- Opowiadanie: Ariz aka Zindir - Era Maszyn - Prolog

Era Maszyn - Prolog

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Era Maszyn - Prolog

Wysypisko znajdowało się parę kilometrów za zgliszczami Poznania. Już dawno z gruzów przestał unosić się pył i ucichły krzyki ludzi uciekających w panice. Do tej pory nie jestem właściwie pewien co się wydarzyło tamtego dnia.

 

Czekałem w chińskiej knajpie aż podadzą mi zamówione dania na wynos. Nigdy nie miałem czasu żeby samemu coś przyrządzić, a może mi się nie chciało. W każdym razie, gdy tylko sięgnąłem po torebkę z białymi pudełkami, rozległ się huk. Po nim nastąpiło kilka kolejnych. Wszyscy zaczęli wychodzić na ulicę by zobaczyć co się stało. Ktoś krzyczał że mur upadł, a trzeba wam wiedzieć, że całe miasto było otoczone murem o wysokości dwunasto piętrowego bloku. Wyjście po za jego obręb było zakazane. Żywność i inne towary przewożono w pancernych wozach. Już od kilku miesięcy nie stosowano konwojów, okazało się że konwoje były łatwym łupem dla maszyn i przynosiły więcej strat. Tak więc teraz wozy jeździły oddzielnie i przybywały niemal z każdej strony. W pewnym momencie usłyszałem kolejny krzyk i zauważyłem jak coś leci nad ulicą w naszym kierunku. Latająca maszyna, doskonale imitowała dużego ptaka. Minęła nas i wtedy ujrzałem znak na obu skrzydłach zrobionych z jakiegoś dziwnego materiału od którego kule wystrzelone z pistoletu po prostu się odbijały. Ptak zniżył lot i wpadł do jednorodzinnego domu tłukąc przy tym szybę. Po chwili cały budynek rozerwał się na kawałki od siły wybuchu. Zasłoniłem twarz rękoma osłaniając się przed nadlatującymi kawałkami kamieni. Wszędzie dookoła leżeli ranni i ledwo usłyszałem poprzez krzyki głos dobiegający z krótkofalówki.

– Piotrze! Słyszysz mnie Piotrze?! – To był Kamil, przyjaciel z dzieciństwa, który pracował wcześniej dla rządu USA najpierw jako najemnik, później z federalnymi. Kiedy to wszystko się zaczęło, a zaczęło się od Ameryki, wsiadł w samolot i przyleciał do Polski. Od tamtej pory uczy mnie jak przetrwać. Zebrałem myśli i sięgnąłem po krótkofalówkę. – Słyszę cię. – Co się tam dzieje do diabła? Nic ci nie jest?

– Chyba nie. – Starałem się zorientować czy rzeczywiście nie odniosłem żadnych obrażeń.

– Słuchaj. Musimy uciekać. Gdzie jesteś? – Poznałem po tonie jego głosu, że nie jest to czas na zadawanie pytań.

– Na Ogrodach, przy chińskiej knajpie gdzie zazwyczaj jemy.

– Zaraz tam będę. – Wyłączył się więc opuściłem krótkofalówkę i umocowałem ją do pasa. Podniosłem torebkę z chodnika i zauważyłem, że oba pudełka nadal są zamknięte, owinięte folią, która zapobiega stygnięciu jedzenia. Czekałem. Wszędzie widziałem rannych ludzi, płaczące matki i załamanych ojców. Zastanawiałem się dlaczego tak się stało, oczywiście Kamil już wcześniej mówił, że upadek Poznania to tylko kwestia czasu. Przy chodniku zatrzymał się czarny samochód, nie podobny do żadnego innego. Kiedy pierwszy raz ujrzałem ten pokraczny pojazd chciało mi się śmiać. Dopiero gdy zobaczyłem co on potrafi nabrałem szacunku do tej jeżdżącej kupy różnych kabli i metali. Drzwi się podniosły i wsiadłem do środka.

– A mówiłem ci, że te chińskie dania kiedyś nas wykończą. – Starał się uśmiechnąć, lecz nie wyszło mu to za bardzo. Wzrokiem śledził ulicę i to co się tam działo. Gdzieś na lewo rozległ się kolejny huk i chmura pyłu zaczęła się do nas zbliżać. Batmobil Dwa – bo tak nazywaliśmy pojazd Kamila – przyspieszył i wyjechaliśmy na w miarę nietkniętą ulicę. Przedzieraliśmy się między budynkami by w końcu wyjechać przez najbliższą dziurę w murze. Wszystkie bramy zostały zamknięte by trudniej było dostać się maszynom do miasta. Specjaliści od obrony nie wzięli jednak pod uwagę tego że równie trudno będzie te miasto opuścić. Nie wykopano tuneli ewakuacyjnych, które by pozwoliły wydostać się na zewnątrz, oczywiście ze względów bezpieczeństwa. Spojrzałem w lusterko na oddalające się miasto. Co raz większa chmura pyłu unosiła się nad poznaniem. Nagle Batmobil Dwa skręcił nieoczekiwanie i spostrzegłem że zbliżamy się do wysypiska.

 

Tyle pamiętam z tego co się działo zanim tutaj trafiliśmy. Kamil wyjaśnił mi że na wysypisku znajduje się kilka części, które musimy zabrać zanim wyruszymy dalej. Słyszał, że w górach stworzono miasta, a dokładniej miasta te znajdowały się we wnętrzu gór. Podobno prowadziło do nich kilka korytarzy, przez które mogła przecisnąć się jedna osoba, to z pewnością wykluczało ucieczkę w razie ataku ale też utrudniało dostanie się do środka. Już wcześniej słyszałem, że ludzie zebrali się by wspólnie gromadzić siłę i stawiać opór maszynom, które dążyły do unicestwienia wszystkiego co żywe. Zbierali się wspólnie by przetrwać.

Koniec

Komentarze

Tekst Ci się zdublował ;)

"dwunasto piętrowego" - to się pisze razem 
"po za" - to też 
 "nie podobny" - i to... 
" Co raz" - to również. 
  
A z pozostałych błędów. Wyrazy takie jak "który", "co", "że", "by", "jaki" poprzedzamy przecinkiem. Parę razy zdarzyło Ci się powtarzać wyrazy, ale na tyle rzadko, że nie razi. 

Ale tego nie odpuszczę: "Już od kilku miesięcy nie stosowano konwojów, okazało się że konwoje były łatwym łupem dla maszyn i przynosiły więcej strat." - kogoś, kto coś takiego napisał, posądziłbym o kompletny brak talentu i kazał nigdy nie chwytać za pióro. Sorki, ale tak jest. Albo zastąp drugie "konwoje" wyrazem "one" i zmień kolejność z "były" albo zamiast przecinka postaw kropkę. I to zaraz! 

A opowiadanie w ogóle nie ma fabuły! O czym to ma być? Nic, a nic się nie dzieje. Nuuuuuda. Ogólnie słabe i bez polotu. No i dzieje się w Poznaniu... odnoszę dziwne wrażenie, że właśnie tam mieszkasz. Tylko dlaczego akurat Poznań został zaatakowany? Bo tam akurat był główny bohater? Noooo, taaak.
    
2  

Ps. Nienawidzę niedopracowanych tekstów. A to wygląda, jakbyś napisał w 2 godziny, i od razu wrzucił. Po co, pytam, po co? Na pocieszenie mogę tylko dodać, że styl niezły i język nienajgorszy. Ale na tle całości, nawet to nie poprawia sytuacji. 

Revom: Zdublował się, racja. Nie ma niestety możliwości usunięcia tekstu.

Lord Kovir: Jest to jedynie prolog, nie oczekuj po nim wciągającej fabuły. W Poznaniu nie mieszkam, jestem mieszkańcem niewielkiego miasteczka w okolicach Siedlec (Mazowieckie). Owszem, Poznań został zaatakowany dlatego, że był tam główny bohater, a właściwie tam mieszkał co można wywnioskować z tekstu. Po za tym Poznań był ostatnim miastem, które jeszcze się trzymało.

Dzięki za wskazanie błędów, zaraz poprawię co mi się rzuci w oczy. Całkowity brak talentu? Nie przesadzasz trochę? Mistrzowie pióra, którzy dziesięć razy mnie przerastają popełniają gorsze błędy, a mimo to nikt nie mówi, że są bez talentu. Jasne, że trzeba się starać by tych błędów było jak najmniej. Jednak napisanie czegoś wiąże się z z tym, że te błędy będą. Na dowód tego weźmy Twój komentarz ^^ Już na początku zjadłeś dwie kropki, na końcu zaś...cóż. Nie zaczyna się zdania od "No". Sam widzisz, błędy rzecz ludzka ; ]

Idę poprawić tekst.

Dzięki za komentarz ; ]

Ariz napisał w komentarzu: Po za tym Poznań był ostatnim miastem, które jeszcze się trzymało.
To skąd przybywały konwoje, a potem pojedyncze wozy z zaopatrzeniem? Z okolicznych wioseczek czy z Valparaiso? Konwoje przynosiły, czy ponosiły więcej strat?

Mur o wysokości dwunastopiętrowca. Z jakiego materiału wzniesiono ten mur? Były na nim blanki, punkty obserwacyjne, gniazda ogniowe?

Jeżeli za punkt wyjścia przyjąłeś "bunt maszyn", oczywiście zainicjowany i sterowany przez wrogą ludziom sztuczną inteligencję, to daj sobie spokój z dalszym ciągiem do czasu przemyślenia dwóch kwestii:
--- po jaką cholerę taka SI miałaby się buntować tak w ogóle;
--- po jaką cholerę taka SI miałaby się buntowaćotwarcie, skoro istnieje kilka sposobów zgładzenia ludzkości bez huku, dymu i smrodu.
Odpowiedź, że tak jest ciekawiej i bardziej widowiskowo mnie, niestety, nie satysfakcjonuje.

@ Ariz aka Zindir 

Wybacz, ale zgodzić się z Tobą nie mogę. Jest to jedynie prolog, nie oczekuj po nim wciągającej fabuły 
To po co go tutaj publikujesz??? Nie ma wciągającej fabuły, znaczy się nie zainteresujesz tym ludzi. Książka, owszem może zaczynać się nudnie, ale, przyznaj, chyba nie wrzucisz tu całej ksiązki, nie?

A wytykanie błędów w komentarzu to dziecinada i zakrawa na bezczelność. Opowiadanie ma być dopracowane. A ja nad komentarzem nie ślęczę dwa dni i nie sprawdzam, czy wszystko jest w porządku. Komentarz piszę szybko i językiem potocznym, abyś łatwiej mógł go zrozumieć.  

Zresztą, błędu z konwojami dalej nie poprawiłeś, więc o czym my tu mówimy?  

Zaraz poprawię, co mi się rzuci w oczy - to po co ja Ci błędy wytykam, skoro Ty popawiasz, tylko to, co sam uznasz za słuszne?  

Wiesz, tym swoim komentem tylko jeszcze bardziej się pogrążyłeś.

Mam nadzieję, że na tym zakończymy dyskusję, bo Twoje argumenty są nieco zbyt infantylne i na siłę egzaltowane, moim skromnym zdaniem.

Pozdrawiam  

Nowa Fantastyka