- Opowiadanie: zenont - Arystokraci w czasach zarazy - Diana

Arystokraci w czasach zarazy - Diana

Opowiadanie jest samodzielną całością, ale stanowi “kartkę z kalendarza”. Będzie elementem książki dziejącej się w obecnych czasach. Jednym z kilku wstawionych między fabułę. Jego zadanie to wyjaśnienie różnych aspektów świata Arystokratów. W “kartkach z kalendarza” przerabiam rzeczywiste wydarzenia historyczne na spiskową teorię. Taki ma być mój świat – jak najbardziej zbliżony do rzeczywistości, ale z drobnym szczegółem dotyczącym niewielkiej części populacji – czystej krwi arystokratów. Oraz ich ofiar.

 

Jestem początkującym pisarzem, który porwał się na powieść. Nie ja pierwszy i nie ostatni. Liczę na jakiekolwiek uwagi i opinie. Włącznie z takimi żebym zmienił hobby.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Arystokraci w czasach zarazy - Diana

11 sierpnia 1997

 

“Najważniejsze za nami” – pomyślałem – “uzgodniliśmy fakty i wspólną ich interpretację”.

Największe obawy przed spotkaniem miałem o to, że królowa będzie zaprzeczać lub przedstawi jakąś pokrętną interpretację. Dlatego skupiłem się na odpowiedniej selekcji i prezentacji dowodów. Niepotrzebnie. Mogliśmy przejść do ważniejszych tematów. Odstraszającej kary i kontroli szkód.

Spojrzałem na królową siedzącą naprzeciwko mnie w jej roboczym gabinecie. W głębokim zdobionym fotelu, ustawionym pod lekkim kątem do mojego. Kątem i odległością, które były wypracowane przez pokolenia lordów stewardów. Budującymi wspólnotę i zaufanie oraz unikającymi pozycji konfrontacyjnej, choć nie całkowicie.

– Zgadzam się Mistrzu du Bellay. To czego dopuściła się moja była synowa – kontynuowała królowa – jest zdradą i w normalnych okolicznościach powinna być ukarana surowo i przykładnie.

– W normalnych okolicznościach, Wasza Wysokość? – “A więc o tym będziemy dziś rozmawiać.”

– Nie możemy udawać, że żyjemy w normalnych czasach.

– Wasza Wysokość, przez stulecia Prawo, Najświętszy Zakon i cała Arystokracja stanowiły opokę, na której świat mógł się oprzeć przed stoczeniem w wir chaosu. Jeżeli sami będziemy osłabiać tę opokę, chaos nas wciągnie. 

– Z tym także się zgadzam się, Mistrzu. Dlatego musimy zadbać, aby te zabezpieczenia były trwałe. Musimy je dostosować do warunków w jakich pracują. To co zrobiła moja była synowa będzie się powtarzać. Ona nie należy do myślicieli, którzy mogliby inspirować takie działania. Prawdopodobnie mamy do czynienia z jakąś formą sekty, która próbuje znaleźć substancję zastępującą metody naturalne. Oczekuję od Zakonu zbadania tej hipotezy.

“O nie moja królowo” – pomyślałem – “nie licz na to, że Zakon zajmie się jakąś wyimaginowaną sektą i że to odsunie wyrok. Diana złamała prawo i kara musi być wymierzona niezwłocznie.”

– Oczywiście Wasza Wysokość, zbadamy taką możliwość. Natomiast należy pamiętać, że Prawa w tym zakresie nie znają wyjątków. I nie mogą ich znać. Wszelkie wyjątki zburzyłyby mur naszej jedności oraz naraziły Świętą Tajemnicę. Na ostatnim Synodzie podjęliśmy w tej sprawie jednogłośną decyzję.

Oboje dobrze wiedzieli, że ta jednomyślność była wypracowana z trudem w trakcie kilkudniowych obrad i dopiero ostatnie godziny o niej przesądziły. Wszelkie analizy dowodziły, że utrzymanie Praw w zakresie leczenia i bezwzględne kary za ich stosowanie jest niezbędne. Inne rozwiązania prowadzą do nieuchronnego zwiększenia liczby ofiar ludności niższej. Możemy co sto lat powtarzać obłęd rewolucji albo czegoś się wreszcie nauczyć. Opracowanie alternatywy w sposób laboratoryjny lub lekarstwa zajmie nie mniej niż 5 lat. I byłoby możliwe jedynie przy wykorzystaniu wsparcia naukowców ludności niższej. To oznacza pewność utraty Świętej Tajemnicy.

Konsekwencji nikomu nie trzeba było tłumaczyć. Historia pokazywała co się dzieje, gdy ludność niższa dowiaduje się, że Arystokraci zabijają ich, żeby przetrwać. I każdy członek Synodu dobrze też rozumiał co się wydarzy, gdy ludzie najbardziej potężni, posiadający największe zasoby finansowe i organizacyjne będą musieli się bronić przed ludem. Rewolucja obecnie byłaby bardziej krwawa niż poprzednie razem wzięte. Jesteśmy znacznie lepiej przygotowani. Wir chaosu jaki by nas wciągnął mógłby pogrążyć świat na zawsze.

– Mistrzu – królowa wstała ze swojego fotela i podeszła do okna – w pełni podzielam twój pogląd i wyraziłam również poparcie na Synodzie. Proszę jedynie o jeden tydzień do namysłu nad rozwiązaniem, które korona będzie rekomendować w tym przypadku. Ona nadal jest matką następców tronu.

Spojrzałem na królową stojącą na tle okna. Światło zza niej było na tyle intensywne, że widać było tylko jej kontur. Szlachetny nawet bez insygniów. Zajęła pozycję na tle słońca jak myśliwiec przed atakiem na eskadrę bombowców. "Ta manifestacja siły jest niepotrzebna, Wasza Wysokość" – pomyślałem – “Czas nagli, od dawna wiadomo, że Diana jest nieobliczalna. Ale jak królowa chce się zastanawiać, to będzie się zastanawiać”.

 

Do siedziby Zakonu dotarłem krótko po 17, godzinę przed czasem. Udałem się wprost do sali narad, chcąc tam pomyśleć przed spotkaniem. Jednak van Oost i Robertson już tam czekali. Zapewne spodziewali się decyzji o niezwłocznym działaniu i nie chcieli dopuścić do zwłoki.

– Panowie – przywitałem się podchodząc do stołu i kładąc ręce na oparciu mojego krzesła – mamy sytuację kryzysową. Królowa zaakceptowała fakt, że Diana jest zdrajcą Arystokracji. Jednak zażądała jednego tygodnia do namysłu nad swoją rekomendacją. 

– Tygodnia? – zapytał van Oost. Mój zastępca nie opanował oburzenia. – Przecież w tym czasie ona może się zorientować i narobić nieodwracalnych szkód. Popełniliśmy błąd 5 lat temu akceptując rozwód. Co z tego, że jest Arystokratką i była wychowana we właściwych wartościach. Długa lista kochanków powinna być wystarczającym dowodem na zagrażanie Arystokracji. Następny błąd popełniliśmy 2 lata temu, po hucpie z minami przeciwpiechotnymi. Kolejny tydzień temu. Trzeba ją było zlikwidować po cichu i dopiero iść do królowej. Ta sprawa to jest festiwal naszych pomyłek. A może królowa wiedziała wcześniej i gra na zwłokę?

– Według naszych informacji – powiedział Robertson – nie wiedziała. Diana też jeszcze nie wie, że wpadła. Nie wyśledziliśmy jeszcze źródła z jakiego korzystała, ale z pewnością skorzystała, ponieważ nie użyła metody tradycyjnej. W mojej opinii to jedyna okoliczność, która pozwala na odczekanie tego tygodnia.

Przełożony wydziału do spraw nadzoru był dziwnie pewny siebie, biorąc pod uwagę ilość znaków zapytania.

– Czy posiadamy plan likwidacji problemu? – zapytałem, siadając za stołem.

– Mistrzu – powiedział Robertson – w tej sytuacji proponuję użyć Diany jako przynęty na źródło. Możemy wypalić cały ten czyrak gorącym żelazem.

“Czyli to nie była pewność siebie, tylko wyczuwanie okazji do uruchomienia polowania.”

– Olivier – powiedziałem – bezwzględna kara dla Diany musi wystarczyć. Nie możemy ścigać każdego cienia, jaki się pojawi na naszym horyzoncie.

– Ale Mistrzu, ten cień może zasnuć całe niebo.

– To jest jeden przypadek na przestrzeni wielu lat. Nie będziemy dla niego ryzykować ciągłych napięć z królową. Szybka i nieuchronna kara to najlepsze rozwiązanie. Czy mamy już plan?

Widziałem, że Robertson się waha. “Wydział do spraw nadzoru powinien mieć stanowczego szefa, ale w jego przypadku to nie jest stanowczość tylko żądza krwi. Najchętniej odnowiłby Świętą Inkwizycję. Trzeba go trzymać w ryzach.”

– Tak – odpowiedział wreszcie Robertson – pełna inwigilacja cyfrowa umożliwiła analizę ich codziennej rutyny oraz planów oficjalnych i nieoficjalnych na najbliższe 48 godzin. Na tej podstawie opracowaliśmy trzy scenariusze. Z wykorzystaniem wypadku komunikacyjnego, bombowego zamachu terrorystycznego oraz skrytobójcy. Rekomendujemy skrytobójcę, ze względu na jej przebywanie w Paryżu. Jednak wybór, jak zakładam, powinien należeć do Lorda Fellowesa i jego służb medialnych.

“Nie ma mowy. Dwór będzie naciskał na rozwiązania sugerujące naturalne zejście. My potrzebujemy legendy.” 

– Wykluczone – powiedziałem – to my musimy zdecydować. Rzeczywiście w sprawie Diany ustępowaliśmy zbyt wiele razy.

Te wypowiedziane przeze mnie słowa przypomniały mi tanią zagrywkę z oknem. “Kto tak nachalnie manifestuje siłę, pokazuje w istocie słabość.”

– Przejmujemy kontrolę nad wydarzeniami – kontynuowałem – Celem jest zbudowanie wokół tego zgonu legendy, która umocni całą arystokrację. Proszę, aby nasze służby przygotowały analizę scenariuszy z tej perspektywy. 

– Zgadzam się – powiedział van Oost – wspólnie z Oxenstiernem przygotujemy taką analizę. 

– Znakomicie – odparłem – proszę o pierwsze wnioski jutro do południa. 

W umiejętności Oxenstierna do manipulowania pospólstwem wierzyłem bezkrytycznie. “Będziemy mieli taką legendę, że William będzie jeszcze bardziej uwielbiany od babci.”

– Przy okazji pragnę zauważyć – powiedział van Oost – że sukces tej akcji zawdzięczamy zwiększonemu wykorzystaniu narzędzi elektronicznych. W mojej opinii jest to kolejny dowód na potrzebę zwiększenia nakładów w tym obszarze. 

– Z niechęcią to przyznaję. Ale zanim zaczniemy rozmowy o realokacji zasobów doprowadźmy tę sprawę do końca. Panowie, przed nami pracowity tydzień – zakończyłem spotkanie. 

Ten spór toczyliśmy od wielu miesięcy i van Oost wykorzystywał każdą okazję, żeby do niego wrócić. Wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał ulec, ale nowoczesność niosła ze sobą tyle zagrożeń, że nie potrafiłem ulec bez walki. Miliony narzędzi do utrwalania dźwięku i obrazu, spadek znaczenia naszych mediów, rozproszenie ośrodków wpływu, utrudnione izolowanie młodych Arystokratów od nieprawomyślnych i szkodliwych treści. Każdy problem na liście zdawał się rozmnażać przez pączkowanie lub samoistnie nabrzmiewał jak wrzód. 

“Jeżeli gatunek ludzki czeka zagłada, to głównym winowajcą będzie postęp. Z drugiej strony, jeżeli nie można zatrzymać postępu, to należy go wykorzystać do centralizacji nadzoru i zwiększenia siły Zakonu.” – pomyślałem.

Tych kilka dni spędziliśmy pracowicie i, co najważniejsze, owocnie. Podjęliśmy decyzję o wykorzystaniu wypadku komunikacyjnego. Miał być spowodowany przez dziennikarzy umniejszających arystokratyczny status Diany i jej wyższość nad ludem. Według Oxenstierna wykorzystanie tej metody pozwoli na maksymalizację legendy Williama. Skupi uwagę na ofierze i jej osieroconych dzieciach, a nie na sprawcach i ich motywacjach. Wystarczyło krótkie zebranie z redaktorami naczelnymi i wydawcami telewizyjnych wiadomości, żeby powstały obiecujące zalążki planów kampanii informacyjnej. Wiele wskazywało na to, że uda się upiec trzy pieczenie na ogniu jednego wypadku: zastosowanie odstraszającej kary, utrwalenie wyższości arystokracji w głowach pospólstwa oraz wzmocnienie Zakonu.

Koniec

Komentarze

Tutaj nie przekroczyłeś dziesięciu tysięcy znaków, więc powinieneś wrócić do oznaczenia SZORT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To ja w obronie nowicjusza – wcześniej na KrzykPude pytał i dostał informację, ze to jednak dość subiektywne odczucia co jest szortem, a co nie :) 

Tak, Wilku, jednakowoż do tej pory respektowaliśmy granicę dziesięciu tysięcy znaków. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cóż, może te formy tu nie pasują. Jak rozumiem strukturalnie to są typowe shorty – nie dzieje się w nich tak dużo, a są rozciągnięte nadmiernie przez cel jakiemu służą – zastępują dialogi w samej fabule:

– I pamiętaj, że Zakon karze bezwzględnie za łamanie praw. Tylko tak może zapewnić żeby nie było następnej krwawej rewolucji, w której zginęłoby znacznie więcej ludzi niż przez samą chorobę.

– Rzeczywiście, ma to sens.

 

– Wiesz przecież, że tajemnica jest naszą najwyższą wartością. Już Stalin się o tym przekonał.

– No tak, dobrze, że dziadkowi udało się uniknąć masakry w Katyniu, gdzie tak wielu z nas zginęło.

 

– A marihuana?

– Zabroniona, bo prowadzi do skokowego zaostrzenia choroby i ciężkich objawów bez trzeźwego umysłu.

 

Wybrałem takie wstawki, bo miałem nadzieję, że to będzie ciekawe, uwiarygodni świat i może da jakąś immersję. Stąd pierwszoosobowa narracja – liczę na efekt w rodzaju gry Assasin’s Creed :D Zastanawiałem się też nad czasem teraźniejszym, ale efekt uznałem za przegięty.

Reszta książki jest w trzeciej osobie.

To czego dopuściła się moja była synowa…

Czytelnik się tego dowie później?

 

Podoba mi się, mam tylko uwagi do detali:

  1. Cudzysłowy po polsku mamy „tak”.
  2. Uwaga drakainy o “wasza królewska mość” zamiast “wysokość” jest jak najbardziej słuszna (małymi literami, tylko epistolarnie – dużymi).
  3. Zdumiewa mnie wysoka jakość interpunkcji, ale znalazłem coś, żeby się doczepić:

To[,] czego dopuściła się moja była synowa – kontynuowała królowa – jest zdradą i w normalnych okolicznościach powinna być ukarana surowo i przykładnie.

– Z tym także się zgadzam się, Mistrzu. [bez drugiego się]

Musimy je dostosować do warunków[,] w jakich pracują.

To[,] co zrobiła moja była synowa[,] będzie się powtarzać.

 

Jechać dalej z przecinkami? W tym roku mam nadzieję się nauczyć w interpunkcję.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Wielkie dzięki.

 

Nie dowie się, ale już na tym etapie sekta szukająca metod zastępujących naturalne powinna być zrozumiała.

Waszą wysokość poprawię.

Z przecinkami ja już nie dam rady lepiej. Ale to coraz bardziej mi wygląda na selfa, którego postawię sobie na półce żeby mieć coś namacalnego do wstydu za 10 lat. Jedni wrzucają nagie fotki do internetu, a ja napiszę książkę :D

Więc korektę komuś zlecę.

 

 

 

Nie dowie się, ale już na tym etapie sekta szukająca metod zastępujących naturalne powinna być zrozumiała.

OK, ale ja nie wpadłem na to, że to aż tak źle. W sumie człowieczeństwo polega na szukaniu metod zastępujących “te naturalne”.

 

Jedni wrzucają nagie fotki do internetu, a ja napiszę książkę :D

:-D z nudesami mniej roboty, chyba że naprawdę chcesz formę zrobić, to porównywalnie ;-)

 

A poważnie, to treść wygląda nieźle, ale jak wszystko na świecie, wymaga szlifu. Oczywiście moim zdaniem. Na tym portalu ludzie nie lubią fragmentów. Wolą gotowe i kompletne historie.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Liczba komentarzy i tak przekracza moje wyobrażenia. Kilka wrzuconych tekstów i umiejętność autoredakcji +2 :-)

Nie wiem, ale trochę nie łapię tego tekstu. Całość kręci się wokół wybrania metody, którą zginie księżna, tylko problem jest taki, że nie buduje to napięcia, ponieważ wszyscy wiedzą, jak zginęła. 

O głównym bohaterze nie wiem nic, choć występuje aktywnie w dialogach i w toku myślowym. Całość wydaje mi się z lekka infodumpem – dostajemy mnóstwo informacji i postaci, które wydaje się, że mają jedną motywację. W perspektywie działania w jakiejś organizacji niemożliwe, aby nie było “odmieńców”, którzy wyznają i dążą do czegoś innego. 

Z technicznych aspektów – występuje zły zapis dialogów w pauzach i półpauzach, poza tym liczebniki zapisujemy słownie – pięć lat, czterdzieści osiem godzin.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Dzięki.

W sumie to jest infodump. Od 2 dni myślę jak tego uniknąć i wychodzi mi, że się nie da / nie potrafię.

To jest wstawka wyjaśniająca świat, nie mająca żadnego związku z fabułą książki. A świat musi zostać wyjaśniony. Nie ma na to rady. To jest nasz świat, tylko w tle dzieje się spiskowa teoria, która nie zmienia wydarzeń, a jedynie zmienia ich przyczyny. I czytelnik musi poznać te przyczyny (dlaczego miała miejsce rewolucja bolszewicka, zakaz marihuany, II WŚ, śmierć Diany), żeby wydarzenia w fabule miały jakikolwiek sens.

Mogę albo zrobić 1 akapit super-dumpu w fabule, albo fabularyzowane 4 akapity wstawki. Wydaje mi się, że 4 fabularyzowane będą dla przeciętnego czytelnika lepsze. Może uda mi się je poprawić, żeby były ciekawsze.

A może ktoś mi doradzi jak pokazać (poza fabułą*), że arystokraci pociągają za wszystkie sznurki świata, a jedyna przyczyna, dla której bohater żyje jest wyjątkowa sytuacja polskiej arystokracji – spowodowana przez zabory, Katyń i radziecką kontrolę. Przykładowo, mam kilka takich zjawisk do wyjaśnienia.

* Muszę poza fabułą, bo on żyje na peryferiach wielkiego świata i tylko stąd może rozpocząć walkę z arystokracją.

Nie wiem, ale mam wrażenie, że całość jest nastawiona na fajerwerki i wrzucenie do gara jak największej ilości różnych zdarzeń. Bo widzisz, poruszyłem w komentarzu wrażenia odnośnie tego konkretnego tekstu, a dostałem odpowiedź na temat całości, której nie czytałem. To balansowanie i kręcenie się daleko od tego, co przeczytałem tutaj.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Bo ja się zgadzam z zarzutami i też te wady widzę.

Tylko one, chyba, wynikają z celu tych wstawek. Nie są dla opowiedzenia historii, tylko wyjaśnienia świata. Mogę je albo rozciągnąć i zbudować bohatera, motywację, pokazać te zjawiska zamiast wyjaśnić, zmniejszyć ilość informacji na akapit. Ale wtedy będą istotnie dłuższe i staną się ważniejszą częścią książki. A książka jest o tu i teraz, tylko w spiskowym świecie.

I nie wiem jak z tego wyjść inaczej niż zaakceptować te wady i ewentualnie spróbować wygładzić je i ukryć.

Sam czytam właśnie dla historii i żywych, wielowymiarowych bohaterów.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Mam nadzieję, że mój bohater taki jest. Do tych papierowych z wstawki więcej nie wracam.

Niezależnie, dzięki za uwagi. Spróbuję jakoś dodać wymiaru, ująć informacji i zachować cel.

Cześć!

 

Zupełnie mnie nie wciągnęła ta historia, mam wątpliwości, czy to w ogóle jest opowiadanie. Przedstawiasz opis dwóch rozmów, które dotyczą sposobu śmierci Diany, ale te intrygi są zupełnie nieciekawe, bo nie ma tła ani napięcia, a wynik tych rozważań jest z góry wiadomy. Bohater właściwie nie odgrywa żadnej roli, ciągle powtarza jaki to Zakon jest ważny, ale nic za tym stwierdzeniem nie idzie. Bardzo szczegółowo opisujesz niektóre elementy, jak na przykład to “światło zza królowej”, przez co i tak nikła fabuła rozmywa się w tym wszystkim jeszcze bardziej. 

Nowa Fantastyka