- Opowiadanie: Gruszel - Nie zalewaj!

Nie zalewaj!

Krótki szort lekko zabarwiony czarnym humorem. Tu jakiś opis na szybko:

 

 Frederick i Dan, z nieocenioną pomocą krasnoluda Mogrima, doświadczają szczęścia o jakim nie śnili. Ale czasem warto lepiej przyjrzeć się szczegółom, bo w nich tkwi diabeł... albo coś innego.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Nie zalewaj!

Frederick i Dan oglądali z ukrycia, jak ryży krasnolud, z beczką bimbru na plecach, wieje co sił w nogach, potykając się o własną brodę. Ścigał go ogromny smok, z trudem przeciskając cielsko tunelami. Wył wściekle i prychał, ale krasnolud zwinnie przemykał między skałami, unikając lecących w jego stronę głazów. Gadzina zionęła ogniem, uciekinier fiknął koziołka, rozchlapując berbeluchę na boki.

– Jak ten smok tu w ogóle wlazł? – zdziwił się Frederick, nieudolnie starając się schować brzuszysko za stalagmit. – Jest gruby jak twoja ciotka, wiesz, ta z cukierni.

– Tśś! – uciszył go Dan, wystawiając głowę zza skały. Ryk milkł powoli, roznosząc się echem po wilgotnej jaskini. – Nie wierzę, gadzina naprawdę ma słabość do alkoholu…

*

– Niemożliwe, będziemy bogaci! – powiedział Dan, przymierzając skrzące się pierścienie. – Spójrz na moje palce! Są więcej warte niż twoje smutne życie!

– A te talerze więcej niż ty z całą swoją rodziną! – Uśmiechnął się do niego Frederick, przeszukując zbutwiałą skrzynię z kosztownościami. Smocza jama zapełniona była taką ilością złota, że mogliby kupić za nie cały łańcuch górski, razem ze smokiem.

– Aż mi się wierzyć nie chce, że taka fortuna kryła się tu tyle lat! – Niski, smagły mężczyzna, zwany Danem zapląsał w świetle lampy, rzucając refleksy na stos złota. Po chwili skoczył zwinnie na jedną kupkę z kosztownościami, by wygrzebać coś z pod spodu. – Patrz na to! To chyba czajnik. Złoty! W tym to herbatę parzy się po królewsku!

– A my teraz jak paniczyki! – Towarzysz wyszczerzył do niego nieco krzywe zęby.

– A wiesz co? Wygląda jak nowy, ani śladu kurzu. A co nam tam! Rozpalaj ogień, wstawiaj wodę! Mam jeszcze trochę tej podłej herbaty, ale z tego będzie smakować jak ambrozja! Ośle, nie w nim, bo okopcisz! Bierz nasz rondelek stary, wodę do czajniczka przelejemy jak już się zagotuje. Zaraz sobie wypijemy herbatki, jak książęta! O! Zobacz, tam w rogu stoją chyba filiżanki, no, to aż się prosi o toast!

Frederick zaśmiał się tylko głupkowato i poszedł po nie, a Dan dokończył za niego rozniecać ogień. Wilgotną jaskinię wypełnił zapach dymu, zaraz też roziskrzyła się brylantami i złotem. Po chwili usiedli w ciszy na starych, popękanych płytkach, czując, jak podniecenie ustępuje miejsca satysfakcji. Ogień trzaskał wesoło, tańcząc na kilku zbutwiałych nogach od krzeseł, jakby świętował razem z nimi.

– Myślisz, że z Mogrimem wszystko w porządku? – zapytał Frederick, wpatrując się w płomienie.

– Jasne że tak! – Towarzysz uśmiechnął się do niego. – Jest zwinniejszy od każdego elfa, jakiego znam, a to przecież krasnolud, w dodatku nieco gruby! Jak taki… brzydki, tłusty kot, o aparycji weterana wojen śmietnikowych. Ale to się zmieni! – Żywiołowo gestykulował. – Gibkość, którą zdobył walcząc ze szczurami o mięso, nie poszła na marne. Mogrim zasłużył sobie na część skarbu. Nie będzie już musiał tańczyć dla tych starszych magów, to nieco obrzydliwe.

Olbrzym pokiwał z zadowoleniem głową. Przez chwilę milczeli, grzejąc się przy ognisku. Smok nie wróci, zawsze po alkoholu leżał nieprzytomny kilka dni.

– A wiesz, że podobno w takich skarbach znajdują się lampy dżinów? – odezwał się Frederick, bawiąc się złotą koroną wysadzaną diamentami.

– Co ty gadasz, nie zalewaj! W smoczych legowiskach lampy dżina? Pomieszały ci się legendy – parsknął Dan, łapiąc leżący obok perłowy naszyjnik.

– No, może w smoczych to nie, ale ogółem…

– Ogółem, to pieprzysz jak potrzaskany. Dżina się zachciało… – prychnął, rozgrzebując żar kawałkiem mosiężnego lichtarza, całkiem zielonego od patyny.

– No, ale jakby – upierał się jego przyjaciel. – To czego byś sobie życzył?

– Czego? – Zamyślił się na chwilę, wpatrując w wielkie stalaktyty. – Żebyś miał więcej oleju w głowie i już takich bzdur nie opowiadał!

– A ja bym chciał, żeby ci gęba oparszywiała! – sapnął urażony wielkolud, odwracając się tyłem.

