- Opowiadanie: rest00 - Bezimienni

Bezimienni

Drugie podejście – tym razem fantasy.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Bezimienni

 

Dzień powoli dobiegał końca. Zbierało się na silną burzę, co nie było niczym dziwnym o tej porze roku i w tym mieście. Przemarznięty dokładniej schował swoją zdobycz i przyspieszył kroku. Dzisiaj zaspokoi kilkudniowy głód. Przynajmniej trochę. Ukradł dwa podgniłe jabłka. Kradzież była karana ciężką chłostą, czasem odrąbaniem rąk. Kradzież jedzenia, nawet jabłek, śmiercią. Takie czasy. Obrócił się nerwowo na dźwięk ujadającego psa. Przyspieszył kroku. Wiedział, że zgubił trop ale mimo wszystko był nerwowy.

Gdzieś w oddali zobaczył błysk i po kilku chwilach usłyszał przeciągły grzmot. Przystanął na chwilę przy wozie bez koła. Wiedział czyj jest. Każdy w mieście wiedział. Po chwili namysłu przykucnął przy nim i zaczął przyglądać się otoczeniu. Ktoś w pośpiechu zamknął okiennice swojego domostwa nerwowo uciszając dziecko. Ktoś inny w biegu skręcił w wąską uliczkę obok. Dziwne, mimo jeszcze nie tak późnej pory ulica bardzo szybko opustoszała i mimo coraz większego deszczu miał wrażenie , że jest coraz ciszej. Coś mu mówiło, że lepiej stąd uciekać i to jak najszybciej. Mógł to jeszcze zrobić, kryjówka nie była daleko. Po chwili namysłu zdecydował jednak, że zostanie. Chociaż na chwilę. Był ciekawy. Od zawsze. Kiedyś pewnie go to zgubi.

W oddali zarżał koń. Po chwili poczuł narastający chłód w sercu. Nie był dużym dzieckiem więc z łatwością wczołgał się pod wóz. Znowu błysk i grzmot. Dźwięk uderzających kopyt był coraz bliżej. I ten płacz. Z początku ledwo słyszalny, gubiący się gdzieś w deszczu ale coraz bliższy i przerażający. Rozdzierał mu serce. Zacisnął zęby i z całych sił starał się nie uciec. W końcu zauważył jeźdźca wyłaniającego się zza zakrętu. Łowca. Jechał na dużym czarnym koniu. Twarz zakrywał mu kaptur ale mógłby przysiąc, że odkąd go zobaczył to jeździec mu się przyglądał. W ręce trzymał stary, pordzewiały łańcuch, na drugim końcu przywiązana była jego zdobycz. Drobna kobieta, która w jakiś sposób delikatnie rozświetlała przestrzeń wokół siebie. To ona rozdzierała serce płaczem. Przechodzili obok kiedy Łowca przystanął i gwałtownie pociągnął łańcuch. Kobieta upadła na kolana i spojrzała prosto w jego oczy. Czas zamarł, cały świat przestał istnieć. Przez chwilę, małą krótką chwilę poczuł przerażenie tej istoty. Było tak wielkie, że rozdarło go na pół. Zsikał się. W oddali usłyszał śmiech Łowcy. Kobieta wstała z kolan i ruszyła dalej ciągnięta przez oprawcę. Znów błysk i grzmot. Głośny. Trząsł się. Zbierało mu się na wymioty. Coś w nim pękło i rozsypało się. Oczy piekły jakby ktoś w nie chlusnął kwasem. Mało kto widział w życiu Łowcę wracającego z polowania. Znajdą się tacy, którzy powiedzą, że miał szczęście. Dzisiaj spojrzał w oczy pojmanego i przerażonego boga. Stracił przytomność.

 

– Mówię ci Chudy to dobry wóz – powiedział Kupiec.

– Drogo. Burty ma połamane i jest bez koła – odpowiedział chudy, wysoki mężczyzna.

Powoli zmierzali do wozu trzymając pochodnie. Burza jak szybko przyszła tak odeszła. Była noc więc starali się mówić cicho.

– Tak, ale za to jakie drewno. Prosto z Południa! I ma dyszel! Znajdziesz taki drugi? Nie, mówię ci to dobra cena.

– Eh, niech będzie.

Chłopak odzyskał przytomność. Przez chwilę, kręciło mu się w głowie ale jakoś zdołał wyjść spod wozu.

-Ej stój! A ty tu skąd? – spytał Kupiec. Szybkim ruchem znalazł się przy nim i go złapał. Chłopak spojrzał na nich i zobaczył szeroko otwarte oczy i rozdziawione usta. Pierwszy ocknął się Chudy.

– Ktoś ty?

Milczał. Lepiej udawać głupiego, może go puszczą. Kupiec nie wiadomo skąd wyciągnął sznur i związał mu ręce. Mocno. Wiedział już, że dzisiaj nic nie zje.

– Z ulicy jest, czoło gładkie więc niczyj, bez prawdziwego imienia ale przez te oczy będzie dobra cena. – Ucieszył się Kupiec.

– Zawsze znajdziesz okazję do zarobienia, co? – powiedział Chudy.

– Taki świat, musisz się dostosować. Nie muszę akurat tobie tego tłumaczyć, prawda?

Chłopak nawet się nie wyrywał. Wiedział, że nie ucieknie. Związał go kupiec Drugiego Rodu. Oni zawsze chodzili z własną strażą, nawet jeśli niewidoczną.

Chudy jeszcze raz spokojnie obejrzał wóz. Tak to była dobra cena.

– Powiedz ile chcesz za tego chłopaka? – spytał.

– Ha! Ty chcesz go kupić? Tak od razu? Ciekawe, a po co ci on? – Kupiec dyskretnie oblizał wargi i uśmiechnął się kącikiem ust.

– A czy to ważne? Powiedzmy, że zainteresowały mnie jego oczy.

– Dołożysz drugie tyle co za wóz i będzie twój.

Chłopak nie do końca wiedział o czym mówią. Jakie oczy? Miał je całkiem normalne. Cena jak za wóz? Nie mógł uwierzyć w to co słyszy.

– Naprawdę myślisz, że jest tyle wart? Jest niczyj więc nic nie umie, w dodatku ma na oko z 12 lat. Jest już stary aż dziw bierze, że przeżył tak długo. Niewiele da się z nim zrobić.

– Potrafię wyceniać towar, znasz mnie od lat. Nie zapominaj o oczach. Ta cena jest ze zniżką, specjalnie dla ciebie. I nie za chłopaka tylko za oczy. Bierzesz go i będziemy kwita – odpowiedział Kupiec.

Tak, oczy. Chudy słyszał kiedyś o ludziach z takimi oczami. Całe czarne, nawet białka. Wiedział jaką mają wartość. Rzadkość, prawdziwa rzadkość. Cóż chyba warto zaryzykować. I tak już nie mieli zamiaru wracać do miasta.

– Zgoda. Jutro rano przyjdziemy po towar. Nomen też.

Kupiec przełknął ślinę. Cholera. Trudno, jakoś da radę, ale dzisiaj już nie zaśnie. Ze strachu.

 

Rankiem przyszli tak jak obiecał Chudy. Jeden żołnierz z Gwardii Imperialnej zwany Aulusem, z mieczem na plecach. Nie tak wysoki jak Chudy ale za to dużo lepiej umięśniony – od razu było widać, że dezerter. Nawet się z tym nie krył. Nikt się już z tym nie krył. Prowadził przed sobą koło od wozu. Kobieta posługująca się imieniem Sica, krótko ścięta z dwoma sztyletami przy pasie prowadziła konia. Druga kobieta Nomen, z długimi włosami i opaską na czole, bez broni. Nie potrzebowała jej. Roztaczała wokół siebie wyczuwalną woń strachu. Kupiec ze strażą czekał już przy wozie. Widać było, że jest cały spięty. Straż również. Przechodnie starali się na nich nie patrzeć zwłaszcza na Nomen. Kobieta zdawała sobie z tego sprawę, czasem specjalnie komuś się dłużej przyglądała – bawił ją strach tych prostaków.

Chłopak siedział przy wozie z siną ręką na niedbale zrobionym temblaku. Mimo tych jego oczu widać było, że jest odurzony.

– Drobne zabawy? – spytał Chudy wskazując na dzieciaka.

– Och pośliznął się na schodach. To chyba przez te oczy. Wiesz jak to jest z przesądami wśród prostych żołnierzy. Dostał zioła, oczywiście na mój koszt – odpowiedział Kupiec. Głos mu nie brzmiał tak pewnie jak wczoraj. Nomen podeszła do chłopaka. Kucnęła i mu się przyjrzała.

– Nie za dużo tych ziółek? – spytała.

Kupiec zaczął się pocić. Dolna warga zaczęła mu drżeć.

– Myślałem, że chodzi wam tylko o jego oczy, nie o rozum.

Kobieta wstała i zrobiła kilka kroków w kierunku Kupca. Straż zrobiła się jeszcze bardziej nerwowa i zaczęła sięgać po broń.

– Nie radzę – powiedział Aulus. Nie pofatygował się nawet puścić koła.

– Należę do Drugiego Rodu … – Zaczął piskliwie Kupiec.

– Och zamknij się – odpowiedziała Sica.

Żołnierze wyraźnie nie wiedzieli co robić. Widać było, że mimo przewagi w ludziach, wszyscy z chęcią znaleźliby się jak najdalej stąd.

– Dosyć – powiedział Chudy. Rzucił Kupcowi sakiewkę. – Bierzemy co nasze i się stąd wynosimy.

 

Chłopak powoli dochodził do siebie. Wraz ze świadomością wracał ból w ręce. Złamana. Siedzieli przy ognisku w pobliżu głównego traktu poza miastem. Chudego nie było. Nomen podeszła i usiadła naprzeciw. Chłopak dopiero teraz skojarzył symbol na jej opasce. Zaczął się nerwowo rozglądać jakby szukając drogi ucieczki.

– Spokojnie, nic ci nie zrobię, co najwyżej uzdrowię twoją rękę jeśli chcesz. Takie rzeczy też potrafię. Trochę cię to osłabi ale jesteś młody więc powinieneś odzyskać siły do jutra.

Chłopak nie wiedział co zrobić.

– Ona mówi prawdę – powiedziała Sica. – W dzisiejszych czasach o to trudno ale możesz jej zaufać. Przynajmniej na razie. – Zaśmiała się.

– Proszę, tylko nie spętaj mojej duszy, błagam.

– Musisz spojrzeć mi w oczy i … – Chłopak mimo oporu posłuchał i stracił przytomność.

 

Po jakimś czasie wrócił Chudy.

– I jak jego ręka? – spytał.

– Jutro będzie cała. Naprawdę martwisz się jego ręką? Tak naprawdę jest bez znaczenia.

– To nie oznacza że musi niepotrzebnie cierpieć.

Cała trójka spojrzała na Chudego.

– Taaa … – powiedział Aulus i odszedł za potrzebą.

 

Następnego ranka wyruszyli. Wóz jakoś dawał radę. Zresztą nie potrzebowali nie wiadomo czego. Mieli dużo szczęścia, że udało im się go załatwić. Chłopak ocknął się po tym jak wóz podskoczył na jakimś kamieniu. Czuł głód i pragnienie, skręcało go. Z jego ręką było już prawie wszystko w porządku. Tak jak Nomen mówiła, nie była już złamana ale za to czuł, że jego siły są mocno nadwątlone.

– Masz zjedz i się napij, tylko nie za szybko. – Chudy rzucił bukłak i trochę sucharów.

Chłopak od dawna nie jadł czegoś tak dobrego. Wojskowe racje.

– Skąd masz te oczy mały – spytała Nomen.

Kupiec w lochu powiedział mu, że jego oczy są przeklęte i powinien spłonąć jak reszta.

– Nie wiem. Zawsze były normalne.

– Zresztą to już nie ma znaczenia. Eh niedługo młody, niedługo.

 

Ognisko dogasało. Wstał i zasypał resztki ziemią. Wcześniej złapał zająca we wnyki, nie zastanawiając się zbytnio od razu go upiekł i zjadł. Nie sądził, że coś znajdzie w tej krainie pełnej śmierci, poszczęściło mu się jednak. Wziął dwa łyki wody i sprawdził dokładnie trumny. Zabite mocno. Dobrze.

"Oby już wrócili" – pomyślał.

 

– Chłopak śpi. Naprawdę myślisz, że te oczy mają jeszcze jakąś wartość ? Wszystko tu umiera. Widziałeś miasto – spytał Aulus Chudego.

– Oby, inaczej chłopak zginie na marne.

– Jak większość ludzi na tym pieprzonym świecie – mruknęła Nomen.

 

Chłopak miał dziwny sen, a może to nie był sen? Nie wiedział gdzie jest. Było ciemno, zimno i ciągle słyszał ten śpiew. Miał go dosyć . Tak naprawdę nie wiedział co tu robi, powoli tracił własną tożsamość, nie, nie tożsamość tylko pamięć.

 

Z pamięcią będzie łatwiej, później mu ją przywrócę. Ale teraz jej nie potrzebuje. Ważne, że udało się tu wejść. I ten pierdolony Łowca, dobrze, że nic nie zauważył. Ale i tak musiała uważać. Jeszcze się do końca nie podzieliła. A te pierdolone chuje z tymi jebanymi łańcuchami były wyczulone na takie sztuczki. Byli w drodze już od dobrych kilku dni. Zbliżali się do celu. Musiała szybko wybrać, którą część siebie poświęcić a którą przenieść do chłopaka. Nie miała zbytniego wyboru. Chłopak dużo nie pomieści.

 

Do obozu dojechali tuż przed zmierzchem. Mag siedział ze skrzyżowanymi nogami na jednej z trumien.

– Jesteście. I macie wóz, brawo.

– I coś co cię na pewno zainteresuje Acamasie. – Aulus pomógł chłopakowi zejść.

– Te oczy…skąd… gdzie go znaleźliście??

– Chudy go kupił razem z wozem i za cenę wozu, oby było warto.

– Dobra zwiążcie chłopaka, jeszcze będzie próbował uciec. Zostawiłeś coś nam z tego zająca? – spytał Chudy.

– Strasznie… marny był, jedynie trochę skóry, chcecie?

– Dwa miesiące temu to z chęcią bym zjadła nawet skórę i to nawet z ciebie – odpowiedziała Sica.

– Moja droga, dwa miesiące temu to zjadłbym tego zająca surowego. – powiedział mag.

Zaczęli pakować trumny na wóz. Chłopaka ze związanymi rękami i nogami wrzucili obok trumien. Ruszyli. Aulus i Sica jechali na wozie. Reszta szła obok. Poruszali się wolno. Widać było, że wszyscy są coraz bardziej podenerwowani. Już niedługo się okaże czy mieli rację.

Tak naprawdę mieli dużo szczęścia, że jakieś pół roku temu spotkali jednego z Pętaczy Imperium i to akurat wtedy kiedy w dosyć spektakularny sposób chciał wypowiedzieć służbę. Wśród Pętaczy dezercja była nadzwyczaj rzadka, nawet w tych czasach. Jej talent był bardzo przydatny i w dodatku nieczęsto spotykany. Imperium nie miało wyjścia musiało wysłać za nią specjalny oddział. Chudy i reszta trafili na nią kiedy zabiła już trzech żołnierzy, ale widać było, że z resztą sobie nie poradzi. To był odpowiednio przeszkolony oddział do chwytania takich jak ona. Kiedy wrogi mag przygotowywał się do rzucenia zaklęcia Chudy stwierdził, że warto się trochę wtrącić i jej pomóc. Zaatakowali najpierw maga. Mimo, że nikt się ich nie spodziewał mieli z nim trochę problemów. Acamas bez swojego inwentarza nie był w stanie rzucić żadnego zaklęcia, ale radził sobie dobrze też z łukiem. Posłał raz za razem trzy strzały. Jedna wyparowała w ochronnym polu, dwie następne zostały odbite w ich stronę. Chudy dostał w rękę(nawet tego nie poczuł), następną Aulus w biegu odbił mieczem. Niewiele osób to potrafiło. W następnej chwili Sica wbiła swoje ukochane sztylety w oczy maga. Potrafiła być szybka, cholernie szybka. Kiedy z nim skończyli reszta wrogiego oddziału nie miała tak naprawdę z nimi szans. Acamas pozwolił sobie na skorzystanie z inwentarza wrogiego czarodzieja i rozpętał małe piekło. Wojsko oczywiście nie przestawało jej ścigać, ale jakoś dawali sobie z tym radę. Tym bardziej, że imperium podupadało coraz bardziej. Na pograniczu, gdzie obecnie się znajdowali dezerterów było dużo więcej niż armii Imperatora. Wszechobecny był głód i beznadzieja. Jedynie w dużych miastach, gdzie tak naprawdę panowały Rody jakoś się żyło. Ale to też miało swoją cenę, o której nikt nie chciał nawet myśleć. Na razie.

 

W końcu dotarli na polanę. Święte miejsce. Starożytne ruiny świątyni jakiegoś boga o którym wiedział chyba tylko ich mag. Przynajmniej tak się chwalił. Wypakowali trumny i zaczęli się przygotowywać. Nomen ściągnęła i przywiązała chłopaka do koła.

– Przykro mi ale dziś umrzesz. Możesz się pomodlić do kogo tam chcesz.

Chłopak w jakiś sposób zachowywał spokój. Aulus razem z Chudym przygotowali trumny. Mieli nadzieję, że Acamas sobie poradzi. Otworzyli jedną i wyciągnęli związaną kobietę. Była nieprzytomna i blada. W drugiej leżał trup. Kilkudniowy trup ale bez widocznych oznak rozkładu. Nomen znała się na rzeczy.

– Dobra, możesz ją obudzić. Musi być świadoma – powiedział Acamas.

Nomen usiadła ze skrzyżowanymi nogami obok wozu i zaczęła coś mówić pod nosem. Nie były to zaklęcia, raczej mamrotanie bez sensu tylko po to aby lepiej się skoncentrować. Nieprzytomna kobieta otworzyła oczy i od razu zaczęła się wierzgać. Czarodziejka podniosła dłoń, kobiecie zaszkliły się oczy po czym całkowicie się uspokoiła. Mimo to po policzkach płynęły jej łzy. Acamas potrzebował inwentarza żeby rzucać zaklęcia. Inwentarzem była kobieta. Po chwili koncentracji zaczął wysysać z niej życie, szybko i brutalnie, po czym kierował je w stronę trupa. Trup zaczął się unosić ponad trumnę, mag dostał silnych dreszczy ale wciąż recytował swoje zaklęcia pomagając sobie resztkami energii zaległej w ruinach świątyni. Kiedy kobieta oddała ostatnie tchnienie trup z sykiem rozbłysnął niebieskim światłem i mag poleciał w tył na całkiem sporą odległość. Nomen zwymiotowała.

-Kurwa to było brutalne. Nie wiedziałam, że mogę poczuć jej śmierć i to w taki sposób.

Chudy podszedł do maga. Sprawdził puls.

– Żyje.

Z Aulusem przenieśli go bliżej wozu. Czekali. Chłopak się temu wszystkiemu przyglądał jak przez mgłę. Coś się z nim działo. Nie czuł strachu, słyszał w oddali jakby czyjś śpiew. Kobiecy śpiew.

Sica przyniosła drewno i rozpaliła ognisko. Po chwili Acamas otworzył oczy.

Wszyscy przyglądali mu się z oczekiwaniem.

– I jak ? – spytał Chudy.

– Jestem głodny – odpowiedział mag, zamrugał i nagle zorientowali się, że jedno oko ma innego koloru. Zielone. – Tak, tak udało się. Jestem tutaj. Chociaż jest trochę… dziwnie.

Chudy odetchnął z wyraźną ulgą. Przywrócili swojego towarzysza do życia. To nic, że w innym ciele i to nic, że będzie je dzielił z magiem. Ważne, że im się udało. Teraz może będą mieli szanse mimo, że Acamas przez kilka dni będzie bezużyteczny.

– Dobra, zjedz coś i odpocznij. Bierzmy się za chłopaka.

Nomen znowu zaczęła coś mamrotać. Chłopak jakby całkiem opadł z sił. Sica podeszła do niego z wyciągniętą bronią. Wiedzieli, że chłopak tego nie przeżyje. Cóż im bardziej przydadzą się jego oczy. Takie artefakty zdarzały się bardzo rzadko. Mieli cholernie dużo szczęścia, że na niego natrafili i, że Kupiec miał u nich dług. Zaraz się okaże, czy są jeszcze coś warte – jeśli tak to jedno oko zostawią sobie, drugie sprzedadzą za naprawdę dobrą cenę w dalekich północnych krainach. Tam były dużo bardziej warte niż tutaj w tym cholernym Imperium.

Nagle Nomen zaczęła zawodzić. Głośno. Chłopak za to zaczął nucić jakąś piosenkę i delikatnie rozświetlał wóz. Spojrzał na nich. Padli na kolana. Nomen straciła przytomność. Krwawiła z nosa, oczu i uszu. Reszta nie była w stanie się ruszyć. Koń mimo, że wychudzony i dotąd spokojny zaczął wierzgać tak mocno aż się zerwał. Chłopak uniósł się na kilka cali i zaczął mówić coś w dziwnym języku i na pewno nie swoim głosem. Sica wbiła sztylety prosto w swoje serce. Chudy rzucił się na Aulusa wbijając mu palce głęboko w oczy. Dezerter odwdzięczył mu się mieczem pod żebra. Później wyciągnął nóż i szybkim ruchem podciął sobie gardło. Nomen po prostu umarła. Acamas rozświetlił się oślepiająco i wyparował. Światło, które spowijało chłopaka jakby zapadło się w nim samym, znikając pociągnęło chłopaka w nicość.

 

Nic nie widział, ale się nie bał. Czuł, że ktoś jest obok niego. Miał wrażenie, że wie kto to jest i zna jego prawdziwe imię. Dziwne, w tym świecie nikt tak łatwo nie zdradzał swojego imienia. Groziło to pojmaniem duszy. On sam go nie miał. Czy to znaczy, że nie miał też duszy? "Masz duszę, każdy ją ma. Imię też masz" – Usłyszał a raczej poczuł. "Nie opieraj się". Nie ufał jej. Jeśli zdradziła mu swoje imię to na pewno go zabije. "Nie poddam się! Cały życie tak robiłem!"

 

Oślepił go blask słońca. Był na wzgórzu, przy którym szalała bitwa na dziesiątki tysięcy ludzi. Krzyk, zawodzenie, błagania o szybką śmierć. Zwymiotował. Ciemność.

 

Otworzył oczy i spojrzał w twarz dziecka. "Kim jesteś?" – zapytało. Mówiło w dziwnym, szeleszczącym języku ale je rozumiał. "Nikim" – odpowiedział.

 

Znowu ciemność. "Nie opieraj się!" – Rozkaz boga. "Zostaw mnie!" – krzyknął.

"Kim ty jesteś?" – Tym razem spokojne pytanie. "Czasu coraz mniej. Łowca niedługo wróci. Pamiętasz Łowcę?" Przypomniał sobie. Wszystko sobie przypomniał. Nawet to, że jako niemowlę został znaleziony w wąskiej, ciemnej uliczce. Zaraz po tym jak przyszedł na świat. Nie mógł tego pamiętać ale jednak pamiętał. Spojrzał na tą podzieloną, mizerną istotę w jego umyśle i zobaczył jej prawdziwe oblicze. "Nie! Przestań!" – Błaganie boga.

 

Ciemność. Zimno. Tym razem czuł swoje ciało. Całe miał obolałe. "Kim jestem?" Spojrzał na dłonie. "Ile mam palców?" Zaczął liczyć. „Oszalałem.”

 

Stary mnich szedł ścieżką. W ręce trzymał wiadro z wodą. Nie spieszył się. Od dawna mieszkał sam w klasztorze. Wszyscy poumierali. On jakoś się trzymał. Sam nie wiedział dlaczego. Na tym świecie łatwo było skoczyć w przepaść. Jednak tego nie zrobił, chociaż przynajmniej raz na kilka dni obmyślał plan jak siebie zabić. Kiedy tak rozmyślał usłyszał ciche jęki dobiegające ze ścieżki obok. Znalazł tam dorosłego mężczyznę z zakrwawioną koszulą. Rana była okropna. Wątpliwe żeby przeżył. Mężczyzna spojrzał mu w oczy.

– Gdzie jestem? – spytał z wysiłkiem.

"Czarne oczy! Całe! To niemożliwe!" – Pomyślał mnich.

– Jesteś w Starym Imperium. Ciężka rana, umierasz. – odpowiedział.

Mężczyzna z widoczną ulgą opadł an ziemię.

– To nic, to nic, już dobrze. Wróciłem.

Mnich przysiadł obok i zaczął opowiadać o świecie po śmierci. Jakie to jest piękne i spokojne. Bez bólu, bez kłamstwa i biedy. Wszyscy są szczęśliwi. Mężczyzna miał urywany oddech i widać było, że już przestał walczyć i chyba nawet uwierzył w te kłamstwa. Złapał rękę mnicha a raczej próbował.

– Spal je… proszę.

Mnich wiedział o czym mówi, przecież był mnichem na świętej i przeklętej górze pogardzanego czarnookiego boga.

– Dobrze, spalę je. – Wyciągnął mały tępy nożyk ze świętymi runami na klindze i z zadziwiającą sprawnością wydłubał oczy mężczyźnie. Wstał, wziął wiadro i ruszył do klasztoru. Jeszcze miał długą drogę przed sobą. Jak na swój wiek.

Mężczyzna z widoczną ulgą na zakrwawionej twarzy uśmiechnął się lekko i umarł.

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Cześć rest00 !!!

 

Interesujące opowiadanie. Naprawdę fajny pomysł z tymi czarnymi oczami. Dobrze to działa na wyobraźnię :) Podobała mi się scena gdy wszyscy, którzy więzili chłopaka giną. Każdy na inny sposób. Masz ciekawe pomysły. 

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Cześć dawidiq150 !

Dzięki wielkie za komentarz:)

Opowieść nie w moim guście, ale plastyczna (czasem aż za bardzo:) i z pomysłem, ale technicznie okropna. Warto zaczynać od bety, a przed betą czytać głośno to co się napisało. 

Interpunkcja do poprawy, ale to wytropią już specjaliści, którzy przyjdą po mnie;)

 

 

Na początek, suń tytuł z treści, jest już w tytule:)

 

Dziwne, mimo jeszcze nie tak późnej pory ulica bardzo szybko opustoszała i mimo coraz większego deszczu miał wrażenie , że jest coraz ciszej.

 

Troszkę mimoza i coroza;)

 

Twarz zakrywał mu kaptur ale mógłby przysiąc, że odkąd go zobaczył to jeździec mu się przyglądał.

Może zamiast frazy po “że”, wciąż go obserwował, wciąż na niego patrzył?

 

 

W ręce trzymał stary, pordzewiały łańcuch, na drugim końcu przywiązana była jego zdobycz. Drobna kobieta, która w jakiś sposób delikatnie rozświetlała przestrzeń wokół siebie.

 

A może: W ręce trzymał stary, pordzewiały łańcuch, na którego drugim końcu przywiązana była zdobycz – drobna kobieta, od której emanował delikatny blask.

 

To ona rozdzierała serce płaczem.

 

To ona rozdzierająco szlochała. 

 

Przechodzili obok kiedy Łowca przystanął i gwałtownie pociągnął łańcuch.

 

Ej stój! A ty tu skąd? – spytał Kupiec. Szybkim ruchem znalazł się przy nim i go złapał. Chłopak spojrzał na nich i zobaczył szeroko otwarte oczy i rozdziawione usta. Pierwszy ocknął się Chudy.

– Ktoś ty?

Kiedy go mijali?

 

Tu jest do poprawy, bo raz go zobaczyli i pytają się o coś, a potem się dziwią i pytają znowu. Dwa razy się dziwili?;)

 

Lepiej udawać głupiego, może go puszczą.

Powinno być Pomyślał i dalej Lepiej udawać. Albo inaczej rozróżnione to co myśli bohater i to co się dzieje. 

 

Cyfry zapisuj słowami.

 

Nikt się już z tym nie krył.

Z czym mieli się kryć pozostali?

 

 

Zazwyczaj ścięte kobiety nie chodzą;)

 

Widać było, że mimo przewagi w ludziach, wszyscy z chęcią znaleźliby się jak najdalej stąd.

a może liczebnej?

 

– Skąd masz te oczy mały – spytała Nomen.

 O ile ich młody nie wydłubał, to jednak powinno być takie oczy, a nie te;)

Lożanka bezprenumeratowa

Dzięki za komentarz!

Znalazłem właśnie opcji bety.

Zastanawiam się nad zapisaniem się na jakiś kurs, ale nie wiem czy to nie jest strata pieniędzy. Chyba lepiej jest po prostu dużo pisać.

Nowa Fantastyka