- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - brak tytułu

brak tytułu

Ćwiczenie literackie – praca nad budową nastroju i prowadzeniem narracji.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

brak tytułu

Samochód pędził po niemal wymarłej autostradzie, przez nużący krajobraz monotonnych pól uprawnych i nie wyglądających zbyt zdrowo lasów sosnowych. Szum opon i wiatru – ta muzyka wypełniała przestrzeń kabiny, przygrywając palcom zaciskającym się leniwie na kierownicy. Ale w jego głowie panowała cisza. Dosłownie na moment odwrócił wzrok i zobaczył ją – wyciągniętą jak łuk na fotelu pasażera. Ta krótka chwila, zajawka jej delikatnego policzka i mgnienie brązowych oczu, wystarczyły, by przybyły wspomnienia. Nie obrazy, nie dźwięki, nie żadne rozmowy ani wydarzenia – wspomnienia uczuć, które przez ostatnie lata były niespokojnym morzem. Uczuć, które zdawały się dojrzewać całe dekady. To była długa historia, która zaczęła się westchnieniem, a skończyła uzależnieniem.

Z zadumy wyrwał go znak informujący o zbliżającym się węźle. W jego głowie zrodził się pomysł, plan, szalona wizja.

– Nie będzie ci przeszkadzać jak na chwilę odbijemy z trasy? – zapytał nieśmiało. – Muszę coś tu załatwić w pobliżu.

Zmrużyła oczy w geście zdziwienia, ale po chwili odpowiedziała skinieniem głowy. Nie wahając się chwili zjechał z autostrady. Pojazd obrał na skrzyżowaniu zakręt, potem kolejny i następny, aż dźwięki rozpędzonych samochodów stały się tylko delikatnymi świstami w oddali. Asfalt przeobraził się w szuter, ten stał się ubitą polną drogą, a ta zamieniła w ścieżkę, którą otaczały coraz gęstsze zarośla. W końcu dotarli na skraj lasu, gdzie droga stawała się zbyt wąska dla samochodu. Zgasił silnik i wskazując niknącą w roślinności dróżkę zachęcił do spaceru.

Powietrze było rześkie, nasycone śpiewem ptaków i promieniami słońca przebijającego się przez korony. W pewnym momencie zatrzymał się, schylił i stanowczym ruchem zdjął buty ze skarpetkami. Zaraz potem spojrzał jej w oczy i z delikatnym uśmiechem poprosił, żeby zrobiła to samo. Ten pomysł się jej spodobał. Ziemia była przyjemnie chłodna i wilgotna, a mech czule łaskotał stopy.

Szedł na czele, wysunięty o kilka długości ramion, więc mogła przyglądać się jego smukłej sylwetce i zgrabnym pośladkom. Przemierzyli kilka zawinięć ścieżki i ominęli parę powalonych drzew, aż dał sygnał do zatrzymania. Z jednego z pni, tuż przy dróżce, wyrastała gałązka, wyciągnięta jakby mała rączka, która chciała czegoś dotknąć. Podszedł, chwycił się za dłoń i stanowczym ruchem zsunął z serdecznego palca obrączkę, którą następnie zatknął na wyrośli. Gdy ta przestała się kołysać, on był już na tyle daleko, że mała rączka zniknęła mu z oczu. Odwrócił się i niemym gestem zachęcił zdumioną dziewczynę do dołączenia do niego. Mijając gałązkę przystanęła. Spojrzała na swoją rękę, a później na roślinę. Po chwili kołysały się na niej dwa, połączone w delikatnym tańcu, złote pierścienie.

Gdy podeszła do niego, złapał ją w objęcie. Silne, stanowcze objęcie. Był nieznacznie wyższy, więc ich oczy zbliżyły się na tyle, by pozwolić spojrzeniom na moment zatonąć w sobie. Stali tak, oswobodzeni z symbolu złożonej sobie przysięg, pozbawieni ciężaru minionych lat.

– Chodźmy – powiedział wskazując na polanę, która majaczyła za kolejnym zakrętem.

Stanęli w jej sercu, pod gołym niebem, pośród ciszy przeplatanej delikatną melodią ptasiego śpiewu. Obszedł ją od tyłu. Delikatnym, prawie nieistniejącym dotykiem musnął ją po policzku. To był ułamek sekundy, który zatrzymał czas na wieczność. Płynnym ruchem zagarnął jej włosy odsłaniając szyję, zbliżył usta i delikatnie przygryzł – jego ręka wsunęła się przy tym pod bluzkę. Odwrócili się do siebie i raz jeszcze spojrzeli w swoje oczy. Czas znów stanął w miejscu, jakby nabierając głęboki wdech, a gdy ponownie ruszył, wszystkie ubrania leżały już obok na ziemi.

Objął ją nagą i stanowczo skierował ku ziemi. Położył się na niej, czule dotknął brzucha i czubkiem palca przesunął od pępka do piersi. Jego dotyk był tak subtelny, że niemal nieobecny. Jego dłoń fragment po fragmencie zrewidowała jej nagie, napięte, przeszywane delikatnymi dreszczami ciało. Miała długie, czarne włosy, smukłą sylwetkę, drobne piersi i kształtne pośladki. On był przecięty w torsie, za to silny w ramionach i męski tam, gdzie męski być powinien. Jego dłoń spłynęła po jej plecach jak leniwa kropla deszczu po szybie. Zacisnęła uda na jego biodrach. Był twardy. Byli gotowi.

Zarośla wokół wypełniały stłumione odgłosy natury, a ich przeszywało wyobrażenie ukrytych w nich oczu. Ktoś może patrzeć, ktoś może usłyszeć, ktoś może się dowiedzieć. Od tej myśli ciarki zjeżdżały po plecach, rozszerzone naczynia wypełniały krwią, a organy w najskrytszych zakamarkach ciała nabrzmiewały. I dzięki tej myśli, gdy wszedł w nią, jęknęła głośniej, niż miała w zwyczaju. Z pozoru wydawać by się mogło, że oddzielili się od rzeczywistości, ale w środku pragnęli być przyłapani. Pragnęli się pochwalić jak jest im dobrze.

Były takie chwile, że rozglądali się szukając czyjejś obecności między liśćmi. Były też takie, że spoglądali w błękit nieba, czy tańczące na polania szare cienie, które rzucały korony drzew. Chwilami patrzyli też w swoje oczy – jego szaro-niebieskie i jej brązowe. A czasem zamykali oczy, skupiając się na innych zmysłach. Ciepłym oddechu na karku, przegryzieniu płatka ucha, policzku ocierającym się o policzek, dłoni muskającej kark i ramiona – niknącym dotyku, paznokciach wbijających się plecy, czy wreszcie – cieple, wilgoci i ucisku falującym pomiędzy udami.

Obrączki cierpliwie czekały, kołysząc się na gałęzi. Tańczyły w takt śpiewu ptaków, szumu wiatru i czułych pojękiwań dobiegających z polany. Nagle jedna kropla rozbiła się bezszelestnie na złocie. Niebo poszarzało. Niedbale rzucone ubrania i buty z wystającymi skarpetkami oblał cień rzucony przez chmury. Kolejna kropla wylądowała na jego rozgrzanych plecach. Już po chwili ciała ociekały mżawką. Ich usta zbliżyły się w słodkim pocałunku, a śliskie biodra zakleszczyły w mokrym objęciu. Delikatny deszczyk szybko przeminął, pozostawiając po sobie parną atmosferę w której wiły się dwa rozgrzane ciała.

– Czy mogę? – poczuła jego ciepły oddech na uchu.

Odpowiedziała zaciśnięciem palców na jego napiętym barku. Świat na moment wstrzymał oddech, wiatr się zatrzymał, światło zamarzło. Doszli jednocześnie.

Później leżeli nago, wpatrzeni wspólnie w niebo. Jego pierś opadła wydając z siebie stanowczy szelest. To była krótka przygoda, która zaczęła się od uzależnienia, a skończyła westchnieniem.

Koniec

Komentarze

Nie wiem, co to w ogóle tutaj robi. Fabuły brak – ot, dwoje ludzi jedzie do lasu, żeby się poruchać na łonie natury. Fantastyki brak. Brak nawet tytułu, a to już jest jawna kpina i lekceważenie czytelnika. Skoro to tylko ćwiczenie literackie, to może lepiej było wrzucić to np. na Weryfikatorium? Albo na jakiś portal z erotykami, nie wiem. Styl mi się nie podoba, osobiście uważam, że trąci kiczem. Niełatwo jest napisać dobrą, niewzbudzającą zażenowania scenę erotyczną, nawet wielki Sapkowski tego nie potrafi, i moim skromnym zdaniem Tobie też nie wyszło.

 

stanowczym ruchem zdjął buty ze skarpetkami

stanowczym ruchem zsunął z serdecznego palca obrączkę

Silne, stanowcze objęcie

Objął ją nagą i stanowczo skierował ku ziemi.

Jego pierś opadła wydając z siebie stanowczy szelest.

Czy twój bohater wszystko musi robić stanowczo? Przy okazji – nie bardzo rozumiem, co to jest ten “stanowczy szelest”, jakim cudem w ogóle ludzka pierś może szeleścić, a buty razem ze skarpetkami raczej trudno byłoby zdjąć jednym ruchem.

 

On był przecięty w torsie

Na dwie połówki?

 

Jego dłoń spłynęła po jej plecach jak leniwa kropla deszczu po szybie. Zacisnęła uda na jego biodrach.

Dłoń zacisnęła uda?

 

Przy okazji – nie jesteś taki anonimowy, autorze, a przynajmniej nie dla każdego, bo ja widzę twój nick przy tytule opowiadania, gdy wejdę w Firefoksie w zakładkę Historia.

Nie porwało mnie :(

Anonimie, ćwiczenie, które sobie zadałeś, jest napisane tak źle, że pośród błędów i usterek nie potrafiłam dostrzec ani budowania nastroju, ani prowadzonej narracji, a o dość nieudolnie opisanej scence ciupciania na polanie, szkoda nawet wspomnieć. :(

Anonimie,

 

Ciężko ocenić fabułę, bo to pojedyncza, wyjęta z kontekstu scena. Fantastyki nie wykryto.

A jeśli chciałeś po prostu napisać scenę erotyczną, to z mojego punktu widzenia są to najtrudniejsze sceny do napisania. No i się nie udało.

Polecam podcast Ewy Madeyskiej o pisaniu takich scen. Odcinek 6.

Stanę trochę w opozycji do zdania Bolly. Sapek potrafi napisać dobrą scenę erotyczną:

Gdy odszedł, Geralt i Essi stali długo, oparci o pokraczną wierzbę schyloną nad nurtem. Stali, trzymając się za ręce. Potem wiedźmin mówił, mówił cicho i długo, a oczko Oczka było pełne łez.

A potem, na bogów, zrobili to, ona i on.

I wszystko było dobrze

  1. Sapkowski, “Trochę poświęcenia”

Dlaczego wg. mnie jest dobra? Bo całe napięcie było budowane dużo wcześniej, przez całe opowiadanie iskrzyło i w końcu jest! Udało im się ;) Tu też podeprę się opinią, którą dzielę z Madeyską: najlepsza scena erotyczna to taka, której nie ma.

 

Pozdrawiam!

Stanę trochę w opozycji do zdania Bolly. Sapek potrafi napisać dobrą scenę erotyczną:

Gdy odszedł, Geralt i Essi stali długo, oparci o pokraczną wierzbę schyloną nad nurtem. Stali, trzymając się za ręce. Potem wiedźmin mówił, mówił cicho i długo, a oczko Oczka było pełne łez.

A potem, na bogów, zrobili to, ona i on.

I wszystko było dobrze

A. Sapkowski, “Trochę poświęcenia”

No cóż, ja w pamięci mam raczej scenę z pierwszych stron “Ostatniego życzenia”, te kiczowate teksty o unoszeniu się wśród morszczynów czy innych moczarek kanadyjskich o mało nie sprawiły, że odłożyłem książkę zaraz na początku lektury. A mnie naprawdę trudno jest zniechęcić.

Aż sięgnąłem na regał. To aż dwie strony, czy raczej dwie połówki strony, ale fakt, wieje trochę kiczem i nastoletnią fantazją ubraną w pozory poezji. To może uzupełnię moje zdanie o Sapku: potrafił napisać dobrą scenę erotyczną, ale nawet jemu zdarzało się na tym potknąć ;)

Anonimie – dla mnie pisanie scen erotycznych jest chyba najtrudniejszą rzeczą, z jaką może się zmierzyć autor. Trzeba umiejętnie dawkować emocje, opisywać tak, by ani nie epatować jakąś tanią pornografią, ani nie brnąć w motylki i pszczółki ;) W dodatku niby język taki bogaty, ale jak przyjdzie co do czego, to wychodzi szydło z worka :D

 

Moim zdaniem próba nie wyszła najgorzej, oczywiście warsztatowo jest sporo do poprawy, ale częściowo osiągnąłeś to, co zamierzyłeś. Co prawda z budowaniem nastroju jest raczej średnio, ale sama scena, jako przedstawienie zbliżenia, jest napisana w sposób, który nie gorszy. 

Hej,

 

popieram Iluzję, nie jest źle, czytałem dużo scen erotycznych, które mniej mi się podobały, a zostały napisane przez zawodowych pisarzy.

Jako się rzekło wyżej, są to sceny bardzo trudne do stworzenia, wg mnie są w pisaniu ich dwie pułapki, w które twórca może wpaść: komizm oraz zbytni realizm (ocierający się o obrzydliwość). Myślę, Anonimie, że tych pułapek uniknąłeś ;)

Rozważ jeszcze, drogi autorze/droga autorko dodanie w swoich kolejnych utworach fantastyki, bo wszyscy tutaj się nią pasjonujemy ;)

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

 

Nowa Fantastyka