- Opowiadanie: Radek - Małym Glorim w Babę Jagę

Małym Glorim w Babę Jagę

Walka ze stwo­ra­mi ma­gicz­ny­mi może wy­ma­gać naj­bar­dziej za­awan­so­wa­nych zdo­by­czy nauki i tech­ni­ki. Nawet, jeśli się w nie nie wie­rzy.

Baba Jaga miesz­ka w domku na drze­wie i ucie­kła taj­nej po­li­cji z klat­ki.

Opo­wia­da­nie uczest­ni­czy w ścież­ce A (998 < 1000 słów) kon­kur­su „Tu był las” pro­jek­tu Za­po­mnia­ne Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli po­do­ba Ci się ta ini­cja­ty­wa, roz­waż da­ro­wi­znę na sto­wa­rzy­sze­nie Pra­cow­nia na rzecz Wszyst­kich Istot: https://pracownia.org.pl

 

Wielkie podziękowania dla betujących!

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Małym Glorim w Babę Jagę

– Co wy tutaj ro­bi­cie? – spytał de­tek­tyw Kra­sno­dar­ski żoł­nie­rzy pa­tro­lu.

Z mun­du­rów wno­sił, że to Obro­na Te­ry­to­rial­na.

– Trzy­ma­my gra­ni­cę, bo tu jest las, a z tam­tej stro­ny za­gra­ni­ca – odpowiedział kapral.

– A macie po­ję­cie, gdzie jest sztab?

– Ta­jem­ni­ca pań­stwo­wa! – od­po­wie­dział młod­szy strze­lec, lekko unosząc broń.

De­tek­tyw miał wrażenie, że oni nawet nie wiedzą, jaki kraj znajduje się za granicą. Od­ru­cho­wo wyjął z kie­sze­ni od­zna­kę z na­pi­sem „Tajna Po­li­cja” i nu­me­rem identyfikacyjnym. Z tyłu pozłacanej „bla­chy” znaj­do­wa­ła się „uprzej­ma proś­ba”, żeby każdy funk­cjo­na­riusz pań­stwo­wy oka­zał wszel­ką moż­li­wą pomoc w dzia­ła­niach ope­ra­cyj­nych. Dalej wy­mie­nio­no listę praw, które łamałaby odmowa współdziałania. Młod­szy strze­lec uważ­nie stu­dio­wał te na­pi­sy i coś szep­nął.

– Mo­że­my po­ka­zać ko­mi­sa­riat Stra­ży Wiej­skiej… – za­pro­po­no­wał ka­pral.

– Stam­tąd wra­cam – prze­rwał de­tek­tyw i po­wtó­rzył tekst z od­zna­ki: – Wszel­ką moż­li­wą pomoc!

Ka­pral, mru­cząc coś pod nosem, wyjął ko­mu­ni­ka­tor i z kimś się po­łą­czył. Tam­ten nie wahał się wy­ra­zić swo­je­go nie­za­do­wo­le­nia, że mu głowę za­wra­ca­ją. Nie wymagało wielkiej znajomości rzeczy, żeby odgadnąć jakie słowa padły. Jed­nak już w ciągu kwa­dran­sa w pobliżu wylądowało la­ta­dło klasy 500. Na bur­tach miało sche­ma­tycz­nie na­ma­lo­wa­ny sym­bol, przed­sta­wia­ją­cy wil­czą głowę w zbroi. Osło­nę ra­da­ru na dzio­bie ozda­biał napis: „Ry­dwan Śmier­ci”.

– Sam feld­mar­sza­łek Vlk pana przyj­mie – po­wie­dział jeden z pi­lo­tów, gdy star­to­wa­li.

Lot nie był długi, latadło wy­lą­do­wało we wnę­trzu han­ga­ru. Za­mknę­ły się prze­ciw­wy­bu­cho­we wrota.

– To jego ad­iu­tant. – Pilot przez okno kokpitu wska­zał oczekującego ofi­ce­ra, któ­re­go mun­du­r ozdabiało zbyt wiele sznu­rów.

Otwo­rzy­ła się rampa na rufie latadła. De­tek­tyw wy­siadł. W to­wa­rzy­stwie ad­iu­tan­ta zje­chał windą wiele pię­ter.

– De­tek­tyw Kra­sno­dar­ski, z taj­nej po­li­cji…

– Wik­tor Vlk. – Sę­dzi­wy feld­mar­sza­łek podał rękę, nie dając ad­iu­tan­to­wi do­koń­czyć. – Na­praw­dę zła­pał pan Babę Jagę?

– Tak! – Skinął głową. – Ucie­kła nam z klat­ki! Mie­li­śmy ją do­star­czyć do badań – po­wie­dział de­tek­tyw. – Po­za­bi­ja­ła straż­ni­ków, całą dru­ży­nę. Kłód­ka wciąż za­mknię­ta, a Baba Jaga znik­nę­ła. Teraz boją się jej szu­kać, nawet po­dejść…

– Taką kłód­kę, to pew­nie nawet mój ad­iu­tant umie otwo­rzyć – za­uwa­żył feld­mar­sza­łek – a on zbyt lotny nie jest. Wie­cie, gdzie ona może być?

– Zna­leź­li­śmy jej domek na drze­wie. W środ­ku były szcząt­ki ludz­kie, dzie­cię­ce. Uży­wa­ła ich do przy­go­to­wy­wa­nia pre­pa­ra­tów…

– I sądzi pan, że ona wró­ci­ła do tego swo­je­go domku? – zdzi­wił się feld­mar­sza­łek.

– Tak twier­dził nasz in­for­ma­tor – wes­tchnął Kra­sno­dar­ski – zanim nagła cho­ro­ba go nie po­wa­li­ła. Straż­ni­cy mó­wi­li, że to złe oko było.

– Współ­rzęd­ne geo­gra­ficz­ne pan de­tek­tyw zna?

– Oczy­wi­ście! – Kra­sno­dar­ski wy­cią­gnął z kie­sze­ni płasz­cza ko­mu­ni­ka­tor i je wy­słał. – Po­trze­bo­wał­bym plu­ton ja­kichś nor­mal­nych, nie miej­sco­wych, może Per­sów…

De­tek­tyw prze­stał mówić, bo sę­dzi­wy feld­mar­sza­łek nie słu­chał. Z pew­no­ścią był w takim wieku, że dawno za­słu­gi­wał na eme­ry­tu­rę. W szta­bie za­pa­no­wa­ło po­ru­sze­nie, jesz­cze zanim padł roz­kaz.

– Małe Glori na cel – po­le­cił feld­mar­sza­łek tonem lek­kim, nawet ra­do­snym.

De­tek­tyw przez chwi­lę nie ro­zu­miał, o co cho­dzi, ale na­stęp­ny ko­mu­ni­kat roz­wiał wąt­pli­wo­ści.

– De­or­bi­ta­cja udana! Glori na tra­jek­to­rii…

– Do całej grupy – za­ko­mu­ni­ko­wał inny ofi­cer przy kon­so­li – Ude­rze­nie jeden i sie­dem me­ga­to­ny na znacz­ni­ku Baba Jaga, po­wta­rzam – za­milkł na chwi­lę. – Tak, na na­szym te­ry­to­rium. Macie znacz­nik! Wy­so­kość ude­rze­nia, sto me­trów.

Za­pa­dła cisza, ale tylko na chwi­lę. Krasnodarski, gdy był mały, to nawet nie wie­rzył w Babę Jagę, choć ona za­wsze tu żyła. Teraz nie mógł się po­zbyć wra­że­nia, że świat zwa­rio­wał, a feldmarszałek Vlk świetnie do niego pasuje.

Ide­al­ny sto­żek z gło­wi­cą ter­mo­ją­dro­wą w środ­ku wcho­dził w at­mos­fe­rę i roz­grze­wał się do czer­wo­no­ści. Widać go było na wiel­kim ekra­nie. Im bli­żej po­wierzch­ni ziemi, tym bardziej wy­glą­dał, jakby pło­nął.

Dwaj żan­dar­mi z ochro­ny szta­bu po­ja­wi­li się przy feld­mar­szał­ku. Obaj byli wyraźnie prze­ra­że­ni. Pró­bo­wa­li na­mó­wić go, żeby po­ło­żył się na pod­ło­dze.

– Uwaga im­puls – roz­legł się wy­tre­no­wa­ny ko­bie­cy głos. – Uwaga im­puls! Do im­pul­su: dzie­sięć, dzie­więć, osiem… trzy. – Za­pa­dła nagle cisza i wszyst­ko zga­sło.

Awa­ryj­ne lamp­ki miały ja­sność świe­czek. De­tek­tyw za­uwa­żył, że żan­dar­mi pra­wie leżą na feld­mar­szał­ku.

– A jakby mu coś na łeb spa­dło? – Chciał wy­tłu­ma­czyć jeden. – Król nas oso­bi­ście…

– Błysk – po­wie­dział ktoś.

Jego głos wy­da­wał się słaby i ża­ło­sny. De­tek­tyw nie­mal po­czuł, jak prze­ni­kli­we pro­mie­nio­wa­nie prze­szy­ło ciało, dokonując nieodwracalnych uszkodzeń. To nie­moż­li­we, to nerwy, pró­bo­wał się uspo­ko­ić. Na próż­no! Wszyst­ko się za­trzę­sło. Kurz i pył wystrzeliły z kratek wentylacyjnych. Ba­rier­ka krę­co­nych scho­dów pękła i jej część spa­dła z wy­so­ka. W ni­ko­go na szczę­ście nie tra­fi­ła.

– Po im­pul­sie! – Ko­mu­ni­ka­to­wi gło­so­we­mu to­wa­rzy­szy­ło włą­cze­nie nor­mal­ne­go oświe­tle­nia i ekra­nów.

Można było po­dzi­wiać obraz wy­cin­ka pla­ne­ty z wy­raź­nym miej­scem, skąd ucie­ka­ły chmu­ry.

– W celu – po­wie­dział jeden ze szta­bow­ców. – Po­pra­wia­my, wodzu?

Żan­dar­mi po­mo­gli feldmarszałkowi wstać.

– Nie – od­po­wie­dział. – Co­kol­wiek tam było, to wy­pa­ro­wa­ło.

– Siła wy­bu­chu, stan­dar­do­wa. Pro­mie­nio­wa­nie, w nor­mie. Zwia­dow­ca go­to­wy do star­tu – ofi­cer za­milkł na chwi­lę. – Lot­ni­cy po­twier­dza­ją, Iskier­ka zmie­rza nad cel.

– Panie mar­szał­ku – wtrą­cił się ad­iu­tant – Pałac na pierw­szej linii…

– Pałac? – zdzi­wił się stary.

– Oj, tato. Król! – Ad­iu­tant wró­cił do swo­jej roli. – Mi­ni­ster Wojny na dru­giej, a Mi­ni­ster Spraw Za­gra­nicz­nych na trze­ciej…

– Sko­mu­ni­ku­ję się z nimi z mo­je­go własnego stanowiska do­wo­dze­nia. – Wychodząc, feldmarszałek stawiał kroki, jakby jego nogi były sztywne i skrępowane.

Krasnodarski na ekra­nie wi­dział obraz z drona, le­cą­ce­go na nie­zbyt wy­so­kim pu­ła­pie. De­tek­tyw nie mógł uwie­rzyć w to, co się wła­śnie stało. Niebo było czy­ste i nie­bie­skie. W po­bli­żu rosła chmu­ra w kształ­cie grzy­ba. Nie uważałby się za policjanta, gdyby się gapił w ekran i nie umiał zauważyć, że adiutant bardzo chce mu coś powiedzieć.

– O co chodzi? – zapytał cicho detektyw.

– Tata uważał, że tylko zniszczenie tego lasu spowoduje, że Baba Jaga się nie odrodzi…

Krasnodarski powtórzył pytanie, nie głośniej, ale bardziej zdecydowanie:

– O co chodzi?

– Ojciec zażywał jej specyfiki, różne eliksiry i dekokty. Miały mu wrócić młodość, chciał lepiej kojarzyć. On cierpi – szeptał adiutant. – Baba Jaga mówiła, że jest w nim za dużo śmierci, żeby to działało. Potem kazał jej szukać i zabić, ale ona groziła, że się odrodzi.

– Pan w to wierzy? – Krasnodarskiemu zrobiło się niedobrze, przypomniał sobie preparaty, które znaleźli w chatce. „Jeśli to prawda, to żandarmi są zamoczeni po uszy”, pomyślał detektyw.

– Ja to nie. – Adiutant zmienił ton i powiedział głośno: – Panie detektywie! Marszałek może mnie potrzebować! – Zasalutował i odszedł sprężystym krokiem.

Wzrok Krasnodarskiego przykuł obraz na ekranie. Na ziemi sza­la­ła burza ognio­wa, dron mu­siał wal­czyć o utrzy­ma­nie się w po­wie­trzu, omi­ja­jąc słupy pło­mie­ni.

„Tam był las”, po­my­ślał Kra­sno­dar­ski. „Spalił wszystko dla jednej czarownicy?”.

– Można już wyjść? – spytał głośno.

– Za dwa ty­go­dnie – od­po­wie­dział jeden z ofi­ce­rów.

Koniec

Komentarze

Cześć, Radku!

 

usiadło latadło

ładnie się zrymowało :D chociaż w tym tekście akurat jakoś mi to pasuje.

 

Po tym:

– Taką kłódkę, to pewnie nawet mój adiutant umie otworzyć – zauważył feldmarszałek – a on za lotny nie jest.

i

– Oj tato. Król! – Adiutant wrócił do swojej roli.

Śmiechłem, tak mocno. XD

 

– A jakby mu coś na łeb spadło? – Chciał chciał wytłumaczyć jeden.

nie umiał zauważyć, że adiutant chce mu coś bardzo powiedzieć.

To “bardzo” lepiej by wyglądało przed “chce”

 

No i końcówka również sprawiła, że śmiechłem :D

 

Narracja Radkowa, humor Radkowy. Szybko poszło, musieli być na to przygotowani od dawna :) Ciekawe jaki los czeka Feldmarszałka i jego Adiutanta.

 

Pozdrawiam i polecam, i powodzenia!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Może dobrze, że to był mały glori, bo po dużym to byś już tylko postapo pisał;)

Fajna historia, dużo humoru zbieżnego z moim. Opowieść zwariowana, ale spójna fabularnie.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Dzien doberek, Radek. Pisze z telefonu to moze byc zle ;) Niestety do mnie Twoj humor zupelnie nie trafil. Widze, ze Krokusa rozbawiles, ale mi niestety nawet kaciki ust nie drgnely :P Nie mam nic do form dialogowych, na ktorej Twoj tekst bazuje, ale w polaczeniu z zabarwieniem mocno humorystycznym, sprawia ze przypomina mi to forme kabaretu, w ktorych tez nie gustuje. To nie jest tak, ze marudze tylko u Ciebie, bo uwierz ze robilbym to u kazdego w takim przypadku. Nawet u siebie. No stworzylbym multikonto i sam sobie nawtykal! Tak wiec forma dialogowa z polaczeniem humoru, ktory mi zbytnio nie wchodzi, sprawia ze przyslania mi to cala historie. Ale tak czy siak – zawarta babe jage doceniam :) No, wiec bylo ultra subiektywnie. Pozdro i szerokosci w Lesie. W konkursie znaczy – #TuBylZart

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

usiadło latadło

Usiadło latadło,

spadło abecadło,

spod pióra Radka wyszło czytadło.

 

Na burtach miało schematycznie namalowany symbol, przedstawiający wilczą głowę w zbroi.

Skoro samą głowę, to chyba raczej hełm?

 

– Tata uważał, że tylko zniszczenie tego lasu spowoduje, że Baba Jaga się nie odrodzi

– O co chodzi?

Znowu rym.

 

Ogółem, Twój tekst to właśnie takie czytadło na zimowe popołudnie: można chapnąć na raz, można się parę razy uśmiechnąć, ale w głowie raczej na dłużej nie zostanie. Napisane nieźle, historia zwarta, skondensowana, trzyma się kupy.

Ale znowu mam wrażenie, że limit przyciął większość potencjału opowiadania: chętnie przeczytałabym je w dłuższej wersji.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Pomysł jest, całość czytałam – niewątpliwie z zainteresowaniem! Zapodałeś rodzaj przeplatanki humor-nie humor, jakbyś nie mógł się zdecydować. Zawartość wydaje mi się potraktowana zbyt dużym skrótem, choć główne postaci i akcję odbieram bardzo ok.

 

,Dalej wymieniono listę praw, które odmowa współdziałania łamie.

Tu coś nie gra.

 

Fot. A. Wajrak, 

Dumałam, co by Ci tu zamieścić. Dam wszystko naraz i grzyb. 

Martwy grab, a na nim śluzowce (czerwone kulki – rulik), grzyby, mszaki oraz rośliny wyższe.

 

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Miś przeczytał. Powodzenia w konkursie.

Hmhmhmm. "Krasnodarski wyciągnął z kieszeni płaszcza komunikator i wysłał." – wysłał komunikator? Do poprawki ;) Fajna historyjka, lekka i z humorem, choć do składni i interpunkcji miejscami mogłabym się przyczepić (telefon to jednak skutecznie uniemożliwia, toteż nie robię łapanki). Ale czytało się przyjemnie ;) Pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Bardzo dziękuję za przeczytanie i komentarze!

Jak komuś się podobało i rozbawiło, to się cieszę, choć tekst nie miał być humorystyczny, ale starałem się raz na kiedy wrzucić jakiś “dowcip”, niekoniecznie na siłę .

@Krokus:

Rym poprawiony, ale nie przez zamianę reszty tekstu w mowę wiązaną. Nie tym razem. Reszta uwag – też uwzględniona.

Cieszę się, że rozbawiło Ciebie “oj tato” :-)

Ciekawe jaki los czeka Feldmarszałka i jego Adiutanta.

E tam :-) Jednego awans na Wielkiego Marszałka i sanatorium, drugiego – stanowisko w dziekanacie jakiejś uczelni wojskowej. Ciekawe to jak się Baba Jaga odrodzi?

@Ambush:

Bardzo dziękuję za nieocenioną pomoc przy becie i to, że rezultat nie zawiódł. A postapo jest zawsze dobre :-)

@NearDeath:

Nie próbuję wrzucać humoru na siłę, tylko staram się “nie smutać”. Dlatego zamiast “adiutant dostał stanowisko, w wyniku przeżerającego kraj nepotyzmu”, dałem “oj tato”.

Poza tym nie zgadniesz, jakie rzeczy ludzi bawią. Dziękuję!

@gravel:

Zrymowanki poprawiłem, dziękuję.

Skoro samą głowę, to chyba raczej hełm?

To kwestia wyobraźni. Ja sobie wyobraziłem czarną głowę wilka, wystającą ze zbroi, ale uznałem za zbyt nieistotne, żeby opisywać detalicznie. Chodziło o wrażenie jak wielką władzę ma Vlk, nawet na poziomie symboli.

Limit 1000 słów rzeczywiście trochę ściął treść, ale niekoniecznie wyszło opowiadaniu na złe.

właśnie takie czytadło na zimowe popołudnie:

Trochę taki był mój cel. Wstęp do historii.

@Asylum:

Zapodałeś rodzaj przeplatanki humor-nie humor, jakbyś nie mógł się zdecydować.

Starałem się nie pisać ciężko, tylko tyle. Błędy poprawiłem i dziękuję za las. Właśnie taki miał być :-)

Dziękuję!

@Koala75:

Dziękuję misiowi i ubolewam, że nie znam wrażeń czytelniczych.

@NaNa:

Poprawiłem latający komunikator. Jeśli chodzi o łapankę, to zawsze poproszę, choć zapewniam, że jest lepiej, niż było pół roku temu.

Dziękuję i cieszę się, że czytało się przyjemnie. To dla mnie najważniejsze.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

listę praw, które odmowa współdziałania, łamie

Mi też mocno zgrzytnęło. Może: “które łamałaby odmowa współdziałania”, “które złamanoby, w przypadku odmowy współdziałania”? To drugie dałoby dokładny tysiąc słów :)

Ale tak poza tym, to mi Twój humor odpowiada, uśmiałam się, nawet jeśli lasu trochę żal. Zgrabnie splotłeś elementy z zupełnie różnych światów i wyszła z tego sensowna całość, a to trudna sztuka.

Pozdrawiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Poprawiłem na “które łamałaby odmowa współdziałania”, bo chciałbym sobie zostawić te dwa słowa w odwodzie, jakbym jeszcze musiał poszaleć z treścią.

Dziękuję i cieszę się, że się podobało.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Sympatyczne. Baba Jaga to zła kobieta była. I pewnie jeszcze będzie. Ale i Vlk nie całkiem dobry…

Mnie też rozbawiło “oj, tato”. I taki człowiek ma do dyspozycji Małego Gloriego (czymkolwiek on jest)… Ale nie idźmy w stronę polityki. I jeszcze gotowość do współpracy napotkanych żołnierzy też zabawna.

Babska logika rządzi!

Dziękuję za przeczytanie i cieszę się, że podobało się “oj tato!”.

Ileż Vlk mógłby zdziałać, jakby użył Dużego Gloriego :-D

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

No dobrze. Co robi “Duży Glori”? To samo co Fat Man?

Babska logika rządzi!

Fat Man to jednak technologia przestarzała, powiedziałbym vintage nawet.

Tancerka (Dixie) z LasVegas, w tle powietrzny wybuch głowicy plutonowej, jak FatMana.

 

Roboczo określiłem Małe Glorii jako głowicę trójfazową, klasyczną (tzn. z reflektorem neutronów) o mocy 1.7 MT, a Duże – wielofazową (jak Car Bomba czyli “Matka Diabła”) o mocy 17MT. W wersji beta była o tym dyskusja w opowiadaniu, ale wyleciało przy odchudzaniu.

IMHO wyszło tekstowi na lepsze.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Chyba tak. Zaczynam żałować, że zapytałam. ;-)

Babska logika rządzi!

Cześć!

 

Na początku to się czułam trochę zdezorientowana, bo detektyw przyjeżdża do obozu, mówi feldmarszałkowi o Babie Jadze, a ten odpala ładunek. Ten fragment był dla mnie najbardziej mylący:

– Wiktor Vlk. – Sędziwy feldmarszałek podał rękę, nie dając adiutantowi dokończyć. – Naprawdę złapał pan Babę Jagę?

– Uciekła nam z klatki! Mieliśmy ją dostarczyć do badań – powiedział detektyw. – Pozabijała strażników, całą drużynę. Kłódka została zamknięta, a Baba Jaga zniknęła. Teraz boją się jej szukać, nawet podejść…

Feldmarszałek pyta, czy złapali, a detektyw odpowiada, że uciekła. Mnie to wygląda na zbyt duży skrót myślowy. Ostatecznie ogarnęła, ale trochę to zagmatwane.

Dużą część tekstu stanowi opis samego wystrzału, a ostatecznie detektyw był biernym obserwatorem. Zastanawia mnie też rozkład władzy i to, czy on zrównania chatki z ziemią oczekiwał, chyba nie. Ja akurat Twoje poczucie humoru lubię, więc nawet się parę razy uśmiechnęła. No i było latadło ;) Ogólnie to fajny pomysł.

Sugestie techniczne :)

– Co wy tutaj robicie? – detektyw Krasnodarski spytał żołnierzy patrolu.

Ponieważ to “spytał” jest odpaszczowe, to powinno być na początku zdania, albo trzeba zmienić czasownik i “detektyw” zapisać wielką literą.

Z mundurów mógł wnosić, że to Obrona Terytorialna.

Raczej po prostu “wnosił”.

– Taką kłódkę, to pewnie nawet mój adiutant umie otworzyć

– Błysk – ktoś powiedział.

powiedział ktoś

W nikogo szczęśliwie nie trafiło.

Jeśli część barierki to “trafiła”.

– Nie – odpowiedział – Ccokolwiek tam było, to wyparowało.

– Oj[+,] tato. Król!

Wychodząc, feldmarszałek stawiał kroki[+,] jakby, jego nogi były sztywne i skrępowane.

„Spalił wszystko dla jednej czarownicy?”[+.]

Co tu dużo mówić, Radku, z przyjemnością dołączam do grupy usatysfakcjonowanych i rozbawionych czytelników – spodobał mi się Twój pomysł na opisanie zdarzeń, skutkiem których las przestał być. ;)

 

ofi­ce­ra, któ­re­go mun­du­r ozda­bia­ło zbyt wiele sznu­rów. → Sznury zdobiące mundur to akselbanty.

 

zje­chał windą wiele pię­ter w dół. → Masło maślane – czy mógł zjechać w górę?

 

po­le­cił feld­mar­sza­łek w tonie lek­kim, nawet ra­do­snym. → …po­le­cił feld­mar­sza­łek tonem lek­kim, nawet ra­do­snym.

 

Dwaj żan­dar­mi z ochro­ny szta­bu po­ja­wi­li się wokół feld­mar­szał­ka. → nie wydaje mi się, aby dwaj żandarmi mogli pojawić się wokół czegokolwiek.

Może: Dwaj żan­dar­mi z ochro­ny szta­bu po­ja­wi­li się przy feldmarszałku.

 

Do im­pul­su: dzie­sięć, dzie­więć, osiem…, trzy. → Po wielokropku nie stawia się przecinka.

 

Ba­rier­ka krę­co­nych scho­dów pękła i jej część spa­dła z wy­so­ka. W ni­ko­go szczę­śli­wie nie tra­fi­ło. → Piszesz o barierce i jej części, a te są rodzaju żeńskiego, więc: W ni­ko­go szczę­śli­wie nie tra­fi­ła.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@Alicella:

Feldmarszałek pyta, czy złapali, a detektyw odpowiada, że uciekła. Mnie to wygląda na zbyt duży skrót myślowy. Ostatecznie ogarnęła, ale trochę to zagmatwane.

Trochę się nie mogłem powstrzymać, bo ludzie właśnie tak mówią. Tzn. nie mówią tak:

 

– Naprawdę złapał pan Babę Jagę?

– Tak.

– A gdzie jest?

– Niestety nam uciekła, a mieliśmy ją w klatce! Mieliśmy ją dostarczyć do badań – wyjaśnił detektyw.

– Jak to się stało? – zdziwił się marszałek.

– Pozabijała strażników, całą drużynę. Kłódka została zamknięta, a Baba Jaga zniknęła.

– Nie próbowaliście jej szukać? Czy aby ktoś jej nie pomógł?

– Nie wiemy! Strażnicy teraz boją się nawet podejść…

 

Ludzie mówią zazwyczaj nie reaktywnie (chyba że chcą coś ukryć), ale najczęściej ofensywnie tzn. “do przodu z tematem”. Kiedyś się uparłem odtwarzać prawdopodobne dialogi.

Bardzo dziękuję i poprawki – zaaplikowane. Cieszę się, że się podobało :-)

 

@regulatorzy:

Błędy poprawiłem. Cieszę się, że się podobało, ale akselbantom mówię nie ;-)

Nie jest to słowo zrozumiałe dla szerokiej publiczności :-(

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Trochę się nie mogłem powstrzymać, bo ludzie właśnie tak mówią. Tzn. nie mówią tak:

Wydaje mi się, że jeśli zaczniesz pisać dokładnie tak, jak ludzie mówią, to raczej się dobrze nie skończy. Cała sztuka polega na tym, żeby dialog wyważyć, nie może być sztuczny, ale nie należy przesadzać z naturalnością.

I teraz przesadziłeś w drugą stronę, bo wcale nie ma potrzeby dopisywać tylu kwestii. Moim zdaniem, jeśli chce się robić przeskoki, to wtedy gdy sytuacja jest dobrze zarysowana. A tutaj masz dwóch gości, którzy się widzą po raz pierwszy i zaczynają w ten sposób rozmawiać, chyba że ja coś źle zrozumiałam. Nie musisz tu wcale dodawać dużo, wystarczyłoby naprawę niewiele.

– Naprawdę złapał pan Babę Jagę?

– Tak, ale uciekła nam z klatki! – powiedział detektyw. – Mieliśmy ją dostarczyć do badań.

Ewentualnie załatwić to narracją.

– Naprawdę złapał pan Babę Jagę?

Detektyw skinął głową i zamyślił się na chwilę.

– Uciekła nam z klatki! – powiedział. – Mieliśmy ją dostarczyć do badań.

Słuszne spostrzeżenie – poprawiłem.

Cała sztuka polega na tym, żeby dialog wyważyć, nie może być sztuczny, ale nie należy przesadzać z naturalnością.

Staram się, ale czasami wychodzi jak zwykle. Twój pomysł był rewelacyjny. Poprawił czytelność nie uszkadzając naturalności. Dziękuję!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Staram się, ale czasami wychodzi jak zwykle.

Witam w klubie, mnie też się zawsze wydaje, że przecież wszystko w opowiadaniu jasno napisałam, a potem się okazuje, że jednak nie xD

…ale akselbantom mówię nie ;-)

Nie jest to słowo zrozumiałe dla szerokiej publiczności :-(

Radku, ależ to nie była sugestia zmian w tekście. Chciałam tylko powiedzieć, że rzeczone sznury naramienne tak się nazywają. A skoro piszesz o mundurze wojskowym, byłam zdania, że to może Ci się przydać. No i jestem przekonana, że o akselbantach wie znacznie więcej osób niż tak zwane wąskie grono/ wąska publiczność. ;)

 

edycja

Odwiedziłam klikarnię. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ej, ale co jest złego w użyciu trudnego słowa, które doskonale oddaje to, co chcesz wyrazić? I tak chyba dałoby się wywnioskować, o co chodzi, bo mundury na ogół nie mają wielu ozdób (pomijam odznaczenia rosyjskich generałów).

Jak mawiają, pisz tak, żeby każdy idiota cię zrozumiał, a tylko idiota będzie chciał cię czytać…

Babska logika rządzi!

Zabawne, choć na początku poczułem się lekko zdezorientowany. Jednak gdy już załapałem absurd całego zdarzenia, dopisałem obraz tego świata, to nie dalo się nie docenić zarówno pomysłu, jak i niezłego wykonania, kliknięciem :) Ja jestem z lektury usatysfakcjonowany, nieźle się ubawiłem. Pozdrawiam serdecznie Q

Known some call is air am

@Finkla:

Ej, ale co jest złego w użyciu trudnego słowa, które doskonale oddaje to, co chcesz wyrazić?

Złem jest prowokowanie zagrożeń :-)

Po pierwsze – bycia niezrozumianym (a co gorsza – pretensjonalnym), po drugie – nieprawidłowego użycia.

Na przykład nie wiem czy jeden sznur jest akselbantem, czy cały zestaw. Po rosyjsku – cały zestaw (mają to samo słowo). Z drugiej strony sznur z szyi (jak brytyjskich sierżantów) nie jest akselbantem (bo Achsel to pacha). Tylko też tego pewny nie jestem, skoro na deszcz się nosi parasol a nie parapluj.

Więc mundur adiutanta mógł być nadmiernie ozdobiony akselbantami i jeszcze sznurem z kołnierza, albo akselbantem. A sznury to sznury :-)

@Outta

Dziękuję!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Cześć,

 

nie wiedziałam, czego się spodziewać po lekturze, ale to było bardzo przyjemne czytadło ;). Podoba mi się pomysł, wykonanie i humor. Powodzenia w konkursie :)

@OldGuard:

Dziękuję.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Hello Radek !!!

 

Fajny tekst. Podobał mi się. Nieco dziwny ale ogólnie OK.

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Dziękuję za przeczytanie i cieszę się, że się podobało. Tylko dlaczego dziwny?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Tak mi się napisało, sory.

Jestem niepełnosprawny...

Nie ma nic złego w dziwnym tekście, mnie tylko zaciekawiło jaka cecha czyni go dziwnym na tle… no właśnie – czego? :-)

Każde spojrzenie jest dla mnie cenne!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Dziwny w sensie oryginalny, Baba Jaga była ciekawym bohaterem…

 

Sory ale piszę od kilku godzin i tak mnie rzyć boli, że muszę wstać od komputera. :)))))))))))))))))))))))))

Jestem niepełnosprawny...

Hej Radku

Dzięki za szorta. Bardzo dobry pomysł i super wykonanie. Akurat trafiłeś w mój gust, lubię taki humor i purnonsens, więc bawiłem się świetnie. Było już sporo prób reaktywacji Baby Jagi – Twój jest jednym z lepszych. Zderzenie sci-fi z małym miasteczkiem – zabawne (przypomniał mi się Kirył Bułyczow). Twoje opowiadanie fajnie wpisuje się w ten krajobraz. Tekst jest dynamiczny, faktycznie, nie każde przejście jest płynne, ale się nie zgubiłem, ani nie potknąłem. Czytałem uśmiechnięty i o to chodziło w leniwe, niedzielne popołudnie. Oj, Tato – świetne, rozrzedzające i tak już luźną atmosferę, i pozwoliło uniknąć średniego rozmiaru akapitu. 

 

Takie małe tylko:

 

Kłód­ka zo­sta­ła za­mknię­ta – takiej konstrukcji częściej używamy informując, że zamknęliśmy kłódkę, nie w sytuacji kiedy kłódka nie została otwarta. Może: Kłódka nienaruszona, a Baba Jaga zniknęła.

 

a on za lotny nie jest – na głos to się zlewa i brzmi jakby adiutant nie był zalotny. Może: zbyt lotny, albo inteligencją nie grzeszy itp.

 

Dwaj żan­dar­mi z ochro­ny szta­bu po­ja­wi­li się przy feld­mar­szał­ka. – literówka, pewnie z poprzedniej wersji.

 

W ni­ko­go szczę­śli­wie nie tra­fi­ła. – trochę brzmi jakby barierka, trafiając w coś była szczęśliwa. Może: na szczęście.

 

W celu – nie znam się na polskim żargonie wojskowym, ale brzmi trochę angielsko (on target), może: celnie?

 

Tyle.

 

Super robota, dzięki.

 

Pozdrawiam

Al

Dziękuję za przeczytanie, poprawki naniosłem. Cieszę się, że trafiłem w gust i wykonanie nie zabiło efektu.

“W celu” jest dobrze, tzn. tak się mówi i jest regulaminowo. Ja bym podejrzewał, że to albo kalka z francuskiego, albo jakaś twórczość przedwojennego autora.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Hej Radku.

 

Super, cieszę się, że mogłem pomóc.

Dzieki za wyjaśnienie “w celu” – takie to żargony zaskakujące.

 

Trzymaj się

Al

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Tekst z kategorii “AA” – Absolutnie Absurdalny. Podobał mi się, przeczytałem z dużą przyjemnością. Zestawienie Baby Jagi z machiną wojskową nieoczywiste, ciekawe i zabawne. 

Wszechobecne latadło w głowę mi wpadło :)

 

Pozdrawiam,

fmsduval

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Wszechobecne latadło w głowę mi wpadło :)

:-D

Bardzo mnie cieszy, że się spodobało.

 

Tu (jeszcze) jest niewiele o samej Babie Jadze, ale dlaczego masz poczucie absurdu?

Mi to nie przeszkadza, ale zwyczajnie żyję z inną definicją:

 

Przykłady: Syn bezdzietnej matki ułożył się do snu, Żonaty kawaler poszedł do kościoła, Karol przepołowił jabłko na trzy części, Raczej na pewno pójdę na spotkanie.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

W tym wypadku absurd postrzegam jako zestawienie ze sobą elementów, które do siebie nie przystają, a wręcz stoją w opozycji czy to na poziomie kojarzenia, czy klimatu, czy wydarzeń. Połączenie Baby Jagi z tak silnym elementem wojskowym się w tę definicję – oczywiście według mnie – wpisuje.

Jest to atut Twojego opowiadania, nie zarzut przeciw niemu (na wypadek, gdybyś sądził inaczej).

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

No, powiem Ci Radku, że choć dla mnie jest tu syndrom „za mało”, to jednocześnie styl jest tak lekki i tak przyjemny, że chętnie bym poczytał coś dłuższego napisanego przez Ciebie – i zapewne to zrobię, gdy trochę ochłonę po serii tekstów z konkursu ;) Widzę, że masz trochę w profilu innych opowiadań, więc będzie z czego wybrać.

 

Fajnie, że wpadła interpretacja bardziej bajkowa w klimacie filmu animowanego, ale z jakąś ciemną nutą na koniec. Takie kombinowanie z konwencjami zawsze jest na plus.

 

Dziękuję za uznanie stylu. Będę zaszczycony, jeśli rzucisz okiem na moje inne teksty.

 

Co do “za mało”, to dalsza część Baby Jagi się pisze, ale to w zupełnie innym kontekście, choć też będzie las.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

 

Tekst z początku wprawia trochę w dezorientację dość eklektycznym połączeniem motywów, ale jak już się załapie tę konwencję, to nabiera takiego pythonowskiego uroku. ;)

Dość przewrotne podejście, bo historia opowiedziana z przymrużeniem oka, bez wprost wyrażonego przesłania o niszczeniu środowiska, ale czytelnik może samodzielnie wyciągnąć pewne wnioski. Napisane bardzo sprawnie, narracja jest dynamiczna, zostały zachowane odpowiednie (tj. odpowiednie dla tego typu tekstu) proporcje między opisem, akcją a dialogiem; nie odczuwa się dłużyzn, interakcje między bohaterami są żywe, mamy wyraziście zarysowany konkretny wycinek settingu.

Natomiast jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to trochę mało w tym wszystkim samego lasu i Baby Jagi – akcenty są tak rozłożone, że odczuwa się pewną umowność tego wątku, więc siłą rzeczy nawiązanie do konkursu trochę mniej wybrzmiewa.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Dość przewrotne podejście, bo historia opowiedziana z przymrużeniem oka, bez wprost wyrażonego przesłania o niszczeniu środowiska, ale czytelnik może samodzielnie wyciągnąć pewne wnioski.

Na historię o nierzucaniu butelek w lesie nie miałem nastroju i (jak sądzę) wielu czytelników też nie. Czerwonoarmiści pożywiający się żubrami i turami (bydłem Hecków) w Puszczy Białowieskiej wydali mi się zbyt oklepani i za mało fantastyczni.

Chodziło mi raczej o pokazanie (w dość eklektycznej formie) jak nasze ludzkie konflikty (często wyimaginowane) są zagrożeniem dla przyrody. Niekoniecznie – lasu jako takiego.

Bardzo dziękuję za przeczytanie i komentarz, cieszę się, że się podobało :-)

 

Tekst o Babie Jadze się pisze :-)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Nowa Fantastyka