- Opowiadanie: Outta Sewer - Hej, komenda, komenda!

Hej, komenda, komenda!

Wymagane słowa są pogrubione w tekście. Użyłem wielu z nich w niewłaściwym kontekście lub znaczeniu, co zrobiłem oczywiście z premedytacją. A, że mam dzisiejszej nocy dość paskudny humor, to postanowiłem napisać na szybko tego szorta, wbijając szpile gdzie się da, żeby sobie nieco nastrój poprawić. Endżojcie! Lub nie, jak kto woli.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Hej, komenda, komenda!

– O choinka! Tosz to Świenty Mikołaj fe fłasnej osobie! – krzyknął Zajączek Wielkanocny, kiedy para drabów o aparycji naczelnych z podrodziny człowiekowatych wepchnęła obitego grubaska do celi. – Dafnośmy sie nie ficieli, stary pierniku!

Mikołaj postąpił naprzód dwa niepewne kroki, po czym nogi odmówiły mu posłuszeństwa i Święty rymnął o betonową posadzkę, rozkwaszając kartoflowaty nos. Jęknął przeciągle i znieruchomiał.

– Na so się gapicie, so? – Zajączek buńczucznie spojrzał na dwójkę osiłków, jakby chciał ich zastraszyć. – Wypat stont!

– Trzym ten kosmaty ryj, bo ci uchy powyrywamy, tak jak zrobiliśmy z zębami – pogroził Zajączkowi ten bardziej wygadany, najwyraźniej będący mózgiem w tym syntholowym duecie. Chociaż słowo “mózg”, użyte w kontekście anatomicznym, było sporym nadużyciem jeśli chodziło o któregokolwiek ze strażników pilnujących menażerii, którą Sekcja Zwalczania Naruszeń Uczuć Religijnych zebrała w swojej głównej komendzie w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin.

Zajączek spuścił uszy po sobie, świadom, że tępaki mogły zrobić to, co deklarowały, bez jakichkolwiek konsekwencji ze strony swoich przełożonych. Nigdy nie umiał trzymać języka za zębami, teraz nawet bardziej, bo zębów nie miał, seplenił, a niewola, choć krótka, już zaczęła się odbijać na jego kondycji psychicznej. Dryblas zarechotał, trzasnął stalową kratą i odszedł, po drodze łapiąc za ramię swojego mniej rozgarniętego kompana, który tej krótkiej wymianie nieuprzejmości przyglądał się z półotwartymi ustami i miną, którą można by określić klasycznym karpiem.

Kiedy tylko głupi i głupszy opuścili pomieszczenia więzienne, Zajączek przypadł do Świętego Mikołaja i spróbował go podnieść. Niestety tusza oraz bezwład ciała grubaska uniemożliwiły mu postawienie go na nogi. Usiadł więc Zajączek na swojej pryczy, postanawiając zaczekać aż Święty odzyska świadomość.

 

***

 

– Za co cię wsadzili? – zapytał Mikołaj, obmywając zakrwawioną twarz w pordzewiałym, metalowym wiadrze, służącym za umywalkę, a w razie potrzeby również za pojemnik do wypróżniania.

– Fiesz, jak jest, Mikołaju – zaczął Zajączek. – Społeceństfo sie laicyzuje, władzę boli komercjalizacja śfiąt i sakazuje praktyk, tradycji oraz symboli, które wynikajom z popkulturowego umocowania. Tylko Pismo do porzygu, a to pszekłada sie na mniejszą ilość sleceń. Tszeba sobie radzić. Uruchomiłem, obok linii produkcyjnej pisanek, komórkę sajmującom sie drukiem ulotek reklamowych. I nic w tym słego by nie było, ale fziąłem kilka zleceń od burdeli, a jak ci wiadomo, tutejsa władza pozwala reklamować tylko dzifki ze swojej stajni i sfój własny burdel. Potem psysli kolesie ze SZNUR-a, zamknęli mi bisnes, oskarszyli i wsadzili tutaj. A ciebie za so dorfali?

– Podobnie. Też musiałem dywersyfikować produkcję, bo inaczej elfy poszłyby na bruk. Na domiar złego Chińczycy okazali się tańsi i bardziej wydajni w produkcji prezentów.

– Rosumiem. W jakie rejony poszedłeś?

– Prostytucja i przemysł porno, jeśli chodzi o elfy, a konkretnie te mniej zdolne. Osiemdziesiąt procent produkcji przeszło w inne sektory, połowa z tego w chemię, druga połowa w zbrojeniówkę. Robiliśmy najlepszą na rynku amfetaminę, bielutką jak śnieg, do tego fencyklidynę, Anielski Pył. Bombki oraz miny przeciwpiechotne szły do kilkunastu państw świata, biznes kręcił się jak nigdy, a do tego, dzięki koneksjom w Coca-Coli, nikt się nie czepiał, nawet żadnej kontroli nie nasłali.

– To so poszło nie tak? – zaciekawił się Zajączek.

– To, że, podobnie jak ty, dawno temu przeniosłem biznes do tego posranego kraju. Montownia, szlag by to wszystko! Ehh, szkoda gadać. Chcieli ode mnie odkupić zakład, żeby jakiś ich koleś się mógł więcej nachapać, dureń jeden, wielki posiadacz ziemski, nawet nie pamiętam imienia tego żłoba. Ale stanąłem okoniem, więc mnie dojechali. I to akurat dzisiaj, kiedy byłem zajęty innymi sprawami.

– Srobili od razu szerszom akcje, szeby sie nie rosdrabniać, typowe. No to pszyjdzie nam tu sdechnońć, Mikołaju. W moim sakładzie siedzi teraz na dyrektorskim stołku jakaś menda bez jakiejkolwiek fiedzy ekonomisznej, co to fceśniej była presesem banku, do ruiny mi bisnes doprowadzi.

– Nie bój nic. Moi mnie nie zostawią, a gdy przyjdą, ciebie weźmiemy ze sobą.

