- Opowiadanie: drakaina - Ty jesteś drzewem

Ty jesteś drzewem

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Tu był las” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot: https://pracownia.org.pl

 

Nie wiem, co to za gatunek, dlatego “inne”. W ogóle trochę nie wiem ;) Napisane w parę godzin, jak ostatnio wszystko. Na dodatek jestem na wyjeździe i Rilkego nie mam przy sobie w przekładzie, a te, które są w necie, są okropne. Nie pamiętam zresztą, czy ten akurat wiersz (”Verkündigung” czyli “Zwiastowanie”) ma dobry przekład polski.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Ty jesteś drzewem

Sieh: Ich bin das Beginnende,

Du aber bist der Baum.

Rilke

 

 

– Tu był las – oznajmiła Oihan, gdy wylądowali.

Na statku nie było słów, tylko myśli i obrazy, a ona urodziła się długo po rozpoczęciu podróży. „To jej pierwsze miejsce i pierwsze słowa” – pomyślała Belardi z drżeniem serca.

– Skąd wiesz? – zapytał Ura.

Jak okiem sięgnąć, po horyzont, ciągnęły się piaszczyste wydmy.

– Nie słyszycie? – odparła ze zdumieniem Oihan.

Nabrała piasku w dłonie i wyrzuciła go w powietrze. Ziarenka uformowały kształty, które natychmiast rozproszył gorący podmuch.

Belardi przez ułamek sekundy dostrzegła w powidokach ogniste kwiaty, usłyszała zawodzenie, choć może był to tylko jęk wiatru.

Oihan stała jak zaczarowana, wpatrzona w coś, co widziała tylko ona.

 

Kształty przemykające pomiędzy piaskowymi mirażami były… ludzkie, nie miała co do tego wątpliwości. Uniosła dłoń ku własnej twarzy, a potem wyciągnęła ją ku wielkookiej istocie, wyglądającej spomiędzy widmowych gałęzi. Na obliczu tamtej pojawił się strach. Oihan zatrzymała rękę w pół gestu, przywołała na usta uśmiech, starając się, by znalazł odbicie w oczach.

Wewnątrz jednego z wiotkich, kołysanych przez wiatr cieni drzew ukształtowała się dziewczęca postać o oliwkowej skórze i zielonkawych włosach; liście utkały wokół jej ciała suknię.

Zjawa bardzo ostrożnie wyciągnęła przed siebie rękę, a kiedy jej palce dotknęły dłoni Oihan, świat zawirował i wypełnił się barwami, dźwiękami, zapachami.

Kim jesteś? – zapytał las.

A potem, zanim Oihan zdążyła odpowiedzieć, wszystko pochłonęła fala strachu i bólu.

Ziarenka piasku wirowały, wbijały się w skórę, wdzierały w oczy, przesłaniały widok. W mroku poruszały się cienie, za którymi szła ciemność i pustka.

Piaskowa burza ustała i znów po horyzont ciągnęła się pustynia przechodząca w oślepiająco białe niebo. Wiatr niósł ze sobą słowa oskarżenia.

To wasze dzieło!

 

Txori pochylił się nad nieprzytomną Oihan, którą podmuch wiatru przewrócił na ziemię. Była taka młoda, to jej pierwsza podróż.

On sam pamiętał najwięcej. Najstarszy z nich, Harria, zasnął dawno temu, a jego ciało przemieniło się w statek. Txori widział wszystko i wszystkich, znał ich myśli, lecz teraz po raz pierwszy, od kiedy wyruszyli w podróż, obrazy, które ujrzała Oihan, były przed nim ukryte.

Skierował wzrok na Belardi, usiłując przeniknąć jej myśli. Niekończące się połacie zieleni, a potem rodzące się z niej kolory i zapachy. Cichy szmer spłoszył wizję – Ura podszedł i położył dłoń na czole Oihan, a drugą ujął Belardi za rękę. Txori krzyknął, gdy jego zmysły zaatakowały obrazy z umysłów wszystkich towarzyszy, także tych śpiących, których nadal trzymał w kamiennym uścisku Harria.

Ciało Txoriego kurczyło się, przemieniało, choć stał nadal pochylony nad zemdloną Oihan – znajdującą się coraz dalej i dalej.

 

Obudził ją krzyk ptaka. Zamrugała, niepewna, skąd to wie. Wysoko, na niebieskim niebie krążył kruk. Spomiędzy omszałych pni wyłoniła się migotliwa postać; w jej ręku rozbłysło światło. Oihan skuliła się z bólu.

Kim jesteś? – pytały oczy, przypominające to burzowe niebo, to znów wody głębokiego jeziora.

Skąd wiem, czym jest burza? Skąd wiem, czym jest jezioro? Nigdy tego nie widziałam. Odpowiedział jej daleki, głęboki głos statku. Od kiedy się narodziła, szeptał do niej i w starym jak świat pomruku była cała wiedza potrzebna, by zobaczyć i poczuć las. A wraz ze wspomnieniem obrazów, którymi przemawiał do niej Harria, przyszła też inna pamięć.

– Morgaine – powiedziała Oihan, otwierając po raz kolejny oczy.

– Nie jesteś jedną z nich – odparła kobieta, a za nią znów pojawiły się cienie niosące zniszczenie i śmierć. – Potrafisz ożywić mój las?

 

Ura czuł, że energia wysyłana do omdlałej Oihan, rośnie w nim, zamiast maleć. Zalewały go fale emocji, przed oczami przemykały niewyraźne obrazy. Nagle poczuł na sobie wzrok i dostrzegł stojącą naprzeciwko Oihan kobietę. Czuł wraz z nią gniew, ciekawość, rodzącą się nadzieję.

Wyciągnął przed siebie rękę i przemieniony w ptaka Txori wylądował na niej, machając ciężko skrzydłami. A może to był kruk, którego wysłała tamta kobieta?

Ura spojrzał na Belardi. Stojący za nimi Harria dygotał, jakby zapuszczał korzenie w piasek. Albo jakby w jego wnętrzu budziła się ta, której poszukiwali w niekończącej się podróży. Amalur, planeta ludzi.

 

– Nie jesteś jedną z nich – powtórzyła Morgaine. – Żadne z was nie jest.

Oihan szukała w pamięci opowieści, które statek mruczał najniższym głosem, pełnym czci i przestrachu zarazem. Poczuła drżenie gruntu; Harria mówił do niej i tych, którzy pochylali się nad nią. Belardi o wielokolorowych oczach i zielonej sukni. Ura w szacie utkanej z błękitu, spływającej życiodajnymi falami. Txori przysiadł na ramieniu Morgaine, w jego złotych oczach pojawiła się wiedza.

– Jesteśmy ich dziełem – powiedział. – Sztucznymi tworami waszych dzieci, które przyniosły wam zagładę.

I Oihan zobaczyła. Wędrowców, jak oni, uciekinierów z pustynnej planety. Kopuły miasta pod czerwonym niebem. Ludzi… Harria urywał zawsze w tym miejscu pieśń, która teraz płynęła w myślach wszystkich.

Oihan podniosła się i wyciągnęła ręce ku niebu.

– Ożywię twój las.

 

Txori jako jedyny wiedział. Harria pamiętał, ale jego wspomnienia skamieniały przez lata wędrówki. Txori widział stwórcę, znał jego zamysł. Wiedział, kim są i dlaczego wędrują.

Ura ujął dłoń Belardi. Wokół stojącej z uniesionymi rękami Oihan zaczął wirować piasek, tworząc nowe miraże, które nabierały barw, jakby wstępowało w nie życie.

Przyzywający głos stwórcy rozbrzmiał w głowie Txoriego. Rozkaz skierowany do statku, do wędrowców. Z twarzy znikały uczucia, oczy traciły wyraz. Harria zadygotał, w jego głębi rozbrzmiał szmer przebudzonych maszyn.

W oczach kruka pojawił się komunikat „transfer danych gotowy”. I koordynaty planety, na której wylądowali.

– Odnaleźliśmy Ziemię – szepnął Ura.

Odnaleźliśmy Ziemię, by ją ożywić i oddać tym, którzy ją zniszczyli – pomyślał Txori. Tego pragnie stwórca.

 

Duchy drzew wpatrywały się w Oihan, a od zasypiającego statku dochodziło wezwanie, któremu ulegli rozpływający się w rzekę Ura i rozkwitająca dziesiątkami barw Belardi. Złote oczy Txoriego wpatrywały się w Oihan i Morgaine, szukając u nich ratunku.

Drzewa są silne – dobiegł z głębi ziemi głos Harrii – potrafią rozsadzać skały.

Oihan zamknęła oczy i głos stwórcy zamilkł. Stopy wrastały w ziemię, ręce zmieniały się w konary, skóra w liście.

Statek rozpadł się na drobne kawałki, a przebudzony Harria wystrzelił spośród piasku granitowymi szczytami. Ura rozpłynął się w rzeki, Belardi pokryła ziemię kwiatami. Oihan ogarnęła korzeniami całą planetę, w jej żyłach pulsowała energia wody.

W prastarym lesie Amalur budziła się do nowego życia. Ziemia, planeta ludzi, której wędrowcy nie oddadzą swemu stwórcy ani jego dzieciom.

Koniec

Komentarze

Proszę o uzupełnienie wstawki konkursowej :-)

To miał być pierwszy komentarz, ale miałam problem z połączeniem i neguko-otsoa mnie ubiegł ;)

 

Imiona są oparte na słowach baskijskich, bo chciałam, żeby nic nie sugerowały. Słowniczek, który byłby spojlerem w przedmiowie, a z tekstu chyba da się domyślić:

oihan – las (ale raczej puszcza, dzika przyroda)

belardi – łąka

ur(a) – woda

harria – skała, kamień

txori – ptak

Amalur – bogini Ziemia

 

Tłumaczenie motta pióra Mieczysława Jastruna:

"Patrz: jestem wieść zaczynająca / ale ty jesteś drzewem"

Ja bym chyba poszła w prostsze:

“Spójrz: ja jestem początkiem, / ale ty jesteś drzewem”.

http://altronapoleone.home.blog

Bardzo efektowne, poetyckie, i jak zwykle u ciebie wymagające sporej uwagi przy lekturze. Fajny pomysł z użyciem baskijskich fraz – one faktycznie wycinają ten tekst z konkretnego “tu i teraz” i dodają pewnej uniwersalności, bo dla większości z nas brzmią egzotycznie, jak wymyślone.

 

PS. To “das Beginnende” u Jastruna jako “wieść zaczynająca” to już IMHO interpretacja idąca w ewangeliczne rozumienie Zwiastowania, dość daleko od tego, co rzeczywiście Rilke napisał :)

ninedin.home.blog

Czyta się ‘jednym tchem’. Piękna uniwersalna baśń niosąca nadzieję.

Misiowi bardziej odpowiada: “Spójrz: ja jestem początkiem, / ale ty jesteś drzewem”, jako tłumaczenie motta.

Dobrze, że dodałaś w komentarzu słowniczek. Nie jest niezbędny, ale potwierdza odczucia pojawiające się w czasie czytania. 

Ładne, ciepłe, metaforyczne. Faktycznie brzmi jak baśń i – jak to w baśniach bywa – niesie nadzieję, przynajmniej dla planety. Fajnie wykorzystałaś baskijskie słowa jako imiona. Są na tyle egzotyczne, że praktycznie nieznane, a z drugiej strony czytelnik gdzieś się domyśla i miło potem zobaczyć, że się słusznie domyślał.

Co do tłumaczenia, Twoje zdecydowanie lepsze. Nie znam całości, a co za tym idzie kontekstu, ale koło wieści to nawet nie stało, a poza tym jakoś to zwiastowanie do autora nie pasuje ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ależ mi się podobało. Nie od początku – najpierw pojawiła się wątpliwość, czy to aby moje klimaty, czy wzniosłości nie zwiodą na manowce. Z każdym kolejnym zdaniem ta niepewność nikła.

Język piękny, na co już przedmówcy zwracali uwagę. Baskijskie imiona interesujące, do tego znaczeniowo nieobojętne dla fabuły, co zawsze sobie cenię. Lubię takie smaczki.

Bardzo dobre proporcje, fabuła nie wlecze się ani nie wydaje się sztucznie pocięta. Bardzo płynnie to wszystko zmierza sobie ku końcowi.

I ten koniec jest tu chyba najlepszy. Uczynienie z bohaterów swoistego budulca planety było bardzo kreatywnym posunięciem. Do tego ten jednozdaniowy twist, zmieniający bohaterów z domniemanych altruistów (względem ludzi) w egoistów (jako istota Ziemia). Bardzo udany finał.

Nie umiem tego uzasadnić, ale czuję w tym jakiś posmak Hyperiona. Być może przez to, że tam Keats, a u Ciebie Rilke patronuje całej zabawie :)

 

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Intrygujące opowiadanie początkowo niema SF, a po chwili gładko przeszło w fascynującą poetycką baśń. Czytało się to całkiem przyjemnie, to był chyba najniezwyklejszy opis terraformowania, z jakim się zetknąłem. Pozdrawiam

Hej, hej

Jak zwykle wpędzasz w kompleksy wyznaniem, że napisałaś coś takiego w parę godzin ;)

Upchnęłaś całkiem sporo bohaterów w niewielkim limicie, do tego dołożyłaś osobliwą, ładną narrację. Spokojny ton opowieści nadaje pasujący tu klimat. SF pomieszany z fantasy, i wyszło bardzo dobrze.

Klik.

Czytało mi się tym lepiej, im dłużej czytałem – im dalej w las, tym lepiej. ;) Tekst jednocześnie poetycki i przyziemny – styl i imiona bohaterów podparte słowniczkiem, z Rilkem na dodatek ciągną w stronę poetyckości, natomiast kwestia poszukiwań “potomków” ludzkości sprowadziła mnie niejako na twardy grunt. Przypadło mi do gustu to połączenie. 

Hej drakaina.

Mam tylko przekład Sandauera:

 

[…]

Jam jest to, co dokona się,

ale ty jesteś sad

[…]

 

Rainer Maria Rilke, Zwiastowanie [w:] Rainer Maria Rilke. Poezje przeł. Artur Sandauer, PIW, Warszawa, 1987 r.

 

Ad meritum.

 

Dziękuję za świetnego szorta.

 

Stworzyłaś niesamowity klimat – na granicy jawy i snu. Coś jakby majaki, piaskowe miraże właśnie.  

 

Plastyczne, dotykalne a jednocześnie ulotne. Impresja wysokich lotów.

 

Zaczynasz stanowczo: Tu był las […] i nikt już nie ma wątpliwości.

 

Dalej jest tylko lepiej: Oihan nie czuje, nie widzi, tylko słyszy, że tu był las – super.

 

Wielkooka istota – mi tu od razu: Pallas sowiooka (ale jak najbardziej pozytywnie).

 

Przemiany, przemiany (a tu Rzym z kolei), czytanie myśli, kruki, burze i zjawy, kontakty ze stwórcą – magicznie aż mi kartkę przenicowało, aż tu nagle cyfrowe krucze oczy – ostro.

 

Konkluzja jest oczywista: nie ma lasu – nie ma ludzi.

 

Finał jest mocny: Nie oddamy! – zręczne wyślizgnięcie się spod pewnie kroczącego happy end`u

 

Kawał dobrej roboty.

Dzięki.

 

Pozdrawiam serdecznie.

Al

Mam mieszane odczucia, chociaż te pozytywne przeważają. Z jednej strony ładnie napisane i przyjemnie klimatyczne, z drugiej – chyba trochę zbyt liryczno-oniryczne jak na mój gust. Jest konkretna fabuła, chociaż mam wrażenie, że trochę zmiotłaś ją pod dywan, skupiając się bardziej na dostarczeniu czytelnikowi wrażeń czysto estetycznych.

I to wyszło imo całkiem nieźle, chociaż akurat w tym przypadku wolałabym więcej konkretów. Wplotłaś tu sporo motywów, które rozbudziły moją ciekawość; innymi słowy – chętniej sięgnęłabym po coś dłuższego w tym świecie, z tymi pomysłami, które tu jedynie zasugerowałaś.

Niemniej, interesujący tekst, temat konkursu również fajnie rozegrany, co jest aż zaskakujące, biorąc pod uwagę, że podeszłaś do hasła “Tu był las” bardzo dosłownie ;)

Wybacz, jeśli ten komentarz wydaje się bezładny i bezsensowny, ale zarwałam nockę i mam wrażenie, że już zaczynam bełkotać. Chciałam tylko dać znać, że mi się i w sumie to chętnie poczytałabym więcej (i dłużej).

 

 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Był las, będzie las. 

Zaczyna się od smutku i beznadziei, a kończy na poświeceniu i nadziei.

Bardzo piękne opowiadanie, krzepiące i budzące dobre myśli. 

Lożanka bezprenumeratowa

Zaczyna się jak postapokalipsa, a kończy jak kosmogonia. Interesujące odwrócenie chronologii.

Baskijskie imiona niby fajne, ale nic mi nie mówiły, więc trudno mi było odróżniać bohaterów.

Mam jedną wątpliwość – jeśli ta banda miała takie możliwości techniczno-magiczne, to po co w ogóle opuszczali Ziemię?

Babska logika rządzi!

 Napisane w parę godzin, jak ostatnio wszystko.

Nie lubię Cię :)

 jej pierwsze miejsce

A statek to nie miejsce? Wiem, wiem, liminalne, ale miejsce.

 Kształty przemykające pomiędzy piaskowymi mirażami były… ludzkie

Angielskawe.

 przechodząca w oślepiająco

Dwa ące.

Była taka młoda, to jej pierwsza podróż.

Hmm.

znajdującą się coraz dalej i dalej

Hmmmm.

 burzowe niebo

Jesteś pewna?

 energia wysyłana do omdlałej Oihan, rośnie w nim

Wtrącenie: energia, wysyłana do omdlałej Oihan, rośnie w nim. Albo bez przecinków.

 poczuł na sobie wzrok

Uparliście się na ten wzrok wszyscy…

 mruczał najniższym głosem

Hmmm?

 Belardi o wielokolorowych oczach i zielonej sukni

Błąd kategorialny. W zielonej sukni.

 Harria urywał zawsze w tym miejscu pieśń

Harria zawsze w tym miejscu urywał pieśń.

 rozpadł się na drobne kawałki

Hmm.

 

 

Ładne. Impresjonistyczne, choć czy nowatorskie… Niewątpliwie ma baśniową atmosferę, choć nie wiem, czy nazwałabym ten szorcik baśnią. Ale estetycznie rzecz biorąc, ma barwy baśni (aliteracja ^^) raczej, niż SF. Ursula LeGuin co najmniej dwukrotnie bardzo mnie czymś takim wkurzyła, u Ciebie to wypada płynniej, bo SF przebłyskuje od początku, ale… co jest za tą piękną zasłoną?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie czytałam komentarzy, Drakaino. “Lecę tylko ”po sobie”, co jest wielce umiarkowanie miarodajne. 

 

Zatrzymania:

,Txori pochylił się nad nieprzytomną Oihan

Jak ptak mógł się pochylić, może skłonić łepek, dziób, chyba że mamy do czynienia z ludzkimi postaciami bądź ich bogami.

