- Opowiadanie: bruce - SBE44AS

SBE44AS

Zdecydowałam się wziąć udział w Konkursie tym skromnym tekstem i popróbować swoich sił. Z góry przepraszam, jeśli opowiadanie wyda się Czytelnikom słabe, bo zdaję sobie sprawę, że jeszcze mam przed sobą sporo nauki, jak dobrze i ciekawie pisać.  :)

Zapraszam serdecznie do lektury. :)

Mój wybór padł na utwór: Daria Zawiałow – “Hej! Hej!”. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam zasady i wykorzystałam podane cytaty, jeśli nie, z góry przepraszam. 

Pozdrawiam. :)

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Staruch

Oceny

SBE44AS

Poruszałam się po tym portalu z iście słoniowatą zręcznością. W którymś wpisie zapomniałam dokończenia postu, gdzieś znowu – wielkiej litery, kilkakrotnie zdarzył się nawet błąd ortograficzny.

Ładne kwiatki pomyślałam zdenerwowana, przeglądając forum. Jak na nauczycielkę z dziesięcioletnim stażem, wygłupiłam się na całej linii. Ambitne postanowienie zaprezentowania się w nowej społeczności od jak najlepszej strony, dość szybko legło w gruzach. Zdenerwowana poprawiałam naprędce błędy. Niewiele mnie to jednak na razie obchodziło, byłam spragniona wrażeń i – nade wszystko – zdobywania nagród, płynących do mnie szerokim, szumiącym strumieniem migoczących barw.

To rzeczywiście prawda, że apetyt rośnie w miarę jedzenia! pomyślałam z dziką żądzą zysku w oczach, widząc kolejne nagrody, jakie pojawiły się na moim koncie. Za każdym razem logowania się i wpisywania odpowiedzi, od razu dostrzegałam komunikat o wygranej! Nietrudna ta gra – myślałam z szaleńczym uśmieszkiem w kąciku ust, logując się pospiesznie kolejny raz.

Znowu szybko przejrzałam swoje posty, aby wyłapać i poprawić w nich błędy. Tym razem dostrzegłam, że jeden z nich miał dopisany publicznie post komentujący.

Może warto przed rozpoczęciem gry przeczytać porady, zawarte w prywatnych wiadomościach? Trzy metry ponad ziemią płynie dzień – warto go w pełni wykorzystać! – komentarz, przesłany przez tajemniczy nick „SBE44AS”, mocno mnie zaniepokoił, choć kończył się fikuśną emotką z przymrużonym okiem. Straciłam sporo czasu, zanim zrozumiałam, czego on dotyczy. Nadal nie bardzo orientowałam się, gdzie są poszczególne zakładki nowo poznawanego portalu pod przyciągającą, niczym magnes nazwą: „Wygraj kasę!”.

Autor wpisu, widocznie odczytując moje myśli, dopisał kolejny komentarz, tym razem graficzny, wskazując czerwoną strzałką, gdzie mam szukać skrzynki odbiorczej. Uzupełnił post o słowa: Ja w hibernacji przekoczuję czas, a Ty do mnie kiedyś po prostu przyjdź…

Skrzynka była powyżej dyskusji forumowych. Kliknęłam w nią, w myślach nerwowo przeklinając tę decyzję, bo teraz inni użytkownicy zaczęli zdobywać nagrody w konkursie portalowym, dotąd błyskawicznie wygrywane przeze mnie. Jakież było moje zdumienie, kiedy odkryłam tam ponad dwieście wiadomości, wysłanych mi przez ten sam nick. Nawet nie przypuszczałam, jakie zmiany poczyni w moim życiu to otwarcie sławetnej „skrzynki pw”, jak nazywano ją potocznie na owym forum.

Tajemnicza osoba nie podpisała się, podając jedynie swój nick, ale jednocześnie udzieliła mi tylu porad, tyle sympatycznych treści napisała w swoich postach, pisanych do mnie bez żadnego odzewu już od kilku dni, że nie wypadało przemilczeć, zatem podziękowałam i przeprosiłam za milczenie.

Kiedy potem wracałam wspomnieniami do tego momentu, do pierwszej wymiany listów, zawsze uśmiechałam się z pobłażaniem. Odtąd bowiem nie istniało już dla mnie to forum, ciekawe dyskusje, świetni ludzie i wygrywanie kolejnych nagród, wracałam tam tylko i wyłącznie po to, aby odczytywać wiadomości od niego. A wracałam coraz częściej i coraz chętniej.

Nie umiem zliczyć cię na palcach, Mój Kochany SBE – pisałam całymi dniami, rozpalonymi oczami wpatrując się w jego listy. Bo Ty tak wiele twarzy niesiesz mi, wiele map, uśmiechów, darów, powodów do radości, niespodzianek, okruchów życia…

Moja skrzynka odbiorcza codziennie zapełniona była praktycznymi wskazówkami, linkami do cudownych filmów, romantycznych piosenek, genialnie wykonanymi zdjęciami przyrody z podróży, wreszcie słowami pełnymi miłości…

Bo tajemniczy SBE44ASA okazał się być starym użytkownikiem konkursowego portalu, znającym go od podszewki i począł oprowadzać mnie po nim kolejnymi wiadomościami. Posty nasze, z początku dotyczące jedynie kwestii wygrywania i forum, z czasem stały się rozmowami o życiu, o nas, o uczuciu, które nagle pojawiło się i rozwinęło tak błyskawicznie, że nawet nam obojgu trudno było w to uwierzyć. Przestałam zajmować się swoim prawdziwym życiem, obowiązkami, pracą, a całymi dniami czekałam tylko na wiadomość od niego.

Rodzina przyglądała mi się zdumiona. Rodzice ubolewali nade wszystko nad porzuconymi niespodziewanie studiami podyplomowymi i to zaledwie trzy miesiące przed ich zakończeniem. Ambicje, aby zostać prawnikiem i nareszcie wyrwać się z szarego życia oraz marnej pensji, aby wypłynąć na tak zwane “szerokie wody”, legły w gruzach. Zwolnienie z dobrze płatnej posady w prywatnym liceum poszło mi jeszcze łatwiej, kiedy tylko szefostwo zobaczyło zaniedbywanie moich obowiązków i notoryczne spóźnienia. Bliscy oraz znajomi byli zszokowani zapuszczeniem mojego pokoju i mnie samej, dotąd znanej z idealnego wręcz porządku.

A ja, głodna nowych wiadomości, choćby tylko zdawkowych emotek od tajemniczego SBE44AS, ślęczałam przed komputerem już prawie całodobowo.

Niewiele o nim wiedziałam, nigdy nie chciał się ze mną spotkać, ani też zdradzić mi nawet pochodzenia swego loginu, tłumacząc tylko, że „wymyślił go na poczekaniu”, bez żadnego konkretnego skojarzenia z czymkolwiek. Był sam, mieszkał niedaleko mnie, w podobnym wieku, uwielbiał gry losowe. Z czasem okazało się, że przepadał również za filmami przygodowymi, podróżami w czasie, lotami na kraniec naszej Galaktyki, deserami z czekolady… Stronił od krzykliwych tłumów oraz zabaw, zakrapianych alkoholem, którego zabronili mu lekarze ze względu na zły stan zdrowia. Tyle przynajmniej mi o sobie napisał pośród innych informacji. Coraz więcej nas łączyło. Staliśmy się forumową parą, najbardziej znaną, najbardziej rozpoznawalną, choć nadal zakulisową. I tylko czasem w przelocie dostrzegałam na portalu jakieś złośliwe żarty na nasz temat, wpisywane przez – jak przypuszczałam – zazdrośników.

Kiedy pytałam, czy naprawdę mnie kocha, odpowiadał:

Za każdym razem, kiedy się tutaj loguję, marzę tylko o Tobie, Kochana. Myślę zatem, że tak – że to jest właśnie to uczucie! Krótkie moje myśli, za krótkie sny, ale niezmiennie dotyczą tylko Ciebie jednej.

A kiedy puszczałam mu oczko i dopytywałam, czym się zajmuje, odpisywał:

Jestem Wolnym Strzelcem, za każdym razem gonię dalej, dłużej, szybciej, aby tylko prześcignąć prędkość kosmiczną!

W owej tajemniczości było także coś przyciągającego. W dodatku rozbawiał mnie tymi zdaniami. Nikt nie potrafił rozbawić mnie tak, jak on. Dzięki niemu nauczyłam się śmiać, rozmawiać, marzyć. Dotąd nieufna i zamknięta w sobie, stałam się nareszcie zwyczajną dziewczyną.

Mijały lata, dziesięciolecia, odchodziłam do świata realnego na krótko i zmieniałam błyskawicznie partnerów, aby tylko mogli opłacać mi możliwość kontaktowania się z „SBE”, jak potocznie go nazywałam, umieszczając w swych wiadomościach obok tych trzech liter miłosne gify.

A jednak z czasem odczułam podświadomie, że znajomość, która mnie dawała wciąż nowe siły i energię do działania, jemu zaczynała wyraźnie ciążyć. Unikał rozmów, mało pisał, ciągle tłumaczył, że jest czymś zajęty.

Krótko dziś zostanę – mały zryw – odpisywał wówczas zazwyczaj, tłumacząc, że ma wiele zadań do wykonania. W końcu kiedyś dodał, że poważnie zachorował na serce i musi odbyć kilkumiesięczną kurację w szpitalu międzygalaktycznym.

Nie zabieram nic, oprócz Twojego portretu, jaki sam sobie stworzyłem w wyobraźni, Moja Kochana – napisał mi na odchodnym, dodając do tego czerwone serduszko. – A słowa: „Poczekam tu na Ciebie kilka lat” staną się odtąd w mojej stopce mottem życiowym, bo będę na Ciebie czekał, ile tylko zechcesz.

I rzeczywiście zniknął z portalu. A wspomniane słowa pojawiły się nie w jego, lecz moim podpisie na forum.

Na próżno czekałam, wierząc, że da chociaż znak życia. Krótkie są momenty, krótkie dni, tylko rozłąka dłuży się zawsze w nieskończoność…

Mijał czas. Kiedyś, znudzona brakiem informacji, widząc nagle wyświetlającą się jego obecność na forum portalu konkursowego, zajrzałam tam. Zdumiona przeczytałam wpisy innych forumowiczek w wątku poznawczym o odbytych niedawno spotkaniach na Merkurym i Jowiszu, w których i on brał udział. Alkoholowe libacje, mnóstwo przedniej zabawy, roznegliżowani uczestnicy, zdjęcia – wszystko, potwierdzające te treści. Wśród fotografii zobaczyłam taką, która przedstawiała pojazd międzyorbitalny z Wenus. Jaskrawy kolor karoserii kontrastował z jasną tablicą rejestracyjną, na której wyryte były znaki z loginu mojego ukochanego: SBE44AS! Siedział w nim wśród rozbawionych użytkowniczek portalu, z których jedna całowała go wyraźnie w usta, jednocześnie zajmując miejsce za sterami. Łatwo było się domyślić, że to był jej osobisty wóz, co zresztą potwierdzały kolejne zdjęcia.

Nawet nie pamiętam, co wtedy poczułam, bo zdjął mnie taki ból, wymieszany z wściekłością i niedowierzaniem, że kojarzę tylko, jak krzyknęłam, po czym zrzuciłam komputer na podłogę, upadając wraz z nim.

Po kilku dniach uprosiłam jedną ze znajomych konkursowiczek, aby zdobyła dla mnie jego numer telefonu. Zełgałam, że muszę przekazać mu informację o pewnej wygranej.

Nawet nie był zdziwiony, kiedy zadzwoniłam.

Julio? – Usłyszałam cichy męski głos.

– Nie dziwisz się? – zapytałam z pewnym lękiem.

A jak myślisz, moja kochana?głos nadal brzmiał cicho i miękko. – Podejrzewałem, że wcześniej czy później zadzwonisz. Krótkie momenty, krótkie mam momenty, aby cię odnajdywać i znowu tracić. Jednak warto! Czy chciałabyś wraz ze mną w powietrzu hen unosić – nie bać się? Płynąć razem, łapiąc tylko wiatr we włosy i płuca, oddychać kosmicznymi zawirowaniami i zapominać o wszystkim, co przeszkadza?

Po chwili wahania odpowiedziałam twardo:

– Nie!

Cisza. Chyba zbierał myśli. Jeszcze nigdy na jego zapytanie o chęci, nie odpowiedziałam przecząco.

– Czemu mnie oszukałeś?

– Co masz na myśli? – Zdawał się nie pojmować pretensji, jakie zabrzmiały w krótkim pytaniu.

– Nie leczyłeś się, to było kłamstwo, byłeś na wyjeździe planetarnym z tymi… – Gniew nie pozwolił mi dokończyć. – I już wiem, skąd wziął się twój nick!

Zamilkł, jakby chciał przygotować dla mnie kolejne łgarskie zdanie, doskonałe i misternie przygotowane. Uprzedziłam go:

– Wierzyłam ci, byłeś dla mnie wszystkim! A Ty mamiłeś mnie przez tyle lat, udając zakochanego. Nie mierzy czasu, nie odlicza ran jedynie ten, kto już niczego nie odczuwa! – wycedziłam gorzko.

- Krótkie szare noce, długi wstyd – to jedyne, co przychodzi mi do głowy, aby się usprawiedliwić – wyszeptał jeszcze ciszej z doskonale udawaną pokorą. – Krótkie są momenty, Kochana Julio…

Przestań! - krzyknęłam złowrogo. – Nie nazywam się tak. Doskonale wiesz, że to jedynie mój forumowy nick.

A potem pomyślałam jeszcze tylko: Wolałabym przespać cały świat, cały świat, cały świat, bo tylko wtedy wchodzę w ten dziwny stan – jak przy spadaniu, we śnie brak mi szans, jestem zatem w neutralnej próżni, bez uczuć i emocji, bez kalendarzy, znaków, szumu, zdrad, niedomówień, kłamstw, przeinaczeń, oszustw Tak bardzo chciałabym historią być i przetrwać chociaż jako historia w jego pamięci, bez żadnych zbędnych chwil – nie czując nic… 

Rzuciłam słuchawką, kończąc rozmowę. 

 

Kolejnego dnia byłam znowu zajęta zdobywaniem nagród na nowo poznanym portalu konkursowym. Deja vu? pomyślałam, spoglądając zdezorientowana na doskonale działający komputer. 

“Tym razem nie wygrałaś. Masz jeszcze jedną szansę. Nie zmarnuj jej. Powodzenia!”– pojawiający się komunikat brzmiał nader zachęcająco. Czemu nie było go nigdy przedtem?

Rozejrzałam się zdumiona dookoła. Mój pokój lśnił nienaganną czystością sprzed wielu lat. Obok komputera, bynajmniej nie rozbitego, leżała sterta podręczników z podyplomowych studiów prawniczych. Z napisów na okładkach wnioskowałam, że do zakończenia pozostało mi jeszcze kilka semestrów. Z drugiej strony stojące lusterko pokazywało zadbaną twarz atrakcyjnej, kruczowłosej dwudziestolatki, jaką kiedyś byłam.

Skok w czasie? Czyżby niewinna gra umożliwiła mi to w bliżej niezrozumiały, fantastyczny sposób? pomyślałam zszokowana. Wróciłam do życia sprzed tylu lat? Tak, chyba tak! Mam jeszcze jedną szansę. Obym jej nie zmarnowała!

Z zamyślenia wyrwało mnie migoczące powiadomienie strony konkursowej o otrzymanej wiadomości prywatnej. Niejaki SBE44AS usilnie prosił w ponad dwustu mailach o kontakt, udzielając nowicjuszce, którą znowu byłam, porad na temat tego portalu.

Nie jestem zainteresowana – odpisałam pospiesznie. – Nie odpisuję nieznajomym.

Wysłałam, uśmiechając się z satysfakcją, poczekałam na potwierdzenie odczytu i czym prędzej usunęłam konto z konkursowego portalu. Skrzynka pw bezpowrotnie przepadła. Szansa, dana mi w grze, została wykorzystana.

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Opowieść o miłości i zdradzie, które każe zadać pytanie, czy wirtualna miłość może zastąpić prawdziwe uczucie? Fabuła bardzo typowa, nie wydarzyło się tu nic szczególnego, ale czytało się dobrze. Tak to jest, gdy wierzy się ludziom o randomowym nicku :) Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie!

Witaj, Corrinnie, dziękuję Ci za odwiedziny i tak miły wpis, pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Szewc zabija szewca, bumtarara bumtarara!

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Hej, Staruch, Twoje odwiedziny, jak zawsze – nadzwyczaj mile widziane. Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Hej Bruce! Dawno Cię tu nie było.

Co do opowiadania, to… Hmm. Mam wrażenie, że wepchnęłaś sporo linijek, ale fabuła mnie nie kupiła. Zawieszenie niewiary zgrzytało przy portalu, na którym tak łatwo można wygrać kasę. Bohaterka albo była strasznie pazerna, albo naiwna. A potem skaszaniła sobie życie w realu dla e-uczucia. Nie polubiłam jej.

Babska logika rządzi!

Cześć, Finklo, miło mi, że wpadłaś, dziękuję Ci za poświęcony czas i wpis; sprawy życiowe mnie całkowicie przygniotły. :)

Chciałam narysować portret nieprawdopodobnie wręcz naiwnej osoby, dokładnie tak. :)

Pozdrawiam ciepło. heart

Pecunia non olet

Cześć!

 

Mam trochę mieszane uczucia, bo z jednej strony bardzo emocjonalnie napisałaś ten tekst i przeczytałam go z przyjemnością, ale z drugiej trochę trudno w tę szaleńczą miłość bohaterki uwierzyć, a szczególnie w to, że trwało to całe lata. Fantastyka jest w tle, są międzyplanetarne wypady, ale internet działa tak jak obecnie i to połączenie zgrzyta.

Witaj, Alicello, rozumiem, dziękuję za uwagi i za pochylenie się nad moim skromnym tekstem, pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Przestroga dla naiwnych. Miś popiera

 

Witaj, Koalo75, słusznie nadmieniłeś – to przestroga dla naiwnych osób, dziękuję Ci za poparcie i lekturę, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Gdy czytałem Twój tekst, to czułem się dokładnie jak główna bohaterka. Zagubiony. :D

Z jednej strony próbujesz umieścić całe opowiadanie w klimacie Sci-Fi, gdyż mamy podróże międzyplanetarne i jakieś statki kosmiczne, z drugiej tak przyziemne rzeczy jak forum, portal (bynajmniej nie kosmiczny) i pracę nauczycielki. Według mnie troszkę się to gryzie, ponieważ powoduje swoistego rodzaju dysonans, przez który ciężko wczuć się w klimat.

 

Fajny pomysł ze wstawieniem słów konkursowej piosenki w usta bohaterów. Te maile brzmiały nieco poetycko i abstrakcyjnie, ale to na pewno wyszło na plus i dodawało ciekawego posmaku opowieści.

 

Troszkę szkoda, że ten nick to po prostu numer rejestracyjny jego pojazdu. I tu mamy kolejny zgrzyt rzeczywistości z sci-fi. Pojazdy kosmiczne z rejestracjami. :D Sądziłem, że będzie on znaczył coś więcej albo wręcz będzie akronimem jakichś słów piosenki, ale moje przypuszczenia niestety się nie potwierdziły.

 

Kończąc moją opinię. Podoba mi się sam zamysł kosmicznej korespondencji między Julią i SBE44AS, ale uważam, że można było ująć całą otoczkę lepiej i bardziej uwiarygodnić ten świat. Może lepiej nawet, żeby Julia pochodziła z Plutonu, a nie z ziemi? Albo żeby to był tylko sen, a ona, wybudziwszy się z niego, uświadomiła sobie, że internetowa przyjaźń jest tyle samo warta, co znajomość z człowiekiem z kosmosu?

 

Tyle mojego biadolenia.

Powodzenia w dalszym pisaniu.

Słowo i poezja czy coś!

Hej, Szatansky07, dziękuję za odwiedziny i Twoją opinię. Nadal będę szkolić się w pisaniu lepszym i wyrazistszym, bardziej przemyślanym. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Wybacz, Bruce, ale nie jestem w stanie przyjąć do wiadomości, że dorosła kobieta strawiła dziesięciolecia na siedzenie przed komputerem i durzenie się w kimś, kogo w ogóle nie znała, nie mając nawet pewności, że koresponduje z mężczyzną…

 

Ładne kwiat­ki – po­my­śla­łam zde­ner­wo­wa­na, prze­glą­da­jąc forum. - Jak na na­uczy­ciel­kę z dzie­się­cio­let­nim sta­żem, wy­głu­pi­łam się na całej linii. → Zapisu myślenia nie zaczynamy półpauzą, ani tym bardziej dywizem.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać myśli bohaterów.

 

przed­sta­wia­ła po­jazd mię­dzy or­bi­tal­ny z Wenus. → …przed­sta­wia­ła po­jazd mię­dzyor­bi­tal­ny z Wenus.

 

Czy to on? - po­my­śla­łam roz­go­rącz­ko­wa­na… → Zamiast dywizu powinna być półpauza.

 

Prze­stań! - krzyk­nę­łam zło­wro­go. – Nie na­zy­wam się tak. Zamiast dywizu powinna być półpauza. Zbędna półpauza przed drugim myśleniem.

 

cały świat!, bo tylko wtedy→ Po wykrzykniku nie stawia się przecinka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj, Regulatorzy. Niezmiernie mi miło, że odwiedziłaś ten tekst i pochyliłaś się nad nim. Bardzo dziękuję. 

Być może moje wyjaśnienia i opisy zachowania bohaterki nie są dość przekonywujące. 

Z uwagi na zgłoszenie tekstu do konkursu, póki nie nastąpi jego rozstrzygnięcie, nie będę nanosiła poprawek, bo nie byłoby to w porządku wobec pozostałych Uczestników. :)

 

Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

Pecunia non olet

Być może moje wyjaśnienia i opisy zachowania bohaterki nie są dość przekonywujące. 

Bruce, to nie wina Twoich opisów.

Gdyby bohaterką opowiadania była młodsza nastolatka, pewnie starałabym się ją zrozumieć, ale Ty piszesz o dorosłej, wykształconej kobiecie – i to mi się w głowie nie mieści. Choć z drugiej strony, myślę sobie, zdarza się przecież, że odpowiednio omotana kobitka całkiem traci rozum dla, zdawałoby się cudu objawionego, a przy okazji traci też oszczędności całego życia. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Rzeczywiście, wprawdzie mocno przejaskrawiłam, lecz znana mi się (zresztą niejedna) historia podobna. Właśnie nastolatki, o dziwo, czasem wykazują dużo więcej rozsądku w tego typu kontaktach. 

Jednakże zgadzam się, że powinnam chyba mocniej to w tekście uwypuklić. Mój błąd. :) 

 

Pozdrawiam serdecznie, Regulatorzysmiley

Pecunia non olet

Nie traktujmy tego w kategorii błędu, a raczej jak inny punkt widzenia na sprawę. :)

Dziękuję, Bruce, i wzajemnie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

heartsmiley

Jeszcze to później dopracuję, dziękuję raz jeszcze. :)

Pecunia non olet

Bardzo proszę raz jeszcze i życzę sukcesów w dopracowywaniu. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Będę się starać, Droga Regulatorzy, to na pewno mogę obiecać, choć nadal jeszcze bardzo mi daleko do idealnego tworzenia tekstów na miarę tego Portalu. blush

Pozdrawiam ciepło. smiley

Pecunia non olet

:)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zaliczone wersy: 19

 

[01]Tak bardzo chciałabym historią być

[02]W powietrzu hen unosić – nie bać się

[03]Bez żadnych zbędnych chwil – nie czując nic

[04]Bez kalendarzy, znaków, szumu, zdrad

[05]Za każdym razem gonię dalej

[06]Nie zabieram nic

[07]Za każdym razem

[08]Krótkie są momenty, krótkie dni.

[09]Krótkie szare noce, długi wstyd.

[10]Krótkie są momenty

[11]Krótkie momenty, krótkie mam momenty

[12]Krótko dziś zostanę – mały zryw

[13]Krótkie moje myśli, za krótkie sny

[14]Trzy metry ponad ziemią płynie dzień

[15]Nie mierzy czasu, nie odlicza ran

[16]Ja w hibernacji przekoczuję czas

[17]Poczekam tu na Ciebie kilka lat

[18]Tak wiele twarzy niesiesz mi, wiele map

[19]Nie umiem zliczyć cię na palcach

[20]Jak przy spadaniu, we śnie brak mi szans

[21]Wolałabym przespać cały świat, cały świat, cały świat!

Witaj, MrBrightside, dziękuję bardzo, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Przekłada się to na 16 punktów za wersy, czyli maksymalną liczbę. Szkoda, że przegapiłaś kropki w brakujących wersach, bo byłaby premia za komplet. :<

Rozumiem, dziękuję i za to, pozdrawiam serdecznie, MrBrightside. :)

Pecunia non olet

Hej, hej

Na początek wymienię trzy sprawy, które mi przeszkadzały: naiwność bohaterki, łatwość zakochania bohaterki oraz miłość przez net trwająca wiele lat. Pomijam ten portal z nagrodami, bo to już mógłbym przeboleć, ale jako że sam uczestniczyłem w miłości przez sieć, nie potrafię wyobrazić sobie, że bohaterka nie chciałaby się spotkać w “realu” z wybrankiem. Na dodatek miała przelotne romanse, aby finansować swoje uzależnienie.

Poetyckie wypowiedzi całkiem ładnie tworzyły klimat, to mi się podobało. Sama fabuła jest prosta, ale przykłady naiwnych kobiet świadczą, że możliwa (niestety, często kończy się tak, jak u Ciebie). Czytało się całkiem dobrze i nawet z zainteresowaniem, bo chciałem poznać tego pana “SBE44AS” ;)

Pozdrawiam

Hej, hej, temat stary jak świat, trochę poplątania z pomieszaniem (nie będę powtarzać po poprzednikach, bo wymienili już chyba wszystko, co nie do końca się zgrywa). Plus z mojej strony jeszcze uwaga o kwestie dialogowe – rozmowa w końcowej części tekstu. Oni rozmawiają, czy używają telepatii, czy co? Przyznaję, że się tu nieco zagubiłam przez formę zapisu tej rozmowy. 

Jednak, mimo wszystko, czytało mi się całkiem dobrze, wstawki z tekstu ładnie wkomponowałaś i nadają one całości pewnego, naiwno-romantycznego, ale sympatycznego klimatu.

 

PS. Nie zwróciłam uwagi na inne rzeczy, ale nie poprawiłaś międzyorbitalny

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Witaj, Zanais, dziękuję za komentarz i odwiedziny; chciałam, wykreować postać przejaskrawioną jeśli chodzi o miłość i uzależnienie od niej głównej bohaterki – kobiety – zdawać by się mogło – dojrzałej, zatem rozsądnej i ostrożnej. Przyznam, że sam numer pochodzi z naszego rodzinnego samochodu, choć oczywiście nie jest to historia naszej znajomości. :)

 

Pozdrawiam serdecznie.

 

Cześć, Śniąca, Tobie również wielkie podziękowania za odwiedziny oraz za wpis. Tak, w ostatnim dialogu oboje używają telepatii. 

Najmocniej przepraszam za niedopatrzenie, zaraz poprawiam ten wyraz. 

  1. S. Oj, przepraszam, ale konkurs jeszcze chyba nie jest rozstrzygnięty, zatem czekam z wszelkimi poprawkami na jego zakończenie, bo – jak wpisałam powyżej – to nie byłoby fair wobec innych Uczestników poprawiać błędy, wskazane przez Komentujących. :) Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Oj, przepraszam, ale konkurs jeszcze chyba nie jest rozstrzygnięty, zatem czekam z wszelkimi poprawkami na jego zakończenie, bo – jak wpisałam powyżej – to nie byłoby fair wobec innych Uczestników poprawiać błędy, wskazane przez Komentujących. :) 

 

Aż zajrzałam do regulaminu, czy tu przypadkiem nie było jakichś specjalnych zapisów dotyczących poprawek i jednak nie: 

 

Dozwolone jest betowanie, poprawianie baboli nawet po publikacji.

 

Zazwyczaj do końca terminu zgłoszeń można, a osobiście uważam, że wręcz należy, nanosić poprawki (potem przerwa do rozstrzygnięcia). Inni uczestnicy mają takie samo prawo i nie musisz się na nich oglądać. I jedyne, co mogłabym określić jako nie fair, to narażanie kolejnych czytelników na usterki bijące po oczach. 

 

Nie kryguj się więc, tylko poprawiaj :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Tak mi się ogólnie wydawało, że nie powinnam poprawiać zbyt wcześnie, bo sama spartaczyłam tekst, to powinnam za to oberwać. Jestem zatem usprawiedliwiona, dziękuję. heart

Pecunia non olet

Podoba mi się miękkość, której używasz, gdy piszesz o dziewczynie, jej reakcjach, miłosnym uzależnieniu – chyba w gruncie rzeczy – od komentarzy enigmatycznego nieznajomego SBE44AS. Zastanawiałam się, jakie znaczenie mogą przenosić te litery i cyfry. Czy liczba jest odwołaniem do niejasnej mickiewiczowskiej przepowiedni, symbolu, czy chodzi o rodzaj rezonansu (drżenia klatki piersiowej) pojawiający się przy wymawianiu na głos liczby czterdzieści cztery, czy mowa o oznaczeniach gwiazd, bo AS raczej jest chyba zwykłym asem, nie psem z elementarza o Ali. Gdy doszłam do fragmentu, w którym bohaterka odkryła zdradę pomyślałam sobie, że pierwsze litery mogłyby być skrótowcem od Stowarzyszenia Branży Eventowej.

Smutna historia – dla mnie o uzależnieniu, o łatwości wpadania w pułapkę zastawianą przez

substancje czy czynności dzięki pojawianiu się elementu nagrody.

Historia napisana płynnie, nie natknęłam się na żaden interpunkcyjny drobiazg czy zawirowanie. :-)

 

Czego wydaje mi się za mało, bo odczuwam niedosyt?

Jak się pewnie zorientowałaś z wcześniejszych zdań, zaczęłam sobie domyślać kontekst Twojej historii. Z tego wnoszę, że warto byłoby wzbogacić opowieść przez zwiększenie liczby elementów fabularnych w tekście, które pozwoliłyby lepiej poznać sytuację bohaterki i jej los. O tych elementach fabularnych myślę czasami jak o scenach, częściach odsłaniania historii, rozdziałach. U Ciebie mamy na przykład: portalowe wygrywanie, poznanie chłopaka, kontynuowanie znajomości połączone z uzależnianiem, nałóg – odrzucenie/rezygnacja z życia (praca, jedzenie, zawalanie wszystkiego poza internetową relacją itd itp), jednostronne zerwanie znajomości i wylądowanie "na dnie" oraz ostatnią scenę. Spróbowałabym każdą scenę budować oddzielnie i doprowadzać do konkluzji. W przeciwnym razie mamy do czynienia z nieprzerwanym monologiem, który może stać się nużący dla czytelnika, a Autor musi ciągle podbijać napięcie, co jest szalenie trudne przy jednoosobowej narracji nierozdzielonej na sytuacje. W każdym razie jako czytelnik lubię takie uporządkowanie.

Bardzo fajną kolejność wybrałaś – te nagrody na początku, są dla mnie znamienne, choć nie bardzo wiemy, o co dokładnie chodzi. Coś trzeba byłoby wymyślić: jaki portal, za co za nagrody, czy wszyscy je otrzymywali. Mechanizm pochłaniający powoli bohaterkę jest dobrze opisany i budujący drugi wymiar opowiadania. 

Właśnie, z tym związany jest też kontekst. Bardzo niewiele go pokazujesz, a zatrzymywałby czytelnika choć na chwilę. Fajna jest ostatnia scena, gdy pokazujesz otoczenie, w którym budzi się dziewczyna, ciekawe są też wyimki o rzuceniu pracy czy SBE44AS w samochodzie z laskami. 

Jednym zdaniem, podsumowując te "rozważanki", poszłabym w kierunku rozbudowywania tła i konstruowałabym oddzielne bloki. 

Pzd srd :-)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Cześć, bruce :)

 

Widzę, że w komentarzach Ci już wytknięto kilka rzeczy, ale co tam, powtórzę się ;)

Głowny mój zarzut dotyczy tego portalu. Co to za portal, że ona tam wchodzi, coś wygrywa, łatwa kasa? Dasz namiar ;) ? Ale tak na serio, to nie jestem sobie w stanie wyobrazić działania takiego portalu. Wytykano ci też skrajną naiwność bohaterki, ale mi ona nie przeszkadza. Owszem, jest nieco przerysowana, ale zbyt wiele osób i ich zachowań widziałem w sieci i w realu, żeby mnie takie zachowanie zdziwiło. Ponadto ta scena na końcu, gdy Julia budzi się w tym pomieszczeniu pełnym starych gazet, zapleśniałym, przywodzi mi na myśl pokoje ludzi cierpiących na hikikomori, więc ten motyw wygląda dla mnie na legitny. Fantastyka w Twoim opowiadaniu jest dość pretekstowa, jakieś podróże międzyplanetarne, jakieś Plutony i Jowisze, a do tego działający jak w dzisiejszych czasach internet, ale tutaj znów nie mam zastrzeżeń, bo to z kolei przypomina mi estetyką “Kroniki marsjańskie” Bradbury’ego – i nie chodzi mi o wykreowany świat, ale o taki dysonans pomiędzy wiedzą, jaką posiadamy, a tym co opisujesz; to jest mało prawdopodobne, bajkowe wręcz, ale jednocześnie klimatyczne i nieszablonowe; słowem: inne. I jeśli raziło by mnie w opowiadaniu przygodowym, detektywistycznym, w horrorze czy thrillerze, to w historii o samotności, miłości i naiwności jest całkiem OK i stanowi bardzo ciekawe tło. I nie piszę tego, żeby być miłym, tylko mnie się to autentycznie podoba. Końcówka natomiast cierpi na nijakość w moim odczuciu – brakuje mi w niej mocniejszego akcentu, jest zbyt oniryczna i rozmywa się jak senna wizja po przebudzeniu.

A teraz, na sam koniec, kilka moich wynurzeń. Odczytuję to opowiadanie też jako taką Twoją, nie wiem jak to określić… portalową terapię, będącą jednocześnie prezentacją siebie? Ehh, nie do końca to, ale lepiej nie potrafię. SBE44AS od razu skojarzyło mi się z tablicami rejestracyjnymi, wszak sam ze śląska jestem i wiem jakie blachy mają w Będzinie, skąd pochodzisz (choć przyznam, że i wspomniane przez Asylum Mickiewiczowskie konotacje mi się na moment włączyły). Piszesz słowami bohaterki o nieporadności w poruszaniu się po portalu, a sama też wielokrotnie w komentarzach wspominałaś, że nie do końca sobie radzisz z ogarnianiem tego miejsca, ale to już przeszłość i teraz chyba lepiej Ci idzie :) Także wspomniane PW obok (albo nad) miejscem do pogaduch przypomina interfejs NF. I nie jestem pewien, ale chyba gdzieś, kiedyś, wspominałaś, że jesteś nauczycielką? Popraw mnie jeśli się mylę, bo czasem miewam luki w pamięci. A wspominam o tym, bo Twoja bohaterka też jest nauczycielką. I tutaj uwaga co do logiki świata: piszesz, że ona jest nauczycielką, a potem gdzieś dalej wspominasz o tym, że porzuciła studia. To mi jakoś nie współgra ze sobą.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

 

PS. W sobotę, w Katowicach, w knajpce “dobra karma” robimy meeting enefowy, będzie wilk-zimowy, śniąca, silver_advent, Staruch, ja i może ktoś jeszcze. Może i Ty dałabyś rade wpaść? Na 18:00, w końcu Będzin nie jest jakoś specjalnie daleko :)

Known some call is air am

O, jak miło, dziękuję Wam za odwiedziny i tak miłe komentarze!heartkiss

(nie wiem, czemu, podczas każdego pisania nagle wcina mi cały, prawie gotowy, post)

 

Asylum, sam numer wybrałam z tej racji, że należał kiedyś do nas, do naszego autka (konkretnie Męża, bo ja sama nigdy nie jeździłam), więc uznałam, że nikt nie poczuje się urażony. :) Choć zatem uwielbiam Mickiewicza, tym razem to nie do niego odnosi się taki układ symboli w nicku bohatera. :)

Dobrze, rozumiem, postaram się podumać i pójść za Twoimi wskazówkami, serdeczne dzięki.

 

Outta Sewer, pamiętasz doskonale. :) Jestem/byłam gogiem, także konkursowiczką, pisanie to rzeczywiście pewien rodzaj terapii, mam spore trudności z odnalezieniem się na Portalu, ale się staram. :))

Pogaduchy oraz pw dotyczą całkiem innego portalu i rzeczywiście opowiadają o zdarzających się w realu bliższych znajomościach, często stających się wręcz uzależnieniami.

Istotnie, w moich, dość słabych tekstach, staram się zawsze przemycić jakąś cząstkę życia, jakie znam bądź – o jakim słyszałam. Jesteś przemiły, że starasz się w tych opowiadaniach znaleźć coś pozytywnego/dobrze napisanego. :)

Portal konkursowy z linkami z szybkimi wygranymi zdarza się raz na jakiś czas, ja oczywiście nigdy niczego tam nie wygrałam, ale inni – tak. :)

O spotkaniu wiem, Śniąca była tak Kochana i Miła, że napisała mi już wcześniej i zaproponowała podwózkę (raz jeszcze Jej dziękuję ), lecz na razie mam sporo spraw, piętrzących się co jakiś czas w związku z pochowaniem Bliskich, do tego teraz jestem sama z Dziećmi, wolę raczej na dłużej nie wybywać o takich porach, a w dodatku Mały złapał coś i od prawie miesiąca zmagamy się z paskudnym wirusem, ja z racji bycia astmatykiem próbuję radzić sobie już kolejnym antybiotykiem, ale na razie z mizernym skutkiem. Przyznam szczerze, że nigdy bym się nie spodziewała, jak śmierć Bliskich może przewrócić do góry nogami całe dotychczasowe życie rodzinne.

Jestem zatem z Wami duchem, życzę udanego spotkania, a być może kiedyś w przyszłości uda mi się na krótko podjechać także samej, co byłoby dla mnie naprawdę ogromnym zaszczytem i przyjemnością. Traktuję Was nieco jak Portal Wielkich, z racji wiedzy (szczególnie tej naukowej i szeroko rozumianej sf) oraz wysokiej kultury osobistej.

 

Pozdrawiam Was ciepło. heartkiss

Pecunia non olet

Istotnie, w moich, dość słabych tekstach, staram się zawsze przemycić jakąś cząstkę życia, jakie znam bądź – o jakim słyszałam. Jesteś przemiły, że starasz się w tych opowiadaniach znaleźć coś pozytywnego/dobrze napisanego. :)

Weź, nie pisz głupot, bo Twoje teksty może nie są wybitne, jak niektóre Zana albo Gekiego, ale są dobrej jakości, nieźle napisane i czytając je, człowiek się nie męczy. Więc jest dobrze i stabilnie, więcej wiary w siebie porfawor ;)

 

Szkoda, że nie możesz podjechać, chętnie pogadałbym w realu. Przykro mi też z powodu straty Bliskich, to zawsze boli. Z kolei co do problemów z dziećmi, to mnie mówić nie musisz, że bywa ciężko, sam jestem ojcem dziecka z problemami, tymi wykrytymi i tymi, które są wykrywane, ostatnio coraz częściej niestety. Dziś odebrałem małego i zonę z Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Katowicach, na razie jest OK, czekamy na decyzję konsylium kardiochirurgów. Jak napisał Zan pod swoim opowiadaniem na recykling, człowiek po jakimś czasie zaczyna się adaptować do sytuacji, w której okresy spokoju przeplatane są pojawianiem się kolejnych problemów zdrowotnych dziecka. Ale żyć trzeba, nie mozna się zamykać i odmawiać sobie wszystkiego, czasem człowiek musi gdzieś wyjść, bo inaczej zwariuje (ale nie musisz się stosować, bo w końcu mówię Ci to ja, człowiek, który w sobotę zaliczy pierwsze od dwóch lat wyjście z domu w celach rozrywkowych, bez dzieci i żony :)) No nic, miejmy nadzieję, że kiedyś będziemy mogli się spotkać w szerszym, enefowym gronie, i pogadać en face :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

heartcrying

Dziękuję za tyle dobrych słów, Outta Sewer. heartsmiley

Zdrowie Najbliższych to najważniejsza sprawa, o jaką warto zabiegać. Człowiek jest załamany, jeśli to szwankuje. Doskonale Cię rozumiem. Sporo przeszłam. Tylko Dzieci napędzają mnie do działania. Rzeczywiście czasem ma się wrażenie, że można zwariować, ale trzeba być silnym, realizować krok po kroku swoje zadania. 

Mój Mały też leżał w tym Centrum. Trudno zliczyć, ile wierszy modlitewnych napisałam w tamtejszej kaplicy. .. crying Na szczęście najgorsze jest za nami, a Synuś niczego nie pamięta. Trzeba wierzyć. Wiara czyni cuda. smiley

Zdrówka życzę Tobie, Twoim Bliskim, nam wszystkim, Całemu Forum. heart

 

Pozdrawiam serdecznie. smiley

Pecunia non olet

Chyba nie zrozumiałem, co się w tym opowiadaniu zadziało. sad

Bohaterka poznaje kogoś w sieci. Zakochuje się i popada w uzależnienie. Po latach znajomości ukochany ją porzuca. Do tego momentu wszystko wydaje się spójne. A dalej coś się przestaje kleić.

Bohaterka nie pogrąża się w smutku, nie popada w depresję, tylko… jest znudzona. Przypadkowo odnajduje ukochanego (nie wiadomo, jak go rozpoznaje?) w pojeździe międzyorbitalnym o rejestracji będącej nickiem ukochanego a należącym do jakiejś laski (Skąd o tym wie? Z faktu, że zajmuje miejsce za sterami?).

Potem rozbija komputer, budzi się w nieznanym miejscu, rozmawia z ukochanym i ponownie zasypia(umiera), po czym następuje reset. Bohaterka, wykorzystując wiedzę nabytą… no właśnie, we śnie, w jakimś delirium, podejmuje właściwą(?), a na pewno odmienną od poprzedniej, decyzję.

Wydaje mi się, że zatraciłaś potencjał tego opowiadania w pogoni za upchnięciem jak największej liczby wersów. Nie będę wymyślał, jak można było inaczej poprowadzić narrację, ale na pewno były takie możliwości. Mogłaś z tego wyciągnąć naprawdę dobre opowiadanie, bo językowo bardzo mi się podobało i czytałem (w warstwie literackiej) z przyjemnością.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Cześć, Fizyk111, dziękuję Ci bardzo za wizytę, uwagi oraz wskazówki i Twoje odczucia. 

Starałam się opisać, że znudzony jest tylko on, że zdjęcia z podpisami znalazła na tym samym forum, że wie o tym z forumowej dyskusji, potem znajduje się w nieznanej sobie rzeczywistości, a następnie dzięki możliwości, jaką dała jej gra, wraca do niej, mając jeszcze jedną szansę, którą wykorzystuje. Najwyraźniej nie udało mi się to. 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Cześć Bruce!

Opowiadanie przeczytałem dość płynnie. We mnie tekst wzbudził bardzo silne emocje. Wydobyłaś to w tym tekście bardzo sprawnie. Śledziłem poczynania Julii nawet z zaciekawieniem. Zaskoczony byłem, że przez ten cały czas nie próbowała się spotkać ze swoim adoratorem. Wyłapałem, że bohaterka jest dość naiwna, może to dlatego.

Nie zrozumiałem natomiast czemu spędziła dziesięciolecia na związek na odległość, z człowiekiem, którego nie widziała, a do którego coś czuła. Nie zrozumiałem też zakończenia, czyli to był jakby test? Albo sen?

Pozdrawiam

 

 

Witaj, Nartrof, dziękuję Ci za wizytę, bardzo miły komentarz i cenne uwagi; postaram się zatem to jeszcze poprawić, aby nie kluło w oczy Czytelników. :)

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

A to dopiero żigolo z Będzina! ;D

Jak lubię romanse, tak muszę powiedzieć, że bawiłem się dość średnio. Wynika to z tego, że liryczna warstwa rozmów kochanków (wynikająca z imponującej próby wykorzystania wszystkich wersów) odstawała od narracji dość wyraźnie.

Warstwa fantastyczna niestety mocno pretekstowa – niby pojawia się gdzieś w tle turystyka kosmiczna, ale imprezę na Wenus można by z powodzeniem wymienić na wypad do Krakowa i historia, zdaje się, wiele by nie straciła. Bo mamy i komputer, i gazety, i bohaterkę-nauczycielkę. No nie czuć tej przyszłości, a wydaje mi się, że kreując jakiś świat, powinno się dozować bodźce podtrzymujące wrażenie, że obcujemy z czymś innym i trzymać się tego raczej konsekwentnie. Tutaj mi tego zabrakło.

Czytałem natomiast bez przykrości. Dzięki za wzięcie udziału w konkursie!

Witaj, MrBrightside, wielkie dzięki za pomysłowy konkurs, poświęcony czas oraz wpis i wskazówki, nad czym powinnam jeszcze w przyszłych tekstach popracować.

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

W sumie nic nowego. Podróż w czasie jako szansa. Czyli pomysł jakich wiele.

Za to bardzo podoba mi się sposób, w jaki Autorka opisuje rzeczy do opisania trudne: miłość i zdradę. Bo widać w tym pasję, widać w tym zdolność do opisywania uczuć, co mnie akurat wydaje się rzeczą nad wyraz trudną.

Być może sztafaż fantastyczny trochę dodany jak kwiatek do kożucha, ale pewna umowność pasuje moim zdaniem do tej historii.

Słowa piosenki wyraźnie widoczne, ale podkreślają tylko pewną teatralność tej historii.

I obowiązkowe czepialstwo:

– „pod przyciągającą, niczym magnes nazwą” – tu dodałbym jeden przecinek;

 

PS. Była już na tym portalu pewna autorka, która obecnie pisze i wydaje powieści obyczajowe. Bruce, może kiedyś spróbujesz i Ty?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dziękuję, Staruchowi, za dobre słowo i wizytę. heart

 

PS. Była już na tym portalu pewna autorka, która obecnie pisze i wydaje powieści obyczajowe. Bruce, może kiedyś spróbujesz i Ty?

Na razie popróbowałam tylko z taką, mającą historię średniowieczną w tle. Doczekała się nie tylko e-bookowego, ale nawet papierowego wydania. blush

Pozdrawiam ciepło. smiley

Pecunia non olet

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Miło mi, Anet, dziękuję za wizytę oraz komentarz i pozdrawiam Cię serdecznie. :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka