- Opowiadanie: Ślimak Zagłady - Zdrajca

Zdrajca

Wiersz jest in­spi­ro­wa­ny utwo­rem Le­onar­da Co­he­na “The Tra­itor”, z któ­rym można za­po­znać się mię­dzy in­ny­mi na stro­nie https://www.youtube.com/watch?v=bh3I3As-vN4. W za­sa­dzie można go uwa­żać za prze­kład. Po­my­śla­łem, że warto się nim tutaj po­dzie­lić – po­wi­nien pa­so­wać ze wzglę­du na po­stać ta­jem­ni­czej uwo­dzi­ciel­ki i całą ba­śnio­wą otocz­kę. Nie je­stem w pełni za­do­wo­lo­ny w sto­sun­ku do ory­gi­na­łu ze wzglę­du na brak od­po­wied­ni­ków pew­nych pojęć i zwro­tów, a nawet ogól­ną po­ety­kę, ale wy­da­je mi się, że nie po­win­no być źle. Dla po­rów­na­nia zna­la­złem też prze­kład Ma­cie­ja Ze­mba­te­go: https://bibliotekapiosenki.pl/utwory/Zdrajca/tekst.

Dyżurni:

brak

Oceny

Zdrajca

Ła­będź na wody An­glii wspa­nia­le wy­pły­nął,

Róża daw­nych ro­man­sów roz­chy­li­ła płat­ki.

Spę­dza­łem let­nie chwi­le ze sma­głą dziew­czy­ną,

a sę­dzio­wie pa­trzy­li z prze­rzu­co­nej kład­ki.

 

Po­wie­dzia­łem do mamy: – Mamo, odejść muszę,

lecz nie płacz za mną, proszę, za­dbaj o mój pokój.

Gdyby cię do­szły smęt­ne plot­ki wbrew otu­sze,

ob­wi­niaj mnie w połowie, potem aurę wokół.

 

Ale Różę ska­zi­łem szkar­łat­ną go­rącz­ką

i zmy­li­łem Ła­bę­dzia wsty­dem lub czym innym,

aż kie­dyś mi szep­nę­ła, szar­piąc się ze sprzącz­ką,

że je­że­li uwięd­nie, mogą mieć mnie win­nym.

 

We­dług sę­dziów: – Nie­wie­le – tę wieść ktoś mi przy­niósł –

za­bra­kło; zwie­raj szyki, gotuj się na atak.

Ach, ma­rzy­cie­le jadą prze­ciw lu­dziom czynu!

Och, patrz, jak lu­dzie czynu pierz­cha­ją od watah!

 

Ale za­wi­słem u jej ud fa­tal­ny mo­ment,

zło­ży­łem całus w ustach ze zmarszcz­ką na czole,

jak­bym wciąż pra­gnął. Fałsz mój tra­fił mnie jak łomem

i impet ude­rze­nia po­ra­ził mi wolę.

 

Nie mo­głem drgnąć, by ostrzec mło­dych z mojej stro­ny,

że lu­dzie wraz i bogi, każdy ich po­rzu­ca,

więc na bi­tew­nych po­lach stąd do Bar­ce­lo­ny

liczą mnie teraz mię­dzy wro­ga­mi uczu­cia.

 

Aż dawno temu rze­kła, że zbie­ra się do­kądś:

– Ach, zaj­mij się tym cia­łem, jeśli jest coś warte.

Po­ru­szaj w dół i w górę, i niech śpię głę­bo­ko,

a prze­puść drut wzdłuż Róży, puść Ła­bę­dzia z wia­trem.

 

Co­dzien­nie więc po­no­wię swój zwy­kły ry­tu­ał:

do­tknę jej tu i ów­dzie – nic mnie nie za­sko­czy –

będę chwa­lił jej pięk­no i do snu utu­lał,

a lu­dzie wokół będą zwać mnie zdraj­cą w oczy.

Koniec

Komentarze

Hmmm. Jakoś nie podeszło.

Zapewne głównie dlatego, że nie mam pojęcia, o co tu chodzi i kim jest podmiot liryczny. Odwołuje się do walk na morzu? A może do piłki nożnej?

Ogólnie mam wrażenie, że wiele mi umknęło.

Aha, ten wewnętrzny rym pokój/spokój zabrzmiał jakoś fałszywie, jak z dziecięcej rymowanki.

Babska logika rządzi!

Dziękuję za podzielenie się opinią! Zdawałem sobie sprawę, że atmosfera tego utworu jest dosyć szczególna już w oryginale, w dodatku nie byłem w stanie jej w pełni odzwierciedlić, więc nie każdemu musi podejść.

Zapewne głównie dlatego, że nie mam pojęcia, o co tu chodzi i kim jest podmiot liryczny.

Młodzieńcem zalecającym się do swojej wybranki zgodnie z założeniami miłości dworskiej.

Odwołuje się do walk na morzu? A może do piłki nożnej?

Raczej do walk rycerskich. Przyznam, że skojarzenie z piłką nożną mnie zaskoczyło.

Ogólnie mam wrażenie, że wiele mi umknęło.

Ciekaw jestem, na ile pomógłby Ci w tym tekst oryginalny – czy to problem z opowieścią jako taką, czy ze zniekształceniami, których się dopuściłem, oddając ją po polsku.

Aha, ten wewnętrzny rym pokój/spokój zabrzmiał jakoś fałszywie, jak z dziecięcej rymowanki.

To cenna informacja. Też się nad tym zastanawiałem. Jeżeli inni odbiorcy odniosą podobne wrażenie, zostanie sprawnie wyrugowany.

Raczej do walk rycerskich. Przyznam, że skojarzenie z piłką nożną mnie zaskoczyło.

Zdaje się, że bratanek kibicuje FC Barcelonie, Anglicy też lubią sobie pokopać…

Mnie z kolei zaskoczyli rycerze. Czy w ich czasach młodzieniec miał w zamku swój pokój? A jeśli nawet tak, to czy matka miałaby cokolwiek do gadania w jego kwestii?

Babska logika rządzi!

Zdaje się, że bratanek kibicuje FC Barcelonie, Anglicy też lubią sobie pokopać…

A myślałem, że Barcelona prędzej przywoła skojarzenie z hiszpańską wojną domową…

Mnie z kolei zaskoczyli rycerze. Czy w ich czasach młodzieniec miał w zamku swój pokój? A jeśli nawet tak, to czy matka miałaby cokolwiek do gadania w jego kwestii?

Brakuje tu bliższych wskazówek, ale nie sądzę, aby akcja toczyła się w czasach rycerskich; on raczej wyobraża sobie siebie jako rycerza, nawiązuje do ówczesnych wzorców kulturowych.

Przesłuchałam i przeczytałam oryginał. Dalej nie kumam. Znaczy, poszczególne linijki – owszem, są zrozumiałe. Ale żeby się złożyły w spójną całość – ni cholery. Ani szkarlatyny.

Raczej czasy współczesne, ale co ja tam wiem…

Babska logika rządzi!

zachowaj, proszę, spokój, zadbaj o mój pokój.

Też mi się to spokój-pokój nie podoba, a poza tym “zachowaj, proszę, spokój” w stosunku do “do not shed a tear” wypada trochę blado.

Może “Łez, proszę, nie roń z oczu, zadbaj o mój pokój”?

obwiniaj mnie na pół, a potem nastrój wokół.

To, jak dla mnie, brzmi dziwnie. Na pierwszy rzut oka myślałem, że “nastrój” to czasownik w trybie rozkazującym (bo przecież wcześniej mamy “zachowaj”, “zadbaj”, “obwiniaj”) i się zastanawiałem, co ta matka ma nastroić. Dopiero jak zajrzałem do oryginału, zorientowałem się, że to rzeczownik.

Ale zawisłem u jej ud fatalny moment,

Czy to nie powinno być: “Ale zawisłem u jej ud w fatalny moment”?

 

Tyle uwag technicznych. Interpretacji wiersza się nie podejmę, bo wprawdzie przeczytałem i oryginał, i tłumaczenie Twoje, i Zembatego, ale niestety mój ptasi móżdżek nie jest dziś dostrojony do poezji…

“Nad urwiskiem gnie się gałąź,

Znieruchomiał na niej ptak:

Ptasim wzrokiem objął całość

Lecz – nie pojął jej i tak”. ;D

Miło Cię tu widzieć, Światowidrze! Pamiętam wartość Twoich uwag już z poprzednich rozmów o wierszach. Najpierw więc co do szczegółów:

Też mi się to spokój-pokój nie podoba, a poza tym “zachowaj, proszę, spokój” w stosunku do “do not shed a tear” wypada trochę blado.

Może “Łez, proszę, nie roń z oczu, zadbaj o mój pokój”?

Może na razie poprawię na “lecz nie płacz za mną, proszę, zadbaj o mój pokój”, bo to ronienie łez z oczu wydaje mi się wymuszone, chyba zbyt nienaturalnie brzmi, zwłaszcza jeszcze z wtrąceniem?

To, jak dla mnie, brzmi dziwnie. Na pierwszy rzut oka myślałem, że “nastrój” to czasownik w trybie rozkazującym (bo przecież wcześniej mamy “zachowaj”, “zadbaj”, “obwiniaj”) i się zastanawiałem, co ta matka ma nastroić.

To rzeczywiście problem, ale bardzo trudno to będzie lepiej wyrazić – wers It was half my fault and half the atmosphere jest po prostu zbyt obfity w treść, aby zamknąć go po polsku w trzynastu zgłoskach. Nie znam innego dwusylabowego odpowiednika “atmosfery” w tym znaczeniu (”klimat” oczywiście nie wchodzi w rachubę). Próbowałem także przenieść “proszę” na koniec drugiego wersu i tutaj zrobić “po trosze”, ale też się nie układa.

Czy to nie powinno być: “Ale zawisłem u jej ud w fatalny moment”?

Jestem prawie pewien, że nie – on się wahał odrobinę za długo, aby zdołać się jeszcze wydobyć z odrętwienia, a nie “bo to zła chwila była”. I tutaj pomału dochodzimy do Waszych ogólniejszych pytań…

 

Ale żeby się złożyły w spójną całość – ni cholery.

Interpretacji wiersza się nie podejmę

To mnie zatrzymało na dłuższą chwilę. Wydaje mi się, że czuję sens tego wiersza, ale jak go przekonująco wyrazić? Może na takiej płaszczyźnie: kontrast pomiędzy schematem miłości dworskiej (reprezentowanej tutaj przez “ludzi czynu”) a romantycznej (przez “marzycieli”). Pierwsi będą dokonywać tych czynów, aby zdobyć wybrankę, a jeżeli nie odwzajemni ich uczuć (”okaże się ich niegodna”), zaraz znajdą sobie inną. Drudzy pozostaną wierni wybrance i popadną w rutynę (jeżeli związek będzie w miarę udany) albo szaleństwo (jeżeli związku nie będzie), w każdym razie żadnych czynów nie będą dokonywać. Walka pomiędzy tymi grupami nie toczy się realnie, lecz wewnątrz jaźni podmiotu lirycznego, co może odzwierciedlać nie tylko zmiany poglądów pojedynczego bohatera (chociaż to chyba najwyraźniej przebija w wierszu – zarzucanie młodzieńczych ideałów), ale też ewolucję paradygmatów całych społeczeństw w miarę ich rozwoju cywilizacyjnego. W każdym razie widzę tu taki moment Don Quixote obiit… Gustavus natus est.

I teraz jeszcze krótko powrócę do uwag Finkli:

Ani szkarlatyny.

Oczywiście dobrze wiem, że scarlet fever to dosłownie szkarlatyna (płonica), ale tutaj ważniejsze wydało mi się oddanie kształtu słów, aby mogły wybrzmieć też ich indywidualne znaczenia.

Raczej czasy współczesne, ale co ja tam wiem…

Jak powyżej: podmiot liryczny zapewne żyje współcześnie, ale nawiązuje do dawnych wzorców kulturowych i w ten sposób opowieść o jego życiu wewnętrznym odzwierciedla historyczny rozwój społeczeństwa. Czyli tu się chyba zgadzamy.

 

Jeszcze raz pięknie dziękuję Wam obojgu za wizytę i ciekawe spostrzeżenia!

Może na razie poprawię na “lecz nie płacz za mną, proszę, zadbaj o mój pokój”, bo to ronienie łez z oczu wydaje mi się wymuszone, chyba zbyt nienaturalnie brzmi, zwłaszcza jeszcze z wtrąceniem?

To już pozostawiam Twoim odczuciom ;) Wydaje mi się, że “ronienie” pasuje trochę do tej całej rycerskiej atmosfery, ale “nie płacz za mną” też brzmi dobrze.

Nie znam innego dwusylabowego odpowiednika “atmosfery” w tym znaczeniu (”klimat” oczywiście nie wchodzi w rachubę).

Aura?

Jestem prawie pewien, że nie – on się wahał odrobinę za długo, aby zdołać się jeszcze wydobyć z odrętwienia, a nie “bo to zła chwila była”.

Ok, ale w takim razie “Ale zawisłem u jej ud fatalny moment” wydaje mi się niezbyt dobrze brzmieć. Bo chyba można zawisnąć u ud w fatalny moment, albo zawiesić u ud fatalny moment, ale w tej postaci zdanie mi się zupełnie nie klei. Choć w oryginale jest chyba tak samo, więc może niepotrzebnie kręcę nosem.

 

Co do interpretacji: Twoja jest bardzo ciekawa, tylko niestety nie widzę do końca jej połączenia z tekstem xD Ja bardziej szedłbym w kierunku, że druga połowa wiersza mówi o tym, iż podmiot liryczny został wstrzymany od walki o ideę przez zwodniczą kochankę, która potem okazała się tylko martwym korpusem (ergo – czymś niewartym porzucenia idei), czyli byłoby to coś w stylu Mickiewicza, który nie dotarł do powstania, bo zahaczył o Śmiełów. Tyle, że nie ma to sensu w porównaniu z pierwszą połową. Także na razie spasuję, może jeszcze jutro zajrzę, to coś mi się rozjaśni ;)

Aura?

Biorę to, brawo!

Choć w oryginale jest chyba tak samo, więc może niepotrzebnie kręcę nosem.

Może tak. A może po prostu ta fraza po angielsku brzmi lepiej niż po polsku. “Zawisłem u jej ud” wydało mi się trafionym wyrażeniem i musiałem do tego dobrać końcówkę zdania. Zresztą z zamiany szerszenia na łom też nie jestem zadowolony, szerszeń byłby bardziej poetycki, ale nic nie poradzę na to, że rymuje się tylko z wierszem.

Co do interpretacji: Twoja jest bardzo ciekawa, tylko niestety nie widzę do końca jej połączenia z tekstem

Można by trochę prościej: podmiot liryczny rezygnuje z walki o miłość idealną, godzi się na fałsz i rutynę.

czyli byłoby to coś w stylu Mickiewicza, który nie dotarł do powstania, bo zahaczył o Śmiełów.

Wiele jeszcze przed wieszczem

i uniesień, i nieszczęść:

szlak do Turcji przez Prusy i Francję.

Wieszczył, grzeszył i święcił,

lecz zachował w pamięci

biały Śmiełów, srebrzystą Konstancję

Hmmm. Nie pasuje mi interpretacja, że zabarłożył z babą, zamiast iść na wojnę, bo tam gdzieś było o wrogu miłości. No, w ogóle to się kupy nie trzyma, wspominałam już?

Babska logika rządzi!

Światowider napisał “został wstrzymany od walki o ideę przez zwodniczą kochankę”, czyli nie chodziło mu o dosłowną rezygnację z pójścia na wojnę, tylko właśnie z walki o ideę, na przykład tę ideę idealnej miłości dworskiej (co w niemałym stopniu pokrywałoby się z moimi supozycjami).

OMG, miłość przeszkodziła mu w walce o miłość? To nie na moją głowę!

Babska logika rządzi!

Kiedy tak na to popatrzeć, to sam nie mam przekonania, czy to do końca ma sens…

Lubię Cohena, lecz nigdy nie zastanawiałam się nad treścią „Zdrajcy”. ;-) 

Teraz, gdy zachęciłeś mnie do pochylenia nad tekstem, a przeczytałam wszystkie wersje (polskie i Cohena, się rozumie).

Cohen był chyba „rozpięty” (życiowo) pomiędzy miłością (miłostkami plus dragi&rockandroll) i wolnością oraz chyba wolą.

Angielska róża silnie kojarzy się mi się z historią Anglii, ale też po prostu z młodą panną, a łabędź – mocno erotycznie przez obrazy. Jest sporo takich, w których figluje z dziewczyną (Ledą).

Igraszki-z-labedziem

Przyglądają się temu sędziowie. Bitwa, wojna może toczyć się wewnętrznie lub na zewnątrz postaci, jednak osobiście stawiałabym na pierwsze, choć Barcelona lekko miesza przez wojny angielsko-hiszpańskie bądź po prostu milość w Barcelonie, a Cohen miał tam kilka koncertów.

Łabędź ma skrzydła, jednak z nich nie korzysta w tym tekście, nie wzbija się w powietrze, lecz pływa, krąży wokół ukochanej, dziub w dziub, a potem traci zainteresowanie. Pamiętam z Cohenowskich biografii, że uwielbiał oglądać i przeżywać piękno z bliska. Ocierać się o nie, ale gdy już zaspokoił swoje pragnienie, jego zapał ulatywał. Od osób, ktore kochał, odchodził. Porzucał je w obawie, że piękno go usidli.

Przypomniał mi się cytat, chyba jego, lecz nie wiem czy z wywiadu, czy zacytowane „O zmierzchu

gardzę tym, co uwielbiałem rano. Z sybaryty przemieniam się w ascetę”.

 

Wracając do wiersza, nie wiem, czy nie mamy do czynienia z rodzajem powtarzającego się motywu, obecnego w wielu jego tekstach. Jak przetrwać w ciemnościach ludzkiego bytu? Zbliżył się do zen i nim szukał zrozumienia siebie, swojej egzystencji. Judaizm oferował mu drogę przez cierpienie, lecz on się na to nie zgadzał.

Miłość jawiła mu się jako potworne przywiązanie, pozbawiając woli i wolności, a jednocześnie jej łapczywie pożądał i nie mógł bez niej żyć. W biografii napisanej przez Nadela pojawia się taka wypowiedź: 

„„Nie chcę być ograniczony żadnymi więzami. Chcę zacząć od nowa. Chyba cię kocham, ale jeszcze bardziej kocham pomysł ponownego startu z wyzerowanym kontem […]. Skuszony dyscypliną staję się bezlitosny”.

Dla mnie dylemat w wierszu, piosence jest wewnętrzny, czyli jak być wiernym komuś i jednocześnie sobie. Sędzią, sędziami jesteśmy sami dla siebie. 

W sumie to prastary, wciąż aktualny dylemat. :-)

 

pzd srd

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nie zrozumiałam :(

Ale ja się na wierszach nie znam, więc nie przejmuj się :)

Przynoszę radość :)

Asylum, bardzo dziękuję za tak obszerny i wnikliwy komentarz! Widzę od razu, że jesteś zaznajomiona z Cohenem, z jego biografią i filozofią, dużo lepiej ode mnie, widzisz tutaj jasno różne wątki, których ja mogłem się co najwyżej domyślać.

Angielska róża silnie kojarzy się mi się z historią Anglii, ale też po prostu z młodą panną, a łabędź – mocno erotycznie przez obrazy. Jest sporo takich, w których figluje z dziewczyną (Ledą).

Rzeczywiście wydaje mi się, że i róża, i łabędź mają w języku angielskim konotacje wyraźnie staroangielskie, zwłaszcza poetycznie usposobiony Amerykanin mógł tak to postrzegać. Z drugiej strony – nie tylko łabędź, ale i róża jest tutaj opisana bardzo erotycznie, już w drugim wersie The Rose of High Romance opened wide, you open wide at the dentist’s or, you know, at the gynaecologist’s. A potem ta scarlet fever, bardzo udana metafora, tylko nie dawała się czysto przetłumaczyć, a poza tym polski czytelnik będzie miał duże trudności z dostrzeżeniem nawiązania do Blake’a (Rose, thou art sick). W sumie nie mam wątpliwości, że Róża jest tutaj kobieca, natomiast trudno mi powiedzieć, czy Łabędź to inny aspekt kobiecości, czy raczej oznacza on tutaj pierwiastek męski.

Przyglądają się temu sędziowie.

Interpretując całość w kontekście miłości dworskiej, wspomina się zwykle o ówczesnych “trybunałach miłosnych” osądzających starania absztyfikanta. A może to po prostu wewnętrzni strażnicy moralności w umyśle podmiotu lirycznego?

wewnętrznie lub na zewnątrz postaci, jednak osobiście stawiałabym na pierwsze

Ja też.

choć Barcelona lekko miesza przez wojny angielsko-hiszpańskie bądź po prostu miłość w Barcelonie

Raczej nie “w Barcelonie”, bo przytoczona jako przykład czegoś odległego od miejsca akcji. Czy to nie jest w ogóle jakieś utarte powiedzenie, from here to Barcelona (albo zazwyczaj coś innego, ale Barcelona podstawiona dla rymu), w znaczeniu bardzo szerokiego rozgłosu?

dziub w dziub

Ojej…

Pamiętam z Cohenowskich biografii, że uwielbiał oglądać i przeżywać piękno z bliska. Ocierać się o nie, ale gdy już zaspokoił swoje pragnienie, jego zapał ulatywał. Od osób, które kochał, odchodził. Porzucał je w obawie, że piękno go usidli.

To by rzeczywiście pasowało do tego utworu.

Judaizm oferował mu drogę przez cierpienie, lecz on się na to nie zgadzał.

Też nigdy nie miałem przekonania do twierdzeń, jakoby cierpienie stanowiło wartość samo w sobie.

Dla mnie dylemat w wierszu, piosence jest wewnętrzny, czyli jak być wiernym komuś i jednocześnie sobie. Sędzią, sędziami jesteśmy sami dla siebie. W sumie to prastary, wciąż aktualny dylemat.

Podoba mi się Twoje rozumienie tego wiersza. Jest takie – jasne i czyste, i życiowe, nie tak metaliterackie jak moje próby interpretacji. Widać w nim dobrą znajomość idei autora, a zapewne także własne doświadczenia i przemyślenia Smoczycy.

Jeszcze raz dziękuję, że chciałaś poświęcić czas i podzielić się swoją wiedzą!

 

Anet, jak zawsze przyniosłaś radość, nie będę się więc zanadto przejmował, ale następnym razem postaram się dla odmiany napisać coś zrozumiałego.

 

Pozdrawiam bardzo serdecznie i ślimaczo!

To ja będę czekać :)

Przynoszę radość :)

Dla mnie Łabędź jest zdecydowanie pierwiastkiem męskim. 

Interpretując całość w kontekście miłości dworskiej, wspomina się zwykle o ówczesnych “trybunałach miłosnych” osądzających starania absztyfikanta. A może to po prostu wewnętrzni strażnicy moralności w umyśle podmiotu lirycznego?

Z historii jestem słaba, aby nie rzec krytyczniej, więc o “trybunałach dworskich”  nawet nie słyszałam. Ciekawe, a po oni to robili, kto wchodził w skład? Który to ”cirka about wiek” i gdzie?

Moim zdaniem, raczej nie chodzi o moralność, w znaczeniu uwewnętrznionych zasad obowiązującej kultury (ja tu z panną, choć powinienem walczyć), choć nie wiem.

 

Z Barceloną możesz mieć rację.

Widać w nim dobrą znajomość idei autora, a zapewne także własne doświadczenia i przemyślenia Smoczycy.

I tam, choć rzeczywiście ważne jest dla mnie, aby pozostać sobą, gdy zbytnio nie wadzi i możliwe. Jestem funką różnorodności, w tym idei, choć jest czas kreacji i działania. Pod wpływem Twojego przekładu zakupiłam “Jestem twoim mężczyzną”, S. Simmons, tej nie czytałam, ona (autorka) potrafiła rozmawiać. Jeśli coś mi przyjdzie jeszcze do głowy, gdy przeczytam – napiszę. ;-)

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Z historii jestem słaba, aby nie rzec krytyczniej, więc o “trybunałach dworskich”  nawet nie słyszałam. Ciekawe, a po oni to robili, kto wchodził w skład? Który to ”cirka about wiek” i gdzie?

Coś jakby XIII-wieczna Francja, komitety dam dworu, tyle że nie jest pewne, ile w tym faktu, a ile wyobrażenia literackiego. Jak dla mnie – prawdopodobnie starsze panie plotkowały sobie o zakochanych, a ówcześni pisarze to trochę przekształcili i uwznioślili, aby im pasowało do wizji świata.

Moim zdaniem, raczej nie chodzi o moralność, w znaczeniu uwewnętrznionych zasad obowiązującej kultury (ja tu z panną, choć powinienem walczyć), choć nie wiem.

Mnie także wydaje się, że nie w tym sensie, raczej “ja tu z nieidealną panną, choć powinienem szukać idealnej”. Czy nawet gorzej, “ja tu z panną, do której zalecałem się nieidealnie” (the judges said: you missed it by a fraction).

Pod wpływem Twojego przekładu zakupiłam “Jestem twoim mężczyzną”, S. Simmons, tej nie czytałam, ona (autorka) potrafiła rozmawiać.

Bardzo mi miło, że zainspirowałem Cię, choć bezwiednie, do znalezienia nowej lektury.

Książkę już mam, grubaśna, ze zdjęciami, jestem w jednej czwartej. 

Cytat na wejście (fraza Cohena z wywiadu z Sylvie Simmons, tłum. M.Bugajska)

Sposób, w jaki coś robisz, jest

sposobem, w jaki robisz wszystko.

Takie pogaduszki pasowałyby do matron, choć zastanawia mnie “rozwiązła” Francja, acz co innego ideały, a co innego życie, poza tym dworskie plotki i pomówienia chyba raczej były na porządku dziennym na dworach, w pałacach i dworkach szlacheckich. Miłość dworska – ciekawa!

 

“the judges said: you missed it by a fraction”, z tym zgoda, tak jakby skrewił o jotę, przegapił coś, przeoczył coś przez drobiazg, ułamek, uchybienie. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Tak, bardzo zręczne sformułowanie, przemawiające do mojej matematycznej duszy, dłuższą chwilę zastanawiałem się, jak to przełożyć, ale nie mogłem znaleźć wyrażenia – jakieś “chybiłeś o ułamek”, jakby o cal, ale lepiej – wszystko to, po polsku, brzmiało nienaturalnie.

O włos?

Babska logika rządzi!

Zdaje się, że o tym też myślałem. O cal, o włos, wszystko to brzmiało mi bardzo prymitywnie w porównaniu z ułamkiem (jeszcze czytelnik by się zastanowił, jaki mianowicie włos, względnie cal długości czego!), aż wolałem uciec z metafory poprzez “niewiele zabrakło”, co – powiedzmy sobie szczerze – też nie jest szczytem wysublimowania.

To pierwszy wiersz na jaki trafiłam na tym forum :D Wiersze nie są moją mocną stroną, więc za dużo nie mogę powiedzieć, ale podobało mi się.

Well, my social anxiety is getting the best of me; I'm taking a walk. Goodbye.

Rzeczywiście wiersze nie są często spotykane na tym portalu, większość użytkowników nie jest nimi szczególnie zainteresowana. Znajdzie się jednak kilkoro, którzy starają się czasem coś wrzucić. Bardzo mi przyjemnie, że Ci się podobało.

Dopiero teraz tu trafiłam ;) Nie znam oryginału, bo Cohen mnie zaczął irytować swoją manierą lata temu, ale ogólnie jak to u Ciebie wierszowo wyszło całkiem całkiem.

 

Czepiłabym się jednego wersu, który gubi rytm:

 

obwiniaj mnie na pół, a potem aurę wokół.

Może np. : obwiniaj mnie w połowie, potem aurę wokół?

http://altronapoleone.home.blog

Miło widzieć, że trafiłaś i nawet uważasz, iż wyszło całkiem całkiem! Staram się rozwijać i wszelkie porady poetyckie czy wersologiczne chętnie przygarniam.

Może np. : obwiniaj mnie w połowie, potem aurę wokół?

Jasne, że Twoja wersja lepsza i zaraz wyedytuję. Przyznam jednak, że nie odczułem tego załamania rytmu (może z powodu braku słuchu muzycznego) – czy całkiem nie można wcielić 6m+7 w tok 7+6, jeżeli to i tak jest jamb szóstkowy?

obwiniaj mnie na pół, a potem aurę wokół sSsSsS//sSsSsSs

obwiniaj mnie w połowie, potem aurę wokół sSsSsSs//SsSsSs

 

Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!

czy całkiem nie można wcielić 6m+7 w tok 7+6

Można, ale zazwyczaj jeśli to dotyczy jednego wersu, gdy całość jest napisana jednym trybem, to wybija z rytmu. Gdybyś to miał kilka razy, zwłaszcza regularnie, to byłoby lepiej strawne. Albo gdyby to coś podkreślało, celowo. Jak złamanie rytmu w inwokacji Pana Tadeusza w wersie od “Kto cię stracił”, gdzie w zasadzie są dwie średniówki, dwie pauzy w obrębie wersu, obie niezgodne z resztą schematu, ale to gra, bo podkreśla ważną “myśl”.

http://altronapoleone.home.blog

Dziękuję, teraz to lepiej widzę: jeżeli wszędzie jest regularny rytm, pojedyncze nawet bardzo drobne naruszenie bez wyraźnego powodu musi zwracać uwagę. Zresztą nigdy nie zwróciłem uwagi na rytm w tym akurat wersie, choć wymowa z regularną średniówką

Kto cię stracił. Dziś piękność / twą w całej ozdobie

istotnie byłaby niezbyt naturalna.

Wasze rozbieranie wiersza na czynniki pierwsze odbiera chęć bawienia się słowami, ale trzeba przyznać, że jest pouczające. Wolę jednak słuchać Cohena bez zastanawiania się nad treścią, taki ze mnie prosty zwierzak.

P.S. Wolę Slimaka niż Zembatego.

Och, ja też wolę Ślimaka od Zembatego! 

http://altronapoleone.home.blog

Też siebie tutaj wolę – gdyby mi się zdawało, że mój przekład słabszy, wcale bym się nim nie dzielił – ale przecież bardzo miło słyszeć potwierdzenie!

W sumie nie pomyślałem nigdy, aby rozmowy o technikaliach mogły w jakimś sensie zniechęcać do tworzenia. Nie chodzi przecież o to, aby komuś wytykać błędy, lecz raczej usystematyzować wiedzę i móc udzielać sensownych wskazówek.

Nowa Fantastyka