- Opowiadanie: dawidiq150 - Święty Mikołaj istnieje!

Święty Mikołaj istnieje!

(Święty Mikołaj, prezenty, renifer, rodzina, śnieg) Fajnie, że są takie konkursy. Najlepsze życzenia dla wszystkich!!

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Święty Mikołaj istnieje!

PROLOG – POWAŻNIE

 

Pewnego dnia, wieczorem, w bogatej, stojącej nieco na uboczu willi samotny starzec oczekiwał na śmierć. Będący po dwóch zawałach mężczyzna, mógłby jeszcze spróbować wywinąć się kostusze. Wystarczyłoby, gdyby zadzwonił na pogotowie. Miał poważne objawy zwiastujące kolejny zawał i niewykonanie tego telefonu było pewnego rodzaju samobójstwem. Zdawał sobie z tego sprawę, ale chciał umrzeć.

Zamiast powalczyć o życie, siedział w fotelu i próbował się modlić. Akurat zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Po pooranej zmarszczkami twarzy spływały mu wielkie jak grochy łzy. Dopiero teraz, po przeżytych osiemdziesięciu latach zrobiło mu się przykro, że nie ma nikogo bliskiego, że był złym człowiekiem i wielkim egoistą.

Nie miał pojęcia skąd w jego głowie pojawiła się ta refleksja, która wydawała mu się teraz tak bardzo mądra. „To chyba cud” – myślał.

Mężczyzna pracował w jednej z najbardziej znanych kancelarii adwokackich w Polsce. Był świetny w swoim fachu i bardzo dobrze zarabiał. Ale liczyła się dla niego tylko kasa, wobec biednych zachowywał się po świńsku. Często zdarzało mu się bronić ludzi, którzy wyrządzili wiele krzywdy. Zamożnych osób, które dopuściły się molestowania, gwałtu czy nawet morderstwa.

Nie miał ani, żony ani dzieci. Regularnie zamawiał do domu drogie prostytutki. Żyło mu się łatwo i przyjemnie.

Nigdy mu nie przeszkadzało, że nie założył rodziny. Aż do teraz, gdy umierał w samotności. Ciągle nachodziły go te same myśli; „co sprawiło, że tak zmieniło się moje nastawienie? Może wiedziałby to jakiś lekarz znający się na mózgu, albo psycholog czy psychiatra.”

Czując duszność i ból w klatce piersiowej pierwszy raz zwrócił się do stwórcy w którego nigdy nie wierzył: „Boże jeśli istniejesz, wybacz mi wszystko i daj mi szansę, daj mi jeszcze jedną szansę…” Nagle ból w piersiach zrobił się o wiele silniejszy. Po chwili umarł.

 

&&&

 

BAJKOWO

 

Gdy odzyskał świadomość zauważył, że znajduje się w niewielkim pokoju i że jest nagi. Oprócz niego był tu jeszcze inny nieprzytomny, również rozebrany mężczyzna. Zlustrował otoczenie. Żadnych żarówek, żadnych okien jednak w pomieszczeniu było jasno.

Drzwi otwarły się i wszedł ubrany na zielono niski elf. Następnie zwrócił się do mężczyzny piskliwym głosem:

– Witam cię w szóstym wymiarze. Proszę, choć ze mną.

– Ale ja jestem nagi, muszę się w coś ubrać – powiedział strapiony mężczyzna.

– Właśnie chcę cię zaprowadzić do garderoby.

I faktycznie po chwili znaleźli się w innym większym pomieszczeniu, gdzie przywitała go bardzo ładna elfka. Było tu wiele wieszaków z ubraniami, które zajmowały niemal cały pokój.

– Teraz cię zmierzę – powiedziała i swobodnie, bez żadnych oporów zaczęła przykładać krawiecki metr do ciała nagiego mężczyzny.

Następnie, gdy już dokonała wszystkich potrzebnych pomiarów, poszła poszukać pasującego ubrania. Wróciła po chwili, niosąc czerwone spodnie i czerwoną kurtkę z białym futerkiem, a także czapkę i sztuczną, również białą brodę połączoną z wąsami.

– Wskocz w to – rozkazała.

Zawstydzony mężczyzna ubrał się w ekspresowym tempie.

– A teraz choć, zaraz ci wytłumaczę o co tu chodzi. – odezwał się elf.

Szli korytarzem mijając po bokach zamknięte pokoje, aż dotarli do większych podwójnych szklanych drzwi, będących głównym wejściem do budynku. Wyszli na zewnątrz. Była gwiaździsta noc i padał obficie śnieg. Znajdowali się na całkowitym pustkowiu. Jak okiem sięgnąć, wszędzie tylko biały puch.

Dopiero teraz starzec zaczynał pojmować sytuację, w której się znalazł. Nie odczuwał bowiem żadnego chłodu, choćby na odsłoniętych dłoniach czy twarzy.

Elf zaczął wyjaśniać:

– Swoim życiem zasłużyłeś na potępienie. Jednak nawróciłeś się w ostatniej chwili. Masz szansę odpokutować swoje grzechy. Jesteśmy w wymiarze, w którym panują nieco inne prawa fizyki niż w podstawowym, ale szybko się przyzwyczaisz.

– Co mam robić? – spytał starzec.

– Będziesz pomocnikiem Świętego Mikołaja. Twoje zadanie to roznosić prezenty dzieciom. Jutro rano wszystkie dzieci mają być szczęśliwe.

Starzec nie zdążył o nic więcej zapytać, gdyż właśnie na niebie ukazał się wóz zaprzężony w renifery. Wylądował tuż przed nimi. W wozie stał mężczyzna, tak jak on ubrany w strój Mikołaja. Krzyknął do niego:

– Jesteś nowy? Wsiadaj!

– Idź – powiedział elf i skierował się z powrotem do bramy budynku.

Starzec podszedł i zaczął wdrapywać się na wóz. Jednocześnie pojawiły się elfy, które niosły zapakowane prezenty. Podawały je, a przebieraniec, który go przywitał, dbał by były ładnie ułożone.

– Jak masz na imię? – spytał – ja jestem Krzysztof.

– Maciek – odparł starzec.

– Pewnie nie znasz szczegółów zadania, które mamy wykonać, to ci powiem. Naszym zadaniem jest dostarczyć prezenty dzieciom, które nikogo nie mają. Głównie trzeba odwiedzić domy dziecka. A naszym terytorium jest Polska, województwa; zachodnie – pomorskie, wielkopolskie, lubuskie i dolnośląskie. Powiedz kim byłeś za życia? Dlaczego tu jesteś? Ja prowadziłem narkotykowy biznes…

Krzysztof okazał się być gadułą, ale starcowi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, cieszył się, że ma fajnego kompana.

Gdy wszystkie prezenty zostały załadowane, magiczne renifery ruszyły i zaprzęg uniósł się bardzo wysoko. Z Laponii do Polski była daleka droga, ale w tym wymiarze rzeczy działy się inaczej. Zwierzęta dotarły na miejsce w kwadrans.

– To nasz pierwszy cel – powiedział Krzysztof wskazując na duży dom z czerwonej cegły, niedaleko którego zaparkowali. – Dzieciaki już śpią, ale jakby co nie martw się i tak jesteśmy dla nich niewidzialni.

Potem wyciągnął z kieszeni kartkę i sprawdził adres, wszystko się zgadzało.

– Prezenty są posegregowane, ale odbierając je czytaj imiona. Ja będę sprawdzał, żeby nie pomylić, a także nikogo nie pominąć.

Chwilę później starzec zarzucił obszerny, ale nie bardzo ciężki worek z prezentami na plecy. A jego kompan powiedział:

– Muszę nauczyć cię przechodzić przez ściany.

Gdy stanęli blisko budynku Krzysztof to zademonstrował; wysunął dłoń i palcem dotknął przeszkody, postukał i powiedział:

– Widzisz teraz nie możesz przejść. Musisz wypowiedzieć zaklęcie „dzieciaki mają być jutro bardzo szczęśliwe” i teraz popatrz!

Palec zagłębił się w ścianę jakby była wodną taflą. Potem weszła ręka i po chwili całe ciało.

– Niezwykłe, zaczyna mi się to podobać – powiedział starzec i zażartował – czy jak wykonamy zadanie możemy podglądnąć kobiety biorące prysznic w swoich domach?

Krzysztof zaśmiał się i odparł:

– Coś ty, jak skończymy z tym, dostaniemy następną robotę.

Po chwili byli już wewnątrz budynku sierocińca. Weszli do sali z kilkunastoma pryczami na których smacznie spały dzieci. Krzysztof wyciągnął z worka pierwszy prezent i przeczytał „Dla Jacka”. Wtedy nad jednym z łóżek pojawiła się dłoń w czerwonej grubej rękawiczce z białym futerkiem wskazująca na śpiącego malca.

– Pomysłowo to wszystko jest zaplanowane – zauważył starzec.

Rozdanie wszystkich paczek nie zajęło dużo czasu, po chwili byli z powrotem w zaprzężonym w renifery wozie. Czekało ich jeszcze kilka godzin pracy.

 

&&&

 

W pierwszym sierocińcu, do którego starzec i jego nowo poznany kolega dostarczyli prezenty, rano doszło do pewnego zdarzenia. Chłopiec o imieniu Grzesiek w swojej paczce oprócz zestawu klocków LEGO znalazł kangurek. Zaczął bawić się kauczukową piłeczką, rzucał w ściany, odbijał… radochy było co niemiara. W pewnym momencie kulka obiła się i poleciała daleko przez korytarz. Grzesiek pobiegł za nią. Zatrzymała się przy uchylonych drzwiach palarni. Już miał chwycić piłeczkę i kontynuować zabawę, gdy usłyszał fragment rozmowy dwóch kobiet, z których jedna pracowała tu dopiero od trzech miesięcy.

– … fantastycznie, że każde dziecko dostało prezent, ale skąd wzięliście fundusze. Widziałam, te prezenty są naprawdę drogie. – powiedziała nowa.

Padła odpowiedź:

– To nie my, co roku dzieciaki na Mikołaja otrzymują paczki, ale nie od nas. Ktoś przychodzi, zostawia prezenty, a nigdy nie ma żadnych śladów włamania. Tak dzieje się we wszystkich sierocińcach. My tu naprawdę wierzymy w Świętego Mikołaja.

Grzesiek przerwał podsłuchiwanie, gdyż usłyszał kroki na pobliskich schodach. Ale rozmowę zapamiętał.

 

&&&

 

Tak się zdarzyło, że Grzesiek znalazł rodzinę zastępczą. Kilka lat później, gdy lepił bałwana razem z kolegami wywiązała się rozmowa jakie, kto dostał prezenty.

– Kto z was jeszcze wierzy w Świętego Mikołaja? – zażartował jeden z chłopaków.

– Ja wierzę, on istnieje naprawdę! – powiedział Grzesiek.

Wszyscy zaczęli się śmiać myśląc, że ich kolega żartuje. Po chwili się zorientowali, że mówił poważnie.

– Człowieku, prezenty dają rodzice. – powiedział ten który rozpoczął rozmowę.

– Nieprawda, jak byłem w domu dziecka słyszałem rozmowę dwóch wychowawczyń, jedna tłumaczyła drugiej, że to Święty Mikołaj.

Wszyscy zaczęli się z niego jeszcze bardziej śmiać.

Koniec

Komentarze

Miś przeczytał. Powodzenia w konkursie.

Spływały mu wielkie jak grochy łzy– szyk zdania jak języku niemieckim. Trochę mi zazgrzytało. No i chodź, napisane przez ć. Ogólnie nie porwało.

Kawkoj piewcy pieśni serowych

AstridLungren czyli konkursu nie wygram?

Jestem niepełnosprawny...

Bajkowe i świąteczne. Pomysł odpracowywania złych uczynków jako pomocnik Mikołaja fajny.

Jest znowu trochę moralizatorstwa, ale mniej, więc czyta się lepiej;)

 

Poniżej babole:

 

Często zdarzało mu się bronić ludzi, którzy wyrządzili wiele krzywdy.

Nie lepiej krzywd?

 

I faktycznie po chwili znaleźli się w innym większym pomieszczeniu, gdzie przywitała go bardzo ładna elfka. Było tu wiele wieszaków z ubraniami, które zajmowały niemal cały pokój.

Mieszasz czasy.

 

– A teraz choć, zaraz ci wytłumaczę o co tu chodzi. – odezwał się elf.

Niepotrzebna kropa.

zachodnie – pomorskie

Może jest dopuszczalne, ale jak znam zachodniopomorskie.

Lożanka bezprenumeratowa

No sama nie wiem… Może jakbyś zmienił tytuł na "Jeźdźcy Haunebu, czyli Hans i jego latajácy dzwon"" to wydaje mi się że szanse znacząco by wzrosły :D

Kawkoj piewcy pieśni serowych

W świąteczny nastrój mogłaby na przykład wprowadzać choinka z kościotrupa esesmana w rozerwanym wybuchem mundurze. Opa Uwe wieszał by na odsłoniętych żebrach, czarno białe, szklane bombki w kształcie, a jakże… Dzwonków. A ciocia Hilda owijała by tę wielce oryginalną choinkę, nie łańcuchami, tylko górniczym lontem:D Pozdrowienia i wesołych!

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Jak mogłeś tak potraktować szósty wymiar… Prawa fizyki w każdym wymiarze działają tak samo :) W wymiarze nie można „być”, można za to być sześciowymiarowym – i wtedy prawdopodobnie niewidzialnym w swej pełnej krasie dla mniej-wymiarowców. A i do przechodzenia przez ściany niepotrzebne by było żadne zaklęcie, ot tak działa fizyka i geometria :)

 

Ostatnią część bym usunął, resztę skrócił ze zbędnych wtrąceń. No i co się stało z głównym bohaterem? Bo zapomniałeś o nim na koniec…

Cześć, Dawidzie!

 

Wybiórczo:

– A teraz choć,

chodź

A naszym terytorium jest Polska, województwa; zachodnie – pomorskie, wielkopolskie, lubuskie i dolnośląskie

Zamiast średnika dwukropek, a za nim “zachodnio-pomorskie”

 

Jest świątecznie i z nadzieją; fajnie, że również “ci źli” mogą czynić dobro, nawet jeśli jest to ich pokuta. No i właśnie – szkoda, że wątek Macieja kończy się w chwili, gdy rozdają już prezenty – wykreowałeś go na głównego bohatera, a tekst sugerował, że dojdzie do jego przemiany. Trudno tu ją jednak dostrzec. Jedyna zmiana zaszła w nim, gdy go przedstawiałeś – mówisz, że się nawrócił.

No i właśnie – początek jest mocno informacyjny – dużo mówisz, mało pokazujesz. Dowiedziałem się, że robił takie, takie i takie złe rzeczy, ale żadnej nie zobaczyłem, zatem i żadnej nie poczułem. Może warto by było wprowadzić go jedną scenką, gdzie robi coś złego? Bardziej wkurzyłbym się na starca np. gdybym zobaczył, że złośliwie podkłada nogę starej sąsiadce, albo strzela z procy do gołębia, niż jak mi wymieniasz listę jego przewin.

Także czuć tu klimat świąteczny, ciekawa koncepcja, ale warta jeszcze dopracowania.

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Dzięki Krokus !!!

 

Pospieszyłem się trochę, tekst nie został wystarczająco przemyślany.

 

Również serdecznie pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

Przyjemne :)

Przynoszę radość :)

Ech, Dawidzie, mam problem z tymi Twoimi bohaterami, (którzy w większości Twoich opowiadań zdefiniowani są w sposób: niewierzący = zły, wierzący = dobry) i całą tą moralizatorską otoczką, która temu towarzyszy. Wiem, że to jest Twój sposób postrzegania, ale lepszy efekt byś osiągnął, robiąc to trochę bardziej subtelnie. Pokazać jakąś scenkę z życia bohatera (może być jako wspomnienie), gdzie nie piszesz wprost jaki jest, tylko pokazujesz w konkretnej sytuacji (np. ubrany w drogi płaszcz wsiada do luksusowego samochodu i pogardliwie odtrąca żebrzącego dziadka spod kościoła – jedną taką sceną pokażesz, że bohater jest bogaty, niewrażliwy i prawdopodobnie niewierzący a czytelnik bardziej Ci w to uwierzy).

Pomysł na odkupienie złych uczynków jako praca w roli “Mikołaja” dla sierot przyjemny i ciepły. I ładna klamra na zakończenie Ci wyszła (”nie wierzą w Mikołaja, bo do nich nie przyszedł, a dziecko z sierocińca WIE, że on istnieje → tak jak bohater nie wierzył w Boga”). I nawet da się to zinterpretować w drugą stronę, dla ateistów ;) (przecież św. Mikołaj w prawdziwym nie istnieje, analogicznie Bóg :)).

Hej Bellatrix !!!

 

Ja bardzo ubolewałem nad tym, że jest tu znowu ten aspekt wiary tak jak mi napisałaś, chcę wszem i wobec poinformować, że w czasie pisania wersji roboczej okroiłem go maksymalnie, bo też mi się to nie podobało, jednak nie umiałem z prawie gotowego tekstu całkiem go usunąć :)

 

Dziękuję i pozdrawiam :) :)

Jestem niepełnosprawny...

Cześć!

Jest parę błędów, kilka zdań zapisałbym inaczej, ale są wyżej ludzie, którzy już Ci to podkreślili, więc nie będę tu już nic wytykał.

Ogólnie nieco chaotyczna ta opowieść, wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, co niestety w tym przypadku nie do końca jest pozytywem. Cały czas mam wrażenie, że za szybko dążysz w tej opowieści do końca i można było ją nieco bardziej rozbudować. Epilog moim zdaniem zbędny, wolałbym dowiedzieć się co dalej z głównym bohaterem niż zobaczyć scenę, jak się śmieją z biednego dziecka (bo to nie o tym jest to opowiadanie.)

Pochwalę jednak pomysł, nawet jeśli jako chrześcijanin nie rozumiem nawrócenia przed śmiercią. Ogólnie myślę, że ten koncept mógł się rozwinąć w dużo lepszy tekst. 

Powodzenia, weny i wesołych świąt!

Słowo i poezja czy coś!

Dzięki Szatansky07 bardzo m miło :)))

 

Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

No to jest tutaj znów lepiej. Historia nawet, nawet, pomysł z odkupieniem win jako pomocnik nie nowy, ale jest w porządku. Bella już Ci napisała co tu znowu jest nie teges z tymi postaciami, ja się podpisuję.

No i oczywiście zgubiłeś gdzieś głównego bohatera na końcu. Zostawiłeś wątek adwokata otwarty, bez jakichkolwiek wyjaśnień, przeszedłeś do Grześka, przeskoczyłeś kilka lat do przodu i znów zostawiłeś otwarty wątek, kończąc pospiesznie cały tekst.

 

A żeby Ci nie spamować pod innym Twoim opowiadaniem, to z tego miejsca chciałbym Ci życzyć zdrowych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia. A także weny i spokoju ducha. Peace :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Outta Sewer bardzo ci dziękuję, fajny jesteś kolega :)))

Jestem niepełnosprawny...

Przeczytane.

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Zgadzam się z przedpiścami – nie domknąłeś wątku głównego bohatera (jak mu szło asystowanie, długo to trwało, odkupił winy?), dużo rzeczy mówisz, zamiast je pokazać, postacie czarno-białe.

Proszę, choć ze mną.

Chodź od chodzenia, a nie choć o chociaż.

Była gwiaździsta noc i padał obficie śnieg.

W takim razie śnieg (i chmury) powinien zasłaniać gwiazdy.

Babska logika rządzi!

Dziękuję Finkla !!!!!

 

Pozdrawiaserdecznie :)))

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka