- Opowiadanie: Naruki - Pożoga

Pożoga

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Tu był las” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot: https://pracownia.org.pl

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Pożoga

Las płonął.

Fala powietrza uderzyła Jakoba w twarz, smagając gorącym jęzorem. Mężczyzna ocknął się, a oczy mu się rozszerzyły.

 – Mój boże – jęknął, czując jak nogi zmieniają się w worki piachu.

Rzucił wzrokiem na boki, próbując zorientować się gdzie jest, ale wokoło tylko huczało ogniem. Maszty zwęglanych drzew ryczały płomieniami, strzelały sękami, pluły iskrami. Łuna rozlewała się i barwiła świat ochrą.

– Mój boże – powtórzył Jakob i dopiero teraz dostrzegł, że zaciska prawą dłoń na gorejącej pochodni. – Ach! – Odrzucił ją na ziemię.

Pożerające drzewa macki zbliżały się z każdym przyśpieszonym oddechem. Rozlały się po koronie dębu, przed którym stał, i zmieniły ją w kolejną falę gorąca, niemal zwaliwszy Jakoba z nóg. Dym szczypał w oczy i wyciskał łzy.

Jakob dłużej nie czekał. Z sercem w gardle i żołądkiem wywróconym na drugą stronę rzucił się do ucieczki.

Mijał rozpalone pnie i grzmiące płomieniami grzywy drzew. Na jego głowę z nieba sypał się popiół – miotany gorącym powietrzem i wirujący jak nasiona klonów. Zwęglane buki i leszczyny syczały na Jakoba niczym żmije, czepiały się go szponami gałęzi. A on biegł, biegł, biegł…

Runął boleśnie, zawadziwszy stopą o wystający korzeń.

Ogień napierał i dusił. Jakob płakał, ale sam już nie wiedział czy to od dymu, czy z bezsilności. Umrę tu – wypełzła w głowie myśl.

Serce łomotało, oddech rzęził, krew szumiała w uszach.

Zacisnął szczęki i podniósł się na drżących rękach. Uderzenie serca później dojrzał przed sobą przepierzenie między drzewami, gdzie na gałęziach zamiast ognia widniało listowie. Nadzieja wlała w ciało dodatkowych sił.

Wznowił bieg.

– Ratunku! – Jakob usłyszał za plecami, tam gdzie huczał pożar.

Puścił mimo uszu nawoływanie, myśląc że to ułuda chcąca go zatrzymać tuż przed ucieczką z labiryntu ognia, ale…

– Pomocy!- kobiecy głos przepełniała rozpacz. – Błagam, nie zostawiaj mnie tu!

Jakob wrył pięty w ziemię, klatka unosiła mu się i opadała w dzikich podrygach. Już dokładnie widział wyjście. Jednak z tyłu… Obejrzał się.

Płomienie wirowały w tańcu, łączyły się i rozdzielały w nieskończonych ruchach. Gdzieś za nimi była ta kobieta i potrzebowała pomocy.

Splunął. Myśli gryzły się ze sobą, a Jakob miał dziwne wrażenie jakby już kiedyś toczyły ze sobą ten pojedynek… dziesiątki tysięcy bitew stoczonych o to czy zawrócić czy nie.

– Szlag! – rzucił w przestrzeń i zawrócił. Wprost w objęcia pożogi.

Poczuł gorąc. Kobietę znalazł kilkanaście oddechów później leżącą na ziemi. Bezbronną, o twarzy i blond włosach ubabranych szkarłatem z rany na czole.

– Wstawaj! – Pociągnął ją za rękę. – No szybciej, nie mamy czasu!

– Auć! Moja noga. – Wskazała na rozharatane udo.

Jakob warknął niczym zwierzę i wziął ją na ręce, z wysiłku pociemniało mu w oczach.

Biegł z powrotem – aby jak najdalej od ognia – z każdym krokiem słabnąc i dysząc coraz bardziej. Łuna się oddaliła, zrobiło się ciemno i chłodno.

Umordowany organizm nie wytrzymał, mężczyzna zemdlał.

Kiedy się obudził świat raził jasnością i wyciskał z oczu łzy bardziej niźli dym. Mrużąc powieki próbował zorientować się gdzie jest, ale las zniknął i zostało po nim jedynie wspomnienie.

Znajdował się na kwitnącej łące, pełnej kolorowego kwiecia i zapachów, owadów bzyczących w rozgrzanym od słońca powietrzu.

– Udało ci się – usłyszał kobiecy głos. Skąd dochodzi zrozumiał dopiero, gdy jego właścicielka podniosła się spośród wysokich traw.

Rozpoznał ją od razu, tą samą, którą uratował w lesie, a jednak całkowicie odmienną. Twarz przypominająca serce uśmiechała się podwójnymi dołeczkami w policzkach rumianych niczym jabłko. Włosy kobiety spływały kaskadą żywego złota na ramiona, z kolei jej ciało opinała prosta suknia oślepiająca bielą.

– Szczerze mówiąc nie sądziłam, że wydostaniesz się tak prędko. – Ponownie obdarzyła go uśmiechem. – Wiem że po trzystu siedemdziesięciu latach uciekania przed ogniem w czyśćcu chciałbyś trochę posiedzieć, ale musimy iść.

Jakob wgapiał się w kobietę z szeroko otwartymi ustami.

– No nie patrz się tak, tylko wstawaj! – Roześmiała się perliście. – Dostałeś się do Nieba!

Koniec

Komentarze

Ech, aleś mnie zrobił! Szokujący twist!;)

Na prawdę fajny pomysł.

Na początku opowiadania trochę za dużo Jacoba. Bo jest sam, a Ty wciąż informujesz, że to on widzi i czuje.

Piękny ogień robisz!

 

Umrę tu – wypełzła w głowie myśl.

 

Ta wypełza mnie nie przekonuje. Myśli powinny być oznaczone np. kursywą.

– Pomocy!- kobiecy głos przepełniała rozpacz.

Dodaj spację przed i po dywizie, a zrobisz z niego półpałzę.

 

Nieskończone ruchy podobają mi się mniej.

 

Jakob warknął niczym zwierzę i wziął ją na ręce, z wysiłku pociemniało mu w oczach.

Podzieliłabym na dwa zdania. 

 

Lożanka bezprenumeratowa

Nie przekonało mnie. Po pierwsze, dość topornie to napisane, zdarza się trochę dziwnych konstrukcji i źle dobranych sformułowań, które zatrzymywały mnie w trakcie lektury. Na przykład:

Serce łomotało, oddech rzęził, krew szumiała w uszach.

Rzęzić może człowiek, a oddech będzie raczej rzężący.

 

Jakob wrył pięty w ziemię, klatka unosiła mu się i opadała w dzikich podrygach.

Dzikie podrygi brzmią bardzo dziwnie.

 

Mrużąc powieki próbował zorientować się gdzie jest

Mruży się oczy, powieki przymyka.

 

Jeśli chodzi o historię, to… No cóż, jest okej, nawet jakiś twist udało Ci się przemycić, ale całość nie wywarła na mnie żadnego wrażenia.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Cześć,

 

sięoza:

 

Fala powietrza uderzyła Jakoba w twarz, smagając gorącym jęzorem. Mężczyzna ocknął się, a oczy mu się rozszerzyły.

 – Mój boże – jęknął, czując jak nogi zmieniają się w worki piachu.

Rzucił wzrokiem na boki, próbując zorientować się gdzie jest, ale wokoło tylko huczało ogniem. Maszty zwęglanych drzew ryczały płomieniami, strzelały sękami, pluły iskrami. Łuna rozlewała się i barwiła świat ochrą.

Dalej też sporo tych “się” i przynajmniej części można uniknąć.

 

dziesiątki tysięcy bitew stoczonych o to czy zawrócić czy nie.

Brak przecinków przed “czy”. W ogóle przecinków brakuje jeszcze w innych miejscach, jeżeli masz problem z interpunkcją, to zawsze możesz skorzystać z darmowych programów w necie, które wyłapią większość błędów. 

 

Twarz przypominająca serce uśmiechała się podwójnymi dołeczkami w policzkach rumianych niczym jabłko. 

Ten opis troszeczkę przekombinowany – twarz uśmiechająca się dołeczkami? 

 

Twist na końcu to najmocniejsza część opowiadania, pierwsza część się dłuży, po opisie pożaru następuje opis pożaru itd. ;) 

 

Ogólnie przeczytałam bez przykrości, całkiem płynnie mimo paru w/w potknięć. Powodzenia w konkursie!

"Nadzieja wlała w ciało dodatkowych sił." – wlała (co?) siły. "Pomocy!- kobiecy głos przepełniała rozpacz." – oprócz zjedzonej spacji, kobiecy powinien być z wielkiej litery. Nie uniknąłeś powtórzeń i problemów z interpunkcją, ale nie było tak źle. Zakończenie mnie specjalnie nie zaskoczyło, jako że wcześniej w tekście przemyciłeś wskazówkę – chociaż nie wiem, czy bym wpadła na to, że pętla czasowa, w której tkwi bohater, to w istocie czyściec :) Pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Pomysł z pożarem w pierwszym zdaniu sprawił, że zamarłam, ponieważ pożoga lasu jest sytuacją, której nie da się się porównać z inną, poza tym szort zdaje mi się na czasie i miejmy nadzieję, że nie na przyszłość. Słowem oczekiwałam dramatycznej pożogi.

Odnośnie samej lini fabularnej, zakończenie wyskakuje jak gołąb z kapelusza magika. Nie doszukałam się cienia zapowiedzi wcześniej za wyjątkiem lekkiej niechęci do cofnięcia się, które równie dobrze mogło być umotywowane pożarem i ucieczką.

Pomysł był, jednak warsztatowo imho nie udźwignąłeś tego szortu. W takcie czytania zastanawiałam się, czy byłeś kiedyś w pobliżu rozprzestrzniającego się ognia, czy widziałaś gdzieś (sporo przejmujących relacji, filmów). Ogień jest przerażającym żywiołem, zagarnia co chce i jak chce, jeśli tylko ma paliwo.

Wg mnie musiałbyś trochę popracować nad warsztatem: przyjrzeć się używanym sformulowaniom, ponieważ niektóre są bardzo potoczne, inne niezbyt adekwatne i trochę tego jest; zweryfikować niektóre porównania, gdyż niekoniecznie ich liczba i wymyślność dobrze oddaje stan opisywanych rzeczy; miejscami szwankuje.

 

Kilka rzeczy, które wypisałam:

,Rzucił wzrokiem na boki

Rozejrzał się, szybko to zrobił, sprawdził albo inaczej. „Rzucił” raczej nie jest w tym przypadku najlepszym słowem. 

,grzmiące płomieniami grzywy drzew

„grzmiące”?

,Nadzieja wlała w ciało dodatkowych sił.

Biernik (kogo, co?), czyli dodatkowe/ą siły/ę (zależnie czy l.m. czy l.p.). Z „wlała” też bym polemizowała, ale ok.

,dziesiątki tysięcy bitew stoczonych o to czy zawrócić(+,) czy nie.

Brakujący przecinek, bo drugie „czy”, lecz interpunkcji się nie czepiam, gdyż generalnie ok. :-)

,Skąd dochodzi(+,) zrozumiał dopiero,

,Szczerze mówiąc(+,) nie sądziłam, że wydostaniesz się tak prędko. – Ponownie obdarzyła go uśmiechem. – Wiem(+,) że po trzystu siedemdziesięciu latach uciekania przed ogniem w czyśćcu chciałbyś trochę posiedzieć, ale musimy iść.

 

Fot. A. Wajrak, młody jeleń, coś widać, lecz wartałoby się przyłożyć ciut więcej.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Pomysł na twist ciekawy, rzuca inne spojrzenie na całe opowiadanie. Lubię teksty oparte o wywracające fabułę o 180 stopni twisty, więc mi się coś takiego całkiem podobało, chociaż zabrakło mi wcześniej jakiejś sugestii o tym, że bohater jest w czyśćcu. Jestem pewien, że nikt się tego nie spodziewał, ale ten sam efekt można było osiągnąć w dużo lepszym stylu.

Nie pasowały mi tu potoczne sformułowania (np. ”wgapiał się”) tym bardziej, że tekst nie jest stylizowany na mowę potoczną. Jest też trochę błędów, ale inni już wypisali je na górze.

Pozdrawiam

All in all, it was all just bricks in the wall

Przykro mi to pisać, ale Pożoga nie zdołała mnie zaciekawić opisem pożaru, ani zaskoczyć finałową niespodzianką.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

– Mój boże – jęk­nął… → – Mój Boże – jęk­nął

 

Rzu­cił wzro­kiem na boki, pró­bu­jąc zo­rien­to­wać się gdzie jest, ale wo­ko­ło tylko hu­cza­ło ogniem. → Można na coś rzucić okiem, ale nie można rzucać wzrokiem.

Proponuję: Spojrzał wokół, pró­bu­jąc zo­rien­to­wać się gdzie jest, ale wszędzie tylko hu­cza­ł ogień.

 

– Mój boże – po­wtó­rzył Jakob… → – Mój Boże – po­wtó­rzył Jakob

 

doj­rzał przed sobą prze­pie­rze­nie mię­dzy drze­wa­mi… → Skąd w lesie przepierzenie?

 

Po­czuł gorąc. → Po­czuł gorąco.

A wcześniej nie czuł?

 

Łuna się od­da­li­ła, zro­bi­ło się ciem­no i chłod­no. → Czy na pewno łuna się oddaliła, a nie Jacob od łuny?

 

Roz­po­znał ją od razu, samą… → Roz­po­znał ją od razu, samą

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Z jednej strony patrząc, to wykonanie jest jeszcze dość toporne, więc musisz popracować nad warsztatem. Z drugiej strony, o ile sam pomysł jest ograny, to pomysł na przedstawienie go tym razem po zestawieniu z lasem, zły nie jest. Gdzieś tak w momencie, kiedy Jakob się wraca, pomyślałem, że to jakiś retell Prometeusza albo Syzyfa, czy czegoś w ten deseń, a na końcu jednak się okazało, że to niebo. Zaskoczenie jakieś było, ale te z rodzaju średnich, tylko, że to jest akurat mój osobisty zarzut, bo mój osobisty odbiór był nastawiony na jakieś mitologiczne rozwiązanie, a nie na… w sumie też mitologiczne, ale chrześcijańkie ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Cześć Naruki !!!

 

Dobrze się czytało. I widzę tu głębsze przesłanie. Podobało mi się.

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Zabawny twist. Całość zawiera ukryte przesłanie. Niezłe.

Ciekawy pomysł na twist.

Odnoszę wrażenie, że bohater nie wiedział, gdzie się znajduje. Być może wynika to z tego, że nie zapowiadasz twistu. Hmmm. A może i nie wiedział… Ale jaki sens ma kara w takim wypadku?

Babska logika rządzi!

Rozpoczęcie już od akcji jest czymś, co nie każdemu się udaje, ale jak się uda, to jest dobrze. Tu się udało – i za to plus. Minusem jest to, ze samo opowiadanie nie powoduje od strony czytelnika wniknięcia w przedstawiony świat. A szkoda, bo końcowy twist jest dobry, a żeby przekonywał, warto by było właśnie pokombinować z percepcją i myślami bohatera w trakcie całego zdarzenia. Oczywiście nie do przesady – to musi zachować przy tym wszystkim wiarygodność. Ale trzeba próbować :)

 

Pomysł na opowiadanie sam w sobie dobry, a twist zaskakujący, natomiast chyba trochę zabrakło w tym wszystkim szczegółów. Gdyby podsunąć czytelnikowi jakieś wskazówki co do tego, kim za życia był bohater, dlaczego trafił do czyśćca, kim jest uratowana przez niego kobieta, to historia stałaby się pełniejsza. Narracji nie można odmówić dynamizmu, ale zbyt mocno skupia się na akcji, przez co historia Jakoba pozostaje gdzieś w domyśle i czytelnik może tylko zgadywać.

No, widziałabym tu kilka kierunków, w których można by tę scenkę rozwinąć – w obecnej formie przypomina bardziej szkic, choć ten szkielet fabularny ma w sobie spory potencjał (zarówno pod względem historii bohatera, jak i wizji zaświatów).

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Nowa Fantastyka