- Opowiadanie: Ramshiri - Wybrańcy

Wybrańcy

Eks­pan­sja ko­smo­su, in­te­li­gent­ne isto­ty i lu­dzie, któ­rzy nie oszu­ku­jąc się, do elity nie na­le­żą.

Je­stem cie­kaw Wa­szej opi­nii na temat tego szor­ta.

 

Ser­decz­ne po­dzię­ko­wa­nia za be­to­wa­nie: Folan, Ha­ra­gi­ta­nai, zyg­fry­d89

 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy IV, Finkla, Użytkownicy, lechckrol

Oceny

Wybrańcy

 

Gdy wle­cie­li­śmy w at­mos­fe­rę, tu­byl­cy wy­pra­wi­li wiel­kie świę­to. Nie był to nasz pierw­szy kon­takt z obcą cy­wi­li­za­cją, lecz nie spo­dzie­wa­li­śmy się ta­kie­go przy­wi­ta­nia.

Przez pierw­sze kilka go­dzin sta­tek Or­bix-Od­kryw­ca-377 wi­siał groź­nie nad wi­wa­tu­ją­cym tłu­mem. Stan­dar­do­we pro­ce­du­ry sku­tecz­nie opóź­nia­ły zej­ście.

Naj­pierw zro­bi­li­śmy ba­da­nia po­wierzch­nio­we: oce­any, ukształ­to­wa­nie te­re­nu, je­zio­ra i lasy. Potem czas przy­szedł na do­głęb­niej­sze zba­da­nie fauny i flory. Bo­gac­two ro­ślin i zwie­rząt za­chwy­ca­ło róż­no­rod­no­ścią. Sku­pi­li­śmy się jed­nak na in­te­li­gent­nej rasie, bo za jej od­na­le­zie­nie i zba­da­nie rząd pła­cił naj­wię­cej. Tu­byl­cy tylko z da­le­ka przy­po­mi­na­li homo sa­piens. Drony zwia­dow­cze po­ka­za­ły isto­ty o po­ło­wę niż­sze od ludzi, o bia­łej jak kreda skó­rze i wła­ści­wie bez uszu. Miesz­ka­li w gór­skich ja­ski­niach. Z uwagi na dziw­ne za­bu­rze­nia od­czy­tów geo­fi­zycz­nych nie po­tra­fi­li­śmy wy­kryć jak głę­bo­ko się­ga­ły owe gór­skie kry­jów­ki. Wy­sła­nie drona mo­gło­by sta­no­wić nie­takt i być wrogo ode­bra­ne.

Od­by­ło się kilka szyb­kich roz­mów, usta­li­li­śmy plan. Nasza de­le­ga­cja wresz­cie mogła zejść na po­wierzch­nię.

 

Na dole cze­kał ko­mi­tet po­wi­tal­ny. Dziw­na, niema ce­re­mo­nia za­koń­czy­ła się bar­dzo szyb­ko. Chwi­lę póź­niej roz­le­gła się mu­zy­ka, a isto­ty wró­ci­ły do śmie­chów i zabaw.

Z ja­kie­goś po­wo­du nikt nie chciał z nami roz­ma­wiać. Ge­sta­mi da­wa­li do zro­zu­mie­nia: “To jesz­cze nie czas”. Mie­li­śmy ze sobą urzą­dze­nie tłu­ma­czą­ce, któ­re­go nie mo­gli­śmy skon­fi­gu­ro­wać bez wy­star­cza­ją­cej ilo­ści pró­bek obcej mowy, dla­te­go sku­pi­li­śmy się na cy­fro­wej do­ku­men­ta­cji spo­tka­nia.

Wciąż za­cho­wy­wa­li­śmy ostroż­ność. Tu­byl­cy przy­nie­śli stoły i sie­dzi­ska z ja­skiń. Naj­wi­docz­niej szy­ko­wa­li ucztę.

Na mocy dy­rek­ty­wy 2064-FORK każdy po­karm na­le­ża­ło spraw­dzić spe­cjal­nym prób­ni­kiem. Nie był to tylko wy­mysł biu­ro­kra­tów. Zbyt wielu na­szych zgi­nę­ło, gdy układ po­kar­mo­wy ob­cych oka­zy­wał się inny od na­sze­go. Tym razem urzą­dze­nia za­świe­ci­ły zgod­nie na zie­lo­no. Nie mu­sie­li­śmy od­rzu­cać go­ścin­no­ści go­spo­da­rzy.

 

Mi­nę­ło wiele go­dzin, zanim obcy wsta­li od stołu i za­pro­wa­dzi­li nas do ja­skiń. We­so­ły na­strój udzie­lił się wszyst­kim. Z za­chwy­tem przy­glą­da­li­śmy się za­co­fa­nej cy­wi­li­za­cji i ich pro­stym roz­wią­za­niom tech­nicz­nym. Tu­byl­cy po­ka­zy­wa­li skal­ne pie­cza­ry, w któ­rych pa­no­wał brud i zaduch.

Po chwili przy­szedł obcy ubra­ny w długą, pur­pu­ro­wą tu­ni­kę. Wy­glą­dał bar­dziej na ka­pła­na niż osobę spra­wu­ją­cą wła­dzę, lecz tutaj mógł peł­nić wię­cej niż jedną funk­cję.

Za­pro­sił nas ge­stem.

Szli­śmy tu­ne­lem, który pro­wa­dził coraz niżej i niżej. Pierw­sze obawy po­ja­wi­ły się głę­bo­ko pod zie­mią. Mała isto­ta upar­cie po­ka­zy­wa­ła, aby iść dalej.

Do­tar­li­śmy do miej­sca, w któ­rym tunel prze­kształ­cał się w gi­gan­tycz­nych roz­mia­rów grotę, po­kry­tą róż­ny­mi ma­lun­ka­mi.

– Otu – wy­char­cza­ła isto­ta. To było nasze pierw­sze spo­tka­nie z ję­zy­kiem ob­cych.

Roz­ma­wia­li­śmy mię­dzy sobą o tym, cóż to słowo może zna­czyć. Może imię prze­wod­ni­ka: “Otu”. Nasz na­uko­wiec włą­czył urzą­dze­nie do zbie­ra­nia pró­bek mowy i za­czął ge­sta­mi na­ma­wiać Otu, aby po­wie­dział coś wię­cej.

– Otu – prze­mó­wił znów. – O tu na ścia­nie. Zo­bacz! 

Spoj­rze­li­śmy na sie­bie zdzi­wie­ni. Obca, pry­mi­tyw­na rasa, na dru­gim końcu ga­lak­ty­ki, mó­wi­ła w na­szym ję­zy­ku oj­czy­stym?

– Otu. – Nie dawał za wy­gra­ną, cią­gle wska­zu­jąc na ścia­nę.

– Co jest, kurwa? – Nasz przy­wód­ca za­brał głos w ty­po­wy dla sie­bie spo­sób.

Teraz wszy­scy spoj­rze­li­śmy w to miej­sce. Ma­lun­ki przed­sta­wia­ły naj­róż­niej­sze sceny z życia rasy za­miesz­ku­ją­cej pla­ne­tę. Wszyst­kie te bo­ho­ma­zy zbie­ga­ły się w jed­nej głów­nej sek­cji, gdzie na­ma­lo­wa­nych było kilka po­sta­ci. Nie wi­dzie­li­by­śmy w tym nic dziw­ne­go, gdyby wid­nia­ły tam syl­wet­ki ob­cych. Oka­za­ło się jed­nak, że były to nasze po­do­bi­zny. Ludzi, któ­rych obcy nigdy wcze­śniej nie spo­tka­li. Tro­chę wyżej na­ma­lo­wa­ne było nasze logo misji, Orbix.

– Skąd znasz nasz język? – za­py­tał na­uko­wiec. – Dla­cze­go znaj­du­ją się tu nasze wi­ze­run­ki?

– Wy­brań­cy! – Obcy uśmiech­nął się jesz­cze sze­rzej. – Wasze zstą­pie­nie. Za­po­wia­da­ne. Całe życie szy­ko­wać się do tej chwi­li. Stare księ­gi na­uczyć mnie mą­dro­ści i słowa.

Cał­ko­wi­cie zszo­ko­wa­ni, za­czę­li­śmy mówić jeden przez dru­gie­go. Każdy miał swoją teo­rię na ten temat. Jedne do­ty­czy­ły za­krzy­wie­nia cza­so­prze­strze­ni i czar­nej dziu­ry, a inne magii.

– Ja wy­ja­śnić wam, Wy­brań­cy z nieba.

Po­wo­li opro­wa­dził nas po gro­cie. Lud Tart­thi­li za­miesz­ki­wał wcze­śniej te­re­ny przy akwe­nach wod­nych. Przez dłu­gie lata gi­nę­li, za­bi­ja­ni przez dzi­kie zwie­rzę­ta. Gdy za­mie­ni­li zbie­rac­two na rol­nic­two i ry­bo­łów­stwo, szyb­ko oka­za­ło się, że nie mogą tak żyć. Stali się zbyt ła­twym celem dla dra­pież­ni­ków. Przez dzie­siąt­ki lat ko­pa­li tu­ne­le w gó­rach oraz pod nimi. Za­pew­ni­ło im to długo wy­cze­ki­wa­ne, względ­ne bez­pie­czeń­stwo.

Tart­thi­li uzna­wa­li się za wy­znaw­ców je­dy­nej praw­dzi­wej re­li­gii ob­ja­wio­nej. Pra­daw­ni ka­pła­ni prze­wi­dzie­li wiele ka­ta­kli­zmów oraz przy­by­cie Wy­brań­ców. Stare świę­te księ­gi zo­sta­ły ukry­te przed zwy­kły­mi miesz­kań­ca­mi. Naj­waż­niej­sza prze­po­wied­nia, która jesz­cze się nie wy­peł­ni­ła, zo­sta­ła prze­pi­sa­na z ka­mien­nych ksiąg na ścia­ny groty. Miało to sta­no­wić hołd dla Wy­brań­ców. Hołd dla na­szej piąt­ki wy­rzut­ków, wy­sła­nych tu przez Unię Mię­dzy­pla­ne­tar­ną, tylko dla­te­go, że w życiu nam nie wy­szło. Całe szczę­ście tego obcy nie mogli wie­dzieć.

Po­de­szli­śmy do ostat­nie­go etapu ma­lo­wa­nej hi­sto­rii pla­ne­ty.

– Jedno nie­bez­piecz­ne zo­sta­ło – kon­ty­nu­ował obcy. – Po­twór. Prze­do­sta­je się do ka­mien­nych domów. Tyle śmiał­ków, nikt nie prze­trwał. – Ob­raz­ki przed­sta­wia­ły kilka ma­łych po­sta­ci z łu­ka­mi i dzi­da­mi, wcho­dzą­cych do czar­nej ja­ski­ni. Potem po­ja­wia­ła się czasz­ka. – Tylko Wy­brań­cy wła­da­ją­cy magią mogą wy­swo­bo­dzić Tart­thi­li. Oni wle­cieć do ja­ski­ni na gwiezd­nym, me­ta­lo­wym ptaku i po­ko­nać po­twór na żół­tym pia­sku.

Ko­lej­ne ob­raz­ki przed­sta­wia­ły nasze po­pier­sia, potem coś jakby sta­tek wla­tu­ją­cy do ja­ski­ni. Na ko­niec, cała nasza piąt­ka stała nad zwło­ka­mi po­two­ra.

– Wasza magia, po­ko­nać złego po­twór!

– Po­ka­żesz nam te świę­te księ­gi? – za­py­tał do­wód­ca. – Chciał­bym zo­ba­czyć, co w nich jest. Cie­ka­wią mnie za­pi­ski o na­szym ję­zy­ku i o nas sa­mych.

– Do­brze. Naj­więk­sza moja przy­jem­ność – od­parł ocho­czo. – Za pięć słońc księ­ga przy­bę­dzie. Wiel­kie czy­ta­nie!

– Pięć dni? – Na­uko­wiec szyb­ko po­li­czył w gło­wie. – Na tej pla­ne­cie to bę­dzie ja­kieś sie­dem, osiem dni ziem­skich. Dla­cze­go tak długo?

Obcy po­dra­pał się ze zdzi­wie­niem po gło­wie.

– Księ­gi przy naj­bliż­sza góra, za czar­na ja­ski­nia. Bra­cia nasi tam żyć. Księ­ga ka­mień, trzech Tart­thi­li nieść jedna księ­ga. Droga nie­bez­piecz­na.

Mu­sie­li­śmy się prze­gru­po­wać i za­sta­no­wić nad tym, co dalej. Cze­ka­ła nas na­ra­da.

 

***

 

– Po­le­ci­my ści­ga­cza­mi – za­rzą­dził do­wód­ca. – Za­mo­cu­je­my dział­ko jo­no­we na prze­dzie. Nie ma co ry­zy­ko­wać, nawet je­że­li to jakiś mały po­two­rek.

– Nie po­win­ni­śmy in­ge­ro­wać w eko­sys­tem. – Jeden z na­ukow­ców wstał i pod­szedł do głów­ne­go ekra­nu. – Zresz­tą, za­bie­ra­jąc cały per­so­nel, na­ra­żasz Od­kryw­cę i całą misję.

– Sta­tek sobie po­ra­dzi. – Do­wód­ca mach­nął ręką lek­ce­wa­żą­co. – Od­sta­wisz go na or­bi­tę i po­cze­kasz grzecz­nie. Prze­cież te za­co­fa­ne isto­ty nie strą­cą nas z łuku! Nawet gdyby mogły, to tego nie zro­bią. Je­ste­śmy Wy­brań­ca­mi!

– Do­wód­ca opusz­cza sta­tek w celu, który nie jest prze­wi­dzia­ny w pro­to­ko­le? – Na­uko­wiec uniósł brwi. – Też wi­dzia­łem te ja­ski­nie. Więc twier­dzisz, że chcesz im je­dy­nie pomóc? A może cho­dzi ci nie o po­two­ra, a o ten żółty pia­sek?

Na ekra­nie wy­świe­tlił się ko­lej­ny slajd. Ob­ra­zek, który przed­sta­wiał try­umf ludzi nad kre­atu­rą. Ktoś pró­bo­wał stłu­mić śmiech. Nawet ślepy do­strzegł­by, że tak zwany “żółty pia­sek” jest po pro­stu dużym zło­żem złota.

Wszy­scy zda­wa­li sobie spra­wę z dłu­gów, jakie po­sia­dał do­wód­ca. W mo­men­cie, gdy Unia Mię­dzy­pla­ne­tar­na wpro­wa­dzi­ła pro­gra­my ko­smicz­ne na wiel­ką skalę, roz­po­czę­ło się szu­ka­nie na­iw­nia­ków, któ­rzy po­świę­cą życie dla spra­wy. Po­ja­wia­ła się moż­li­wość wzię­cia stat­ku w dzier­ża­wę i spła­ce­nia go pod­czas po­dró­ży. Małe za­ło­gi w więk­szo­ści stwo­rzo­ne były z osob­ni­ków, któ­rzy nie ra­dzi­li sobie na Ziemi. Wylot był dla nich ostat­nim aktem de­spe­ra­cji.

Anu­lo­wa­nie dłu­gów, sta­tek na wła­sność i marna, bo marna, ale wcze­śniej­sza eme­ry­tu­ra, to były siły, które na­pę­dza­ły ludz­ką eks­pan­sję ko­smo­su. Wy­ją­tek sta­no­wi­li oczy­wi­ście ja­jo­gło­wi, któ­rzy ru­sza­li w nie­zna­ne sku­sze­ni moż­li­wo­ścią od­kry­cia i prze­ka­za­nia swo­je­go na­zwi­ska kilku kwia­tom czy ja­kie­muś krza­ko­wi.

– Może jest, może nie jest. Nic ci do tego! – Do­wód­ca od­pra­wił na­ukow­ca na swoje miej­sce. – Ja tu po­dej­mu­ję de­cy­zje. Je­ste­śmy małym pry­wat­nym stat­kiem od­kryw­czo-ba­daw­czym. Rząd płaci nam tyle, co nic. Takim tem­pem ten sta­tek roz­le­ci się na ka­wał­ki, a my wciąż bę­dzie­my winni Unii kilka lat pracy. Nikt nie musi o tym wie­dzieć. Nie ro­bi­my obcym krzyw­dy, a na do­da­tek roz­wią­zu­je­my ich pro­blem.

– Czy ni­ko­go nie za­sta­na­wia, że nasze po­do­bi­zny ozda­bia­ją ścia­ny ja­ski­ni na obcej pla­ne­cie, setki lat świetl­nych od domu?

– Za­sta­na­wia – pod­jął temat do­wód­ca. – Za­ła­twi­my tego stwo­ra po dro­dze i sami po­le­ci­my po te ich świę­te księ­gi. Wtedy bę­dzie­my mogli stwier­dzić coś wię­cej. Po to mamy da­to­wa­nie ra­dio­wę­glo­we.

De­cy­zja zo­sta­ła pod­ję­ta, zanim spo­tka­nie się roz­po­czę­ło. By­li­śmy mocno zde­ter­mi­no­wa­ni do po­mo­cy obcym.

 

PÓŁ ROKU PÓŹ­NIEJ

 

– Czci­god­ny do­wód­co, wy­kry­li­śmy sta­tek.

– Moje szaty. – Po­stać wsta­ła po­wo­li z bo­ga­to zdo­bio­ne­go tronu i za­py­ta­ła: – Usu­nę­li­ście po­przed­nie ob­ra­zy? Co z wrakiem?

– Ob­ra­zy usu­nię­te – ode­zwa­ła się inna po­stać. – Po stat­ku już nie ma śladu.

Po­moc­ni­cy po­da­li pur­pu­ro­we szaty.

– Ustaw­cie pod­słu­chy. Pro­gram roz­po­zna­wa­nia mowy musi sły­szeć nawet naj­drob­niej­szy szmer. Gdzie są ry­sow­ni­cy? Daj­cie im dobre zbli­że­nie na za­ło­gę. – Na twa­rzy ni­skiej, sza­rej isto­ty znów za­go­ścił chy­try uśmiech. – Tra­fi­li się nam ko­lej­ni Wy­brań­cy!

Koniec

Komentarze

Cudowne! Wredni i podstępni;)

Czuję drobny niedosyt, bo poczytałabym o tym uniwersum.

 

 

Drobne techniczne babole:

Tubylcy pokazywali skalne pieczary, w których panował zaduch, a brud zagościł na stałe.

 

Brud na stałe mi się nie podoba. Według mnie wystarczy sam brud.

Po obejrzeniu kilku izb, przyszedł obcy ubrany w długą, purpurową tunikę. Wyglądał bardziej na kapłana niż osobę sprawującą władzę, lecz tutaj mógł pełnić więcej niż jedną funkcję.

 

Brzmi, jakby to kapłan oglądał…;) Po tym jak obejrzeli kilka izb…

Lożanka bezprenumeratowa

Dziękuję, Ambush!

Cieszy mnie bardzo Twój komentarz :) Niedosyt powiadasz? Na pewno chciałbym coś w tym temacie jeszcze napisać… o ile pojawią się dobre pomysły :)

 

Babole poprawione :)

 

EDIT: Dziękuję za zgłoszenie, Ambush :)

Cześć. Przyznam, że podchodziłem do czytania sceptycznie, bo tytuł trochę kojarzył mi się z klimatami fanfikowymi ;)

Jednak sama lektura okazała się być przyjemna, a końcowy twist do pewnego stopnia zaskoczył, chociaż przemknęło mi takie rozwiązanie przez głowę. Short może nie wyrywa z butów, ale jest to solidny, fajnie napisany tekst!

Zastanawia jedynie fakt, jaki pożytek mogli mieć obcy z wraku, skoro najwyraźniej sami posiadali technologię i środki wystarczające do zrobienia gościom “kuku”.

Cześć, silver_advent :)

Miało z tytułu zalatywać taką kliszą “jesteś wybrańcem”. Cieszę się, że tak dobrze odebrałeś ten tekst.

 

Zastanawia jedynie fakt, jaki pożytek mogli mieć obcy z wraku, skoro najwyraźniej sami posiadali technologię i środki wystarczające do zrobienia gościom “kuku”.

Może ta rozbiórka wraku jest trochę myląca? Chodziło mi o to, że statku nie potrzebują. Takie zasadzki mają to do siebie, że ryzyko starcia i śmierci jest mniejsze. Ich cel pozostaje nieznany – być może ludzie przeżyli i to o nich chodziło? A może chodziło o surowce i stal? 

Na razie chciałem zostawić to otwartą kwestią. 

Opowiadanie fajne, z ciekawym pomysłem na świat, zrealizowane sprawnie. Mam jednak pewne ale:

– brak bohatera – narracja pierwszoosobowa sugeruje, że narrator jest postacią centralną, tymczasem tutaj tak nie jest. Narrator jest tylko niemym i całkowicie biernym obserwatorem. Zalążki bohatera widzę w dowódcy, który posiada jakiś cel i motywację i nakręca akcję, ale w takim razie nie bardzo rozumiem, dlaczego to nie on został narratorem.

zmiana narracji w ostatniej części na zaledwie pięć krótkich akapitów mocno zgrzyta. Rozumiem w jakim celu to zrobiłeś, jednak jestem pewien, że można było pokazać prawdziwą twarz obcych pozostając w pierwszej osobie (np. ledwie żywy narrator podsłuchuje rozmowę obcych, którzy informują się, że lecą kolejni wybrańcy).

przewidywalne zakończenie – członkowie załogi bardzo lekko podchodzą do zagadki ich wizerunków i chętnie przystają na prośbę obcych, co sygnalizuje, że już dość mocno sygnalizuje, że pchają się w pułapkę. 

 

Na pochwałę za to zasługuje ciekawym pomysł na to jak realizowania jest kosmiczna kampania :)

Hej, michalovic!

Dziękuję za komentarz. Co do “ale”.

 

Brak bohatera

Chciałem spróbować czegoś innego :)

Pierwotnie bohaterem miał być kronikarz, który odzywa się raz w całym opowiadaniu, podczas narady. W tekście miało być widać, że nie zgadza się z innymi członkami załogi i uważa ich za zachłannych. Po prostu zrezygnowałem z tego. To on był człowiekiem, który zapytał: Czy nikogo nie zastanawia, że nasze podobizny ozdabiają ściany jaskini na obcej planecie, setki lat świetlnych od domu?

Zmiana narracji

Tu mam pytanie: czy to błąd? Czy po prostu razi w oczy dlatego, że jest to szort? Pytam dlatego, że często piszę pierwszoosobowo i mieszam trzecią osobę aby pokazać coś dodatkowo.

Przewidywalne zakończenie

Miałem nadzieję, że zakończenie będzie choć trochę zaskakujące :)

 

Opowiadanie fajne, z ciekawym pomysłem na świat, zrealizowane sprawnie.

Na pochwałę za to zasługuje ciekawym pomysł na to jak realizowania jest kosmiczna kampania :)

Dziękuję za przeczytanie. Cieszę się, że pomijając te “ale”, uważasz ten tekst za fajny :)

Pozdrawiam

 

Myślę, że tekst by sporo zyskał, gdybyś jednak postawił na pierwotny plan. Choć wierzę, że można napisać dobrą literaturę bez wyrazistego głównego bohatera, to jednak wciąż jestem zwolennikiem szkoły, że to zmotywowany i posiadający cel bohater jest lokomotywą, która ciągnie za sobą czytelnika, nawet jeśli fabuła to nic specjalnego. A jeśli po drodze bohater musi coś stracić albo sprzeniewierzyć się zasadom, żeby swój cel osiągnąć, to już w ogóle cud-miód-malina ;)

 

W moim odczuciu taka zmiana narracji jest nie tyle błędem, co raczej nieprzemyślanym ruchem. Rozumiem jeśli narracje są wymieszane w równych proporcjach – wtedy widać w tym jakąś celowość i estetykę. Tutaj jednak miałem poczucie, że zacząłeś pisać w pierwszej osobie, ale nie wiedziałeś jak z tej strony ugryźć zakończenie.

Pozdro :)

michalovic, dziękuję za odpowiedź :)

 

Obawiam się, że zmiana narracji to coś w co nie raz się jeszcze będę pchał. Tutaj źle to przemyślałem, ale nie dlatego, że o tym nie myślałem – myślałem o tym dużo. Po prostu brak mi doświadczenia :)

Wyciągam wnioski, piszę dalej.

Pozdrawiam :)

 

Cześć!

 

Przyjemne i całkiem zgrabnie napisane, choć strasznie stereotypowe i mocno przewidywalne. To szort, więc z ilością słów trzeba się liczyć, ale jakoś kompletnie umknęli mi bohaterowie. Nie widzę ich, nie mają imion czy ról, a są niewiele więcej niż tłem. Dużo opisujesz, mało pokazujesz. Taki gawędziarski styl ma swoje zalety, ale są rzeczy – zwłaszcza w krótkiej formie – które łatwiej pokazać dialogiem i “kosztuje” to mniej znaków. Przykład: motywacja bohaterów. Po co rozpisywać się o systemie, skoro można pokazać to w rozmowie. Niech słuchacz wywnioskuje, co ich motywuje.

Element s-f jest, ale wykorzystujesz go w niewielkim stopniu – w zasadzie inna planet i kosmici są (z początku) bardzo podobni do jakiegoś prymitywnego plemienia, które właśnie odkryła cywilizacja. Załoga statku jest z kolei mocno zblazowana i jawnie gardzi własnym życiem, co mi jakoś do ludzi nie pasuje, zbyt ochoczo idą jak baranki na rzeź, jednocześnie przejmując się procedurami. Jak na s-f zabrakło mi też nieco science.

Błędów czy potknięć nie stwierdziłem, ale ja “czytam dla przyjemności” ostatnio i często drobnostki mi umykają, ale zdecydowanie nie jest źle.

 

Pozdrawiam!

 

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć, krar85 :)

Przyjemne i całkiem zgrabnie napisane

I tego się trzymajmy ;P

 

Zgadzam się z tym co napisałeś – przynajmniej z większością. Bohaterów właściwie nie ma, a miało być ich jeszcze mniej. Chciałem, żeby było inaczej. Teraz widzę, że przekombinowałem.

Przewidywalne? Miało się lekko czytać, choć chciałem żeby końcówka zaskakiwała.

 

Jak na s-f zabrakło mi też nieco science.

To prawda. Nie skupiałem się tutaj na części science.

 

idą jak baranki na rzeź, jednocześnie przejmując się procedurami.

Zauważ, że procedurami przejmują się wtedy, gdy ich przestrzeganie jest proste i może im bezpośrednio uratować życie. Przykładem jest testowanie, żywności. Poza tym, tylko naukowiec przejmuje się procedurą. Gdy jakaś błyskotka świeci z daleka, część ludzi wyłącza racjonalne myślenie.

 

Załoga statku jest z kolei mocno zblazowana i jawnie gardzi własnym życiem, co mi jakoś do ludzi nie pasuje

Tym mi dałeś do myślenia. “Gardzi własnym życiem”. Nie chciałem, żeby tak było. W pewnym sensie, jest to dla nich szansa.

Cieszę się, że przeczytałeś i zostawiłeś komentarz. Dziękuję :)

Pozdrawiam

 

Anulowanie długów, statek na własność i marna bo marna, ale wcześniejsza emerytura, to były siły, które napędzały ludzką ekspansję kosmosu.

 XDDD śmiechłem. Daleko zaszliśmy jako ludzkość. Opowiadanie całkiem przyjemne, zaskakujący twist (musiałem wrócić do początku ostatniego akapitu, żeby na pewno skumać (ale mam mózg dzisiaj na mniejszych obrotach) i fajny pomysł na świat.

To co mi nieco zgrzytnęło to koncepcja na narrację, ale doczytałem twoją motywację – i kumam. Liczę, że przy kolejnej próbie ożywisz nieco bohatera, bo z niego to taki typ, co pracuje za najniższą stawkę – za takie pieniądze, to nawet przemyśleń nie opłaca się posiadać. 

Tyle ode mnie i pozdrawiam! 

Zawsze coś da się poprawić

 XDDD śmiechłem.

Opowiadanie całkiem przyjemne, zaskakujący twist

Dziękuję! Spełniłem swoją rolę!!! :)

 

To co mi nieco zgrzytnęło to koncepcja na narrację, ale doczytałem twoją motywację – i kumam. Liczę, że przy kolejnej próbie ożywisz nieco bohatera, bo z niego to taki typ, co pracuje za najniższą stawkę – za takie pieniądze, to nawet przemyśleń nie opłaca się posiadać. 

Tak, to było jednorazowe doświadczenie. Obiecuję następnego bohatera ożywić lepiej. Tak się składa, że bohater kolejnego tekstu to kawał skur…. Na pewno będzie miał więcej przemyśleń, choć nie wiem czy właściwe :)

 

Dziękuję, Kulosław

Pozdrawiam

Dzień doberek.

Czytałem to już parę dni temu, ale zapomniało się napisać, więc jestem: 

– Otu – wycharczała istota. To było nasze pierwsze spotkanie z językiem obcych.

Rozmawialiśmy między sobą o tym, cóż to słowo może znaczyć. Może imię przewodnika: “Otu”. Nasz naukowiec włączył urządzenie do zbierania próbek mowy i zaczął gestami namawiać Otu, aby powiedział coś więcej.

– Otu – przemówił znów. – O tu na ścianie. Zobacz! 

→ O tu! To zabawny fragment zabawą słów Otu ;) 

 

Co do technikaliów – jest w porządku, bez czepialstwa, co jest dość optymistycznym wydźwiękiem po poprzednim tekście. Tam nie było źle, ale tu jest po prostu lepiej. 

SPOJLERKI 

Cała historia sprowadza się do podstępu obcej cywilizacji – nie mam zbytnio z tym problemu, bo jak na szorta to zadanie swoje spełnia. Koniec końców jednak jest dość przewidywalnie – i nie, nie wszędzie oczekuję fajerwerków i zawrotu głowy, aby mnie szokować na każdym kroku. Może być przewidywalnie, jeśli mnie coś zaciekawi. 

Tutaj jednak faktycznie wszyscy bohaterowie i historia są dość mocno podporządkowani planom obcej cywilizacji, czytaj – Autora ;) Czyli – scenariusz im sprzyja, aby szybko pokazać, że to takie cwane bestyjki. Ja tak prędko nie ufałbym Obcemu.

Po chwili przyszedł obcy ubrany w długą, purpurową tunikę. Wyglądał bardziej na kapłana niż osobę sprawującą władzę, lecz tutaj mógł pełnić więcej niż jedną funkcję.

→ Dżizas, jeszcze takiemu Otu ;D 

 

– Wybrańcy! – Obcy uśmiechnął się jeszcze szerzej.

→ Jeszcze brakuje, by zacierał ręce i śmiał się jak “szalony naukowiec” wznosząc głowę ku niebu ;D To musi się udać! Jesteśmy w dobrych rękach! 

 

Ale no, ogólnie może być. Jakby to była długa historia, zakończenie by mocno rozczarowało, ale jak na szorta – jest okej. Nie ma czasu zbytnio na nudę, jest jakaś planeta, dziwne typki i ich chytry plan. Trzymie się to jakoś kupy. 

Pozdrowionka. 

EDIT: Still waiting for “mocny horror” ;) 

 

 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Lekkie i przyjemne. Środek odrobinę się dłużył, ale czytało się dobrze. Fajne zakończenie. Uśmiechnęło :-)

It's ok not to.

Hej, dogsdumpling.

Szkoda, że środek się dłużył. Skoro jednak lekkie i przyjemne to dziękuję. A jak się uśmiechnęłaś to moje zadanie wykonane :)

 

Hej, NearDeath :) Miło Cię znów widzieć.

→ O tu! To zabawny fragment zabawą słów Otu ;) 

Dzięki :)

 

Co do technikaliów – jest w porządku, bez czepialstwa, co jest dość optymistycznym wydźwiękiem po poprzednim tekście. Tam nie było źle, ale tu jest po prostu lepiej. 

Tym razem użyłem betowania na portalu. Patrząc jak wytykają mi błędy, nauczyłem się więcej niż ucząc formułek :)

 

Jeszcze brakuje, by zacierał ręce i śmiał się jak “szalony naukowiec” wznosząc głowę ku niebu ;D To musi się udać! Jesteśmy w dobrych rękach! 

Hehe :) Po tym co dalej napisałeś odnoszę wrażenie, że po prostu uważasz tekst za naiwny? Coś z tych komentarzy wyniosłem. Obiecuję poprawę i ciągłe pisanie :)

 

EDIT: Still waiting for “mocny horror” ;) 

A ja still piszę :) Plan publikacji:

Sci-fi (napisane, poprawiam) | 2. Fantasy (mięsiste, w trakcie pisania) | 3. Horror (szort) | 4. Mocny horror o tematyce LD, o którym wspomniałeś :)

P.S. Zanim zabiorę się za horror, mam w planie przeczytać horrory od Ciebie. Jeszcze będę się odzywał :)

 

Pozdrawiam i biorę się za pisanie :)

Po tym co dalej napisałeś odnoszę wrażenie, że po prostu uważasz tekst za naiwny? Coś z tych komentarzy wyniosłem. Obiecuję poprawę i ciągłe pisanie :)

→ Nieco tak, ale być może ta ciekawość nową cywilizacją tak im te oczyska przysłoniły. Bardzo dobrze, pisz pisz. 

 

Plan publikacji:

Sci-fi (napisane, poprawiam) | 2. Fantasy (mięsiste, w trakcie pisania) | 3. Horror (szort) | 4. Mocny horror o tematyce LD, o którym wspomniałeś :)

P.S. Zanim zabiorę się za horror, mam w planie przeczytać horrory od Ciebie. Jeszcze będę się odzywał :)

→ Ło, praca pełną parą, nie ma co. W takim razie zobaczymy co pokaże przyszłość, zwłaszcza z punktem 3 i 4.

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Dziękuję :) Działam dalej :)

Hej!

Bardzo podobało mi się, że od razu ładnie wprowadziłeś w świat przedstawiony. Dwa akapity i już wszystko wiedziałam, a lubię, gdy od razu wiem na czym stoję ;P

Poza kilkoma małymi babolami, tu przykład:

 

Zbyt wielu naszych zginęło, gdy układ pokarmowych obcych okazywał się inny od naszego.

pokarmowy*

 

czytało się świetnie. Brakowało mi tylko imion, jak gdyby załoga zupełnie się nie znała, a przecież, nawet jeśli podróżują razem kilka dni czy godzin, powinni się chociaż kojarzyć ;P No i końcówka dość przewidywalna.

Szkoda że nie mogę jeszcze głosować, dodałabym do biblioteki xD 

Wydaje mi się – to, rzecz jasna, moje osobiste odczucie – że tekst można było lepiej wyważyć. Większość jest niemal kronikarskim przedstawieniem zdarzeń, nie miałam poczucia, że wszystko dzieje się “tu i teraz”. Diametralnie inna końcówka dodatkowo zaburza percepcję tekstu. Sam pomysł w porządku, choć jak już inni wspomnieli – przewidywalny, widzieliśmy coś podobnego już w wielu odsłonach.

Napisane przyzwoicie i bez większych baboli, ewentualnie od czasu do czasu rzucały mi się w oczy brakujące przecinki, jak chociażby tutaj (przykład soczysty, więc nie mogłam sobie odmówić :P):

– Co jest kurwa?

→ Co jest, kurwa?

Trochę też trafiło się zdań, w zamierzeniu tłumaczących logikę świata przedstawionego, a które odebrałam jako niezbyt przekonujące.

Gestami dawali do zrozumienia: “To jeszcze nie czas”.

Jak gestami przekazać takie sformułowanie? Już tu, na Ziemi, kręcenie głową w różnych częściach świata może mieć odmiennie znaczenie, a co dopiero na obcej planecie.

Zbyt wielu naszych zginęło, gdy układ pokarmowych obcych okazywał się inny od naszego.

Nie uwierzę, że ludzkość rozwinięta na tyle, aby odbywać podróże kosmiczne na odległości setek lat świetlnych nie wpadła na to, aby testować żywność obcych, zanim ją zjedzą…

Każdy miał swoją teorię na ten temat. Jedne dotyczyły zakrzywienia czasoprzestrzeni i czarnej dziury, a inne magii.

Ponownie – rozwinięta technologia, przestrzenie kosmiczne, a ich pierwszą teorią na widok malunków jest… magia?

Lektura ogółem sympatyczna, choć uważam, że mogłoby być lepiej.

deviantart.com/sil-vah

Hej, Gruszel :)

Dziękuję bardzo. Cieszę się, że szort Ci się spodobał.

No i dzięki za wyłapanie babola – już poprawiony.

Brakowało mi tylko imion

No niestety, myślałem że będzie “inaczej” ale wyszło też gorzej. Następnym razem bardziej skupię się na bohaterze/bohaterach :)

Szkoda że nie mogę jeszcze głosować, dodałabym do biblioteki xD 

Miło mi bardzo, że Twoi zdaniem ten tekst zasługuje na bibliotekę :)

 

Cześć, Silva :)

tekst można było lepiej wyważyć. Większość jest niemal kronikarskim przedstawieniem zdarzeń, nie miałam poczucia, że wszystko dzieje się “tu i teraz”. Diametralnie inna końcówka dodatkowo zaburza percepcję tekstu

Rozumiem. Wygląda na to, że nie był to dobry pomysł i tutaj nawaliłem.

Dziękuję za wyłapanie przecinka brakującego. Już poprawiłem :)

 

Jak gestami przekazać takie sformułowanie? Już tu, na Ziemi, kręcenie głową w różnych częściach świata może mieć odmiennie znaczenie, a co dopiero na obcej planecie.

Masz rację. Jakby się nad tym zastanowić, to pewnie nie ma to sensu. To był jedynie zabieg, który miał toczyć fabułę dalej. Może nie do końca przemyślany :)

 

Nie uwierzę, że ludzkość rozwinięta na tyle, aby odbywać podróże kosmiczne na odległości setek lat świetlnych nie wpadła na to, aby testować żywność obcych, zanim ją zjedzą…

Ponownie – rozwinięta technologia, przestrzenie kosmiczne, a ich pierwszą teorią na widok malunków jest… magia?

Trochę to jest kwestia tego, że ludzie wysłani w kosmos, nie są wcale elitą. Są to po prostu jednostki, które na Ziemi radziły sobie średnio. “Tamci jedzą, no to i my zjemy! Co nam jajogłowi będą mówić, że to nam zaszkodzi, jeżeli tamte stworki to wcinają.”

Co do magii. Naukowcy szukali logicznego rozwiązania, ale no… jest wysoko prawdopodobne, że pierwszą myślą człowieka będzie “co tu się odwaliło! To jakaś magia?” Szczególnie przy pięciu osobach… niekoniecznie naukowcach. Patrząc na to historycznie: były już czasy oświecenia, ludzie wiedzą w teorii, że jeżeli czegoś nie da się wytłumaczyć to pewnie jest to technologia, której wciąż nie ogarniamy rozumem. Jednakże, nawet teraz w XXI wieku są osoby, które w to wierzą. Przytoczę słynne zdanie: “Ja to czasem chodzę do wróżki… żeby zapytać ją o przyszłość polski”. Ludzkość tak się rozwinęła a wciąż wierzy w jakieś głupoty czy zabobony. Skąd twierdzenie, że za sto czy dwieście lat będzie inaczej? Wydaje mi się, że ludzie Oświecenia też byliśmy pewni, że za parę dziesięcioleci nikt nie będzie wierzył jakieś głupoty :)

W tym momencie, skojarzyła mi się książka: “Wyjście z cienia” (Zajdel).

 

Lektura ogółem sympatyczna, choć uważam, że mogłoby być lepiej.

Serdecznie dziękuję :) Na pewno sporo nauki wyciągnąłem z komentarzy pod tym tekstem. Działam, żeby w przyszłości było lepiej :)

 

Fajnie się czytało. No, głębokie przekonanie o własnej wyższości rzadko kiedy kończy się dobrze. Sprytnie to sobie ufoki wykombinowały.

A dlaczego obcy mieliby przypominać humanoidy? Nie wydaje mi się, że to jedyna możliwa forma inteligencji. Ptaki nie są takie głupie, że o delfinach nie wspomnę. A to wszystko na jednej planecie, ze stałą grawitacją, ciśnieniem i temperaturą w określonych granicach…

Babska logika rządzi!

Hej, Finkla :)

Cieszę się bardzo, że dobrze Ci się czytało.

 

A dlaczego obcy mieliby przypominać humanoidy?

Tutaj chciałem pokazać jak chytrze zacierają ręce. Chociaż macki też mogłyby być :) Trochę ułatwiłem sobie w ten sposób sprawę, tak samo ciśnieniem, grawitacją i temperaturą :) Chyba pierwszy raz to zrobiłem – ale niestety nie ostatni. Choć i planety z zupełnie innymi i dziwnymi warunkami po głowie mi chodzą :)

Dziękuję serdecznie za komentarz i za klik :)

 

Dobre. Takiego twista miś się nie spodziewał. Uśmiechnęło.

Cieszy mnie to bardzo Misiu. Jeżeli uśmiechnąłeś się, to moje zadanie zostało wykonane.

Dziękuję za to, że zostawiłeś po sobie ślad w tym opowiadaniu :)

 

Pozdrawiam

Cześć, Ramshiri

Gdy wlecieliśmy w atmosferę, tubylcy wyprawili wielkie święto. Nie był to nasz pierwszy kontakt z obcą cywilizacją, lecz nie spodziewaliśmy się takiego przywitania.

Pierwszy fragment, który czasami decyduje o przeczytaniu lub odrzuceniu tekstu. I tu jest średnio, co nie oznacza, że jest źle. Po prostu szału nie robi, ale może zachęcić. 

Co wiemy po takim wstępie? Przede wszystkim to, że mamy wysoko rozwiniętą technologię. Pytanie jakie możemy sobie zadać to: Ludzie lecą na inną planetę, czy ktoś przyleciał na Ziemię? 

Czytelnik może się również zastanowić, jakie przywitanie czekało odkrywców, bo to, że takiego się nie spodziewali dużo mówi. 

Te dwa zdania dają nam tyle informacji ile potrzeba, czujemy, że będzie ciekawie, ale i spokojnie. Spodziewamy się zacofanej w rozwoju cywilizacji. Pytanie, czy Ziemi sprzed wielu lat, czy innej planety? 

 

Dalej jest jest bardzo dobrze. Nie zalatuje infodumpem, a przedstawiasz całą rasę i planetę. Teraz już wiemy, że to ludzie eksplorują, a nie inna cywilizacja. Duży plus za krótki opis, który dużo tłumaczy. 

 

Kolejny fragment trochę gorzej napisany, ale nienudny. Udaje ci się przedstawić całkiem dobrze kulturę tubylców. Fajny motyw ze sprawdzaniem posiłków, dodaje realizmu.

 

Z zachwytem przyglądaliśmy się zacofanej cywilizacji i ich prostym rozwiązaniom technicznym.

Dobre zdanie budujące klimat. 

Później jest całkiem znośnie, a jeszcze później jest super. O tu: 

– Otu – przemówił znów. – O tu na ścianie. Zobacz! 

Uderzasz w czytelnika otwartą dłonią i zmuszasz do uwagi. W tym momencie ciężko oderwać się od lektury, bo jesteśmy zainteresowani tym, dlaczego on zna ludzką mowę. 

Niestety nadal mało wiemy o postaciach prowadzących ekspedycję, ciekaw jestem jakby wyszła całość, gdybyś opowiadał ją z perspektywy bohatera. Członkowie załogi wykazują trochę mało emocji to też na minus. 

Za to całkiem dobrze przedstawiłeś dowódcę. 

– Co jest, kurwa? – Nasz przywódca zabrał głos w typowy dla siebie sposób.

Później, pomimo tego, że jest interesująco i ciekawie, to według mnie brakuje emocji postaci.

Jednak już się wciągnąłem, bo zadaje sobie pytanie, dlaczego narysowali bohomazy ludzi? Coś nie wierzę do końca w te przepowiednie. 

Później znowu brakuje trochę emocji postaci, ale przez szok, jaki wywołała wiadomość, czyta się szybko. 

Interesujący motyw potwora, wtedy jeszcze nic nie podejrzewam, ale ciekaw jestem, jak to się rozwinie. 

 

Kolejny fragment zaczyna się od zarysowania świata i powodów dla których załoga wyruszy zabić potwora. Dowiadujemy się, że istnieje ogromna organizacja i wiele innych ras. 

Dużo się tu nie dzieję, więc nie rozbije tego na dokładne zdania. Niby fragment niepotrzebny, ale jednak buduje napięcie. Bez niego finał nie wybrzmiałby tak dobrze. 

– Czy nikogo nie zastanawia, że nasze podobizny ozdabiają ściany jaskini na obcej planecie, setki lat świetlnych od domu?

Delikatne zasegurowanie, że chodzi o coś więcej. Dobre! 

No i zakończenie, które zwala z nóg. Niby popularne, ale tu przedstawiłeś je bardzo świeżo i ciekawie. Zszokowało i sprawiło, że bez wahania idę do biblioteki. Dziwne, że tylko dwa kliki. 

 Lud Tartthili, zamieszkiwał

Prawdopodobnie zbędny przecinek. 

statek na własność i marna bo marna,

 

statek na własność i marna, bo marna,

Rząd płaci nam tyle co nic.

Rząd płaci nam tyle, co nic.

Pozdrawiam! 

 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Hej Młody pisarzu,

Bardzo ucieszył mnie komentarz od Ciebie. Po pierwsze, odkopujesz moje wcześniejsze opowiadanie, po drugie, komentujesz w taki sposób, że mogę z tego wyciągnąć bardzo dużo wskazówek:)

Największym mankamentem tego tekstu jest brak postaci i emocji. W dłuższej perspektywie, cieszę się, że ten bezosobowy eksperyment przeprowadziłem na “Wybrańcach” bo dzięki nim powstało kolejne opowiadanie z założeniem wykreowania fajniejszych postaci. Więc nic w przyrodzie nie ginie :)

Dziękuję Ci serdecznie za te wszystkie uwagi, cieszę się, że ten tekst przypadł Ci do gustu.

 

Klik do biblioteki? Tym bardziej dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)

Fajna przewrotka :-)

Do biblioteki!

lck

Hej, lechc­krol . Dziękuję! Cieszę się, że twist Ci się podobał. Klik sprawił, że już tylko krok dzieli Wybrańców od biblioteki, za co również serdecznie dziękuję :)

Nowa Fantastyka