- Opowiadanie: ośmiornica - Jeden z trzech

Jeden z trzech

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Jeden z trzech

 

Odwracam głowę i widzę kły; wystają z potężnych szczęk, które jednym kłapnięciem potrafią zabić człowieka, unicestwić jego duszę, wymazać istnienie. Ślepia, szkarłatne niczym krew, wpatrują się we mnie, a ja czuję narastającą złość. Spoglądam w drugą stronę – te same ślepia, te same kły. Identyczne jak moje. 

Oni nie są mną! – Trzymam się tej myśli uporczywie, jakby była jedynym ratunkiem w otaczającym mnie morzu szaleństwa. 

Kim więc są? – Mój własny umysł zdradza mnie i mami. 

Bliźniakami? Braćmi? – zastanawiam się.

Braćmi o jednym ciele? Są tobą, a ty jesteś nimi! Jesteś nami.

Nie! – Mam ochotę wyć.

W tej otchłani śmierci, w mroku i nienaturalnej ciszy poczucie własnego jestestwa jest wszystkim, co posiadam. A może nawet tego nie mam? Może jestem tylko niedokończonym tworem, niekompletnym bez moich braci? Jestem tylko częścią całości? 

Z mojego gardła wyrywa się wściekły ryk. Próbuję się zerwać i biec, ruszyć na powierzchnię, ujrzeć życie i blask słońca. Ryk przechodzi w skowyt, gdy kły zagłębiają się w mojej skórze. 

– Uspokój się – warczy Lewy bliźniak. – To ten dzień. Musimy być gotowi.

Dzień? A cóż to takiego dzień? Cóż może znaczyć to słowo dla kogoś, kto od początku istnienia zamknięty jest w otchłani? Chcę wyć i szarpać, ale ślepia brata zmuszają mnie do posłuszeństwa. One i sprawiony przez niego ból.

Prawy obrzuca mnie zimnym spojrzeniem. Milczy. Zawsze milczy. Zazwyczaj jestem mu za to wdzięczny, czasem jednak doprowadza mnie tym do szaleństwa. Za to Lewy nie milczy nigdy.

– Znów spróbują się wydostać. W Święto Zmarłych zasłona jest najcieńsza i jedynie my jesteśmy w stanie ich tutaj zatrzymać.

My… Ja, my, wy, oni. Tak bardzo pragnę samotności. Samotności i wolności. Nic z tego nigdy nie było mi dane. Odwieczne prawa wszechświata zdecydowały za mnie. Mam tu tkwić, aż wszystko się zakończy, przemieni w pustkę i niebyt. 

W tej chwili jestem wdzięczny za zadany mi przez brata ból. Choć na moment odwraca on uwagę od tego, który rozszarpuje moją duszę. Czy ja w ogóle mam duszę? Swoją własną duszę? Moją? Tylko moją? Macham głową, starając się pozbyć wszystkich myśli, pozbyć szaleństwa nieubłaganie kruszącego mój umysł. Zamiast tego czuję narastający gniew i budzący się w gardle warkot.

Lewy patrzy na mnie uważnie. Na jego kłach widzę własną krew. Naszą krew. Wtem odwraca ode mnie wzrok, wbija go w rozciągającą się przed nami ciemność. Zduszam wściekłość, nastawiam uszy. Słyszę jedynie jednostajny szum wody. Rzeka Zapomnienia. Ile już razy piłem z niej, lecz nigdy nie ugasiła ognia płonącego w mojej duszy? Nie odnalazłem w jej nurtach zbawienia. Cichy śpiew wartkiego strumienia działa jednak na mnie kojąco. Przymykam na chwilę oczy, zatracam się w nim. Trwam tak, aż moją uwagę przykuwa odległy szmer. Po chwili mam już pewność – to umarli. Zbliżają się. 

Wściekłość wybucha na nowo. Opuszczam głowę, szczerzę kły. Jak oni śmią? Jak śmią próbować, jak śmią marzyć? Niech gniją w otchłani. Oni chociaż zdążyli zakosztować życia. Doświadczyli tego, co mnie nigdy nie było dane. 

Moi bracia też są gotowi. Nasze ciało napina się, a z gardeł wydobywa warkot. Wkrótce ich dostrzegamy. Wyłaniają się z cienia, stąpając cicho, lecz zdecydowanie po kamiennej drodze. Mijają w milczeniu zalegające na niej głazy. Prą naprzód niczym szybki nurt rzeki. Jest ich tak wielu: dorośli, starcy i dzieci, mężczyźni i kobiety, wojownicy i chłopi. Nie ma w nich strachu, choć wiedzą, że zginą. Rozpłyną się w nicości. 

Jak to możliwe? Dlaczego się nie boją? Dlaczego nie drżą z przerażenia? Dziwię się, widząc w ich oczach jedynie spokój. Zmarli się zatrzymują. Spoglądają na nas w zupełnej ciszy. Z ich ust nie wydobywają się żadne dźwięki. Wodzę wzrokiem po ich twarzach, słysząc tylko jednostajny szum rzeki. Przez chwilę zastanawiam się nad tym, kim byli, czego doświadczyli, do czego pragną powrócić. Nie wiem i nie potrafię sobie tego wyobrazić. Nie potrafię wyobrazić sobie życia. 

Nagle ruszają. Wszyscy jednocześnie, jakby dano im jakiś niewidzialny sygnał. Nabierają prędkości, zaczynają biec. Niektórzy mają w rękach topory, inni miecze. Większość tylko kije i kamienie. Unoszę wargi w kpiącym grymasie, wiedząc, że nie mają z nami szans.

Cisza pryska, roztrzaskana krzykiem. Bojowy topór zmierza w stronę mojego pyska. Kłapnięciem szczęk posyłam wojownika w nicość. Wbijam zęby w ciało dziecka, odrywam głowę kobiety, odgryzam ramię starca. Wciąż napływają nowi. Warczę, gdy na mój nos opada miecz. Nie czuję jednak bólu. Jedynie bracia są w stanie mnie skrzywdzić – nigdy umarli. I dlatego nie mają w tym starciu szans, choć wciąż atakują. A ja wciąż ich zabijam. 

Walka trwa. Ludzie szarżują na nas i giną. Bez zawahania. Początkowa wściekłość wypala się i gaśnie. Zostaje jedynie pustka i wijący się w duszy ból. Znów zaciskam kły na czyimś ciele. Tym razem to mężczyzna, wojownik. Widzę jego oczy; uderza mnie ich wyraz. Dostrzegam w nich ulgę. Dlaczego? Rozwieram szczęki, a on osuwa się na ziemię. 

Unoszę wargi, ukazując zęby. Nikt nie odstępuje, więc dalej sieję zniszczenie. Teraz jednak przyglądam się uważniej tym, których unicestwiam. W żadnym z nich nie ma strachu czy nienawiści. W każdym jest spokój i ulga. Nagle uderza mnie zrozumienie. Oni nie chcą wrócić do życia. Nie chcą znów poczuć tętniącej w żyłach krwi ani ciepłych promieni słońca tańczących na skórze. Nie chcą znów kochać ani nienawidzić, walczyć ani pożądać. Pragną jedynie zatracić się w nicości, zakończyć swoje istnienie w otchłani. 

Rozpacz, od tak dawna skażająca moją duszę, budzi się gwałtownie i wyrywa z mego gardła wycie pełne bólu i tęsknoty. Zmarli nieruchomieją. Skarga, która niesie się echem w głębinach otchłani, rozjaśnia moje myśli. Już wiem, którędy wiedzie droga do wolności. Unoszę pysk, odsłaniając kły. Rzucam głową i zatapiam je w gardle Lewego. Zapach jego krwi i pełen bólu skowyt w końcu oczyszczają mój umysł. Zaciskam mocniej szczęki, a oczy brata mętnieją. Lewy próbuje się jeszcze wyrwać, lecz szybko opada z sił. W ciszy słyszę jedynie jego rzężenie i szum rzeki. Umarli patrzą, jak mój brat słabnie. W przepełniający mnie spokój wkrada się nowa nuta. Początkowo nie rozpoznaję jej. Jest niczym rozlewające się po ciele ciepło, jest czymś, co sprawia, że mam ochotę biec przed siebie, czując w uszach wiatr, a pod łapami miękkość traw. Skąd o tym wiem? Przecież nigdy tego nie doświadczyłem. Zatracam się w tym wrażeniu, przymykam ślepia. 

Wizja rozwiewa się, gdy w moim własnym gardle eksploduje ból. To Prawy. Zatopił kły w moim ciele, zabierając siły i oddech. Próbuję się szarpać, lecz paraliżuje mnie cierpienie. Ciepła posoka ścieka po szyi, skapuje na ziemię. Obraz zaczyna się zamazywać. Zanim wszystko pochłania mrok, dostrzegam jeszcze beznamiętne spojrzenia zmarłych. Rozluźniam mięśnie i czuję ulgę.

 

Koniec

Komentarze

Ciekawie napisane, lubię twój styl. Może jednak nieco zbyt krótkie? Przekaz ciekawy, fajnie pokazany, pomysł też niezły ^^

Gruszel dziękuję <3

1. Mam wrażenie, że dało się z tego trochę więcej “wycisnąć” :P Gdzie dokładnie, hmmm… Mam wrażenie, że te opisy samotności, potrzeby wolności, szaleństwa nie są tak przekonujące, jak mogłyby być (przynajmniej w moim przypadku). Albo może brakuje jakichś głębszych przemyśleń na tenże temat, pomysł jest taki, że aż się prosi trochę pofantazjować :P

2. W środku zahaczasz o wodolejstwo, np. kilka razy powtarzasz, że nadchodzące nie czują strachu. Trochę to irytujące…

 

Ogólnie fajny pomysł :)

Слава Україні!

Golodh Przyznam, że ten tekst to taka świerzynka, do której sama nie jestem do końca przekonana, ale nie wiem jeszcze, co mnie w niej kłuje. Dzięki za uwagi, pomyślę nad nimi :)

Przejmujące. Nawet nie wiem kim są te …pieski, ale czyta się bardzo przyjemnie.

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush Dziękuję <3 Pieski są Cerberem, pilnującym świata zmarłych ;)

Ciekawe :) Od razu pomyślałem “Cerber”.

Mam wrażenie, że nie wszystko było dla mnie zrozumiałe, ale na tyle podobał mi się styl szorta, że nie wnikałem za bardzo…

Pozdrawiam :)

Ramshiri uf, to dobrze ;)

 

Ciekawy pomysł na Cerbera. Miś połknął jednym tchem, ale dłuższego by nie przełknął. Według misia jest w sam raz.

Koala75 bardzo się cieszę, że nie stanęło misiowi w gardle :)

Bardzo mocne wejście z tymi dwoma shortami :)

 

Dla mnie zabrakło trochę plastyki, tj. opisów tych ludzi albo krainy zmarłych. Trochę tego nie widzę oczyma wyobraźni. W momencie udaremniania ucieczki jest bardzo dużo krótkich zdań w serii.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

GreasySmooth To pierwszy tekst, który piszę w narracji pierwoosobowej i przyznam, że nie czuję się w niej zbyt swobodnie, zwłaszcza pod kątem wprowadzania opisów. Dziękuję za opinię, przyjrzę się jeszcze temu tekstowi :)

Widzę tutaj szkic historii, ciekawą wprawkę. Ale jednak wprawkę.

 

Wiele jest pytań, świat przedstawiony jest sklejony na ślinę, niestety ;)

 

Dlaczego umarli ponownie umierają?

Nie ma w nich strachu, choć wiedzą, że zginą. Rozpłyną się w nicości. 

 

Skąd mają broń?

Niektórzy mają w rękach topory, inni miecze. Większość tylko kije i kamienie.

 

Co to za kraina umarłych, w której są kamienne drogi? Oraz światło (słoneczne?) No bo skoro jest cień z którego się wyłaniają…

Wyłaniają się z cienia, stąpając cicho, lecz zdecydowanie po kamiennej drodze. Mijają w milczeniu zalegające na niej głazy.

 

No i dodatkowe pytania o Cerbera – dlaczego czuje żal, kto go postawił na straży umarłych, itd..

 

Nie odpowiadaj mi tutaj, warto takie informacje zamieszczać na przyszłość w tekście. Często to nie dzianie się, lecz właśnie budowa świata przedstawionego jest kluczowa dla historii, zwłaszcza historii fantatystycznej.

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

BasementKey Dziękuję za przeczytanie i obszerny komentarz. Z opowiadaniami zawsze mam ten problem, że trudno mi wyczuć, ile informacji o świecie podać, żeby nie zaśmiecać historii, ale jednocześnie pozwolić czytelnikowi zrozumieć treść. Pewnie to kwestia wprawy, więc nie zostaje mi nic innego niż się wprawiać i wrzucać tutaj w poszukiwaniu feedbacku :)

Mam kolegę, który miał podobny problem z opisami – zawsze mu się wydawało, że jest ich za dużo, w efekcie było ich zawsze zbyt mało. Ode mnie i od kilku innych osób dostał radę “wpieprzaj tego w opór”. I zaczął tak robić. I okazało się, że to co było dla niego “w opór”, dla czytelnika było własnie w sam raz ;)

 

Podobna rada dla Ciebie, może spróbuj wrzucać tego aż do przesady, żeby wydawało Ci się tego aż za dużo, a potem sprawdź to z czytelnikami ;)

 

Powodzenia!

Che mi sento di morir

Przygnębiające i mroczne wyobrażenia Cerbera strzegącego wejścia do krainy zmarłych. Równie przygnębiająca i mroczna jest Twoja wizja doli umarłych, widziana oczami jednej z głów Cerbera.

Wykonanie niezłe, ale zdarza Ci się nadużywać zaimków.

 

Do­świad­czy­li tego, co mi nigdy nie było dane.Do­świad­czy­li tego, co mnie nigdy nie było dane.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy coś jest w tych zaimkach, dzięki.

Bardzo proszę. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Interesujący pomysł z Cerberem, z jego potrójną osobowością. Nie bardzo rozumiem, dlaczego zwrócił się przeciwko sobie. Może szukał spokoju (pozazdrościł zmarłym), a może po prostu wszyscy atakują Lewego. ;-)

Zawsze lubiłam grecką mitologię. :-)

Babska logika rządzi!

Finkla dzięki, że wpadłaś :) Co do pobudek, to kto by zrozumiał w pełni psa z trzema głowami, ale Środkowy podpowiada, że jesteś całkiem blisko ;)

Ej, ależ to jest dobre!

I naprawdę żałuję, ze nie wychwyciłem tego tekstu, gdy był jeszcze świeży, bo jak dla mnie wyróżnia się powyżej większości skondensowaniem treści, utrzymaniem uwagi i umiejętnością zaskoczenia na koniec.

Bassement mówi, ze wprawka. Ja widzę pełnoprawne, krótkie opowiadanie. W górnej granicy jego skalowalności – dałoby się skrócić, w obecnej długości jest dobrze, ale dłuższe być nie powinno. Jest klimat, jest tajemnica, jest konieczność zbudowania namysłów, poniekąd łatwo w trakcie lektury wyobrażać sobie narratora jako humanoidalną istotę, może upiora, ale jednak humanoida.

Alternatywnie, przez moment Twój nick zasugerował skojarzenie, ze może to jak z kończynami ośmiornic – działające we wspólnym organizmie, a jednak niezależnie :D I stąd był szybki krok w stronę skojarzenia bohatera z głową hydry (zwłaszcza przy wzmiance o nieśmiertelności), więc już było blisko, a jednak Cerber zaskoczył.

Tytuł. Tytuł też się spodobał, dobry.

Idę zgłosić klik do wątku bibliotecznego.

 

 

Witaj wilku-zimowy, cieszę się, że zawędrowałeś do tego zapomnianego przez Boga i ludzi opowiadania :). Historia o upiornej ośmiornicy to byłoby coś! Dziękuje za odwiedziny i komentarz i za klik też dziękuję :)

Ośmiornico!

 

Wyłaniają się z cienia, stąpając cicho, lecz zdecydowanie po kamiennej drodze.

Tutaj coś mi tylko nie zagrało, bo wygląda, jakby bohater mówił, że to zdecydowanie jest kamienna droga.

No i czasem wkradały się jakieś rymy, gdy oddalone o dwie kropki zdania kończyły się identyczną sylabą. Ale to taka pierdółka raczej.

 

Podoba mi się Twój styl narracji, nie wszystkim odpowiada, bo zakłada dużo przymiotników i opisów, ale właśnie mnie to jakoś chwyta. ;)

No i masz dodatkowe punkty za motywy śmierci, samotności i samą mitologię grecką, która zajmuje miejsce szczególnie bliskie mojemu sercu. Cerber przedstawiony ciekawie. Nie jest tylko monstrum, wydmuszką, która działa jak zaprogramowana, a ma swoje przemyślenia. Wręcz… wątpliwości.

Niby tekst świeżynkowy, ale nie widać tego aż tak bardzo, więc fajnie.

Klik. :3

 

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

BarbarianCataphract dziękuję za odwiedziny i komentarz :) Z tymi rymami faktycznie mam problem. Cerber zawsze mnie fascynował, ale jakoś nie znalazłam o nim żadnych opowiadań. Zdesperowana wrzuciłam nawet w wyszukiwanie na wattpadzie, ale wyskoczyła mi tylko rzesza córek Cerbera (czego ja się głupia spodziewałam).

W każdym razie fajnie, że wpadłeś i dzięki za klik ;)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Anet dzięki :)

Fajne, bo pomysł zwykle traktowany jako komediowy (”kilka głów tej samej istoty kłóci się ze sobą”) traktujesz jako dramatyczny i wyciągasz inne możliwe strony takiej historii. Sprawnie napisane, przy tym.

ninedin.home.blog

ninedin cieszę się, że zabłądziłaś w te strony. Los Cerbera zawsze wydawał mi się straszny. No bo jak żyć, kiedy ktoś siedzi ci ciągle na głowie (lub na jednej szyji ;))?

W sumie łatwiej było jego bratu – Orthros, pies Geryona a brat Cerbera, miał tylko dwie głowy :)

ninedin.home.blog

Witaj, Ośmiornico.

Zaczęło się bardzo klimatycznie. Zobaczyłem ciemność i potwora, istotę nietypową. Tak straszne zwierzę, a czuje bezsens, pustkę. Jest potężny i niepokonany, a jednak tkwi w żalu. Świetnie ugryzłaś jego myśli, pokazałaś wnętrze. I w krótkiej scenie to moim zdaniem spina się naprawdę dobrze, bohater jest bardzo wyrazisty. Zaciekawia od razu. Co więcej, szybko się z nim zżyłem. Za to ode mnie duży plus. 

Ciekawe jest to, że udało ci się zbudować trzy postacie osadzone w jednym ciele, a jakże różne od siebie. Co innego myślą, inaczej się zachowują, a moim zdaniem, to właśnie kreacja bohaterów jest najważniejszą częścią opka, bo na niej opiera się fabuła. 

Później mamy scenę, w której ludzie atakują Cerbera. Emocje umarłych przeplatają się z przemyśleniami głównego bohatera. Delikatnie przemyciłaś pewną filozofię na temat życia i śmierci. 

Moim zdaniem lekko napisane i bardzo dobre opowiadanie. 

Pozdrawiam! 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Nowa Fantastyka