– Połączenie za dwie minuty! – zakomunikował przez głośnik porucznik Sił Kosmicznych.
Niemal natychmiast pokój konferencyjny zaczął zapełniać się oficjelami. Zastępcy dowódców wszystkich rodzajów sił zbrojnych, podsekretarze departamentów – na końcu przyszedł wiceprezydent. Rosły czarnoskóry mężczyzna o stalowym spojrzeniu podszedł do stołu i usiadł u jego szczytu. Poczekał, aż podadzą mu tablet i zaczął przeglądać astromapę.
– Minuta do połączenia!
Wiceprezydent spojrzał na zebranych. Co chwila ktoś wycierał spocone dłonie w mundur lub garnitur albo odbywał nerwowe konsultacje z asystentami.
– Pięć sekund.
Wszyscy umilkli. Oświetlenie pociemniało, gdy uruchomił się projektor holograficzny na środku stołu. Ukazał twarz młodej, przerażonej kobiety. Przełknęła ślinę i próbowała coś powiedzieć, ale strzał z lasera wypalił jej twarz.
Nerwowy szum przeszedł między zgromadzonymi. Kamera zmieniła położenie i ukazała pokryte bliznami oblicze starego mężczyzny, którego szyję owijała chusta z napisem „Krew i Honor dla WRM”.
– Wierzę, że nie muszę się przedstawiać, wiceprezydencie Peturra – powiedział z uśmiechem.
Czarnoskóry mężczyzna oparł łokcie na stole i podparł dłońmi podbródek. Kątem oka spojrzał na jednego z podsekretarzy pokazującego mu na ekranie tabletu dane rozmówcy.
– Nie, nie musi pan, panie Olustaja.
– Świetnie. W takim razie wie pan, że nie będę się cackał. – Starzec zapalił cygaro. – Mam waszego prezydenta z rodziną, cały sztab generalny, kody do relatywistycznych rakiet. Centralne stanowisko dowodzenia Zjednoczonych Narodów Ziemi jest w całości pod moją kontrolą.
Wypuścił dymek i kontynuował:
– Więc teraz słuchajcie mnie uważnie. Macie wycofać ziemskie jednostki kosmiczne ze strefy zdemilitaryzowanej przy Wolnej Republice Marsa. Ponadto nie będziecie ingerować, gdy jej siły rozpoczną proces zjednoczeniowy z sąsiednim Królestwem Deimosa.
Ponownie zaciągnął się.
– Naturalnie nie musicie tego robić. Możecie powiedzieć „nie”, ale wtedy… – Olustaja zawiesił głos. – Zacznę od zabijania zakładników. Najpierw generałowie, potem wasi sekretarze. A na koniec… Na koniec zostawię prezydenta. I specjalnie postawię go przed kamerą, żebyście mogli dokładnie obejrzeć jego śmierć.
– Rozumiem. – Wiceprezydent wyprostował się. – Nie czekaj więc i zrób to.
Olustaja zamrugał kilka razy.
– Słucha…
– Słyszałeś mnie wyraźnie – powiedział Peturra. – Z łaski swojej, zamiast ciągnąć to przedstawienie, zabij zakładników.
Terroryście wypadło cygaro z ust.
– Kurwa, cykora dostałeś – rzucił wiceprezydent. – Dawaj kogoś przed kamerę, na przykład sekretarz obrony. Nie znoszę suki. Odstrzel jej łeb.
– Pan chyba nie rozumie…
– Ależ doskonale rozumiem. Postanowiłeś ofiarować Wolną Republikę Marsa na talerzu, dając casus belli do ostatecznego zmiecenia jej z mapy kosmosu. – Wiceprezydent rozłożył ręce. – Chłopie, dostałbyś medal, gdyby nie to, że będę musiał po wszystkim skazać cię na krzesło elektryczne.
– Ale prezydent…
– Ty myślisz, że państwo to jakiś gang? Od czego mamy linię sukcesji? I propagandę, by tę śmierć zaprząc do celów politycznych?
Terrorysta wytarł ręce w spodnie.
– Zmieciemy Marsa tak szybko, że ciało prezydenta nie zdąży upaść na podłogę – dopowiedział Peturra i cmoknął na koniec.
– Ciągle mam relatywistyczne rakiety – wybąkał terrorysta.
– I rozumiem, że uzyskasz do nich dostęp torturami? Za dużo filmów się naoglądałeś? – Wiceprezydent roześmiał się. – Zmieniliśmy kody zaraz po ataku.
– Zhakujemy je!
– Mam nadzieję, że jesteście gotowi czekać całą wieczność, bo podobno tyle zajmuje złamanie kodu opartego na nowoczesnych algorytmach. A i tak jedynie wydałbyś rozkaz, którego nikt by nie wykonał.
Ustawiona na śledzenie twarzy kamera zmieniła położenie, gdy Olustaja usiadł. Patrzył w podłogę, co chwila przecierając oczy.
– Ja…
– No i co dalej? Skończ tę farsę i zabij zakładników. – Peturra uniósł tablet z wyświetloną astromapą, na której widać było czerwone strzałki wskazujące Marsa. – Czy ktoś jednak odciął ci jaja?
***
– Mam potwierdzenie, terroryści poddali się – oznajmił przez głośnik porucznik Sił Kosmicznych.
Pierwszy wstał jeden z młodszych podsekretarzy, głośno krzycząc:
– Tak!
Gratulacjom nie było końca. Relacje prasowe pokazywały uwolnionych zakładników, prezydenta oraz pojmanych terrorystów.
– Dobrze poszło – przyznał jeden z generałów. – Skąd pan wiedział, że plan wypali?
– Nie wiedziałem. – Peturra zamknął grę strategiczną, którą miał przez cały czas włączoną na tablecie. – Po prostu podjąłem ryzyko.
– Jakie?
– Że zuchwali terroryści są jak kiepscy scenarzyści. Nigdy nie robią dokładnego „riserczu”.