- Opowiadanie: Ambush - Las, do licha!

Las, do licha!

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Las, do licha!

– Był las, nie ma lasu! – warknęła Anka, rzucając na biurko z impetem worek z niebielonego płótna. – Żeby mu mikroplastik, wnikał bez końca!

– Na początku myślałem, że to jakiś konkurs, ale teraz chciałbym posłuchać, jak to sobie wyobrażasz – mruknął Tadek, grafik komputerowy.

– Dowolnie, byle było to długotrwałe i bolesne.

Dziewczyna włączyła komputer, powiesiła kurtkę i wyciągnęła z szuflady tykwę.

Nikt z obecnych w pokoju nie dopytywał, o co jej chodzi. Wszyscy wiedzieli, że Anka kocha planetę i wszystkie zamieszkujące ją stworzenia.

Zamiast tego Maryla zaproponowała:

– Może się czegoś napijemy?

W kuchni Tadek z Marylą zaparzyli kawę a Anka chłodziła wrzątek. Po chwili zalała susz z takim impetem, że ochlapała blat i podłogę.

– Jestem wściekła, do licha! 

– No dawaj! Wyrzuć to z siebie! – zachęciła Maryla.

– Pamiętacie tego ekologa z Hiszpanii, którego akcję odradzania puszczy amazońskiej promowałam w sieci? Zabrał kasę i zniknął! Namówiłam na tę akcję chyba z tysiąc osób! Teraz czuję się jak ostatnia idiotka!

– Kurczę! Ja też wpłacałem!

– Nic nie posadzili?

– Coś tam na początku…

– A wy myśleliście, że Rio wchłaniają już lasy?!

– Tak, jesteśmy frajerami i próbujemy coś robić – warknęła Anka.

 

X

 

Ponieważ nie mogła się skupić na pracy, uciekła do relaksowni.

Podczas realizacji budynków pozostawiono tu kilka starych drzew i nazwano szumnie strefą relaksu. Anka usiadła na hamaku po turecku, zamknęła oczy i zaczęła się koncentrować na własnym oddechu.

Alfons! Powinno mnie przestrzec imię! No, ale z drugiej strony jak kontrolować działania podejmowane na drugim końcu świata…

– Tu był las… – powiedziała głośno i piskliwie. Ze zdziwienia otworzyła szeroko oczy. – Wariuję – westchnęła. Spuściła stopy na równo strzyżoną trawkę. – Co jest grane?! – zapytała głośniej niż zamierzała.

– Tu był las, a nie ma lasu – odezwał się wysoki głosik w niej.

– Kto to mówi?

– Ja…

– A może masz jakieś imię? – spytała cierpliwie, tłamsząc targające nią uczucia.

– Choli. Wniknęłom w ciebie.

– Jak.

– Obudziłom się, a tu nie ma lasu.

– Mówisz o puszczy amazońskiej? – Mają rację, że za bardzo się angażuję!

– Puszcza była dawno. Choli było młodziutkie jak bazia.

– I co teraz – spytała ostrożnie.

– Naje się, pofigluje i pójdzie spać.

– We mnie?!

– Najbardziej lubiem wierzby.

– Świetnie. Tu jest wierzba!

– Stara, chora, samotna – fuknęło z pretensją, a Anka poczuła, jak mruży oczy i wystawia język, zupełnie jak wtedy, gdy była w grupie Krasnoludki.

O wierzbie, czy o mnie? – pomyślała nerwowo. – Jeśli to żyło tysiąc lat temu, to raczej nie powinnam być dla niego stara, przecież nawet czterdziestki nie skończyłam!

– Czyli jesteśmy umówieni. Ja ci znajdę ładną, młodą wierzbę, a ty…

„Dzieweczka się z lichem umawiała

Z łozy mu kolebkę splatała”

Nuciła wchodząc do budynku i wywracając oczami.

X

 

Darowała sobie przerwę obiadową, usiłując nadrobić zaległości. Nieproszony gość milczał i łudziła się, że zniknął albo że … miała chwilowe załamanie.

Dochodziła osiemnasta, kiedy zadzwonił Rafał – jej szef.

 – Pojawiły nam się dwa nowe tematy. Przesyłam materiały. Zapoznaj się z nimi. Do jutra rozplanuj pracę.

– Przecież zgłaszałam, że mamy problem z utrzymaniem terminów. Pracowałam już w dwie soboty w miesiącu, nadgodzin nie zliczę. Jak mogę brać nowe?!

– Mniej plotek, więcej wyników – odparł sucho.

Jak zawsze w takich sytuacjach zamilkła oburzona. I niespodziewanie odezwała się, choć nie zamierzała:

– Wiesz co?! Jesteś jeszcze większym dupkiem, niż myślałam. Jak byłeś w zespole, to pierwszy skarżyłeś się na nadmiar pracy, a teraz zamiast próbować pomagać, rzucasz takimi sucharami?!

– Co?!

– Sam sobie rozplanuj. Składam wypowiedzenie, biorę zaległy urlop – odparła i zakończyła połączenie.

Wracając do domu czuła równocześnie paniczny lęk i błogość.

 

X

Tego samego dnia Anka zdołała zaistnieć na kilku forach ekologicznych w sposób jednocześnie widowiskowy i radykalny.

Udało jej się również dokonać znacznych zmian w swoim życiu. Jak każda dobra dziewczyna, miała skłonności do rozmaitych popaprańców. W jeden wieczór pogoniła wszystkich koleżków, którzy chcieli ją gruntownie zmieniać, lub oczekiwali gotowości, bez zobowiązań.

Nie do końca pamiętała, co powiedziała przez telefon miłemu, poukładanemu Leonowi, którego zaloty do tej pory ignorowała, ale w piątkowy ranek obudziła się razem z nim.

Była piąta. Leon spał jak dziecko. Wyszła do kuchni, zrobiła sobie kawę i powiedziała kategorycznym tonem:

– Zabawiło się?! To niech teraz spada!

– Nie ludzie decydują, kiedy Choli pójdzie – odpowiedziała sama sobie. Brzmiała wrednie i zadziornie.

– Znajdę ci ładne drzewo.

– Wolę piękny las…

Wpisała w google „jak pozbyć się licha” i dłuższą chwilę studiowała znalezione treści.

Potem poszła do sypialni i szarpnęła Leona za ramię.

– Wstawaj, musimy jechać do lasu.

– Do lasu? – spytał zdumiony.

– Takiego, który za pięćdziesiąt lat na pewno jeszcze będzie rósł.

– Białowieża?

– Za daleko, Gorce! Ubieraj się, bo wykoleiłam sobie życie i muszę zacząć je naprowadzać na tory.

Posłusznie wstał. Wciągając jeansy, zapytał smutno:

– Pogonisz mnie?

– Nie. Ty akurat zyskałeś po bliższym poznaniu, ale muszę znaleźć pracę i ogarnąć resztę.

 

X

Obiad zjedli w Ochotnicy. Potem ruszyli na północ doliną potoku Jaszcze.

– Zakładając, że to wszystko prawda… – zaczął ostrożnie – co planujemy?

– Liczę, że mu się tu spodoba… Z tego co czytałam, jak samo nie zechce, to nie odejdzie…

– Może da się wytrzymać… Podobasz mi się, do licha!

– Przestań! Przez ostatnie dwa dni zajmowałam się głównie paleniem mostów!

– I budowaniem nowych – objął ją i zaczęli się całować.

W trakcie pocałunku Anka zaczęła coś mówić.

– Co?

– Odsuń się! Za gorąco! – pisnęła.  

Przeciętą strumieniem polanę porastały borowiska, wrzosy i kępy kolorowych kwiatów. Dalej zaczynał się gesty bór pełen jodeł, buków i świerków. Wiatr niósł woń grzybów i igliwia. Chwilę milczeli zachwyceni.

– Nie ma wierzb – fuknęło z Anki.

– Nie marudź, popatrz jak zielono!

– Lubi wierzby nad strumykiem… – Anka wywaliła język.

– Mam pomysł – sapnął Leon i pociągnął ją w stronę lasu. – Ono nie lubi namiętności. I chyba w naturze bardziej!

– I co?

Oparł dziewczynę o drzewo i pocałował namiętnie.

– Iiii – pisnęła – wsuwając palce w jego włosy. 

Leon rozpiął jej spodnie.

– Ktoś może iść – westchnęła własnym głosem.

– Zasłonię cię całym sobą!

 Naga oparła się plecami o brzozę.

Pieścił jej ciało, nie zwracając uwagi na piskliwe protesty licha. Zresztą dość szybko zagłuszył je szloch Anki. Kiedy ich rozkosz dopełniła się, rozległ się przeciągły wizg, który sprawił, że ucichły ptaki i wiatr.

Leonowi wydawało się, że z głowy Anki wyskoczyła wiewiórka. Coś wspięło się i zręcznie przeskoczyło na rozłożysty dąb.

– Jest las! – krzyknęło radośnie. 

– Chodźmy na herbatkę do schroniska.

 

Koniec

Komentarze

Sympatyczna sprawa. Kibicowałam Ance we wszystkim. A Alfonsowi przydałoby się zrobić jakieś kęsim. Mogłaby się w nim chupacabra zagnieździć…

Babska logika rządzi!

Dziękuję w imieniu Anki i własnym;)

Niech Alfonsowi plastik wnika!

Lożanka bezprenumeratowa

No, nie wiem, co by mu większą przykrość sprawiło…

Babska logika rządzi!

Pewnie bankructwo…

Lożanka bezprenumeratowa

Miś jest za bankructwem i chupacabrą jednocześnie. Można jeszcze plastik…

Plastikowa chupacabra doprowadzająca do bankructwa.

Babska logika rządzi!

Rozchichotałam się, przemiłe opko – zwłaszcza na tle śmiertelnej powagi większości zgłoszeń konkursowych. Przypomniało mi “Chochlika w słoiku” Irki_Luz (jeśli tak ten nick odmieniamy?) Motyw licha, z którym idzie się dogadać, bardzo mi się podoba, a Twoje licho ogólnie wnosi same korzyści w życie nosiciela :)

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

“Plastikowa chupacabra doprowadzająca do bankructwa” – brzmi jak intrygujący tytuł. Może jakaś kontynuacja, tym razem bez happy endu? ;)

 

Misiu dzięki za głosowanie;)

 

Anoia dziękuję za miłą recenzję. Starałam się promować również ekologię.

Lożanka bezprenumeratowa

Hi hi, przypomniałaś mi żeby dokupić mate:) Oczywiście piję je na swój sposób. W litrowym słoju, przez rurkę akwarystyczną, owiniętą na jednym końcu kawałkiem dziurkowanego kątowniczka do gips-kartonu, zamiast bombilli. Obowiązkowo z cukrem i wyciśniętą połówką cytryny . A licho, fajne takie nawet. Anka syta a i licho całe, czy jakoś tak :) .Wnioski – dobre licho nie jest złe i może być motorem pozytywnych zmian. Podoba się :D

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Dzięki Astrid. Licho źródłem zmian, a zwrot wektora trzeba sobie wypracować samodzielnie;)

Lożanka bezprenumeratowa

No sympatyczne to rzeczywiście, ale pod kątem interpunkcji – zarówno nadmiarowej, brakującej i niewłaściwej – oraz pojawiających się i znikających spacji można by to jeszcze przejrzeć ;) Ale czytało się fajnie :) Pozdrawiam!

Spodziewaj się niespodziewanego

Hej Ambush.

 

Dzięki za super shorta. Pomysł bardzo dobry i fajne wplecenie formy niebinarnej.

Całość spójna i dynamiczna. Czytało się bardzo przyjemnie. smiley

 

Mam kilka propozycji szlifierskich:

 

rzu­ca­jąc na biur­ko z im­pe­tem worek z nie­bie­lo­ne­go płót­na – może: „rzucając z impetem worek niebielonego płótna na biurko”? Biurko raczej impetu nie ma, chyba, że ktoś nim rzuca (np. w worek smiley).

 

mi­kro­pla­stik, wni­kał – jeszcze oficjalnie nie ma mikroplastiku w j. polskim, więc może: mikro-plastik?  Na pewno bez przecinka.

 

chciał­bym po­słu­chać, jak to sobie – może: „usłyszeć”? Posłuchać raczej opowieści a usłyszeć czyjeś zdanie. Może wzmocnić dopisując „ty” – „jak ty to sobie wyobrażasz”?

 

byle było to dłu­go­trwa­łe i bo­le­sne – może: „byleby to było długotrwałe…” – czytając na głos to słychać.

 

Ma­ry­la za­pro­po­no­wa­ła. – tu dwukropek.

 

kawę, a Anka – tu bez przecinka, nie stawiamy przecinka przed spójnikiem „a”.

 

Na­mó­wi­łam na tę akcję – powtórzyło się, może: „na tę zrzutkę”?

 

Ja też wpła­ca­łem – czy tu celowo w znaczeniu: „wpłacałem kilka razy”?

 

Po­win­no mnie prze­strzec imię – przestrzec chyba może tylko człowiek, może: „imię powinno dać mi do myślenia”.

 

-Wa­riu­ję – tu został się dywiz.

 

ode­zwał się wy­so­ki gło­sik w niej – może: „wysoki głosik dobieg(a)ł z jej wnętrza”?

 

I co teraz – tu znak zapytania.

 

z pre­ten­sją, a Anka – tu też bez przecinka, jw.

 

po­czu­ła, jak mruży – może: „że mruży oczy”? „Jak” wskazuje na sposób (np. mrużyła mocno oczy).

 

O wierz­bie, czy o mnie? – może: „To o wierzbie, czy o mnie”?

 

czy o mnie? – po­my­śla­ła ner­wo­wo. – Jeśli żył… – tu wypowiedź narratora „po­my­śla­ła ner­wo­wo” antykwą, nie kursywą.

 

Jeśli żył […] dla niego stara – tu pytanie, czy zdecydowałaś się na rodzaj neutralny (ono/jego)? Jeżeli tak, to „żyło” (i wtedy „niego” jest ok). Jeżeli na inny, to trzeba dogadać.

 

za­dzwo­nił jej szef – Rafał: – trochę z angielskiego, może: „zadzwonił Rafał – jej szef” i na pewno bez dwukropka. Jeżeli zdanie zapowiadałoby wypowiedź to powinno brzmieć „Rafał powiedział:” Proponuję dopisać „ – powiedział.” po wypowiedzi Rafała.

 

już w dwie so­bo­ty w mie­sią­cu – dużo „w”. Może: „już dwie soboty”?

 

za­mil­kła obu­rzo­na. I nie­spo­dzie­wa­nie ode­zwa­ła się – tu się zlało w czasie: zamilkła i odezwała się. Może: „zamilkła oburzona. Po chwili jednak, niespodziewanie się odezwała”?

 

Skła­dam wy­po­wie­dze­nie, biorę za­le­gły urlop – może „i” zamiast przecinka?

 

zdo­ła­ła za­ist­nieć na kilku fo­rach eko­lo­gicz­ny – może: „zaistniała”? Chyba, że się bardzo przy tym męczyła, to ok. Zjadło „ch” na końcu.

 

ocze­ki­wa­li go­to­wo­ści, bez ocze­ki­wań – rozumiem, że oni oczekiwali, że Anka oczekiwań mieć nie będzie. Może: „oczekiwali gotowości, nie oferując nic w zamian”? 

 

w piąt­ko­wy ranek obu­dzi­ła się razem z nim – razem wskazuje na moment w czasie a w kolejnym zdaniu dowiadujemy się, że Leon jeszcze spał, więc może: „obudziła się obok niego”?

 

wy­ko­le­iłam sobie życie i muszę za­cząć je na­pro­wa­dzać na tory – chyba utarło się, że „wykoleiłam się” a nie swoje życie. Może: „wykoleiłam się i muszę wrócić na dobre tory.”

 

głów­nie pa­le­niem mo­stów! – może: „paleniem za sobą mostów”? Utarty zwrot. Bez “za sobą” brzmi jakby paliła prawdziwe mosty.

 

I chyba w na­tu­rze bar­dziej – tu nie zrozumiałem za bardzo, co bardziej? Bardziej nie lubi? Jeżeli tak to może: „ono chyba nie lubi namiętności, zwłaszcza w naturze.”

 

ich roz­kosz do­peł­ni­ła się – może: „ich rozkosz się dopełniła”?

 

Coś wspię­ło się i zręcz­nie prze­sko­czy­ło – może dopowiedzieć, na co się wspięło? Opierali się o brzozę, więc może na nią się wspieło?

 

 

 

Każdą wycieczkę, która kończy się herbatką w schronisku, można śmiało nazwać udaną (nawet, jeżeli uczestnicy za bardzo się nie nałazili smiley ).

 

Jeszcze raz, dzięki za fajną lekturę.

 

Trzymaj się

 

Al  

 

@Nana dziękuję za recenzję.

@Al, wielkie dzięki za recenzję i łapankę. Interpunkcję sobie naniosę już, resztę jak się już jury wypowie.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć, Łowu Ambush!

-Wariuję – westchnęła.

Tam się jakiś dywiz zaplątał i brak spacji

– Jak.

Tu nie powinien być zapytajnik?

– I co teraz – spytała ostrożnie.

Tu też by się przydał

O wierzbie, czy o mnie? – pomyślała nerwowo. – Jeśli żył tysiąc lat temu, to raczej nie powinnam być dla niego stara, przecież nawet czterdziestki nie skończyłam!

Zaznaczone powinno być bez kursywy

łudziła się, że zniknął albo że …

Zbędna spacja przed wielokropkiem

 

Tego Leona to niech Anka trzyma przy sobie, bo z kolei na jego miejscu zwiewałbym w podskokach! On wiedział o tym lichu? :P

No i jeśli tak wyglądają egzorcyzmy na licho, to… muszę sobie jakieś znaleźć i trzymać w zanadrzu – jakby się nuda zaczęła wkradać, to cyk! Żonie podrzucić… A na końcu herbata w schronisku… Rozmarzyłem się.

Ty to lubisz pisać takie lekkie historie, a ja lubię je czytać :)

 

EDIT: Tytuł masz świetny :)

 

Pozdrawiam, polecam, powodzenia w konkursie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Opowiadanie w niewielu słowach pokazuje romans, ducha lasu i stwora mitycznego w jakże innej postaci. Napisane sprawnie i czyta się dobrze.

Życzę powodzenia!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Cześć,

 

przyjemne opowiadanie, przy którym kilka razy się uśmiechnęłam. Czytało się miło i w sumie zaczęłam się zastanawiać, czy nie przydałoby mi się takie Licho, które pomogłoby podjąć drastyczne decyzje :P 

“Plastikowa chupacabra doprowadzająca do bankructwa” – brzmi jak intrygujący tytuł. Może jakaś kontynuacja, tym razem bez happy endu? ;)

Jestem za, tym bardziej, że licho co prawda dom znalazło, ale Amazonia nadal ogołocona ;)

 

Fajne, podobało mi się. Dajesz trochę nadziei, skoro udało się znaleźć dom dla licha :) Samo pozbycie się malucha – świetne, a wcześniej Anka mocno skorzystała na jego pojawieniu się ;) Lekko, zabawnie napisane. Przeczytałam z przyjemnością :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć!

 

Podobał mi się humor w tym tekście i pomysł na licho, które nie dość, że opętało bohaterkę, to jeszcze nie raczyło porozumiewać się z nią telepatycznie tylko werbalnie, zabawnie to wyszło. No i w sumie to raczej dobre licho było. 

Pomysł na zainfekowanie lichem fajny. Troszkę gorzej z wykonaniem, bo zdaje mi się to wszystko jakieś pospieszne, takie skakanie od scenki do scenki, wiem, że limit, ale mimo wszystko mój odbiór tutaj nieco ucierpiał.

 

– Był las, nie ma lasu! – warknęła Anka, rzucając na biurko z impetem worek z niebielonego płótna. – Żeby mu mikroplastik, wnikał bez końca!

– Na początku myślałem, że to jakiś konkurs, ale teraz chciałbym posłuchać, jak to sobie wyobrażasz – mruknął Tadek, grafik komputerowy.

– Dowolnie, byle było to długotrwałe i bolesne.

Dziewczyna włączyła komputer, powiesiła kurtkę i wyciągnęła z szuflady tykwę.

Nikt z obecnych w pokoju nie dopytywał, o co jej chodzi. Wszyscy wiedzieli, że Anka kocha planetę i wszystkie zamieszkujące ją stworzenia.

Zamiast tego Maryla zaproponowała:

– Może się czegoś napijemy?

W kuchni Tadek z Marylą zaparzyli kawę a Anka chłodziła wrzątek. Po chwili zalała susz z takim impetem, że ochlapała blat i podłogę.

Po pierwsze, dwa razy używasz słowa impet na krótkiej przestrzeni tekstu, a to rzuca się w oczy. Po co przecinek po “mikroplastik”? Przekreślone “to” wywaliłbym. “Powieszenie” kurtki niby zwykła rzecz, ale jakoś mi zgrzytnęła, więc może “odwiesiła (na wieszak)”? Co to za tykwa, bo nie wiem? I po co Anka chłodziła wrzątek, bo też nie wiem? Przecież mieli zaparzyć kawę. Czy tykwa i susz to się odnosi do jakichś yerba mate? Pytam, bo nigdy nie piłem, a wiem, że tam są jakieś procedury, gadżety i inne cholerstwa, przez co niektórzy celebrują picie tego cosia jak jakiś obrządek religijny.

I dlaczego na końcu opowiadania Anka szlocha, kiedy Leon ją pieści pod drzewem?

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

@Krokus Taka fajna dziewczyna, a Ty się czepiasz… Poza tym zew krwi i nie a co radzić, musi samo przejść;) Miło mi, że mam wiernego czytelnika. W żonie szukaj licha, w każdej kobiecie jest;)

Dzięki za recenzję i łapanki. 

 

@Radek Dzięki za betowanie i recenzję.

@OldGuard Jak widać mam już sporo zamówień na licho ;) Może w sobie trzeba szukać, do licha!;)

@Irka_Luz Muszę wejrzeć w siebie i znaleźć brutalność i krwiożerczość, żebym Alfonsa załatwiła jak trzeba;)

@Alicella Dobre licho nie jest złe. Już mi się lista kolejkowa na licho utworzyła;)

 

@Outta U mnie zawsze z wykonaniem gorzej, niż z pomysłami;/ W tykwie parzy się yerbę. Zalewa się ją gorącą, ale nie wrzącą wodą. Podobno wrzątek zabija smak yerby. Zaawansowani yerbopijcy blokują kuchnię w firmie na dłuższą chwilę;) A co do egzorcyzmów pod drzewem, to ona z rozkoszy szlochała.

Lożanka bezprenumeratowa

A co do egzorcyzmów pod drzewem, to ona z rozkoszy szlochała.

Eeerm? Serio? To jakiś wyższy level jeśli chodzi o skill kochanka? Bo normalnie to tego typu zachowanie świadczy raczej o gwałcie a nie o przeżywaniu rozkoszy.

Known some call is air am

Zabawny szort, bardzo odmienny od wcześniej przeczytanych na leśny konkurs. :-) Licho skojarzyło mi się z pierwszą książką M. Kisiel "Małe licho". Humor też podobny. 

Po drodze zauważyłam kilka brakujących przecinków i trochę niezręczności do wygładzenia.

Skarżypytowałabym, lecz już nie potrzeba. ;-)

 

Drobiazgi:

,miała skłonności do rozmaitych popaprańców.

Dałabym w lp.?;-)

 

Powodzenia w konkursie!

 

Fot. A. Wajrak, chyba sóweczka, pewna nie jestem, jeśli tak, to najmniejsza europejska sowa.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Orgazmy są dość indywidualną sprawą;)

Nie mam masowych doświadczeń z kobiecym szczytowaniem, ale nie wszystkie panie to “cichodajki” laugh

Lożanka bezprenumeratowa

@Asylum Dziękuję za chęć skarżypytowania i miłą recenzję. Będę dłubać w tekście, jak już jurki się wypowiedzą.

Lożanka bezprenumeratowa

Ja nie mówię, że nie ma ekspresji w trakcie orgazmów, ale “szloch”? Szloch to płacz i powiem szczerze, że gdyby mi się partnerka rozpłakiwała podczas szczytowania to raczej nie byłbym chętny na kolejne zbliżenie ¯\_(ツ)_/¯

Known some call is air am

Aleś mnie rozbawił, Q! xd O, potrzebuję uśmiechu. Chyba widziałam kiedyś jakiś film, gdy heroina szlochała, ale tytułu sobie za boha przypomnieć nie mogę, lecz kojarzę, że było skrzyżowanie z komedią i przypadłość bohaterki, z tego zresztą brały się jej niektóre perypetie.

Ma rację, Outta, stonowałabym Ambush. ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Pomyślcie sami jak byłoby ciężko seksić z nieustannie popiskującym lichem;)

Lożanka bezprenumeratowa

xd

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

No dobra, masz rację z tym popiskującym lichem, ale skąd ten szloch? :)

Known some call is air am

Dobra pomyślę jeszcze jak zagłuszyć to licho.

 

 

Lożanka bezprenumeratowa

Licho skojarzyło mi się z pierwszą książką M. Kisiel "Małe licho".

O ile wiem, pierwsze było “Dożywocie”, w którym Licho też występuje, ale jako postać drugoplanowa. I raczej dla dorosłych.

Babska logika rządzi!

Jestem dorosła. <3

Z “Dożywociem” masz rację, zerknęłam na półkę, ale Licho tam było i świetny koncept. Tylkę tę jej książkę przeczytałam, innych już nie. ;)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Zdaniem misia, i nie tylko, metoda pozbywania się licha jest rewelacyjna. Miś przypuszcza, że wiele par nawet nie wie, jakich lich się pozbyło w ten sposób. Za samo zwrócenie uwagi na tę metodę, niezależnie od aspektów proekologicznych, tekst zasługuje na znalezienie się w Bibliotece. Klik! Powodzenia w konkursie za nietypowe podjęcie tematu.

Pieścił jej ciało, nie zwracając uwagi na piskliwe protesty licha. Zresztą dość szybko zagłuszył je szloch Anki.

W kontekście tego, co Anka akurat robi, ten “szloch” jest dość niepokojący.

 

Poza tym jednak dość przyjemne, lekkie opowiadanie. Koncepcyjnie ciekawe, fabularnie spójne, acz nieszczególnie porywające. Raczej nie potykałem się podczas lektury, narracja poprowadzona sprawnie. Bohaterka raczej płaska (mówisz nam, że ma jakieś cechy osobowości, ale w jej zachowaniu ich nie widać), ale przy tej objętości tekstu nie przeszkadza to szczególnie.

Trochę kręciłem głową na bohaterkę naprawiająca swoje życie poprzez impulsywne decyzje oraz fakt, że :

Jak każda dobra dziewczyna, miała skłonności do rozmaitych popaprańców.

bo to sugeruje, że albo moja żona nie jest dobrą dziewczyną, albo ja jestem popaprańcem. :P

 

Ogólnie, przyjemny średniak z przesłaniem proekologicznym gdzieś tam na obrzeżach. Czytało się ok, ale też nie wzbudziło we mnie szczególnych emocji.

Hej Ambush!

Ciekawy pomysł na opowiadanie, tytuł jak najbardziej dobrany, jednak do mnie nie trafiło. Chyba nie mój humor. Związek Anki z Leonem wydawał mi się sztuczny, bo przecież wcześniej go ignorowała. Rozumiem, mogłaby zmienić zdanie, ale jakoś za szybko się na to zgodziła, podobnie jak na wiele zmian dokonujących się w jej życiu, zupełnie wbrew jej woli. Ja tam bym protestowała, choćby dla zasady ;P

Nieco nadrabiasz stylem, bo czytało się szybko. Życzę powodzenia w konkursie ;)

Dziękuję za lekturę.

@Dzięki Misiu za czytanie i polecanie. Teraz jeszcze machnij nową Agnessę i weekend z lichem będzie udany;)

@None Widać małżonka spotkała swoje licho. Dzięki za czytanie i recenzję, choć tym średniakiem trochę mnie zraniłeś:) Wolę opinię Krokusa;)

@Gruszel Czasem ludzie tkwią w niedobrych dla nich sytuacjach nic nie robiąc. Wtedy, jak przyjdzie licho, może pojawić się impuls do zmian. Dzięki za wizytę.

Lożanka bezprenumeratowa

Hej Ambush.

 

Sorki, że dopiero teraz.

Spoko, cieszę się, że mogę pomóc.

 

Widzę, że opowiadanie trafiło na regał, ekstra, gratulacje. smiley

 

Ten szloch to niezły numer. Bez niego pewnie byłoby: „fajne”, „spoko”, „erotyk”, „dobrze się czyta” itd. a tak dyskusja zatacza coraz szersze kręgi, wyobraźnia pracuje, fantazje się werbalizują – i dobrze.

Dla mnie też był zaskakujący, złapał za oko, niby (super) happy end ale…

 

Kawał dobrej roboty.

 

Pozdrowienia dla wszystkich.

Al  

Dzięki za czytanie i recenzję, choć tym średniakiem trochę mnie zraniłeś:)

Ale czemu? Ja wiem, że współczesne tendencje recenzenckie są takie, że albo coś jest wybitne, genialne i w ogóle naj, albo nie istnieje, ale tak na logikę – większość tekstów to średniaki. Chyba, że miałaś aspiracje do wielkości. W takim wypadku cóż, w moim wypadku nie wyszło.

Szybko się czytało i nie tylko ze względu na limit słów. ;) Podoba mi się niebinarne licho (sam używam tego zabiegu w jednym opowiadaniu, które właśnie piszę) i niestandardowy sposób “egzorcyzmu”. Ogólnie rzecz biorąc pomysłowy i przyjemny tekst. 

 

@None przecież uśmieszek był na końcu. Z założenia piszę rzeczy lekkie, proste i (mam nadzieję;) przyjemne. Może kiedyś będę jak Marquez, ale nie wiem czy życia starczy;)

 

@Crucis Dzięki za miłą recenzję.

Lożanka bezprenumeratowa

Siemka, fajny, przyjemny i przede wszystkim lekki szorcik (czemu na portalu tyle powagi?!), a licha chyba tylko pozazdrościć. Końcówka – totalne zaskoczenie, mocno na plus. 

pozdrawiam i kibicuje w konkursie! 

Zawsze coś da się poprawić

Dzięki Kulosławie. Każdy czasem potrzebuje trochę licha, żeby mosty spalić, albo coś…;)

 

Lożanka bezprenumeratowa

Przeczytałam z wielką przyjemnością, bo, mimo pewnych perypetii w życiu Anki, to bardzo optymistyczna historia. ;)

 

rzu­ca­jąc na biur­ko z im­pe­tem worek z nie­bie­lo­ne­go płót­na. → Raczej: Z impetem rzu­ca­jąc na biur­ko worek z nie­bie­lo­ne­go płót­na.

 

Pod­czas re­ali­za­cji bu­dyn­ków po­zo­sta­wio­no tu kilka sta­rych drzew… → Czy budynki na pewno się realizuje?

Proponuję: Pod­czas wznoszenia bu­dyn­ków po­zo­sta­wio­no tu kilka sta­rych drzew

 

ale w piąt­ko­wy ranek obu­dzi­ła się razem z nim.

Była piąta. Leon spał jak dziec­ko. → Jak mogła obudzić się razem z Leonem, skoro on spał jak dziecko?

 

Wcią­ga­jąc je­an­sy, za­py­tał smut­no: → Wcią­ga­jąc dżinsy, za­py­tał smut­no:

Używamy pisowni spolszczonej.

 

Prze­cię­tą stru­mie­niem po­la­nę po­ra­sta­ły bo­ro­wi­ska, wrzo­sy i kępy ko­lo­ro­wych kwia­tów. → Rozumiem, że na polanie rosły wrzosy i kwiaty, ale nie pojmuję, jak mogły ją porastać borowiska?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@Regulatorzy lejesz miód na moją duszę;) Błędy poprawie jak już Jurki się wypowiedzą. 

 

Lożanka bezprenumeratowa

I nie przeszkadza Ci, że teraz masz duszę lepką od miodu?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dusza nie krzesło!;) 

Lożanka bezprenumeratowa

Ale masz w niej oparcie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Koledzy inżynierowie na pewno potwierdzą, że klejące się oparcie jest niezłą podstawą.

Gorzej jak ją będę miała na ramieniu;)

Lożanka bezprenumeratowa

Bądź dzielna i poproś, aby ktoś krzyknął: Na ramię broń!

Wtedy dusza zwieje. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

I pójdzie w pięty… ;-)

Babska logika rządzi!

…by po chwili gonić w piętkę. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

I wyjdzie na to, że to moja pięta Achillesa;)

Lożanka bezprenumeratowa

Albo wyjdzie szydło z worka. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

I dobrze, bo nie skaleczy kotka.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć Ambush!!!

 

“– Ktoś może iść – westchnęła własnym głosem.

– Zasłonię cię całym sobą!”

 

hehe to dobre!

Jestem niepełnosprawny...

Dzięki za wizytę Dawidzie. Cieszę się, że Cię rozbawiłam;)

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć Ambush,

 

miło natknąć się na tekst z przymrużeniem oka, gdy wokół same poważne i podniosłe utworzyska.

 

Podobała mi się główna, lekko zwariowana bohaterka. Któż nie był nigdy w stanie, gdy chciał rzucić to wszystko i wyjechać w Gorce?

Ciekawa koncepcja licha i jego “odpłciowienie”. Czułem jednak niedosyt przy finale – można było wycisnąć coś więcej z idei wycieczki do lasu.

Mimo wszystko uśmieszek się pojawił, w Gorce pojechać mi się zachciało, a ekologom z Hiszpanii nie zaufam nigdy :)

 

 

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Nie przekreślałabym hiszpańskich ekologów;)

Dziękuję za miłą recenzję.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć!

 

Lekkie i przyjemne, super moc dopadła zahukaną, niespełnioną ekolożkę i wywróciła jej życie do góry nogami. Licho sympatyczne, choć nieco straszne, ale nie sposób go nie lubić. Podobnie jak bohaterki, z którą stosunkowo łatwo złapać kontakt.

Do całości trochę nie pasuje mi końcówka, w której poszłaś w “romansidło”, choć dziejące się w lesie. Tekst w sam raz na dobry początek dnia.

 

Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Końcówkę dorobiłam na końcu, bo musiałam trochę skomplikować pozbycie się licha. 

Dzięki za miłą recenzję.

Początek dnia o 20?;)

Lożanka bezprenumeratowa

Końcówkę dorobiłam na końcu, bo musiałam trochę skomplikować pozbycie się licha. 

Trochętak to wygląda ;-)

Początek dnia o 20?;)

Przed 20 ciągle za czymś goniłem, o 20 wreszcie wpadła chwila, by poczytać.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Byli tu tacy, którym akurat końcówka podobała się najbardziej;)

Lożanka bezprenumeratowa

Mam wrażenie, że tak teraz wygląda w sporej części współczesna polska urban fantasy (pisane przez kobiety), mimo że jej nie czytam za bardzo. Że te wszystkie Jadowskie, Kisiel, Miszczuk czy Kubasiewicz piszą podobnie.

Taka Chmielewska plus Bridget Jones z elementami rodzimego folkloru nadprzyrodzonego. Na granicy humoreski, powagi, obyczajówki z dodatkiem magii, istot z legend oraz obowiązkowo związków damsko-męskich. Pisana z perspektywy często zakręconej i roztrzepanej kobiecej bohaterki.

Myślę również, że spora część z nich pisze podobnie stylistycznie. Takim jakby rwanym, szybkim tempem, częściej z opisami czynności niż otoczenia, galopującymi dialogami i zazwyczaj bez didaskaliów. W tych książkach akcja dzieje się zazwyczaj tu i teraz, we współczesnej Polsce, w kręgach korpo czy innego biura lub redakcji, wśród rówieśników bohaterki.

U Ciebie bohaterka ma niby prawie czterdziestkę, jak wynika z tekstu (a nie całkiem z jej zachowania), ale jest to jednak pisane raczej dla młodego czytelnika.

Z drugiej strony, paradoksalnie na tle twórczości portalowej Twój szort jest dosyć nietypowy. Może najbliżej mu chyba do humorystycznych cykli urban fantasy Ninedin i Drakainy. Ale to zdecydowanie powierzchowne konotacje.

Od strony warsztatowej jest dobrze, a czasem gorzej. Są miejsca gdzie bark didaskaliów nieco utrudnia rozeznanie , kto co mówi, oraz takie, w których akcja czy narracja jakby „przeskakuje". Pierwsza scena jest nieco chaotyczna i długo nie wiadomo, o co w niej chodzi, a już pojawienie się licha Cholii zupełnie wyskakuje z kapelusza. I nawet nie pytam, dlaczego i jak licho z Amazonii znalazło się akurat w głowie/ciele kogoś mieszkającego w Polsce, bo konwencja jest nie całkiem poważna i nie ma sensu o to pytać.

Co jeszcze… Widzę, że lubisz słowo impet (dwa razu obok siebie). Niektóre określenia brzmią zdecydowanie sztucznie i sztywno jak na tego typu narrację: „podczas realizacji budynków”, „kontrolować działania podejmowane” itp. W kilku zdaniach wyraźnie szwankuje szyk.

Ale całość jest przy tym sympatyczna, oryginalna mimo prostoty i ma w sobie pewną lekkość, którą czyta się z zainteresowaniem. No i w tysiącu słów udało Ci się zawrzeć sensowną historyjkę, wpleść kilka wątków pobocznych (szef, romans itp.) i jest to zapewne zasługa tego, że większość szorta to dialogi.

Za nienachalny humor, oszczędność i dyskrecję w opisach tzw. scen, za tempo akcji oraz wspomnianą lekkość i nieokreślony optymizm dałbym klika, gdyby był potrzebny.

Po przeczytaniu spalić monitor.

@mr.marasie dziękuję za wnikliwy komentarz, oraz za walory edukacyjne Twojej obecności, z których jak widzisz, korzystam;)

Lożanka bezprenumeratowa

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Przynosisz radość;)

Lożanka bezprenumeratowa

Wiem :)

Przynoszę radość :)

Napisane sprawnie i lekko, przyjemne w czytaniu. Bardzo fajny pomysł wyjściowy z lichem i z tym, żeby pomieszać różne przytyki do korpozwyczajów i przy okazji pośmiać się z codzienności, tudzież pokazać, jak wyrzucenie wygodnych dróg może nagle zaskakująco przeformatować życie na bardziej swobodne. Myślę jednak, ze opowiadanie sporo by zyskało, gdyby trochę mocniej zaakcentować tekst jako taki „z jajem”.

 

" – Pojawiły nam się dwa nowe tematy

" Naga oparła się plecami o brzozę."

– nadmiarowe spacje przed akapitem.

 

Dzięki za miłą recenzję Wilku. 

Lożanka bezprenumeratowa

 

Przyznam, że mam trochę mieszane uczucia. Ogólnie tekst lekki, humorystyczny, z zabawnie ogranym motywem powrotu do natury, bohaterka też wzbudza sympatię. Natomiast coś mi tu nie zagrało na poziomie konstrukcji: kompozycja sprawia wrażenie otwartej, postacie pojawiają się i znikają dość spontanicznie, a przejścia między poszczególnymi scenkami mogłyby być bardziej płynne. Co do postaci – w zasadzie jeśli chodzi o ludzkich bohaterów, nie są konieczne szczegółowe wyjaśnienia, ale już w przypadku licha brakuje jakiegoś wprowadzenia, w opowiadaniu pojawia się tak trochę znikąd. Odniosłam też wrażenie, że warto byłoby rozbudować opisy, żeby przedstawiony w opowiadaniu świat nabrał kolorów (obecnie w dużej mierze opiera się na dialogu).

Czyli, podsumowując, do tekstu w obecnej formie miałabym trochę zastrzeżeń, ale gdyby go nieco podszlifować, to jestem przekonana, że wszystkie pomysły ułożyłyby się w zgrabną całość i ładnie wybrzmiały.  

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Dziękuję za recenzję. Mogę się nieco tłumaczyć limitem, ale czytałam tu już, wciśnięte w limit, cudownie zrównoważone opowiadania, wiec wiem że trzeba ćwiczyć.

Lożanka bezprenumeratowa

Nowa Fantastyka