- Opowiadanie: Dhevyan - Kowalstwo

Kowalstwo

Cześć, jestem nowym użytkownikiem i pasuje coś wrzucić ;) Jest to fragment z mojej książki, która prawdopodobnie nigdy nie ujrzy światła dziennego, ale to nic. Przechodzę na opowiadania i mam zamiar trochę na tym portalu posiedzieć. 

Oceny

Kowalstwo

Każdy jest kowalem własnego losu.

Tak brzmiało jedno z całej gamy filozoficznych powiedzeń i mądrości życiowych chętnie używanych przez wielu co bardziej wykształconych Lorethańczyków. To nie życie bowiem – według niektórych – pisało najprzeróżniejsze scenariusze, tylko właśnie ci, którzy tym życiem żyli.

Jednak, jak świat długi i szeroki, ludzie nigdy nie mieli po równo. Zawsze występował jakiś rodzaj niesprawiedliwości – bogactwo, status społeczny, dostęp do edukacji, który najczęściej szedł w parze z dwoma poprzednimi powodami, czy na przykład warunki fizyczne. I na domiar złego, jednym bogowie sprzyjali, a innych często mieli w dalekim poważaniu. Dlatego nierzadko zdarzało się, że owe jakże głębokie powiedzenie zostawało modyfikowane poprzez dołożenie drugiej części: Każdy jest kowalem własnego losu. Niektórzy po prostu mają lepszą kuźnię.

Torren lubił to powiedzenie. Nie. Poprawka. Lubił do niego wracać. Bo samo powiedzenie, przynajmniej według niego, mogło wołać o pomstę do nieba.

Kowalstwo bowiem rządziło się zupełnie innymi prawami. Dobry kowal – którym chłopak notabene był, a przynajmniej sam tak o sobie sądził – znał na wylot swoją kuźnię i wiedział o niej wszystko. Młot. Piec. Woda. Nie było w tym żadnej większej filozofii. Kowal musiał uderzać precyzyjnie i z odpowiednią siłą. Znać się na technice i materiałach. Żelazo, brąz, czy przywieziona z Lorethanii stal – dobry kowal wiedzę posiadł, umiejętności miał i tyle. Sam był sobie panem.

A nawet kiedy pojawiały się jakieś nieprzewidziane okoliczności, jak chociażby odkrycie nowego metalu – na przykład wspomnianej wcześniej stali – kowal po prostu przystosowywał się do nowej sytuacji. Ale nic, poza własną niewiedzą i nieumiejętnością, nigdy go praktycznie zaskoczyć nie mogło.

W związku z tym nijak się to wszystko miało do kucia własnego losu. Bo w życiu, w przeciwieństwie do kuźni, nie obcowało się z rzeczami martwymi, tylko z ludźmi.

A większość ludzi to idioci.

Koniec

Komentarze

Cześć!

Po pierwsze i najważniejsze, to nie jest drabble. Drabble liczy bowiem równo sto słów, a tu z pewnością jest ich więcej. Proponuję zatem zmienić oznaczenie na szort.

Odnośnie tekstu, może i ten debiut z portek nie wywalił, ale nie jest zły. Puenta sprawiła, że się uśmiechnąłem, a i całkiem zgrabnie jest to napisane. Skrobnij coś dłuższego.

Pozdrawiam!

Witaj.

Tekst ciekawy, ucieszyło mnie skatalogowanie go według Ciebie do rodzaju “stusłowia”, bo cierpliwie uczę się pisania takich krótszych form i chciałam się powzorować nieco, lecz rzeczywiście, jak napisał Realuc, tu słów jest więcej. 

Całość w moim odczuciu pełna jest symboliki, nawiązującej do znanego powiedzenia. Nie wiem, czego dotyczy pełny tekst (bo, jak wspomniałeś, to jedynie jego fragment), ale na razie “kuźnię” Torrena odbieram całkowicie symbolicznie jako samodzielną naukę trudnego życia. 

Zakończenie – A większość ludzi to idioci. mocno dołuje i brzmi przykro. Czy prawdziwie? :)

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Czołem, Dhevyan :)

W sumie fajnie, że wrzuciłeś ten tekst. Sam w sobie może być pretekstem do bardzo ciekawej dyskusji.

To, co nam prezentujesz jest fragmentem narracji. Akcji nie ma żadnej, w zasadzie można by to ująć jako wprawkę narracyjną. Także jako pretekst do przekazania paru zabawnych myśli. 

Styl masz fajny, pióro zdecydowanie lżejsze niż większość randomów biorących się za pisanie, o tym czy potrafisz budować przekonujące historie przekonamy się później (mam nadzieję).

Natomiast – między nami mówiąc – gdybyś tym stylem zbudował całą, kompletną fabułę, o tym czy byłoby bicie po łapskach, czy peany wypisywane przez komentujących, prawdopodobnie zadecydowałby dobry (bądź zły) humor pierwszych odwiedzających :)

Bo też i czy można się do tego przyczepić? Naturalnie. Można! :D

Użytkownicy forów literackich formułując wypowiedzi, bazują bardzo często na rozmaitych “poradnikach dobrego pisania”. Szkoda, że większość z autorów tych sieciowych poradników jakoś nie wyciąga nagród literackich jak króliki z kapelusza, czy też nie szczyci się bestselerowymi nakładami – ale to tylko taka moja drobna złośliwość ;) 

Dlaczego o tym mówię? Ano dlatego, że w tych poradnikach, jak tybetańską mantrę, przytacza się poradę o ścinaniu rzeczy niepotrzebnych, ogołacania tekstu z przymiotników, pisania do rzeczy i lakonicznie. Unikania przegadania, lania wody, zmierzania do sprawy bez nadmiernych literackich zawijasów. Czy to rada trafna?

Dla twórców instrukcji obsługi telewizora – bez wątpienia!

Dla pozostałych? Według mnie – a ostatnio dużo o tym myślałem – to zależy (jak zawsze)…

Jest grupa osób, szczególnie początkujących, która raczy czytelników swoją purple prose w wyjątkowo toksyczny sposób. Dobierają niewysmakowane porównania, zarzucają czytających nic nie wnoszącymi, piętrowymi stosami przymiotników, które do opisywanych rzeczowników pasują jak przysłowiowy wół do karety itd.

I tu się zgodzę – TYM ludziom zdecydowanie pomoże literacka asceza. Może to co napiszą nie będzie wyjątkowe czy oryginalne, ale przynajmniej czytelnik nie zagubi się w snutej przez przez świeżo upieczonego wieszcza opowieści, niczym woj z czasów Mieszka I w centrum Manhattanu.

Dlaczego więc twierdzę, że można się do tego co nam zaprezentowałeś przyczepić?

Ano dlatego, że nie wnosi to absolutnie i doskonale nic. Gdyby było częścią większej całości fabularnej – można by sobie to całkowicie darować. Ściąć!

Ale – z jaką szkodą dla czytającego! :)

Jednym słowem – bardzo mi się podobało i proszę o więcej! 

Odbiór – POZYTYWNY.

PS. Mam nadzieję, że wybaczysz mi to absolutne pustosłowie powyżej, czasem człowiek musi bo się udusi. A mnie, jako komentującego, dotyczą nieco inne prawa niż autora. Sam rozumiesz – “śpiewać każdy może” i takie tam. Albo i nie?..

 

Może jestem naiwnym misiem ale nie zgadzam się z ostatnim zdaniem autora. :)

Poza tym nie mam zastrzeżeń.

To zabrzmi jak mantra ale: Drabblem to nie jest bo te mają równiutko 100 słów. 

Filozoficzna rozprawka niestety jak dla mnie taka sobie.

Jest to fragment z mojej książki…

Dhevyanie, jak sam piszesz, zamieściłeś fragment. Wiesz już także, że to nie drabble. Obecne oznaczenie wprowadza ewentualnych czytelników w błąd, bądź wiec uprzejmy i zmień je na FRAGMENT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmmm. Reg ma rację – do oznaczania kawałków powieści służy etykietka “fragment”, a nie “drabble”.

Zwyczajowo nie czepiamy się braku fantastyki w drabelkach, ale powyższy utworek drabblem nie jest, więc: a gdzie tu jest fantastyka?

Napisane ładnie, ale zabrakło fabuły i nic z tych rozważań nie wynika.

Babska logika rządzi!

Dziękuję za wszystkie komentarze, zmieniłem typ na “Fragment”.

Cieszy mnie w większości pozytywny odbiór tekstu, zdaję sobie sprawę, że znajduje się on trochę w próżni i bez dalszej części niewiele z niego wynika, mimo wszystko postanowiłem się nim podzielić.

Mam nadzieję, że wybaczysz mi to absolutne pustosłowie powyżej

To nie jest pustosłowie, dużo w Twojej wypowiedzi było merytoryki, choć ładnie schowanej pod pustosłowiem cheeky.

 

Skrobnij coś dłuższego

Postaram się :)

Cześć!

 

Dobry wstęp do większej całości. Nie czytało się źle, więc jest potencjał. Technicznie całkiem w porządku. Poniżej kilka sugestii (w większości subiektywnych, ale może się przydadzą). Mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci ingerencja w tekst, ale spróbowałem go nieco odchudzić. ;-)  

 

Tak brzmiała jedna z całej gamy filozoficznych powiedzeń i mądrości życiowych chętnie używanych przez wielu co bardziej wykształconych Lorethańczyków. To nie życie bowiem – według niektórych – pisało najprzeróżniejsze scenariusze, tylko właśnie ci, którzy tym życiem żyli.

Jednak, jak świat długi i szeroki, ludzie nigdy nie mieli po równo. Zawsze występował jakiś rodzaj niesprawiedliwości – bogactwo, status społeczny, dostęp do edukacji, który najczęściej szedł w parze z dwoma poprzednimi powodami, czy na przykład też warunki fizyczne. I na domiar złego, Jednym bogowie sprzyjali, a innych często mieli w dalekim głębokim poważaniu. Dlatego nierzadko zdarzało się, że owo jakże głębokie powiedzenie zostawało modyfikowane zmieniano, dodając poprzez dołożenie drugiej częściKażdy jest kowalem własnego losu. Niektórzy po prostu mają lepszą kuźnię.

Kowalstwo bowiem rządziło się zupełnie innymi prawami. Dobry kowal którym chłopak notabene był,przynajmniej sam tak Torren o sobie sądził myślał – znał na wylot swoją kuźnię na wylot i wiedział o niej wszystko. Młot. Piec. Woda. Nie było w tym żadnej większej filozofii. Kowal musiał Wystarczyło uderzać precyzyjnie i z odpowiednią siłą. Znać się na technice i materiałach. Żelazo, brąz, czy przywieziona z Lorethanii stal – dobry kowal wiedzę posiadł i , umiejętności miał i tyle. sam był sobie panem.

A nawet kiedy pojawiały się jakieś nieprzewidziane okoliczności, jak chociażby odkrycie nowego metalu, – na przykład wspomnianej wcześniej stali – kowal po prostu przystosowywał się do nowej sytuacji. Ale nic, poza własną niewiedzą i nieumiejętnością brakiem umiejętności, nigdy go praktycznie zaskoczyć nie mogło.

 

Jako że rozgorzała dyskusja dotycząca komentowania, polecam zapoznać się z tym i z tym. ;-)

 

Pozdrawiam!

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogonie." T. Rałowski

Dzięki za opinię. Zgadzam się z tym, że niektóre słowa są dodane niepotrzebnie, ale mam wrażenie, że usunięcie tak wielu ozdobników bardzo spłyci tekst. Takie subiektywne odczucie, to w końcu nie dokumentacja techniczna :)

Również pozdrawiam 

Pytanie, czy on w założeniu ma być głęboki :) Tego nie wiemy, bo nie zadeklarowałeś do jakiej grupy docelowej kierujesz całość tekstu. Po fragmencie trudno wywnioskować.

Wydaje mi się, że najprościej to sobie zwizualizować. Spróbuj przeczytać tekst na głos wyobrażonemu stereotypowemu przedstawicielowi swojego targetu i myślę, że stanie się jasne, czy tekst jest do poprawienia czy nie ;)

Inaczej napiszesz tekst dla znudzonego piętnastolatka z syndromem deficytu uwagi, a inaczej dla dojrzałego czytelnika z dużą bazą słownictwa i doświadczeniem literackim. Przy czym w drugim wypadku możesz przyjąć, że oczekiwania co do warstwy treściowej będą wyższe.

Nowa Fantastyka