- Opowiadanie: Slawek - Zemsta. Edycja Premium

Zemsta. Edycja Premium

Cyberpunk. Mam pomysły na kolejne historie z tym samym bohaterem w tym samym uniwersum. Dajcie proszę znać czy podobało się na tyle, że chcielibyście poczytać więcej.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Zemsta. Edycja Premium

 

Elegancka asystentka w idealnie dopasowanym żakiecie prowadziła go wzdłuż dobrze oświetlonego korytarza, w którym każdy element był zaplanowany tak, by całość wzbudzała poczucie bezpieczeństwa i siłę miejsca w którym się znalazł. Davis czuł się trochę niepewnie, dlatego trzymał się blisko kobiety, która, co wcale go nie dziwiło, również była idealna. Zdawał sobie sprawę, że cała oprawa jest zrobiona tylko po to, żeby wzbudzić w nim konkretne uczucia. I doskonale spełniała swoją rolę.

– Proszę tutaj, panie Davis. – Doskonała asystentka jedwabiście miękkim głosem zaprosiła go do gabinetu. Pokój był urządzony w podobnym stylu co korytarz, toteż nieznośne uczucia nie chciały go opuścić ani na chwilę.

– Jest mi bardzo miło, że wybrał pan naszą firmę. – Asystentka uśmiechnęła się zalotnie, a Davis, mimo że wcale tego nie chciał, poczuł falę dumy, że mógł sprawić przyjemność tej kobiecie.

– Zostało nam jeszcze kilka formalności do uzupełnienia, po czym umówimy się na instalację czipu. A tymczasem z przyjemnością odpowiem na pańskie pytania, jeśli takowe są.

– Tak, eee… naturalnie, czy mogłaby mi pani jeszcze raz po krótce opisać mój pakiet i procedurę? – Davis wiedział, jak wygląda pakiet i procedura, jednak chciał żeby mówiła do niego. Tylko do niego.

– Oczywiście, panie Davis – kobieta ciągle uśmiechała się idealnymi ustami – pakiet „Full secure”, który mamy przyjemność panu oferować, posiada opieką ochroniarską VIP, to znaczy dotarcie do klienta od momentu wezwania w mniej niż siedem minut, oraz instalację oprzyrządowania pozwalającego na pańską lokalizację i przywołania nas z poziomu neuronowego. Żadnych przycisków, numerów, ani kodów. Wystarczy właściwa myśl. Użycie tego sprzętu przećwiczymy po instalacji.

Davis pomyślał, że w wielu częściach miasta siedem minut to wystarczająco dużo czasu żeby zabić, okraść i uciec. Ale nie powiedział tego głośno. Nie chciał sprawić kobiecie przykrości.

– Ponadto czip – kontynuowała – zawiera dysk, na którym nagrywane jest najnowsze piętnaście minut pańskiego życia. Zapisywane jest to co pan widzi, ponadto umieszczane są tam podstawowe pewne parametry życiowe. Po nagraniu piętnastu minut każda kolejna sekunda zastępuje najstarszą. W sytuacji, w której, hmmm  – asystentka zrobiła pauzę – nie wypełnilibyśmy swojego zadania, dane z czipu pozwolą nam zidentyfikować napastnika i zadbać o to, by nie pozostał bezkarny. Oczywiście w przypadku zagrożenia wokół pana wyświetli się informacja że jest pan pod naszą opieką, zazwyczaj to wystarcza do odstraszenia napastnika. Wszystkie skanery i wspomagacze skierowane przeciwko panu również dostaną taką informację – kobieta zrobiła pauzę – czy jest jeszcze coś w czym mogę pomóc?

Davis patrząc na idealny uśmiech idealnej asystentki odgonił myśli o niewypełnieniu zadania i wymierzaniu sprawiedliwości.

– Nie, to chyba wszystko. Gdzie mam podpisać?

 

 

***

Wbudowany w mózg czip delikatnie zasygnalizował nadejście wiadomości. Informacja miała status „Krytyczna”, więc miał tylko piętnaście minut żeby zalogować się do systemu i ją odczytać. Jarden wyłączył strumień wody w deszczownicy, ustawił tryb osuszania i po trzech minutach opuścił łazienkę. Przeszedł do salonu, usiadł przy komputerze i rozpoczął procedurę logowania. Najpierw kod deszyfrujący dane, potem siatkówka oka, potem hasło głosowe. Każde z zabezpieczeń miało dwie wersje – poprawną oraz taką, która co prawda pozwalała zalogować się do systemu, ale ukrywała kluczowe dane oraz po cichu wzywała pomoc – w razie gdyby w trakcie logowania miał do głowy przystawiony pistolet.

Wiadomość, tak jak się spodziewał, pochodziła od SafeTower – jego pracodawcy. Treść zawierała jedynie plik video. Jarden otworzył go.

***

Davisa obudziło mocne uderzenie w drzwi. Nie do końca rozumiejąc co się dzieje spojrzał na zegarek. Była czwarta trzydzieści rano. Uderzenie powtórzyło się. To nie było pukanie. Ktoś chciał wyważyć drzwi. Gwałtowny napływ adrenaliny uruchomił czip w jego mózgu. „Czy chcesz wezwać pomoc?”. Obca myśl w jego głowie pojawiła się nagle i mimo tego, że poznał ją na szkoleniu z obsługi urządzenia, ciągle wywoływała w nim dyskomfort i poczucie gwałtu intymności.

– Tak, tak tak tak! – Częściowo mówił, a częściowo głośno myślał Davis. Świadomość tego, że pomoc jest w drodze zmniejszyła nieco uczucie strachu. Wyszedł z sypialni i niemal natychmiast został powalony na podłogę silnym uderzeniem.

– Ochrona! Ja… SafeTower, jadą… – krzyczał nieskładnie Davis.

– Zamknij ryj pajacu! – odpowiedział napastnik i uśmiechnął się paskudnie – wiem o twoim aniołku stróżu, cwelu. Właśnie dlatego tu jestem.

Mężczyzna miał blond włosy, długie z jednej strony głowy i prawie całkiem ogolone z drugiej. Z pewnością korzystał z usług dobrego fryzjera, bo włosy prezentowały się idealnie. „Jak w telewizji” niespodziewanie pomyślał Davis.

– Pieniądze schowałem… – powiedział głośno, ale silne kopnięcie w brzuch sprawiło, że urwał w pół zdania. Łapiąc powietrze, zdążył zauważyć, że oprócz bijącego, w pomieszczeniu były jeszcze dwie osoby.

– Mówiłem ci, kurwa, żebyś zamknął ryj! Nie boję się tych twoich ochroniarzy, wiesz? Cała ta banda korpo cweli może mi skoczyć.

– Cztery minuty – cicho powiedział towarzysz blondyna. Miał ciemną karnację, krótkie włosy i nosił wielkie, ciemne okulary. Stojący nad Davisem mężczyzna zignorował go.

– Od dzisiaj ja tu rządzę, a to jest dopiero początek. Każdy, kto będzie chciał ze mną zadrzeć, skończy właśnie tak. – Płynnym ruchem wyjął pistolet i wycelował w głowę Davisa.

– Nie! proszę, ja…

Tamten pociągnął spust.

***

Jarden patrzył oczami Davisa, jak blondyn, ciemnoskóry i trzecia postać biegiem opuszczają mieszkanie. Po kliku minutach bezruchu do pomieszczenia weszło czterech uzbrojonych po zęby mężczyzn. Trzech z nich rozeszło się po mieszkaniu, czwarty schował broń i podszedł bezpośrednio do ciała Davisa. Ostatnim co zostało zarejestrowane był fragment kamizelki kuloodpornej z naszywką oznaczoną napisem „SafeTower”.

 

***

Funkcjonariusze policji dzielili się na trzy kategorie. Pierwszą stanowili dobrze wyszkoleni, przyzwoicie wyposażeni i świetnie opłacani stróże prawa, którzy działali dla potrzeb hojnie wspierających policję korporacji. Pewnym korporacyjnym standardem w ofertach pracy dla wysokiej klasy specjalistów, głównie z branż IT i medycznej, poza opieką medyczną, kartą mulitwszczep i owocowymi piątkami stała się również karta bezpiecznego pracownika. W praktyce oznaczała ona priorytet w obsłudze policyjnej oraz regularne patrole na osiedlach wybudowanych przez korporacje. Do tego policjanci musieli być niezwykle uprzejmi, ponieważ jeśli na któregoś wpłynęła skarga, szybko mógł zakończyć swoją karierę.

Drugą grupę stanowili funkcjonariusze pracujący nad każdą inną sprawą i patrolujący wszystkie niekorporacyjne dzielnice. Wyposażeni głównie w sprzęt, który pierwsza grupa uznała za przestarzały, rzadziej szkolący się i zdecydowanie gorzej opłacani policjanci marzyli jedynie o tym, żeby awansować do pierwszej grupy. Jedynym plusem ich statusu był fakt, że nikt nie przejmował się, kiedy przekraczali swoje uprawnienia wobec niekorporacyjnych obywateli.

Trzecią grupę stanowili policjanci drugiej grupy utrzymujący kontakty z korporacjami na poziomie prywatnym. Było to wygodne – nie byli tak skrupulatnie kontrolowani jak pierwsza grupa, ale wsparcie finansowe ze strony bogatych firm pozwalało im żyć na znacznie wyższym poziomie niż grupie drugiej. Co więcej, szefowie musieli się na to godzić, ponieważ usunięcie ze służby policjanta który był wyjątkowo przydatny dla korporacji, mogło szybko sprawić że nadgorliwy przełożony zostałby skierowany do patrolowania ulic.

Liam Novak należał do grupy trzeciej. Kończył właśnie raport w sprawie porannego morderstwa. Wiedział że za niecałe dziesięć minut zadzwoni do niego prywatny, nienamierzalny numer i będzie zadawał pytania. A w jego najlepszym interesie było udzielać dobrych odpowiedzi. Nie tylko dlatego, że był za to hojnie wynagradzany. Pracował w policji już ponad piętnaście lat i nie miał złudzeń co do tego, że świat nie jest i nigdy nie będzie dobrym miejscem, a on i jego koledzy, nieważne jak szlachetni i odważni, nie naprawią go. Dlatego skupiał się na efektach pojedynczych działań, nie na moralności, czy dywagacjach co jest słuszne a co nie. Jeśli w wyniku strzelaniny zginie paru gangsterów to czyż świat nie będzie bezpieczniejszym miejscem? Pomagał dlatego, że dzięki temu miasto stanie się nieco bezpieczniejsze. A że sprawą zajmie się korporacyjny zabójca, a nie policja i sądy? Sprawiedliwość to sprawiedliwość.

Wyświetlacz telefonu zabłysnął. Numer prywatny – paradoksalnie informacja o anonimowym kontakcie sprawiała, że Novak doskonale wiedział kto dzwoni. Potrafił powiedzieć o nim tylko dwie rzeczy – nazywał się Jarden i był egzekutorem SafeTower. Odebrał.

– Novak – przedstawił się odruchowo, mimo że wiedział, iż rozmówca dobrze wie z kim rozmawia.

– Davis Black. – bezceremonialnie zaczął tamten.

– Davis Black… – powtórzył Novak otwierając teczkę z notatkami sprawy. Mimo że powszechnie pisanie na papierze uznawane było za relikt przeszłości, wielu policjantów wciąż używało tej metody do zapisywania ważnych informacji. Policyjne komputery nie należały do najbezpieczniejszych, ich firewalle  nie były wyzwaniem, zwłaszcza dla korporacyjnych hakerów, którzy byli w stanie do nich zaglądać z taką samą łatwością, jak do swoich własnych.

– Wiek: trzydzieści sześć lat, samotny, zatrudniony…

– Wiem – przerwał mu tamten – Był klientem SafeTower. Mam dostęp do tych rzeczy. Przejdź do konkretów.

– Dobra już, nie piekl się tak – Novak przewrócił stronę notatek – Strzał z bliska w głowę, z broni krótkolufowej, kaliber czterdzieści pięć. Całkiem spora jak na taką robotę. Masa brudu. Weszli z zamiarem zabicia, nie było śladów kradzieży, zresztą i tak nie mieliby na to czasu, wasza ekipa zjawiła się punktualnie.

– Zemsta?

– Nieee – Novak zrobił pauzę – przyjrzałeś się na nagraniu temu kolesiowi z tyłu? Temu co stał nieruchomo i tylko patrzył? – policjant zrobił kolejną pauzę, ale nie doczekawszy się odpowiedzi mówił dalej – Wydaje mi się że on nagrywa.

– Co nagrywa? – w głosie rozmówcy Novak usłyszał zainteresowanie – zabójstwo?

– Tak.

– Po co? Zbiera haki na kolegę?

 – Nieee… – kolejna pauza – sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Ale od początku. Nasz zabójca nazywa się Orsel Vin.

– Już go zidentyfikowałeś? – w głosie rozmówcy zabrzmiała nuta podziwu. Novak uśmiechnął się do siebie.

– Orsel Vin, dzieciak bogatych rodziców, niezłe ziółko od młodości. Ojciec jest managerem wyższego szczebla w ArchiTechu, matka lekarzem w Medimplant. Dziani ludzie, oczywiście chcieli dla synka jak najlepiej. Zainwestowali w niego sporo pieniędzy, a synek nie sprawiał problemów, póki nie poszedł na studia. Przynajmniej nie był notowany do tego czasu.

– Elitka?

– Elitka. – Novak przytaknął. First School of Science and Management była od lat najlepszą szkołą wyższą w mieście, każdy rodzic chciał tam umieścić swoją pociechę. Oczywiście każdy, którego było na to stać. Jej mottem było „We make elites”, z czego wzięła swoją pieszczotliwą nazwę.

– W szkole szybko stracił zapał do nauki  – policjant kontynuował – w obszarze jego głównych zainteresowań były raczej narkotyki, imprezy, dziewczyny.

– To chyba niespecjalnie go wyróżniało w tej szkole? – zapytał kąśliwie Jarden.

– Nie, ale już próba gwałtu na koleżance nie jest tak powszechna. Pech chciał, że dziewczyna była kimś znacznie ważniejszym od niego. Na tyle ważnym że w naszych bazach informacja o próbie gwałtu widnieje, natomiast jakiekolwiek dane ofiary już nie.

– Ktoś je usunął?

– Mhm, a na dodatek po tym incydencie Orsela wywalili ze szkoły.

Usunięcie z Elitki było niezwykle rzadkim zjawiskiem, zwykle pieniądze i pozycja rodziców wystarczały, żeby uchronić podopiecznych przed takimi karami.

– Nie trafił do pierdla?

– Nie, wydaje się że rodzina tej dziewczyny chciała za wszelką cenę uniknąć rozgłosu, więc się dogadali i nie wnieśli oskarżenia. Orsel jednak nie przejął się tym wszystkim zbytnio, bo zaraz opuszczeniu murów szkoły założył gang. Rodzicom naściemniał, że chce otworzyć biznes, dzięki czemu zapewnił sobie dopływ gotówki na jakiś czas. Oni oczywiście chcieli wierzyć w jego przemianę więc nie zadawali niewygodnych pytań. Orsel nic poważnego nie robił, głównie narkotyki, mniejsze napady, innymi słowy nie wyróżniali się specjalnie na tle reszty półświatka.

– Morderstwa?

– Jedno, i to przypadkowe. W dodatku któryś z jego chłopaków pociągał spust. Poszedł siedzieć w trybie ekspresowym. Orsel nawet nie zasponsorował mu adwokata. Zresztą chyba nie miał nawet za co, po tym incydencie rodzice w końcu odcięli mu dopływ gotówki. I tutaj dochodzimy do pana Davisa.

– Davis nie był szczególnie majętny, zresztą nie zginęły żadne pieniądze, po co więc go zabijać?

– Był klientem SafeTower.

– I…?

– Tak jak mówiłem, Orsel jest nic nieznaczącą płotką w mieście. Pierwszoligowi gracze nawet by na niego nie splunęli. A w tym momencie jest płotką bez pieniędzy. Żeby zarobić duże pieniądze trzeba albo je ukraść albo znaleźć sponsora. Orsel jest za głupi żeby ukraść jakąkolwiek większą kwotę i nie zostać zabity. A żeby znaleźć sponsora trzeba się wykazać. Reszty się domyślasz.

– Chce pokazać wszystkim że nie boi się SafeTower.

– Tak. Pamiętasz tego nagrywającego? Jestem pewien że film widzieli już wszyscy headhunterzy. A on sam siedzi gdzieś zabunkrowany z wynajętą za resztkę pieniędzy bandą zakapiorów i czeka, aż się pojawisz, żeby cię sprzątnąć, nagrać to i znaleźć sobie patrona. Więc lepiej dobrze się przygotuj.

Jarden zamyślił się. Robota wydawała się dość trudna. Orsel spodziewał się go, nie był sam i kierowała nim desperacja.

– Wyślę ci klika nazwisk i adresów, kolesi którzy niedawno pracowali dla Orsella. Może któryś coś będzie wiedział – przerwał milczenie Novak – chcesz coś jeszcze?

– Tak.

– Słucham.

– Dziękuje.

 

 

***

Striptizerka wykonywała swój pokaz po raz trzeci tego wieczoru. Skąpane w czerwonym świetle, smukłe ciało obracało się wokół długiej, srebrzystej rurki. Gładkie, muskularne nogi wirowały to na podłodze, to nad głową kobiety. Wprawne oko wychwyciłoby, że dziewczyna nie jest w pełni naturalna, niektóre ruchy byłyby niemożliwe bez odpowiedniej cybermodyfikacji ciała. Jednak większość gości nie była zainteresowana tego typu szczegółami. Pijani mężczyźni przychodzili, by w alkoholowo-erotycznej scenerii odreagować stres po całym tygodniu dniu pracy. Zarówno ci, którzy spędzili go zakuci w garnitury, jak i ogorzali od słońca robotnicy budowlani. Niezależnie od wykształcenia, stanowiska i doświadczenia zawsze potrafili znaleźć coś co ich łączy. Wkurzający szef. Wkurzająca żona. Wkurzający klient. Oraz alkohol.

Garrel siedział w kącie i obserwował. Nie tancerkę, ona go nie interesowała. Obserwował klientów, szukając odpowiedniej kombinacji dwóch cech – majętności i upojenia. Właściwe połączenie obu pozwoli mu osiągnąć cel, którym było sprawne pozbawienie ofiary pieniędzy. Garrel miał bardzo konkretne oczekiwania. Zbyt bogaci zamawiali taksówki, zbyt biedni nie byli warci okradania. Zbyt pijanych odprowadzali koledzy, zbyt trzeźwi mogli sprawiać problemy. Garrel lubił myśleć o sobie jako o profesjonaliście, który jest cierpliwy i zawsze wybiera odpowiednie cele. Mimo, że poprzednia ofiara wyjęła pistolet i tylko cudem uniknął trafienia, a jeszcze wcześniejsza nie dość że okazała się policjantem to jeszcze bez grosza przy duszy, Garrel niezachwianie wierzył w swoje zdolności. Dzisiaj był pewien że mu się powiedzie, każda zła passa kiedyś się kończy.

Ofiarę wytypował godzinę temu. Typowy korposzczurek. Niski, w okularach, regularnie częstujący tancerkę banknotami. Garrel miał szczęście, tamten głośno chwalił się zakupem nowego mieszkania, które znajdowało się niedaleko klubu. Znał okolicę i wiedział którędy najprawdopodobniej tamten będzie wracał. I bardzo odpowiadała mu ta trasa. Teraz wystarczyło nie stracić go z oczu i cierpliwie czekać. Tancerka chwyciła drążek oburącz, rozłożyła nogi w szerokim szpagacie i zawirowała.

Po niecałej godzinie, okularnik opuścił klub poszedł do domu najkrótszą drogą, wąską uliczką wciśniętą między budynkami, praktycznie nieoświetloną i nieuczęszczaną o tej porze. Zła passa właśnie się skończyła. Garrel wyjął nóż i ruszył szybkim krokiem w stronę lekko zataczającego się, niczego nieświadomego mężczyzny. Był mniej więcej w połowie drogi, kiedy silne uderzenie znikąd rzuciło nim o ścianę budynku. Wyciągnął uzbrojoną rękę przed siebie, a znikąd okazało się wysokim, czarnym kształtem, który błyskawicznie wytrącił mu ostrze z ręki. Garrel poczuł jak całe ramię mu drętwieje.

 

– Orsell Vin. Gdzie on jest? – Ciemna postać chwyciła go za szyję

– Nie znam człowiek, to jakaś pomyłka! – Garrel charczał niewyraźnie, mocno trzymany za gardło.

Coś zimnego i ciężkiego oparło się o jego nogę.

– Posłuchaj mnie, bardzo, ale to bardzo uważnie – nieprzyjemny głos pozbawiony był emocji – zagramy w grę. Zadam ci kilka pytań, a ty mi odpowiesz. Chcę odpowiedzi prawidłowych, nie szybkich. Cała sztuczka polega na tym, że na niektóre z nich znam odpowiedzi i jeśli przyłapię cię na kłamstwie, przestrzelę ci kolano. Bez ostrzeżenia. Masz dwa kolana, co pozwoli ci skłamać dwa razy. Przy trzecim uznam cię za bezużytecznego i zabiję. Zrozumiałeś?

– T…tttaaak.

– Orsell Vin. Znasz?

Garrel chciał odruchowo zaprzeczyć, ale w porę przypomniał sobie o tym, że sprawne kolana są bardzo ważne w jego fachu. Kiwnął głową.

– Gdzie on jest?

– Nie mam pojęcia, nie robię już dla niego, przysięgam! Odwaliło mu zupełnie, nie chciałem robić dla świra na straconej pozycji, przysięgam że tak było! – Garrel prawie płakał.

– Gdzie może teraz być?

– Nie mam pojęcia, naprawdę, nic nie wiem!

– Gdzie się spotykaliście?

– W różnych miejscach, ale ja gówno wiem, miał kilka melin pod miastem i jakieś mieszkanie w Centralnym Pierścieniu w SkyLab Tower. Więcej nie wiem, przysięgam. Auaaaa, puuuuśćććć!

Jarden puścił. Tamten zwalił się na ziemię pocierając obolałą szyję. Zakasłał kilkukrotnie i z trudem wstał na nogi. Był sam.

 

 

***

Nagrania z dronów nie pozostawiały wątpliwości. Trzydzieste trzecie piętro. Apartament. Wewnątrz co najmniej kilkanaście osób, wszyscy uzbrojeni po zęby. Orsella nigdzie nie zauważył, jednak nie zdziwiło go to. Gdyby pojawiał się w oknach stanowiłby łatwy cel dla snajpera.

Jarden obejrzał plany budynku. Atak od frontu nie wchodził w grę. Na piętro prowadziła jedynie winda oraz klatka schodowa, obie z pewnością dobrze zabezpieczone. Nawet gdyby udało mu się przedrzeć do apartamentu, Orsell miałby mnóstwo czasu na ucieczkę, albo jeszcze mocniejsze ufortyfikowanie się.

Planowanie zostało przerwane przez sygnał przychodzącego maila. SafeTower. Wiadomość zawierała nagranie. Z ekranu uśmiechała się do Jardena twarz bardzo młodego człowieka ubranego w białą koszulę.

– Cześć, tu David z PR-u – zaczął tamten – wiesz, najnowsza sprawa  jest bardzo mocno wizerunkowa, mamy więc małą prośbę. Postaraj się, żeby efekty akcji dobrze wyglądał na wizji. Wiesz, coś takiego z przytupem, wyraźnym przesłaniem, tak żeby klienci dostali efekt WOW. Będzie ekipa reporterska na miejscu, fajnie jakby mieli z czego zrobić kilka naprawdę dobrych ujęć, wiesz, to lepsze niż reklama. Z góry dzięki, trzymaj się i powodzenia.

„Kiedyś myślano, że nie da się pokonać śmierci. Dzisiaj klęczy, zakuta w kajdany marketingu, a czarny płaszcz jest tylko kolejną przestrzenią reklamową” dziwna myśl przyszła Jardenowi do głowy. To chyba był cytat, ale nie pamiętał skąd.

Wstał, otworzył szafę, otworzył ukryty w ścianie panel numeryczny i wpisał kombinację cyfr. Ściana odsunęła się ukazując imponującą zbrojownię. Była tam broń długa, krótka, kompletne pancerze bojowe oraz elementy których nie powstydziłby się żaden oddział komandosów. Oraz coś, czego nawet specjalsi nie mieli. Jarden założył na dłoń i przedramię coś wyglądające jak skrzyżowanie rękawicy i egzoszkieletu, a następnie chwycił dwudziestocentymetrową rękojeść zakończoną metalowym prostopadłościanem. Całość wyglądała trochę jak młot nordyckiego boga Thora. Mężczyzna wyjął ukryty w broni przewód i podłączył go do wejścia w egzoszkielecie. Uchwyt zawibrowała delikatnie. System przez kilka sekund dostrajał się do jego układu nerwowego wywołując przyjemne mrowienie. Kiedy zakończył Jarden za pomocą niemalże samej myśli uruchomił broń. Z prostopadłościanu zaczęły wysuwać się segmenty tworząc klingę miecza. „Witaj przyjacielu” pomyślał Jarden.

Wyścig zbrojeń, kiedyś będący domeną państw i armii, obecnie przeniósł się na ulice miast. Strzelaniny i napady będące chlebem powszednim wielu dzielnic wytworzyły zapotrzebowanie na wszystko, co dawałoby choćby minimalną przewagę. Dużą popularnością cieszyły się kurtki z wbudowanymi kamizelkami kuloodpornymi, które przy trafieniu eksplodowały sztuczną krwią, na chwilę paraliżując właściciela, sutecznie imitując zgon posiadacza. W ogniu walki nikt nie zwracał uwagi na trupy. Przynajmniej dopóki trupy nie wstawały i nie strzelały w plecy. Bogatsi mieszkańcy, którzy chcieli czuć się bezpiecznie w domu, instalowali w ścianach system ukrytych czujników, który potrafił zlokalizować miejsce z którego padł wystrzał, po czym skierować w tamtą stronę serię z równie dobrze ukrytej broni. Cały system można było „ogłuszyć” na dźwięk broni posiadanej przez właściciela, dzięki czemu ten mógł spokojnie prowadzić wymianę ognia z napastnikami. Pomysłów i patentów było mnóstwo, ale wszystkie miały zasadniczą wadę – były pomyślane do ochrony przed bronią palną.

Miecz energetyczny, który trzymał Jarden był prototypową bronią, która nigdy nie wyszła poza fazę testów. Wymagała stałego podłączenia do źródła energii, bliskiego kontaktu z przeciwnikiem, oraz dużej dozy umiejętności, co czyniło ją bezużyteczną zarówno dla żołnierzy, jak i zwykłych obywateli. Oraz idealną dla samotnych zabójców. Nie wydawała żadnego dźwięku, była w stanie przeciąć większość kamizelek i pancerzy, oraz nie była wykrywalna przez praktycznie żaden system szukający broni.

Jarden upewnił się, że broń działa bez zarzutu, po czym kontynuował przygotowania.

 

***

Jednoosobowy śmigłowiec odrzutowy ciął nocne niebo lawirując między budynkami. Pilot był autonomiczny, więc Jarden miał czas na medytację. Zostało sześć minut do osiągnięcia celu. Wdech… i długi wydech… Mężczyzna wyciszał i oczyszczał swój umysł. Usuwał z niego wszystko, co mogłoby sprawić, że popełni błąd. Pierwsze czego się pozbył, to strach przed śmiercią. Strach który paraliżował i dekoncentrował. Nie było go. Nie było niczego. Tylko on i zadanie.

Śmigłowiec zatrzymał się w odległości około trzystu metrów od celu. Jarden otworzył drzwi, namierzył okna apartamentu i wyskoczył. Combat Flight Suit mark 3 poniósł go bezgłośnie prosto w stronę szklanych okien. Sto metrów przed celem wyciągnął broń – prawa ręka uruchomiła miecz energetyczny, lewą chwycił ciężki pistolet. Padły trzy wystrzały, szyba pękła z trzaskiem. Opierający się o nią mężczyzna stracił podparcie i zamachał rękami w poszukiwaniu czegoś, za co mógłby się złapać. Ułamek sekundy potem Jarden wleciał przez dziurę tnąc go mieczem. Krew trysnęła z jego przeciętego boku, a chwilę potem zwalił się na podłogę z wyrazem zaskoczenia na twarzy. Lądując, Jarden pchnął mieczem drugiego przebijając go na wylot. Trzeci zdążył unieść broń i wycelować, ale zanim nacisnął spust zabójca dopadł go w niemożliwie szybkim skoku, który mógł wykonać dzięki wspomaganiu egzoszkieletu.

Hełm Jardena otrzymywał informacje z dronów latających wokół apartamentu, dzięki czemu zobaczył obrys trzech ludzi znajdujących się w jednym z sąsiednich pomieszczeń. Byli wystarczająco doświadczeni, żeby nie wbiec do pokoju w którym przebywał. Rozstawili się w taki sposób, że mogli od razu ostrzelać każdego, kto pojawi się w wejściu. Jarden nie czekał, aż zaczną wrzucać granaty. Wysłał sygnał do dronów, a te otworzyły ogień w stronę okien okupowanego pokoju. Tamci odruchowo odwrócili się w kierunku niespodziewanego ataku, ale zanim zorientowali się, że zostali oszukani, było już za późno. Jarden bezszelestnie wskoczył do pomieszczenia niosąc śmierć. Pierwszy ochroniarz otrzymał cięcie w szyję tuż po tym jak odwrócił się w stronę zabójcy. Pozostała dwójka zdążyła ochłonąć i błyskawicznie wycelowała broń. Zabójca wysłał sygnał do kombinezonu, a ten rozbłysnął światłem oślepiając wszystkich w pokoju. Kilka sekund, które dzięki temu zyskał pozwoliły mu rozprawić się z mężczyznami. Bryzgająca krew ubrudziła ściany, podłogi i meble. Jarden zobaczył na ścianie obrys idącego za nią kolejnego przeciwnika. Nie czekając aż tam ten pojawi się w wejściu wbił z całej siły miecz w ścianę. Obrys upadł na podłogę, zamigotał i zniknął.

Chwilę potem seria kul przedziurawiła ścianę. Jarden uniknął trafienia tylko dzięki automatycznej reakcji pancerza. Odskoczył w przeciwległy róg pokoju, ale strzały nie milkły. Niepokojąco celne strzały. Zabójca zdał sobie sprawę że został namierzony. Żył tylko dzięki temu, że jego zbroja rozpoczęła proces mylenia algorytmu działka. Miał najwyżej kilka sekund, zanim broń nauczy się go na tyle, że trafi. Jarden wyskoczył przez okno.

W locie złapał poręcz na wysokości podłogi apartamentu i zaczął się przesuwać w kierunku pomieszczenia w którym zaczął akcję. Patrząc na migoczącą ponad sto metrów pod nim ulicę przeklął się w duchu ile czasu stracił przez ten manewr. Przejście po poręczy na zewnątrz zajęło mu kilkanaście sekund. Bezszelestnie wskoczył przez wcześniej zrobioną dziurę w oknie. System wyznaczył już miejsce w którym znajduje się działko. Jarden pobiegł w stronę wskazaną przez lokalizator. Wyskoczył i w locie wrzucił granat w miejsce, w którym znajdował się karabin. Elektromagnetyczna eksplozja była bezgłośna, ale jej echo doleciało do Jardena na chwilę utrudniając działanie systemów. Na szczęście nikt nie zaatakował.

Wszedł do pomieszczenia i szybkim ruchem zniszczył śmiercionośny automat. Do tej pory zabił pięciu. Powinno być jeszcze co najmniej dwa razy tyle. Ukryli się albo czekają na niego. Drony wskazywały, że nikt nie opuścił mieszkania. Zbliżył się do wejścia do największego pomieszczenia – słabo oświetlonego salonu z wyjściem na ogromny, częściowo zadaszony taras. Nie wszedł jednak. Przeskanował pomieszczenie i uśmiechnął się pod hełmem. Tamtym wydawało się, że są sprytni, rozstawili się po pomieszczeniu i włączyli kamuflaże. Na pierwszy rzut oka niewidoczni. Ale nie dla Jardena.

„Czekajcie na mnie”, pomyślał i wyciągnął z kieszeni na plecach niewielki dysk. Położył dysk na podłodze, a ten, niczym ogromny pająk, wyjął sześć odnóży i powędrował do salonu. Na dysku-pająku wyświetlił się hologram, który przedstawiał zakradającego się Jardena. Hologram szedł trasą, która była na tyle oddalona od każdego z ukrytych napastników, że żaden nie mógł dostrzec oszustwa.

Zaatakowali niemal natychmiast. Ale zanim salwy z pięciu broni ucichły pancerz Jardena już oznaczył pozycje wszystkich napastników i wyliczył optymalną trajektorię skoków i cięć. Rzeź zakończyła się nim ostatnie łuski dotknęły podłogi.

Jarden szybko przeszukał resztę apartamentu. Drzwi do mieszkania, dość dobrze ufortyfikowane, były otwarte, a zabójca usłyszał oddalający się tupot nóg. „Odwagi nie kupisz za pieniądze”, pomyślał. W mieszkaniu nie znalazł już nikogo. Nikogo poza Orselem. Ten ukrył się w pomieszczeniu, którego wejście było zablokowane polem energetycznym. Podszedł do wejścia, a Orsel spojrzał na niego. W jego oczach czaiła się mieszanka zuchwałości i strachu. W drżącej ręce trzymał pistolet.

– Nie dorwiesz mnie, kutasie! Słyszysz? Wejdź tu a cię rozwalę! – Krzyczał łamiącym się głosem Vin.

Jarden przeskanował ściany wokół wejścia. Nici łączy elektrycznych rozchodziły się we wszystkie strony, ale jedna z nich była szczególnie gruba. Tak się kończy oszczędzanie na zabezpieczeniach, pomyślał. Wbił ostrze w ścianę. Bariera zgasła. Oczy Orsela powiększyły się do niewyobrażalnych rozmiarów. Większe były jedynie jego otwarte usta. Jarden wskoczył do pomieszczenia i trzema cięciami pozbawił go dłoni, ramienia i kawałka głowy.

Jarden podniósł odciętą dłoń, wyjął niewielki panel i przyłożył do niego palec. ORSEL VIN, pojawiło się na malutkim wyświetlaczu, TOŻSAMOŚĆ POTWIERDZONA. Zabójca podszedł do okna i wskoczył do śmigłowca.

 Zza rogu budynku wyjechał wóz reporterski oraz dwa radiowozy.

 

***

Jarden siedział w gorącej kąpieli. Wyświetlacz przy suficie nadawał wieczorne wiadomości.

– Jest z nami oficer prowadzący, porucznik Liam Novak. Panie poruczniku, co może nam pan powiedzieć w tej sprawie? – zapytała miękkim głosem reporterka.

– Na razie dla dobra śledztwa niewiele mogę zdradzić. Pewne jest to, że ofiara jest prawdopodobnie odpowiedzialna za niedawno zabójstwo innego mężczyzny.

– Czy motyw tego zabójstwa jest znany?

– Nie mamy pewności, wiemy jedynie że tamten miał wykupione ubezpieczenie w SafeTower, pakiet „Full Secure”, ale póki co nie łączymy tych faktów.

 Ekran pokazał ujęcia z wnętrza apartamentu. Podłogi obryzgane krwią, podziurawione ściany oraz rozbite szyby. Wiadomości nadawano w bloku wieczornym, musiano więc cenzurować bardziej krwiste ujęcia. Jednak profesjonalnie użyte rozmycie obrazu sprawiało, że niewiele zostało dla wyobraźni.

Jarden zamknął oczy i zanurzył się w wodzie.

Koniec

Komentarze

Slawku, kropka w tytule jest błędem. Usuń ją. Przejrzałam pobieżnie tekst i zauważyłam, że źle zapisałeś dialogi. Formy grzecznościowe pan, pani, państwo i zaimki osobowe ci, ty, tobie, twoje piszemy małą literą. Liczebniki zapisujemy słownie.

Dokonaj poprawek w tekście, aby czytelnicy nie musieli potykać się na błędach i usterkach.

 

– Proszę tutaj, Panie Davis – doskonała asystentka jedwabiście miękkim głosem zaprosiła go do gabinetu. –> Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

Formy grzecznościowe piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

Winno być:

– Proszę tutaj, panie Davis.Doskonała asystentka jedwabiście miękkim głosem zaprosiła go do gabinetu.

 

wezwania w mniej niż 7 minut… –> …wezwania w mniej niż siedem minut

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach.

 

– Mówiłem Ci kurwa, żebyś zamknął ryj! Nie boję się tych Twoich ochroniarzy, wiesz? –> – Mówiłem ci, kurwa, żebyś zamknął ryj! Nie boję się tych twoich ochroniarzy, wiesz?

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Niezły kawałek cyberpunku. Do momentu ataku specialsa na obiekt., zapachniało skrzyżowaniem Supermena z filmem akcji klasy B-. Jeszcze magazyn broni i sprzęt rodem z facetów w czerni. Pozycje zacne ale pasuje to do reszty jak kwiatek do kożucha.

@regulatorzy dzięki za uwagi, postaram się systematycznie nanosić poprawki.

 

@Za horyzontem dzięki wielkie za komentarz, bardzo fajne spojrzenie na tekst.

Bardzo proszę, Slawku.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pokój był urzą­dzo­ny w po­dob­nym stylu ko­ry­tarz… –> Pewnie miało być: Pokój był urzą­dzo­ny w po­dob­nym stylu co ko­ry­tarz…

 

– Jest mi bar­dzo miło, że wy­brał Pan naszą firmę. –> – Jest mi bar­dzo miło, że wy­brał pan naszą firmę.

Zaimki osobowe, jak wspomniałam w pierwszym poście, piszemy małą literą. Miałam nadzieję że je poprawisz, a tymczasem błąd nadal się panoszy, zwłaszcza na początku opowiadania.

 

że mógł spra­wić przy­jem­ność tej ko­bie­cie. – zo­sta­ło nam jesz­cze kilka for­mal­no­ści do uzu­peł­nie­nia, po czym umó­wi­my się na in­sta­la­cję czipu. A tym­cza­sem z przy­jem­no­ścią od­po­wiem na Pań­skie py­ta­nia, jeśli ta­ko­we są. –> Wypowiedź dialogową rozpoczynamy w nowym wierszu. W pierwszym poście podałam Ci link do instrukcji zapisywania dialogów, ale, co stwierdzam ze smutkiem, dialogi nadal wymagają poprawek.

Winno być:

że mógł spra­wić przy­jem­ność tej ko­bie­cie.

Zo­sta­ło nam jesz­cze kilka for­mal­no­ści do uzu­peł­nie­nia, po czym umó­wi­my się na in­sta­la­cję czipu. A tym­cza­sem z przy­jem­no­ścią od­po­wiem na pań­skie py­ta­nia, jeśli ta­ko­we są.

 

– Po­nad­to czip – kon­ty­nu­owa­ła – za­wie­ra dysk, na któ­rym na­gry­wa­ne jest naj­now­sze 15 minut Pań­skie­go życia. –> – Po­nad­to czip – kon­ty­nu­owa­ła – za­wie­ra dysk, na któ­rym na­gry­wa­ne jest naj­now­sze piętnaście minut pań­skie­go życia.

O konieczności słownego zapisywania liczebników, zwłaszcza w dialogach, wspomniałam w pierwszym poście, ale widać ta informacja nie na wiele Ci się zdała. Tak samo, zresztą, jak informacja o niewłaściwie pisanych zaimkach osobowych. W tej sytuacji straciłam ochotę na dalszą lekturę i uznałam, że szkoda mojego czasu na dalszą łapankę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy

Dziękuję za kolejny wartościowy komentarz. Przykro mi, że fakt, że nie naniosłem poprawek odbierasz jako olewanie pracy którą zrobiłaś. Jest to jednak całkowicie zrozumiałe, sam pewnie na Twoim miejscu czułbym się podobnie. Z mojej strony wygląda to tak, że obecnie mam bardzo mało czasu, który mogę poświęcić na pisanie i redagowanie tekstów. Stan ten potrwa pewnie co najmniej do końca sierpnia, może dłużej, ale to chyba mało istotne. Istotne jest, że bardzo doceniam to co napisałaś, zwłaszcza że pisanie jest dla mnie czymś zupełnie nowym i jeszcze bardzo wiele rzeczy robię po omacku. Tekst na pewno poprawię, chciałbym jak najszybciej, ale niesety sam nie wiem kiedy mi się to uda.

Oczywiście rozumiem, że nie chcesz poświęcać więcej czasu mojemu opowiadaniu, ale chciałbym żebyś wiedziała, że Twoje komentarze uważam za bardzo pomocne, więc jeszcze raz więlkie dzieki. 

OK, Slawku. To miło z Twojej strony, że wyjaśniłeś sytuację. Mam nadzieję, że przed końcem sierpnia zdołam raz jeszcze zmierzyć się z opowiadaniem. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Funkcjonariusze policji dzielili się na trzy kategorie. Pierwszą z nich stanowili dobrze wyszkoleni, przyzwoicie wyposażeni i świetnie opłacani funkcjonariusze, którzy działali dla potrzeb hojnie wspierających policję korporacji. Pewnym firmowym standardem w ofertach pracy dla wysokiej klasy specjalistów, poza opieką medyczną, kartą mulitwszczep i owocowymi piątkami stała się również karta bezpiecznego pracownika. W praktyce oznaczała ona priorytet w obsłudze policyjnej oraz regularne patrole na osiedlach wybudowanych przez korporacje. Do tego policjanci musieli być niezwykle uprzejmi, ponieważ jeśli na jakiegoś funkcjonariusza wpłynęła skarga, szybko mógł zakończyć swoją karierę.

Powtórzenia.

Może: Pierwszą stanowili ci dobrze wyszkoleni, przyzwoicie wyposażeni i świetnie opłacani, którzy… Funkcjonariuszy masz w poprzednim zdaniu, więc wiadomo, o kogo chodzi. I z nich jest niepotrzebne.

Przy następnym zdaniu się zgubiłam, bo przecież tacy gliniarze to też wysokiej klasy specjaliści i zaczęłam się zastanawiać, kto chroni policjantów ;) Coś by się przydało z tym zrobić.

Ostatnie zdanie, może: Do tego policjanci musieli być niezwykle uprzejmi, ponieważ jeśli na któregoś wpłynęła skarga, szybko kończył karierę. Zaimek jest niepotrzebny, bo przecież nie kończył czyjejś kariery.

 

Drugą grupę stanowili funkcjonariusze pracujący nad każdą inną sprawą i patrolujący wszystkie niekorporacyjne dzielnice. Wyposażeni głównie w sprzęt, który pierwsza grupa uznała za przestarzały, rzadziej szkolący się i zdecydowanie gorzej opłacani policjanci marzyli jedynie o tym (PLUS PRZECINEK) żeby awansować do pierwszej grupy. Jedynym pocieszeniem był fakt, że nikt nie przejmował się, kiedy policjanci z drugiej grupy przekraczali swoje uprawnienia wobec niekorporacyjnych obywateli.

Jaką inną sprawą? Jeśli dobrze zrozumiałam, pierwsza grupa to specjalsi, którzy są na każde wezwanie korpo. Oni nie będą się zajmowali sprawami kryminalnymi. Od tego, jak się w dalszej części opka okazuje, korporacje mają własnych specjalistów ;) Czyli druga grupa będzie patrolowała ubogie, niekorporacyjne dzielnice i zajmowała się sprawami kryminalnymi.

Też masz tu powtórzenia, dlatego w trzecim zdaniu proponuję: Jedynym plusem ich statusu był fakt, że nikt nie przejmował się, kiedy przekraczali swoje uprawnienia wobec niekorporacyjnych obywateli.

 

Trzecią grupę stanowili policjanci drugiej grupy utrzymujący kontakty z korporacjami na poziomie prywatnym. Było to wygodne – nie byli tak skrupulatnie kontrolowani jak pierwsza grupa, ale wsparcie finansowe ze strony bogatych firm pozwalało im żyć na znacznie wyższym poziomie niż grupa druga. Co więcej, szefowie musieli się na to godzić, ponieważ usunięcie ze służby policjanta (PLUS PRZECINEK) który był wyjątkowo przydatny dla korporacji, mogło szybko sprawić że nadgorliwy przełożony zostałby skierowany do patrolowania ulic.

Trzecia grupa to druga grupa – auć ;) Może: Gliniarze z trzeciej grupa działali na dwie strony. Oficjalnie zajmowali się sprawami kryminalnymi, ale mieli nieoficjalne kontakty z korporacjami. Bo w sumie krawężniki z biednych dzielnic na niewiele by się korporacjom przydali.

Mogło szybko sprawić… – a co się tak asekurujesz? Jeśli korporacje miały rzeczywiście taki ogromny wpływ, to nadgorliwy przełożony po prostu zmieniał się w krawężnika ;)

 

Masz tam sporo baboli, błędny zapis dialogów, problemy z przecinkami i nadmierne zamiłowanie do zaimków. Jednak sam pomysł jest niezły, historia się klei. Przyczepiłabym się jedynie niewyobrażalnej głupoty Orsela. Wywodzi się z korpo, wie, jak to działa i tak się porywa z motyką na słońce. Trudno uwierzyć.

Jak popoprawiasz babole, to się zastanowię nad klikiem ;)

 

Na przyszłość proponuję instytucję bety. Z czym się to je, dowiesz się tutaj.

Polecam jeszcze dwa poradniki: Drakainy, w którym dowiesz się wszystkiego, co istotne dla nowego użytkownika i Finkli, która tłumaczy, co robić, by inni Cię czytali.

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

@Irka_Luz

Dzięki za wartościowy komentarz! Tak jak pisałem wcześniej, postaram się do końca sierpnia poprawić wszystkie babole i zastosoawć się do Waszych wskazówek.

 

Przyczepiłabym się jedynie niewyobrażalnej głupoty Orsela. Wywodzi się z korpo, wie, jak to działa i tak się porywa z motyką na słońce. Trudno uwierzyć.

 

Intencją było stworzenie chłopaka, który łączy w sobie cechy rozpieszczonego synka bogatych rodziców z kimś kto za wszelką cenę chce się czuć ważny i wyjątkowy. A przez to, że zawsze mu wszystko uchodziło na sucho wyrobił w sobie poczucie gigantycznej bezkarności.

 

Skąd wniosek że wywodzi się z korpo? Owszem, jego rodzice tam właśnie pracowali, ale synek raczej nie interesował się ich pracą, będąc skupionym na włanym ego. Przynajmniej tak to wygląda w mojej głowie :D

 

Dzięki za poradniki, przejrzałem i widzę że betowanie wygląda jak coś co baaaardzo mi się przyda.

Slawku, pomysł dobry, wykonanie nie najlepsze. Czytałoby się nieźle, gdyby nie liczne błędy i usterki. Mam nadzieję, że poniższa łapanka pozwoli Ci poprawić opowiadanie i że znajdzie ono jeszcze wielu czytelników.

 

czy mo­gła­by mi Pani jesz­cze raz… → …czy mo­gła­by mi pani jesz­cze raz

 

mamy przy­jem­ność Panu ofe­ro­wać… → …mamy przy­jem­ność oferować panu

 

Za­pi­sy­wa­ne jest to co Pan widzi… → Za­pi­sy­wa­ne jest to, co pan widzi

 

wokół Pana wy­świe­tli się in­for­ma­cja że jest Pan pod naszą opie­ką, za­zwy­czaj to wy­star­cza do od­stra­sze­nia na­past­ni­ka. Wszyst­kie ska­ne­ry i wspo­ma­ga­cze skie­ro­wa­ne prze­ciw­ko Panu… → …wokół pana wy­świe­tli się in­for­ma­cja że jest pan pod naszą opie­ką, za­zwy­czaj to wy­star­cza do od­stra­sze­nia na­past­ni­ka. Wszyst­kie ska­ne­ry i wspo­ma­ga­cze skie­ro­wa­ne prze­ciw­ko panu

 

więc miał tylko 15 min. żeby… → ...więc miał tylko piętnaście minut, żeby

Nie używamy skrótów.

 

Wy­szedł z sy­pial­ni i nie­mal na­tych­miast zo­stał po­wa­lo­ny na zie­mie… → Wy­szedł z sy­pial­ni i nie­mal na­tych­miast zo­stał po­wa­lo­ny na podłogę

 

– Ochro­na! Ja…. → – Ochro­na! Ja

Po wielokropku nie stawia się kropki.

 

Z pew­no­ścią ko­rzy­stał z usług do­bre­go fry­zje­ra, bo włosy ukła­da­ły się za­wsze tak, żeby świet­nie się pre­zen­to­wać. → Skąd wiadomo, że zawsze, skoro Davis widzi go pierwszy raz?

 

Tam­ten po­cią­gnął za spust. Tam­ten po­cią­gnął spust.

 

na znacz­nie wyż­szym po­zio­mie niż grupa druga. → …na znacz­nie wyż­szym po­zio­mie niż grupie drugiej.

 

Koń­czył wła­śnie ra­port na temat po­ran­ne­go mor­der­stwa.Koń­czył wła­śnie ra­port w sprawie po­ran­ne­go mor­der­stwa.

 

A że spra­wą zaj­mie się tym kor­po­ra­cyj­ny za­bój­ca… → Chyba miało być: A że spra­wą zaj­mie się tym razem kor­po­ra­cyj­ny za­bój­ca…

 

dla kor­po­ra­cyj­nych hac­ke­rów… → …dla kor­po­ra­cyj­nych hake­rów

Używamy pisowni spolszcznej.

 

– Wiek: 36 lat, sa­mot­ny, za­trud­nio­ny… → – Wiek: trzydzieści sześć lat, sa­mot­ny, za­trud­nio­ny

 

z broni krót­ko­lu­fo­wej, ka­li­ber .45. → …z broni krót­ko­lu­fo­wej, ka­li­ber czterdzieści pięć.

 

z resz­tą i tak nie mie­li­by na to czasu… → …zresz­tą i tak nie mie­li­by na to czasu

 

– Nieee – Novak zro­bił pauzę – przyj­rza­łeś się na na­gra­niu temu ko­le­sio­wi z tyłu? Temu co stał nie­ru­cho­mo i tylko pa­trzył? – po­li­cjant zro­bił krót­ką pauzę… → Czy to celowe powtórzenie?

 

wy­róż­nia­li się spe­cjal­nie na tle resz­ty pół­świad­ka. → …wy­róż­nia­li się spe­cjal­nie na tle resz­ty pół­światka.

 

któ­ryś z jego chło­pa­ków po­cią­gał za spust. → …któ­ryś z jego chło­pa­ków po­cią­gał spust.

 

Z resz­tą chyba nie miał nawet za co… → Zresz­tą chyba nie miał nawet za co

 

z resz­tą nie zgi­nę­ły żadne pie­nią­dze… → …zresz­tą nie zgi­nę­ły żadne pie­nią­dze…

 

– Był klien­tem sa­fe­To­wer.– Był klien­tem Sa­fe­To­wer.

 

Orsel jest nic nie zna­czą­cą płot­ką w mie­ście. → …Orsel jest nic niezna­czą­cą płot­ką w mie­ście.

 

czeka, aż się po­ja­wisz, żeby Cię sprząt­nąć… → …czeka, aż się po­ja­wisz, żeby cię sprząt­nąć

 

Ty mi od­po­wiesz. → …ty mi od­po­wiesz.

 

jeśli przy­ła­pię Cię na kłam­stwie… → …jeśli przy­ła­pię cię na kłam­stwie

 

Przy trze­cim uznam Cię za→ Przy trze­cim uznam cię za

 

– T..tttaaak.– Ttttaaak.

Wielokropek ma zawsze trzy kropki.

 

– Cześć, tu David z PRu… → – Cześć, tu David z PR-u

 

Dzi­siaj klę­czy na ko­la­nach, za­ku­ta w kaj­da­ny… → Zbędne dopowiedzenie – czy można klęczeć inaczej, nie na kolanach?

 

dwu­dzie­sto­cen­ty­me­tro­wą rę­ko­jeść za­koń­czo­ną me­ta­lo­wym pro­sto­pa­dło­ścia­nem. Ca­łość wy­glą­da­ła tro­chę jak młot nor­dyc­kie­go boga Thora. Męż­czy­zna wyjął ukry­ty w rę­ko­je­ści prze­wód i pod­łą­czył go do wej­ścia w eg­zosz­kie­le­cie. Rę­ko­jeść za­wi­bro­wa­ła… → Czy to celowe powtórzenia?

 

kurt­ki z wbu­do­wa­ny­mi ka­mi­zel­ka­mi ku­lo­od­por­ny­mi, które przy tra­fie­niu eks­plo­do­wa­ły sztucz­ną krwią, na chwi­lę pa­ra­li­żu­jąc wła­ści­cie­la, sku­tecz­nie uda­jąc zgon. → Czy dobrze rozumiem, że kamizelki udawały zgon?

A może miało być: …kurt­ki z wbu­do­wa­ny­mi ka­mi­zel­ka­mi ku­lo­od­por­ny­mi, które przy tra­fie­niu eks­plo­do­wa­ły sztucz­ną krwią, na chwi­lę pa­ra­li­żu­jąc wła­ści­cie­la, sku­tecz­nie uda­jącego zgon.

 

in­sta­lo­wa­li w ścia­nach sys­tem ukry­tych gło­śni­ków, który po­tra­fił zlo­ka­li­zo­wać miej­sce z któ­re­go padł wy­strzał, po czym skie­ro­wać w tamtą stro­nę serię z rów­nie do­brze ukry­tej broni. → Czy tu aby nie miało być: …in­sta­lo­wa­li w ścia­nach sys­tem ukry­tych czujników, które po­tra­fił zlo­ka­li­zo­wać miej­sce z któ­re­go padł wy­strzał, po czym skie­ro­wać w tamtą stro­nę serię z rów­nie do­brze ukry­tej broni.

 

oraz dużej dozy umie­jęt­no­ści. Co czy­ni­ło ją bez­u­ży­tecz­ną… → …oraz dużej dozy umie­jęt­no­ści, co czy­ni­ło ją bez­u­ży­tecz­ną

 

…za­trzy­mał się w od­le­gło­ści ok trzy­stu me­trów… → …za­trzy­mał się w od­le­gło­ści około trzy­stu me­trów

 

po­niósł go bez­gło­śnie pro­sto stro­nę… → …po­niósł go bez­gło­śnie pro­sto w stro­nę

 

Sto me­trów przed cele wy­cią­gnął broń… → Literówka.

 

lewą chwy­cił za cięż­ki pi­sto­let. → …lewą chwy­cił cięż­ki pi­sto­let.

 

z są­sied­nich po­miesz­czeń. Byli wy­star­cza­ją­co do­świad­cze­ni, żeby nie wbiec do po­ko­ju w któ­rym prze­by­wał. Roz­sta­wi­li się po po­miesz­cze­niu… → Czy to celowe powtórzenie?

 

ale strza­ły nie usta­wa­ły. Nie­po­ko­ją­co celne strza­ły. → Czy co celowe rymy?

 

Mając pod sobą ponad sto me­trów noc­ne­go nieba… → Czy aby na pewno znalazł się ponad sto metrów nad niebem?

 

 Wejdź tu a Cię roz­wa­lę! → Wejdź tu, a cię roz­wa­lę!

 

co może nam Pan po­wie­dzieć… → …co może nam pan po­wie­dzieć

 

Ekran po­ka­zał uję­cia z wnę­trza apar­ta­men­tu. Po­ka­za­no pod­ło­gi… → Powtórzenie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jest tu pomysł na historię – ciekawy motyw czipu, tempo idzie raźno do przodu, ale kiedy trzeba zwalniasz.

Tym, co jednak mocno ciągnie tekst w dół, to technikalia: powtórzenia, literówki, inne babole. To mocno utrudnia czytanie, bo opowiadanie co chwila chrzęści i nie pozwala cieszyć się obserwowaną historią.

Dlatego chwytaj tutaj te linki z przydatnymi informacjami. Przestudiuj i niech Twoje następne dzieło będzie jeszcze lepsze :)

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Opis funkcjonowania portalu i tutejszych obyczajów autorstwa Drakainy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Przyszłam, kiedy poprawki zostały już w większości wprowadzone, więc nawet mi się spodobało.

Wydaje mi się, że siedem minut na reakcję to raczej dużo.

Zgrzytała mi pracownica SafeTower w połączeniu z pechowym klientem. Ona jest taka idealna, jakby to była firma i towary dla bardzo bogatych ludzi. A klient na takiego nie wygląda. Reaguje na tę jej idealność, jakby pierwszy raz w życiu coś takiego zobaczył. Kupuje ochronę, ale okazuje się, że drzwi do mieszkania ma słabe i można je rozwalić błyskawicznie.

Zostało Ci trochę literówek.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka