- Opowiadanie: drakaina - Wszystkie sny Abigail

Wszystkie sny Abigail

Nie ma to jak wrzucić tekst z poczuciem, że ma się pół godziny na poprawki, po czym przekonać się, że dedlajn był o dziwnej porze i jest już po dedlajnie. Edyta: doczytałam, że jednak do końca dnia, więc wycofałam do kopii roboczych i przynajmniej przeczytałam.

Pomysł pojawił mi się w głowie nagle, dziś w południe, jak zerknęłam raz jeszcze, bez większej nadziei, na konkursowe teksty-inspiracje. Bardzo chciałam coś skończyć w ramach wychodzenia z depresyjnego epizodu, więc uparłam się, że to skończę.

Tekst konkursowy: Daria Zawiałow – “Hej! Hej!”

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Wszystkie sny Abigail

Obudzona przez wiatr, jako pierwsze czuje dźwięki. Obudzona przez wiatr… Tak jej się w każdym razie wydaje, tym przecież jest dźwięk za oknem. Tak podpowiada pamięć.

Jasny prostokąt obramowany bielą powoli wynurza się z szarości. Okno jest takie samo za każdym razem, za każdym przebudzeniem. Tylko dźwięki się zmieniają, a potem obrazy. Wyśniony krajobraz.

„Za każdym razem gonię dalej” – myśli, unosząc się na wysokość okna.

Szyba z matowej zamienia się w przejrzystą, po jej drugiej stronie pojawiają się zarysy roślin, zamglony krajobraz, cienie budynków.

– Abigail – szepczą ściany. – Abigail! Obudziłaś się! – śpiewają, a za oknem ptak siada na gałęzi, strząsając z niej krople wody po deszczu.

– A… bi… gail – powtarza, jakby po raz pierwszy słyszała to imię.

Za ptakiem biegnie kot, skacze na drzewo, szyba na chwilę znów matowieje, a potem ptak szybuje w niebo z głośnym trelem.

– Kot też musi jeść – mówi drzewo niemalże z wyrzutem.

Wystarczy spojrzeć w dół, żeby między jego korzeniami pojawiła się miseczka z suchą karmą.

– Tak lepiej? – pyta Abigail.

Jak zawsze po przebudzeniu musi się wszystkiego uczyć na nowo. Kształty wyłaniają się powoli z szarości, podobnie jak jej własne ciało. Bardzo ostrożnie podnosi się, teraz za oknem widać więcej niż rosnące tuż obok drzewo, kota i ptaka. W oddali majaczą sylwetki gór, połyskuje tafla jeziora.

W głębi domu, który nabiera barw i zaczyna rozbrzmiewać głosami, ktoś woła ją po imieniu. Abigail kocha przebudzenia, choć kiedy śpi, nie wie, że za nimi tęskni. Kiedy śpi, jest tylko pustka. Czasami, przez mgnienie oka, we śnie zdarza się rozbłysk obrazu lub dźwięku, lecz krótkie są momenty, kiedy ma możliwość to zarejestrować, bo szybko pochłania je szarość, mrok, cisza, świat pozbawiony bodźców.

Abigail musi dużo spać, bo…

– Byłam chora? – pyta ścian, one jednak tylko śpiewają pieśń przebudzenia.

Nogi ciążą, ciało nie przebudziło się jeszcze całkowicie. Każdy krok wydaje się wiecznością, więc Abigail patrzy przed siebie, woła, bo znowu, jak zwykle, nikt poza samym domem nie zauważył, że się przebudziła. Zaraz przyjdą, ona jednak czuje nagły żal, że od tak dawna zawsze jest tak samo. Pamięć podpowiada jej, że kiedyś było inaczej. Nie wie, dlaczego teraz nie przybiegają od razu. Musi sobie przypomnieć.

Przebudzenia są krótkie. Krótkie są momenty, krótkie dni, kiedy mogą znów wszyscy być razem. Chciałaby raz przeżyć przebudzenie bez żadnych zbędnych chwil – nie czując nic. Nic poza radością wynikającą z bycia żywą.

Myśli, że chciałaby kiedyś przebudzić się jako ptak: w powietrzu hen unosić – nie bać się, zobaczyć cały świat z góry, lecieć przed siebie, nieskrępowana niczym, opuścić ściany domu, dotknąć trawy, zanurzyć się w jeziorze, stanąć na szczycie góry i zjechać po śniegu.

– Pamiętam to wszystko – szepcze.

I wtedy pojawia się on, ojciec. Abigail zapomina o ciążących nogach, biegnie ku niemu ze śmiechem, a on rozpościera ramiona, by ją schwytać. Ona widzi w jego oczach dumę i nadzieję, i czuje, jak wraca pamięć dawnych dni, zanim zasnęła po raz pierwszy.

– Poczekam tu na ciebie kilka lat – mówi wiatr głosem ojca, a dalsze słowa giną w szeleście liści i szumie, którego Abigail nie rozumie, nie pamięta.

„To przez ten szum zasnęłam” – myśli, patrząc na oblicze ojca wynurzające się coraz wyraźniej z szarości.

Za nim pojawiają się inni i jak zawsze, za każdym razem, Abigail rozumie wreszcie, dlaczego nie przychodzą od razu. Za dużo bodźców, za dużo twarzy. Kuli się w sobie, wpatrzona w ludzi, którzy wyłaniają się zza pleców ojca. Powinna ich wszystkich zapamiętać. Po to śpi, żeby pamiętać.

– Tak wiele twarzy niesiesz mi, wiele map – szepcze i widzi, że na jego obliczu pojawia się zatroskanie. – Nie umiem zliczyć cię na palcach.

Słowa nie mają sensu, są echem czegoś, co wiedziała dawno, zanim zasnęła po raz pierwszy. Mieszają się wspomnienia, mówi urywkami tego, co kiedyś wiedziała.

– Abigail. – Głos ojca dobiega z daleka. Twarze wokół niego bledną, jakby jej wzrok nie był już w stanie ich rejestrować. – Abigail, pamiętaj, pamiętaj wszystkie te mapy. Pamiętaj.

Przed jej oczami przewijają się obrazy, za dużo obrazów.

„Za krótkie momenty, krótkie mam momenty pamięci” – myśli z rozpaczą.

– Tak, ojcze, chcę, żebyś był ze mnie dumny – mówi we wspomnieniu.

Ojciec wyciąga ku niej ręce i woła, lecz słowa porywa wiatr.

 

Obudzona przez szum rzeki, jako pierwsze czuje dźwięki. Szum rzeki. Tym jest dźwięk za oknem. Tak podpowiada pamięć.

Jasny prostokąt obramowany bielą powoli wynurza się z szarości. Wyśniony krajobraz. Ptak siada na gałęzi, ale kot spokojnie zjada suchą karmę z miseczki. Abigail cieszy się, ściany śpiewają o przebudzeniu, śpiewowi towarzyszy cichy pomruk.

„Muszę znów dojść dalej” – myśli Abigail. „I więcej pamiętać”.

Patrzy na ptaka za szybą i próbuje sobie wyobrazić, że ma skrzydła. Bardzo powoli unosi się ponad łóżkiem otoczonym niezrozumiałą aparaturą. To ona szumi, mruczy niczym kot.

– Dlaczego nie widziałam jej wcześniej? – pyta ścian, ale one jak zawsze odpowiadają jedynie pieśnią przebudzenia.

Za oknem, trzy metry ponad ziemią płynie dzień. Abigail podnosi się, skrzydła opadają, ciało wyłania się z szarości, nieco lżejsze niż poprzednio, a może niż zawsze. Kot za oknem oblizuje się i przeciąga, mruczy. Popatruje na ptaka, który układa dziobem pióra, po czym odwraca się ku oknu, jakby zapraszał na spacer. „Pamiętasz?” – mówią jego złote oczy.

 Dopiero teraz pomiędzy wzgórzami Abigail dostrzega ścieżkę, a dalej domy. Z komina unosi się dym, podmuch wiatru przynosi zapachy.

– Tam muszę dojść – szepcze Abigail. – Tam czeka ojciec, tam zobaczę wyraźnie twarze innych.

W drzwiach ktoś stoi, ktoś, kogo w szarość wpycha stukot i szum aparatury.

– Nie zabieram nic – słyszy Abigail, a ten człowiek mówi coś jeszcze, lecz nie sposób tego usłyszeć wśród kakofonii szmerów.

To jest ojciec, to na pewno jest ojciec. Abigail czuje łzy płynące po policzkach, kiedy mrok pochłania jego postać. Chce biec za nim, ale kable oplatają jej nogi. Za oknem zamiera pieśń ptaka, milkną ściany domu, gasną światła w wiosce.

– Krótko dziś zostanę – mały zryw.

Ojciec odwraca się bez słów. W jego oczach jest jedna niema prośba: pamiętaj.

 

Obudzona przez krople deszczu, jako pierwsze czuje dźwięki. Szmer deszczu. Tym jest dźwięk za oknem. Tak podpowiada pamięć.

Za matową wciąż szybą ptak otrzepuje skrzydła z wody. Kot nie przyszedł, choć może gdyby Abigail wyjrzała przez okno, odnalazłaby go skulonego pod okapem, wpatrzonego w szarość dnia.

Krótkie szare noce, długi wstyd. Szare dni przesłaniają światło w wiosce, wszędzie wdziera się czerwony, duszący pył.

– Abigail?

Ojciec nigdy nie był przy niej tak blisko, tak szybko.

– Przebudziłam się – mówi, uśmiechając się do niego.

Z oddali dochodzi pieśń ścian domu, w którą wdziera się stukot dobiegający z pudełek osaczających Abigail. Przez szpary pomiędzy nimi widzi ojca i innych ludzi, lecz ich twarze to tylko odbicia w połyskującej czerni skrzynek.

Zza okna słychać miauknięcie, potem trzepot skrzydeł. Ptak znów zdołał umknąć kotu.

– Krótkie moje myśli, za krótkie sny – szepcze Abigail do ojca, który powoli roztapia się w czarnych powierzchniach skrzynek aparatury podtrzymującej życie.

 

Obudzona przez szum mechanizmów, czuje wyłącznie dźwięki. Pamięć nie chce wracać, choć Abigail wie, że jest najważniejsza, że musi do niej sięgnąć, żeby żyć.

Twarz ojca spogląda na nią z ekranów, z czarnych pudełek. Z każdego zakamarka wspomnień.

– Tak bardzo chciałabym historią być. Pamięcią, ocaleniem. – Wie, że kiedyś, dawno, wypowiedziała te słowa. Do ojca, człowieka, który dał jej życie. Do jego córki. Do wszystkich ludzi, których widzi obok niego, a którzy są w niej, bo tylko ona może ich ocalić. – Bez kalendarzy, znaków, szumu, zdrad. To niemożliwe, prawda?

Ojciec patrzy na nią, gładzi ją po włosach, poprawia kod.

– Będziesz historią, Abigail. Będziesz pamięcią. Ja w hibernacji przekoczuję czas, a kiedy się obudzimy, nauczysz nas na nowo życia.

Tak mówił. Teraz pochłania go szarość i czerwony piach. Ściany milczą, tylko w czarnych pudełkach odbija się jeszcze echo pieśni.

– Czemu zasypiam?! – woła Abigail.

Odpowiada jej czerń skrzynek.

– Śpisz, bo nie masz dość siły, żeby na nich czekać – odpowiada drzewo za oknem, krople deszczu, gasnący monitor.

– Nie mogę spać! – krzyczy Abigail. Chce znów mieć skrzydła, wznieść się nad świat, zobaczyć własne wspomnienia. Wspomnienia tego, czym kiedyś była, kiedy miała ciało, a wokół, w tym domu, tętniło życie.

Leci w dół, w czerń umierającej aparatury. Bezcielesna, będąca tylko pamięcią tych ludzi, których widzi teraz odbitych w czarnych płaszczyznach, uśpionych, martwych, bo kiedy zgasły światła, ich życia nic już nie było w stanie podtrzymać.

Tylko ona przeżyła dłużej, choć czerwony piach pochłonął świat dookoła, wdarł się do gardeł ptaka i kota, zdusił zieleń liści, zasypał wodę.

– Ojcze… – Abigail wciąż leci w dół, jej ciało rozpada się na czerwony piach. – Jak przy spadaniu, we śnie brak mi szans! Nie zdołam was ocalić! Nie mam siły pamiętać!

Twarz ojca gaśnie, światło za oknem przemienia się w czerń.

– We śnie nie zdołam ocalić pamięci! – Głos rozpływa się w szarość, Abigail zasypia.

 

Obudzona przez ciszę nie czuje nic. Ojciec zniknął, ludzie zniknęli. Za oknem martwe drzewo, martwy ptak, szkielet zwiniętego pod ścianą zwierzęcia – wszystko rozpada się i rozpływa w pustynny krajobraz umarłej planety. Nie ma już snów utkanych z okruchów pamięci. Nie ma śpiewu ptaka, kropel deszczu uderzających w szybę, kota przeciągającego się leniwie pod drzewem. Wspomnienia Abigail, umarłe, rozpadają się w pozbawioną barw mgłę. Wspomnienia dziewczynki, która zasnęła w tym pokoju. Wspomnienia istoty, którą stworzył jej ojciec.

Szyba matowieje, szum aparatury cichnie, wreszcie zanika.

Abigail jest okruchem zmysłów, powidokiem gasnącej pamięci. Wiatr przesiewa piasek, uderza nim w okno i ściany. Cały pokój pochłania szarość, kolejne martwe miejsce w umarłym świecie.

Wiatr porywa ostatni krzyk, ostatni dźwięk, który nie jest jego wyciem, i powtarza go w nieskończoność:

– Wolałabym przespać cały świat, cały świat, cały świat!

Koniec

Komentarze

Ładne, nastrojowe. Ciekawie budujesz historię, na niedopowiedzeniach, zostawiając czytelnikowi zadanie zrekonstruowania połączeń między scenami.

Zastanawiałam się, czy tekst tej konkretnej piosenki da się sensownie wykorzystać w tym konkursie – wychodzi na to, że jak najbardziej, choć wydawał mi się bodaj czy nie najtrudniejszy do fantastycznej adaptacji.

ninedin.home.blog

Witaj.

Rewelacyjny tekst. Wywołał masę wspomnień i skojarzeń. Samo imię wywodzi się z hebrajskiego: “mój ojciec się uradował”. I z pewnością nie zostało nadane bohaterce przypadkowo. :)

Imię oczywiście dodatkowo kojarzę z kultowym serialem węgierskim, jaki pasjami oglądały w latach 80-tych wszystkie dziewczyny. :) Dialogi miałyśmy wykute na pamięć. 

Pewne sceny przypominały mi wstrząsający film, jaki oglądałam przed laty pt. “Odwiedziny Pana Prezydenta” (z 1961 r.) o tragedii dziecka, pozornie szczęśliwego i opływającego w luksusy, całymi dniami czekającego na tytułowego bohatera, jakim był jego ojciec, fenomenalnie grany przez Niemczyka. 

Jest wreszcie osobiste wspomnienie miesięcy, spędzonych na oddziale pediatrycznym (po poważnym wypadku w podstawówce z nikłą szansą na przeżycie) i odwiedziny mojego Taty (dziś już nieżyjącego) w szpitalu. 

Emocje bohaterki – super! 

 

Brawa za wrażliwość i rewelacyjne wykorzystanie tekstu konkursowego. 

Pozdrawiam i życzę powodzenia. :)

Pecunia non olet

Szewc zabija szewca, bumtarara bumtarara!

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Znów brakuje mi słów, a pierwsze skrzypce grają emocje. Pięknie napisane, chwytające za serce. 

I jeszcze stworzone w pół dnia… Podziwiam tym bardziej. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Witaj.

 

Opowiadanie czytałam z ciekawością. Bardzo dużo emocji, piękne nawiązania płynącej szumem historii bohaterki do widoków za oknem… Tekst zachwycił mnie, pomysł jaki warsztat – świetny.  

 

 

Pozdrawiam – Goch.

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Aż ciężko uwierzyć, że tak szybko stworzyłaś tę historię. Jest nastrojowa, oniryczna i ładnie zbudowana – podoba mi się motyw rozpoczynania kolejnych przebudzeń w podobny sposób. Tekst piosenki wpleciony w treść opowiadania dodatkowo nadaje całości tajemniczy klimat. 

Chapeau bas! ;))

Ładne i bardzo smutne. Udany twist z bohaterką. Melancholia jest dobrze oddana, w sposób przekonujący, nienachalny. Z jednej strony oniryczny tekst, z drugiej dosyć klarownie przedstawiony.

Warsztatowo jak zwykle bardzo dobrze, czytało się bardzo płynnie. Jedynie o co się potknąłem trochę raz czy dwa to słowa piosenki, no ale takie są założenia konkursu. 

Oczywiście klikam.

Drakaino, Twoje opowiadanie niezwykle mnie poruszyło. Dawno nie przeczytałem tekstu, który wywołałoby u mnie tyle emocji. Jeśli rzeczywiście napisałaś ten tekst na szybko to jestem pod podwójnym wrażeniem. Wiele zdań łechtało moje czytelnicze zmysły niezwykle skutecznie. Zatapiałem się w opisach i słowach. Kurczę, jestem pod wrażeniem, co tu więcej rzępolić.

Dodatkowo niezwykle cieszę się, że w końcu dane było mi przeczytać Twój tekst, który wymyka się z Twojej, hm, strefy komfortu? Jeśli źle to nazwałem to wybacz. Chodzi mi o to, że zazwyczaj akcję swych opowieści umieszczasz w konkretnych ramach historycznych, tutaj zaś mamy coś odrębnego, co zaskoczyło mnie jak najbardziej pozytywnie.

Kilka razy raziły powtórzenia. Jak choćby tu:

– Byłam chora? – pyta ścian, one jednak tylko śpiewają pieśń przebudzenia.

Nogi ciążą, ciało nie przebudziło się jeszcze całkowicie.

Reasumując: 

Urzekł mnie nastrój, styl, emocje kipiące co rusz. W związku z tym prawdopodobnie za dwa dni udam się do odpowiedniego wątku.

Pozdrawiam!

 

Realucu, możesz udać się już teraz. Od września nie potrzeba już dwóch dni do nominacji piórkowej.

Zanaisie, najwyraźniej coś przeoczyłem więc bogowie niechaj Ci łaskawi będą za tę informację ;)

Cześć :)

To będzie chyba pierwszy Twój tekst, który czytam. 

I w sumie zacznę tak: masz bardzo ładny styl, widać i czuć, że masz dobry warsztat. Pewną lekkość :)

 

Co do tekstu mam mieszane odczucia, ale one wynikają chyba stricte z moich preferencji czytelniczych – jestem z tych osób, które nie przepadają za onirycznością, dużą ilością niedopowiedzeń i wysokim poziomem abstrakcji. Uznałam jednak, że skoro przeczytałam to drobny ślad po sobie zostawię, aby wspomniany warsztat docenić. A ponieważ reszty nie jestem w stanie ocenić obiektywnie (preferencje czytelnicze zbyt mocno wpływają na mój odbiór), to komentarz bardzo krótki.

Pozdrawiam :)

Bardzo miękko napisany tekst. Lubię zabieg powtarzania konkretnego motywu – tutaj bardzo dobrze zrealizowany. Miałam poczucie, że trzykrotne powtórzenie przebudzenia plus finał to optymalna liczba – motyw odpowiednio wybrzmiewa i jednocześnie nie zdążył zmęczyć. Jest onirycznie, ale też na tyle jasno, że czytelnik się nie gubi. Konsekwentnie prowadzisz też do finału, który nie jest zaskakujący, ale satysfakcjonuje. W ogóle mam wrażenie, że ten tekst stoi wykonaniem – nie tylko w warstwie technicznej, ale również w sposobie ujęcia pomysłu, który przecież sam w sobie nie jest niczym nowym.

 

Jedyny zgrzyt natury technicznej, jaki rzucił mi się w oczy, to nadmiarowe używanie czerni, szczególnie w dalszej części tekstu. Szarość ładniej udało ci się wkomponować ;-)

 

Co jeszcze mi przeszkadzało, to wstawki z piosenki. Możliwe, że gdybym jej nie znała, nie zwróciłabym na te fragmenty uwagi, choć wydaje mi się jednak, że widać, że odstają od twojego tekstu/ stylu (jest to szczególnie widoczne przy zmienionym szyku, ale też od strony logiki te miejsca sprawiają wrażenie dopasowywanych “na wcisk” ;-)). Wiem, że to wymóg konkursowy, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tekst napisany tylko twoimi słowami byłby lepszy.

It's ok not to.

Hmmm. Zgadzam się, że bardzo dużo tu emocji, dominują przekaz. Dla mnie skutek jest taki, że nie zrozumiałam, o co chodzi. Bohaterka jest SI? Ale dlaczego w takim razie ma spać? Jeśli jest człowiekiem, to dlaczego ma koniecznie pamiętać? I jakim cudem dostarczyła kotu żarełko?

No, pogubiłam się.

Babska logika rządzi!

Z przyczyn rozmaitych – na ostatnim etapie: buntu maszyn, bo laptop mi się zbiesił – nie byłam w stanie odpowiedzieć wcześniej :(

 

ninedin, GOCHAW, Edward P, Realuc – cóż, po prostu dziękuję za miłe słowa :)

 

Bruce – oczywiście, że imię jest znaczące :)

 

Śniąca, ocmel – tak, naprawdę pomysł wpadł mi do głowy koło południa, napisałam kawałek bez większej nadziei, że to skończę, bo miałam koszmarnego doła, potem jeszcze pojechałam na parę godzin za Kraków, potem siadłam znowu i skończyłam…

 

dogs – no, niestety, słowa piosenki są bardzo nienaturalne. Gdybym miała więcej czasu, pokombinowałabym w całym tekście z językiem, żeby był w większym stopniu nienaturalny, jak u kogoś, u kogo on się plącze. Ale nie wiem, czy to dałoby dobry efekt

 

Finklo – tak, ona jest SI, umierającą SI, która ma wspomnienia kilku osób, ale jest podłączona do umysłu dziecka, które, jak zakładam, było umierające, i ojciec w ten sposób chciał ocalić biologiczną córkę, a zarazem pamięć całej społeczności. Tak to sobie wyobrażam.

 

 

http://altronapoleone.home.blog

Hej, hej

Przede wszystkim mam nadzieję, że już dół minął i nie wraca :)

Dołączę do grona zaskoczonych, że napisałaś sf ;) Nie znam całej Twojej twórczości, ale kojarzysz mi się raczej z XIX-wieczną otoczką fabularną.

Znów czarujesz słowem i pięknym stylem. Oniryzm tym konkursie była całkiem zrozumiała, sam w nią poszedłem, więc rozumiem, skąd się wziął ten specyficzny klimat. Chociaż może trudno nazwać jednoznacznie stwierdzić, czy te sny to po prostu halucynacje szwankującej SI.

Tutaj mam jeden główny zarzut – dopiero lektura komentarzy i Twoja odpowiedź dla Finkli wyjaśniły dokładnie, o co tu chodzi. Miałem inne wyjaśnienie i przyznam, że bardziej widziałem Abigail w roli “arki” niosącej wiedzę ludzkości przez stulecia po katastrofie i w końcu szwankującej. Słowo “ojciec” może przecież użyć maszyna na określenie swego twórcy. To bardziej zarzut wychodzący z mojego odczytania testu, że było za mało wskazówek (lub zbyt ukryte bym je znalazł).

Wersy piosenki są nieźle użyte, niektóre świetnie, inne dość chropowate i wystają z tekstu, ale wszystkie mają zachowany sens.

Mój mały głos niewiele znaczy, ale udaję się do nominowalni.

Pozdrawiam

 

Dzięki, Zanaisie :)

 

Miałem inne wyjaśnienie i przyznam, że bardziej widziałem Abigail w roli “arki” niosącej wiedzę ludzkości przez stulecia po katastrofie i w końcu szwankującej. Słowo “ojciec” może przecież użyć maszyna na określenie swego twórcy.

Wiesz, że ono jest bardzo dobre? I właściwie całkowicie kompatybilne z moim, bo nigdzie nie jest powiedziane, ile czasu minęło, ona sama może mieć złudzenie, że nie dużo, a dekompresja hibernatorów mogła nastąpić dawno. Taka urywkowa świadomość SI może być przerywana latami, dziesięcioleciami, dopóki działa generator. Ale założenie pierwotne musiało być takie, że ludzie hibernują, a ona jest rezerwuarem wiedzy. Gdybym miała to opko minimalnie rozwinąć i nie trzymać się niewolniczo tekstu piosenki, to może bym poszła w danie jej więcej wspomnień o wiedzy? Bo tu już w zasadzie zostało jej niewiele więcej niż piosenka śpiewana przez HAL-a 9000…

 

Nie znam całej Twojej twórczości, ale kojarzysz mi się raczej z XIX-wieczną otoczką fabularną.

W CyberPunkcie (konkurs jakoś ze dwa lata temu) dostałam nawet wyróżnienie ;) Ale zasadniczo tak, wolę pisać fantastykę historyczną, czuję się tam swobodniej. Niemniej coś o SI na pustej planecie chodziło mi po głowie od dawna, aczkolwiek pierwotna wersja (z tym samym tytułem) była kompletnie inna: o SI, która ma “wyśnić” odpowiednie terraformowanie.

http://altronapoleone.home.blog

Znam taką autorkę, zresztą pewnie wszyscy ją znamy, która słowem potrafi malować obrazy. Ale nie takie, które pozwalają wyłącznie zwizualizować to, co autorka chciała nam pokazać, tylko takie, które potrafią wywołać również konkretne uczucia. Ta autorka to Ursula LeGuin, pisarka malująca słowami emocje i wrażenia. To moim zdaniem unikatowa umiejętność, dostępna jedynie nielicznym. Kłaniam się w pas, pani drakaino, bo Ty też to potrafisz, co udowodniłaś tym opowiadaniem, a co dotychczas tylko podejrzewałem. a teraz już mam pewność.

W zasadzie przedpiścy powiedzieli już wszystko co było do powiedzenia, zgadzam sie więc z Zanem i jego interpretacją istoty Abigail, bo sam miałem podobne podejrzenia. Zgadzam się również z dogs, że trzykrotne powtórzenie jest optymalne ( Abigail rennt! chciałoby się powiedzieć, choć fabuła całkiem inna:)). Co do słów piosenki, to wyłapałem je, ale tylko dlatego, że w radiu ją katowano i mój mózg kazał mi nucić przy każdym rozpoznanym wersie, co było dość irytujące, bo na moment przerywało przyjemność z lektury – oczywiście nie jest to zarzut pod Twoim adresem, a raczej pod adresem mojego wykoślawionego umysłu oraz założeń konkursowych.

Co by tu jeszcze? Aha, jeśli chodzi o motyw umierającej powoli AI, przechowującej ludzkie wspomnienia po zagładzie, to motyw nie jest specjalnie świeży, mam wrażenie, że się z nim juz spotykałem, tylko nie potrafię sobie przypomnieć gdzie. Ale to nieważne, bo nie fabułą, ale stylem, językiem i klimatem to opowiadanie stoi. W związku z czym nie zawaham się użyć prawa do nominowania Twojego opowiadania do piórka.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Czytałam, nie bardzo wiedząc, kim jest Abigail i dlaczego tak mało pamięta. Dopiero gdy dotarłam do zdania: Oj­ciec pa­trzy na nią, gła­dzi ją po wło­sach, po­pra­wia kod. – coś do mnie dotarło, ale nadal nie potrafiłam wykrzesać w sobie większego zrozumienia dla opowieści. Zbyt wiele tu, jak dla mnie, sennego błąkania się po niknących obszarach pamięci.

Drakaino, podziwiam kunszt wykonania, ale cóż… to nie moja bajka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć!

 

Bardzo ładny tekst. Przez całą lekturę miałam takie wrażenie, jakbym czytała wiersz, tylko napisany prozą.

Zaliczone wersy: 19, co przekłada się na 16 pkt.

 

[01]Tak bardzo chciałabym historią być

[02]W powietrzu hen unosić – nie bać się

[03]Bez żadnych zbędnych chwil – nie czując nic

[04]Bez kalendarzy, znaków, szumu, zdrad

[05]Za każdym razem gonię dalej

[06]Nie zabieram nic

[07]Za każdym razem

[08]Krótkie są momenty, krótkie dni.

[09]Krótkie szare noce, długi wstyd.

[10]Krótkie są momenty

[11]Krótkie momenty, krótkie mam momenty

[12]Krótko dziś zostanę – mały zryw

[13]Krótkie moje myśli, za krótkie sny

[14]Trzy metry ponad ziemią płynie dzień

[15]Nie mierzy czasu, nie odlicza ran

[16]Ja w hibernacji przekoczuję czas

[17]Poczekam tu na Ciebie kilka lat

[18]Tak wiele twarzy niesiesz mi, wiele map

[19]Nie umiem zliczyć cię na palcach

[20]Jak przy spadaniu, we śnie brak mi szans

[21]Wolałabym przespać cały świat, cały świat, cały świat!

Hej, Brightside, małe pytanie. Czy wers “[08]Krótkie są momenty, krótkie dni.” nie został zaliczony dlatego, że na końcu jest przecinek, a nie kropka?

http://altronapoleone.home.blog

Niestety. :c

Nawet jeśli to niedopatrzenie, to od bonusu dzieli Cię także brakujący wers 15.

Tak, niedopatrzenie, spokojnie mogłam dać kropkę :( Natomiast 15 rzeczywiście przegapiłam, choć skrupulatnie wykreślałam użyte wersy ;)

http://altronapoleone.home.blog

Ładne, nastrojowe, ale chyba problem ten sam, jak u Zanaisa w “Koniach na dalekim brzegu”– tekst piosenki podsunął ciekawy pomysł, którego realizacja ucierpiała na poddaniu dyrektywie wstawiania wielu cytatów w konkretnej formie.

Co ciekawe, pomimo nastroju okołoonirycznego, tego ciągłego budzeniu-zasypianiu i bardzo dobrze oddanych wrażeń przypominających częste wyrywanie ze snu w momentach “snu uruchamiania”, dość szybko miałem odczucie, ze jest tu coś, co ostatecznie doprowadzi do SF. I faktycznie, przeczucie dobrze doprowadziło, a że nie był to efekt bezpośredniej treści, a czegoś miedzy wierszami, to mówi to naprawdę dobrze o kompozycji tekstu.

 

" Dopiero teraz pomiędzy wzgórzami"

– nadmiarowa spacja.

 

Reg – mogę jedynie zapewnić, że to nie jest zapis mojego snu ;)

 

Wilku – tak, niestety to wplatanie tekstu psuje efekt, ale przyznam, że same słowa piosenki dały mi inspirację. Może kiedyś przerobię ten tekst na zwyczajny, jedynie inspirowany ;)

http://altronapoleone.home.blog

…mogę jedynie zapewnić, że to nie jest zapis mojego snu ;)

Ech, miałam co do tego całkowitą pewność. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja też czytając pierwszą część miałem przed oczami umierające, albo bardzo chore dziecko, pogrążone w malignie. Dopiero dotarcie do końca uzmysłowiło mi, że tu chodzi o jakiś rodzaj transferu świadomości w maszynę, chyba bardzo desperackiego i ostatecznie niezbyt udanego. 

Mam wrażenie, że na zewnątrz stało się coś bardzo złego, a Abigail nigdy nie będzie kompletna i ostatecznie wygasa.

Co do tekstu – przepiękne wykonanie. Skojarzyło mi się z koncertem fortepianowym granym na słowach. Poziom poetyckości przy zachowaniu naprawdę oszczędnych środków wyrazu po prostu zwala z nóg. 

Ostatecznie historia jest bardzo smutna, ale (a może między innymi dlatego) z pewnością zasługuje na jakieś wyróżnienie, szczególnie w tak trudnym konkursie. 

Outta – porównanie z Le Guin… No, czuję się, nawet sama nie wiem jak XD Obawiam się, że jeszcze mi do niej daleko, ale będę się starać :)

 

Silver – drugi komentarz, po którym pozostaje mi jedynie się rumienić… Cudowne to muzyczne porównanie, bo ja jestem zdecydowanie od muzyki klasycznej, więc ma dla mnie szczególne znaczenie :)

http://altronapoleone.home.blog

Cześć!

 

Bardzo nastrojowe i niepokojące. Ciężar jakiejś okrutnej tajemnicy od samego początku wisi nad całą sytuacją, groza jest niedopowiedziana, nieunikniona, bardzo ładnie to wyszło. Przepięknie pokazałaś emocje i położenie bohaterki, która wie tylko, że się przebudziła i poznaje świat, w którym istnieje. Brawo za pomysł i sprawne wkomponowanie wersów (nie zorientowałem się, więc jest dobrze imho)

W końcówce nieco zbyt łopatologicznie wykładasz kawę na ławę, trochę to nie pasuje do reszty opowiadania, ale z drugiej strony ułatwia to odbiór opowiadania. Bez tego tekst byłby dużo bardziej otwarty.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Drakaina w konwencji SF to dość niecodzienna gratka, ale warta każdej poświęconej chwili. Samego science nie ma tu może wiele, jednak poczułem przedzierający się spomiędzy słów, coraz bardziej nieprzychylny bohaterce futuryzm.

Jeśli dobrze rozumiem, to ukryłaś postać sztucznej inteligencji pod postacią dziecka, ubierając to wszystko w piękne metafory i poetycki język. Jasne, poniekąd wymusza taki zabieg formuła konkursu i ta konkretna piosenka, ale myślę też, że swobodnie czujesz się w takiej stylistyce, więc nie było tu zbyt wielkiego problemu. Trudną piosenkę przy tym sobie wybrałaś, co nie zmienia faktu, że lwią część wersów obroniłaś. O to przecież chodziło, by nie było znać, co jest inwencją autora, a co tytułowym recyklingiem.

Abstrahując od wspaniałej formy i urzekającego języka, to historia jest tutaj dość pretekstowa. Opowiadanie to raczej rozbudowana impresja i o ile nie mam z takowymi problemu, bo całkiem je lubię, to jak dla mnie jest tutaj jednak zbyt mglisto. Przede wszystkim tekst wymaga czujności, aby nie przeoczyć wskazania, że obcuje się z SI (np. fragment, gdy ojciec poprawia kod). Nie ma takich za wiele. Przewijają się jakieś szumiące mechanizmy, czarne ekrany, ale imo nie jest to tak jednoznaczne. Byłem przekonany, że chodzi o SI stworzoną po to, by dorobek ludzkości przetrwał po jakiejś apokalipsie. Ta się dokonała, SI się przebudziła, jednak nie było z kim podzielić się wiedzą, bo ludzkość wyginęła. Dziecięcą naiwność syntetyka tłumaczyłem sobie jego „nowością”. I chciałem tutaj napisać, że zabrakło mi paru zdań rozwinięcia tych kwestii, wyjścia poza szablon, ale przejrzałem komentarze i natknąłem się na interpretację autorki, która nijak ma się do mojego odbioru. :x

Jest tutaj nastrój, jest pewna melancholia, ale jest też pośpiech i wynikające z niego niejasności w przekazie. Opowiadanie uważam za zdecydowanie warte przeczytania i bardzo się cieszę, że skusiłaś się na udział w konkursie. Dzięki!

Piękne!

Z powtórzeń, delikatnie się od siebie różniących, z drobnych napomknień i sugestii wyłania się przed oczami czytelnika niezwykle sugestywny świat. Świat obcy, innoplanetarny. Oraz nieudana próba jego zdobycia.

A to wszystko wybrzmiewa jakby od niechcenia, bo Autorka celowo warstwę SF ukrywa za cierpieniami głównej bohaterki.

Prawdziwy majstersztyk!

Słowa piosenki, choć czasem widoczne, idealnie wpasowują się w narrację.

Czepialstwa nie ma, bo nie znalazłem niczego, do czego mógłbym się przyczepić.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Czytałam i praktycznie od początku byłam przekonana, że to opowieść o dziecku pogrążonym w śpiączce. Przegapiłam poprawianie kodu, ciemne pudełka i szum mechanizmów wzięłam za aparaturę podtrzymującą życie. Pod koniec coś mi zaczęło nie pasować, ale nawet, przynajmniej w pierwszym momencie, umierającą planetę wzięłam za majaki umierającego mózgu. Nie mniej jednak coś nie pasowało. Poprawianie kodu przegapiłam też przy drugim czytaniu, po prostu za mocno zafiksowałam się na pierwszej interpretacji, mimo że czułam, że coś jest nie tak. Dopiero komentarze wyjaśniły mi, o czym pisałaś.

I czasem jest tak, że w tym momencie wszystkie klocki wskakują na właściwe miejsce i, mimo początkowego pogubienia, czytelniczo jestem zachwycona. Jednak w tym przypadku natychmist pojawiły się pytania. W komentarzach piszesz o sztucznej inteligencji, a więc czymś co na jakimś poziomie jednak myśli, a nie tylko przetwarza dane. Jeśli to sztuczna inteligencja, to jak poradziła sobie z wciśniętym jej umysłem dziecka? A jeśli to tylko zwykły komputer, napakowany informacjami, to jak umysł dziecka poradził sobie z całą wiedzą zgromadzoną przez ludzkość? Do kogo właściwie ojciec mówi “pamiętaj”? Do maszyny, prosząc, by nie straciła jego dziecka, czy do córki? Ale w tym drugim wypadku, jak może żądać od dziecka przyjęcia takiego brzemienia?

Mam wrażenie, że za dużo włożyłaś w to opko: i świadomość umierającego dziecka, i SI jako arkę dla ludzkiej wiedzy. I przez to zrobiło się trochę nieczytelnie. Pojawiły się pytania, a tam gdzie pojawiają się pytania, siadają nastrój i emocje.

Patrząc na opko tylko pod kątem nastroju i emocji to chyba najlepsze Twoje opko, jakie czytałam. Jest w nim przejmujący smutek, ale jednocześnie nie ma tej przytłaczającej depresji, jaką czułam w I szli całą noc.

Natomiast w złożeniu z fabułą, która tu jest nieco szczątkowa i z warstwą science, która budzi pytania to jest dobre opko, Biblio bym klikła bez wahania, ale jednak nie piórkowe. Za dużo rzeczy musiałaś tłumaczyć w komentarzach, a i tak sporo pytań pozostało nez odpowiedzi.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Drakaino, gdybyś miała na ten tekst tydzień, żeby doszlifować fabułę i pewne rzeczy “dociągnąć”, miałabym dla ciebie nie tylko TAk-a, ale i głos na opko roku. Klimatycznie znakomite, nastrojowe, porażająco smutne. Do piórka zabrakło IMHO centymetrów.

ninedin.home.blog

Hej, hej,

 

Miałem obawy, że końcówka będzie jakaś zła – niedopowiedziana, podszyta zbyt dużym oniryzmem lub melancholią. Ale nie, jak dla mnie wszystko tutaj zagrało. A tekst głupkowatej, wg mnie, piosenki posłużył do stworzenia dziełka dużo lepszego i precyzjniej skontruowanego.

Co do pytania – czy SI, czy dziecko, czy hybryda jednego z drugim, wg mnie odpowiedź na to pytanie nia ma aż takiego znaczenia; albo inaczej, czytelnik może sobie na nie odpowiedzieć sam, bo tekst pozostawia pole do interpretacji.

Doceniam też, że kilkukrotnie powtarzana scena przebudzenia, za każdym razem była trochę inna, nie nużyła. To spore osiągnięcie.

 

Podobało mi się, w głosowaniu piórkowym jestem na TAK.

 

Pozdrawiam serdecznie!

Che mi sento di morir

Miś zazdrości smiley tak pięknego utworu (utworu, nie tekstu) i komentarzy, które dostałaś, a jakich nie potrafiłby napisać mimo wielkich starań. Czytał wcześniej i ciągle mu brakuje słów. Stąd taki komentarz misiowy.

Jak już zapewne wiesz – jestem na NIE.

Wydaje mi się, że powody już wyjaśniłam w pierwszym komentarzu – pogubiłam się, nie wiem (w sensie: podczas lektury nie zgadłam), o co tu chodziło. Za mało danych dla mojego raczej ścisłego umysłu.

Babska logika rządzi!

Tu byłem naprawdę blisko TAKa. Podobał mi się pomysł na to opowiadanie, konstrukcja, klimat. W historii Abigail wyczułem prawdziwą tragedię i coś …epickiego. W tej bezwolnej nosicielce pamięci innych ludzi, podlegającej kolejnym wadliwym przebudzeniom poczułem jakieś odległe echo hyperionowego księdza Dure. Za słabo to jednak pokazałaś, zbyt pobieżnie. Pomyślałem sobie, że gdybym był przygodnym czytelnikiem, nie znającym autorki, nie mającym do niej zaufania, to po lekturze zostałbym z jeszcze większym uczuciem rozczarowania. Dlatego nie mogłem głosować za piórkiem.

Ładne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka