- Opowiadanie: silver_advent - Narodzony z krwi

Narodzony z krwi

Krótka bajka z morałem. Kto wie, może komuś się spodoba?

Uprzedzam, że w tekście pojawiło się kilka wulgaryzmów.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Narodzony z krwi

 Powiadacie więc, że bestia zamieszkuje tę jaskinię? – zapytał jeździec, osłaniając wzrok rękawicą pancerną. 

– Tak mówią, dostojny rycerzu de Broche – odparł nędznie odziany piechur. – I zdaje mi się, że mają rację. Jam człek prosty, nieuczony, ale swoje wiem. Wielu tęgich śmiałków tam wjechało, a żaden nie wrócił… 

– Ja wrócę – uciął konny, poprawiając miecz przy pasie. – Wasz sołtys obiecuje mi nagrodę, ale nie dla niej tu przyjechałem. Jak cię zwą, kmieciu? Przypomnisz? 

– Mówią na mnie Łukasz. A niektórzy przezywają “Barańcem”, bo moja rodzina z dziada pradziada wypasa owce – odrzekł chłop, memłając w dłoniach czapkę i gnąc się w pokłonach. – Nie gniewajcie się też, mości rycerzu, ale ja dalej nie pójdę. Wybaczcie, strach mnie obleciał.

– Rozumiem – mruknął de Broche. – Zatem nie będziemy tracić czasu na gadanie. Ruszam na smoka. 

– Dostojny panie? 

– Czego tam? – zdziwił się rycerz. 

– Może odrobinę swojskiej gorzałki przed bitką? – Łukasz skłonił się niepewnie, wyciągając dłoń z niewielkim bukłakiem. 

– Właściwie dlaczego nie – stwierdził po chwili namysłu jeździec i pociągnął solidny łyk alkoholu. Następnie spiął konia i puścił się galopem w stronę jaskini. 

 

–--

 

– Gdzie jesteś, tchórzliwa poczwaro?! – wrzeszczał wściekle rycerz de Broche, wymachując mieczem. – Wyłaź z kryjówki! Strach cię obleciał, kozi chwoście?! Wiem, że rozumiesz ludzką mowę! Pokaż swą szkaradną paszczę, gadzie! 

Śmiałek zdumiał się, gdy nagle na zewnątrz jaskini zabrzmiał róg myśliwski. Wiedziony instynktem ruszył w stronę wyjścia, ale było już za późno. Otwór zablokowała zsuwająca się żelazna krata, sprytnie ukryta w skale.

– Co u diabła?! – krzyknął rycerz, napierając na przeszkodę całym ciałem. 

– Niech się wasza miłość tak nie miota, to tylko przyspieszy działanie trucizny. – “Baraniec” wyszedł zza skalnego załomu, uśmiechając się szyderczo. 

– Gorzałka… – wymamrotał de Broche, czując, że jego ciało powoli słabnie, a świat przed oczami zaczyna wirować. – Dałem się otruć prostemu chamowi i skapieję tutaj jak pies…

Wokół Łukasza pojawiło się kilku innych kmieci. Chłopi odsłaniali zepsute zęby w złowrogim uśmiechu. Rycerz odniósł wrażenie, że dostrzega także sołtysa, stojącego w oddali. 

– A tak, prostemu chamowi – wycedził truciciel. – Podobnie jak wielu innych przed tobą. Wieści o smoku zawsze przyciągają rozmaitych rycerzy. A tacy wielcy panowie noszą wspaniałe zbroje, dosiadają pięknych rumaków. Bywa, że są odziani w stroje z drogich tkanin, a ich mieszki ze złotem pękają w szwach. Tu kiedyś był szlak solny, ale interes podupadł, kupcy przestali wędrować przez naszą wioskę. Musimy sobie jakoś radzić… 

– Zginiesz, psie… Moja służba… – zacharczał de Broche, ostatkiem sił trzymając się na nogach. 

– Twoja służba już nie żyje. – Łukasz uśmiechał się złośliwie. – Nie ma obawy, nikt nie będzie ich szukał. Ani ciebie. Wszyscy powiedzą, że zginąłeś w walce ze smokiem, a pachołkowie, którzy przybyli razem z tobą, po klęsce swego pana rozkradli dobytek i uciekli, szukać szczęścia gdzieś indziej.

– Przeklinam was! – Ostatnie słowa rycerza więzły mu w gardle. – Przeklinam, zdradzieckie skurwysyny… Oby was… Obyście sczeźli… 

De Broche padł na twarz, wypuszczając miecz z rąk. Wierzgnął jeszcze kilkakroć, a potem znieruchomiał. Wkrótce chłopi podnieśli kratę i przystąpili do podziału łupów. 

 

--- 

 

Smok zaczął grasować późną zimą. Jedni mówili, że zrodził się z krwi pomordowanych śmiałków. Inni utrzymywali, że przybył za sprawą klątwy rzuconej przez jednego z rycerzy. 

Trudno powiedzieć, ile w tym prawdy.

Faktem jednak było to, że sołtys nadal rozsyłał rozpaczliwe listy do mężnych rycerzy z prośbą o pomoc.

Ale tym razem nikt nie odpowiedział na wezwanie. 

Aż w końcu, gdzieś na przełomie zimy i wiosny, smok zszedł z gór w stronę wioski.

Koniec

Komentarze

Cześć!

 

Prosta scenka z morałem, ale czytało się przyjemnie. Technicznie w porządku, choć można by parę “się” wyeliminować np. tutaj: 

Pokaż się, gadzie! 

Śmiałek zdumiał się, gdy nagle na zewnątrz jaskini zabrzmiał róg myśliwski. Wiedziony instynktem rzucił się w stronę wyjścia, ale było już za późno. Otwór zablokowała zsuwająca się żelazna krata, sprytnie ukryta w skale.

Pod względem literackim bardziej efektownie prezentuje się wieśniak-truciciel (wydaje mi się nawet, że drzemie w nim jakiś niewykorzystany potencjał diaboliczności) niż końcowy morał.

Pozdrawiam!

Przyznam szczerze, że nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia, ale z drugiej strony trudno zrobić na czytelniku wrażenie w 4k znaków. Ten szort to bardziej konspekt opowiadania niż pełnoprawna historia. Ale gdyby go wydłużyć, mogłaby wyjść fajna, przygodowa fantasy z morałem i smokiem. Każdy lubi smoki. Smoki zasługują na to, by poświęcić im więcej miejsca.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Ładnie napisane, z zaskakującym zaskończeniem. Co do morału, to szczerze mówiąc bardziej mi żal wieśniaków niż rycerza. Dłuższa opowieść pozwoliłaby pokazać też ich rację, a historia przestałaby być czarno-biała.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję wszystkim za odwiedziny. 

Rzeczywiście, “siękloza” wychodzi na prowadzenie w peletonie usterek technicznych, z którymi walczę w moich tekstach. Co gorsza, nie umiałem znaleźć jakiejś uniwersalnej reguły, która mogłaby naprawić sytuację. Pozostaje kombinować z konstrukcją gramatyczną każdego zdania.

Macie rację, tak krótki tekst musi być prawdziwym dynamitem, żeby zrobił wrażenie. Niestety błyskotliwe pomysły trzymają się ode mnie z dala, na szczęście moje ambicje są typowo rzemieślnicze.

Pamiętam też słynny poradnik Funthesystema o tym jak komentować drabble i shorty… ;) 

Niemniej – większość poradników dla początkujących sugeruje zaczynać od krótkich tekstów, żeby doskonalić warsztat, a dopiero potem iść w stronę długich. Tutaj mamy na dobrą sprawę dwie sceny, składające się niemal całkowicie z dialogów, a żeby to przybrało postać opowiadania myślę, że potrzeba by takich kilkanaście, dorzucić sporo opisów środowiska, postaci itd. 

Mimo wszystko pocieszam się, że może nie jest tak źle, bo skoro ktoś komentuje, że warto by napisać więcej, a nie rzuca zgniłymi pomidorami i nakazuje iść do diabła, to widać to co jest, stanowi jakiś znośny zalążek, który ma szansę na szczęśliwe rozwinięcie.

A teraz idę dalej pisać, bo za chwile okaże się, że moje komentarze są dłuższe niż teksty, którymi katuję portal… :D

Cóż, Sołtys liczył, sołtys liczył i sołtys się przeliczył. Fajna bajeczka, akurat na dobranoc.

tylko cały czas mnie zastanawia: co jeśli któryś z mężnych śmiałków okazałby się abstynentem? 

Zawsze coś da się poprawić

Wiesz, można przyjąć, że jeśli zadali sobbie tyle trudu z kratą, to mieli kilka gotowych rozwiązań awaryjnych. Jakieś trujące strzałki, złapanie w sieć, a ostatecznie widłami i nożami… Ale im drastyczniejsze, tym większa szansa na uszkodzenie cennego łupu. Do napisania szorta pchnęła mnie wzmianka, że w średniowieczu pełna zbroja mogła być warta więcej niż wieś. Ceny rumaków bojowych też były niebotyczne. To naprawdę był znaczny majątek, szczególnie z perspektywy chłopstwa.

Skoro rycerze przybywali zabić smoka, to dlaczego później przestali odpowiadać na prośby o pomoc? Przecież z początku jechali z myślą o walce z prawdziwym smokiem.

Końcówka pospieszna i trochę bezosobowa, natomiast sama scena z otrutym rycerzem całkiem ok.

Przyjemny szort.

Cześć!

 

Zakończenie jest tak skrótowe i dosłownie moralizatorskie, że nie za bardzo mi się podoba. 

Natomiast scena z rycerzem fajna. Ta krata wypadająca ze skały wydała mi się trochę podejrzana, ale może się czepiam ponad miarę. ;-) 

Potencjał zatem jest. :-)

Pozdrawiam!

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogonie." T. Rałowski

I tu mnie masz, Zanais. Mój błąd narracyjny, powinienem zaakcentować, że rycerze przestali się pojawiać jeszcze przed przybyciem smoka. To akurat da się dość prosto uzasadnić – każde zasoby ludzkie prędzej czy później się kończą, miejsce zaczyna cieszyć się złą sławą, więc i śmiałków tyle co na lekarstwo.

Ale nie ma tutaj usprawiedliwienia – powinienem to wszystko pokazać czytelnikowi, ale nie pokazałem. Moja wina. Konieczność tłumaczenie pod tekstem świadczy o tym, że “short was too short” XD

I masz rację, że końcówka grzeszy przeciwko przykazaniu “pokazuj, nie opisuj”.

Widzę u siebie tendencję do jakiegoś karkołomnego kondensowania treści. Chyba będę sobie musiał narzucić jakiś dolny limit znaków, poniżej którego nie wrzucam na forum :D Może 20k? :D 

@FilipWij: Cieszy mnie, że chociaż scena z rycerzem się podobała :) Co do zakończenia – kilka osób już wspomniało o powyższym, więc pozostaje mi przyjąć to do wiadomości :) 

U mnie też znajdują czasem na becie błąd logiczny – mniejszy lub większy. Co do wydłużania tekstu, to pamiętaj, że im dłuższy, tym łatwiej o błąd w fabule ;)

No, końcówka zdecydowania do rozbudowania, ale po to tu jesteśmy, żeby sobie problemy wytknąć i poprawić :P

po to tu jesteśmy, żeby sobie problemy wytknąć i poprawić :P

I o to chodzi, Zanais. Jeśli ktoś to przeczyta, to może to traktować jako deklarację:

NIGDY na tym forum nie będę się czuł dotknięty czy urażony, jeśli ktoś skrytykuje mój tekst.

Nawet zjedzie z góry na dół i powie, że nadaje się wyłącznie do kosza na psie odpady (chociaż wtedy musi się liczyć z moimi pytaniami, który aspekt kuleje najbardziej).

Nie liczę na taryfę ulgową. To nie ja, to tylko tekst. Dla kogoś kto próbuje się rozwijać, negatywny feedback ma często większe znaczenie niż pozytywny. Chyba, że ktoś nie próbuje, liczy tylko na zachwyty i biblioteki. Ale to nie ja.

Masz rację z tymi błędami w długim tekście. Jestem w trakcie pisania czegoś ciut dłuższego i zacząłem właśnie od konspektu warstwy fabularnej. Dzięki temu oszczędziłem sobie paru porządnych przycinek bo kilka nieścisłości wyłapałem dzięki temu sam :)

Czytało się bardzo przyjemnie. Krótka historia czy też konspekt – jak to wyraził się ktoś – nadaje się na rozbudowanie. Niektórzy narzekają na prostotę zakończenia, a mi się właśnie podobało. Nie wydało mi się też dziwne to, że nikt nie odpowiedział na wyzwanie – potraktowałem to jako jedną z konsekwencji, dopowiadając sobie, że być może zła fama zaczęła krążyć wokół tego miejsca w związku z poczynaniami wieśniaków, dlatego inni rycerze postanowili po prostu nie ryzykować. I bardzo doceniam to, że mogłem to sobie dopowiedzieć! Konsekwencja jest tu w ogóle słowem kluczowym. Rycerz źle potraktował wieśniaków, wieśniacy pośrednio zemścili się, ale przez to także z nimi los obszedł się okrutnie. Dlatego też chętnie dowiedziałbym się jeszcze więcej na temat tego, co wydarzyło się z wioską po tym, jak zszedł do niej smok. Jeśli smok w ogóle istnieje – bo przyznam, że w którymś momencie uznałem, że może być tylko zmyślną przynętą na rycerzy…

Silverze, podoba mi się tak pomysł, jak i wykonanie. Jeśli to miała być wprawka, to mogę tylko Cię namawiać do częstego wprawia się. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć Silver :]

 

Ciekawy plot-twist, zakończenie już tak 0,5/0,5 ;P. Chyba bardziej mi się podoba bez ostatniego akapitu, ale ja maruda jestem;]. O siękozie już pisali, innych grzechów nie widzę. Brawa za stylizację językową. Robi robotę i dodaje kolorytu. 

Poza tym – wincyj, wincyj, wincyj :D!

 

pozdro

M. 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

@regulatorzy, @MordercaBezSerca:

Bardzo dziękuję za odwiedziny i miłe słowa :) 

Bardzo proszę, Silverze. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć!

 

Krótkie i na temat. Szort stoi rozmowami i to wyszło. Rycerz nieco łatwowierny i lekko głąbowaty, jak na “poważny” tekst, ale pasuje do historii. Trochę zabrakło mi jakiegoś szerszego osadzenia, ale to krótka forma i to, co miało wybrzmieć , wybrzmiało. Całość wyszła bardzo zgrabnie, choć bluzgi w zakończeniu i epilog nieco kontrastują z mocno naiwnym wojakiem.

 

Z kwestii edycyjnych:

zapytał jeździec, osłaniając wzrok zbrojoną rękawicą. 

Co to jest zbrojona rękawica? Może stalowa, albo pancerna.

odparł piechur w stroju wieśniaka.

Brzmi trochę jak z gry komputerowej

Pokaż się, gadzie! 

Śmiałek zdumiał się, gdy nagle na zewnątrz jaskini zabrzmiał róg myśliwski.

Powtórzenie.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

@krar85:

Oczywiście, chodzi o rękawicę pancerną. Wprowadziłem sugerowane poprawki i trochę ograniczyłem sięklozę. 

Cześć, silver,

króciutkie toto, ale bardzo przyjemne, oryginalne i zaskakujące. Nie jest to może nic więcej, niż właśnie “bajka z morałem”, ale podobało mi się!

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

@LanaVallen:

Cześć i dziękuję za wizytę! Rzeczywiście, rzecz jest krótka, ale może kiedyś doczeka się rozbudowy do pełnoprawnego opowiadania. A może opowiadanie będzie miało zupełnie inaczej rozwiązaną akcję? Kto wie :) Cieszę się, że się podobało. Pozdrawiam.

– Przeklinam was! – Ostatnie słowa oszukanego rycerza więzły mu w gardle.

Moim zdaniem mówienie czytelnikowi, że rycerz został oszukany, jest tu zbędne. Nie ma w tej scenie innych rycerzy, z którymi moglibyśmy go pomylić, wiadomo kto mówi. A że rycerz został oszukany, to i bez podpowiedzi wiadomo.

 

Poza tym jednym detalem, czytało się bardzo dobrze. Trochę przywodzi mi na myśl “Smokobójcę” Pacyńskiego, tyle że tu nie ma smoka, a oszukany został nie pachoł, a rycerz :D

Zakończenie odrobinę psuje efekt, ja bym w ogóle zakończył tego szorta na podziale łupów, ale to tylko moje zdanie.

Dzięki za odwiedziny, Corrinn. Masz rację, ściąłem zbędny przymiotnik ;) Zakończenie jest słabsze, ale jeśli się kiedyś zabiorę za tego szorta, to po to, żeby zrobić z niego pełnoprawne opowiadanie :) Chciałem, żeby ci chłopi jakoś zostali ukarani, więc skasowanie go całkowicie jednak nie wchodzi w rachubę. Zmienia odbiór historii.

Ewidentne nagięcie zasady “pokazuj, nie opisuj” się mści. Nauczka na przyszłość :)

To ma potencjał. A zamordowałeś go skrótowym potraktowaniem zakończenia. Trochę jak ta bajka o chłopcu, który wołał “Wilk!” a żadnego wilka nie było. Tyle, że masz to tutaj wykręcone i to chłopiec okazał się wilkiem. I jak pisali już inni uzytkownicy, rozwinięcie tego w dłuższą formę nie zaszkodziłoby. Co ja gadam (piszę)! Dłuższa forma zrobiłaby temu tekstowi dobrze.

Mam ostatnimi czasy alergię na fantasy i cięzko mnie zainteresować klasycznym motywem ze smokiem i rycerzami, a Tobie się udało. Nie wiem czy to zasługa całkiem dobrego wykonania, czy może to, że smoka nie ma na początku, jest tylko banda chciwych chłopów.

W każdym razie – przyjemny szort. Rozwiń go :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Dzięki Outta Sewer za przeczytanie i komentarz. Postaram się już nie pisać typowych shortów, przynajmniej przez jakiś czas. Muszę wyjść ze sfery komfortu, postawić sobie jakąś dolną poprzeczkę znaków. Jak się nauczę, to rozwinę tego shorta, bo na razie trochę szkoda marnować potencjału na eksperymenty.

Czemu szkoda? Przecież zawsze możesz wziąć swój pomysł, przedstawić go w takiej postaci, zebrać feedback i na jego podstawie stworzyć coś dłuższego, uzupełnionego o dodatkowe wątki, rozwiniętego i kompletnego. To przecież Twój pomysł, Ty jesteś autorem, możesz z nim robić co chcesz. Czy, na przykład, piłkarz z potencjałem na pierwszą ligę marnuje swój talent grając w okręgówce? Nie, jeśli ta gra służy doszlifowaniu umiejętności, żeby zabrać je sobą dalej, pokazać dobrą grę w wyższej lidze. I tego Ci życzę :)

Known some call is air am

Może źle się wyraziłem – miałem na myśli to, że mam trochę poważniejsze plany co do tego shorta. Nie chcę go zmarnować moją nieudolnością. 

Wolę napisać kilka bardziej eksperymentalnych / treningowych tekstów i wrócić do tego tematu nieco później. 

Dobre. Miś lubi smoki i opowieści o nich. Zwłaszcza napisane tak, że się dobrze czyta. :)

Miś odwiedza – autor jest wdzięczny za opinię :) I cieszy się bardzo :)

– Powiadacie więc, że bestia zamieszkuje tę jaskinię? – zapytał jeździec, osłaniając wzrok rękawicą pancerną.

A nie oczy? No i “pancerną rękawicą” brzmiałoby naturalniej.

Łukasz skłonił się niepewnie, wyciągając w stronę szlachetnie urodzonego dłoń z niewielkim bukłakiem.

To “w stronę szlachetnie urodzonego” jest nieco nadmiarowe – jest ich tylko dwóch, wiadomo, że w stronę rycerza.

– Zginiesz psie…

Zginiesz, psie.

 

Przyjemny szort, podobał mi się. Czytało się dobrze i historia też mi podeszła. W końcówce miałam wrażenie pewnego przeskoku przy wzmiance o tym, że żaden rycerz nie odpowiedział na wezwanie o smoku – rozumiem to, ale jednak trochę za słabo wynika z wcześniejszej scenki, że rycerze w ogóle przestali przybywać.

Może “szału bez”, ale sympatyczne :)

deviantart.com/sil-vah

A nie oczy? 

Pogooglowałem i zwrot “osłonić wzrok przed czymś” jednak jest czasem spotykany w literaturze. Tu mamy problem, bo Tobie prawdopodobnie odpowiada wersja “osłonił oczy”, jednak mnie zdecydowanie bardziej odpowiada obecna forma. Jeśli to nie błąd, to obstawałbym przy obecnej wersji. Nie upieram się, bo być może to błąd…

No i “pancerną rękawicą” brzmiałoby naturalniej.

Poprzednio miałem “zbrojoną rękawicą”. Jednak po uwagach Krara85 zrobiłem małe poszukiwania w sieci i wyszło, że “rękawica pancerna” jest nazwą własną tego elementu uzbrojenia. Podobnie jak np. “rękawica klepsydrowa”. Określenie “pancerną rękawicą” zmienia sens zdania, chociaż obie wersje wydają mi się poprawne językowo. 

Tutaj artykuł z wiki, gdzie określenie “rękawica pancerna” pada wielokrotnie:

https://pl.wikipedia.org/wiki/R%C4%99kawica_(zbroja)

 

Pozostałe problemy koryguję, dziękuję za wizytę i opinię!

Witaj.

Bardzo dobry tekst! Kapitalny pomysł, intryga sprytnych wieśniaków daje wiele możliwości na ciekawe rozwinięcie tego wątku. Ja bym tam jeszcze pozabijała paru szlachetnie urodzonych. devil

Osobne brawa za uprzedzenie o wulgaryzmach. yes

Zakończenie zaskoczyło mnie, bo spodziewałam się innego. Może komitywy potwora z wieśniakami, którym użyczył on jaskini? wink

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Dziękuję za wizytę, Bruce!

Postaram się jeszcze wrócić do tego uniwersum. Mam kilka rozpoczętych tekstów, jak je ukończę, to wrócę do “narodzonego z krwi”, ale z dużą uwagą i solidną betą. Na razie skupiam się na tytulikach… 

Postaram się jeszcze wrócić do tego uniwersum. Mam kilka rozpoczętych tekstów, jak je ukończę, to wrócę do “narodzonego z krwi”.

Brawa! To doskonała decyzja. yes

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka