- Opowiadanie: Łosiot - Wiosna, lato, jesień, zima

Wiosna, lato, jesień, zima

Hej. Bardzo dawno mnie tu nie było. Bardzo się cieszę, że w końcu udało mi sie coś napisać. 

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Tu był las” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot: https://pracownia.org.pl

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Wiosna, lato, jesień, zima

Nie da się wybrać jednego dnia i wskazać, że to ten, w którym wiosna przeszła w lato. Las nie odrywa kartek w kalendarzu, nie przesuwa czerwonej ramki po datach, nie notuje, o ile dzień jest dłuższy od najkrótszego w roku. Po prostu, gdy wszystko, co miało wypuścić pędy i zakwitnąć, zdobyć partnera i złożyć jaja lub wydać na świat miot zrobiło co należy, w lesie jest znów spokojnie. Starzec rozkoszuje się chłodną zielenią, bezruchem i ciszą, w której słychać nawet oddech.

Lato w lesie to czas spokoju, bo prawie wszystko, co ważne, wydarzyło się wiosną. Ale to nie tak, że nic się tu nie dzieje. W cieniu koron drzew i w jamach między korzeniami, wśród ociekających rosą paproci, w mchu i butwiejącej ściółce rozgrywają się tysiące maleńkich historii, o których nikt się nie dowie. To tajemnice zakodowane w zapachach, w wyplutych kostkach posklejanych niestrawioną sierścią i zakrwawionych piórach rozsypanych na mchu. Las je wszystkie zna, dla niego nie ma sekretów.

W ciepły, letni dzień woli przeglądać się w największych kroplach zwisających z liści paproci. W jednej z takich chwil, wpatrując się we własne odbicie w lustrze z rosy zauważa coś, co wygląda na zupełnie nową tajemnicę. Nieznaczny ruch, niewielkie plamki ciemności na skraju pola widzenia przemykają nieśmiało, jakby w obawie, że strącą którąś z dojrzałych jagód, spłoszą drzemiącą sowę, lub rozdrażnią kogoś samą tylko swoją obecnością. Malutkie cienie tak bardzo nie chcą zwrócić na siebie uwagi, że las zaczyna się niepokoić. Czego się boją? Przecież jest schronieniem, nic im tu nie grozi.

Odpowiedź nadchodzi ze skraju lasu, gdzie słychać trzask łamanych gałązek i gromkie, pełne siły okrzyki. Chwilę później ciężkie buty depczą mech i rozkopują mrowiska, a pancerne rękawice zrywają pajęczyny. Cienie pierzchają. W pośpiechu wpadają na liście konwalii i paproci, strącając z nich deszcz uzbieranej przez noc wody. Niektóre ukrywają się u stóp świerków i drżą. Ciężkie buty płoszą zwierzynę i miażdżą maleńkie parasole ledwie wykiełkowanych buków. Między gałęziami świerkowego zagajnika błyskają drapieżnie szkła gogli. Wiązki światła przecinają mrok, a czerwone plamki skaczą po gałęziach. Las wstrzymuje oddech, gdy pancerne rękawice wyciągają spod gałęzi wijące się bezradnie cienie. Ciężkie buty przedzierają się dalej, w ślad za kolejnymi uciekinierami.

Przez las przechodzi dreszcz. A potem gałęzie drzew przesuwają się nieznacznie i światło słońca przebija się przez ich korony nieco inaczej, niż jeszcze przed chwilą. Ścieżki w świerkowym zagajniku zmieniają bieg, a mech porasta pnie od innej strony. Zdezorientowane, bieżnikowane buty depczą grubą warstwę igliwia, czerwone promienie tańczą, a rękawice rozgarniają gałęzie, za którymi ukazuje się im wyjście z lasu. Rozlegają się wściekłe okrzyki. Ciężkie buty kopią w pnie drzew, ale w końcu odchodzą.

Cienie napływają przez całe lato. Najczęściej przychodzą od strony przyległych  trzęsawisk, za którymi ciemnieją czubki starych świerków innego lasu. Wypełzają z sitowia mokre i pokryte rzęsą, oślizgłe i czarne jak pomrowy. Po przeprawie odpoczywają chwilę, chwilę grzeją się w słońcu, a gdy tylko odzyskują choć odrobinę sił, otrzepują się i ruszają dalej. Cichutko i ostrożnie, w grupkach po kilka osobników przemykają przez leśne ostępy, zawsze w tym samym kierunku, dalej, gdzie kolejny las, a potem pewnie jeszcze jeden.

Las zastanawia się, czym są cienie. Bardzo chciałby zobaczyć je z bliska, ale zwierzyna ich unika, drapieżniki odwracają na ich widok wzrok, a jelenie i sarny stąpają tak, by żadnego z nich nie nadepnąć. Może więc tylko zerkać, ukradkiem, jak czarne smugi śmigają między paprociami od kryjówki do kryjówki i próbować im się przyjrzeć w powiększeniu przez krople rosy. Uciekają przed czymś, a może prostu bardzo chcą dokądś dotrzeć? A może jedno i drugie? Ważne, że to właśnie pod koronami jego starych drzew poczuły się bezpiecznie. Dlatego za każdym razem, gdy wracają groźne krzyki i dudnienie ciężkich butów, myli ich ścieżki i sprowadza na manowce.

W zimny, jesienny poranek las przeszywa nagle ostry ból. Ptaki zrywają się do lotu, a dziki i jelenie rwą przed siebie przerażone, błyskając białkami oczu. Zna ten ból. Pamięta towarzyszący mu ryk pił i jęki padających drzew.

Rana jest równa jak po cięciu skalpelem. Pas ogolonej z drzew, wypalonej ziemi ciągnie się po horyzont, tu i tam unoszą się jeszcze pasma dymu. Martwe pnie już zabrano, a resztki korzeni wyrwano z ziemi i spalono. W ich miejsce pojawił się najeżony stalą mur – koszmarny szew na krwawiącej jeszcze ranie. Na jego szczycie dumnie lśnią wypolerowane hełmy i naramienniki, a snopy światła nieustannie przeczesują wypaloną ziemię.

Mur przecina las. I stoi na drodze cieni, które właśnie tędy wędrowały nie wiadomo skąd i dokąd. Odrętwiały z bólu, las widzi, jak kolejne grupki małych wędrowców próbują się przemknąć przez stalową barierę. Gdy tylko się do niej zbliżają,  zalewają je strugi ostrego jak brzytwa światła. Oślepione, prą dalej, ale wtedy spotyka je nawałnica ciosów, miażdżą ciężkie buty i pięści, duszą trujące opary i rozpraszają się wtedy bezładnie. Niektóre, próbując uciec, oślepione białym światłem nadziewają się na kolce muru plamiąc go czarną posoką. Części udaje się cofnąć i znaleźć bezpieczne schronienie z powrotem w lesie. U stóp muru i jego obrońców rozlewają się smoliste kałuże. Światło reflektorów ślizga się po nich z obrzydzeniem i pogardą.

 

Ta zima w lesie jest inna od poprzednich. Od strony pokrytych cienką skorupą lodu bagien wciąż napływają maleńkie cienie. Z trudem brną przez zmarznięte błota, zapadają się w śniegu, kaleczą o lód, zostawiając na nim ciemne plamy. Pokryte szronem, drżąc z zimna, docierają do lasu i próbują iść dalej, ale gdy napotykają barierę zimnej stali, odbijają się od niej, cofają do lasu i zostają tam, stłoczone jeden przy drugim. Jest ich tak wiele, że zamiast jak co roku pysznić się śnieżną bielą w promieniach zimowego słońca, las stoi czarny i milczący.

Gdy przychodzi ostry, styczniowy mróz, cienie przytulają się do siebie i do lasu. Resztkami sił chowają się przed zimnem w pokrytej szronem ściółce, dziuplach drzew i jamach między korzeniami, ale w końcu, jeden po drugim, przestają się ruszać. Tysiące maleńkich historii, których nikt nie pozna. Tajemnic, które na zawsze zostaną w lesie.

 

Wiosną las nadal stoi czarny i milczący. W przenikliwej jak chłód wieczoru ciszy nie słychać już nawet jednego oddechu. 

 

Koniec

Komentarze

Łosiot, cześć i kopę lat! ;)

Fajnie, że coś wrzuciłeś. A teraz wrażenia.

Generalnie nie jestem pewien, ile w Twoim tekście jest metafor, ile w nim ukrytych symboli oraz ile bezpośredniego nawiązania do znanej nam rzeczywistości. Ja wychwyciłem wszystkiego po trochę i nie chcę wychylać się mocniej z interpretacjami jako pierwszy, bo jeszcze palnę jakąś głupotę :P 

Ogólnie jednak tekst jest… no ładny, pięknie wręcz napisany. Taki do posłuchania przy ognisku, można rozpłynąć się przy Twoich zdaniach, działają na zmysły. Motyw tysiąca historii, które dzieją się poza naszą świadomością, również udany.

Taka mała uwaga: 

Piszesz może nie bezpośrednio z oczu lasu, ale jednak sugerujesz, że opisujesz świat w sposób przez niego postrzegany. To, co nie jest związane z owym lasem, jest czymś dziwnym, nieznanym. A tutaj np. pojawia się nam zdanie:

Rana jest równa jak po cięciu skalpelem.

Myślę, że jest to jednak określenie/przyrząd nieco dla lasu obcy.

Tak czy siak, klimacik zacny, idę klikać i pozdrawiam! 

Łosiocie, czy to o tym lasku na północny wschód ode mnie a południowy zachód od Ciebie? Bo wycinają znów :( Ech, ten Twój szort za bardzo prawdziwy.

Cieszę się, że wróciłeś :)

"Gdy tylko się do niej zbliżają, zalewają je strugi ostrego jak brzytwa światła." – po przecinku masz podwójną spację ;) Zgadzam się z Realucem co do tego skalpela, też mnie zakłuło w oczy. A poza tym – to bardzo piękne, smutne opowiadanie. Doskonale się czytało. Pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Mordeczki Wy moje, jak miło Was widzieć :) Dziękuję za lekturę. Trochę się martwiłem, że mi klawiatura zardzewiała ;)

 

Realucu, ja jestem bardzo ciekaw Twojej interpretacjji. Trafnie zauważasz, że coś tam próbuję przemycić i zachodzę w głowę, czy mi się udało. Dawaj, śmiało, jak nie trafisz, zawsze możesz powiedzieć, że to wina autora i będziesz miał rację :P 

 

NaNa&Realuc

Z tym skalpelem, to wyszło dziwacznie, choć zdawałem sobie sprawę z tego od samego początku. Perspektywa i sam bohater są tu rozmyci i pozwoliłem sobie na odrobinę niekonsekwencji po to, żeby podkreślić kontrast między idylicznym lasem, a tym, co tam wniósł mur i całą reszta. 

 

Bello, 

Znam las, o którym piszesz :) Ale tym razem chodzi o las daleko na wschód/południowy wschód od nas. 

Czy u Ciebie dziś też tak wieje?

 

 

Piękne. Dobrze się czytało misiowi.

Wieje strasznie, całą noc. Mąż mówił, że aż się wieża kontroli lotów chwiała :P

 

PS. Z opóźnieniem dotarło do mnie, o czym naprawdę jest Twój szort, bo wcześniej zafiksowałam się na ścinanych pniach i zgubiłam ludzi.

W lesie na północny wschód od mojego domu ludzie spędzali Wigilię w lesie. Nie przygotowano dla nich talerza dla niespodziewanego gościa, a ludzie siedzący przy stole pozostali nieczuli jak las.

Łosiocie bardzo poruszyło mnie Twoje opowiadanie, zarówno od strony wizualnej, jak i fabularnej.

Pięknie opisałeś spokój i codzienność, a potem zraniłeś czytelników ranami i pustką.

Lożanka bezprenumeratowa

Koalo misiu, dzięki za odwiedziny! Ambush, no cieszę się, że “się rozumiemy” w tym tekście, mrugam oczkiem. Jedna rzecz: ten mój las tutaj nie miał być nieczuły, raczej bezradny. Coś tam jednak próbuje pomóc…

Dzięki!

Hm, miałem choćby skojarzenia odnoszące się do niedawnych, gorących wydarzeń przy naszej granicy (używałeś określeń typu lasery, bariera itp.), ale może to dlatego, że za głęboko swego czasu w tym temacie siedziałem :P

Cześć!

 

Pierwszym, co od razu przykuło moją uwagę, to bardzo plastyczne opisy. Podobała mi się też perspektyw lasu, niby jest obojętny, obserwuje wszystko na chłodno, ale potem się okazuje, że jednak nie do końca. Czuć też w tekście gęstą atmosferę, lęk cieni i agresję ścigających ich ludzi. Tekst jak najbardziej biblioteczny.

Mam kilka sugestii technicznych.

W jednej z takich chwil, wpatrując się we własne odbicie w lustrze z rosy[+,] zauważa coś, co wygląda na zupełnie nową tajemnicę.

Odrętwiały z bólu, las widzi, jak kolejne grupki małych wędrowców próbują się przemknąć przez stalową barierę.

Oślepione, prą dalej, ale wtedy spotyka je gwałtowna nawałnica ciosów, miażdżą ciężkie buty i pięści, duszą trujące opary i rozpraszają się wtedy bezładnie.

Chyba lepiej pasowałoby tu “więc” zamiast “i”.

Niektóre, próbując uciec, oślepione białym światłem nadziewają się na kolce muru[+,] plamiąc go czarną posoką.

Łosiot,  fajnie (copyrighty Anet), że zamieściłeś tekst i zamierzasz chwilę pobyć! :-)

Kurcze, i teraz przede mną jest bardzo trudne zadanie.  <Biorę wdech i robię długi wydech, wstaję i się rozciągam> 

Dobrze, Jedziemy z moją reakcją na tekst. Hmm, lato jest dla lasu czasem spokoju, naprawdę? Kim jest bohater? Narratorem obserwującym las, jeśli tak – narracja ześlizguje się nader często w same odczucia lasu. Wyobrażenie lasu stosunkowo idylliczne, anielskie, jak przysłowiowa niewinna i piękna pastereczka na łące.

Ok, można byłoby pójść w tę metaforę i gwałt na żywym, sielskim organizmie, ale wtedy trzeba cholernie pilnować słów i odczuć.  W gruncie rzeczy stratni i winni jesteśmy my, bo las nas przeżyje, tak czy inaczej, z nami, cóż, jak sobie pościelimy, tak się wyśpimy. Gdy pójdzie licho – znikniemy w stosunkowo niedługim czasie, nie dla pojedynczego żywota, ale już dwóch – tak.

 Tekst składa się dla mnie z dwóch impresji: pierwszej – pory roku, drugi narzuca się silne skojarzenia z granicą i zasiekami z drutu kaleczącego ludzi i zwierzęta. Wrażenie to pewnie zniknie za jakiś czas, choć nie wiem.

Dla mnie opowiadanie jest nierówne i nie ma w nim opowieści „o”.

 

Z drobiazgów:

*mniej „to”

*zwróć uwagę na brzmienie. Czasem „X ma Y, X ma Z”, konstrukcyjnie i na ucho opowiadanej historii, nie jest najlepszym, choć w stopniu mini zaburz, zintensyfikuj. Przykład:

Las zna je wszystkie, dla niego nie ma sekretów

Może chociaż: „Las wszystkie zna, dla niego nie ma sekretów”.

 

*Zerknij

Chwilę później ciężkie buty depczą mech i rozkopują mrowiska, a pancerne rękawice zrywają pajęczyny. Cienie pierzchają. W pośpiechu wpadają na liście konwalii i paproci, strącając z nich deszcz uzbieranej przez noc wody.

Kto wpada i co oznaczy „wpada”? Czy mam rozumieć, że ciężkie buty, ktore przed chwilą zdeptały mech, tylko lekko trącają kielichy na polu konwaliowym. Dla mnie przerost formy nad treścią.

 

Powodzenia w konkursie!

 

Fot. A.Wajrak, sóweczka, najmniejsza europejska sowa. Przygląda się jak narrator, co się wyrabia w lesie.

 

 

Pzd srd :-)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

 

 

 

 

Alicello, dziękuje za wizytę i sugestie poprawek, biore je! Cieszy mnie, że Ci się tekst spodobał :)

 

Hej Asylum, miło Cię widzieć, no i w ogóle widzę, że jesteś w Loży, poważna sprawa!

 

Odnośbie tekstu – ja w świecie subiektywnych opinii nie będę bo jakoś zapalczywie bronił, bo po co, ale może jednak trochę :P

1. lato jest dla lasu czasem spokoju, naprawdę? – tak. Szczególnie po szaleństwie wiosny. 

2. Kim jest bohater? – bohaterem jest las

3. Narratorem obserwującym las – nie, bohaterem jest las

4. Narratorem obserwującym las, jeśli tak – narracja ześlizguje się nader często w same odczucia lasu. – moim zdaniem mamy tu do czynienia z narratorem wszechwiedzacym, czyli takim superbohaterem wśród narratorów, wyposażonym w system Pegasus i gość może wszystko i wie wszystko.

5. Wyobrażenie lasu stosunkowo idylliczne, anielskie, jak przysłowiowa niewinna i piękna pastereczka na łące – ale uwzględnij proszę w tej idylli szczegóły, jak wyplute kostki i krew na mchu, albo to, że las pamięta ból wycinki. 

6. Wyłapujesz:

Chwilę później ciężkie buty depczą mech i rozkopują mrowiska, a pancerne rękawice zrywają pajęczyny. Cienie pierzchają. W pośpiechu wpadają na liście konwalii i paproci, strącając z nich deszcz uzbieranej przez noc wody.

Kto wpada i co oznaczy „wpada”? Czy mam rozumieć, że ciężkie buty, ktore przed chwilą zdeptały mech, tylko lekko trącają kielichy na polu konwaliowym. Dla mnie przerost formy nad treścią.

 

Odpowiadam: cienie, które pierzchają. Napisane jest. 

 

Szkoda, żę nie znalazłaś tu opowieści “o”, bo bardzo się starałęm, żeby właśnie opowiadanie było bardzo mocno “o czymś”. Ale to już tak pewnie jest, że jedni widzą “o”, a inni “0”, no nie?

 

Dzięuję za lekturę, na pewno sobie zrobię tu przegląd pod wzgledem gęstości ”to”.

Miłęgo weekendu!

Hej, hej

Mało tu fabuły, bo wybrałeś drogę nastroju i opisu, a limit konkursowy sztywny jak noga w gipsie. Nie jest to coś, co lubię, ale muszę przyznać, że spodobał mi się efekt. Tekst ma swój rytm – spokojny i powolny. Dobre przedstawienie wielu „maleńkich” spraw, które dzieją się w lesie.

Myślałem z początku, że las będzie trzecioosobowym narratorem, ale pojawienie się wtrąciło narrację we wszechwiedzącą. Komentujący zwracali uwagę na skalpel, ale przecież tam jest wiele określeń, które powinny być obce dla lasu. Potem dopowiadasz, że kiedyś drzewa zostały ścięte i tak dalej, więc nastąpiło już spotkanie z ludźmi, ale o tym jest dopiero później (no i czy drwale budowaliby mur?). To nie zarzut, drobnostka, ale trochę wytrąciło z immersji.

Nie potrzebujesz, ale kliknę ;)

Szkoda, żę nie znalazłaś tu opowieści “o”, bo bardzo się starałęm, żeby właśnie opowiadanie było bardzo mocno “o czymś”. Ale to już tak pewnie jest, że jedni widzą “o”, a inni “0”, no nie?

Powiem Ci, Łosiocie, że zrobiłeś to imo bardzo dobrze, bo to “o” zupełnie nie rzuca się w oczy i na przykład do mnie dotarło na drugi dzień. I tym mocniej walnęło, bo pokazałeś tę tragedię wyjątkowo subtelnie, te cienie kryją się w lesie metaforycznie, dosłownie i językowo. Inni pewnie też dojrzą, jak wrócą ;) albo jak w komcie zerkną.

Łosiocie, bardzo się cieszę, że wróciłeś z nowym tekstem. :D

Niezwykle poruszająco opisałeś rzeczywistość – tę sielską, kiedy las był lasem i tę straszną, kiedy las stał się schronieniem dla cieni.

 

lub wydać na świat miot zro­bi­ło co na­le­ży, w lesie robi się znów spo­koj­nie. → Czy to celowe powtórzenie?

A może: …lub wydać na świat miot zro­bi­ło co na­le­ży, w lesie nastawał spokój.

 

W cie­niu koron drzew i ja­mach mię­dzy ko­rze­nia­mi… → Chyba miało być: W cie­niu koron drzew i w ja­mach mię­dzy ko­rze­nia­mi

 

wtedy spo­ty­ka je gwał­tow­na na­wał­ni­ca cio­sów… → Masło maślane – nawałnica jest gwałtowna z definicji.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tak, jestem Łosiocie na forum. Lożanka – rodzaj przypadku, zbiegu okoliczności, ale poważna sprawa i dla mnie trudna. Moje oceny i komentarze, jak mogłeś doświadczyć są często odrębne i wydaje mi się, że w nielicznych kwestiach będą podzielane na forum. Zastanawiam się, co z tym fantem zrobić?

Czytam w określony sposób i tego nie zmienię. Ważna jest dla mnie historia i dobrany do niej sposób opowiadania, nie lubię wielu rzeczy – epatowania słowami, wymyślania efektownych fraz dla nich samych, ogranych metafor, a wiarygodność sytuacji i postaci są dla mnie istotniejsze niż brak przecinka. Co więcej, okazuje się, że nawet bezpośrednie bibliotekowanie nie jest stanowi ułatwienia i niekoniecznie jest frajdą. Aha, i nie mam piórka. Tyle o mnie. ;-)

 

I ja nie będę szachowała obronami. :-) Wspomnę o kilku rzeczach, odnosząc się do Twoich. ;-)

Ad. 1 Powszechnie sądzi się, że moment przebudzenia przyrody na wiosnę jest szaleństwem – nie ma liści, są liście. Szukając analogii, można pomyśleć, że u człowieka jest nim okres dojrzewania, albo krótkie, acz intensywne okresy zakochania się w kimś. Lato to życie i jest w nim dużo większa siła, moc, choć innego rodzaju, niż pączkowanie.

Ad. 2, 3, 4 Domyślałam się tego, choć pewna nie byłam. Las jako milczący świadek, nie ma świadka – nie ma przestępstwa.

Narrator wszechwiedzący, może, choć na to nie wygląda, ponieważ nie wie wszystkiego. Raczej udziela głosu Lasowi i pokazuje wycinkowo.

Ad. 5 Wyplute kostki i krew na mchu są dla Lasu zjawiskiem naturalnym. Las nie jest oddzielnym ekosystemem od świata zwierząt, ptaków, płazów, grzybów i innych.

Wycinki – już nie, ponieważ to utrata.

Ad. 6 Z cieniami rozumiem – uciekają, lecz podczas panicznej ucieczki przed buciorami i pancernymi rękawicami, strącanie kropel wody z liści jest bardzo delikatnym sformułowaniem, choć pasuje do cieni i Twojej koncepcji. ;-)

Woda pojawia się na powierzchni liści (ich czubku), gdy oddają wodę (jest jej za dużo) bądź za zimno i proces transpiracji z powierzchni liści nie wystarcza.

 

Naturalnie, opowiadanie jest „o” czymś, chodziło mi tylko o wybrany sposób przekazu.

Las stanowi schronienie, dla niepotrzebnych, nieprzydatnych, nieproszonych, gwałt itd, itp. Pisząc „o” miałam na myśli fabułę, ponieważ byłoby trudniejsze, choć bohaterem również mógłby być Las.

 

Pzd srd ;-)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Zanaisie, Ty też w Loży, super! Tak, fabuła tu śladowa, stąd jak widzę także moja dyskusja z Asylum, dla której to opowiadanie nie jest “o czymś” właśnie ze względu na to. Dziękuję za klik.

 

Bello, moi rozdzinni betaczytelnicy też zgłosili, że do nich dotarła ta druga warstwa po pewnym czasie. Opowiadanie z opoźnionym zapłonem :)

 

regulatorzy, bardzo mi miło CIebie widzieć, się stęskniłem! Dziękuję za uwagi, zaraz poprawię. 

 

Asylum – super, że podjęłaś się lożowego wyzwania, szacun. A jeśli faktycznie jest tak, że Twoje oceny i komentarze często idą pod prąd, to tym lepiej. Dla autorów, którzy cenią sobie zróżnicowany (za przeproszeniem) feedback i różne perspektywy czytelnicze, to duża wartość. 

 

Cześć, Łosiocie!

 

w lesie jest znów znów spokojnie.

Ta powtórka zamierzona?

 

Lubię taki spokojny klimat, narratora-gawędziarza. Czuć tu spokój samego lasu – nie rzuca się, jest stonowany i stateczny, jak to las :)

Najgorsze, że winni całego tego zamieszania nigdy tego lasu nie zobaczą, natomiast staruszek będzie obserwował całe nieszczęście. Las pamięta, więc będzie też musiałz tym żyć.

Podobało mi się, choć jest napisane bardzo spokojnie i chyba przydałaby się do tego kawa. Zatem idę sobie zaparzyć :)

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Krokusie, dziękuję, smacznej kawusi!

To jak na razie najlepsze opowiadanie na ten konkurs, jakie przeczytałem (a przeczytałem większą połowę) i, co gorsza, jest chyba nawet odrobinę lepsze od mojego! ;)

Tworzysz bardzo ładne zdania i wygląda na to, że przychodzi ci to bez wysiłku (jeśli się mylę, nie przyznawaj się!). W każdym razie nie sądzę, żebyś dumał nad każdym zdaniem, by wyszło oryginalnie, finezyjnie, patetycznie itp.

A temat konkursu jest taki, że aż się prosi, by napisać właśnie o tym, o czym napisałeś.

Pięknie napisane, czuję ogromną sympatię dla Twojego lasu i jego perspektywy. Dla mnie temat granicy stał się jasny, gdy tylko pojawił się mur, ale nie zmienia to faktu, że przedstawiłeś go bardzo subtelnie. Bardzo łatwo pisać o tym kryzysie w sposób szokujący i epatujący cierpieniem (i jest to uzasadnione), a Tobie udało się tego uniknąć, ale wciąż przekazać głęboki smutek. Podziwiam!

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

siemanko tfurco, Anoia, miło mi widzieć pod tekstem Wasze komentarze, dziękuję za odwiedziny. 

Jak tylko zobaczyłem temat tego naboro/konkursu, wiedziałem, że napiszę coś o granicy, fakt, “aż się prosiło”. Od granicy odwraca się wzrok, a opinie – jak to ostatnio ma miejsce z każdym prawie tematem – bardzo się polaryzują i o tym też już nie potrafimy (my, czyli szeroko pojęte społeczenstwo) rozmawiać. Pozostaje obiektywny smutek.

Głupio to zabrzmi, ale cieszy mnie, że złapaliście tę “transmisję”. 

Niby historia nie dotyczy niczego szczególnie zaskakującego, ale za to jest zrealizowana w świetny sposób, z klimatycznymi opisami i ciekawym ujęciem perspektywy. Czytało się bardzo przyjemnie, a zwłaszcza moją uwagę zwróciło wskazanie na mnogość zdarzeń, które uchodzą ludzkiemu oku. 

Witaj, Crucis, dobrze widzieć i Twój komentarz. Dziękuję za lekturę. 

Uciekają przed czymś, a może prostu bardzo chcą dokądś dotrzeć? A może jedno i drugie? Ważne, że to właśnie pod koronami jego starych drzew poczuły się bezpiecznie. Dlatego za każdym razem, gdy wracają groźne krzyki i dudnienie ciężkich butów, myli ich ścieżki i sprowadza na manowce.

Komu las myli ścieżki, bo wygląda na to, że cieniom, a myślę, że chodziło raczej o tych, którzy cienie ścigają. Niestety krzykom i dudnieniu butów raczej nie można mylić ścieżek. Samym butom już tak. Niby wiadomo, ale stylistycznie, i gramatycznie chyba też, trochę się sypie.

A poza tym pięknie :) Dźwiękami i cieniami pokazałeś tragedię, na którą musi patrzeć las. I tragedię samego zranionego lasu.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Yo!

 

O czym chciałeś napisać zrozumiałem w zasadzie od razu. I napisałeś. Napisałeś bardzo ładnie, plastycznie, ze świetnymi “odczuciami” lasu i płynną narracją. Za to jak to napisałeś, kliknąłbym. Ale niestety jakoś nie udało Ci się poruszyć we mnie żadnej struny, która kazałaby mi zasmucić się nad losem tych maleńkich, przemykających cieni. Nie jest tak, że brak mi wrażliwości na krzywdy, czy te ludzkie, które dzieją się na granicy, czy te cieniste, dziejące się pod paprociami w Twoim tekście, mnie po prostu zabrakło tutaj emocji. Może to mój nastrój, bo po komentarzach widzę, że ludzi poruszyłeś, ale ode mnie się ten przekaz niestety odbił <ulubiona_emotka_baila>

Zapewniam jednak, że klawiatura Ci nie zardzewiała, bo językowo jest lepiej niż dobrze i o wiele lepiej niż ja potrafię :)

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

 

Irko, OuttaSewer, mordy Wy moje :)

 

Irko, dzięki za komentarz. “Pięknie” to pochwałakategorii ciężkiej. Biorę i nie oddam :)

Faktycznie, to zdanie, które wskazałaś, jest takie se, podszlifuję. 

Outta Sewer, dzięki za te dobre słowa. Jedna rzecz (serio, nie bronie się i nie wymyślam, miałem taki zamysł pisząc) odnośnie tych cieni. One są takim tworem pozbawionym praktycznie cech (dobra, są maciupkie i odrobinę miały budzić litosć, ale tylko trochę), takim bezbarwnym, odczłowieczonym tłumem bez twarzy, bez tożsamości, to po prostu cienie.

Wiele mówi się o tym, żeby pamiętać, że “setki uchodźców”, albo “tysiące ofiar pandemii” to nie liczby, a ludzie, ich historie, dramaty i tak dalej. Podaje się statystyki, na które łatwo się znieczulamy. No i przeciągnąłem to opowiadanie właśnie jeszcze bardziej w tę stronę. Nie przeciwną, tylko zgodną z tym statystycznym, odhumanizowanym kierunkiem. Cienie są nikim. Nikt nie pozna ich historii. I pewnie stąd taka pustynia emocjonalna. 

 

No i przeciągnąłem to opowiadanie właśnie jeszcze bardziej w tę stronę. Nie przeciwną, tylko zgodną z tym statystycznym, odhumanizowanym kierunkiem. Cienie są nikim. Nikt nie pozna ich historii. I pewnie stąd taka pustynia emocjonalna. 

A to ciekawa myśl i koncepcja :) I możliwe, że to stąd moja znieczulica na los maleńkich cieni.

Known some call is air am

One są takim tworem pozbawionym praktycznie cech (dobra, są maciupkie i odrobinę miały budzić litosć, ale tylko trochę), takim bezbarwnym, odczłowieczonym tłumem bez twarzy, bez tożsamości, to po prostu cienie.

I możliwe, że to stąd moja znieczulica na los maleńkich cieni.

A mnie to właśnie przekonało najmocniej.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

@Irka

 

Hmm. Kiedyś może by i mnie przekonało, ale już od jakiegoś czasu mam coraz bardziej cyniczne podejście do otaczającej mnie rzeczywistości.

Known some call is air am

A myślisz, że ja idealistką jestem? No, to się mylisz :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Jak ktoś twierdzi, że jest cynikiem, to z reguły jest wręcz przeciwnie ;)

Ależ ja nie twierdzę, że jestem cynikiem – jeszcze ;)

Known some call is air am

 

Starzec rozkoszuje się chłodną zielenią, bezruchem i ciszą, w której słychać nawet oddech.

Las zastanawia się, czym są cienie.

Nie bardzo wiem kto jest narratorem. Starzec, czy las? Wydaje się, że las, ale w takim razie co to za starzec z początku tekstu? Czy starzec to las?

To tyle, jeśli chodzi o czepianie się. Bo poza tym jest super. Malarska, pięknie napisana, nastrojowa opowieść o nierozbudowanej fabule w sam raz pasuje do krótkiej formy – można utopić się w klimacie bez wrażenia, że historia rozsadza wąskie ramy objętości, bez niedosytu. Coś, czego sam nie umiem :-)

A zdaje mi się, że niegdyś narzekałem pod Twoimi tekstami, że niedokończone :-)

Przerwa w portalowej bytności (choć może nie w pisaniu, nie wiem) raczej Ci nie zaszkodziła. Jesteś w formie!

Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Hej thargone. No, antropomorfizowalem troche ten las, a trochę nie. Narratorem nie jest las, tylko taki zewnętrzny wszechwiedzący narrator nie wiadomo kto. Tutaj bohaterem jest las, a nazwanie go “starcem” faktycznie jest tu jeszcze do przemyślenia. Las to stara istota, jaźń, jakoś tak. 

Albo sam nie wiem ;)

Pomyślę. 

Dzięki!

Las – Starzec jest jak najbardziej okej, tylko trzeba to wyraźniej zaznaczyć. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Cześć Łosiot !!!

 

Jeśli mam być szczery to napiszę tak; początkowo tekst mi się bardzo podobał ale później stał się nieco nudny. Takie długie opisy… To może nie są opisy ale ja tak je odbierałem. Ale podkreślam początek bardzo dobry!

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

dawidiq, bardzo miło Cię widzieć! Dziękuję, że przeczytałeś i zostawiłeś komentarz. Szkoda, że Ci zawiało nudą, ale przynajmnej dobrze, że tekst krótki ;) Ide przeczytać Twoje opowiadanie, pamiętam Twoje starsze teksty i wiem, że mogę tam spotkać wszystko, ale nie nudę!

Cześć! Początkowe akapity wydały mi się idylliczne, czekałam na mocny akcent i nie pomyliłam się. Ładne metafory, zwłaszcza cięcie skalpelem. Poruszające opisy.

Według mnie, bezimiennymi bohaterami były cienie, które można interpretować w odniesieniu do współczesnych wydarzeń, ale też szerzej, w kontekście innych dramatów ludzkich. Siatka skojarzyła mi się z obozami koncentracyjnymi. Ogólnie, udane opowiadanie.

Cześć ANDO, fajnie widzieć Twój avatar :) Bardzo fajnie, że spodobał Ci się wątek skalpela, bo on trochę kontrowersyjny. Dziękuję za wizytę i za to, że napisałaś o swojej interpretacji tekstu – to dla mnie bardzo ważne. Serdeczności!

Nadrabiam komentarze sprzed kilku dni, zatem wpadam i tu ;)

 

Witaj, Łosiocie!

Małe limity potrafią aktywizować, zgadzam się z tym :D Co do tekstu…

Czarujesz słowem. Szorcik stoi barwnym, bajecznym opisem, super wykorzystanym językiem, aż słuchać niemalże szmer strumienia i szelest liści, jakby się stało w tym lesie. Historia co prawda rozpływa się pośród życia samego lasu, ale taki był ewidentnie zamiar i w tak krótkiej formie się on sprawdza.

Nie wiem co można by sensownego dodać tu o tak późnej porze, więc znikam pozostawiając swe zadowolenie z lektury.

Cześć arya, ale fajnie Cie widzieć. Dzięki za odwiedziny. Tak, taki limit potrafi zaktywizo… [przegląda profil aryi] Ejże, kto tu bardziej potrzebuje aktywizacji?

Ale widzę, że wrzuciłaś coś lesnego, widzimy się pod tym opowiadaniem. 

Ejże, kto tu bardziej potrzebuje aktywizacji?

Haha, fakt, czuć swąd hipokryzji, co nie? xD

 zrobiło co należy

Zrobiło, co należy.

 słychać nawet oddech

Dlaczego "nawet"?

 tajemnice zakodowane w zapachach

Uch, tak ślicznie było, a Ty mi tu z jakimś "kodowaniem" wyjeżdżasz, no…

 posklejanych niestrawioną sierścią

Akurat sierść lepka nie jest :P

 ciepły, letni dzień

Tu bez przecinka.

 woli przeglądać się

Od czego to woli? "Się" dałabym o jedno miejsce wcześniej.

 pełne siły okrzyki

Pełne siły?

 maleńkie parasole ledwie wykiełkowanych buków

Parasole śliczne, ale jesteś pewien tej frazy?

 błyskają drapieżnie szkła gogli

Hmm?

 Zdezorientowane, bieżnikowane buty

Potknęłam się. W zasadzie można tę frazę wybronić, ale zaznaczam.

 wściekłe okrzyki

To nie okrzyki są wściekłe.

 kopią w pnie drzew

"W" możesz wyciąć.

 w grupkach po kilka osobników

"Osobników" wycięłabym.

 wędrowały nie wiadomo skąd

Wędrowały, nie wiadomo skąd.

 nadziewają się na kolce muru plamiąc

Nadziewają się na kolce muru, plamiąc.

 barierę zimnej stali

Hmm.

 ostry, styczniowy mróz

Tu bez przecinka.

 

 

Z pełną świadomością udam, że interpretacja, która się narzuca – się nie narzuca. Bo nie mam zamiaru o tym dyskutować. Zatem – nie pytam, czym są cienie. I może tak jest lepiej, bardziej uniwersalnie? Patrz kapitan Nemo?

Bo tak w ogóle, to ten tekst jest piękny. Sportretowałeś las. I dobrze sportretowałeś.

 Z tym skalpelem, to wyszło dziwacznie, choć zdawałem sobie sprawę z tego od samego początku.

Wzięłam to za wtręt narratorski, a narracja jest trzecioosobowa, choć faktycznie dość intymna i można uznać, że nie wszechwiedząca. Skalpel na pewno jest mocno kontrastowy.

 mamy tu do czynienia z narratorem wszechwiedzacym, czyli takim superbohaterem wśród narratorów, wyposażonym w system Pegasus i gość może wszystko i wie wszystko

No, to sprawy nie było. Wszechwiedzący. A jeśli chciałeś mieć kontrast i jest kontrast, to wszystko jest, jak ma być.

 Tekst ma swój rytm – spokojny i powolny. Dobre przedstawienie wielu „maleńkich” spraw, które dzieją się w lesie.

Sportretowałeś las…

 I pewnie stąd taka pustynia emocjonalna.

Jako emocjonalny paralityk chciałabym zauważyć, że akurat takie podejście daje więcej do myślenia. (I wzruszenia, gdybym przyjęła tę interpretację, której nie przyjmuję [albo i zupełnie inną, bo cienie na pewno są kimś!] i gdybym jeszcze była do wzruszeń zdolna, a nie – tani klon Angel Archer. No, może nie całkiem, bo forsa akurat mało mnie obchodzi. Ale wiesz.)

 Jak ktoś twierdzi, że jest cynikiem, to z reguły jest wręcz przeciwnie ;)

Gdyby nim był, to by się nie przejmował, że nim jest :P

 nazwanie go “starcem” faktycznie jest tu jeszcze do przemyślenia

No, troszkę mnie zbiło z tropu, ale potem zapomniałam o tym starcu.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino! Pojawiasz się akurat dziś, w dzien premiery Piór, światu ukazało się nasze wspólne, ekhem, jakby to rzec, nie będę brnął może jednak. W każdym razie BARDZO miło wspominam naszą współpracę przy StuDniach :P Co ja się uśmiałem z własnych głupotek w tamtym opowiadaniu, to moje. Dziękuje po raz kolejny już. 

Bardzo mi miło, że przeczytałaś to opowiadanie, dzięki za wyciągnięcie rzeczy do poprawienia (nie wiem, czy mogę teraz robić edycję, muszę się wczytać w zasady tej leśnej imprezy). 

Ciekawa rzecz – wiadomo, chciałem zrobić tu nienachalnie pewien przekaz i w ogóle się nie zastanawiałem, jaki byłby efekt, gdyby ten przekaz odstawić na bok. Wychodzi na to, że wtedy zostaje udany portret lasu, więc dobrze jest!

Dzięki!

Mono no aware ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ojej, musiałem doczytać.

Mono no aware – piszą w necie, że to "the 'ahh-ness' of things, life, and love". 

heart

 

Ale za to rozpoznałem postać z gifa – to Nox z Wakfu :)) Z dziecmi to oglądałem, bawiłem się najlepiej z całego towarzystwa!

Z dziecmi to oglądałem, bawiłem się najlepiej z całego towarzystwa!

Pierwszy sezon jest bezbłędny. Drugi dobry, dalej gorzej, niestety… Ale Nox jest najlepsiejszym złym gościem od czasów Vadera :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Długo się zastanawiałem podczas lektury, o co chodzi z tymi buciorami, a potem przemykającymi cieniami. Jakieś tam skojarzenia świtały, ale nie miałem pewności. Dopiero pojawienie się muru jednoznacznie nakierowało mnie na sens tego szorta i ucieszyłem się, że mamy dosyć podobne poglądy na tę sprawę.

Tekst alegoryczny, ale jest to alegoria bardzo bezpośrednia, więc czy to aby na pewno fantastyka? Niby tak, wszak las czuje i działa świadomie, ale jest to bardzo umowna fantastyka (np. konkursowy tekst Zanaisa, równie alegoryczny i także antropomorfizujący las, wysyła kilka wyraźnych sygnałów, że mamy tam świat fantasy, u Ciebie mamy za to dosyć jednoznaczne sygnały, że komentujesz sytuację na wschodniej granicy Polski). Ogólnie wrażenia mam jak najbardziej pozytywne, tekst jest dobry, porusza ważkie zagadnienie i ma swoją wymowę, ale muszę trochę ponarzekać.

Ładnie zaczynasz, bogato i obrazowo opisujesz, potem dyskretnie wprowadzasz wątek cieni i tekst nabiera ciężaru gatunkowego. Fajny jest ten las, który magicznie „oszukuje” intruzów w obronie cieni. Nie wiem tylko, czy w pogoni za tym koniecznym „nienazywaniem” rzeczy po imieniu i wprost (np. uchodźcy) nie zagmatwałeś się za bardzo w tych cieniach, malutkich cieniach, maleńkich cieniach (to chyba same dzieci tam były?), plamkach ciemności, grupkach wędrowców, grupkach osobników itd. i czy nie za dużo tutaj zdrobnień ; )

No i jeszcze na dodatek te cienie mają posokę, a nie krew, do tego czarną (ok, może chodzi o to, że w tym oświetleniu). Trochę to wszystko myli, odwraca uwagę, rozprasza. Podobnie jak szczegółowe opisy postępowania ciężkich butów i cieni, biegania, odgarniania, łamania, zaglądania, trącania itd. napisane tak, żeby nie padały wprost określenie i zachowana była bezosobowa forma przekazu.

Od strony technicznej, czy stylistycznej lub językowej też mam pewne zawahania. Z jednej strony konsekwentnie piszesz cały tekst w określonym stylu, klimatycznym, nieco „barokowym” językowo, z drugiej mam wrażenie, że czasem można prościej, że o dwa-trzy słowa w jakimś zdaniu jest zwyczajnie za dużo. Bo co byś stracił, gdybyś w poniższych, przykładowych zdaniach, wywalił wyboldowane słowa?

Nieznaczny ruch, niewielkie plamki (plamki to przecież znaczy, że to niewielkie plamy) ciemności na skraju pola widzenia przemykają nieśmiało, jakby w obawie, że strącą którąś z dojrzałych jagód (jedną? A nie można: że strącą dojrzałe jagody?), spłoszą drzemiącą sowę, lub rozdrażnią kogoś samą tylko swoją obecnością.

A potem gałęzie drzew przesuwają się nieznacznie i światło słońca przebija się przez ich korony nieco inaczej, niż jeszcze przed chwilą.

Pewnych mniejszych czy większych zgrzytów napotkałem w tekście nieco więcej. Nie będę się zagłębiał, ale podam może jeszcze jeden przykład:

Zdezorientowane, bieżnikowane buty depczą grubą warstwę igliwia, czerwone promienie tańczą, a rękawice rozgarniają gałęzie, za którymi ukazuje się im wyjście z lasu.

Ja rozumiem, że konsekwetnie personifikujesz anonimowe buciory czy ciężkie buty, podobnie jak Zanais żółte zęby, ale w powyższym zdaniu, gdy to rękawicom ukazuje się wyjście z lasu, lekko się zawiesiłem.

Co jeszcze? Podobnie jak Thargone wybił mnie z opowieści ten jednorazowy, zagubiony w nazewnictwie Starzec. Piszesz z perspektywy narratora 3-osobowego, wszystkowiedzącego w zasadzie, personifikujesz las, ale w pewnej nieoznaczoności, jako istotę czująca i myślącą, jako pewną całość, a tu nagle jakiś dziadek wyskakuje i ja przez dłuższą chwilę nie wiem co jest grane.

I jeszcze jedna sprawa, którą zauważył już Zanais, a i mnie zastanowiła w trakcie i po lekturze – ciekawe, że ludziska narzekają na ów skalpel, ale już na przykład brzytwa im nie przeszkadza.

No i tytuł jakby nieprecyzyjny, bo obiecuje nam cztery pory roku, których właściwie nie ma w tekście w komplecie.

W jednej z takich chwil, wpatrując się we własne odbicie w lustrze z rosy zauważa coś, co wygląda na zupełnie nową tajemnicę.

– to zdanie ewidentnie cierpi na brak przecinka po “rosy”. Innych babolków interpunkcyjnych nie szukałem, ale tutaj zabolało.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Cześć mr.marasie :)

Jak dobrze się załapać na Twój komentarz!

Tekst trochę już odleżał, dziś sobie go szybko przeczytałem. Faktycznie, sam też widzę te “nadmiary” tu i ówdzie. Pisząc, często kieruję się jakimś swoim własnym poczuciem rytmu i sam się łapię na “sztucznym” wklejaniu słów w zdania tylko po to, żeby mi te zdania brzmiały. Można by to podczyścić. I też mi się rzuciły w oczy te liczne zdrobnienia. Ich żródłem są emocje piszącego :)

”Starzec” jest do poprawy. MIało wyjść dwuznacznie, trochę antropomorfizująco, a trochę po to, żeby pokazać, że mamy do czynienia z jakimś “starym” świadomym bytem. Tu jest takie balansowanie na granicy, z tą antropomorfizacją i trochę się, widzę rozłazi.

 

Odnośnie pór roku w tytule: tak, wiosna nie przyszła, to dlatego nie są w komplecie.

Dziękuję za wizytę i precyzję w czytaniu. 

 

 

Balansujesz na granicy przerostu formy nad treścią. Paradoksalnie antagonista niszczy protagonistę, ale literacko to właśnie protagonista z pięknymi opisami i metaforami miażdży antagonistę z jego zwyczajnymi i wręcz podstawowymi atrybutami, jakimi są buciory, ogień i piła. Brak równowagi, tylko nie w stronę, na którą wskazuje fabuła.

Pozdrawiam.

Po prostu, gdy wszystko, co miało wypuścić pędy i zakwitnąć, zdobyć partnera i złożyć jaja lub wydać na świat miot zrobiło co należy, w lesie jest znów spokojnie. […]

Lato w lesie to czas spokoju, bo prawie wszystko, co ważne, wydarzyło się wiosną.

Dublujesz informację. 

 

Ale to nie tak, że nic się tu nie dzieje.

Przy tego rodzaju zdaniach – a jest ich kilka w tym tekście – odczuwam pewien dysonans. Bo z jednej strony epatukesz opisami, tworzysz rozbuchaną formę i choć piszesz prosto, to w stylu można odnaleźć nutkę poetyckiej refleksji. Ale takie zdania, jak to, są już zbytnią prostotą. Odznaczają się na tle pozostałych jako nierówności do wygładzenia. 

 

niewielkie plamki ciemności na skraju pola widzenia

To las ma dosłownie oczy i jakieś pole widzenia? 

 

rękawice rozgarniają gałęzie, za którymi ukazuje się im wyjście z lasu

Rękawicom się ukazuje? 

 

Las zastanawia się, czym są cienie. Bardzo chciałby zobaczyć je z bliska, ale zwierzyna ich unika, drapieżniki odwracają na ich widok wzrok, a jelenie i sarny stąpają tak, by żadnego z nich nie nadepnąć

Ach, czyli las widzi oczami zwierząt, które w nim mieszkają. OK. 

 

Ważne, że to właśnie pod koronami jego starych drzew poczuły się bezpiecznie. Dlatego za każdym razem, gdy wracają groźne krzyki i dudnienie ciężkich butów, myli ich ścieżki i sprowadza na manowce

Nie jest jasne, czyje ścieżki myli. 

 

Rana jest równa jak po cięciu skalpelem

Las wie co to skalpel? :) 

 

 zalewają je strugi ostrego jak brzytwa światła

Dwa rzeczowniki nie wyglądają ładnie obok siebie. Zalewają je strugi światła ostrego jak brzytwa/ostrego niczym brzytew. 

 

duszą trujące opary i rozpraszają się wtedy bezładnie

Opary się rozpraszają? 

 

Zastanawiam się, ile zostałoby tego tekstu, gdyby go rozebrać z opisów – i wydaje mi się, że niewiele. Nie mówię, że to zarzut. Może w odpowiednich warunkach, gdyby tekst błyszczał stylem, gdybym co i rusz natrafiał na zdanie tak piękne, że grałoby na strunach mojej duszy melodię tęsknoty za wiosną, to bym to kupił. Niestety, jak dla mnie, styl nie udźwignął części opisowej. W pewnych fragmentach tekstu jest naprawdę swobodny, lekki, nieco poetycki; w przeważającej części tekstu jest po prostu w porządku. Miejscami za to wypada dość topornie. 

Ale nawet i to nie umiejszaloby historii… gdybym tylko dostał więcej historii. Gdybym z kimś mógł się zżyć, czyimś losem przejąć. Albo, może nawet lepiej, gdyby tekst zaintrygował jakąś ideą i gdybym patrzył, gdzie ona nas zaprowadzi. A tak – jest las. I las opowiada nam historię, trochę swoją, a trochę własnej obserwacji. Możemy domyślać się, czym są te cienie, wiemy o nich w zasadzie tyle, że są. Interpretacji da się stworzyć wiele i w tym przypadku działa to trochę jak obosieczny miecz. Bo z jednej strony ta dowolność interpretacyjna mi się podoba, a z drugiej nie byłem w stanie przez to związać się z losem tychże cieni. Nie byłem nawet w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w tym tekście jest fantastyka, czy nie tylko stylistyczny ubiór całkiem realnej historii, można nawet powiedzieć, że współczesnej. 

Sama relacja człowiek – las chyba jedna z najbardziej oczywistych. Ludzie ubrani są tutaj w atrybuty, które z marszu przychodzą na myśl, kiedy zaczyna się rozważać konkursowe hasło. Szczerze mówiąc, do końca liczyłem na więcej. Na jakąś zmianę spojrzenia, na nieoczywistość, która mnie zaskoczy. 

I może rzeczywiście ona była, bo w końcu cienie zniszczyły las, a przynajmniej z pewnej perspektywy tak może się wydawać, ale jeżeli tak, to zabrakło mi mocniejszego podkreślenia faktu, że las zginął przez to, co próbował chronić. 

A może to ja tylko drążę zbyt głęboko w poszukiwaniu fantastyki w tym tekście? Może rzeczywiście jest to jedynie komentarz do pewnego wycinka rzeczywistości geopolitycznej? A nawet jeśli, niech sobie będzie, to temat jest potraktowany bardzo dookoła, bo obserwujemy ten las, czytamy jego opisy, a to, co najistotniejsze, przemyka gdzieś w kilku zdaniach, przedeptuje się ciężkimi buciorami przez błędne ścieżki i tak jak weszło w las, zaraz go opuszcza. 

W głosowaniu piórkowym będę na NIE. 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Hello, Darconie! Bardzo miło mi Cię widzieć :) Dziekuję za skomplikowany komentarz, musiałem przeczytać 3 razy. Ale może to dlatego, że już późno i oczki proszą o przerwę. 

Gekikaro, jesteś w Loży! W sumie, to pewnie już żadna sensacja, ale wypadłem nieco z obiegu, więc dla mnie fajny news. Dziękuję za szczerą i solidną krytykę, rozumiem i przyjmuję z otwartymi ramionami. Mam jedno ale – po co takie rozważania, co by było gdyby? Podoba się, albo nie. Opowiadanie jest, jakie jest, czy eksperyment polegający na tym, że udowadniamy, że byłoby jeszcze gorsze, gdyby zabrać mu opisy, ma sens? Może mieć. Nie wiem, jest późno :)

Miejscami za to wypada dość topornie– jakoś mi się głupio skojarzyło z R. Toporem i się obśmiałem. Naprawdę trza iść spać. 

W głosowaniu piórkowym będę na NIE – no pacz, miałem nominację, Dzięki Irko!

 

dobranoc szyskim

 

Dobra, dobra. :) Po prostu nie chciałem lać wody. Do miniaturki miniaturowy komentarz. ;)

 

Ładne, nastrojowe, ale – w zasadzie raczej impresja niż opowiadanie. Konkursowo – trudno powiedzieć, co jurki o tym pomyślą, piórkowo – jak dla mnie trochę za mało, choć np. do antologii prozy poetyzującej albo tekstów o subtelnej wymowie eko po pewnych poprawkach bym wzięła :)

http://altronapoleone.home.blog

Witaj ponownie, Łosiocie!

Językowo zaserwowałeś prawdziwą ucztę. Opisy i metafory użyłeś naprawdę z wyższej półki, oddziałują na zmysły, budują rewelacyjny nastrój. Jest to jednak pewien rodzaj scenografii, w której chciałbym, aby rozegrała się jakaś zapadająca w pamięć historia. Przyznam, że nie załapałem, że cienie to jakaś emanacja uchodźców, dopóki nie przejrzałem komentarzy. Moje wrażenia po lekturze to było raczej zawiedzenie, że przy tak wysokiej klasy formie, dostajemy kolejną historię o niszczeniu przyrody przez złego homo sapiens. Wyjaśnienia z komentarzy nadają temu wszystkiemu nieco głębsze przesłanie, ale moim zdaniem jest ono ciut za bardzo zawoalowane. No i z fantastyką tu skromnie.

Nie zrozum mnie źle, Łosiocie. Gdybym wpadł tutaj “po cywilnemu”, byłbym całkiem ukontentowany z lektury, bo to przyjemny szort (choć, jak się okazuje, na temat wcale nie przyjemny), któremu zdecydowanie warto poświęcić chwilę. Ale IMO do piórka stąd daleka droga – mniej więcej 76 km w kierunku Gdańska. ;)

W kwestii cieni – miałam podobnie jak MrB, a wcześniejszych komentarzy nie czytałam, więc dopiero teraz to zobaczyłam. Tak, w tym ujęciu opowiastka nabiera głębi, ale prosiłoby się o lepsze zaakcentowanie tego motywu.

http://altronapoleone.home.blog

Hej, hej

Komentarz piórkowy być musi, więc będzie. Niestety, na NIE.

Już dawałem tu swoją opinię, ale wypada powtórzyć.

Bardzo ładnie opisany las, umiejętność budowania zdań do pozazdroszczenia, klimat świetny. Gorzej z historią o cieniach, która sama jest tu niejakim cieniem opisu. Tajemnicza, ponura, ale wciąż bardzo uboga. 

Tekst zdecydowanie biblioteczny, natomiast na Piórko trochę tu dla mnie za mało emocji i fabuły.

Pozdrawiam! 

Hmmm. Na pewno bardzo ładnie napisane.

Poruszasz ważki temat.

Trochę się w tym pogubiłam. Jeśli to o uchodźcach, to w realu zabrakło mi tego leśnego mylenia przeciwnika. Jakby zwalało całą odpowiedzialność za cienie na las.

No i trochę bardziej mi to wygląda na metaforę niż fantastykę.

Z fabułą cienko – raczej nakreślasz sytuację, niż opowiadasz historię.

W sumie jestem na TAK, ale z dużym wahaniem i ledwo, ledwo.

Babska logika rządzi!

Wracam po raz kolejny do Twojego tekstu, tym razem z komentarzem lożowym.

Jak już wiesz, po pierwszym przeczytaniu, na świeżo, uznałam, że to ładnie napisana, kolejna odsłona walki Natura vs Ludzie, ujęta w rocznym cyklu. Źli ludzie niszczą las, a las nie może z tym nic zrobić, tylko obserwować i cierpieć. Smutne, prawdziwe i życiowe, za to nie odkrywcze. Tak akurat na bibliotekę. Choć przyznaję, te cienie trochę mi nie dawały spokoju i nie potrafiłam ich rozszyfrować. Zwierzątka? Mrówki? Duchy?

Zostało mi to w głowie i trochę męczyło, a gdy zrozumiałam co tak naprawdę zawarłeś w tym szorcie – to walnęło 'przez łeb'. Ująłeś ważny, prawdziwy temat niezwykle subtelnie, przy tym pokazałeś realną tragedię bez cienia patosu, bez epatowania za to obrazowo i w sposób skłaniający do zastanowienia, wchodzący do głowy. Ten efekt 'bomby z opóźnionym zapłonem' imo wyszedł Ci świetnie.

Żeby nie było za słodko, niejasna dla mnie była rola Starca. Na skalpel też zwróciłam uwagę. Ale to niuanse, nie wpływające mocno na ocenę tekstu. W głosowaniu będę na tak.

Hej Moi Mili Lożanie!

 

Przepraszam za brak reakcji – covid nam latoś obrodził w domu i się trochę nogami nakryłem organizacyjnie, bo mam pod opieką parę osób, które chyba trochę wykorzystują sytuację, bo lubią być obsługiwane przez kogoś, kogo to paskudztwo obchdozi z daleka, czyli mnie. 

 

Wybaczcie, że nie odniosę się indywidualnie do Waszych komentarzy, nie wyrabiam i ograniczę się do szczerej kurtuazji – dziekują za Wasze TAK i NIE, dziękuję za komentarze i analizy. 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bardzo ładne, nastrojowe, a jednocześnie – do pewnego stopnia zaskakujące swoją specyficzną alegorycznością, która nie jest nachalna ani oczywista, a jednak trafia mocno i celnie. Waga tego, o czym ten tekst w rzeczywistości jest, równoważy, że się tak wyrażę, pewną ulotność i krótkość formy. Skądinąd, to jest pięknie napisany tekst, językowo i stylistycznie efektowny. W piórkowym głosowaniu będę na TAK, bo bardzo bym chciała ten tekst widzieć w piórkowej antologii.

ninedin.home.blog

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Łosiot, niestety glosowałam na Nie.

Moją opinię już znasz. Przeczytałam opowiadanie jeszcze raz i jeszcze raz. 

Opowiadanie jest mi bardzo bliskie przez ujęcie tematu i sposób podejścia do niego, więc tym bardziej byłam ostrożna.

Z opowiadania zapamiętałam drugą połowę, co częściowo jest zasługą tekstu, a częściowo moich zainteresowań (tak je eufemistycznie nazwijmy). Pierwsza połowa się rozmazała, rozmyła.

Tekst ma dla mnie poważne minusy: rozpęknięcie na równe objętościowo połowy (kompozycyjnie coś tu nie gra, gdyż związek pomiędzy nimi jest bardzo w domyśle, a powinien być przynajmniej wstępem, prologiem); tytuł buduje określone oczekiwania, których nie spełniasz, ponieważ nie znajduje odzwierciedlenia w treści; niejasny jest bohater opowiadanej historii, co szczególnie uwydatnia postać starucha wspomnianego w pierwszym zdaniu.

Napisane ładnym językiem, który zachęca do współodczuwania (nie mylimy z empatią), lecz niektóre konstrukcje zdaniowe są ciut karkołomne, nie ułatwiając czytania i zagłębienia się w przedstawiany świat, znaczy miejscami lekki przerost formy nad treścią.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dobry wieczór! U mnie kryzys covidowy względnie zażegnany, więc złapałem trochę oddechu :/ i wreszcie mogę się odezwać. 

Nominacja do Piórka to świetny deal, bo wpadają komentarze, a komenatzre do dobro. 

Bardzo za nią dziękuję, Irko!

 

drakaino

Po prostu masz rację i na tym kropka :)

 

MrBrightside

Bardzo miło mi czytać, że tak Ci się spodobał tekst od strony językowo-stylowej. Fabularnie jest tu historyjki bardzo mało, jasne. Ja w ogóle nie zawsze umiem wyważyć między dosadnością, a wspomnianym przez Ciebie zawoalowywaniem tego, co chcę przekazać, nie pierwszy to raz, jak się spotykam z taką opinią pod moim tekstem. Jest nad czym pracować.

 

Zanaisie

Jasna sprawa. Taki miałem trochę koncept – nie opowiedzieć historii tych cieni, żeby pokazać, że one nikogo nie interesują, że nie mają znaczenia. Ale jak najbardziej rozumiem Twój odbiór.

 

Finklo

Pojawiłem się na portalu po dłuższej przerwie i muszę przyznać, że bardzo miło mi Cię widzieć, komentarz Twój znaczy się. Tekst jest alegoryczny, historię nawet trudno nazwać historią, chyba bardzo dobrze to nazwałaś “sytuacją”. Dziękuję za głos na TAK. 

 

Bellatrix

Dzięki!

 

ninedin

Super! Bardzo Ci dziękuję za te dobre słowa. 

 

Anet

Ale miło Cię widzieć, szzcególnie, że komentarz rozbudowany!

 

Asylum

Dziękuję za powrót z komentarzem. Jak najbardziej rozumiem Twoje zarzuty w stosunku do tego tekstu, bardzo CI dziękuję za opinię. 

Aha – z tytułem, to miało być niby tak, że są pory roku, a na końcu brakuje wiosny, bo stało się tyle złego, że ona nie przyszła, taką sobie wymyśliłem koncepcję, i widzę, że ona taka se :)

 

3majcie sie, dzięki za Wasze komentarze, I love this game!

Koncepcja bdb, ale dlaczego nie ma jej w tekście! Tekst dla mnie jest pracą skończoną, możemy się domyślać, ale to, o czym teraz napisałeś jest – niejako – dla mnie clue. Moje czytelnictwo jest dziwaczne, ale może jedna osoba z dziewiątki za dużo zamieszania nie zrobi, mam nadzieję!

srd ;-)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Odważnie pisać tego typu teksty, nieodważnie, że jednak nie zrealizowałeś swojej koncepcji tak do końca, a szkoda wielka.

Aha – z tytułem, to miało być niby tak, że są pory roku, a na końcu brakuje wiosny, bo stało się tyle złego, że ona nie przyszła, taką sobie wymyśliłem koncepcję, i widzę, że ona taka se.

Bardzo za nią dziękuję, Irko!

Ależ proszę bardzo, żałuję, że nie dostałeś.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Początek tekstu wydaje się trochę zbyt rozwlekły, nawet pomimo tego, ze jest to uzasadnione dla sposobu odsłonięcia prawdziwej natury tego, co opisujesz. I przyznam szczerze, że choć tekst nie jest krótki, to pierwsze akapity lekko odbijają – nie techniką, bo ta jest dobra, a takim ogólnym „opisem przyrody” – i to pewnie przydałoby się jakoś lekko podrasować (nie do przesady, aby nie zniwelować wspomnianego uzasadnienia). Natomiast to, co się wyłania później… Później wyłania się ważna i mocna historia. Owszem, w formie nieco zmodyfikowanej względem sytuacji, ale… Ale tak czy inaczej jest to smutne. I jest opisane plastycznym językiem.

 

Dźwiękowo kojarzy mi się z tym: https://www.youtube.com/watch?v=V289dKf0N1c

Natomiast treściowo dość szybko skojarzyło mi się z moim tekstem „Granica wszystkiego” z Granic (w sumie to napisanym przed wydarzeniami, do których nawiązujesz Ty).

 

Co się rzuciło w oczy – i zastanawiam się czy było to od początku w zamierzeniu, czy wyszło mimochodem i przypadkiem, ale trafnie – to „niewidzenie dokładnie”, przechodzenie saren nad/obok, to unikanie, znikanie z oczu.

 

Natomiast do czego mam wątpliwości – czy to aby na pewno fantastyka? To znaczy jest las jako narrator, ale… Ale łatwo czytać jakby to nie las obserwował, tylko była po prostu opisywana historia. W momencie, w którym to pisze, jest to problem, który mi koliduje z jakością samego tekstu, ale zobaczymy do czego dojdę z tymi myślami do czasu wyników i wklejania tego komentarza. Właśnie dlatego tekst ląduje w trybie warunkowym, szczegóły wkrótce trafią na priv.

 

No i na koniec kwestia tytułu… Najpierw trochę odbił skojarzeniem ze starą wyliczanką… Potem czytam, zapominam o tym, kończę. Po jakimś czasie wraca skojarzenie tytułu i… I dochodzi, że to skojarzenie wydaje się na swój sposób trafne ze względu na kolejne trzy słowa. Co z jednej strony irytuje, z drugiej pasuje, z trzeciej przypomina, jak wielowątkowa i wielowarstwowa jest ta sprawa. No i zastanawiam się, czy to skojarzenie było celowe.

 

"od strony przyległych trzęsawisk"

"zbliżają, zalewają je"

– podwójne spacje

 

wilku, kopę lat :)

 

Dziękuję za komentarz, no i w ogóle całą tę leśną imprezę. 

Rozumiem, że podstawowe pytanie brzmi, czy to jest fantastyka? 

Zakładałem, że tak! Delikatnie antropomorfizowałem las, zrobiłem z niego świadome miejsce, myślące i wrażliwe. Trochę duch, trochę po prostu rozproszona po krzakach jaźń, która ma taką naturę, że się przejmuje losem każdego, kto się w jej rejony zaplącze, bo ma wpisany w DNA szacunek dla każdego życia. Wrażliwiec, który wobec bezwzględnego postępowania gości w buciorach jest bezradny, cierpi, a na końcu sam ma wszystkiego dość, nawet nie budzi się na wiosnę (w tytule chodziło mi głównie o to, żeby zwrócić uwagę na to, że wiosna w opowiadaniu nie nadchodzi). 

No i są te maleńkie cienie. Wiadomo, trąci to wszystko alegorią, jak tu słusznie zauważają czytelnicy, ale jednak dośc luźną – nie każdy z czytających złapał warstwę “uchodźczą”.

”Niewidzenie” – tak, fajnie, że to złapałeś. 

Chętnie przeczytam Twoje opowiadanie, a podkład muzyczny jest bardzo przejmujący, nie znałem tego. 

serdeczności!

 

 

 

Największą siłą tekstu jest z pewnością kompozycja – bardzo odpowiednia dla tematu konkursowego, w tym przypadku podkreślająca obcość perspektywy lasu i budująca dystans wobec rozgrywających się tam wydarzeń. Dyskretnie, niemal niezauważenie, oszczędnie dawkując emocje, wpisujesz dramatyczną historię w cykl zmieniających się pór roku. Powściągliwa narracja udanie odwraca uwagę od właściwej fabuły, która zostaje dzięki temu opowiedziana nienachalnie; na tyle subtelnie, że może nawet umknąć czytelnikowi. Fabułę można interpretować jako nawiązanie do ostatnich wydarzeń, ale przyjęta przez Ciebie narracja pozwala też odczytywać historię bardziej uniwersalnie. Warsztatowo bez zastrzeżeń – nie tylko zwracasz uwagę na szczegóły, ale i dbasz o estetykę opisów (choć te drugie tak naprawdę nabierają siły oddziaływania dopiero w zderzeniu z opowieścią). Całość jest dobrze wyważona, konsekwentnie stonowana.

Z punktu widzenia konkursu zabrakło mi tylko wyraźnego elementu fantastycznego – myślę, że nie będą tu konieczne jakieś radykalne zmiany, ale przydałoby się jednak wejść głębiej w tę pozaludzką perspektywę.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

O, cześć :D

Black Cape, odbieram ten komentarz jako starannie zakomponowany zestaw kąplemętów, bardzo zań dziękuję.

Z tym elementem fantastycznym, to ja sam już nie wiem. No bo są te małe stworki, jest świadomy las… To znaczy rozumiem, że to jest jakoś na granicy (sic!), chętnie coś tu podkręcę. Będziemy się kontaktować indywidualnie?

Łosiocie, tak, to chyba po prostu kwestia “podkręcenia” narracji i mocniejszego zaakcentowania tego, że ten las ma własną, odrębną świadomość. Więcej szczegółów podeśle Ci już Wilk na priv. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Hej, przeczytałam, bo poleciłeś u mnie w komentarzu i … to są faktycznie moje klimaty! Podoba mi się historia, bo prowadzona jest nienachalnie, delikatnie a jednocześnie jest mocna w przekazie. No i rozumiem teraz, co miałeś na myśli pisząc, że u mnie mało fabuły. Widzę, w którą stronę można pójść. Opisy piękne, dobrze oddają atmosferę lasu, i myślę że w fantastyce często mało jest takiego piękna, no bo akcja musi być itp. 

pozdrawiam, Jola

Ha! Ale CIę zwabiłem, JolkaK :)

Dzięki za odwiedziny i lekturę. 

 

BTW – nie chodziło mi o porównywanie tekstów, po prostu zauwazyłem podobieństwo między naszymi “nieludzkimi”, ale trochę ludzkimi postaciami. 

Nowa Fantastyka