- Opowiadanie: JPolsky - Jonny

Jonny

Cześć,

Trochę popłynąłem i drugi Lem to ze mnie nie jest, ale mam nadzieję, że będzie się podobało:) Krótkie, absurdalne sci-fi z odniesieniem do współczesności, opowiedziane przez 3 osobowego narratora. 

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

BasementKey, Finkla

Oceny

Jonny

 

Jonny był typowym nastolatkiem z XXI wieku. Dzieckiem popkultury stworzonej przez internet i telewizję. W ciągu doby robił to co inni: jadł, pił, spał, chodził do szkoły, spotykał się ze znajomymi i non-stop „siedział na telefonie komórkowym”. Wiedza oraz sprawy bieżące niezbyt go interesowały, za aktywnością fizyczną nie przepadał, zachowywał się arogancko i nie słuchał prawie nikogo. Jak większość rówieśników marzył o zostaniu youtuberem, influencerem, albo celebrytą. Ktoś taki ma przecież popularność, pieniądze, może przebierać w dziewczynach i nie ma znaczenia, czy reprezentuje sobą coś ambitnego, czy też nie. Komercja, konsumpcja, kopulacja, takie to trzy razy K interesowały Jonny’ego najbardziej. Oczywiście nie był tu wyjątkiem wśród młodych ludzi. Uzależnił się od większości popularnych urządzeń elektronicznych, gier komputerowych i serwisów społecznościowych. Nie odmawiał sobie alkoholu i narkotyków. Jego sposób bycia nie pozostawiał złudzeń co do tego, jakie cele będą mu bliskie w prawdziwym, „dorosłym” życiu i jakimi ideałami się kieruje, chociaż trudno mówić tu o jakichkolwiek ideałach.

– Jak tu mieć pieniądze, które zaspokoją moje żądze? – pytał często sam siebie.

Któregoś dnia, Jonny obudził się rano i z niedowierzaniem stwierdził, że zamiast prawej dłoni ma smartfona przytwierdzonego na stałe do ręki. Kciuk pozostał nienaruszony na swoim miejscu, ale pozostałe cztery palce uległy deformacji. Śródręcze zastąpił szklany ekran, a po bokach znajdowały się gniazdka na wtyki z urządzeń peryferyjnych. Początkowo chłopak był tym przerażony, ale z czasem dochodziło do niego, że taka nowinka techniczna będzie miała swoje korzyści. Nie trzeba już nosić telefonu w kieszeni ubrania, co jest kłopotliwe i niewygodne, a od teraz internet oraz wirtualni znajomi są nie tylko w zasięgu ręki… a w samej ręce!

– Mam telefon zamiast ręki i już koniec udręki! – wykrzyczał.

Szybko przyzwyczaił się do nowego rozwiązania, a ograniczony zakres ruchów nie martwił Jonny’ego, gdyż wcześniej i tak rzadko robił pożytek z posiadania w pełni władanych rąk czy nóg. Wybitnie wygimnastykowany kciuk doskonale też załatwiał sprawę za wszystkie inne palce. Plusy, które wynikały z posiadania urządzenia zamiast klasycznej dłoni, przysłoniły Jonny’emu potrzebę dociekania, co to za tajemnicza siła zafundowała mu taki wynalazek.

W ten sposób lekko zmodyfikowany Jonny egzystował sobie dalej i wzbudzał tym samym, całkiem niemałe zainteresowanie u innych osób. Bardzo mu to odpowiadało, gdyż atencja i podziw ludzi z jego otoczenia, były tymi czynnikami, które w pierwszej kolejności określały jego byt. Jonny coraz mocniej odrywał się od rzeczywistości, jeszcze bardziej przekonany o własnej zajebistości.

– Co to jest do cholery? – dopytywał któryś z kolegów, patrząc na „dziwny” wynalazek.

– Wymysł nowej ery – odpowiadał z arogancją Jonny.

Minęło zaledwie kilka dni, kiedy życiu Jonny’ego pojawiła się kolejna nowość. Otóż, jeden z jego znajomych zauważył, że na popularnym serwisie z filmami nadawana jest całodobowa transmisja z życia Jonny’ego. Ten ponownie przeraził się i nie był zachwycony myślą, że ktoś odziera go z resztek prywatności. Zastanawiał się również, jakim cudem jest to w ogóle możliwe i gdzie znajduje się niezliczona ilość kamer, które go rejestrują.

Niedługo później doznał jednak olśnienia i uzmysłowił sobie, że właśnie teraz ma swoją życiową szansę na zdobycie popularności i pieniędzy. Nie martwił się już tym, że jest podglądany, a zastanawiał jak zwiększyć zainteresowanie swoją osobą. Cały dzień podporządkował nowemu celowi, czego efektem był gwałtowny wzrost liczby „followers’ów” w stosunkowo krótkim czasie. Zachowywał się nienaturalnie, wygłupiał, a nawet robił z siebie przysłowiowego „pajaca”, co okazywało się nad wyraz skuteczne.

– Nie ważne, kto mnie u licha podgląda. Liczy się to, że będzie z tego prawdziwa bomba – Chełpił się w myślach.

Wszystko układało się po myśli Jonny’ego, jednak pewnego ranka dostrzegł na ekranie coś nietypowego. Trochę od niechcenia przesunął suwak na pasku odtwarzania, aby cofnąć wideorelację i obejrzał samego siebie podczas snu. Zauważył z niepokojem, że w pobliżu jego osoby kręcą się jakieś dziwne postacie, które nie przypominały ludzi. Ktoś, kto obserwował transmisję pomyślał zapewne, że to jakiś celowy zabieg, najprawdopodobniej dowcip, ale Jonny mocno zmartwił się, że nie ma kontroli nad tym, kto i kiedy wokół niego się znajduje.

– Co to za dziwne kreatury? Teraz ktoś wypalił z grubej rury… – powiedział i posmutniał.

Głośno użalał się z powodu tej sytuacji i dokładnie wtedy, nie wiadomo skąd pojawiły się przy nim istoty z transmisji, po czym wszyscy razem teleportowali się na położoną w odległej galaktyce planetę Melmac. Tam zszokowany Jonny wysłuchał wszystkiego, co mieli mu do powiedzenia jej mieszkańcy. Dowiedział się, że to właśnie oni zorganizowali całą akcję z telefonem zamiast dłoni i transmisją z jego życia. Wybrali Jonny’ego jako jedynego Ziemianina, do swoich obserwacji i badań nad zachowaniem ludzi, za pomocą właśnie takich działań.

– Ja? Nie ma nawet mowy – opierał się z początku Jonny.

– Ty, bo jesteś wyjątkowy – odpowiadali pozaziemscy przybysze.

Jonny nie wiedział co o tym myśleć, ale kiedy „Kosmici” obiecali mu, że gdy tylko eksperyment skończy się sukcesem, czeka go wieczna sława oraz bogactwo, w pełni uspokoił się i wyobrażał, jak niedługo będzie jednym z najbardziej znanych, najbogatszych celebrytów. Nie pytał o szczegóły techniczne tego wszystkiego co działo się wokół niego, bo nie było to najistotniejsze, a zapewne i tak nie zrozumiałby zbyt wiele.

– Wszystko jedno jaką drogą, ale będę sławną osobą – wmawiał sobie chłopak.

Istoty z Melmac teleportowały Jonny’ego z powrotem na Ziemię. Eksperyment trwał w najlepsze, a Jonny zdobywał coraz większą popularność. Przyszedł jednak moment, w którym efekt wszystkich jego starań i pragnień stał się odwrotny od oczekiwanych. Okazało się, że znajomi oraz bliscy Jonny’ego nie chcą uczestniczyć w tym przedsięwzięciu, a on sam ze swoim telefonem zamiast ręki uważany jest za dziwaka. Był coraz bardziej izolowany od otoczenia, jego życie stało się nudne, a tego nikt nie chciał oglądać, więc popularność transmisji spadała. Marzenia o sławie i pieniądzach topniały z dnia na dzień, a Jonny zaczął przeklinać los i po raz kolejny głośno wykrzykiwał wszystkie żale, niejako zgłaszając reklamację. Wtedy ponownie pojawiły się istoty z Melmac i złożyły Jonny’emu propozycję nie do odrzucenia.

– Miałem być na fali, a teraz wszystko się wali! – narzekał Jonny.

– Uspokój się chłopcze, mamy nowe opcje – odpowiadali „obcy”.

Postanowiono przedwcześnie zakończyć ten eksperyment i zrobić inny, tym razem na rodzimej planecie tych niezwykłych przybyszów. Podobnie jak ludzie na Ziemni, tak na Melmac ich mieszkańcy posiadali swoje rozrywki, a do najważniejszych zaliczało się oglądanie różnych programów telewizyjnych. Szczególną popularnością cieszyły się takie, w których „Kosmici” prezentowali swoje wątpliwe talenty i umiejętności, a te oceniane były przez różne znane osobistości, które pełniły rolę tak zwanych ekspertów. Pomysł polegał na tym, że Jonny zostanie jednym z członków takiego „jury”. Naturalnie zwiększyłoby to znacznie oglądalność tych programów i pozwoliłoby zbadać wpływ Jonny’ego na zachowania mieszkańców tej planety. Jonny zgodził się bez namysłu, więc ponownie teleportowano go na Melmac oraz zaproponowano kontrakt w roli telewizyjnego eksperta.

– To mi się podoba, władza i swoboda – Cieszył się Jonny.

Pomimo tego, że merytorycznie nie prezentował nic szczególnego, szybko został prawdziwą gwiazdą. Był pierwszym człowiekiem na Melmac i cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Na początku niemal każdy mieszkaniec planety zaczepiał go, prosił o autograf, podziwiał, a to jeszcze mocniej łechtało wysokie ego Jonny’ego. Z czasem udzielał wywiadów, pojawiał się w wielu programach, nie tylko o charakterze rozrywkowym, a nawet występował w filmach i reklamach. Dzięki popularności Jonny osiągnął wysoki standard życia, więc teoretycznie mógł pozwolić sobie na wszystko, czego tylko zapragnął.

– Jestem królem świata, a którego to mi lata – pysznił się nastolatek.

Po raz kolejny były to jednak tylko dobre początki czegoś, co nieuchronnie prowadzi do zguby. Sława i bogactwo nie pozwalały na realizację marzeń, bo Jonny nie potrafił w jakikolwiek sposób wykorzystać swojej uprzywilejowanej pozycji. „Kosmici” z Melmac nie traktowali go zbyt poważnie, międzygatunkowy czy właściwie międzygalaktyczny seks pewnie był możliwy, ale napawał Jonny’ego obrzydzeniem.

Nowa planeta prezentowała się tak nieciekawie, iż Ziemia wydawała się przy niej rajem. Wszędzie leżały sterty śmieci, przeróżne stare graty, a nawet odnosiło się wrażenie, że wojna nuklearna oraz wszystkie możliwe katastrofy ekologiczne już dawno miały tu miejsce. W końcu też Jonny’ego zaczęła trapić zwykła tęsknota za Ziemią, przez co nasilały się u niego stany depresyjne. Podobnie jak większość mieszkańców Melmac uzależnił się od substancji oraz napojów, których działanie bliskie było narkotykom i alkoholowi. Spowodowało to, iż wyglądał marnie i gdy któregoś dnia przyjrzał się swojej zmęczonej twarzy oraz podpuchnięty oczom, nie mógł uwierzyć, że to nadal jest on. Wcześniej godzinami mógł przeglądać się przed lustrem, kultywując swój narcyzm. Teraz wyglądał i czuł się tak źle, że zrobiłoby się go żal nawet komuś, kto doskonale wiedział o jego egoizmie. W końcu Jonny był jeszcze bardzo młody i zawsze mógłby coś w sobie zmienić na lepsze.

– Chcę wrócić na Ziemię. Tam jest moje przeznaczenie – krzyczał z wściekłości.

Czas mijał i chłopak zatraciłby się całkowicie, jednak taka codzienna rutyna przyniosła mu wybawienie. Po kilku miesiącach Jonny nie cieszył się już pierwotnym zainteresowaniem i sympatią u mieszkańców planety. Znudził się odbiorcom programów telewizyjnych i jego popularność zaczęła gwałtownie spadać. Nie był już właściwie nikomu potrzebny, a jego dalszy pobyt na planecie stał się dla wielu wręcz niewygodny. W konsekwencji tych wydarzeń, postanowiono szybciej zakończyć współpracę i rozwiązano kontrakt przed czasem.

– Odeślijcie mnie! Mam tu przerąbane – prosił Jonny.

– Twoje prośby będą wysłuchane – odrzekli „kosmici”.

Jonny został teleportowany z powrotem na Ziemię i czułby się na niej najszczęśliwszym człowiekiem, gdyby nie ten cholerny smartfon zamiast dłoni. Przy okazji zorientował się, że od dłuższego czasu w ogóle go nie używał i nie potrzebował. Kilka dni później pozbył się również tego problemu, gdyż odzyskał swoją dawną dłoń, dokładnie tak niespodziewanie, jak wcześniej ją utracił.

Tamtego dnia Jonny wyciągnął z piwnicy zakurzony rower i jeździł na nim całe popołudnie, przypominając sobie, ile radości daje trochę ruchu na świeżym powietrzu.

– Dałem ciała, że głowa mała. Myślałem tylko o zabawie, ale jeszcze wszystko naprawię – śpiewnym tonem przebąkiwał.

Ta niezwykła przygoda mocno zmieniła Jonny’ego i jego podejście do życia. Nie chciał już zostać żadnym influencerem czy celebrytą, a zainteresował się inżynierią lotniczą i kosmiczną. Pomimo wrodzonego lenistwa był całkiem dobry z nauk ścisłych, więc miał sporą szansę na rozwój kariery w tych branżach. Zaangażował się również w kampanię społeczną na temat zgubnych skutków uzależnienia młodych ludzi od urządzeń elektronicznych i mediów społecznościowych. Z biegiem czasu, po dawnym, egoistycznym Jonny’m nie pozostał żaden ślad.

Istoty z Melmac nigdy więcej nie odwiedziły Ziemi oraz przestały interesować się ludźmi, ponieważ uznały nasz gatunek za nieciekawy i chimeryczny.

Porażkę zaliczyli producenci smartfonów, którzy przy współudziale chirurgów i biotechnologów już wyobrażali sobie gigantyczne zyski, jakie przynieść miały zabiegi wszczepiania urządzeń w ludzkie ciała. Pomysł jednak się nie przyjął, kampania reklamowa poniosła fiasko i o skoku na wielką kasę trzeba było zapomnieć.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Moralizatorska opowieść, pełna humoru oraz mocno podkreślonych pouczeń i przestróg. Cieszy mnie pozytywne zakończenie, a także wymieniona w opowiadaniu planeta, ponieważ od lat jestem zagorzałą fanką przezabawnego Alfa i serialu o jego przygodach. :)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Cześć JPolsky !!!

 

Fajna opowieść. Liczyłem na trochę ciekawsze zakończenie :) Twój tekst jest mi bliski, gdyż używałem często takiej formy – opis wydarzeń bez dialogów. Na duży plus jest, że czytając byłem bardzo ciekawy co będzie dalej. 

 

Serdecznie pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

JPolsky, niespełna dziewięć i pół tysiąca znaków to jeszcze nie opowiadanie – te zaczynają się od dziesięciu tysięcy. Niewiele brakło, ale bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witam,

 

O.k. zmieniłem oznaczenie na SZORT’a. Dzięki za pozytywne komentarze i fajnie, że się podoba. Ja również uwielbiałem serial o Alfie, stąd użyta nazwa planety jest nieprzypadkowa:)

Cześć!

 

Pomysł na opowieść ku przestrodze całkiem niezły i faktycznie absurdalny, ale nie mogę powiedzieć, żeby opowiadanie mnie wciągnęło. Moim zdaniem najlepszym elementem była scena opisująca pojawienie się telefonu zamiast ręki.

Podobnie jak ludzie na Ziemni, tak na Melmac ich mieszkańcy posiadali swoje rozrywki, a do najważniejszych zaliczało się oglądanie różnych programów telewizyjnych.

Literówka. I lepiej byłoby napisać po prostu: tak mieszkańcy Melmac.

 

 

Rozczuliło mnie uzależnienie od wszystkich urządzeń elektronicznych. Wyobraziłam sobie gościa uzależnionego od mikrofali i radia;)

Natomiast diagnoza nastolatków, niestety prawdziwa.

Historia zabawna, ale taka trochę “po łebkach”, aż prosi się o rozwinięcie.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć Wszystkim;)

 

Pewnie, że tekst komuś spodoba się bardziej a komuś innemu nieco mniej.

No z tym uzależnieniem od urządzeń to w domyśle miałem na myśli telefon, komputer, konsolę do gier itp., ale jak ktoś np. spożywa tylko gotowe jedzenie z mikrofalówki kilka razy dziennie to i od niej w jakiś sposób jest uzależniony:)

Zastanawiałem się nad rozwinięciem poszczególnych wątków i napisaniu obszerniejszego opowiadania, ale trochę obawiałem się, że wtedy straci ono swój dowcipny, absurdalny i dość moralizatorski charakter, a na tym zależało mi najbardziej. Może jeszcze kiedyś wrócę to tej koncepcji.

 

Opisy naprawdę ciekawe, bogata wyobraźnia autora. Przejawiasz skromność i pokorę, aczkolwiek opowiadanie zrobiło na mnie dobre wrażenie. Tylko trochę nie pasuje mi planeta Melmac bo tam zajadali koty! :D 

 

Widzę w tobie potencjał!

dosis facit venenum

Dzięki Paracelsus, jeśli się podobało to bardzo mi miło;) Pozdrawiam Pozdrawiam

Podobało się, także życzę jeszcze większego progresu :)

dosis facit venenum

Główna myśl tekstu była warta tego, by się nad nią pochylić, a jednocześnie forma, przynajmniej w mojej ocenie, nie jest najszczęśliwsza.

Całość przypomina mi trochę opis opowiadania przed jego napisaniem. Czyste opisanie tego, co ma się wydarzyć, a pozbawione większych emocji. Trudno mi było je czuć, kiedy nie było “konkretnych” scen i dialogów, a akcja pędzi do przodu.

Podobał mi się motyw cywilizacji, która chciała podpatrzeć Ziemian, a nie od razu ich najeżdżać.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

JPolsky – Sagitt chyba siedzi w mojej głowie, bo napisał dokładnie to, co ja bym napisała, gdybym dotarła tu przed nim :D 

Wiem, że Jonny nie jest bohaterem, którego czytelnik miałby jakoś szczególnie polubić, ale, prawdopodobnie przez sposób narracji, jego losy tak naprawdę były mi obojętne. A na tym nieco traci moralizatorski ton historii, bo gdybym na pewnym etapie zaczęła mu chociażby współczuć, to “zagrałoby” to lepiej.

 

Napisane sprawnie, chociaż w niektórych miejscach przecinki są nie tam, gdzie być powinny (a w innych miejscach ich brakuje :P).

“Któregoś dnia Jonny obudził się rano i stwierdził z niedowierzaniem, że zamiast prawej dłoni, ma smartfona przytwierdzonego na stałe do ręki.”

 

Od tego bym zaczął, bo to świetny początek byłby, czytelnik z przykutą do tekstu uwagą. Pierwszy akapit meh, jedne wielki ionfodump, wszystko da się wyczytać z reakcji chłopaka na telefon przytwierdzony do łapy ;)

 

Dalej jest już całkiem dobrze, tekst podoba mi się, jest zabawny. Przesłanie nieco toporne, ale zjadliwe dla mnie. Może tylko zabrakło jakiegoś twistunia na koniec, ale to już czepiando.

 

Kliczka daję.

 

Pozdrawiam!

 

Che mi sento di morir

Witam,

 

BasementKey – fajnie, że opowiadanie się spodobało i dzięki za klika (nawet jak na zachętę;))

 

Sagitt, Iluzja – Wezmę wasze spostrzeżenia pod uwagę. Daliście mi do myślenia i może jeszcze raz pochylę się nad tekstem, aby rozszerzyć fabułę o dodanie “konkretnych” scen, żeby było więcej emocji. Nie będę raczej zmieniał sposobu narracji (jestem fanem opowiadań z minimalną liczbą dialogów lub czasami w ogóle), gdyż w tym przypadku celowo wybrałem suchy opis zdarzeń przez 3-osobowego narratora.

Niestety interpunkcja wciąż jest moją piętą achillesową, ale będzie lepiej;)

 

Pozdrawiam!

Interesujący pomysł, ale forma słabsza. IMO, to świetny przykład złamania przykazania “show, don’t tell” – po prostu wyliczasz, co zdarzyło się chłopakowi.

Dlaczego wybrałeś akurat planetę Alfa?

Jeśli Jonny przez całe życie zlewał edukację, to wątpię w jego zdolności matematyczne. Wydaje mi się, że w tej dziedzinie, jeśli masz spore zaległości na jednym polu, to w ogóle nie zrozumiesz rzeczy na tym polu zbudowanych.

Wcześniej godzinami mógł przeglądać się przed lustrem, kultywując swój hedonizm.

A nie narcyzm?

Babska logika rządzi!

Cześć Finkla… Finklo… Finklu?:)…

 

… Nie, nie robię sobie żartów, jestem słaby w odmianach (i nie tylko w przypadku jęz. polskiego), więc pytam;)

 

Cieszę się, że opowiadanie wzbudziło zainteresowanie na forum i mimo swoich braków jest odbierane całkiem pozytywnie. Rzeczywiście, forma jaką wybrałem mogłaby być lepsza i jest to pretekst, żeby kiedyś jeszcze raz popracować nad tekstem, lub napisać coś lepszego w podobnym “klimacie”. Tekst został wymyślony i napisany “na szybko”, w ramach krótkiej historyjki, co ograniczyło trochę to “show”.

Wydaje mi się, że matematyka jest tą dziedziną, w której owszem jedne rzeczy wynikają z innych, jednak osoby inteligentne i z odpowiednimi predyspozycjami mogą nadrobić swoje braki, jeśli się przyłożą i będą tego chciały. W tekście też wspomniane zostało podejście bohatera do wiedzy, ale nie zostało powiedziane, że olewał wszystkie przedmioty szkolne i że nie był zdolny. Oczywiście jest to trochę grubymi nićmi szyte:)

“Kultywowanie hedonizmu” mi osobiście bardziej pasowało i jakoś lepiej brzmi w połączeniu tych dwóch słów niż “kultywowanie narcyzmu” (zastanawiałem się nawet nad tym), wszakże narcyzm (uwielbienie własnej osoby, zbyt wysokie mniemanie o sobie) jest chyba (często) częścią hedonizmu (przyjemności jako główny cel w życiu), ale ktoś może sądzić inaczej.

A wybrałem planetę Alfa ze względu na sentyment do serialu, który kiedyś bardzo lubiłem (i nadal chętnie obejrzę).

 

Pozdrawiam i dzięki za opinię!

 

 

Prawidłowa forma wołacza to “Finklo”. Ale inne też rozpoznam.

Wydawało mi się, że przed lustrem to najlepiej wychodzi narcyzm. Dla hedonizmu są lepsze miejsca – zastawiony stół, łóżko, wyjątkowo urokliwe łono przyrody… Ale to już co kto uważa za najprzyjemniejsze…

Babska logika rządzi!

Jest tu jakiś pomysł, ale nie bardzo wiem dlaczego rzecz została podana w formie dość suchej relacji, usiłującej wywołać wesołość. Mnie do śmiechu nie było, ale cóż, ludzka głupota nigdy mnie nie bawiła.  

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.

 

Wie­dza oraz spra­wy bie­żą­ce mocno go nie in­te­re­so­wa­ły… → Raczej: Wie­dza oraz spra­wy bie­żą­ce niezbyt go in­te­re­so­wa­ły

 

Nie trze­ba już nosić te­le­fo­nu w kie­sze­niach ubrań→ Nie trze­ba już nosić te­le­fo­nu w kie­sze­ni ubrania

Nie wydaje mi się, aby jeden telefon można nosić w wielu kieszeniach wielu ubrań.

 

Cały dzień pod­po­rząd­ko­wał sobie no­we­mu ce­lo­wi… → Zbędny zaimek.

 

które peł­ni­ły rolę tzw. eks­per­tów. → …które peł­ni­ły rolę tak zwanych eks­per­tów.

Nie używamy skrótów.

 

te­le­por­to­wa­no go na Mel­mac oraz za­pro­po­no­wa­no mu kon­trakt… → Czy oba zaimki są konieczne? Miejscami nadużywasz zaimków.

 

Po­pu­lar­ność dała Jonny’emu wy­so­ki stan­dard życia… → Można różnymi sposobami osiągnąć wyskoki standard życia, ale nie wydaje mi się, aby można go w jakiś sposób dostać.

 

Wszę­dzie było brud­no, brzyd­ko oraz można było od­nieść… → Nie brzmi to najlepiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć regulatorzy,

 

Dzięki za opinie i tak jak napisałem wcześniej, pewne błędy się pojawiły, a opowiadanie daje możliwości do pochylenia się nad nim jeszcze raz, uzupełnienia lub “przerobienia”.

Akurat forma w postaci 3-os. narratora była zamierzona i nie uważam jej za zupełnie złej, a “wesołość” u niektórych czytelników została wzbudzona. Tobie nie było do śmiechu, ale innym było, chociaż miał być to oczywiście “śmiech przez łzy”. Są to chyba różnice w indywidualnych preferencjach, poczuciu humoru i podejściu do rzeczywistości.

 

Pozdrawiam!

Cóż, JPolsky, przyjmuję do wiadomości Twoje wyjaśnienia, ale raczej nie będę sugerować się tym, że innym było do śmiechu i pozostanę przy własnym poczuciu humoru.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka