- Opowiadanie: Toluca - Okowy Strachu

Okowy Strachu

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Okowy Strachu

Ostatnie promienie słońca lizały już tylko najwyższe szczyty. Nie zostało mu zbyt wiele czasu. Mrok nocy nadchodził z najniższych partii lasu powoli piął się ku górze. Musiał się spieszyć. Park o tej porze przestawał być dostępny dla ludzi. Wiedział o tym doskonale.

Zroszone mgłą powietrze dostało się do jego nozdrzy. Serce zabiło mocniej. Mimo że niebo było bezchmurne, zdawał sobie sprawę, że nawet blask księżyca nie będzie w stanie przebić się przez tę gęstą zasłonę.

Przyspieszył. Wśród skał nie miał szans. Musiał zejść niżej. Na bardziej uczęszczany szlak. Tam, gdzie istniała szansa, by spotkać ostatnich, schodzących z gór ludzi.

Wzrost ciśnienia napędził krążącą w organizmie krew. Jego oddech stał się płytszy.

Dawniej czuł się na tych terenach niczym król. Pewnie przemierzał pasmo wzdłuż i wszerz. Było jego domem. Teraz czuł jedynie powoli obezwładniający go strach. Nie mógł się mu poddać. Musiał walczyć.

Z każdym jego krokiem gęstniała mgła. Mógł to wykorzystać. Skryć się w niej. Choć przez chwilę poczuć się bezpiecznie. Wiedział, że gdzieś tam jest. Czyha na niego w mroku lasu. Musiał się spieszyć. Jak najprędzej wyjść na otwartą przestrzeń. Wciąż miał szansę zdążyć.

Z oddali dobiegły go głosy. Ludzie wciąż byli na szlaku! Oddalali się, to było pewne. Wiedzieli tak samo jak on, że po zmroku w górach nie jest bezpiecznie. Że nie wolno im tu być. Bali się. Nie dziwiło go to. Miejsca, w których znajdowano rozszarpane ciała, mógł wskazywać z zamkniętymi oczami.

Nadal jednak istniała nadzieja. Przegoniła strach i pobudziła do większego wysiłku. Musiał jedynie dotrzeć do rozdroża. Dogonić wędrujących w dół ludzi. Potem będzie po wszystkim. Będzie już bezpieczny.

Jego oddech spłycił się do granic możliwości. Para ulatująca z ust, mieszała się z mgłą. Mięśnie nóg zaczęły drżeć, sprawiając, że prawie potykał się o nierówne podłoże.

Jeszcze kawałek…

Rozmowy turystów były już tak wyraźne…

Wypadł zza ściany lasu na otwartą przestrzeń. Z narastającej ekscytacji niemal zadławił się powietrzem, gdy jego stopy dotknęły głównego traktu. Źrenice rozszerzyły się. Czuł pulsującą w naczyniach krew. Mięśnie napięły się do ostatniego skoku.

Wtedy go uderzyło.

Ze szlaku na powrót wpadł w zalegającą nad trawą mgłę. Pochłonęła go. Zastygł w niej w paraliżującym bólu, jaki rozszedł się po całym jego ciele. Nie był w stanie nawet krzyknąć. Żaden dźwięk nie przechodził mu przez zaciśnięte gardło.

Ogarnęły go wściekłość i rozpacz. Był tak blisko! Człowiek był już w zasięgu ręki. Czuł nawet zapach jego krwi.

Jego oczy rozszerzyły się, gdy pośród mgły ujrzał to, czego obawiał się najbardziej. Zdradziła go! Mleczna zasłona, która zawsze była jego sprzymierzeńcem, teraz wydała go złemu losowi. Nie był już niewidoczny. Dwa ogniki niespiesznie zbliżały się do niego.

Chciał wierzgnąć. Walczyć. Zamiast tego poczuł, jak powoli zaczyna zanikać. Jakby coś go zasysało.

Dopadła go! Z myśliwego stał się ofiarą…

Serce szalało w nienaturalnym pędzie. Z gardła powoli wydobywał się zwierzęcy ryk. Połowa jego ciała już rozpłynęła się we mgle, z której powstał.

Nie mógł w to uwierzyć. Był niepodzielnym władcą tych gór przez całe wieki. Budził grozę wśród wędrujących po nich ludzi. Teraz powoli stawał się niczym…

Łapiąc ostatnie łyki powietrza, spojrzał z nienawiścią we wpatrzone w niego ślepia. Nim zniknął jego pokryty szczeciną tors, kończyny oprawione w długie pazury, głowa demonicznego wołu i olbrzymie rogi wyrastające po obu jej stronach, zobaczył jeszcze białe kły, wyszczerzone do niego w paskudnym, tryumfalnym uśmiechu.

Koniec

Komentarze

Toluco, fatalnie czyta się taki zwarty blok tekstu. Bądź uprzejma podzielić go na akapity.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

re­gu­la­to­rzy, wkradł się jakiś chochlik. Właśnie to poprawiłam. 

Chwała Ci za to! ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie wiem kto jest kto. Początkowo myślałam, że piszesz o człowieku, który ucieka przed jakimś górskim demonem. Potem pojawił się sam demon zaatakowany przez mgłę i coś jeszcze. Pogubiłam się. Nie wiem, czy przeskakujesz z jednego bohatera na drugiego, czy to cały czas był jakiś diabeł, liczyrzepa, czy coś tam. Ale w takim razie cóż to za istota świeciła ślepiami we mgle? Obawiam się, że za dużo zostało w Twojej głowie :(

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ir­ka­_Luz, przeciwnie, wyszło wszystko, co miało wyjść ;) Oszustwo, że istota to człowiek, jest celowe. Niedopowiedzenie na końcu również. POV nie zmienione ani razu.

El Czupakbra polowała sobie na ludzi, do momentu, gdy pojawił się inny stwór roszczący sobie prawo do tej profesji. Mgła pozwoliła sobie ich skonfrontować, faworyzując byczkowe monstrum. Chyba, że źle zrozumiałem ;) Zgrzytnęła mi informacja o bohaterze – panował w górach od wielu lat, były jego domem, ale jednak czuł się niepewnie. Tyle. Pozdrawiam.

"El Czupakbra polowała sobie na ludzi, do momentu, gdy pojawił się inny stwór roszczący sobie prawo do tej profesji."

 

Interpretacja trafna :)

“Wzrost ciśnienia napędził krążącą w organizmie krew. Jego oddech stał się płytszy”. – A nie powinno być odwrotnie? Schodził z góry, powinno mu się łatwiej oddychać. Ale co ja tam wiem o potworach…

Podobało mi się. Umiesz zaskoczyć czytelnika!

“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman

"Jego oddech stał się płytszy" schodził bardzo szybko ;) 

 

"Podobało mi się. Umiesz zaskoczyć czytelnika!" Dziękuję. Cieszę się, że udało mi się zaskoczyć ;) 

 

 

Cóż, Toluco, nie udało mi się pojąć, co miałaś nadzieję opowiedzieć. :(

 

koń­czy­ny opra­wio­ne w dłu­gie pa­zu­ry… –> Nie bardzo wiem, w jaki sposób pazury mogą stanowić oprawę kończyn.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej! Generalnie mi się podobało. Zaskoczyło mnie zakończenie, bo byłam jednak pewna, że to człowiek. Wspominasz wcześniej jednak o czymś czychajacym w lesie – chodzi rozumiem o bestie z kłami, która unicestwiła drugą? Musiałam dwa razy przeczytać aby w pełni zrozumieć, więc zgodzę się, że tekst jest jednak trochę nie jasny.

"Wspominasz wcześniej jednak o czymś czychajacym w lesie" – to jedynie taki zabieg, mający na celu wzmocnienie początkowego przekonania, że postać jest człowiekiem ;) Ale tak, chodziło o tajemniczego "myśliwego" na końcu.

Niby zaskakujące, ale od samego początku podejrzewałem, że nie piszesz z perspektywy człowieka, bo dajesz gdzieś po drodze wskazówki. Więc nie zaskoczyło, ale to całkiem niezłe jest, choć brakuje mi i fabuły i wyjaśnienia kim/czym jest istota na końcu. Spodziewałem się myśliwych albo czegoś, co spuentuje tego szorta, dając jakies odniesienie do rzeczywistości. Coś w stylu – kiedyś były rzeczy, istoty, byty, które mogą nam się wydawać niesamowite, ale cywilizacja, jej ekspansja skazała je na nieistnienie i nawet mgła z której się zrodziły przestałą im sprzyjać, a Ty dajesz w zamian kolejnego drapieżnika, zapewne równie niesamowitego co poprzedni. Szort jest OK, ale dla mnie w ogóle nie wybrzmiewa :(

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Nieźle wyszło na początku z elementem zaskoczenia (przynajmniej dla mniej uważnego czytelnika), ale wprowadzenie drugiej bestii na końcu już trochę mniej zgrabnie. W sumie chyba przydałby się jeszcze co najmniej jeden akapit przybliżający odbiorcy zwycięzcę tego starcia.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nevaz, Outta Sewer, dziękuję za komentarze :) 

 

"W sumie chyba przydałby się jeszcze co najmniej jeden akapit przybliżający odbiorcy zwycięzcę tego starcia"

 

Nie da się, narrator zniknął wraz ze świadomością demona ;) 

Nowa Fantastyka