- Opowiadanie: AdamSkoczek - Wielki Las

Wielki Las

Opko napisane na kolanie na ostatnią chwilę, dlatego najmocniej przepraszam za wszelkie błędy ;/

 

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Tu był las” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot: https://pracownia.org.pl

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Wielki Las

Na twarzy Treborna malowało się nie po hamowane zdziwienie, kiedy pacnął tyłkiem na ziemię. Odniósł przy tym wrażenie, jakby w całym Wielkim Lesie zapanowała cisza. Ptaki zaczerpnęły głębokiego tchu, a liściaste gałęzie drzew zatrzymały się od szelestu w oczekiwaniu na rozwój sytuacji.

– Masz tupet tu przyłazić Treborn! O tak. Doskonale wiemy kim jest twój tatuś.

Przysadzisty typek, splunął pod nogi Treborna, który zdążył już wstać.  

Westchnął w duchu. To zawsze chodziło w końcu o ojca i tylko jego wszyscy widzieli. Widzieli i kochali lub nienawidzili.

– Nieważne ile za oferujesz, nie przekupisz żadnego z nas. Nie zaprzestaniemy protestować.

Towarzysze prowodyra przytakneli zgodnie.

– I dobrze! Nie przestawajcie! Nie przyszedłem tu, żeby was nakłaniać czy przekupywać do zmiany zdania. Jestem z wami. Trzeba ochronić ostatni Wielki Las, nie możemy dopuścić żeby mój ojciec go wyciął na potrzeby elektrowni jądrowej. – Wskazał na odległy budynek w kształcie piramidy wzniesiony daleko stąd, tak że jeśli dobrze się wytężyło wzrok, to można było dostrzec wierzchołek na horyzoncie.

Zaskoczył ich, widział to po oczach. Ojca też zaskoczy, w końcu dokona czegoś wielkiego. 

 Jesteś miałki i nijaki, absolutnie nie jesteś w stanie niczego osiągnąć – rzucił mu pewnego razu ojciec prosto w twarz przy śniadaniu. Słowa bolały, ale zawiedziony wyraz twarzy rodziciela złamał mu praktycznie serce.

To wspomnienie dodawało mu za każdym razem motywacji do działania. Podobnie jak i dzisiaj. Spojrzał na gwarny tłum, który zdążył się zebrać w międzyczasie.

– Drwale i operatorzy machin właśnie ruszyli.

Wskazał na rosnącą w oddali gęstą i czarną chmurę spalin.

– Dotrą tu za kilkadziesiąt minut. Przywiozłem sznury. – Wskazał na worki leżące tuż za nim. – Niech każdy weźmie sznur, wybierze drzewo i się do niego przywiąże!

Nie musiał powtarzać dwa razy, motłoch rzucił się przed siebie i po kilku minutach szamotaniny i przepychanek, każdy pilnował swojego drzewa.

On sam także wspiął się na najniższą gałąź i siadł na przygotowanym znacznie wcześniej podeście.

Treborn z szerokim uśmiechem na twarzy wyobrażał sobie zdumienie ojca, to jak kaja się przed nim i dziękuję, że uchronił go przed życiowym błędem jakim byłoby wycięcie ostatniego Wielkiego Lasu.

Myślał, że złapał ojca za nogi. Pomylił się srogo, o czym przekonał się chwilę później, kiedy drwale i machiny rozpoczęły wycinkę nie zważając na przywiązanych do pni.

Wielki Las upadł w przeciągu miesiąca.

 

 

Treborn unikał wzroku ojca spod krzaczastych brwi. Nie ciskał gromami, ani nie toczył piany z ust. Za to bębnił palcami po stole, jakby wybijał wojenny rytm.

– Kiedy mówiłem, żebyś się ogarnął i wziął za siebie, nie miałem na myśli żebyś robił coś tak idiotycznego!

Podniósł rękę nie dając synowi dojść do słowa.

– Nie wiesz nawet jakie mogłeś poczynić nam szkody. Wiesz bardzo dobrze, że wszystkie pierwiastki promieniotwórcze znajdują się w drzewach i tylko w ten sposób możemy zasilić elektrownie jądrowe.

– Zabiłeś wszystkich wycinając ostatnie drzewa na tej planecie! – Nie wytrzymał. Poderwał się z siedzenia, wytykając ojca palcem. – Nie ma już żadnych lasów, które dałyby nam tlen. Zabiłeś nas!

– Nie synu. Nie zabiłem, tylko dobiłem. Nasza cywilizacja zrobiła to sama nieumyślnie.

Powinniśmy lepiej zarządzać tym co mieliśmy, upewnić się, że taka ingerencja w otoczenie nas nie zabije. Teraz jest trochę za późno. Ale tylko trochę.

– Jak tylko naukowcy wyprodukują pręty paliwowe z wydobytych pierwiastków radioaktywnych, udamy się na trzecią planetę układu i rozpoczniemy kolonizację.

Treborn oklapł na miękki fotel. Otworzył usta, po czym je zamknął. Trwało dłuższą chwilę zanim się odezwał.

– Lecimy skolonizować Ziemię? 

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

widać, że pisane na kolanie, bo tych błędów jest trochę:

 

Na twarzy Treborna malowało się nie po hamowane zdziwienie

Niepohamowane

 

– Masz tupet tu przyłazić Treborn! O tak. Doskonale wiemy kim jest twój tatuś.

Brak przecinka przed kim

 

– Nieważne ile za oferujesz, nie przekupisz żadnego z nas. Nie zaprzestaniemy protestować.

Brak przecinka przed ile + zaoferujesz 

 

– I dobrze! Nie przestawajcie! Nie przyszedłem tu, żeby was nakłaniać czy przekupywać do zmiany zdania

Źle to brzmi, może przekonywać do zmiany zdania

 

Trochę więcej brakujących przecinków, jakichś niezręczności i niestety nie kupuję tego opowiadania. Postawa ojca mnie nie przekonuje. Moralizuje na końcu, a sam przykładał rękę do tego. 

 

Twist na końcu zaskoczył i to na plus, ale może całość wybrzmiałaby lepiej w dłuższej formie.

 

Pozdrawiam i życzę mimo wszystko powodzenia w konkursie :)

Twist na końcu fajny, ale całość mało przekonująca i fabularnie (nie kupuję tej idei z pierwiastkami promieniotwórczymi w drzewach), ani jak chodzi o postacie. Plus, mowa ojca to nie najszczęśliwiej zrobiony infodump.

ninedin.home.blog

Dlaczego na kolanie, a nie na poważnie?;-)

 

Najpierw będą zamyślenia:

,Na twarzy Treborna malowało się nie po hamowane zdziwienie,

Łącznie – "niepohamowane", ort.

,Doskonale wiemy(+,) kim jest twój tatuś.

,Nieważne(+,) ile za oferujesz, nie przekupisz żadnego z nas. Nie zaprzestaniemy protestować.

Brakujący przecinek, choć pewności nie mam, co więcej skłaniałabym się, że lepiej bez, bo  rozbudowany podmiot, ale nie wiem.

Podkreślenie – łącznie.

,Towarzysze prowodyra przytakneli zgodnie*

Literówka.

,Jesteś miałki i nijaki, absolutnie nie jesteś w stanie niczego osiągnąć – rzucił mu pewnego razu ojciec prosto w twarz przy śniadaniu. Słowa bolały, ale zawiedziony wyraz twarzy rodziciela złamał mu praktycznie serce

Tu chyba zaczynasz wspomnienie dialogu z przeszłości, lecz nie ma znaku dialogu?

,To wspomnienie dodawało mu za każdym razem motywacji do działania

Jak mogły mu słowa ojca (?) z poprzedniego przytoczenia dawać siły przy złamanym sercu. Niepojęte, dla mnie.

,motłoch rzucił się przed siebie i po kilku minutach szamotaniny i przepychanek, każdy pilnował swojego drzewa.

Narrator nazywa swoich pomocników, tych którymi przewodzi – "motłochem" – czemu?

 

Myśl jest, relacja syna z ojcem. Klasyczna, dobrze, w koło Macieju odtwarzamy te same historie , lecz chyba nie udźwignąłeś tematu, choć emocje były – moje. Poczytaj trochę opek z konkursu, najlepiej z komentarzami. ;-)

 

Powodzenia w konkursie!

 

Fot. A. Wajrak. Kret kocha światło, a może chodzi o ciepło. Muszę sprawdzić. <3

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Twist na końcu zaskoczył, to trzeba Ci przyznać. Szkoda, że pisałeś na kolanie, nie ustrzegles się błędów i niezgrabnych sformułowań oraz niepasujących słów, bo za twist bym kliknął. Dopracuj ten tekst, a zrobię to, jednak na razie sumienie mi nie pozwala :) Pozdrawiam serdecznie – Q

Known some call is air am

Pomysł był, ale nie został ani dopracowany, ani porządnie napisany. :(

 

Ptaki za­czerp­nę­ły głę­bo­kie­go tchu→ Ptaki za­czerp­nę­ły głę­bo­ko tchu

 

ga­łę­zie drzew za­trzy­ma­ły się od sze­le­stu… → …ga­łę­zie drzew pows­trzy­ma­ły się od sze­le­stu

 

Nie za­prze­sta­nie­my pro­te­sto­wać.Nie ­prze­sta­nie­my pro­te­sto­wać. Lub: Nie za­prze­sta­nie­my pro­te­stów.

 

Nie przy­sze­dłem tu, żeby was na­kła­niać czy prze­ku­py­wać do zmia­ny zda­nia. → Nie przy­sze­dłem tu, żeby was prze­ku­py­wać czy na­kła­niać do zmia­ny zda­nia.

Nie można kogoś przekupywać do zmiany zdania.

 

My­ślał, że zła­pał ojca za nogi. → Według WSJP PWN, za nogi można złapać Pana Boga, nie ojca.

https://wsjp.pl/haslo/podglad/23600/ktos-zlapal-pana-boga-za-nogi

 

Tre­born uni­kał wzro­ku ojca spod krza­cza­stych brwi. → Co ojciec robił pod krzaczastymi brwiami?

Proponuję: Tre­born uni­kał wzro­ku ojca, patrzącego spod krza­cza­stych brwi.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć!!!

 

Powiem ci, że tekst jest dobry według mnie. Dobrze mi się go czytało. Naprawdę spoko.

 

Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

Nie czytało się dobrze :(

Przynoszę radość :)

Fakt, widać pośpiech.

Ale regulamin chyba dopuszczał poprawki? Bo ten rozbity niepohamowany od razu na początku strasznie razi.

Twist jest. Nie jakiś strasznie oryginalny, ale jest.

Babska logika rządzi!

Choć sama historia mnie nie przekonuje, to muszę przyznać, że końcówka bardzo umiejętnie zaskakuje odbiorcę – co przecież łatwym zadaniem nie jest. Co ciekawe, nawet lekko niweluje część rzeczy, które w trakcie lektury mogły się nie zgadzać czytelnikowi – tylko część, ale jednak. Dzięki za udział w konkursie!

 

Hmm, jest tu jakiś pomysł na opowieść SF o kolonizacji Ziemi, jest konflikt między władcą innej planety i jego synem, jest wątek ekologiczny, ale niestety wykonanie szwankuje. Przede wszystkim, mam wrażenie, zabrakło spójności wizji – właściwie dopiero ostatnie zdanie sygnalizuje nam, z jakimi realiami mamy do czynienia, a wcześniej brakuje jakiegoś szerszego kontekstu (albo przynajmniej pewnych wskazówek, które z perspektywy całości nabrałyby głębszego znaczenia). Wydaje mi się, że trochę za bardzo polegasz na tym jednym zwrocie akcji pod koniec – dopiero w drugiej części opowiadania coś się rozjaśnia, a początek wprawia w pewną dezorientację, bo dostajemy za mało konkretów. Nie mówię oczywiście, żeby od razu odsłaniać karty, ale jednak coś tam czytelnikowi podpowiedzieć, podziałać na wyobraźnię. W ogóle dobrze byłoby popracować nad narracją pod kątem budowania napięcia czy różnicowania tempa – wtedy może lepiej wybrzmiałby dynamizm pierwszej sceny i dramatyzm drugiej.

Szkoda też, że tekst nie przeszedł bety, bo przydałoby się poprawić błędy, a tych niestety pojawiło się sporo (styl, interpunkcja, literówki).

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Misia zaskoczył i uśmiechnął końcowy twist. W sumie to wynagrodziło ‘trud’ czytania. Dobrze, że krótkie.

Nowa Fantastyka