,– Muirgen – powiedziała Oihan, otwierając po raz kolejny oczy.

– Nie jesteś jedną z nich – odparła kobieta, a za nią znów pojawiły się cienie niosące zniszczenie i śmierć. – Potrafisz ożywić mój las?

 Hmm, czyż Oihan nie jest lasem?

,Ura czuł, że energia wysyłana do omdlałej Oihan,

Czemu Oihan omdlała?

,Czuł wraz z nią gniew, ciekawość, rodzącą się nadzieję.

Z kim, Oihlan czy kobietą?

,Wyciągnął przed siebie rękę i przemieniony w ptaka Txori

A Txori nie miał dotąd postaci ptaka? Coś tu nie gra.

,Oihan zobaczyła. Wędrowców, jak oni, uciekinierów z pustynnej planety. Kopuły miasta pod czerwonym niebem. Ludzi… Harria urywał zawsze w tym miejscu pieśń, która teraz płynęła w myślach wszystkich.

A to bardzo misię! Wiem nawet dlaczego. Eh.

,Oihan podniosła się i wyciągnęła ręce ku niebu.

– Ożywię twój las.

Tu znowu nie rozumiem. Kim jest Muirgen i jaką ma władzę /moc?

,W oczach kruka pojawił się komunikat „transfer danych gotowy”. I koordynaty planety, na której wylądowali.

To wcześniej już na niej już nie byli, przecież zaczynasz od: "– Tu był las – oznajmiła Oihan, gdy wylądowali."

 

Ok. Powyżej są emocje czytelnika A. w trakcie czytania. Napiszę Ci co, do mnie dotarło, a co nie:

*Miałam kłopot z imionami, gdyż one dla mnie budowały opowieść, a ich znaczenia nie rozumiałam (zanim nie miałam z boku). Ze trzy razy przescrollowałam do słowniczka, aż go sobie wyświetliłam obok, aby swobodnie zerkać  w trakcie. Dlaczego nie użyłaś polskich nazw?

*Wylądowali na starej Ziemi (może i nowej planecie, lecz w pewnym sensie gotowej do zasiedlenia). 

*Muirgen jest pewnie stwórcą, a statek rodzajem arki, lecz innego rodzaju niż ta, która nasuwa nam się nam w pierwszym momencie. Ten motyw cholernie mi się spodobał!

*Oniryczne i metaforyczne. Dla mnie chyba za bardzo. Brakowało mi siły i charakteru poszczególnych postaci, lecz w tysiącu słów, nie dałoby rady ich pomieścić. Niemożliwe.

 

Edytka: Przeczytałam jeszcze raz Twoje opowiadanie Drakaino, ponieważ śniłam ten świat. We śnie wszystko było klarowne i zmysłowe (taka wersja Diuny połączona z dżunglą). Zaczęło się od powstania świata, wypiętrzania gór, czyli od ostatniej Twojej sekwencji. Nie mogłam doczekać się, aby przeczytać jeszcze raz Twoje opowiadanie, aby sprawdzić, skąd ten sen.  Przed chwilą skończyłam i dalej jestem oszołomiona. Tak, śniło mi się Twoje opowiadanie. 

Moje wczorajsze uwagi nie mają sensu, dlatego wszystkie skreśliłam. W kwestii wyjaśnienia mogę tylko napisać, że skrzecząca rzeczywistość czasami przestawia mnie tak silnie na poziom konkretu, że zabiera wyobraźnię i swobodny oddech.

To krótkie, piękne opowiadanie, trochę baśń, trochę mit, trochę przypowieść. Spersonalizowałaś zjawiska. Serdecznie gratuluję napisania takiego tekstu! 

Klon pozostawiam, bo świadczy, że na jakimś poziomie Twój  koncept zaczął się we mnie rozpychać, doprowadził do śnienia, ponownej lektury i poprawienia komentarza.

Zapamiętam Twoje opowiadanie. Postaci są szalenie intrygujące, z przyjemnością przeczytałabym opowieści z podobnego uniwersum. Bardzo dobrze piszesz, niekiedy nieoczywiście,  ale teksty mają bardzo mocną konstrukcję. Poruszają.

 

Powodzenia w konkursie!

 

Fot. A. Wajrak. Klon, ponoć samosiejki są najlepiej się chowają! ;-)

 

 

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Taaa, jak się schowają przed głodnymi zwierzaczkami, to się uchowają. ;-)

Babska logika rządzi!

Pewnie niektóre staną się pokarmem dla zwierzaczków, lecz inne przeżyją. ;-) Tak bywa. Chyba AW chodziło o siłę nasiona, przetrwanie w trudnych warunkach, adaptację do nich. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

A mnie chodziło o gierki słowne na bazie “chować”. ;-)

Babska logika rządzi!

Cześć, Drakaino!

 

Zwyczajowo tekst wrzucony tuż przed terminem :P ale jak się potrafi pisać coś takiego w godzinę…

…bo jest ładnie, mocno poetycko, a przez to tekst mocno angażuje wyobraźnię i zmusza do skupienia.

Długość nie przysłużyła się opowiadaniu, bo wydaje mi się, że lepiej byłoby nieco rozwodnić tę esencję, którą tu dostaliśmy. Szczególnie w kwestii bohaterów, których jest dużo i (jak np. Txori) czasem wyskakują nagle w połowie tekstu.

Przyznam, że czytałem dwa razy. Za pierwszym razem próbowałem odszyfrować tekst z pomocą słowniczka w komentarzu, ale ostatecznie przeczytałem drugi raz ze słowniczkiem wyświetlonym na drugim monitorze. No i teraz zagrało (ale miałem już też ten świat “odkryty”).

Opowieść można interpretować na różne sposoby, można też pójść w głębsze rozważania kim jest stwórca, czy to ponowne odrodzenie, czy może opowieść o stworzeniu świata. Ta mnogość znaczeń wg. mnie na plus.

Także bardzo ładnie namalowana wizja, metaforyczna, ale wymagająca dla czytelnika.

Polecać nie muszę :)

 

Pozdrawiam, powodzenia w krokusie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Ładnie napisane, jak to zwykle u Ciebie bywa. Ktoś juz wspomniał, że wymagające skupienia, i to jest prawda, bo gdzieś, w któryms momencie zgubiłem się w ilości bohaterów. Zacząłem czytac od nowa i teraz wszystko – no, prawie – wydaje się być jasne. A to prawie, to Muirgen. Kim, czym jest Muirgen?

fmsduval wspomniał, że czuje tutaj Hyperiona Simmonsa, którego ja nie wyczułem, ale – co ciekawe – w trakcie lektury, gdy już dotarło do mnie, że Wędrowcy są tworami ludzi, na myśl przyszła mi inna powieść Simmonsa, a mianowicie “Ilion/Olimp”, a to ze względu na inteligentne sondy/roboty/autonomiczne sztuczne byty, które wyruszają z Ganimedesa, Europy i innych księżyców Jowisza żeby sprawdzić co się dzieje bliżej słońca, na Ziemi.

Wiele już zostało tutaj napisane, więc zakończę w tym miejscu informacją, że kliknąłbym ale już nie muszę ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Słuchajcie, drodzy czytelnicy, bardzo wszystkim dziękuję za miłe słowa o tym opku, może istotnie powinnam była je napisać jednak dłuższe na ścieżkę B, ale nie miałam pomysłu jak to rozciągnąć.

Postaram się jakoś sensowniej odpowiedzieć w wolniejszej chwili na konkretne pytania i wątpliwości, ale na razie spieszę z jedną, bo z jednym ewidentnie przegięłam… A Outta zapytał wprost ;)

 

Muirgen to bretońskie imię Morgany, uważane za najstarszą celtycką wersję zachowaną. Chyba to ostatecznie wyedytuję na Morgaine, bo, no, przegięłam, jak napisałam ;) I to w założeniu ma być konkretny magiczny las, Broceliande.

 

 

http://altronapoleone.home.blog

Dzięki za wyjaśnienie :)

Known some call is air am

Przeczytawszy w “wytycznych” zalecenia względem poprawek, już wyedytowałam, bo założyłam, że to jednak umycie naczyń, a nie przemeblowanie, zresztą jury albo już sobie wzięło tekst z niejasnym imieniem, albo nie, a dla ewentualnych czytających teraz będzie jaśniej.

http://altronapoleone.home.blog

Opowieść napisana ślicznie, jednakowoż, jak na mój gust, zbyt poetycka i zbyt wzniosła. Nie od razu rzecz do mnie trafiła, ale po ponownej lekturze Twój zamysł stał się zdecydowanie bardziej czytelny i mogłam go bardziej docenić.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć!

 

Nieźle napisane i bardzo skondensowane, przy pierwszym czytaniu niewiele zrozumiałem, dopiero końcówka conieco rozjaśniła i za drugi razem było lepiej. Taka mitologia s-f, bo zamiast góry bogów mamy statek a zamiast samych istot wyższych kogoś, kto też został stworzony. W pierwszym odbiorze najbardziej przeszkadzała mnogość bohaterów i ich mocno fantastyczna perspektywa (za dużo jak dla mnie w tak krótkiej formie)

 

Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hmm. Wygląda na to, że moja intencja zupełnie rozminęła się z odbiorem. Nie, żeby mi się ta przeważająca interpretacja – z bóstwami, genesis itd. – nie podobała, ale w zamierzeniu to po prostu SI i androidy, które z jakiejś bardzo dalekiej w czasie i przestrzeni kolonii poszukują starej ziemi. Androidy mające własną wolę do momentu znalezienia – wtedy człowiek ma przejąć nad nimi kontrolę, ale one się buntują.

http://altronapoleone.home.blog

Cześć drakaina !!! !

 

Zaraz przeczytam inne komentarze ale najpierw napiszę swoje wrażenia. Dla mnie tekst sakramencko trudny. Przypomniało mi się jak czytałem jedną z książek Lema np. “Głos Pana”. Wizja wydaje się być bardzo fajna. No niestety musiałbym jeszcze raz przeczytać, żeby zakapować o czym to naprawdę jest. Może gdybym czytał powoli… ale to by mogło być jak łamigłówka dla mnie za trudna.. 

 

Czytając Twój tekst ucieszyłem się, że moim hobby jest pisanie i poczułem chęć pisania :) Nie wiem w którym to było momencie. Z początku wydawało mi się, że opowiadanie jest z gatunku cyberpunk.

 

Pozdrawiam!

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Hej,

 

Drugie moje Twoje opowiadanie – zdecydowanie mniej hermetyczne wink, toteż o wiele bardziej mi się podoba. Prawda, że bardzo “natchnione” – ale na tyle ładnie natchnione, że nie przeszkadza. ;)

 

Ja nie pomyślałam, że to są androidy – bardziej jakieś żywe istoty stworzone przez ludzi w wyniku biologiczno/genetycznych+technologicznych eksperymentów itp. Jak zdołali w nich zawrzeć te wszystkie “nasiona świata” – to na pewno zagadka, ale też nie jest to opowiadanie, w którym trzeba by to wyjaśniać.

Najdziwniejszy fragment – ciało przemienione w statek, obdarzone pamięcią. Hm. Fajny motyw, chociaż tajemniczy.

Przy czytaniu trzeba pogłówkować i wiele rzeczy sobie dopowiedzieć. W książce by mnie to irytowało, w krótkim opowiadaniu – pozwoliło rozruszać gnuśny, rozleniwiony mózg. ;)

 

Czy całość napawa nadzieją? Chyba tak, chociaż u mnie trochę przewrotnie – ucieszyłam się, że ludzie nie odzyskają swojej planety i nie będą mogli zniszczyć jej po raz drugi. ;)

 

Język bardzo ładny, struktura przejrzysta. Chyba rzucił mi się w oczy tylko jeden nadmiarowy przecinek:

Ura czuł, że energia wysyłana do omdlałej Oihan, rośnie w nim, zamiast maleć.

 

Podsumowując – podobało mi się bardzo. Pozdrawiam :)

 

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Mam mieszane odczucia i mam pewien żal do Ciebie, jako autorki. Wiem, że w którymś momencie mając tekst powyżej tysiąca słów zastanawiałaś się, czy go skrócić, czy rozszerzyć. I niestety – mam poważne podejrzenie, że to skrócenie zaszkodziło opowiadaniu. Tylko wrażenie, bo nie widziałem pierwszej wersji, ale jednak. Wydłużenie do pełnego limitu B mogłoby by tu sporo wnieść pod kątem treści. Tekst odrobinę dłuższy od obecnego (ze sto-dwieście słów) zapewne byłby za to równie mocno na granicy oniryzmu jak obecny, ale nie byłoby pewnego wrażenia ucięć, jakie mam czytając w aktualnej wersji – wrażenia, które prawdopodobnie pomimo wciągania się w opisywany świat, mocno osłabia tekst. A przecież był wybór…

 

Ale co do oniryzmu… O tak, ten tu wyraźnie krąży gdzieś na granicy treści. Wkrada się co chwilę, czasem wręcz się wbijając. Zderzają się różne percepcje, w różnych stanach świadomości. To jest naprawdę niezłe i tekst w głowie wręcz ożywa jak jakaś animacja, pewnie dorzucenie obrazu mogłoby tu zdziałać wiele, podobnie jak i jakaś ścieżka dźwiękowa w tle. Tu po prostu aż się prosi o aktywizację innych zmysłów.

 

No i język… język bardzo dobry, technikalia świetne, czuć coś z tego tekstu. A rozbija się na wspomnianym wrażeniu „czegoś wyciętego” :/

 

Motto po polsku (zwłaszcza w Twoim tłumaczeniu) robiłoby sporo i dopełniałoby całość, świetnie się z nią komponując. Ale w obecnej wersji w zasadzie do wyrzucenia przez niezrozumiałość dla czytelnika nieznającego niemieckiego. Co innego gdyby to było jakieś zdanie w treści, ale w przypadku motta to się trochę rozmija z jego funkcją.

 

A co do androidów… Ja na przykład odczułem to wszystko jako pomieszanie technologii z czymś mistycznym, zderzenie robotów, które zaczęły „cuć coś innego” z mieszanką duchów i materii na Ziemi.

 

PS. Tryb warunkowy, bo jednak całym jury doceniamy pomysł. Może uda się to uratować w tej ściętej formie. Ale naprawdę szkoda, bo podejrzewam, że gdyby nie to, to w ścieżce B mógłby to być jeden z topowych tekstów konkursu. Szczegóły w najbliższych dniach zostaną wysłane na priv.

 

Hej, DHBW :) Przegapiłam na tym wyjeździe komentarze przed Wilkiem, więc dzięki za zwrócenie uwagi!

 

nie pomyślałam, że to są androidy – bardziej jakieś żywe istoty stworzone przez ludzi w wyniku biologiczno/genetycznych+technologicznych eksperymentów itp

Jak dla mnie to też mogłoby być – chodzi o to, że to twory od ludzi zależne w tym sensie, że plan był taki, że jak znajdą starą Ziemię i ją zreterraformują, to przestają być potrzebni i się ich wyłącza…

 

przewrotnie – ucieszyłam się, że ludzie nie odzyskają swojej planety i nie będą mogli zniszczyć jej po raz drugi. ;)

A z tym idealnie trafiłaś w moje intencje!!!

 

Wilku czekam na priva w takim razie :)

 

DawidzieAnet – dziękuję :)

http://altronapoleone.home.blog

 

Ślicznie napisane, eteryczne i nastrojowe. Język narracji jest bardzo subtelny, a duża dbałość o estetykę opisów czyni całość niezwykle przyjemną w odbiorze. Zdecydowanie przeważa tu konwencja mitu kreacyjnego, choć kilka późniejszych wskazówek wyraźnie przesuwa interpretację w rejony SF, więc ostatecznie jest to taka „technologia nierozróżnialna od magii”. Opisy przemian bohaterów i „magicznego” stwarzania przez nich świata robią wrażenie – oddziałują na wyobraźnię, dynamizują narrację, faktycznie pozwalają czytelnikowi odczuć moc sprawczą tych postaci.

Intrygująco wypada też zakończenie – zupełnie inne oblicze buntu androidów przeciwko ludziom.

Jeśli o mnie chodzi, to myślę, że nie będą tutaj konieczne jakieś znaczące zmiany, natomiast wydaje mi się, że można by jeszcze trochę bardziej wyeksponować elementy SF (skoro jednak opowieść celuje w taką mieszaną konwencję), a niektóre opisy mocniej nasycić szczegółami.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Bardzo Ci dziękuję! Twoje zdanie, jako osoby, której pisanie lubię i cenię, jest dla mnie szczególnie ważne :)

“Technologia nierozróżnialna od magii” jest chyba najlepszym określeniem tego, co chciałam wykreować! Cieszy mnie też, że zobaczyłaś na końcu bunt androidów. Ogólnie: wielkie dzięki, dałaś mi nadzieję, że ten tekst da się zrozumieć…

http://altronapoleone.home.blog

Faktycznie, jest Morgana. Tak, jak się zareklamowałaś. :D

 

Mój komentarz będzie w dużej mierze kalką innych opinii, ale cóż mogę rzec. Jest poetyckie przedstawienie przejścia beznadziei w nadzieję, odnowienie, zmartwychwstanie. Ostatnio dużo opowiadań portalowych kręci się wokół mroku i utraty szans na lepsze jutro, ale tutaj było wręcz przeciwnie.

Wykorzystanie imion baskijskich i oczywiście bretońskiej Morgany – cudowne. Dajesz mi inspiracje do poszukiwania informacji na temat Celtów, Germanów i innych zachodnioeuropejskich ludów.

 

 

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Witaj, drakaino

Początek mnie zaciekawił. Podziwiam opisy, szczególnie polubiłem piasek, układający się w powietrzu w kształty. To moim zdaniem dużo zaleta opowiadania, przez cały czas kreowałaś w mojej wyobraźni wyraziste i bardzo plastyczne obrazy. Wstęp mnie uwiódł, więc z wielką chęcią kontynuowałem dalszą lekturę. 

Niestety tutaj pojawił się problem, trudno mi było ogarnąć tylu bohaterów, w tak krótkim tekście. Starałem się, ale nie potrafiłem do końca ich rozróżnić. Wszystkie postaci wprowadziłaś szybko, nie zdążyłem się z nimi za poznać, a to przeszkadzało mi w pełnym przeżywaniu historii. 

Natomiast spodobał mi się sposób, w jaki ostatecznie wykorzystałaś bohaterów. Zakończenie uważam za ładne, delikatne i poruszające. Sam fakt przybycia na Ziemię i ratowania tej konkretnej planety wzbudził we mnie emocje. Taki lekki dreszczyk. Dziwne, prawda? A jednak :) Dzięki niej wydarzenia wydawały mi się bliższe, bardziej realne, bardziej prawdopodobne.

Polubiłem również światotwórstwo, w tak krótkim opowiadaniu stworzyłaś magiczny świat. Zaintrygował mnie i zdecydowanie polepszył wrażenia z lektury. Tu znów napomnę o opisach, bo sprawiły, że tekst czytało się znacznie przyjemniej. Wyznam szczerze, że przeważnie za nimi nie przepadam, ale tutaj mi się podobały. 

Tekst uważam za naprawdę dobry.

Pozdrawiam serdecznie! 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Nowa Fantastyka