- Opowiadanie: velendil - Mój Dziadek

Mój Dziadek

Krótkie opowiadanie które w końcu zdecydowałem się wyjąć z szuflady i pokazać szerszemu gronu odbiorców. Pozdrawiam :) 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Mój Dziadek

Mój dziadek siał chmury. Wstawał codziennie przed wschodem słońca, wedle Kalendarza Ajakurskiego, i zabierał się do swojej pracy. Obserwowałem go bez wytchnienia, robił to bardzo skrupulatnie, jak gdyby od linijki. Chmury były perfekcyjne, o ostrych jak brzytwa bokach oraz idealnie prostych kątach.

 

Dziadek po skończonej pracy zwykle siadał obok mnie i patrzyliśmy na nie z góry, na te perfekcyjne sześciany płynące w głąb, ku horyzontowi zdarzeń, aby rozsiać się po całym wszechświecie.

 

Chmuromir, bo tak miałem w zwyczaju go nazywać, był domatorem. Kochał swój ogród powietrzny, kolekcje kropel wodnych, metanów bezbarwnych, aluminium i tochinium. Przy pomocy najróżniejszych narzędzi badał je dniami i nocami, a że żył już ponad cztery tysiące dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć obrotów Meovisa, miał niebagatelne w tym doświadczenie.

 

W pięciotysięcznicę obrotu zorganizowaliśmy dla dziadka rodzinny lot poza horyzont, by zobaczył jak efekty jego wieloletniej pracy płyną przez nieba odległych ciał niebieskich w dalekich galaktykach.

 

Podróż trwała wiele mignięć światła, wiele ścisków ciała i kompresji. Obserwowaliśmy narodziny i śmierci galaktyk, oglądaliśmy się w odbiciach błysków po drugich stronach czarnych dziur, aż w końcu świat daleki ukazał się nam jak na dłoni.

 

Przyleciwszy, ukląkł dziadek na nieznanym gruncie i, patrząc w niebo, gorzko zapłakał. Chmury były bez formy, podarte niby przez szpony czasu, niby przez górzysty krajobraz, sunęły niezgrabnie przez nieboskłon odległego świata. Patrzyłem, jak jego łzy kapią na tę jałową glebę gdy on sam osunął się na ziemię w spazmach i z wyczerpania zasnął.

 

Ze strachu o Chmuromira, mojego kochanego dziadziusia, sam omal nie zemdlałem. Cała rodzina obudzić go nie mogła, próbując najróżniejszych sposobów, aż kłębiaste twory łączyć się nad naszymi głowami zaczęły, zrzucając rześkie krople deszczu.

 

Ocknął się dziadek i na widok zalęknionej i przemoczonej rodziny pojął, co się stało. Niespodziewana reakcja skraplała ciała pokracznych chmur, a każda kropla niosła ze sobą życie, nadzieję i radość. I znów zapłakał mój dziadek, lecz ze szczęścia teraz jego łzy płynęły. Przytulił on całą rodzinę i razem wróciliśmy szczęśliwie do domu, raz po raz zerkając na promienny uśmiech staruszka. 

 

Obroty mijały, a mój dziadek jeszcze chętniej wykonywał swój zawód. Robił to z ogromną dumą, bo wiedział już, że chmury więcej szczęścia dają innym swoim ukrytym darem, niż tylko jemu perfekcyjnym wyglądem. 

 

Koniec

Komentarze

Po wyjęciu z szuflady warto byłoby jeszcze opowiadanie ze dwa razy przeczytać, bo fragmenty takie jak:

a, ze zyl juz

warto uzupełnić o polskie znaki. A jest tego więcej.

 

A co do tekstu: jako bajka dla dzieci całkiem fajny pomysł. Można zrobić z tego cykl, a nawet coś w rodzaju książeczek dla dzieci, choć tutaj nie wszystko byłoby dla dzieci zrozumiałe i należałoby nad tym popracować.

Potencjał jak najbardziej jest, ale jako tekst dla dzieci.

 Velendilu, niewiele ponad dwa tysiące znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT.

Na tym portalu OPOWIADANIA zaczynają się od dziesięciu tysięcy znaków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć,

 

jak na króciaka, to jest tu dużo błędów, zwłaszcza takich wynikających z niedbalstwa, bo brak polskich znaków mógłbyś sam wyłapać, dlatego ich nie będę wyłuszczać. Podobnie jest z przecinkami, za którymi chyba nie przepadasz, bo unikasz jak ognia ;)

 

Patrzyliśmy na nie z dziadkiem z góry, na te idealne sześciany płynące w głąb, ku horyzontu zdarzeń

ku horyzontowi lub do horyzontu

 

ze zyl juz ponad 4999 obrotów Meovisa, miał niebagatelne w tym doświadczenie

liczby słownie, chociaż przyznam, że zatrzymałam się na tym dłużej, bo to długie do zapisu :P ale skoro dalej zapisujesz je słownie, to bądź konsekwentny. 

 

Podróż ta trwała wiele mignięć światła, wiele uścisków i kompresji aż w końcu świat daleki ukazał mu się jak na dłoni. 

Ta niepotrzebne, bo wiadomo że to o tę podróż chodzi, a nie inną.

 

Szort przyjemny, ale brak tych polskich znaków bardzo przeszkadza. 

 

 

Velendilu, podoba mi się pomysł na bajkę, nie podoba mi się, że została zaprezentowana w tak niechlujnej formie.

 

roz­sie­wa­ne po calym wszech­swie­cie. → Literówka.

 

W dniu jego pie­cio­ty­siecz­ne­go ob­ro­tu… → Literówka.

 

Lzy ka­pa­ly memu dziad­ko­wi na ta ja­lo­wa zie­mie, a z lez pąki… → Łzy ka­pa­ły memu dziad­ko­wi na tę ja­ło­wą zie­mię, a z łez pąki

 

ze spa­zmów i wy­czer­pa­nia sił nic nie miał… → …ze spa­zmów i wy­czer­pa­nia sił już nie miał

 

obu­dzić go nie mogla az chmu­ry la­czyc sie… → Literówki.

 

Ock­nal sie dzia­dek… → Literówki.

 

Nie­spo­dzie­wa­na re­ka­cja po­kracz­nych chmur skra­pla­la ich ciala, a kazda kro­pla zycie ze soba nisla… → Literówki.

 

I za­pla­kal też dzia­dek… → Literówka.

 

bo wie­dzial juz, ze wie­cej szcze­scia dają… → Literówki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajna opowiastka, niesamowita wyobraźnia.

Lożanka bezprenumeratowa

Hej Velendilu

 

Dzięki za szorta. Zgadzam się z komentarzami powyżej. Pomysł jest niezły, ale wykonanie… dość toporne i ze strasznymi błędami. Przed pokazaniem jakiegokolwiek tekstu, komukolwiek i gdziekolwiek, polecam go przeczytać (najlepiej trzy razy, na głos). Jeżeli nie masz czasu, to przynajmniej przepuść go przez worda, maszyna się na coś przyda, a czytającym łzy pociekną ze wzruszenia, nie z bólu.

 

Lzy kapaly memu dziadkowi na ta jalowa ziemie, a z lez pąki od razu wyrastały

Bardzo niedobrze.

 

Załóżmy, że już literówki są poprawione, minimum jest.

 

Teraz styl.

 

Jeżeli próbujemy stylizacji, to trzymajmy się jej konsekwentnie, samo przestawianie wyrazów w niektórych zdaniach stylizacją nie jest.

 

Pamiętaj, że im krótszy tekst, tym każde słowo (zdanie) ważniejsze.

 

Zaczynasz nieźle:

Mój dziadek siał chmury. Wstawał codziennie przed wschodem słońca,

Aż tu nagle:

wedle harmonogramu kalendarza Ajakurskiego i zaczynał sianie.

Trochę jakby pisała inna osoba. Co to jest harmonogram kalendarza? Według harmonogramu posiedzenia, zajęć, a tu: według kalendarza ajakurskiego (z małej, bo to przymiotnik).

Zaczynał sianie – gramatycznie ok, stylistycznie kiepsko, zwykle się sieje, nie robi sianie.

Robił to skru­pu­lat­nie, wręcz od li­nij­ki, chmu­ry były per­fek­cyj­ne, o ostrych jak brzy­twa bo­kach, ide­al­nie pro­stych ką­tach.

Nieźle, proponuję spójnik „i” zamiast przecinka po bokach, nie szkodzi że w nagłosie kolejnego wyrazu też jest „i”, przeczytaj na głos i zobaczysz, że zdanie odzyskuje rytm.

Pa­trzy­li­śmy na nie z dziad­kiem z góry, na te ide­al­ne sze­ścia­ny pły­ną­ce w głąb, ku ho­ry­zon­tu zda­rzeń, roz­sie­wa­ne po calym wszech­swie­cie.

Literówki pomijam

Z dziadkiem z góry brzmi jakby dziadek mieszkał piętro wyżej, unikamy konstrukcji z…z…z… Dołożyłbym tu czasownik, żeby odkleić dziadka od góry, np. Siadał obok mnie i patrzyliśmy na nie z góry.

Dalej: na te trochę wystaje, można się pozbyć, sensu nie stracimy, a się nie potkniemy.

Dalej: w głąb czego? Świat przedstawiony jest abstrakcyjny, ale abstrakcja ma swoje granice.

Horyzont wyłapała już OldGuard.

Dzia­dek był do­ma­to­rem, ko­chał swój ogród po­wietrz­ny, swoje ko­lek­cje kro­pel wod­nych,

Szyk: ko­chał swój po­wietrz­ny ogród.

Kolekcje kropel czego? – wody. Dalej lecą rzeczowniki w dopełniaczu, więc byłoby ładnie i konsekwentnie.

Badał je naj­róż­niej­szy­mi na­rzę­dzia­mi, przy­glą­dał im się dnia­mi i no­ca­mi, a, ze zyl juz ponad 4999 ob­ro­tów Me­ovi­sa, miał nie­ba­ga­tel­ne w tym do­świad­cze­nie.

Niezamierzony rym – zawsze brzmi dziwnie, może badał je przy pomocy najróżniejszych narzędzi?

Zaroiło się od przecinków, ten trzeci pomijamy: dnia­mi i no­ca­mi, a że żył już ponad 4999 ob­ro­tów…

Liczby jw.

Szyk: miał w tym nie­ba­ga­tel­ne do­świad­cze­nie.

 

W dniu jego pie­cio­ty­siecz­ne­go ob­ro­tu ro­dzi­na zor­ga­ni­zo­wa­ła dla niego lot poza ho­ry­zont, by zo­ba­czył jak jego dzie­ci płyną przez nieba oko­licz­nych ga­lak­tyk.

Literówki pomijam.

To dziadek się obracał? Czy rodzina zorganizowała lot Meovisowi?

Jeżeli stosujemy zaimki, to trzymamy się podmiotu. Rozumiem, że świętowali fakt, że dziadek dożył któregoś tam obrotu planety i, z tej okazji, zorganizowali dziadkowi lot. W konstrukcji powyżej nie jest to jasne.

Po­dróż ta trwa­ła wiele mi­gnięć świa­tła, wiele uści­sków i kom­pre­sji aż w końcu świat da­le­ki uka­zał mu się jak na dłoni. 

Podróż trwała (wiadomo, że ta).

Wiele uścisków i kompresji – kto kogo (u)ściskał i kto kogo kompresował? Uściski wykonują ludzie, kompresję – maszyny.

Szyk: w końcu daleki świat uka­zał się…

 

Ukląkł on na nie­zna­nym grun­cie, pa­trząc w niebo i gorz­ko za­pła­kał.

Świat ukląkł? – zaimek nie trafia w podmiot. Można się go pozbyć bez start.

Dalej albo szyk: Patrząc w niebo ukląkł i gorzko zapłakał.

Ewentualnie: Ukląkł i, patrząc w niebo, zapłakał

Jego dzie­ci bez formy

Brzmi makabrycznie

po­dar­te niby przez szpo­ny czasu, niby przez gó­rzy­sty kra­jo­braz, su­nę­ły bez rytmu przez nie­bo­skłon

podarte (+,) niby przez szpony, niby przez krajobraz.

Nie wiem za bardzo jak chmury mogą sunąć z rytmem. Z rytmem (w rytmie) czego?

Lzy ka­pa­ly memu dziad­ko­wi na ta ja­lo­wa zie­mie, a z lez pąki od razu wy­ra­sta­ły,

Literówki pomijam.

Memu dziadkowi = mu, wiadomo o kogo chodzi.

Dalej szyk: z łez od razu wyrastały pąki

pięły się w niebo i ko­na­ra­mi swymi dzie­li­ły chmu­ry

Pąki pięły się konarami? Jeżeli musi zostać to szyk: konarami (-swymi) dzieliły chmury (wiadomo czyimi).

Wi­dząc tak tra­gicz­ne po­szar­pa­ne efek­ty jego pracy dzia­dek ze spa­zmów i wy­czer­pa­nia sił nic nie miał, więc osu­nął się na zie­mię i za­snął.

Tragicznie poszarpane lub tragiczne, poszarpane.

Dziadek widział efekty swojej pracy.

Ze spazmów i wyczerpania sił nic nie miał? – strasznie karkołomne.  

Może: Wi­dząc tak tra­gicz­nie po­szar­pa­ne efek­ty swojej pracy, dzia­dek dostał spa­zmów, po czym, z wyczerpania, osunął się na ziemię i zasnął.

Cala ro­dzi­na obu­dzić go nie mogla az chmu­ry la­czyc sie nad gło­wa­mi ich za­czę­ły, rześ­kie kro­ple desz­czu zrzu­ca­jąc z tego po­łą­cze­nia.

Literówki pomijam

Tu nie udała się próba stylizacji – byłoby ok gdyby cały tekst był tak skonstruowany, nie jest, więc to zdanie razi.

 

Ostatni akapit jest dla mnie zupełnie niezrozumiały.

 

Nie­spo­dzie­wa­na re­ka­cja po­kracz­nych chmur skra­pla­la ich ciala

Nie rozumiem.

Przy­tu­lił ro­dzi­nę i tak oto razem wró­ci­li do domu

Nie rozumiem.

bo wie­dzial juz, ze wie­cej szcze­scia dają innym swoim wnę­trzem

Nie rozumiem.

 

Ostrej szlifierki potrzeba, ale walcz, pomysł wart jest wysiłku.

 

Trzymaj się.

Al

Przyjemne opowiadanie, fajny pomysł. Kłuje jedynie wykonanie, głównie brak polskich znaków i powtórzenia.

 

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Króciak byłby fajny, gdyby go dopieścić stylistycznie i gramatycznie, a przede wszystkim rozprawić się z literówkami. W tej formie niespecjalnie nadaje się do czytania.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Bardzo przyjemny pomysł, ładna poetycka wizja, niemniej zarzynasz ją wykonaniem i to głównie na poziomie czysto technicznym, niechlujstwa po prostu, powiedzmy to szczerze, choć styl obrałabym też nieco z tych pseudoanachronicznych szyków przestawnych.

Chętnie dam bibliotecznego klika, jeśli poprawisz literówki, żeby tekst nie był niechlujny, oraz przynajmniej część innych babolków.

Oraz chwytaj poradnik Portal dla żółtodziobów, bo widzę, że na razie nie bardzo przejmujesz się komentarzami, których zyskałeś już dość sporo. Miałam zrobić dokładniejszą łapankę, bo tekst krótki, ale ten brak reakcji mnie zniechęca, więc literówki wyłap sam.

 

kalendarza Ajakurskiego

Albo: Kalendarza Ajakurskiego, albo: kalendarza ajakurskiego

 

ku horyzontu zdarzeń, rozsiewane po calym wszechswiecie.

→ horyzontowi

 

Dziadek był domatorem, kochał swój ogród powietrzny, swoje kolekcje kropel wodnych

Zaimkoza. Większość zaimków w tekście można wywalić.

 

a, ze zyl juz ponad 4999 obrotów Meovisa,

Liczby słownie.

 

W dniu jego pieciotysiecznego obrotu rodzina zorganizowała dla niego lot poza horyzont, by zobaczył jak jego dzieci płyną przez nieba okolicznych galaktyk.

Ostry atak zaimkozy

 

Podróż ta trwała wiele mignięć światła, wiele uścisków i kompresji[+,] aż w końcu świat daleki ukazał mu się jak na dłoni. 

 

świat daleki ukazał mu się jak na dłoni.

Ukląkł on na nieznanym gruncie

Świat ukląkł? Pomieszane podmioty.

 

przez nieboskłon tego koszmarnego świata.

 

Lzy kapaly memu dziadkowi na ta jalowa ziemie, a z lez pąki od razu wyrastały, pięły się w niebo i konarami swymi dzieliły chmury na kolejne niezgrabne plamy.

ta (tą) → tę

 

tragiczne poszarpane efekty jego pracy dziadek

Chyba tragicznie? I tu akurat zaimek dzierżawczy jest potrzebny, ale jego → swojej, bo “jego” odnosiłoby się do jakiejś innej osoby, nie dziadka

 

sił nic nie miał

??

 

Cala rodzina obudzić go nie mogla[+,] az chmury laczyc sie

 

Ocknal sie dziadek i[+,] zobaczywszy zlękniona rodzinę, pojął[+,] co się stało. Niespodziewana rekacja pokracznych chmur skraplala ich ciala, a kazda kropla zycie ze soba nisla, nadzieję i radość.

Skraplała czyje ciała? Rodziny czy chmur?

nisła → niosła, choć literówek tu, jak i w całym tekście, zatrzęsienie

Dwóch wstawionych przecinków można uniknąć pisząc “Ocknął się dziadek i na widok zlęknionej rodziny pojął…”

 

A dziadek z jeszcze większą chęcią powrócił do siania chmur z jeszcze większą dumą, bo wiedzial juz, ze wiecej szczescia dają innym swoim wnętrzem[-,] niż jemu tylko wyglądem. 

tylko – lepiej: samym lub w ogóle bez niczego, po prostu wyglądam

 

Coś się tu pomieszawszy w podkreślonym kawałku, chyba że po prostu brakuje przecinka.

 

http://altronapoleone.home.blog

Bardzo poetyczna wizja, która mnie jednak nie przekonuje. Jednak brak wygładzenia tekstu robi swoje. Czekam na poprawki.

Witam serdecznie!

 

Na wstępie chciałbym ogromnie podziękować za tak ciepłe przyjęcie i taka ilość komentarzy ktora, szczerze mówiąc, całkowicie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się, że w ogóle jakieś się pojawią, miałem za cel przełamać siebie i podzielić się z tym co pisze w czasie wolnym, a raczej staram się pisać. Przyjmuję całą krytykę co również motywuje mnie do całkowitego poprawienia tekstu oraz do podzielenia się kolejnymi, oczywiście, najpierw je dopieszczając.

Niesamowicie mnie do tego zmotywowaliście. Jestem doprawdy wdzięczny za tak spory feedback.

 

Już niedługo wersja poprawiona :)

Pozdrawiam

Witam serdecznie. Na wstępie jeszcze raz chciałem podziękować za sporo cennych uwag, w szczególności OldGuard, regulatorzy, Al oraz drakaina za tak szczegółową pomoc. 

 

Tekst poprawiłem, mam nadzieję, że czytanie go będzie dużo przyjemniejsze od poprzedniej wersji. 

 

Pozdrawiam! 

Veni vidi, vicisti – masz kilka :)

http://altronapoleone.home.blog

Sympatyczny szorcik. Dobry, prosty pomysł na połączenie światów. Przeczytałem z przyjemnością, więc kliknę.

Hej Valendilu

 

Wpadłem na chwilę, zobaczyć jak się sprawy mają i… wgniotło mnie w fotel. Tekst jest bardzo dobry. Naprawdę, zmiana o kilka poziomów, od razu kliki się posypały. Sam bym kliknął, gdybym mógł, a że nie mogę, więc klikam gdzieś z boku (super-wirtualnie). smiley

 

Dobra robota.

 

Jest wrażliwość, jest zmysł estetyczny, są pomysły, więc: pióro w dłoń i pisać, pisać, pisać.

 

Czekam na następne.

Trzymaj się

Al

Cześć!

 

Pomysłowe, fantastyczne i przyjemne. Można by polemizować, czy to faktycznie jest fantasy, ale po co, skoro miks nieco nostalgicznej opowieści z idealnymi chmurami i horyzontami zdarzeń wypada dobrze, wyobraźnia ma co robić w tej historii. W dłuższym tekście taka zdawkowość mogłaby się nie sprawdzić, ale w takim szorcie zdaje egzamin.

 

2P dla Ciebie: Pozdrawiam i Polecam do biblioteki!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Zrobiła się z tego piękna bajka, jeśli nawet nie fantasy, to zdecydowanie z fantazją :) Rozmarzyłam się, wciągnęło mnie i teraz będę niecierpliwie czekać na kolejne Twoje teksty. Gdybym mogła już klikać, kliknęłabym z przyjemnością! Dziś już mogę, to klikam :)

Jedyny zgrzyt poczułam tutaj:

Chmuromir, bo taki miałem zwyczaj nazywać go jedynie w myślach, był domatorem.

Czy to miało znaczyć “bo miałem zwyczaj go tak nazywać, chociaż jedynie w myślach”? W tej chwili wytrąca z rytmu i znaczyłoby, że narrator nazywał go tylko w myślach, a w rzeczywistości w żaden sposób go nie nazywał.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Anoio, sprawdziłam i dziś stuknęły Ci trzy miesiące na portalu, masz skomentowane ponad 50 tekstów, a więc jak najbardziej możesz zgłaszać teksty do Biblioteki :)

http://altronapoleone.home.blog

Bardzo dziekuje za pozywywne komentarze, cieszę się, że tym razem tekst nie kłuje juz Was tak w oczy :) Oczywiście nie doszłoby to do tego gdyby nie Wasze komentarze, jakże szczegółowe oraz motywacja, jeszcze raz serdecznie dziękuję!

 

drakaina – tutaj dziękuję w szczególności za motywację :) Oraz oczywiście bardzo cenne uwagi. 

 

Palaio – dziękuję! Mój pierwszy tekst tutaj także cieszy mnie to ogromnie :) 

 

Al – serdecznie dziękuję raz jeszcze za wcześniejszy komentarz i, że chciało Ci się tu wrócić! Wirtualny klik (choć dopiero obywam się z żargonem) cieszy mnie tak samo jak ten “wizualny” :) A tekstów w szufladzie jeszcze troche mam, więc czeka mnie sporo szlifów :) 

 

krar85 – serdecznie dziękuję! Co do wyboru kategorii, też może być to kwestia błędu nowicjusza – zmieniłem właśnie na science-fiction – chyba faktycznie pasuje lepiej :) 

 

Anoia – tu się zgadzam, zmieniłem na coś prostszego – Chmuromir, bo tak miałem w zwyczaju go nazywać, był domatorem. – bardzo mnie cieszy, że tekst Ci się spodobał! 

 

Pozdrawiam!

Cześć, Velendilu!

 

Nie błędy, ale rozważ wykreślenie tych dwóch słów:

Mój dziadek siał chmury. Wstawał codziennie przed wschodem słońca, wedle Kalendarza Ajakurskiego, i zabierał się do swojej pracy. Obserwowałem go bez wytchnienia, robił to bardzo skrupulatnie, jak gdyby od linijki.

Podobnie tu:

I znów zapłakał mój dziadek

wiadomo, że dziadek, to dziadek narratora :)

I tu:

Przytulił on całą rodzinę

wg. mnie zabrzmi lepiej :) ale oczywiście to Twoje opko

 

W drugiej części tekstu zaczynasz stosować taki… nieco dziwaczny szyk, np.:

aż kłębiaste twory łączyć się nad naszymi głowami zaczęły

Wg. mnie da się tak pisać nawet na dłuższą metę (choć to trudne, jeśli ma być zjadliwe), ale tutaj miałem wrażenie, że wrzucasz pojedyncze tak skonstruowane zdania do worka, w którym jest mnóstwo “zwykłych”. Nieco mnie to wytrącało z rytmu.

Widzę w komentarzach, że było sporo marudzenia na wykonanie, ale teraz jest już naprawdę dobrze – super, że poprawiłeś. Fajnie też, że na debiut wrzuciłeś krótki tekst, który można było w spokoju przeorać, żeby znaleźć te błędy :)

Pomarudzone. A co do samego opowiadania, to jest całkiem przyjemne, niesie ze sobą jakąś myśl, do tego jest przyjemne opisowo – wg. mnie całkiem dobrze to wyszło.

Także ode mnie też kliczek.

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Hej Krokus! Bardzo dziękuję za kolejne “marudzenie” ;) dla mnie jest ono niezmiernie ważne! To prawda, chciałem wpleść tam odrobinę stylizacji, pokracznego szyku, pare rzeczy zadziałało, parę nie, także mam nadzieję, że jeśli uda mi się napisać w przyszłości cos w podobnym stylu będę bardziej konsekwentny :) Dziękuję serdecznie za klika! 

 

Pozdrawiam!

Pomysł interesujący. Wprowadzone poprawki pozwalają czytać ‘bez bólu’. Pzdr.

Dziękuję Koala75 :) 

Nie jestem pewien czy zrozumiałem przekaz, aczkolwiek czytało mi się to przyjemnie. Poetyckie zwroty pobudzały wyobraźnię, chętnie przeczytałbym jeszcze coś podobnego w takiej krótkiej formie. Powodzenia! 

Hej,

 

Czytało mi się przyjemnie, aczkolwiek trochę razi mnie niekonsekwencja stylistyczna – inwersja pojawia się dopiero jakoś w połowie tekstu (poza metanami bezbarwnymi), nie wiadomo skąd i po co. Moim zdaniem efekt nie jest korzystny.

 

Chmury były perfekcyjne, o ostrych jak brzytwa bokach oraz idealnie prostych kątach.

To chyba nie boki były ostre, tylko krawędzie…? Chyba, że byłyby płaskie, ale to podobno sześciany (a i tak bardziej pasowałyby krawędzie).

 

Patrzyłem, jak jego łzy kapały na tę jałową glebę gdy on sam osunął się na ziemię w spazmach i z wyczerpania zasnął.

IMO: Patrzyłem, jak jego łzy kapią na tę jałową glebę, gdy on sam osunął się w spazmach na ziemię i z wyczerpania zasnął.

 

Niespodziewana reakcja…? Może raczej: jakaś nieznana mu/nam reakcja…?

 

Obroty mijały a mój dziadek jeszcze chętniej wykonywał swój zawód.

Przecinek przed “a”.

 

Robił to z ogromną dumą, bo wiedział już, że chmury więcej szczęścia dają innym swoim ukrytym darem, niż jemu tylko ich perfekcyjnym wyglądem. 

Swoim wyglądem, tak jak jest w poprzedniej frazie (swoim ukrytym darem).

 

Rozumiem, że tekst został już poprawiony – moim zdaniem można by go jeszcze trochę dopracować. ;) I nie wiem za bardzo, jak go zaklasyfikować – na początku brzmi jakoś bardziej dojrzale, potem robi się taki dziecinny… Ale, tak jak mówię, czytało mi się całkiem przyjemnie (gdyby jeszcze nie ta inwersja!).

 

Pozdrawiam :)

 

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Witam! 

 

Gerland z Rybli – dziękuję, cieszę się, że masz takie odczucia, a co do interpretacji – możesz napisać swoją interpretację w PW – jestem bardzo ciekawy :) 

 

DHBW – Wielkie dzięki za poświęcony czas i wyłapanie paru nieścisłości, które postaram się jeszcze poprawić, jak również cenne uwagi :) 

 

Pozdrawiam! 

Baśniowe.

Mamy tu baśniową stylistykę, baśniowe reguły, typową dla baśni fabułę i nawet coś na kształt morału na koniec. Podoba mi się ta stylistyczna konsekwencja, poprawnie wykorzystanie konwencji, przy jednoczesnym wykorzystaniu nieoczywistych elementów.

Zabrakło za to trochę lekkości pióra, dzięki której tekst czytało by się płynniej, obecnie, mimo niewielkiej objętości, zdążył mnie nieco znużyć. Mam też wątpliwości co do finałowego “morału”; nie do końca jestem pewien, jaką lekcję z niego wysnuć – że użyteczność dzieła jest ważniejsza niż jego walory estetyczne? Że lepiej sprawiać radość komuś, nie sobie? Brak to może odrobiny klarowności.

 

Podsumowując, solidny średniak.

Sympatyczna bajka, z morałem. Jasne, że lepsze chmury pożyteczne i życiodajne niż równe.

Ciekawa jestem, ile lat miał dziadek w przeliczeniu na nasze. Bo jeśli w trakcie jubileuszowej wycieczki rodziły się i umierały galaktyki…

Wstawał codziennie przed wschodem słońca, wedle Kalendarza Ajakurskiego,

A co ma jakikolwiek kalendarz do pory wstawania albo wschodu słońca?

Babska logika rządzi!

Mnie nie porwało, ale czytało się przyjemnie :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka