- Opowiadanie: kredens - Saeculi vitia, non hominis

Saeculi vitia, non hominis

Napisałam to opowiadanie tak dawno temu, że czuję jakby było to w moim wcześniejszym życiu. Niemniej są w nim elementy i myśli, którymi zawsze chciałam się podzielić. Może komuś się spodoba, albo chociaż zachęci do refleksji c:

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Użytkownicy III, katia72, Finkla

Oceny

Saeculi vitia, non hominis

Na początku nie było nic. Żadnych kształtów, zapachów czy dźwięków, tylko ona, tłusta i nieprzenikniona ciemność. 

Dopiero po chwili zaczęły pojawiać się zarysy mebli. Jednoosobowe łóżko w rogu, biurko przy zasłoniętym oknie oraz trzydrzwiowa szafa. Przedmioty zdawały się wyłaniać z ciemności, jak wraki statków wyciąganych na powierzchnię. Najpierw tylko niewyraźne linie, falujące kształty, które z każdą sekundą nabierały ostrości, aż w końcu zupełnie oddzieliły się od tafli.

Chłopiec w wieku najwyżej czternastu lat, przyjrzał się uważnie swoim rękom. Oczy miał szeroko otwarte, a jego dolna warga systematycznie opadała i wracała na miejsce, jakby próbował coś powiedzieć. Uniósł niepewnie wzrok, po czym zamarł. 

Odd wiedział co zobaczył chłopiec. Dwa czerwone światła na tle masywnej postaci wciśniętej między szafę a biurko. Nieproporcjonalnie długie ramiona muskające ziemię, przygarbiony tułów. Zobaczył jego.

– O co chodzi? – Twarz dziecka zmieniła nagle wyraz. Oczy rozbłysły chłodem, broda uniosła się dumnie, a usta wygiął grymas niezadowolenia. – Gadaj. 

– Jesteśmy w twoim wspomnieniu – powiedział spokojnie Odd.

– Że co? – chłopiec uśmiechnął się kpiąco. – Chrzanisz.

– Nie, nie chrzanię – odpowiedział spokojnie. – Tacy jak ja nie chrzanią. Nigdy.

– To niemożliwe. Słuchaj, jestem Viggo Goossens i jeśli…

– Nie – przerwał chłopcu.

– Co "nie"?

– Nie jesteś Viggo.

– Znowu chrzanisz – skwitował chłopiec i zaczął powoli wycofywać się w kierunku drzwi.

– Nie, nie chrzanię. Jak mówiłem, nie jesteś Viggo. Nazywasz się tak, ale nim nie jesteś. – Jedno z czerwonych świateł w twarzy Odda zrobiło się większe i znacznie jaśniejsze.

– Kim więc jestem, co? – chłopiec dotknął plecami drzwi, a jego dłoń niepostrzeżenie powędrowała w kierunku klamki.

– Jesteś cieniem jego świadomości we wspomnieniu. Prawdziwy Viggo jest tam. – Odd wskazał jednoosobowe łóżko swoim krzywym palcem. Jak na zawołanie, kołdra załopotała i oczom chłopca ukazał się on sam, zaspany, w pomiętej pidżamie. Prawdziwy Viggo wstał z łóżka i powlókł w kierunku biurka. Wyglądało na to, że nie zdaje sobie sprawy z obecności Odda i Viggo Cienia opartego o drzwi.

– Nie musisz się denerwować. Jesteś tylko błędem w przesyle wspomnień. Zostaniesz usunięty po zakończeniu przetwarzania i modyfikacji całej informacji – oznajmił Odd, widząc bladego jak ściana Viggo Cienia.

– Czyli, że umrę? – zapytał cichym głosem, siadając na podłodze. W tym samym czasie Prawdziwy Viggo grzebał uparcie w jednej z szuflad biurka.

– Nie, twoje ciało wciąż żyje gdzieś na Ziemi. Zniknie tylko to co jest tutaj. Zniknie tylko jego cień. – Światło w twarzy Odda wróciło do swojego poprzedniego rozmiaru. – To się czasami zdarza. System przesyłu wspomnień nie został jeszcze doprowadzony do perfekcji. 

Prawdziwy Viggo wyciągnął z szuflady drobne pudełko, które po kilku kliknięciach rzuciło na ścianę błękitne hologramy; otoczone pierścieniami planety, spękane powierzchnie naturalnych satelit, welony z dymu biegnące za kometami. Bawił się chwilę, zmieniając trajektorię meteorytów, tak by wpadały na siebie i zamieniały w drobny mak, przy donośnym rzężeniu pudełka. 

– I co teraz? Usuniesz mnie? – zapytał Viggo Cień.

– Nie uważasz. – Odd pokręcił głową. – Zrobię to dopiero po przetworzeniu i modyfikacji całej informacji. To znaczy, że musimy zaczekać do końca przesłanego wspomnienia.

– Ile to potrwa? 

– Ciężko stwierdzić. We wspomnieniach czas biegnie inaczej.

Prawdziwy Viggo odłożył pudełko z powrotem do szuflady. Wyciągnął się, ziewnął, po czym wziął ubranie z szafy i poszedł do łazienki.

– Co z ciebie tak w ogóle za jeden? – zapytał Viggo Cień.

– Jestem Odd. Zajmuję się czyszczeniem i modyfikacją wspomnień ze wszystkich treści niepożądanych i nieodpowiednich. – Robot z zaskakującą zwinnością wydostał się ze swojej kryjówki. Jego świecące oczy zaczęły wędrować po metalowej twarzy, dzieląc się jak komórki i zmieniając swoją wielkość. 

____

 

Prawdziwy Viggo żuł brązowego tosta. Od czasu do czasu brał tylko łyk wody i wracał do żucia. Na blat stołu i szarą koszulkę sypały się lawiny okruszków.

Odd uważnie obserwował jedzącego, a Viggo Cień z kwaśną miną błądził wzrokiem po pomieszczeniu.

– Dlaczego tu wszystko tak faluje? – zapytał w końcu z nieukrywaną wyższością.

– We wspomnieniach otoczenie jest niestabilne. Niektóre przedmioty znikają, inne zmieniają wygląd. – Odd przejechał palcami po głowie. – Ludzie zazwyczaj nie zwracają szczególnej uwagi na rzeczy wokół nich, stąd błędy. Film jest sto razy bardziej precyzyjny, ale zdecydowanie mniej ciekawy.

– Dlaczego? – dopytywał Viggo Cień.

– Każdy widzi świat inaczej. Przefiltrowuje go przez własne emocje, wyobrażenia. Dlatego, wszystkie wspomnienia są wyjątkowe.

Viggo Cień wydął usta i oparł głowę o framugę. Na jego oczach jeden z wazonów skurczył się, a stojące w nim kwiaty zmieniły kolor.

____

 

Prawdziwy Viggo wyszedł z domu, trzaskając drzwiami i ruszył plastikową ścieżką. Chód miał niedbały, kark przygarbiony, a ręce wepchnięte do kieszeni bluzy.

Światła Odda dzieliły się ze zdwojoną szybkością i rozpełzały po całym metalowym ciele, w końcu z otoczenia napływało zbyt dużo informacji, by na raz mogła je ogarnąć tylko jedna para oczu.

Wszędzie roiło się od platform na mechanicznych nogach. Były platformy większe, mniejsze, wyższe, niższe, dalsze i bliższe. Na każdej stało po kilka jednorodzinnych domów, parę drzew uginających się od owoców, a specjalnym fluorescencyjnym płotem wyznaczano przestrzeń publiczną. Na horyzoncie majaczyły szare wieżowce otoczone chmurą gęstego dymu.

– Mieszkasz we wspaniałym miejscu. – Odd ruszył za Prawdziwym Viggo, wciąż rozglądając się na wszystkie strony.

– Mówisz o tej tandecie? – Viggo Cień wskazał najbliższą platformę. 

– Na Ziemi istnieją gorsze miejsca. Powinieneś się cieszyć. 

– Cieszyć? – parsknął Viggo Cień. – Ja się nie mogę doczekać, kiedy w końcu polecę w kosmos.

– Kosmos nie jest dobrym miejscem – stwierdził Odd.

– A co, niby Ziemia nim jest? Tu nie masz żadnych możliwości, wszędzie jesteś blokowany i przyduszany. Musisz ciągle walczyć – oznajmił z goryczą w głosie. – A w przestrzeni nic cię nie ogranicza. 

– Nie masz racji. Ludzie nie potrafią jeszcze swobodnie podróżować w kosmosie. Istnieje wiele barier i przeszkód na razie nie do pokonania. Za to na Ziemi możesz iść gdzie chcesz i doświadczać tego niesamowitego świata.

– Jesteś tylko głupim robotem. Ty nic nie wiesz o doświadczaniu czegokolwiek. – Ostro zakończył dyskusję Viggo Cień.

____

 

Prawdziwy Viggo podszedł do trzech chłopców w zbliżonym do niego wieku. Nie mówiąc nawet słowa na powitanie, ruszyli razem w kierunku olbrzymiej jabłoni. Na miejscu zastali grupkę dzieci urządzających piknik. W przeciwieństwie do wysportowanych kolegów Vigga, były one niezwykle wątłe, a ich skóra miała niezdrowy szary odcień.

– Dziwne, w ogóle nie pamiętam tego dnia. Przecież Krety nigdy nie miały odwagi siadać pod naszym drzewem. O co chodzi? – Na twarzy Viggo Cienia odmalował się wyraz konsternacji.

Prawdziwy Viggo podszedł do dzieci i z całej siły kopnął ich koszyk piknikowy. Reszta jego kolegów szturchała, popychała i podstawiała nogi uciekającym w popłochu Kretom. Z warg i nosów kilku z nich toczyła się krew.

– Zazwyczaj cienie świadomości, czyli tacy jak ty, nie pamiętają wysłanego wspomnienia – wytłumaczył Odd, po czym przyjrzał się dziewczynce w niebieskiej sukience. Miała rozdarte kolana, a jej policzek płoną czerwienią. Próbowała wstać, ale chude jak patyki nogi okazały się niewystarczająco silne, by udźwignąć ciało.

Prawdziwy Viggo i jego koledzy wyzywali ją od najgorszych, dopóki zalana łzami, nie podniosła się i uciekła. Usta Prawdziwego Viggo wygięły się w triumfalnym uśmiechu.

– Smutno patrzeć jak człowiek krzywdzi innego człowieka. – Oczy Odda zaczęły się na powrót łączyć, aż do momentu, w którym zostały tylko dwa światła wielkości guzików na samym środku twarzy.

– Co? – zapytał oburzony Viggo Cień. – Stawiasz mnie na tym samym poziomie co Krety?

– Czym są Krety?

– Widzisz? – Viggo Cień wskazał tatuaż na swoim przegubie składający się z równoległych kresek i kropek. – Wiesz co to jest?

Odd wiedział. Te symbole świadczyły o przyjęciu Viggo Goossens’a do programu kosmicznego, który rozpocznie się za kilka lat. Do kolonizacji Marsa.

– Ja i moi znajomi zostaliśmy zakwalifikowani, ale tamte dzieciaki już nie. Są zbyt głupie i zbyt słabe, żeby móc polecieć w kosmos. Zostaną na Ziemi i będą w niej ryć jak krety. Przy odrobinie szczęścia pozwolą im kierować jakąś maszyną w kopalni, ale na nic więcej nie mogą liczyć. To przegrani. – Oczy Viggo Cienia płonęły niezdrowym zapałem.

– Będę musiał wykasować całe to zdarzenie, żeby wspomnienie zostało zaakceptowane. – Odd w milczeniu podszedł do Prawdziwego Viggo, który już jakąś chwilę wpatrywał się w przedmiot leżący niedaleko drzewa. Robot zorientował się, że jest to szmaciana lalka, najpewniej porzucona przez jedno z uciekających dzieci. Z długimi splątanymi włosami, oderwanym paciorkowym okiem i potarganą sukienką wyglądała dość żałośnie. Nagle zabawka zaczęła się ruszać. Kiwała głową na prawo i lewo, choć nic nie wskazywało na to, żeby posiada wewnątrz jakikolwiek mechanizm.

Prawdziwy Viggo kucnął i rozerwał lalce twarz. Na zewnątrz wytoczył się plusz, a chwilę później powoli i bardzo niepewnie wyszła z niego pszczoła. Przez parę sekund trzepała tylko swoimi skrzydłami, po czym z gracją wzbiła się w powietrze.

Odd próbował to sobie poukładać. Owad wewnątrz lalki. Coś co czuje i coś co doświadcza wewnątrz czegoś martwego. 

Robot przejechał dłonią po swojej metalowej czaszce.

____

 

Prawdziwy Viggo z zapałem zrywał strupy z kłykci. Pierwsze dwa zeszły bezboleśnie odsłaniając różową skórę, ale ściąganie trzeciego otworzyło na nowo ranę i po ręce pociekła mu krew. Beznamiętnie wytarł ją sobie w spodnie.

Dla Odda i Viggo Cienia ostatnie godziny minęły w mgnieniu oka. Słońce pędziło po niebie, a w odpowiedniej odległości postępowała za nim ciemność. W końcu pojawiły się gwiazdy i nim się obejrzeli, chłopcy nie siedzieli już pod jabłonią tylko przełączali niewielki billboard na tryb telewizyjny.

W końcu na ekranie zamiast reklamy proszku do prania pojawił się jakiś spiker. Mówił o asteroidzie, która za kilka minut będzie przelatywać niedaleko Ziemi. Zapewnił, że nie ma się czego obawiać i zaprosił do obejrzenia prognozy pogody na przyszły tydzień. Jeden z chłopców zmienił kanał i teraz widać było grupę ludzi zgromadzoną na jakimś wzniesieniu. Wszyscy pili, tańczyli i śpiewali. Dopiero po chwili reporter wyjaśnił, że czekają oni na uderzenie asteroidy i koniec świata.

Jeszcze kilkakrotnie zmieniali stację, ale za każdym razem, albo słyszeli zapewnienia o bezpieczeństwie Ziemi, albo o nadchodzącej zagładzie. 

W końcu trafili na reklamę misji kolonizacyjnej na Marsa. Wszyscy czterej chłopcy zamarli i z uwielbieniem wpatrywali się w ekran. Widzieli trasę lotu specjalnych pojazdów. Widzieli plany zabudowań ich nowego domu. Widzieli kolejny krok w rozwoju rasy ludzkiej, którego sami mieli dokonać.

Dopiero wówczas Odd przyjrzał się uważniej koszulkom chłopców. Na każdej z nich widniał statek, astronauta, albo schemat układu słonecznego. 

Robot domyślił się z kim ma do czynienia. Było to pokolenie wychowane na kulturze kosmosu. Wpajano im od najmłodszych lat, że wszechświat jest ich przyszłością, ich przeznaczeniem. Zaczęli więc traktować go jak swojego Boga. Dla nich był jedyną istniejącą prawdą, a lot jedynym życiowym celem. Wierzyli, że ci którzy opuszczą Ziemię są namaszczeni, niemal święci. W mediach nazwano ich potocznie Pokoleniem Kosmosu.

To byli fanatycy gardzący tymi, którzy nie mogli odlecieć z macierzystej planety.

To była przyszłość ludzkości.

____

 

Prawdziwy Viggo pomachał do kolegów na pożegnanie i zaczął iść szybkim krokiem. Czoło miał zmarszczone, a brwi zjechały mu się w jednym punkcie. W końcu zatrzymał się i zamiast wrócić do domu podszedł do specjalnej budki komunikacyjnej.

Prawdziwy Viggo poprosił o nadanie wiadomości na stację kosmiczną GAV, ale głos wydobywający się z maszyny stwierdził, że to w tym momencie niemożliwe. Chłopak zaklął. Jego wzrok padł na stojący obok automat do przesyłu pamięci. Zbliżył się do niego i zapytał, czy może wysłać wspomnienie na GAV. Odpowiedź była twierdząca. 

– Tato słuchaj, miałem problem z nadaniem wiadomości tekstowej, więc korzystam z tego sprzętu, chociaż wiem, że nie pochwalisz mojej decyzji – zaczął Prawdziwy Viggo. – Chciałem się zapytać, czy jest możliwe, że nikt nas nie ostrzeże o uderzeniu asteroidy. Znaczy, czy gdyby ludzie na górze wiedzieli to by nam powiedzieli? No wiesz, czy nie jest bardziej prawdopodobne, że bojąc się zamieszek zataili by prawdę? Mam nadzieję, że to tylko takie teorie spiskowe, bo jeśli nie, to wtedy ja będę już martwy, kiedy otrzymasz moje wspomnienie – Nerwowy śmiech. – W każdym razie, trzymaj się, tato. Jeszcze kilka lat i spotkamy się na Marsie. 

Prawdziwy Viggo podszedł do maszyny i załączył na głowę specjalną siatkę. Musiał jednak odczekać chwilę ze względu na niesprecyzowane przez automat problemy techniczne.

W tym samym momencie, w którym chłopak wyraził zgodę na dostęp do swojej pamięci, nocne niebo stało się zupełnie białe.

A później, wszystko gwałtownie zgasło i cały świat zniknął.

Na końcu nie było nic. Żadnych kształtów, zapachów czy dźwięków, tylko ona, tłusta i nieprzenikniona ciemność. 

____

 

Viggo Cień stał sam na dziwnej platformie, a wokół niego wirowały liczby i obrazy. Odd pojawił się chwilę później, kilka metrów od niego.

– Gdzie my jesteśmy? Co się stało? – zapytał oszołomiony chłopak.

– Wspomnienie dobiegło końca – powiedział Odd, skrobiąc ręką metalową czaszkę. – Pomyliłem się, przepraszam.

– W czym się pomyliłeś? – dopytywał się zniecierpliwiony.

– System przesłał mi właśnie informację, że to, co widzieliśmy na końcu, było uderzeniem asteroidy. Nie ma już prawdziwego Viggo. Generalnie nie ma już nic. Przykro mi.

Viggo Cień otworzył szeroko oczy.

– Czyli co? Ja praktycznie nie istnieję?

– Tak. – Odd splótł swoje długie ręce. – Chciałbym ci jakoś teraz pomóc, ale cień twojej świadomości jest już usuwany przez system. Znalazłeś się poza moją jurysdykcją. 

Chłopak usiadł i skurczył się w sobie. Ciało zaczęło mu lekko dygotać.

– Wszyscy boimy się śmierci. Nawet ja – rzucił niepewnie robot.

Viggo Cień uniósł głowę, a w jego oczach było pełno bólu i cierpienia. Odd wiedział co zaraz powie. Wyrzuci mu, że jak maszyna może bać się śmierci, skoro śmierć to moment, kiedy przestajesz cokolwiek czuć i przeżywać emocje, a ona nigdy ich nie doświadczyła. Nigdy nie kochała, nienawidziła, współczuła. Robiła tylko to co jej zaprogramowano. Nie była naprawdę smutna albo zachwycona. Pytanie więc czy kiedykolwiek żyła naprawdę.

Chłopak powiedział jednak coś zupełnie innego.

– Ja nie mogę umrzeć! Jestem wybrany, wygrałem! Miałem lecieć. – Z oczu popłynęła mu kolejna kaskada łez. – Gdyby tylko zaplanowali start wcześniej, tylko te kilka lat… . Tata mi obiecywał, miałem być prekursorem, zdobywcą! To niesprawiedliwe. Obiecał…

Viggo Cień robił się coraz bledszy i bledszy, aż w końcu zupełnie zniknął.

____

 

Odd otworzył oczy i spojrzał na pusty korytarz stacji kosmicznej GAV. Po zakończeniu modyfikacji wspomnienia Viggo Goossens’a postanowił zrobić przerwę i sprawdzić co u reszty załogi. Odpiął od siebie kilka kabli, po czym, korzystając ze sztucznej grawitacji, przeszedł do sali głównej. W pierwszej chwili drzwi nie chciały się przed nim otworzyć i musiał użyć specjalnych kodów, żeby dostać się do środka. Kiedy jednak przekroczył próg, gwałtownie zamarł.

Przy stole siedziało pięciu członków załogi. Twarze wszystkich leżały na białym blacie, a z nosa ciekła im krew. Puste oczy patrzyły w pustkę.

Odd podszedł do każdego z osobna, by sprawdzić funkcje życiowe. 

Wszyscy byli martwi.

Robot zastanawiał się co się stało, kiedy jego wzrok padł na okno skierowane na Ziemię. Podszedł do niego i odkrył, że jest pokryte krwią oraz tłustymi śladami pozostawionymi przez ludzkie ręce. 

Cała planeta płonęła. Ogień, popękana skorupa i stopiona skała w miejscu gdzie najpewniej spadła asteroida. Nie było już Ziemi, jaką znano dotąd. Nie było już na niej życia. Stała się martwą bryłą.

Odd odsunął się od okna i raz jeszcze spojrzał na ciała całej ludzkiej części załogi. Robot podszedł do Gunne Goossens’a i zamknął mu oczy.

Z przestrzeni, do której tak uparcie próbowało dotrzeć Pokolenie Kosmosu, istniały tylko dwie drogi ucieczki. Jednak skoro jedna została odcięta, kosmonauci mieli tylko jedno wyjście i z niego też skorzystali.

____

 

Stał tak chwilę, nie wiedząc co dalej, gdy nagle przypomniał sobie o pszczole w głowie lalki. O błyszczących skrzydłach owada, jego intensywnych kolorach. Zaczął się zastanawiać czy i on nie ma jakiegoś owada pod czaszką.

Gwałtownie wbił palce w głowę i zaczął ją rozrywać. Metal pozostawał niewzruszony, a palce wypadały mu ze stawów, ale nie przestawał. Wciąż tylko szarpał.

Kiedy przód czaszki z hukiem runął na podłogę, Odd zaczął wyciągać z wnętrza przewody. Szukał pszczoły. Musiała tam być. Wiedział to. Musiał pomóc jej się wydostać.

Coś głośno huknęło i robot upadł. Tuż przed tym, jak jego systemy przestały pracować odniósł wrażenie, że widzi małego owada, który usiadł mu na połamanych palcach.

Czerwone oczy Odda powoli zgasły.

 

Koniec

Komentarze

Podobało mi się. Jest tu trochę uproszczeń i od strony science opko by się raczej nie obroniło, ale jest to ciekawie opowiedziana historia. Trochę nie gra mi skala – to bycie wybrańcami dzieciaków właściwie i traktowanie reszty jak gorszego gatunku. I dlaczego “krety” są bardzo słabe fizycznie? Pokazujesz świat zaawansowany technicznie i ta scenka z ułomnymi fizycznie dziećmi taka trochę rodem z postapo nie do końca mnie przekonuje.

Nie zrozumiałam też skąd krew po wewnętrznej stronie szyby na stacji kosmicznej. Członkowie załogi walili w tę szybę głowami? Rozumiem, dlaczego popełnili samobójstwo.

I tu znowu pojawia się dla mnie problem skali. Kolonizacja Marsa w planach a na stacji 5-osobowa załoga. Nie klei mi się to.

Bardzo fajny motyw z pszczołą i robotem niszczącym się w scenie końcowej. Motyw oglądania wspomnienia przez cień chłopca też ciekawie zrealizowany, choć momentami zgrzytała mi niewiedza/ zdziwienie robota.

Finalnie, tekst odbieram raczej jako zajmująco opowiedzianą kosmiczną bajkę o zagładzie Ziemi niż opko sci-fi. Czytało się przyjemnie.

Klik :-)

It's ok not to.

dogsdumpling, dziękuję za miłe słowa i znalezienie chwili na przeczytanie. c:

Miałaś ciekawy pomysł i przedstawiłaś go naprawdę dobrze :) Chociaż wizja takiej przyszłości raczej mnie nie pociąga, miałam przyjemność z czytania, głównie ze względu na Twój lekki styl. Oby tak dalej ;)

I nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła kilku połkniętych przecinków :)

oznajmił Odd widząc bladego jak ściana Viggo Cienia.

Zniknie tylko to co jest tutaj.

Bawił się chwilę zmieniając trajektorię meteorytów

Prawdziwy Viggo wyszedł z domu trzaskając drzwiami i ruszył plastikową ścieżką.

Ja się nie mogę doczekać kiedy w końcu polecę w kosmos.

Zbliżył się do niego i zapytał czy może wysłać wspomnienie na GAV.

miałem problem z nadaniem wiadomości tekstowej więc korzystam z tego sprzętu

W każdym razie trzymaj się tato.

W tym samym momencie, w którym chłopak wyraził zgodę na dostęp do swojej pamięci nocne niebo stało się zupełnie białe.

System przesłał mi właśnie informację, że to co widzieliśmy na końcu było uderzeniem asteroidy.

po czym korzystając ze sztucznej grawitacji przeszedł do sali głównej.

Odd podszedł do każdego z osobna by sprawdzić funkcje życiowe. 

Robot zastanawiał się co się stało kiedy jego wzrok padł na okno skierowane w kierunku Ziemi.

Nie było już Ziemi jaką znano dotąd.

do której tak uparcie próbowało dotrzeć Pokolenie Kosmosu istniały tylko dwie drogi ucieczki.

Tu przecinek zamiast przed “to” pasuje bardziej przed “kiedy”:

skoro śmierć, to moment kiedy przestajesz cokolwiek czuć i przeżywać emocje

Tu, o ile się nie mylę, po “Tak” powinna pojawić się kropka:

– Tak – Odd splótł swoje długie ręce.

A tu wkradła się literówka z “e” zamiast “ę”:

– Czyli co? Ja praktycznie nie istnieje?

Pozdrawiam! :)

ocmel, dziękuję za Twoją opinię i oczywiście za wskazanie brakujących przecinków. Na pewno wszystko poprawię <:

Całkiem ciekawa i ładnie opowiedziana historia o końcu Świata. Plus za pomysł i za realizację, poza tym bardzo dobrze mi się czytało i choć wizja nie należy do przyjemnych, uważam tekst za przyjemną lekturę :)

Ode mnie kolejny biblioteczny kliczek :)

katia72, bardzo się cieszę, że opowiadanie przypadło Ci do gustu. I oczywiście, dziękuję za znalezienie czasu na przeczytanie c:

Hej, hej,

 

myślę, że porządnie napisana historia od strony warsztatu. Nie jestem tylko pewien przesłania, jaką wiadomość, jaką wartość chciałeś przekazać czytelnikowi? W historii nie ma praktycznie pozytywnych bohaterów, nie ma też nadziei, wszyscy giną a ja nie rozumiem dlaczego.

 

I jeszcze trochę czepialstwa:

 

Najpierw tylko niewyraźne linie, falujące kształty, które z każdą sekundą nabierają ostrości, aż w końcu zupełnie oddzielają się od tafli.

IMHO ten czas teraźniejszy nie jest tutaj potrzebny.

 

Uniósł niepewnie wzrok, po czym gwałtownie zamarł. 

Gwałtownie zamarł?

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

BasementKey, każda interpretacja czy przekazywana wartość/wizja, jaką odnalazłeś w tekście jest właściwa. To dodaje opowieści bardziej osobistego wymiaru. c;

Niemniej, dziękuję za komentarz i docenienie mojego stylu, a błędy z pewnością poprawię. 

Cześć! ;-)

 

Czytało się całkiem nieźle, choć w pewnym momencie poczułem lekkie znużenie historią. Opowieść nie wciągnęła zatem jak Bagno Biebrzańskie, ale nie była zła. Początek (bardzo klimatyczny) spodobał mi się bardziej niż dalsza część. Sporo fragmentów wybrzmiewa trochę zbyt enigmatycznie, a ja dzisiaj jakoś nie mam nastroju, który by sprzyjał odkodowywaniu. ;-)

Wykonanie solidne. Poniżej moje sugestie, do uwzględnienia bądź nie. ;-)

 

Prawdziwy Viggo z beznamiętną miną żuł brązowego tosta. Od czasu do czasu brał tylko łyk wody i z powrotem wracał do żucia. Na blat stołu i szarą koszulkę sypały się lawiny okruszków.

Odd uważnie obserwował jedzącego, a Viggo Cień z kwaśną miną błądził wzrokiem po pomieszczeniu.

– proponuję usunąć: z powrotem (przypałętał się pleonazm) oraz z beznamiętną miną; to żucie tosta wystarczy, aby pokazać, że niewiele było tam emocji, a dzięki wycięciu fragmentu o minie uniknie się powtórzenia. ;-)

Światła Odda dzieliły się ze zdwojoną szybkością i rozpełzały po całym metalowym ciele, w końcu z otoczenia napływało zbyt dużo informacji (+,) by na raz mogła je ogarnąć tylko jedna para oczu.

– zabrakło przecinka.

Próbowała wstać, ale chude jak patyki nogi okazały się niewystarczająco silne (+,) by udźwignąć ciało.

– tu także.

Robot zorientował się, że jest to szmaciana lalka (+,) najpewniej porzucona przez jedno z uciekających dzieci.

– i tu bym dał. ;-)

 

Pozdrawiam!

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogonie." T. Rałowski

FilipWij, dziękuję za uwagi i znalezienie czasu na przeczytanie. <:

Z sugestii na pewno skorzystam. 

Kredens, w przedmowie napisałaś, że w opowiadaniu są elementy i myśli, którymi zawsze chciałaś się podzielić, a ja, przeczytawszy tekst, zachodzę w głowę, jakie to elementy i myśli, bo tak po prawdzie to nie zdołałam doszukać się tu jakiegoś szczególnego przesłania.

Zastanawiam się też, w jaki sposób, już po zagładzie Ziemi, Odd znalazł się w stacji kosmicznej na Marsie…

Opisałaś sytuację z, jak mniemam, dość odległej przyszłości, więc tym bardziej zdziwiło mnie, że Viggo i jego koledzy tak paskudnie potraktowali piknikujące dzieci.

Wykonanie co stwierdzam z ogromną przykrością, pozostawia sporo do życzenie.

 

tylko ona, tłu­sta i nie­prze­nik­nio­na ciem­ność. ―> Nie umiem sobie imaginować tłustej ciemności. Na czym polega rzeczona tłustość?

 

Nie­pro­por­cjo­nal­nie dłu­gie ra­mio­na mu­ska­ją­ce zie­mię… ―> Opisujesz scenę w pokoju, więc: Nie­pro­por­cjo­nal­nie dłu­gie ra­mio­na mu­ska­ją­ce podłogę

 

– Że co? – chło­piec uśmiech­nął się kpią­co. ―> – Że co? – Chło­piec uśmiech­nął się kpią­co.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

Odd wska­zał jed­no­oso­bo­we łóżko swoim krzy­wym pal­cem. ―> Raczej: Odd wska­zał krzywym palcem jed­no­oso­bo­we łóżko.

Zbędny zaimek – czy wskazywałby coś cudzym palcem?

 

Praw­dzi­wy Viggo wstał z łóżka i po­wlókł w kie­run­ku biur­ka. ―> Co Viggo powlókł w kierunku biurka?

Pewnie miało być: Praw­dzi­wy Viggo wstał z łóżka i po­wlókł się w kie­run­ku biur­ka.

 

Praw­dzi­wy Viggo wy­cią­gnął z szu­fla­dy drob­ne pu­deł­ko… ―> Drobne można wyciągnąć z portmonetki. O pudełku powiedziałbym raczej: Praw­dzi­wy Viggo wy­cią­gnął z szu­fla­dy małe/ niewielkie pu­deł­ko

 

spę­ka­ne po­wierzch­nie na­tu­ral­nych sa­te­lit… ―> Satelita jest rodzaju męskiego, więc: …spę­ka­ne po­wierzch­nie na­tu­ral­nych sa­te­litów

 

Cięż­ko stwier­dzić. ―> Trudno stwier­dzić.

 

Od czasu do czasu brał tylko łyk wody z po­wro­tem wra­cał do żucia. ―> Od czasu do czasu wypijał tylko łyk wody i wra­cał do żucia.

Łyków się nie bierze. Wracać z powrotem to masło maślane.

 

zbyt dużo in­for­ma­cji by na raz mogła je ogar­nąć… ―> …zbyt dużo in­for­ma­cji, by naraz mogła je ogar­nąć

 

Z warg i nosów kilku z nich to­czy­ła się krew. ―> Raczej: Z warg i nosów kilku z nich ciekła/ sączyła się krew.

 

o przy­ję­ciu Viggo Go­os­sens’a do pro­gra­mu… ―> …o przy­ję­ciu Viggo Go­os­sensa do pro­gra­mu

 

Oczy Viggo Cie­nia pło­nę­ły nie­zdro­wym za­pa­łem. ―> Zapałem do czego?

 

ro­ze­rwał lalce twarz. Na ze­wnątrz wy­to­czył się plusz… ―> Lalek i innych zabawek nie wypycha się pluszem. Plusz może stanowić pokrycie misiów i innych zwierzątek. I jak ten plusz miałby się wytoczyć?

Proponuję: …ro­ze­rwał lalce twarz. Na ze­wnątrz wysypały się trociny

 

Przez parę se­kund trze­pa­ła tylko swo­imi skrzy­dła­mi… ―> Zbędny zaimek – czy pszczoła mogła trzepać cudzymi skrzydłami?

 

i po ręce po­cie­kła mu krew. ―> Zbędny zaimek.

 

Za­czę­li więc trak­to­wać go jak swo­je­go Boga. ―> Za­czę­li więc trak­to­wać go jak swo­je­go boga.

 

– Chcia­łem się za­py­tać, czy jest moż­li­we… ―> – Chcia­łem za­py­tać, czy jest moż­li­we

 

bojąc się za­mie­szek za­ta­ili by praw­dę? ―> …bojąc się za­mie­szek, za­ta­iliby praw­dę?

 

pod­szedł do ma­szy­ny i za­łą­czył na głowę spe­cjal­ną siat­kę. ―> Jak można coś załączyć na głowę?

A może miało być: …pod­szedł do ma­szy­ny i za­łożył na głowę spe­cjal­ną siat­kę.

Za SJP PWN: załączyćzałączać «dołączyć coś do jakiegoś pisma lub dokumentu»

 

Odd splótł swoje dłu­gie ręce. ―> Zbędny zaimek.

 

Ciało za­czę­ło mu lekko dy­go­tać. ―> Jak wyżej.

 

w jego oczach było pełno bólu i cier­pie­nia. ―> Ból i cierpienie to synonimy, znaczą to samo.

 

Z oczu po­pły­nę­ła mu ko­lej­na ka­ska­da łez. ―> Obawiam się, że łzy nie płyną kaskadą.

 

Gdyby tylko za­pla­no­wa­li start wcze­śniej, tylko te kilka lat… . ―> Po wielokropku nie stawia się kropki.

 

Po za­koń­cze­niu mo­dy­fi­ka­cji wspo­mnie­nia Viggo Go­os­sens’a… ―> Po za­koń­cze­niu mo­dy­fi­ka­cji wspo­mnie­nia Viggo Go­os­sensa

 

Twa­rze wszyst­kich le­ża­ły na bia­łym bla­cie, a z nosa cie­kła im krew. ―> Z jednego nosa?

Pewnie miało być: Twa­rze wszyst­kich le­ża­ły na bia­łym bla­cie, a z nosów cie­kła im krew.

 

Puste oczy pa­trzy­ły w pust­kę. ―> Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Puste oczy pa­trzy­ły w nicość.

 

Robot pod­szedł do Gunne Go­os­sens’a… ―> Robot pod­szedł do Gunne Go­os­sensa

 

Jed­nak skoro jedna zo­sta­ła od­cię­ta, ko­smo­nau­ci mieli tylko jedno wyj­ście… ―> Nie brzmi to najlepiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Interesujący pomysł na ostatnią wiadomość. Wyszedł z tego ciekawy punkt widzenia na opowieść. Chociaż cenzurowanie tak osobistych wrażeń jak wspomnienia? Hmmm. Jeśli chłopak chce zadać proste pytanie, to po co wysyła cały dzień?

Mnie motyw z pszczołą i końcowym samobójstwem robota nie przekonał. Jak owad dostał się do środka lalki, która była na tyle lekka (więc i mała), żeby pszczoła mogła nią poruszyć?

Ale ogólnie na plus.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka