- Opowiadanie: Shanti - Tylko jeden przystanek dalej

Tylko jeden przystanek dalej

Ogromne podziękowania dla betujących: mortecius, Silva, Sonata i Sarawinter!

 

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Tylko jeden przystanek dalej

Lśnią­ca czer­nią lo­ko­mo­ty­wa z im­pe­tem wje­cha­ła na znisz­czo­ny peron i gwał­tow­nie się za­trzy­ma­ła. Dym uno­sił się wokół wa­gonów, a kilka z nich wciąż stało w ogniu, który wy­ga­sał w zde­rze­niu z inną at­mos­fe­rą.

Sto­ją­ca sa­mot­nie ko­bie­ta skie­ro­wa­ła tur­ku­so­we oczy – jedno cy­ber­ne­tycz­ne, dru­gie ludz­kie – w kie­run­ku, z któ­re­go nad­je­chał nie­mal an­tycz­ny po­jazd. Za błysz­czą­cą ba­rie­rą, kil­ka­dzie­siąt me­trów dalej, doj­rza­ła po­prze­ty­ka­ną je­zio­ra­mi ko­tłu­ją­cej się lawy spa­lo­ną zie­mię.

Drzwi pierw­sze­go z wa­go­nów otwo­rzy­ły się z trza­skiem, a po wą­skich schod­kach ze­szła kon­duk­tor­ka.

– Masz opła­tę? – mruk­nę­ła, a gdy ko­bie­ta sto­ją­ca na pe­ro­nie po­twier­dzi­ła ski­nie­niem głowy, wska­za­ła wej­ście. 

Po­wi­ta­ło ją drże­nie i wycie po­cią­gu. Ciem­ne i cia­sne wnę­trze roz­świe­tla­ła po­je­dyn­cza, mi­go­czą­ca lampa. Pa­sa­żer­ka zsu­nę­ła kap­tur, od­sła­nia­jąc kru­cze włosy oraz me­ta­lo­wy pan­cerz. Ro­zej­rza­ła się po­bież­nie, rzu­ci­ła szma­cia­ną torbę na pro­stą, drew­nia­ną ławkę, a sama usia­dła obok.

– Hmmm, twoja twarz wy­da­je mi się zna­jo­ma. – Kon­duk­tor­ka prze­chy­li­ła lekko głowę. Roz­wią­za­ła apasz­kę, zrzu­ci­ła trze­wi­ki z opuch­nię­tych stóp i wy­cią­gnę­ła chciwie rękę. – Naj­pierw opła­ta dla mnie.

Obca bez słowa wy­cią­gnę­ła spo­mię­dzy fałd ubra­nia bu­tel­kę whi­sky i po­mię­tą pacz­kę pa­pie­ro­sów. Kon­duk­tor­ka wy­cią­gnę­ła je­dne­go, od­pa­li­ła i po­sła­ła przed sie­bie obłok dymu.

– Na który przy­sta­nek?

– Tylko jeden świat dalej.

– Ach, je­steś z tych. Dla­te­go wy­da­jesz się zna­jo­ma. Ale ostat­nio nie mia­łaś tylu tych… – wy­ko­na­ła bli­żej nie­okre­ślo­ny gest ręką – wsz­cze­pów. 

Pa­sa­żer­ka wzru­szy­ła ra­mio­na­mi, opar­ła głowę o ścia­nę i przy­mknę­ła oczy.

– An­na­bel. Już pa­mię­tam. Zdra­dzi­łaś mi swoje imię pod­czas pierw­szej po­dró­ży. Który to już raz? Ósmy? Dzie­wią­ty? – zapytała konduktorka.

– Siód­my – prze­rwa­ła jej ostro. – I to nie twoja spra­wa.

– No, no, jaka wraż­li­wa. Je­dy­ne, co mi zo­sta­ło, to po­ga­węd­ki z pa­sa­że­ra­mi, a z każ­dym ob­ro­tem je­ste­ście coraz bar­dziej po­nu­rzy. Tę­sk­nię za erą, gdy czas był względ­ny. Ale jak za­chcia­ło się wam nie­śmier­tel­no­ści, to trze­ba pła­cić cenę. 

An­na­bel prych­nę­ła i prze­wró­ci­ła ocza­mi. Drgnęła, gdy z trzewi buchającego parą monstra wydobył się upiorny wrzask. Kon­duk­tor­ka unio­sła głowę i na­słu­chi­wa­ła przez mo­ment.

– Po­ciąg do­ma­ga się za­pła­ty, zanim prze­sko­czy­my do ko­lej­ne­go świa­ta.

Aro­gan­cja pa­sa­żer­ki nieco przy­ga­sła. Dziewczyna ocię­ża­le się­gnę­ła do torby i wy­ję­ła z niej drew­nia­ne pu­de­łecz­ko po­kry­te rdza­wy­mi pla­ma­mi. Pod­nio­sła się i piesz­czo­tli­wie mu­snę­ła po­kry­wę pal­ca­mi, nim je od­da­ła. Ob­ser­wo­wa­ła, jak kon­duk­tor­ka pod­cho­dzi do że­liw­ne­go pie­cy­ka i z otrzy­ma­ne­go pa­kun­ku wyj­mu­je ludz­kie serce. 

– Jedno życie w za­mian za szan­sę dla cie­bie – po­wie­dzia­ła cicho i wbiła wzrok w pa­sa­żer­kę. – Na­le­ża­ło do kogoś, kto cię ko­chał? Po­ciąg bę­dzie wie­dział, je­że­li jest ina­czej. 

An­na­bel kiw­nę­ła głową. Kie­dyś od­wró­ci­ła­by wzrok, nie­zdol­na do pa­trze­nia jak ogień po­chła­nia zło­żo­ną ofia­rę. Te czasy jed­nak dawno mi­nę­ły. 

Kon­duk­tor­ka po­wo­li odło­ży­ła serce na po­piół, za­trza­snę­ła drzwicz­ki, a se­kun­dę póź­niej buch­nę­ło złote świa­tło. Ru­szy­ło wzdłuż ko­mi­na, by roz­lać się fa­li­sty­mi li­nia­mi po su­fi­cie i ścia­nach ni­czym krew w ży­łach. 

– Ko­lej­ne życie jest warte ta­kiej ceny?

– Zro­bi­łam, co mu­sia­łam. Mój czas w tym świe­cie do­biegł końca.

– Zło­ciut­ka, nie mnie cie­bie są­dzić, ale żyć z czymś takim… Nie jedno, ale dzie­siąt­ki ist­nień. Za­sta­na­wia­łam się czy warto. – Prze­rwa­ła, aby od­pa­lić ko­lej­ne­go pa­pie­ro­sa. Usia­dła na ławce i wpa­try­wa­ła się w blak­ną­ce linie. – Je­stem za stara, aby zro­zu­mieć tę waszą nową rze­czy­wi­stość. Cza­sa­mi za­zdrosz­czę – zer­k­nę­ła na An­na­bel – ale chyba wo­la­łam życie sprzed zde­rze­nia. Gdy czło­wiek był czło­wie­kiem, a życie miało się jedno. A teraz? Ty­siąc świa­tów, każdy strza­ska­ny i na­kła­da­ją­cy się na ko­lej­ny. – Za­cią­gnę­ła się i za­pa­trzy­ła gdzieś w prze­strzeń.

– Obec­nie są tylko dwie moż­li­wo­ści: albo je­steś po­dróż­ni­kiem, albo ich ofia­rą. 

– Oni ko­cha­li cie­bie. A ty?

– Nie wiem. – Wzru­szy­ła ra­mio­na­mi i uśmiech­nę­ła się smut­no. – Może za pierw­szym czy dru­gim razem. Ale póź­niej… mi­łość jest luk­su­sem, prze­żyt­kiem, który nie ma racji bytu. Tylko głup­cy sobie na nią po­zwa­la­ją. Raz po­peł­ni­łam ten błąd – do­da­ła cicho i mi­mo­wol­nie do­tknę­ła żeber.

Kon­duk­tor­ka lekko kiw­nę­ła głową, po czym pod­nio­sła się. Po­now­nie zawią­za­ła apasz­kę i wsu­nę­ła trze­wi­ki na stopy.

– To już?

– Tak, ja­kieś trzy­dzie­ści se­kund do skoku. Przy­go­tuj się. 

Mie­rzy­ły się wzro­kiem, gdy po­ciąg gwał­tow­nie przy­śpie­szył i z im­pe­tem ude­rzył w ba­rie­rę od­dzie­la­ją­cą dwa świa­ty. Fio­le­to­we iskry prze­mknę­ły wzdłuż wa­go­nów ni­czym małe, obłą­ka­ne ko­li­bry. Ostre szarp­nię­cie zwa­li­ło pa­sa­żer­kę z nóg.

Przez wszyst­kie szcze­li­ny, nawet te naj­drob­niej­sze, za­czę­ła się wle­wać woda. Kon­duk­tor­ka od­su­nę­ła sfa­ty­go­wa­ną za­słon­kę i wnętrze wypełniła nie­bie­ska po­świa­ta. Pod­wod­na dżun­gla bu­ja­ła się w swoim ryt­mie, a ła­wi­ce ryb pierz­cha­ły przed mon­strum, które na­je­cha­ło ich te­ry­to­rium. 

An­na­bel zacharczała i zawyła z bólu. Jej ciało za­pa­dło się w sobie, two­rząc bli­żej nie­okre­ślo­ną masę o wy­trzesz­czo­nych, tur­ku­so­wych oczach, która wy­plu­wa­ła z sie­bie me­ta­lo­we ele­men­ty. Woda po­wo­li wy­peł­nia­ła wagon. Jej syl­wet­ka zmie­nia­ła się, aż z krót­kiego tułowia wyrósł dłu­gi ogo­n. Ludz­kie zęby zostały zastąpione przez ostre kły, palce po­łą­czy­ła błona, a na szyi wy­ro­sły skrze­la. Uniesione włosy przypominały ciem­ne skrzy­dła. Spoj­rza­ła na sie­bie, po czym od­rzu­ci­ła głowę. Mimo śmiechu z gar­dła nie wy­do­był się żaden dźwięk.

– My­śla­łam, że po ciele cy­bor­ga nie­wie­le mnie już za­sko­czy. 

Głos był skrze­kli­wy i przy­tłu­mio­ny, jakby do­cho­dził z pew­nej od­le­gło­ści. Mach­nę­ła płe­twą i za­krę­ci­ła się wokół wła­snej osi.

– Każdy świat rzą­dzi się swo­imi pra­wa­mi – sko­men­to­wa­ła kon­duk­tor­ka i za­ło­ży­ła ręce na pier­si. 

Nie­wie­le zo­sta­ło po me­lan­cho­lii, w którą wcze­śniej wpa­dła An­na­bel. Wszel­ki smu­tek zo­stał wy­ma­za­ny przez eks­ta­tycz­ną ra­dość i upo­je­nie nową formą. Konduktorka wi­dzia­ła to już nieraz – prze­ska­ki­wa­nie mię­dzy świa­ta­mi dzia­ła­ło na śmier­tel­ni­ków jak używka. Uwo­dzi­ło ta­jem­ni­cą i nie­zna­nym, ale wraz z upły­wem lat narkotyk tra­cił na mocy. A czas był za­wsze ogra­ni­czo­ny. Gdy się­gał zera, po­dróż­nik miał tylko dwie moż­li­wo­ści: śmierć lub skok do ko­lej­ne­go świa­ta. O ile złoży ofia­rę.

– Żaden czło­wiek nie da mi tego, co ty­siąc ży­wo­tów. Po co mi jedna mi­łość, gdy mogę mieć ich setki?

Kon­duk­tor­ka ocię­ża­łym kro­kiem po­de­szła do drzwi i po­cią­gnę­ła klam­kę. 

– Do zo­ba­cze­nia, An­na­bel – po­wie­dzia­ła, ob­ser­wu­jąc, jak sy­re­na o czar­nych łu­skach od­da­la się od po­cią­gu. Zanim znik­nę­ła w gę­stwi­nie wo­do­ro­stów, po­sła­ła jej dra­pież­ny uśmiech. Nie mu­sia­ła od­po­wia­dać. Obie wie­dzia­ły, że wróci. Wszy­scy wra­ca­li. 

Koniec

Komentarze

Aż mi skóra ścierpła od tej dystopii!

Opowiadanie jest niesamowicie plastyczne. Byłam w tym pociągu;)

 

Natomiast trochę przeszkadzało mi to, że pociąg wył. 

 

Niewiele zostało po melancholii, w którą wcześniej wpadła Annabel.

W moim odczuciu, ona trwała w tej melancholii już kiedy się pojawiła, wiec to jest trochę nieprecyzyjne. 

 

Natomiast fraza Widziała to już nie raz według mnie dotyczy konduktorki, a z treści wynika, że Anabel.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Interesujący pomysł na środek transportu. Podejrzewam, że to jakaś metafora czy coś. Cóż, dla mnie te rzeczy są ulotne jak amfora…

Chętnie poznałabym również przygody bohaterki na którymś świecie, a nie tylko sam przeskok.

wjechała na zniszczony peron i gwałtownie się zatrzymała. Dym unosił się wokół wagonów, a kilka z nich wciąż stało w ogniu, który gwałtownie wygasał w zderzeniu z inną atmosferą.

Dużo gwałtów.

Ludzkie zęby zastąpiły ostre kły,

Czyli co zastępowało, a co było zastępowane? Dwuznaczna konstrukcja.

Dlaczego w tytule jest przystanek, skoro pociągi mają stacje?

Babska logika rządzi!

“Annabel charknęła…” – trochę mnie tutaj odrzuciło. Wolałbym przeczytać, że “zacharczała”.

 

“– Żaden człowiek nie da mi tego, co tysiąc żywotów. Po co mi jedna miłość, gdy mogę mieć ich setki?” – Gdy pomyślę, że Annabele cierpi na CHAD, jej wypowiedź staje się wyjątkowo upiorna.

Ambush,

dziękuję bardzo! na tym mi zależało, a cieszy mnie to tym bardziej, że to szort, więc nie było miejsca na długie budowanie klimatu. Dzięki też za wskazanie “widziała…” – faktycznie źle to ujęłam.

 

Finkla,

dzięki za klika! Przyznam, że nie ma w tym żadnej metafory – to raczej mikro ujęcie wariancji przyszłości i tego jak wiele bylibyśmy w stanie poświęcić za nieśmiertelność. A pociąg – monstrum jakoś narodził się w mojej głowie :)

I przystanek bo jest de facto świat, a nie stacja jako taka – zwłaszcza, że w niektórych światach stacji po prostu nie ma. 

 

Makaron3d,

dzięki za odwiedziny! Masz rację, zacharczała brzmi lepiej – zmienione :)

Annabel poświeciła kilka osób aby żyć, więc psychika cóż… CHAD jest możliwy, ale jest też w głębokim wyparciu, tłumaczy sobie, że musiała. A może mieć tych żyć wiele, w różnych formach i ciałach.

 

 

Fajny pomysł.

Podoba mi się że pokazujesz cenę jaką płaci się za kolejne światy, bardzo ciekawy jest moment przejścia z jednej formy (cyborg) w drugą (syrena) i na wejście w kolejny świat. Podobała mi się też lokomotywa. Gdybym miał się do czegoś przyczepić to do tego stwierdzenia:

Ale później… miłość jest luksusem, przeżytkiem, który nie ma racji bytu. Tylko głupcy sobie na nią pozwalają. Raz popełniłam ten błąd

Ogólnie pomysł na postać która pozbawiona jest skrupułów ze względu na przeszłe wydarzenia jest jak najbardziej w porządku, o tyle jakoś to zdanie o miłości wydało mi się zbyt patetyczna w takiej zwykłej rozmowie. Moim zdaniem lepiej by wybrzmiało jakieś urwane zdanie albo niedopowiedzenie.

Niemniej jednak oczywiście klikam :)

Widzę, co przeczytałem. Bardzo obrazowe. Jeszcze pamiętam takie lokomotywy, nie elektrowozy i nie spalinowe.

Opowiadanie skłania do zastanowienia: Co mógłby człowiek zrobić dla uzyskania nieśmiertelności? 

Cześć!

 

Podobało mi się :). Ciekawy świat stworzyłaś, właściwie to w każdym Twoim opowiadaniu dostrzegam interesujące kreacje. Jeśli już miałabym czegoś się przyczepić to samego dialogu, który w pewnym momencie staje się trochę informacyjny. Zgrzytnęło mi też pierwsze zdanie, bo jakoś trudno uwierzyć w gwałtowne zatrzymanie się lokomotyw, ale zakładam, że prawa fizyki to tu nie bardzo obowiązują.

 

 

Hej, hej

Dużo spraw umieściłaś w tym szorcie, ale wyszło całkiem zgrabnie. Taki szort, w którym nie ma co się zagłębiać w poszukiwaniu odpowiedzi, tylko trzeba dać się ponieść wizji. Dobre, ładne opisy.

Jedyne, co mi zazgrzytało, to “krucze włosy”. Włosy z kruków? A jeśli miało być “czarne”, to bardzo wyświechtane porównanie.

Klikam

Cześć. 

Generalnie pomysł jest bardzo ciekawy. Lektura ogólne satysfakcjonująca. Jeśli nad czymś miałbym się zastanawiać, to nie do końca przekonał mnie dobór przymiotników w niektórych miejscach tekstu. Na przykład osoba o kruczoczarnych włosach to po prostu brunet / brunetka, pancerz zwykle jest metalowy itd. Po prostu starasz się stworzyć bardzo plastyczną wizję, ale imho wchodzisz z tym na trochę zbyt wysokie “C” ;) 

Ale – oczywiście pomysł jest najważniejszy, a pod tym względem szorcik wyszedł bardzo dobrze!

Cześć!

 

Niezłe, krótkie, ale z pazurem. Wielkie brawa za pomysł. Fantastyczna przypowiastka o okrutnej sile nałogu w lekko steampunkowym klimacie. Nie wiem dlaczego, ale bardzo lubię motyw pociągu w tekście, a ty bardzo ciekawie go wykorzystałaś. Czytało się bardzo przyjemnie, choć miejscami “się” występowało w nico zbyt dużym stężeniu imho. Podobnie przymiotniki, których zwłaszcza na początku jest sporo:

Lśniąca czernią lokomotywa z impetem wjechała na zniszczony peron i gwałtownie się zatrzymała.

Stojąca samotnie kobieta skierowała turkusowe oczy – jedno cybernetyczne, drugie ludzkie – w kierunku, z którego nadjechał niemal antyczny pojazd.

2P dla Ciebie: Pozdrawiam i Polecam do Biblioteki!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Co jesteś w stanie oddać za nieśmiertelność? Zazwyczaj jest to człowieczeństwo, gdyż samo nieumieranie jest już zaprzeczeniem człowieczeństwa. Skupiłaś się tu na jednym aspekcie ludzkiej egzystencji, a więc na miłości. Bohaterka bezwzględnie poświęca życia kolejnych, kochających ją osób (powiedzmy, że cyborgi i syreny to takie same osoby jak ludzie). Podczas lektury przyszło mi nawet do głowy, że to trochę taki miłosny wampir.

Od strony technicznej czytało się bardzo przyjemnie, opisy są naprawdę plastyczne, “czułem” ten pociąg. Gdzieś tam zdarzyły się drobne zgrzyty, o których pisali przedpiśccy, ale są to łatwe do naprawienia detale.

Miałem wrażenie, że konduktorka mówi trochę infodumpami, ale kupuję to, bo to dobrze oddało jej frustrację i niechęć do zrozumienia tego świata i motywacji bohaterki. Postać, która wie wszystko, udowadnia, że to wie, też ale nie chce tego zaakceptować – fajne.

Tytuł też fajny.

Następny przystanek: Biblioteka ;)

Cześć!

 

Świetny szorcik. Jak mniemam, przygotowany na zderzenie światów. Oczywiście w wielu miejscach straszy trochę ta przymiotnikoza, ale podczas czytania mi to nie wadziło, ponieważ dałem się porwać tej krótkiej, lecz jakże pomysłowej historii.

Pan Domingo już dodał ostatni klik do zbioru B i tekst tam trafi w pełni zasłużenie. ;-)

 

Pozdrawiam!

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogonie." T. Rałowski

Całkiem udany szort. Językowo do podszlifowania, ale za to pomysł naprawdę fajny. Podoba mi się wykreowana rzeczywistość, w której można przenosić się między światami, aby uciec przed śmiercią, jednocześnie płacąc ogromną cenę. Ten pociąg to taki Charon, tyle, że wymagany przez niego obol jest o wiele bardziej cenny. I za to właśnie klikam.

Poniżej kilka rzeczy, które mnie wybiły z rytmu:

 

Lśniąca czernią lokomotywa z impetem wjechała na zniszczony peron i gwałtownie się zatrzymała.

Mam takie wrażenie, że lepiej wyglądałby koniec zdania, gdyby zmienić “i gwałtownie się zatrzymała” na “i gwałtownie stanęła”. Ale to moje wrażenie, a opowiadanie Twoje :)

 

Ciemne i ciasne wnętrze rozświetlała pojedyncza, migocząca lampa. Pasażerka zsunęła kaptur, odsłaniając krucze włosy oraz metalowy pancerz. Rozejrzała się pobieżnie, rzuciła szmacianą torbę na prostą, drewnianą ławkę, a sama usiadła obok.

Za dużo tych przymiotników tutaj się zebrało IMHO.

 

Obca bez słowa wyciągnęła spomiędzy fałd ubrania butelkę whisky i pomiętą paczkę papierosów. Konduktorka wyciągnęła jednego, odpaliła i posłała przed siebie obłok dymu.

A tutaj powtórzenie.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Edward Pitkowski,

dzięki serdeczne za odwiedziny i komentarz! Cieszę się, że pomysł się spodobał, szczególnie lokomotywa, bo mam jakiś szczególny sentyment do niej w tym szorcie. 

Uwagę o patetyczności przyjmuję – tutaj już zostawię jak jest, ale wskazówka dla mnie (sama nie lubię zbytniej patetyczności i staram się unikać, ale coś się jednak wkradło).

 

Koala75,

również dzięki za odwiedziny! Takie właśnie chciałam zadać pośrednio pytanie – co jesteśmy w stanie zrobić? Czasami jak oglądam filmy dziwie się, jak można podjąć takie, a nie inne decyzję, ale łatwo powiedzieć to z wygodnej kanapy. Co innego gdy stoimy w obliczu śmierci lub odwrotnie: o krok od nieśmiertelności.

 

Alicella,

dziękuję za odwiedziny! Bardzo miło mi słyszeć, że “właściwie to w każdym Twoim opowiadaniu dostrzegam interesujące kreacje” – zwłaszcza, że jesteś na portalu aktywna, sporo tekstów “przewinęło się przez Twoje ręce”, więc fakt, że je w ogóle pamiętasz pozytywnie mnie zaskakuje :)

 

Zanais,

dzięki za odwiedziny i komentarz! Cieszy mnie uwaga o ładnych opisach – nad warsztatem nadal pracuję i dalej mam sporo niezgrabności w tekstach, ale postrzegam to jako progres, więc fajnie, że to jakoś widać :)

Te krucze włosy zostawiłam przekornie – byłam pewna, że ktoś zwróci na to uwagę, ale tak chodziło mi o czarne:D. Trochę eksperymentalnie zostało, aby sprawdzić ile osób wyłapie, bo zdaje sobie sprawę, że mocno nadużywane słowo :)

 

Silver,

i tobie dzięki za odwiedziny i czas poświecony na czytanie. Z tą plastyczną wizją, przyznam, że to chyba trochę nieświadome jest – nie staram się tutaj jakoś celowo mocno ten aspekt “podbijać”, ale piszę jak widzę to w głowie. Ale dobrze, że mówisz bo nie byłam tego świadoma. Choć sporo osób, właśnie te plastyczne opisy chwaliło, ale wiadomo – różne preferencje. Niemniej, dobrze wiedzieć, że mam do tego skłonność, bo zupełnie nie zamierzone i nie zawsze będzie dobrym pomysłem.

 

krar85,

dzięki wielkie! Cieszę się, że pomysł się broni mimo siękozy (eh, walczę z tym, ale damn it, chwila nieuwagi i pleni się dziadostwo wszędzie). Kwestię przymiotników przyjmuję – zupełnie nie świadomie, ale muszę na to zwracać bardziej uwagę. 

 

Pan Domingo,

dzięki za Twój czas i komentarz! 

“Od strony technicznej czytało się bardzo przyjemnie, opisy są naprawdę plastyczne, “czułem” ten pociąg. Gdzieś tam zdarzyły się drobne zgrzyty, o których pisali przedpiśccy, ale są to łatwe do naprawienia detale.”

To chyba sobie oprawię i gdzieś powieszę <3 (zdaje sobie sprawę z niedoskonałości swojego warsztatu, ale wierzę, że jest coraz lepiej) – przyda się na chwile zwątpienia po kolejnych batach za warsztat (zasłużonych oczywiście ;p i niestety) .

Miałem wrażenie, że konduktorka mówi trochę infodumpami, ale kupuję to, bo to dobrze oddało jej frustrację i niechęć do zrozumienia tego świata i motywacji bohaterki. Postać, która wie wszystko, udowadnia, że to wie, też ale nie chce tego zaakceptować – fajne.

Starałam się infodumpów unikać, ale jednak nie do końca się udało. Niemniej przyjmuję i przy kolejnym szorcie mam nadzieję wyzbyć się ich zupełnie.

 

FilipWij,

dzięki za odwiedziny i miły komentarz! Z przymiotnikozy nie zdawałam sobie zupełnie sprawy (to mój pierwszy szort i chyba muszę popracować nad skłonnością to upychania zbyt wielu informacji w tak małym tekście) – także biorę to “na klatę” i dopisuje do listy obok siękozy i kilku innych rzeczy, z którymi walczę :) 

 

Outta,

dzięki za odwiedziny. Cieszę się, że pomysł się broni, mimo warsztatowych niezgrabności. Mam sentyment do lokomotywy w tym tekście i masz rację z Charonem, choć jak pisałam nie myślałam o tym w ten sposób, ale faktycznie celne porównanie. 

Dzięki za sugestie – pewnie w weekend na spokojnie zerknę i poprawię, bo nie zdawałam sobie sprawy z przyimiotnikozy (to mój pierwszy szort i chyba za dużo chciałam tu upchnąć). 

 

Nieźle pokazana osobliwa wizja wielu światów, dających możliwość wielokrotnego odradzania się w różnych, coraz to nowych środowiskach. Podoba mi się też, że do podróży międzyświatowych  wykorzystuje się kolej. :)

 

Po­now­nie zwią­za­ła apasz­kę… → Chyba miało być: Po­now­nie zawią­za­ła apasz­kę

 

Kon­duk­tor­ka wi­dzia­ła to już nie raz… → Kon­duk­tor­ka wi­dzia­ła to już nieraz

 

po­de­szła do drzwi i po­cią­gnę­ła za klam­kę. → …po­de­szła do drzwi i po­cią­gnę­ła klam­kę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No fajne, ale ja tam niestety nie wierzę w światy równolegle, ale czytało się przyjemnie.

Nie pamiętam gdzie, ale czytałem kiedyś taką ogólną poradę odnośnie pisania: “Jeżeli twój tekst nie jest o najciekawszym momencie w życiu bohatera, zamiast tego napisz właśnie o nim”. Myśl o tej radzie kołatała mi się po głowie aż do końca szorcika – w tym uniwersum można by osadzić wiele pasjonujących historii, a ta jest… Cóż, ok. Tylko tyle i aż tyle.

Mamy tu ciekawy (choć przecież nie nowy) pomysł na przedłużanie sobie życia kosztem cudzej śmierci. Mamy trochę emocji. Ale lektura pozostawiła mnie głodnym czegoś więcej. Może zaraziłem się znieczulicą bohaterki, bo po prostu nie czułem ciężaru tego momentu.

Podsumowując, fajny koncept, ale raczej na tło, niż gwóźdź programu.

Podobało się. Może i jest to jeno scenka, ale na tyle plastycznie napisana, z dobrym pomysłem, że dla mnie to wystarcza, aby lekturę uznać za satysfakcjonującą. Sam motyw podróży między światami oraz ofiary za dalsze życie może nie są innowacyjnymi motywami, ale podanymi ciekawie. Najbardziej spodobał mi się pomysł na transformację istoty dostosowującej się do nowych warunków życia. Udany szorcik, pozdrawiam! ;)

Światotwórstwo to dla mnie rzecz niezmiernie ważna – a ten tekst światotwórstwem stoi!

Zrobiłaś to przepięknie. Wszystko pomysłowe, plastyczne, niecodzienne… a przy tym udało ci się pchnąć fabułę na całkiem nieoczekiwane tory i przemycić rozważania o miłości, uzależnieniu, które ją spala, czasie, którego zawsze jest za mało i nadziei, że kolejny świat to bedzie ten właściwy.

Do tego muszę pochwalić styl, bo opowiadanie jest po prostu świetnie napisane. I to wszystko w 6,5tys. znaków. Szacun!

W tym szorcie jest wszystko, co powinno być w szorcie. Stanowi podręcznikowy przykład, jak one powinny być pisane, dlatego niech nie zdziwi cię mój głos na to opowiadanie w pewnym miejscu. :)

 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Pierwsze skojarzenie cyborga w pociągu:

https://www.youtube.com/watch?v=NM3xBG2FDFw

 

A potem już bardziej na poważnie skojarzenie ze “Spektrum” Łukjanienki (opowieść jako opłata w trakcie podróży między światami).

W mniejszym stopniu z opowiadaniem o pociągu dusz publikowanym jakiś czas temu w Nowej Fantastyce.

Mimo tych podobieństw opowiadanie fajne (cóż, lubię twórczość Grabińskiego, więc jestem lekko stronniczy;)), długość też idealnie dobrana, bez sztucznego rozdmuchiwania.

A jednak jest coś, co jest wada opowiadania. Otóż w połowie tekstu zamiast skręcać w stronę albo stworzenia tajemnicy albo horroru albo zaskoczenia, nagle tekst… mięknie. I to mimo wprowadzenia elementy płacenia życiem kochających. To był ten element, który mgłby tu dodać dramatyzmu lub wprowadzić poczucie dystopii (typowej lub nietypowej) lub… Bardzo, bardzo dużo “lub”, możliwości tu było naprawdę sporo, a jednak tekst z jakiegoś powodu wyhamował – i to nie w sensie tempa. Szkoda, bo wszystko było na drodze do tego, by zamiast tego czytelnika bądź zderzyć z czymś (nomen omen, skoro to chyba na Zderzenie Światów), bądź utopić w melancholii, bądź… No, znowu te “luby”.

 

W sam raz po obiedzie :) szybkie ale syte :)

regulatorzy,

dziękuję za odwiedziny i cieszę się, że się podobało :) błędy poprawione, ale jak miło, że nie popełniłam ich tak strasznie dużo – zwykle Twoje łapanki są u mnie dłuższe (i długość tekstu wcale nie wpływa ;p ).

 

homar,

chyba wiara w światy równoległe nie ma tu nic do rzeczy – w końcu to fikcja, ale dzięki za komentarz i dobrze słyszeć, że czytało się przyjemnie :)

 

None,

dzięki za opinię! Z pewnością to bardzo dobra rada, ale obawiam się, że w szorcie dość ciężko wykonalna, aby wciągnąć czytelnika w coś naprawdę ciekawego, trzeba na to ram i czasu. Niemniej, mimo że oceniasz ok, cieszę się, że nie gorzej i nie masz poczucia totalnego zmarnowania czasu. 

 

Realuc,

uff, czyli efekt osiągnięty. Wiedziałam, że decyduję się na dość ograne motywy, ale zależało mi na podaniu ich w nieco “świeższym” sosie, a skoro zadowolony jesteś z lektury to pozostaje mi się cieszyć :)

 

Gekikara,

WOW. Gdybym nie głos w danym wątku, chyba nie dowierzałabym tak pozytywnemu komentarzowi – szort raczej dobre zbiera opinie, ale jest ogromna przepaść pomiędzy dobrym/udanym, a takim, który zapada w pamięć/świetnym. Gdy odczytałam komentarz, to generalnie “zrobiłeś mi wieczór” – zresztą, chyba sam znasz to uczucie, gdy komuś tekst spodobał się tak bardzo :) wydrukuję sobie Twój komentarz, abym mogła wracać do niego w chwilach zwątpienia :D

 

wilk-zimowy,

śmiechłam po odpaleniu filmiku :D 

Nie znam tekstów wspomnianych w komentarzu, ale cóż na pewno nie jestem jedyna, która w taki lub podobny sposób ujęła pociąg w tekście – niemniej, muszę zerknąć na nie z ciekawości, dzięki za podrzucenie.

Rozumiem, że po tekście masz pewnego rodzaju niedosyt/rozczarowanie – przyjmuję, ale na takim jednak miękkim zakończeniu mi zależało. Fakt, że limit był bezlitosny, a horroru nigdy nie pisałam więc dość ryzykowny dla mnie kierunek. Dzięki za Twój czas i odwiedziny :)

 

vrchamps,

cieszę się ! Twój komentarz, też krótki ale bardzo treściwy :D 

 

Bardzo proszę, Shanti. Jestem pewna ze z czasem usterek będzie coraz mniej, a w końcu nie będzie ich wcale. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Efektowne i pomysłowe, a to zawsze bardzo dobrze przy opowiadaniach fantastycznych. Też bym wyrzuciła to zdanie z miłością jako przeżytkiem, bo mi brzmi zbyt wzniośle jak na tę bohaterkę, jaką kreujesz. Ale poza tym postać trafiona w dziesiątkę, nastrój bardzo fajnie wykreowany, pomysł, jak wspomniałam, bardzo dobry. Wciąga, na dodatek, Zdecydowanie udany tekst.

ninedin.home.blog

Ninedin,

bardzo dziękuję! Fragment o miłości jako przeżytku zostawię bez zmian – jestem do niego przywiązana (generalnie po publikacji nie lubię już wprowadzać zmian, chyba, że literówki itp.), ale zgadzam się, że może brzmieć patetycznie. Niemniej, naprawdę miło czytać tak pozytywny komentarz :) dziękuję za niego i za Twój czas!

Opko pomysłem stoi :) Wymyśliłaś niesamowitą przyszłość – pociąg sunący przez kolejne wymiary, pewnie na swój sposób żywy, skoro potrafi rozpoznać, czy zapłata należyta, no i sama zapłata… Kurczę, no, robi wrażenie :)

Trochę żałuję, że to króciak, bo chętnie dowiedziałabym się o tym świecie czegoś więcej, popodróżowała trochę z Annabel i popatrzyła, jak to się wszystko zaczęło :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Moja opinia jest podobna do wilczej. Masz bardzo fajny pomysł; moment, w którym łącze fakty (jest to siódma podróż, za każdą zapłaciła sercem… Brrr. A potem dodajesz jeszcze podajesz, że ci ludzie ją kochali) uderza mocno, ale potem gdzieś to się rozwadnia; powiedziałbym, że dokładnie w połowie (od “Złociutka”).

Policzyłem nawet, że ok. 25% tekstu to opis przejścia do innego świata, a kolejne 25% to myśli o tym, czy warto było poświęcać kochanków (to tak, żeby zwizualizować ile miejsca ci to zajęło, choć wiadomo, że i miejsca miałaś mało). Ma to pewne plusy, bo pokazujesz w ten sposób jaką Annabel płaci cenę za nieśmiertelność; tj. samotność i upadek moralny. Ale i tak sądzę, że dałoby się jeszcze poszukać czegoś więcej :)

Слава Україні!

Cześć, Shanti!

 

Bardzo fajny tekst :) Niby to oklepany temat – poświęcenie kogoś na rzecz własnych korzyści, a tym bardziej nieśmiertelności – ale ujęłaś to w ciekawy sposób. Nie budowałaś relacji między Annabele, a jedną z jej ofiar, tylko postawiłaś nas pomiędzy światami, pomiędzy zdradami. Na chłodno, bez kontekstu, który każdy musi zbudować sobie sam – to jest największa moc tego szorta. Jak dla mnie nic więcej dodawać, nic nie odejmować.

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Ciekawie napisane, pomysłowy szort. Temat znany, ale ujęty w dość oryginalny, nietuzinkowy sposób. Może zbyt mało emocji, ale i tak czytało się całkiem nieźle.

 

Zajrzałem, bo to bardzo krótkie opowiadanie, które szybko doczekało się solidnej nominacji, i… 

To w sumie zaledwie scenka, może i klimatyczna, z jakąś wizją światotwórczą w tle (która być może uwiodła nominujących) i jakąś tam sugerowaną historią za kulisami, ale tylko wspomnianą w kilku zdaniach.

Natomiast pomimo próby pisania efekciarskiego (te zaciąganie się papierosem, serce w piecu, wyładowania na suficie itp.) i dosyć naiwnego wydźwięku (lekko zblazowane gadki o miłości, życiu, skrajny cynizm bohaterki itp.), tekst jest niestety napisany słabo od strony technicznej.

Czwórka solidnych betujących, a tu i podmiot się gubi, didaskalia/atrybucje w dialogach wyprowadzają czytelnika na manowce, i powtórzenia się zdarzają kłujące w oczy (a bohaterki sobie gadają w najlepsze w zalanym wodą wagonie, z czego jedna zamienia się właśnie w syrenę, a druga jak gdyby nigdy nic stoi w tymże zalanym wodą wagonie). Ja rozumiem, że nie ma co doszukiwać się w tym wszystkim logiki, bo to tylko taka wizja umowna i odjechana (nomen omen) przelana na papier i że to połączenie jakiegoś odrealnionego świata niemal magicznego z jakimś niewyjaśnionym kataklizmem światów rodem z s-f. Ale jednak…

Mamy więc całkiem retro pociąg (też efekciarski, bo podejrzewamy, że coś się wydarzyło z naszym światem w przyszłości, więc skąd ten retro pociąg akurat? no ale na pewno jest efekciarski) jako łącznik/przewoźnik (do) światów przeróżniastych (np. cyberpunkowy z światem syren itp.), z efekciarską opłatą, którą jest serce kogoś ukochanego, mamy pociąg, który czuje jak żywa istota, a ta symboliczna ofiara działa (chyba) jak paliwo/pożywka (?). Mamy pomiesznie magii z… symboliką, która chyba raczej nic nie symbolizuje i ma być po prostu klimatyczna i efektowna. I trochę to wszystko przypomina mi "Rok naszej wojny" Steph Swainston, ale chaos i miszmasz nie zawsze oznacza sukces (i oczywiście to wszystko tylko moje subiektywne odczucia, bo widzę, że opowiadanie ma sporo więcej niż zadowolonych czytelników).

