- Opowiadanie: Idaho - Dwa słońca

Dwa słońca

Hej. Miało być na leśny konkurs, ale proza życia rozjechała plany. Więc wrzucam tak po prostu, do oceny, nawet bez bety, i tagów, skoro napisałem.

Pozdrawiam wszystkich i życzę zdrowia w trudnych czasach.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Outta Sewer, Użytkownicy, Finkla

Oceny

Dwa słońca

 

 

Umówili się, że nie będą otwierać oczu, niby „kto dłużej wytrzyma”. Natrętna syrena wyła gdzieś pod nimi, niskie tony przedzierały się przez grube stropy, łaskotały trzewia. Na płaskim, wysokim dachu harmider pośpiesznej ewakuacji był mocno przyciszony, wręcz bezpiecznie daleki i jakby wcale ich nie dotyczył.

Josh, pomimo umowy, bezczelnie patrzył na twarz Agi. Delektował się widokiem dziewczęcych rysów i wpatrywał się w nie tak, jakby od tego zależało coś niezwykle ważnego. Leżeli na boku przytuleni do siebie, na materacu, który ktoś przytargał na ten dach dawno temu, pewnie dla wygody przy podziwianiu obcego nieba. Cierpła mu przygniatana ręka, podobało mu się jednak, że są tu razem, blisko siebie, więc nie ruszał się, nie chcąc utracić tej chwili.

Wiatr wzmógł się jak co wieczór, bliższe słońce wciąż dawało sporo ciepła. Niby nic się nie zmieniło.

– Oszukujesz, prawda? – szepnęła Agnieszka, nie otwierając oczu.

Josh uśmiechnął się. Znali się od urodzenia.

– Zostań tutaj ze mną – odparł cicho. – Niech oni wszyscy sobie wyjadą. Będziemy tu tylko we dwoje. Wystarczy nam zapasów na kilka cykli, odbudujemy szklarnię.

– A co z fantomami? – zapytała. – Nie dadzą nam już spokoju. Rublow pokazywał wczoraj rodzicom zdjęcia z innej osady. Nie pozwolili mi zobaczyć wszystkich.

– Że niby za późno się zorientowali? – zakpił Josh. – Gadanie.

– Nie mów, że nie poczułeś dotknięcia. – Otworzyła oczy.

– Niczego nie poczułem – skłamał, jednak przestał się uśmiechać i obrócił na plecy. Bolesne mrowienie zaatakowało uwolnioną rękę, a wspomnienie nocnego koszmaru zwyczajnie zepsuło mu nastrój.

– Maria mówi, że wszyscy poczuli, a ty…

– Maria kłamie, bo chce być najważniejsza – przerwał jej w pół zdania.

– Tam też się zaczęło od szklarni. – Nie ustępowała. – Wszystko uschło w jedną noc.

Syrena wyła nieustannie. Agnieszka usiadła, podkurczając nogi. Gdzieś z góry dochodził charakterystyczny, basowy odgłos ciężkiego droptera.

– Proszę, zostań ze mną – powtórzył Josh. – Zaufaj mi. Zaopiekuję się tobą.

Włączył się jakiś ponaglający komunikat, ale trudno było zrozumieć słowa, dźwięk podchodzącego do lądowania transportowca skutecznie już je zagłuszał.

– Muszę iść – oświadczyła Aga. – Obiecałam tacie. Pewnie wrócimy tu, jak się uspokoi.

Chciała wstać, ale Josh chwycił ją za rękę i przytrzymał.

– Znowu kilka lat na orbicie? Ja nie lecę – wyrzucił z siebie. – Zobaczysz, wszystko szybko minie.

– Puść. – Zdenerwowała się.

– Nie.

Próbowała się wyrwać, ale Josh był silny i po prostu większy. Pociągnął ją ku sobie, przewrócił, przetoczyli się poza materac. Siłowali się dłuższą chwilę, w końcu usiadł na niej, chwycił za nadgarstki, docisnął do twardego podłoża rozpostarte szeroko ręce.

Czekał, aż coś powie, zgodzi się, zrozumie. Agnieszka przestała w końcu się szarpać, odwróciła na bok głowę, głęboko oddychając. Nawet nie zauważyli, kiedy wyłączono alarm.

– Zostaniemy tu. Ty i ja – odezwał się pierwszy.

Chciała coś odpowiedzieć, już otwarła usta, gdy zadrgało powietrze.

Dotknęło ich równocześnie – nagłe uczucie zagubienia i fala ciepła, przenikająca na wskroś.

A zaraz potem, tak jak ostatniej nocy, poczuli ból w całym ciele. Dla Josha był tym razem ostry, paraliżujący, usztywniający mięśnie. Aga zerknęła w bok – białe, osobliwe smugi pojawiały się wszędzie dookoła, puchły, rozmywały w szybko gęstniejącą mgłę.

– Widzisz je? – wydusiła z trudem. – Fantomy… – Zamarła, gdy popatrzyła znów na niego.

Josh skupiał się na otwarciu dłoni, próbując uwolnić Agę od swojego chwytu, walczył z potwornie bolesnymi przykurczami i obezwładniającą bezsilnością. Spojrzał na nią, pomyślał, że jest przerażona tak jak on, że to smagnięcie strachem nadało jej oczom taką głębię. Nie zdawał sobie sprawy, choć już powinien, że wszystkie jego kości powoli wykrzywiają się, zniekształcają, a stawy twardnieją, uniemożliwiając jakikolwiek ruch.

Aga widziała z bliska, jak Josh umiera z bólu. Jak wciąga rozpaczliwie powietrze przez na wpół otwarte usta, bo jego klatka piersiowa niezdolna już była do żadnego ruchu. Jak powoli sinieją mu wargi i nabrzmiewają żyły na szyi. Oddech Josha świszczał coraz szybciej i coraz płycej, aż w końcu wszystko ucichło.

Płakała z bólu i rozpaczy. I z bezsilności, bo nie mogła ruszyć nawet palcem.

Słońce już prawie zaszło, gdy kątem oka zobaczyła postać w pełnym astro-kombinezonie, wyłaniającą się z mgły szybkim krokiem. Przybysz przyklęknął, poświecił latarką najpierw w jej, a potem w oczy Josha. Upewnił się jeszcze, przykładając zimny czujnik do szyi. Spróbował ją uwolnić z żelaznego uścisku. W końcu sięgnął do naramiennej kabury.

Straciła przytomność.

Ocknęła się z założoną maską tlenową, ewidentnie była na pokładzie statku, wyczuwała przeciążenia przy zmianach trajektorii lotu. Uwierały ją pasy, i choć ból minął, wciąż nie mogła wykonać nawet minimalnego ruchu.

Gdzieś z głębi kabiny, przez włączony komunikator, docierały do niej strzępy rozmowy.

– …tylko jedną dziewczynę. Była na dachu hangaru, może przez stropy to promieniowanie było mniejsze. Albo kwestia wysokości.

– Była sama? Uciekła tam?

– Z chłopakiem była. Musiałem biedaka odcinać. A jej prawie nic się nie stało. Taki ewenement.

– Biolodzy mówią, że to reakcja tutejszego ekosystemu, chyba na inwazyjne gatunki. Jakaś forma obrony czy coś.

– To dupa z zasiedlania. Stracone kilkanaście lat.

– Niekoniecznie. Dotknęło tylko osady zbudowane na terenach zadrzewionych.

– O ile można to nazwać drzewami.

– Mówią, że ta planeta ma dla wszystkich jasne przesłanie: nie wpieprzajcie się przybysze tam, gdzie coś rośnie, ani tym bardziej nie wycinajcie niczego.

– Eee tam, kolejna eko-propaganda. Według mnie to, że ludzie giną, to tylko efekt uboczny. No wiesz, przypadkowa reakcja. Myślę, że tutaj, jak umiera roślinność to włącza się jakiś dopalacz biologiczny, stymuluje wzrost, próbuje coś odbudować. Jakiś hormon czy katalizator, no i ten, jeszcze specjalne naświetlanie, promieniowanie cha-wie-jakie. Pewnie nasi wycięli masę krytyczną i tyle, a przyroda po prostu stwierdziła, że tu był las, a teraz nie ma, i nie może tak być.

– Minąłeś się z powołaniem (śmiech).

– Że co, naukowiec?

– Filozof… (śmiech)

– Eee, wolę polować. Lecimy za tydzień do układu Proximy. Tam to jest dopiero…

Do Agnieszki podszedł starszy mężczyzna, przytrzymał się uchwytu na niskim suficie.

– Będzie dobrze – powiedział pewnym głosem. Uśmiechnął się. – Zatrzymaliśmy u ciebie proces rozrostu i mineralizacji, na szczęście był wyjątkowo powolny. Może nie zdajesz sobie sprawy, ale ten atak tutejszej biosfery to dla nas olbrzymie szczęście. To daje nieograniczone możliwości, naprawimy w końcu starą Ziemię, odrodzimy tam lasy, no i powietrze. Będziemy tam mogli kiedyś wszyscy wrócić.

Zamknęła oczy. Postanowiła, że długo nie będzie ich otwierać.

Koniec

Komentarze

Ciekawa i przejmująca opowieść.

Zastanawia mnie gdzie planowali się ewakuować, zanim zostali na dachu i czy Josh został opętany.

 

I kilka czepianek:

Spróbował ją uwolnić od żelaznego uścisku.

powinno być raczej z żelaznego uścisku.

 

Zamknęła oczy. I tak nie mogła mówić. Postanowiła, że długo nie będzie ich otwierać.

Środkowe zdanie rozbija dwa skrajne.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć, Idaho!

 

To ja, Twój piątkowy dyżurny!

