- Opowiadanie: bruce - Święta serc

Święta serc

Witam serdecznie. Od dłuższego czasu miałam zamiar sięgnąć po tę klasykę z lat dziecięcych. Wykorzystałam sposobność konkursową, początkowo obawiając się zgłaszania swego udziału. Dziękuję Wam za uwagę i czas. Pozdrawiam serdecznie. :)

Dyżurni:

brak

Oceny

Święta serc

Święta radość zwiastują,

kolęd moc wyśpiewują,

karpopłatkiem na wszystkich stołach.

W każdym domu choinka,

a za oknem dziewczynka

z zapałkami w zmarzniętych dłoniach.

Płoną serca i skronie,

płoną spotniałe dłonie,

ów czas zawsze opływa luksusem.

Potraw mnóstwo gotowych,

nie zje się ni połowy,

lecz „postawić się” w święta jest musem!

Stroje wciąż nowszej mody,

barwnych słów korowody,

wrażeniami zapełnia się pustkę.

Serca ludzi otwarte,

tylko teraz coś warte,

w ten dzień każdy odważny przed lustrem.

Dłoń podają złoczyńcy.

Hojni dziś są darczyńcy,

których węże w kieszeniach kąsają.

Pełna ozdób choinka,

a za oknem dziewczynka,

oni jednak nie tam spoglądają.

 

 

Magia także ma miejsce,

zwierząt krąg więc w podzięce

ludzkim głosem przemawia, jak swoim.

Za to kuce dostaną

świeżą słomę i siano,

wszakże w święta tak czynić przystoi.

Pies się z kotem tarmosi,

o kęs smaczny poprosi,

skonsumuje go przecież niezwłocznie.

Dostał w darze sweterek

oraz świeży serdelek;

poje, pośpi, a potem odpocznie.

Szczurek, myszka i chomik

również są dziś łakomi,

więc uraczy się ich przekąskami.

Rybkom sypnie się więcej,

za co one w podzięce

po raz pierwszy przemówią głosami.

Starszy Młody ma wdowę

czarną, której połowę

żabich udek dał już do zjedzenia.

Młodszy Młody ma węża,

który wzrok swój wytęża,

gdyż ma połknąć coś w polu widzenia.

Przy kominku papuga

dziś nie gada, lecz mruga,

bo z wrażenia jej mowę odjęło.

Takie święta standardem.

Czy ktoś czuje pogardę?

„Miłujących serc ludzkich” to dzieło!

 

Krzeseł pewnie zabraknie,

każdy strawy dziś łaknie,

aromatów mieszanka zachęca.

Biały obrus i myśli

gości, którzy tu przyszli,

by się szczerze jedzeniu poświęcać.

Wszak to wróży dobrobyt – 

pełen rok cnej osłody,

kto spróbuje wszystkiego, ten panem!

Nakazuje obyczaj,

by potrawy pozliczać

znakiem krzyża, potem krótkim „Amen”.

Ma ich być aż dwanaście,

Barszcz, pierogi, a właśnie – 

jeszcze kutia, drożdżowe makowce,

kompot z owoców suchych,

taca pierników kruchych,

ryby różne, lecz – tylko szczękowce.

Z miodu pyszny keks z tartą,

i krokiety zjeść warto,

woń kapusty z grzybami węch nęci.

Po łamaniu opłatkiem

łzy pociekły nierzadkie,

biesiadnicy Wigilii  jak święci.

Dla wędrowca biednego,

życiem utrudzonego,

wolne miejsce wciąż czeka przy stołach.

W tamtym domu choinka,

a za oknem dziewczynka

co zapałek zapalić nie zdoła.

 

Kłótnie, spory odchodzą,

teraz wszyscy się godzą,

nie wypada wszak żywić urazy

(trzy dni szybko przeminą,

kto miał winę za winą,

i tak jeszcze otrzyma swe razy!).

Człowiek kocha człowieka,

cały rok na to czeka,

by z dobroci wybaczyć bliźniemu

i zapomnieć, co było,

co się w życiu zdarzyło,

podać rękę swojemu krewnemu.

Wiara, dzwonki, prezenty,

dzisiaj każdy przejęty,

i życzenia świąteczne woła.

A tuż obok choinka,

a za oknem dziewczynka

z zapałkami w zmarzniętych dłoniach.

 

 

Pełne resztek już kosze,

pozrzucanych po trosze,

gdy talerze ze stołów się zbiera.

Poczęstunek niemały,

są od gości pochwały,

gospodarzy wręcz duma rozpiera.

Kaczka się marynuje

i grzybowa gotuje – 

w kuchni trwają przygotowania

na następne dni święte,

by menu niepojęte

wszczęło nową chęć biesiadowania.

Radość, śmiechy i wrzawa,

gospodyni dać brawa! – 

głos wdzięczności, jak wieniec na skroniach.

W kącie domu choinka,

a za oknem dziewczynka

z zapałkami w zmarzniętych dłoniach.

 

Spieszy tłumnie rodzina,

a pośpiechu przyczyna? – 

na Pasterce co roku być trzeba!

Wszak to czas odkupienia,

Bożego Narodzenia,

godne święta są drogą do Nieba!

W środku człowiek przy człeku,

że nie weźmiesz oddechu,

tylu wiernych ścisk robi niemały.

Proboszcz patrzy wzruszony – 

oto tłum nawróconych!

Ich postawa jest godna pochwały!

Święci triumf konfesjonał – 

każdy grzechy pokonał,

serca wszystkich są czyste jak kryształ.

Gdyby lampy dziś zdławić

i te serca ustawić,

kościół cały by w blasku ich błyszczał!

Karcą w pieśniach lud tępy,

strachem głupim przejęty,

co zamykał przed Bogiem swe wrota.

Nie dostrzega nikt przecie,

że na mrozie tkwi dziecię.

ot, zwyczajna, człowiecza głupota.

Do serc Pana spraszają,

wiarę swoją wyznając,

dowodami miłości szafują.

Kościół huczy muzyką,

wnętrze płonie mistyką,

brakło miejsca na serca, co czują.

Nic, że sroga śnieżyca,

bo wszak w blasku księżyca

łatwiej dotrzeć do swego kościoła.

A w kościele choinka,

za witrażem dziewczynka

z zapałkami w posiniałych dłoniach.

 

Potem szybko powrócą,

gwarnie ciszę zakłócą,

by pochwalić się przed sąsiadami

podarkami od gości,

dowodami wdzięczności

i dobrymi swych serc uczynkami.

Po Pasterce, znużeni,

syci i przejedzeni

głowy złożą w jedwabiach, satynach.

Nie usłyszą wśród święta,

i nie zechcą pamiętać,

czemu łka wśród zamieci dziecina.

Już Mikołaj saniami

rozdarł niebo zorzami,

by podarków wór wsypać przez komin.

Ciepło otuli ludzi,

nikt ich teraz nie zbudzi

snem o losie dziecięcych dłoni.

Oni śnią o zaszczytach,

laurach oraz profitach,

o zbawieniu za swoje uczynki.

Nie odrapią z szyb lodu,

za próg nie wpuszczą chłodu,

by zobaczyć niedolę dziewczynki.

 

Sanie lśniące zjechały,

czyniąc tumult niemały – 

reniferów dorodnych mknie orszak.

Za kupione zapałki

do Mikołaja fajki

otrzymała nieboga pół grosza.

Anioł przyszedł zaś potem,

by pocieszyć sierotę,

by ją ogrzać swoimi skrzydłami.

Opowiedział o Gwieździe,

i o królów przyjeździe,

co witali Dzieciątko darami.

Później prawił o cudach,

o nawracanych ludach,

którym bliźni jest bratem najdroższym.

O biblijnych wersetach,

przykazaniach i grzechach,

o pomocy wszystkim najuboższym.

Śpiewał o serc otwarciu

i o ubogich wsparciu,

w święta bowiem to akcja wzmożona.

Wszędzie skrzy się choinka,

a za oknem dziewczynka

z zapałkami w zamarzniętych dłoniach…

Koniec

Komentarze

Miś przeczytał. Powodzenia w konkursie.

Dziękuję, Misiu, Pierwszy Czytelniku. Miło, że poświęciłeś czas. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Powinni Twoją bajeczkę przeczytać w TV. Może jakieś serce by zmiękło.

Wzruszające.

Lożanka bezprenumeratowa

To jest… to jest zupełnie udany tekst. Nie jestem żadnym autorytetem, który mógłby to przesądzić, ale moim skromnym zdaniem – uczyniłaś znaczący postęp. Utwór tak odmienny od Twoich wcześniejszych rymowanek, że dwa razy upewniałem się co do autorstwa. Chociaż po wnikliwej lekturze przyznaję, że widać pewne zachowane podobieństwa, trudno się zupełnie zmienić. Widać, że spokojniejsze tempo i analiza uwag do poprzednich wierszyków przed napisaniem następnego całkiem dobrze na Ciebie wpływają.

Nie znaczy to, że jest idealnie, bo wciąż można wysunąć niejedno zastrzeżenie. Przede wszystkim nie jestem pewien, do jakiego dokładnie odbiorcy jest adresowany tekst. Niby wpada w konwencję wierszyków dziecięcych, ale chyba porusza zbyt trudną problematykę (i jest zwyczajnie zbyt smutny), aby dawać go do lektury małemu dziecku. Z kolei czytelnika dorastającego lub dorosłego może zrazić dydaktyzm, który miejscami zdaje się nieco nachalny, oraz nieco dziecinne obrazowanie (długie wyliczenie zwierzątek). Jednak całość czyta się dobrze, chyba przede wszystkim dlatego, że rzeczywiście masz coś ważnego i spójnego do powiedzenia. Nie jest to nawet zupełnie wtórne, niby czysty retelling “Dziewczynki z zapałkami”, ale tam jednak tak nie wybrzmiała kwestia pozornej religijności. Oparłaś budowę tekstu na jednej metodzie stylistycznej, mianowicie kontrapunkcie – długie opisy tych obrzędów świątecznych i przebitki na zamarzającą dziewczynkę – udatne. Rymy w większości prymitywne, wiele zachwiań sylabicznych, ale też metrum ładne i bardzo trudne. Poza tym niewiele wyszukanych środków stylistycznych; pojedyncze wtrącenia wyrazów z naukowej warstwy języka (skonsumuje, pole widzenia, szczękowce) dla mnie dodają smaczku, choć może nie każdemu odbiorcy przypadłyby do gustu. Podsumowując wszystkie te wnioski, mam mocne skojarzenia z poezją prymitywną, twórczością ludową czy może raczej jej dobrym naśladownictwem literackim. Gdyby mi powiedzieli, że to na przykład mało znany wiersz Jana Bolesława Ożoga – chyba bym się nabrał.

Pozwolę sobie przejść do łuskania konkretnych drobiazgów w tekście…

Święta radość zwiastują,

kolęd moc wyśpiewują,

Na samym początku typowy przykład tych mało satysfakcjonujących rymów, o których mówiłem: opartych o wspólne końcówki form gramatycznych (ują – ują, ają – ają, ami – ami, enia – enia, emu – emu, ego – ego i tak dalej). Nie mówię, że nie można – jest to usprawiedliwione, zwłaszcza gdy wersyfikujesz utwór w całkiem niełatwy wzorzec – a jednak z miejsca kojarzy się z tekstami operetkowymi, jarmarcznymi, prymitywnymi, przeznaczonymi dla dzieci. Czy właśnie poezją ludową. Ot, taka utarta tradycja, że poezja wywodząca się z tradycji kultury wysokiej zwykła zaskakiwać finezją rymów.

W każdym domu choinka,

a za oknem dziewczynka

z zapałkami w zmarzniętych dłoniach.

Bardzo mi się spodobało – po pierwszej chwili zawahania zrozumiałem, że prawie każdy (europejski) dom ma za oknem taką metaforyczną dziewczynkę z powodu ogólnych nierówności w światowym dobrobycie.

płoną spocone dłonie,

Wpierw napisałbym spotniałe, a potem ewentualnie pomyślał, jak przerobić ten wiersz co do akcentu. Widzę wyraźnie, choć nie wiem, na ile sama to sobie uświadamiasz od strony technicznej, że próbowałaś pisać anapestem 7+7+10 – akcent pada na każdą trzecią i szóstą sylabę, a przy dłuższych wersach (co trzeci) także na dziewiątą. To jest, jak już wspominałem, metrum trudne do utrzymania, daje fantastyczne wrażenie przyspieszającej regularności. W tym wersie akcent się wyraźnie wymknął. Chociaż – to już także pisałem – może nie musisz do tego przywiązywać wielkiej wagi, bo w utworach kojarzących się nieco z poetyką ludową takie wybryki metrum są moim zdaniem wybaczalne.

Stroje najnowszej mody,

Jak wyżej i przynajmniej łatwo poprawić: Stroje wciąż nowszej mody.

Pełna ozdób choinka,

a za oknem dziewczynka,

oni jednak tam nie spoglądają.

Całkowicie Twoja decyzja, bo odcień znaczeniowy nieco inny, ale spodziewałbym się tutaj przestawki: oni jednak nie tam spoglądają.

skonsumuje go, leżąc na sofie. (…)

poje, pośpi, a potem odpocznie.

Widzisz tutaj rym? Ja nie widzę. A jeżeli nie masz nic przeciwko, łatwo można napisać chociażby skonsumuje go przecież niezwłocznie.

Szczurek, myszka i chomik

również są dziś łakomi,

więc uraczy się je przekąskami.

Personifikujesz, to już personifikuj do oporu: więc uraczy się ich przekąskami.

Takie święta standardem.

Czy ktoś czuje pogardę?

„Miłujących serc ludzkich” to dzieło!

Tutaj wyjątkowo silnie odczułem ten dydaktyzm. Nie nalegam na zmiany, ale informuję, może Ci się przyda.

by się sycie jedzeniu poświęcać.

W życiu nie widziałem, aby przymiotnik syty wytwarzał przysłówek.

Wszak to wróży dobrobyt -

– pełen rok cnej osłody,

Rozwiązanie z dywizem na końcu wersu i myślnikiem na początku raczej nie jest poprawne interpunkcyjnie. Ograniczyłbym się do myślnika na końcu. To samo w wielu miejscach dalej.

znakiem krzyża, potem krótkim „Amen”.

Tutaj Ci się anapest bardzo mocno załamał: wers trocheiczny, czyli sylaby na przemian akcentowane i nie. Chociaż… co ciekawe… to w pewnym sensie pasuje do kontekstu, zwraca uwagę na krótkość i stanowczość tego “Amen”. Po solidnym wyrobieniu sobie podstaw będziesz miała ciekawą intuicję, pewnie dużo lepszą od mojej; na ogół tylko wybitnym poetom udają się takie zniekształcenia toku.

Barszcz, pierogi, no właśnie

Dziwnie potocznie zabrzmiało – wolałbym jakieś “a właśnie”, “też właśnie” lub coś innego w tym guście.

Po łamaniu opłatkiem

łzy pociekły nierzadkie,

biesiadnicy Wigilii, jak święci.

To całkowicie Twoja decyzja, ale bardzo mocno by mnie tutaj kusiło, aby dać ostrzejszą interpunkcję – coś w rodzaju Po łamaniu opłatkiem łzy pociekły nierzadkie: biesiadnicy Wigilii – jak święci!

Miejsce dla bezdomnego,

a jakże – strudzonego,

To warto przerobić: i rym słaby, i metrum się posypało, tylko problem trudny do rozwiązania. Jeżeli sama nie dasz rady, może spróbuję coś zaproponować, ale lekko nie będzie.

Kłótnie, spory odchodzą,

Czemu pogrubiłaś przecinek?

gdy talerze się ze stołów zbiera.

Oczywiście powinno być gdy talerze ze stołów się zbiera.

Za apetyt u gości

(chociaż każdy z nich pości)

gospodarzy wręcz duma rozpiera.

Duma nie rozpiera “za coś”. Z tym postem też bym uważał: można zostawić, bo da się to potraktować nie całkiem dosłownie, że każdy twierdzi, jakoby był na diecie, ale obfita wieczerza wigilijna jest zupełnie zgodna z tradycją chrześcijańską, nie ma w ten wieczór wymogu postu.

– w kuchni trwa już przygotowanie

na następne dni święte

i menu niepojęte

na kolejne biesiadowanie.

Radość, śmiechy i wrzawa,

dla gospodyni brawa! -

– głos wdzięczności, jak laur na skroniach.

Może najłatwiej będzie, jeżeli przepiszę to po swojemu i zapytam, czy widzisz, jakie niedociągnięcia staram się skorygować:

W kuchni trwają już przygotowania

na następne dni święte,

by menu niepojęte

wszczęło nową chęć biesiadowania.

Radość, śmiechy i wrzawa,

gospodyni dać brawa! –

głos wdzięczności, jak wieniec na skroniach.

Bożego Narodzenia,

Z akcentem w tym wersie nic się sensownego nie zrobi, ale też na tyle ważny zwrot, że w końcu ma prawo się wyróżniać.

Konfesjonał świętuje -

– nikt dziś nie pokutuje,

serca wszystkich są czyste, jak kryształ.

Gdyby światła pogasić i

i te serca ustawić,

kościół cały by w blasku ich błyszczał!

Tutaj znów zaproponuję własną emendację (wariant tekstu poetyckiego):

Święci triumf konfesjonał –

każdy grzechy pokonał,

serca wszystkich są czyste jak kryształ.

Gdyby lampy dziś zdławić

i te serca ustawić,

kościół cały by w blasku ich błyszczał!

Potem do domów wrócą,

Znów wyraźnie złamany rytm.

by pochwalić się przed sąsiadami,

Zbędny przecinek.

i dobrymi serc swych uczynkami.

Dla czystszej fonetyki napisałbym swych serc.

nikt ich teraz nie zbudzi,

Znów zbędny przecinek.

Za kupione zapałki

do Mikołaja fajki

rozrzucone po śniegu pół grosza.

Nie mogę nawet zrozumieć, co tu próbowałaś przekazać.

i o ubogich wsparciu

A tu po “wsparciu” zabrakło przecinka.

 

Na końcu jeszcze powiem: nie zrażaj się licznymi uwagami. Zdarzyło się, że byłem ostatnio w bibliotece, wpadła mi w ręce reprodukcja rękopisu wiersza poważanego angielskiego poety. Pisał więc po całej kartce (a bazgroły to były straszliwe), a jego korektor czy może korektorka (płci nie pamiętam) dopisywał(a) uwagi na marginesie – pięknym kaligraficznym pismem, lepszym niż z drukarki. I te uwagi były tam wszędzie, wiele zresztą dosyć poważnych. Najlepsze było, gdy napisał w jakimś fragmencie tego wiersza “You’re half past nine”, a korektor obok: She is not a clock! Swoją drogą – taki Pan Tadeusz przed publikacją przechodził korektę kilkadziesiąt razy. A Święta serc oczywiście nie są Panem Tadeuszem (czy wspomniałem już, że te ciągłe nawiązania do serc w różnych odmianach i znaczeniach też zręcznie wyszły?), ale naprawdę zdają mi się czymś, co powoli mogłoby uchodzić za próbę poetycką.

Bardzo dziękuję za możliwość lektury. Tym razem nie waham się zgłosić do Biblioteki. Z pozdrowieniami, Twój Ślimak.

Raz jeszcze dziękuję, Koala75.heart

 

Witaj, Ambush, dziękuję, i ja mam nadzieję, że ktoś podczas świąt wyjrzy przez okno. :)

 

Ślimaku Zagłady, jestem tak zaskoczona, że po prostu nie wiem, co napisać… blush Baśń uparcie wracała do mnie we wspomnieniach co jakiś czas, pamiętałam tragiczną postać bohaterki także z “Akademii Pana Kleksa”, jako dziecko mocno przeżywałam losy dziewczynki; początkowo ten skromny utwór był dużo krótszy, mający tylko dwa powtórzenia refrenu, lecz regulaminowy limit znaków zadecydował, aby treść rozbudować, co nie bardzo pomogła całości. blush Dziękuję serdecznie, popoprawiam, ile zdołam, jak tylko znajdę chwilę. Bardzo dziękuję Ci za poświęcony czas i tak ważne dla mnie zawsze wskazówki. heart

Edit – pozmieniałam, co zdołałam, raz jeszcze bardzo dziękuję. :)

 

Pozdrawiam Was! kissheart

Pecunia non olet

Cześć, Bruce!

 

Nie mam nawet ułamka wiedzy o wierszach i rymowankach, jaką posiada Ślimak, więc wagę moich uwag też odpowiednio podziel ;)

Smutne, ale przez to, że dotykasz tej smutnej strony Świąt, która, mam wrażenie, rozrasta się z roku na rok. Dlatego ważne jest by o tym wspominać i zwracać uwagę, choć odnoszę wrażenie, że to jedynie opóźni wyjałowienie Bożego Narodzenia.

Co do samego wierszyka, to nieco mi się rozciągnął, choć teraz już widzę, że chodziło o dolny limit (którego bardzo nie lubię – da się przecież pisać krótko a treściwie). Nieco mi się momentami gubił rytm. Zerknąłem na początek komentarza Ślimaka i faktycznie trudno się nie zgodzić, że nie sposób znaleźć docelowego odbiorcę.

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Witam serdecznie, Krokusie, dziękuję za przemiły komentarz do tak skromnego tekstu. :)

Istotnie, limit nakazywał rozciąganie rymowanki prawie w nieskończoność. :)

Rzeczywiście trudno jednoznacznie wskazać docelowego odbiorcę, podobnie jak w przypadku samej baśni – pięknej, lecz tragicznej. 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Cieszę się, Bruce, że spodobały Ci się moje wskazówki. Myślę, że utwór wygląda teraz dużo lepiej, chociaż ciekaw byłbym opinii kogoś, kto wykazuje w stosunku do mnie głębsze znawstwo poezji. Co mi się wciąż jeszcze rzuca w oczy – myślniki. Wciąż jeszcze posługujesz się błędnie w wielu miejscach łącznikiem (-) zamiast myślnika (–). Ogólna zasada jest taka: łącznik to znak ortograficzny, wcielany w tok wyrazu (biało-czerwona flaga, Maria Skłodowska-Curie, Ułan-Bator jest stolicą Mongolii, beta-karoten, ratownik TOPR-u…), natomiast myślnik jest znakiem interpunkcyjnym i zapisuje się go ze spacjami po obu stronach.

Jak podejrzewałem, trudno będzie rozwiązać problem fragmentu:

A dla nieoczekiwanego

wędrowca bezdomnego,

wolne miejsce wciąż czeka przy stołach.

Teraz rytm się już całkiem posypał. Z rymem też nie lepiej. Może tak – nie mam przekonania, ale zawsze coś: Dla przybysza, ciemięgi, zdrożonego włóczęgi…?

Dziękuję za śliczne serduszka i pozdrawiam!

Ślimaku Zagłady, raz jeszcze dziękuję, zaraz wszystko posprawdzam i naniosę poprawki. 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Ciekawy wiersz. Ładny, smutny, poruszający, komentujący świat.

Zgodzę się, że przeciągnięty, no, ale jeśli to sprawka limitu, trudno mieć Ci to za złe.

Trochę mało fantastyki, bo zwierzęta stanowią tylko dekorację, a anioł i Mikołaj w końcówce mogą oznaczać śmierć dziewczynki. I pewnie oznaczają. Ale niech Ci będzie.

Babska logika rządzi!

Cześć, Finklo, dziękuję bardzo za odwiedziny oraz komentarz; taki miałam właśnie zamysł, aby obok gadających zwierzaków to Oni dwaj byli elementami fantastycznymi. 

Edit, przepraszam, mega zaskoczenie, dopiero teraz dojrzałam – dziękuję Ci bardzo za klik! heart

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Siłą rzeczy wiersz do tego konkursu musiał być “sztucznie” rozciągnięty, ale tego w ogóle nie widać. Jako maniak analizy technicznej, nawet liczyłem sylaby w kilku miejscach i jestem pod wrażeniem.

Wyrazy Podziwu!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Hej, Radku, dziękuję Ci za wspaniały komentarzheart, ja już również maniakalnie podliczam je ciągle… blush

Najważniejszą sprawą było dla mnie podkreślenie tego, co zawarł w swej, tak przecież nietypowej, baśni Andersen – tło to wspaniale, radosne, rodzinne, pełna ciepła święta, trzymające się kurczowo tradycji, zaś na pierwszym planie umiera na mrozie osierocone dziecko, na które nikt nie zwraca uwagi i którego rączki ze zmarzniętych stają się zamarzniętymi, nawet przy nieco zakłóconym rytmie całości; bardzo chciałam, aby szczególnie mocno to zabrzmiało. 

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Bruce, ładny wiersz, do mnie trafił. O wielu trudnych do zniesienia rzeczach napisałaś. Wyszło tak jakoś naturalnie, co misię. Baśń Andersena jest jedną z moich ulubionych.

 

Na wierszach się nie znam, więc nie wiem, jak wyszło z tego punktu widzenia. Jeśli Ślimak pisze pisze,  że nieźle to mu wierzę.

Dla mnie fantastyka zmierzająca w kierunku realizmu magicznego. 

 Skarżypytuję, lubię takie opowieści życiem podszyte. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Baaardzo dziękuję, Asylum, za życzliwe podejście do mojego skromnego tekstu, komentarz i klika. 

I ja zawsze szczególnym sentymentem darzyłam tę wyjątkową baśń. 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

A ja nie przepadałam za bajkami Andersena. Za smutne je pisał…

Babska logika rządzi!

A ja nie przepadałam za bajkami Andersena. Za smutne je pisał…

Pamiętam sporo takich dziwnie smutnych, wręcz przykrych. Obok “Dziewczynki…” mocno wryła mi się w pamięć opowieść o bogatej dziewczynie, która próbowała po bochenku chleba pokonać ogromną kałużę, aby nie pobrudzić nowych butów i została wciągnięta do piekła, a także o rodzinie przemienionej w dzikie ptaki. 

Pecunia non olet

“Syrenka” też się dobrze nie skończyła…

Babska logika rządzi!

“Syrenka” też się dobrze nie skończyła…

 

 

O, tak, kolejna tragiczna opowieść. 

Szaty cesarza, baśń o słowiku czy Świniopas także smutne. 

Pecunia non olet

Spodobały mi się węże, kąsające w kieszeniach. Będę ostrożnie z nich korzystał. Nie znam się na wierszowaniu, ale przypomniał mi się niezapomniany ksiądz Baka. Dziewczynka wydaje się trochę przyciągnięta za uszy, chyba że to Greta Tunberg wygnana zewsząd za spowodowanie katastrofy energetycznej ;)

Witaj, Nikolzollern, cieszą mnie Twoje odwiedziny, dziękuję za komentarz i pozdrawiam Cię serdecznie. :)

Pecunia non olet

Smutny wiersz, ale ładny. Wciąż powracająca zmarznięta dziewczynka kontrastuje z radosnymi świętami. Można się przy tym wierszu chwilę zadumać.

Milo mi, Sonato, dziękuję za pochylenie się nad tym skromnym tekstem, pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Miło się czytało. 

Nie wyznaję się na wierszach, czasami gubiłam tempo, ale chyba jest dobrze ;)

Dziękuję za lekturę!

To ja bardzo dziękuję, Gruszel i pozdrawiam; miłego dnia. :)

Pecunia non olet

Przeczytane.

Witam Jurorkę i dziękuję za wpis; pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Ładny wiersz, bruce. Brawo!

Dziękuję serdecznie za tak pozytywny komentarz, SaraWinter, ale to bardzo skromny tekst; serdecznie pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Dammit! Przekonujecie mnie powoli do wierszy, zarówno Ślimak, jak i Ty, bruce :) Naprawde mi się podobało, choć podchodziłem jak pies do jeża, a teraz w ogóle nie żałuję, bo to ma i jasne, fajne przesłanie i jest przystępne w odbiorze. Oczywiście ze ślimakiem się zgadzam, a przynajmniej w tych kwestiach, które dałem rade objąć moim małym rozumkiem ;)

Dziekuję za możliwośc zapoznania się z tym tekstem.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Outta Sewer, to raczej ja bardzo dziękuję za wpis i Twój czas.

Pozdrawiam serdecznie, miłego dnia. :)

Pecunia non olet

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Witaj, Anet, dziękuję za komentarz, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Morgiana89, dziękuję Jurorce, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Czytając Twój tekst początkowo myślałem, że jest optymistyczny, wrogowie się godzą, wszyscy się radują, ale jednak nie wszyscy. Dziewczynka z zapałkami niestety nie ma tyle szczęścia, ponieważ nikt jej nie dostrzega. Ludzie nie zauważają jej samotności i cierpienia. W dodatku obawiam się, że także jestem jednym z nich, bo dopiero gdy pojawiła się wzmianka o niej na końcu jednej ze strof, dotarło do mnie, o co chodzi. Twój tekst na pewno skłania do refleksji. Kiedy czytałem baśń Andersa, do której nawiązujesz, współczułem dziewczynce i zastanawiałem się, dlaczego inni jej nie dostrzegają, przecież ja na ich miejscu postąpiłbym inaczej. Ale niestety teraz mam wątpliwości, czy aby na pewno…

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia :)

Witaj, Mordoc, dziękuję bardzo za tak wzruszający komentarz. 

Bardzo chciałabym w tym skromnym utworze “uratować” bohaterkę, lecz nie mogłabym, choćby tylko przez wzgląd na baśń i jej gorzki przekaz. 

Sama także mam wątpliwości, ponieważ takich dzieci/ludzi jest, niestety, mnóstwo. 

Fakt, że dostrzegamy problem, powinien być już budujący. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Prawda, dostrzeganie problemu to już pierwszy krok, a jak wiadomo małymi kroczkami do celu :)

 

PS.

Widzę że zamiast “Andersena” napisałem “Andersa”, więc przepraszam za ten nietakt z mojej strony.

Nawet nie zwróciłam uwagi, Mordocu, bo podczas odpisywania Ci przypomniałam sobie, jak zawsze reagowałam, będąc dzieckiem, na tę wyjątkowo wzruszającą baśń. Kojarzę, że postać tytułowa pojawiła się także w “Akademii Pana Kleksa” i niosła podobne, niezwykle smutne przesłanie.

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Tak, pamiętam, tam trochę próbowali otrzeć łzy widza słowami “jest jej zimno, ale tylko na niby”.

 

Również pozdrawiam :D

cryingheart

Pecunia non olet

Królestwo za garstkę śniegu w ten upalny dzień! Zrobiłaś świąteczny klimat.

A to mi przypomniało taki cytat:

Z Witoszy śniegu ci przywiozę,

garstkę śniegu ode mnie dostaniesz…

BlackSnow

Ślimak Zagłady,

dziękuję za poświęcenie czasu mojemu skromnemu tekstowi i tak miłe komentarze. Pozdrawiam Was. heartsmiley

 

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka