- Opowiadanie: thargone - Czas dobrej zmiany

Czas dobrej zmiany

Tak na odgrzybienie spleśniałego pióra.

 

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Tu był las” projektu Zapomniane Sny: 

https://www.zapomnianesny.pl/

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot:

https://pracownia.org.pl/

 

Nie wiem kto jest autorem grafiki umieszczonej pod tekstem, ale oryginalnie zdobi ona EPkę Odrazy "Acedia".

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Czas dobrej zmiany

 – W rzeczy samej, proszę waszmości, tu był las. – Stary kmieć, ogorzały i pomarszczony jak wędzona polędwica, zdjął czapkę i zatoczył nią szeroki łuk. – Od Czubów, hen, za rozlewiska Nieświerzy.

 – Niebywałe – westchnął kupiec korzenny, zeskakując z kozła swego powozu. Otrzepał kubrak, szarobrązowy, wbrew krzykliwej, cechowej modzie i zbliżył się do wieśniaka.

– Jak zniknął?

 – Zwyczajnie. – Chłop był rad, że mógł pogawędzić, nawet jeśli kompan zadawał dziwne pytania. Smagnął zad tłustego wołu, zaprzęg szarpnął i potoczył się, a podróżni podreptali obok wozu. Ładunek, upchnięty w wiklinowych klatkach, rozgdakał się wniebogłosy, zaśmierdział ptasim łajnem. – Wykarczowalim, wypalilim. Wilki ubilim, dziki zjedlim. Nigdyście w te strony nie zawitali?

 – Nie złożyło się. Wiem tyle, co rodziciele przed laty prawili; o Zaczarowanym Lesie, niedostępnej puszczy, pełnej tajemniczych stworzeń, o wróżkach, rusałkach i skrzatach. O złym wilku, kwiatach paproci, modrych ruczajach, świętych gajach…

 – Będzie ze czterdzieści wiosen, jak ostani święty gaj zrąbano. Dziwożonę, co się we sprzeciwie do pradębu przybiła, ówcześnie panujący książę Mścibór kazał wypchać i na ucztach pokazywać, że niby ten… Preludź jakiś.

 – To okropna strata! – Kupiec machnął do powożącego furgonem czeladnika, by ten również popędził konia. Zator na gościńcu, przed rogatkowym mostem, zdawał się rzednąć.

 – E, tam strata. Dzieciaki można w pole puścić i żadna Baba Jaga ich nie zeżre. Rusałki mężów chutliwych po ruczajach nie topią. Wilki pod chaty nie podchodzą. Owiec nie porywają. Chramy dawne, gdzie srodzy bogowie siedzieli, zburzone. Na ich miejscu świątynie nowe, kamienne, gdzie nikt krwawych ofiar nie żąda. Kmiecie tu wolni we większości, a niewolni ino trzy dni w miesiącu pańszczyznę obrabiać muszą. Ziemia, lasu się pozbywszy, rodzi, że hej! Zresztą, sami widzicie. Jak to mówią: Kraina mlekiem i miodem płynąca.

Zaiste, widok był jak z marzenia feudała.

Późnopopołudniowe słońce lało złoto na odległe, zielone wzgórza, pstrokate od owiec i krów. Bliżej, w dolinie, kępy owocowych drzew i konopne pola ustępowały miejsca zbożowym łanom, gdzie żeńcy wiązali całodniowe żniwo w snopki. Dymy nad licznymi siołami malowały na niebie obietnicę ciepłej strawy.

Po drugiej stronie traktu błyszczało jezioro, pomarszczone od łodzi rybaków, wypływających na wieczorny połów. A nad jeziorem, w zakolu naturalnego dopływu, stał gród. Wielki, bogaty, otoczony wałem, ponad którym stroszyły się słomiane dachy dziesiątek domostw i pyszniła nowiutka wieża świątyni. Pajęczyna rusztowań oplatała rosnące mury zamku.

 – Aha – mruknął podróżny, wskazując nosem szubienicę, ozdobioną podgniłym wisielcem – praworządność też tu, widać, panuje.

Kmieć opuścił wzrok, wykonał przy piersi skomplikowany gest.

 – Musi to heretyk, albo inny zaprzaniec – odpowiedział. – Nowy bóg cichy i miłosierny jest, ale ze sługami jego lepiej nie zadzierać.

Tymczasem kolumna wozów, pieszych i bydląt znów ruszyła, czyniąc harmider niczym turecki tabor. Gromada małych zasmarkańców, hałłakując, otoczyła drobiowy transport, lecz na widok kupieckiego zaprzęgu zrejterowała z płaczem, do twierdzy maminej spódnicy.

 – Jużem zaczynał się martwić – odetchnął kmieć – że przed nocą nie wejdziemy. Wielu na jarmark idzie, jak z wieczora miejsca nie zajmiecie, to handlować wam na Krzykach przyjdzie, pośród hołoty i dziadów proszalnych.

 – Na Krzykach?

 – Zaraz za bramą, od jeziora. Niedobra dzie… Dzielnica. Ludzie złych profesji mają tam swoje używanie. "Szare Wilcy" się nazywają, uważać na nich trza. Mieszek łatwo stracić, zęby i dobytek, a nawet życie, choćby wasz pisarczyk na każde siku za węgieł z wami chodził.

"Pisarczyk", powożący kupieckim zaprzęgiem, wyglądał jakby jego ulubione pióro posiadało stylisko i obuch.

 – Widać, żeście obeznani – uśmiechnął się wędrowny handlarz. – Czegóż jeszcze w grodzie obawiać się muszę? Bo póki co widzę, że sam wśród dziatwy popłoch wzbudzam.

 – A to przez furgon waszmości. – Kmieć wysmarkał się w palce, wytarł je o woli zad. – Czarno malowany, koń kary doń zaprzężony. Miastowi bajędy prawią, że wiedźma ze Wschodu takim jeździ, dzieci porywa, by krew pić i młodość sobie zapewnić. Po prawdzie, trochę dziatek poginęło bez wieści. Ale dlatego, że grodowi samopas dziatwę puszczają, miast od maleńkości do roboty przyuczać, to malcy giną…

 – Czarownicą nie jestem, bulwy egzotyczne wiozę – zupełnie poważnie odparł kupiec. – Na słońcu nie mogą przebywać. Coś jeszcze?

 – Na Krasny Ruczaj nie idźcie.

 – Szare Wilki grasują?

 – Też. Ale to skwer uciech wszelakich. A uciechy tu zwodne. Karczmy hazardem stojące, dziewki tak nadobne, że piękniejszych w świecie nie znajdziecie, osobliwie na zamożnych podróżnych zasadzone. Gorzałka i gwiazdopył tam na garnce, zapomnieć się łatwo, a jak ktoś nierozważny, z gołą rzycią we fosie skończy… Choć to ino z opowieści znam.

 – Ślubnej wierniście?

 – E tam – odrzekł chłop. – Wsiowych nie wpuszczają.

Słońce zaszło, gdy dotarli pod bramy grodu. Na moście przywitał ich żołdak mytnika, tak zwalisty i ciężki, że orbitowały wokół niego drobinki kurzu.

 – Wy z kurami, przechodźcie – rzucił. – A od was, jako od kupca zamorskiego, opłatę pobrać musim. Pięć dukatów.

 – Ile?!

 – Oraz dobrowolny – olbrzym od niechcenia sprawdził kciukiem ostrze halabardy – datek na straż grodową. Dukata.

 – Jednakowoż – stary kmieć przerwał niezręczną ciszę – trolle, po staremu, mają się dobrze. Tej zarazy postęp nie ruszy.

 

***

 

Tajemniczy osobnik w szarym płaszczu śledził przybysza od chwili, gdy ten przekroczył bramę. Widział, jak odprowadza furgon do składu i zostawia go pod opieką "pisarczyka". Obserwował kupca, gdy wchodził na piętro krzyckiej oberży "Pierożek", do wynajętej za ciężkie pieniądze izdebki.

Wtedy ich spojrzenia spotkały się na chwilę. Szary, niczym rasowy drapieżnik, momentalnie ocenił potencjalną ofiarę, dokonał rachunku ewentualnych zysków i strat. Nie kalkulowało się. Tej nocy Wilki poszukają łatwiejszej zdobyczy.

 

***

 

Izba, mimo ciasnoty, była wygodna. Miała łóżko, stolik z lampą oliwną, a nawet stare zwierciadło. Dość zresztą kiepskie; gdyby ktoś przypadkiem w nie zerknął, zauważyłby, że odbicie lokatora osobliwie się zniekształca, garbi, ramiona wydłużają, a twarz nabiera zwierzęcych rysów. Wilczych.

Choć może to z powodu słabo pełgającego płomyka lampki.

 – Mówię ci, Leszy, tu się da żyć – powiedział kupiec do ogromnego kruka, który, nie wiedzieć skąd, pojawił się na parapecie otwartego okna.

W dole, Krzyki ciężko pracowały na swą nazwę. Podróżny odetchnął głęboko. Jakimś niebywałym zmysłem czuł miliardy istnień – robaków, owadów, ptaków, gryzoni, kotów, psów i ludzi – rezonujących w skomplikowanym wzorze powiązań.

 – Poza tym, przyjacielu – dodał – myślę, że nie jesteśmy daleko od domu.

Kruk, oczywiście, nie odpowiedział. A z ptasich oczu niewiele dało się wyczytać.

 

Koniec

Komentarze

thargone, piekielnie miło widzieć Twój tekst. 

Ja od razu do rzeczy: gdzie jest cała reszta tej opowieści? Bo wstęp jest świetny i wciąga jak cholera ;)

Piekielnie mi miło, że ci piekielnie miło, drogi Łosiocie!

A co do opowieści, to Wilk może i biega maratony, ale konkursy to jakieś takie krótkodystansowe robi. A mi trudno w takich się poruszać :-(

Dzięki!

P.S.

Ty zdaje się też dłuższą przerwę miałeś?

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Tak, tak to dobre, naprawdę dobre i smaczne, choć mnie zakłuły wzmianki o “skomplikowanym geście” i “sługach nowego boga” :) Jednak to tylko moje osobiste poglądy, bo do klimatu opowieści to pasuje i gra, jak należy.

 

Pozdrawiam i gratuluję,

dantes

Dzięki Dantes!

Masz rację, może te wzmianki za bardzo przyszpilają tekst, który winien być tylko niezwiązaną niczym opowiastką fantasy, do konkretnej rzeczywistości, powiedzmy, historycznej. Bo chciałem jedynie podkreślić, że zmiany zaszły tam nie tylko na gruncie agrokulturowym, ale też duchowym i kulturowym w ogóle.

Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Króciutka forma zachęca do pisania i ułatwia wznowienie aktywnosci, przynajmniej w moim przypadku tak to właśnie podziałało. 

Owszem, nie było mnie tu ponad rok. Miejscowa wiedźma zdiagnozowała przedawkowanie rzeczywistości i zaleciła ukrycie się w bezpiecznym miejscu :)

Świetnie rozumiem. Ja wpadłem w jakieś umysłowe niedołęstwo i zgubiłem gdzieś różowe okulary. Ale, mam nadzieję, wyrobiłem sobie nowe :-)

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Hej, hej

A mi nie podeszło :(

Warsztat bez zarzutu, widać umiejętną stylizację. Po prostu czekałem aż coś się wydarzy, a tu raczej wyliczanka wieśniaka opisującego okolicę. Kiedy zaczęło się robić ciekawiej, nastąpił nieoczekiwany koniec, zostawiając z apetytem na więcej. Bo pomysł na wilkołaka?, który wraz z leszym wprowadzają się w przebraniu do miasta, aż się prosi o rozwinięcie.

Oj, dałeś dobrą przystawką, a zabrakło dania głównego ;)

Cześć,

 

świetny klimat i stylizacja, chętnie przeczytałabym dalszą część, bo skończyło się w momencie, gdy zaczynało nabierać tempa. Podoba mi się Twój sposób pisania, zajrzę do archiwum w poszukiwaniu innych opowiadań, bo widzę, że trochę ich jest :).

 

Niedosyt, Thargone, poczułam wielki niedosyt!

Początek zacny, budzący oskomę na wielce zajmujący ciąg dalszy, więc pozostanę z nadzieją, że kiedy nastanie koniec konkursu, zbierzesz się w sobie i pozwolisz nam poznać dalsze losy tak zacnych bohaterów.

 

by ten row­nież po­pę­dził konia. → Literówka.

 

Wielką uczyniłeś radość w sercu mojem,

Drogi Thargone, zjawieniem się swojem. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zaiste wyśmienicie napisany to tekst. Uwielbiam taką swobodną i umiejętną stylizację. Dialogi są niezwykle naturalne i nie dziwota, że tak dobrze wyszły, bo w zasadzie grają tutaj główne skrzypce. Przy wierności ślubnej niemalże spadłem z siedziska w tramwaju. Na koniec po części dołączę do narzekających, że się urywa, że w sumie opowiadanie to tylko gadka o tym i tamtym, ale, do licha, czy to aż taka przewina? Gadka, jak już wspomniałem, jest siłą tego tekstu, a takie zakończenie, jakie zaproponowałeś, też ma swój urok. Oczywiście polecajka ode mnie poleci jak tylko dorwę się do sprzętu. Pozdrawiam!

Też mam trochę niedosytu, ale opko jest całością, a jednocześnie daje możliwości na kolejne części, więc nic straconego :) Stylizacja językowa pierwsza klasa, chłop zajebiaszczy, a o leszym mam nadzieję, że jeszcze poczytam.

Kliczek na powitanie po długiej przerwie :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

 

Lubię wracać w strony, które znam

Po wspomnienia zostawione tam

 

Że się, wzorem Reg, wspomogę klasykiem :-)

Wszystkim Wam dziękuję za lekturę i kometarze. Cieszę się, że językowo dobrze, bo to znaczy, żem niezupełnie pleśnią i pajęczyną porósł i trochę mniej pracy przede mną.

Zanais, Reg – po prawdzie, to tekst miał być pejzażowo-sielankowo-dialogową scenką o tym, że był sobie cudowny las, trafił go szlag, ale to nic, bo i tak może być super, to tylko kwestia punktu widzenia. Rzecz miała się kończyć zaraz po spotkaniu strażnika na moście. Ale w trakcie jakoś tak wyszło… :-)

Oczywiście nie miałem w głowie żadnej historii, tekst ma być zamknięty – niby-kupiec ma zamiar zamieszkać w mieście i traktować je jako coś w rodzaju nowego lasu. I tyle. Można to ciągnąć, potraktować szorta jako bazę do dużej opowieści ale nie trzeba. (Dokładnie tak, jak napisała Irka). Jeśli tekst sprawia wrażenie niedokończonego, to znaczy, że to i owo skiepściłem.

Realuc – dzięki, naturalność dialogów jest dla mnie okropnie ważna.

Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Cześć!

 

Moim zdaniem największym atutem tekstu jest stylizacja i ciekawa opowieść kmiecia, bardzo to było obrazowe. Nie będę oryginalna i dołączę do chóru głosów wyrażających lekki niedosyt. Nacisk zdecydowanie położyłeś na kreację świata, bohaterowie są tu nieco w tle, ale ich charaktery są pokazane wyraźnie. Przyznam, że na samym początku zrozumiałam, że bohaterowie jadą na jednym wozie, więc przy wzmiance o czeladniku musiałam zrewidować wyobrażenie tej sceny, myślę, że nie zaszkodziłoby, gdyby ta informacja pojawiła się wcześniej. Tekst napisany bardzo sprawnie, więc zgłaszam do biblioteki.

Późnopopołudniowe słońce lało złoto na odległe, zielone wzgórza, pstrokate od owiec i rogacizny.

To mi zgrzytnęło, bo owce to też rogacizna.

No cóż, Thargone, jak by na to nie patrzeć, to Twój tekst, Ty tu rządzisz i będę musiała pogodzić się z myślą, że dalszego ciągu nie będzie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Faktycznie skoro wycięto, wybetonowano i spalono wszystko co żyło, to teraz powinno być już pięknie. W końcu na bruku wilkołakom łatwiej się rozpędzić.

Wsiąkłam w Twój klimat. Mają rację przedpiścy, że on nastraja na więcej. Człowiek rozsiada się i patrzy na obrazek. 

Opowieści kmiecia i on sam fajne, tylko z tym wycieraniem palców w zad przesadziłeś. Wóz wtedy musiałby być zintegrowany z nieszczęsnym wołkiem;)

Lożanka bezprenumeratowa

I cóż ja tu jeszcze mogę dodać, czego nie poruszyli moi przedmówcy? Chyba nic. Pyszna lektura, doskonała stylizacja i świetny warsztat. Czytałam z przyjemnością :) A, i ilustracja bardzo klimatyczna. Pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Dzięki Wam!

To mi zgrzytnęło, bo owce to też rogacizna.

Kurde, racja. Wszak barany miewają rogi.

Faktycznie skoro wycięto, wybetonowano i spalono wszystko co żyło, to teraz powinno być już pięknie.

Tam od razu wybetonowano. Po prostu ekosystem się zmienił. Wilkołaki, jak szczury, świetnie się w nowym odnajdą :-)

tylko z tym wycieraniem palców w zad przesadziłeś.

On był obok zaprzęgu. W głowie autora wszystko było oczywiste – wozy wloką się jeden za drugim w korku, a chłop i kupiec idą (stoją) obok, bo inaczej nie mogliby przecież rozmawiać. Ale to w głowie autora :-)

Przestawiłem kilka słów na początku, żeby było jaśniej kto na czym i koło kogo :-)

 

Reg – wszystko możliwe, to tylko kwestia znalezienia pomysłu na fabułę. To moja słabość – wymyślenie fajnej historii. Gdyby nie to, pisałbym zdecydowanie więcej!

 

Jeszcze raz dzięki za pochwały odnośnie warsztatu i stylizacji. To bardzo dla mnie ważne.

Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Bardzo dobry tekst, również u mnie pozostawia chęć poznania “co będzie dalej”.

Trochę mnie ugryzło: “opancerzony żołdak”, ale w grach “opancerzony wojownik” już występuje, to może dobrze.

Podziwiam sprawność napisania tekstu!

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Dzięki, Radku!

Istotnie, "opancerzony" średnio pasuje, zwłaszcza, że był to strażnik, nie jakaś ciężkozbrojna jazda.

Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Cześć, Thargone!

 

Mówiono o języku, to i ja dołączę do tych chwalących – świetnie stylizowane! Odczytałem całość jako sytuacja gdzie stare “strachy” – Rusałki, Baby Jagi i inne rzeczy, których bali się ludzie, zamieniają się w nowe “strachy”, choć ludzie nie do końca zdają sobie z tego sprawę. Las niejako przenosi tę opowieść na grunt współczesny – niszcząc naturę nie do końca zdajemy sobie sprawę z późniejszych konsekwencji.

Idę sprawdzić, czy nie brakuje Kliczków – dodam jednego, jak będzie trzeba:

 

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Co powiesz na mały szantażyk, thargone?

Ty wrzucisz dalszą część tekstu, a ja go wtedy skomentuję. Stoi?

 

A tak na poważnie, to po skończeniu lektury odczuwam głównie irytację. Jestem zirytowana faktem, że pozwoliłam się wciągnąć tej historii i z zainteresowaniem śledziłam rozwój wydarzeń. Jestem zirytowana faktem, że bardzo podobał mi się dyskretny, lekki humor wpleciony tu i ówdzie, nieżądający atencji, za to dodający historii smaczku. Jestem zirytowana faktem, że dzięki lekkiemu, gawędziarskiemu stylowi przepłynęłam przez opowiadanie zbyt szybko.

Ale nade wszystko irytuje mnie fakt, że historia urywa się w najciekawszym momencie.

 

Jeszcze bardziej na poważnie: bardzo mi się podobało. I to jest jednocześnie najsroższy z minusów, które muszę Ci wystawić. Złapałeś mnie klimatem i językiem, po czym zostawiłeś na lodzie. Weź zrób z tego porządną, pełnowymiarową historię. Bo w tym momencie tekst jawi mi się jako radosna rozbiegówka, w której skupiasz się na kreacji świata i bohaterów, bawisz się słowem i opisami, zapominając o biednym czytelniku, któremu na końcu jest przykro, że autor nie zaserwował mu porządnego dania, a tylko przystawkę.

W dodatku działająca na nerwy, bo kuszącą obietnicą naprawdę solidnego posiłku.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Fajne, dobrze się czytało i ciekawe, co będzie dalej, bo jedynie prolog. Miło Cię widzieć i czytać.

Hałłakować – ładne słówko, nie znałam, nadzwyczaj interesujące. :-)

 

Wątpliwości

,błyszczało jezioro, pomarszczone od łodzi rybaków,

Podkreślenie – nie wiem, zwłaszcza, że i twarz rybaka pomarszczona?

,wytarł je o woli zad.

Kiks.

 

Nie skarżypytuję, bo kliki w biblio już czekają na zatwierdzenie. ;-)

 

Fot. A. Wajrak i kruk Curro, już jest na wolności, piękna opowieść.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Wielkie dzięki za lekturę i komentarze!

 

Krokus – dokładnie tak, przekaz jest prosty i raczej zupełnie na wierzchu – w tekście chodzi o to, o czym piszesz, no i może jeszcze o to, że życie kwitnie niemal wszędzie. Las, miasto – to głównie tylko dekoracje :-) Dziękuję za kliczkę!

 

Gravel, Asylum – ogromnie się cieszę, że styl i klimat się spodobał.

Pomarszczone jezioro, to istotnie nie do końca… Chyba za bardzo chciałem spoetyzować.

Ale woli zad – to tak cudnie brzmi… :-)

 

Czyli, ogółem, wniosek jest jeden – powinienem napisać dalszy ciąg. Dobra. Wyzwanie przyjęte.

Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

“woli zad” – prawdaż – cudne, teraz dopiero “załapałam”, bo malowałeś chłopa i do głowy mi nie przyszedł taki zwyczaj – niedostatek wyobraźni musowo mam. Kalkuję, kopiuję i takie są złego początki. xd

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

O! A któż to wrócił na portal? Thargone, miło znów widzieć Twój tekst na NF! :)

W ogóle to byłem pewien, że jedyny sposób, żeby zmusić Thargona do pisania to wyzwać go w wątku pojedynkowym. ;-)

No dobra, przejdźmy do komentarza.

Po pierwsze, chciałem zauważyć, że podjąłeś się próby perfidnego oszustwa oznaczając swój fragment fantasty jako szort, za co przysługuje kara w postaci chłosty komentarzowej. :-) W ogóle przy tym tekście widać dobrze pewien fajny syndrom Thargona: czuję się dobrze w długich formach, dlatego… piszę krótkie formy. ;-)

Generalnie w tym króciaku widać wszystko to, z czego to Twoje pisanie kojarzę. Niesamowita swoboda w operowaniu słowem, umiejętność stylizowania, tworzenia klimatu, pewna lekkość w snuciu opowieści. Widać, że nie zardzewiałeś. A przy okazji warto docenić, bo na portalu mało osób potrafi pisać w ten sposób. Tyle że trzeba też nadmienić, że jednak te wszystkie elementy najlepiej wypadają w towarzystwie dłuższej historii, fabuły, odpowiedniej przestrzeni znakowej. A tutaj to tak raczej dostajemy zwiastun opowiadania, które… nie istnieje. ;)

Więc generalnie jako prezentacja warsztatu, pewien test umiejętności autora czy próba odrdzewienia ten tekst wypada bardzo fajnie. Ale gdybyś życzył sobie więcej pochwał, to ja bym jednak poprosiłbym o pełniejszą opowieść, gdzie te wszystkie Twoje umiejętności i cała charakterystyka Twojego warsztatu i stylu pisania mogłyby świecić pełnym blaskiem.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Muszę dołączyć do chóru osób z niedosytem. Nie dlatego, że opowiadanie nie wydaje mi się niekompletne, bo zgrabną całość stanowi. Po prostu opisałeś ten świat tak barwnie i wciągająco, że aż żal go opuszczać. Podziwiam to, że tak gęsta stylizacja wychodzi Ci naturalnie i bez zgrzytów. Świetnie się czytało!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Jak wszyscy wcześniej czytający, miś prosi o dalszy ciąg, wręcz domaga się. Dlatego da tylko pięć gwiazdek za karę, bo narobiłeś apetytu i trzeba teraz czekać. smiley

Dzięki wam wielkie! Miło mi słyszeć, że umiejętności są i że chcielibyście więcej :-)

W ogóle to byłem pewien, że jedyny sposób, żeby zmusić Thargona do pisania to wyzwać go w wątku pojedynkowym. ;-)

Damn right!

 

No i masz trochę racji, drogi CMie, z tym syndromem. Chociaż problem jest głębszy: uwielbiam dłuższą formę i ciasno mi w krótkiej, ale mam problemy z wymyślaniem fajnych, oryginalnych historii. Pisałbym pewnie całkiem sporo, gdyby nie ta umysło-fabularna posucha :-) Chyba muszę więcej czytać.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Jak normalnie mnie zastosowana przez Ciebie estetyka wkurza, bo mało kto potrafi zrobić to dobrze, tak u Ciebie jest nawet bardzo dobrze, a historia, a raczej wstęp do historii, wciąga i nie puszcza. Bardzo fajny tekst, tylko szkoda, że tak szybko się kończy :(

Kliknąłbym gdyby było trzeba.

Pozdrawiam serdecznie :)

Q

Known some call is air am

Dzięki!

Cóż, wygląda więc nawet to, że pełnoprawne opowiadania będzie mile widziane, nie pozostaje mi zatem nic innego, jak się za nie zabrać:-)

Co uczynię natychmiast, gdyby tylko wymyślę jakąś konkretną fabułę.

Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Ajajaj, podpisuję się pod powyższymi komentarzami. Tekst zasługuje na znak ostrzegawczy: Uwaga! Wciąga i topi! :D

Jesteś świetnym bajarzem i również bardzo lubię Twoje teksty za tę swobodę gawędziarstwa, staropolski klimat, sam markowo wyposażony warsztat. Miodzio.

Skoro wyzwania się podjąłeś, czekamy na ciąg dalszy ;>

Dzięki, Arya!

Tak, to chyba już postanowione, że będzie ciąg dalszy :-)

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Nie będzie to nic nowego, ale mi też ten szorcik się wydał fragmentem fantasy. Jednak jak na “odgrzybienie spleśniałego pióra” jest napisany bardzo sprawnie. Umiejętnie dobrane słownictwo i interesująca narracja. Świat przedstawiony również interesujący i naprawdę chciałoby się poznać go więcej. No i główny bohater, który najwyraźniej nie jest tym, kim się wydaje na pierwszy rzut oka – jego też bym chciała bliżej poznać.

 

Tu mi zgrzytnęło: 

Czarno malowany, koń kary doń zaprzężony. 

Na słońcu nie mogą przebywać. 

Skoro ładunek nie mógł być na słońcu, to nielogiczne mi si wydało to, że przewożono go akurat w czarnym wozie, bo czarny przyciąga słońce i w wozie musiało być strasznie gorąco, a to mi nie pasuje do czegoś, co ma unikać słońca.  

Dzięki, Sonato, cieszę się, że odgrzybianie wyszło mu sprawnie :-)

No i w zaistniałej sytuacji jest bardziej niż pewne, że rozwinięcie powstanie.

Skoro ładunek nie mógł być na słońcu,

To wymyślona naprędce ściema, bo towarzyszowi wygląd wozu źle się kojarzył. Nikt nie wie (jeszcze) co było wewnątrz :-)

Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Cześć thargone !!!

 

Kurcze, warto było czytać, choćby dla samego zakończenia. Super!!! Bardzo mi się podobało.

 

Pozdrawiam :)

Jestem niepełnosprawny...

Dzięki Dawidiq, bardzo mi miło, że Cię się podobało!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Zdecydowanie poczytałabym więcej o tym grodzie i o wilkołaku. Niedosyt został.

Nie spleśniało. ;)

Umiesz zachować równowagę. Swój toczący się ku upadkowi świat, choć to słowa mocno na wyrost, jeśli chodzi o czas tego upadku, solidnie argumentujesz, i wcale nie jest on taki jednoznacznie negatywny. Dla mnie to ważne. Najgorzej jest wtedy, gdy zły świat jest tak zły, że zła jest nawet pogoda. ;) Bo komu i czemu wtedy kibicować, jak już wszystko stracone?

Fajni, charakterystyczni bohaterowie, ale w końcu pisał to nie kto inny, a sam Autor Długo i Szczęśliwie. Nie skapciałeś. Dobra robota.

Pozdrawiam.

Takie stylizacje, bogactwo detali, mnogość metafor i innych środków stylistycznych, długaśne zdania, nadmiar opisików i przymiotników itd. zazwyczaj nużą i denerwują u literackich amatorów (lecz przecież wszyscy my tutaj amatorzy), bo są zazwyczaj nieumiejętnie wykorzystane, źle zastosowane i wyważone.

Natomiast u Ciebie to się wszystko jak zawsze spina, Thargone.

Niezmiennie posiadasz ową thargonową pomysłowość i lekkość pióra, naturalność narracji i swobodę w operowaniu wspomnianymi środkami, a przy tym znasz sporo trików literackich, znanych wtajemniczonym. Poza tym fajnie budujesz sceny, język oferujesz bogaty i umiejętnie stylizowany, a dialogi błyszczą i skrzą się nienachalnym dowcipem. Zauważam też te pomysłowe detale, które upchałeś tu i ówdzie (np. gwiazdopył). Masz dryg do tego gatunku i tego typu opowieści, czyli lekko baśniowej fantasy.

Jednym zdaniem, czyta się Ciebie jak zawsze przyjemnie i rzeczywiście szkoda, że to tylko epizodzik, zapowiedź historii, zalążek fabuły.

Postacie wszak wprowadziłeś ciekawe (jakoś mi się ten szary z Pomurnikiem z „Narrenturm” skojarzył, ale miarkuję, że to insza bestia w ludzką postać dla niepoznaki przemieniona).

Fajna miniatura :)

Ps. Czy tytuł ma konotacje polityczne?

Po przeczytaniu spalić monitor.

Oj, chwilę mnie nie było i konentarze zacne się pojawiły :-)

Dzięki Kavko, dziękuję, panowie!

Istotnie, upadek nigdy nie jest ostateczny, a właściwie, nie chciałbym, żeby takim był :-) Jak mówi wyświechtany frazes – coś się kończy, coś się zaczyna.

Cieszę się, że forma wciąż jest. Czas więc zabrać się do roboty i pisać. Niech no tylko jakieś pomysły się pojawią :-)

Ps. Czy tytuł ma konotacje polityczne?

Trochę :-) Jakoś nie mogłem się powstrzymać

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Niezmiernie miło się podoba, że Ci się podoba :-)

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Zgodzę się z przedpiścami: bardzo ładnie nakreśliłeś miejsce akcji. Teraz czekam na akcję. Oby równie zacną.

Babska logika rządzi!

No i przegapiłem Twój komentarz, droga Finklo. Bardzo przepraszam.

To świetnie, że miejsce akcji się podoba, na całą resztę też przyjdzie czas, to raczej nieuniknione :-)

Niestety problem w tym, że chyba za mało czytam/oglądam/gram i efekt jest taki, że kiepsko mi idzie wymyślenie fajnej, niebanalnej fabuły. 

Ale może się uda.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Ależ nic się nie stało. Właściwie wiele czasu nie minęło, tylko był wypełniony ważkimi wydarzeniami. :-/

Babska logika rządzi!

No i mam mieszane odczucia. Warsztat perfecto, ale jakby opowieści mało. A jednak… A jednak, choć przez większość tekstu zastanawiałem się „gdzie tu fantastyka”, to puenta przemawia do mnie wyraźnie i zdecydowanie.

 

Mam pewien niedosyt. Ale jednocześnie nie zgadzam się z twierdzeniem, że tu miałby być ciąg dalszy. To znaczy nie, stój, wróć. Ciąg dalszy by się przydał – ale jako zupełnie odrębne opowiadanie. Tu za to można by nasycić mocniej końcówkę. Dodać gdzieś po drodze dyskretne wskazówki odnośnie percepcji lub roli bohatera, które byłyby na tyle dopasowane do tła, ze dopiero przy finale nabrałyby dla czytelnika dodatkowego wrażenia, wcześniej nie zdradzając istoty opisywanej postaci.

 

Ale i tak końcówka mi się podoba.

 

Wielkie dzięki, Wilku, za komentarz!

Tekst miał w założeniu być zamknięty i odrębny. Oczywiście skiepściłem kompozycję – tak prosta i wyraźna puenta nie powinna wymagać 7000 znaków ekspozycji, a raczej trochę akcji, dlatego większośc czytelników odebrała to jako wstęp. Naturalnie chętnie temat rozwinę i mam ogólne zarysy ale, jak pisałem Finkli, występują u mnie problemy z wymyślaniem ciekawych fabuł. Jak coś mi przyjdzie do głowy, będę działał. Grunt, że po długiej przerwie forma warsztatowa jest okej :-)

Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

 

Przepięknie to jest napisane – umiejętnie wciągasz czytelnika w opisywany świat plastycznymi opisami i konsekwentną stylizacją, w odpowiednich momentach subtelnie zaznaczasz komizm lub grozę sytuacji. Pierwsza scena świetnie wyważa opis i dialog; szczegółowo zarysowuje realia, ale też nie przytłacza nadmiarem informacji, bo każdy nowy element światotwórczy zostaje porządnie „opakowany” w klimat. Zakończenie wybrzmiewa intrygująco, stawia wcześniejsze wydarzenia w nowym świetle (lampy oliwnej :P). Temat przewodni konkursu również wyraźnie zaznaczony.

Ogólnie bardzo mi się podobało, tylko właśnie z tą kompozycją jest problem – gdyby trochę ograniczyć ekspozycję i zrównoważyć długość obu części (przez drugą część rozumiem drugą i trzecią scenkę), to, mam wrażenie, lepiej by się ta historia domknęła; w obecnej formie czytelnik jednak się spodziewa jakiejś kontynuacji. Choć z drugiej strony szkoda ciąć i chyba najlepszą opcją byłoby opowieść po prostu rozbudować (pod ścieżkę B).

Czyli wrażenia całkiem pozytywne, warsztatowo bez zastrzeżeń, tylko historia na trochę dłuższą formę.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Wielkie dzięki, Raven… znaczy, Black Cape :-) za solidny, wyczerpujący komentarz. I w dodatku pochlebny! :-)

Choć z drugiej strony szkoda ciąć i chyba najlepszą opcją byłoby opowieść po prostu rozbudować (pod ścieżkę B).

Właśnie.

Oczywiście byłem jak najbardziej świadomy istnienia ścieżki B, jednak ta świadomość nie odpaliła, z jakichś powodów, procesu skojarzeniowego w moim umyśle i nie wpadłem na to, że skoro tekścik mi się rozrasta, to wystarczy jej użyć i już.

Być może nie wykazywałem się przez ostatni rok specjalną aktywnością, ale żółtodziobem też nie jestem i mogłem się spodziewać, że tak skomponowane opowiadanie wzbudzi wśród czytelników mieszane uczucia. Tymczasem kilkaset słów więcej na ścieżce B załatwiłoby sprawę.

Nic to, już po ptakach. Istotne jest jednak to, że czytelnicy uważają tekst za dobrze napisany, a to okropnie dla mnie ważne, bo znaczy, żem nie przyrdzewiał i mchem nie porosłem.

Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Nowa Fantastyka