Promienie przenikające przez okratowane okna sali gladiatorów, migotały dzisiejszego dnia, również w oczach starego przyjaciela. Patrząc sobie daleko wstecz, ten muskularny, obyty w sztuce zabijania niewolnik, był ostatnim wyszkolonym na morzu wojownikiem północy. Barbarzyńcy podobni do niego, walczyli wyłącznie dla pieniędzy. Cóż można by dodać więcej, zdarzali się walczący i wyszkoleni, wyłącznie dla sławy lub zdobywania samej rozkoszy. Tamte minione miesiące, lata płynące w niesamowicie dużym tempie, przemknęły jak mrugnięcie skrwawioną powiekom. Wyobraźnia prostego człowieka, nie sięgała nazbyt daleko – zwłaszcza po stoczonym pojedynku, który nie należał do nazbyt prostych. Dawno temu, Kano został złapany przez łowców głów, w górskiej wiosce, gdzie rozleniwione i szkaradne małpy, starały się przetrwać każdy upalny dzień. Spotkania z wybranymi dla nich przeciwnikami, nie były wymyślonymi bajeczkami, a wyłącznie ciężkim kawałkiem chleba.
– Wstawaj… Chyba nie myślisz, że będę poganiał batem, takiego zdechłego towarzysza. – stwierdził starszy barbarzyńca.
Młodszy z gladiatorów uważnie przypomniał sobie popołudniowe opowieści kobiet lekkich obyczajów. Właśnie dzisiejszego dnia, mieli przybyć właściciele areny, na której zdobywali wiele, marnując wszystko co posiadali. Chociaż jego doświadczenie, nie ogarniało żadnej wiedzy o piśmie lub sztuce czytania, domyślał się powodu przybycia władców.
– Wyjątkowo pomogę niewolnikowi, takiemu pijakowi "zebrać się w całość", a skończyłem wczoraj sześćdziesiąt lat… naprawdę niczego nie pamiętasz?
Po wielu przejściach i trudnościach, jakie mieli okazję poznać – walki z dzikimi plemionami, tygrysami czy pędzącymi słoniami – stracili nadzieję na poprawę ich majątku. Legendy wiele mówiły o starożytnych gladiatorach, mieszkających w zupełnie innym państwie, przede wszystkim wolnych i szczęśliwych. Po wykupieniu świadectwa wolności, zarobione złoto czy wygrane kosztowności, pozwoliłyby sprawnie oraz szybko przeprowadzić się, do wybranej posiadłości.
– Nasi wielcy niewolnicy! – do sali weszło dwoje mieszkańców, pochodzących z upadającego przez niedostatek miasta. Otoczeni przez dwóch uzbrojonych strażników, nie wyglądali na prostych ludzi. Kobieta była ubrana w długą suknię, a jej stopy odziewały proste buty, noszone przez większość mieszkanek. Posiadała kilkadziesiąt przypiętych świecidełek, złotych pierścieni i jeden kulisty naszyjnik. Mężczyzna był znanym filozofem i pożyczającym elicie miasta złote monety – próbował po kryjomu utrzymywać swoje miejsce w radzie.
– O mój wielki, najjaśniejszy panie… – rozpoczął głośniejszym tonem solenizant – Świętowaliśmy moje dzisiejsze odejście. Wybacz nasze niegodne zachowanie, jednakże nie było innego rozwiązania takiej sytuacji. Wreszcie jestem wolnym człowiekiem, będę mógł rozpocząć własne życie, bez zbędnych nakazów, płacenia niewyobrażalnych pieniędzy, według własnego uznania…
Stojący blisko trzeźwiejących barbarzyńców, nie byli specjalnie zadowoleni z porozbijanych kufli, szmat pozostawionych przez nierządnice, czy ogólnego wyglądu gladiatorów, który spodziewali się zobaczyć. Pomimo wszystko, musieli wrzucić własne pięć zdobionych kamieni, w otchłań wyschniętej studni. Właśnie tak dzisiaj określano zmierzch bohaterów, koniec minionej epoki.
– Niezupełnie barbarzyńco, będziesz musiał doświadczyć czegoś więcej. Stoczysz jeszcze ostatnie spotkanie. – powiedziała ich znajoma pani. – Jednakże o sprawie twojej, porozmawiamy za chwileczkę.
– Spotkanie? – powiedział zdziwiony oraz chwiejący się na nogach mieszkaniec piwnicy. Wieloletni bywalec pustego otoczenia, zapadających się fundamentów i korytarzy, pachnących nieprzyjemnym powietrzem. Dzisiejszego poranka, nie pozostało zbyt wiele atrakcji.
– Słuchamy waszych opowieści – wypowiedziała się, z udawanym zapałem ich pani. – Mów wolno niewolniku, bardziej swobodnie i bez chowanego w rękaw złota.
Kano zastanawiał się dosyć intensywnie, wśród bawiących się wczoraj niewolników, nad istotnym problemem walczących oraz poległych. Upadające rządy starożytnej potęgi, to samoistny brak chętnych widzów.
– Jeśli mógłbym wypowiedzieć parę słów – wtrącił własne uwagi, z dawno skrywanym żalem Kano – Nikt nie przychodzi na nasze walki barbarzyńców, nikt nie obstawia zakładów, bo wszyscy dawni przyjaciele z areny, zostali wczoraj przywitani przez śmierć w koronie. Przeciwnicy byli dziwni, lecz bardzo silni i nieustraszeni w boju. Prawie nikt z elity, nie przyszedł na zaplanowane walki, zostaliśmy tylko my dwaj – chociaż po zawodach, byliśmy niezupełnie sami. – Uśmiechał się przez krótką chwilę.
– Masz jakieś wątpliwości, w sprawie waszego utrzymania lub zapłaty za stoczone walki? – siwiejący filozof, niespodziewanie zabrał głos i odpowiedział bardziej łagodnie, niż wczorajsze kobiety.
– Jestem bardzo szczęśliwy, bogatszy o nowe doświadczenia, lecz sprowadzenie większej publiczności… musiałyby powstać dusze umarłych widzów, aby zorganizować starożytne widowisko.
Władcy zastanawiali się minutę lub dwie, po czym z uśmiechem na ustach, przypominali sobie minione chwile.
– Właśnie dlatego, jesteśmy dzisiaj w tym śmierdzącym miejscu. A jeżeli dostaniecie dusze umarłych? – wspólnie zapytali odwiedzający.
Ostatnie promyki zachodzącego słońca, przypominały walczącym wojownikom, o porannym spotkaniu w piwnicach. Podobno na ulicach miasta, rozgłaszano różne wiadomości o arenie gladiatorów, umarli powstający z grobów – wielkie i niespotykane widowisko. Mieszkańcy byli nazbyt pijani, wyczerpani własnymi sprawami, które polegały na przeżyciu kolejnego wieczoru, nudnego i krwawego pojedynku. Publiczność nie dotarła na zaplanowane spotkanie, a ubrani w pancerze i hełmy gladiatorzy, spoglądali na zapalone pochodnie oraz siedzących na samym szczycie władców. Niespodziewany ruch dłonią jego niewolnicy, obudził Kano ze snu. Doskonale wiedział, że gdyby szczęście oraz zdobyte doświadczenie…
– Czy pomogły na naszym spotkaniu? – zapytał z dziwnym wyrazem twarzy. Odchylając zmęczoną głowę do tyłu, spoglądał na twarze umarłych. Duchy poległe dawno temu, rozbite oraz całkowicie pogrążone w milczeniu.
– Być może… a teraz odpoczywaj sobie. Jutro będziesz w lepszym nastroju. – powiedziała do starego, posiwiałego z emocji człowieka, piękna i młoda niewolnica.