- Opowiadanie: Realuc - Noc szkarłatnego deszczu

Noc szkarłatnego deszczu

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

Chrościsko, ninedin, Użytkownicy

Oceny

Noc szkarłatnego deszczu

 

Jak do tego do­szło? Nie wiem.

Jed­ne­go jed­nak je­stem pewna jak ni­cze­go in­ne­go we wszech­świe­cie. Ko­cham Aqu­re­me­ze­sa ponad życie. Mó­wi­li, że osza­la­łam. Że mał­żeń­stwo z przed­sta­wi­cie­lem obcej rasy za­miesz­ku­ją­cej pla­ne­tę tak od­le­głą i inną od na­szej jest czymś nie­nor­mal­nym. Że będę bła­gać ojca na ko­la­nach, aby wy­słał po mnie mię­dzy­ga­lak­tycz­ny trans­por­tow­iec. Mi­nę­ło wiele czasu i nawet mi to nie prze­szło przez myśl. Chcia­ła­bym teraz wszyst­kim nie­do­wiar­kom za­śmiać się w oczy i rzec:

– A nie mó­wi­łam!

Mi­ło­ści nie ogra­ni­cza ko­smos. Nie ogra­ni­cza­ją jej róż­ni­ce ani kul­tu­ro­we, ani ra­so­we, ani żadne inne wy­stę­pu­ją­ce wśród gwiazd. Mi­łość może ogra­ni­czyć tylko nasz umysł, a ten za­wsze mia­łam otwar­ty. Na całe szczę­ście.

Gar­go­ma, czyli pla­ne­ta, która stała się moim nowym domem, jest dość, jakby to po ziem­sku po­wie­dzieć, eg­zo­tycz­nym miej­scem. Noce mają tutaj miej­sce nie­zwy­kle rzad­ko, a roz­dwo­jo­ne słoń­ce two­rzy nie­sa­mo­wi­te spek­ta­kle. Drze­wa wysokości dra­pa­czy chmur rosną do­słow­nie wszę­dzie, przez co wciąż od­no­szę wra­że­nie, że zo­sta­łam skur­czo­na do roz­mia­rów mrów­ki, któ­rej nowy świat to po pro­stu ogród przy al­ta­nie. Ale do wszyst­kie­go można się przy­zwy­cza­ić.

Mąż jest uoso­bie­niem do­bro­ci, wbrew temu, co sły­sza­łam w opo­wie­ściach o Gar­go­mia­ni­nach. Że niby pod­bi­ja­ją pla­ne­ty, że mor­du­ją, że wie­rzą w wę­dru­ją­ce­go mię­dzy gwiaz­da­mi Boga, któ­re­go przed­sta­wia­ją jako człe­ko­kształt­ny me­te­or. Że skła­da­ją mu ofia­ry ni­czym lud pry­mi­tyw­ny. A czy lu­dzie nie ro­bi­li, i nadal nie robią, tego sa­me­go?

Zde­cy­do­wa­łam się na ten sza­lo­ny krok, bo pra­gnę­łam zro­bić w życiu coś, co wyj­dzie poza utar­te sche­ma­ty. Ale przede wszyst­kim chcia­łam za­po­mnieć. Za­po­mnieć o po­przed­niej rze­czy­wi­sto­ści. Od czasu, gdy matka i sio­stra zgi­nę­ły w wy­pad­ku pod­czas wy­ciecz­ki na Księ­życ, szu­ka­łam uko­je­nia ponad nie­bem. I zna­la­złam to uko­je­nie w isto­cie, która od­da­ła mi serce, choć to jest tak bar­dzo nie­po­dob­ne do mo­je­go. Wąt­pię, że zna­la­zła­bym kogoś ta­kie­go na Ziemi. Mam wra­że­nie, że lu­dzie wraz z po­stę­pem cy­wi­li­za­cyj­nym tracą reszt­ki god­no­ści oraz wszyst­ko to, co miał w sobie czło­wiek, gdy wo­jo­wał mie­czem, a nie mię­dzy­pla­ne­tar­ny­mi wy­rzut­nia­mi.

Wy­gląd Aqu­re­me­ze­sa z pew­no­ścią od­bie­ga od stan­dar­dów z mo­je­go po­przed­nie­go świa­ta. Pur­pu­ro­wy od­cień łu­sko­wa­tej skóry, po­dłuż­na głowa, dwie pary oczu, no i wzrost. Sto dwa­dzie­ścia cen­ty­me­trów to tutaj istny wiel­ko­lud. Mimo wszyst­ko, przy­wy­kłam. W pe­wien nie­moż­li­wy do okre­śle­nia spo­sób, mąż za­czął mnie nawet po­cią­gać fi­zycz­nie. I całe szczę­ście, gdyż zbli­ża się TA noc.

Noc szkar­łat­ne­go desz­czu, tak ją tutaj na­zy­wa­ją. Ma miej­sce nie­zwy­kle rzad­ko dla­te­go ocze­ki­wa­nia z nią zwią­za­ne prze­peł­nio­ne są fa­scy­na­cją oraz na­dzie­ją. Chcia­łam po­znać na­uko­we wy­ja­śnie­nie tego zja­wi­ska, ale wszy­scy są tutaj świę­cie prze­ko­na­ni, że to Bóg pła­cze wten­czas nad ich świa­tem, a łzy jego zmy­wa­ją złą ener­gię, przyj­mu­jąc od­cień krwi. To wła­śnie dziś mamy ko­chać się po raz pierw­szy. Mąż jest wiel­ce re­li­gij­ny i nie do­pusz­czał mnie wcze­śniej do sie­bie, mimo że chcia­łam spró­bo­wać. Mówił, że pod­czas tej nocy wszyst­ko jest cu­dow­niej­sze, a dziec­ko spło­dzo­ne w trakcie opa­dów szkar­łat­ne­go desz­czu bę­dzie silne i wolne od cho­rób.

Tak oto stoję przy oknie w lek­kim, je­dwab­nym szla­fro­ku. Za­chę­ca­ny wia­trem ma­te­riał muska nagie ciało, jakby był od­po­wie­dzial­ny za grę wstęp­ną. Dawno nie czu­łam ta­kie­go na­pię­cia, stre­su i pod­nie­ce­nia za­ra­zem. W dzi­siej­szych cza­sach seks mię­dzy­pla­ne­tar­ny nie jest ni­czym nie­zwy­kłym, ale czy jakiś czło­wiek robił to już z Gar­ga­mia­ni­nem? Jeśli nie to mogę mia­no­wać się od­kryw­czy­nią. Być może to dzię­ki mnie nasze rasy będą kie­dyś znacz­nie bli­żej, niż dzie­lą­ca je fi­zycz­nie od­le­głość.

Mąż jest księ­ciem, więc nasza kom­na­ta sy­pial­na jest iście ksią­żę­ca. Prócz wszech­obec­nej w tym świe­cie pur­pu­ry, pełno w niej błysz­czą­cych na­czyń wy­ko­na­nych z naj­droż­szych krusz­ców, o któ­rych nie śniło się miesz­kań­com Ziemi. Za­sło­ny uple­cio­ne ze zło­tych ta­ta­ra­ków, dy­wa­ny z wło­sia le­gen­dar­nych gór­skich stwo­rów, łoże z bal­da­chi­mem ni­czym z pięk­nej bal­la­dy. Ka­dzi­dła palą się już od wielu go­dzin, wy­peł­nia­ją po­miesz­cze­nie tak obcym dla mnie za­pa­chem, a jed­no­cze­śnie tak słod­kim i ko­ją­cym, że nie spo­sób od niego uciec.

