- Opowiadanie: Dobrochna - Opowieści muszą mieć dla kogo pachnieć

Opowieści muszą mieć dla kogo pachnieć

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Tu był las” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot: https://pracownia.org.pl

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Asylum, Finkla, Użytkownicy, black_cape

Oceny

Opowieści muszą mieć dla kogo pachnieć

 

Złóż ręce tak by sen zaczerpnąć

tak jak się czerpie wody ziarno

a przyjdzie las: zielony obłok

i brzozy pień jak struna światła.

Zbigniew Herbert, Las Ardeński

 

 

Wprowadziła się tu z zaciętą wściekłością oderwanej od zabawy dziewczynki. Usta zaciśnięte w kreskę nie chciały mówić. Ojciec powtarzał: 

– Tu ci będzie lepiej, kochanie. Lepiej, lepiej. Na pewno lepiej. Tu mam robotę, ty też powinnaś znaleźć, jak ty to mówisz? Swój świat… – i zaszywał się w swoim głosie. To było dawno, teraz jego słowa miękły, rozmazywały się w pamięci. 

Miasto było ciasne. Ela błądziła jego uliczkami, kręciło jej się w głowie od wysokich bloków. Wydawało jej się, że zaraz upadną. Może wtedy skończy się zły sen – koszmary urywają się właśnie w takich momentach. Najstraszniejszych. Kiedy wydaje ci się, że nie wytrzymasz. 

Chodziła długo, coraz dalej, jak Alicja w krainie białego królika, bez celu. W domu ojciec znów zamknie się w kokonie dymu z papierosa. Tu nie ma niczego, co miałoby znaczenie. 

Podczas jednego z tych burożółtych dni znów szła. Oglądała szare wieże pełne okien. Druga senna mara minęła ją, stawiając ciche kroki. Ela zatrzymała się. Nikt, kogo znała, nie umiał poruszać się tak bezgłośnie. 

– Ej, poczekaj! – krzyknęła dziewczynka. 

Blada istota przystanęła. Zamrugała oczami. W jej źrenicach tliła się zieleń, a włosy miały kolor rudy, ale jakby przyćmiony. 

– Poczekaj… – powtórzyła ta druga, jak cień albo może jak echo. 

Więc Ela została. Czekały obie przez moment. Nic nie przerywało dusznej ciszy. 

– Jak się w ogóle nazywasz? 

Milczenie stało się jeszcze bardziej uporczywe. 

– Jestem drzewem. 

Ela poczuła nagły strach. Zaczęła biec przez labirynt pełen bloków, coraz wyższych i wyższych. 

Jestem drzewem… Drzewa są inne, ta blada dama nie mogła być jednym z nich, a jednak myśl o tym nie wydawała się teraz tak odległa. 

Ojciec szedł naprzeciwko niej. Wołał. Jego głos odbijał się od ścian domów. Ela pomyślała, że to na niej skupiają się jego słowa, że dla niej wyszedł z papierosowej chmury. Sądziła, że jest daleko od domu. Nie rozpoznawała tego terenu i czuła, że każda ściana, każda ulica jest tak samo obca.  

– Tato? – zapytała, gdy odrapany żółty mur wyłonił się zza rogu. 

Chwilę trwało, zanim ojciec odpowiedział. 

– Tato? – powtórzyła Ela. – Znasz się na drzewach. Czy one mogą się zmienić? Wyglądać inaczej? Tak, jak nigdy byśmy o nich nie pomyśleli? 

Potężny mężczyzna znów zapalił. Dziewczynce wydało się przez moment, że on w ten dym ucieka, tak jakby nie mógł czegoś znieść… 

– Nie gadaj głupot, drzewa to drzewa. Jesteśmy tu dzięki temu, że ich nie ma. 

Ela zatopiła się w myślach i tak trwali, każdy w swoim zaułku snu. 

– Tu był las – dodał tylko ojciec i umilkł. Siwa chmura pochłonęła go zupełnie. 

Pracował od wielu lat jako drwal, lecz las oddalał się od miasta. W końcu ukrył się tak daleko, że mężczyzna nie miał już nic do roboty. 

 

I znów był dom, boleśnie prawdziwy. Pachniało zupą. 

Codzienne wymykanie się w poszukiwaniu czegoś. Lub kogoś. 

Codzienny powrót i polewka z ziemniakami i marchwią. 

Przesolona. 

– Podobno można się przyzwyczaić do wszystkiego… – pomyślała Ela i odpłynęła w przeszłość, lekką i różową, jak pianka na torcie. Jej wspomnienia sprzyjały zapominaniu o brudnym zapachu miasta. 

Właśnie wtedy, gdy rozkoszowała się zimnymi lodami o smaku tak cudownie pełnym truskawek, usłyszała głos. 

– Jesteś tutaj? Słyszysz mnie? Muszę ci powiedzieć… 

Ela obudziła się niechętnie. Przez chwilę mrugała oczami, chcąc powstrzymać łzy. Świat był o wiele bardziej szorstki niż jej wyobrażenia. 

– Co chcesz mi powiedzieć? – zapytała, próbując się opanować. 

– Muszę – poprawiła stojąca nad nią blada dziewczyna. Ela nagle zrozumiała, skąd ją pamięta. 

– Więc mów. 

 

Las opowiedziany przez tajemniczą przybyszkę rozlewał zieloną woń. Rosły w nim sosny wypełnione żywicą. Ćwierkał i szumiał, szeleścił i płynął. Podobno nie był zwykły. 

– Elfy? – zapytała Ela półprzytomnie. 

– Nie. Nie ma zwykłych lasów. Każdy mówi. A ponieważ nie ma zwykłych głosów… 

Ela słyszała las, którego od dawna nie było. 

Dziewczyna istotnie była drzewem. Ostatnim. Tylko drzewa umieją opowiadać tak, że naprawdę jesteś w starej historii. Ścięto jej pień rok temu, ale ona wyślizgnęła się z drewna i błądziła ulicami. 

– Chcę, żeby moje historie pachniały – powiedziała – ale muszą mieć dla kogo. 

 

Ojciec przyszedł po chwili, tak mówił, ale Ela nie wiedziała, jak długi był to czas. Gdyby powiedziano jej, że minęły lata, też by uwierzyła. 

– Tato? – zawołała i zaczęła mówić mu prędkim głosem o lesie, który pachnie i śpiewa. 

– Wiem, mi też brakuje lasu – przerwał jej. – Najbardziej siekiery w dłoniach. 

Chciał jeszcze coś dodać, ale nagle umilkł. Wyszedł z domu i zaczął sprawdzać samochód. Zaglądał mu pod maskę, ocierając chustką spocone czoło.  

– Wyjeżdżamy – mruknął do siebie. – Miejskie powietrze źle na nią działa. Mnie zresztą też boli tu głowa. 

 

Płakała, zapominając o tym, że silne dziewczynki nie beczą. Ojciec pakował walizki, nucąc pod nosem. Myśli Eli były jednak wypełnione zapachem lasu. Schowała dłonie do kieszeni. Wyczuła szyszkę…  

Więc ona też zdjęła z włosów szarą wstążeczkę i położyła ją przed domem, pilnując, żeby ojciec nie zauważył. 

– Gdzie się podziewasz? Do samochodu! 

Ela siadła na fotelu. Gdy ruszyli, myślała o lesie. Może właśnie tam jadą. Ojciec mówił, że to od miejskiego powietrza córka źle się czuje… 

W samochodzie nie śmierdziało spalinami, pierwszy raz od dawna. Dziewczynka ściskała w dłoni szyszkę, przyciskając jednocześnie nosek do szyby. 

Trzymała opowieść, której nie mogła zgubić ani zapomnieć, pozwolić, by się rozmyła i wsiąkła w senne powietrze. Jej ostre kształty dawały Eli do zrozumienia, że oto ma coś, co nie ucieka przed jej ciekawymi oczami. Labirynt domów, dotąd uparcie nieskończony, przerzedzał się do momentu, gdy została tylko ona i pachnąca historia.  

 

 

 

Koniec

Komentarze

O, kurcze, niezłe, dobrze napisane. :-) Podobało mi się, prócz fragmentu o lodach – tam się zgubiłam – czas i miejsce.

Opowieść bladego cienia mogłaby być bardziej ponętna, ale to drobiazg. W kilku miejscach wydaje mi się, że można byłoby dopracować przejścia (kompozycja) i sformułowania. Naprawdę dobrze radzisz sobie z wejściem w tę bohaterkę. :-)

 

Skarżypytuję i klikam za warstwę emocjonalną i przeniesienie jej do tekstu. 

 

Zamyślenia:

,że on w ten dym ucieka, tak jakby nie mógł czegoś znieść… 

Trochę dużo tych ucieczek ojca, tj. sformułowań/myśli dziewczynki. To chyba trzecie, jeśli nie czwarte plus motyw jej ucieczek, więc warto byłoby coś pogłębiać, wyjaśniać, a nie tylko utrwalać.

 

Powodzenia w konkursie!

 

Fot. A. Wajrak. Sóweczka z piórkiem. Piórko – kompozycja.

 

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dziękuję za miłe słowa:)

Chyba się jeszcze nie znamy? Cześć! ^^

 Wprowadziła się tu z zaciętą wściekłością oderwanej od zabawy dziewczynki.

Hmmmmmmm… No, nie wiem. Czy to ma sens?

 Kiedy wydaje ci się, że nie wytrzymasz.

Sporo "się" w tym akapicie.

 Podczas jednego z tych burożółtych dni znów szła.

"Podczas" możesz wyciąć, nic w zasadzie nie daje.

 Druga senna mara minęła ją, stawiając ciche kroki.

Hmm?

 tliła się zieleń

Hmmmm. Na pewno się tliła?

kolor rudy, ale jakby przyćmiony

Czyli jaki? O jakie wrażenie Ci chodzi?

 Milczenie stało się jeszcze bardziej uporczywe.

No, nie: https://sjp.pwn.pl/szukaj/uporczywy.html

 labirynt pełen bloków

Pełen bloków – czy labirynt bloków?

 Nie rozpoznawała tego terenu

"Teren" nie pasuje frazeologicznie.

 Tak, jak nigdy byśmy o nich nie pomyśleli

Dziwne sformułowanie.

 Dziewczynce wydało się przez moment, że on w ten dym ucieka

Już wcześniej to powiedziałaś. Pamiętam.

 tak trwali, każdy w swoim zaułku

Każde – to facet i dziewczynka, nie dwóch facetów.

 Jej wspomnienia sprzyjały zapominaniu

Sprzyjały? Oksymoron chyba jest zamierzony, ale "sprzyjały" jednak go psuje.

 zapytała, próbując się opanować

Hmm.

 Podobno nie był zwykły

Troszkę angielskawe, ale ostatecznie…

 jak długi był to czas

A to już mocno się wyróżnia.

 mówić mu prędkim głosem

Głos nie może być prędki. Mogła prędko mówić.

 Wiem, mi też brakuje lasu

Mnie też – na pozycji akcentowanej zaimek musi być długi.

 zdjęła z włosów

Może jednak wyjęła? Wcale nie tak łatwo dokazać, żeby wstążka umieszczona we włosach już w nich została :)

 przyciskając jednocześnie nosek

"Jednocześnie" zbędne. Imiesłów wyraża jednoczesność.

 przerzedzał się do momentu, gdy została tylko ona i pachnąca historia.

Hmmmmm.

 

 

Piękna impresja, choć mam wrażenie pewnego ściśnięcia, bo widzę, że chcesz mi coś ważnego powiedzieć – a musisz się streszczać. Ale to coś tutaj jest, i chociaż nie mogę go złapać w rękę, to wiem, że siedzi wśród drzew i patrzy. Więc chyba jest dobrze.

 Trochę dużo tych ucieczek ojca, tj. sformułowań/myśli dziewczynki. To chyba trzecie, jeśli nie czwarte plus motyw jej ucieczek, więc warto byłoby coś pogłębiać, wyjaśniać, a nie tylko utrwalać.

Tak, motyw ucieczki jest wyraźny i powstaje pytanie – przed czym? Albo do czego? Dlaczego ojciec ucieka, a Ela nie?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Chyba nie jestem w stanie napisac niczego, czego wcześniej nie napisałyby Asylum i Tarnina. To impresja, której końcówka chce coś powiedzieć, ale się jeszcze nie zdecydowała, czy już może, czy jeszcze poczekać, więc ostatecznie wymownie milczy, każąc się domyślać. Tak, Twoje opowiadanie jest kobietą ;)

Pozdrawiam serdecznie

Q

 

Miasto było ciasne. Ela błądziła jego uliczkami, kręciło jej się w głowie od wysokich bloków. Wydawało jej się, że zaraz upadną. Może wtedy skończy się zły sen – koszmary urywają się właśnie w takich momentach. Najstraszniejszych. Kiedy wydaje ci się, że nie wytrzymasz. 

Tutaj masz coś, co na forum nazywamy “sięklozą” ;) Ponadto nie mogło jej się kręcić w glowie od wysokich bloków, tylko od widoku wysokich bloków.

 

Drzewa są inne, ta blada dama nie mogła być jednym z nich, a jednak myśl o tym nie wydawała się teraz tak odległa. 

Odległa?

 

Pracował od wielu lat jako drwal, lecz las oddalał się od miasta. W końcu ukrył się tak daleko, że mężczyzna nie miał już nic do roboty. 

A te zdania bardzo mi się podobają. Mówią o czyms normalnym, ale w taki sposób, że można poczuć tęsknotę ojca.

Known some call is air am

Ładne. Misiowi się spodobało. Powodzenia.

Dobrze się czytało, choć tak wiele tu smutku, samotności i tęsknoty.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej Dobrochna !!!

 

Dla mnie tekst jest za trudny, nie kapuje o co chodzi :( Starałem się czytać uważnie. Że dziewczyna jest drzewem to ciekawy pomysł. Wiem, że nic ci z takiego komentarza ale mam zwyczaj po przeczytaniu zawsze zostawić coś. Pozdrawiam serdecznie.

Jestem niepełnosprawny...

Przeczytałem jeszcze raz. Dobry tekst tylko smutny :)

Jestem niepełnosprawny...

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Impresja. Nie przepadam, ale niech będzie.

Jeśli ojciec jest drwalem, to dlaczego przeprowadził się do miasta, żeby mieć bliżej do pracy? Chyba że się przekwalifikował, ale tego za bardzo nie widać. Współcześni (czyli jeżdżący samochodami) drwale rąbią drzewa siekierą?

Babska logika rządzi!

Bardzo ładna impresja. Aż można sobie wyobrazić jakąś małą miejscowość, gdzieś w głębi Kanady, czy innego miejsca, w którym jest jeszcze wiele lasów, w czasach jakieś kilka dekad temu. Proste, a jednak wymowne. I w sumie nie tylko o cywilizacji wgryzającej się w naturę. Również o ludziach. Bo trochę i u dość smutnej rodzinie. Nawet szara wstążka swoją szarością dodaje tu czegoś ponurego.

 

"Tylko drzewa umieją opowiadać tak, że naprawdę jesteś w starej historii"

– to zdanie zapada w pamięć.

 

 

Piękny tytuł, piękny cytat otwierający (Herbert!). :)

I dalej też jest pięknie i poetycko, narracja mocno oddziałuje na zmysły, a dobór słów i metafor okazuje się całkiem niebanalny („znów zamknie się w kokonie dymu z papierosa”, „odpłynęła w przeszłość, lekką i różową, jak pianka na torcie”, „myśli (…) wypełnione zapachem lasu” czy „ostre kształty” opowieści). Bardzo subtelnie, obrazowo i sprawnie literacko zarysowujesz kontrasty między ojcem a córką – podczas gdy jedno z nich jest drwalem, drugie spotyka leśną istotę (a jednak oboje na swój sposób tęsknią za naturą i ostatecznie wyjeżdżają z miasta). I wystarczy tylko tyle, a już o tych postaciach i ich relacji wiemy wszystko. Zresztą nieobecność matki Eli też jest bardzo wymowna.

Z (niewielkich) zastrzeżeń – miałam lekki niedosyt, kiedy fabuła zbyt szybko się urwała, zabrakło mi też pewnego rozwinięcia wątku dziewczyny-drzewa. Dość ulotna to opowieść, ale przy konkursowym limicie i tak udało się sporo przekazać.

Oczywiście klikam bibliotekę i trzymam kciuki za dalsze teksty – bardzo chętnie jeszcze do Ciebie zajrzę. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Nowa Fantastyka