- Opowiadanie: Jastek Telica - Łańcuch

Łańcuch

Tekst czysto świąteczny. Fantastyka ulotna.

W zasadzie powinienem poczekać na kolejną zabawę adwentową.

Ale pojawi się coś nowego, więc ten niech sobie ode mnie idzie, bym miał spokój.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Łańcuch

Babcia pachniała fiołkami.

Mówiła wiele.

Tysiąc mądrości do zapamiętania. Wszystkie zmieniłyby życie na lepsze.

Wiadomo!

Żadne nie zostały zapamiętane.

Matce raczej towarzyszył jaśmin.

Oszałamiający!

Kiedy babcia umarła, świat się skończył.

Matka leżała. Mąż ją pocieszał, obok układał. Mówił.

Nie wiadomo, co mówił.

Dźwięki jak klekot uderzających o siebie zeschłych szczap.

Zimno było i strasznie.

– Przytul mnie. Przytul.

Minął ten okropny czas. Łańcuch pozostał. On zawsze.

Splatała jedno kółko. Kolejne matka. Nic nie rozumiejąca wnuczka trzecie. Każde z tamtych miało własny zapach. Zmysły mieszający. Jej własny najsłabszy, cień wrzosu.

Kiedyś zostanie wzmocniony.

Babcia trzymała ją za ręce.

– Próbuj! – zachęcała.

Po pewnym czasie wychodziło.

Nowe dodane.

Tak było.

Ale później matka leżała w kłębek zwinięta.

Dygocząca.

Płacz!

Świat się wtedy rozpadał.

 

* * *

 

Woń jaśminu wypełniała cały pokój, ale najintensywniej dobiegała od tapczanu, na którym leżała matka.

Córkę zobaczyła od razu.

– Bałam się, że już wszystko minęło.

– Jestem.

– Jesteś – ucieszyła się.

Powstała.

Zaraz rozkaszlała.

Córce skurczyło się serce, ale wypchnęła przed siebie własne dziecko.

Ono podeszło nieśmiało, trzymało w rączkach laurkę.

– To dla ciebie, babciu – rzekło.

Najstarsza zaśmiała się.

– Sama zrobiłaś?

Dziewczynka energicznie zamachała głową.

Gospodyni wciągnęła powietrze.

– Róże? – mruknęła. Spojrzała żywo. – Jesteś gotowa – uznała.

– Na co?

– Zobaczysz.

Sięgnęła do skrzyni, starej i masywnej, żelazem okutej i wydobyła pudełko zamknięte na kluczyk, ten wydobyła z kieszonki.

Dziewczynki patrzyła, a oczy się jej coraz szerzej otwierały.

Czary!

Ale babcia nie wyciągnęła ze środka nic nadzwyczajnego.

Papierowy łańcuch.

Chrząknęła.

– Pomożesz mi? – spytała.

– W czym?

– Twoje kółko dokleimy.

Dziewczynka wzruszyła ramionami.

Nic nadzwyczajnego.

Ale później się postarała.

– Bardzo ładnie – oceniła babcia i pocałowała ją w czoło.

 

* * *

 

Kiedy matka umarła po ciężkiej chorobie, gdy kaszlała tak, jakby płuca chciała z siebie wyszarpnąć, położyła się.

Córeczka podchodziła.

Taka biedna i drżąca.

Życiem by się własnym podzieliła.

Ale nie pomagała.

Ojciec przytulał ją do siebie.

– Daj mamie czas – tłumaczył.

Dziewczynka ciągała nosem.

– Ale na co?

Nic nie rozumiała z tego co się działo.

A źle się działo.

 

* * *

 

Nie miała sił.

Musiała je znaleźć.

Chodzono wokół niej na palcach. Córeczka przemykała, milcząc. Aż serce się ściskało.

Wzięła się w garść.

Ubrać choinkę.

Pora!

– Pomożesz mi? – zwróciła się do dziewczynki.

Ta w ręce zaklaskała.

I o czymś przypomniała.

– A łańcuch babci? – spytała.

Matka zamarła.

Pamięć to ból.

Ale się uśmiechnęła.

– Ty weź.

Mała skoczyła do skrzyni, wyciągnęła z dna skrzyneczkę.

Zamkniętą.

– A gdzie kluczyk?

– W szufladzie.

Frunęła.

Anioł!

Wszystko w biegu.

Ale gdy łańcuch wyciągnęła, znieruchomiała.

Królik przed żmiją wbijającą żółte ślepia w oczy ofiary żywszy.

– On pachnie.

– Co?

– Jaśminem – dodała dziewczynka.

Matka podbiegła. Wciągnęła powietrze. Wyraźna woń, tak, jaśminu.

Łzy stanęły jej w oczach.

– Mamo, płaczesz?

Zaśmiała się.

– To ze szczęścia! – zawołała, przygarniając do siebie córeczkę.

Ona noskiem śmiesznie pociągnęła.

– Ale tu też fiołki – rzekła. – I co innego – dodała.

Matka rozpoznała woń przypisaną do babki. A później kolejne, nieznane, lawendy, wanilii, a także różany, choć ten na razie delikatny, z czasem jednak się wzmocni.

Serce wyskakiwało z piersi.

Umrze.

Ale tulące się dziecko życiem zarażało.

 – Mamo, wiesz, ten łańcuch jest najpiękniejszy w świecie.

Co było, wcale nie minęło, żyło. Tylko inaczej.

Pocałowała córkę.

I powiedziała:

– Jest.

Koniec

Komentarze

Świąteczne, ale łagodnie smutne. Jakieś wilgotne oczy robi. 

Cześć!

 

Faktycznie świąteczne, w duchu i w rekwizytach, ale mocno rozstrzelona forma odbioru nie ułatwia, nie moje klimaty. Tekst faktycznie składa się z ogniw, tyle, że często nie są one imho zbyt mocno powiązane, ale raczej leżą obok siebie, dopiero w końcówce jest z tym lepiej.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Piękne w swoim przekazie, choć forma przedstawienia, w formie wyrazów lub krótkich zdań, nie jest moją ulubioną.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Nowa Fantastyka