Aqu­me­re­zes wcho­dzi do kom­na­ty. Nagi tors lśni jak na­sma­ro­wa­ny oliwą. Mąż ma na sobie je­dy­nie skó­rza­ną prze­pa­skę ob­wią­za­ną wokół bio­der. Głowę ozda­bia­ją ko­lo­ro­we ma­lo­wi­dła w po­sta­ci roz­ma­itych zyg­za­ków, spi­ra­li i linii. Usta ma po­ma­lo­wa­ne czar­nym atra­men­tem. Pierw­szy sto­su­nek to chyba u Gar­ga­mia­ni­nów praw­dzi­wy ry­tu­ał. Ale to do­brze. Wy­by­łam z Ziemi w wieku szes­na­stu lat, jesz­cze zanim po­sma­ko­wa­łam zbli­że­nia z męż­czy­zną. I za­wsze ma­rzy­łam tylko o tym, aby po­czą­tek tej przy­go­dy nie miał miej­sca po pijaku, z przy­pad­ko­wym go­ściem, gdzieś w toalecie pod­czas im­pre­zy. Jak widać, ma­rze­nia się speł­nia­ją. Jest uro­czy­ście, wy­jąt­ko­wo, z od­po­wied­nią otocz­ką.

– Witaj, moja ko­cha­na księż­nicz­ko. Je­steś go­to­wa? Noc szkar­łat­ne­go desz­czu roz­pocz­nie się lada mo­ment.

Jego głos jest tak słod­ki, że zlewa się z za­pa­chem do­bie­ga­ją­cym z ka­dzi­dło­wych dymów.

– Oczy­wi­ście, naj­droż­szy. Cze­ka­łam na cie­bie cały dzień. Całe życie.

Bio­dro­wa opa­ska lą­du­je na pod­ło­dze. W miej­scu, w któ­rym spo­dzie­wa­ła­bym się u męż­czy­zny zo­ba­czyć coś zgoła in­ne­go, wid­nie­je otwór. Po chwi­li za­czy­na się roz­wie­rać i na ze­wnątrz, ni­czym wi­ją­cy się wąż, wy­do­sta­je się lepka macka. Serce wali mi jak osza­la­łe, a po kilku ta­kich ude­rze­niach organ jest już dłuż­szy niż sam jego wła­ści­ciel.

– Dzię­ku­ję ci za twą po­słu­gę wobec je­dy­ne­go słusz­ne­go Boga w całym wszech­świe­cie. Z Bożej woli zo­sta­niesz dziś za­płod­nio­na, a tuż po po­ro­dzie ciało twe zo­sta­nie od­da­ne na ry­tu­ał prze­ba­cze­nia, zaś dusza twa za­miesz­ka na wieki na jed­nej z gwiazd.

– Aqume, co ty wy­ga­du­jesz?!

Macka bez ostrze­że­nia wy­strze­li­wu­je wprost w moją stro­nę. Pod­ci­na nogi, lą­du­ję na ko­la­nach. Tuż po tym wdzie­ra się do ust. Chcę krzy­czeć, chcę pła­kać, chcę wy­mio­to­wać, ale je­stem zu­peł­nie spa­ra­li­żo­wa­na. Mogę tylko klę­czeć i wyć we­wnętrz­nie z bólu, gdyż organ zdaje się prze­ci­skać przez moje gar­dło, upar­cie po­dą­ża­jąc coraz niżej. Nagle czuję, że za­czy­nam mdleć. Osu­wam się na zimną po­sadz­kę. Ostat­nim, co widzę, jest ni­czym nie­wzru­szo­ny, spo­koj­ny wzrok Aqu­me­re­ze­sa.

Kro­ple szkar­łat­ne­go desz­czu roz­bry­zgu­ją się z ło­sko­tem na szy­bie.

 

Koniec

Komentarze

Cześć! Przybywam narzekać. 

Drzewa wielkości drapaczy chmur rosną dosłownie wszędzie

Imo bardziej pasowałaby wysokość.

 

Gdzieś po drodze mignął mi jeszcze zgubiony przecinek.

 

Znaczną większość opka zajmują opisy, które, imo, są nierówne. Z jednej strony wydają się plastyczne, a z drugiej stosujesz dużo krótkich zdań i dość prosty język, więc niespecjalnie przykuwają uwagę. Osobiście uważam, że w przypadku tekstu opartego na opisach i budowie klimatu, to przydałoby się trochę śmielej eksperymentować z formą, wcisnąć w nią trochę koloru i pazura.

Dobra, sprawy techniczne na bok, dokonajmy wiwisekcji reszty.

Fabularnie… hm.

SPOILERY poniżej.

Jest scenka. I to właściwie tyle. Bohaterka trochę stoi, trochę duma, trochę czeka, potem trochę się dziwi, trochę cierpi i koniec. Wydaje mi się przy tym dość jednowymiarowa, cała jej rola sprowadza się do stania i dumania. Nie zdążyłam się z nią związać emocjonalnie w jakikolwiek sposób, więc jej zejście przyjęłam wzruszeniem ramion.

Przerwanie tej sielanki i daydreamingu o wymarzonym zamążpójściu brutalnym i krwawym twistem miało potencjał, ale żeby to wywarło odpowiednie wrażenie, czytelnik jednak powinien w chociaż minimalnym stopniu empatyzować z bohaterką, tu tego natomiast zabrakło.

No i jak cała ta historia ma się do tematyki konkursu? Dobra, widzę księżniczkę w opałach, ale chyba można już na niej krzyżyk postawić, zresztą i tak nie ma komu jej ratować. Ewentualne wyjaśnienie, że niedoszły małżonek miał ją wyratować od nudy, jest trochę naciągane.

Ogółem, bardzo mi przykro, opowiadanie mnie nie poruszyło, ani nie usatysfakcjonowało :(

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Hej,

 

na początek:

 

Minęło wiele czasu i ani mi to nie przeszło przez myśl. Chciałabym teraz wszystkim niedowiarkom zaśmiać się w oczy i rzec:

A nie mówiłam!

Miłości nie ogranicza kosmos. Nie ograniczają jej różnice ani kulturowe, ani rasowe, ani żadne inne występujące wśród gwiazd. Miłość może ograniczyć tylko nasz umysł, a ten zawsze miałam otwarty. Na całe szczęście.

Dużo tych “ani” blisko siebie.

 

jakby to po Ziemsku powiedzieć 

ziemsku 

 

 

rozdwojone słońce tworzy niesamowite spektakle

Jak rozdwojone? Nie czasem podwójne? Z określeniem podwójne gwiazdy się spotkałam, ale rozdwojone nie :)

 

między gwiazdami Boga, którego przedstawiają jako człekokształtny meteor.

Tu mi coś nie gra – nie powinno być z odmianą?

 

Zdecydowałam się na ten szalony krok bo pragnęłam zrobić w życiu coś

Brak przecinka

 

że to ich Bóg płacze wtenczas nad ich światem, a łzy jego zmywają złą energię, przyjmując odcień krwi.

Mówił, że podczas tej nocy wszystko jest cudowniejsze, a dziecko spłodzone podczas opadów szkarłatnego deszczu będzie silne i wolne od chorób.

Powtórzenia

 

Wybyłam z Ziemi w wieku szesnastu lat, jeszcze zanim posmakowałam zbliżenia z mężczyzną. I zawsze marzyłam tylko o tym, aby początek tej przygody nie miał miejsca po pijaku, z przypadkowym gościem, gdzieś w kiblu podczas imprezy.

Początek wzniosły, bo jest i wybyłam, i posmakowałam zbliżenia, a potem wpada kibel i powstaje zgrzyt.

 

Twist na końcu jest najciekawszym elementem tego opowiadania, ale i tak wydaje się, że całość rozegrała się za szybko. Chyba przydałaby się tutaj dłuższa forma, bo obecnie trudno się wczuć. I jest całkiem sporo błędów, jak na szorta. 

 

Zgodzę się z gravel, że do tematyki konkursu to jakoś nie pasuje. 

 

 

 

 

 

 

Cześć!

 

Największym atutem jest oczywiście zakończenie, ale przychodzi ono dość pospiesznie w relacji do wstępu, który z kolei się nieco dłużył. A mamy tu właściwie wstęp i zakończenie. Tyle z fabuły. ;-)

Jest za to trochę filozofowania, które nie do końca mi podeszło. 

Napisane sprawnie, nie potykałem się o żadne nierówności. Choć może ciut mi zgrzytnęło, że narratorka opisuje komnatę niczym wysublimowana dama, a za chwilę wyskakuje z tym seksem w kiblu. ;-)

 

Pozdrawiam i oczywiście powodzenia w konkursie! 

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogonie." T. Rałowski

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Prościutka i nieciekawa to opowiastka, sprowadzająca się do oczekiwania dziewczyny na atrakcje szczególnej nocy. Finał, podejrzewam, miał zaskoczyć, ale zamiast zaskoczenia, poczułam się mocno zniesmaczona. :(

 

pod­czas wy­ciecz­ki na księ­życ… → …pod­czas wy­ciecz­ki na Księ­życ

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

gravel!

Narzekanie zawsze na wagę złota, tak więc rad jestem z Twego przybycia :)

Zgadza się, to tylko scenka. Nie miała aspiracji na coś większego, chciałem nią jeno przełamać chwilową blokadę.

Przy okazji napomknę, że tekst ten napisałem na konkurs pt. Zderzenie Światów. W końcu jednak zrezygnowałem a później stwierdziłem, że od biedy na księżniczki też się nadaje, więc czemu ma zgnić w nicości. IMO nawet nie od biedy, bo w końcu księżniczka w opałach znalazła się nie lada, choć owszem, nie ma tutaj motywy ratowania i innych takich.

 

Asharia!

Owszem, jest to jeno scenka, która twistem stać miała. A na ile do konkursu pasuje, nie mnie osądzać.

Jak rozdwojone?

Ano tak. Któż to wie, jakie dziwy w odległej galaktyce występują :)

Dzięki za komentarz.

 

Filipie!

Dzięki za odwiedziny :) Scenę w kiblu nieco złagodziłem zmianą słów, bo rzeczywiście nieco z czapy. Też nie przepadam za filozofowaniem i takiego rodzaju scenkami, w których bohater duma, dlatego napisałem jak scenę z filozofowaniem i dumaniem bohatera, logiczne, prawda? :D

 

Krokusie!

Sztachnąłem się Twym aromatem i pozdrawiam!

Reg, wybacz za pozostawiony po lekturze niesmak :(

Jak to mówią: raz na drzewie, raz pod drzewem, czy jakoś tak…

Następnym razem tekst przełamujący niemoc twórczą zakopię w ogródku. 

Do mnie niestety też nie przemówiło. Dość szybko domyśliłam się, że szkarłatny deszcz będzie deszczem krwi i kobieta zginie. Relacyjny charakter tekstu też nie pomaga. Szczególnie, że fabularnie nie ma sensu, właśnie dlatego, że kobieta ginie. Gdybyś zakończył relację w momencie przed samym aktem, ale w taki sposób, że czytelnik wiedziałby/ domyśliłby się, jak się to zakończy, miałoby to i dużo więcej sensu, i stworzyłoby rodzaj napięcia.

Sama bohaterka mocno naiwna. Seks z obcą rasą bez wiedzy o ich anatomii? Trochę to naciągane ;-)

It's ok not to.

Realucu, wybaczam. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dogs, mocno naciągnięta to była macka :D Tak czy owak, dzięki za komentarz ;)

Hej, Realucu!

Mam nadzieję, że shorcik pomógł i odblokował, cokolwiek miałeś zablokowanego.

Końcówka zaskoczyła, choć zastanawiałem się, do czego zmierzasz tą sceną: sceny z bizarro seksem czy “żyli długo i szczęśliwie”. Jako wstęp do czegoś dłuższego byłoby lepsze, ale to już wiesz.

Motywu konkursowego nie widzę, ale to już sprawa jurorów.

Ogólnie ciekawy shorcik. Zgodzę się z zarzutem o dziwną sprawę z nieznajomością biologii narzeczonego. Myślę, że dziewczyna jednak by poszukała informacji o tym, co ją czeka.

Pozdrawiam

Cześć!

Na początek, znalazłam kilka drobnych potknięć.

 

Że będę błagać ojca na kolanach, aby wysłał po mnie międzygalaktycznego transportowca

Wydaje mi się, że właściwa forma to “wysłał po mnie miedzygalaktyczny transportowiec”.

 

Mam wrażenie, że ludzie wraz z postępem cywilizacyjnym tracą resztki godności oraz wszystko to, co miał w sobie człowiek, gdy wojował mieczem(+,) a nie międzyplanetarnymi wyrzutniami.

Zgubiony przecinek.

 

Być może to dzięki mnie nasze rasy będą kiedyś znacznie bliżej, niż dzieląca ich fizycznie odległość.

Niż dzieląca je fizyczna odległość.

 

Co do wrażeń z całości tekstu, czytało się przyjemnie. Masz lekkie pióro i świetnie radzisz sobie z opisami planety oraz z podkreśleniem różnic pomiędzy rasami. Moje wątpliwości, tak jak u poprzednich czytelników, wzbudza bohaterka, która robi wrażenie przesadnie naiwnej. W czasach, kiedy podróżujemy wśród gwiazd, informacje o budowie fizycznej innych mieszkańców kosmosu powinny być jakoś dostępne. Nie powiem też, żeby końcówka mnie zaskoczyła, spodziewałam się takiego obrotu spraw od początku. To nadal fajny szorcik, ale pewnie szybko uleci mi z głowy.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Zanais, hej!

Jeśli chodzi o odblokowanie to się okaże wkrótce :)

Oj nie, z całą pewnością nie zmierzałem do szczęśliwego zakończenia. Generalnie, jak pisałem wyżej, miał być to tekst pisany pod hasło: Zderzenie Światów. Potraktowałem to zderzenie nieco metaforycznie oraz kulturowo. Reasumując: nikomu ani niczemu ufać do końca nie można :P

Ogólnie ciekawy shorcik.

Dziękuję za łyżeczkę miodu w beczce goryczy :P

Zgodzę się z zarzutem o dziwną sprawę z nieznajomością biologii narzeczonego. Myślę, że dziewczyna jednak by poszukała informacji o tym, co ją czeka.

Nieznany owoc smakuje lepiej (choć w tym przypadku się to nie sprawdziło :P)

Dzięki!

 

Verus, cześć!

Cieszę się, że mimo niedociągnięć szorcik uznałaś za fajny :) Taki miałem zamysł, aby bohaterka była w pewien sposób naiwna. Nie chodziło mi nawet o naiwność stricte, co o przesadne zaufanie. Jest wzmianka o tym, że straciła poprzednie życie. Oddała się więc bezgranicznie nowej rzeczywistości, za co słono, niestety, zapłaciła. Taką przynajmniej miałem wizję…

Dzięki!

 

No i wyszedł Ci erotyk z twistem w stronę makabry :D

Nie powiem, czytało się lekko, bo Ty dobrze piszesz w ogóle. Że to scenka bez większej fabuły już chyba ustaliliśmy :) – bardzo by mnie cieszyło, gdyby dzięki temu znowu zaczęło ci się lepiej pisać, bo jakby sama mam chwilowo ten problem (widać po mojej aktywności jako autorki na portalu…). I w sumie kupuję Twoją bohaterkę, bo ona jest jak księżniczka Disneya (ta ze starych bajek) przeniesiona w realia takie trochę jakby startrekowe, i w tej konwencji ona nawet mogła nie sprawdzić, na czym polega seks z rasą jej wybranka (a może tylko seks z rasą jej wybranka w tę konkretną noc).

Czego zabrakło? Zapowiedzi, że coś może być nie tak (leciutki foreshadowing dobrze by tu zrobił, zwłaszcza że w naiwność bohaterki też go można wpisać) i no i troszeczkę jakiejś większej ilości akcji.

ninedin.home.blog

ninedin, hej!

No i wyszedł Ci erotyk z twistem w stronę makabry :D

A to wcale nie było moim zamierzeniem :D

 

Głupiutka, naiwna księżniczka rodem z Disneya, która marzy o księciu na białym koniu… Tak, chyba właśnie o to mi chodziło :P

Owszem, jest to tylko scenka bez większej akcji i zawirowań. I w zasadzie nie lubię takich scenek (pisałem o tym już wyżej?). Ani czytać, ani pisać. Ale poczułem potrzebę napisania właśnie czegoś takiego…

Jak do tego doszło? Nie wiem.

Pozdrawiam! ;)

 

Jak na krótki tekścik zakończony makabrą niesłychanie się ciągnął i nużył.

Głupiutka, naiwna księżniczka rodem z Disneya,

Chyba nie wyszło, gdyby miała być naiwną księżniczką, to na pewno nie podejmowałaby (w myślach) takich zasadniczych tematów jak ofiary dla boga i różnice kulturowe i międzyplanetarne. Cały wewnętrzny monolog jest niespójny i, że się tak wyrażę, eklektyczny.

 

Pozdrawiam!

chalbarczyk, bywa i tak. Dzięki za odwiedziny.

Cześć!

 

Reptilianie! Lekkie opko na dobry początek soboty. A przynajmniej ja tak je odbieram, bo od początku miałem dziwne przeczucie, że naiwność bohaterki nie zaprowadzi jej do krainy, gdzie żyli długo i szczęśliwie. A ja jeszcze dorzuciłeś Reptilian, to już z niecierpliwością czekałem na ten deszcz…

Wygląd Aquremezesa z pewnością odbiega od standardów z mojego poprzedniego świata. Purpurowy odcień łuskowatej skóry, podłużna głowa, dwie pary oczu, no i wzrost.

Hurra! Reptilianie!

W pewien niemożliwy do określenia sposób, mąż zaczął mnie nawet pociągać fizycznie. I całe szczęście, gdyż zbliża się TA noc.

Uuu, będzie bizarro… ?

Mąż jest wielce religijny i nie dopuszczał mnie wcześniej do siebie, mimo że chciałam spróbować.

Uuu, będzie z akcentem religijnym bizarro… ?

No i było ;-) Choć poskąpiłeś opisu sceny finałowej.

 

Napisane zgrabnie, jak dla mnie bez zgrzytów. Czytałem z zainteresowaniem, choć bezgraniczna wręcz naiwność bohaterki i te jej dywagacje o miłości przekraczającej wszelkie granice są nieco stereotypowe i krzywdzące imho. Nie wiem, na jakim odbiorze tekstu Ci zależy, ale ja zastanowiłbym się nad dodaniem ewentualnie tagów “humor” i “bizarro” (oraz “Reptilianie”, jeżeli taki jest; ja bardzo lubię reptiliańskie klimaty, wybacz ;-) )

 

Z kwestii edycyjnych tylko jedna rzecz:

Jednego jednak jestem pewna jak niczego innego we wszechświecie.

J w natarciu.

 

2P dla Ciebie: Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Krar, cześć!

 

Nie wiem, na jakim odbiorze tekstu Ci zależy…

Ja sam również tego nie wiem xD

Ten tekst to tak z pewnego impulsu powstał. I chyba rzeczywiście problem największy w tym, że nie umieściłem go w bardziej skategoryzowanych ramach, przez co można się pogubić, jakiż był jego cel.

Ale czy każdy tekst musi mieć cel? 

Czy Reptilianie są naprawę źli?

Czy pierwsze była kura, czy krowa?

Tak wiele pytań a tak mało odpowiedzi…

 A tak już na poważnie to dzięki za wizytę! :)

Pozdrawiam! 

Cześć,

no wybranka księcia zapewne poczuła spory zawód, ale no właśnie czy wcześniej nie powinna jakoś dowiedzieć się o tym co ją czeka i uciec? Ludzkość nie badała tej rasy, nie przyglądała się jej, nie poznawała obyczajów? Chyba właśnie poznawała, bo bohaterka wie co nie co o religii itd., ale nie wie nic o tym jak się rozmnażają? To powinno ją zajmować skoro chciała poślubić kosmitę.

Ale kończąc już to wytykanie “nieprawdopodobności” dzieła, sądzę, że to opowiadanie nie wybrzmiewa, bo jedyne co się w nim w sumie wydarza to ten twist na koniec, który no po prostu tak sobie jest, bierze się w sumie znikąd – kosmita okazuje się mieć mackę w miejscu tego czego spodziewała się dziewczyna i do tego sielanka się kończy. Dlaczego akurat mackę? Tu było miejsce na popisanie się artystyczną wizją. Macka to trochę oklepany motyw w sf.

Noce mają tutaj miejsce niezwykle rzadko, a rozdwojone słońce tworzy niesamowite spektakle. Drzewa wysokości drapaczy chmur rosną dosłownie wszędzie, przez co wciąż odnoszę wrażenie, że zostałam skurczona do rozmiarów mrówki, której nowy świat to po prostu ogród przy altanie.

^Ten kawałek mi się spodobał.

Lucernam olet – czuć smród wszem i wobec...

Taki miałem zamysł, aby bohaterka była w pewien sposób naiwna.

Ano, przyszło mi do głowy, że może miała być taką księżniczką, której nic poza wybrańcem serca nie zainteresuje. :P

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

No, zgodzę się z przedpiścami, że to tylko scenka. Ratowania księżniczki też mi zabrakło, ale to już problem Jurków.

Nie bardzo wiem, jak można błagać na kolanach kogoś, kto znajduje się na innej planecie. Ale może technika poszła do przodu i wystarczy klęczeć podczas międzyplanetarnej wideokonferencji.

Jakoś mnie to błaganie ojca ubodło. Sugeruje, że to ktoś znaczny. A w takim razie jacyś ludzie (BOR czy coś w tym typie) powinni sprawdzić, w co się dziewczyna ładuje. Chyba że uciekła z domu i zerwała wszelkie kontakty (to “wybycie” coś podobnego sugeruje). Ale wtedy kto ją ostrzegał, że jeszcze będzie błagać?

Fakt, bohaterka bardzo naiwna, ale skoro tak sobie to zaplanowałeś, to niech Ci będzie.

Zastanawia mnie, jakim cudem ta rasa przetrwała, jeśli spłodzenie następnego osobnika wymaga śmierci samicy. Toż w każdym pokoleniu będzie mniej samic.

Babska logika rządzi!

mcraptorking, hej!

Nie wybrzmiewa odpowiednio, zgadzam się. Ale czasem i takie teksty człek poczynić musi. Co do znajomości rasy mamy informacje o tym, że jest pierwszą osobą, która weszła w jej struktury tak blisko. Uciekła ze znanego w nieznane, a na miejscu pozwolili dowiedzieć się jej wyłącznie tyle, ile sami chcieli.

 

Verus, cześć!

Tak, z pewnych powodów (podanych zresztą w tekście) była zaślepiona i poświęcona bezgranicznie wybrankowi, gdyż w nim upatrywała szansę na drugie, lepsze życie.

 

Finklo, ahoj!

Długi komentarz trzasnęłaś, w mordę jeża.

Co do klęczenia, to taka metafora, przenośnia, określenie przyjęte w ogólnoplanetarnych normach i takie tam :)

Ucieczka miała być raczej w tajemnicy, a kto w takim razie ostrzegał? Zapytałbym księżniczki, jeno… już za późno, że się tak wyrażę :P

Zastanawia mnie, jakim cudem ta rasa przetrwała, jeśli spłodzenie następnego osobnika wymaga śmierci samicy. Toż w każdym pokoleniu będzie mniej samic.

Nie ma mowy o tym, że każdą samicę spotyka ten sam los. Być może w jakiś sposób je kategoryzują, i tylko te wybrane dostępują takiego zaszczytu.

 

Dzięki za komentarze!

 

 

Ciekawy tekst. Pewnie wolałbym go w formie dłuższej dla lepszego wyjaśnienia aspektów międzyrasowych, aczkolwiek trzeba przyznać mu klimat. Czuć podniosłość nadchodzącej chwili i jakie było moje zdziwienie w ostatniej części, kiedy przedstawiciel obcej rasy wolał podejść do tematu naczej.

Natomiast jest jeden aspekt, który zdecydowanie na początku wybił mnie z czytania, a raczej spowodował trudność w wejściu w rytm.

A jest nim pierwszy akapit. 

Czytając pierwsze słowa od razu je zanuciłem. Mem w formie tekstowej, nawet nieświadomie, nie był najszczęśliwszy. xD

Podsumowując: mam nadzieję, że przełamałeś twórczą blokadę, a jednocześnie nie będzie to mój ulubiony, spośród Twoich tekstów. ;)

Pozdrawiam!

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Cześć!

Na wstępie zaznaczę, że z Twoich tekstów czytałem Szeptucha i było to lekkie i przyjemnie odczucie, natomiast tutaj się trochę dłużyło. Tak jakbyś miał blokadę, nie miał weny lub po prostu chciał wziąć udział w konkursie, a nie chciało Ci się pisać. 

 

Nie wiem, czy po analizie zaledwie dwóch tekstów powinienem pisać o stylu autora, bo to raczej za mała próba, aczkolwiek zauważyłem, że lubisz tak jakby wplatać budowanie świata w wypowiedzi tudzież przemyślenia bohaterów. W pierwszym tekście wyszło to dobrze, w tym jakby na siłę, tak jakbyś chciał po prostu upchnąć informacje spełniające warunek fantastyki. 

 

Miałem kilka skojarzeń i podejrzeń, gdy po raz pierwszy padło określenie “szkarłatnej nocy”, więc nie jestem mocno zaskoczony końcówką. Bardziej bym był, gdyby okazało się, że męskie narządy rozrodcze Gargomianinów(?) były takie jak żeńskie u ludzi. W każdym razie była tu pewna furtka do innego rodzaju rozczarowania “księżniczki”, a nawet miejsce na pewien gag.

 

Wybacz za krytykę (zwłaszcza ze strony autora piszącego gówniane teksty), ale czasami zimny prysznic jest tym, co ludziom robi dobrze.

 

Pozdrawiam i życzę powrotu do formy :)  

Hmmm.

 

Pierwsza połowa nieatrakcyjna. To właściwie monolog z wielkim infodumpem. Druga część już interesująca, zwłaszcza moment gdy udaje Ci się stworzyć erotyczne napięcie.

Pod tym względem udało Ci się.

Zakończenie jednak nieco… sztampowe. W szorcie czytelnik się spodziewa mocnego twistu, więc tutaj naturalnie nie trudno się domyśleć, do czego zmierzasz.

 

Myślę, że dało, by się ten tekst uratować, poprzez zmianę chronologii niektórych akapitów.

Tak oto stoję przy oknie w lekkim, jedwabnym szlafroku. Zachęcany wiatrem materiał muska nagie ciało, jakby był odpowiedzialny za grę wstępną. Dawno nie czułam takiego napięcia, stresu i podniecenia zarazem. W dzisiejszych czasach seks międzyplanetarny nie jest niczym niezwykłym, ale czy jakiś człowiek robił to już z Gargamianinem? Jeśli nie to mogę mianować się odkrywczynią. Być może to dzięki mnie nasze rasy będą kiedyś znacznie bliżej, niż dzieląca je fizycznie odległość. 

Wyobraź sobie, że tym akapitem rozpoczynasz całość.

A dopiero potem wplatasz w tę scenę, niektóre informacje z początku. Myślę, że mogłoby wyjść całkiem nieźle, bo zabrakło w Twoim początku haczyka.

 

Klika ode mnie dostaniesz. Za poprawność językową i za tych kilka akapitów, gdzie zrobiło się naprawdę zmysłowo.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Sagitt, hej!

Cieszę się, że znalazłeś pozytywne aspekty tego tekstu.

Czytając pierwsze słowa od razu je zanuciłem. Mem w formie tekstowej, nawet nieświadomie, nie był najszczęśliwszy. xD

Specjalnie użyłem tych słów :P To miał być taki haczyk na zasadzie: zaczyna się na wesoło, to pewnie będzie śmiesznie. A tu niespodzianka. Przynajmniej coś takiego mi się w łepetynie kłębiło :P

Podsumowując: mam nadzieję, że przełamałeś twórczą blokadę, a jednocześnie nie będzie to mój ulubiony, spośród Twoich tekstów. ;)

Się okaże przy okazji następnego tekstu. A z tym ulubionym to jasna sprawa, rozumiem doskonale :)

 

Mordoc!

Zimny prysznic jak najbardziej wskazany! 

Dziękuję Ci za niego jak i zawarte w nim wszelkie uwagi. 

 

Chro, jakżem rad z Twej wizyty!

Z tym przestawieniem fragmentów rzeczywiście masz rację, lepiej by to zagrało. 

Przez dłuższy czas byłem raczej, obiektywnie patrząc, na fali dobrej passy. Niestety od dwóch miesięcy jestem w nowej pracy, która wypompowała mnie energetycznie i psychicznie w pewien sposób (to znaczy cieszę się z niej, ale jest odpowiedzialna i wymagająca, co za tym idzie łeb jest przeciążony). Zabrakło czasu na pisanie, zabrakło spokojnej głowy i spokojnego stworzenia konspektu (co zawsze czynię przy innych tekstach). Chciałem jeno, aby klawiatura się zbytnio nie zakurzyła. No i takie cosik powstało. Tym bardziej wdzięcznym za kliczka, który serce krzepi.

Do następnego!

Cześć, Realuc,

no tym razem nie uwiodło, ale nie powiedziałabym, że to był zły tekst, czy że źle się bawiłam. Po prostu od ciebie oczekiwałam czegoś bardziej emocjonalnego i tyle. Całkowicie jednak rozumiem blokadę twórczą. Sama zmagałam się z nią prawie całe lato, ale chyba się odkorkowałam, bo tekst na księżniczki jakoś idzie…

Sam pomysł na fabułę wyborny, byłam bardzo ciekawa, co ostatecznie obcy będzie miał między nogami (ekhm). Szkoda tylko, że tak krótko! Można to było naprawdę nieźle rozegrać. Nie tyle rozwinąć środek, ale też pokazać co dalej. Współczuję bohaterce, ale sposób rozmnażania się tej rasy uważam za warty rozwinięcia.

Co do założeń konkursu: według mnie spełniłeś je. W końcu bohaterka została niejako uratowana od przykrych wspomnień.

 

 

Ma miejsce niezwykle rzadko[+,] dlatego oczekiwania z nią związane przepełnione są fascynacją oraz nadzieją. 

 

Powodzenia w konkursie!

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Zabrakło czasu na pisanie, zabrakło spokojnej głowy i spokojnego stworzenia konspektu (co zawsze czynię przy innych tekstach). Chciałem jeno, aby klawiatura się zbytnio nie zakurzyła.

Chyba nie warto pisać na siłę. Daj sobie czas, aż za pisaniem zatęsknisz. Wtedy przyjdzie i wena i pomysł. 

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Lano, cześć!

Tak, pewnie w innych okolicznościach przyrody rozwinąłbym to i owo. Ale jest jak jest.

Cieszy mnie, że jednak całkowicie nie skreśliłaś tego tekstu.

Co do założeń konkursu: według mnie spełniłeś je. W końcu bohaterka została niejako uratowana od przykrych wspomnień.

I to jest ciekawa interpretacja! :D

Dzięki za wizytę!

 

Chro,

Tak też czynić w przyszłości zamierzam ;)

Witaj

 

Czyta się dobrze, ale opowiadanie miało zakończyć się szczęśliwie dla księżniczki, więc brakuje mi tu świniopasa/trola/smoka, który ją ratuje.

Mam wrażenie, że na tyle przywykłeś do opowiadań mrocznych i dramatycznych, że elementy komiczne pozostają intruzjami w masie mroku.

 

 

Lożanka bezprenumeratowa

Dziewczyna chciała, zeby jej pierwszy raz był wyjątkowy i nie sadze, zeby się zawiodła, na plus czy minus? Chyba zależy od preferencji.

A opowiadanie bardzo ładne, wciągające, z napięciem, choc na koniec podskoczyło mi ciśnienie, ale w końcu wszyscy ja ostrzegali ;p

Zawsze coś da się poprawić

Ambush, bry!

Szczęśliwie? Szczęśliwe zakończenia są FUJ!

Co do przywyknięć masz dużo racji, choć w ostatnim czasie poczyniłem pewne teksty humorystyczne (o Szeptuchu), które to ponoć nawet dają radę.

Dzięki za komentarz!

 

Kulosław, hej!

Cieszę się z pozytywnego odbioru :) I w rzeczy samej, pierwszy raz z pewnością był wyjątkowy :P

 

mortecius, witaj!

Ach, musiałeś być taki spostrzegawczy od samego początku? :( Ale rację masz, tytuł niechcąco może naprowadzić na rozwiązanie…

Ale najbardziej cieszy mnie, iż doceniłeś inne podejście do tematu! Właśnie to było poniekąd moim celem, aby tekst był nieco inny, a właśnie miałem pewność, że ta swoboda interpretacji tematu była wyraźnie zaznaczona.

 

Pozdrawiam!

 

 

Twist zupełnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się, że to pójdzie w tak mroczną stronę. Nie każdy lubi szczęśliwe zakończenia, ale ja zgodzę się tu w 100% z Ambush – brakowało tutaj kogoś, kto pospieszyłby nieszczęsnej na ratunek (nie musiałby jej uratować, ważne, żeby o nią walczył). 

Pozdrawiam!

Dzięki za komentarz Lupusie! Akcja ratunkowa rzeczywiście może i dobrze zrobiłaby temu tekstowi, jeno problem w tym, że nikt nie wiedział gdzie się księżniczka podziewa. Pozdrawiam ;)

No cóż, te słodko naiwne rozważania, wypełniające większą część tekstu, prosiły się o przełamanie czymś mocniejszym i przełamane zostały. Krew, flaki i makabra, tego tu było potrzeba ;) Przyjąłbym z radością nawet pójście w naturalistyczny opis rodem ze stylistyki gore, aby tylko nie przekroczyć delikatnej granicy przerysowania – ale z tym zawszej jest problem, bo tą granice każdy czuje inaczej. Słowem, podobało mi się. Sam pomysł problemów międzygatunkowego współżycia jest ciekawy. Zabrakło może tylko spięcia tekstu wzmianką, że to flaki i wnętrzności naszej szanownej księżniczki, rozerwane niczym granatem, opadają, zasnuwając okolicę tytuławym szkarłatnym deszczem. To by ładnie zamknęło tekst:)

Podoba mi się ujęcie tematu. Jeśli dziewczyna marzy o księciu na białym koniu, który ją uratuje od nudy, to sama prosi się o kłopoty. Wyobrażam ją sobie jako nastolatkę z dobrego domu, mocno trzymaną pod kloszem, która w końcu się zbuntowała i miała pecha wpaść w objęcia psychopaty ;) I to się rzeczywiście czasem zdarza. Mogłoby to opko być przestrogą zarówno dla rodziców, jak i nastolatek, gdybyś pokazał to, co ja sobie wyobrażam. Problem w tym, że IMO nie pokazałeś. Wolałabym ją zobaczyć w domu, ujrzeć, jak się buntuje i co ją do tego skłoniło, zobaczyć, jak facet ją mami. A zamiast tego mam infodumpy i to na dodatek mocno ogólnikowe.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Michał Pe, cześć!

Cieszę się, że Ci się ten eksperymentalny tekścik spodobał :)

Co do flaków, hm… raczej nie chciałem szarżować w tę stronę. W końcu małżonek wcale nie planował rozerwać księżniczki od środka, nie był aż takim zwyrodnialcem :P

 

Irko, bry!

Fajnie, że spodobały Ci się zawarte w tekście motywy. Rozumiem poniekąd Twoje zarzuty. Też dla mnie wizja sposobu opisania tego wszystkiego, którą proponujesz, wydaje się bardziej interesująca, jednak tym razem chciałem tak, no i zrobiłem tak. Piszę jak czuję w danym czasie i wiem, że nie zawsze jest to dobre, ale muszę bo inaczej się uduszę.

Na pocieszenie dodam że dziś przełamałem niemoc, która od dłuższego czasu nade mną ciąży, i zacząłem pisać opowiadanie na Tytuliki :) I właśnie idę je kontynuować.

 

Pozdrawiam! 

O, i tak trzymaj :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nie wiem, czy jestem w stanie napisać jeszcze coś, czego nie wspomnieli wcześniejsi komentujący. Napisane zgrabnie, infodumpy nie męczą, chociaż biorąc pod uwagę całość tekstu jest ich odrobinę za dużo. Mamy tu fragment opowieści, który przy powtórnej lekturze rodzi sporo pytań. Jednocześnie elementy światotwórcze są na tyle interesujące, że w wyobraźni można dopowiedzieć sobie to, co działo się wcześniej, przed feralną nocą. Po kilku pozytywnie zakończonych księżniczkach twoje zakończenie porządnie mnie zaskoczyło.

 

Początek kojarzy mi się tylko z jednym :)

Fladrifie, witaj!

Cieszy mnie przychylna opinia wszechwiedzącego Enta!

Dziękuję Ci za przeczytanie i komentarz.

Co do Zenka… nie było to planowane, ale szybko połączyłem fakty :D Mimo wszystko zostawiłem w formie takiego, hm, easter egga na dzień dobry? :)

Pozdrawiam!

Akuku ;)

Cześć,

Komentarz ten został napisany jeszcze przed wstawieniem komentarza z jurorskim obrazkiem, zatem do tego momentu w tekście mogły zajść zmiany, których już nie śledziłem.

Kurczę, no nie. Takie jakby nie Twoje to opowiadanie, albo nie dorosło do tych, które już wcześniej u Ciebie czytałem. Do tego styl i klimat zupełnie nie dla mnie. Postaram się jednak ocenić tak obiektywnie jak to tylko możliwe.

Bohaterka wykreowana jest opisem i to niestety na mnie nie działa. Samą bohaterką przemycasz nieco jakiegoś głębszego przekazu i to chyba największa zaleta tekstu, ale też nic, przez co mógłby zostać ze mną na dłużej. Świat wyszedł znacznie lepiej, ale ten z kolei… ma niewielki znaczenie dla fabuły. Dla całości tekstu wystarczyłoby, że jest daleko od Ziemi, że żyją tam śmieszne/straszne stworki, i że jest noc szkarłatnego deszczu.

Fabuła prosta aż do przesady. To w końcu szort: jedna scena, na końcu twist. No niby tak jak być powinno. Ale! Scena poprzedzona przydługim (jak na proporcje w tekście) opisem, który miałem wrażenie, że wprowadza mnie do dłuuugaśnej opowieści. A twist… no cóż. No jest i tyle. Nie ruszył mnie.

Ujęcie tematu konkursowego skończyło się na tym, że jest księżniczka. Zastanawiam się, czy Ty czasem nie wrzuciłeś pierwszego rozdziału z sześciu? Może będzie jeszcze ratowana przed, albo po porodzie? Albo jej dzieci?

Technicznie nie zatrzymywałem się, przeczytałem szybko. Choć nie przepadam za opowiadaniami w formie relacji (a tutaj większość taka była), to opis mnie nie zmęczył, przeczytałem gładko. Jest ok.

Odświeżam. Co chwilę odświeżam i patrzę, czy to czasem nie jest tylko początek wielkiej historii. Powyższa ocena jest ostra głównie ze względu na fakt, że czytałem inne Twoje teksty i ten jest ligę niżej. Do konkursu pójdą jednak oceny nieco bardziej obiektywne.

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć, Realuc! Bardzo Ci dziękuję za udział w konkursie.

 

Takie króciutkie to opowiadanko, a szkoda, bo ten pomysł miał duży potencjał. Chętnie zobaczyłabym te wszystkie wydarzenia, o których opowiada bohaterka. W obecnym kształcie tekst trudno mi jakoś zaopiniować, bo mam wrażenie, że to dopiero przystawka, a nie główne danie. Trafiłeś tym opowiadaniem akurat w motyw, który bardzo chciałam w konkursie zobaczyć, czyli międzyplanetarne ratowanie księżniczki, ale niestety tej myśli nie rozwinąłeś. Trudno mi odnaleźć motyw konkursowy, bo nie widzę tu nikogo, kogo mogłabym przypisać do roli ratującego księcia. Nieco na siłę można by tu założyć, że ratowanie księżniczko to właśnie zabranie jej z Ziemi, a to co dzieje się teraz to taki ciąg dalszy. Uważam też, że ten pomysł to materiał na dużo dłuższą i emocjonalną historię.

 

Wyróżnienie Alicelli

Zaskoczyłeś mnie zakończeniem, bo od początku myślałam, że wiem, jak to się skończy, a tu wydarzyło się coś zupełnie nieoczekiwanego. 

Dziękuję jurorom za komentarze :) 

Krokusie, Alicello, ten tekst był zarazem tekstem przełamującym pewną blokadę i doskonale zdaję sobie sprawę, że nie jest czymś wyjątkowym, i z pewnością, jak sam wspomina Krokus, jest zapewne gdzieś poniżej pewnego standardu tego, na co mnie na dzień dzisiejszy stać.

Tak czy siak, niezależnie od wyników, opowiadanie to pozwoliło mi przełamać pewną niemoc, więc choćby z tego powodu dziękuję Wam za ten konkurs :)

 Komentarz będzie krótki, bo i praca konkursowa do najdłuższych nie należy ;) Księżniczkę w opałach niewątpliwie w Twoim szorcie dostrzegam, w dodatku znalazła się w nich na własne życzenie, zabrakło mi natomiast księżniczki ratowania – z Twojej bohaterki nie ma przecież co zbierać.

Największą bolączką „Nocy szkarłatnego deszczu” jest fakt, iż bardzo trudno wczuć się w rolę małżonki Aquremezesa. Nie do końca kupuję jej motywacje i przyczyny, dla których postanowiła popełnić takie głupstwo. O ile „chciałam wyjść poza utarte schematy” bardzo pasuje do nastoletniego, cokolwiek irytującego sposobu myślenia, o tyle historia o śmierci matki i siostry w czasie wyprawy na Księżyc wydała mi się pójściem na skróty, wytłumaczeniem dosyć banalnym i naiwnym. Instynktownie czuję, że gdybyś w pierwszej części szorta postarał się jakoś bardziej zarysować dziewczynę charakterologicznie, rozbudować jej osobowość i ułatwić nam, czyli odbiorcom tekstu, zrozumienie jej decyzji, opowieść okazałaby się znacznie bardziej przyjemna w odbiorze (o ile można słowa „przyjemna” w tym wypadku użyć :D). Nie czepiam się naiwności dziewuchy (skoro można lecieć z własnej woli do Dubaju do „arabskiego księcia”, nigdy wcześniej go na oczy nie widząc, to można by było i na inną planetę), tylko jej uzasadnienia.

Jest jeszcze drugi ogromny minus – uważam, że tytułem sprzedajesz zakończenie i kompletnie odzierasz tekst z elementu zaskoczenia. Dokładnie wiedziałem, czego mam się spodziewać, a w szortach, jak sądzę, zbijający z tropu twist odgrywa kluczową rolę.

Mogę za to pochwalić wykonanie. Piszesz dobrze, tutaj nie ma co ukrywać, i chociaż dostrzegłem jakieś powtórzenia czy brakujące przecinki, to machnąłem na nie ręką, bo warsztat masz solidny i żadne drobnostki Ci tego nie odbiorą.

Najdroższy, najprzyjemniejszy Realucu, kłaniam się w pas, dziękuję za udział w konkursie i niech Ci Słońce zawsze świeci, ponieważ na to zasłużyłeś. Pozdrawiam.

PS. Szacun za nawiązanie do twórczości wybitnego narodowego barda w pierwszym zdaniu.

Amonie, dzięki za ten zacny komentarz! :D

 Jednego jednak jestem

Aliteracja.

Że małżeństwo z przedstawicielem obcej rasy zamieszkującej planetę tak odległą i inną od naszej jest czymś nienormalnym.

Streszczasz. Ponadto:

 Że będę błagać ojca na kolanach, aby wysłał po mnie międzygalaktyczny transportowiec.

Hmm.

 Nie ograniczają jej różnice ani kulturowe, ani rasowe, ani żadne inne występujące wśród gwiazd.

A co to jest miłość, hmm? Rickrolle będą olane ;P

 Noce mają tutaj miejsce niezwykle rzadko, a rozdwojone słońce tworzy niesamowite spektakle

Bardzo nienaturalne. Po chwili się połapałam, o co chodzi, ale i tak.

zostałam skurczona

Hmm.

 Gargomianinach

Raczej: Gargomianach. Jak: Ziemianach, Marsjanach i innych Janach.

 Zdecydowałam się na ten szalony krok, bo pragnęłam zrobić w życiu coś, co wyjdzie poza utarte schematy.

Droga Galaktyczna Przyjaciółko… ;P

 Zapomnieć o poprzedniej rzeczywistości

Jak wyżej.

 szukałam ukojenia ponad niebem

Średniowieczna fizyka, meh :)

 Wątpię, że

Wątpię, czy.

 Mam wrażenie, że ludzie wraz z postępem cywilizacyjnym tracą resztki godności

Nie, żebym się nie zgadzała, ale postępu chyba nie tracą.

 Wygląd Aquremezesa z pewnością odbiega od standardów z mojego poprzedniego świata.

Niezbyt naturalne.

W pewien niemożliwy do określenia sposób, mąż zaczął mnie nawet pociągać fizycznie. I całe szczęście, gdyż zbliża się TA noc.

Zaczynam podejrzewać, że specjalnie to stylizujesz na list do redakcji wenusjańskiego Bravo XD Ale pierwszy przecinek wywal.

 Ma miejsce niezwykle rzadko dlatego oczekiwania z nią związane przepełnione są fascynacją oraz nadzieją.

Ma miejsce niezwykle rzadko, dlatego. Dalej nie wiem, jak poprawić.

płacze wtenczas

Ojeju, "wtenczas"?

 zmywają złą energię

Argh, teraz już wiem, że stylizujesz. Ale czy to dobry pomysł, hmm. Zobaczymy, co będzie dalej.

 przyjmując odcień krwi

Barwę. Odcień ma węższe pole semantyczne.

 Tak oto stoję

?

 Jeśli nie to mogę mianować się odkrywczynią

Jeśli nie, to mogę się mianować odkrywczynią.

 nasze rasy będą kiedyś znacznie bliżej, niż dzieląca je fizycznie odległość

Nie mówię językiem blondynek. Co to znaczy?

 Prócz wszechobecnej w tym świecie purpury

… yup ^^

 Zasłony uplecione ze złotych tataraków

Ze złotego tataraku, jak ze złotej trzciny, trawy czy czegoś podobnego.

 łoże z baldachimem niczym z pięknej ballady

Baldachim z ballady?

 wypełniają pomieszczenie tak obcym dla mnie zapachem, a jednocześnie tak słodkim i kojącym, że nie sposób od niego uciec.

Wypełniają pomieszczenie zapachem tak obcym, a jednocześnie tak słodkim i kojącym, że nie sposób od niego uciec.

 Mąż ma na sobie jedynie skórzaną przepaskę obwiązaną wokół bioder.

Skróciłabym: Mąż ma jedynie skórzaną przepaskę wokół bioder.

 Głowę ozdabiają kolorowe malowidła w postaci rozmaitych zygzaków, spirali i linii.

Hmm.

 Wybyłam z Ziemi

To pasuje do stylizacji na blondynkę. Do czegoś bardziej serio by nie pasowało. Tylko zaznaczam.

 Jego głos jest tak słodki, że zlewa się z zapachem dobiegającym z kadzidłowych dymów.

Ten dym powoduje synestezję?

po kilku takich uderzeniach organ jest już dłuższy niż sam jego właściciel

("Sam" bym wywaliła.)

wyć wewnętrznie z bólu

Wyznaję, że przy "Zewie Cthulhu" się śmiałam. Teraz też mam ochotę.

 niczym niewzruszony

"Niczym" zbędne. Niewzruszony po prostu.

 

 

Końcówka miała mnie chyba wystraszyć, ale nic z tego. Częściowo wpłynęła na to stylizacja na pisma kobiece, ale myślę, że dałoby się i z tą stylizacją zrobić dobry horror. Tylko nie tak. Po prostu ani nie zależało mi na bohaterce, ani kultura jej męża nie wydała mi się wiarygodna – jest płytka. Hollywoodzki kult Cthulhu – i co poza tym? Nic. Większość tekstu stanowią zwierzenia blondynki, a pożarcie jej (choć symboliczne) przez potwora ani specjalnie nie zaskakuje (w końcu COŚ musiało się w końcu zdarzyć) ani nie wzrusza (sama tego chciałaś, panna – zresztą metoda pierwszego kontaktu bez zabezpieczenia a'la kapitan Kirk jest raczej groteskowa i śmieszna). I co tu jeszcze napisać?

 Jakoś mnie to błaganie ojca ubodło. Sugeruje, że to ktoś znaczny.

No, właśnie.

 Zastanawia mnie, jakim cudem ta rasa przetrwała, jeśli spłodzenie następnego osobnika wymaga śmierci samicy. Toż w każdym pokoleniu będzie mniej samic.

Wystarczy, żeby mioty były duże.

 Na pocieszenie dodam że dziś przełamałem niemoc, która od dłuższego czasu nade mną ciąży

yes

 O ile „chciałam wyjść poza utarte schematy” bardzo pasuje do nastoletniego, cokolwiek irytującego sposobu myślenia, o tyle historia o śmierci matki i siostry w czasie wyprawy na Księżyc wydała mi się pójściem na skróty, wytłumaczeniem dosyć banalnym i naiwnym.

Zgoda.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzień dobry, Tarnino!

Twe gify jak zawsze sprawiły, że dzień stał się lepszy :D

Tekst, jak już wiesz, był taranem do rozbicia pewnego muru. Mur został rozbity, jednak zdaję sobie sprawę, że sam taran nie był wykonany jakoś wyśmienicie. Założenie jednak swoje spełnił, tak więc powędrował do kąta z nadzieję, że już więcej potrzebny nie będzie.

Za wszelkie uwagi jak zawsze dziękuję.

I…

Założenie jednak swoje spełnił, tak więc powędrował do kąta z nadzieję, że już więcej potrzebny nie będzie.

Moje doświadczenia w tym względzie są pesymistyczne ;P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

:)

Nowa Fantastyka