- Opowiadanie: Koala75 - Potęga słowa

Potęga słowa

Dribble, bo dotyczy małego człowieka.

Oceny

Potęga słowa

Masz cztery lata. Wróciłeś z przedszkola, gdzie koledzy nauczyli cię nowej zabawy. Zaczynasz śpiewać: – Ząb, zupa, dąb, dąb, zupa, ząb, ząb, zupa, dąb, dąb, zupa… W końcu pojawia się nowe słowo, które zaczynasz w kółko powtarzać. Nagle dowiadujesz się od mamy, że możesz to wspaniałe słowo poczuć pod jej ręką. 

Koniec

Komentarze

Leciutki tekścik z jakże dramatyczną końcówką. Stoję na stanowisku, że dzieci się nie bije, mimo to tekst uśmiechnął (i teraz nie wiem, czy to dobrze…).

 

gdzie nauczyli cię koledzy nowej zabawy. – trochę nienaturalny szyk. Może: gdzie koledzy nauczyli cię nowej zabawy?

 

–Ząb – a tu Ci spację zjadło ;-)

It's ok not to.

Ja także uważam, że słowo, które nie zostało napisane, jest wspaniałe i wcale się nie dziwię, że dzieciak powtarzał je z lubością. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Obecnie mam w domu pierwszoklasistkę o fascynacjach defekacyjnych. Niestety starsze siostry zamiast dawać przykład chłoną głupoty.

Ponieważ regulamin głosi, że mówienie do siostry “ty k.po” skutkuje potrąceniem 5 PLN z kieszonkowego, więc ostatnio jak się wyzywają się mówiąc “ty minus pięć kieszonkowego”.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Misiu, mam nadzieję, że czterolatkowie obecnie mają za takie słowa co najwyżej pogadankę z rodzicami :) Ale uśmiechnęło mi się – celnie sformułowane :)

Ambush, “kupa” to ciężki kaliber – u mnie jest używana tylko pokątnie, gdy trzeba przeprowadzić akcję dywersyjną pod nieobecność rodziców w pokoju :P ale ja mam swoich szpiegów :D

 

Dorzucę jeszcze w klimacie internetową copy-pastę (jeśli ktoś jeszcze nie zna). Zawiera wulgaryzmy. Źródło: internet – nie jestem w stanie dojść autorki.

 

Stoję przy zlewie, gary omywam. Myślę jak piękną sprawą jest posiadanie zmywarki. Przychodzi do mnie dziewczę moje najmłodsze:

– Mamo… A co to jest chuj.

Zamarłam. I pytam. Kolejny raz w myślach pytam, dlaczego ja. Czemu do ojca nigdy nie pójdzie z trudnym pytaniem. Do niego to leci tylko zapytać, co to wiewiórka. Ewentualnie czym jest diplodok. A do matki? Z chujami. I tak w ogóle to gdzie to moje dziecko usłyszało takie słowo. Wyrwało się komuś pewnie, a Młody, jak na złość, zawsze wchodzi w punkcie kulminacyjnym sytuacji. Albo może z lasu, z "Parku Rozrywki Pod Jeleniem", od Panów, co to trunki popijają usłyszał brzydkie słowo…

– Dziecko, skąd ty takie słowo znasz?

– Widziałem mamo. Obrazek ci przyniosę pokazać…

Nogi, jak nigdy się pode mną ugięły. Bo moje dziecko obrazek… Obrazek chuja mi przyniesie! Stwierdziłam, że nie chcę patrzeć na to. I gdy ja przed oczami miałam to dziecko moje uradowane, które biegnie do mnie z karteczką, krzycząc pytająco:

– I dlaczego te dziewczynki mają takie otwarte buzie…?

…umarłam. Wewnętrznie. Nawet nie wiecie ile myśli przez głowę mi przeleciało… Stałam jak człowiek skazany na rozstrzelanie. Albo tak znienacka wzięty na przepytywanie, gdy niewinnie myślał sobie o zmywarce… I w tym momencie do rąk moich trafia obrazek.

– O, Boże. Chór? O chór Ci chodzi?

– No tak. O chój mi chodzi.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Tekst poprawiony według wskazań Ambush. Też nie używaliśmy przemocy, ale nie było to aktualnie propagowane wychowanie bezstresowe.

Reg, syn po drugim dniu przedszkola chodził po mieszkaniu i powtarzał to smakowite słowo czekając na naszą reakcję. Dał się przekonać, że lepiej mówić “pupa”, bo tak mówimy w domu. To jeszcze był argument.

Krokusie, wspomniany wyżej syn został zabrany przez babcię na spacer, żeby zobaczył pochód pierwszomajowy. Uparła się, że jest piękna pogoda i będzie kolorowo. Gdy maszerujący zaczęli krzyczeć “Hura!, hura!”, malec chętnie się przyłączył. Babcia o mało nie zemdlała, bo nie wymawiał jeszcze “r” i zmieniał je na “j”. Przeszło do rodzinnej historii.

;-)

Oby tylko takie słowa czterolatki przynosiły z przedszkola.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Gdy maszerujący zaczęli krzyczeć “Hura!, hura!”, malec chętnie się przyłączył. Babcia o mało nie zemdlała, bo nie wymawiał jeszcze “r” i zmieniał je na “j”.

XD

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Z życia wzięte: Przyjaciółka była u lekarza z czteroletnią córeczką. W poczekalni siedział pan z niemowlakiem. Córeczka, znudzona czekaniem, zaczepiła niemowlaka.

– Jak masz na imię?

– To Basia – powiedział tatuś.

– A dlaczego ona nie mówi?

– Bo jest jeszcze malutka i nie umie mówić.

– Jak to nie umie? W ogóle? Nawet dupa nie powie? – Zdumienie dziewczynki było ogromne.

 

Dodam jeszcze, że słowo sempiterna, użyte tak w wytwornym towarzystwie, jak i w obecności dzieci, nie wzbudza żadnych zastrzeżeń. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Znam tą zabawę w wersji "Ząb zupa zębowa, dąb zupa dębowa". Jeszcze skuteczniejsza ;)

 

Na brak fantastyki tym razem machnę ręką, bo jest tutaj jakaś ukryta magia życia “słowo, które możesz poczuć pod ręką…”. Czyż nie tak działają zaklęcia?

Po przeczytaniu spalić monitor.

mr.maras, dokładnie o tym myślał miś.

Reg, kto dziś wie co to sempiterna? “Disce puer latine” – najpierw.

krar85, przedszkole sprawnie edukuje. Dzieci chłoną nowości, jak gąbka.smiley 

Misiu, są jeszcze tacy, którzy nie uczyli się łaciny, ale wiedzą to i owo. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, miś nie uczył się łaciny, ale w jego pokoleniu trzeba było wiedzieć to i owo, jak napisałaś, żeby nie wylądować po sapiencję w aptece. smiley

Otóż to, Misiu, otóż to. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć misiu!

Rozbawił drabbelek, jak zwykle u Ciebie ;) Zakazane słowo tak kusi w dzieciństwie… to w sumie pierwsza próba woli. Bądź też umiejętności maskowania słownych zapędów ;P

Gruszel, miś się cieszy, że rozbawił. Komentarze Krokusa i Reg pewnie uśmiechają bardziej.

Przeczytałam dopiero gdy o nich wspomniałeś misiu ;) Faktycznie, komentarze zabawne, uśmiałam się teraz podwójnie.

Miś dziwił się z początku, gdy zaczął bywać na NF, że jest tak dużo komentarzy bardzo często dogłębnych. Potem się zorientował, że warto je czytać, bo można się wiele nauczyć. Niektóre są lepsze od komentowanego tekstu.

Misiu, też często jestem pod wrażeniem, ale tyle tu dobrych tekstów, a tak mało czasu ;(

W przedszkolu poznasz takie słowa, których nikt w domu ci nie powie…

Też znałam w wersji Marasa.

A bywa różnie.

Podobno cioci kiedyś przedszkolanka powtórzyła, że jej syn chodzi i śpiewa piosenkę o Kolumbie. Refren brzmiał: “Że Ziemia jest okrągła/ jak jaja, co mu wiszą/ to wiedział ten na baby pies/ lubieżny Kolumb Krzysio”. Bo jeden wujek po dwóch piwach wierzył, że dzieci śpią, a nawet jakby co, to nic nie zrozumieją i nie zapamiętają. Taaaa. Jak trzeba się nauczyć wierszyka na pamięć – owszem, tydzień powtarzania, ale jeśli chodzi o nieprzyzwoitą piosenkę, wystarczy raz podsłuchać…

Babska logika rządzi!

Finklo, nie wszyscy wiedzą i pamiętają, że uszy dzieci są wysoko czułymi antenami, wychwytującymi zwłaszcza to, co nie jest przeznaczone dla nich. laugh

Misiu, nie dość, że napisałeś uroczy drabble, to jeszcze zainicjowałeś wspaniałą konwersację. Nic, tylko gratulować! Aż łezkę w oku zakręciło mi wspomnienie okresu, w którym starsze dziecię notorycznie wymawiało “u” zamiast “o” i regularnie w miejscach publicznych krzyczało: “mama, wóda! Wóóóda!”

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Anoia, miś przypomniał sobie incydent ze stanu wojennego. Mama z córeczką w sklepie spożywczym. Jest kilka osób i wchodzi młodziutki żołnierz. A mała na cały głos: “Mama, ziomowiec jeden jest.” Chłopak spłonął jak burak i wyprysnął ze sklepu nic nie kupując.

A ta “Wóóóda!” – super.

Fajne :)

A skoro anegdotki sobie opowiadamy, to podsunę jedną, jakby żywcem wyjętą z ostatnich stron jakichś “Chwil dla ciebie” czy innych “Pań domu”. Raz mój syn młodszy był u pani… nie wiem, czy to byla psycholog, pedagog, czy może logopeda, w sumie nieważne, i pokazywała mu ta pani obrazki:

– Julian, a to co jest? – pyta, pokazując młodemu rybkę.

– Rybka – odpowiada Julian.

– A to co? – Na kolejnym obrazku jest koń.

– Konik!

– A to? – Tym razem na zdjęciu jest bocian.

Julian nie wie, myśli, myśli i pada w końcu:

– Ptaszek?

– Tak, ale jaki ptaszek? – próbuje dojść pani cośtamlog.

Konsternacja.

– Bo… No, Julek, na pewno wiesz. Bo…

Konsternacji ciąg dalszy.

– Je żabki – podpowiada pani – Bo…

– Bo lubi – wypala Julian.

Śmiechom nie było końca.

Kurtyna.

Known some call is air am

laugh Logika dzieci jest bezkonkurencyjna.

Dribble dla małego człowieka. Końcówki nie popieram w realności, ale w tekście uśmiechnęło. :-)

A anegdoty w komentarzach wielce zabawne. xd

Z ostatnio zasłyszanych.

Dziadek z wnukiem (5 lat) układają z klocków pojazd kosmiczny. Różne elementy trzeba podłączyć do bateryjki i ciagle coś nie wychodzi.

– Tego się chyba nie da zrobić – mówi dziadek.

Na co Młody:

– Nie ma słowa "nie da się"! Trzeba się tylko mocniej postarać!

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Smokini, taka jest podstawowa różnica między dziećmi i ‘starszakami’. smiley

Chyba teraz liceum, bo wtedy już prawie dorośli? wink

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Smokini, miś użył określenia ‘starszaki’ mając na myśli starszych dorosłych. Pewnie masz rację, że już w szkole średniej najchętniej “nie da się”.

Ubawiło laugh

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

śniąca, miś się cieszy.

To był pierwszy drabble, jaki w ogóle kiedykolwiek czytałem. Nawet nie wiedziałem, co to, klikając na Twój tekst. Z nieznanych mi przyczyn zapomniałem go skomentować, za co uprzejmie misia przepraszam.

 

Bardzo udany, zmyślny i sprytny tekścik o słodko-gorzkim zabarwieniu.

 

Podobał mi się za pierwszym razem, podoba mi się i teraz :)

 

Pozdrawiam,

fmsduval

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

fmsduval, misiowi bardzo miło, że skomentowałeś ten tekst, w dodatku pozytywnie. Pozdrowienia.

Sytuacja z życia wzięta. Z sentymentem wracam do czasów, kiedy moje pociechy przynosiły podobne rewelacje do domu.

Tomie, w tym względzie na dzieci można liczyć. :)

Nowa Fantastyka