Ale jak powiedziałem, ta zdecydowanie efekciarska mieszanka (z jakimś młodzieńczo romantycznym sznytem w tle, z jakąś historią zawiedzionej miłości ukrytą w kuluarach) i z bardzo prostym przesłaniem, światotwórczo oderwana od wszystkiego (inni pewnie powiedzą, że to eksplozja wyobraźni), napisana jest dosyć słabo. Podam kilka przykładów:

 

 

Drzwi pierwszego z wagonów otworzyły się z trzaskiem, a po wąskich schodkach zeszła konduktorka.

– Masz opłatę? – mruknęła, a gdy kobieta stojąca na peronie potwierdziła skinieniem głowy, wskazała wejście. 

Powitało ją drżenie i wycie pociągu. Ciemne i ciasne wnętrze rozświetlała pojedyncza, migocząca lampa. Pasażerka zsunęła kaptur, odsłaniając krucze włosy oraz metalowy pancerz.

 

– kogo powitało? Niby ok, potem jest, że to pasażerka zsunęła kaptur, ale o opłatę pyta konduktorka, kobieta z peronu kiwa głową, a my dalej myślimy, że skoro mruknęła konduktorka, to i ją właśnie powitało drżenie…

 

 

Lśniąca czernią lokomotywa z impetem wjechała na zniszczony peron i gwałtownie się zatrzymała. Dym unosił się wokół wagonów, a kilka z nich wciąż stało w ogniu, który wygasał w zderzeniu z inną atmosferą.

Stojąca samotnie kobieta skierowała turkusowe oczy – jedno cybernetyczne, drugie ludzkie – w kierunku, z którego nadjechał niemal antyczny pojazd. 

 

– ok, pali licho to lśnienie czernią, ale wjeżdża lokomotywa, dym unosi się wokół wagonów, o których w sumie nie wiemy, że też wjechały, ogień wygasa w zderzeniu z inną atmosferą, a my nie wiemy z inną w porównaniu do jakiej to atmosfery, a na końcu mamy antyczny pojazd w sensie pociągu, a pociąg to raczej skład pojazdów, chyba że chodzi o samą lokomotywę, ale nadjechał przecież cały pociąg a nie sama lokomotywa…

 

 

– Hmmm, twoja twarz wydaje mi się znajoma. – Konduktorka przechyliła lekko głowę. Rozwiązała apaszkę, zrzuciła trzewiki z opuchniętych stóp i wyciągnęła chciwie rękę. – Najpierw opłata dla mnie.

Obca bez słowa wyciągnęła spomiędzy fałd ubrania butelkę whisky i pomiętą paczkę papierosów. Konduktorka wyciągnęła jednego, odpaliła i posłała przed siebie obłok dymu.

 

– z tego fragmentu wyciągnąłem głównie wyciągnięcia.

 

 

Pasażerka wzruszyła ramionami, oparła głowę o ścianę i przymknęła oczy.

– Annabel. Już pamiętam. Zdradziłaś mi swoje imię podczas pierwszej podróży. Który to już raz? Ósmy? Dziewiąty? – zapytała konduktorka.

– Siódmy – przerwała jej ostro. – I to nie twoja sprawa.

 

– kto komu przerwał. Niby wiadomo, ale bez określenia tego, to nie wygląda dobrze.

 

 

Obserwowała, jak konduktorka podchodzi do żeliwnego piecyka i z otrzymanego pakunku wyjmuje ludzkie serce. 

– Jedno życie w zamian za szansę dla ciebie – powiedziała cicho i wbiła wzrok w pasażerkę. – Należało do kogoś, kto cię kochał? Pociąg będzie wiedział, jeżeli jest inaczej. 

 

– i znów. Obserwowała pasażerka, ale potem gada konduktorka, a my zostajemy z pasażerką jako podmiotem, który obserwuje konduktorkę i myślimy, że to pasażerka gada.

 

 

Jej ciało zapadło się w sobie, tworząc bliżej nieokreśloną masę o wytrzeszczonych, turkusowych oczach, która wypluwała z siebie metalowe elementy. Woda powoli wypełniała wagon. Jej sylwetka zmieniała się, aż z krótkiego tułowia wyrósł długi ogon.

 

– sylwetka wody? Poza tym nieładnie zaczynać co drugie zdanie od zaimka "jej".

 

 

– Żaden człowiek nie da mi tego, co tysiąc żywotów. Po co mi jedna miłość, gdy mogę mieć ich setki?

 

– to nie ma sensu. Jak może mieć setki miłości, skoro sensem tego opka jest to, że ona niby teraz gardzi miłością i nie chce tej jednej (czyli kolejnych też nie będzie chciała), miłość jest passe itd. Skoro żaden człowiek jej nie da tego, co sto żywotów, to chyba ona raczej nie będzie wybierała miłości, tylko te żywoty, a to znaczy, że nie będzie żadnych setek miłości itd.

 

 

Arogancja pasażerki nieco przygasła. Dziewczyna ociężale sięgnęła do torby i wyjęła z niej drewniane pudełeczko pokryte rdzawymi plamami.

 

– rdzawe plamy na drewnie? Może kolor przypominał kolor rdzy, ale rdzawe plamy na drewnianym pudełku jakoś mi się nie widzą.

 

Podniosła się i pieszczotliwie musnęła pokrywę palcami, nim je oddała.

 

– palce oddała?

 

 

Dodam jeszcze, że masz tutaj mnóstwo przymiotników, jakieś zatrzęsienie. Literatura nie polega na upychaniu przymiotników i przysłówów do każdego rzeczownika i czasownika:

Stojąca samotnie kobieta skierowała turkusowe oczy – jedno cybernetyczne, drugie ludzkie – w kierunku, z którego nadjechał niemal antyczny (???? niemal antyczny pociąg?) pojazd. Za błyszczącą barierą, kilkadziesiąt metrów dalej, dojrzała poprzetykaną jeziorami kotłującej się lawy spaloną ziemię.

 

Zauważyłem też bardzo ograniczony zakres gestykulacji bohaterek. To krótki tekst, a one co chwila (to tylko przykłady):

 

kobieta stojąca na peronie potwierdziła skinieniem głowy,

Konduktorka przechyliła lekko głowę.

Pasażerka wzruszyła ramionami,

Konduktorka uniosła głowę

Annabel kiwnęła głową.

Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się

Konduktorka lekko kiwnęła głową

 

Przyznam szczerze, że miałem ochotę rozwalcować to opowiadanie na zimno, zdanie po zdaniu, ale się powstrzymałem i ograniczyłem do wybranych kwestii. No ale o ile w długim tekście te babole jakoś by się może rozmyły, to w tak krótkim widać je bardzo wyraźnie.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Irka_luz,

dzięki za odwiedziny i cieszę się, że pomysł się spodobał. Nie byłam pewna, czy sam zamysł pociągu się przyjmie, ale to chyba de facto element, który się chyba wielu osobom najbardziej spodobał. Nie wykluczone, że wrócę do tego świata, ale pewnie z innymi bohaterami. 

 

Golodh,

dzięki za odwiedziny! Rozumiem i przyjmuję – skierowałam świadomie zakończenie na te tory, nie chciałam uderzać akurat w horror, chciałam tej miękkości. Niemniej, chyba nigdy nie będzie tak, że spodoba się wszystkim. Ale i tak dzięki za Twój czas :)

 

Mortecius,

dzięki! I tak zdecydowanie nie zamierzam tego przerabiać/wydłużać – jak wracać to z czymś nowym. Opko w miarę chyba wyszło bo jest krótkie i nie zdążyłam go za bardzo zepsuć :D

 

Krokus,

dzięki! Właśnie to chciałam osiągnąć – wiem, że wybrałam oklepane motywy (choć które już w sobie nie są), ale chciałam je poddać w trochę innej formie, więc Twoja opinia to znak, że chociaż w części mi się udało .

 

Belhaj,

dzięki za odwiedziny i konkretną opinię. Emocji faktycznie mało, ale obawiam się też, że nie jest to moja najmocniejsza strona. Jak pisałam wyżej – wiem, że wybrałam dość oklepany pomysł, ale jeżeli udało się podać go w choć trochę oryginalnej formie to cel osiągnięty :)

 

mr.maras,

w przeciwieństwie do Twojego komentarza, będzie raczej krótko.

Chciałabym Ci podziękować za czas i komentarz, ale… nie mogę. Nie będę dyskutować z zarzutami co do warsztatu, bo szczerze? Pewnie masz rację :) 

Niemniej chciałabym dodać w sumie tylko jedną rzecz od siebie: jest ogromna różnica pomiędzy krytyką, która ma na celu pomóc autorowi (wskazać nieścisłości czy braki, pomóc się rozwinąć itp), a krytyką, która jest podszyta chęcią zgnojenia autora i zostawienia go z poczuciem dojechania/dowalenia itp. I cóż mogę powiedzieć? Tej drugiej po prostu nie przyjmuję.

Dostałam tutaj (na portalu) tonę krytycznych opinii (i pewnie drugie tyle jeszcze się pojawi), pod opowiadaniami i na betach – nic bardziej mi nie pomogło i rozwinęło tak jak one. Ale to co zostawiłeś wyżej… nie zamierzam spędzić nawet sekundy nad zastanawianiem się nad Twoim komentarzem. 

 

Stąd pozwolę sobie zacytować:

Przyznam szczerze, że miałem ochotę rozwalcować to opowiadanie na zimno, zdanie po zdaniu,

Ależ śmiało, nie krępuj się. Niemniej, nie licz na jakąkolwiek reakcję z mojej strony, bo to się kłóci z moimi przekonaniami i wierzę, że najbardziej krytyczną opinię można przekazać w odpowiedni sposób, o ile nie ma się na celu zgnojenia autora.

 

 

Zgnojenia autora? Mam wrażenie, że pisałem wyłącznie o tekście, nie o Autorce. Ale ok, Shanti, olej ten komentarz, reakcji nie oczekuję. Dodam tylko, że opowiadania nominowane zawsze traktuję ostro, wymagania wobec takich tekstów mam bardzo wysokie. Życzę powodzenia i sukcesów, pamiętaj o podmiocie. Na pewno nie narażę Cię więcej na swoje komentarze.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Chyba dotarłem tu, bo czasem czytam shoutbox.

Bardzo fajne.

Co do tej efekciarskości (słowo które padło tu sześć razy w powyższym komentarzu) – no ja mam wrażenie, że te elementy to raczej takie osobliwe poczucie humoru. A te rzeczy, które stanowią o tym, że tekst jest niby słabo napisany, to można naprawić w parę chwil. Swoją drogą też Autorko polecam Ci używać słowa “chwila” zamiast “sekunda” na określenie krótkiego czasu, bo to jest trochę mniej wybijające z rytmu, ale to w sumie nie jest takie ważne. Też może rzeczywiście ten fragment z opłatami i tak dalej można by lepiej napisać, jakoś żargonowo nazwać tą opłatę, bo w końcu od cholery tych opłat tam przyjmują. A z tą miłością to pewnie chodziło o to, że setki z drugiej strony zamiast jednej z jej strony, więc to nie jest bez sensu.

A tak poza tematem to imo na tym portalu niektórzy powinni wyczilować

 

ps, masz avatar z Claymore? super

Łk, Dzięki za odwiedziny! Cieszę się, że się spodobało i zdecydowanie przyjmuję, że szort ma swoje mankamenty warsztatowe. Nad tym nadal mocno pracuję , ale jeszcze sporo pracy przed nią. Staram się bronić pomysłami, aby te odciągały uwagę od innych niedostatków :p I tak zgadzam się z tym wyczilowaniem, ale jak pisałam wyżej duży wpływ ma forma krytyki i jej cel. Bo konstruktywny feedback bardzo rozwija. I tak Claymore, jedne z moich ulubionych mang i anime :))

Lśniąca czernią lokomotywa z impetem wjechała na zniszczony peron i gwałtownie się zatrzymała.

Pierwsze zdanie niefortunne. Pociągi nie jeżdżą po peronach, a po torach. https://sjp.pwn.pl/sjp/peron;2499386

 

Lśniąca czernią lokomotywa z impetem wjechała na zniszczony peron i gwałtownie się zatrzymała. Dym unosił się wokół wagonów, a kilka z nich wciąż stało w ogniu, który wygasał w zderzeniu z inną atmosferą.

Stojąca samotnie kobieta skierowała turkusowe oczy jedno cybernetyczne, drugie ludzkie w kierunku, z którego nadjechał niemal antyczny pojazd. Za błyszczącą barierą, kilkadziesiąt metrów dalej, dojrzała poprzetykaną jeziorami kotłującej się lawy spaloną ziemię.

Początek pierwszego i drugiego akapitu alteruje, do tego jeden i drugi mają podobną budowę. Takie bliźniacze akapity nie są atrakcyjne.

 

Masz opłatę? mruknęła, a gdy kobieta stojąca na peronie potwierdziła skinieniem głowy, wskazała wejście.

Niejasne, kto jest podmiotem domyślnym, bo i konduktora i pasażerka są kobietami. Owszem, z kontekstu to wynika, ale trzeba to zdanie dwa razy przeczytać, by się upewnić. Staraj się unikać takich sytuacji, bo to wybija czytelnika z rytmu.

 

(Mam tu problem z zawieszeniem niewiary. Pociąg jest rozgrzany, wagony wciąż płoną, a konduktorka schodzi sobie po schodkach jakby nigdy nic. Przecież to wszystko musi być strasznie gorące. I nawet jak atmosfera na stacji wygasza ogień, to jednak wychłodzenie rozgrzanego metalu będzie trwać. Więcej o tym w podsumowaniu.)

 

Tęsknię za erą, gdy czas był względny. Ale jak zachciało się wam nieśmiertelności, to trzeba płacić cenę.

Brzmi infodumpowo.

 

Drgnęła, gdy z trzewi buchającego parą monstra

monstrum

 

 

Pomysł na opowiadanie bardzo dobry, samo wykonanie, jeśliby pominąć ten nieszczęsny początek, też mi się spodobało. Ogólnie duży plus. Przedstawiona historia ma w sobie coś wyjątkowego.

Ten początek jednak nie pozwala mi z czystym sumieniem wyróżnić tego tekstu. Zwłaszcza że to szort, a przy tak krótkiej formie margines błędu pozostaje niewielki.

 

Co mi tam nie zagrało?

Najpierw wjeżdża pociąg, a właściwe smolista lokomotywa z wagonami stojącymi w ogniu. I gdzie ten pociąg wjeżdża? Na zniszczony peron.

No nie. Kiedy przez kilkanaście lat słyszysz codziennie przez megafon, że pociąg wjeżdża „na tor przy peronie” a nie „na peron”, to trudno przejść obok tego obojętnie. Ale to nie wszystko. Płonący pociąg jest „niemal antyczny” (też trochę gryzie, bo jednak od antyku do XIX wieku trochę czasu minęło) i gaśnie w zderzeniu z „inną atmosferą”. I tutaj kolejna zawiecha. Czy pojęcie „inna atmosfera” dotyczy sfery wokół stacji, czy może inna w porównaniu z planetą, z której pociąg przybył. Ale dlaczego gaśnie? Czyżby ta atmosfera nie miała tlenu? Nie no, przecież ma, bo i pasażerka i konduktora swobodnie oddychają, a nie wspominasz o aparatach tlenowych. No to może ta atmosfera jest jakaś strasznie zimna i tam momentalnie ten pociąg schładza? Też nie bardzo, bo nic o tym nie wspominasz. Chwilę później ten płonący pociąg nagle już nie płonie, konduktorka otwiera drzwi, jakby były chłodne, schodzi po schodach, drewniane elementy wewnątrz pozostają nienadpalone.

Kumulacja tych wszystkich elementów w początku sprawiła, że wejście w ten tekst miałem utrudnione. Ten wjazd lokomotywy zrobiłaś odrobinę za bardzo efekciarski i niestety opowiadanie dostało rykoszetem. A szkoda, bo dalej jest już dobrze. Świat okazuje się absurdalny na tyle, że czytelnik jest gotów zawiesić niewiarę w podróże czasoprzestrzenne, w obejście teorii względności, nawet w to, że w tak futurystyczno-absurdalnym świecie, pociąg wciąż ma drewniane siedzenia.

Na plan pierwszy wychodzi wtedy główny motyw oraz dialog konduktorki z pasażerką, i tutaj wyszło Ci to już dużo lepiej.

W końcówce jeszcze mi pojawiło się pytanie, że skoro pociąg zalewa woda, Annabel się przekształca w syrenę, to co stało się z konduktorką?

 

Moja ocena: 5/6

 

ps. Nie czytałem wcześniejszych komentarzy przed napisaniem swojego, więc zbieżność niektórych odczuć z Marsowymi jest zupełnie przypadkowa.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Milutki szort.

Akcja, jak przystało na szort (a może nawet nie szort, tylko scenkę) jest znikoma – nie jest to zarzut, bo to słuszna decyzja.

Kreacja świata bardzo oryginalna. Miałaś ciekawy pomysł i wiedziałaś, jak nam go pokazać. Może kiedyś rozwiniesz to w opowiadanie?

Bohaterowie ledwo zarysowani, ale starałaś się dać im cechy charakteru wystarczające, by zaciekawić czytelnika. Chętnie przeczytałabym opowiadanie z punktu widzenia konduktorki. Ile ona ciekawych rzeczy musiała widzieć :)

 

Technicznie jest średnio.

 

Do rzeczy.

Dwa pierwsze akapity moim zdaniem powinny być napisane na nowo. Są przeładowane niepotrzebnymi informacjami i nienaturalnie udziwnione. Gubisz czytelnika. Brakuje tu rytmu i gładkości.

 

"poprzetykaną jeziorami kotłującej się lawy spaloną ziemię"

Zobacz na to – w skomplikowany sposób opisujesz jeden zaledwie rzeczownik. Jezioro lawy to średnia metafora, bo czytelnik widząc słowo "jezioro" z automatu widzi coś dużego i niebieskiego.

Musiałam przeczytać to zdanie trzy razy, żeby zrozumieć, o co chodziło.

 

"mruknęła, a gdy kobieta stojąca na peronie potwierdziła skinieniem głowy, wskazała wejście."

Kto zrobił co?

Uważam, że zrobiłaś sobie pod górkę, wprowadzając dwóch bezimiennych bohaterów tej samej płci w tym samym momencie.

 

"Rozejrzała się pobieżnie, rzuciła szmacianą torbę na prostą, drewnianą ławkę, a sama usiadła obok."

Kolejne przedobrzenie. Za dużo opisywania rzeczy nieistotnych dla historii. Czy to ważne, jak rozglądała się bohaterka? Czy materiał torby ma znaczenie dla fabuły?

Tekst jest zapchany przysłówkami i przymiotnikami. Ile z nich naprawdę jest potrzebnych?

 

"– Jedno życie w zamian za szansę dla ciebie – powiedziała cicho i wbiła wzrok w pasażerkę. – Należało do kogoś, kto cię kochał? Pociąg będzie wiedział, jeżeli jest inaczej."

Infodump – jeśli Annabel jedzie tym pociągiem siódmy raz, jest to dla niej oczywiste.

 

"drewniane pudełeczko pokryte rdzawymi plamami"

Rdza na drewnie?

 

"Złociutka, nie mnie ciebie sądzić, ale żyć z czymś takim… Nie jedno, ale dziesiątki istnień."

No to siedem czy dziesiątki, o co jej chodzi?

 

"– Obecnie są tylko dwie możliwości: albo jesteś podróżnikiem, albo ich ofiarą. 

– Oni kochali ciebie. A ty?

– Nie wiem. – Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się smutno."

Kto co mówi? Gdzie są jakiekolwiek podmioty? Nie rozumiem tego dialogu, jako ofiara jak mogłaby podróżować pociągiem? Czy to część świata przedstawionego, której zdecydowałaś się nie wyjaśnić, czy ja się zgubiłam?

 

"– To już?"

Znów – siódma przejażdżka, Annabel musiała to wiedzieć.

 

"Ostre szarpnięcie zwaliło pasażerkę z nóg."

Ale ona siedziała. Na prostej, drewnianej ławce.

 

"Przez wszystkie szczeliny, nawet te najdrobniejsze"

Skoro przez wszystkie, to oczywiste, że także te najdrobniejsze.

 

"– Myślałam, że po ciele cyborga niewiele mnie już zaskoczy."

Annabel poprosiła o przejazd i musiała sprecyzować przystanek (”– Na który przystanek? – Tylko jeden świat dalej.”), co sugeruje, że wybrała stację – więc wiedziała, dokąd się wybiera. Jeśli zaś światy były losowe, dlaczego musiała precyzować, gdzie chce wysiąść?

 

"Wszelki smutek został wymazany przez ekstatyczną radość i upojenie nową formą"

Radość wymazała smutek – zbędna strona bierna.

 

obserwując, jak syrena o czarnych łuskach oddala się od pociągu.

Oczywiste – zbędne.

 

 

Podsumowując: oryginalny pomysł, ciekawy świat, średnie technicznie wykonanie.

 

Pozdrawiam :)

www.facebook.com/mika.modrzynska

Chrościsko,

dzięki za odwiedziny i wybacz dość późną odpowiedź :)

 

Pomysł na opowiadanie bardzo dobry, samo wykonanie, jeśliby pominąć ten nieszczęsny początek, też mi się spodobało. Ogólnie duży plus. Przedstawiona historia ma w sobie coś wyjątkowego.

Ten początek jednak nie pozwala mi z czystym sumieniem wyróżnić tego tekstu. Zwłaszcza że to szort, a przy tak krótkiej formie margines błędu pozostaje niewielki.

Faktycznie chyba masz rację – pociąg wjeżdża na tory, aczkolwiek chyba jesteś jedyną osobą, która zwróciła na to uwagę. Poprawię w wolnej chwili. Dzięki!

Cieszę się, że mimo mankamentów technicznych/warsztatowych oceniłeś opowiadanie wysoko – zdaje sobie sprawę, że wykonanie mogłoby być lepsze, ale z tym aspektem nadal walczę i pewnie jeszcze sporo pracy przede mną. Niemniej, pocieszam się, że jak na pierwszy szort opinie są naprawdę niezłe :) (przynajmniej pomysł się broni).

 

Ten wjazd lokomotywy zrobiłaś odrobinę za bardzo efekciarski i niestety opowiadanie dostało rykoszetem.

 

Ok – to przyjmuję przysłowiowo “na klatę”. Nie ukrywam, że mam do tego słabość i raczej z tego nie zrezygnuję całkowicie, ale pewnie mogę to wytonować/wypośrodkować aby nie biło po oczach, osób, którego tego nie lubią (a gusta wiadomo są różne).

 

W końcówce jeszcze mi pojawiło się pytanie, że skoro pociąg zalewa woda, Annabel się przekształca w syrenę, to co stało się z konduktorką?

Annabel należy do pociągu i nie dotyczą jej zmiany w danym świecie (tak jak samego pociągu zresztą) – stąd woda, ogień itp. nie wpływają na nią, ale już podróżnicy, którzy przekraczają światy muszą się z tym liczyć. Pociąg sam w sobie jest w pewnym sensie niezależnym bytem, którego nie dotykają poszczególne światy, on tylko po nich podróżuje. 

 

Kam,

dzięki za odwiedziny! Milutki to dość specyficzne słowo, ale nie będę narzekać :D

 

“Kreacja świata bardzo oryginalna. Miałaś ciekawy pomysł i wiedziałaś, jak nam go pokazać. Może kiedyś rozwiniesz to w opowiadanie?”

Możliwe, że tak, choć mam poczucie, że coś co sprawdziło się w takim krótkim kawałku, może totalnie nie zadziałać w dłuższej formie. Czyli trochę strach tykać, aby nie zepsuć.

 

 

Podsumowując: oryginalny pomysł, ciekawy świat, średnie technicznie wykonanie.

W kwestiach technicznych i warsztatu – zdaje sobie sprawę, że niestety tutaj jeszcze mocno kuleję, więc dzięki za wszystkie uwagi. Wierzę, że z każdym opowiadaniem jest ciut lepiej, szczególnie na tle pierwszego, jakie tu wrzuciłam parę m-cy temu. Ważna (i pocieszająca) jest dla mnie opinia, że pomysł się broni (w miarę) i udało mi się wykreować coś w miarę ciekawego, także dzięki i za te słowa! 

Annabel należy do pociągu i nie dotyczą jej zmiany w danym świecie (tak jak samego pociągu zresztą) – stąd woda, ogień itp. nie wpływają na nią, ale już podróżnicy, którzy przekraczają światy muszą się z tym liczyć. Pociąg sam w sobie jest w pewnym sensie niezależnym bytem, którego nie dotykają poszczególne światy, on tylko po nich podróżuje. 

W takim razie to powinno wynikać z tekstu.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Interesujący tekst. Sam powierzchowny pomysł wart uwagi. Przyznaję, że sam drugiego dna nie odgadłem… o ile takie jest. A że utwór pisany jest taką formą (zwłaszcza dwa pierwsze, przeładowane informacjami akapity), że mi się wręcz włączył zmysł szukania, o co może Tobie, Autorko, chodzi.

Tak więc sam koncert fajerwerków może i lekko przeładowany z początku, ale czytało się go dobrze i zostawia nawet fajne odczucia na koniec :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

To ja jeszcze raz.

Generalnie, jak napisałam wyżej, tekst uważam za zdecydowanie udany. Do piórka mu jednak w mojej prywatnej ocenie trochę brakuje – głównie dlatego, że świetnie by mu zrobiło pewne rozwinięcie i poszerzenie. Ale kierunek bardzo dobry i moim zdaniem piórko za jakiś kolejny to tylko kwestia czasu.

ninedin.home.blog

Hej, hej,

 

warsztatowo już nie będę Cię biczował, masz wyżej wystarczająco uwag ;) Gdyby można było jeszcze nad tym opkiem przysiąść i poprawić niektóre rzeczy – byłbym na tak dla piórka. Ale z tego co wiem, w antologii nie ma miejsce na redakcję, a i tutaj widzę, że nie masz serca (notabene) do dalszej poprawek. Nie jest to zarzut po prostu stwierdzam fakt.

Moim skromnym zdaniem, można wyszlifować wiele tekstów, od tego jest korekta i redakcja, ale pomysł, “dzianie się”nie tak łatwo zmienić. Masz potencjał.

 

A to “dzianie się” właśnie mi się u Ciebie podoba, jest atrakcyjne i interesujące. Jeżeli to fajerwerkim no cóż, lubię fajerwerki ;) Niby tylko jeden przystanek dalej, ale co, kiedy tym przystankiem jest następny świat? Fajne, to interesujące i dające do myślenia. Ile można poświęcić dla nieśmierteleności? Temat to nienowy, ale jednak wzbudził we mnie refleksję. I czy bohaterka próbuje znaleźć “sens życia”, “miłość’ czy pragnie jedynie szukać, rzucać się w wir nowości? Czy nie jest tak, że w czasach, w których wygramy ze śmiercią, osiągniemy niesmiertelność bardziej niż kiedykolwiek to droga stanie się celem?

 

Pozdrawiam serdecznie!

Che mi sento di morir

Witaj, Shanti!

Zacznę od epitetozy, która rzuciła mi się w oczy, np tutaj:

 

Dziewczyna ociężale sięgnęła do torby i wyjęła z niej drewniane pudełeczko pokryte rdzawymi plamami. Podniosła się i pieszczotliwie musnęła pokrywę palcami, nim je oddała. Obserwowała, jak konduktorka podchodzi do żeliwnego piecyka i z otrzymanego pakunku wyjmuje ludzkie serce.

Jestem zdania, że mniej, ale dosadniej, znaczy lepiej. Zachęcam do poeksperymentowania z pisaniem w tej sposób, bo uważam, że to naprawdę podbija przekaz, jeśli wręcz aż skąpi się tych przymiotników i przysłówków, a w końcu rzuci się jakiś dla podkreślenia czegoś.

Pomysł na świat, na bezwzględny rytułał, na wieloświat i zmianę ludzkiej mentalności – wszystko to podobało mi się. Odczuwam jednak niedosyt, bo pokazujesz zaledwie skok, a to aż się prosi, by pociągnąć to dalej w nowym świecie albo zastosować jako finał jakiejś historii opartej o dramat, a może wręcz romans. Moim zdaniem okrojenie historii tylko do skoku za bardzo ją spłyciło.

Jeśli chodzi o postać Anabelle, to okazuje jakieś rozterki, które szybko znikają po skoku; wyjaśniasz to uzależnieniem i jest to dość satysfakcjonujące. Co do konduktorki, mam spore zastrzeżenia. Postać ta kilkukrotnie próbuje wywołać jakieś poczucie winy w głównej bohaterce, wręcz zniechęcić ją do kontynuowania procederu. Tak ją odebrałem. Nie potrafię określić motywacji takiego działania, bo chyba w interesie konduktorki jest, by pociąg miał pasażerów, bo dzięki temu ma pracę. Niby narzeka, że wolała, gdy świat był prostszy przed zaistnieniem możliwości “reinkarnacji”, natomiast aż się prosi, by zarysować tę postać jakoś bardziej, bo wyszło powierzchownie.

Moim zdaniem masz tutaj podwaliny na naprawdę ciekawe opowiadanie, może i uniwersum, ale wymaga to jeszcze dopracowania i chyba przede wszystkim – rozbudowania.

NoWhereMan,

dzięki za odwiedziny! Z przeładowania pierwszej części tekstu zdaję już sobie sprawy, choć przed publikacją totalnie tego nie wyłapałam niestety.

Tak więc sam koncert fajerwerków może i lekko przeładowany z początku, ale czytało się go dobrze i zostawia nawet fajne odczucia na koniec :)

Cieszę się, że wrażenia względnie pozytywnie i Twojego czasu nie zmarnowałam.

 

Ninedin,

Generalnie, jak napisałam wyżej, tekst uważam za zdecydowanie udany. Do piórka mu jednak w mojej prywatnej ocenie trochę brakuje – głównie dlatego, że świetnie by mu zrobiło pewne rozwinięcie i poszerzenie. Ale kierunek bardzo dobry i moim zdaniem piórko za jakiś kolejny to tylko kwestia czasu.”

Tekst miał być krótki i nie chcę go rozwijać na coś dłuższego (przynajmniej nie ten konkretny kawałek, świat owszem), ale rozumiem i przyjmuję zarzut. Bardzo mi miło za tą część “piórko za jakiś kolejny to tylko kwestia czasu” – sam fakt nominacji był dla mnie spory zaskoczeniem, ale i ogromną motywacją, że komuś moje teksty się podobają. 

 

BasmentKey,

dzięki za odwiedziny :) 

 Gdyby można było jeszcze nad tym opkiem przysiąść i poprawić niektóre rzeczy – byłbym na tak dla piórka. Ale z tego co wiem, w antologii nie ma miejsce na redakcję, a i tutaj widzę, że nie masz serca (notabene) do dalszej poprawek. Nie jest to zarzut po prostu stwierdzam fakt.

Hmm, tu mam mieszane odczucia. Bo tak: zdecydowanie nad warsztatem jeszcze pracuję i długa droga przede mną. Jednak z tymi poprawkami to wyznaję takie podejście: literówki, ortografy czy te bardziej podstawowe błędy poprawiam od razu. Gdybym jednak naniosła absolutnie wszystkie wytknięte błędy, to ten tekst nie byłby już mój (nie mój styl, czy też po prostu za mało umiem w niektórych aspektach). Myślę, że sporo osób mogłoby go wziąć na warsztat i mówiąc brutalnie przepisać (i wzbogacić) aby wyszedł z niego lepszy tekst. A ja się chcę dalej pod nim podpisać, że jestem autorką. 

Stąd wszystkie bardziej rozbudowane uwagi biorę jako lekcję na przyszłość – co zrobiłam źle, nad czym muszę pracować, czego unikać i na stałe wtłoczyć w swoje pisanie, zachowując jednocześnie jakiś tam swój styl i poczucie, że to moje z grubsza słowa.

Może to złe podejście, ale myślę, że tu na portalu mogę sobie jeszcze na to pozwolić. 

 

A to “dzianie się” właśnie mi się u Ciebie podoba, jest atrakcyjne i interesujące. Jeżeli to fajerwerkim no cóż, lubię fajerwerki ;) Niby tylko jeden przystanek dalej, ale co, kiedy tym przystankiem jest następny świat? Fajne, to interesujące i dające do myślenia. Ile można poświęcić dla nieśmierteleności? Temat to nienowy, ale jednak wzbudził we mnie refleksję. I czy bohaterka próbuje znaleźć “sens życia”, “miłość’ czy pragnie jedynie szukać, rzucać się w wir nowości? Czy nie jest tak, że w czasach, w których wygramy ze śmiercią, osiągniemy niesmiertelność bardziej niż kiedykolwiek to droga stanie się celem?

Dzięki za te słowa :) póki są takie opinie albo podoba się komuś pomysł to czuję sens pisania dalej.

 

MrBrightside,

cześć :)

 

jestem zdania, że mniej, ale dosadniej, znaczy lepiej. Zachęcam do poeksperymentowania z pisaniem w tej sposób, bo uważam, że to naprawdę podbija przekaz, jeśli wręcz aż skąpi się tych przymiotników i przysłówków, a w końcu rzuci się jakiś dla podkreślenia czegoś.

Przyznam się, że chyba mam słabość do epitetozy, całkiem się jej nie wyzbędę ale będę tonować, biorę to “na klatę” dzięki!

 

Pomysł na świat, na bezwzględny rytułał, na wieloświat i zmianę ludzkiej mentalności – wszystko to podobało mi się. Odczuwam jednak niedosyt, bo pokazujesz zaledwie skok, a to aż się prosi, by pociągnąć to dalej w nowym świecie albo zastosować jako finał jakiejś historii opartej o dramat, a może wręcz romans. Moim zdaniem okrojenie historii tylko do skoku za bardzo ją spłyciło.

Odpiszę podobnie jak Ninedin, tak był zamysł, ale przyjmuję, że mogło zabraknąć rozbudowania.

To kolejna uwaga tego typu, więc pozostaje mi powrócić do tego świata, choć pewnie z innym kawałkiem świata, choć może z Annabel. :)

 

Co do konduktorki, mam spore zastrzeżenia. Postać ta kilkukrotnie próbuje wywołać jakieś poczucie winy w głównej bohaterce, wręcz zniechęcić ją do kontynuowania procederu. Tak ją odebrałem. Nie potrafię określić motywacji takiego działania, bo chyba w interesie konduktorki jest, by pociąg miał pasażerów, bo dzięki temu ma pracę.

Przyznam się, że Konduktorka taka miała właśnie być. Takim trochę reliktem przeszłości, który nie rozumie nowego świata. Trochę jak pokolenia naszych rodziców/dziadków, którzy narzekają na współczesny świat i nie za bardzo się w nim odnajdują. Trochę też chcą sobie pofilozofować, powspominać, że za ich czasu było lepiej. To miała być dość prosta postać, niezbyt skomplikowana.

Niemniej, dzięki za Twój czas i konkretne uwagi – takie bardzo pomagają w kolejnych tekstach.

 

Sorry, Winnetou, ale jestem na NIE.

Pomysł na podróżowanie między światami całkiem fajny, ale fabularnie czuję się bardzo niedopieszczona.

Tylko pokazujesz, jak podróżowanie działa, wyjaśniasz, jaka jest cena. To właściwie scenka. Owszem, mamy przemianę bohatera, ale… Na ogół nie o taką przemianę chodzi w literaturze. Protagonistka tylko jakby założyła inny kostium, w środku pozostają taką samą suką, jak na początku.

Jeśli nie jakieś przygody bohaterki, to przydałyby się działanie tego uniwersum – czy ludzie łączą się w pary, tworzą stałe związki? Czy serce dziecka lub rodzica też się nadaje na bilet? Czy wobec tego istnieją rodziny, a ludzie się rozmnażają? Jak to wszystko wygląda od strony socjologicznej, ekonomicznej, wojennej. Na przykład wysłanie oddziału do innego świata mogłoby być ciekawym logistycznie przedsięwzięciem. Czy trwają badania nad zmniejszeniem ceny?

To trochę tak, jakbyś komuś ze średniowiecza opowiadała o naszym życiu, koncentrując się na podróży tramwajem do pracy ze szczególnym uwzględnieniem kasowania biletu. No, OK, można stworzyć taką opowieść, ale czy to tramwaje stanowią najważniejszą różnicę między współczesnością a średniowieczem? Tam po drodze musiał być druk i pieniądz fiducjarny (bilet), elektryczność (wprawianie tramwaju w ruch), industrializacja (praca, do której trzeba dojechać) i mnóstwo innych rzeczy, które zmieniły życie codzienne.

Babska logika rządzi!

Bardzo efektowne opowiadanie, w którym poszczególne obrazy składają się na ciekawą mozaikę emocjonalną. Obok wizji to właśnie emocje według mnie najlepiej zagrały w tym tekście i to one nadają mu głębię.

Światotwórstwo jako takie jest zbyt fragmentaryczne, żebym mogła je ocenić, natomiast przede wszystkim zastanawia mnie kwestia opłaty za przejazd. W obrębie pojedynczej sceny się to sprawdza, ale jeśli za każdym razem jest to dosłownie serce (tj. za każdym razem konieczne jest zabójstwo), a przy tym podróże między światami są powszechne, trudniej sobie wyobrazić, jak wobec tego funkcjonuje całe społeczeństwo (tutaj podzielam wątpliwości Finkli). Chyba że to ja zrozumiałam zamysł zbyt dosłownie i w rzeczywistości panuje tu większa dowolność (a ofiarą nie musi być ktoś bliski)?

W warstwie językowej imo przydałaby się czasami większa oszczędność, żeby lepiej wydobyć obrazy i emocje, o których wspomniałam na początku. Ale tak czy inaczej interesująca lektura. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka