- Opowiadanie: krar85 - Biała Lokomotywa

Biała Lokomotywa

Tekst na zielony konkurs. Nie załapał się na publikację, ale zdobył nagrodę pocieszenia. Póki co wrzucam na stronę. Może kiedyś rozwinę go w coś nieco dłuższego. Bo póki co jest krótko, mrocznie i steampunkowo. Epizod z życia maszynistki kolei dwunasto-stopowej, która postanawia pomóc światu, kiedy ten trochę się zapędził. A zatem para w tłoki i ruszamy!

oidrin & Outta Sewer – wielkie dzięki za betę!

 

Dzięki szczodrości organizatorki konkursu tekst (po korekcie, redakcji i składzie) jest również dostępny tutaj w formacie PDF.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Biała Lokomotywa

Z szarego nieba prószy śnieg. W jasnym świetle elektrycznych latarni wygląda to przepięknie, przywodząc na myśl beztroskę dziecięcych lat. Wystawiam rękę z kabiny i łapię kilka drobnych płatków. Czując przyjemne zimno, zamykam dłoń.

– Tender pełny, maszynistko! – Z chwilowej zadumy wyrywa mnie krzyk Piotra, rewidenta kolejowego.

– Najwyższy czas – odpowiadam z wyuczonym spokojem, dyskretnie zerkając w lusterko.

Jeszcze nie przybyli.

– Sprawdźcie koła i resory.

– Znowu? – Krzywi się. – Przecież już sprawdzaliśmy.

Ludzie muszą mieć w życiu cel.

– Wykonać!

– Rozkaz, maszynistko! – odkrzykuje, znikając na peronie.

Otwieram dłoń i patrzę na szare, brudne krople kapiące na podłogę. Kiedyś ponoć śnieg był biały, a dziś… Kaszlę i odruchowo przenoszę wzrok na przyrządy. Temperatura paleniska w normie, ciśnienie pary też. Zastęp palaczy w dolnej kabinie nie próżnuje, wszystko jest gotowe. Tender i węglarka pełne, tory odśnieżone, tylko pasażerów brak.

Wychylam się przez okno, niby tylko po to, aby skontrolować pracę Piotra i jemu podobnych. Tak naprawdę spoglądam na nią, na białą lokomotywę. Na moją lokomotywę. Jest dumą kolei dwunastostopowej, cudem techniki i motorem mojego życia. Dwa tysiące ton szwedzkiej stali osadzone na pięćdziesięciu sześciu kołach. Setki razy prowadziłam ją trasą z Warszawy do Pekinu i tylko raz nie dojechałam w wyznaczonym czasie trzydziestu dziewięciu godzin.

– Prawa strona sprawdzona! – krzyczy ktoś z dołu.

Nie zwracam na to uwagi, bo od strony miasta nadciąga już czarna chmura. Wreszcie przybyli. Nawet stojąc w lokomotywie czuję, jak ziemia drży, kiedy wysokie jak dom machiny pokracznie wmaszerowują na peron. Stalowe pająki, o korpusach wielkich jak czołgi parowe.

– Zbiórka! – krzyczę do obsługi.

Ludzie natychmiast ustawiają się w dwóch szeregach. Na ich zmęczonych twarzach pojawiają się szerokie uśmiechy. Wszyscy pragniemy pokazać, jak bardzo kochają tu carewicza.

Batalionowi mechów towarzyszą żołnierze ubrani w czerwono-czarne mundury. Po mojej radosnej z pozoru twarzy przemyka grymas trwogi. Już kiedyś ich spotkałam, i do dziś pamiętam, do czego są zdolni karmazynowi strażnicy. Jeden z oficerów zmierza wprost do lokomotywy.

– Mamy godzinne opóźnienie, maszynistko! A trzeba nam jeszcze załadować pancerniaków. Będziesz musiała nadrobić to gnając przez stepy. Telegramy zostały już rozesłane, masz najwyższy priorytet.

– Trzydzieści dziewięć godzin – odpowiadam spokojnie. – Tyle czasu potrzebujemy, by dotrzeć do Pekinu.

– Milcz! Opóźnienie wywoła skandal, a wtedy poniesiesz konsekwencje.

Odwraca się, by popatrzeć na stojących w dwuszeregu robotników. Dopiero teraz wyraźnie dostrzegam pagony. To jakiś porucznik, nikt znaczący.

– Wszyscy poniesiecie!

Widzę strach w ich oczach, ale uśmiechają się niewzruszeni. Praca na kolei to brama do lepszego świata.

– Proszę o zgodę na przeforsowanie maszyny – mówię, cedząc słowa.

Ze spokojem spoglądam w jego brzydkie, rybie oczy. To zazwyczaj wystarcza. Po tragicznej śmierci poprzedniego cara nikt już nie pozwala przeciążać maszyn. Rzuca mi nienawistne spojrzenie, jego twarz staje się purpurowa. Spluwa jeszcze na odchodne, ale nic nie mówi. Pewnie to on odpowiada za spóźnienie i poniesie konsekwencje, jeżeli nie dojedziemy na czas.

– Przygotować skład do biegu! – wołam, kiedy odchodzi.

Skład jest gotowy, ale znam moich ludzi i wiem, że wolą jakąkolwiek pracę od tej gry pozorów. Ponownie spoglądam na zegary, wskazówki drgają delikatnie, kiedy stalowe odnóża wspinają się na platformy transportowe. Od zakończenia wielkiej wojny, w wyniku której niebo stało się szare, rodzina panująca straciła na popularności i rzadko kiedy opuszcza rezydencje bez żelaznych strażników. Eko-terroryści czają się wszędzie, dzieci Gai, jak sami się nazywają ci wichrzyciele, wspierani przez kapitalistów zza oceanu.

Dostrzegam limuzynę carewicza. Syn miłościwie panującego wysiada chwiejnym krokiem i wskazuje ręką pociąg, spoglądając na kobietę, która mu towarzyszy. Krzyczy coś, choć nie słyszę słów. Nigdy nie widziałam go z bliska. Podobno jest technokratą, planuje połączyć Europę z Afryką osuszając Morze Śródziemne. Ma to sprawić, że niebo znów stanie się niebieskie, ale teraz już mało kto wierzy w takie obietnice.

– Skład gotowy, maszynistko! – Dobiega mnie wołanie z peronu.

– Dobrze! Pierwszy gwizdek – mówię do siebie i przestawiam dźwignię.

Ryk rozprężającej się pary zagłusza na chwilę pozostałe dźwięki.

Wsiadają, a w zasadzie wprowadzają młodzieńca do wagonu klasy królewskiej. Sypialnia, salon, jadalnia i łaźnia. Wszystko, by czuł się jak w domu. Od lokomotywy oddziela go bastion przeciwlotniczy i platforma dla lekkich machin bojowych. Za nim skład zamykają dwa wagony stalowych pająków.

Słyszę gwizdki z peronu. Drzwi zamknięte, mechy załadowane, możemy ruszać.

– Powodzenia! – Posępny głos Piotra przebija się przez huk ruszającej maszyny.

– Wam również, do zobaczenia! – odkrzykuję, powstrzymując atak kaszlu.

Czuję nieprzyjemny ucisk w żołądku, nigdy nie lubiłam kłamać.

Biała królowa torów powoli wytacza się ze stacji. Procedurę rozpędzania znam na pamięć, trzy lata szkółki, potem praktyka i wreszcie pierwsza samodzielna jazda. Parowóz wysokociśnieniowy to nie przelewki. Co chwilę patrzę na wskaźniki, teraz wszystkie powinny być w granicach pomarańczowego pola, gdyż obciążenie maszyny jest największe. Palacze na dole klną, kiedy brygadzista zagrzewa ich do szybszej pracy. Płacą im dobrze, ale czterdzieści godzin nieprzerwanego biegu to dla nich katorga.

– Dziś wreszcie odpoczniecie – szepcę sama do siebie. Łzy napływają mi do oczu.

Prędkość marszową osiągamy po osiemnastu minutach według zegara pokładowego. Śnieg prószy coraz mocniej, ale tor jest czysty. Przed nami jadą inne składy, przygotowujące nam drogę. Rzadko spoglądam za okno, bo przez pierwsze kilka godzin krajobraz niewiele się zmienia. Niebo jest szare i posępne, a gdzie nie spojrzeć w górę strzelają kominy. Fabryki, huty i stalownie, kuźnie i odlewnie. Powiadają, że jeżeli utrzymamy obecną produkcję stali przez dwadzieścia lat, to nigdy nie będzie już wojen. Zasłaniam usta dłonią, kiedy kaszlę, a następnie obserwuję krwawy ślad na żaroodpornej rękawicy. Coś mi mówi, że za dwadzieścia lat nie będzie już o co walczyć.

I właśnie dlatego się zdecydowałam. To nie chodzi o mnie. Ja w zasadzie już nie żyję, doktor Wizenthaal powiedział, że zostało mi zaledwie kilka miesięcy. Pylica już zrobiła swoje. Nie chodzi też o moje dzieci, które narodziły się zbyt wcześnie, by przeżyć. Ani o rodziców, którzy zostali zabici, kiedy karmazynowi strażnicy przejeżdżali przez naszą wieś. Chodzi o świat, który zniszczyliśmy. W imię carów, imperatorów i papieży. By garstka mogła realizować swoje wybujałe ambicje kosztem cierpienia mas.

Docieramy do grobli. Szybko przestawiam zawory i lokomotywa zaczyna zwalniać.

– Matko, wybacz mi – mówię zapłakana, a następnie wyjmuję z wewnętrznej kieszeni niewielkie, zielone zawiniątko i wsuwam je przez wrzutnię awaryjną wprost do paleniska.

Dokonało się, teraz muszę się spieszyć. Jedna po drugiej, zaciągam dźwignie hamulcowe. Skład zaczyna zwalniać. Tupię w podłogę, dając do zrozumienia palaczom na dole, że rozpoczęłam awaryjne hamowanie. Natychmiast przestają dorzucać węgiel, zgodnie z procedurą. Upewniam się jeszcze, że prędkość jest właściwa, po czym zakładam ukrytą w płaszczu maskę gazową. Nie ochroni mnie, ale da kilka cennych minut.

Najpierw zmienia się dźwięk wydawany przez piec, trzaski przechodzą w istny huk. Wskazówki termometrów powoli pną się w stronę czerwonych pól. Otwieram kolejne zawory, obserwując jednocześnie dym wydostający się z komina. Nie jest już tak czarny, zaczyna się zmieniać. Nawet w szarym świetle niby-dnia widzę tłuste, ciemnozielone opary, które wznoszą się niechętnie, by po chwili opaść na toczący się coraz wolniej skład. Z każdą chwilą jest ich więcej, zieleń wpływa do kabiny, arseniczne macki płyną przez powietrze, jak węże szukające ofiar.

Nie ma czasu na podziwianie tego upiornego spektaklu. Jeszcze nie. Muszę utrzymać prędkość i temperaturę w palenisku, inaczej gniew Gai nie dotrze do królewskiego wagonu, nie da rady przepalić filtrów.

Gdzieś z tyłu słyszę krzyki. Załogi lekkich mechów już wiedzą, że coś się dzieje. Padam na podłogę chwilę przed tym, jak serie z ciężkich karabinów omiatają kabinę. Zapewne odkryli już, że sworznie zostały zaspawane i wagonów nie można szybko rozłączyć. Piotr dobrze się spisał.

Prędkość i temperatura, jedynie to się teraz liczy. Wytrzymaj dziewczyno, to już ostatni raz. Kilka chwil, a potem już nie będzie bolało. Dym staje się jaśniejszy, lekko przezroczysty, niemal fosforyzuje jak szkło uranowe. Czuję mrowienie na skórze. Dobrze, trucizna działa. Zgiełk na platformie stopniowo milknie. Wstaję ostrożnie, czując lekkie zawroty głowy. Śmierć wdziera się już do mojego organizmu. Podnoszę wzrok, by po raz ostatni spojrzeć na zegary. Prędkość i temperatura, takie, jak kazali. Odwracam się, pancerne wagony toną w arsenicznej zieleni, maszyny wojny trwają w upiornym bezruchu, nikt już nie krzyczy. Słychać jedynie sapanie lokomotywy i stukot kół. Dokonało się.

– Matko, wybacz nam – szepcę zapłakana, kiedy przed oczami przelatują mi twarze wszystkich, którzy umrą tu dziś ze mną.

Zdejmuję rękawicę i wystawiam rękę z kabiny, by złapać kilka drobnych płatków. Czując przyjemne zimno, zamykam dłoń, a następnie zrywam maskę.

Błyskawicznie odpływam w ciemność i nie ma mnie już, ale wierzę, że moja ofiara nie pójdzie na marne. Wierzę, że ktoś zobaczy jeszcze prawdziwy, biały śnieg.

Koniec

Komentarze

Cześć!

 

Opisałeś ciekawą scenkę, ale mam wrażenie, że czegoś tu zabrakło. Obecność mechów wskazuje, że jest to przyszłość, ale lokomotywa jest zasilana węglem. Nie jest też dla mnie jasne dlaczego produkcja stali ma spowodować pokój na świecie. Zastanawia mnie też zatrucie arszenikiem, bo niewielka ilość wrzucone do pieca i potem rozprowadzona w postaci dymu nie wydaje się zabójcza. Poza tym bohaterka zabija carewicza, żeby uratować świat, ale jak usunięcie jednego człowieka miałoby to spowodować. Piszesz fajnie, więc mimo tych kilku niejasności czytało mi się dobrze. 

 

Alicello, świat jest steampunkowy – czyli XIX wiek plus ewentualnie magia. Na pewno dużo maszyn parowych. Pokój na świecie to propaganda. Dyktatorzy bardzo często walczą o pokój.

Na zatruciach arszenikiem się nie znam. Ale jeśli puścić produkty spalania jakimś systemem do ogrzewania (a carewicz miał łaźnię, więc coś tam powinno być)…

Zabicie carewicza. Jaki będzie miało realny wpływ na historię, a w co wierzą zamachowcy, to dwie różne sprawy. Ale jeśli carewicz jest tylko jeden, jak Aleksy… No i zabicie jednego Ferdynanda sporo w historii namieszało.

 

Tekst ciekawy, acz na kolana nie rzuca. IMO, trochę za wcześnie puszczasz farbę i nie ma zaskoczenia w końcówce.

Jaki był limit znaków w konkursie?

Babska logika rządzi!

Może kiedyś rozwinę go w coś nieco dłuższego.

A rozwiń, koniecznie, bo świat ciekaawy :)

Trochę za krótkie, żeby rzuciło na kolana, albo trochę za szybko zdradzasz, o co dziewczynie chodzi. Czytało się jednak dobrze, klimacik wyszedł ładny. Przyzwoity szorcik :)

I też jestem ciekawa limitu.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Finkla, jeśli informację o potrzebie wydobycia stali potraktować jako propagandę, to ma to sens, choć trochę mi zabrakło pokazania w tekście tego mechanizmu. Ten arszenik był wyraźnie opisany w dymie i to przykuło moją uwagę, więc nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak to całe trucie zadziałało, może faktycznie przez łaźnie.

Hej, Krar!

 

Złapałem jedną literówkę.

gniew Gai nie dotrze do królewskiego wagony, nie da rady przepalić filtrów.

 

Pająki-mechy skojarzyły mi się z Bardzo dzikim zachodem, aczkolwiek klimat już zupełnie inny. Zmierzyłem i przeliczyłem: Warszawa – Pekin to niecałe 7k km, co daje docelową średnią prędkość: niecałe 180 km/h. Niezłe tory jak na carską Rosję ;)

Bardzo mi się spodobało zwarcie fantastycznego steampunk’u ze współczesnym podejściem do ekologii. Żaden ze mnie ekoludek, ale jednak fajnie, że dostrzegłeś jak steampunk’owy rozwój silników parowych mógł wpłynąć na świat: robisz fantastykę, a jednak twardo stąpasz po ziemi. Ode mnie plus.

Mógłbym narzekać na zbyt małą rolę samej Białej Lokomotywy. Fajnie zagrała na początku, miała swoje światła jak na premierze w Genewie, ale później ograniczyła się do bycia tłem.

Całość jednak na plus. A że jestem nieskrywanym fanem szortów… idę szepnąć słówko.

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć!

 

Alicella

 

Witam pierwszą czytelniczkę! To ma być steampunk, więc jest może trochę nielogicznie, ale za to klimatycznie i bardzo fantastycznie. Albo tu historia rozwoju rządzi się innymi prawami, może ropa jest słabo dostępna… Wielkie maszyny parowe, kolej łącząca cały świat i Europa jako jeden wielki kombinat produkujący stal. To taki świat XIX wieku, ale z odrobiną fantastyki nawet z dzisiejszego punktu widzenia (mechy, zielona trucizna, 39h pociągiem z Wawy do Pekinu i nie, nie chodzi tu o PKiN ;-) )

Nie jest też dla mnie jasne dlaczego produkcja stali ma spowodować pokój na świecie.

Plany pięcioletnie, wielkie kroki, Miś. Społeczeństwo potrzebuje celu, prostego i namacalnego nawet jeżeli go nie do końca rozumie. Tak ponoć rozumowali niektórzy z wielkich tego świata. A produkcja stali była (a może nawet jeszcze jest) jakąś tam prostą miarą możliwości gospodarki danego państwa. Zwłaszcza w świecie, który koleją i mechami stoi.

Zastanawia mnie też zatrucie arszenikiem, bo niewielka ilość wrzucone do pieca i potem rozprowadzona w postaci dymu nie wydaje się zabójcza.

To nie jest arszenik, ma tylko taki kolor. To trucizna, która rozgrzana do wysokiej temperatury zabija. To element konkursowy ;-)

Poza tym bohaterka zabija carewicza, żeby uratować świat, ale jak usunięcie jednego człowieka miałoby to spowodować.

Bohaterka robi co w jej mocy. Nie zbawi świata, no i zapewne została nieco zindoktrynowana. To już materiał na dłuższy tekst ;-)

Dzięki wielkie za przeczytanie i za dobre słowo!

 

Finkla

 

Na zatruciach arszenikiem się nie znam. Ale jeśli puścić produkty spalania jakimś systemem do ogrzewania (a carewicz miał łaźnię, więc coś tam powinno być)…

To nie jest arszenik, to tylko ma taki kolor. To trucizna, która rozgrzana do wysokiej temperatury zabija. To fantastyczny element konkursowy ;-)

Tekst ciekawy, acz na kolana nie rzuca. IMO, trochę za wcześnie puszczasz farbę i nie ma zaskoczenia w końcówce.

Zastanawiałem się, jak to zrobić, ale chciałem dobrze pokazać bezpośrednią motywację bohaterki. nie chciałem niespodziewanie wrzucać bomby.

Jaki był limit znaków w konkursie?

Limit był 10k znaków ze spacjami, więc miałem jeszcze kilkaset znaków zapasu. To coś dopisywałem, to kasowałem, więc zostawiłem sobie te 3% zapasu i na koniec już ich nie wykorzystałem.

 

Dzięki za opinię i za klika!

 

Irka_Luz

 

A rozwiń, koniecznie, bo świat ciekaawy :)

I kolejny temat do rozgrzebania. Aaaa, nie, teraz s-f. So many ideas, so little time…

Trochę za krótkie, żeby rzuciło na kolana, albo trochę za szybko zdradzasz, o co dziewczynie chodzi. Czytało się jednak dobrze, klimacik wyszedł ładny. Przyzwoity szorcik :)

Dzięki wielkie. Za jakieś 2 – 3 m-c do tego usiądę i zrobię coś dłuższego. Bo pomysł jest, tylko trzeba dopracować i wklepać. Jak już pisałem powyżej, chciałem dobrze pokazać bezpośrednią motywację bohaterki, więc stosunkowo wcześnie odkryłem karty. Nie chciałem się też spieszyć w końcówce.

I też jestem ciekawa limitu.

Limit był 10k znaków ze spacjami, więc miałem jeszcze kilkaset znaków zapasu. To coś dopisywałem, to kasowałem, więc zostawiłem sobie te 3% zapasu i na koniec już ich nie wykorzystałem.

 

Dzięki za lekturę i za klika!

 

Pozdrawiam serdecznie!

 

 

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Nie znam założeń konkursu, więc powiem tylko, że choć to niewesoła opowieść, przeczytałam ją z przyjemnością, a szczególne wrażenie zrobił na mnie znakomicie przekazany steampunkowy klimat. Podoba mi się też, że tę historię opowiada maszynistka.

Krarze, udaję się do klikarni. ;)

 

Jest dumą kolei dwu­na­sto-sto­po­wej… ―> Jest dumą kolei dwu­na­stosto­po­wej

 

i wska­zu­je ręką na po­ciąg… ―> …i wska­zu­je ręką po­ciąg

Ręką wskazujemy coś, nie na coś.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja też przybywam z bibliotecznym kliczkiem. Dobrze mi się czytało, steampunkowy klimat wyszedł Ci rewelacyjnie. Poza tym wykreowałaś intersujący świat, który rzeczywiście warto rozwijać w kolejnych tekstach. Udany short :):):)

Hej, Krarze! 

Fajnie, że wrzuciłeś ten tekst. I po cichu liczę, że rozwiniesz go w pełnokrwistą historię, bo jest tu sporo motywów świeżości, które z racji na limity konkursowe zostały niestety potraktowane mocno po łebkach. Niemniej, mnie czasem dobrym pomysłem można kupić już na wstępie i Tobie się to udało. Tak, że czekam na więcej w takich klimatach i dorzucam się do wniosków o bibliotekę.

Pozdrawiam

Hej, Krar!

 

Bardzo mi się podobało. Jestem pod dużym wrażeniem, bo klimat, gęsty jak smoła, aż mi się wylewał z ekranu. ;-) Sama historia schodzi na dalszy plan i przyda jej się rozwinięcie, ale tekst broni się bez dwóch zdań, także w takim ujęciu. Gratuluję wyróżnienia. :-) 

 

Tu zabrakło przecinka: 

 

– Rozkaz, maszynistko! – odkrzykuje (+,) znikając na peronie.

 

Pozdrawiam!

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogonie." T. Rałowski

Fajne opowiadanie, dobry klimat, nieco przywodzący na myśl Lód Dukaja.

Bardzo ładnie wprowadzasz czytelnika w nastrój i fabułę, wprawnie dokonujesz prezentacji świata przedstawionego. Zakończenie spada na nas niespodziewanie, ale fabuła nie przyspiesza – trzymasz się z żelazna konsekwencją wcześniejszego tempa. W tak krótkim tekście wypada to smacznie.

Zgrzytnela mi tylko narracja o dzieciach Gai, bo na początku wydaje się, że maszynistka z nimi nie sympatyzuje. 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Cześć!

 

Ale was dużo…

 

Krokus

 

Zmierzyłem i przeliczyłem: Warszawa – Pekin to niecałe 7k km, co daje docelową średnią prędkość: niecałe 180 km/h. Niezłe tory jak na carską Rosję ;)

Teoretycznie nie jest to niemożliwe, kwestia środków, determinacji i organizacji, ale traktuję to raczej jako element fantastyczny. Zwłaszcza, że to Rosja. Wiele osób – nawet obecnie – ma tam mocno roszczeniowo-magiczne podejście do techniki czy bezpieczeństwa.

Bardzo mi się spodobało zwarcie fantastycznego steampunk’u ze współczesnym podejściem do ekologii.

Bardzo mnie to cieszy. Zawsze, jak patrzyłem na steampunkowe megamaszyny to tak sobie myślałem: a co na to ekolodzy?

Mógłbym narzekać na zbyt małą rolę samej Białej Lokomotywy.

To miał być symbol przemiany zachodzącej w bohaterce. Wyrasta ona bowiem z innej strony barykady i dopiero pod koniec życia zmienia stronę. Albo chce przynajmniej cos pokazać.

 

Dzięki za lekturę i za klika!

 

Reg

 

Nie znam założeń konkursu

Tak w skrócie: do 10k znaków, steampunk, motyw arsenicznej zieleni.

Podoba mi się też, że tę historię opowiada maszynistka.

Nigdy nie spotkałem maszynistki, więc postanowiłem o jednej napisać.

Krarze, udaję się do klikarni. ;)

Cieszy mnie niezmiernie, że się spodobało. Dziękuję serdecznie za klika, błędy zaraz poprawię.

 

 

katia72

 

Ja też przybywam z bibliotecznym kliczkiem. Dobrze mi się czytało, steampunkowy klimat wyszedł Ci rewelacyjnie.

Dzięki wielkie za dobre słowo i za klika, nic tak nie motywuje, jak zadowoleni czytelnicy. Jest to moje pierwsze spotkanie ze steapmunkiem i miło słyszeć, że zbytnio nie poszedłem w parę, ciśnienie i kolejnictwo. Ale to chyba takie trochę ma być.

Poza tym wykreowałaś intersujący świat, który rzeczywiście warto rozwijać w kolejnych tekstach.

Pomysłów moc, tylko czasu brak (trzeba znaleźć więcej…)

 

oidrin

 

I po cichu liczę, że rozwiniesz go w pełnokrwistą historię, bo jest tu sporo motywów świeżości, które z racji na limity konkursowe zostały niestety potraktowane mocno po łebkach.

Jak to w szorcie, dużo zarysowałem, ale bez (zbędnego) drążenia. Będę chciał to rozwinąć, tylko pewnie dopiero za jakiś czas (albo, jak znajdę konkurs ekologiczny ;-) ) Dzięki wielkie za całą pomoc na becie i za kliczka, motywuje do dalszej pracy!

 

Pozdrawiam!

 

FilipWij

 

Sama historia schodzi na dalszy plan i przyda jej się rozwinięcie, ale tekst broni się bez dwóch zdań, także w takim ujęciu.

Dzięki wielkie za przeczytanie i za opinię. Z każdą kolejną pochlebną opinią pokusa, by coś z tym zrobić, rośnie… Ale nie, teraz jest czas na s-f, a potem się zobaczy.

Błędy zaraz poprawię.

 

Gekikara

 

Fajne opowiadanie, dobry klimat, nieco przywodzący na myśl Lód Dukaja.

I mam kolejną książkę do przeczytania… Póki co słucham P. K. Dicka i uważam to za całkiem rozwijające ;-) Choć miejscami nie jest lekko.

Zakończenie spada na nas niespodziewanie, ale fabuła nie przyspiesza – trzymasz się z żelazna konsekwencją wcześniejszego tempa. W tak krótkim tekście wypada to smacznie.

Jak już lokomotywa ruszyła, to jedziemy ;-)

Zgrzytnela mi tylko narracja o dzieciach Gai, bo na początku wydaje się, że maszynistka z nimi nie sympatyzuje.

To potraktowałem bardzo skrótowo. Ona jest człowiekiem czynu. Chce, by z jej śmierci coś wyniknęło. Ma też graniczące z pewnością przeczucie, że świat zmierza ku zagładzie. Tacy ludzie bywają imho bardzo podatnym gruntem dla różnego rodzaju idei.

 

Pozdrawiam i dzięki za klika.

A teraz siadam i wprowadzam błędy…

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Nigdy nie spo­tka­łem ma­szy­nist­ki, więc po­sta­no­wi­łem o jed­nej na­pi­sać.

Mnie się zdarzyło widzieć wiele maszynistek i choć żadna z nich nigdy nie prowadziła pociągu, to wszystkie biegle pisały na maszynie. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej, Krarze

Całkiem udany szort. Ciekawa bohaterka, dobry klimat i nawet jakieś przesłanie. Steampunk pełną gębą. Nie ma co tłumaczyć każdej nowinki i elementu fantastycznego, bo nie o to w opowiadaniu chodzi – kreujesz całość na tyle dobrze, że świat wydaje się spójny i to najważniejsze.

Doklikuję i z pewnością poczytałbym coś więcej z tego uniwersum.

No i klops.

Porządny kawał opowiadania, ale za krótki. Całkowite rozczarownie.

 

Nie no, żart. Bardzo fajny szorciak w steampunkowym klimacie, przeczytałem z przyjemnością.

Wiem że kilka tysięcy znaków to mało miejsca na takie rozwinięcia, ale czy carska ochrona nie zwróciałaby uwagi na sabotażystke? Nikt ich nie prześwietał?

Niemniej, klik się należy jak caru arszenik. ;)

 

Edit: Heh, spóźniłem się z klikiem. XD

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Reg

 

Mnie się zdarzyło widzieć wiele maszynistek i choć żadna z nich nigdy nie prowadziła pociągu, to wszystkie biegle pisały na maszynie. ;D

;-)

 

Zanais

 

Dzięki za przeczytanie i za klika. W 10k znaków niezbyt wiele się zmieściło i większośc pokazałem tylko “po łebkach”. Ale bardzo mnie cieszy, że się podoba ;-)

Doklikuję i z pewnością poczytałbym coś więcej z tego uniwersum.

Oj kusicie, kusicie…

 

Zalth

 

Porządny kawał opowiadania, ale za krótki. Całkowite rozczarownie.

Przepraszam i obiecuje poprawę (tylko jeszcze nie wiem kiedy)

Wiem że kilka tysięcy znaków to mało miejsca na takie rozwinięcia, ale czy carska ochrona nie zwróciałaby uwagi na sabotażystke? Nikt ich nie prześwietał?

W tak dużej grupie ludzi zawsze znajdzie się zamachowiec. Nie wzięli pod uwagę takiej formy przeprowadzenia zamachu. Pośpiech wynikający ze spóźnienia tez zrobił swoje. Dzięki za klika i za dobre słowo!

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Świetnie napisany tekst, przynajmniej moim zdaniem :) konceptualnie skojarzyło mi się to z „Lodem” Dukaja, przez tą kolej chyba, ale to nie ma większego znaczenia. Wrażliwa fabuła, bohaterka stopniowo odkrywająca karty, aż nazbyt świadoma gorzkiego finału. Najlepsze, ze patrząc z innej perspektywy dokonała niczego innego jak zamachu terrorystycznego.

potrafi zapaść w pamięć. Pozdrawiam :)

Zawsze coś da się poprawić

Hej.

Czytało się całkiem przyjemnie.

Dwunastostopowa kolej, mają rozmach :)

Zastanawiam, się czy wykolejenie pociągu nie byłoby lepszym planem na zamach. Mniej rzeczy może pójść źle, bo przecież ktoś mógł zobaczyć spawanie lub skontrolować sworznie/wagony.

Podeślę link koledze, który jest wielkim fanem kolei, a nuż mu się spodoba.

 

Taka drobna uwaga inżynierska, że żaroodporność to cecha materiału polegająca na zwiększonej odporności na korozję w wysokich temperaturach:

https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BBaroodporno%C5%9B%C4%87

https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/zaroodpornosc;4002804.html

Cecha rękawicy, o którą zdaje się, Ci chodzi to termoodporność: https://www.poltex.eu/rekawice-termoodporne,g37.html

Jak w poniższych polskich normach:

https://sklep.pkn.pl/pn-c-81918-2002p.html

https://sklep.pkn.pl/pn-c-81918-2002p.html

Tak wiem, że można znaleźć w sklepach ogłoszenia o rękawicach żaroodpornych. To często popełniana w języku potocznym nieścisłość. 

 

 

Fajny tekst. Chyba najbardziej podoba mi się w nim zderzenie steampunktu z katastrofą ekologiczną, jest pomysłowe i fajnie je ogrywasz. Świat ciekawy, chętnie bym, podobnie jak poprzednicy w komentarzach, poczytała w nim więcej.

ninedin.home.blog

Przepraszam, że z opóźnieniem, ale jestem na wakacjach, już odpowiadam:

 

Hej Kulosław!

 

Świetnie napisany tekst, przynajmniej moim zdaniem :)

Dzięki za słowa uznania, motywują do dalszej walki!

konceptualnie skojarzyło mi się to z „Lodem” Dukaja, przez tą kolej chyba,

“Lód” wrzuciłem na listę, bo jestem szczerze ciekaw, cóż to jest. Tak dużo książek, tak mało czasu…

Najlepsze, ze patrząc z innej perspektywy dokonała niczego innego jak zamachu terrorystycznego.

Kwestia punktu widzenia. Terrorysta musi być zmotywowany, inaczej nici z udanego zamachu ;-)

 

 

Vergil

 

Dwunastostopowa kolej, mają rozmach :)

Jak steampunk, to niech kolej będzie z rozmachem!

Zastanawiam, się czy wykolejenie pociągu nie byłoby lepszym planem na zamach. Mniej rzeczy może pójść źle, bo przecież ktoś mógł zobaczyć spawanie lub skontrolować sworznie/wagony.

Z technicznego punktu widzenia pewnie tak, ale tu chodziło też o sposób działania. Użyta trucizna jednoznacznie sugerowała eko-terrorystów. No i był jeszcze wymóg konkursowy (motyw morderczej zieleni)

Podeślę link koledze, który jest wielkim fanem kolei, a nuż mu się spodoba.

Dzięki wielkie. Ja coś tam wiem o kolei, ale mistrzem nie jestem, więc jestem bardzo ciekaw opinii.

Taka drobna uwaga inżynierska, że żaroodporność to cecha materiału polegająca na zwiększonej odporności na korozję w wysokich temperaturach:

Dzięki za uwagę, zaraz jakoś to poprawię (jak już wymyślę jak). Długo zastanawiałem się nad doborem odpowiedniego przymiotnika, tak by nie był zbyt niszowy i w końcu poszedłem na łatwiznę, używając tego najpopularniejszego. Zastanawiam się nad “termoodporną” albo “ognioodporną” może… Zaraz coś wykminię.

 

 

Dzięki, że wpadłaś ninedin!

 

Chyba najbardziej podoba mi się w nim zderzenie steampunktu z katastrofą ekologiczną,

Trochę wiem o energetyce i zawsze jak widzę epicką maszynę parową w steampunkowym stylu to się zastanawiam, ile ton węgla to potrzebuje na godzinę pracy. I z takich rozważań narodził się pomysł na dystopijny świat, w którym ludzie na zbyt długi czas utknęli w erze pary.

Świat ciekawy, chętnie bym, podobnie jak poprzednicy w komentarzach, poczytała w nim więcej.

Tak dużo pomysłów, tak mało czasu… Coś więcej o tym napiszę, ale dopiero jakoś we wrześniu. Póki co s-f.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Myślę, że rozwinięcie dobrze by tekstowi zrobiło. Spodziewałam się zakończenia niemal od początku, choć po głowie chodził mi raczej wybuch, nie trucizna. Atmosfera za to jest bardzo dobra, mroczna, ciężka, lepiąca kurz i spaliny do głowy czytelnika. Bohaterka dość typowa – zdesperowana, postanawia poświęcić życie w walce o lepszą sprawę, bo jest świadoma, że i tak umiera – a jednak wzbudza zainteresowanie, jakąś sympatię. Fajnie używasz też śniegu jako swego rodzaju klamry dla tekstu.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Krarze

 

Solidny tekst. Przeczytałem z przyjemnością :]. Fajnie zbudowany klimat, akcja trzyma tempo, a do tego główna bohaterka przedstawiona bardzo wiarygodnie. 

Realia steampunkowe też oddane, tak jak tygrysy lubią najbardziej ;]. Dobra robota, gratulacje :D.

 

pozdro

M.

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Cześć Verus!

 

Spodziewałam się zakończenia niemal od początku, choć po głowie chodził mi raczej wybuch, nie trucizna.

Wytyczne konkursowe ;-) Oraz fakt, że wybuch były zbyt klasyczny imho, więc postawiłem na coś bardziej finezyjnego.

Atmosfera za to jest bardzo dobra, mroczna, ciężka, lepiąca kurz i spaliny do głowy czytelnika.

Jak dym z komina, wyszło znaczy się, dobrze!

 

Dzięki za lekturę i za dobre słowo! Z wielka chęcią rozwinę to opowiadanie. Kiedyś… W tym roku we wrześniu (mam nadzieję…)

 

 

 

MordercaBezSerca

 

Fajnie, że wpadłeś!

Fajnie zbudowany klimat, akcja trzyma tempo,

Sam do końca nie wiem czemu, ale lubię pisać o takich mrocznych dystopiach. A steampunk całkiem się do tego nadaje (a może zwyczajnie nigdy nie czytałem niemrocznego steapmunku). Zadowoleni czytelnicy motywują, tylk okiedy to wszystko napisać…

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

No dobra, to ja tylko po becie wpadłem jeszcze raz, żeby zapropsować :)

Dostałeś za ten tekst jakieś wyróżnienie, tak? Nie wiesz ile osób nadesłało na tamten konkurs swoje teksty?

Known some call is air am

Wytyczne konkursowe ;-) Oraz fakt, że wybuch były zbyt klasyczny imho, więc postawiłem na coś bardziej finezyjnego.

To nie był zarzut w żadnym razie. Trucizna jak najbardziej pasuje. :D

 

Jak dym z komina, wyszło znaczy się, dobrze!

Owszem!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Przeczytałem. Opowiadanie klimatyczne(hehe), krótkie, ale nie czuć niedosytu, w sensie wszystko jest spójne i dobrze wybrzmiewa. Chociaż jest tu też dużo miejsca na rozbudowanie wątków, więc jeśli kiedyś się na to zdecydujesz to z chęcią przeczytam i lepiej poznam ten świat.

Pozdrawiam.

Lucernam olet – czuć smród wszem i wobec...

Nie przepadam za terrorystami, bo nie można inaczej nazwać tych, którzy nie liczą fiar ubocznych, przy pozbywaniu się jednego czy nawet kilku decydentów. Ale mimo to czytało się dobrze

Cześć!

 

mcraptorking

 

Dzięki za przeczytanie!

więc jeśli kiedyś się na to zdecydujesz to z chęcią przeczytam i lepiej poznam ten świat.

Już się zdecydowałem, tylko kiedy!? Jak cudowny byłby świat, gdyby człowiek mógł TYLKO czytać i pisać (przynajmniej przez jakiś czas)

 

homar

 

Nie przepadam za terrorystami, bo nie można inaczej nazwać tych, którzy nie liczą fiar ubocznych, przy pozbywaniu się jednego czy nawet kilku decydentów.

Tutaj chciałem pokazać całą sprawę – zamach – z perspektywy bohaterki (terrorystki). Ona ma pełną świadomość, że robi coś złego i bardzo jej z tym ciężko. Rozpaczliwie trzyma się myśli, że posłuży jakiemuś większemu dobru (zakładając, że dobro i zło można skalować).

I bardzo się cieszę, że dobrze się to czytało ;-)

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć!

W treści nie znalazłem niczego dla siebie, ale czytało się bardzo dobrze. Budujesz klimat, jednocześnie podkręcając tempo opowieści. Jednak w zakończeniu mógłbyś złamać nieco schemat. Ale mimo to – fajna scenka.

Cześć! Cieszę się, że czytało się dobrze. Szkoda, że nie znalazłeś nic dla siebie (chociaż może i dobrze, bo celem tekstu nie jest propagowanie terroryzmu ). Zakończenie nieco sztampowe, ale pasowało do wytycznych konkursowych. Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Chodziło mi raczej o jakąś myśl, z którą mógłbym się zgadać albo nie. Czy nawet zdanie, po przeczytaniu którego, pomyślałbym – prawda.

Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś napisać tekst, który spełni więcej pokładanych w nim oczekiwań. A póki co, może rzuć okiem na to, też szort, ale nieco bardziej (mam nadzieję) zachęcający do refleksji.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Jasne, przeczytam w wolnej chwili. Również pozdrawiam.

Jakby ktoś był zainteresowany to dzięki szczodrości organizatorki konkursu tekst (po korekcie, redakcji i składzie) jest również dostępny tutaj w formacie PDF.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Skojarzyło mi się z Ostatnim kursem Katii.

Przyjemne :)

Przynoszę radość :)

Hej Anet, dzięki za lekturę… i mam kolejny tekst do przeczytania ;-)

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Bardzo dobry, polecam :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka