- Opowiadanie: Aslos - Przyjaciółki

Przyjaciółki

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Przyjaciółki

Dzwonek.

Jacek nie cierpiał tego dźwięku, nie wtedy gdy słyszał go z zewnątrz szkoły. Znowu się spóźnił. Chłopak nie liczył już ile razy obiecywał sobie obudzić się pięć minut wcześniej. Pięć minut, to przecież niewiele, prawda?

Nie rozczulając się już nad swoim losem, przyspieszył kroku i wszedł do budynku. Pustoszące korytarze pospieszyły go jeszcze bardziej. I wtedy Ją zobaczył… Oczywiście nie pierwszy raz, każdy Ją znał, każdy podziwiał. Mimo że była z pierwszej klasy, w całym liceum, najpiękniejsza była Ona. No super, Jacek, możesz sobie pomarzyć, ale teraz, to rusz ten tyłek na lekcje. Dziewczyna również się spieszyła, szła w przeciwnym kierunku co chłopak. Jeszcze chwila i ich oczy się spotkały. O Boże, anioł z nieba – Jackowi zabrakło tchu.Może coś powiem? Szybko, mózg, dawaj jakiś tekst. Oboje zwolnili, nadal się w siebie wpatrując. Nagle dziewczyna, stęknęła i odrzuciła głowę w bok. Czy ja dobrze widziałem? Nie, to jakiś refleks, czy coś. Dziewczyna stała do niego bokiem i coś szeptała:

– Nie, proszę… Nie, nie teraz… wiem, ale błagam…

Nagle wstrząsnął Nią dreszcz i znów spojrzała na Jacka. Tak, jej oczy są fioletowe, chyba że oszalałem…

– Hej, jak masz na imię? – zapytała.

Ten uśmiech, co za uśmiech.

– Yyy, no cześć…No, Jacek jestem… – Ach, Złotousty Jacek, to ja!

– Miło mi Cię poznać, Jacek – dziewczyna się przybliżyła. – Nie spieszysz się na lekcje? – była już o pół kroku od niego.

– No, matma może poczekać, kiedy ja tu cudy podziwiam. O matko, pieprzę bez sensu, a może? Może się jej spodoba, proszę?

Wybuchła śmiechem, był cudowny, jak każdy szczegół jej osoby.

– Czy wiesz gdzie jest stara portiernia za salą gimnastyczną? – mógł praktycznie poczuć ciepło jej oddechu.

– Tak, ale tam nic nie ma, tam chodzą tylko …

Chłopak umilkł i się zarumienił. Tam chodzą tylko pary kochanych aby… aby…Jacek poczuł niekontrolowany przepływ krwi w swoim ciele. Ona tylko się uśmiechnęła szerzej.

– Chodź – odwróciła się i lekkim krokiem odbiegła za róg.

Jacek ruszył za Nią.

 

***

 

Julia otworzyła oczy. Spojrzała na zegarek, który wskazywał siódmą wieczorem

i zaklęła szpetnie. Znowu straciła świadomość i znowu na dłużej. Kiedyś to były minuty, teraz godziny. Czy niedługo dni? A może kiedyś się nie obudzę? Nie, to się skończy, mocno w to wierzyła, bo cóż innego mogła zrobić?

Jedyne co jej pozostało, to dowiedzieć się co robiła. Miała nadzieję, że przynajmniej była na wszystkich lekcjach. Nie wiedziałaby, jak wytłumaczyć kolejne wagary.

 Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek telefonu, Ilona, koleżanka z klasy.

– Tak, cześć, co tam?

– Cześć, słuchaj zbieramy się na 20-tą przed szkołą. Dołączysz?

– Pewnie, jakie plany?

Cisza po drugiej stronie uświadomiła Julii, że to nie była właściwa odwiedź. Cichy płacz z kolei dał jej znać, że to była bardzo niewłaściwa odpowiedź.

– Co z tobą? Przecież… No, Jacek… On… – głos widocznie ugrzązł Ilonie w gardle.

– Przepraszam, dopiero co się obudziłam, mózg mi się zawiesił.

– No dobrze, to na 20-tą będziesz?

– Chyba tak, jeszcze potwierdzę.

– Ok, na razie.

Coś się stało, ale co? Wstukała w telefonie stronę lokalnych wiadomości i przeszła na pierwszy artykuł:

„Ciało 18-letniego ucznia znaleziono dzisiaj w południe w I Liceum Ogólnokształcącym. Dyrektor odmówił komentarza, a policja nie wydała jeszcze oświadczenia. Naszemu reporterowi udało się ustali, że było to najprawdopodobniej morderstwo. Dwójka chłopaków, którzy dokonali tego makabrycznego odkrycia, podobno krzyczała o dużej ilości krwi. Z inicjatywy przyjaciół ofiary, dzisiaj o godzinie 20-tej przed szkołą odbędzie się minuta ciszy. Łączymy się w bólu z rodziną.”

Dopiero za drugim razem Julia zrozumiała treść. Przecież to niemożliwe, takie rzeczy nie dzieją się w naszym miasteczku! Jakaś pomyłka, chory żart? Musiała się dowiedzieć czegoś więcej, co prawda nie przyjaźniła się z Jackiem, ale kojarzyła go z korytarzy szkolnych.

Poszła do łazienki obmyć twarz, ale zatrzymała się widząc namalowaną na lustrze olbrzymią uśmiechniętą buźkę. Jej pierwszą myślą było: To całkiem miłe. Drugą: Jejku, rodzice mnie zastrzelą, jak ja to zmyję? Trzecią: Czy to krew?

 

***

 

Ilona już miała wychodzić, gdy ktoś do niej zadzwonił. Julia, no nareszcie, może zabiorę się z nią; do szkoły daleko, już ciemno, a taksówki drogie. Jej przyjaciółka była dzisiaj jakaś nieswoja, ale w sumie nie można się dziwić, taka tragedia…

– Cześć, bierzemy razem taksi?

– Przyjdź, proszę, do mnie, jak najszybciej – rzuciła Julia łamliwym głosem i się rozłączyła.

Co to miało być? – sprawdziła w nawigacji trasę do domu dziewczyny i pomyślała: Ok, podejdę do niej na piechotę i pojedziemy od niej, chyba zdążymy na 20-.

Dziesięć minut później, pukała już do drzwi domu koleżanki, ale otworzyła jej mama Julki.

– Dobry wieczór, ja po Julkę przyszłam.

– Cześć, idziecie pod szkołę, tak? Proszę, chyba jest jeszcze w swoim pokoju.

Ilona nie czekając, wbiegła po schodach i wparowała do pokoju przyjaciółki. Już chciała ją pospieszać, ale się zatrzymała. Dziewczyna klęczała na podłodze i płakała.

– Julka, no co ty? Wszystko ok? – zapytała niepewnie.

– Nie, nic nie jest ok – wychlipała – wydaje mi się, że tracę zmysły…

Ilona podeszła do niej i mocno ją przytuliła.

– Słuchaj, ja też czuję jakby to był koszmar, z którego zaraz się obudzę. Coś takiego w naszej szkole? To musiał być jakiś wypadek, właśnie tak. Nie martw się, policja wszystko wyjaśni, zobaczysz.

Julka zaczęła coś do siebie szeptać. Ilonie to brzmiało jak: ”nie, nie, proszę…”. Czy kłóciła się z kimś? Co jest grane? Nagle dziewczyna się wyprostowała, przetarła oczy i wstała.

– Wiesz co? Daj mi chwilę, skoczę do łazienki ogarnąć się i zaraz możemy ruszać.

– No ok, ale pospiesz się – Ilona patrzyła na nią podejrzanie, w ułamku sekundy zupełnie się zmieniła.

Pięć minut później usłyszała szczęk zamka i powiedziała:

– Nareszcie, już wezwałam taksówkę, chyba będzie szybciej…

Zamarła.

Julka stała w drzwiach. A w dłoni trzymała nóż. Duży, ostry, taki rzeźnicki.

A na twarzy uśmiech.

 

***

 

Obudził go krzyk. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, usłyszał drugi. Chyba kogoś innego. Jasna cholera, co to? Telewizja, gra jakaś? Już ja tej smarkuli dam popalić! Założył kapcie i ruszył do pokoju córki. Otworzył drzwi z impetem i wrzasnął:

– Julia, do ciężkiej cholery, wiesz że muszę jutro rano wcześnie wstać. Co to ma znaczyć… – ale nic więcej już nie mógł powiedzieć.

Zamilkł ponieważ nie był przygotowany na to, co zobaczył. Nie, ja śnię, to koszmar, zaraz się obudzę, zacznę szykować do roboty…

Julka, jego mała córeczka, oczko w głowie, klęczała nad jakąś dziewczyną, jej ręce były ubrudzone po łokcie w…

– To nie jest realne… To nie jest realne… To nie jest…

 

***

 

– Obudź się! Cholera jasna, musimy to wyłączyć!

– Nie możemy, jak teraz ją odłączymy, jej mózg się może spalić! – powiedziała Alicja – mówiłam że to zły pomysł.

– Zamknij się, teraz to taka mądra, a kto ojcu podkradł sprzęt? – odparowała Magda.

Dziewczyny zmilkły, w pokoju było słychać tylko jęki i szamotanie Julki. Nie wiedziały co się dzieje, ale były pewne, że to nie tak powinno wyglądać. Ich przyjaciółka chyba miała jakiś atak? To nie miało się tak skończyć, chciały ją tylko wystraszyć. Julka zawsze zgrywała twardzielkę, to przecież nie jest ich wina, prawda?

– Dobra odłączamy.

– Ale przecież…

 

***

Godzinę wcześniej

 

– To jest INP.

– Co to jest? – zapytała Julia.

– INP, Interfejs Neuro-Przekaźnikowy. Pożyczyłam to od taty, technicznie to jeszcze nie jest dostępne na rynku, bo trwają badania, ale tato mi mówił, że to kwestia formalności. Firmie już „wyciekło” mnóstwo egzemplarzy, niby przypadkiem, wiecie. Sprzęt jest zupełnie bezpieczny. Można już nawet znaleźć scenariusze w Internecie.

– I co to dokładnie robi, jakie scenariusze?

– Podłączasz stację do komputera, a ta część to jest właśnie interfejs: neuro wszczepka i to musisz sobie wkłuć tuż za uchem, będziesz miała wtedy bezpośrednie połączenie z neuronami w mózgu. Nie bój się, to nic nie boli, igła jest bardzo cienka, mózg i tak nie ma receptorów bólu.

– Super, ale jakie są te scenariusze?

– Właśnie z Magdą znalazłyśmy jeden bardzo fajny, mnóstwo ludzi go poleca. Pływanie z delfinami na Dominikanie. I właśnie INP prześle ci sygnały do mózgu, będziesz widziała, słyszała i czuła dokładnie tak, jakbyś rzeczywiście pływała w oceanie obok delfinów.

– Ale to jest bezpieczne? – dopytywała Julia.

– Jasne, przecież nie oszukałybyśmy cię? Ile lat już się znamy, co?

 

***

Teraz

 

– Ale przecież…

– Odłączamy! – powtórzyła zdecydowanie Magda – nie mamy innego wyboru. Chyba że chcesz zadzwonić do tatusia?

To uciszyło Alicję. Oczywiście nikt nie wiedział, że wzięła INPa i zamierzała tak to zostawić. W tym czasie Magda już chwyciła za neuro wszczepkę. Była umiejscowiona tuż za uchem Julii, która cały czas mocno się rzucała w prawo i lewo.

– Masz rację, zrób to.

Szybkim ruchem dziewczyna wyrwała przekaźnik z głowy. INP i podłączony do niego komputer zaczął wariować i informował o coraz kolejnych błędach. Julka targnęła się jeszcze raz, po czym znieruchomiała.

– Julka, słyszysz mnie? – wydukała niepewnie Magda.

– Obudź się proszę, my nie chciałyśmy… – błagała Alicja.

Dziewczyna nie ruszała się, ale już po chwili otworzyła oczy.

– Co, co się stało? Gdzie ja jestem? Ilona? Tato?

– Julka, dzięki Bogu, to ja Magda. Słuchaj, ten, upadłaś i chyba straciłaś przytomność.

– Nie czuję się najlepiej – jednak dziewczyna już się podnosiła. – Gdzie jest łazienka? Potrzebuję chwili – i chwiejnym krokiem dziewczyna weszła do łazienki.

– Magda, to miał być tylko żart. Musimy jej powiedzieć.

– Tak, a co dokładnie? Że podmieniłyśmy scenariusz? Że zamiast błogiej wycieczki i pływania z delfinami na Dominikanie, wepchnęłyśmy ją w „Opętanie”? Przypadkiem, może jeszcze powiesz? Nie, siedzimy cicho, może ona nic nie będzie pamiętać. Ta jędza ma za swoje, mogła zostawić mojego Marka spokoju.

Tymczasem, usłyszały dźwięk otwieranego zamka. Dziewczyny się odwróciły. Zamarły.

Julka stała w drzwiach. A w dłoni trzymała nóż. Duży, ostry, taki rzeźnicki.

A na twarzy uśmiech.

– To nie jest realne…

Koniec

Komentarze

Hej Aslos !!!

 

Króciutkie opowiadanie, ale przepełnione treścią. Pomysłowe, pod koniec z humorem. Podobało mi się. Pomysł oryginalny. Śmiało mogę powiedzieć, że mi się podobało.

 

Pozdro!!!

Jestem niepełnosprawny...

Mi opowiadanie niestety nie przypadło do gustu. Pomijając liczne błędy językowe i nieprawidłowy format dialogów, historyjka jest chaotyczna i bardzo przewidywalna, a bohaterowie papierowi i nieciekawi. Do końca utrzymała mnie przy tekście niestety tylko niewielka jego długość – w następnych tekstach postaraj się o staranniejszy warsztat i choć odrobinę "fajerwerków". Powodzenia :)

Widać tu pewien pomysł, który mógłby przerodzić się w niezły horror, ale zaszkodziła mu pewna chaotyczność przekazu. Trzeba sporych umiejętności, aby czytelnik nie pogubił się w kolejności opisywanych wydarzeń, a tutaj przeskoki w czasie nieco gmatwają sytuację.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

Mam wrażenie, że może zainteresować Cię ten wątek: http://www.fantastyka.pl/loza/17

 

Pu­sto­szą­ce ko­ry­ta­rze po­spie­szy­ły go jesz­cze bar­dziej. → Co pustoszyły korytarze?

A może miało być: Pu­sto­szeją­ce ko­ry­ta­rze po­spie­szy­ły go jesz­cze bar­dziej.

 

I wtedy zo­ba­czył… → Dlaczego wielka litera? Ten błąd pojawia się kilkakrotnie.

 

szła w prze­ciw­nym kie­run­ku co chło­pak. → …szła w prze­ciw­nym kie­run­ku niż chło­pak.

 

O Boże, anioł z nieba – Jac­ko­wi za­bra­kło tchu. – Może coś po­wiem? → Druga półpauza jest zbędna. Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać myśli bohaterów.

 

– Yyy, no cześć…No, Jacek je­stem… – Ach, Zło­to­usty Jacek, to ja! → Brak spacji po wielokropku. Myśli nie zapisujemy jak didaskaliów. Winno być:

– Yyy, no cześć… No, Jacek je­stem…  

Ach, Zło­to­usty Jacek to ja!

 

– Miło mi Cię po­znać, Jacek – dziew­czy­na się przy­bli­ży­ła. – Nie spie­szysz się na lek­cje? – była już o pół kroku od niego. → – Miło mi cię po­znać, Jacek.Dziew­czy­na się przy­bli­ży­ła. – Nie spie­szysz się na lek­cje? – Była już o pół kroku od niego.

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Ten błąd pojawia się także w dalszej części tekstu.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Wy­bu­chła śmie­chem→ Wy­bu­chnęła śmie­chem

 

– Tak, ale tam nic nie ma, tam cho­dzą tylko … → Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

Tam cho­dzą tylko pary zako­cha­nych aby… aby…Jacek poczuł nie­kon­tro­lo­wa­ny prze­pływ krwi w swoim ciele. → Brak spacji po drugim wielokropku. Zbędny zaimek – czy poczułby coś w cudzym ciele?

 

który wska­zy­wał siód­mą wie­czo­rem

i za­klę­ła szpet­nie. → Zbędny enter.

 

– Cześć, słu­chaj zbie­ra­my się na 20-tą przed szko­łą.– Cześć, słu­chaj zbie­ra­my się na dwudziestą przed szko­łą.

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach. Ten błąd pojawia się w tekście kilkakrotnie.

 

Na­sze­mu re­por­te­ro­wi udało się usta­li, że… → Literówka.

 

Łą­czy­my się w bólu z ro­dzi­ną.”Łą­czy­my się w bólu z ro­dzi­ną”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

rzu­ci­ła Julia łam­li­wym gło­sem… → …rzu­ci­ła Julia łamiącym się gło­sem

 

Ilona pa­trzy­ła na nią po­dej­rza­nie→ Ilona pa­trzy­ła na nią po­dej­rzliwie

 

– INP, In­ter­fejs Neu­ro-Prze­kaź­ni­ko­wy. → – INP, In­ter­fejs Neu­roprze­kaź­ni­ko­wy.

 

neuro wsz­czep­ka i to mu­sisz… → …neurowsz­czep­ka i to mu­sisz

 

nikt nie wie­dział, że wzię­ła INPa… → …nikt nie wie­dział, że wzię­ła INP-a

 

Magda już chwy­ci­ła za neuro wsz­czep­kę.Magda już chwy­ci­ła neurowsz­czep­kę.

 

i in­for­mo­wał o coraz ko­lej­nych błę­dach. → …i in­for­mo­wał o ko­lej­nych błę­dach.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka