- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - cena skupienia

cena skupienia

Opowiadanie napisane w duzym stopniu z wlasnego doswiadczenia, opisujace wynalezienie i dystrybucje leku na rozproszenia umysłu.

Opowiadanie pisane na szybko, zawiera wulgaryzmy i masę błędów które zobowiązuję się poprawić niebawem :-)

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

cena skupienia

 

 

 

1. 

– TY nie rozumiesz… TY NIE ROZUMIESZ co się stało…-jęczał Chris, wznosząc ręce ku górze w teatralnym geście– TO SIĘ TYLKO TAK ZACZYNA… to tylko początki a kończy się to sama wiesz czym– wydukał i trzęsącymi się rękami wymachiwał w powietrzu.

Miał rację. To się tylko tak zaczyna– że niby nie ma się nic wspólnego z jednostką, że niby się tylko wymienia lajki-srajki na instagramie lub innym takim chujostwie. Niby nie masz nic wspólnego bo wymieniłeś się podstawowymi danymi i polubiłeś jedno zdjęcie: tak naprawdę osoba ta wchodzi już na stałe do twojego kręgu, otoczenia i może zrobić z tobą co chce.

Chris zdaniem Ewy siał paranoję w głowie młodziana. Dla Ewki taki „lajk” to jak pomachanie ręką płynąc jachtem do ludzi stojących na brzegu rzeki. Takie „nic”.

Tymczasem… młodzian już zaczął swoją przygodę z czymś nieznanym i cholernie niebezpiecznym. Zadarł z wysoką rangą przestępcami.

W końcu Ewa zdecydowała się zabrać głos w rodzinnej awanturze. Zrobiła to w sposób rezolutny i dyplomatyczny– jak na mądrą dziewczynę przystało.

– Stało się co się stało. Nie żyjemy w przeszłości. Niech się lepiej zastanowi… Ty, zastanów się, jaki masz stosunek do tego człowieka i jaki jest Twój dalszy plan na życie– zaakcentowała ostatnie trzy słowa Ewka– To już prawie Twoje życie– dodała i złożyła dłonie w geście pojednania– za cztery miesiące będziesz miał egzaminy za sobą. Pomyśl. Może jeszcze masz czas aby to odkręcić….

„ No ….świry…”– skomentował we własnej głowie, lecz na zewnątrz pokiwał głową i spuścił wzrok. Teraz tylko czas. On działa na niekorzyść w osiągnięciu celu Młodziana. Cztery miesiące na wyprowadzkę. A może nie jest jeszcze tak źle?

No bo co niby takiego zrobił? Założył konto w darknecie.. przecież każdy może! Zamówił trochę zioła… przecie każdy w wieku Młodziana pali towar… Nie rozumiał ani oburzenia ani przerażenia ojczyma.

Gdy już zadeklarował chęć naprawy sytuacji, oddalił się do swojego pokoju i uruchomił komputer. Gadu-gadu od razu zakomunikowało wiadomość od Ndantego– znajomego z forum motoryzacji i od Nani ( pod tym nickiem miał zapisaną przyjaciółkę z paralelnej klasy gimnazjum).

 

Koledze uprzejmie odpowiedział, że motor by chciał zakupić prawdopodobnie końcem września. Dwoma znakami zapytania opatrzył pytanie o pomoc w pierwszym serwisowaniu. Chciał , żeby koszt zakupu zawierał w sobie już pierwszy serwis– żeby nie dokładać już na początku do interesu.

Nani potwierdził jutrzejsze przyjście do pracy. Kręcił się w fotelu raz w lewo, raz w prawo, zastanawiając się nad własnym dalszym losem. „Weed” zamówił na adres domowy. Tego starzy nie wiedzieli. Mogło być dobrze, słabo lub kijowo. Młody liczył na pomyślne rozwiązanie a czas… czas działał na niekorzyść.

 

 

 

2. 

Siedzieli we trójkę w parku: Lola, Tymek i Ania. Palili skręta patrząc na muskające bloki pomarańczowym światłem, zachodzące słońce. Lola przetrzymała kolejkę trochę za długo– jak gdyby trzymanie dziwnego papierosa dodawało jej elegancji. Kolej Tymona. Ściągnął dwa machy i patrząc na czerwoną tarczę słońca, zaśmiał się.

– … najlepsze jest to, że nikt się nie dowiedział o zadaniu na jutro z matmy– wyszczerzył zęby i podał papierosa Ani. Wiedzieliśmy o tym tylko my z Tomkiem, ja się zawijałem po WF i specjalnie dwa razy mu przypomniałem żeby napisał na grupie.. sprawdzałem dziś przed wyjściem– nadal nic nie napisał.

Tymek oparł się łokciami o kolana i wyciągnął z kieszeni paczkę „szlugsów”. Wyciągnął jednego, pomiętolił w palcach i zapalił. Chciał bardzo wyglądać na twardziela. Nietrudno było to zauważyć.

Ania nie bawiła się skrętem. Wzięła go do ust i wyzerowała dwoma pociągnięciami. Peta zgasiła o podeszwę buta i wrzuciła do trawy za sobą, trochę jak panna młoda welon po pierwszym ślubnym pocałunku.

Siedzieli luźno we trójkę na parkowej ławce. Troje nastolatków skutych jak bobry z suszą w ustach jak najsuchsze wydmy Arabii Saudyjskiej. Nie byłoby w tym nic smutnego, gdyby nie fakt, że nie mieli nawet dwunastu lat. Nie byłoby w tym nic ciekawego, gdyby nie realia Poznania lat przełomu 90`tych i lat 00`. Byłoby to absolutnie wskazane, gdyby były to dzieciaki z biednych rodzin…

Jednakże: Lola miała 14 zaś Tymek i Ania po 11. Poznańscy studenci świętowali juwenalia a policjanci już spali obok swoich niezaspokojonych, wpółpijanych żon.

Na tej ławce działo się wszystko i nic. Tymek dopalał papierosa delektując się smrodem i obrzydlistwem dorosłości. Ania dłubała w prawym uchu wskazującym palcem i wycierała o spodenki. Lola gapiła się na poświatę po zmierzchu, mając nadzieję, że nie dostanie w domu lania.

Jedyne co można powiedzieć z całą pewnością na temat poznańskiej młodzieży to to, że łatwo się nie poddaje– jeśli bryknie raz to pewno będą następne fale buntu.

Trójca siedziała zachwycona stanem nieogarnięcia. Wtem jak gdyby nigdy nic dosiadł się do nich Stefcio. Lola zauważyła go kątem oka i z ulgą westchnęła, gdyż liczyła na rozluźnienie przed powrotem do chaty a Stefan miał alkohol. Napili się z butelki taniego wina.

Nie zadawał pytań a więc nie krępował nikogo z siedzących na ławce. Tymek po pierwszym łyku zgasił „kapcia” w buzi i miał już wywalone. Ania nawet nie zauważyła przybysza (lub starała się go zignorować.).

Przybysz patrzył z ukosa na Lolę, uśmiechając się niepełnym uzębieniem. Lola uśmiechała się wzajemnie i szturchała starszego o rok kolegę w ramię. Wreszcie stwierdził , że trzeba rozładować atmosferę.

– No to… tego.. pani na lekcji pyta Jasia…– jął opowiadać swój ulubiony dowcip Stefan…

 

3. 

Przestępstwa internetowe w roku dwudziestym drugim dwudziestego pierwszego wieku były z rzadka egzekwowane. Karano za łamanie praw autorskich– zaiks nie zniknął z dnia na dzień. Karano za dziecięce porno i stalking nastolatek przez starych zwyroli. Niemniej jednak rzeczy typu obrót nielegalnymi substancjami, dystrybucja broni, kość słoniowa, podziemna sprzedaż biżuterii skradzionej przez gestapo żydom… to wszystko nadal miało miejsce tu i ówdzie, w mniejszym lub większym stopniu.

Policja interweniowała w sytuacjach kryzysowych lecz pewnej rzeczy przewidzieć wcześniej po prostu się nie dawało. W przeciągu kilku miesięcy na przełomie dwutysięcznego dziewiętnastego i dwudziestego, biochemicy badający tajgę pod kątem botanicznym, odkryli substancję, która została szybko spopularyzowana jako Katana. W europie była znana z tej właśnie nazwy zaś w obu amerykach nazywano ją Sante, na czarnym lądzie przezwano ten ekstrakt Maczetą a w azji przyjęła się nazwa Kobra.

Wszystkie te nazwy dotyczyły jednego ekstraktu– wyciągu z korzenia popularnego w Rosji ostrokrzewu. W ciągu dwóch tygodni po ogłoszeniu wyników badań Wilhelma Protsa i Adelli Mathra– tej samej pary biochemików, okazało się, że substancja ta może pomagać lotnikom, chirurgom, ekstremalnym alpinistom i innym ludziom wymagającym natychmiastowego skupienia. Substancja szybciutko została zaadaptowana przez wojsko amerykańskie lecz zielarze z całej europy prędko nawiązali kontakt z rosjanami i Katana rozprzestrzeniła się w europie jako środek skupiający umysł; koncentrujący świadomość.

Używali jej oczywiście już nie tylko lotnicy, chirurdzy i alpiniści– lecz nawet studenci uczący się do egzaminów lub kierowcy zdający na prawo jazdy. Problemu by nie było gdyby nie fakt, że ostrokrzew ten jedzony był przez zwierzęta tajgi w celu polepszenia efektywności polowań. Gdy ostrokrzewu zabrakło w ciągu dwóch sezonów, zwierzęta drapieżne z coraz większą trudnością zabijały słabą zwierzynę, przez co powoli same wymierały.

Jednym słowem: do kataklizmu klimatycznego niewiele brakowało. Od odkrycia substancji w grudniu dwa tysiące dziewiętnastego do wyginięcia jednego z przodków psa husky minęło zaledwie dwa i pół roku. W dwudziestym drugim ekosystem tajgi upadł na przysłowiowe kolana, zaś większość starego lądu i w ogóle krajów zachodu uzależniło swoje życia od egzotycznego środka.

Naukowcy uświadamiali sobie coraz bardziej konsekwencje grania boga w przedstawieniu ziemskiego życia. Wtedy zaczęły się syndromy odstawienne.

 

 

 

 

4. 

– Tak! I teraz postaw czwartą łapę! – z radością krzyknęła Iza, gdy jej kot wchodził po raz pierwszy do kuwety. Postawiła swoją kawę na krawędzi stołu aby móc po nią szybko sięgnąć. Schyliła się nad kotem i pogłaskała go delikatnie po główce.

– A teraz zrób kupkę! No… dalej!- zachęcała ulubieńca dziewczyna, rozglądając się po pokoju aby chociaż co nieco posprzątać przed przyjściem Igora. Ściągnęła z parapetu talerze i je umyła, pościeliła łóżko, pościerała kurze na białych półeczkach domowej biblioteki, umyła podłogę i wysprzątała lodówkę. Gdy wreszcie, spocona, usiadła na brzegu łóżka, usłyszała dzwonek w drzwi.

Kochanek stał przed drzwiami z oryginalnie wyglądającą butelką. Iza zezłościła się. Znowu alko. Gdyby miał temat, przyszedłby z kwiatami.. Otworzyła drzwi i wychyliła się samą głową, na której grzywka zasłaniała lewe oko. Rozmawiali cicho, jakby bojąc się, że ktoś z sąsiadów usłyszy.

– Wpuścisz mnie?

– A masz japońca?

-Ni cholery. Całe miasto na fazie jest po tym. Nie chce już tego.

– To spierdalaj. Już miała zamknąć drzwi, gdy zobaczyła jak za drzwi wsuwa się but.

Igor wszedł, postawił butelkę na stole i nie zdejmując butów położył się na wyrku. „Jak gdyby nigdy nic. Co za chamidło”-pomyślała Iza, lecz od razu zajęła się butelką.

Iza wiedziała, że długo nie wytrzyma bez Katany, lecz pozwalała sobie na chwilę naiwności i kilka chwil przed kolejnym wybuchem gniewu. Igor mówił prawdę. Całe miasto miało halucynacje od procha.

To było jakoś tak, że substancja sztucznie naginała możliwości ludzkiego organizmu. Godzinę koncentracji opłacało się koszmarami na jawie, które występowały w razie jeśli dwa razy w miesiącu nie pobrało się tego proszka. Iza nie miała halunów. Na tym etapie odstawienia ma się jedynie przez chwilę przychodzący głód który zamieniał się po jakimś czasie w kiepski humor.

Iza miała gorzej niż zepsuty humor. Była wściekła, wręcz histeryzująca. Już miała wrzasnąć kiedy Igor wstał i zapalił świecę.

 

Podszedł do niej i chwytając ją za potylicę, wymusił pocałunek. Walczyła przez chwilę aż się poddała i rozchyliła usta z namiętnością. Leżeli przez chwilę na łóżku, obściskując się i miętosząc. Gdy poczuła, że trochę jej lepiej, odsunęła się i sięgnęła do aneksu po lampki. Kot obserwował scenę leżąc przy drzwiach. Patrzył na kochanków oczami pełnymi zniechęcenia– tak przynajmniej odczytała humor kota Izabela.

Nalewając wino do szkła patrzyła na Igora z lekkim podziwem. Gdy zbliżyła się do niego z trunkiem, dotknął jej szyi i pogłaskał po głowie delikatnie.

Tym razem rozmawiali jeszcze ciszej, jak gdyby starając się nie obudzić własnych namiętności, gniewu i pasji.

– Co dziś nabrykałeś, że przyszedłeś?

– Miałem wyrzuty sumienia, że coraz rzadziej się spotykamy..

– To fakt

– Jak ci smakuje?

– Półsłodkie, przyjemne, prawdopodobnie dojrzałe– Iza znała się na winach nie gorzej niż profesjonalni degustatorzy.

Wtulając się w siebie, leżeli milcząc i cicho szepcząc sobie zapewnienia wierności i miłości. Słodkie kłamstewka przechodziły przez ich gardła jak gdyby wino wracało do świata poprzez wibrację w powietrzu, melodię wytwarzaną przez struny głosowe i miłość intencjonalną.

 

5.

 

– Szanując pana i mój czas…– podsumowywał rozmowę nienagannie ubrany Agent. Mówił z doskonałą dykcją, akcentując pierwsze dwa słowa– …firma może zapewnić panu ubezpieczenie przed kolizją, wypadkiem losowym, złapaniem „kapcia” w trasie, straceniem panowania nad pojazdem lecz na pewno nie przed zaśnięciem przed kierownicą– uśmiechnął się porozumiewawczo– przykro mi.

Współrozmówca– wysoki blondyn w prostokątnych okularach kiwnął głową i wpatrzył się w emblemat firmy ubezpieczeniowej, wmontowany w ścianę nad głową Agenta. Nie wiedział co ma zrobić– problemy z koncentracją miał już od dwóch tygodni, zaś w poprzednim tygodniu miał poważny wypadek na autostradzie i o mało nie skasował auta firmowego. Blondyn był przedstawicielem handlowym w renomowanej, globalnej firmie. Nie bardzo mógł pozostać na stanowisku, chyba że mógłby zabezpieczyć spokój finansowy rodzince w razie wypadku.

Wpatrywali się w siebie przez chwilę. Agent marząc już o swojej przerwie i papierosie, zaś Blondyn w nadziei że wymyśli się jakiś wyjątek od reguły.

– A utrata przytomnośc

– Z pewnością tak– jeśli to jest omdlenie z powodu niedotlenienia mózgu. Zaśnięcie jednak nie klasyfikuje się jako utrata przytomności.

Blondyn przeklął w myślach cholerną Katanę i spojrzał jeszcze raz na umowę ubezpieczeniową, próbując odczytać regulamin i znaleźć jakąś lukę.

Agent westchnął ciężko, poddając się własnej słabości. Mógłby odmówić dalszej obsługi i iść na przerwę, lecz zamiast tego zapytał wprost:

-Dlaczego pan się spodziewa zaśnięcia za kółkiem?

– To osobiste– zbył Agenta blondyn, wciąż wpatrując się we wciąż uciekające przed spojrzeniem żuczki liter.

Blondyn uśmiechnął się nieznacznie i wyciągnął rękę do współrozmówcy. Wracając trochę się już zataczał na ulicy. Wierzył, że może coś ugrać jeśli rozegra sprawkę zanim nadejdzie fala zwidów.

Katana nie robiła dobrze na umysł. Wiedział o tym dobrze już po zażyciu pierwszej dawki ekstraktu. Pozostało zadbać o swoich, zadbać o rodzinę… reszta była dla niego nieistotna bo przemijalna.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Anonimie, tekst liczący ponad trzynaście tysięcy znaków to już nie szort. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na OPOWIADANIE.

Hej,

 

Zaczniemy od małej łapanki:

– TY nie rozumiesz… TY NIE ROZUMIESZ co się stało…-jęczał Chris, wznosząc ręce ku górze w teatralnym geście– TO SIĘ TYLKO TAK ZACZYNA… to tylko początki a kończy się to sama wiesz czym– wydukał i trzęsącymi się rękami wymachiwał w powietrzu.

  1. W kwestiach dialogowych używamy półpauzy (stało…-jęczał – tu użyłeś dywizu)
  2. Za półpauzą zawsze spacja, a jeśli następuje po innych słowach, to przed nią również
  3. To się tyczy całego tekstu.

Zadarł z wysoką rangą przestępcami.

wysokimi

 

Nani potwierdził jutrzejsze przyjście do pracy.

potwierdziła – to przyjaciółka: ona

 

sprawdzałem dziś przed wyjściem– nadal nic nie napisał.

To jedna wypowiedź dialogowa – staraj się w dialogach używać półpauz tylko do oddzielania kwestii od atrybucji. Jeśli wsadzisz półpauzę w kwestię – robisz zamieszanie, bo czytelnik się gubi, czy to dalsza część wypowiedzi, czy już atrybucja. Tutaj mógłby być dwukropek:

“sprawdzałem dziś przed wyjściem: nadal nic nie napisał.”

 

Liczebniki piszemy słownie, a poza tym piszesz, że:

gdyby nie fakt, że nie mieli nawet dwunastu lat.

a chwilę potem, że Lola miałą 14.

 

Poznańscy studenci świętowali juwenalia(+,) a policjanci już spali obok swoich niezaspokojonych, wpółpijanych żon.

Jak studenci świętują juwenalia, to policjanci nie śpią… wpółpijanych – dziwne to słowo – może “podpitych”?

 

Nie zadawał pytań(+,) a więc nie krępował nikogo z siedzących na ławce.

Ania nawet nie zauważyła przybysza (lub starała się go zignorować.).

Przybysz patrzył z ukosa na Lolę, uśmiechając się niepełnym uzębieniem.

Powtórzenie.

 

To nie wszystko, sporo jest do poprawy. Nie bawiłem się już w żadne składnie, koślawe zdania i zapis dialogów w wielu miejscach.

Nadużywasz wielokropka. Mógłbyś/mogłabyś wyrzucić większość z nich (albo nawet wszystkie) i tekst zachowałby sens, a zyskał estetykę.

 

Natomiast co do samej treści to… czy te historie się ze sobą łączą? Pierwsze dwie są oderwane zupełnie. W trzeciej mówisz co to Katana i ta substancja przewija się jeszcze przez dwie kolejne części. Jeśli chciałeś/chciałaś pokazać dramaty uzależnionych ludzi, to kompletnie nie złapałem więzi z bohaterami, a co za tym idzie: nie przejąłem się tym zupełnie. Są tu tak małe strzępki historii, że ciężko mi nawet samemu dobudować sobie resztę treści.

Masz sporo pracy przed sobą, ale takie krótkie formy to dobry sposób na trening. Może spróbuj najpierw z historiami z dwoma, max trzema bohaterami. Tutaj było ich co najmniej jedenastu! Ciężko opanować taką moc ;)

Powodzenia w dalszej pracy!

 

Pozdrawiam!

 

 

Przebrnęłam przez Cenę skupienia z największym trudem, albowiem tekst jest napisana w sposób doskonale utrudniający lekturę i w obecnym stanie, moim zdaniem, nie powinien w ogóle ujrzeć światła dziennego.

Mam nadzieję, Anonimie, że, mimo nie najlepszych doświadczeń, dołożysz wszelkich starań, aby Twoje przyszłe teksty nadawały się do czytania.

Obawiam się, że nie mam pojęcia, co chciałeś opowiedzieć. Dużo tu moralizowania i wzniosłego gadania, natomiast niewiele się dzieje. A to, co się dzieje, nijak się ze sobą nie splata.

Witaj.

Na razie dobrze by było, abyś, Szanowny Anonimie, sam postarał się poprawić bardzo dużo usterek językowych. Zdania, jakie nie są zakończone kropką, wskazują na zbyt pospieszne zamieszczenie tekstu, do końca nie poprawionego samodzielnie. A o tagu lub krótkim wspomnieniu w Przedmowie, wskazującym na użyte wulgaryzmy, to wspomnę tylko dodatkowo. 

Jak rozumiem, chcesz pokazać Forum swój tekst i poznać opinie, ponieważ go tu zamieściłeś. Zatem, najpierw dokonaj autokorekty, bo na razie jej całkiem brak.

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Nowa Fantastyka