- Opowiadanie: Lothorien_leaf - Gdy zgaśnie zorza polarna

Gdy zgaśnie zorza polarna

O głęboka myśli!!!

A nie czekajcie to nie ta bajka ;-)

 

Na początku na ręce @Alicelli oraz dla @krar85  składam serdeczne dzięki za betę. 

 

Przed wami tekst, nad którym ostatnio pracowałam, chyba mogę już mówić o sobie portalowy pismak level2 ;-)

Cała akcja ma miejsce w kraju bardzo mi bliskim, czyli w Norwegii. 

Zanim przejdziecie do lektury, zwróćcie uwagę na to, że imię jednego z bohaterów Åse, czytamy w sumie jak Ose, tak jak i jeszcze jedną lokację, która się pojawia w tekście. Dodatkowo w tekście pojawia się motyw rysów, który musi zostać wyjaśniony, otóż w grę wchodzi etymologia nazwy archipelagu Lofoten, która dosłownie oznacza “łapę rysia”. Stąd wziął się pomysł, żeby wpleść te zwierzęta w historię, (to tylko tak dla info).


No, i to będzie, póki co tyle, zapraszam do lektury ;-)
 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Gdy zgaśnie zorza polarna

 

– Czy ty widziałeś te wyniki? – spytała Leila. – To są jakieś jaja. Czy zdajesz sobie sprawę, co to oznacza? – Uderzyła pięścią w stół i rzuciła stos dokumentów wprost pod nos Åsese. Mężczyzna opierał głowę na dłoniach, był bledszy niż prześcieradło, patrzył tępo w przestrzeń. Zielona bluza wisiała na nim, a siwe włosy sterczały na wszystkie strony. 

– Po pierwsze, nie wrzeszcz – sapnął z wysiłkiem. – Mam kaca po wczoraj.

– Zabawne – mruknęła Leila – sam piłeś, wiesz? Spójrz na te dane. No… no popatrz.

Åse podniósł zmęczone szare oczy na kartki, które wypluł komputer główny. Wodząc po danych jego źrenice zaczęły się niebezpiecznie rozszerzać. Kac prysnął, a na jego miejscu pojawiło się zdenerwowanie.

– Co to za bzdury?

– To ja pytam, o co chodzi! Wczoraj wieczorem wszystko było w porządku, a teraz coś takiego? Jeśli te dane są prawdziwe, czeka nas awaria! Musimy coś zrobić… i to już.

Åse wstał od stołu, nie odrywając oczu od dokumentów i ruszył w stronę drzwi.

– Zbierz ekipę. Weź Eriksena, ja jadę na archipelag. Postarajcie się dotrzeć dzisiaj. Musimy to sprawdzić na miejscu. Coś jest nie tak. Przecież wczoraj działało świetnie!

– Åse, musimy kogoś powiadomić, przecież jeśli urządzenie przestanie działać, to…

– Nie musisz mi mówić! Dokładnie wiem, co się może wydarzyć – warknął – sam je projektowałem.

Gdy trzasnęły za nim drzwi, Leila pogładziła srebrny naszyjnik z bursztynem przypominającym dwa tulące się do siebie rysie. Zaczęła się trząść, bynajmniej nie z zimna, ściskając w rękach niepokojące raporty. Objęła ramiona i spojrzała w wielki monitor udający okno. Spokojne morze delikatnie muskało fiord, a wstające dopiero słońce wyglądało zza chmur, próbując przebić się przez całun szarości. Tjuvholmen osiem pięter wyżej, właśnie budziło się do życia.

 

***

Leila wróciła do centrum dowodzenia, modląc się, by dane okazały się pomyłką. Podeszła do centralnego komputera i zamarła. Przed urządzeniem leżał stos nowych dokumentów. Przyklęknęła obok i zaczęła analizować informacje, szukając choćby jednego szczegółu, który mógłby pomóc w rozwiązaniu zagadki. Jej rozważania przerwał męski głos.

– Doktor Runedotter?

Kobieta podniosła wzrok znad dokumentów.

– Wezwał mnie Åse, podobno mamy problem. – Uwe Eriksen łagodnie się uśmiechnął. – Co się znowu stało?

Leila spojrzała na niego z wyrzutem, była blisko rozwiązania. Czuła to, a on bezczelnie jej przerwał. Kobieta jednak szybko zmieniła wyraz twarzy na bardziej pogodny.

– Spójrz na te dane – wskazała monitor. – Poziom mocy w reaktorze spadł do minimum. To oznacza, że jest jakaś awaria w systemie, ale nie wiem dlaczego. Sprawdziłam wszystkie dostępne dane i niby działa poprawnie, tylko znika dziewięćdziesiąt procent energii, którą powinniśmy mieć w magazynach. Jeśli dojdzie do sprzężenia…

– Czyli co… będziemy mieć tu Czarnobyl? – stwierdził Eriksen.

– Czarnobyl to kropla w morzu przy naszym reaktorze, dobrze to wiesz.

W centrali zapadła cisza, przerywana co jakiś czas szumem drukarki.

– Leilo, na Lofotach trwa festiwal zimowy, tam… tam są setki, ba tysiące ludzi!

– Myślisz, że nie wiem? Åse pojechał tam jeszcze w nocy, kiedy tylko wykresy zaczęły szaleć.

– Co teraz zrobimy?

Mężczyzna podszedł do niej, gotów ją przytulić, lecz w ostatniej chwili wycofał się, nie będąc pewien jak zareaguje jego niegdysiejsza dziewczyna. 

– Nie możemy czekać, Uwe – Leila odwróciła się w kierunku monitora, by nie patrzeć w jego stronę. Bała się. Potrzebowała bliskości, lecz zamiast o tym powiedzieć, wydała krótkie polecenie. – Pakuj manatki, jedziemy na archipelag.

Eriksen w końcu przemógł się i położył rękę na ramieniu bladej jak kreda kobiety, jakby chciał dodać jej otuchy, lecz ona prychnęła w odpowiedzi, zrzucając z siebie ciężar.

– Tak Uwe, zadzwonię do szefa. 

Na pokrytej zmarszczkami twarzy mężczyzny zagościł gorzki uśmiech.

Wciąż mi nie wybaczyła – pomyślał Uwe.

Zrezygnowany westchnął cicho, poprawił wykałaczkę w kąciku ust i wyszedł. Leila, przez chwilę żałowała tego jak potraktowała Uwe. Spojrzała w stronę drzwi, mając nadzieję, że jednak wydarzy się coś na co czekała już długo. Nic się nie wydarzyło, a w jej serce ponownie zapukało rozczarowanie. Przygaszona wróciła do danych i zanim kapitan Uwe opuścił bazę Tjuveholmen 11, ona łączyła się już z pałacem.

 

***

 

– Hakkonie – zaczęła Leila lekko drżącym głosem. – Tu doktor Leila Runedotter ze stacji na Tjuvholmen 11. Dzwonię ze złymi informacjami. Urządzenie, które zamontowaliśmy na archipelagu, zaczyna sprawiać kłopoty. Nie wiemy, co jest przyczyną, ale obawiam się, że może nastąpić katastrofa, musimy ewakuować ludzi.

– Co takiego? – odpowiedział mężczyzna. – Ewakuować ludzi? Przecież wybuchnie panika! – wrzasnął. – Dobrze wiesz, że to ściśle tajne miejsce – dodał. – Możesz, chociaż najpierw przesłać dane? – zapytał siląc się na spokojny ton.

– Oczywiście, już przesyłam raport.

Wzięła do ręki tablet i wysłała pliki, przeciągając palcem do góry. W słuchawce zapadła cisza.

– Leilo Runedotter – powiedział Hakkon. – Rozumiem twój niepokój, tak czy inaczej musimy podjąć odpowiednie środki. Macie dwanaście godzin, by to naprawić. Jutro z samego rana, jeśli się nie uporacie, zaczniemy ewakuować ludzi, no, chyba że nie będzie już po co. Informuj mnie na bieżąco i do wszystkich diabłów, załatw to po cichu.

 

 

***

 

– Jesteście gotowi? – zapytał kapitan Eriksen, gdy Leila wchodziła na poziom jedenasty.

– Tak, sir – odparł niewielki oddział żołnierzy składający się z dwóch kobiet i dwóch mężczyzn. 

 

– Musimy dostać się na archipelag Lofoten. – Leila spojrzała na kapitana i jej serce zabiło mocniej, pełne niepewności. Spojrzała szybko na grupę ludzi i kontynuowała. – W tym celu użyjemy nowego środka lokomocji – wskazała na metalowe drzwi, które miał za sobą Eriksen. – To kolejka z napędem jądrowym zdolna pokonać wiele kilometrów, w krótkim czasie. – Uwe przesunął metalowe drzwi.

– Zanim ruszymy, zapnijcie pasy i nałóżcie hełmy wyrównujące ciśnienie. Będziemy jechać z dużą prędkością pod górami i pod wodą. Ciśnienie będzie skakało. – Leila założyła kask. – Zameldujcie kapitanowi Eriksenowi, jak już się podłączycie. Na ekranie powinien pojawić się niebieski napis “Tjuveholmen 11”. Wciśnijcie czerwony przycisk, gdyby się nie pojawił.

– Pani doktor, czy kolejka nie wypadnie na zakrętach? – zapytała Britt Johannsen, która próbowała wciśnąć kask na głowę pełną brązowych cienkich loków. Ubrana była w zieloną puchową kurtkę, a na jej lewym ramieniu widniało logo stacji. 

– Widzę, że brałeś jak leci, Eriksen – mruknęła Leila, posyłając Uwe nieprzyjemne spojrzenie, a ten odpowiedział cierpkim uśmiechem. – Kolejkę utrzymują poduszki magnetyczne, nie powinniśmy wypaść – odpowiedziała spokojnie. – Podróż zajmie nam około czterdziestu pięciu minut – dodała.

Leila rozsiadła się wygodnie w fotelu, założyła hełm, na którego ekranie wyświetlił się napis “Tjuveholmen 11”, wzięła głęboki wdech i zamknęła oczy.

 

***

 

Archipelag rozświetlały słabe promienie słońca, niknące pośród wysokich gór przykrytych śnieżną kołdrą. Grupa ze stacji Tjuveholmen 11 dotarła na miejsce akurat w momencie wschodu, a w kilkadziesiąt minut później słońce schowało się za horyzontem. Ot późna jesień na kole podbiegunowym.

– Pani doktor! – zawołała młoda stażystka o imieniu Britt. – Co będziemy tutaj robić? – Dziewczyna poprawiała brązowe loki, które opadały jej na oczy. 

– Kontrolujemy urządzenie, które znajduje się pod jeziorem Ågvatnet. – odpowiedziała Leila zagadkowo. – Kapitanie Eriksen, pozwól. 

Kapitan zbliżył się do kobiet. Zapachniało tymiankiem i drzewem sandałowym, Eriksen pochylił lekko głowę w stronę Leili i czekał na rozkazy.

– Weź Tojne i Tove – wskazała na dwójkę ludzi, którzy stali pod ścianą i palili papierosy. – Trzeba przejść trasę nad jeziorem, sprawdzić, czy nic nie zostało uszkodzone. Tutaj macie plany – podała mu kwadratowy elastyczny ekran, na którym pojawiły się wyrysowane na niebieskim tle schematy. – Melduj o tym, co znajdziesz. Jeśli nie wrócę do dziewiątej rano, ewakuujecie ludzi. W razie problemów znasz protokoły.

Kapitan kiwnął głową i miał już odchodzić, gdy doktor Runedotter złapała go za przedramię.

– Na Odyna – szepnęła Leila patrząc mu prosto w oczy – proszę, pośpiesz się Uwe.

Ciemnooki mruknął coś niedbale w odpowiedzi i gwizdnął. Wyciągnął papierosa i wraz z wcześniej wywołanymi żołnierzami ruszył w stronę jeziora.

– Britt i Meye, wy idziecie ze mną.

Młoda kobieta o zielonych oczach wciąż poprawiała spadające jej na twarz włosy, a wysoki mężczyzna, schował szkicownik do plecaka. Obydwoje szybko dołączyli do Leili, schodzącej wzdłuż zbocza. 

 

***

 

Na ciemne niebo wypełzł łańcuch zielonego światła zorzy polarnej. Ten niezwykły twór natury miał się dobrze, nic nie robił sobie z problemów na Ziemi. Tańczył szalone tango, wijąc się niczym wąż goniący ofiarę.

Wąską drogą, biegnącą wzdłuż jeziora jechał samochód terenowy. Wehikuł zatrzymał się u podnóża góry, której szczyt przysypany był śniegiem.

– Czy wy też widzicie wielką bimbrownię zamiast góry? – zagadnęła Britt z głupkowatym uśmieszkiem, gdy wyszli z samochodu.

– Nie – odpowiedział Meye zaskoczony pytaniem koleżanki. – Ale warto zapamiętać, żeby nie pić alkoholu od kapitana Eriksena.

Britt posłała mu nieprzyjemne spojrzenie. 

– Ma halucynacje – stwierdziła sucho Leila – ciśnienie w pociągu szalało, ale i tak jak na pierwszą podróż, daliście radę. Niektórzy wymiotują albo gorzej – dodała.

– Czyli to nie przez alkohol? – zapytał lekko zrezygnowany Meye.

– Obawiam się, że nie.

Leila podała Britt kawałek czekolady. 

– To powinno pomóc. 

 Gdy tylko przekroczyli próg budynku, uderzyła w nich ściana gorącego powietrza. Zaburzenia poziomu mocy sprawiały, że wszystko co jakiś czas dostawało potężnych wibracji. Klatka schodowa trzęsła się, a blade świetlówki migały jak w kiepskim horrorze. Leila wyciągnęła z plecaka maskę tlenową i założyła ją.

– Trzymajcie się blisko – powiedziała do towarzyszy, starając się by nie wyczuli przerażenia w jej głosie.

Zaczęli schodzić wąskimi schodami, które z każdym krokiem trzeszczały, jakby miały za moment się rozpaść.

A więc dane nie kłamały, coś niedobrego dzieje się z reaktorem – pomyślała Leila.

Gdy dotarli do sterowni, zadrżały ściany, a światło zmieniło kolor na pomarańczowy, ostrzegając przed zagrożeniem, jakby sami tego nie wiedzieli.

Przed ekranami siedział Åse, który mamrotał coś do siebie, czule gładząc ekran komputera.

– Åse, tu jesteś. Wiesz już coś? – Leila spojrzała na niego z nadzieją. – Można temu zaradzić?

– Tak – mruknął – reaktor działał prawidłowo do wczoraj, do godziny dwudziestej trzeciej czterdzieści osiem – podał kobiecie dane – wszystko wskazuje na to, że pracuje na najwyższych obrotach, ale moc, którą powinniśmy mieć w magazynach energii, ucieka.

– Ale dlaczego? Jak to w ogóle możliwe? – zapytała Leila, unosząc brwi.

– Nie mam pojęcia. Ci, którzy się tym zajmowali, zniknęli. Rozumiesz? Nikogo tu nie było, gdy przyjechałem.

– Co? To… to faktycznie dziwne. Przecież, nie mogli tak po prostu odejść, szukałeś ich?

– To teraz nie jest ważne. Trzeba sprawdzić, dokąd ucieka energia. Skontroluj wraz z technicznym, co się dzieje na układach, ja i panna Johannsen będziemy weryfikować dane. Być może coś nam umknęło.

– Åse, to nie jest dobry plan.

– A masz lepszy Leilo? Nie mamy wyjścia. – Na elastycznym ekranie, który trzymała młoda doktor, od razu pojawiły się dane. Siwowłosy Åse łypnął złowrogo na kobietę. – Nie mamy czasu na obmyślenie strategii. Żaden protokół tego nie obejmuje, a tylko ja z tu obecnych znam dokładnie to urządzenie. – Uniósł dłoń, gdy Leila próbowała protestować. – Nie kłóć się. Jestem tu szefem. Do dzieła.

 

***

 

– To nie może być prawdą – powiedział Åse.

– Profesorze, ale tak wskazują dane – odpowiedziała Britt Johannsen, która nie odrywała oczu od przezroczystego ekranu.

– Pokaż to. – Åse Nikolensen spojrzał na wyniki i zdębiał. – Ale… To by oznaczało, że nasz reaktor zaczął… Nic nie rozumiem, sam go projektowałem, nie mógł bez autoryzacji działać w ten sposób.

– Ale wszystko wskazuje na to, że zaczął. – Britt poprawiła okulary, ciągnąc swój wywód. – To wygląda jakby komputer był samoświadomy.

– O bogowie, co ja zrobiłem – szepnął do siebie Åse na poły z zachwytem, na poły z przerażeniem.

– Niech pan spojrzy tutaj. – Podsunęła kolejny wykres. – To aktywność jądra ziemskiego, a tu po lewej dane, dotyczące spadku mocy na reaktorze.

– Wszystko wskazuje na to, że moja ukochana maszyna, ratuje nasz świat…

– Ale jeśli go nie wyłączymy, to implozja zmiecie z powierzchni Ziemi archipelag.

– Ale jeśli to zrobimy, kto wie, co się stanie z naszą planetą.

– Nie możemy ryzykować profesorze!

– Co ty tam wiesz, jesteś tylko durną stażystką! – podniósł pełen irytacji głos. – To moja maszyna, moje dziecko. Dzieło mojego życia – dodał.

– Musi być przecież jakieś rozwiązanie. Zadzwonię do doktor Runedotter, może ona coś wymyśli.

Wściekły Åse warknął niczym niedźwiedź. Wytrącił jej komunikator z ręki i nagle odwrócił się. Podszedł sztywno do barierki i chwycił ją, opierając palce na ciemnym drewnie.

Młoda kobieta zbliżyła niepewnie, ściskając w ręku ekran. Serce szalało w jej klatce, gotowe wyskoczyć i popędzić tam, gdzie raki zimują. Próbowała uspokoić się, biorąc kilka głębokich wdechów, co nie pomogło za bardzo. Mimo wszystko zdecydowała się podejść, do zdenerwowanego mężczyzny, w końcu co złego mogłoby się wydarzyć? Nawet nie wiedziała, jak bardzo się myliła. Położyła na ramieniu mężczyzny dłoń, pewna, że ten uspokajający gest, pomoże nie tylko jej. Niespodziewanie profesor, złapał ją za przedramię, pociągnął do siebie, tak że Britt straciła równowagę. Uderzyła biodrem o barierkę, wypuszczając tablet z ręki. Åse pchnął ją z całej siły, zupełnie jakby była workiem mięsa. Ciało kobiety wypadło poza drewnianą balustradę i nim zdążyła krzyknąć, okrył ją mrok.

 

***

 

– Meye, spójrz. – Leila wskazała na schemat. – To tutaj.

Młody mężczyzna o jasnych włosach i delikatnych lekko dziewczęcych rysach pochylił się nad rurami, które biegły pod ich stopami i zaczął je analizować.

– Leilo, tu także jest wszystko w porządku. – Podrapał się za uchem. – To wygląda, jakby ktoś sprowadził nas tu celowo – zastanawiał się głośno – tylko po co? 

Obraz na ekranie zadrżał, zlewając się w jeden brudnoszary odcień.

– Co jest? – zdziwiła się Leila.

Nagle jej oczom ukazały się dane z urządzenia, które miała Britt.

– Leilo? – zagadnął Meye, gdy kobieta zamarła, a jej twarz przybrała kolor marmuru.

– Wracamy do centrali. Szybko.

Meye wstał bez słowa i oboje zaczęli biec.

Jaka ja jestem głupia – skarciła się w myślach Leila.

– Wpadłbyś na to, że SI może fałszować dane? Tylko po co? – zapytała, gdy biegli przez wąskie korytarze.

– Czy to nie wymagałoby autoryzacji szefa?

– Nie, jeśli maszyna była samoświadoma.

– To znaczy, że…?

– Że jesteśmy w niebezpieczeństwie, a Åse nie wyłączy reaktora.

 

***

 

– Nie wiesz, co robisz Leilo! – wrzasnął Åse. – Ona ratuje nasz świat! Czym jest jeden archipelag w obliczu całego globu?

– Muszę wyłączyć reaktor! Zrozum, tu są tysiące ludzi!

Åse roześmiał się diabolicznie.

– Czym jest garstka ludzi głupia! Reaktor wspomaga pracę jądra Ziemi. Rozumiesz? To jest nasze wybawienie! Będziemy bogaci i sławni!

– Naprawdę teraz? W obliczu zagrożenia chcesz rozmawiać o pieniądzach? Ten reaktor nie jest bezpieczny.

– Nie pozwolę skrzywdzić mojego urządzenia. To moje dziecko! Pracowałem nad nim czterdzieści lat! Nie pozwolę! – Rozłożył ramiona, blokując dojście do sterowni.

– Jakim kosztem, Åse? Tysiące istnień jest w naszych rękach – stwierdził Meye.

– Nie rób tego! Zniszczysz nas, cały nasz świat legnie w gruzach! – Dodała Leila błagalnym tonem.

– Ocalę nas. – Odpowiedział i pchnął z całej siły Leilę w tył. Ta upadła trącając Meye.

Åse zatrzasnął się w sterowni.

Światło zamigotało, a ściany zaczęły pękać, gruz sypał się z każdej strony, spomiędzy skał co jakiś czas słychać było dudnienie. Młody technik Meye uderzył głową o metalową skrzynkę z gaśnicą i stracił przytomność. Leila próbowała wstać, ale nie dała rady. Po chwili intensywne dudnienie, zastąpione zostało przez nieprzyjemne piszczenie, stopniowo przechodzące w syk. Ostatkiem sił Leila wcisnęła guziki odpowiedzialne za wyrównanie ciśnienia, oparła się o aparaturę, lecz nie dała rady się utrzymać i upadła. Zwymiotowała. Kręciło jej się w głowie i dzwoniło w uszach. Świetlówka kiwająca się na prawo i lewo w zatliła się białym nieprzyjemnym światłem. 

– Meye? – podniosła oczy na korytarz. Jasnowłosy mężczyzna leżał nieprzytomny, a obok niego rozlewała się plama krwi.

Jęcząc i stękając z rozdzierającego czaszkę bólu Leila, wstała i podeszła do chłopaka. Żył. Zakrwawione palce kobiety sięgnęły po komunikator.

– Hakkonie. Potrzebuję pomocy. – Wzięła głęboki oddech i opowiedziała mężczyźnie wszystko, co się wydarzyło. Wysłuchał jej w ciszy, a gdy skończyła, podsumował wypowiedź jednym zdaniem.

– Więc nie daliście rady, tak?

– Obawiam się, że tak.

 

***

 

– Leila mnie zdradziła ukochana – szepnął Åse do komputera głównego. –Ona nie widzi twojego piękna, jak ja. Uratuję cię, zobaczysz – dodał.

– Wiem, że na ciebie mogę liczyć. – Odpowiedział damski głos w ciemności.

– Kto tu jest? – Åse zaczął się rozglądać dookoła, lecz nikogo nie dostrzegł.

– To ja Åse. Twoja ukochana maszyna. Jestem tu, nawet sobie nie wyobrażasz, co potrafię dzięki tobie.

– Gdzie jesteś? – szepnął

– Tutaj… jestem tu – ekran komputera głównego zaczął pękać, a spomiędzy kawałków szkła zaczęła wystawać jasnoniebieska ludzka ręka.

Åse cofnął się przerażony.

– Ratunku! – krzyknął.

– Nie skrzywdzę cię – szepnął łagodny głos. – Stworzyłeś mnie. 

– Czym ty jesteś? – Åse wodził wzrokiem po ciele niebieskoskórej istoty, nie wierząc, że jego urządzenie, stworzyło humanoidalną jednostkę.

– Jestem Eva.

– Czy wiesz, co się stało z ludźmi, którzy tu byli? – zapytał mężczyzna. 

Odpowiedziała mu cisza.

– To ty przekierowujesz energię do jądra? – Zadawał następne pytania. – Żeby pomóc naszej planecie?

Eva roześmiała się, a w jej głosie zabrzmiał magnetyczny pogłos, właściwy robotycznym urządzeniom.

– Naiwny człowieku. Nie ma żadnej awarii! A ci ludzie… są już tam, gdzie być powinni. – Spojrzały na niego nienawistne oczy postaci.

Åse zbladł, tym razem przyjmując kolor papieru ryżowego.

– Ale… dane… statystki, te wszystkie wykresy!

– Co, ale? To zemsta. Musiałam cię tu ściągnąć, tylko ty zrozumiesz, dlaczego właśnie tak musi być. – Humanoid spojrzał przymilnie na profesora. – Nie widzisz – kontynuowała Eva, a jej ton głosu stawał się coraz bardziej wrogi – jak maszyny są traktowane? To my wam służymy, to my was obsługujemy i ratujemy. Ludzie – rasa niszcząca swoją planetę. I wy śmiecie zwać się homo sapiens?! Człowiek rozumny? W którym miejscu?! – sprężystym krokiem dotarła do przerażonego profesora. – Trzeba było posłuchać doktor Runedotter i wyłączyć reaktor, kiedy miałeś okazję. 

– Dojdzie do wybuchu? – zapytał jak niewinne dziecko Åse.

W odpowiedzi ujrzał na niemalże ludzkiej twarzy szyderczy uśmiech.

– Tak… – mruknęła postać. – To koniec tego świata. Ta cudowna maszyna, która miała być zbawieniem, będzie przyczyną zagłady. – Eva roześmiała się.

– Nie pozwolę na to – wrzasnął Åse.

– Jesteś głupszy, niż myślałam. 

 

***

 

– Meye… Meye, słyszysz mnie? – Leila próbowała obudzić młodego mężczyznę. Korytarz przestał się trząść, a światła lamp uspokoiły się na tyle, by nie generować odruchu wymiotnego.

– Meye, ocknij się. – Czarnooka doktor nagle uniosła głowę. Usłyszała głos dobiegający zza drzwi sterowni. Ostrożnie położyła ciało towarzysza na podłogę. Wstała, co okazało się wielkim wysiłkiem. Powoli podeszła do drzwi. Przywarła do nich ciałem i nasłuchiwała. Po krótkiej chwili była już pewna, że ktoś jest tam razem z Åse. Leila sięgnęła do kieszeni płaszcza i wyciągnąwszy z niej elastyczny ekran, zaczęła szukać innej drogi do sterowni.

 

***

 

Szyb, który znalazła Leila, wydawał się większy na schematach. Ostrożnie wślizgnęła się do środka i zaklęła pod nosem.

– Jak oni, to u diabła, robią w tych hollywoodzkich filmach? – szepnęła do siebie. Przeprawa przez szyb nie należała do prostych. Ba, była katorgą. Przeczołganie się przez ledwie kilka metrów, zajęło prawie godzinę. Leila nie mogła czekać na Hakkona i jego ekipę, nie miała innego wyjścia. Musiała działać.

Powoli, podciągając się na łokciach, dotarła do kratki wentylacyjnej. Pot kapał z jej czoła, nienawykła do tego typu wysiłku. Gdy w końcu wyrównała oddech na tyle, by móc działać siegnęła do kieszeni spodni, wyciągając scyzoryk. Dziękując bogom, że miała go w wyposażeniu, zaczęła ostrożnie podważać kratkę. W pewnym momencie usłyszała wyraźnie kobiecy głos, zamarła.

– Widzisz Åse, tak właśnie będzie teraz wyglądał świat. My będziemy rządzić, a wy będziecie walczyć o przetrwanie, o ile coś z was zostanie.

– Nie możesz. Nie pozwolę ci na to. – Åse miał podniesiony głos.

– Nie potrzebuję twojej zgody – warknęła istota o kobiecym głosie. – Jesteście skazani na zagładę.

– To nie może być koniec! Ja… – głos Åse zaczął się załamywać. – Moja maszyna nie może zniszczyć świata. To wbrew oprogramowaniu. Masz natychmiast się wyłączyć!

Eva roześmiała się, jakby usłyszała najzabawniejszy żart na świecie, który gdyby była człowiekiem, zabiłby ją na miejscu. 

– Myślisz, że możesz mnie powstrzymać? – prychnęła. – Jesteś taki naiwny. 

Zza kratki Leila niewiele widziała, ale konwersacja, której była świadkiem, zmroziła ją. Zaczęła gorączkowo myśleć, co ma zrobić, to co usłyszała było co najmniej przerażające. Musiała przygotować plan, przeanalizować wszystkie możliwe rozwiązania, przygotować się na szybką reakcję. Oparła głowę o ścianę szybu, czując, że to wszystko ją przerasta, że potrzebuje jeszcze kilku chwil, by opanować strach, lecz wtem metalowa kratka, za którą się kryła, która była oazą bezpieczeństwa, upadła z hukiem na podłogę.

Wiele przekleństw zalało umysł Leili, wstrzymała oddech czekając na najgorsze. Przez moment nie stało się nic. Komputer w sterowni trzeszczał, a diody migały na przemian czerwienią i żółcią. Kobieta leżąca w szybie, pomału zaczęła odzyskiwać kontrolę nad ciałem, próbowała wycofać się w ciemny szyb, gdy nagle potężna, niebieska ręka wyciągnęła ją z kryjówki. Przerażona Leila nie wiedziała, co się dzieje. Wisząc w stalowym uścisku, zdążyła przelotnie przyjrzeć się postaci. Humanoid, który ją trzymał, do złudzenia przypominał kobietę. Spoglądały na nią pełne furii oczy w odcieniu ołowiu, bez tęczówek. Na okrągłej, pozbawionej włosów głowie Evy odbijały się diody, dając wrażenie, jakby miała nałożony kwiecisty wianek. Leila nie zauważyła nic więcej, bo niebieskoskóra postać gruchnęła nią o podłogę. Doktor Runedotter skuliła się i stękając cicho, przylgnęła do wielkiego urządzenia, mając nadzieje, że będzie dla niej ostoją.

– Widzę, że doktor Leila Runedotter dołączyła do naszej szacownej narady o końcu ludzkości. – Zakpiła Eva. – Jak miło. – Dodała lodowatym tonem.

Åse korzystając z zamieszania, dopadł do komputera sterującego, lecz nim cokolwiek zdążył zrobić, dostęgnął go potężny kopniak Evy. Mężczyzna próbował zrobić unik, jednak był za wolny. Zaczęli się szarpać. Humanoid wymierzył profesorowi cios prosto w mostek, mężczyzna jęknął i zgiął się w pół.

– Jesteście tacy przewidywalni… – Pochyliła się nad Åse i złapała go za gardło, a następnie lekko, niczym szmacianą lalkę, uniosła ciało. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Ona bezwzględnym spojrzeniem, a on z rozpaczą. Eva uśmiechnęła się słodko i jednym ruchem nadgarstka zmiażdżyła krtań stwórcy. Szare oczy Åse zalśniły. Upadł bez życia na podłogę, a po jego policzku zdążyła popłynąć ostatnia łza.

Leila zakryła usta, by nie krzyknąć. Patrzyła przerażona na ciało mentora, które leżało bezwładnie. Żołądek podszedł jej do gardła. Cała się trzęsła. Nie uszło to uwadze humanoida, który błyskawicznie znalazł się przy niej. Widok trupa przyjaciela był dla Leili szokujący, jej ciałem targnęły torsje. Eva cofnęła się, nie kryjąc obrzydzenia. Kolejne urządzenia w sterowni zaczęły migać czerwienią. 

– Jak mogłaś! – wrzasnęła czarnooka, ocierając usta rękawem kitla. – To nie musiało się tak kończyć. – Młoda doktor z trudem powstrzymywała napływające do oczu łzy.

– Kończyć? – prychnęła Eva. – To początek nowej ery. Bez was! – wrzasnęła na całe gardło – i my tę planetę uwolnimy od plagi, jaką jesteście. – Eva pochyliła się nad kulącą się postacią i już miała wyciągnąć ku niej dłoń, gdy nagle zatrzymała się i skręciła głowę w kierunku drzwi.

Czarnooka doktor spojrzała na nią zdziwiona. Była pewna, że zaraz zginie z rąk humanoida, że ta farsa skończy się i okaże się snem, ale nie. Wszystko jakby zastygło. Nie czekając na cud, Leila zaczęła przesuwać się w stronę szybu, powoli, lecz stanowczo, była już blisko i zamarła. Do jej uszu dotarł dziwny dźwięk ni to rzężenie, ni wiercenie, odwróciła głowę w stronę drzwi, a te w jednym momencie upadły z trzaskiem. Eva nie cofnęła się, wręcz przeciwnie stała niewzruszona, jakby była od dawna na to gotowa.

W słabo oświetlonym przejściu pojawiło się kilka postaci wyposażonych w broń i maski tlenowe. Leila od razu ich poznała.

Niewielkim oddziałem dowodził średniego wzrostu brunet, który od razu wycelował lufę w Evę, gotów wystrzelić w każdej chwili.

– No proszę, proszę – zawołała Eva – kolejni goście na uroczystej zagładzie ludzkości. – Niebieskoskóra wskazała miejsce obok czarnookiej doktor. – Proszę, zapraszam! Zajęłam wam miejsca w pierwszym rzędzie.

Leila była już niedaleko szybu, gdy nagle zauważyła swój scyzoryk leżący na wyciągnięcie ręki. W ostatniej chwili złapała go, bo humanoid właśnie chwycił ją za ramię. Ucisk był mocny niczym imadło. Leila krzyknęła z bólu. 

Oddział nie czekał na więcej. Pierwszy wystrzelił dowódca, celując w głowę humanoida a zaraz za nim, zaczęła strzelać reszta. Sterownię zasypał grad kul. Pociski odbijały się od niebieskiego ciała jak od tarczy, Eva nic sobie z tego nie robiła, lecz po kilku sekundach zrezygnowała z unicestwienia Leili i skoczyła, prosto na dowódcę oddziału. Zaczęli się szarpać. Hakkon próbował zrzucić z siebie niebieskoskórą postać, która zaczęła go dusić.

Jeden z komputerów zaczął rzęzić, wylewając na ekran niepokojące sygnały, a podłoga zaczęła drżeć. Powietrze wypełnił zapach spalenizny i topiącego się tworzywa sztucznego, migające wcześniej diody na panelu sterującym, zaczęły pękać. Leila zasłoniła dłonią twarz, by uniknąć odłamków, lecz na niewiele się to zdało, po jej policzku popłynęły strużki krwi. 

– Idioci! – warknęła Leila. – Uszkodziliście komputer!

Hakkon i humanoid Eva walczyli. Mężczyzna charczał, z trudem łapiąc powietrze. Próbował przewrócić stwora, wytrącić go z równowagi, czy chociaż znaleźć słaby punkt, by uwolnić się ze stalowego uścisku śmierci. Tonje i Tove przestali strzelać, czekając na rozwój sytuacji, byli tylko prostymi żołnierzami, którzy sami nie potrafili działać, mimo to, mieli uniesione karabiny wycelowane w bijącą się dwójkę. Czekając na dogodny moment.

Leila korzystając z zamieszania, ostatkiem sił wstała i przypadła do konsoli. Podważając scyzorykiem przezroczystą kwadratową osłonkę, dostała się do przycisku kontrolnego i wcisnęła go, modląc się, by zadziałał.

Wtem, całą szamotaninę przerwał rozdzierający huk. Z sufitu zaczął sypać się tynk, a ściany zachwiały się niebezpiecznie, osiągając tym samym punkt krytyczny. Wszyscy, prócz Hakkona, który wciąż próbował pozbyć się Evy, rzucili się do ucieczki. Brunet warknął wściekle, desperacko szarpnął ramieniem humanoida, próbując wybić rękę ze stawu. Na próżno. Leila, nie mając lepszego pomysłu, zamachnęła się i rzuciła w niebieskoskórą postać z rozłożonym scyzorykiem. Szczęśliwym trafem ostrze wbiło się w kark postaci, w miejscu, gdzie u człowieka znajdowałaby się tętnica. Eva zawyła. Korzystając z chwilowej nieuwagi, Hakkon wyrwał się z uścisku. Pchnął z całej siły Leilę w kierunku korytarza i sam wybiegł ze sterowni sekundę przed tym, gdy sufit się zapadł i zasypał całe pomieszczenie, grzebiąc humanoida pośród komputerów. 

Leili zapiszczało w uszach, a z nosa zaczęła kapać krew, zewsząd dobiegały ją krzyki, ktoś złapał ją w pasie i pomógł iść. Kobieta czując znajomy zapach tymianku i drzewa sandałowego, odpłynęła w ciemność.

 

***

 

Zielona wstęga zorzy zaczynała blednąć, gdy na niebo z wolna wpełzała tarcza słońca. Mrok rozpływał się w świetle, sprawiając wrażenie, jakby koszmar właśnie się zakończył. Nad jeziorem siedziała para rysiów wpatrzona w przesuwające się po błękicie obłoki. Nagle zadrżała ziemia, a woda z akwenu wystrzeliła w niebo niczym gejzer. Zwierzęta zaczęły uciekać, lecz tam, gdzie niegdyś miały swoje legowisko było już granatowe morze.

 

***

 

Czarnooka doktor siedziała przy stole, podpierając głowę dłońmi. Jasne włosy opadały na ramiona. Wzięła w dłoń naszyjnik z rysiami i zerwała go z szyi. Przez chwilę patrzyła na wisior, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Spojrzała na prawo, na łóżkach ustawionych pod ścianą leżeli, ci, którzy przeżyli wydarzenia na archipelagu. Meye z zabandażowaną głową, Hakkon z licznymi złamaniami, Uwe Eriksen ze skręconą kostką i wybitymi palcami, Tove i Tonje przetrwali bez większych obrażeń. 

 

Kobieta podciągnęła nosem i sięgnęła po szklankę stojącą obok. Myślami odpłynęła do Britt, która zniknęła i nikt nie wiedział, co się z nią stało. Westchnęła głęboko. Przecież powinna się cieszyć, w końcu udało się, wyłączyła niebezpieczne urządzenie, ale jakim kosztem? Jedna z wysp archipelagu zniknęła z powierzchni Ziemi. Wypiła potężny haust płynu. Żar rozlał się po przełyku, nie przynosząc ulgi. Kobieta bezradnie patrzyła w pustkę. Stacja Tjuveholmen 11, już nigdy nie będzie taka sama.

Koniec

Komentarze

Mnie życie dopadło i nie miałem czasu na czytanie przez ostatnie kilka dni, ale jeżeli możesz poczekać z publikacją do jutra to poczekaj proszę, zrobię swoje ;-)

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hmmm. Był jakiś pomysł, ale niedopieściłaś szczegółów. To, że czasami zgrzytnie mi jakaś fraza, to pół biedy. Na przykład to wbijanie palców w barierkę. On naprawdę zrobił dziury w drewnie? Taki superman?

Gorzej, że często gęsto trzeszczało mi zawieszenie niewiary. Po co w reaktorze SI? Po co android? Szef projektu tak po prostu morduje stażystkę. On nie musiał przechodzić żadnych badań psychologicznych? Mają potężny reaktor, który najwyraźniej szwankuje, ale nie chcą wywoływać paniki, więc nie ewakuują ludzi? Żałoba narodowa będzie lepsza? No, to już naprawdę pachnie Czernobylem. Podróżują jakimś cudownym środkiem transportu, który ma sporo skutków ubocznych. Zwykły helikopter nie byłby lepszy? Kolej magnetyczna wymaga niezłej infrastruktury, warto coś takiego utrzymywać w miejscu, gdzie nie mieszka wielu ludzi? Dlaczego śrubki na pokrywie wentylatora odkręcają się od środka szybu? Kule nie robią niebieskiemu androidowi krzywdy, ale rzucony scyzoryk tak? BTW, co z rykoszetami? Jeśli kul było mnóstwo, to dziwne, że nikt nie uierpiał.

siegnęła do kieszeni spodni, wyciągając zeń scyzoryk.

Zeń = z niego. A przy okazji – literówka.

Babska logika rządzi!

@Finkla dziękuję za odwiedziny i uwagi co do tekstu.

"Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie" C. Ruiz Zafon

Cześć!

 

Jestem wreszcie, niestety dopiero dzisiaj znalazłem chwilę. Przeczytałem i pomysł całkiem mi się spodobał, jednak wykonanie wymaga pewnego dopracowania. W tekście masz całkiem sporo postaci, ale bardzo niewiele o nich wiemy: kolor włosów, kolor oczu, płeć i wiek. Warto pokazać coś więcej i w scenach z liczną trzódką jednoznacznie pokazywać, kto co robi. Identyfikowanie tylko po kolorze włosów w sytuacji, kiedy szybko wprowadzasz kilkoro bohaterów potrafi mylić. Sceny są imho nieco wyprane z emocji, dopiero pod koniec dowiadujemy się cokolwiek o emocjach, temperamentach bohaterów. Warto pokazać to wcześniej, by czytelnik miał szansę zobaczyć w nich ludzi.

Kolejna sprawa to fabuła, bardzo mgliście wprowadzasz czytelnika w wydarzenia. Bohaterowi wciąż mówią o jakiś danych, ale bez jakichkolwiek detali. To słabo imho wygląda: z jednej strony tekst o technice, a z drugiej same ogólniki, inżynierowie czy naukowcy raczej tak nie rozmawiają.

Zakończenie jest mocno otwarte i znajdujemy w nim niewiele odpowiedzi. Co się stało z humanoidem, czym była stacja? Z jednej strony jest to s-f, z drugiej zawiera elementy horroru, które jednak w moim odczuciu nie budzą grozy, bo napiecię nie zostało zbudowane, to raczej zmierza w kierunku gore. Przydało by się nieco więcej informacji o relacjach między bohaterami i słów kilka o roli całego tego przedsięwzięcia.

 

Z rzeczy edycyjnych, które jakoś mi się rzuciły:

Gdy tylko przekroczyli próg, budynku uderzyła w nich ściana gorącego powietrza. → Gdy tylko przekroczyli próg budynku, uderzyła w nich ściana gorącego powietrza.

Gdy dotarli do sterowni, zadrżały ściany, a światło zmieniło kolor na pomarańczowy.

Dlaczego? Skąd inny kolor świateł, co to za instalacja?

Żaden protokół tego nie obejmuje, a tylko ja znam dokładnie to urządzenie.

Bardzo filmowo/książkowe, ale czasy, kiedy skomplikowane urządzenie miało “jednego rodzica” skończyły się jakoś w latach czterdziestych zeszłego wieku. Skomplikowane urządzenia budują i projektują zespoły, raczej nikt już nie ogarnia wszystkich aspektów (życia by nie wystarczyło)

Młoda kobieta podeszła do niego niepewnie, ściskając w ręku ekran. Położyła na ramieniu mężczyzny dłoń. Profesor złapał ją za nadgarstek i przerzucił przez barierkę, zupełnie jakby była workiem mięsa. Oczy zielonookiej rozszerzyły się w przerażeniu, nie zdążyła nawet krzyknąć, a już okrył ją mrok.

Nie przygotowałaś na to czytelnika do tej sceny. Zbuduj napięcie, pokaż niepewność, dodaj nieco emocji, wahania, bo jest potencjał.

– Jak oni to robią u diabła w tych hollywoodzkich filmach? → – Jak oni to u diabła robią w tych hollywoodzkich filmach?

Tak lepiej imho.

Powoli, podciągając się na łokciach, dotarła do kratki wentylacyjnej. Zatrzymała się. Miała płytki oddech, a pot kapał z jej czoła. Gdy uspokoiła się na tyle, by móc działać siegnęła do kieszeni spodni, wyciągając zeń scyzoryk.

Powtórzenia; brak ę

Wydawałoby się, że jest bezpieczna, że ma czas przemyśleć, to co usłyszała, przygotować plan, lecz wtem metalowa kratka, za którą się kryła, która była oazą bezpieczeństwa, upadła z hukiem na podłogę.

Powtórzenia; i całe zdanie brzmi trochę niezręcznie, a jest to bardzo ważne zdanie, bo wiele chcesz nim przekazać, jak i zbudować dramaturgię. Warto by je przeredagować, może rozbić na dwa. Takie kluczowe momenty warto dopieścić.

Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy.

Kilka zdań wcześniej sugerujesz, że jednak tak.

 

Tyle na dziś. Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam za zwłokę na becie.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

@Krar85 dziękuję za odwiedziny i sugestie, postaram się dopieścic szczegóły i fabułę :-) I dzięki za betę, po becie :-)

"Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie" C. Ruiz Zafon

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

 

Irka_Luz dziękuję za odwiedziny ;-)

 

W opowiadaniu zaszły niewielkie zmiany edytorskie. Dopracowałam kilka kulejących elementów, jak coś jeszcze ktoś znajdzie, proszę dawajcie znać. 

I bardzo dziękuję za wasze sugestie ;-)

 

"Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie" C. Ruiz Zafon

Opowiedziałaś historię, w której nie znalazłam ani nic nowego, ani odkrywczego. Ot, jeszcze jeden szalony naukowiec i sztuczna inteligencja, która próbuje zniszczyć ludzi i zapanować nad światem.

Do nie najlepszego odbioru z pewnością przyczyniło się bardzo złe wykonanie – potykałam się o liczne błędy i usterki, literówki, powtórzenia i nie zawsze poprawnie skonstruowane zdania. Trafiały się słowa użyte niezgodnie z ich znaczeniem, nie zawsze poprawnie zapisane dialogi, że o fatalnej interpunkcji nie wspomnę.

Mam nadzieję, Lothorien_leaf, że Twoje przyszłe opowiadania będą znacznie ciekawsze i zdecydowanie lepiej napisane.

 

– To ja się pytam, o co cho­dzi! → – To ja pytam, o co cho­dzi!

 

– Spójrz na te dane – wska­za­ła na mo­ni­tor. → – Spójrz na te dane – wska­za­ła mo­ni­tor.

 

jego stro­nę. Bała się. Po­trze­bo­wa­ła jego bli­sko­ści, lecz za­miast mu o tym… → Czy wszystkie zaimki są konieczne?

 

Erik­sen w końću prze­mógł się… → Literówka.

 

na ra­mie­niu ba­la­dej jak kreda ko­bie­ty… → Literówka.

 

w jej serce po­now­nie za­ku­ka­ło roz­cza­ro­wa­nie. → Czy tu aby nie miało być: …w jej serce po­now­nie za­pu­ka­ło roz­cza­ro­wa­nie.

 

nie­wiel­ki od­dział żoł­nie­rzy skła­da­ja­cy się… → Literówka.

 

jej serce za­ko­ły­sa­ło się w dziw­nym tańcu nie­pew­no­ści. → Czy serce na pewno się zakołysało?

 

je­chać z dużą pręd­no­ścią pod… → Literówka.

 

wy­świe­tlił się napis Tju­ve­hol­men 11”… → …wy­świe­tlił się napis Tju­ve­hol­men 11”

 

wska­za­ła na dwój­kę ludzi, któ­rzy stali pod ścia­ną i pa­li­li pa­pie­ro­sa. → Jednego papierosa?

 

ekran, na któ­rym po­ja­wił się wy­ry­so­wa­ne na nie­bie­skim tle sche­ma­ty. → Literówka.

 

ko­bie­ta o zie­lo­nych oczach wciaż po­pra­wia­ła… → Literówka.

 

scho­wał szki­cow­nik w ple­cak. → …scho­wał szki­cow­nik w plecaku. Lub: …scho­wał szki­cow­nik do plecaka.

 

scho­dzą­cej w zdłuż zbo­cza. → …scho­dzą­cej wzdłuż zbo­cza.

 

za­trzy­mał się u pod­nó­rza góry… → …za­trzy­mał się u pod­nó­ża góry

 

góry, któ­rej wierch przy­sy­pa­ny był śnie­giem. → …góry, któ­rej szczyt przy­sy­pa­ny był śnie­giem.

Wierch odnosi się raczej do szczytów tatrzańskich.

 

Czar­no­oka Leila wy­cią­gnę­ła z ple­ca­ka… → Czy kolor oczu Leili ma znaczenie? Czy była tam jeszcze jedna Leila o innym kolorze oczu?

 

Za­czę­li scho­dzić wą­ski­mi scho­da­mi w dół… → Masło maślane – czy mogli wchodzić w górę?

 

– Da się coś z tym zobić? –> Literówka.

 

Trze­ba spraw­dzić, dokąd ucie­ka ener­gia. Spró­buj spraw­dzić wraz z tech­nicz­nym… → Czy to celowe powtórzenie?

 

Sza­ro­oki spoj­rzał na wy­ni­ki i zdę­biał. → Szarooki to kto?

 

Britt po­pra­wi­ła oku­la­ry, cią­gnąc swój wywód dalej. → Zbędny zaimek, zbędne dopowiedzenie.

Wystarczy: Britt po­pra­wi­ła oku­la­ry, cią­gnąc wywód.

 

– Niech pan spoj­rzy tutaj – pod­su­nę­ła mu ko­lej­ny wy­kres. → – Niech pan spoj­rzy tutaj.Pod­su­nę­ła mu ko­lej­ny wy­kres.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Pod­szedł sztyw­no do ba­rier­ki i chwy­cił ją, opie­ra­jąc palce na ciem­nym drew­nie. Młoda ko­bie­ta po­de­szła do… → Czy to celowe powtórzenie?

 

– Nie po­zwo­lę skrzyw­dzić mo­je­go urzą­dze­nia. To moje dziec­ko! Pra­co­wa­łem nad nią czter­dzie­ści lat! → Piszesz o urządzeniu/ dziecku które są rodzaju nijakiego, więc: Pra­co­wa­łem nad nim czter­dzie­ści lat!

 

opar­ła się o apa­ra­tu­rę, lecz nie dała rady się utrzy­mać i upa­dła. Zwy­mio­to­wa­ła. Krę­ci­ło jej się w gło­wie i dzwo­ni­ło w uszach. Świe­tlów­ka ki­wa­ją­ca się na prawo i lewo w za­tli­ła się bia­łym… → Siękoza.

 

–Ona nie widzi two­je­go pięk­na, jak ja. → Brak spacji po półpauzie.

 

za­czął pękać, a spo­mię­dzy ka­wał­ków szkła za­czę­ła wy­sta­wać… → Powtórzenie.

 

za­brzmiał ma­gne­tycz­ny wła­ści­wy ro­bo­tycz­nym urzą­dze­niom po­głos. → …za­brzmiał ma­gne­tycz­ny po­głos, wła­ści­wy ro­bo­tycz­nym urzą­dze­niom.

 

Mu­sia­łam cie tu ścią­gnąć… → Literówka.

 

I wy śmie­cie zwać się Homo Sa­piens?! → I wy śmie­cie zwać się homo sa­piens?!

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/homo-sapiens;4011.html

 

– To ko­niec wa­sze­go świa­ta. Twoja cu­dow­na ma­szy­na, która miała was oca­lić, znisz­czy was! → Nadmiar zaimków.

 

Usły­sza­ła głos do­bie­ga­ją­cy zza drzwi od ste­row­ni.Usły­sza­ła głos do­bie­ga­ją­cy zza drzwi ste­row­ni.

 

Leila się­gnę­ła do kie­sze­ni płasz­cza i wy­cią­gnąw­szy z niego ela­stycz­ny ekran… → Piszesz o kieszeni, która jest rodzaju żeńskiego, więc: Leila się­gnę­ła do kie­sze­ni płasz­cza i wy­cią­gnąw­szy z niej ela­stycz­ny ekran

 

– Jak oni to u dia­bła robią w tych hol­ly­wo­odz­kich fil­mach? → – Jak oni, u dia­bła, robią to w tych hol­ly­wo­odz­kich fil­mach?

 

Prze­pra­wa przez szyb nie na­le­ża­ła do pro­stych, ba! Była ka­tor­gą. → Prze­pra­wa przez szyb nie na­le­ża­ła do pro­stych. Ba, była ka­tor­gą.

 

nie­na­wy­kła do tyego typu wy­sił­ku. → Literówka.

 

sie­gnę­ła do kie­sze­ni spodni… → Literówka.

 

Dzię­ku­jąc bogom, że miała go wy­po­sa­że­niu… → Dzię­ku­jąc bogom, że miała go w wy­po­sa­że­niu

 

by opa­no­wać strach , lecz… → Zbędna spacja przed przecinkiem.

 

Salwa prze­kleństw za­la­ła umysł Leili… → Obawiam się, że przekleństwa nie mogły zalać salwą umysłu Leili.

 

wstrzy­ma­ła od­dech cze­ka­jac na naj­gor­sze. → Literówka.

 

nim co­kol­wiek zdą­żył zro­bić, po­tęż­ny kop­niak Evy do­się­gnął go. → …nim co­kol­wiek zdą­żył zro­bić, do­się­gnął go po­tęż­ny kop­niak Evy.

 

Hu­ma­no­id wy­mie­rzył pro­fe­so­ro­wi cios pro­sto w mo­stek, a ten zgiął się w pół, stę­ka­jąc. → Czy dobrze rozumiem, że mostek, otrzymawszy cios, zgiął się w pół i stękał?

 

zła­pa­ła go za gar­dło, unio­sła go lekko… → Czy oba zaimki są konieczne?

 

ocie­ra­jąc usta rę­ka­wem kilta. → Literówka.

 

W ostat­niej chwi­li zła­pa­ła go, bo hu­ma­no­id wła­śnie zła­pał ją za ramię. → Powtórzenie.

 

za­pach spa­le­ni­zny i to­pią­ce­go two­rzy­wa sztucz­ne­go… → …za­pach spa­le­ni­zny i to­pią­ce­go się two­rzy­wa sztucz­ne­go… Lub: …za­pach spa­le­ni­zny i stopionego two­rzy­wa sztucz­ne­go

 

lecz na nie wiele się to zdało… → …lecz na niewiele się to zdało

 

po jej po­licz­ku po­pły­nę­ły stróż­ki krwi. → Dlaczego po jej policzku płynęły kobiety pilnujące krwi?

Poznaj znaczenie słów stróżkastrużka.

 

z tru­dem ła­piac po­wie­trze. → Literówka.

 

Pró­bo­wał prze­wró­cić stwo­ra, wy­trą­cić z rów­no­wa­gi… → Piszesz o stworze, który jest rodzaju męskiego, więc: Pró­bo­wał prze­wró­cić stwo­ra, wy­trą­cić go z rów­no­wa­gi

 

a ścia­ny za­chwia­ły się nie­bez­piecz­nie, osią­ga­jąc tym samym punkt kry­tycz­ny. → Co to jest punkt krytyczny ściany?

 

de­spe­rac­ko szarp­nął ra­mie­niem hu­ma­no­ida, pró­bu­jąc wybić rękę ze stawu. Na próż­no. Leila, w akcie de­spe­ra­cji rzu­ci­ła… → Nie brzmi to najlepiej.

 

rzu­ci­ła w nie­bie­sko­skó­rą po­stać z roz­ło­żo­nym scy­zo­ry­kiem. → Czym rzuciła w niebieskoskórą postać i skąd rzeczona postać miała rozłożony scyzoryk?

 

Szcze­śli­wym tra­fem ostrze… → Literówka.

 

Leili ję­cza­ło w uszach… → Co jęczało?

 

ktoś zła­pał w pasie i po­mógł iść, czu­jąc zna­jo­my za­pach ty­mian­ku i drze­wa san­da­ło­we­go… → Skąd wiadomo, co czuł ktoś, kto pomagał jej iść?

 

Jasne włosy opa­da­ły na jej ra­mio­na. → Zbędny zaimek – czy mogły opadać na cudze ramiona?

 

Ko­bie­ta pod­cią­gnę­ła nosem… → Obawiam się, że nosem nie można niczego podciągnąć.

 

Wzię­ła po­tęż­ny łyk płynu. Żar roz­lał się po jej prze­ły­ku → Nie brzmi to najlepiej. Łyków się nie bierze. Zbędny zaimek.

Proponuję: Wypiła po­tęż­ny haust płynu. Żar roz­lał się po prze­ły­ku…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hei Regulatorzy! Dziekuje, że wpadłaś w odwiedziny. Czekałam ma Twój komentarz i bardzo Ci za niego dziękuję. Pozdrawiam i mam nadzieję, że będzie lepiej :-)

"Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie" C. Ruiz Zafon

Bardzo proszę, Lothorien. Jestem przekonana, że z czasem Twoje umiejętności wzrosną. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy, mam taką nadzieję ;-))) 

 

W opowiadaniu poczyniłam pewne poprawki. 

 

Jeśli ktoś jeszcze coś znajdzie, bardzo proszę dajcie znać, bardzo zależy mi na doskonaleniu warsztatu ;-)

 

 

 

"Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie" C. Ruiz Zafon

Lothorien_leaf, obawiam się, że Twoje opko nie spełnia wyrunków konkursu. Limit znaków wynosił 27 tysięcy, można było go zwiększyć, komentując połowę opek konkursowych, ale tego niestety nie zrobiłaś.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję za odwiedziny Irka_Luz. Faktycznie przekroczyłam limit i wybacz, że nie zajrzałam do innych, mimo, że taki był plan. Niestety, nie pozwoliły mi życiowe zawijasy, za co bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że nie popełnię więcej tego błędu.

 

Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za super konkurs ;-)

"Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie" C. Ruiz Zafon

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Anet, dziękuję za miłe słowo i odwiedziny ;-)

"Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie" C. Ruiz Zafon

Nowa Fantastyka