- Opowiadanie: Koala75 - Być czy nie być tfurcom

Być czy nie być tfurcom

Przy próbach nanoszenia poprawek sugerowanych w komentarzach postanowiłem ‘uzupełnić’ tytuł i zmienić zakończenie. Pomysł na nowe zakończenie zrodził się po  komentarzu Finkli.

Edit: Zmieniając tytuł nie miałem pojęcia, że wśród użytkowników portalu jest używający nicku “tfurca”. Zmieniony tytuł i treść mojego szorta nie mają nic wspólnego z tym użytkownikiem.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Być czy nie być tfurcom

 Uruchamiam komputer.

 Ulubiona strona, a na niej jest: NAPISZ OPOWIADANIE.

 

 Może w końcu dam się namówić. Dowiem się, że przecinki stawiam nie tam, gdzie trzeba, że w ogóle z interpunkcją mam na bakier, ze przegadane i nie ma fantastyki, i że mam potencjał, ale go nie wykorzystuję .

To może skok na planetę muzyczną. Tam znowu ciekawy portal i: ZAPISZ MELODIĘ.

Dam się namówić. „Nuty nie tam, gdzie trzeba i nie takie. Nie ma melodii zgodnej ze standardami. Słychać potencjał”.

A gdyby na planetę kolorów. Tam: NAMALUJ OBRAZ .

Namaluję i: „Za mało/za dużo barw. Tu i tam nie tym pędzlem. Konstrukcja nie całkiem taka, jak u mistrzów. Widać potencjał”.

Uff

Jednak na ulubionej stronie ograniczę się do komentarzy: „Podobało się” albo „Nie zachwyciło”.

 

A gdyby tak było: NAPISZ OPOWIADANIE (PO RANDCE Z PANIĄ INTERPUNKCJĄ)?

 

Koniec

Komentarze

Koalo75, w moim odbiorze ten tekst jest bardziej wierszem wolnym, niż shortem. 

Jestem tylko misiem o małym rozumku i nie wiem co to jest wiersz wolny. Imo jest to żart/prowokacja.

Nie wiem o co chodzi, niestety nie zachwyciło. Ale potencjał jest.

Ale potencjał jest

:D Dzięki

Pomysł i potencjał też. Nie poddawaj się, pisz więcej! Masz dar przewidywania, Koalo, zauważyłam zbędne spacje przed kropkami i pytajnikiem; kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Po pierwsze, przecinki stawiasz nie tam, gdzie trzeba i w ogóle z interpunkcją jesteś na bankier. Trochę to przegadane, no i nie ma fantastyki. Ale masz potencjał, którego tutaj nie wykorzystujesz . 

Napisz opowiadanie.

Po przeczytaniu spalić monitor.

:D Dziękuję wszystkim. To był jednorazowy wybryk. Już nie będę.

Witaj.

Bardzo ładne, dowcipne, moralizatorskie, pełne nadziei i optymizmu.smiley

Mnie się ten szort ogromnie spodobał. Będę się na pewno wzorowała, ucząc się pisać te krótkie formy. 

Samo poszukiwanie przywołało w pamięci żart o litościwym profesorze. :))

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Rozumiem, że żartujesz, jak przedpiścy. Jeżeli nie, czuję się onieśmielony i wyglądam tak

Koalo75, w żadnym wypadku nie, właśnie szukałam tu na Forum inspiracji oraz wskazówek, jak napisać poprawnie szorta, natknęłam się na wątek i dyskusję nim wywołaną, jak szorta pisać nie należy, a nieco niżej – co powinien zawierać, aby być dobrym, krótko i zwięźle przedstawiać treści, dotyczyć konkretnej problematyki, przekazywać zamiar Autora, zaś to wszystko widzę u Ciebie. Ja nadal mam z tym problemy, piszę za długo i za dużo niepotrzebnych rzeczy. :) Muszę poćwiczyć szorty! :)

 

Pozdrawiam. ;)

Pecunia non olet

Koala, fajne ;). A jakbyś tak spróbował to na drabble przerobić i poprawił zapis, to może byś nieco potencjału wykorzystał ;). 

Wcześniej napisałem, że to był jednorazowy wybryk. Naprawdę spowodowany tym, że NAPISZ OPOWIADANIE weszło mi kilka razy w oczy i chochlik zadziałał. Tego będę się trzymał. Ale dzięki za zachętę.

Zabawne. Ciekawe, co by się działo, gdyby tam wisiał napis “nie pisz opowiadania”. Albo “zanim napiszesz, zrób to i to”… Szorcik skłonił do refleksji, a to chyba oznacza potencjał. ;-)

No, ale tę spację sprzed kropki to mógłbyś usunąć.

Babska logika rządzi!

Ja tu nie widzę potencjału :P Za to strasznie mnie mierzi ta spacja przed kropką, a jeszcze bardziej ta po cudzysłowie :D:D

 

Known some call is air am

:D Chochlik zadziałał . Imo żarcik udany skoro wielcy zajrzeli i rzekli. Nic nie poprawię, bo nie wiem jak. Więcej nie będę. Obiecuję.

 

A może powinno być: ZANIM NAPISZESZ IDŹ NA RANDKĘ Z PANIĄ INTERPUNKCJĄ ?

Dowcipne i poważne Koalo. :-) Spodobał mi się tekst i refleksja! Kilka wątków w niej widzę. Odniosę się do jednego, który najsilniej skojarzył mi się z mistrzem Kotarbińskim. Ten ascetyczny, bezkompromisowy etyk, szalenie ujmujący w swojej prostocie, z iście stalową precyzją przekazu uważał, że:

"Rzeczywistość nigdy nie gwarantuje powodzenia, stwarza tylko bezmiar możliwości, które w oczach ludzi dzielnych zasługują na to, by je wypróbować, zanimby się miało udzielić odpowiedzi kapitulanckiej na Hamletowe pytanie: "Być albo nie być?" 

Wiele pisał o pracy, zachowaniach dzielnych ludzi. Gdy dzisiaj mi go odpomniałeś, natychmiast chciałam wygrzebać zapomnianą książkę, lecz już jej nie mam, gdzieś tam po drodze pozbyłam się jej, nie wiedzieć z jakiego powodu. Cytat musiałam wziąć z Internetu, żeby nie napisać parafrazy.

 

Kiedy teraz przyglądam się tym zdaniom (a pamiętam kontekst, w którym zostały użyte) uderza mnie, jak zupełnie inaczej można je dzisiaj odczytać. "Bezmiar możliwości", choć prawdziwy, wytarł się, zmieniając znaczenie, przez bezwiedne stosowanie go w biznesowym "Blue Ocean" podporządkowane jednemu celowi, w gruncie rzeczy sprzecznemu z życiem, zdrowiem, szczęściem, sensem pojedynczego człowieka. Jakże silna jest presja marketingowej otoczki i całej tej narracji wiecznej ekspansji,  konieczności nieskończonego rozwoju kapitału kultywowanego od trzech dekad, nawet czterech, wmówienie nam, że człowiek jest kowalem własnego losu, że liczy się zysk. Prawie że nie ma innej rzeczywistości. Cóż nam pozostaje – wpisać się nią, w obowiązujące ramy? A może próbować?

Cóż, moja odpowiedź brzmi – próbować, gdyż w ostatecznym rozliczeniu jesteśmy sami ze sobą. Ups, ale to zabrzmiało. Po prostu chodzi mi o to, aby rozwijać tę część nas, która jest nami samymi. A teraz znowu mętnie, masz ci los. Cholipciuś.

Niech tak zostanie, bo brakuje mi słów.

 

pzd srd :-)

a

PS. Pisz komentarze, dla mnie zaczynają już funkcjonować jak "anetne" i zamieszczaj teksty, nie zrażając się zbytnio odbiorem. :-)

A spację zlikwiduj, bo pewnie w każdym komentarzu będzie się pojawiać nawiązanie do niej (wejdź we własne teksty; edytuj i pojawi się możliwość wprowadzenia poprawek – tekst poniżej, będą dwa, w drugim będziesz mógł; usuń spację "ale go nie wykorzystuję .") albo ją pozostaw i daj zabawny przypis, że celowo "ku pamięci". ^^ Dygresja.

Kiedyś miałam rodzaj pamiętnika. Niestety również go już nie posiadam. Wpis z mojego przedszkolnego pamiętnika, ostatni rocznik:

"Na górze róże, na dole fiołki, my się kochamy jak dwa aniołki. Ku pamięci, X".

Każdy piszący ma na swoim koncie teksty odnoszące się do własnego pisania. Oznacza to dla mnie jedno – piszący są refleksyjni, muszą poddawać proces tworzenia, publikowania ewaluacji, przyglądać się jemu z boku.

Nie potrafię pisać zabawnie, choć chciałabym, bo bardzo cenię takie teksty. Niby mam poczucie humoru, bo śmieszy mnie wiele rzeczy i nawet zdarza się, że komentarze, najczęściej sytuacyjne, wywołują salwy śmiechu. Lubię. Gdy się śmiejemy, rzeczywistość jawi się mniej strasznie, z przyjemnością do i dla życia. xd 

 

Śmiejącego smoka nie znalazłam, więc będzie niekanoniczny, ogródkowy Budda. :-)

 

 

PS2. Siedzę właśnie na speed-randce z Panią Interpunkcją. :D Zerknę, jeszcze i może poprawię z lekka komentarz.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Zaciekawiłaś misia i poruszyłaś

 

Budda świetny. Miło.

I mi miło, lubię tego Buddę. xd

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Lubię smoki. W wielu komentarzach dałem temu wyraz. :)

Wiem. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nic nie poprawię, bo nie wiem jak.

Jest prostsza metoda niż opisywana przez Asylum. Gdzieś w prawym górnym rogu własnego tekstu masz napis “EDYTUJ”. Klikasz, poprawiasz, co chcesz, klikasz na “GOTOWE”. Dasz radę. :-)

Więcej nie będę. Obiecuję.

Ależ bądź, napisz coś jeszcze.

Babska logika rządzi!

Fajne.

 

<mode Anet off>

 

Gdybyś wyciął ok. 30 słów, miałbyś drabbla ;) A gdybyś dodał ok. 70, miałbyś drubbla.

 

Kropki za cudzysłowem. [Bogowie, napisałam to]. Pytajnik bez spacji. Oraz możesz wywalić tytuł z tekstu, bo edytor wstawia XD

 

“Portalu dla żółtodziobów” nie wklejam, bo Ci niedawno podsyłałam link XD

 

A poza tym: fajne. Pisz więcej.

http://altronapoleone.home.blog

Bez spacji przed dwukropkiem ;-)

A ogólnie fajne podsumowanie społeczności ;-)

 

Nie spodziewałem się komentarzy LOŻY.

Jestem zażenowany i onieśmielony.

Spróbowałem wnieść poprawki wg porad :) 

Loża to zwykli użytkownicy, tylko z dodatkowymi mocami ;)

http://altronapoleone.home.blog

Witam!

Bez zbędnych “przeabstraholowań” całkiem fajne. Pracuj dalej, aż wymyślisz :-)

Dziękuję i pozdrawiam,

Koniec życia, ale nie miłość

Też pozdrawiam. 

 

Sorry, nie mogłam się powstrzymać ;)

 

http://altronapoleone.home.blog

Prześwietne. Cudne. Im dłużej oglądam, tym bardziej mi się podoba. Mogę to gdzieś znaleźć i skopiować do albumu? Jesteś wielka.

Chyba powinno się dać zapisać z mojego komentarza. Ja to znalazłam przez “koala gif” w grafice google, ale teraz mi się nie pokazuje. Jakby co, mam na dysku.

A tak poza tym to jutro jest enefowe piwo w Krakowie. Tak tylko mówię. Szczegóły: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/26423

http://altronapoleone.home.blog

Cieszę się, że mój komentarz Cię zainspirował. :-)

Jakiego komentarza potrzebujesz, żeby napisać następne opko?

Babska logika rządzi!

Życzę Wam miłych chwil/godzin na spotkaniu enefowiczów heart

Finklo

To był jednorazowy niewytłumaczalny impuls. Nawet po moich komentarzach widać, że jest mi obce wypowiadanie się w więcej niż kilku słowach. Lepiej niech tak zostanie :)

Jak widzę, zmieniłeś tytuł. laugh

A galeria misiów w komentarzach – powala! yes

Pecunia non olet

Obecny tytuł z dodatkiem końcowym kusił mnie od początku. Bałem się, że będzie to faux pas. Po zasięgnięciu rady u jednej z wielkich i zjedzeniu sporej porcji eukaliptusa odważyłem się. :)

 

Porady Wielkich i liście przysmaku Misia dają sporo dobrego. :)

Pecunia non olet

Fajne, zabawne :)

Pisz, nie zarzekaj się, że więcej nie będziesz. Ponoć misie lubią być głaskane, a zawsze przyjdzie ktoś, kto w komentarzu pogłaszcze ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Piękne te reagujące uszka :) Dzięki

Cześć :)

wydaje mi się, że rozumiem kontekst i wiem do czego nawiązujesz. Tego typu komentarze potrafią zniechęcać, demotywować i czasami nasuwa się myśl “przecinki i spacje? nie to było najważniejsze w opowiadaniu”. Tyle, że jednak mocno wpływają na odbiór i przyjemność z czytania. Tego się nie zauważa tak bardzo we własnych tekstach (przynajmniej ja nie potrafię) czy wydanych książkach, które przeszły pełną redakcję i korektę. Ale tak niestety jest. 

Piszę to jako osoba, która ma dalej z tym ogromny problem i zbiera przysłowiowe baty przy każdym tekście, nawet po becie. Niemniej, mam poczucie, że z każdym opowiadaniem jest odrobinę lepiej, po sześciu miesiącach na portalu załapałam w końcu temat przecinków (do jako takiego poziomu). 

 

Poprawiaj, ucz się i pisz dalej :)

W moim wieku zapomina się nie tylko interpunkcji ale i ortografii :) Nie byłem , nie jestem i już nie zostanę humanistą w najszerszym tego słowa znaczeniu. :( Za miłe słowa dziękuję.

Tak się zastanawiam, Koalo, czy słyszałeś o spadomisiach? Wygooglaj sobie Drop Bears :)

Known some call is air am

Wygooglałem, bo rzeczywiście nie słyszałem. Ciekawe. Skoro nieistniejące to w sam raz do NF. wink Ja się nie podejmę, ale może Ty byś je wykorzystał w jakimś szorcie z drapieżnym humorem?

 

Zastanawiam się, w jakim celu napisałeś o spadomisiach. Zaczynam myśleć, że może to taka delikatna forma spadaj misiu. Ponieważ już otrzymałem pouczenie z góry, że napisałem dwie bzdurne i chaotyczne linijki i zaśmiecam podstronę, zamierzam rzeczywiście spadać i już nie zaśmiecać NF. Jeszcze zostanę chwilę, żeby pożegnać się z przyjaznymi mi osobami. Potem już nie będę się logował.

Weź nie rób dramy, mon. Ja bym bardziej optował za wersją, zespadasz znienacka jak spadomiś nawet na starsze opowiadania, co jest fajne, bo fajnie mieć świadomosc, że ktoś się pod starociem jeszcze pojawił, zainteresował się, przeczytał :)

Known some call is air am

Sory, że jeden pod drugi post pisze, ale na telefonie pisanie to męka, a edytowanie jeszcze większą. Chciałem tylko dodać, żebys nie szukał we mnie wroga, bo – Pamiętasz piosenkę s Toy Story? – Ty druha we mnie masz :D

Known some call is air am

Ponieważ już otrzymałem pouczenie z góry, że napisałem dwie bzdurne i chaotyczne linijki i zaśmiecam podstronę, zamierzam rzeczywiście spadać i już nie zaśmiecać NF. Jeszcze zostanę chwilę, żeby pożegnać się z przyjaznymi mi osobami. Potem już nie będę się logował.

Koalo75, nie przejmuj się aż tak, jesteśmy wszyscy na Portalu, który (jak każdy) rządzi się swoimi prawami i regulaminem, musimy go przestrzegać i koniec. 

Poczytaj, pokomentuj, daj się wciągnąć tutejszym opowieściom, wyciągnij wnioski, bo każde wydarzenie czegoś nas uczy, pisz sam, będzie ok. :)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Dzięki za miłe słowa. Będę na pewno czytał jak dotychczas, ale siedział cicho.

Dzięki za miłe słowa. Będę na pewno czytał jak dotychczas, ale siedział cicho.

Bądź dobrej myśli, będzie ok, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Ostrzeżenie: <post będzie długi i pewnie nie pozbawiony błędów, ich tropienie zabiera czas, a powstał zbyt szybko, abym mogła się nad tym pochylić>

 

Koalo, wszystkie spadomisie, czyli groźne ponoć torbacze, które spadały na kapelusz maga Ricenwinda na Ostatnim Kontynencie Terrego Prachetta już oswoiliśmy. :-)

Popatrz:

 

PseudoBanksy

 

Co więcej, okazało się, że przyczyną ich spadania była pewna niezmiernie wygłodzona populacja mikrobów przeniesiona na Ostatni Kontynent przez niefrasobliwą wycieczkę i długi zbieg przypadków. Teraz wiemy, co wtedy zaszło. Spróbuję pokrótce przedstawić Ci ów, stosunkowo dobrze zrekonstruowany  feralny ciąg zdarzeń.

 

W świecie ludzkim, o którym zapewne słyszałeś, bardzo popularnym stał się nasz przedstawiciel i ambasador Terry Prachett, tak, ten naukowiec, obieżyświat i niezrównany opowiadacz. W jego historiach zakochała się część Ludzkości. Wszyscy zapragnęli poznać miejsca, o których pisze, i ich mieszkańców. Stąd wzięły się pielgrzymki ludzi i ich najazd na naszą krainę. Aby zapanować nad liczbą odwiedzających, lepiej chronić ludzi i nas, uruchomiliśmy liczne punkty graniczne, a w szkołach otworzyliśmy nowe kierunki, kształcące na gwałtu rety przewodników po naszym świecie. Jest on bowiem piękny i przyjazny, lecz bywa niebezpieczny, tak jak ogień, który jest dobrodziejstwem, światłem i ciepłem, lecz może poważnie zranić.

Owa feralna wycieczka młodzieży obwiniana o katastrofę, przyjechała do nas około czterdzieści lat temu, a jej opiekunem był mag Ricenwind z Niewidzialnego Uniwersytetu (tak, ten, z którym blisko współpracujemy). Wtedy jeszcze na naszych granicach rozmieszczaliśmy powszechnie miejsca do spożywania ludzkiego jedzenia, tzw. McDonaldy, aby ugościć przybyszów, gdyż dowiedzieliśmy się, że ludzie kochają jedzenie z takich punktów. Chcieliśmy ich nakarmić, aby nie sięgali pochopnie po trujące dla nich owoce i warzywa z naszego świata oraz sprawić im przyjemność. Cóż, jesteśmy, jak wiesz, bardzo gościnni. Niestety, jak to zwykle bywa, chcieliśmy dobrze, a wyszło tak sobie.

Podążając za rekomendacjami naszych czołowych technologów żywności, których przeraził skład mcdonaldowych ludzkich przysmaków, w ostatniej chwili wzbogaciliśmy wszystkie serwowane tam produkty wyciągiem z eukaliptusowej nalewki. Eksperci zalecili ją dla zdrowia obcych i ze względu na fitonicydy pomagające pozbyć się chorobotwórczych bakterii i drobnoustrojów. I znowu chcieliśmy dobrze, lecz organizm człowieka inaczej zareagował na odżywczą substancję.

Wszyscy uczestnicy wycieczki popadli w rodzaj hiperaktywnego obłędu, stan pomiędzy jawą i koszmarem sennym. Zachowywali się nadzwyczaj dziwnie i hałaśliwie, jak nie przymierzając zombi. Jeden drugiemu wymierzali kuksańce, przewracali się, rechotali głośniej niż wkurzone ropuchy koncertujące późnym wieczorem, jednocześnie stanowczo odmawiając wejścia do kabin kontaminacyjnych badających poziom zagrożenia skażeniem i zapewniających możliwość oczyszczenia. Ponad godzinę nasi przewodnicy prosili, błagali, zanim oni raczyli do nich wejść.  A w środku, wyobraź to sobie, nie skorzystali nawet z umycia rąk w świętym szmaragdowym strumieniu! Za to nową zabawę sobie wynaleźli – obrzucanie się papierowymi kulkami. W końcu znudzeni oświadczyli, że są gotowi do podboju Ostatniego Kontynentu. Cóż było robić!? Nasi przewodnicy przewrócili oczami i otworzyli im drzwi do naszego świata. 

Ludzie najpierw przystanęli w bezruchu oszołomieni bogactwem naszego świata, a potem zbili się w małą gromadkę tuż za progiem. Natychmiast otoczyły ich ciekawskie ptaki, a chmara motyli przyfrunęła z pobliskiej łąki, ścigając się ze stadem kolibrów, które z nich pierwsze dolecą do celu. Naturalnie kolibry zwyciężyły. Takiego kolibra nikt nie prześcignie. Twarze ludzi pokryły się wodą i zbladły, ciężko oddychali, ale wystarczająco głęboko, aby łykać tlen i zapach butwiejącej przyrody, ostry smak piasku i szmery pękających pąków kwiatów oleandrów wymieszanych z szelestami łanów dzikiej mięty. Przewodnicy uznali, że przybyszom przeszło. Niestety, osąd był błędny.

Szok odwiedzających szybko minął i polka zaczęła się od nowa. Część grupy pobiegła do lasu, zadeptując i niszcząc po drodze świeżo zasadzony eukaliptusowy młodnik, inni pogonili w kierunku pobliskiego stawu zasilającego wodną kurtynę, a kilkoro zaczęło gonić kolibry. Nie wiadomo było za kim pójść i jak uspokoić tę rozbrykaną hałastrę. Na szczęście, mag Ricenwind się potknął się i nie wnikajmy zbyt głęboko, czy naturalnie, czy aby któryś z przewodników nie podstawił mu nogi. Mag uderzył głową w jeden z omszałych kamieni ułożonych w kręgi graniczne. Leżał dłuższą chwilę bez tchu, zanim zdezorientowany wreszcie usiadł. Rozglądał się wokół bezradnie i widząc ostatnich uczniów znikających w buszu, zwrócił wreszcie uwagę na przewodników. Ci, z radością, pośpiesznie zgromadzili się wokół niego i jeden przez drugiego zarzucili go pytaniami:

– Co z wami jest, dlaczego tak się zachowujecie, jesteś naprawdę magiem i nauczycielem? Oni się zgubią, dlaczego narażasz zdrowie swoich uczniów, nie wiesz, na czym polega opieka?

– Ja, ja, nie, ja nie wiem – mówiąc to, w poziomie kręcił głową jak wahadłowa liana czasowa w pionie, w lewo, w prawo. Regularnie. – Pomóżcie! – poprosił, gdy zakończył taniec głową.

– Jak? Jest nas tylko trzech, na ciebie nie możemy liczyć, nie znasz naszego kontynentu. Pożytku żadnego.

– Zróbcie coś, ich nie można zostawić!

– Tak, teraz żeś mądry.

Stąd się wzięło u nas, Koalo, powiedzenie "mądry człowiek po szkodzie".

– No nic, wezwiemy posiłki i odszukamy twoje zguby, ale wiedz, że zajmie to sporo czasu.

– Oni tacy normalnie nie są, przysięgam, nie wiem, co się stało, skąd ten odpał?

– Dobrze już, dobrze. I przemyśl to sobie – zalecił na odchodne jeden z przewodników, nie licząc zbytnio na reakcję, lecz mag o dziwo posłuchał. Wyłączył się, zatapiając w myślach. Wielce tym zadziwiony przewodnik, mruknął pod nosem. – Czyżby i oni praktykowali podobne do naszych metody wychowawcze? Czy to możliwe?

– Byłoby bardzo pocieszające – westchnął jeden z jego towarzyszy.

Przyspieszyli kroku, gdy zaalarmował ich krzyk maga:

– Wiem, już wiem!

Przewodnicy odwrócili się. Człowiek bębnił wewnętrzną częścią dłoni w swoje własne czoło. Skrzywili się i zrezygnowani zawrócili, aby pozostawiony człowiek nie zrobił sobie przypadkiem krzywdy. Teraz już wiemy, że oni tak się zachowują, najczęściej wtedy, gdy wpadną na jakiś pomysł czy ideę. Potrafią też wyskakiwać z kąpieli i wrzeszczeć wniebogłosy "Eureka". Takie reakcje i umiejscowienie ich w czasie wydają się raczej osobniczą preferencją. Wiem, to idiotyczne, że zamiast popływać, wyskakują jak kamień  z procy w trakcie kąpieli, zamiast ją dokończyć i wtedy to zrobić. Oni tak mają. 

– Wiem, już wiem! Musieliście nam podać alkohol albo halucynogeny. Jedyne wyjaśnienie! Co zaprawiliście: colę czy hamburgery?! Zrobiliście to? – Oskarżycielsko wymierzył palec w trójkę  przewodników. 

Ci w popłochu, cicho ze sobą dyskutowali. Gdy ustalili, jeden z nich wystąpił i poważnie zapytał:

– Alkohol szkodzi człowiekowi, jesteś tego pewien? Przecież go lubicie, sprawdzaliśmy ludzkie statystyki, dlatego eukaliptus podaliśmy w nalewce.

– Boże! Tak. Silnie działa zwłaszcza na nieukształtowane umysły i podawany w dużej ilości.

– Do wszystkiego dodaliśmy. Nie wiedzieliśmy. To czemu pijecie, jeśli wam szkodzi?

Dialog toczył się jeszcze jakiś czas, lecz ponieważ dojście do konkluzji wydawało się wielce problematyczne i zagmatwane, przewodnicy oddalili się by rozpocząć poszukiwania dzieciaków. 

 

Wszystkie zguby zostały odnalezione, w większości pogrążone były w drzemce z misiami w objęciach. Ostatni Kontynent został nieodwracalnie skażony. Wtedy z pomocą przyszedł mag Rincewind, zsyłając na nasz świat deszcz, który spłukał wszelkie nieczystości. Niestety kilka mikroorganizmów wdarło się pod spadomisiowe pazury, odnajdując odżywcze miejsce na łożyskach paznokci. Pazury kruszyły się i łamały, nie utrzymując ciał spadomisiów. Misie spadały z eukaliptusów jak ulęgałki, nawet z najwyższych gałęzi, tam, gdzie wyrastają najsmaczniejsze liście. Byliśmy przerażeni. Patrzyliśmy bezradnie, na zakażenie przenoszące niczym pożoga na kolejne osobniki i plemiona. Bezsilność.

Szukając ratunku, zwróciliśmy się do maga Rincewinda, licząc na pomoc, bo mądralińscy z jego świata mogli wiedzieć, czym jest tajemnicza choroba i jak jej zaradzić. Mikroorganizm rozpoznali z łatwością, lecz fizjologia i biom naszych misiów stanowił dla nich tajemnicę. Tę lukę mogliśmy szybko pomóc im uzupełnić. Stworzyliśmy interdyscyplinarny, dwuświatowy zespół, a Ricewind podjął się roli pośrednika. Pracowaliśmy ciężko, wiele nocy nie przespaliśmy, ale oni też, na czele z magiem. Udało się. Misie zostały uratowane.

Zapytasz więc na koniec, skąd wzięły się bujdy o spadomisiach, znane pod nazwą "aborygeńskich legend"? Cóż, jak to zwykle bywa w takich przypadkach. Po powrocie z Ostatniego Kontynentu dzieciaki  z feralnej wycieczki podkoloryzowały swoje przygody i rozpuściły je w ichniej sieci, a potem doszło do przecieku o spadaomisiach, w czasie, gdy pracowaliśmy z ludźmi nad lekarstwem. Dwie informacje połączyły się i zaczęły krążyć. Prostowaliśmy i my, i ludzie. Na nic, plotka, gdy raz zyskała życie, i jak to oni mówią, “lajki”, rozprzestrzeniła się po ich świcie na podobieństwo paskudnego mikroorganizmu, który zagroził egzystencji naszych misiów. Głowimy się nad remedium od lat, bo sprawa nie jest prosta i łatwa.

Co do maga Ricewinda – został przyjacielem Ostatniego Kontynentu i jest wybranym. Jedynym obcym przewodnikiem.  Oddał nam dwie przysługi, błędy wybaczyliśmy, gdyż nie wiedział, tak samo jak my. Strasznie fajny z niego gość, choć trzymany w kleszczach pecha. Pech może być ludzką właściwością. Ponoć okresową. Eh, czasami współczuję ludziom, jak oni sobie radzą z taką zmiennością międzyosobniczą i w dodatku w czasie? :-)

 

pzd srd :-)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Bardzo się to misiowi spodobało. Będzie myślał i zastanawiał się, dlaczego nie umieściłaś tego również jako osobny szorcik. (Niech by inni też przeczytali, na pewno podobało by im się.) Mały ma rozumek i jest wolnomyślicielem, więc to potrwa. Misiowe pozdrowienia.

Fajnie, że się spodobało, bo po to zostało napisane. :-)

Łatwiej mi skreślić kilka słów w odpowiedzi, ubierając ją w opowiastkę zamiast pisać poważny komentarz. Żałowałam tylko, że humoru nie udało mi się wpleść. Do publikacji jako szorcik się nie nadaje, ponieważ jest sytuacyjny i dla Ciebie. Z pewnością tonie w morzu błędów, nad którymi z uwagi na zmęczenie i szybkość powstania odpowiedzi nie byłam w stanie zapanować. (Tak jakbym w innych przypadkach potrafiła, hi, hi).

srd :-)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Można nawet mówić o energii potencjalnej;)

Lożanka bezprenumeratowa

Siemanko, misiu Koalo. 

Dowiem się, że przecinki stawiam nie tam, gdzie trzeba, że w ogóle z interpunkcją mam na bakier, ze przegadane i nie ma fantastyki, i że mam potencjał, ale go nie wykorzystuję .

→I chyba nie zawsze stawiasz kropy tam gdzie trzeba.

 

Zabawne, całkiem wporzo :)

 

To może skok na planetę muzyczną. Tam znowu ciekawy portal i: ZAPISZ MELODIĘ.

→ Oho, tutaj z Panem Koalą zbije piąteczkę. Pamiętam jak dziś, kiedy ściągnąłem aplikacje na telefona i próbowałem klepać w nuty w rytm IX symfonii Beethovena… ale jakoś za trudne to się okazało. Nic więc nie zapisałem, a odinstalowałem, przez co czuję, że nieco, nieco mogę utożsamić się z Koalą. 

NAPISZ OPOWIADANIE!

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Fajne, jest potencjał ;)

www.facebook.com/mika.modrzynska

Miło, że zajrzeliście. Pozdrowienia od misia :)

Podobało się.

 

Muszę przyznać, że tematyka Twoich tekstów konsekwentna i dość bliska każdemu użytkownikowi :) Aż strach pomyśleć, jak będzie wyglądało coś dłuższego. W każdym razie szort przyjemny i lekko strawny.

Dowiem się, że przecinki stawiam nie tam, gdzie trzeba, że w ogóle z interpunkcją mam na bakier, ze przegadane i nie ma fantastyki, i że mam potencjał, ale go nie wykorzystuję .

że

Uff

Tu by się jakiś znak na końcu przydał.

Napiszże coś, chłopie, opowiadanie jakieś czy coś, o czymś.

Przynoszę radość :)

Anet, miś czuje się wyróżniony takim długim Twoim komentarzem. Jak jednak Zyg wyżej napisał, strach pomyśleć…

Miś już odpowiedział Finkli w komentarzu do „Napisać muszę?”(autoreklama), że za wysokie progi dla misia niebogi.

Zygfryd89, Miś dziękuje za uznanie dla szorta. Pozostałe popiera.

Opinie to tylko opinie. Ja zawsze szukam odpowiedzi w sobie.

Tomie, urządziłeś sobie rajd po tekstach misia. To bardzo go cieszy. Od tego tekstu zaczął miś fantastyczną przygodę z byciem tfurcom na NF.

Dobre. :-) Trzeba obalić tutejszy dyktat interpunktorów.

k__k, miś tylko przedstawił swoje rozterki. :)

Nowa Fantastyka