- Opowiadanie: Mariner79 - Zmierzch gladiatorów

Zmierzch gladiatorów

Witam, serdecznie!

Chciałbym przedstawić własne poglądy na temat świata duchów, który niestety przeminął już bardzo dawno temu. Rzeczywistość lubi płatać figle każdemu, bez względu na majątek czy status społeczny, jaki posiadał. Mam nadzieję, że short fantasy spodoba się czytelnikowi,  będzie zadowolony z klimatu tego.

Dziękuję i pozdrawiam,

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Zmierzch gladiatorów

Promienie przenikające przez okratowane okna sali gladiatorów, migotały dzisiejszego dnia, również w oczach starego przyjaciela. Patrząc sobie daleko wstecz, ten muskularny, obyty w sztuce zabijania niewolnik, był ostatnim wyszkolonym na morzu wojownikiem północy. Barbarzyńcy podobni do niego, walczyli wyłącznie dla pieniędzy. Cóż można by dodać więcej, zdarzali się walczący i wyszkoleni, wyłącznie dla sławy lub zdobywania samej rozkoszy. Tamte minione miesiące, lata płynące w niesamowicie dużym tempie, przemknęły jak mrugnięcie skrwawioną powiekom. Wyobraźnia prostego człowieka, nie sięgała nazbyt daleko – zwłaszcza po stoczonym pojedynku, który nie należał do nazbyt prostych. Dawno temu, Kano został złapany przez łowców głów, w górskiej wiosce, gdzie rozleniwione i szkaradne małpy, starały się przetrwać każdy upalny dzień. Spotkania z wybranymi dla nich przeciwnikami, nie były wymyślonymi bajeczkami, a wyłącznie ciężkim kawałkiem chleba.

– Wstawaj… Chyba nie myślisz, że będę poganiał batem, takiego zdechłego towarzysza. – stwierdził starszy barbarzyńca.

Młodszy z gladiatorów uważnie przypomniał sobie popołudniowe opowieści kobiet lekkich obyczajów. Właśnie dzisiejszego dnia, mieli przybyć właściciele areny, na której zdobywali wiele, marnując wszystko co posiadali. Chociaż jego doświadczenie, nie ogarniało żadnej wiedzy o piśmie lub sztuce czytania, domyślał się powodu przybycia władców.

– Wyjątkowo pomogę niewolnikowi, takiemu pijakowi "zebrać się w całość", a skończyłem wczoraj sześćdziesiąt lat… naprawdę niczego nie pamiętasz?

Po wielu przejściach i trudnościach, jakie mieli okazję poznać – walki z dzikimi plemionami, tygrysami czy pędzącymi słoniami – stracili nadzieję na poprawę ich majątku. Legendy wiele mówiły o starożytnych gladiatorach, mieszkających w zupełnie innym państwie, przede wszystkim wolnych i szczęśliwych. Po wykupieniu świadectwa wolności, zarobione złoto czy wygrane kosztowności, pozwoliłyby sprawnie oraz szybko przeprowadzić się, do wybranej posiadłości.

– Nasi wielcy niewolnicy! – do sali weszło dwoje mieszkańców, pochodzących z upadającego przez niedostatek miasta. Otoczeni przez dwóch uzbrojonych strażników, nie wyglądali na prostych ludzi. Kobieta była ubrana w długą suknię, a jej stopy odziewały proste buty, noszone przez większość mieszkanek. Posiadała kilkadziesiąt przypiętych świecidełek, złotych pierścieni i jeden kulisty naszyjnik. Mężczyzna był znanym filozofem i pożyczającym elicie miasta złote monety – próbował po kryjomu utrzymywać swoje miejsce w radzie.

– O mój wielki, najjaśniejszy panie… – rozpoczął głośniejszym tonem solenizant – Świętowaliśmy moje dzisiejsze odejście. Wybacz nasze niegodne zachowanie, jednakże nie było innego rozwiązania takiej sytuacji. Wreszcie jestem wolnym człowiekiem, będę mógł rozpocząć własne życie, bez zbędnych nakazów, płacenia niewyobrażalnych pieniędzy, według własnego uznania…

Stojący blisko trzeźwiejących barbarzyńców, nie byli specjalnie zadowoleni z porozbijanych kufli, szmat pozostawionych przez nierządnice, czy ogólnego wyglądu gladiatorów, który spodziewali się zobaczyć. Pomimo wszystko, musieli wrzucić własne pięć zdobionych kamieni, w otchłań wyschniętej studni. Właśnie tak dzisiaj określano zmierzch bohaterów, koniec minionej epoki.

– Niezupełnie barbarzyńco, będziesz musiał doświadczyć czegoś więcej. Stoczysz jeszcze ostatnie spotkanie. – powiedziała ich znajoma pani. – Jednakże o sprawie twojej, porozmawiamy za chwileczkę. 

– Spotkanie? – powiedział zdziwiony oraz chwiejący się na nogach mieszkaniec piwnicy. Wieloletni bywalec pustego otoczenia, zapadających się fundamentów i korytarzy, pachnących nieprzyjemnym powietrzem. Dzisiejszego poranka, nie pozostało zbyt wiele atrakcji.

– Słuchamy waszych opowieści – wypowiedziała się, z udawanym zapałem ich pani. – Mów wolno niewolniku, bardziej swobodnie i bez chowanego w rękaw złota.

Kano zastanawiał się dosyć intensywnie, wśród bawiących się wczoraj niewolników, nad istotnym problemem walczących oraz poległych. Upadające rządy starożytnej potęgi, to samoistny brak chętnych widzów.

– Jeśli mógłbym wypowiedzieć parę słów – wtrącił własne uwagi, z dawno skrywanym żalem Kano – Nikt nie przychodzi na nasze walki barbarzyńców, nikt nie obstawia zakładów, bo wszyscy dawni przyjaciele z areny, zostali wczoraj przywitani przez śmierć w koronie. Przeciwnicy byli dziwni, lecz bardzo silni i nieustraszeni w boju. Prawie nikt z elity, nie przyszedł na zaplanowane walki, zostaliśmy tylko my dwaj – chociaż po zawodach, byliśmy niezupełnie sami. – Uśmiechał się przez krótką chwilę.

– Masz jakieś wątpliwości, w sprawie waszego utrzymania lub zapłaty za stoczone walki? – siwiejący filozof, niespodziewanie zabrał głos i odpowiedział bardziej łagodnie, niż wczorajsze kobiety.

– Jestem bardzo szczęśliwy, bogatszy o nowe doświadczenia, lecz sprowadzenie większej publiczności… musiałyby powstać dusze umarłych widzów, aby zorganizować starożytne widowisko.

Władcy zastanawiali się minutę lub dwie, po czym z uśmiechem na ustach, przypominali sobie minione chwile.

– Właśnie dlatego, jesteśmy dzisiaj w tym śmierdzącym miejscu. A jeżeli dostaniecie dusze umarłych? – wspólnie zapytali odwiedzający.

Ostatnie promyki zachodzącego słońca, przypominały walczącym wojownikom, o porannym spotkaniu w piwnicach. Podobno na ulicach miasta, rozgłaszano różne wiadomości o arenie gladiatorów, umarli powstający z grobów – wielkie i niespotykane widowisko. Mieszkańcy byli nazbyt pijani, wyczerpani własnymi sprawami, które polegały na przeżyciu kolejnego wieczoru, nudnego i krwawego pojedynku. Publiczność nie dotarła na zaplanowane spotkanie, a ubrani w pancerze i hełmy gladiatorzy, spoglądali na zapalone pochodnie oraz siedzących na samym szczycie władców. Niespodziewany ruch dłonią jego niewolnicy, obudził Kano ze snu. Doskonale wiedział, że gdyby szczęście oraz zdobyte doświadczenie…

– Czy pomogły na naszym spotkaniu? – zapytał z dziwnym wyrazem twarzy. Odchylając zmęczoną głowę do tyłu, spoglądał na twarze umarłych. Duchy poległe dawno temu, rozbite oraz całkowicie pogrążone w milczeniu.

– Być może… a teraz odpoczywaj sobie. Jutro będziesz w lepszym nastroju. – powiedziała do starego, posiwiałego z emocji człowieka, piękna i młoda niewolnica.

Koniec

Komentarze

Witaj.

 

Po pierwsze gratuluję Ci prezentacji zamierzonych treści w tak krótkiej formie, bo dla mnie to nadal jeszcze szerokie pole do działania i żmudnej nauki, piszę bowiem zbyt rozwlekle i nudno. :)

 

Poruszyłeś w swoim tekście ważki problem, który zawsze napawał mnie dziwnymi emocjami: przykrości, współczucia i żalu. Los gladiatorów, ich walki, położenie, traktowanie, powstania, rozpaczliwe próby wyłamania się ze “schematu”, choćby nawet kosztem utraty życia, uważałam zawsze za jedne z najtragiczniejszych kart historii świata.

 

Wydaje mi się, że musisz jeszcze pochylić się nieco nad treścią oraz pewnymi sprawami technicznymi, jak choćby te:

skrwawioną powiekom

zapis dialogów i interpunkcji w nich

wydaje mi się, że w wielu zdaniach padło zbyt wiele przecinków, np.:

…gdzie rozleniwione i szkaradne małpy, starały się przetrwać każdy upalny dzień.

Chyba nie myślisz, że będę poganiał batem, takiego zdechłego towarzysza. – stwierdził rozpalony barbarzyńca.

Młodszy z gladiatorów, uważnie przypomniał sobie, popołudniowe opowieści kobiet, lekkich obyczajów.

 

Tutaj z kolei dostrzegłam powtórzenie:

Kano zastanawiał się dosyć intensywnie, wśród bawiących się wczoraj niewolników, nad istotnym problemem walczących wojowników.

 

Pozdrawiam serdecznie i gratuluję pomysłu oraz zwięzłej formy wypowiedzi. :)

Pecunia non olet

Nostalgiczny klimat. 

Zgrzyty przy czytaniu:

– Wstawaj… Chyba nie myślisz, że będę poganiał batem, takiego zdechłego towarzysza. – stwierdził rozpalony barbarzyńca.

rozpalony? A w ogóle skąd się wziął? Czy to młodszy towarzysz Kano? Mający 60 lat?

zostaliśmy tylko my dwoje

dwoje? nie dwaj?

Na końcu niewolnica odpowiada na pytanie, którego nie mogła rozumieć.

Bardzo dziękuję za przeczytanie opowiadania, pozytywny odbiór i komentarze. Wszystkie błędy, które zostały znalezione w tekście, zostaną usunięte zgodnie z oczekiwaniami. Fajnie, że klimat jest na poziomie, gdyż w opowieściach o duchach mam pewien lockdown ;-)

Dziękuję i pozdrawiam,

Koniec życia, ale nie miłość

Cała przyjemność po mojej stronie.

Pozdrawiam i życzę Ci powodzenia. :)

Pecunia non olet

Witam.

 

Fajne klimatyczne opowiadanie. Czekam na więcej. Pozdrawiam

Cześć!

 

Niestety nie wciągnęło, choć jest nieco bardziej zrozumiałe niż poprzedni Twój tekst, który czytałam. Prawie każde zdanie zawiera jakiś błąd. Przecinki wstawiasz gdzie popadnie, dialogi zapisujesz błędnie i konstruujesz niegramatyczne zdania. Na przykład to:

Patrząc sobie daleko wstecz, ten muskularny, obyty w sztuce zabijania niewolnik, był ostatnim wyszkolonym na morzu wojownikiem północy.

Kto patrzy daleko wstecz? I dlaczego sobie? Nie wiadomo, co chciałeś tu przekazać.

Hej,

 

fajnie, że przyciągasz czytelników i czekają na więcej :) Być może odbiorców przyciąga styl – np. takie zdanie:

 

jej stopy odziewały proste buty, noszone przez większość mieszkanek.

To zdanie jest, że tak powiem, paradoksalne łączysz wyszukane słowo “odziewać” z “prostymi butami”. Robisz tak często. Mój wewnętrzny lektor zżyma się na taką konstrukcję, ale jeżeli innym się podoba, to się cieszę ;) Wygładzić styl nie pomogę, bo napisałbym to sam w inny sposób…

 

Życzę powodzenia w pisaniu!

Che mi sento di morir

Mariner – widać, że się starasz. Tym razem stworzyłeś historię, którą rozumiem nieco bardziej niż tę poprzednią. Chociaż też nie do końca. 

Wydaje mi się, że, z grubsza rzecz ujmując, chodziło o to, by sprowadzić na arenę duchy wojowników poległych w walce, żeby widowisko było ciekawsze, a gladiatorzy mieli z kim walczyć, tak? Ale mieszkańcy to olali, zajęci swoimi sprawami? Dopytuję, bo nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam, co chciałeś przekazać.

Sam zamysł ok – smutne dzieje gladiatorów, no cóż… zawsze smucą i napawają zadumą nad naturą człowieczeństwa.

 

Warsztatowo też odrobinę lepiej niż poprzednio, chociaż niewątpliwie sporo pracy nadal przed Tobą.

Witam ponownie!

Bardzo dziękuję za miłe komentarze i pochwały związane z warsztatem… Życzę wszystkim zdrowia, gdyż pogoda jeszcze chwila… temperatura spadnie poniżej zera.

Pozdrawiam,

Mariner79

Koniec życia, ale nie miłość

Nowa Fantastyka