– Niegodziwcze! A ja cię karmiłem ostatnie pół roku, boś sobie roboty nie umiał znaleźć! A mówiła Karenka, wywal łazęgę na śmietnik, to niewdzięczny kundel jest! Ale nie, wrodzona dobroć nie pozwoliła mi przejść obojętnie! – Dan oparł się o stos kosztowności, omal się nie przewracając. – A starałem się ciebie do fachu wkręcić, stolarka dobra rzecz, mówiłem, ale nie! Żeś cienki jak dupa węża, z tymi paluchami to tylko drwa rąbać!

– Ha! Dobre sobie! – zaśmiał się Frederick, aż jego wielkie barki podskoczyły. – A kto cię bronił przed lichwiarzami, co? Bo się hazardu zachciało? Takiego mądrego udajesz, aś głupi jak but, a nawet gorzej, bom nie słyszał jeszcze o tonącym w długach bucie.

– Przesadzasz – powiedział Dan, jednak wyraźnie się zmieszał. Pamiętał jak żywo sytuację, jeszcze sprzed paru dni, kiedy musiał odmówić najmłodszej córce słodkiego placuszka, a potem szybko uciekać z rynku, by ludzie Jednookiego nie obdarli go ze skóry. – Ostatnio podeszły mi karty, skąd miałem wiedzieć, że tamci mają lepsze? – Wiedział, że to kłamstwo, że oszukuje nie tylko swojego przyjaciela, ale także i siebie. Nic na to nie mógł poradzić, pokusa za każdym razem była silniejsza. Zawsze wierzył, że to właśnie będzie ten dzień, że teraz rozbije bank i odwróci swój los. Jedna wygrana, to przecież nie aż tak wiele, prawda?

– Znikąd nie miałeś wiedzieć, to jest właśnie problem hazardu. – Dan zawsze zastanawiał się, jak tak wolno myśląca osoba jak Frederick, czasami potrafi powiedzieć coś tak mądrego. Olbrzym ciągle go zaskakiwał, a znali się już od paru lat. – Może po prostu nie potrafimy wykorzystać naszych talentów? – Powiedział wielkolud już spokojniej. – Babcia zawsze mówiła, że każdy ma jakieś, trzeba je tylko odkryć.

– Twoja babcia zabawiała gości, burcząc brzuchem w rytm piosenki.

– Ale zawsze się śmiali – bronił jej, wspominając, jak skakała w rytm radosnych poburkiwań. 

– I, jak padało, rzucała groszkami w okno starego Joela, żeby myślał, że to grad.

– Celności nie możesz jej odmówić – Nie dał się zbić z tropu, dumny z dokonań babci, bohaterskich czy nie.

– A pamiętasz, jak prała dywany w… 

– Dobra, starczy! – przerwał mu nieco głośniej, niż zamierzał, zaraz jednak uspokoił się. – Wracając do dżina, gdybym go znalazł, to bym cię wyleczył z hazardu, zaraz po życzeniu o parszywej gębie, oczywiście.

– A ja bym ci znalazł kobietę – rozczulił się stolarz. – Taką, co umie grać na lutni, żebyś mógł zasypiać bez koszmarów, nawet podczas burzy – powiedział mu przyjaciel, wsłuchując w kapanie wody ściekającej ze stalaktytów.

– Och, Dan, to miłe. – Olbrzym uśmiechnął się do niego na swój własny, poczciwy sposób. – Może jeszcze kiedyś poznam taką?

– Na pewno! – Poklepał go po plecach, nachylając się niebezpiecznie blisko ogniska. – Dziewczyny nie wiedzą, co tracą, uciekając od ciebie w popłochu, gdy starasz się im wręczyć swoje laurki! Ja byłbym zachwycony, są piękne! Zwłaszcza ta z księżniczką na ośle i wielkimi dżdżownicami. – Spojrzał na rondelek, w którym woda kipiała mocno, i nie odwracając wzroku, wrzucił do czajnika garść liści. – No, woda zagotowana, wrzuciłem już to gorzkie obrzydlistwo, zalewaj.

– Już, już, gorące… – zasyczał wielkolud, ostrożnie łapiąc naczynie przez poły płaszcza. W ciemności zdało mu się, że coś rusza się pod suchymi liśćmi, jednak zaraz zrzucił to na migoczące światło ognia. Gorąca woda spłynęła do czajnika, para buchnęła Frederikowi w twarz. Usłyszał przeciągły pisk dobiegający z naczynia.

– O, bogowie! Słyszałeś to?

– Oczywiście, że słyszałem! – rzucił Dan, przekrzykując jazgot. – Mysz jest w środku!

– Wylej to! Szybko!

Nie musiał mu powtarzać dwa razy, jego przyjaciel szybkim ruchem przechylił czajnik, parząc sobie palce. Ze środka, buchając parą, wypłynęła woda, liście i… coś jeszcze.

– Co to jest? – spytał przerażony Dan, bojąc się podejść bliżej.

– Mały niebieski ludzik… z czajnika… – sapnął Frederick, który ostrożnie podniósł znalezisko i teraz przyglądał mu się w skupieniu.

– Bogowie… to nie był czajnik… – wymamrotał Dan, łącząc kropki – to była lampa… my… z-zalaliśmy dżina wrzątkiem…

– A wraz z nim – odpowiedział smętnie olbrzym, patrząc na małego człowieczka – nasze marzenia…

 

Koniec

Komentarze

Bardzo się misiowi podobało, a zakończenie zaskoczyło. Miś nie napisze dlaczego, żeby nie spojlerować. Humor nie nachalny. Czytanie tego szorta to sama przyjemność. yes

Miło mi że miś odwiedził ^^ Zdziwiłam się że zakończenie zaskoczyło, zdawało mi się że jest oczywiste. Cieszę się niezmiernie w takim razie <3

Dzień doberek. 

O, jak się napatoczyłaś. Akurat na coś krótkiego miałem czas – więc w sam raz. 

 

 

Towarzysz wyszczerzył do niego, nieco krzywe(-,)zęby.

→ Tu bez przecinka.

 

– A ja bym chciał, żeby Ci gęba oparszywiała!

→ Toż to nie listy miłosne, z małej. 

 

– A Ja bym ci znalazł kobietę

→ ja

 

 

Zwłaszcza ta z księżniczką na ośle i wielkimi dżdżownicami(+.) – spojrzał na rondelek, w którym woda kipiała mocno, i nie odwracając wzroku, na oślep wrzucił do czajnika garść liści.

→ Kropa po dżdżownicami i Spojrzał z dużej, no bo nie gębowa czynność. 

 

W ciemności zdało mu się ze coś rusza się pod suchymi liśćmi, jednak zaraz zrzucił to na migoczące światło ognia.

→ zdało mu się, że coś…

 

– Oczywiście że słyszałem! – rzucił mu Dan, przekrzykując jazgot. – Mysz jest w środku!

→ Jeśli chodzi o to, że mówi (bo chyba nie rzucał tym “czajnikiem”), to “mu” bym wywalił, bo później tych zaimków nieco jest, a w ogóle to źle brzmi. 

Druga sprawa: 

– A wraz z nim – rzucił smętnie olbrzym

– Oczywiście że słyszałem! – rzucił mu Dan,

 

żebyś mógł zasypiać bez koszmarów, nawet podczas burzy – rzucił mu przyjaciel,

– Niemożliwe, będziemy bogaci! – rzucił Dan,

– Bogowie… to nie był czajnik… – rzucił Dan, łącząc kropki

→ Jak na tak krótką formę, nieco RZUCA się to w oczy ;) Można byłoby nieco zamienić kwestie odpowiedzi, na odrzekł, odparł, odpowiedział – wiesz o co chodzi. A tu tylko rzucają i rzucają! 

Po chwili rzucił się zwinnie na jedną kupkę z kosztownościami,

→ No mówiłem, że tylko rzucają xD 

 

Coś mi chyba jeszcze umknęło w dialogach, ale jak umknęło to trudno, niech przepadnie. I przed “że” czasami brakło mi przecinka.

Co do treści – no taka humorystyczna opowiastka, która jakoś specjalnie w pamięci się nie zagnieździ, ale jest okej. Ten “czajnik z myszą” nawet nieźle sobie wymyśliłaś. Ten krasnolud z początku – myślałem, że jest on tu do czegoś potrzebny, ale okazało się, że tylko do tego, żeby smok opuścił fabularnie jaskinie. No to nie można było zrobić, by spał zapity w trzy tyłki ten smok? Nawet zabawniej by było, a bohaterowie o ciągotach do alkoholu zwierzyny wiedzieli ;) 

Przez chwilę milczeli, niespiesznie grzejąc się przy ognisku. Smok nie wróci, zawsze po alkoholu leżał nieprzytomny kilka dni.

→ Chociaż rozumiem to teraz tak, że los krasnoluda z beczką bimbru na plecach, został opisany cytatem powyżej. Tak się z nim rozprawiłaś, okej… pff, jakaś ty lakoniczna, Gruszel xD

EDIT: Jednak jak do biblio, to w sam raz, bo czwarte miejsce na podium mnie osobiście irytuje :) 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Misiowi się fajnie czytało bez łapanki, ale jest po prostu misiem. smiley

Niesamowite, ile w jednym krótkim tekście, czytam miliony razy, może znaleźć się błędów ;P Ale na straży porządku stoi NearDeath, nie tracąc czujności, za co mu bardzo dziękuję <3 Błędy już poprawiłam.

Co do całości, nigdy nie miałam ambicji napisać czegoś poważniejszego, chciałam zobaczyć jak sprawdzę się w humorystycznym opku ^^ I masz, rację, krasnolud nieco niepotrzebny, postaram się wymyślić mu jakieś zastosowanie, a nóż tylko czeka na rolę życia? 

Dzięki że wpadłeś i miałeś na tyle cierpliwości by wytknąć błędy ;D

Niesamowite, ile w jednym krótkim tekście, czytam miliony razy, może znaleźć się błędów 

→ To norma. W cudzych tekstach łatwiej jest wskazać palcem błędy. 

 

Jest na to tutaj też pewien sposób – betalista. Chętni podjęcia się pomocy przy tekście użytkownicy, mają wgląd do tekstu przed publikacją. Pozwala to ułatwić czytanie i wyeliminować pewne błędy przed tym, jak tekst zawita już w poczekalni. Jesteś tu dosyć nowa to dlatego wyjaśniam, bo nie wiem czy nawet słyszałaś. Jakbyś chciała z bety skorzystać, mogę wpaść, tylko wtedy daj mi znać na PW, bo nie przeglądam regularnie listy betowanych opowiadań. A jeśli chcesz sama bojować, to też spoko. Tak tylko wspominam, bo spotkałem się, że masa nowych tutaj ni ma pojęcia o tym.

A co do krasnoluda – jak wytrzeźwieje, to może mu skapnie jakaś rola :P 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

O betaliście słyszałam, jednak bałam się używać – nie wiem jak, i czy jeśli chciałabym poprosić kogoś o betę, to czy muszę wykonać jakieś zadania by się zgodził, czy to raczej charytatywnie ^^ Dzięki że masz ochotę mnie poprawiać, na pewno jak nasmaruję coś następnego, to odezwę się, to bardzo pomoże. Jeśli kiedyś chciałbyś bym ci betowała – z chęcią, jednak nie wiem czy będę w stanie dużo pomóc ;P

Ojej, ależ smuteczek. Miło być tak pięknie, a wyszło jak zwykle;)

Tańczenie przed kupcami i Babcia, są bezkonkurencyjne.

Lożanka bezprenumeratowa

Hej Ambush, fajnie że wpadłaś :D

Cieszę się że się podobało. Widzisz, tak to jest jak się robi a nie patrzy ;P

Zakończenie nieco przewidywalne, ale i tak czytało się sympatycznie.

Ech, ci faceci. Nie wiedzieli, że imbryk przed użyciem wypadałoby umyć? Mysz jak mysz, ale pół kilo kurzu i trupki insektów to tam spokojnie mogły siedzieć.

Babska logika rządzi!

Cześć Finklo, miło że wpadłaś ;P 

Co do zakończenia, mam tego świadomość, na razie pomysłów brak jak to rozwiązać (ani chęci szczerze mówiąc, kiedy tyle pomysłów tłoczy się w kolejce ;P).

Trupki insektów to właśnie mięsna wkładka nadająca herbacie smaku ^^

Dobre!

Wyjaśnia dlaczego dżinnów już nie ma w imbryczkach tak często :-)

@Finkla

Przecież zalewając herbatę wrzątkiem, samo się dezynfekuje!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Radku, większość bakterii może i wybijesz, ale insektowo-chitynowa wkładka zostanie. ;-)

Babska logika rządzi!

Grzyby to też głównie chityna, trzeba być otwartym i nie zamykać się w przesądach ;-)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Chityna to cukier (polisacharyd chyba) z tego co kojarzę, więc idealnie do herbatki ^^ Może słodkie nie będzie, ale zasada herbata + cukier spełnione ;P

A co korzystnie wpływającego na smak herbaty zrobicie z owadzich gówienek?

Aż mnie ciekawość zżera.

Babska logika rządzi!

Tu moja wiedza się kończy, więc zaczęłam googlować ;D Mało jest informacji, a przynajmniej ja niewiele znalazłam, o składzie owadzich odchodów. Za obiekt reprezentacyjny robaków uznałam karalucha, chociaż nie wiem ile dałoby się ich znaleźć w smoczych jaskiniach. Jedyne czego udało mi się dowiedzieć, to to, że wyglądem przypominają fuksy z kawy(te kupy, oczywiście) ^^ Co do smaku… nie wiem czy ktokolwiek próbował i jest w stanie nam o tym opowiedzieć ;P Wyczytałam jedynie tyle że odchody mogą powodować alergię i zwiększają ryzyko chorób żołądkowo-jelitowych etc. Czy przez wypicie naparu z gówienek, czy przez samo przebywanie obok, o tym strona milczy.

Więc w sumie nie mam pojęcia co mogłoby być korzystnego w smaku herbatki z owadzimi gówienkami ;P Ale cóż, są gusta i guściki xD

Jeśli choroby żołądkowo-jelitowe, to pewnie trzeba zeżreć…

A jak już jesteśmy przy fusach z kawy, to przypomniały mi się cywety. Czyli jednak amatorzy mogliby się znaleźć. ;-)

Babska logika rządzi!

Trzeba tylko dobrze zareklamować i znajdą się chętni ;P

Może przestańcie już. Miś kawy nie lubi, pija herbatę. Jeszcze trochę i przerzuci się na czystą wodę. laugh

Czystą. Kluczowe słowo.

Misiu, ale zdajesz sobie sprawę, że prośby o zaprzestanie heheszków zazwyczaj wywierają skutek przeciwny do zamierzonego?

Babska logika rządzi!

Siema, przyjemna scenka ze zgrabnie zarysowanymi postaciami, podobało mi się :)

końcówka – doskonała. Parsknąłem śmiechem i nie przewidzialem tego, choc znając podstawy fizyki wynik mógł byc tylko jeden ;p 

pozdrawiam!

Zawsze coś da się poprawić

Finklo

Zrozumiałe, że woda ma tu mniejsze znaczenie. laugh

 

Miś lubi prowokować, na przykład dodając w tytule [18+]. smiley

Kulosławie, cieszę się że udało mi się wywołać twój śmiech ^^ 

 

Misiu, czysta woda samo zdrowie ;P Zwłaszcza czysta. Dodałabym coś śmiesznego, ale na ten moment, pomysły mnie opuściły, podobnie jak umiejętność wysławiania się. Trzeba pooglądać coś innego od ekranu komputera ;)

Ot, taka sobie opowiastka. Niestety, nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, bo ani treść mnie nie ujęła, ani nic zabawnego w niej nie dostrzegłam. Nie dopatrzyłam się też choćby śladowych ilości zapowiedzianego czarnego humoru. Przeczytałam i pewnie niebawem o wszystkim zapomnę.

Wykonanie mogłoby być lepsze. :(

Szkoda że tekst nie został wyjustowany – prezentowałby się lepiej.

Mam nadzieję, Gruszel, że Twoje przyszłe opowiadania będą ciekawsze i zdecydowanie lepiej napisane. :)

 

Zgiełk milkł po­wo­li… → zgiełk to mieszanina wielu rozmów i różnych odgłosów, a tu mamy tylko biegnącego krasnoluda i goniącego go smoka, więc chyba nie można mówić o zgiełku.

 

rzu­ca­jąc re­flek­sy na stos złota. Po chwi­li rzu­cił się… → Powtórzenie.

 

wy­grze­bu­jąc coś z pod spodu. → …wy­grze­bu­jąc coś spod spodu.

 

Z ta­kie­go to her­ba­tę pije się po kró­lew­sku! → Herbaty nie pije się z czajnika.

 

– A wiesz co? Wy­glą­da jak nowy, ani grama kurzu. → To słowo nie ma racji bytu w tym tekście.

 

Zo­bacz, tam w rogu stoją chyba fi­li­żan­ki, no, to aż się prosi o toast! → Kto i z jakiej okazji miał wygłosić toast?

Poznaj znaczenie słowa toast.

 

sap­nął ura­żo­ny wiel­ko­lud, cho­wa­jąc się za sze­ro­ki­mi ple­ca­mi. → Za czyimi plecami schował się wielkolud?

 

Dan, nieco zbyt te­atral­nie, za­ło­żył nogę na nogę, omal się nie prze­wra­ca­jąc. → Wcześniej napisałaś: Po chwi­li usie­dli w ciszy na sta­rych, po­pę­ka­nych płyt­kach… → Rozumiem, że usiedli na podłodze, ale nie bardzo wiem jak, siedząc na podłodze, można założyć nogę na nogę.

 

Pa­mię­tał jak żywo sy­tu­ację→ Pa­mię­tał jako żywo sy­tu­ację

 

– Cel­no­ści jej nie mo­żesz po­ską­pić… → Pewnie miało być: – Cel­no­ści jej nie mo­żesz odmówić

 

wrzu­ci­łem już ten gorz­ki syf… → Skąd Dan wie, co to syf?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej regulatorzy, miło że wpadłaś.

Szkoda że opko cię zawiodło ;( Następnym razem postaram się napisać coś lepszego, ale na wiele nie licz, do pisarza dużo mi brakuje ;P Oczywiście masz rację, jednak postaram się troszkę pobronić:

 

Z takiego to herbatę pije się po królewsku! → Herbaty nie pije się z czajnika.

No tak, ale zarówno Dan jak i Frederick nie są zbyt wykształceni, nie mogą mówić w uproszczeniu?

 

Zobacz, tam w rogu stoją chyba filiżanki, no, to aż się prosi o toast! → Kto i z jakiej okazji miał wygłosić toast?

No, Dan miał wygłosić, ale nie zdążył… ← chociaż nie ma przyjęcia, i herbatka bez prądu, więc chyba o to ci chodziło ;P

 

Dan, nieco zbyt teatralnie, założył nogę na nogę, omal się nie przewracając. → Wcześniej napisałaś: Po chwili usiedli w ciszy na starych, popękanych płytkach… → Rozumiem, że usiedli na podłodze, ale nie bardzo wiem jak, siedząc na podłodze, można założyć nogę na nogę.

Jak masz wyciągnięte nogi, do przodu, to się chyba da (sprostuj jeśli źle myślę).

 

wrzuciłem już ten gorzki syf… → Skąd Dan wie, co to syf?

Chodzi o to że to słowo jest zbyt współczesne? Googlowałam znaczenie ^^

 

Dzięki za poprawki, masz rację, na wiele rzeczy nie zwracam uwagi, a powinnam. Miło mi że miałaś ochotę zajrzeć i poprawić heart

 

Dan jak i Fre­de­rick nie są zbyt wy­kształ­ce­ni, nie mogą mówić w uprosz­cze­niu?

To nie jest kwestia wykształcenia, czy prostego mówienia – gorącej herbaty nikt nie pije z czajnika.

 

No, Dan miał wy­gło­sić, ale nie zdą­żył… ← cho­ciaż nie ma przy­ję­cia, i her­bat­ka bez prądu, więc chyba o to ci cho­dzi­ło ;P

Nie, nie o to. Uważam że brakło powodu do wygłoszenia toastu, a i okoliczności nie były po temu.

 

Jak masz wy­cią­gnię­te nogi, do przo­du, to się chyba da (spro­stuj jeśli źle myślę).

Prostuję. Kiedy siedzisz na podłodze i masz wyciągnięte nogi, owszem, możesz położyć nogę na nodze, ale obawiam się, że to nie doprowadzi do przewrócenia się.

Założyć nogę na nogę można wtedy, kiedy się siedzi np. na krześle.

 

Cho­dzi o to że to słowo jest zbyt współ­cze­sne?

Tak. W czasach opowiadania pewne była znana choroba syfilis, ale nie przypuszczam, aby wtedy na określenie czegoś byle jakiego, niedobrego używano pojęcia syf.

 

Miło mi że mia­łaś ocho­tę zaj­rzeć i poprawić.

Dodałaś opowiadanie w dzień mojego dyżuru, więc przeczytałam je niejako z obowiązku.

Jednakowoż miło mi, że mogłam się przydać i że zechciałaś skorzystać z poprawek. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie, nie o to. Uważam że brakło powodu do wygłoszenia toastu, a i okoliczności nie były po temu.

Znaleźli góry złota, ja bym się cieszyła ;V

 

Prostuję. Kiedy siedzisz na podłodze i masz wyciągnięte nogi, owszem, możesz położyć nogę na nodze, ale obawiam się, że to nie doprowadzi do przewrócenia się.

Założyć nogę na nogę można wtedy, kiedy się siedzi np. na krześle.

Aż zrobiłam testy. No racja, jakoś nie pomyślałam ;P

 

Tak. W czasach opowiadania pewne była znana choroba syfilis, ale nie przypuszczam, aby wtedy na określenie czegoś byle jakiego, niedobrego używano pojęcia syf.

Ok, dzięki brakło wiedzy.

 

Dodałaś opowiadanie w dzień mojego dyżuru, więc przeczytałam je niejako z obowiązku.

Jednakowoż miło mi, że mogłam się przydać i że zechciałaś skorzystać z poprawek. :)

Kurczę, wybacz, nie wiem kto kiedy ma dyżury ;/ Wybacz też za to, że musiałaś się przemęczyć, jednak nie nauczę się niczego, jeśli najpierw nie napiszę kilku słabych tekstów. Jestem wdzięczna że pomagasz mi się rozwijać, jednak głupio cię męczyć ;( Mimo wszystko fajnie byłoby gdybyś miała ochotę w przyszłości wytykać moje błędy ^^ Nie chcę zmuszać, ale każda twoja wizyta będzie dla mnie bardzo miła ;D Już wprowadzam poprawki <3

Zna­leź­li góry złota, ja bym się cie­szy­ła ;V

Każdy by się cieszył. ;) Tyle że okazywanie radości i wznoszenie toastu to dwie całkiem różne sprawy. Dostrzeżenie filiżanek nie jest powodem do toastu, zwłaszcza że obaj panowie, jak wspomniałaś, byli raczej prości i o toastach mogli w ogóle nie słyszeć.

 

Kur­czę, wy­bacz, nie wiem kto kiedy ma dy­żu­ry ;/ Wy­bacz też za to, że mu­sia­łaś się prze­mę­czyć…

Gruszel, nie przemęczyłam się i nie mam Ci czego wybaczać! Jesteś tu od niedawna i musisz dać sobie czas, aby poznać wszystkie zakamarki strony. Każdy z nas, kiedy pojawił się tutaj, poruszał się po portalu jak dziecko we mgle i potrzebował nieco czasu, aby wszędzie dotrzeć i wszystko dostrzec. A jeśli trafisz na coś, z czym nie będziesz umiała sobie poradzić, pytaj. Jesteśmy tu po to, by sobie wzajemnie pomagać.

Mam wrażenie, że zainteresuje Cię ten wątek: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842

A tu znajdziesz grafik dyżurnych grafik dyżurnych.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dostrzeżenie filiżanek nie jest powodem do toastu, zwłaszcza że obaj panowie, jak wspomniałaś, byli raczej prości i o toastach mogli w ogóle nie słyszeć.

Szczerze nie wiem czy masz rację, ale dzięki za uwagę. Przemyślę to jeszcze, zastanowię się mocno, zaciągnę drugiej opinii ^^ Dzięki wielkie!

 

Gruszel, nie przemęczyłam się i nie mam Ci czego wybaczać!

Uff cieszę się ;) Wątek czytałam (chyba sama mi go podesłałaś), z tym, że wszystko wychodzi w praktyce, potrzebuję po prostu nieco czasu, by rozeznać się w forumowej etykiecie ;D Dzięki za wyrozumiałość i pomoc ^^

Przemyślę to jeszcze, zastanowię się mocno, zaciągnę drugiej opinii ^^

Konsultacje i zasięganie różnych opinii są bardzo wskazane, albowiem pomagają autorowi w podjęciu właściwych decyzji. ;)

 

Dzięki za wyrozumiałość i pomoc ^^

Bardzo proszę i pozostaję z nadzieja na dalszą tak miłą współpracę. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oj, biedny dżin. Fajnie się czytało, tekst leciutki i miły, choć na początku trochę mylili mi się bohaterowie. Poprawność też na poziomie, humor jest – generalnie gra. :D A tak poza tym, to witamy na portalu, bo nie miałam wcześniej okazji powiedzieć “dzień dobry”.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Bardzo proszę i pozostaję z nadzieja na dalszą tak miłą współpracę. ;)

Ja również ^^

 

Hej Verus, cieszę się że wpadłaś ;P

 

A tak poza tym, to witamy na portalu, bo nie miałam wcześniej okazji powiedzieć “dzień dobry”.

Cześć, cieszę się że mogę publikować w miejscu w którym jest tak dużo miłych i znających się na pisaniu osób ;P Mam nadzieję że zostanę na dłużej!

Dopisuję regulaminowy komentarz, po słusznym skarceniu przez Użytkowników(numerycznych):

 

Świetne połączenie motywów niejako definiujących fantasy np.: krasnoludy poszukujący kosztowności w smoczych leżach i z mocnym zwrotem akcji na koniec. Dzięki temu wiemy dlaczego dżinny jest spotkać tak trudno.

Opowiadanie trzyma w napięciu i jednocześnie jest wesołe. Połączenie klimatu tolkienowskiego z folklorem arabskim wypada na plus.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Radku, dziękuję za komentarz i głos ;P 

Wybacz milczenie, musiałam przeoczyć komentarz, mam nadzieję że się nie gniewasz ;P Jeszcze żaden mój tekst nie dostał się do biblioteki, więc to wiele dla mnie znaczy i niesamowicie zachęca do dalszego pisania heart Bardzo dziękuję za chwilę czasu ^^

Dobry, odpowiednio doprawiony szort. Środek z lekka się mi dłużył, ale końcówka to wynagradza z nawiązką. Puenta naprawdę śmieszna. Ciekawe jaka była reakcja dżina po tym wrzącym potopie :D

Tak więc dla mnie ten koncert fajerwerków na plus.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Hej NoWhereMan, super że wpadłeś <3

 

Ciekawe jaka była reakcja dżina po tym wrzącym potopie :D

Bul, bul?

 

Dzięki za głos, z moich szalonych obliczeń wynika, że to czas na bibliotekę ;P

 Frederick i Dan oglądali z ukrycia jak ryży krasnolud, z beczką bimbru na plecach, wiał co sił w nogach, potykając się o własną brodę.

Frederick i Dan obserwowali z ukrycia, jak ryży krasnolud, z beczką bimbru na plecach, wieje co sił w nogach, potykając się o własną brodę.

Zaraz za nim pełzł ogromny smok, ledwie przeciskając się przez wąskie, kamienne korytarze.

Skróciłabym, bo w końcu scena ma być dynamiczna: Ścigał go ogromny smok, z trudem przepychając ciało tunelami. I – zaraz, zaraz. Jak to jest możliwe? Jak oni mogą to obserwować? Skąd? Przecież nie z boku? Skały nie są przezroczyste!

 Wył wściekle i prychał, ale krasnolud zwinnie przemykał między skałami, unikając lecących w jego stronę głazów. Gadzina zionęła ogniem, ale uciekinier fiknął koziołka, rozchlapując berbeluchę na boki

Dwa zdania bardzo podobnej konstrukcji: x, ale y. To nie sprawia dobrego wrażenia.

nieudolnie starając się schować swoje ogromne cielsko za wystającym stalagmitem.

Uciąć, skrócić i wyrzucić. Co chcesz powiedzieć? O Fredericku i całokształcie? Czy masz np. na myśli: usiłując schować brzuszysko za stalagmit?

 – Tśś! – zganił go Dan, wystawiając głowę zza skały.

Nie zganił, a tylko uciszył. I po co wystawia głowę? Chce ją stracić na rzecz smoka?

 będziemy bogaci! – rzucił Dan

"Rzucić" oznacza konkretny sposób powiedzenia czegoś. To nie jest ten sposób.

Są więcej warte niż twoje smutne życie!

Kolokwialny szyk, ale ważniejsze jest to, że po polsku nie mierzymy wartości osób ich majątkiem.

 ogromnymi rękami przeszukując zbutwiałą skrzynię z kosztownościami

Rym. I jaką częścią ciała miałby przeszukiwać?

 zapełniona była taką ilością złota

Hmm.

 łańcuch górski, w którym się znajdowali

Czy można się znajdować w łańcuchu górskim?

 smagły mężczyzna zapląsał, w świetle lampy, rzucając refleksy

Primo – kto tu właściwie pląsa? Secundo, "w świetle lampy" dałoby się może wyciąć, ale wtrąceniem nie jest.

 Po chwili skoczył zwinnie na jedną kupkę z kosztownościami, wygrzebując coś z pod spodu.

Jednocześnie? Imiesłów oznacza jednoczesność…

 wyszczerzył do niego, nieco krzywe zęby

Tu nie powinno być przecinka.

 przelejemy jak już się zagotuje

Przelejemy, jak już się zagotuje. Oj, będzie herbatka z prądem… albo z dżinem ;)

 Dan dokończył za niego rozniecać ogień

Źle się to parsuje.

 Wilgotną jaskinię wypełnił zapach dymu

Zaczadzenie najczęstszą przyczyną śmierci studentów! Nie bądź jak Fred i Dan! Kup czujnik czadu. Było to ogłoszenie sponsorowane przez Ministerstwo Zdrowia :D

 Po chwili usiedli w ciszy na starych, popękanych płytkach, czując, jak podniecenie ustępuje miejsca satysfakcji.

No, nie wiem.

Jasne że tak!

Jasne, że tak!

 każdego elfa jakiego znam

Każdego elfa, jakiego znam. Angielskawe to.

 w dodatku nieco gruby

Nieco? Po polsku przymiotniki można modyfikować przyrostkami, nie trzeba im dostawiać kolegów.

Wywijał rękami, żywiołowo gestykulując.

Czyli gestykulował, gestykulując.

 Gibkość, którą zdobył walcząc ze szczurami o mięso nie poszła na marne.

Gibkość, którą zdobył walcząc ze szczurami o mięso, nie poszła na marne.

 to nieco obrzydliwe

Znowu – "nieco"?

 niespiesznie grzejąc się przy ognisku

Jak mieliby się grzać w pośpiechu?

 Smok nie wróci, zawsze po alkoholu leżał nieprzytomny kilka dni.

Chwila, moment. Oni z tym smokiem dużo przepalanki wypili? I nie wstyd im okradać kolegę?

 A wiesz że

A wiesz, że.

 Frederick przerwał ciszę

Błagam. "Przerwać ciszę" to okropne, pretensjonalne wyrażenie nadętych bubków z telewizji, którym się nie chce myśleć, co mówią. Nie powtarzaj po nich. Prooooszę.

złotą koroną, wysadzaną diamentami

Bez przecinka, "wysadzana diamentami" określa koronę.

 całkowicie zielonego

Całkiem zielonego.

 wielkie stalaktyty, wystające wysoko w górze

Wystające – z czego? Aliteracja, tak w ogóle.

 sapnął urażony wielkolud, chowając się za swoimi szerokimi plecami

Najpierw mnie zamroczyło, potem wpadłam na to, że po prostu odwrócił się tyłem. Nie oszałamiaj czytelnika.

Niegodziwcu

Niegodziwcze.

 Dan, nieco zbyt teatralnie, oparł się o stos kosztowności, omal się nie przewracając.

Zapewniasz mnie o tej teatralności niepotrzebnie. Pokazana jest.

 aż jego wielkie barki podskoczyły

… wut.

 Takiego mądrego udajesz aś głupi jak but

Takiego mądrego udajesz, a głupiś jak but. Dialog dwóch dżentelmenów nagle nabiera tonów archaiczno-wysokich. Dziwne to wielce, skoro kłócą się jak przekupy.

 wybąkał zbity z tropu Dan, jednak wyraźnie się zmieszał

Trzy razy ta sama informacja. I nie wybąkał, tylko bąknął. Nie jąka się przecież.

 Pamiętał jako żywo sytuację

Skok tonu. "Jako żywo" to archaizm", "sytuacja" jest do bólu nowoczesna.

 wiedzieć że

Wiedzieć, że.

 Ostatnio podeszły mi karty

W moich kręgach mawia się, że coś komuś podchodzi, jeśli mu się podoba. Znaczenia, które tu sugerujesz, nie zna także PWN: https://sjp.pwn.pl/szukaj/podejść.html

 Wiedział że to kłamstwo

Wiedział, że to kłamstwo.

 wierzył że

Wierzył, że.

Znikąd miałeś nie wiedzieć

Znikąd nie miałeś wiedzieć.

 Dan zawsze zastanawiał się, jak tak wolno myśląca osoba jak Frederick, czasami potrafi powiedzieć coś tak mądrego

Angielskawe. Mocno.

 mówiła że

Mówiła, że.

 wspominając jak

Wspominając, jak. Hmm.

I jak padało rzucała

I, jak padało, rzucała.

myślał że

Myślał, że.

 – Celności jej nie możesz odmówić – nie dał się zbić z tropu

https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 pamiętasz jak

Pamiętasz, jak.

 nieco głośniej niż zamierzał, zaraz jednak uspokoił się

Nieco głośniej, niż zamierzał, jednak zaraz się uspokoił. Nie jest to jedyna możliwość.

 gdybym go znalazł to bym wyleczył cię z hazardu

Gdybym go znalazł, to bym cię wyleczył z hazardu.

 Taką co umie

Taką, co umie.

 rzucił mu przyjaciel

"Rzucił" ma określone znaczenie: mówienia szybko, agresywnie (angielskim odpowiednikiem jest wręcz "barked", “szczeknął”). Tutaj ono nie pasuje. Ponadto – który z nich właściwie mówi?

 wsłuchując w wodę ściekającą ze stalaktytów

Woda to nie dźwięk.

 Och, Dan, to miłe.

Brzmi to jak z amerykańskiego filmu.

 nachylając się niebezpiecznie blisko ogniska

Hmm.

 gdy starasz się im wręczyć swoje laurki!

Mało to wymowne.

 Spojrzał na rondelek, w którym woda kipiała mocno, i nie odwracając wzroku, na oślep wrzucił do czajnika garść liści.

Skoro patrzy na rondelek, a liście wrzuca do czajniczka, to pewnie, że na oślep. Nie musisz mi tego tłumaczyć.

już ten gorzkie obrzydlistwo

To gorzkie obrzydlistwo.

 przez poły płaszcza

Obie? Chociaż, może i obie. Tradycyjnej japońskiej ściereczki nie mają :P

zrzucił to na migoczące światło ognia

Hmmmmmm.

 Gorąca woda wpłynęła do czajnika, para buchnęła mu w twarz.

Czajnikowi? Woda raczej spłynęła.

 To wtedy usłyszał przeciągły pisk, dobiegający z naczynia.

"To wtedy" jest zupełnie niepotrzebne. Przecinek też możesz wyciąć.

 O bogowie!

O, bogowie!

 Oczywiście że słyszałem!

Oczywiście, że słyszałem!

 przekrzykując jazgot

Jazgot?

 bojąc się podejść bliżej by sprawdzić

Bojąc się podejść bliżej, by sprawdzić. Ale "by sprawdzić" jest jasne z kontekstu.

 wymamrotał Dan, łącząc kropki

Angielski idiom.

 

Żarcik mocno przegadany, ale w sumie nawet zabawny. Choć dosyć przewidywalny, bo od połowy czekałam tylko na dżinna. Bohaterowie nie są zbyt lotni, czego wymaga fabuła – ale nie wymaga ani krasnoluda chippendale ani smoka alkoholika… sporo tu szczegółów, które ani szczególnie nie śmieszą, ani nie posuwają historyjki do przodu. Bo spicie smoka za pomocą beczki bimbru i krasnala na zakąskę… to nie są rycerskie metody ;) Nie nazwałabym też humoru specjalnie czarnym, raczej różowo-parodystycznym. W końcówce niepotrzebnie wyjaśniasz wszystko jak krowie na rowie – powiedziałaś już czytelnikowi, że chłopcy mieliby pomysł, co z dżinnem zrobić (inna rzecz – czy dobry? Ile zabawnego pecha mogłaś z tego wykrzesać!). Tak więc nie jest najgorzej, ale może być dużo lepiej.

I tym optymistycznym akcentem – heart

 A co korzystnie wpływającego na smak herbaty zrobicie z owadzich gówienek?

Zdaje się, że w czasach swobodniejszych fałszowano herbatę (czarną) i takimi materiałami. Ludzkość przeżyła!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zdaje się, że w czasach swobodniejszych fałszowano herbatę (czarną) i takimi materiałami. Ludzkość przeżyła!

Ale ja pytam, czy chwaliła smak. Kawa z kupek cywety podobno wyśmienita. Fuj!

Babska logika rządzi!

Wow Tarnino, nie wiem jak dziękować za taki obszerny komentarz ;P Mnie też ten tekst tak średnio się podoba, jest wiele do poprawy. Masz rację, pełno tu błędów, ale nie sądziłam że aż tyle. Wyciągnę lekcję i postaram się poprawić styl. 

Bardzo dziękuję że poświęciłaś tyle czasu heart Poprawie gdy tylko zdobędę chwilę spokoju ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka