- Opowiadanie: ANDO - Analogowe marzenie

Analogowe marzenie

Po długim milczeniu i braku weny wracam z nowym opowiadaniem. Inspirację do napisania tego tekstu (ale bardzo luźną) stanowiła “Świtezianka”, poza tym: dwa realnie istniejące miejsca niedaleko Warszawy.

 

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Tu był las” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot: https://pracownia.org.pl

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Analogowe marzenie

 

Śnił o lesie. Gałęzie rozłożystych choin niczym troskliwe ramiona otulały zielonym płaszczem przestrzeń rozbrzmiewającą ptasim śpiewem. Mech uginał się pod stopami, przypominał miękki dywan przeplatany krzaczkami borówek i pióropuszami paproci. Wokół unosił się zapach sosnowych igieł, las upajał wolnością i życiem.

Ayen pobiegła pierwsza, wydawało się, że jej zwiewna postać ledwie dotyka ziemi. Ze śmiechem zanurkowała w zarośla, by niespodziewanie pojawić się tuż za Markiem.

– Skosztuj, proszę. – Podsunęła mu garść dojrzałych jeżyn.

Ufnie sięgnął po podarunek, soczyste owoce rozpływały się w ustach.

Wziął dziewczynę za rękę; zimna, delikatna skóra przypominała poranną mgłę. Nie zdziwił się, przecież znał tajemnicę Ayen.

– Niedługo zostaniemy razem na zawsze w twoim lesie – obiecał.

– Jutro wyjeżdżasz do miasta. – W jej oczach tańczyły ogniki smutku. – Do ludzi…

– Wrócę szybko, zobaczysz!

– Nie wierzę ci!

Wyrwała się z uścisku, pobiegła między drzewa, znikając niczym sen.

– Poczekaj! Wrócę! Przysięgam! – Obudził się z krzykiem.

Oszołomiony patrzył na ciasny pokój naszpikowany elektroniką, stertę papierów na biurku i wygaszacz laptopa z pustą, leśną ścieżką.

Miałem wyjechać tylko na studia. Ile lat minęło od naszego ostatniego spotkania? – Zanurzył dłoń w posiwiałej czuprynie i podrapał się po głowie.

Nie mogłem, nie mogłem wrócić!

Westchnął i podszedł do okna. Rzędy wysokich bloków, przedzielone wąskimi wstęgami asfaltu, przysłaniały niebo. Budowle przypominały karnych żołnierzy na apelu, równomiernie rozstawione, o identycznych, prostokątnych bryłach, takich samych kanciastych balkonach i szarych fasadach.

Marek przymknął oczy, odszukał w pamięci widok z okna swojego dawnego domu na skraju wsi: bezkresne niebo z ptactwem kołującym nad polem.

W mieście nigdy nie było tak jasno, nawet w bezchmurny dzień – pomyślał. A w lesie…

Pobiegł marzeniami do dni, gdy leżąc na trawie obok Ayen patrzył na słońce przebijające się przez gałęzie drzew. Zdał sobie sprawę, że gdyby ktoś zapytał go o definicję szczęścia, przywołałby właśnie tamte chwile.

Wtedy jeszcze nie znałem piekła wiecznie zakorkowanych ulic i plastikowego smaku chleba z ogromnego sklepu. I samotności.

– Pik, pik – odezwał się nagle osobisty strażnik organizmu, przypominający zegarek z kwadratowym ekranem.

– Wiem, kolego, parametry pracy serca nieprawidłowe, przecież sam cię wymyśliłem – mruknął do urządzenia zapiętego na nadgarstku, po czym wydobył z kieszeni małe pudełko i łyknął zieloną pigułkę. Sygnał natychmiast ucichł.

– Zabawne, poświęciłem życie dla garstki układów scalonych! – dodał, sprawdzając zapis w pamięci osobistego strażnika.

– Przecież chodzi o coś więcej…

Marek drgnął na dźwięk tego głosu, nie słyszał go od lat, ale nie pomyliłby z żadnym innym.

Odwrócił się. Zobaczył kobietę o długich, niemal białych włosach i twarzy poznaczonej siecią zmarszczek.

Przylgnął z całej siły do ramion miękkich i chłodnych jak poranna mgła.

– Zawiodłem! Nie wróciłem! Wybacz, Ayen, nie mogłem… Wciągnęły mnie studia, potem badania, praca. Myślałem: jeszcze miesiąc, dwa, pomogę ludziom nowym wynalazkiem, dokończę kolejne ulepszenie, coś przeczytam, dopracuję, zarobię pieniądze na nasz dom. Tak zeszło, a później zabrakło odwagi…

– Ciii… Nie tłumacz się, to już przeszłość, bez znaczenia. – Pogłaskała go po policzku. – Czekałam zaledwie chwilę. Wróciłam po ciebie. – Jej słowa brzmiały jak najpiękniejsza melodia lasu. – Pamiętasz? Prosiłeś, żebym przestała znikać po naszych spotkaniach. Jeśli chcesz…

– Pik, piik, piiiiik, piiiiik! – odezwało się urządzenie na ręce Marka. Dźwięk narastał, zmienił się w alarm przypominający odgłos karetki.

– Parametry poniżej normy krytycznej – mruknął. – Zaraz tu będzie pogotowie, zostały jakieś dwie minuty.

– Zdążymy uciec do naszego lasu. Zaprowadzę cię. – Ayen pomogła mu usiąść na krześle.

Spojrzał na laptopa i papiery leżące na biurku.

Nowa wersja osobistego strażnika, prawie gotowa, zabrakło kilku dni.

Kliknięcie elektronicznego zamka. Dwie postacie w białych kombinezonach błyskawicznie sforsowały drzwi i wpadły do mieszkania.

– Przepraszamy za spóźnienie. Pana urządzenie podało adres w sąsiedniej klatce, taki błąd czasem się zdarza – wyjaśnił wyższy z ratowników.

Otworzyli przyniesioną walizę, podłączali przewody, robili badania.

Ci ludzie nawet nie wiedzą, że osobisty strażnik to moje dzieło. Nikt nie pamięta – pomyślał z goryczą Marek.

– Teraz to już nieważne – szepnęła mu do ucha Ayen.

Ciągle stała obok, wystarczyło chwycić jej dłoń i wyruszyć.

Mężczyzna każdą cząsteczką swojego istnienia zapragnął znaleźć się w lesie, tęsknił bardziej, niż przez wszystkie poprzednie lata. Zapach sosnowych igieł stawał się coraz intensywniejszy, upajał i nęcił.

Ratownik przygotował zastrzyk w elektronicznej strzykawce.

– Ostatni moment, żeby uciec do domu – szepnęła Ayen.

– Kiedyś oszalałem dla pewnej tajemniczej dziewczyny z sosnowego boru – odparł Marek. – Biegłem do ciebie każdego dnia, chociaż wiedziałem, że nie pochodzisz ze świata ludzi. Stałem się częścią lasu, tak samo, jak ty. I wrócę, obiecuję, ale jeszcze nie pora.

W oczach kobiety tańczyły ogniki smutku. Wydawała się tak samo piękna jak kiedyś.

– Jesteś pewien? – zapytała cicho.

Zawahał się. Milczał, próbując powstrzymać się, by nie zostawić tego wszystkiego i nie pobiec do znajomego miejsca. W końcu skinął głową. – Muszę jeszcze zostać.

– Słucham? Pan coś mówił? – zapytał ratownik.

– Nic, tylko tak mruczę do siebie – odparł Marek, zdając sobie sprawę, że medycy nie widzą Ayen.

– Wiesz, gdzie mnie znaleźć – powiedziała chłodnym tonem.

Jej postać rozmywała się, stawała się coraz bledsza, aż zupełnie zniknęła.

– Miał pan dużo szczęścia – stwierdził ratownik, patrząc na monitor tabletu. – Parametry już w normie, ale na jutro zamówiłem panu wizytę u kardiologa.

– Dziękuję. – Marek czuł dławiącą kulę w gardle i to samo przytłaczające uczucie, jak wtedy, gdy opuścił las po raz pierwszy.

Po wyjściu medyków wrócił do biurka. W mieszkaniu wciąż unosił się ledwo wyczuwalny zapach sosnowych igieł.

Tęsknota stała się niemal namacalna, bolało, gdy myślał o lesie. O domu. Miał ochotę krzyczeć na wspomnienie smutnych oczu Ayen.

– Wrócę, kiedy tylko będę mógł – obiecał. – Na pewno.

Odpowiedziała mu cisza, przerywana odgłosem chłodzenia laptopa.

Marek westchnął i zaczął nanosić poprawki w dokumentacji osobistego strażnika.

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

smutne i niestety prawdziwe opowiadanie, zbyt często odkładamy marzenia na potem. Podobało się, ale nic z tym jeszcze nie mogę zrobić, bo brakuję mi punktów, by zgłaszać do biblioteki :)

 

Jedyny zgrzyt, który miałam w tym tekście:

 

W jej oczach tańczyły ogniki smutku.

Tańczyły i ogniki kojarzą mi się z radością, nie smutkiem.

 

Powodzenia w konkursie!

Z góry przepraszam, że tak jednym cięgiem, ale telefon robi wszystko, żeby utrudnić wstawienie sensownego komentarza. >„Miałem wyjechać tylko na studia. Ile lat minęło od naszego ostatniego spotkania? – Podrapał się w posiwiałą czuprynę.< – gdzieś się tu zgubił cudzysłów zamykajacy. >„Nie mogłem, nie mogłem wrócić”!< – tu mi nie pasuje ten wykrzyknik po cudzysłowie, ja bym go postawiła przed. Ale… >„A w lesie…”< – no tu po cudzysłowie brakuje kropki jednak. Ogólnie z tymi cudzysłowami zawsze jest problem, gdzie dać znak, gdzie nie dać. Dlatego osobiście wolę np. zaznaczać myśli kursywą. W każdym razie, polecam poradnik Fantazmatów: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/ – jest w nim też część o zapisywaniu myśli bohaterów, bardzo pomocna :) >Przylgnął z całej siły do ramion miękkich i chłodnych jak poranna mgła.< – muszę przyznać, że spróbowałam to sobie wyobrazić, ale się nie udalo. W jaki sposób przylgnął do ramion? Tylko do nich? A co z resztą ciała? >Milczał, próbując powstrzymać się, by nie zostawić tego wszystkiego i nie pobiec do znajomego miejsca. W końcu skinął głową. – Muszę jeszcze zostać.< – hmm, raczej kojarzy mi się powstrzymywanie OD czegoś, nie by… Choć tu mogę się mylić. Natomiast na pewno wypowiedź bohatera powinna się znaleźć w następnym akapicie ;) >Parametry już w normie, ale na jutro zamówiłem panu wizytę u kardiologa.< – wizytę się zamawia? A przypadkiem nie zapisuje się na nią? Cóż, tu też się nie upieram, ale tak mi się wydaje. >Marek czuł dławiącą kulę w gardle i to samo przytłaczające uczucie, jak wtedy, gdy opuścił las po raz pierwszy.< – raczej "to samo CO wtedy", nie jak. >Marek westchnął i zaczął nanosić poprawki w dokumentacji osobistego strażnika.< – a nie w projekcie, skoro nie był jeszcze ukończony? Wg SJP dokumentacja to "zbiór dokumentów mających wartość dowodową, informacyjną lub opisową", nie do końca mi tu pasuje… No dobrze, dość marudzenia, wszak mimo potknięć tekst jest napisany sprawnie i czyta się dobrze, pomysł też jest ciekawy (przepraszam, ale czekałam, kiedy ten bohater raczy umrzeć – nie wiem, czy to było czytelnicze chcenie happy endu, czy wręcz przeciwnie xD). Zazgrzytały może te wspomniane ogniki smutku, i może chłodny ton odtrąconej (skoro dała do zrozumienia, że wciąż będzie na niego czekać), ale były to zgrzyty stosunkowo niewielkie. Generalnie fajnie się czytało :) Pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Las utracony…

Myślałam, że opowiadanie zakończy się spektakularną zemstą porzuconej rusałki, czy driady, ale ta wersja jest głębsza, chociaż smutniejsza. 

Twój bohater to człowiek równocześnie bardzo mądry, jak głupi przynajmniej życiowo. 

Czyta się płynnie.

 

Lożanka bezprenumeratowa

OldGuard, dziękuję za komentarz i miłe słowa.

 

NaNa, cieszę się, że fajnie się czytało. Celowo zamieściłam w tekście niedopowiedzenia, żeby każdy odczytał zakończenie, las i postać dziewczyny z lasu we własny sposób. Nie chciałam kończyć opowiadania śmiercią, dużo ciekawsza sytuacja powstaje, gdy bohater wciąż ma wybór. 

Pomyślę nad uwagami odnośnie zapisu myśli. Masz rację, z cudzysłowami trudno utrafić. 

 

Ambush, dzięki za klika. Zgadza się, bohater jest niejednoznaczny. Miło, że tekst dobrze się czyta.

Tak, rzeczywiście przy takim zakończeniu jest zdecydowanie ciekawiej. Po prostu tak chcąc nie chcąc mu "kibicowałam" ;)

Spodziewaj się niespodziewanego

Cześć!

 

Smutne opowiadanie, przesycone tęsknotą, ale pierwsze zdanie sprawiło, że omal nie zrezygnowałam z czytania, a do tego moim zdaniem osłabiło ten piękny opis lasu, który stworzyłaś. Wiedząc, że to sen nie byłam już w stanie wczuć się w tę scenę.

Podobała mi się kreacja głównego bohatera i rozterki, które nim targały. Z jednej strony osiągnął sukces, stworzył genialny wynalazek, ale z drugiej chyba odczuwa jednocześnie rozgoryczenie tym, że nie zostało to wystarczająco docenione, a do tego dochodzą wyrzuty sumienia z powodu niedotrzymania obietnicy. Wydaje mi się, że to też jest kwestia wyboru pomiędzy własnym szczęściem a dobrem ogółu. Zgłaszam do biblioteki.

zapach sosnowymi igieł – coś tu się poplątało

 

Sentymentalne opko – używam tego przymiotnika nieoceniająco. Zastanawiam się, czy ludzie naprawdę żałują takich decyzji o porzuceniu przeszłości i pójściu dalej. I z czego tak naprawdę wynikała tęsknota głównego bohatera. Bo przecież nie tęsknił za realnym lasem, mało kto chciałby naprawdę zamieszkać w lesie, tylko za uczuciem, które mu ten las/postać nimfy dawały. Miał powody czuć się spełnionym.

Ładne opko, choć nie wiem, czy je kupuję. Ale ja z tych, co nie są szczególnie sentymentalni ;-)

It's ok not to.

Alicello, ciekawa i wnikliwa interpretacja opowiadania. Dziękuję za klika. Nad pierwszym zdaniem długo myślałam, było mi potrzebne do zaakcentowania atmosfery tekstu. Pisząc o “śnieniu” miałam też na myśli marzenie, wspomnienia, które podobno wracają w snach.

Dogsdumpling, dzięki za komentarz. Myślę, że można tęsknić za mieszkaniem w lesie lub blisko lasu, ale też za miłością – zależy od człowieka. Las to również marzenie, dla każdego inne.

W mojej osobistej interpretacji Marek tęskni nie tylko za Ayen, ale też za widokiem z okna bez bloków przysłaniających niebo, za lepszym smakiem chleba, za życiem blisko natury, bez hałasu i korków, za przestrzenią. Dodatkowo, w lesie możliwa staje się magia, przenikanie świata ludzi i duchów. W mieście wybranka bohatera zmienia się w starą kobietę i rozpływa w powietrzu. 

Zastanawiam się, czy ludzie naprawdę żałują takich decyzji o porzuceniu przeszłości i pójściu dalej.

Sądzę, że to nieodłączny składnik niektórych decyzji, niestety. 

Miał powody czuć się spełnionym.

Staram się nie oceniać bohatera w opowiadaniu. Zostawiam to czytelnikom.

Mnie chyba zatrzymało to, że on sobie o tęsknocie przypomniał przez sen, który mu się przyśnił. Wtedy dopiero zaczyna wspominać, patrzeć na to, co za oknem. I jak to, gdzie jest, ma się do tego, co było kiedyś. Z jednej strony człowiek, który w obliczu śmierci tęskni za przeszłością (co akurat zrozumiałe), z drugiej, miałam poczucie, że zbyt dużego kawałka tej historii zabrakło. I ta dziura fabularna w jakiś sposób burzy wiarygodność – opierasz się tu bardziej na schematach niż na samej historii. Albo inaczej – dajesz mi za mało historii bohatera, abym mogła w nią w pełni uwierzyć ;-) Choć przy tekście pod limit trudno uniknąć skrótów i przeskoków przy takiej rozpiętości czasowej opowieści.

It's ok not to.

Strzelcem był w borze? ;-)

Interesujący dylemat moralny. Nie oceniam faceta źle, skoro chciał koniecznie skończyć ulepszoną wersję.

Piękna fantastyka w tak błyskawicznie przyjeżdżającym pogotowiu. Ech… Bo sam zegarek wzywający pomoc nie wystarczy.

Babska logika rządzi!

Cześć, ANDO!

 

Ładne opowiadanie, ale zacznę od zgrzytów (delikatnych, jak coś :P).

Odniosłem wrażenie, jakby wynalazki z dziedziny elektroniki i medycyny powstawały na biurku, w kawalerce, i do tego były dziełem pojedynczej osoby. O ile praca zdalna to już codzienność, to jednak takie rzeczy tworzy sztab ludzi odpowiedzialnych za hardware, software itd. A sam fakt, że przyjeżdża karetka, to już zagadnienie infrastrukturalne itd.

Druga rzecz: Marek prawie zszedł (tak to odczytałem), przyjechali panowie, zrobili zastrzyk i powiedzieli, że jutro do kardiologa. No takiego delikwenta powinni wziąć na jakieś badania może… szybko stwierdzili, że sytuacja opanowana.

Marudzenia wyszło dużo, ale podkreślę, że to takie delikatne zgrzyty i jestem w stanie je przełknąć, tym bardziej że to tylko szort i wyjaśnianie takich rzeczy mogłoby wydłużyć tekst nawet dwukrotnie – no nie o to chodzi :) Także zawieszam niewiarę i przejdę do pochwał:

Bardzo ładnie przedstawiona tęsknota za okresem dorastania, naturą. W ten chłodny, zimowy poranek przeniosłeś mnie na chwilę na wieś, na hamak postawiony w pełnym słońcu. I ja też zatęskniłem :) Opowiadanie zmusza do refleksji nad naszymi marzeniami i tym co się z nimi dzieje, gdy dopada nas szara rzeczywistość. Także jestem zadowolony z lektury. Widzę, że brakuje Ci kliczków, więc idę jednego dodać:

 

Pozdrawiam, polecam i powodzenia w krokusie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Interesujące. Podoba się misiowi. Powodzenia.

Dobrze ogrywasz bardzo współczesne emocje, dylemat pomiędzy pracą a życiem. Opakowujesz to w ładny obrazek, miłą wizję lasu – i tekst bardzo z tym wszystkim współgra. Podobało mi się, z jednej strony czuć pewne ciepło w sercu, z drugiej szkoda, że główny bohater nie postanowił gonić za miłością.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej Ando.

Dzięki za bardzo dobre opowiadanie.

 

Wciągające, dynamiczne, spójne. Pomysł na uosobienie lasu – nienowy, ale pokazałaś, że można jeszcze eksplorować stare rozwiązania i pisać świetnie.

 

Cieszą zgrabne, poetyckie porównania (choiny niczym ramiona, skóra jak poranna mgła, znikać niczym sen itp.) i zaskakujące metafory (las upajający wolnością, ogniki smutku, biec marzeniami itp.)

 

Czyta się płynnie, bez potknięć. Stylistycznie super.

 

Co do fabuły, też nie ma się do czego przyczepić. Wstęp magiczny, romantyczny, obiecujący sielankę, ale dalej sielanki nie ma. Jest dramat uwięzionego w mieście i pracy młodego człowieka. Marzenia są, ale realizacji cały czas coś przeszkadza. Zakończenie smutne, ale dzięki, że nie uciekłaś w banał, zamykając happy end`em.

 

Językowo też wysoko, takie tylko małe polerowanie (nie byłbym sobąJ):

 

so­sno­wy­mi igieł – chyba zostało z poprzedniej wersji.

 

Ze śmie­chem za­nur­ko­wa­ła – tu może imiesłów „śmiejąc się” albo „ze śmiechem na ustach”.

 

Przy­się­gam! – Obu­dził się z krzykiema jakby wypowiedź narratora przerzucić do kolejnego akapitu?

 

na skra­ju wsi: bez­kre­sne niebo – raczej myślnik.

 

Kie­dyś osza­la­łem dla pew­nej ta­jem­ni­czej dziew­czy­ny […] Bie­głem do cie­bie każ­de­go dnia – tu nagle zmieniła się osoba, z trzeciej na drugą – taki był plan?

 

I jeszcze sprawa ramion jak poranna mgłaogników smutku w oczach – powtórzyło się, ale coś czuję, że tak miało być. Jeżeli tak, to ekstra, te same ramiona i te same ogniki – git.

 

Dobra robota.

Przyjemność z lektury.

 

Dzięki.

 

Zdravim

Al

Ładny dylemat, choć nie wiem, czy las Marka jeszcze istnieje, zważywszy na postęp medycyny. Dużo ludzi, mało miejsca… Myślę, że istnieje w jakimś innym wymiarze, i jest dostępny jedynie przez śmierć. Co czyni dylemat Marka jeszcze ciekawszym.

Fajnie trzymasz klimat, w którym nostalgia przeplata się z pragnieniem sukcesu. Podobało mi się :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dogs, słusznie zauważyłaś, że przedstawiłam tylko wycinek dłuższej historii, jeden z wielu powtarzalnych snów, wart pokazania, bo akurat tego dnia Marek mógł wrócić do lasu. Pod koniec opowiadania napisałam, że bohater tęsknił tego dnia bardziej za lasem niż przez wszystkie poprzednie lata. Nie chciałam wszystkiego wykładać wprost, co do słowa. 

 

Finklo, dziękuję za klika. Tak, strzelcem był w borze.:)

Piękna fantastyka w tak błyskawicznie przyjeżdżającym pogotowiu. 

Opowiadanie dzieje się w niedalekiej przyszłości, wyszło post-apo zmieszane z utopią. Miałam problem z doborem tagów. Chociaż byłam świadkiem sytuację, kiedy pogotowie przyjechało 10 minut po zgłoszeniu.

Ech… Bo sam zegarek wzywający pomoc nie wystarczy.

Już teraz można kupić telefony dla seniorów, w których wystarczy wcisnąć jeden przycisk, żeby wezwać pomoc. Pomyślałam, że w przyszłości możliwe będą dalsze ulepszenia.

 

Cześć, Krokusie. Miło, że opowiadanie przypadło Ci do gustu. Marek miał pomysł na nowe urządzenie, w przeszłości opatentował swój wynalazek. Nie chciałam skupiać się na dokładnym opisie czy rozgraniczeniach między oprogramowaniem i konstruowaniem urządzeń. Niestety, mieszkanie bohatera to nie kawalerka, ale przeciętny metraż w przyszłości.;)

 

wyjaśnianie takich rzeczy mogłoby wydłużyć tekst nawet dwukrotnie – no nie o to chodzi.

Zgadza się. Dzięki za klika.

 

Misiu, cieszę się. :)

 

Verus, dziękuję za miłe słowa.

 

Hej, Al

Kiedyś oszalałem dla pewnej tajemniczej dziewczyny […] Biegłem do ciebie każdego dnia – tu nagle zmieniła się osoba, z trzeciej na drugą – taki był plan?

 

I jeszcze sprawa ramion jak poranna mgła i ogników smutku w oczach – powtórzyło się, ale coś czuję, że tak miało być.

Zgadza się, to było zamierzone. 

 

Irko, dziękuję za wizytę i klika. Przyznam, że twoje opowiadanie zainspirowało mnie, żeby poruszyć temat utraconych (albo i nie) szans w życiu. Mam nadzieję, że las Marka istnieje, nawet jeśli drzewa i ścieżki wyglądają trochę inaczej.

Ładnie napisane. O tęsknocie i porażce, bo dla mnie nie jest o marzeniach lecz o klęsce. Pytanie, czy można tak na to patrzeć? Cóż, bohater wybiera i pewnie dalej będzie sięgać we snach do czegoś innego, więc tak. Nie żałuję bohatera, składa obietnice bez pokrycia i pewnie tak już będzie.

 

Napisane konkretnie, może ciut za dużo (jak dla mnie) określeń i – chyba – tematycznie nie jestem najlepszym czytelnikiem, bo potrząsnęłabym bohaterem. ;-)

Jak widzisz, wywołałaś reakcję. xd 

 

Skarżypytuję za wybory i porażki. ;-)

PS. Spodobał mi się tytuł!

 

Powodzenia w konkursie!

 

Fot. A Wajrak. Wieczorne mgły w Puszczy. 

 

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nie no, taki zegarek to świetna sprawa i wydaje mi się rozsądnym wynalazkiem. W końcu już są zegarki, które mierzą puls, liczbę kroków i spalone kalorie. Czemu by nie dołożyć im funkcji podniesienia alarmu, jeśli puls (czy inny łatwo mierzalny wskaźnik) osiągnie krytyczne wartości?

Ale to dopiero początek długiego łańcucha zdarzeń, jakie muszą zajść, żeby uratować człowieka. A w tej chwili stan reszty łańcucha nie nastraja optymistycznie. :-(

Babska logika rządzi!

Hej Ando.

 

Dzięki za odpowiedź.

 

Super. Jeżeli użyte świadomie, to tym lepiej dla sprawy. smiley

 

Trzymam kciuki i czekam na kolejne.

 

Pozdrawiam.

Al

Smutna wizja człowieka rozrywanego przez dwie przeciwne sobie siły. Technologia i poczucie obowiązku wobec ludzkości, poprawiania świata kłóci się tutaj z własnym dążeniem do szczęścia, które czeka na końcu drogi opatrzonej znakiem “natura”. Bardzo mi się podobało, mimo że po przeczytaniu popadłem w nastrój raczej melancholijny. :)

Asylum, miło Cię widzieć, a raczej czytać. :) Masz rację, bohater jest niejednoznaczny.

Obrazek doskonale pasuje do tajemniczego, magicznego lasu. Temat konkursu też mi się skojarzył z Wajrakiem. Przy okazji polecam serię komiksów “Umarły Las” tego autora.

 

Finklo, właśnie o taki wynalazek mi chodziło. 

 

Al, zobaczymy, mam nadzieję, że coś jeszcze uda się napisać.

 

Crucis, fajnie że wpadłeś i że Ci się spodobało.

 

Smutne, trochę jak alegoria w odniesieniu do ludzkiego życia, że odkładamy marzenia na później. Byle by tylko robić coś, co pozwoli nam się utrzymać na powierzchni, ale nie spełnić.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

To jest na pewno smutne, a jeszcze pewniejsze jest to, że używasz motywów, które ten smutek mają wywołać. Momentami nieco purpurowe mi się wydało Twoje opowiadanie, ale w tej smutnej, częściowo onirycznej konwencji to akurat uchodzi. Tylko, że ja tego smutku nie poczułem, a poczułem raczej takie wewnętrzne wrażenie, że powinienem ten smutek poczuć, nie wiem jak to inaczej określić. I właśnie to niejasne wrażenie zaważyło na moim odbiorze. Szort jest w porządku, jednak mnie się ciągnął, bo czekałem na to, co powinienem poczuć i ostatecznie się nie doczekałem :( I dopiero wtedy zrobiło mi się smutno.

Pozdrawiam serdecznie :)

Q

Known some call is air am

Jeśli Marek nosił się za­mia­rem po­wro­tu po stu­diach i nie uczy­nił tego, to przy­pusz­czam, że był to jego świa­do­my wybór – wszak pra­co­wał na wy­na­laz­ka­mi ra­tu­ją­cy­mi ludz­kie życie i to mu da­wa­ło sa­tys­fak­cję. A że cza­sem śnił/ my­ślał o mło­do­ści i lesie… Cóż, wielu z nas myśli, ale ra­czej nikt nie po­rzu­ca do­tych­cza­so­we­go życia.

 

Po­dra­pał się w po­si­wia­łą czu­pry­nę. → Czu­pry­na to włosy; można po­dra­pać się po gło­wie, ale czy można po­dra­pać się we włosy?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Morgiano, bardzo głębokie przemyślenia. Niestety, tak często bywa, nie tylko z pisarzami.

 

Outta, rzeczywiście, konwencja jest oniryczna.

Tylko, że ja tego smutku nie poczułem, a poczułem raczej takie wewnętrzne wrażenie, że powinienem ten smutek poczuć, nie wiem jak to inaczej określić.

Niczego nie powinieneś.:) Czy opowiadanie jest smutne? To zależy. Przy niedopowiedzeniach, przedstawieniu niejednoznacznego bohatera wiele zależy od czytelnika, jego skojarzeń, doświadczeń, preferencji, nastroju. Można np. poczuć złość. Ktoś, kto lubi mieszkać w dużym mieście, odbierze to opowiadanie inaczej niż osoba lubiąca naturę. Z pewnością nie jest to tekst z wartką akcją. Gdyby bohater umarł, może wzbudziłoby to większe emocje, ale powstałby ograny schemat.

 

Regulatorzy, dziękuję za komentarz. Nie bardzo wiem, jak można zamienić tę frazę. Posiwiała czupryna opisuje bohatera, chodziło o sytuację, kiedy ktoś ma bujne włosy. 

Bardzo proszę, Ando.

 

Nie bardzo wiem, jak można zamienić tę frazę. Posiwiała czupryna opisuje bohatera, chodziło o sytuację, kiedy ktoś ma bujne włosy.

Proponuję: Zanurzył dłoń w posiwiałej czuprynie i podrapał się po głowie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję.:)

Witaj ANDO !!!

 

Powiem ci, że twój tekst wyróżnia się z pośród tych, które czytam teraz (konkursowych) i już powiem czym. Jest wszystko bardzo ładnie ujęte. Są piękne porównania i opisy. A do tego czyta się bardzo dobrze. Nie ma ani grama nudy. Naprawdę ten tekst nie jest szablonowy. Bardzo mi się spodobał.

 

Pozdrawiam!!

Jestem niepełnosprawny...

Hej, Dawidiq150! Dziękuję za miłe słowa.:)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

:)

Dość nietypowe, ale całkiem sprawne połączenie klimatu bliskiej przyszłości, gdzieś tam ocierającego się o realia cyberpunku, z realizmem magicznym, jakimś takim posmakiem lekkiej magii. Choć nie mogę powiedzieć, żeby mnie jako mnie wciągnęło, to jednak muszę przyznać, że udało Ci się w bardzo konkretny sposób wyjść z opowiadaniem w gruncie rzeczy obyczajowym, na zupełnie nowe tory, dające nowe możliwości. I to w sposób bardzo dyskretnie pozostawiający pytania, czy jest tu duch z lasu, czy może wizualizacja człowieka, tęskniącego i budującego sobie wyobrażenia tak realistyczne, że w nie zaczyna wierzyć. Ogólnie to spory ukłon za umiejętność wyjścia poza swój dotychczasowy sposób budowania historii – bo udało Ci się sprawnie wejść na zupełnie nowe tory, jeśli chodzi o realia opisywanego świata. Być może dzięki właśnie skupianiu się na wnętrzu postaci.

Wilku, dziękuję za komentarz. Cieszę się, że widzisz postępy w moim pisaniu.

Jeśli masz ochotę, zapraszam Cię do przeczytania opowiadania “Kiedy nadejdzie czas”, to był mój pierwotny pomysł na konkurs, ale nie mogłam zmieścić go w limicie.

“– Poczekaj! Wrócę! Przysięgam! – Obudził się z krzykiem.

Oszołomiony patrzył na ciasny pokój naszpikowany elektroniką, stertę papierów na biurku i wygaszacz laptopa z pustą, leśną ścieżką.

Miałem wyjechać tylko na studia. Ile lat minęło od naszego ostatniego spotkania? – Zanurzył dłoń w posiwiałej czuprynie i podrapał się po głowie.

Nie mogłem, nie mogłem wrócić!”

 

Tutaj miałem już ciary. 

 

Widzę młodzieńca, który obiecuje, że wróci. Mało! Bardzo tego chcę.

A jak przeczesuje siwą czuprynę, to mi się ten obraz wyostrzył i ścisnął za gardło.

Do tego ten kontrast: zielony las i blokowisko.

Podoba mi się gra słów i płynność tekstu. Lubię taki styl.

Jak wena znowu się pojawi to cię znajdę, albo “Kiedy nadejdzie czas”. :)

 

Wieczne pozdrowienia.

Interesująca gra słów. Dzięki za komentarz.

Cześć,

 

niby tekścik nieskomplikowany, bo i króciutki, ale coś w sobie ma. W przypadku szortów raczej rzadko coś mnie porusza – jeśli już, to skłania do refleksji – a tutaj było mi żal. Marka, Ayen, tego co mieli i tego, co mieć by mogli.

Ciekawe spojrzenie na pracoholizm, przed którym się wprawdzie bronię, ale i zdarza mi się mu poddać. Chyba to ta realność dylematu głównego bohatera, jego jednocześnie dobrej (wiele osiągnął), jak i złej (przeżył życie Ayen) decyzji jest tym, co mnie w Twoim tekście całkiem prywatnie poruszyło. 

Dzięki, ANDO! Myślę, że jeszcze tu nieraz do Ciebie zaglądnę.

 

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Cześć! Dziękuję za miłe słowa. Postaram się zajrzeć do Twoich tekstów.

Hej, Ando.

Dobry pomysł. Mam na myśli przedstawioną przez Ciebie konfrontację lasu z miejską dżunglą i cyfryzacją. Wiarygodny główny bohater, dobrze wypada jego zachowanie strefy komfortu. Negowanej, wytykanej, ale ostatecznie wybranej ponad młodzieńcze marzenia. Widzę w tym pewną symbolikę dziecięcych marzeń i późniejszej konfrontacji z dorosłym życiem.

Trochę przeszkadzały mi nadmierne emocje w dialogach pary.

– Wrócę szybko, zobaczysz!

– Nie wierzę ci!

Wyrwała się z uścisku, pobiegła między drzewa, znikając niczym sen.

– Poczekaj! Wrócę! Przysięgam! – Obudził się z krzykiem.

(…)

Nie mogłem, nie mogłem wrócić!

Westchnął i podszedł do okna.

(…)

– Zawiodłem! Nie wróciłem! Wybacz, Ayen, nie mogłem…

To znaczy emocje oczywiście rozumiem, ale w obu przypadkach ze spokojnej rozmowy w lesie, czy też spotkania już po latach, od razu przechodzisz do krzyku. Bo tak interpretuję wykrzykniki. Co prawda, nie ułatwia tego ograniczona liczba znaków, bo trudniej jest zbudować dramatyczny klimat w dwóch akapitach, ale byłbym ostrożniejszy z gwałtownymi zmianami zachowania.

W samej fabule zastanawiałem się, dlaczego Ayen, duch lasu, zestarzała się wraz z bohaterem. Dlaczego właśnie z nim i dlaczego w ogóle.

Podobał mi się finał. Smutny, ale dobrze zamyka opowiadanie.

Pozdrawiam.

 

Darconie, skoro już krążysz w komentarzach, to tylko rzucę Ci polecankę do testu “Przezroczysta” – wydaje mi się (być może mylnie), że może trafiać w Twoje upodobania literackie :-)

 

 

Poruszająca historia, dramat dwojga bohaterów ograny bardzo subtelnie. W porównaniu ze „Świtezianką” łatwo zrozumieć i wczuć się w sytuację głównego bohatera, bo kieruje się znacznie bardziej altruistycznymi pobudkami (a nie ulega chwilowej namiętności), a takie odkładanie swojego życia na później też jest czymś, z czym wiele osób mogłoby się utożsamić i nad czym zawsze warto się zastanowić. Fajnie bawisz się konwencjami – jeden wątek jak z science fiction, drugi jak z fantasy – pozostając zarazem blisko codzienności. Do pełni szczęścia zabrakło mi tylko czegoś na poziomie czysto literackim – wiele zostaje tutaj powiedziane wprost, historia uderza w dość wysokie tony, mniej jest takiej przestrzeni dla czytelnika.

Chciałabym też zwrócić uwagę na tytuł, bardzo ładny. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Darconie, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Masz rację z emocjami, trochę poszłam na skróty z powodu limitu znaków.

W samej fabule zastanawiałem się, dlaczego Ayen, duch lasu, zestarzała się wraz z bohaterem. Dlaczego właśnie z nim i dlaczego w ogóle.

Była jego marzeniem, które się zmieniło. A jeśli odczytywać ją w płaszczyźnie ludzkiej, jako prawie zwykłą kobietę, dotknęło ją przemijanie.

 

Black_cape, dziękuję za komentarz. Zgadzam się, odkładanie życia na później nie przynosi nic dobrego. Cieszę się, że tytuł Ci się spodobał.

Nowa Fantastyka