Leżeli na boku przytuleni do siebie, na jakimś materacu, który ktoś dorosły przytargał na ten dach dawno temu, pewnie do obserwacji obcego nieba.

to bym powykreślał – ładniej zabrzmi, a nic nie tracimy, oprócz zbędnych słów

– Maria mówi, że wszyscy poczuli(+,) a ty…

– Maria kłamie(+,) bo chce być najważniejsza – przerwał jej w pół zdania.

Tu zabrakło przecinków

Gdzieś z daleka dochodził charakterystyczny, basowy odgłos podchodzącego do lądowania ciężkiego droptera.

To w zasadzie powtórzenie

– Puść(+.)zZdenerwowała się.

No i kończysz zadanie na “się”, co jest raczej nieeleganckie – tego staramy się unikać.

Używasz zamiennie “Aga” i “Agnieszka”, nie chcąc robić powtórzeń, ale i tak brzmi to podobnie. Jak dla mnie wychodzi nieco sztucznie – narrator powinien trzymać się jednej odmiany imienia, zamieniając ją na np. “dziewczyna”.

Spojrzał na Agnieszkę, pomyślał, że jest przerażona tak jak on, że to smagnięcie strachem nadało jej oczu taką głębię, nie zdawał sobie sprawy, choć już powinien, że wszystkie jego kości powoli wykrzywiają się, zniekształcają, a stawy twardnieją, uniemożliwiając jakikolwiek ruch.

To jest jedno zdanie. Warto je podzielić.

“oczom” zamiast “oczu”

Jak wciąga rozpaczliwie powietrze przez wpół otwarte usta,

Czy tu nie powinno być “na wpół”. Mam wątpliwości, także sprawdź.

ewidentnie była na pokładzie statku, wyczuwała przeciążenia przy zmianach trajektorii lotu.

To mnie trochę zdziwiło – czy oni lecieli w kosmos, czy Wielkim Kanionem? Jeśli w kosmos, to raczej, na wprost, jak w mordę strzelił, a wtedy raczej bez przeciążeń. Choć przyznam, że to dość fajne stwierdzenie.

 

Ok, tyle z łapanki, a teraz odnośnie samego tekstu.

Nieco się gubiłem – początek był bardzo fajny. Dwójka młodych, prawdopodobnie zakochanych, leży na dachu podczas… no i tu zaczęły się wątpliwości. Bo w zasadzie nie wiem co się dzieje. Na początku myślałem, że to jakiś większy pożar, ale ostatecznie chyba nie. Zaczynam drążyć, ale odpowiedzi zaczynam szukać w tytule, łączę go ze zdaniami w tekście, ale niestety wciąż jasnej odpowiedzi nie znajduję.

W związku z tym trudno mi ocenić również relację bohaterów, choć podoba mi się, że nie jest słodko-cukierkowa. Brakło mi po prostu kontekstu, żeby dobrze ją ocenić.

Dialog zasłyszany przez Agę jest hmm… na granicy infodumpa i naturalności. On jest potrzebny w tekście, to nie ulega wątpliwości, ale czy na pewno wydarzyłby się w miejscu, gdzie mogłaby go usłyszeć uratowana? Czy takiej osoby nie trzyma się z dala od punktu dowodzenia?

 

Dosyć marudzenia.

To kolejny “leśny” tekst, gdzie Ziemia została zdegenerowana, ale jest nadzieja – rozumiem, że załoga statku pędzi na ziemię przeszczepić jej zdobycze z leśnej planety. Fajnie to pomyślane, do tego uważam, że miałeś ciekawy pomysł na jego przedstawienie, z dozą dramatyzmu, ale zabrakło trochę miejsca. Cóż, taki konkurs, że trzeba to zmieścić w małej liczbie słów. Uważam, że nieco rozbudowując ten tekst, byłby fajnym opowiadaniem na drugą ścieżkę. 

Powodzenia w dalszej pracy twórczej!

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Ambush – dziękuję za przeczytanie i komentarz. Josh umarł bo biopole “regeneracyjne” na tej planecie przyspieszało wzrost organizmów żywych (choć z zasady roślin) i miało negatywny wpływ na ludzi (obcych na tej planecie), tylko Aga miała jakąś odporność. Brakło miejsca na detale.

 

Krokus – super, że pochyliłeś się nad tekstem. Dzięki!! Jak i w poprzednich moich tutaj próbach, zabrakło bety.

 Odnośnie fabuły – nie chce się rozpisywać, chodziło o ewakuację na orbitę – to wynika z tekstu Josha. “Zmienna trajektoria lotu”, bo lot z powierzchni na stację orbitalną – mały statek ratunkowy (dlatego Aga słyszy kabinę, niski sufit itp. – coś jak latająca karetka). Na początku tekstu piszę, że jest drugie słońce, więc Wielki Kanion odpada (nie brnąc w teorie pokrzywionych światów równoległych). Odrodzenie przyrody na Ziemi jest dopiero w planach.

Generalnie zawsze mam problem z rozeznaniem czy przekazuję informacje za bardzo szczątkowo (jak tutaj), czy właśnie “infodump”. Beta, beta…

Jeśli chodzi o tytuł to było trochę śmiesznie, bo miałem tytuł roboczy “Nadzieja” i z takim właśnie tytułem tekst wstawiłem. Patrzę na listę czy się dobrze wstawił i widzę – (piiip) jest już taki tytuł, dwie pozycje wcześniej. Próbowałem szybko wymyślić coś sensownego, poddałem się, i wpisałem “Dwa słońca”, bo raz, że układ planetarny był z dwoma słońcami, a po drugie, mogło być jakby symbolicznie. Od razu miałem świadomość, że jest tak sobie, proza życia…

Cześć!

 

Intersujący pomysł, powiedziałabym, że jeden z tych, które pozostawiają niedosyt, bo chciałoby się wiedzieć więcej o tym świecie. Główna bohaterka jest tu właściwie obserwatorem, chyba że jej odporność ma jakieś znaczenie dla odnowy Ziemi, ale to już wykracza poza fabułę tego tekstu. Rozmowa polotów wyszła trochę sztucznie i informacyjnie, ale rozumiem, że wynikało to z limitu.

Dla mnie rozmowa w kabinie jest za dużym infodumpem – jakbyś chciał wcisnąć dłuższą historię w ograniczoną liczbę znaków. Sama pierwsza scena była interesująca, trzymałabym się jej – jest napięcie, bezsilność, są emocje. Choć oczywiście trochę gryzie mnie, że to dziewczyna jest ofiarą.

Czy dobrze zrozumiałam, że młodzi siedzieli sobie spokojnie na dachu i bawili się w “kto dłużej wytrzyma”, gdy trwała ewakuacja? Trochę mi się to gryzie z tym, że Agnieszka jednak chciała odlecieć z ojcem. Nie powinna się, bo ja nie wiem, szykować do drogi? No ale to ja mam reisefieber i nie siedziałabym spokojnie w takich okolicznościach. ;)

szepnęła Agnieszka [+,] nie otwierając oczu.

Bolesne mrowienie zaatakowało uwolnioną rękę [+,] a wspomnienie nocnego koszmaru dodatkowo zepsuło mu nastrój.

Aga widziała z bliska [+,] jak Josh umiera z bólu.

Ocknęła się z założoną maskę tlenową

maską

 

 

 

Miś przeczytał. Ciekawy pomysł. Mogłoby być dłuższe. 

Mam mieszane odczucia po przeczytaniu tego tekstu. Prowadzisz fabułę w ciekawy sposób, podobało mi się zwłaszcza powtórzenie motywu zamykania oczu na początku i w zakończeniu. Twoi bohaterowie dają się lubić, łatwo im kibicować. Tekst wzbudza emocje, dobrze się go czyta. Masz interesujący pomysł na odrodzenie przyrody po katastrofie.

Teraz będę się czepiać.;) W opowiadaniu pozostawiasz za dużo niedopowiedzeń. Nie wiemy, do jakiej rasy należą bohaterowie, czym są fantomy, czy pozostali mieszkańcy umarli. Zabrakło mi szczegółów, w których opowieść byłaby osadzona. 

Scena na statku wypadła nienaturalnie. Ktoś już wcześniej zauważył, że wkradł się infodump. Z drugiej strony, pokazanie rozbudowanego świata przy takim limicie znaków to bardzo trudne wyzwanie. Jednak całość wypada ciekawie, czekam na następne teksty.

Alicella – Hej, jest dokładnie jak myślisz. Rozmowa pilotów, trochę tu krytykowana, wyłącznie wynika z limitu słów. Najgorsze jest to, że i tak nie wstawiłem tego na konkurs, choć patrząc na bardzo oszczędną punktację, nie ma czego żałować. Aga jest obserwatorką, i końcowe zdanie, że wszyscy będą mogli wrócić jest dla Agi traumą, bo ani jej Josh, ani rodzice nie wrócą. Ale brakło miejsca… Dzięki za komentarz!

 

Kavka – Dzięki za wyłapanie błędów. Młodzi rzeczywiście tak właśnie się “bawili”, ale do momentu, gdy usłyszeli dźwięk podchodzącego do lądowania transportu. Wtedy Aga chciała już iść. Ja wiem, wstawiłem w tekście kilka niby nieistotnych informacji, jakby takie upiększacze, tworzące atmosfere, ale to miałem przemyślane, każda informacja była istotna. I tu jest ten problem – jak wstawiłem takie mikroślady, to mało kto je wyłapał i szereg pytań i wątpliwości, a jak poleciałem bardziej otwartym tekstem to infodump… I jak mówił mój dziadek – jeszcze się nie urodził, co by wszystkim dogodził ;-)

 

Koala75 – fajnie, że przeczytałeś. Dzięki za wpis. No mogło być dłuższe, ale czas, praca popieprzona, nowy ład… /szereg gwiazdek/

 

ANDO – dziękuję za komentarz. No właśnie. Tak jak odpowiadałem Kavce… Rozsypałem okruszki, ale chyba jest po zmroku… Wszyscy pozostali z tej osady zginęli (”… tylko jedną dziewczynę…”). Rasa ludzi przecież nieistotna. Miks imion, więc i pochodzenia. Przyszłość… Limit ciął do kości, stąd poszedłem na skróty w końcówce. Na 2 tys słów nie miałem czasu. Generalnie chętnie bym pisał w takich klimatach, ale nie ma wielkiego zapotrzebowania na twardsze s-f (już na portalu kilka wstawiłem), poza tym nie jestem pewien na ile przychylne komentarze (dziękuję !) wynikają z uprzejmości, którą bardzo cenię, a na ile są rzeczywistą iskierką nadziei, że może warto jeszcze popracować Ciężko znaleźć motywację bez wymiernych wyników.

 

 

Zaciekawiło mnie; interesującą konstrukcję dałeś radę wcisnąć w tę liczbę znaków.

Zatrzymały mnie dwie rzeczy: po pierwsze, zachowanie Josha, który z zakochanego chłopaka nagle zmienia się w postać naprawdę okropną, zadufaną w sobie i przemocową– kiedy fantomy go dorwały, w pierwszej chwili szczerze się ucieszyłam.

Po drugie, wypowiedź starszego mężczyzny na końcu. On podchodzi do dziewczyny, która właśnie straciła wszystkich bliskich (?), i mówi jej o tym, jak dobrze się stało. Rozumiem, że to miało domknąć fabułę i pokazać czytelnikom, że jest nadzieja, ale w kontekście rozmowy z bohaterką wyszło, jak dla mnie, karykaturalnie.

Niemniej, czytało mi się dobrze i ta nadzieja na końcu miło mnie zaskoczyła, bo już spodziewałam się takiego stereotypowego “już nigdzie nas nie zechcą”.

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Siema!

 

Widzę, że już Ci tutaj namarudzono, więc z mojej strony marudzenia nie będzie. Nie będzie, bo w zasadzie nie bardzo mam nad czym marudzić, a tekst uważam za bardzo dobry. Niezły masz tez warsztat, choć kilku potknięć się nie ustrzegłeś, jednak pal licho!, to opowiadanie jest po prostu fajnie napisane.

Na myśl przyszło mi kilka tytułów i pozycji niegdyś przeze mnie czytanych, a których jakieś echa i wspomnienia Twój tekst we mnie obudził. Jakoś “Cylinder von Troffa” mi się tutaj narzucił na myśl, ale tylko po to, żeby przejść do “Flesh!” Farmera, a ostatecznie i “Mars” Kosika gdzieś mi tutaj zamajaczył. To jest takie sf, które nie jest hard, ma jakieś zacięcie socjologiczne, które mogloby się w dłuższej formie objawić, a przy tym bazuje na dziwnym zjawisku, które zachodzi na obcej planecie i uniemożliwia jej kolonizację – no i “Muchobójca” Dukaja teraz gdzieś się tam jawi w mojej pamięci, przeplatany obrazami Miasta Poetów na Hyperionie :)

Końcowa rozmowa to infodump, a jakże! Ale mnie on zupełnie nie przeszkodził, bo starasz się wyjaśnić coś, co wyjaśnienia wymaga, żeby nie zostawiać czytelnika w zawieszeniu. W szorcie musiałeś to zrobić w ten sposób, i nie tylko nie mam za złe, ale nawet propsuję za poprowadzenie tej scenki w taki sposób, żeby ten infodump mógł wystąpić niejako naturalnie, będąc przy tym z boku, obok fabuły, a jednocześnie nadając jej sens uzupełnieniem wizji świata. W dłuższej formie to mogłoby być rozwiązanie kontrowersyjne i raczej by się nie wybroniło, bo miałbyś dostatecznie wiele miejsca, żeby wpleść te informacje bardziej subtelnie w strukturę tekstu, jednak to jest szort, trzeba iść na pewne ustępstwa.

Oczywiście klikam.

Pozdrawiam serdecznie :)

Q

 

– Z chłopakiem była. Musiałem biedaka odcinać. A jej prawie nic się ! stało. Taki ewenement.

 

Zabrakło “nie” w jednym miejscu.

 

– Niekoniecznie. Dotknęło tylko osady zbudowane w terenach zadrzewionych.

“osad zbudowanych na”

Known some call is air am

Anoia – Cieszę się, że dobrze się czytało. Odnośnie wątpliwości: Josh nie chciał utracić możliwości przebywania z Agą w osadzie i pewnej wolności. Tak to chciałem przedstawić.

Postać starszego człowieka w dropterze – chodziło mi o “stworzenie” postaci jakby naukowca, dla którego ważniejsze jest podzielenie się radością z odkrycia niż zrozumienie położenia “pojedynczej ofiary” tego odkrycia.

 

Outta Sewer – Siema! Dzięki za dobre słowo i klik! Bardzo mnie ucieszyła Twoja opinia. Ewidentnie tytuł tego szorta mógł być lepszy, w dwie minuty przeleciało mi ze sto przez głowę, już o tym pisałem wyżej. No i beta następnym razem obowiązkowa. Pozdrawiam!

Idaho,

intencje obydwu bohaterów są w tekście dobrze pokazane, jak dla mnie. Moje wątpliwości dotyczą tego, na jakie zachowania sobie w związku z tym pozwalają. Żeby zatrzymać przy sobie Agnieszkę, Josh arogancko i bezpodstawnie neguje grożące jej niebezpieczeństwo, kłamie i próbuje przemocą wymusić na niej zmianę decyzji. To tak, jakby chłopak porwał dziewczynę i zamknął w piwnicy, bo nie chce, żeby go zostawiła.

Z kolei dla naukowca odkrycie ratujące ludzkość może być ważniejsze od losu pojedynczych ofiar, ale raczej nie oświadczałby tego ofierze otwartym tekstem na dzień dobry. Musiałby być kompletnie pozbawiony hamulców, empatii, i/lub wyobraźni. Czy to dlatego, że był aż tak podekscytowany? Czy jest osobowościowo pozbawiony empatii? Wydaje mi się, że jeśli tak nietypowe zachowanie pojawia się w tekście, dobrze byłoby je w jakikolwiek sposób wyjaśnić.

Ale to krótka forma i nie są to kluczowe elementy fabuły, więc może niepotrzebnie się czepiam.

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Hej Idaho.

Dzięki za op.

Tekst jest bardzo dobry, faktycznie, szkoda, że szort, ale takie zasady.

 

Styl masz niezły, sprawnie poruszasz się między rejestrami, zakochani mówią jak zakochani (przynajmniej na początku – ale o tym za chwilę) a pracownicy fizyczni – jak pracownicy fizyczni. Adekwatnie. Tekst nie roi się od błędów, jest sprawnie napisany i płynnie przeczytany.

Podoba mi się pomysł na „fantomy” – takie jakieś miraże, nieuchwytne, ale siejące spustoszenie. (przypomniał mi się film „Spectral”) – bardzo chętnie poczytałbym więcej. Natura broniąca się przed człowiekiem to temat stary jak świat, ale eksplorujesz go umiejętnie.

Otwierasz romantyczną, trochę infantylną, sceną. Relacja pomiędzy bohaterami jest dla mnie jasna. Zrobił się taki efekt Titanic`a (tam wszystko płonie, a my się tu całujemy) ale spoko, wyszło fajnie

Niezrozumiała jest dla mnie, natomiast, gwałtowna zmiana zachowania bohatera. Ta nagła przemoc tu nie pasuje. Jeżeli chciał, żeby z nim została, to wybrał najgorszy sposób argumentacji. Sprowokowałeś emocje młotkiem.

Rozmowa podsłuchana przez interkom to rzeczywiście „dump”, ale sprytnie wybrnąłeś z problemu związanego z limitem. Fajnie się przełączyłeś na mowę potoczną. Tu nie mam zastrzeżeń.

Końcowa scena, natomiast, trochę się nie klei, o tym pisali już przedpiścy, więc tylko zaznaczam.

Problem z imionami bohaterów opisał już Krokus, więc też tylko podbijam.

 

Teraz trochę obróbki:

 

Na­tręt­na sy­re­na wyła gdzieś pod nimi – niby jasne, ale trudno stwierdzić, czy syrena była natrętna (jej antyczny pierwowzór był) ale na pewno jej wycie było natrętne. Pod nimi była podłoga więc raczej na niższych kondygnacjach.

 

Josh bez­czel­nie pa­trzył na twarz Agi mimo umowy. – Josh, (po)mimo umowy, patrzył…

 

Cier­pła mu przy­gnia­ta­na ręka, po­do­ba­ło mu się jed­nak, że są tu razem, bli­sko sie­bie. – niby ok ale, o tym co przygniatało mu rękę dowiadujemy się dużo dalej. Zacząłbym od tego, że Leżeli…

 

Poza tym do przygniecionej ręki dokładasz podobało mu się – na pierwszy rzut wyobraźni, sprawia to wrażenie trochę masochistyczne. Rozdzieliłbym czymś więcej, niż tylko przecinkiem.

 

na ja­kimś ma­te­ra­cu, który ktoś do­ro­sły przy­tar­gał na ten dach dawno temu, pew­nie do ob­ser­wa­cji ob­ce­go nieba. –

tu cztery rzeczy:

ja­kimś ma­te­ra­cu – chyba wiadomo na którym.

Co wskazuje na to, że to ktoś do­ro­sły przytargał?

ten dach – zaimek niepotrzebny, wiadomo o który dach chodzi.

do ob­ser­wa­cji ob­ce­go nieba – zabrzmiało tak, jakby ktoś (dorosły) obserwował niebo materacem. Może: pewnie, żeby było wygodniej obserwować obce niebo.

 

bliż­sze słoń­ce da­wa­ło cią­gle sporo cie­pła. – rozumiem, że chodzi o późną porę a nie o sposób oddawania ciepła. może: bliż­sze słoń­ce, wciąż da­wa­ło sporo cie­pła.

 

Znali się od kil­ku­na­stu lat. Od uro­dze­nia. – mało zgrabnie, trochę tak, jakby narratorowi się nagle przypomniało kiedy się urodzili. Proponuję zostawić Znali się od urodzenia ,a informację o wieku bohaterów wpleść gdzieś indziej.

 

Bo­le­sne mro­wie­nie za­ata­ko­wa­ło uwol­nio­ną rękę (+,) a wspo­mnie­nie noc­ne­go kosz­ma­ru do­dat­ko­wo ze­psu­ło mu na­strój. – tu nie wiem, czy „dodatkowo” znaczy „jeszcze bardziej”, czy zepsuło mu „dobry, do tej pory nastrój”, ale połączenie tego z mrowieniem jest trochę niezgrabne. wspo­mnie­nie noc­ne­go kosz­ma­ru, ze­psu­ło na­strój.

 

Maria kła­mie (+,) bo chce być naj­waż­niej­sza

 

ba­so­wy od­głos (+,) pod­cho­dzą­ce­go do lą­do­wa­nia (+,) cięż­kie­go drop­te­ra.

 

Włą­czył się jakiś po­na­gla­ją­cy ko­mu­ni­kat, choć trud­no było zro­zu­mieć słowa. – lepiej „ale”.

 

– Puść (+.)Zde­ner­wo­wa­ła się.

 

– Wi­dzisz je? – wy­du­si­ła z tru­dem. – Te fan­to­my… – niepotrzebnie, wiadomo które.

 

Spoj­rzał na Agniesz­kę[…] sma­gnię­cie stra­chem nada­ło jej oczu taką głę­bię, nie zda­wał sobie spra­wy, choć już po­wi­nien, że wszyst­kie jego kości po­wo­li wy­krzy­wia­ją się, znie­kształ­ca­ją, a stawy tward­nie­ją, unie­moż­li­wia­jąc ja­ki­kol­wiek ruch. – jej oczom. Poza tym nieświadomość bohatera jest tu dyskusyjna, trudno nie być świadomym takich zmian.

 

aż w końcu wszyst­ko uci­chło. – Chyba nie wszystko, syrena i pożar szalały nadal, chyba, że przestały, ale z tekstu to nie wynika. Zwykle „wszystko ucichło” oznacza kompletną ciszę.

 

Pła­ka­ła z bólu i bez­sil­no­ści. Z roz­pa­czy. – zaburzony rytm, może: Płakała z bólu, bezsilności i rozpaczy.

 

Nie po­tra­fi­ła ru­szyć nawet pal­cem. – chyba nadal potrafiła tylko nie mogła, nie była w stanie.

 

Przy­bysz przy­klęk­nął, po­świe­cił la­tar­ką w jej oczy, potem Josha. zaświecił latarką, najpierw w jej, a potem w jego oczy.

 

Ock­nę­ła się z za­ło­żo­ną maskę tle­no­wą – może: Ocknęła się, miała założoną maskę tlenową… (+ literówka)

 

Gdzieś z ka­bi­ny do­la­ty­wa­ły strzę­py roz­mo­wy przez otwar­ty ko­mu­ni­ka­tor. Połamany szyk zdania, rozumiem, że komunikator był włączony (chyba, że miał jakąś otwartą osłonę), jeżeli „otwarty” to „kanał komunikacyjny”. Może: Gdzieś z głębi kabiny, przez włączony komunikator, dolatywały strzępy rozmowy.

 

ta pla­ne­ta ma dla wszyst­kich takie prze­sła­nie: – można pominąć.

 

eko­pro­pa­gan­da – eko-propaganda

 

Może chcia­ło od­ro­dzić na szyb­ko jakiś młod­nik (+?), coś tam nawet wy­ro­sło.

 

Pew­nie wy­cię­li­śmy masę kry­tycz­ną i tyle. – termin chyba zarezerwowany dla fizyki jądrowej.

 

Jakbyś potrzebował bety i nie planujesz zmienić tego w horror – wal śmiało.

 

Dzięki

 

Trzymaj się.

 

Al

Natrętna syrena wyła gdzieś pod nimi

Miałam przed oczami syrenę, półkobietę – półrybę, co nieco wpłynęło na początkowy odbiór opka ;)

 

Poza tym podobało mi się. Infodump na końcu nie raził, pomysł ciekawy :) Ale ponieważ to i tak po konkursie, więc rozwinęłabym i zrobiła z tego pełnoprawne opko. Jest z czego :)

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Al – Super! Dzięki za szczegółowy komentarz i analizę. Błędów jednak było sporo, jak widać, z powodu braku bety już kilka razy biłem się tu w pierś.

Odnośnie uwag ogólnych – wiem, że zachowanie Josha jest kontrowersyjne w tej wersji, ale short jako forma wymusił skróty. Generalnie jednak nie rozumiem tych wszystkich komentarzy na ten temat. Ludzi z zaburzeniami, niestabilnych emocjonalnie, itp. itd. są miliony wokół nas i wytłumaczcie mi proszę, dlaczego wszyscy oczekują, że bohaterowie nawet shortów MUSZĄ zachowywać się racjonalnie, mieć w wieku nastu lat poukładane w głowie… No nie rozumiem do końca tego najazdu…

Imiona oczywiście mogły być lepiej dobrane, takie miałem robocze i machnąłem z braku czasu na to ręką, tak jak z tytułem.

Za “obróbkę” olbrzymie dzięki, to materiał do analizy.

Pozdrawiam! (w kwestii bety jakiegoś kolejnego opka na pewno się przypomnę ;-), tylko konkurs musi mi pasować – kwestia motywacji. Tu był fajny cel, szkoda, że styczeń miałem pokręcony i brakło mi czasu).

 

Irka_Luz – Dziękuję za przeczytanie i komentarz.

Na początku była syrena ewakuacyjna, po modyfikacji tekstu ten kontekst trochę uciekł, rzeczywiście. Al też o tym wspomniał, więc macie na pewno rację, że wyszło trochę śmiesznie. Odnośnie większego opka – chyba nie ma już sensu, tak mi się wydaje. Na tych, którzy czytali tę wersję już żadnego wrażenia nie zrobi, jakoś nie do końca wierzę w bibliotekę. Musze się przyłożyć następnym razem raczej…

Pozdrawiam !!!

Mam wrażenie, że przeczytałam całkiem zajmujący prolog, po którym zabrakło właściwej opowieści. Szkoda, bo zaczęło się nieźle, powiało tajemnicą, czymś mocno nieznanym i, niestety, na tym się skończyło.

– Eee tam, ko­lej­na eko-pro­pa­gan­da. → – Eee tam, ko­lej­na ekopro­pa­gan­da.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy – dziękuję za komentarz. Fajnie, że choć trochę się podobało, no, przynajmniej zwróciło na minutę uwagę… Tekst z definicji miał być szortem konkursowym, taką krótką scenką z życia kosmosu. Raczej nie będę tu rozwijał tego pomysłu, piszę ciągle rzadko i wyłącznie jako hobby (mobilizuję się na konkursy), co widać po ilości wstawionych tu tekstów, i co oczywiste w tej sytuacji, marnych wynikach ;-)

Pozdrawiam!

(a z ‘ekopropagandą’ miałem na początku tak jak napisałaś, ale był komentarz, że z myślnikiem…).

Bardzo proszę, Idaho. Życzę Ci więcej czasu na pisanie, nie tylko hobbystyczne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Heja

Sorki, że tak późno.

 

Przyznam, że ja też zrobiłem skrót z tym zachowaniem Josha. Abstrahując od tego, że oceniam je jednoznacznie negatywnie, chodziło mi bardziej o to, że jako wątek fabularny odstaje od całości, Taka wystająca krawędź o którą chyba większość z nas zahaczyła. W żadnym razie nie najazd smiley

 

Szkoda, że nie rozwiniesz. Fantomy mają potencjał na niezłą powieść smiley

 

Przyznaję, że to ja namieszałem z ekopropagandą, pełna zgoda, piszemy łącznie, słowa oficjalnie nie ma w słowniku, ale “eko-” jest już przedrostkiem a nie niezależnym bytem. (chyba juz jestem stary) smiley

 

Trzymajcie się

Al

 

 

Podobało mi się. Gdzieś tam zazgrzytało mi kilka sformułowań. Jak np.:

jak Josh umiera z bólu

Chyba ostatecznie nie z bólu umarł. Umierać z bólu to jest takie potoczne sformułowanie, które mi tu nie pasuje.

 

No i skończył się znacznie gorzej, niż się zaczął. Jakby to była książka-horror w klimacie pierwszej części tego tekstu, to bym czytał z zapartym tchem, ale skończył się bardzo banalnie. Pomimo tego zgłoszę do biblio bo jest napisany bardzo kompetentnie i zostawił mi coś w wyobraźni po przeczytaniu.

Łukasz

Opko zyskałoby na rozwinięciu – trochę się gubiłam, kto tu jest ufoludkiem, a kto autochtonem… Ze dwa spokojne opisy rozstrzygnęłyby wszystkie wątpliwości.

No, nie polubiłam chłopaka. Trochę mnie dziwiło, że rodziny dzieciaków ich nie szukają.

Ale pomysł interesujący.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka