- Opowiadanie: Ramshiri - Uwaga! Wampiry drogowe!

Uwaga! Wampiry drogowe!

Stary tekst, odkopany niedawno.

Wampiry istnieją i mają się względnie dobrze. Z humorem.

 

Aktualizacja: Poprawione sporo błędów

Korekta: @EloMortadelo

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Uwaga! Wampiry drogowe!

– Mówię ci – gorączkował się Tomas – nastolatki są coraz bardziej naiwne. Nie dość, że masowo konsumują treści o stworzeniach wampiropodobnych, to jeszcze doszukują się w tym odzwierciedlenia naszej rzeczywistości!

– Przecież nie mogą być aż tak naiwni! – żachnął się Jackob. – Rozumiem, w tych czasach coraz łatwiej o znalezienie osoby, która sama odda ci krew, lecz zważ na to iż pozostaje nas coraz mniej! Zwykli ludzie także zaczęli szukać okazji do przebicia nas kołkiem. Nawet tacy, którzy nie do końca wierzą w ponadnaturalne siły.

Mijało już drugie stulecie, odkąd Tomas i Jackob chodzili po ziemi. Byli wampirami, martwymi, którzy kroczyli pośród żywych. Świat zdążył zwariować w ciągu ostatnich dekad, tego byli bardziej pewni niż podatków. Kiedyś przesądne i ostrożne, po dwustu latach, społeczeństwo stało się lekkomyślne, wręcz naiwne. Wśród wampirów coraz częściej krążyły opowieści o ludziach, którzy sami do nich przychodzili i chętnie oddawali krew. Powody były różne: jedni marzyli, żeby ich przemienić, inni chcieli w ten sposób oddać cześć wyższym od siebie istotom. Byli też tacy, którzy naoglądali się głupich filmów stawiających wampiry w dobrym świetle i szukali po prostu miłości.

W każdej hollywoodzkiej produkcji krwiożerczą bestię ukazywano jako bohatera podejmującego szereg moralnych decyzji wbrew swojemu instynktowi. Na koniec jednak zawsze wygrywało w nim dobro, a u jego boku stawała młoda, piękna dziewczyna, gotowa oddać ukochanemu ostatnią nawet kroplę krwi. Wtedy bohater dochodził do wniosku, że tak naprawdę krew przestała być dla niego ważna, a przynajmniej nie w momencie, gdy przebywał w towarzystwie wybranki swojego serca.

– Bujda! – Zwykł wykrzykiwać Tomas w takich właśnie chwilach. – Żądza krwi jest zawsze najsilniejsza, bez względu na to, czy wampir zagubił swoje człowieczeństwo czy też próbuje być moralnie poprawny.

Tomas od zawsze uważał się za konserwatywnego wampira, który był ponad wszystkimi tymi błaznami próbującymi odświeżyć swój wygląd. Od prawie dwustu lat nie zmienił zawartości swojej garderoby czy nawet fryzury. Jego ubrania pochodziły co prawda z poprzedniej epoki, lecz zakrywał je długim czarnym płaszczem, by uniknąć ciekawskich spojrzeń na ulicy. 

Coraz częściej Tomas spoglądał z przerażeniem na swojego przyjaciela, który przez ostatnie kilka lat zmienił się nie do poznania. Stał się tym, czego wampir obawiał się najbardziej – uosobieniem czasów obecnych. Jackob, jako że wyglądał bardzo młodo, poddał się nowemu stylowi i zaczął ubierać jak zwykły nastolatek: podarte dżinsy, rozciągnięta koszula oraz skórzana czarna kurtka. Jedyne co pozostało z jego wyglądu to długie, czarne włosy związane z tyłu głowy. Jeszcze kilka lat temu postrzegani byli jako bracia ze względu na podobieństwo w ubiorze i szlachetne rysy twarzy. Obecnie jednak ku zniesmaczeniu Tomasa wszystko poszło w niepamięć.

W tym momencie z oddali wyłoniły się światła samochodu. Stojące na drodze wampiry usunęły się na pobocze.

– Kelly jest blisko – mruknął niezadowolony Tomas, zanim pojazd w ogóle zdążył się do nich zbliżyć.

Potrafił to wywnioskować po chaotycznej, nierównej jeździe i ryku silnika. Kelly była dziewczyną Jackoba oraz przyczyną jego gigantycznej zmiany, czego wielokrotnie nie omieszkał wytykać Tomas.

Mniej więcej pięć lat temu przyjaciele wybrali się do Barcelony, gdzie beztrosko bawili się, żywiąc ludźmi. Zmiana nastąpiła w momencie, gdy poznali Kelly. Między nią a jego przyjacielem zawiązał się romans i już po kilku dniach dziewczyna stała się wampirzycą. Tomas miał za złe przyjacielowi przemianę człowieka bez jego zgody, lecz z tym już się pogodził. Najgorsza była transformacja samego Jackoba. Wampir zaczął zmieniać się na jego oczach i nie chodziło tu tylko o ubiór, lecz również o styl życia. Przestał się upijać i spędzać z Tomasem całe dni. Po kilku miesiącach, gdy byli już w kraju, zupełnie zaprzestał polowań. Tłumaczył to zupełnie nową metodą pozyskiwania pożywienia, którą opracował wspólnie z Kelly. Plan polegał na gromadzeniu ludzkich ciał i wytaczaniu z nich krwi. Martwych pozyskiwali, gdy ludzie chcieli pozbyć się kłopotu.

– Załóżmy, że jesteś mordercą – tłumaczył mu to kiedyś Jackob. – Zabiłeś człowieka i nie wiesz, co zrobić z ciałem.

– Wyssać krew, zamarkować atak zwierzęcia, porzucić zwłoki w lesie – zniecierpliwił się wtedy Tomas.

– Zakładamy, że jesteś człowiekiem – wytłumaczył mu cierpliwie Jackob. Dla jego przyjaciela stanowiło to jednak bzdurę. Po co miał zakładać coś tak absurdalnego, skoro był wampirem? Lecz Jacob ciągnął dalej. – Jeżeli kogoś zabiłeś i nie wiesz, co zrobić z ciałem, to zgłaszasz się do nas. – Wskazał z dumą na siebie i Kelly. – Mr. i Mrs. Red, tak się teraz nazywamy. Zajmujemy się tym, aby ciało już nigdy nie “wypłynęło”. Reasumując, klient ma spokój, a my krew i masę szmalu.

"Szmalu"? Jeszcze parę lat temu Jackob nie znał takiego określenia, a nawet jakby znał, to nie przeszłoby mu to przez gardło. Takie kolokwializmy z ust arystokraty!?

Mimo iż Jackob wielokrotnie próbował namówić przyjaciela, aby dołączył do interesu, ten pozostał nieugięty. Kelly natomiast milczała. Przyjęło się już dość dawno temu, że tych dwoje ograniczało swoje rozmowy do minimum. Tak miało być i tym razem:

– Siemka, Tomas, jak życie? – zapytała lekko Kelly. Wysiadła z samochodu, zbliżyła się do Jackoba i pocałowała namiętnie.

– Witaj – opowiedział wampir, nie kryjąc zniesmaczenia powitaniem pary. Na tym ich rozmowa się skończyła. Wiedzieli, że jedno za drugim nie przepada, nie widzieli więc sensu w ciągnięciu tej farsy. Jedynym, który zdawał się tego nie zauważać, był Jacob. Próbował ich integrować, zapraszać razem i cieszyć się ze spotkań we trójkę – nigdy nie kończyło się to dobrze.

Przyjazd Kelly przerwał dialog pomiędzy przyjaciółmi. Jackob był teraz bardzo zajęty odwzajemnianiem pocałunków wampirzycy.

– Na nas już czas – oznajmił ni stąd, ni zowąd wampir, gdy tylko zdołał złapać oddech. Dla Tomasa nie było zaskoczeniem to, że jego przyjaciel nie miał zamiaru zostać na polowaniu. Picie prosto z żyły przestało być dla niego „trendy". – Mamy klienta, który za kilkadziesiąt minut powinien przywieźć ciało kochanka swojej żony.

– Martwy od kilku dni czy miesięcy? – zadrwił Tomas. – Pewnie krew już dawno zimna?

– Od zaledwie dwóch godzin – odpowiedziała sucho wampirzyca. – Jeszcze świeży.

Tomas przewrócił oczyma. To i tak wystarczający czas, aby krew straciła swe właściwości. Picie czegoś tak nieświeżego napawało go obrzydzeniem. Jackob wyczytał to z jego twarzy, dlatego tym razem powstrzymał się od dalszego namawiania.

Para wsiadła do pojazdu.

– Jak was nakryją i przebiją kołkami, to pomszczę waszą śmierć – zawołał wesoło Tomas.

– Wzajemnie! – krzyknął Jackob z samochodu.

Wampir przez chwilę stał na poboczu, odprowadzając wzrokiem chaotycznie jadące auto. Nawet jeżeli przez ostatnie lata przyjaciele nie zgadzali się ze sobą tak dobrze jak kiedyś, to jednak Tomas wiedział, że może liczyć na ich lojalność, a co ważniejsze – pomszczenie jego śmierci. Była to niepisana zasada między wampirami. Doświadczony przez lata miał już jednak wypracowany bezpieczny sposób na polowanie. Niezawodny na tyle, że nie musiał obawiać się o przebicie swego serca kołkiem.

Tomas położył się po prostu wygodnie na zimnym asfalcie. Robił tak od ponad wieku. Kiedyś pojazdy konne zatrzymywały się, a przestraszeni ludzie wyskakiwali z nich, aby pomóc leżącemu na drodze. Zazwyczaj wtedy właśnie tracili czujność co wampir bezbłędnie wykorzystywał. Gdy tylko niewinna niewiasta napełniona strachem oraz troską nachylała się nad nim, on gwałtownie sięgał do szyi i zaczynał się żywić. Ciało wampira przeżywało wtedy jakby ponowne narodziny. Na kilka chwil jego serce znów zaczynało bić, a przynajmniej tak sobie wmawiał.

Leżał więc na zimnej drodze i czekał. Tym razem wynagrodzenie miało pojawić się bardzo szybko. Z daleka usłyszał nadjeżdżający samochód, chwilę potem zza zakrętu wyłoniły się światła. Tomas mógł przysiąc, że już czuł w ustach krew zbliżającej się ofiary.

 

 

***

 

 

Nieoświetloną drogą pędził Zack. Dziś był wyjątkowo podenerwowany i śpieszył się na spotkanie, które miało zadecydować o jego być albo nie być. Wiedział, że powinien zwolnić, jechać z głową, gdyż zatrzymanie przez policję było ostatnim, czego potrzebował w tej chwili.

 

Wszystkie powyższe czynniki mogły się przyczynić do prawdziwej tragedii.

– Cholera!

Samochód podskoczył gwałtownie, a Zack wcisnął hamulec. Spojrzał w boczne lusterko, aby sprawdzić, w co uderzył, lecz z tej odległości było to niemożliwe. Dlatego też wrzucił wsteczny i wycofał samochód. Dopiero niecałe dwa metry od obiektu rozpoznał jego kształt. Doznał tak wielkiego szoku, że zapomniał wcisnąć hamulec. Skończyło się na tym, że przejechał po ciele po raz kolejny. Zatrzymał się dopiero po kilku chwilach, klnąc przy tym siarczyście.

Nie wiedział, jak długo siedział bezczynnie na miejscu, zastanawiając się, co też powinien zrobić: sprawdzić, czy żyje czy raczej odjechać z miejsca wypadku? Na szczęście jednak sytuacja rozwiązała się sama.

Dwukrotnie przejechana przez niego osoba powoli zaczęła się ruszać. Wyglądało na to, że próbowała wstać, lecz jej próby spełzły na niczym.

Zack czym prędzej wyskoczył z auta, popędził do ofiary i uklęknął przy niej.

– Nic ci nie jest? – zapytał głupio.

Leżący na jezdni mężczyzna nic nie powiedział. Zamiast tego złapał go za ramię i spróbował sięgnąć zębami do jego szyi. Błysnęły zadziwiające długie kły oraz czerwone oczy, które aż kipiały wściekłością. Zack zupełnie spanikował. Próbował wyrwać się wampirowi, lecz ten trzymał go mocno. Nie miał niestety zbyt dużego pola do popisu. Mężczyzna złapał go za obie ręce i skutecznie uniemożliwił ucieczkę. Dlatego też Zack zrobił coś szalonego. Uderzył wampira z główki.

Zaskoczona postać puściła go.

Początkowy chaos i zaskoczenie w jego głowie ustąpiły zrozumieniu. Zaczął jasno myśleć. Spojrzał z nienawiścią na leżącego na ziemi. Nie minęła chwila, gdy Zack zaczął kopać krwiopijcę, krzycząc przy tym.

– Zgiń! Przepadnij!

Wyglądało jednak na to, że wampir powoli odzyskuje siły. Złapał go za nogę i zdołał przewrócić. Przestraszony kierowca czym prędzej odtoczył się od niego by zaraz popędzić w stronę auta. Wyciągnął ze schowka glocka i wypalił kilka razy w stronę wampira, zanim zdążył pomyśleć.

– Już nie wstaniesz tak prędko – rzucił z zadowoleniem. Postanowił poszukać czegoś, czym mógłby go przebić.

Na szczęście dwa dni wcześniej robił porządki na podwórzu dlatego w bagażniku miał drewniane fragmenty ogrodzenia, które mogły służyć mu jako kołek. Po krótkiej chwili znalazł wystarczająco ostry kawałek drewna i ruszył z nim w stronę wampira. Wtem zamarł w połowie drogi. Dopiero teraz zaczął zastanawiać się, czy wampiry rzeczywiście istnieją. A co jeżeli to nie jest wampir, lecz jakiś kabareciarz, który zapomniał zdjąć zęby? Z ubioru nawet przypominał przebierańca.

Dwukrotnie przejechany, skopany, a następnie postrzelony kilka razy. Mimo to ku przerażeniu Zacka, podjął kolejną próbę podniesienia się.

– Nie zaszkodzi go przebić – uznał zgodnie z logiką.

Pośpieszył więc do ofiary, uklęknął przy niej i uniósł ręce wysoko nad głowę. Był gotowy, aby zadać ostateczny cios.

 

***

 

 

Kolejny dzień nudnej, nikomu niepotrzebnej pracy dobiegł dla niego końca. Jeszcze dosłownie kilka minut drogi dzieliło Garetta od domu. Od kanapy przed telewizorem i zimnego piwa. Po całym dniu słuchania narzekań tej starej zrzędy Richards należał mu się wreszcie odpoczynek. Gdyby chodziło tylko o tę starą wariatkę, ale nie! Ludzie walili dziś do niego drzwiami i oknami.

 

– Taka praca – westchnął zrezygnowany.

Mężczyzna wjechał właśnie w gęsty las, w miejsce, gdzie droga skręcała gwałtownie w lewo. Zaraz za zakrętem musiał jednak wcisnąć mocno hamulec. Na jego oczach rozgrywała się scena wyjęta z jakiegoś horroru… albo wyjątkowo kiepskiej komedii. Ktoś leżał w kałuży krwi na jezdni. Nad ofiarą pochylał się mężczyzna z wysoko uniesionym kołkiem nad głową i krzyczał:

– Giń wampirze!

Dla Garetta stało się jasne, że tej nocy nie zazna spokoju, a papierkowej roboty starczy mu co najmniej na tydzień. Dlatego właśnie wyciągnął broń z kabury, wyszedł z radiowozu i mierząc w oprawcę, krzyknął:

– Stój! Policja! – Mężczyzna trzymający kołek zawahał się przez chwilę. – Ręce za głowę!

Niedoszły morderca posłusznie wstał oraz przyjął wyznaczoną pozycję.

– I wyrzuć ten cholerny kołek!

– Ale panie władzo – zaczął tłumaczyć tamten, wyrzucając kołek na pobocze – przejechałem go!

– No to widzę!

– I nadal żyje!

– No to nie wsadzą za morderstwo, a jedynie za usiłowanie, czyli tak zwany zamiar popełnienia czynu zabronionego. A teraz odejdź pan od wampira. – Splunął na ziemię. – Ofiary znaczy się.

Zatrzymany grzecznie odstąpił. Zdawał się jednak co chwilę spoglądać w stronę ciała, ni to ze strachem, ni to z nienawiścią – policjant sam nie był pewny, o jakich uczuciach świadczył jego wyraz twarzy. Dlatego też, nie opuszczając broni, powoli podszedł do ofiary, a gdy już miał się nad nią nachylić, oprawca ostrzegł go:

– Radziłbym tego nie robić.

Policjant jednak postanowił zignorować tę radę, Uklęknął przy ofierze, aby stwierdzić jak poważnie jest ranna. Leżący mężczyzna zdawał się być nieprzytomny.

– Strzelałeś do niego? – zapytał po oględzinach ciała.

– Strzelałem, kopałem i dwukrotnie przejechałem. – Zack rozglądał się niespokojnie. – Na nic się to jednak nie zdało, bo on wciąż żyje!

Policjant odwrócił się z powrotem w stronę leżącego, w sam raz, żeby dostrzec zbliżające się do swojej szyi kły. Odskoczył jak poparzony. Oto osoba mająca na ciele tak poważne rany próbowała go zaatakować. Mózg wskoczył na wysokie obroty. Dziesiątki pytań zaczęły krążyć w głowie: “jak to możliwe, że on żyje? Czyżby miał do czynienia z wampirem?”.

– Ostrzegałem! Trzeba mi było dać go zabić, gdy pojawiła się ku temu okazja. – Wskazał na próbującego podnieść się wampira. – A teraz odzyskał moc i zaraz nas rozerwie na strzępy!

Garett trzykrotnie wystrzelił w kierunku krwiopijcy. Wampir ponownie upadł na ziemię.

– Nigdy nie sądziłem, że kiedyś o to zapytam, ale… masz może kolejny kołek? Trzeba ubić skurczybyka!

– Jasne! Jest w bagażniku – wypalił natychmiast.

Policjant czym prędzej popędził do samochodu Zacka.

 

***

 

 

– Niech to szlag! – Zack przypomniał sobie o jednej bardzo ważnej kwestii. O czymś co mogło go pogrzebać. Odwrócił się na pięcie w idealnej chwili by ujrzeć wściekłego policjanta stojącego przy jego bagażniku z glockiem wycelowanym prosto w jego twarz.

 

– Że też dałem się aż tak nabrać! – ryknął wściekle. – Wampir! Dobre sobie.

Zack próbował wykrztusić coś na swoją obronę, lecz policjant nie chciał go wcale słuchać. Za to kazał mu położyć się na ziemię z rękami na karku.

– Pomocy! – W tym momencie wampir najwyraźniej dostrzegł swoją szansę. Policjant podszedł do leżącego.

– Proszę leżeć i się nie ruszać. Zaraz sprowadzimy pomoc. – Wtem ton rannego uległ zmianie. – Co? Nic nie słyszę. – Nachylił się nad wampirem, aby móc go zrozumieć.

– Nie! – krzyknął Zack, lecz było już za późno. Wampir zdążył sięgnąć do gardła policjanta i wbić w nie swoje kły.

Dzięki świeżej krwi rany wampira najwyraźniej zasklepiły się w błyskawicznym tempie. Już po chwili stał pewnie na nogach i z wściekłością spoglądał na Zacka, który w ułamku chwili podjął decyzję o działaniu. Ruszył biegiem w stronę radiowozu. Dzieliło go od niego zaledwie parę metrów, nie miał jednak wątpliwości, że wampir potrafił poruszać się błyskawicznie, dlatego dotarcie do auta nie było takie proste. Spojrzał do tyłu, aby sprawdzić, jak mu idzie. Mężczyzna w czerni sunął po ziemi z zastraszającą prędkością. O przeżyciu decydować mogły jedynie ułamki sekundy.

Dotarł wreszcie do drzwi auta i modląc się w duchu, złapał klamkę. Otwarte! – ucieszył się w myślach. W środku, niczym zbawienie czekała na niego strzelba, której obecności mógł się jedynie domyślać. Sięgnął po broń i obrócił się w stronę wampira. Teraz dzieliło ich mniej niż pół metra. Licząc na to, że broń jest naładowana, trafił go prosto w twarz. 

Wystrzał dosłownie zdjął wampirowi głowę z ramion. Litry krwi chlusnęły na asfalt. Chwilę potem na ziemię runął jego korpus. Zack uklęknął w kałuży posoki, a drżenie objęło całe jego ciało. Chciał tak klęczeć przez cały dzień, dochodząc do siebie. Wiedział jednak, że w każdej chwili mógł przejechać jakiś człowiek, a w najgorszym wypadku wampir. Jeszcze przyszłoby mu do głowy zaatakować Zacka, chcąc pomścić swojego demonicznego kolegę. Właśnie ta myśl zmusiła mężczyznę do wstania z ziemi i zabrania się za sprzątnięcie całego tego bałaganu.

Podszedł powoli do bagażnika swojego samochodu. W środku znajdował się czarny, plastikowy worek odsunięty do połowy – najwidoczniej przez policjanta. Wewnątrz leżało ciało mężczyzny, którego Zack zabił przed paroma godzinami.

Posprzątanie całego pobojowiska zajęło mu ponad pół godziny. Zadowolony z siebie wsiadł do samochodu. W środku, na miejscu pasażera leżał jego telefon. Wyciągnął go, aby sprawdzić ostatnie wiadomości. Czekał na niego SMS, którego treść przedstawiała się następująco:

 

"Jesteś spóźniony!

 

Dostajesz jeszcze 15 minut. Potem się zmywamy.

Mr. & Mrs. Red"

 

Podszedł do bagażnika i spojrzał na leżące tam zwłoki. Ciekawe, co powiedzą państwo Red, gdy przywiezie im trzy ciała zamiast jednego, w tym należące do wampira. Zack uśmiechnął się na tę myśl i z piskiem opon ruszył na spotkanie.

 

Koniec

Komentarze

Bardzo podobało mi się twoje opowiadanie i w kilku miejscach szczerze mnie rozbawiło. Tekst czyta się lekko i przyjemnie, humor jest niewymuszony, a bohaterowie barwni.

ośmiornica, jeżeli rozbawiło – to moja robota jest wykonana! Dziękuję, że przeczytałaś i cieszę się że się podobało. :)

Hej, Marzycielu Ramshiri!

 

Na początek trochę łapanki:

W tym momencie z oddali wyłoniły się światła odległego samochodu.

Najgorsze w było to, że od tego czasu Tomas, zaczął zmieniać się na jego oczach

Po co mia zakładać, że jest człowiekiem

przestało być dla niego „trendy’

Ten cudzysłów jakiś taki niedokończony

Dwukrotnie przejechany, skopany a następnie postrzelony kilka razy. Mimo to ku przerażeniu Zacka, zaczął on po raz kolejny swoje próby podniesienia się na nogi.

Niepotrzebny zaimek

– I wrzuć ten cholerny kołek!

Pewnie miało być wyrzuć

 

– No to nie wsadzą za morderstwo(+,) a jedynie z usiłowanie

za

 

– Splunął na ziemię – Ofiary znaczy się.

Zatrzymany, grzecznie odstąpił od ofiary.

Powtórka

– Strzelałeś to niego? – zapytał gdy tylko zauważył zbadał ciało

do, co w końcu zrobił: zauważył, czy zbadał? I brak kropki na końcu.

 

– Strzelałem, kopałem i dwukrotnie przejechałem(+.) – Zack rozglądał się niespokojnie(+.) – Na nic się to jednak nie zdało, bo on wciąż żyje!

Policjant odwrócił się z powrotem w stronę leżącego, w sam raz, żeby dostrzec zbliżające się do jego szyi(-,) kły.

Trzeba mi było go zabić

Może “trzeba mi było dać go zabić.

 

A tutaj moja dość krótka opinia:

 

Warsztatowo jeszcze trzeba trochę poprawić, niektóre zdania dałoby się nieco wygładzić, tekst czytałoby się wtedy przyjemniej.

Pomysł natomiast jest całkiem przyjemny, dobrze że na końcu fajnie splotłeś wszystkie wątki, wychodzę więc czytelniczo usatysfakcjonowany.

 

Pozdrawiam!

 

 

 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Dziękuję Krokus, za to punktowanie! Poprawię to dziś. Cieszę się bardzo, że tekst mimo to był przyjemny i “dobrze” się skończył ;)

Pozdrawiam!

No cóż, Ramshiri, miałeś fajny pomysł i zamordowałeś go wykonaniem. Fatalnie czyta się tekst pełen różnych błędów, usterek, powtórzeń, zaimkozy, że o nie najlepszej interpunkcji nie wspomnę.

Mam nadzieję, że Twoje przyszłe opowiadania będą równie zabawne, ale zdecydowanie lepiej napisane.

 

– Prze­cież nie mogą być aż tak na­iw­ni! – żach­nął się Jac­kob – Ro­zu­miem, w tych cza­sach… ―> Brak kropki po didaskaliach. Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

Świat zdą­żył zwa­rio­wać w ciągu tego czasu, tego byli bar­dziej… ―> Czy to celowe powtórzenie?

 

krą­ży­ły opo­wie­ści jakby to lu­dzie sami do nich przy­cho­dzi­li… ―> Chyba miało być: …krą­ży­ły opo­wie­ści, jakoby to lu­dzie sami do nich przy­cho­dzi­li

 

bo­ha­ter do­ko­nu­ją­cy sze­re­gu mo­ral­nych de­cy­zji. ―> Decyzji się nie dokonuje, decyzję można podjąć, więc: …bo­ha­ter podejmujący szereg mo­ral­nych de­cy­zji.

 

po­do­bień­stwo w ubio­rze i szla­chec­kie rysy twa­rzy. ―> Chyba miało być: …po­do­bień­stwo w ubio­rze i szla­chetne rysy twa­rzy.

Bywają szlachcice o rysach zgoła nieszlachetnych.

 

i po gło­śnym ryku sil­ni­ka. ―> Zbędne dopowiedzenie – ryk jest głośny z definicji.

 

Mniej wię­cej pięć lata temu… ―> Literówka.

 

Tomas miał za złe przy­ja­cie­lo­wi za to, że prze­mie­nił… ―> Tomas miał za złe przy­ja­cie­lo­wi, że prze­mie­nił

 

Prze­stał się upi­jać i spę­dzać z To­ma­sem ca­łych dni. ―> Prze­stał się upi­jać i spę­dzać z To­ma­sem ca­łe dni.

 

Plan po­le­gał na po­zy­ski­wa­niu ludz­kich ciał i wy­ta­cza­niu z nich krwi. Mar­twych po­zy­ski­wa­li, gdy… ―> Czy to celowe powtórzenie?

 

Wie­dzie­li, że jeden za dru­gim nie prze­pa­da… ―> Piszesz o dziewczynie i chłopaku, więc: Wie­dzie­li, że jedno za dru­gim nie prze­pa­da

 

nigdy nie koń­czy­ło się to do­brze. Przy­jazd Kelly za­koń­czył zu­peł­nie… ―> Nie brzmi to najlepiej.

 

ja­dą­ce­go już sa­mo­cho­du. Wam­pir przez chwi­lę stał na dro­dze, od­pro­wa­dzał wzro­kiem ja­dą­ce po całej dro­dze auto. ―> Powtórzenia.

 

na­chy­la­ła się nad nimon gwał­tow­nie się­gał do jej szyi i za­czy­nał się żywić. Jego ciało prze­ży­wa­ło wtedy jakby po­now­ne na­ro­dzi­ny. Na kilka chwil jego serce po­now­nie za­czy­na­ło bić a przy­naj­mniej tak sobie wma­wiał. ―> Przykład nadmiaru zaimków.

 

że za­po­mniał wci­snąć ha­mul­ca. ―> …że za­po­mniał wci­snąć ha­mul­ec.

 

Po­cząt­ko­wy chaos i za­sko­cze­nie w jego gło­wie ustą­pi­ło zro­zu­mie­niu. ―> Piszesz o chaosie i zaskoczeniu, więc: Po­cząt­ko­wy chaos i za­sko­cze­nie w jego gło­wie ustą­pi­ły zro­zu­mie­niu.

 

Spoj­rzał z nie­na­wi­ścią na le­żą­ce­go na ziemi. Nie mi­nę­ła chwi­la zanim Zack za­czął kopać le­żą­ce­go krwio­pij­cę… ―> Powtórzenie.

Proponuje w drugim zdaniu:  Nie mi­nę­ła chwi­la, gdy Zack za­czął kopać krwio­pij­cę

 

Zła­pał go z nogę i zdo­łał prze­wró­cić. ―> Literówka.

 

Wy­cią­gnął ze schow­ka swo­je­go gloc­ka… ―> Zbędny zaimek.

 

ka­ba­re­ciarz, który za­po­mniał zdjąć zębów? ―> …ka­ba­re­ciarz, który za­po­mniał zdjąć zęby?

 

i uniósł swe ręce wy­so­ko nad głowę. ―> Zbędny zaimek.  

 

ni­ko­mu nie po­trzeb­nej pracy… ―> …ni­ko­mu niepo­trzeb­nej pracy

 

dzie­li­ło Ga­ret­ta od ci­che­go do­mo­we­go za­ci­sza. ―> Masło maślane – czy domowe zacisze może być głośne?

 

A gdyby cho­dzi­ło tylko o starą wa­riat­kę… ―> A gdyby cho­dzi­ło tylko o  starą wa­riat­kę

 

– Taka praca – ode­tchnął zre­zy­gno­wa­ny. ―> – Taka praca – westchnął zre­zy­gno­wa­ny.

 

po­sta­no­wił zi­gno­ro­wać radę… ―> …po­sta­no­wił zi­gno­ro­wać radę

 

żeby do­strzec zbli­ża­ją­ce się do jego szyi kły. ―> …żeby do­strzec zbli­ża­ją­ce się do swojej szyi kły.

 

pró­bo­wa­ła za­ata­ko­wać go swymi kłami. ―> Zbędny zaimek.

 

Jego mózg wszedł na wy­so­kie ob­ro­ty. Dzie­siąt­ki pytań za­czę­ły krą­żyć w jego gło­wie: ―> Zbędne zaimki.

 

Już po chwi­li stał on pew­nie na no­gach… ―> Zbędny zaimek.

 

mo­dląc się w duchu zła­pał za klam­kę. ―> …mo­dląc się w duchu, zła­pał klam­kę.

 

cze­kał na niego shot­gun, któ­re­go obec­no­ści mógł się je­dy­nie do­my­ślać. ―> …cze­kał na niego shot­gun, któ­re­go obec­no­ści mógł się je­dy­nie do­my­ślać.

 

Chwi­le potem na zie­mię runął jego kor­pus. ―> Literówka.

 

Cze­kał na niego SMS, któ­re­go za­war­tość przed­sta­wia­ła się na­stę­pu­ją­co: ―> Cze­kał na niego SMS, któ­re­go treść przed­sta­wia­ła się na­stę­pu­ją­co:

 

Zack uśmiech­nął się na myśl… ―> Zack uśmiech­nął się na myśl

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hi, hi, ciekawe, co powiedzieli :)

Uśmiechnęło mi się parę razy, pomysł bardzo fajny. Tylko te babole popoprawiaj :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję regulatorzy! Na razie pociesze się myślą, że było zabawnie. No i że pomysł fajny :)

Zrobiłem poprawki. O didaskaliach muszę jeszcze doczytać, ale coś już zmieniłem. Dziękuję za materiał i punktowanie.

 

Świat zdążył zwariować w ciągu tego czasu, tego byli bardziej… ―> Czy to celowe powtórzenie? –> Tak. Pomyślę nad nim jeszcze.

 

Plan polegał na pozyskiwaniu ludzkich ciał i wytaczaniu z nich krwi. Martwych pozyskiwali, gdy… ―> Czy to celowe powtórzenie? → Nie

 

Cała reszta baboli, też nie była celowa. Dziękuję raz jeszcze.

 

Irka_Luz, mega dziękuję za miły komentarz. Babole poprawione. Pewnie będę przeglądał jeszcze raz całość :)

 

Hi, hi, ciekawe, co powiedzieli :) → Tu można wyobrazić sobie groźną minę Roberta Pattinsona wyjętą ze zmierzchu ;)

Bardzo proszę, Ramshiri. Niezmiernie się cieszę, że uznałeś uwagi za przydatne.

Powodzenia w dalszej prac y twórczej. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, mam kilka uwag jeśli pozwolisz się powymądrzać (nie ręczę za ich poprawność).

 

W każdej hollywoodzkiej produkcji krwiożerczą bestię ukazywano jako bohatera podejmującego szereg moralnych decyzji wbrew swojemu instynktowi. Na koniec jednak zawsze wygrywało w nim dobro, a u jego boku stawała młoda, piękna dziewczyna, gotowa oddać ukochanemu ostatnią nawet kroplę krwi. Wtedy bohater dochodził do wniosku, że tak naprawdę krew przestała być dla niego ważna, a przynajmniej nie w momencie, gdy przebywał w towarzystwie wybranki swojego serca.

Tu chyba przydałaby się jakaś scena zamiast opisu, np. jak oglądają jakąś reklamę kolejnego zmierzchu.

 

Coraz częściej Thomas spoglądał z przerażeniem na swojego przyjaciela, który przez ostatnie kilka lat zmienił się nie do poznania.

Wcześniej był Tomasem ;)

 

Tomas miał za złe przyjacielowi przemianę człowieka bez jego zgody, lecz z tym się jeszcze pogodził.

Już się z tym pogodził?

 

No to nie wsadzą [cię] za morderstwo, a jedynie za usiłowanie, czyli tak zwany zamiar popełnienia czynu zabronionego.

Nie jestem pewna czy dodać cię, ale mi pasuje ;P

 

I tak ogólniej, czy jeśli Tomas ubiera się dziwnie, Zack i Garett nie powinni jakoś zareagować?

 

No i pora na chwalenie ^^ Opko ciekawe, pomysł dobry, kilka razy się zaśmiałam (szczególnie gdy przejechał go drugi raz, a potem przyznał się do tego policjantowi). Końcówka mega! Świetnie się bawiłam, i zrobiła robotę ;P Miło się czytało, dziękuję za lekturę!

 

 

 

 

Cześć, Gruszel :)

 

Tu chyba przydałaby się jakaś scena zamiast opisu, np. jak oglądają jakąś reklamę kolejnego zmierzchu.

Ta propozycja wydaje się ciekawa, ale nie do końca wiem jak miałbym to wykonać. Nie wiem czy jest na to miejsce. Co ciekawe, od jakiegoś czasu, mam pomysł na luźną kontynuację i opowiadanie właśnie miało się zaczynać od oglądania Zmierzchu czy Pamiętników Wampirów przez wampiry :)

 

Wcześniej był Tomasem ;)

Zgadza się. Dzięki :)

 

Tomas miał za złe przyjacielowi przemianę człowieka bez jego zgody, lecz z tym się jeszcze pogodził.

Już się z tym pogodził?

Dzięki, też poprawiłem.

 

No to nie wsadzą [cię] za morderstwo, a jedynie za usiłowanie, czyli tak zwany zamiar popełnienia czynu zabronionego.

Tutaj muszę się dłużej zastanowić. Mi, do maniery policjanta, pasuje bardziej bez “cię”. Choć z tym słowem, byłoby pewnie bardziej naturalnie i poprawnie.

 

I tak ogólniej, czy jeśli Tomas ubiera się dziwnie, Zack i Garett nie powinni jakoś zareagować?

Teoretycznie napisałem wcześniej, że na całość zakłada długi czarny płaszcz – żeby ludzie mu się nie przyglądali. Twoje pytanie dało mi jednak pomysł na dodanie dodatkowego zdania.

 

A co jeżeli to nie jest wampir, lecz jakiś kabareciarz, który zapomniał zdjąć zęby? Z ubioru nawet przypominał przebierańca.

 

Gruszel, dziękuję za komentarz. Cieszę się bardzo, że tekst Cię rozbawił. To był mój główny cel :)

Pozdrawiam

Cieszę się że mogłam pomóc, bo tekst ma potencjał ^^

Serdecznie dziękuję! Miło mi to słyszeć :)

Końcówka podbiła ocenę opowiadania. Wcześniej misia jakoś nie bawiło. Ostatecznie: 4/6. Pzdr.

Cześć, Misiu :)

Dziękuję, że pochyliłeś się nad tym opowiadaniem. 4/6 to przyzwoicie, choć przykro mi, że nie bawiłeś się podczas czytania tak dobrze jak tego bym chciał.

Pozdrawiam :)

Hej Ramshiri !!!

 

Świetne opowiadanie. Extra humor, naprawdę mnie mega rozbawiło. Do tego naprawdę wciągające i ciekawe. Super. Pisz dalej będę cię chętnie czytał!!!

 

Pozdro!

Jestem niepełnosprawny...

Cześć, dawidiq150 :)

Miło Cię widzieć. Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu :) Cały czas idę do przodu z pisaniem. Tak jak obiecywałem w innym komentarzu: wkrótce coś nowego…

Pozdro! :)

Nowa Fantastyka