- Opowiadanie: CharliseEileen - Pewne zlecenie drwala Jensa Brevika i jego następstwa

Pewne zlecenie drwala Jensa Brevika i jego następstwa

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy III, Irka_Luz, Finkla, Użytkownicy

Oceny

Pewne zlecenie drwala Jensa Brevika i jego następstwa

Przed drwalem Jensem Brevikiem zostało postawione nie lada zadanie. Mimo bez mała trzydziestu lat doświadczenia w zawodzie jeszcze nigdy nie otrzymał takiego zlecenia. Brevik z nietęgą miną pochylał się nad planem budowy, który z niesamowitą wręcz dokładnością przedstawiał koncepcję ogromnej fabryki śrub i wkrętów, czy czegoś takiego. Fabryka owa w niedługim czasie miała powstać na terenie, który dopiero trzeba było przygotować pod całe przedsięwzięcie i właśnie po to został wezwany drwal. Chodziło mianowicie o wycięcie drzewa, co nikogo dziwić nie mogło, skoro Brevik drwalem był i to najlepszym w okolicy. I chociaż w swoim życiu ściął już niejeden pień, mężczyzna nie krył, że na jego oko nie będzie to bułka z masłem.

Brevik westchnął przeciągle i znad planu zerknął na pewne stare drzewo, które stanowiło przedmiot całej zagwozdki. Stojąc pod jego rozłożystymi, sękatymi konarami, drwal zaczął kombinować jak, u licha, ściąć wieczny Yggdrasil, na którym opierało się wiele różnych światów, i jak dokonać tego na tyle sprawnie, by przynajmniej Midgard, czyli wymiar ludzki, który on jako człowiek dotąd spokojnie sobie zamieszkiwał, nie ucierpiał zanadto.

– Nad czym się pan tak zastawia? – spytał poirytowanym tonem burmistrz Benjamin Hanssen, który zlecił zadanie, i który już przebierał nogami, by wyjść na umówione za pół godziny  spotkanie przy obiedzie. Doszły go słuchy, że podadzą jego ulubiony befsztyk tatarski i na samą myśl aż mu ciekła ślinka. – Pan to wytnie i po sprawie.

– Ale, proszę pana szanownego burmistrza, to Yggdrasil, tak nie wolno… – zaczął niepewnie drwal, który kierował się w życiu prostymi zasadami i jedną z tych zasad było to, by pewnych drzew nie ruszać, choćby nie wiem co.

– Owszem, wolno. Wszystko wolno. Poza tym to zwykły jesion nie żadne tam magiczne drzewo. Tylko dzieci wierzą w te bajeczki, a my tu jesteśmy dorośli, prawda?

– Jednak, proszę mi wybaczyć śmiałość, może dałoby się wybudować tę fabrykę gdzie indziej? – Spróbował raz jeszcze drwal, miętosząc w spracowanych dłoniach wytarty kaszkiet.

– Czy pan mnie słyszał, panie Brevik? Drzewo, co tu rośnie, jest do wycięcia, bo stoi na placu budowy. Pan jest drwalem, pan drzewa wycina i pan też to drzewo wytnie. Koniec i kropka.

Jens Brevik był tylko prostym człowiekiem i za takiego się uważał, więc uznał słowa burmistrza za ostateczne, czyli takie, które za nic nie podlegają dyskusji. I choć sam był przesądny, wierzył w to i owo, i miał przeczucie, że skończy się to co najmniej tragicznie, podjął się zadania.

Bez zbędnej zwłoki podkasał rękawy koszuli i rozpoczął pracę. Zgodnie ze swoim zwyczajem, trzy razy obszedł olbrzymi, pękaty pień drzewa, przyłożył do niego ucho i opukując go z pełnym skupieniem malutkim młoteczkiem, zaczął nasłuchiwać tego, co tylko on, jako specjalista w swej dziedzinie usłyszeć potrafił. Uniósł przy tym swoje siwe krzaczaste brwi tak wysoko, że skóra na czole zwinęła mu się niczym harmonijka, bo za grubą, porośniętą mchem korą, do jego uszu doszedł szum wody, jakby w środku jesionu płynął wartko górski strumień.

– Coś podobnego… – Wyrwało się z ust Brevika, gdy znów przywarł uchem do pnia i tym razem nie usłyszał strumienia, lecz suchy trzask, który przywodził na myśl odgłos ogniska.

Mężczyzna zakręcił kciukiem młynka w uchu i założył swoje specjalistyczne okulary o niewiarygodnie wręcz grubych soczewkach, by lepiej przyjrzeć się strukturze Yggdrasila. Wtedy ujrzał to, co na pierwszy rzut oka pozostawało niewidoczne. W malutkich szczelinkach błyskały wesoło drobniutkie kamienie szlachetne, które lśniły wszystkimi kolorami tęczy. Brevik chwycił za scyzoryk, by wyłupać choć część skarbu, który skrywał jesion, jednak gdy podważył korę, nożyk pękł z trzaskiem, jakby był zrobiony z wątłej trzciny.

– Coś podobnego… – wymamrotał znów drwal, drapiąc się po głowie, bo jak żył, nigdy nie widział takich dziwów, a miał już na karku pięćdziesiąt osiem lat.

Następnie w ruch poszły klekoczące urządzenia, które posiadały skomplikowane mechanizmy złożone z drobnych kół zębatych i przekładek, i które bezustannie buchały kłębami siwej pary. Za ich pomocą drwal wykonał serię pomiarów i obliczeń, które musiał przeanalizować, by jak najlepiej rozplanować procedurę cięcia. Brevik, jak już zostało wspominane, był najlepszym specjalistą w okolicy, bo zawsze wykonywał swoją pracę pieczołowicie i z oddaniem. Dopiero gdy wiedział już wszystko, co i jak, mógł zdecydować, gdzie wykona pierwsze, a gdzie wypadnie ostatnie uderzenie zmechanizowaną siekierą, którą sam opatentował blisko piętnaście lat temu.

Rozpoczął więc właściwą pracę, a wióry wzbijały się wokół niego niczym burza piaskowa. Miarowy stukot niósł się wibrującym echem w górę i w dół przez pień jesionu, który zdawał się walczyć z drwalem o każdy centymetr w głąb swojego łykowatego ciała. Siekiera Brevika doskonale sobie jednak radziła nawet z kamieniami szlachetnymi, które pod korą Yggdrasila układały się w ochronny pancerz. Ostrze przebijało się głębiej i głębiej, a drzewo coraz niebezpieczniej chwiało się na coraz cieńszej podstawie.

Wokół drwala po cichu zebrały się stworzenia ze wszystkich światów. On jednak niczego nie zauważył, tak bardzo pochłonięty był cięciem, rąbaniem i piłowaniem. O tym, co najlepszego wyrabia się w Midgardzie, usłyszały od wiewiórki Ratatosk, która była najznakomitszym posłańcem i jeszcze lepszą plotkarą w całym wszechświecie. Obok olbrzymów stały elfy, a obok krasnoludów trolle. Wszyscy bez wyjątku zadzierali głowy, ponieważ kogut Widofnir, który od wieków siedział na czubku drzewa, kategorycznie odmówił zeń zejścia. Bardzo poważnie potraktował swoje zadanie i tak jak mu nakazano, wypatrywał Ragnaroku, by w porę o nim zaalarmować, mimo że, co wszyscy wiedzieli i bez koguciego pienia, koniec światów nadchodzi wielkimi krokami.

W pewnym momencie drwal przerwał pracę, wyprostował się, otarł pot z czoła i rzucił w bok stępioną siekierę, z której unosił się czarny dym, co świadczyło o tym, że i ona miała już dość rąbania na dzisiaj. Brevik chwycił kolejne, malutkie ustrojstwo, które ustawił tak, by podważyło pień obrąbany, jak rysik od ołówka. Wszyscy zebrani wokół drzewa wstrzymali oddech i w tej nieprzeniknionej, pełnej napięcia ciszy, rozległo się cichutkie kliknięcie, gdy zwolniona sprężyna odskoczyła i lewarek rozłożył się, by dokończyć pracę za drwala.

Gdyby komuś kiedyś choć przemknęło przez myśl, że światy skończą się, ponieważ drwal imieniem Jens Brevik zetnie Yggdrasil pod budowę fabryki śrub i wkrętów, czy czegoś takiego, z pewnością zasadziłby więcej niż tylko jedno takie drzewo. Tak na wszelki wypadek. Nikt jednak tego nie przewidział, więc gdy tylko jesion zwalił się z potężnym rumorem na ziemię, wszystko się skończyło. I nie było już ani elfów, ani trolli, ani krasnoludów i olbrzymów, ani ludzi, ani też niczego w ogóle.

 

 

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

Fajnie się czytało, tekst zleciał nie wiadomo kiedy, pomysł też fajny. To, czego mi zabrakło to zakończenie godne napięcia które budujesz przez ostatnie pięc akapitów (1/3 tekstu?). Nakręciłaś mnie na coś wyjątkowego, a tu pyk, koniec i cześć. 

 

Pozdrawiam,

I nie było już ani elfów, ani trolli, ani krasnoludów i olbrzymów, ani ludzi, ani też niczego w ogóle.

Jakim zatem cudem ja to teraz piszę? :o

A tak już na poważnie, bardzo mi się podoba ten tekst. Nie za długi, nie za krótki, szort z oryginalnym pomysłem jak się patrzy.

Yggdrasil wycięty pod fabrykę śrub i wkrętów? Brzmi komicznie, ale jakże wiele w tym przesłania i głębi. Cenię takie połączenie, czyli coś humorystycznego, abstrakcyjnego, niesie zarazem pewne wartościowe przekazy. I właśnie tak postrzegam Twój tekst. Jak dla mnie dobra robota, więc idę klikać.

Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego istoty ze wszystkich światów tak zwyczajnie sobie stały i się przyglądały, jak drwal doprowadza do zniszczenia wszystkiego. Nikt nie chciał temu zapobiec?

Pozdrawiam!

Mam wrażenie, że jakiś drwal od pewnego czasu rąbie to mityczne drzewo.

Był pomysł, ale w opisanej scence chyba nie wybrzmiał należycie.

 

Uniósł przy tym swoje siwe krza­cza­ste brwi… → Zbędny zaimek – czy unosiłby cudze brwi?

 

bo za grubą, po­ro­śnię­tą mchem korą, do jego uszu do­szedł szum wody… → …bo za grubą, po­ro­śnię­tą mchem korą, usłyszał szum wody… Lub: …bo zza grubej, po­ro­śnię­tą mchem kory, do jego uszu do­szedł szum wody

 

– Coś po­dob­ne­go… – Wy­rwa­ło się z ust Bre­vi­ka… → – Coś po­dob­ne­go… – wy­rwa­ło się z ust Bre­vi­ka

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

Bre­vik chwy­cił za scy­zo­ryk… → Bre­vik chwy­cił scy­zo­ryk

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć!

 

Nawet mi się podobało, choć logiki tu nie ma za grosz, ale chyba o to chodziło ;). Przekaz wybrzmiewa zbyt mocno jak na mój gust, ale czytało się przyjemnie. Narracja jest lekka i trochę humorystyczna, co tworzy kontrast z tematem zagłady świata.

Przeczytałem kilka dni temu i powiem Ci, że co nieco utkwiło mi w pamięci. Głównie zakończenie, a w konsekwencji jestem w stanie przytoczyć całą historię. Niezbyt skomplikowaną i taką, mam nadzieję, miała być. 

 

Dobre, podobało mi się. Historia prosta, nieco absurdalna, ale mocna w swojej wymowie :)

Kliczek :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć, Slawek! 

Kurczę, przeczytałam sobie ostatnio ten tekst i stwierdzam, że mogłam nieco bardziej poszaleć z końcówką, to fakt ;) 

@homar, całe szczęście idzie mu to o wiele wolniej niż Jensowi!

Cieszę się, że się spodobało, Realuc! Jeśli chodzi o mityczne stwory, które postanowiły nie interweniować – cóż, myślę, że cała ta sytuacja była dla nich wszystkich zbyt absurdalna, a poza tym pewnie nie sądziły, że Jensowi uda się tego dokonać. W końcu był tylko zwykłym drwalem, który z reguły ścinał zwykłe drzewa. ;) 

ManeTekelFares, bardzo mi miło, że wracasz myślami do mojej pracy :). Zamysł był właśnie taki, by nie skomplikować sobie pisania, a innym odbioru. Pozdrawiam! 

Ładnie straszysz. 

I dobrze !!!

Mroczna wizja. Też mam wrażenie, że to już się dzieje. Ale mam nadzieję, że któraś ze spadających gałązek (albo i liści?) zabije drwala. A jeszcze lepiej, gdyby trafiła w burmistrza.

Babska logika rządzi!

Finkla, proszę oszczędzić Jensa, on tylko wykonywał swoją pracę! Jeśli chodzi o burmistrza, to niech mu na głowę spadnie jakaś porządna gałąź ;) 

Nie czas żałować Jensów, gdy szlag trafia Yggdrasila. ;-)

Babska logika rządzi!

Bardzo mądre i przejmujące. Czasem tak bywa, że Ci, którzy powinni myśleć dalekosiężnie, widzą czubek własnego nosa, a wyczuciem wykazują się ludzie, po których nikt by się tego nie spodziewał. 

Lożanka bezprenumeratowa

 Pewne zlecenie

Hmm. "Pewne" sugeruje jakąś, nomen omen, niepewność. Zobaczymy, jak będzie pasować.

 Brevik z nietęgą miną pochylał się nad planem budowy, który z niesamowitą wręcz dokładnością przedstawiał koncepcję ogromnej fabryki

Koncepcja to sam pomysł, a nie plan. I po co mu rysunki techniczne, skoro ma tylko oczyścić teren?

 Fabryka owa w niedługim czasie miała powstać na terenie

Nienaturalne. Fabryka ta miała wkrótce powstać na terenie.

 Chodziło mianowicie o wycięcie drzewa, co nikogo dziwić nie mogło, skoro Brevik drwalem był i to najlepszym w okolicy.

To, że drzewo jest jakieś specjalne, jak równie oczywiste jak to, że jeśli fabuła zaczyna się na pokładzie widokowym liniowca, to pierwszy rozdział zakończą piraci. Nie do tego mam zastrzeżenie. Ale dyndasz mi tym zadaniem przed nosem jak (nie mów CMowi) osłu marchewką. To szybko zaczyna męczyć.

 I chociaż w swoim życiu ściął już niejeden pień, mężczyzna nie krył, że na jego oko nie będzie to bułka z masłem.

Nie kładłabym masła na oko ;) reszta zdania nienaturalna.

 zerknął na pewne stare drzewo

A tutaj "pewne" już zupełnie osłabia zdanie. To słowo rzadko jest potrzebne.

 stanowiło przedmiot całej zagwozdki

Nienaturalne. https://sjp.pwn.pl/szukaj/zagwozdka.html

 Midgard, czyli wymiar ludzki

Nie wymiar, a świat. I skoro powstają tam takie pomysły, ja bym go tam nie ratowała…

 on jako człowiek dotąd spokojnie sobie zamieszkiwał

Przeczytaj na głos?

 spytał poirytowanym tonem burmistrz

Antropomorfizacja.

 jedną z tych zasad było to, by pewnych drzew nie ruszać, choćby nie wiem co

Rymuje się. Choćby nie wiem, co.

 Poza tym to zwykły jesion nie żadne tam magiczne drzewo.

Poza tym to zwykły jesion, nie żadne tam magiczne drzewo. Oj, się chłopak zdziwi…

 Jens Brevik był tylko prostym człowiekiem i za takiego się uważał, więc uznał słowa burmistrza za ostateczne, czyli takie, które za nic nie podlegają dyskusji.

"Prosty" nie znaczy "głupi"… jaki właściwie pan burmistrz ma tytuł do wydawania takich rozkazów? Należy być posłusznym, jasne, ale nie byle komu.

 opukując go z pełnym skupieniem

W pełnym skupieniu.

 tylko on, jako specjalista w swej dziedzinie usłyszeć potrafił

Wtrącenie: tylko on, jako specjalista w swej dziedzinie, usłyszeć potrafił.

 Uniósł przy tym swoje siwe krzaczaste brwi tak wysoko

A czyje brwi miał unieść?

skóra na czole zwinęła mu się niczym harmonijka

Hmm.

 za grubą, porośniętą mchem korą, do jego uszu doszedł szum wody

Woda szumiała za korą, ale szum doszedł do uszu drwala zza kory. Rozumiesz?

 zakręcił kciukiem młynka w uchu

Ał…

 założył swoje specjalistyczne okulary o niewiarygodnie wręcz grubych soczewkach, by lepiej przyjrzeć się strukturze Yggdrasila

By lepiej się przyjrzeć. Poza tym – hmm. Niby pasuje do całości…

błyskały wesoło drobniutkie kamienie szlachetne, które lśniły wszystkimi kolorami tęczy.

Skróciłabym: błyskały wesoło drobniutkie kamienie szlachetne we wszystkich kolorach tęczy. Na przykład.

 chwycił za scyzoryk

Chwycił scyzoryk.

 jakby był zrobiony z wątłej trzciny

Wątłe są raczej byty żywe, a trzcina przerobiona na cokolwiek żywa nie jest.

 klekoczące urządzenia, które posiadały skomplikowane mechanizmy

A nie były tymi mechanizmami?

które musiał przeanalizować, by jak najlepiej rozplanować procedurę cięcia

Jakieś to… nie z tej bajki.

 o każdy centymetr w głąb swojego łykowatego ciała

Wycięłabym "w głąb", psuje rytm.

tak bardzo pochłonięty był cięciem

Szyk: tak bardzo był pochłonięty cięciem.

 O tym, co najlepszego wyrabia się w Midgardzie, usłyszały od wiewiórki Ratatosk, która była najznakomitszym posłańcem i jeszcze lepszą plotkarą w całym wszechświecie.

Przydałby się jakiś podmiot (mieszkańcy światów usłyszeli?) i jak można być "lepszą plotkarą w całym wszechświecie"? Tu musi być stopień najwyższy, nie da rady inaczej.

 kategorycznie odmówił zeń zejścia

"Zeń" zbędne, wiemy, gdzie siedzi kogut.

 poważnie potraktował

Raz potraktował, czy habitualnie traktował?

 mimo że, co wszyscy wiedzieli

O czym wszyscy wiedzieli.

 koniec światów nadchodzi wielkimi krokami

Nadchodził. To nie jest mowa zależna.

 rzucił w bok

Rzucił na bok.

 że i ona miała już dość rąbania na dzisiaj

Ma – tu już c.t. miałoby zastosowanie.

 podważyło pień obrąbany, jak rysik od ołówka

Nie rozumiem celu tego przecinka?

 w tej nieprzeniknionej, pełnej napięcia ciszy, rozległo się

To nie wtrącenie: w tej nieprzeniknionej, pełnej napięcia ciszy rozległo się.

 z pewnością zasadziłby więcej niż tylko jedno takie drzewo

… z przykrością to mówię, ale albo nie rozumiesz własnego tekstu, albo Twój humor jest równie gorzki, jak mój ostatnio. Mam nadzieję, że to drugie. Proooooszę… To najciemniejsza czekolada, jaką mogłam znaleźć:

Gorzka czekolada.

 I nie było już ani elfów, ani trolli, ani krasnoludów i olbrzymów, ani ludzi, ani też niczego w ogóle.

I chyba zasłużyli…

 

 

Nie powiem, historyjka świadczy o Twojej wrażliwości i to raczej dodatnio. Ale… zauważyć, to jedno. Pytanie, co dalej? O ile sama ostatnio jestem jedną wielką chodzącą frustracją i bez kija do mnie nie podchodź (możesz wypróbować czekoladę), to widzę, że nie ja jedna. I tak, Twoja frustracja jest bardziej dziewczęca i delikatna, i tak dalej. Nie doszłaś jeszcze do punktu, w którym zaczyna się budować bomby. Ale jest (równie jak moja) bezsilna. Trochę to dołujące.

Styl zupełnie przyjemny i dopasowany do treści. Natomiast nie mogę tekstu nazwać specjalnie oryginalnym. Ale czy to zaraz problem…

 pewnie nie sądziły, że Jensowi uda się tego dokonać. W końcu był tylko zwykłym drwalem, który z reguły ścinał zwykłe drzewa. ;)

Ale szło mu nieźle…

 Ale mam nadzieję, że któraś ze spadających gałązek (albo i liści?) zabije drwala. A jeszcze lepiej, gdyby trafiła w burmistrza.

I tak zniknęli…

 wyczuciem wykazują się ludzie, po których nikt by się tego nie spodziewał

Co z tego, skoro wbrew rozsądkowi i tak robią, co im się każe?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka