuchni dobiega buczenie, niesie się po ścianach, meblach i podłodze. Chwilę później wibrujący telefon spada z blatu uderzając głucho o twarde kafle. Jacek zrywa się, by go podnieść; etui wytrzymało, ekran nie ma żadnych rys i wciąż błyska uparcie.
– Połączenie: ICE Tata
Tata. Ale Jacek waha się, czy odebrać. Oczy chcą do ekranu, chcą chłonąć światło, Jacek wraca więc do biurka i siada w fotelu.
– Zobaczcie to teraz w Chinach, ponoć już dawno wszystko po normalnemu http://youtu…
Telefon wibruje, niczym wyrzut sumienia nieustannie dając znać o sobie. W końcu, Jacek sięga po natrętne urządzenie.
– Hej.
– No, wreszcie, co jest z tobą? – W głosie taty słychać i ulgę, i irytację.
– Jak, co? To ty dzwonisz, co tam? – Głos Jacka przybiera beztroską barwę, oczy wznawiają wędrówkę po ekranie.
– U 97% ludzi szczepionka powoduje bezplodnosc widzieliscie to? Jaki mają prosty plan na przeludnienie co?
– Dzwonię, bo Marta dzwoni do mnie, wściekła na ciebie jak osa. – Tata czeka na reakcję Jacka.
– Wściekła?
– No, dziwisz się?
– Tato, co się stało? Bo ja tu trochę zajęty jestem – mówi Jacek błagalnym tonem.
– Co się stało, co się stało – przedrzeźnia ojciec, wyraźnie rozdrażniony. – Nie może się dodzwonić do ciebie, to dzwoni do mnie. Z Mateuszkiem miałeś być, czy coś, bo ona miała coś ważnego, umówieni byliście. Jacek, przecież to twoja rodzina, nie można tak.
– Zrobili to, wielkie oszustwo, jak ta audycja Wojna Światów, tylko że wkręcone do głów ludziom na całym świecie, nie tylko w jednym stanie. Zobacz ponoć też wybuchła wtedy panika, 38 rok https://en.wikipedia.org/wik…
– Jacek?
– Tak, tato, jestem – odpowiada Jacek z oddali.
– Jacek, przecież to Mati, to twój syn, nieważne gdzie teraz są i dlaczego, musisz dla nich, dla niego być choć czasem, mama by nigdy… – Ojciec urwał w połowie zdania.
– Ale teraz, w Stanach, umierają ludzie, setki tysięcy! Masz tu dane: https://www.worldometers.info/co…
– Wcześniej też umierali, to normalne, że ludzie umierają!
– Zobaczcie to: znowu pokazówka szczepienia z wsuwanymi igłami, przecież to gołym okiem widac https://…
– Nie słuchasz mnie, co?
– Przecież słucham, o mamie mówiłeś, słucham.
– Nie chodzi o mamę. Jacek, wiem, że się starasz i że jest trudno, szczególnie ostatnio – mówi tata pojednawczo.
– Oczywiście, sami sobie nie wstrzykna bo wiedza dobrze co jest w środku. Z czego się najbardziej smieja? Ja wiem ze pewnie Gates nie ma z tym nic wspolnego, to dla odwrocenia uwagi ale skoro media najbardziej obsmiewają wlaśnie teorie mikrochipów, to coś musi być na rzeczy.
– Przecież czasy takie dziwne, a ty w nowej pracy, wiem jak ci się trudno było zgodzić na ich warunek.
– Taki jesteś pewien, że stary stary Bill nie ma z tym nic wspólnego? A wiesz, kto dostarcza systemy dystrybucji szczepionek? Microsoft, zobacz https://www.mddionline.com/covi…
– Jacuś, bo ja nie mówię, że jesteś złym ojcem, czy coś. – tata mówi dalej, a Jacek kiwa rytmicznie głową, jego wzrok śledzi skaczący po ekranie kursor.
– Są efekty uboczne szczepionki, o których jest dziwnie cicho a moim zdaniem to dopiero jest grube zobaczcie na przykład utrata pamieci – to gowno działa na układ nerwowy!
Klikanie ustaje. Wzrok nagle kończy szaleńczą podróż i skupia się w jednym miejscu na ekranie.
Utrata pamięci.
– Mądrze zrobiłeś, dobrze ci płacą, a że kazali się zaszczepić? Mateuszek ważniejszy, nie? No i jakoś nic ci nie jest przecież, co?
Wzrok Jacka wędruje gdzieś w górę.
– Jacek?
– No właśnie nie wiem, tato.
– Co? Czego nie wiesz?
– Coś jest nie tak – mówi Jacek ostrożnie, choć już nawet to krótkie wyznanie sprawia mu lekką ulgę. – Pamiętasz kiedy się zaszczepiłem?
– Czy ja pamiętam? No, w zeszłym tygodniu jakoś, czwartek bodajże, czemu pytasz? – odpowiada tata.
– Dziś, wiesz, z Martą, zupełnie zapomniałem, że się z nią umówiłem. Nawet jak mi już powiedziałeś, że dzwoniła – nic! W ogóle nie pamiętam, żebym z nią rozmawiał, czy coś. Tato, ja się dziś obudziłem z myślą, że nic nie pamiętam, nie umiem sobie przypomnieć, co było wczoraj, tato, albo przedwczoraj, albo kurwa tydzień temu! – wyrzuca Jacek jednym tchem.
– Jacek, to stres, jesteś zmęczony, ciągle przed tym komputerem, tylko…
– Jestem strasznie zmęczony, tato.
– No, więc nie wymagajmy od siebie za dużo, szczególnie teraz. Po tym, co się stało, musimy trochę odpocząć.
– Tato, mi się od rana wszystko pieprzy. W pracy rozmawiam z ludźmi i nie wiem, jak mają na imię, nie pamiętam wczorajszego dnia, nie pamiętam, że się w ogóle szczepiłem? Ja? Ja bym tego w życiu nie zrobił! Widzisz, co to robi?
Czerwona ikonka wzywa Jacka.
– Jaca, ty sie zaszczepiłeś i wszystko OK, no nie? Patrzcie jeszcze rok temu w życiu byśmy nie wpadli na to, że bedzie tak, że żeby dostać pracę, trzeba być zaszczepionym. Wtedy sam bym powiedział, że to fejk.
– Jacek, a mama? Pamiętasz? – pyta nagle ojciec, zaskakująco głośno w panującej w pokoju ciszy. – Pamiętasz o mamie?
– Mama? Chciałem ją nawet o coś zapytać, jakoś się nie złożyło ostatnio. – Jacek opuszcza powoli telefon i zaczyna mówić bardziej do siebie, niż do taty. – Jak to jest, że wieloryby nie toną, gdy śpią?
– Jacek, przecież mama nie… – Telefon leży już na blacie biurka, głos taty jest już ledwo słyszalny.
Jacek zerka na klawiaturę, palce uderzają błyskawicznie, w oknie czatu wysypują się litery.
– Fejk? Wszystko jest fejkiem. Co z tego, że napisali? Że oglądałeś film? Że podali liczby? Skąd wiesz, że to się dzieje naprawdę? Możesz wierzyć albo nie, tyle możesz. Ale gówno wiesz.
– Jacek? Jesteś tam? – Słowa taty brzmią jak niemrawe bzyczenie zamkniętej w pudełku muchy.
Jacek, o co ci chodzi? JA gówno wiem?!
Ale Jacek zamyka okno czatu. Klik, klik. Idzie gdzieś indziej, gdzieś głębiej.
– Na kanale, który subskrybujesz, pojawił się nowy film o wielorybach, na pewno ci się spodoba. Chcesz go zobaczyć?
Zobacz.
https://youtu.be/0nVmojBaRLk?t=31