 

***

 

Mikołaj i Zajączek siedzieli na pryczy, wspominając stare, dobre czasy. Pomimo niewesołego położenia w jakim się znaleźli, radośnie przerzucali się anegdotkami, rechocząc przy tym jak dwójka licealistów rozpamiętująca dzikie imprezy z okresu gimbazy, gdy na stołach lało się Piccolo, a pod stołami wódka zajumana ojcu z barku. Święty był w środku opowieści o tym, jak nakrył podczas wigilijnej nocy jednego celebrytę, wówczas jeszcze młodego wilka, zabawiającego się ogórkiem – co było dość znamienne, ze względu na pewne aktualne zależności – kiedy ściana sąsiedniej celi eksplodowała.

Gdy opadł kurz, w wyrwie dostrzegli czerwone światło, a po chwili rozległ się dźwięk dzwonków. Renifer Rudolf, z nosem rozjaśnionym wewnętrznym światłem i źrenicami rozszerzonymi po zażyciu parzystokopytnej dawki amfetaminy, stał na tylnych nogach, z racicami zagłębionymi w powstałym po wybuchu gruzie. Przez szeroką pierś przewieszony miał bandolier, z którego w gronach zwisały granaty oraz bombki.

– Yupikayay! – ryknął gromko. – Dojadę was jak John Mcclane w Nakatomi Plaza, wydymańcy!

Zza pleców Rudolfa do środka wpadła reszta nafuranego bardziej niż Charlie Sheen w swoich najlepszych latach rogatego oddziału ratunkowego. Kometek i Złośnik podbiegli do krat celi Mikołaja z zaopatrzoną w diamentową tarczę szlifierkę akumulatorową. W tym samym czasie Fircyk oraz Tancerz, obaj z ciężkimi karabinami, zajęli pozycje po obu stronach drzwi prowadzących do pomieszczeń strażników, sal przesłuchań i komnat tortur komendy.

Iskry szeroką strugą wystrzeliły spod tarczy narzędzia, kiedy renifery wzięły się do roboty, piłując kraty celi. Po chwili drzwi otwarły się z impetem i do sekcji więziennej wpadło kilku osiłków z tonfami w rękach.

– Na strzelaninę z pałkami?! – wydarł się dowodzący akcją Rudolf, odpinając od bandoliera kilka granatów i wyszarpując płaskimi zębami zawleczki.

Zanim ładunki wybuchowe ciśnięte przez Rudolfa wypadły przez drzwi i wybuchły, zawalając wejście kolejnymi pryzmami gruzu, karabiny Fircyka oraz Tancerza zaterkotały w takt kolędy “Lulajże Jezuniu”, uzupełniając ciała drabów o kilkanaście poszarpanych otworów.

– Dalej, wiara, do sań! – krzyknęła cieniutkim głosikiem dzierżąca lejce elfka w wyzywającym stroju wyuzdanej pasterki, kiedy w asyście reniferów Święty i długouch wydostali się na zewnątrz budynku. – Jazda, jazda, betlejemska gwiazda!

 

***

 

Sanie Mikołaja wznosiły się coraz wyżej, lecąc z prędkością ponad trzech machów, co niechybnie było oznaką pofolgowania sobie reniferów z ilością wciągniętego narkotyku.

– I so teraz?! – krzyknął wbity w oparcie Zajączek, dławiąc się pędem powietrza.

– Lecimy! – odkrzyknął wesoło Mikołaj, przejmując lejce z rąk elfki.

– Ale gdzie?!

– Nieważne, byle jak najdalej stąd! Tam gdzie będzie normalnie!

– To chyba na księszyc! – zakpił długouchy.

– Jeszcze po dwie kreski, królu złoty, i nie ma sprawy! – przekrzyczał wiatr Rudolf.

– A so z naszymi bisnesami?!

– Nieważne! Grunt, że jesteśmy wolni!

– Niewaszne?! To so niby jest waszne?! – zapytał strapiony Zajączek.

Rodzina! Rodzina jest ważna! A my jesteśmy jak rodzina! Jedziemy na jednych saniach!

Zajączek chciał wyrazić swoje powątpiewanie wobec słów Mikołaja, poczuł jednak, że coś łaskocze go w ucho. Kiedy zerknął w górę, zauważył zwisającą mu nad głową zieloną gałązkę. Dzierżąca w jednej dłoni jemiołę elfka drugą ręką gładziła słuchy Zajączka, uśmiechała się ciepło tym rodzajem uśmiechu, który mówi, że wszystko będzie w porządku, a może nawet lepiej.

– Wiesz so?! – zwrócił się do Mikołaja długouchy, wreszcie się odprężając. – Piepszyć problemy, na nie pszyjdzie czas póśniej! Pszeciesz jest wigilia!

– No właśnie! Jest wigilia! – zawtórował mu Mikołaj. – Rudolf! Zawróć no, przyjacielu, mamy w saniach mnóstwo odratowanych z fabryki prezentów, a zapomnieliśmy przecież obdarować naszych oprawców! Rozjaśnimy tę noc! Ho! Ho! Ho! Jest przecież wigilia!

Koniec

Komentarze

No taką opowieść wigilijną to, to ja rozumiem! Nie to co te berety z ostatniego numeru NF. Czuć ducha świąt! Uchcachałam się jak norka 8)

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Miś przeczytał. Powodzenia w konkursie.

Cześć, Outta!

 

Użyłem wielu z nich w niewłaściwym kontekście lub znaczeniu

Myślę, że jest przeciwnie XD

 

Czy oni rozjaśnili noc tylko wokół komendy, czy wszystkich tak potraktowali? Tego byłego prezesa banku, właściciela ziemskiego? Bo zastanawiam się nad skalą happy endu ;)

No i co wyjdzie z elfa i zająca?

Jak widzisz, po lekturze jest więcej pytań niż odpowiedzi ;)

W każdym razie mam nadzieję, że paskudny humor uleciał

 

Pozdro!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Dzięki za przeczytanie i komentarze :) 

Czasem człowiek musi odreagować i napisać coś takiego, co pozwoli mu się wyżyć. I tak oto powstał ten szort, w krótkim czasie, bez pomysłu, który konstytuował się w trakcie pisania, ale ostatecznie się jakoś nie wyklarował się zupełnie. Co do Twoich pytań, Krokusie, to z Elfa i zająca wyjdzie moim zdaniem Grinch, albo inny psuj, zaś skala happy endu nie może wyjść za duża, bo w tym kraju nic nie wychodzi tak, żeby było dobrze. 

 

Dzięki za odwiedziny i komentarze, bo świadom jestem, że niczego tym absurdem nie ugram, ale Wasze opinie są wystarczającą satysfakcją :) 

 

Pozdrawiam serdecznie

Known some call is air am

Łopanie. Srogie, szczególnie Renifer McLane i “Jazda, jazda”.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Hej, hej

Seplenienie Zajączka trochę utrudniło czytanie, jest niekoniecznie prawidłowe i konsekwentne. Natomiast cała reszta świetna :) Od dywersyfikacji interesów Mikołaja, przez elfkę-nimfomankę do komando reniferów.

– Yupikayay! – ryknął gromko. – Dojadę was jak John Mcclane w Nakatomi Plaza, zasrańcy!

Piękne!

Wyrazy może użyłeś niekoniecznie świątecznie, ale za to bardzo prawidłowo i zabawnie.

Pozdrawiam

Cześć!

 

Faktycznie tekst na odreagowanie, ale w sumie literatura się do tego świetnie nadaje. Powiedziałabym nawet, że mogłeś tu jeszcze nieco bardziej docisnąć, bo i tak łagodnie temat ująłeś. Renifery nieźle dały czadu. Mam nadzieję, że chociaż trochę lepiej się poczułeś po zafundowaniu tej przygody Mikołajowi i Zajączkowi.

Dzień doberek, Outta! 

Nigdy nie umiał trzymać języka za zębami, teraz nawet bardziej, bo zębów nie miał,

→ :D 

 

– Rosumiem. W jakie rejony poszedłeś?

→ A nie psypadkiem – posssedłeś? xD 

EDIT: A jednak nie, okazuje się, że te “sz” to jakoś nieźle mu się wymawia. 

 

Zajączek to mój faworyt w tym szorcie. Zdecydowanie. Choć Mikołaj też nie wiele gorszy:

 

– Prostytucja i przemysł porno, jeśli chodzi o elfy, a konkretnie te mniej zdolne. Osiemdziesiąt procent produkcji przeszło w inne sektory, połowa z tego w chemię, druga połowa w zbrojeniówkę. Robiliśmy najlepszą na rynku amfetaminę, bielutką jak śnieg, do tego fencyklidynę, czyli Anielski Pył. Bombki oraz miny przeciwpiechotne szły do kilkunastu państw świata…

→ To świetne, jak te świąteczne słówka zostały dobrane do kontekstu xD 

Ja wciąż pamiętam Regułę 34, którą przeczytałem przed urlopem od portalu. Wracam, mija czas, a tu patrz – Outta w żywiole! 

Głupkowaty humor, mój humor. Śmiechło to polecam.

A, że mam dzisiejszej nocy dość paskudny humor, to postanowiłem napisać na szybko tego szorta, wbijając szpile gdzie się da, żeby sobie nieco nastrój poprawić.

→ No i o to chodzi! 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Smakowite! Sam przyznajesz, że nie ma tu może głębszego przesłania, ale przecież takie utwory pisane głównie dla odreagowania trafiały się nawet najwybitniejszym autorom (np. https://poezja.org/wz/Przerwa-Tetmajer_Kazimierz/6070/O_Janosikowym_turnieju) i czyta się je w końcu przyjemniej niż ponure rapsody egzystencjalne. Zdaje się, że okres okołoświąteczny dobrze Ci służy pod kątem weny, przypominam sobie zeszłoroczną miniaturę Zdalne nauczanie uratuje polskie górnictwo.

Wymienię kilka miejsc, na które zwróciłem szczególną uwagę podczas lektury…

Chociaż słowo “mózg”, użyte w kontekście anatomicznym, było sporym nadużyciem

Nie dałoby się użyć w pełni polskiego cudzysłowu? W komentarzach czy rozmowach taki ujdzie, ale w tekście…

Nigdy nie umiał trzymać języka za zębami, teraz nawet bardziej, bo zębów nie miał

Całkiem ładnie sformułowane. Co do przednich siekaczy, to zając, więc mu powinny odrosnąć, o ile zostały zwyczajnie ukruszone czy wyłamane, a nie precyzyjnie wyrwane z korzeniami. Zresztą to magiczny zając, więc może i tak by mu odrosły.

Społeceństfo sie laicyzuje, władzę boli komercjalizacja śfiąt i sakazuje praktyk, tradycji oraz symboli, które wynikajom z popkulturowego umocowania.

Pomijając nastrojowe seplenienie, które trochę komplikuje lekturę, mam w szufladzie tekst oparty na podobnym założeniu, niestety raczej niezdatny do publikacji. Kiedyś mi się wydawał niezły, ale mi przeszło.

Potem psysli kolesie ze S.Z.N.U.R – a

Napisałbym SZNUR-a, jak IPN-u, PAN-u, TPN-u, TOPR-u.

dzięki koneksjom w Coca Coli

Tu nie powinno być łącznika?

Pomimo niewesołego położenia w jakim się znaleźli, radośnie przerzucali się anegdotkami

Przecinek przed “w jakim”, domknięcie wtrącenia.

– Dalej wiara, do sań! – krzyknęła cieniutkim głosikiem dzierżąca lejce elfka w wyzywającym stroju wyuzdanej pasterki, kiedy w asyście reniferów Święty i długouch wydostali się na zewnątrz budynku. – Jazda, jazda, betlejemska gwiazda!

O, ktoś tutaj chyba śledzi relacje tenisowe (jazda, jazda, jazda, nowa gwiazda!). Przed “wiara” raczej dałbym przecinek, bo to słowo nie występuje tutaj w mianowniku, tylko jako potoczna forma wołacza. I nie chciałeś tej wiary pogrubić? Śliczna scena swoją drogą, tylko mam pewien kłopot z wizualizacją. Wyzywający strój pasterki? Pasterka to raczej osoba pracująca na zewnątrz, często w surowym klimacie. Nawet na obrazach Bouguereau pasterki są zazwyczaj nieźle opatulone. Może o czymś nie wiem…

– Rudolf! Zawróć no, przyjacielu, mamy w saniach mnóstwo odratowanych z fabryki prezentów, a zapomnieliśmy przecież obdarować naszych oprawców! Rozjaśnimy tę noc! Ho! Ho! Ho! Jest przecież wigilia!

Podoba mi się takie zakończenie!

Jeszcze jedna uwaga ogólna – w całym tekście dla oznaczenia emocjonalnego pytania używasz “!?”. Częściej spotykaną i prawdopodobnie poprawniejszą formą jest “?!”, poza tym ostrożnie oceniałbym, że w ogóle przesadzasz z tym narzędziem interpunkcyjnym.

 

Dziękuję za przyjemną lekturę i pozdrawiam!

Nie chciałabym wywoływać konfliktów, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że po takim tekście pod choinką będzie tylko kilka złoconych gałązek ;P

Elfka była z Krakowa i pochodziła za środowisk kibicowskich Wisły. To dla mnie jasne. W tym kontekście produkcja Anielskiego i głaskanie po uszku, nasuwa się samo;)

Coraz bliżej święta;)

 

Lożanka bezprenumeratowa

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Pro­sty­tu­cja i prze­mysł porno, jeśli cho­dzi o elfy, a kon­kret­nie te mniej zdol­ne. Osiem­dzie­siąt pro­cent pro­duk­cji prze­szło w inne sek­to­ry, po­ło­wa z tego w che­mię, druga po­ło­wa w zbro­je­niów­kę. Ro­bi­li­śmy naj­lep­szą na rynku am­fe­ta­mi­nę, bie­lut­ką jak śnieg, do tego fen­cy­kli­dy­nę, czyli Aniel­ski Pył. Bomb­ki oraz miny prze­ciw­pie­chot­ne szły do kil­ku­na­stu państw świa­ta, biz­nes krę­cił się jak nigdy, a do tego, dzię­ki ko­nek­sjom w Coca Coli, nikt się nie cze­piał, nawet żad­nej kon­tro­li nie przy­sła­li.

 

xDDDD

 

Mi też wymowa zajączka trochę utrudniała czytanie. 

Pogrubione – widać. ;-)

Zestawienie ciekawe: Mikołaja i Zajączka, a końcówka ujęła. Stylizacja z "-f" też misię. 

W podobnym dzisiaj jestem nastroju, bo wyskoczyłam z kasy, a i głupot się nasłuchałam, które w dużych ilościach zdecydowanie mi szkodzą, na urodę. ;-)

 Sprawdzę, czy trza skarżypytować Ciebie, bo wiem, że marasa nie trzeba! 

 Jeszcze do tekstu, sprawnie napisany i skonstruowany. Sic!

 

Edytka: Już masz czwórkę, czyli nie wpisuję. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Siemano :)

 

Cieszę się, że się podobało. Powoli dochodze do wniosku, że najlepiej chyba mi wychodza takie teksty, bez jakiejkolwiek głębi, tylko pisanie dla odstresowywania i odreagowywania, słowami, które na bieżąco tworzą historię bez planu albo nawet jakiegokolwiek celu. Przy innych się męczę, co wcale nie znaczy, że nie lubię się męczyć, ale przy takich jak to ja się po prostu relaksuję :)

 

@Zan

 

Seplenienie Zajączka trochę utrudniło czytanie, jest niekoniecznie prawidłowe i konsekwentne.

Zdawałem sobie sprawę z tego, że będzie utrudnione czytanie :) I masz rację, seplenienie to nie jest prawidłowa rzecz, tylko wada wymowy. Co do konsekwencji, to znam takiego jednego, co też sepleni niekonsekwentnie. Myślę, że seplenienie po wybiciu zębów różni się od takiego seplenienia będącego trwałą wadą wymowy, więc i konsekwencja nie musi być tutaj konieczna, jako, że aparat mowy pamięta jak się wymawia właściwie słowa, tylko dopiero co nabyte obrażenia mu to utrudniają.

 

@Ali

 

Nie chciałem dociskać za mocno, bo i tak uważam, że nieco przesadziłem z aluzjami politycznymi i ich ujęciem w dość niewybredny sposób :)

 

@NearDeath

 

Cieszę się, że pamiętasz “Regułę 34” – tamta fabuła też była dla odstresowania, ale powstawała w sposób klasyczny, z pomysłem przed przystąpieniem do pisania i nawet była betowana. Tutaj to czysty żywioł, bo pomysłu nie miałem, a nie mogłem sobie darować konkursu świątecznego, bo to tradycja :)

 

@ŚlimakZagłady

 

Gdzie mnie tam do średnich chociażby, o wielkich wspominając, ale tak jakby nie wspominając ;) Ja jestem prosty żuczek, który od dwóch lat skrobie historie, bo uznał, że lepiej tak spędzać wolne chwile, niż w jakiś mało kreatywny i niesatysfakcjonujący mnie sposób. I cieszy mnie, że pamiętasz tamten tekst na zabawę świąteczną :) W tym roku piszę z Realucem w duecie, publikacja dwunastego grudnia, w zasadzie tekst już mamy, tylko tytułu nam brakuje :)

 

mam w szufladzie tekst oparty na podobnym założeniu, niestety raczej niezdatny do publikacji. Kiedyś mi się wydawał niezły, ale mi przeszło.

A ja chętnie przeczytałbym. Serio. Podeślesz na PW?

 

O, ktoś tutaj chyba śledzi relacje tenisowe (jazda, jazda, jazda, nowa gwiazda!). Przed “wiara” raczej dałbym przecinek, bo to słowo nie występuje tutaj w mianowniku, tylko jako potoczna forma wołacza. I nie chciałeś tej wiary pogrubić? Śliczna scena swoją drogą, tylko mam pewien kłopot z wizualizacją. Wyzywający strój pasterki? Pasterka to raczej osoba pracująca na zewnątrz, często w surowym klimacie. Nawet na obrazach Bouguereau pasterki są zazwyczaj nieźle opatulone. Może o czymś nie wiem…

Akurat tenisa nie śledzę, bo uważam ten sport za najmniej interesujący, obok hokeja, do oglądania. Granie może jest i fajne, ale oglądanie zupełnie nie. Z tym “jazda, jazda, betlejemska gwiazda” trafiła Ambush, bo kiedy zastąpisz betlejemską białą, to wychodzi okrzyk dopingujący kibiców Wisły Kraków. “Wiara” rzeczywiście miała być pogrubiona, z kolei co do pasterki, to pewnie kojarzysz taką pioseneczkę “Marry had a little lamb”? No to check diz out, bro:

 

 

Jeszcze jedna uwaga ogólna – w całym tekście dla oznaczenia emocjonalnego pytania używasz “!?”. Częściej spotykaną i prawdopodobnie poprawniejszą formą jest “?!”, poza tym ostrożnie oceniałbym, że w ogóle przesadzasz z tym narzędziem interpunkcyjnym.

Zamienię, bo zawsze zapominam jak to powinno lecieć. A przesadzam w ostatniej scenie, ale oni lecą z prędkością trzech machów, w odkrytych saniach, więc się muszą przekrzykiwać :)

 

@Ambush

 

Rozszyfrowałaś elfkę, jak bum cyk! :)

 

@Greassy, Sara, Morgiana

 

Dziękówka za wizytę, na pewno Mikołaj przyniesie Wam jakieś prezenty za ten dobry uczynek, jakim było przeczytanie tego tekstu;)

 

@Asylum

 

W podobnym dzisiaj jestem nastroju, bo wyskoczyłam z kasy, a i głupot się nasłuchałam, które w dużych ilościach zdecydowanie mi szkodzą, na urodę. ;-)

Dlatego ja nie oglądam jż nawet wiadomości, bo mi tak ciśnienie skacze i poziom agresji wzrasta, że muszę jakoś odreagowywać. Kiedyś wyżywałem się na drewnie, które miałem w piwnicy, ale przeszedłem na opalanie gazem i muszę szukać alternatywnych rozwiązań.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

 

 

Known some call is air am

Pastereczka nawet ładna, ale te buty.. Takie coś to nosiła Minnie the mouse w czarno-białych kreskówkach Disneya. Phi, żeby był pazur, powinna założyć jakieś szpile..

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Rasowe, szpile. Pewnie ma grzyba i niepomalowany popękane paznokcie.

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Całkiem, całkiem ;D

 

It's ok not to.

Ja jestem prosty żuczek, który od dwóch lat skrobie historie

Spiralny ślimak nie broni Ci być prostym żuczkiem, tylko zaznacza, że pisanie zgrabnych opowiadanek odstresowujących nie dyskwalifikuje nikogo jako pisarza.

W tym roku piszę z Realucem w duecie, publikacja dwunastego grudnia, w zasadzie tekst już mamy, tylko tytułu nam brakuje

Ja tym razem też spróbuję, piszę na czwartego grudnia i tekst oczywiście już mam.

A ja chętnie przeczytałbym. Serio. Podeślesz na PW?

Odgrzebałem ten tekst i aż się zdziwiłem, jak rozpaczliwie słaby, niedostatki warsztatowe, naiwność obrazowania. Naprawdę bardzo mi wzrosły oczekiwania względem siebie, odkąd wpełznąłem na NF. Ewentualnie mogę podesłać, ale on rymowany, a coś mi się zdaje, że takich jednak nie lubisz?

Z tym “jazda, jazda, betlejemska gwiazda” trafiła Ambush, bo kiedy zastąpisz betlejemską białą, to wychodzi okrzyk dopingujący kibiców Wisły Kraków.

Widzisz, ja z kolei piłki nożnej nie śledzę, a już na pewno nie w postaci polskiej ligi, więc miałem prawo zapomnieć, że Biała Gwiazda drze pasy z Czerwonymi Kotami… czy jakoś tak. Teraz rozumiem, że komentator tenisowy musiał się zainspirować okrzykiem piłkarskim, ale to się samo nasuwało, bo panna Iga lubi wołać “Jazda!”, żeby się pobudzić do gry (coś jak Nadalowe “Vamos!”).

z kolei co do pasterki, to pewnie kojarzysz taką pioseneczkę “Mary had a little lamb”? No to check diz out, bro:

Mary had a little lamb,

Little lamb, little lamb,

Mary had a little lamb,

Its fur was white as snow

Czyli mówisz, że to jest strój niegrzecznej pasterki? Pielęgniarki tego typu wiele razy widziałem, chyba nawet mniszki, ale tamte wyobrażenia są czytelne, a tutaj zupełnie nie mam skojarzenia z pasterstwem. Oczywiście wierzę, że komuś wystarczy owieczka namalowana na sukience, aby określać to jako shepherdess outfit.

Zamienię, bo zawsze zapominam, jak to powinno lecieć.

To nie jest całkiem jednoznaczne, bywają kontrowersje nawet wśród językoznawców, ale wydaje mi się, że przeważająca opinia opowiada się za “?!”.

 

Pozdrawiam ponownie,

Ś

No i co Ci mam napisać, Outta? Co bym nie napisał na poważnie, to będzie głupio :)

No, śmiesznie jest :) Moim zdaniem całkiem udana akcja uwolnienia Mikołaja i Zająca. Całe szczęście, że nie poszedłeś w klimaty ciężkiej atmosfery pod celą, gdzie głównym złolem jest wielki i nieobyczajny Kudłaty ;D A czytając o wybitych zębach zająca trochę się tego przez chwile bałem…

Młodego wilka w duecie z ogórkiem to jakbym skądś kojarzył… Ale, podkreślam, właśnie jako znany duet.. ;D I nic więcej nie powiem! (Bo boję się SZNUR-a!)

Ja tam lubię takie teksty na luzie, bo zauważyłem, że im się człowiek bardziej stara napisać coś “mocnego”, tym gorzej potem idzie. A w takich szalonych króciakach właśnie jest duży potencjał…

 

Zabawny szorcik, czytało się przyjemnie :) Są charakterystyczni bohaterowie, jest dynamiczna akcja, jest też nieco refleksji. Poszczególne elementy nie są może oryginalne, ale dobrze je połączyłeś – relacje Zająca i Mikołaja, którzy mają swoje własne podejrzane biznesy, wypadły przekonująco :) 

Przyjemny tekścik, zabawny. Konkursowe słowa użyte z dużą kreatywnością.

Nie wiem, o co chodzi ze SZNUR-em, ale jakoś muszę z tym żyć.

Rozjaśnienie nocy to wspaniały happy end. Szkoda, że to tylko ta obowiązkowa fantastyka.

Babska logika rządzi!

No, zgadzam się ze ślimakiem, że nie Ty pierwszy odreagowujesz i na dowód podrzucam jeszcze jeden link :)

Tekścik zabawny, nie odreagowujesz jakoś przesadnie. Bohaterowie boscy :) A zakończenie cudne. Tylko też nie wiem, o co chodzi ze SZNURem.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję kolejnym czytelnikom za przybycie i podzielenie się wrażeniami :)

 

@Ślimak

 

Ewentualnie mogę podesłać, ale on rymowany, a coś mi się zdaje, że takich jednak nie lubisz?

Twoje lubię :) Jeśli możesz, to podeślij.

 

Widzisz, ja z kolei piłki nożnej nie śledzę, a już na pewno nie w postaci polskiej ligi,

To tak jak ja, ale mam mnóstwo znajomych kibiców i czasem coś zapamiętam z tych ich przyśpiewek, zawołań i innych.

 

Czyli mówisz, że to jest strój niegrzecznej pasterki? Pielęgniarki tego typu wiele razy widziałem, chyba nawet mniszki, ale tamte wyobrażenia są czytelne, a tutaj zupełnie nie mam skojarzenia z pasterstwem. Oczywiście wierzę, że komuś wystarczy owieczka namalowana na sukience, aby określać to jako shepherdess outfit.

W naszej kulturze taki strój z pastereczką sie nie kojarzy, ale w hamerykańskiej już tak. W jułesej to chyba jeden z takich popkulturowych stereotypów jest nawet, i bynajmniej nie chodzi o tę owieczkę na sukience, tylko ten dziwny kij pasterski, jakiś czepek albo kapelusz, ogólnie outfit dość przesłodzony jak Polyanna i dziwny. Wielokrotnie się z czymś takim spotkałem, a skoro prawdą jest, że Reguła 34 odnosi się do wszystkiego, to ktoś w końcu Marry (co miała little lamb) przerobił na Fanny Hill :)

 

@silver

Co bym nie napisał na poważnie, to będzie głupio :)

Czasem inaczej być nie może :D Dzięki za dobre słowa i cieszę się, że szort przypadł Ci do gustu. W żadnych Kudłatych spod celi nie chciałem, bo to miało być świąteczne opowiadanie, a poza tym, większego badassa niż Kriss Kringle nie ma :)

 

 

@Sonata

 

Zając i Mikołaj muszą się łapać innych fuszek, bo lekko nie ma :)

 

@Finkla, Irka

 

Dziękuję Paniom Lożankom za przybycie, przeczytanie i kliknięcia :)

A SZNUR to skrót od Sekcja Zwalczania Naruszeń Uczuć Religijnych :)

 

Pozdrawiam serdecznie, świątecznie i nawet hanukowo

 

Q

Known some call is air am

Dzień doberek, Outta – deja vu, że ja wciąż tu? 

Przygnany z wątku Polecania do Biblioteki, przybywam ze śladowymi ilościami merytorycznego komentarza!!! Klików już nie ma co dawać, bo pięć nazbierałeś, ale co tam – czas w jakiś minimalistyczny sposób rozwinąć wcześniejszy komentarz. Za powyższy, nie merytoryczny komentarz, zdążyłem się już posamobiczować jemiołą i spalić swój list do Świętego Mikołaja. Jedziemy! 

 

Tak więc do tekstu: 

Wcześniej wspomniałem, że zajączek to mój faworyt. Mi dla odmiany podobało się seplenienie zajączka, które jest uargumentowane również wcześniej, wspomnianym przeze mnie cytatem.

Nigdy nie umiał trzymać języka za zębami, teraz nawet bardziej, bo zębów nie miał,

→ :D 

→ Jak mogłem skomentować to tak w nie merytoryczny sposób, płonę ze wstydu i dokładam jeszcze pacnięcie sobie rózgą w łeb. 

To seplenienie Zajączka może nie najprościej się czyta, ale za to fajnie wybrzmiewają zdania wypowiedziane przez tego długouchego bohatera. Choć przez chwilę taka postać, niczym z kreskówki, rozbrzmiewała mi w głowie ;P 

Tekst faktycznie nie ma jakiegoś drugiego, trzeciego czy czwartego dna, ale nie taki był jego cel. Powiedziałbym więcej – rozwesela atmosferę konkursu. 

Konkursowe słówka/hasła – o tym też wspomniałem, ale nie merytorycznie, zatem jazda: 

Nie ograniczałeś się do pięciu haseł – zatem święta pełną gębą. A konkursowe słówka w kontekście narkotyków czy porno nadają opowiadaniu dużego plusa w aspekcie humorku. 

Co do spraw technicznych – nie napotkałem się na błędy, wiem, krótki tekst też sprzyja autorskiej korekcie ;) Jeśli bym miał się czepiać, to może tu nieco drętwo:

– I so teraz?! – krzyknął wbity w oparcie Zajączek, dławiąc się pędem powietrza.

– Lecimy! – odkrzyknął wesoło Mikołaj, przejmując lejce z rąk elfki.

→ takie – powiedział, to odpowiedział. 

Poza tym – brak pola manewru na narzekalstwo. 

Hmmm, no tekst nie za długi, to już raczej nic nie dodam. Po prostu rozwinąłem poprzedni komentarz, nakreślając co miałem na myśli.

Rok temu zbytnio mnie nie rozbawiłeś konkursowym tekstem, tak więc fajnie, że tym razem było inaczej! 

 

 

 

 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

To seplenienie Zajączka może nie najprościej się czyta, ale za to fajnie wybrzmiewają zdania wypowiedziane przez tego długouchego bohatera. Choć przez chwilę taka postać, niczym z kreskówki, rozbrzmiewała mi w głowie ;P 

Czyżby tą postacią z kreskówki był sam Elmeł Fudd, czy może sepleniący Kot Sylwester? :D

 

Nie ograniczałeś się do pięciu haseł – zatem święta pełną gębą. A konkursowe słówka w kontekście narkotyków czy porno nadają opowiadaniu dużego plusa w aspekcie humorku. 

Chciałem zawrzeć wszystkie, ale jakoś nie potrafiłem znaleźć odpowiedniego miejsca dla “sopla” oraz kilku innych. Ile tych rodzynek nawciskałem, tyle wyszło, i jestem nawet zadowolony z tego tekstu, a kiedy ktoś mi pisze w feedbacku, że rozbawiło, to już samo to robi mi święta :D

Gdybyś chciał czegoś w podobnym klimacie, to dzisiejsza kartka adwentowa w odpowiednim wątku jest moja i jest w pewnym sensie reminescencją tego humoru, który tutaj zawarłem :)

 

Rok temu zbytnio mnie nie rozbawiłeś konkursowym tekstem, tak więc fajnie, że tym razem było inaczej! 

No, w zeszłym roku postawiłem na nieco inny rodzaj humoru, ale to z racji tego, że opowiadanie było pisane pod ślonsko godka i końcowy twist, a w tym roku usiadłem bez planu (wiedziałem tylko, że chcę te hasła konkursowe jakoś przeinaczyć znaczeniowo) i samo się napisało :)

 

Pozdrawiam świątecznie

Q

Known some call is air am

Czyżby tą postacią z kreskówki był sam Elmeł Fudd, czy może sepleniący Kot Sylwester? :D

→ Masakra, czytasz mi w myślach Outta – of course, że Kot Sylwester ;D Ale mam teraz back in time w dziecińśtwo. Aż musiałem zajrzeć na YouTube, by przypomnieć sobie jego głos: 

“Zzzarty się ssskoncyły ptasssku!“

No i to cały Twój zając, rozszyfrowałeś mnie. 

 

Gdybyś chciał czegoś w podobnym klimacie, to dzisiejsza kartka adwentowa w odpowiednim wątku jest moja i jest w pewnym sensie reminescencją tego humoru, który tutaj zawarłem :)

→ No i wpadnę, a jak. Gdzieś tam późną porą. 

 

tyle wyszło, i jestem nawet zadowolony z tego tekstu,

→ Me too. 

 

Pozdrawiam świątecznie

→ Me too :D 

 

 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Humor brutalny i dosadny, taki mało zabawny, raczej wylew frustracji (i miejscami przypomina mi trochę humor z mojej "Interwencji") i jazda po bandzie. Tutaj nie ma co oceniać wartości literackich, bo to raczej satyra bez trzymanki i mam podejrzenia, że swoje bluzgi kierujesz pod tym samym adresem co ja, więc czuję z Tobą braterstwo duszy i bluzgów, OS. 

Fabuły niewiele, ale za to upakowałeś tutaj masę aluzji, odniesień, nawiązań i w przekazie to już prawie publicystyka, a nie opowiadanie. W swojej formule sprawne i na pewno wyraziste.

Kilka dowcipów lekko uśmiechnęło, kilka znałem (na strzelaninę z pałkami w wersji z nożami), pod wymową całości, jako poprawiaczem nastroju (chociaż głównie autora) i odreagowaniem wkur… się podpisuję.

Mała uwaga. Wywalaj zaimki, Outta! Sam zobacz, że po usunięciu tych podkreślonych w przykładowym fragmencie, nic złego się nie dzieje, są zupełnie zbędne, sens jest zrozumiały, a zdania bardziej eleganckie.

 

Trzym ten kosmaty ryj, bo ci uchy powyrywamy, tak jak zrobiliśmy z zębami – pogroził Zajączkowi ten bardziej wygadany, najwyraźniej będący mózgiem w tym syntholowym duecie. Chociaż słowo “mózg”, użyte w kontekście anatomicznym, było sporym nadużyciem, jeśli chodziło o któregokolwiek ze strażników pilnujących menażerii, którą Sekcja Zwalczania Naruszeń Uczuć Religijnych zebrała w swojej głównej komendzie w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin.

Zajączek spuścił uszy po sobie, świadom, że tępaki mogły zrobić to, co deklarowały, bez jakichkolwiek konsekwencji ze strony swoich przełożonych.

(…) Dryblas zarechotał, trzasnął stalową kratą i odszedł, po drodze łapiąc za ramię swojego mniej rozgarniętego kompana (…)

(…) Usiadł więc Zajączek na swojej pryczy, postanawiając zaczekać, aż Święty odzyska świadomość.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Yo, ND :)

 

Zawsze kibicowałem Sylwestrowi, mając nadzieję, że kiedyś zeżre tego ssskubanego ptasska, który nic, tylko gadał “O-o! Chyba widziałem kotecka” ;)

 

Cześć, marasie.

 

Tutaj nie ma co oceniać wartości literackich, bo to raczej satyra bez trzymanki i mam podejrzenia, że swoje bluzgi kierujesz pod tym samym adresem co ja, więc czuję z Tobą braterstwo duszy i bluzgów, OS. 

Czytając ostatnie dyskusje na SB, oraz śledząc wymianę komentarzy pod niektórymi tekstami, śmiem twierdzić, że poglądy polityczne oraz te okołopolityczne mamy podobne. I tak, to było szybkie wylanie frustracji, żeby sie nieco rozładować, nie ma sensu szukać drugiego dna, bo wszystko pływa na wierzchu. Przesłania też brak, no może oprócz tego, że najważniejsza jest rodzina, ale to też jest tylko wyłożone jak kawa na ławę, bez jakiejkolwiek głębi.

 

Fabuły niewiele, ale za to upakowałeś tutaj masę aluzji, odniesień, nawiązań i w przekazie to już prawie publicystyka, a nie opowiadanie.

Publicystyka? No, może, skoro tak twierdzisz. Ciekaw jestem jak odebrałbyś tekst, który napisałem na inwazję bizarro, bo tam sobie nieco mocniej pofolgowałem, wrzuciłem jeszcze więcej żaluzji, doniesień i podwiązań, dotykających materii politycznej, religijnej oraz ekonomiczno-finansowej.

 

Kilka dowcipów lekko uśmiechnęło, kilka znałem (na strzelaninę z pałkami w wersji z nożami), pod wymową całości, jako poprawiaczem nastroju (chociaż głównie autora) i odreagowaniem wkur… się podpisuję.

Tak, ten dowcip o Rosjaninie na imprezie w Turcji, to też celowe, tak samo jak nawiązanie do najlepszego świątecznego filmu, czyli “Szklanej pułapki”.

 

Mała uwaga. Wywalaj zaimki, Outta!

Jawohl, Herr Kommendant! :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Też miałem poczucie, że to tekst na odreagowanie, ale jestem przekonany, że gdyby wleźć twórcom do głów, okazałoby się, że baaardzo wiele tekstów służy właśnie temu – odreagowaniu. W tym przypadku rzeczy, które cię drażnią, są podane niemal wprost, ale w konwencji, którą przyjąłeś, chyba nie mogło być inaczej.

Ale do rzeczy – dobrze bawiłem się przy lekturze. Mikołaj to niezły skurczybyk, a uszaty kompan niewiele mu ustępuje. Śmiechnąłem parę razy, zwłaszcza tutaj:

Dojadę was jak John Mcclane w Nakatomi Plaza, zasrańcy!

Jeżeli kiedykolwiek znajdę się w okolicznościach usprawiedliwiających użycia tego tekstu, pozwolę sobie po niego sięgnąć :)

Pozdrawiam!

Brutalnie zabawny short. Moim faworytem jest:

 

Jazda, jazda, betlejemska gwiazda!

 

Ale to może przez moje obecne miejsce zamieszkania. ;)

Dobrze się czytało, a odreagowywanie poprzez pisanie to całkiem skuteczna i bogata w owoce metoda radzenia sobie z emocjami, czego dowodem jest owo opowiadanie. 

 

Pozdrowienia!

 

Witaj Outta Sewer !!!

 

Dowcipny tekst. No i zainteresowało mnie co się dalej wydarzy :)

 

Pozdrawiam!!! Życzę powodzenia w konkursie.

 

Jestem niepełnosprawny...

Siema :)

 

@adam

 

Jeżeli kiedykolwiek znajdę się w okolicznościach usprawiedliwiających użycia tego tekstu, pozwolę sobie po niego sięgnąć :)

A wiesz, że poniewczasie się zorientowałem, że John wcale nie mówił “zasrańcy”, tylko “wydymańcy”? To oczywiście było tłumaczenie standardowego “motherfuckers”, ale miało w sobie coś akuratnego dla klimatu tego klasyka kina akcji :) W tekście chciałem zmienić, jednak to słowo jest mocno charakterystyczne, i to byłaby imho spora zmiana.

Dzięki za miłe słowa i lekturę.

 

@Crucis i @Dawid

 

Cieszę się, że zawitaliście pod moim tekstem i zechcieliście się podzielić wrażeniami po lekturze. Dziękuję bardzo :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Przeczytane.

Thx, ANDO :)

Known some call is air am

Świetne, ubawiłam się :) Bardzo pomysłowe i niekonwencjonalne wykorzystanie słów. Kreatywność Zajączka i Mikołaja w tworzeniu biznesów zasługuje na pochwałę ;) A to, co ich spotkało, niestety, wcale nie tak odległe od tego co aktualnie się dzieje… o ile w ogóle :P

Klikałabym :>

Dzięki, Bella, zarówno za same odwiedziny, jak i za miły komentarz. Cieszę się, że ten szorciak Cię ubawił :)

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Głupio mi to pisać, Outto, ale cieszę się, że pewnej nocy miałeś dość paskudny humor i postanowiłeś napisać tę historyjkę. Dodam jeszcze, że nieźle wyszło Ci wbijanie szpil, a i premedytacja bardzo się przydała.

Bardzo mi się podoba nietuzinkowe podejście do spraw okołoświątecznych, a najbardziej spotkanie Świętego Mikołaja z Zajączkiem Wielkanocnym. ;D

 

gdy na sto­łach lało się Pic­co­lo… → …gdy na sto­łach lało się pic­co­lo

 

 Psze­ciesz jest wi­gi­lia! Psze­ciesz jest Wi­gi­lia!

 

– No wła­śnie! Jest wi­gi­lia! → – No wła­śnie! Jest Wi­gi­lia!

 

 Jest prze­cież wi­gi­lia! → Jest prze­cież Wi­gi­lia!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Dziękuję, Reg i Anet, za pojawienie się tutaj i miłe słowa. Błędy oczywiście zostaną poprawione. Pozdrawiam serdecznie :) Q

Known some call is air am

Bardzo proszę, Outto. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Eh, co to za czasy nastały, żeby Święty Mikołaj i Zajączek Wielkanocny musieli kombinować, przebranżowić się, a po wszystkim wylądować w pace. Taka typowa polska rzeczywistość.

 

Super pomysł z użyciem wyrazów w innym kontekście niż domyślny, a także udana realizacja tego przedsięwzięcia. 

W kilku momentach się uśmiechnąłem, chociażby przy “nafurany bardziej niż Charlie Sheen”, a także przy kibicowskiej przyśpiewce elfki. Tutaj przynajmniej nie da się odwrócić słów na niekorzyść jak w przypadku “gwiazda biała znak…”. ;)

 

Podobał mi się sposób wykorzystania motywu przebranżowienia fabryki zabawek w zbrojeniową, a następnie rozdanie “prezentów” wrogom. Fajna gra słowna.

 

Pozdrawiam i powodzenia :)

Miś nie wyrażał wcześniej swojej opinii, bo uważał, że nie wypada mu jako współuczestnikowi konkursu. Przeczytał ponownie i po raz drugi uśmiechnął się. Jak wyżej Mordoc, miś docenia wykorzystanie słów konkursowych w nieoczekiwanym kontekście. Całość słusznie na półce Humor.

Dzięki, Misiu, za komentarz :) Cieszę się, że uśmiechnęło, a użycie słów w innym kontekście spełniło swoje zadanie :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Nowa Fantastyka